Moja własna strona na serwerze tnb.pl (ustaw w panelu admina)
Nawigacja
Strona Główna
Artykuły
Download
FAQ
Forum
Linki
Kategorie Newsów
Kontakt
Galeria
Szukaj
Użytkowników Online
Gości Online: 1
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
11
Download: Gazetka "Wolne Słowo"
21.02.2023 Stary człowiek mocno śpi, my go nie zbudzimy,bo się go boimy... 21 MEM-ów.
Link
Link
Link
Link
Link
Link
Link
Link
Link
Link
Link
Link
Link
Link
Link
Link
Link
Link
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 21.02.23 Pobrań: 33 Pobierz ()
21.02.2023 Krzyżowanie komsomołek z małpą bonobo a Zielony Ład UE
"Parę słów refleksji" wygłoszonych po odznaczeniu mnie Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski.

Mirosław Dakowski 17 grudnia 2019

-------------------------------------

Link

Po ceremonii dekoracji Orderami głos zabrał Minister Stanu w Kancelarii Prezydenta Andrzej Dera, a po tym poproszono do mikrofonu mnie, spośród odznaczonych. Naszych wypowiedzi nie ma dotąd w sprawozdaniu na stronie Kancelarii Prezydenta, więc moją odtwarzam na gorąco, z pamięci.

[20 XII oświadczono mi, iż służby Kancelarii Prezydenta nie rejestrowały tej uroczystości. Nie przekażę więc, jakie wskazania dla Narodu miał minister, Sekretarz Stanu Andrzej Dera]
--------------------------------

Panie Ministrze, Polacy!

Na początku stanu wojennego, w tak zwanych "twardych warunkach" narzuconych przez Wronę wydawało się, że musimy walczyć w ramach podziemia Solidarności. Natomiast bardzo szybko część z nas, tak zwane Samotne Wilki, zorientowała się, że to oficjalne podziemie Solidarności jest bardzo zaubeczone. Postanowiliśmy działać oddzielnie. Było to o tyle niewygodne, że nie mieliśmy wsparcia. Ale za to uzyskaliśmy o wiele większe rezultaty z powodu ogromnego zmniejszenia się ilości wpadek. Nazwaliśmy się wtedy prześmiewczo partyzantami z wyrąbanego lasu.

Nawet po zauważonej przez nas zmowie z Magdalenki wydawało się, że w nowej rzeczywistości będzie mimo wszystko uczciwej, a walczyć - łatwiej. Tak się jednak ku mojemu zdziwieniu [optymistycznemu może] nie stało.

Już na początku nowej rzeczywistości wdepnąłem bez mojej chęci w tak zwaną "aferę", a ściślej - rabunek Polski poprzez Fundusz Obsługi Zadłużenia Zagranicznego. Ujawnił go inspektor NIK Michał Falzmann. Przez lat już teraz kilkadziesiąt nie odzyskano ani tych miliardów zrabowanych przez zorganizowaną grupę przestępczą [grupa Y] ani naprawdę nie ukarano sprawców. Taki Przywieczerski zwany przez nas "Prezio do odsiadki" był dwukrotnie wypuszczany z Polski [UOP, ABW] z dokumentami, żył zupełnie bezkarny w Stanach i dopiero kiedy wszelkie terminy karne się skończyły - wrócił sobie, a nawet został przywieziony do Polski.

Podobnie ponurą sprawą było ukrywanie Zbrodni Smoleńskiej i to ukrywanie tak przez lewe jak i prawe skrzydło Ptaszyska Kłamstwa Smoleńskiego. Ciągle ignoruje się fakty i dowody uzyskiwane przez konstruktorów, fizyków, lotników i innych specjalistów.

Tylko w podziemiu, czyli w internecie obecnie możemy alarmować o zakusach Przedsiębiorstwa Holokaust popieranego mocno przez administrację USA na kolejne setki miliardów złotych, które mają rabować w Polsce i Polakom. Władze Polski wykręcają się od reakcji.

Sprawą, w której również bezpośrednio uczestniczyłem, jest rozwój energii odnawialnych. W latach dziewięćdziesiątych i na początku trzeciego tysiąclecia udało nam się zbudować nową gałąź przemysłu, mianowicie budowę wysokowydajnych kotłów na drewno, trociny, gałęzie, łuski od kaszy i podobne odpadowe nośniki energii odnawialnych.

Kotły na drewno dają realnie netto zero CO2 i zero SO2, a mają już moc 5 do 8 GW, to jest moc 4-6 wielkich energetycznych reaktorów jądrowych. Niestety decyzje władz tak rządowych jak i samorządowych inspirowane przez grupy gadające niemądre slogany na temat tak zwanego smogu, powodują obecnie całkowite zniszczenie tej wspaniałej dziedziny energii odnawialnych.

A wciska się nam energetyczne dinozaury - reaktory jądrowe, niebezpieczne, drogie i ciągle drożejące.

Powstanie groteskowego Ministerstwa Klimatu i dyrdymały opowiadane przez jego ministra, jak to on promuje chorą na Aspergera dziewczynkę jako Guru klimatystów, ośmieszają rząd. Polsce grozi to ogromnymi nieuzasadnionymi wydatkami na zbędne gałęzie energetyki.

Całe to urzędowe gadanie o szkodliwości CO2, szczególnie antropogennego, z punktu wiedzy z fizyki atmosfery jest bzdurą, dodatkowo celowo złośliwą. Klimat planety od setek milionów lat cechuje samo-regulowalność. Narzucony podatek od emisji CO2 jest rabunkiem.

Zapewniam Państwa, Panie Ministrze i Was, Polacy, że to co teraz narzucają Nieznani Ojcowie, którzy zarządzają urzędnikami w Unii Europejskiej, np. dyrektywy dotyczące tak zwanego Zielonego Ładu, jest oparte o fałszerstwa wykonywane przez IPCC, który to fałszerstwa zostały wielokrotnie wykazane i udowodnione.

Zapewniam też Pana panie Ministrze i Państwa Polaków, że za lat 30 czyli już za jedno pokolenie te banialuki, które teraz opowiadają urzędnicy z Unii Europejskiej na tematy klimatu, będą tak ponuro śmieszne jak obecnie śmieszne są tak zwane osiągnięcia akademika Łysenki, który na przykład siłą zamieniał żyto na pszenicę a kukułkę w drozda, czy osiągnięcia Olgi Lepieszyńskiej, która w moździerzu produkowała, tworzyła życie, jak wmawiała nam komunistyczna propaganda. Podobne osiągnięcia miał akademik Iwanow który krzyżował komsomołki z małpą Bonobo [odmiana szympansa], a jego syn zupełnie honorowo w Gabonie krzyżował się z samicami Bonobo. Do pomysłu potomstwa dwóch samców jeszcze wtedy nie przekonywano.

Jeśli rząd musi z nieznanych narodowi przyczyn wykonywać dyktat Brukseli, polecenia czy rozkazy, które są ewidentnie bzdurne, to powinien nam chociaż dawać znać [mrugać porozumiewawczo?], że wykonuje to pod przymusem. A same rozkazy sabotować jak najsprawniej, ich realizację opóźniać.

Sytuacja, w której tak wielu patriotów, Polaków musi w dalszym ciągu działać jak partyzanci z wyrąbanego lasu, nie jest sytuacją właściwą czy naturalną.

Z całą pewnością Prawda zwycięży - tylko, że o to musimy walczyć. Wszyscy.

Z Panem Bogiem,

dziękuję.

Na wypadek awarii nagłośnienia w czasie mej wypowiedzi miałem przygotowany następujący komentarz, który po podniesieniu głosu byłby słyszalny na całej sali, choćby przez te 200 osób, w tym dwóch ministrów:

Och, jaka piękna ilustracja sytuacji przeze mnie analizowanej: Podobnie przed Zbrodnią Smoleńską zepsuło się co najmniej siedem monitoringów na Okęciu wojskowym, tyleż na Siewiernym wojskowym. Policzyłem prawdopodobieństwo tego, że mogło to się stać niezależnie, przypadkowo. Takie prawdopodobieństwo jest mniejsze niż 10-46. co jednoznacznie dowodzi współpracy wykonawców w obu miejscach, w obu państwach.

---

Na szczęście aparatura w Pałacu Prezydenckim działa bez zarzutu. A ziarenko zasiane w tym Pałacu może wyda plon stokrotny?
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 21.02.23 Pobrań: 34 Pobierz ()
21.02.2023 Bill Gates: Kolejną plagą po pandemii ma być bioterroryzm
Po "spełnieniu się" ostatniej przepowiedni cieszący się niegasnąca popularnością wśród wyznawców trutki, Bill Gates zapowiada kolejną plagę. Ma nią być bioterroryzm.

Prasa światowa, kontrolowana przez globalistów często określa Billa Gatesa mianem filantropa, który "zyskał reputację przewidywania postępu technologicznego, a także kryzysów zdrowotnych i pandemii." W przemówieniu TED w 2015 roku Link Gates ostrzegł, że pandemia jest tylko kwestią czasu... Teraz ostrzega przed bioterrorem.

Niedawno, w wywiadzie dla BBC Bill Gates wyjaśnił, że jego zdaniem kolejnym poważnym zagrożeniem, którym powinniśmy się martwić, jest bioterroryzm.

British journalist Amol Rajan asked Gates what was in his view the big future threat facing humanity that we were not thinking about enough.

Because we were starting "to think enough about climate change," Gates replied, the answer was "bioterror, which is really awful".

Bioterror and pandemics are sort of the same, says Gates, because they expose mankind to dangerous and even deadly diseases, but "bioterror is a little harder to defend against, because whoever?s trying to do it is [doing it] consciously and understands your defence system, so they can be trying to design around them".


W artykułach i notkach prasowych omawiających wywiad w BBC dołączane jest stwierdzenie, że: "Interpol zgadza się z twierdzeniem Billa Gatesa".

Według Interpolu bioterroryzm odnosi się do "zamierzonego uwolnienia czynników biologicznych lub toksyn w celu wyrządzenia szkody lub zabicia ludzi, zwierząt lub roślin z zamiarem zastraszenia lub zmuszenia rządu lub ludności cywilnej do osiągnięcia dalszych celów politycznych lub społecznych". Dołączane są również linki prowadzące do stron zawierające instrukcje jak sobie radzić w takich sytuacjach. /Bill Gates says the next big threat facing humanity is bioterrorism. Interpol agrees/ Link

Interpol twierdzi, że dostępne są wystarczające informacje, aby wskazać, że niektóre osoby i grupy terrorystyczne mają możliwość i zamiar użycia czynników biologicznych w celu wyrządzenia szkody społeczeństwu.

W konkluzjach zawarte jest oczekiwanie wypracowania ponadnarodowego systemu reagowania w trakcie kryzysu.

Czyżby były to zapowiedzi kolejnego wydarzenia organizowanego przez globalistów?

Tymczasem w polskim bantustanie kończą się czasy słodkiej melasy nadchodzi era słonych robaków, a puste łby próżnych rodaków liczą ostatnie czołgi odjeżdżające na dziki wschód?

CzarnaLimuzyna
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 21.02.23 Pobrań: 32 Pobierz ()
22.02.2023 Warzecha: Interes narodowy Ukrainy nie jest tożsamy z interesem Polski
Przez rok wojny Polska poniosła gigantyczne koszty, pośrednie i bezpośrednie. Oddała Ukrainie ogromną część własnego sprzętu wojskowego, którego na razie nic nie zastąpiło. Nasze bezpieczeństwo jest obecnie na znacznie niższym poziomie, niż było przed wybuchem wojny. Stając się hubem transportowym dla większości idącego na Ukrainę sprzętu, a także mniej lub bardziej oficjalnym ośrodkiem szkolenia ukraińskich żołnierzy, wystawiliśmy się świadomie "na strzał". Korzyści z tego płynących specjalnie nie widać. Wolność słowa jest coraz bardziej zagrożona, a rządzący całkiem już otwarcie wprowadzają elementy cenzury, posługując się wojną jako pretekstem. Łukasz Warzecha

Od dłuższego czasu na Twitterze toczy się "dyskusja". Określenie dyskusja nie jest do końca właściwym słowem ponieważ jedna ze stron nagminnie wywijając ruskimi onucami (chodzi o stronę pro-ukraińską) nie podaje żadnych sensownych argumentów pisząc w stylu: "musimy pomagać za wszelką cenę" Warzecha zadaje pytania oraz wyraża niepokój związany z niekorzystnym dla Polski wariantem:

Być może dzisiaj coś w rodzaju sądnego dnia dla Polski. Jeśli Biden ogłosi strategiczną ofensywę i konfrontację, przy zapowiedzi Chin głębszego zaangażowania po stronie Rosji, i zarazem nie ogłosi potężnego finansowego i wojskowego wsparcia dla Polski, to niech nas Bóg ma w opiece.

Zapowiedzi dotyczące wystąpienia Bidena są w najwyższym stopniu niepokojące w połączeniu z bezalternatywnością kursu, jaki przyjęła Polska. Wystarczy sobie wyobrazić, że w 2024 r. miejsce Bidena zajmuje izolacjonistycznie nastawiony republikanin i zmienia akcenty.

Polska zostaje ze swoją rolą państwa frontowego i z ręką w nocniku. Niepojęte jest też przyjęcie bez śladu dyskusji opcji walki do upadłego. Niestety, szybciej naszego niż Ameryki. Jest też pytanie o to, co w zamian za naszą rolę dostaniemy poza poklepaniem po plecach.


Na tweety Łukasza Warzechy zareagował Tomasz Wróblewski (Fejgin)
Link
Link

-------------------------------------------

Musimy zrobić wszystko, aby takiej wojny nie było w Polsce, bo ją przegramy

Link

ekspedyt.org
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 22.02.23 Pobrań: 34 Pobierz ()
22.02.2023 O wizycie Bidena w Polsce: Nie obieca nam nic. Poleci: "no Duda, wyślij tam pół mil
W rozmowie z Tomaszem Sommerem Stanisław Michalkiewicz odniósł się do wizyty prezydenta USA Joe Bidena w Kijowie oraz w Warszawie. Zdaniem publicysty, amerykański przywódca wyda Polsce polecenie.

-------------------------------

- Teraz, jak się chce mieć w życiorysie epizod bohaterski, to trzeba pojechać do Kijowa i tam prezydent Zełeński (...) zaprasza swojego gościa na spacer po mieście. Jak tylko wychodzą na spacer, to zaraz syreny wyją - no i to jest ten epizod bohaterski, że pod gradem ruskich rakiet prezydent, pan nasz z Waszyngtonu spacerował jak gdyby nic po Kijowie i nie odczuwał lęku najmniejszego (...) a nad nim unosiły się walkirie - ironizował Michalkiewicz.

Sommer wtrącił, że "Prezydent Biden powiedział, że Putin się śmiertelnie pomylił". - No to jasne, że się pomylił, ale Putin też ludzki pan, rozumie takie rzeczy, że prezydentu Bidenu potrzebny był ten epizod heroiczny, no i żadnej rakiety nie wystrzelił - skwitował Michalkiewicz.

- Nawet prezydent Duda miał epizod heroiczny w Kijowie. No to jak prezydent Duda miał epizod heroiczny, to prezydent Biden, który ma tu się spotkać z prezydentem Dudą i mu tam pro memoria nakiwać, to nie mógł nie mieć epizodu heroicznego. Prezydent Duda by jeszcze nabrał śmiałości wobec niego - podkreślił publicysta.

Michalkiewicz przyznał też, że zastanawia się, czego Biden będzie chciał od Polski. - Jak drugi raz w odstępie roku przyjeżdża - zakładamy, że nie zapomniał, że był w Polsce - to widocznie ma ważny powód. No to jaki jest ten powód? - mówił.

- Polityka światowa się będzie decydowała. Oczy całego świata na prezydenta Bidena i na prezydenta Dudę będą zwrócone - powiedział. - Już on po angielsku lepiej niech nie mówi - dodał.

- Jak (Biden) dał pół miliarda dolarów w Kijowie prezydentowi Zełeńskiemu za to, że mu syreny puścił, to bardzo możliwe, że powie prezydentowi Dudzie: no Duda, wyślij tam pół miliarda dolarów, a najlepiej miliard wyślij do Kijowa - stwierdził.

- (Biden) Nie obieca nam nic (...) Myślę, że zaproponuje nam - chociaż nie wiem czy zaproponuje, bo prezydent Biden nie wysuwa propozycji, tylko wydaje polecenia - poleci nam udzielenie gwarancji Ukrainie, jakichś tam - dodał Michalkiewicz.

https://nczas.com/2023/02/21/michalkiewicz-o-wizycie-bidena-w-polsce-nie-obieca-nam-nic-mysle-ze-poleci-nam-video/
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 22.02.23 Pobrań: 34 Pobierz ()
22.02.2023 W dniu wizyty Bidena do Kijowa przyjechała też delegacja knesetu.
W dniu wizyty Bidena do Kijowa przyjechała też delegacja knesetu.

Na czele delegacji stoi przewodniczący komisji obrony i spraw zagranicznych w Knesecie Yuli Yoel Edelstein. Reprezentuje rządzącą partię Likud. Towarzyszy mu przedstawiciel opozycji - Zeev Elkin.

Link
Zarówno Zeev Elkin (pierwszy z prawej) jak i Yuli Edelstein (drugi z prawej) urodzili się na Ukrainie.

O przybyciu gości poinformowali równolegle na portalu społecznościowym ambasador Izreaela na Ukrainie Michael Brodsky oraz w telewizji ukraińskiej ambasador Ukrainy w Izraelu Jewhen Kornijczuk.

Obaj politycy należą do parlamentarnej grupy przyjaźni izraelsko-rosyjskiej. Obaj też urodzili się na Ukrainie - Zeev Elkin w Charkowie, a Yuli Yoel Edelstein w Czerniowcach.

Kornijczuk zwrócił uwagę, że do wizyty gości z Izraela dochodzi kilka dni po wizycie ministra spraw zagranicznych Izraela Eli Cohena. Jego zdaniem, że pokazuje to, iż izraelska społeczność polityczna "usłyszała amerykańskich kolegów, którzy nie są zadowoleni z poziomu współpracy Izraela z Ukrainą". Zaznaczył jednocześnie, że "izraelskie społeczeństwo całkiem aktywnie wspiera Ukrainę"

Link

Edelstein i Elkin spotkali się z ministrem obrony Ukrainy Ołeksijem Reznikowem.

The Times of Israel pisze, że obaj politycy przybyli do Kijowa via Kraków, dokąd przylecieli samolotem, a w dalszą drogę udali się pociągiem.

Równocześnie Kijów odwiedził prezydent USA Joe Biden.

Link

20.02.2023 https://belsat.eu/pl/news/20-02-2023-w-dniu-wizyty-bidena-do-kijowa-przyjechala-tez-delegacja-parlamentu-izraela
------------------------------
mail: To zupełnie zmienia optykę i ocenę tego co się dzieje. Po co tak naprawdę przyjechał Biden z Knesetem na Ukrainę i do Polski?
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 22.02.23 Pobrań: 34 Pobierz ()
22.02.2023 Filmik z wybuchu i pożaru elektrycznego autobusu.
Filmik z wybuchu i pożaru elektrycznego autobusu.
An Electric Bus Caught Fire After Battery Explosion in Paris

Link
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 22.02.23 Pobrań: 34 Pobierz ()
22.02.2023 Bajdy i bajdeny. MEMy.
Link
Link
Link
Link

Niebiesko-żółty zamek królewski w Warszawie jest przestrogą dla Polaków i stopniem upadku Polski.

Link
Link
Link
Link
Link
Link
Link
Link
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 22.02.23 Pobrań: 32 Pobierz ()
22.02.2023 Niepolskimi rękami za niepolskie pieniądze
Rok 1989 stworzył nadzieję, że nowe władze zdefiniują polski interes narodowy i będą myśleć jego kategoriami. Tak się nie stało. Interes narodowy padł ofiarą obcoplemieńców, którzy każde myślenie o interesach Polski zwalczali, jako przejaw nacjonalizmu. Władysław Bartoszewski zdefiniował go tak: "Polska to panna stara, brzydka i bez posagu".

Dziś mamy prezydenta, który mówi, że "bezpieczeństwo Ukrainy jest częścią polskiej racji stanu", premiera, który nigdy i w żadnych okolicznościach nie używa słów "interes Polski" oraz ministra "sługę narodu ukraińskiego". Interesu narodowego nie zdefiniowano także dlatego, że nie było komu tego zrobić.

Bo, czy można było tego oczekiwać od ludzi gruntownie pozbawionych poczucia lojalności wobec kraju, w którym żyją, których związek z polskością sprowadza się do miejsca zamieszkania "w tym kraju"?

Stosunki polsko-niemieckie nie są normalne, lecz zafałszowane, bo po stronie polskiej są wyznaczane przez ludzi niepolskiego pochodzenia. Bronisław Geremek, kompletując swój "zespół niemcoznawców", sięgał wyłącznie do mniejszości etnicznych. Jerzy Kranz, przed nominacją na ambasadora RP w Niemczech, cztery lata stażował w tygodniku "Stern" i odznaczony został przez Niemców Krzyżem Wielkim Zasługi." Kazimierz Wóycicki, dyrektor Instytutu Polskiego w Düsseldorfie i Lipsku był stypendystą Fundacji Adenauera i autorem tendencyjnych publikacji na tematy polsko-niemiecko-żydowskie. Oprócz finansowania dostał od Niemców Krzyż Wielki Zasługi i nominację na dyrektora Oddziału IPN w Szczecinie, niegdyś intensywnie penetrowanym przez STASI. Janusz Reiter, ambasador RP w Berlinie, po uchwaleniu przez Bundestag rezolucji ws. "wypędzonych" oraz towarzyszącym jej agresywnymi, godzącymi w suwerenność Polski wypowiedziach kanclerza Niemiec, przekonywał Polaków, że uchwała "nie wymaga żadnej reakcji ze strony polskiej". Debatę na temat odszkodowań dla robotników przymusowych w III Rzeszy uznał za "anachroniczną", a żądania odszkodowań określił, jako "niebezpieczne".

Niemcy sprawnie zbudowali swoje lobby. I to bynajmniej nie poprzez przedstawicieli mniejszości niemieckiej, ale ... żydowskiej. Wszystko i jednostronnie postawili na środowisko dawnego KOR, skupione wokół "Wyborczej". Doszło do tego, że to strona niemiecka wyznaczała sobie partnerów po stronie polskiej. Znany z niepohamowanego gadulstwa Władysław Bartoszewski wypaplał, że strona polska usunęła wszystkie niewygodne dla Niemców osoby z gremiów ważnych dla stosunków polsko-niemieckich.

Pęd mniejszości żydowskiej do "obsługi" stosunków polsko-niemieckich wynika nie tylko z nieodwzajemnionej miłości do Niemców (i z nieodwzajemnionej nienawiści do Polaków), ale także z tego, że w większości przypadków jest kupiony za niemieckie srebrniki. "Eksperci od Niemiec" zapraszani są na spotkania do Berlina, gdzie wygłaszają referaty, w których nigdy nie ma krytycznego słowa pod adresem gospodarzy, mnóstwo natomiast tyrad o uprzedzeniach Polaków wobec Niemców i ich antysemityzmie. Wykłady te są traktowane, jako znakomita okazja do wynagradzania prelegentów.

W stosunkach Polska-Niemcy zaczął obowiązywać niepisany podział ról: Niemcy wygłaszają samokrytyczne przemówienia tylko przy okazji rocznic powstania w getcie - strona polska też. W układzie polsko-niemieckim z 1991 r. znalazł się niedopuszczalny zapis zobowiązujący obie strony do wspólnego zwalczania antysemityzmu, który ewidentnie sugeruje, że Polacy poczuwają się do współodpowiedzialności za zbrodnie dokonane na Żydach.

Inny przykład - przedstawiciel Izraela podjął interwencję, aby usunąć z przemówienia premiera RP w Auschwitz wzmianki o niemieckim sprawstwie Holokaustu. I czy to nie mówi wszystko?

Badania naukowców utrzymujących, że Żydom było łatwiej przeżyć w niemieckich obozach koncentracyjnych, niż wśród Polaków, są finansowane przez Fundację Adenauera i Claims Conference, czyli Światową Organizację Restytucji Mienia Żydowskiego.

Jan Grabowski vel Jojne Abrahamer, autor monografii "Judenjagd. Polowanie na Żydów 1942-1945", pieniądze dostał od Fundacji Gerdy Henkel, wdowy po właścicielu koncernu chemicznego Henkel, członka NSDAP, jednego z 42 przemysłowców umieszczonych na norymberskiej liście zbrodniarzy za to, że w jego fabrykach pracowali robotnicy przymusowi, w tym Polacy.

Stypendium od Henkel, też na badania polskiego antysemityzmu, dostała prof. Joanna Tokarska-Bakir i prof. Barbara Engelking, która w opracowaniu o stosunku polskich chłopów do Żydów dokonała naukowego odkrycia: "Oprócz tych, których chłopi wydali są jeszcze Ci, których sami zamordowali [...] z rąk Polaków zginęło w czasie wojny 120 tysięcy Żydów".

Dyplomaci pochodzenia żydowskiego zmonopolizowali po wojnie problematykę niemiecką w MSZ. Byli to: Marian Naszkowski, Jakub Berman (zrzekł się odszkodowań od Niemiec), dr Manfred Lachs (autor ekspertyzy prawnej zalecającej zrzeczenia się odszkodowań), dr Juliusz Katz-Suchy, Conrad Meller (ojciec Stefana), no i ambasador PRL w Bonn, w latach 1977-80, Jan Chyliński, ślubny syn Bieruta.

W publicystyce problematykę niemiecką zawłaszczyli Marian Podkowiński i Mieczysław Rakowski. W naukach historycznych brylował Jerzy Holzer. W pierwszych dniach "suwerennej" Polski, na czoło wysunął się Artur Hajnicz, organizując przy Senacie Ośrodka Studiów Międzynarodowych. Hajnicz kolaborował z Sowietami w okupowanym Lwowie, został agentem NKWD o pseudonimie "Grisza" i czynnie uczestniczył w akcji eksterminacji Polaków. Był też członkiem korpusu żydowskich politruków w armii Berlinga, a po wojnie redaktorem naczelnym "Żołnierza Wolności" i członkiem Klubu Krzywego Koła. W 1995 r. Griszę zatrudnili Niemcy w Fundacji im. Roberta Schumana, gdzie został koordynatorem programu badawczego "Kompleks wypędzenia". Otrzymał też od Niemców Wielki Krzyż Zasługi.

Ministrami spraw zagranicznych, ludźmi mającymi w założeniu definiować i bronić polskiego interesu narodowego zostali: syn rabina, po nim Wołodia Cimoszewicz, po nim brytyjski agent o kałmuckich rysach twarzy, którego żona pisuje dla żydowskiej gazety dla Polaków. Inni mieli podwójne obywatelstwo, a zatem zobowiązanie do podwójnej lojalności. "Dobrym" przykładem jest tu płomienny obrońca polskiego interesu narodowego Ryszard Sznepf, który obok polskiej dyplomacji, dorabiał w loży B'nai B'rith. Stosunki z Niemcami wymagają zdecydowanej, czasem wręcz brutalnej gry o polskie interesy. Czy z wyzwaniem tym radzili sobie nie-Polacy, pół-Polacy, folksdojcze? I czy, gdybyśmy mieli dyplomatów polskiego pochodzenia, zaistniałaby tyle problemów w relacjach Polski z Niemcami.

Nadzieja, że to Polacy bronić będą interesów państwa prysła ostatecznie, gdy lud pracujący miast i wsi wybrał sobie na premiera wnuka żołdaka Wehrmachtu, który z Polską nigdy się nie utożsamiał, który nigdy nie postawił stopy w Muzeum Powstania Warszawskiego, który patriotycznych uroczystości unikał jak ognia. "Byliśmy grupą, która odnalazła się poprzez fakt niechęci do Ruchu Młodej Polski i do endecji (...) Irytowały nas ich poglądy, byliśmy kontestacyjni, jeśli chodzi o Kościół, o narodowe tradycje. Bardziej odpowiadał nam intelektualny sznyt KOR-u" - tak pisał o swoim pochodzeniu etnicznym.

Media pisały, że Tusk szwargocze po niemiecku. Ale nie miały odwagi napisać, że jest Niemcem. Dla Niemców był najlepszym włodarzem Polski od czasów Augusta Sasa, bo zamknął drogę do należności z tytułu odszkodowań wojennych, bo pozostawił otwarty problem roszczeń niemieckich.

Pochodzenie etniczne to temat tabu. Wymuszony poprawnością polityczną, a także strachem przed oskarżeniami o antysemityzm. Kiedy sprawę "dziadka z Wehrmachtu" na światło dzienne wyciągnął Jacek Kurski, wzniósł się klangor. Od niecnych, czarnosecinnych słów odciął się Jarosław Kaczyński. A szkoda, bo być może nie doszłoby do likwidacji polskich stoczni.

Sam Tusk nowojorskich rabinów zapewniał, że doskonale rozumie sytuację mniejszości narodowych i etnicznych, ponieważ jako Kaszub wie, ile musieli przejść i wycierpieć w związku ze swą "odmiennością". Na zapewnieniach nie poprzestał - złożył solenne zapewnienie, że sprzeda polskie lasy i wypłaci rekompensatę mniejszości, która w związku ze swą odmiennością tyle z rąk Polaków "przeszła i wycierpiała".

Inne przykłady: Kaczyński odciął się od publikacji "Gazety Polskiej" na temat pochodzenia etnicznego urokliwej żony Komorowskiego. Michnik milczał, gdy "Newsweek" wyciągnął na światło dzienne pochodzenie żony Dudy. No i gładko w Pałacu Prezydenckim nastąpiła podmiana Anki Rojer na Ankę Kornhauser.

W strategii pozyskiwania w naszym kraju jak największych wpływów i jak największej liczby klientów, niepoślednią rolę odgrywają fundacje niemieckie, które utrzymują całe zastępy polskich polityków, dyplomatów i publicystów. Dobrym przykładem jest tu Centrum Studiów Międzynarodowych. "Niezależny, pozarządowy ośrodek analityczny" wśród sponsorów ma na pierwszym miejscu Funda­cję Adenauera. Przez wiele lat prezesem centrum był Janusz Reiter. W centrum pracuje też "naukowo" Kazimierz Wóycicki i b. minister obrony Janusz Onyszkiewicz, który - przypomnijmy - w związku z tworzeniem w Szczecinie brygady międzynarodowej oświadczył: "Gwarantem granic RP jest Bundeswehra".

Założycielem centrum jest Eugeniusz Smolar, syn Hersza, przywódcy żydowskiej sekcji etnicznej w PPR, który zarzucał Gomułce opór wobec repatriacji Żydów z ZSRR, umniejszanie znaczenia walk w getcie warszawskim i podkreślanie monolityczności etnicznej Polski. Hersz był też redaktorem naczelnym wydawanej w jidysz gazety "Folk Sztyme". A co do jidysz - Ludwik Hirszfeld pisał: "Stali się Niemcy beznadziejną i nieodwzajemnioną miłością Żydów. W zaborze pruskim byli najlepszym narzędziem w antypolskiej polityce. W odrodzonej Polsce nie przestali wiernie trzymać się niemieckiej mowy, byli męczennikami języka Niemców, sprowadzając na siebie odrazę Polaków".

Uważany za "mózg lewicy" Maciej Gdula wygłosił w TVN: "Domaganie się reperacji za zamordowanie 6 milionów polskich obywateli w czasie wojny to odrażający cynizm polityczny. Śmierć tych ofiar nie ma ceny. Rolą Polski jest pamięć o II wojnie, a nie zarabiać na niej". Znany również z oskarżania Polaków o udział w holokauście, korzysta z finansowania fundacji Friedrich-Ebert Stiftung.

Dobrze też, że często głos zabiera Radek Sikorski. Bez jego szczerości lub raczej szczerej do bólu głupoty, trudniej byłoby dostrzec folksdojczów. Dobrze też stało się, że na jaw wyszły jego dochody za "konsultacje". Powiedzenie: Nie za darmo klezmer gra, sprawdziło się, gdy Radek powiedział: "Prawica nie przyjmuje do wiadomości, że Niemcy stracili na naszą rzecz 20 proc. swojego przedwojennego terytorium, że reparacji i Kresów pozbawił nas Związek Radziecki, że Niemcy głównie finansują nasze transfery z Unii". I nie chciało się wierzyć, że słowa te wypowiedział polski polityk, bo tezy, że Ziemie Odzyskane to reparacje, nie głoszą nawet najbardziej antypolscy politycy w Berlinie.

Kim jest ten "KTOŚ", kto podmienił stosunki polsko-niemieckie na żydowsko-niemieckie i dialog polsko-niemiecki na jawny dialog żydowsko-niemiecki? To ludzie pochodzenia lichwiarskiego, którzy po Magdalence uzgodnili, że między Rosją a Niemcami ma powstać "państwo teoretyczne", zastrzegając sobie likwidację polskich stoczni i eksterytorialność obozu Auschwitz, rozciągniętą także na muzeum Polin (a wkrótce na polskie lasy).

Nie mieli też problemu ze skutecznym wmówieniem Niemcom, że bez ich pośrednictwa się nie obejdzie, że tylko oni mogą skutecznie reprezentować niemieckie interesy w Polsce. Wyłączności na pośrednictwo bronią uporczywie i zawzięcie. I to bez względu na to, kto w Polsce jest przy władzy. Są przy tym niezwykle elastyczni - dziś są w PiS, jutro będą zwolennikami Trzaskowskiego, pojutrze Czarzastego, a jak trzeba to mniejszością niemiecką lub cygańską, a nawet frakcją kaszubską. I jeszcze jedno - PiS nie tylko że nic tu nie naprawił, ale na to się godzi, a nawet o takie pośrednictwo zabiega.

Sytuacja, gdy pośrednicy podpowiadają, jak się mamy zachować, jest szczególnie niebezpieczna przy negocjowaniu odszkodowań od Niemców. Przykład z ostatnich dni - Jarosław Kaczyński wystąpił z pomysłem, aby Żydzi pomogli w uzyskaniu odszkodowań od Niemców. Niebezpieczne w tym było to, że istotą żydowskiej machinacji jest: Samo przystąpienie do rozmów jest uznaniem zasadności roszczeń, a do uzgodnienia pozostaje tylko ich wielkość. Nie mniej niebezpieczne było to, że do "pośredników" w stosunkach z Niemcami doszlusował Kaczyński, który ekspercką wiedzę na temat Niemiec nabył od Jana Józefa Lipskiego, wg samego Kaczyńskiego, "mistrza na równi z marszałkiem Piłsudskim". Lipski był masonem, który całe swoje życie poświęcił na walkę z katolicyzmem i z ruchem narodowym, który w swych publikacjach obarczał Polaków winą za zbyt małą ofiarność w pomaganiu Żydom w czasie okupacji, który biadolił nad losem Niemców pisząc: "Wzięliśmy udział w pozbawieniu ojczyzny milionów ludzi".

A może to "pośrednicy" kazali Kaczyńskiemu, aby właśnie teraz, przy wyjątkowo niesprzyjającej koniunkturze, wystąpił o reparacje? A może kryje się za tym lobby żydowskie w N. Jorku, i jest to część większego planu mającego na celu wymuszenie odszkodowań za mienie żydowskie? A może chodzi o montowanie wspólnego żydowsko-niemieckiego frontu?

Przypomnijmy - Nathaniel Popper w "Forward" nawoływał Żydów i Niemców, by wspólnymi siłami zaspokajali roszczenia przeciw Polsce, by jednoczyła ich restytucja mienia. Tekst zawiera uderzający zwrot: wspólna walka Żydów i Niemców stwarza nową sytuację w historii roszczeń tych, którzy przeżyli Holokaust. Przypomnijmy też zaproszenie przez "Wyborczą" syna Hansa Franka na rozmowę o tym, jak szkodzić polskiemu rządowi. Oba przypadki pokazują, że gdy chodzi o pieniądze, Żydzi nie mają żadnych skrupułów i gotowi są na najbardziej plugawe postępki, nawet kolaborację ze swoimi katami.

Opisanie aspektu żydowskiego w stosunkach z Niemcami nie sprawia problemu, ale co z innymi mniejszościami? Adam Bodnar, odbierając niemiecką nagrodę poinformował, że miejscowość, w której się urodził, przed wojną nazywała się Greiffenberg i że: "Polska kultura prawna i przemiany po 1989 r. zostały zainspirowane i były wspierane przez niemiecką myśl prawniczą. Na tym opieraliśmy naszą integrację europejską. Ale to powoduje, po stronie mentora, także szczególną odpowiedzialność. Jak w przypowieści z "Małego Księcia". Jeśli oswoi się zwierzątko, to nie można go później porzucić".

Postulowana przez Ukraińca podległość w relacjach z Niemcami oznaczała także zgodę na przerzucenie na Polaków odpowiedzialności za niemieckie zbrodnie. Potwierdzają to słowa Bodnara: "Naród polski uczestniczył w realizowaniu Holokaustu". ? propos - "Naziści" też porównywali Polaków do zwierząt. Kiedyś aktor Franciszek Trzeciak powiedział po powrocie z festiwalu w Oberhausen, że jeśli chcesz dostać w Niemczech nagrodę, pokaż Polskę jako świnię. To była refleksja z lat PRL, ale po latach okazuje się, że mechanizm funkcjonuje nadal. Co do porównań do "zwierzątek" - tak Niemcy postrzegali Donalda Tuska. "Jest uznawany przez wielu obserwatorów jako łatwy w hodowli dla Merkel" - pisał "Der Spiegel".

Odszkodowań od Niemiec nie dostaniemy, ale sprawa zmusiła folksdojczów do "wyjścia z szafy". Pokazała, jak wielu przebiera nogami, aby zostać "pośrednikiem". Jedni z głupoty, inni dla odpracowania pieniędzy z niemieckich fundacji. Nie zabrakło Anne Applebaum: "Gdy Europa skupia się na najgorszym dyplomatycznym i militarnym kryzysie ostatnich dekad, polski rząd skupia się na wywoływaniu nowego kryzysu z Niemcami, domagając się absurdalnych reparacji za II wojnę światową. Bo podsycanie poczucia krzywdy wyborców ma dla nich większe znaczenie niż wojna na Ukrainie".

Nic jednak nie napisała o domaganiu się przez Izrael absurdalnych reparacji od Polski. Myśleliśmy, że Leszek Miller to nie folksdojcz, ale "czysty Niemiec". Tymczasem Jerzy Minakowski odkrył jego prawdziwe korzenie pod linkiem: "Żydowskie korzenie Leszka Millera i jego związki rodzinne z Kaczyńskim". Symptomatyczne, że gdy Miller w Bundestagu powiedział po polsku o swym niemieckim pochodzeniu, aplauzu nie dostał. A gdy w Knesecie powiedział w jidysz "ich bin ajn lodzermensz", aplauz dostał!

Na koniec uporządkujmy sprawy: główne zagrożenie nie nadchodzi zza Odry. Niemcy nie są państwem samodzielnym, de facto pozostają pod amerykańską okupacją. Swoją pozycję budują poprzez ekspansję gospodarczą i federalizację UE. Ale i w tym nie mają pełnej swobody, bo UE staje się instrumentem globalistów.

Niemiecki rewanżyzm się odrodzi, ale nie jutro. Czas zatem przestać toczyć walkę z niemieckimi wiatrakami i dostrzec, że są sprawy ważniejsze. Dlaczego Kaczyński wprowadza zamieszanie w gradacji zagrożeń? Po co zaognia stosunki z zachodnim sąsiadem? Dlaczego, mimo całej retoryki antyniemieckiej, godzi się na płacenie za oddychanie polskim powietrzem i daje się nabierać na mityczne miliardy, które UE wydrukuje i wypłaci w formie kredytu, gdy będziemy "praworządni"? Czy nie chce odciągnąć uwagi od krachu finansów publicznych i trwałego osadnictwa Ukraińców? A może dlatego, że tak podpowiadają "pośrednicy"?

Co robić? Odpowiedź jest krótka: Naprawić to strasznie dziwne dialogowanie prostym zabiegiem - nie zdawać się na żydowskich pośredników, nie nazywać tego dialogiem polsko-niemieckim, lecz dialogiem żydowsko-niemieckim.

Jak się bronić? Odpowiedź jest prosta: Publikować rodowody "pośredników". Piętnować publicznie i imiennie, bo operujący zza Odry, bez swych agentów na miejscu, niewiele by zdziałali. Żądać zmiany ekipy negocjującej z Niemcami. Skorzystać z rady, znienawidzonego skądinąd przez "pośredników", Władysława Gomułki: "Z racji swych kosmopolitycznych uczuć ludzie tacy powinni unikać dziedzin pracy, w których afirmacja narodowa staje się rzeczą niezbędną".

Inne dziś mamy uwarunkowania, ponadczasowa jest jednak doktryna Romana Dmowskiego, która głosi: Polska może się układać z każdym na arenie międzynarodowej, z każdym państwem i każdą organizacją. Jednak z ośrodka, który wytwarza polską myśl polityczną, należy wypchnąć wszelkie wpływy zewnętrzne, uzależnienia agenturalne, ideologiczne, finansowe.

No i warto przypomnieć nauczanie Prymasa Tysiąclecia: Nie ma polskiej polityki za niepolskie pieniądze.

Krzysztof Baliński
https://www.bibula.com
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 22.02.23 Pobrań: 33 Pobierz ()
23.02.2023 Świat się dowiedział: "Nic nie powiedział!" - czyli jak Kaczyński ukradł szoł
Biden w Warszawie, to był jeden wielki wyścig nadwiślańskiej klasy kompradorskiej (dalej NKK), o przyswojenie jak największej dawki promieniowania, emitowanego przez nasze, nowe słoneczko: Potusa.

Przed iwentem (jak po angielskiemu - to po angielskiemu!) na wizji królowało zbiorowe szczytowanie - i w karnie czekającej przed Arkadami NKK, i w równie karnie będących na stendbaju studiach telewizyjnych.

Zamek Królewski stał się Zamkiem Atamańskim, a most Śląsko-Dąbrowski - mostem Donbasko-Ługańskim.

Flagi biało-czerwone były w mniejszości, jak za starych, dobrych czasów, gdy przy takich okazjach rządziły flagi czerwone, zastąpione dziś przez niebiesko-żółte.

***

Szoł był w klasycznym, amerykańskim, czyli jarmarcznym stylu:

Bla, bla, bla - ple, ple, ple.
Dzieci z chorągiewkami - Potus z dziećmi.
Element religijny - Potus oznajmił, że Artykuł 5 NATO jest święty
itd. itp.

I to ostatnie, to była doskonała wiadomość, choć zaraz przypomniało mi się, że Ukrainie, USA (i Rosja, i Rosja) nie tylko obiecały, ale i podpisały gwarancję nienaruszalności granic. W Budapeszcie popisały - gdyby ktoś nie wierzył, to niech sprawdzi sobie hasło Memorandum Budapeszteńskie.

Oczywiście nie z dobrego serca (politycy nie mają serc) podpisały, a w zamian za pozbycie się przez Ukrainę, odziedziczonej w spadku po Związku Sowieckim broni nuklearnej.

Patrząc na to co się teraz (i parę lat wcześniej) za Bugiem wyprawia, nie mogę się oprzeć wrażeniu, że Ukraina została bez tych głowic, jak Himilsbach nie chciał zostać z angielskim (guglować młodzi, guglować).

Dlatego ja, na wszelki wypadek, w kwestiach politycznych jestem ateistą i w żadne świętości - nie wierzę.

***

I nagle - coś zazgrzytało: i to zaraz po zakończeniu iwentu.

Przyznam nieskromnie, iż sądziłem, że komentując to coś sprzed moich ulubionych (coroczne Targi Książki Historycznej) Arkad Kubickiego:

"Jak powiem, że przemówienie było tandetne, to jest jeszcze opinia, czy już wojna hybrydowa?"

będę wyjątkiem, a przynajmniej w elitarnej mniejszości, a tu - z przekłutego balona, rozległ się charakterystyczny syk (złośliwego rozczarowania).

No co strona główna - to marudzenie:

Mieliśmy zbyt wygórowane oczekiwania? "Wujek z Ameryki znów nie przywiózł prezentów" (Newsweek, podaję za Onetem)

"Niedosyt po wystąpieniu Bidena. "Było jak ciepła woda"" (Wirtualna Polska)

A nieznany mi zupełnie dziennikarz Wyżga Patrycjusz, odpalił materiał wybuchowy:

"To jakieś nieporozumienie. Piknik. Przemówienie kapiszon. Nawet większe rozczarowanie, niż poprzednim razem.",
za co doczekał się wyróżnienia na SG wp.pl

***

I te wszystkie (jakże zaskakująco odważne) zgrzytania, zagłuszył (pozostajemy w konwencji akustycznej) Jarosław Kaczyński, który w przelocie, skomentował jak w tytule.

Nie wiem, jakie będą tego komentarza konsekwencje (nie lokalne, nadwiślańskie, bo te są akurat nieistotne), ale transatlantyckie, bo wychodzi na to, że po zamianie obu kolan na sztuczne, Kaczyński na klęczkach rozmawiać nie ma ochoty - nawet z Potusem.

Ot - co to znaczy nowoczesna medycyna!

***

Na koniec dwa zabezpieczenia (na wszelki wypadek, bo Stasiek od Żarynów strasznie podejrzliwy się zrobił):

1. Tytułowe sformułowanie "ukradł szoł" nie jest w żadnym wypadku sugerowaniem, że Kaczyński dopuścił się przestępstwa, a jedynie frazeologizmem:

*Źródłem frazeologizmu ukraść show jest angielski idiom to steal the show, pochodzący z języka środowisk teatralnych, a mający pierwotnie znaczenie: 'przyćmić resztę obsady', z czasem także (poza środowiskiem teatralnym): 'ściągnąć na siebie całą uwagę'.

2. Tytułowe <Świat się dowiedział: "Nic nie powiedział!">, choć jest cytatem ze znanej pieśni, w najmniejszym (nomen omen) stopniu
nie sugerowało dalszego ciągu, czyli (kolejnej) wywrotki Potusa.

https://www.onet.pl/informacje/newsweek/joe-biden-w-warszawie-wujek-z-ameryki-znow-nie-przywiozl-prezentow/7txlczx,452ad802

https://wiadomosci.wp.pl/niedosyt-po-wystapieniu-bidena-bylo-jak-ciepla-woda-6869012105558624a

https://obserwatoriumjezykowe.uw.edu.pl/hasla/ukrascshow/

https://wiadomosci.wp.pl/incydent-na-lotnisku-chopina-tuz-przed-wylotem-bidena-6869356433345120a

Ewaryst Fedorowicz
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 23.02.23 Pobrań: 35 Pobierz ()
23.02.2023 Biden, Tusk i Duda czyli polityczny festyn dla frajerów
"Tyle samo prawd, ile kłamstw rządzi całym światem mym"

Niejedna podfruwajka marzyła, aby cytowane słowa móc wyśpiewać na scenie, razem z Budką Suflera. A co dziś rządzi światem politycznych podfruwajek prócz wspomnianych kłamstw? Na to również jest odpowiedź zawarta w piosence: "Wszystko, czego dziś chcę". Wokalistka daje niedwuznacznie do zrozumienia, że chodzi o ekstazę. Innymi słowy, jak przypomniał ostatnio Stanisław Michalkiewicz, w przypadku podfruwajek politycznych chodzi o dostąpienie "łaski". W oryginale, w bardziej dosadny sposób o stosunkach politycznych jakich dopuszczają się z USA polskojęzyczni politycy wyraził się swego czasu mąż pani Applebaum:

Skonfliktujemy się z Niemcami, z Rosją, i będziemy uważali, że wszystko jest super, bo zrobiliśmy laskę Amerykanom. Frajerzy. Kompletni frajerzy.

Sikorski nazwał to "murzyńskością".

Problem w Polsce jest, że mamy płytką dumę i niską samoocenę. Taka murzyńskość.

Dziś politycy PiS używają innego terminu niż "murzyńskość" określając samych siebie "sługami". Brzmi to na pewno ciut lepiej niż frajerzy, tym bardziej, że "Pan płaci, pani płaci, my płacimy, społeczeństwo płaci".

W roku 2018 Sikorski podtrzymał swoją opinię, twierdząc, że miał rację:

Mam nadzieję, że przyzna pan, iż moja przepowiednia była dość precyzyjna. Przewidziałem, że jeśli PiS dojdzie do władzy, zrujnuje nasze relacje z Rosją oraz Niemcami i będą bardzo szczęśliwi, że zrobiliśmy laskę Amerykanom.

- powiedział Sikorski nawiązując do swojej wypowiedzi sprzed lat, która, przypomnę, zawierała jeszcze taki fragment:

"Polsko-amerykański sojusz jest nic niewart. Jest wręcz szkodliwy, bo stwarza Polsce fałszywe poczucie bezpieczeństwa (...)" /Link/

Wracając do wspomnianych kłamstw. Na politycznym festynie dla ubogich....

...ubogich w historyczną wiedzę oraz dla niewychowanych w polskiej tradycji lub dla tych, którzy od takiej od dawna się odżegnują, na festynie z udziałem światowej sławy mimetyka, Joe Bidena padło wiele słów nie mających w polskim kontekście wiele wspólnego z faktami historycznymi ani z samą istotą rzeczy. Szef antynarodowych socjalistów, "Jarosław Dobry" powiedział nawet w przypływie nagłego rozczarowania: "Nic nie powiedział". Powiedzieli za to, po kolei: Duda, Brzeziński i Tusk.

"Polska i USA zawsze byli przyjaciółmi, ale dziś jesteśmy czymś więcej. Łączą nas nie tylko wspólne wartości..."


Powiedział to ambasador USA, Brzeziński. Jest to oczywiście nieprawda. USA podczas II Wojny Światowej sprzedały nas dwukrotnie, i to właśnie Rosji sowieckiej, w Teheranie i w Jałcie. W 1989 roku wsparły porozumienie Geremek?Jaruzelski, które uniemożliwiało restytucję polskiej państwowości, tworząc koalicyjny rząd dwóch komunistycznych frakcji: "chamów i żydów" pod szyldem komunistycznego publicysty, Mazowieckiego. Następną kwestią są wartości. Brzeziński jest zagorzałym orędownikiem ideologii lgbtq, a sama administracja Bidena jest przeżarta neokomunistyczną ideologią antykultury. Pozostały "wolność i demokracja". Poszanowanie dla wolności w Polsce USA et consortes okazują troszcząc się przede wszystkim o "polityczną poprawność" będącą jaskrawym zaprzeczeniem rozumu i sumienia.

Donaldzie, będziemy bronić solidarnie wolności i demokracji. Zawsze i wszędzie

Te słowa Biden miał wypowiedzieć do Tuska, który z wolnością i demokracją ma tyle samo wspólnego co PiS, czyli nic. Chyba, żeby uznać, że chodzi o demokrację liberalną, a takowa, jak wiemy, potrafi w stanie wzmożenia ograniczyć samą siebie oraz teoretycznie towarzyszącą jej wolność do zera.

O Dudzie, który stał się żarliwym wyznawcą "światowego ładu" czerpiącego z tego samego źródła, które w 1945 roku uniemożliwiło Polsce odzyskanie niepodległości, nie będę się rozpisywać. Wspomnę tylko, że po raz kolejny przyjaciel Ukraińców napomknął o historycznym zwycięstwie nad komunizmem. Jak wiemy z historii wśród ostatecznych zwycięzców dziwnym trafem znaleźli się...komuniści. O tym fakcie już nie wspomniał.

Żyjemy w czasach trudnych dla nas wszystkich. Są one w dotkliwy sposób trudne dla idiotów, dlatego specjalnie dla nich, pragnąc ulżyć im w czytaniu ze zrozumieniem, dodam: to, że nie przepadam w sposób szczególny (szczególny oznacza w tym przypadku polski punkt widzenia)... nie przepadam za banderowską Ukrainą nie wpływa w żaden sposób na mój stosunek do Rosji Putina. Smród ruskich i ukraińskich onuc jest od wieków zawsze taki sam i niestety zanosi się, że będzie się jeszcze unosić nad Polską przez dłuższy czas.

CzarnaLimuzyna
---------------------------------
Tuż przed wylotem, wchodząc na pokład samolotu Biden jeszcze raz pochylił się nad problemami Polski. Złośliwi twierdzą, że Biden po raz kolejny zaliczył upadek. Myślę, że to zbyt tendencyjne ujęcie sprawy. Troskliwość Bidena docenił Duda:

"Jestem wdzięczny, że wybrał Polskę. Mógł przecież wybrać inny kraj wschodniej flanki NATO".

"Inny kraj"? Wybór na pewno nie był łatwy. Tym bardziej powinniśmy być wdzięczni. Przyznam, że ja sam obstawiałem Madagaskar, ale jak widać pomyliłem się.
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 23.02.23 Pobrań: 34 Pobierz ()
23.02.2023 Własne badania Pfizera: więcej osób zmarło po zaszczepieniu niż po przyjęciu placebo. Wn
Jak pamiętamy, już ponad rok temu sąd w Teksasie nakazał koncernowi farmaceutycznemu Pfizer ujawnienie dokumentów przesłanych rządowej agencji FDA, które były podstawą do udzielenia tzw. awaryjnej autoryzacji (EUA) na "szczepionkę przeciwko Covid-19".

Ani Pfizer, ani federalna agencja FDA nie kwapiły się z poinformowaniem społeczeństwa na podstawie jakich to danych "bezpieczne i skuteczne szczepionki" uzyskały autoryzację i dopiero sąd nakazał opublikowanie tych skrywanych dokumentów.

Tak więc próby zatuszowania narzędzi zbrodni - zwane "badaniami klinicznymi" - na 75 lat, spełzły na niczym i Pfizer w końcu zmuszony został do wydobycia na światło dzienne dokumentów. Coraz to nowo odsłaniane transze dokumentów, których całość osiąga pół miliona stron, są studiowane przez grupy niezależnych badaczy i naukowców, i dowiadujemy się z nich rzeczy zastraszających.

Jak informuje nas Aaron Siri, Esq. prawnik od lat specjalizujący się w unikalnym zagadnieniu bezpieczeństwa szczepionek, i którego starania doprowadziły do wielkiego zwycięstwa sądowego, firma Pfizer podczas przeprowadzania prób klinicznych nad szczepionkami przeciwko Covid-19, otrzymała niepokojące wyniki badań, które zostały zupełnie zignorowane, zarówno przez Pfizera, jak i przez federalną agencję FDA, mającą wszak czuwać nad bezpieczeństwem produktów medycznych.

Badania kliniczne nad produktami medycznymi są w gruncie rzeczy porównaniami statystycznymi i mają one na celu porównanie wyników w grupie otrzymującej nowy produkt (lekarstwo, szczepionkę), z wynikami w grupie otrzymującej placebo [substancja obojętna, niemająca wpływu na stan zdrowia osoby badanej].

Uzyskane w ten sposób wyniki są następnie wykorzystywane do podjęcia decyzji, czy badany produkt jest bezpieczny i skuteczny, czy też nie jest.

Nie ulega wątpliwości, że produkt, który wywołuje więcej skutków ubocznych niż placebo, w tym powoduje zgony, nie jest produktem bezpiecznym i powinien być odrzucony. W przypadku badań nad "szczepionkami przeciwko Covid-19", tak jednak nie było.

Więcej zgonów w grupie zaszczepionej w porównaniu z grupą placebo

Oto dowiadujemy się z dokumentów, że podczas badań klinicznych, więcej osób którym podano "szczepionkę" zmarło, niż w grupie osób, którym podano placebo. Zamiast bezwzględnie zakazać dalszych badań i odrzucić produkt, federalna agencja FDA nie tylko tego nie zrobiła, ale wiedząc doskonale o niebezpieczeństwie, zastosowała unik w postaci przyzwolenia firmie Pfizer na "wytłumaczenie się" z tych wyników i zaistniałych zgonów, nie przerywając dalszych badań!

Opublikowane w lipcu 2021 r. przez Pfizera badanie przyznało, że "podczas ślepej próby (blinded test) badań, w grupie uczestników którym podano szczepionkę BNT162b2 [chodzi oczywiście o czyli osławiony produkt Pfizera zwany "szczepionką przeciwko Covid-19", zarejestrowaną również pod nazwą Tozinameran], zmarło 15 osób, natomiast w grupie uczestników, którym podano placebo, zmarło 14 osób."

FDA przymknęła na to oczy pozwalając na dalsze tego typu śmiertelne badania.

Ale - jak pisze Siri - jest jeszcze gorzej, gdyż po odślepieniu grupy placebo [czyli po poinformowaniu osób, które otrzymały placebo, że mogą teraz przyjąć "prawdziwą szczepionkę"], zmarło dodatkowych 5 uczestników, którzy otrzymali szczepionkę. Jak wyjaśnia to Pfizer: "Po odślepieniu wyników, 3 uczestników w grupie [szczepionki Pfizer] BNT162b2 oraz 2 uczestników w pierwotnej grupie placebo, którzy otrzymali [szczepionkę Pfizer] BNT162b2, zmarło".

Zatem, w badaniach klinicznych przeprowadzonych od lipca 2020 do marca 2021, zmarło 20 osób wśród tych, którzy otrzymali szczepionkę, w porównaniu do 14, którzy otrzymali placebo.

Co więcej i co jeszcze bardziej dziwi, to fakt, że Pfizer całkiem otwarcie przyznaje się do fiaska swoich badań, bowiem w osobnym ujawnionym raporcie agencja FDA stwierdziła, że było 38 zgonów w grupie zaszczepionych i 17 zgonów w placebo, co odzwierciedla 24% zwiększone ryzyko śmiertelności przy przyjęciu "szczepionki przeciwko Covid-19".

FDA, jak zwykle, zupełnie zignorowała te groźne dane, dążąc do ideologicznego celu jak najszybszego udostępnienia "szczepionki" i rozpoczęcia procesu wyszczepiania ludzkości. Zezwoliła na dalsze badania, jedynie "dopytując" Pfizera o przyczyny zgonów. No i Pfizer odpowiedział, jak zwykle rzeczowo i prawdziwie, że "Żaden z tych zgonów nie został uznany przez badaczy [Pfizera] za związany z BNT162b2 [czyli ze szczepionką Pfizera]." Sprawa zamknięta, wewnętrzne "badania" nad zgonami ustaliły, że nie miały one związku z zaaplikowanymi "szczepionkami", a więc produkty te mogą być uznane za w pełni bezpieczne.

FDA, jak przystało na kryminalną organizację przestępczą i współgrającą z kryminalną korporacją Pfizera, bez żadnych pytań przyjęło wyjaśnienie Pfizera w sprawie zgonów, samemu przyznając, że "żaden ze zgonów nie został uznany za związany ze szczepieniem".

W ślad za autorytatywnym stwierdzeniem FDA, w świat medialny poszła informacja, że "szczepionki są bezpieczne i skuteczne" i rozpoczęło się masowe wstrzykiwanie trucizny i dobijanie ludzkości tymi "w pełni przebadanymi szczepionkami chroniącymi przed Covid-19 i chroniącymi życie".

Dwukrotnie więcej zgonów z przyczyn sercowo-naczyniowych w grupie szczepionej w porównaniu z grupą placebo

Bliższe przyjrzenie się powodowi, jaki Pfizer podał dla każdego z tych zgonów, wzbudza kolejne przerażenie i powinien w agencjach rządowych odezwać się dzwonek alarmowy, gdyż okazuje się, że w grupie, która dostała szczepionkę było dwa razy więcej zgonów z powodu problemów sercowo-naczyniowych.

Było 11 zgonów związanych z układem krążenia wśród osób otrzymujących szczepionkę Pfizera, w porównaniu do 5 zgonów związanych z układem krążenia wśród osób otrzymujących placebo. Ale zgadnijcie, do jakich wniosków doszedł Pfizer? Nie będziesz zaskoczony. Pfizer stwierdził, że "BNT162b2 miał korzystny profil bezpieczeństwa".

Śmierć jest najważniejszą miarą w próbie klinicznej. Kiedy statystyczne porównanie działało przeciwko pożądanemu przez Pfizera i FDA wynikowi, te dwie kryminalne organizacje po prostu je zignorowały.

Zignorowali również to, że w 2021 roku po wprowadzeniu szczepionki było w Stanach Zjednoczonych 3,5 miliona zgonów (3,469,627), podczas gdy w 2020 roku, gdy ?szczepionka? nie była jeszcze dostępna, było mniej zgonów (3,347,128).

Dane z różnych krajów również odzwierciedlają podobne tendecje pokazujące, że zaszczepieni mają wyższy wskaźnik śmiertelności. Na przykład, analizy Josha Geutzkowa pokazują te zastraszające statystyki, i tłumaczą dlaczego różne kraje lub prowincje czy regiony przestały raportować dane dotyczące zgonów, rozróżniając pomiędzy zaszczepionymi i nieszczepionymi. Bo wszystko przemawia na niekorzyść osób zaszczepionych, więc lepiej nie publikować danych...

Pfizer, za zgodą i cichym przyzwoleniem agencji federalnych, dokonał również podczas tych "badań klinicznych" tak wielu nadużyć i manipulacji, że trudno byłoby je wszystkie wyliczyć. Na przykład, na krótko przed udostępnieniem "szczepionki" ogłoszono, że ma ona "95% skuteczność", lecz celowo posługiwano się mylącym i propagandowym wskaźnikiem RRR (Relative Risk Reduction), zamiast wskaźnika pokazującego stan faktyczny ARR (Absolute Risk Reduction), który wynosił poniżej 1 procenta (0,84%).

Ponadto, opracowując model badań zupełnie zignorowano rzeczywiste wskaźniki pokazujące, że ryzyko zgonu "na kowid" jest największe dla grupy powyżej 85 lat, a drugą najbardziej zagrożoną grupą są osoby w wieku 75-84 lat. Jednak według przyjętych przez Pfizera założeń demograficznych, osoby powyżej 75 lat stanowiły zaledwie 4% osób uczestniczących w eksperymentach. Praktycznie eliminując najbardziej zagrożonych z eksperymentów, z góry dokonano wyboru fałszującego wyniki, gdyż wiadomo, że młodsze osoby będą miały podczas badań mniejsze reakcje poszczepionkowe niż ludzie starsi.

Do minimum zmniejszono również liczbę uczestników eksperymentu, którzy mają współistniejące choroby. Według oficjalnych statystyk, "na kowid" zmarły osoby ze średnią czterech chorób współistniejących, a 95% "zmarłych na kowid" miało co najmniej jedną chorobę współstniejącą. Co robi Pfizer? Angażuje do badań jedynie 21% osób z jedną chorobą współistniejącą, oczywiście wiedząc, że polepszy to wyniki badań.

Pfizer świadomie nie wybrał do badania stanu zdrowia uczestników, tych testów które mogłyby ujawnić subkliniczne stany (sub-clinical or pre-symptom level), czyli te stany organizmu pokazujące zachodzące patologiczne zmiany, zanim ujawnią się one w postaci symptomów. Do tych odrzuconych testów należą m.in [nazwy angielskie]: d-dimers; C-reactive protein; troponins; occludin i claudin; poziom tlenu we krwi; amyloid-beta i phosphorylated tau; Serum HMGB1, CXCL13.

Niektóre z tych testów byłyby w stanie wykryć tworzenie się mikro-zakrzepów, czyli tego co powoduje dzisiaj tak liczne na świecie "nagłe i niewyjaśnione" zgony.

Niesamowita odpowiedź FDA

Jak pisze prawnik Aaron Siri "W imieniu [organizacji] Informed Consent Action Network (ICAN) moja firma [prawnicza] wysyłała listy do FDA z żądaniem wyjaśnienia powyższej rozbieżności, i oto nadeszła od FDA ich niesamowita odpowiedź:

Nie jesteśmy w stanie odpowiedzieć merytorycznie w tym czasie z powodu ograniczenia zasobów i trwającej reakcji na pandemię. Jest zatem konieczne, aby Agencja [FDA] nadała priorytet swoim odpowiedziom na poszczególne zapytania. Zauważamy, że Agencja udostępnia Państwa firmie prawniczej, w odpowiedzi na wniosek FOIA, bezprecedensową ilość zapisów, które składają się na wniosek o licencję dla tego produktu. Dodatkowo, istnieje ponad 50 oczekujących wniosków FOIA złożonych przez Państwa firmę o dane i informacje dotyczące szczepionek COVID-19.

Aaron Siri podsumowuje:

Naprawdę to niewiarygodne:

FDA twierdzi, że nie ma środków, aby odpowiedzieć na pytania i dowiedzieć się, dlaczego w badaniach klinicznych Pfizera umiera więcej osób w grupie szczepionej w porównaniu z grupą placebo?! Oczywiście, że ma zasoby. Tylko nie ma dobrej odpowiedzi.

To ponownie zwraca uwagę na to, dlaczego nigdy nie wolno nam poddać się tyranii pozwalającej innym dyktować, co można lub trzeba umieszczać, podawać lub wstrzykiwać do naszych ciał. Gdyż po oddaniu tego prawa, żadne i nic tak naprawdę już nam nie pozostaje.

Oprac. www.bibula.com 2023-02-22 na podstawie Aaron Siri substack (2023-02-22); Canadian Covid Care Alliance; USMortality
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 23.02.23 Pobrań: 33 Pobierz ()
23.02.2023 Dookoła mnie upiory!
Taki właśnie okrzyk wyrwał się cesarzowi Napoleonowi III, który podczas wojny francusko-pruskiej wybrał się na front. Cesarz cierpiał na pęcherz, toteż konna jazda dostarczała mu udręki. Kiedy ból dał mu się nadmiernie we znaki, zatrzymał się w jakiejś wsi. Otoczyła go grupka chłopów, którzy przyglądali mu się z ciekawością i szacunkiem. Kiedy ból zelżał, Napoleon III zapytał chłopów, jak nazywają się okoliczne farmy. - Ta tutaj nazywa się Moskwa, ta druga - to Lipsk, a ta najdalsza - Obłęd. - wyjaśnili chłopi. - "Dookoła mnie upiory!" - wykrzyknął znękany cesarz.

Żeby nie stracić kontaktu z otaczającą nas coraz ciaśniej rzeczywistością, oglądam telewizyjne programy informacyjne, zarówno w telewizji rządowej, jak i w telewizjach nierządnych. Niewiele można się z nich dowiedzieć, bo jeśli chodzi o serwis zagraniczny, to powtarzają one własnymi słowami zbawienne prawdy, skomponowane przez pierwszorzędnych fachowców od propagandy z ukraińskiego Sztabu Generalnego.

Gdyby nie to, że na Ukrainie naprawdę trwa wojna, gdyby nie to, że ludzie albo giną, albo pociski urywają im ręce i nogi, gdyby nie to, że Ukraina jest coraz bardziej zdewastowana, to można by z tych komunikatów wycisnąć sok humoru, bo wynika z nich, że Rosja brnie od jednej straszliwej klęski do drugiej, że już robi bokami z wyczerpania, podczas gdy po stronie ukraińskiej, jeśli w ogóle ktoś ginie, to tylko jacyś cywile, najczęściej dzieci, na które Putin z jakichś zagadkowych powodów jest szczególnie zawzięty. Takie niestety są konsekwencje faktu, że Polska - jak poinformował nas w swoim czasie rzecznik warszawskiego MSZ - jest "sługą narodu ukraińskiego" i to do tego stopnia, że nie tylko udostępnia Ukrainie za darmo zasoby całego państwa, ale w dodatku wyrzekła się samodzielnego myślenia.

Nie tylko się wyrzekła, ale nie dopuszcza do siebie żadnych informacji, ani opinii, które by ten obraz zakłóciły. Bezprawne cenzurowanie mediów społecznościowych, m.in. portalu nczas.com, stanowi dowód, że nasz nieszczęśliwy kraj, w 33 roku od transformacji ustrojowej, ponownie wkracza na świetlisty szlak totalniactwa. Na tym tle oskarżenia miotane przez pana premiera Mateusza Morawieckiego wobec Rosji, że "odradzają się tam tendencje totalitarne", przypominają spór o różnicę łajdactwa. Ale widać taki los wypadł nam, że musimy się łajdaczyć, jeśli nie na rozkaz z Moskwy, to na rozkaz z Waszyngtonu.

A skoro mowa o sporze o różnicę łajdactwa, to stanowi on istotną, a być może nawet wyłączną treść telewizyjnej publicystyki krajowej. Z rządowej telewizji możemy dowiedzieć się, jakim łajdakiem jest Donald Tusk, a ostatnio - również Rafał Trzaskowski, nie mówiąc już o Księciu-Małżonku, który podpadł Amerykanom, w związku z tym niezależni dziennikarze holenderscy dostali rozkaz, żeby rozsmarować go na podłodze. Z kolei z telewizji nierządnych możemy dowiedzieć się, jakim łajdakiem jest Jarosław Kaczyński, premier Mateusz Morawiecki, a ostatnio - pan minister Czarnek, który futruje nie te organizacje pozarządowe, co trzeba. Chętnie wierzę, że te wszystkie opinie mogą być prawdziwe, ale żeby się tego dowiedzieć, wystarczy obejrzeć każdy program jeden raz, bo potem najwyżej można sobie to przekonanie utrwalić. Za pierwszej komuny przynajmniej była jeszcze "Wolna Europa", z której można było dowiedzieć się, jak Amerykanie chcą, żeby Polacy myśleli - ale teraz żadnej "Wolnej Europy" już nie ma, więc nie ma rady - jesteśmy skazani na pogrążanie się w oparach absurdu.

Byłoby jednak dziwne, gdyby opary absurdu oddziaływały tylko na zwykłych obywateli. Oddziałują one i to być może nawet jeszcze mocniej, na naszych dygnitarzy, zarówno z obozu "dobrej zmiany", jak i obozu zdrady i zaprzaństwa. Jakże inaczej wytłumaczyć opinię, jaką na konferencji w Monachium wygłosił pan premier Mateusz Morawiecki? Powiedział on i chyba na trzeźwo, że "trwały pokój w Europie wymaga integracji Ukrainy z NATO i Unią Europejską" i że Ukraina "nie może być strefą buforową".

A przecież wszystko zaczęło się w roku 2014 od "Majdanu", na który Amerykanie - jak w rozmowie telefonicznej wygadała się pani Wiktoria Nuland - wyłożyli 5 miliardów dolarów. Przedtem, po słynnym "resecie", który 17 września 2009 roku przeprowadził amerykański prezydent Obama, 20 listopada 2010 r. proklamowany został na szczycie NATO w Lizbonie "porządek lizboński", którego najważniejszym postanowieniem było strategiczne partnerstwo NATO-Rosja, w ramach którego Ukraina i Białoruś stanowiły właśnie "strefę buforową" Rosji. Było to zgodne z deklaracją sowieckiego ministra spraw zagranicznych Edwarda Szewardnadze, który na spotkaniu w 1987 roku w Wiedniu, na pytanie, co ZSRR sądzi na temat zjednoczenia Niemiec odparł, że ZSRR nie ma nic przeciwko temu, pod warunkiem, że między zjednoczonymi Niemcami a ZSRR będzie utworzona strefa buforowa.

Porządek lizboński dzielił Europę na strefę niemiecką i strefę rosyjską. Po stronie niemieckiej rola strefy buforowej przypadła Polsce, a po stronie rosyjskiej - Białorusi i Ukrainie. Nawiasem mówiąc, rządowa telewizja niedawno oskarżyła Donalda Tuska, że zlikwidował tarczę antyrakietową. Tymczasem Donald Tusk nie miał tu nic do gadania, bo tarczę antyrakietową zlikwidował prezydent Obama, nawiasem mówiąc, na prośbę izraelskiego prezydenta Szymona Peresa, który 18 sierpnia 2009 roku na spotkaniu w Soczi obiecał prezydentowi Miedwiediewowi, że "namówi" prezydenta Obamę do zlikwidowania tej tarczy. Ale porządek lizboński został wysadzony w powietrze przez prezydenta Obamę, który wyłożył 5 mld dolarów na "Majdan", którego celem była zmiana rządu na Ukrainie i wyłuskanie tego państwa ze strefy rosyjskiej. Dlaczego prezydent Obama to zrobił; czy znowu "namówił go" do tego jakiś Izraelczyk, czy tak mu kazali twardziele z Narodowej Rady Bezpieczeństwa - mniejsza z tym.

Od tego momentu między Ukrainą i Rosją trwa stan napięcia, który w ubiegłym roku przekształcił się w otwartą wojnę. Gdyby tedy Ukraina została przyłączona do NATO, to wojna nie tylko by nie ustała, ale prawdopodobnie rozlałaby się jeśli nie na cały świat, to na Europę z całą pewnością. Czy Ukraina ma szanse na przyłączenie do NATO - to nie jest pewne, skoro teraz, wskutek sprzeciwu Turcji, do NATO czekać musi w kolejce Szwecja i Finlandia - bo zgodnie z art. 10 traktatu waszyngtońskiego przyjęcie nowego członka do NATO wymaga jednomyślnej zgody wszystkich pozostałych.

Skoro my to wiemy, to Amerykanie wiedzą to jeszcze lepiej i dlatego oczekują, że obok NATO powstanie koalicyjka państw środowoeuropejskich z Polską na czele, którą można będzie wepchnąć do wojny, tłumacząc Moskwie, że NATO, a zwłaszcza USA nie ma z tym nic wspólnego, że to tylko taka suwerenna decyzja grupki państw narwanych, których przywódcom uderzyły do głów komplementy brytyjskiej prasy, która Polskę już awansowała na "supermocarstwo". Czy w takim razie pan premier Morawiecki wykłaszając w Monachium tę opinię był zdrowych zmysłach, czy też również i jemu udzieliło mu się zaczadzenie, jakie od roku rząd aplikuje polskiej opinii publicznej?

Stanisław Michalkiewicz
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 23.02.23 Pobrań: 31 Pobierz ()
23.02.2023 Orędzie Prezydenta Rosji. 21 luty 2023.
Bibuła: https://www.bibula.com/?p=139034

W związku z tym, że aby rozeznać prawdę trzeba wysłuchać racje obu stron, a w głównych mediach obowiązuje cenzura blokująca informacje, przedstawiamy orędzie Prezydenta Federacji Rosji, Władimira Władimirowicza Putina, które wygłosił 21 lutego 2023 roku do Zgromadzenia Federalnego Rosji.

(Niestety, tłumaczenie jest komputerowe, gdyż nie dysponujemy środkami na profesjonalne usługi, zaś medialne kolosy, które dysponują miliardami dolarów robią wszystko aby nie informować odbiorców, gdyż ich celem jest dezinformacja, cenzura i manipulacja. Poniżej zamieszczamy linki do całej wypowiedzi w oryginale oraz wideo.)

http://kremlin.ru/events/president/news/70565

-------------------------------

Prezydent Rosji Władimir Putin:

Dzień dobry,

Członkowie Zgromadzenia Federacji - senatorowie, deputowani Dumy Państwowej,

Obywatele Rosji,

Niniejsze orędzie prezydenckie przypada, jak wszyscy wiemy, w trudnym, przełomowym dla naszego kraju okresie. Jest to czas radykalnych, nieodwracalnych zmian w całym świecie, kluczowych wydarzeń historycznych, które zadecydują o przyszłości naszego kraju i narodu, czas, w którym na każdym z nas spoczywa kolosalna odpowiedzialność.

Rok temu, aby chronić mieszkańców naszych historycznych ziem, zapewnić bezpieczeństwo naszego kraju i wyeliminować zagrożenie płynące ze strony neonazistowskiego reżimu, który zapanował na Ukrainie po przewrocie w 2014 roku, podjęto decyzję o rozpoczęciu specjalnej operacji wojskowej. Krok po kroku, ostrożnie i konsekwentnie będziemy zajmować się zadaniami, które mamy w zasięgu ręki.

Od 2014 roku Donbas walczy o prawo do życia na swojej ziemi i posługiwania się ojczystym językiem. Walczył i nigdy się nie poddał pośród blokady, ciągłych ostrzałów i jawnej nienawiści kijowskiego reżimu. Mieli nadzieję i czekali, że Rosja przyjdzie z pomocą.

W międzyczasie, jak Państwo dobrze wiedzą, robiliśmy wszystko, co w naszej mocy, aby rozwiązać ten problem drogą pokojową i cierpliwie prowadziliśmy rozmowy na temat pokojowego rozwiązania tego niszczycielskiego konfliktu.

Ta przerażająca metoda oszustwa została już wielokrotnie wypróbowana. Zachowywali się tak samo bezwstydnie i obłudnie przy niszczeniu Jugosławii, Iraku, Libii i Syrii. Nigdy nie będą w stanie zmyć tego wstydu. Pojęcia honoru, zaufania i przyzwoitości nie są dla nich.

Przez długie wieki kolonializmu, dyktatu i hegemonii przyzwyczaili się, że wszystko im wolno, przywykli do opluwania całego świata. Okazało się, że ludzi mieszkających we własnych krajach traktują z taką samą pogardą. Przecież i ich cynicznie oszukali, zwodzili baśniami, opowieściami o poszukiwaniu pokoju, o przestrzeganiu rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ w sprawie Donbasu. Rzeczywiście, zachodnie elity stały się symbolem totalnego, bezwstydnego kłamstwa.

Stanowczo bronimy naszych interesów, a także naszego przekonania, że w dzisiejszym świecie nie powinno być podziału na tzw. kraje cywilizowane i całą resztę i że potrzebne jest uczciwe partnerstwo, które odrzuca jakąkolwiek wyłączność, zwłaszcza agresywną.

Byliśmy otwarci i szczerze gotowi do konstruktywnego dialogu z Zachodem; mówiliśmy i nalegaliśmy na to, że zarówno Europa, jak i cały świat potrzebują niepodzielnego systemu bezpieczeństwa, równego dla wszystkich krajów, i przez wiele lat proponowaliśmy naszym partnerom wspólne omówienie tej idei i pracę nad jej realizacją. Ale w odpowiedzi otrzymywaliśmy albo obojętną, albo obłudną reakcję, jeśli chodzi o słowa. Ale były też działania: ekspansja NATO do naszych granic, tworzenie nowych obszarów rozmieszczenia obrony przeciwrakietowej w Europie i Azji - postanowili osłonić się przed nami "parasolem" - rozmieszczenie kontyngentów wojskowych, i to nie tylko w pobliżu granic Rosji.

Chciałbym podkreślić - w rzeczywistości jest to powszechnie znane - że żaden inny kraj nie posiada tak wielu baz wojskowych za granicą jak Stany Zjednoczone. Są ich setki - chcę to podkreślić - setki baz na całym świecie; cała planeta jest nimi pokryta, wystarczy spojrzeć na mapę, by się o tym przekonać.

Cały świat był świadkiem, jak wycofali się z podstawowych porozumień dotyczących broni, w tym z traktatu o rakietach średniego i krótszego zasięgu, jednostronnie zrywając podstawowe porozumienia, które utrzymują pokój na świecie. Z jakiegoś powodu to zrobili. Jak wiemy, nie robią niczego bez powodu.

Wreszcie, w grudniu 2021 roku, oficjalnie przedstawiliśmy USA i NATO projekty umów o gwarancjach bezpieczeństwa. W zasadzie wszystkie kluczowe, podstawowe punkty zostały odrzucone. Po tym stało się wreszcie jasne, że dano zielone światło na realizację agresywnych planów i nie zamierzają z nich zrezygnować.

Zagrożenie rosło z dnia na dzień. Sądząc po informacjach, które otrzymywaliśmy, nie było wątpliwości, że do lutego 2022 roku wszystko będzie gotowe do rozpoczęcia kolejnej krwawej operacji karnej w Donbasie. Przypomnę, że jeszcze w 2014 roku kijowski reżim wysłał swoją artylerię, czołgi i samoloty bojowe do walki w Donbasie.

Wszyscy pamiętamy nagrania lotnicze z nalotów skierowanych na Donieck. Inne miasta również ucierpiały w wyniku nalotów. W 2015 roku próbowano ponownie przeprowadzić frontalny atak na Donbas, utrzymując jednocześnie blokadę i kontynuując ostrzał i terroryzowanie ludności cywilnej. Pozwolę sobie przypomnieć, że wszystko to było całkowicie sprzeczne z dokumentami i rezolucjami przyjętymi przez Radę Bezpieczeństwa ONZ, ale wszyscy udawali, że nic się nie dzieje.

Pozwolę sobie powtórzyć, że to oni rozpoczęli tę wojnę, podczas gdy my użyliśmy siły i używamy jej, aby ją zakończyć.

Ci, którzy planowali nowy atak na Donieck w regionie Donbasu i na Ługańsk, przewidywali, że następnym celem będzie Krym i Sewastopol. My również zdawaliśmy sobie z tego sprawę. Nawet dzisiaj Kijów otwarcie omawia dalekosiężne plany tego rodzaju. Zdemaskowali się, upubliczniając to, co my już wiedzieliśmy.

Bronimy ludzkiego życia i naszego rodzinnego domu, podczas gdy Zachód dąży do nieograniczonej władzy. Wydał już ponad 150 miliardów dolarów na pomoc i uzbrojenie kijowskiego reżimu. Aby dać wam pojęcie, według Organizacji Współpracy Gospodarczej i Rozwoju, kraje G7 przeznaczyły około 60 miliardów dolarów w latach 2020-2021 na pomoc dla najbiedniejszych krajów świata. Czy to jest jasne? Wydali 150 miliardów dolarów na wojnę, a jednocześnie dali 60 miliardów dolarów najbiedniejszym krajom, mimo że cały czas udają, że się o nie troszczą, a także warunkują to wsparcie posłuszeństwem ze strony krajów beneficjentów. Co z całą tą mową o walce z ubóstwem, zrównoważonym rozwoju i ochronie środowiska? Gdzie to wszystko się podziało? Czy to wszystko zniknęło? W międzyczasie kierują więcej pieniędzy na działania wojenne. Chętnie inwestują w sianie niepokoju i zachęcanie do zamachów stanu w innych krajach na świecie.

Ostatnia konferencja w Monachium zamieniła się w niekończący się potok oskarżeń pod adresem Rosji. Można odnieść wrażenie, że zrobiono to po to, aby wszyscy zapomnieli, co tak zwany Zachód robił przez ostatnie dziesięciolecia. To oni wypuścili dżina z butelki, pogrążając całe regiony w chaosie.

Według amerykańskich ekspertów w wojnach rozpętanych przez Stany Zjednoczone po 2001 roku zginęło prawie 900 tysięcy ludzi, a ponad 38 milionów stało się uchodźcami. Proszę zauważyć, że to nie my wymyśliliśmy te statystyki, to Amerykanie je podają. Teraz próbują po prostu wymazać to wszystko z pamięci ludzkości i udają, że to wszystko nigdy nie miało miejsca. Jednak nikt na świecie o tym nie zapomniał i nigdy nie zapomni.

Nikt z nich nie przejmuje się ludzkimi ofiarami i tragediami, ponieważ w grę wchodzi oczywiście wiele bilionów dolarów. Mogą również nadal okradać wszystkich pod pozorem demokracji i swobód, narzucać neoliberalne i zasadniczo totalitarne wartości, naznaczać całe kraje i narody, publicznie obrażać ich przywódców, tłumić niezgodę we własnych krajach i odwracać uwagę od skandali korupcyjnych poprzez tworzenie wrogiego wizerunku. Nadal widzimy to wszystko w telewizji, która podkreśla większe krajowe problemy gospodarcze, społeczne i międzyetniczne, sprzeczności i nieporozumienia.

Chciałbym przypomnieć, że w latach 30. ubiegłego wieku Zachód praktycznie utorował drogę do władzy nazistom w Niemczech. W naszych czasach zaczęli oni przekształcać Ukrainę w "anty-Rosję".

Właściwie ten projekt nie jest nowy. Ludzie znający historię przynajmniej w pewnym stopniu zdają sobie sprawę, że ten projekt sięga XIX wieku. Wymyślono go w Cesarstwie Austro-Węgierskim i w Polsce w jednym celu, a mianowicie, aby pozbawić Rosję tych historycznych terytoriów, które teraz nazywamy Ukrainą. To jest ich cel. Nie ma tu nic nowego; oni wszystko powtarzają.

Zachód przyspieszył realizację tego projektu dzisiaj, wspierając przewrót z 2014 roku. To był krwawy, antypaństwowy i niekonstytucyjny pucz. Udawali, że nic się nie stało i że tak właśnie powinno być. Mówili nawet, ile pieniędzy na to wydali. Jego fundamentem ideologicznym była rusofobia i skrajnie agresywny nacjonalizm.

Całkiem niedawno brygada Sił Zbrojnych Ukrainy została nazwana "Edelweiss", po nazistowskiej dywizji, której personel zajmował się deportacją Żydów, rozstrzeliwaniem jeńców wojennych i prowadzeniem karnych operacji przeciwko partyzantom w Jugosławii, Włoszech, Czechosłowacji i Grecji. Wstydzimy się o tym mówić, ale oni nie. Personel służący w Siłach Zbrojnych Ukrainy i Ukraińskiej Gwardii Narodowej szczególnie upodobał sobie naszywki noszone dawniej przez żołnierzy dywizji Das Reich, Totenkopf (Czaszka) i Galichina oraz innych jednostek SS. Ich ręce również są splamione krwią. Na ukraińskich pojazdach pancernych widnieją insygnia nazistowskiego niemieckiego Wehrmachtu.

Neonaziści otwarcie mówią o tym, za czyich spadkobierców się uważają. O dziwo, nikt z mocodawców na Zachodzie tego nie dostrzega. Dlaczego? Ponieważ oni - wybaczcie mój język - nie mogliby się tym przejmować. Nie obchodzi ich, na kogo stawiają w swojej walce przeciwko nam, przeciwko Rosji. W rzeczywistości każdy się nada, o ile będzie walczył przeciwko nam i naszemu krajowi. Rzeczywiście, widzieliśmy w ich szeregach terrorystów i neonazistów. Na litość boską, pozwoliliby oni wstąpić w swoje szeregi wszystkim rodzajom czartów, byleby tylko działali zgodnie ze swoją wolą jako broń przeciwko Rosji.

W rzeczywistości projekt antyrosyjski jest częścią rewanżystowskiej polityki wobec naszego kraju, aby stworzyć punkty zapalne niestabilności i konfliktów obok naszych granic. Wtedy, w latach 30. i teraz projekt pozostaje ten sam i jest nim skierowanie agresji na Wschód, wywołanie wojny w Europie i wyeliminowanie konkurentów poprzez użycie siły proxy.

Nie prowadzimy wojny z mieszkańcami Ukrainy. Wyraziłem to jasno wiele razy. Mieszkańcy Ukrainy stali się zakładnikami kijowskiego reżimu i jego zachodnich opiekunów, którzy w rzeczywistości okupowali ten kraj w sensie politycznym, wojskowym i gospodarczym i od dziesięcioleci niszczyli ukraiński przemysł, rabując jego zasoby naturalne. Doprowadziło to do degradacji społecznej oraz niezmiernego wzrostu ubóstwa i nierówności. Rekrutacja zasobów do operacji wojskowych w tych warunkach była łatwa. Nikt nie myślał o ludziach, którzy byli przygotowywani na rzeź i w końcu stali się zbędni. To smutna i straszna rzecz do powiedzenia, ale jest to fakt.

Odpowiedzialność za wzniecenie i eskalację konfliktu na Ukrainie, jak również za samą liczbę ofiar spoczywa w całości na zachodnich elitach i oczywiście na dzisiejszym kijowskim reżimie, dla którego naród ukraiński nie jest w istocie swoim własnym narodem. Obecny reżim ukraiński służy nie interesom narodowym, ale interesom państw trzecich.

Zachód wykorzystuje Ukrainę jako taran przeciwko Rosji i jako poligon doświadczalny. Nie zamierzam szczegółowo omawiać prób odwrócenia losów wojny przez Zachód ani jego planów zwiększenia dostaw wojskowych, ponieważ wszyscy doskonale zdają sobie z tego sprawę. Jest jednak jedna okoliczność, co do której wszyscy powinni mieć jasność: im większy zasięg zachodnich systemów, broni, które zostaną dostarczone na Ukrainę, tym dalej będziemy musieli oddalić zagrożenie od naszych granic. To jest oczywiste.

Zachodnie elity nie ukrywają swojego celu, którym jest, cytuję, "strategiczna klęska Rosji". Co to oznacza dla nas? Oznacza to, że planują wykończyć nas raz na zawsze. Innymi słowy, planują urosnąć z lokalnego konfliktu do globalnej konfrontacji. Tak to rozumiemy i odpowiednio odpowiemy, bo stanowi to egzystencjalne zagrożenie dla naszego kraju.

Jednak oni również zdają sobie sprawę, że nie da się pokonać Rosji na polu bitwy i prowadzą przeciwko nam coraz bardziej agresywne ataki informacyjne skierowane przede wszystkim do młodego pokolenia. Nie przestają kłamać i zniekształcać faktów historycznych, atakując naszą kulturę, Rosyjską Cerkiew Prawosławną i inne tradycyjne organizacje religijne w naszym kraju.

Spójrzcie, co robią swoim własnym obywatelom. Chodzi o zniszczenie rodziny, tożsamości kulturowej i narodowej, perwersję i wykorzystywanie dzieci, w tym pedofilię, a wszystko to uznają za normalne w swoim życiu. Zmuszają księży do błogosławienia małżeństw osób tej samej płci. Niech błogosławią ich serca, niech robią to, co im się podoba. Oto, co chciałbym powiedzieć w tej kwestii. Dorośli ludzie mogą robić, co im się podoba. My w Rosji zawsze tak to widzieliśmy i zawsze tak będzie: nikt nie będzie wtrącał się w prywatne życie innych ludzi i my też nie będziemy tego robić.

Ale oto, co chciałbym im powiedzieć: spójrzcie na Pismo Święte i główne księgi innych religii świata. Mówią one o wszystkim, w tym o tym, że rodzina to związek mężczyzny i kobiety, ale te święte teksty są teraz kwestionowane. Podobno Kościół anglikański planuje, właśnie planuje, zbadać pomysł "boga neutralnego płciowo". Co tu dużo mówić? Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią.

Miliony ludzi na Zachodzie zdają sobie sprawę, że są prowadzeni do duchowej katastrofy. Szczerze mówiąc, wydaje się, że elity oszalały i wygląda na to, że nie ma na to lekarstwa. Ale jak powiedziałem, to są ich problemy, podczas gdy my musimy chronić nasze dzieci, co zrobimy. Będziemy chronić nasze dzieci przed degradacją i degeneracją.

Oczywiście Zachód będzie próbował podważyć i podzielić nasze społeczeństwo i postawić na piątą kolumnę, która na przestrzeni dziejów, i chcę to podkreślić, posługiwała się tą samą trucizną pogardy dla własnej Ojczyzny i chęci zarobienia pieniędzy poprzez sprzedaż tej trucizny każdemu, kto jest gotów za nią zapłacić. Tak było zawsze.

Ci, którzy weszli na drogę jawnej zdrady, popełniając przestępstwa terrorystyczne i inne przeciwko bezpieczeństwu naszego społeczeństwa i integralności terytorialnej kraju, zostaną za to pociągnięci do odpowiedzialności prawnej. Ale nigdy nie zachowamy się jak kijowski reżim i zachodnie elity, które były i są zaangażowane w polowania na czarownice. Nie będziemy rozliczać się z tymi, którzy robią krok w bok i odwracają się od Ojczyzny. Niech to mają na sumieniu, niech z tym żyją - będą musieli z tym żyć. Najważniejsze jest to, że nasi ludzie, obywatele Rosji, wystawili im ocenę moralną.

Jestem dumny i myślę, że wszyscy jesteśmy dumni, że nasz wieloetniczny naród, absolutna większość naszych obywateli, zajęła pryncypialne stanowisko w sprawie specjalnej operacji wojskowej. Rozumieją oni podstawową ideę tego, co robimy i popierają nasze działania w sprawie obrony Donbasu. To poparcie przede wszystkim ujawniło ich prawdziwy patriotyzm - uczucie, które historycznie jest nieodłączne od naszego narodu. Oszałamiające w swej godności i głębokim zrozumieniu przez wszystkich - podkreślę, wszystkich - nierozerwalnego związku między własnym losem a losem Ojczyzny.

Moi drodzy przyjaciele, chciałbym podziękować wszystkim, wszystkim mieszkańcom Rosji za ich odwagę i determinację. Chciałbym podziękować naszym bohaterom, żołnierzom i oficerom armii i marynarki wojennej, rosyjskiej gwardii, pracownikom służb specjalnych i wszystkich struktur władzy, bojownikom korpusów donieckiego i ługańskiego, ochotnikom i patriotom, którzy teraz walczą w szeregach rezerwy wojsk bojowych BARS [Rezerwa Armii Bojowej Kraju. md]

Chciałbym przeprosić, że podczas dzisiejszego wystąpienia nie będę mógł wymienić wszystkich. Wiecie państwo, kiedy przygotowywałem to wystąpienie, napisałem bardzo długą listę tych bohaterskich jednostek, ale potem usunąłem ją z mojego tekstu, ponieważ, jak powiedziałem, nie sposób wymienić wszystkich, a bałem się, że urażę kogoś, kogo mógłbym pominąć.

Moja najgłębsza wdzięczność należy się rodzicom, żonom i rodzinom naszych obrońców, lekarzom i sanitariuszom, medykom bojowym i pielęgniarkom medycznym, którzy ratują rannych; pracownikom kolei i maszynistom, którzy zaopatrują front; budowniczym, którzy wznoszą fortyfikacje i odbudowują budynki mieszkalne, drogi i obiekty cywilne; pracownikom i inżynierom w przedsiębiorstwach obronnych, którzy pracują teraz prawie całą dobę, na kilka zmian; oraz pracownikom wiejskim, którzy niezawodnie zapewniają bezpieczeństwo żywnościowe kraju.

Jestem wdzięczny nauczycielom, którzy szczerze troszczą się o młode pokolenia Rosji, zwłaszcza te, które pracują w bardzo trudnych, niemal frontowych warunkach; ludziom kultury, którzy odwiedzają strefy działań wojennych i szpitale, aby wspierać żołnierzy i oficerów; wolontariuszom, którzy pomagają na froncie i ludności cywilnej; dziennikarzom, przede wszystkim korespondentom wojennym, którzy z narażeniem życia przekazują światu prawdę; kapłanom tradycyjnych religii Rosji i duchownym wojskowym, których mądre słowa wspierają i inspirują ludzi; urzędnikom państwowym i biznesmenom ? wszystkim tym, którzy wypełniają swój zawodowy, obywatelski i po prostu ludzki obowiązek.

Szczególne słowa kieruję do mieszkańców Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej oraz obwodów zaporoskiego i chersońskiego. Wy, moi przyjaciele, określiliście swoją przyszłość w referendach i dokonaliście jasnego wyboru mimo gróźb i przemocy ze strony neonazistów, wśród bliskich działań wojskowych. Ale nie było nic silniejszego niż wasza intencja bycia z Rosją, z waszą Ojczyzną.

(Oklaski)

Chcę podkreślić, że jest to reakcja publiczności na mieszkańców Donieckiej i Ługańskiej Republik Ludowych oraz obwodów zaporoskiego i chersońskiego. Jeszcze raz nasz najgłębszy szacunek dla nich wszystkich.

Rozpoczęliśmy już i będziemy rozszerzać duży program odbudowy społeczno-gospodarczej i rozwoju dla tych nowych regionów w ramach Federacji. Obejmuje on odbudowę zakładów produkcyjnych, miejsc pracy, portów na Morzu Azowskim, które ponownie stało się dla Rosji morzem wewnętrznym, oraz budowę nowych, nowoczesnych dróg, tak jak to zrobiliśmy na Krymie, który ma teraz niezawodny lądowy korytarz transportowy z całą Rosją. Wszystkie te plany na pewno będziemy realizować wspólnie.

Obecnie regiony Rosji udzielają bezpośredniej pomocy miastom, powiatom i wsiom w Donieckiej i Ługańskiej Republice Ludowej oraz w obwodach zaporoskim i chersońskim. Robią to szczerze, jak prawdziwi bracia i siostry. Znów jesteśmy razem, co oznacza, że staliśmy się jeszcze silniejsi i zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby przywrócić długo oczekiwany pokój na naszej ziemi i zapewnić bezpieczeństwo naszym ludziom. Nasi żołnierze, nasi bohaterowie walczą o to, o swoich przodków, o przyszłość swoich dzieci i wnuków, o zjednoczenie naszego narodu.

Przyjaciele, chciałbym prosić was o oddanie szacunku naszym kolegom żołnierzom, którzy zginęli w atakach neonazistów i najemników, którzy oddali swoje życie za Rosję, za ludność cywilną, osoby starsze, kobiety i dzieci.

(Minuta ciszy)

Dziękuję.

Wszyscy rozumiemy, i ja też rozumiem, jak nieznośnie ciężko jest ich żonom, synom i córkom, rodzicom, którzy wychowali tych godnych obrońców Ojczyzny - jak członkowie Młodej Gwardii z Krasnodonu, młodzi mężczyźni i kobiety, którzy walczyli z nazizmem i za Donbas w czasie Wielkiej Wojny Ojczyźnianej. Wszyscy w Rosji do dziś pamiętają ich odwagę, odporność, ogromną siłę ducha i poświęcenie.

Naszym obowiązkiem jest wspierać rodziny, które straciły swoich bliskich, pomagać im w wychowaniu dzieci, dać im wykształcenie i pracę. Rodzina każdego uczestnika specjalnej operacji wojskowej musi być priorytetem i traktowana z troską i szacunkiem. Na ich potrzeby trzeba reagować natychmiast, bez biurokratycznych opóźnień.

Proponuję utworzenie specjalnego funduszu państwowego, którego zadaniem będzie niesienie ukierunkowanej, zindywidualizowanej pomocy rodzinom poległych bojowników, a także weteranów specjalnej operacji wojskowej. Zadaniem tego podmiotu będzie koordynacja działań w zakresie wsparcia socjalnego, medycznego i poradnictwa, a także załatwianie spraw związanych z wysyłaniem ich do sanatoriów i świadczeniem usług rehabilitacyjnych, a także pomoc w edukacji, sporcie, zatrudnieniu i zdobyciu nowego zawodu. Fundusz ten będzie miał również zasadniczą misję zapewnienia długoterminowej opieki domowej i zaawansowanych technologicznie protez dla tych, którzy tego potrzebują.

Zwracam się do rządu o współpracę z Komisją Polityki Społecznej Rady Państwa oraz z regionami w celu jak najszybszego rozwiązania kwestii organizacyjnych.

Państwowy fundusz musi być transparentny w swojej pracy, a jednocześnie usprawniać pomoc i działać jako jeden punkt, wolny od biurokracji i barier administracyjnych. Każda rodzina bez wyjątku i każdy weteran będzie miał swojego osobistego pracownika socjalnego, koordynatora, który będzie dla niego osobiście, aby w czasie rzeczywistym rozwiązać każdą sprawę, z którą może się spotkać. Pozwolę sobie podkreślić, że fundusz musi otworzyć swoje biura we wszystkich regionach Federacji Rosyjskiej w 2023 roku.

Mamy już środki na wsparcie weteranów Wielkiej Wojny Ojczyźnianej, weteranów walk, a także uczestników lokalnych konfliktów. Uważam, że te istotne elementy zostaną dodane do misji funduszu państwowego w przyszłości. Musimy zbadać tę możliwość i proszę o to rząd.

Nie popełnijcie błędu: fakt, że tworzymy fundusz państwowy nie oznacza, że inne instytucje lub urzędnicy na innych szczeblach władzy zostaną zwolnieni z odpowiedzialności. Oczekuję, że wszystkie agencje federalne, regiony i gminy pozostaną skoncentrowane na weteranach, na pracownikach służb i ich rodzinach. W tym kontekście chciałbym podziękować wyższym urzędnikom regionalnym, burmistrzom i gubernatorom, którzy rutynowo spotykają się z ludźmi, także odwiedzając linię kontaktową, i wspierają swoich rodaków.

Na marginesie chciałbym powiedzieć, że dziś personel służby zawodowej, zmobilizowani poborowi i ochotnicy dzielą trudy frontu, w tym w zakresie zaopatrzenia, dostaw i sprzętu, wynagrodzeń i ubezpieczeń dla rannych, a także opieki zdrowotnej. Są jednak skargi, które docierają aż do mojego biura, a także do wojewodów, jak mi mówili, oraz do prokuratury wojskowej i pełnomocnika ds. praw człowieka, co pokazuje, że niektóre z tych kwestii nie zostały jeszcze rozwiązane. Musimy dotrzeć do sedna każdej skargi w każdym indywidualnym przypadku.

I jeszcze jedno: wszyscy rozumieją, że służba w specjalnej strefie operacji wojskowej powoduje ogromny stres fizyczny i psychiczny, ponieważ ludzie codziennie ryzykują swoje życie i zdrowie. Z tego powodu uważam, że zmobilizowani poborowi, a także cały personel służby oraz wszyscy biorący udział w specjalnej operacji wojskowej, w tym ochotnicy, muszą korzystać z urlopu w wymiarze co najmniej 14 dni co sześć miesięcy, nie licząc czasu potrzebnego na podróż do miejsca przeznaczenia. Dzięki temu każdy uczestnik walk będzie mógł spotkać się z rodziną i spędzić czas z najbliższymi.

Koledzy, jak wiecie, plan budowy i rozwoju Sił Zbrojnych na lata 2021-2025 został zatwierdzony prezydenckim rozporządzeniem wykonawczym i jest wdrażany oraz korygowany w miarę potrzeb. Co ważne, nasze kolejne kroki mające na celu wzmocnienie Armii i Marynarki Wojennej oraz zabezpieczenie obecnego i przyszłego rozwoju Sił Zbrojnych muszą opierać się na rzeczywistych doświadczeniach bojowych zdobytych podczas specjalnej operacji wojskowej, które są dla nas niezwykle ważne, powiedziałbym nawet, że absolutnie bezcenne.

Na przykład najnowsze systemy stanowią ponad 91 procent, 91,3 procent, sił odstraszania jądrowego Rosji. Powtarzając, w oparciu o nowo nabyte doświadczenia, musimy uzyskać dostęp do podobnie wysokiego poziomu jakości dla wszystkich pozostałych komponentów Sił Zbrojnych.

Oficerowie i sierżanci, którzy pełnią rolę kompetentnych, nowoczesnych i zdecydowanych dowódców, a jest ich wielu, będą w pierwszej kolejności awansowani na wyższe stanowiska, wysyłani na uniwersytety i akademie wojskowe, będą stanowić potężną rezerwę kadrową Sił Zbrojnych. Bez wątpienia są oni cennym zasobem w życiu cywilnym i w rządach wszystkich szczebli. Chcę tylko, aby nasi koledzy zwrócili na to uwagę. Jest to bardzo ważne. Ludzie muszą wiedzieć, że Ojczyzna docenia ich wkład w obronę Ojczyzny.

Będziemy szeroko wprowadzać najnowsze technologie, aby zapewnić wysokiej jakości standardy w armii i marynarce. Mamy odpowiednie projekty pilotażowe i próbki broni i sprzętu w każdej dziedzinie. Wiele z nich znacznie przewyższa swoje zagraniczne odpowiedniki. Naszym celem jest rozpoczęcie masowej produkcji. Te prace trwają i nabierają tempa. Co ważne, opierają się one na krajowych badaniach i bazie przemysłowej, a w realizację państwowego zamówienia obronnego angażują się małe i średnie przedsiębiorstwa wysokich technologii.

Dziś w naszych zakładach, biurach projektowych i zespołach badawczych pracują doświadczeni specjaliści oraz coraz większa liczba utalentowanych i wysoko wykwalifikowanych młodych ludzi, którzy są nastawieni na przełomowe osiągnięcia, pozostając jednocześnie wierni tradycji rosyjskich rusznikarzy, która polega na tym, że nie szczędzi się wysiłków, aby zapewnić zwycięstwo.

Z pewnością wzmocnimy gwarancje dla naszych pracowników, w części dotyczącej wynagrodzeń i ubezpieczeń społecznych. Proponuję uruchomienie specjalnego programu tanich mieszkań czynszowych dla pracowników przemysłu obronnego. Opłaty za wynajem dla nich będą znacznie niższe od rynkowych, ponieważ znaczną ich część pokryje państwo.

Rząd dokonał przeglądu tej kwestii. Nakazuję państwu dopracowanie szczegółów tego programu i niezwłoczne rozpoczęcie budowy takich mieszkań czynszowych, przede wszystkim w miastach, które są głównymi ośrodkami obronnymi, przemysłowymi i badawczymi.

Koledzy,

Jak już mówiłem, Zachód rozpoczął przeciwko nam nie tylko wojnę militarną i informacyjną, ale stara się nas zwalczać także na froncie gospodarczym. Na żadnym z tych frontów nie odnieśli jednak sukcesu i nigdy nie odniosą. Co więcej, ci, którzy zainicjowali sankcje, sami się karzą: doprowadzili do gwałtownego wzrostu cen w swoich krajach, zniszczyli miejsca pracy, zmusili firmy do zamknięcia i spowodowali kryzys energetyczny, jednocześnie mówiąc swoim obywatelom, że wszystkiemu winni są Rosjanie. Słyszymy to.

Jakich środków użyli przeciwko nam, próbując zaatakować nas sankcjami? Próbowali zakłócić więzi gospodarcze z rosyjskimi firmami i pozbawić system finansowy kanałów komunikacyjnych, aby zamknąć naszą gospodarkę, odizolować nas od rynków eksportowych i w ten sposób osłabić nasze dochody. Ukradli również nasze rezerwy walutowe, aby nazwać rzecz po imieniu, próbowali zdeprecjonować rubla i doprowadzić inflację do destrukcyjnych rozmiarów.

Pozwolę sobie powtórzyć, że sankcje wobec Rosji są jedynie środkiem, natomiast celem, jak deklarują zachodni przywódcy, cytując ich, jest sprawienie, byśmy cierpieli. "Sprawić, by cierpieli" - cóż za humanitarne podejście. Chcą sprawić, by nasi ludzie cierpieli, co ma na celu destabilizację naszego społeczeństwa od wewnątrz.

Jednak ich gra się nie opłaciła. Rosyjska gospodarka, a także jej model zarządzania okazały się znacznie bardziej odporne, niż sądził Zachód. Rząd, parlament, Bank Rosji, regiony i oczywiście społeczność biznesowa oraz jej pracownicy współpracowali ze sobą, aby zapewnić stabilność sytuacji gospodarczej, zaoferować ludziom ochronę i zachować miejsca pracy, zapobiec niedoborom, w tym podstawowych towarów, a także wspierać system finansowy i właścicieli firm, którzy inwestują w swoje przedsiębiorstwa, co oznacza również inwestowanie w rozwój kraju.

Już w marcu 2022 roku uruchomiliśmy dedykowany pakiet pomocowy dla przedsiębiorstw i gospodarki o wartości około biliona rubli. Chciałbym zwrócić uwagę na fakt, że nie ma to nic wspólnego z drukowaniem pieniędzy. W ogóle nie ma. Wszystko, co robimy, jest solidnie zakorzenione w zasadach rynkowych.

W 2022 roku nastąpił spadek produktu krajowego brutto. Pan Mishustin zadzwonił do mnie, by powiedzieć: "Chciałbym prosić, by pan o tym wspomniał". Wydaje mi się, że te dane zostały opublikowane wczoraj, zgodnie z harmonogramem.

Być może pamiętają państwo, że niektórzy przewidywali, że gospodarka skurczy się o 20-25 procent, a może o 10 procent. Jeszcze niedawno mówiliśmy o spadku o 2,9 procent i to ja ogłosiłem tę liczbę. Później spadła ona do 2,5 procent. Natomiast w 2022 roku, według najnowszych danych, PKB spadł o 2,1 procent. A trzeba pamiętać, że jeszcze w lutym i marcu ubiegłego roku niektórzy przewidywali, że gospodarka będzie w stanie swobodnego spadku.

Rosyjskie przedsiębiorstwa zrestrukturyzowały swoją logistykę i wzmocniły więzi z odpowiedzialnymi, przewidywalnymi partnerami - jest ich wielu, stanowią większość na świecie.

Chciałbym zauważyć, że udział rubla rosyjskiego w naszych rozliczeniach międzynarodowych podwoił się w porównaniu z grudniem 2021 roku, osiągając jedną trzecią całości, a łącznie z walutami krajów zaprzyjaźnionych przekracza połowę wszystkich transakcji.

Będziemy nadal pracować z naszymi partnerami nad stworzeniem zrównoważonego, bezpiecznego systemu rozliczeń międzynarodowych, który będzie niezależny od dolara i innych zachodnich walut rezerwowych, które z pewnością stracą swoją uniwersalną atrakcyjność przy takiej polityce zachodnich elit, zachodnich władców. Oni to wszystko robią sobie własnymi rękami.

To nie my ograniczamy transakcje w dolarach czy innych tzw. walutach uniwersalnych - oni wszystko robią własnymi rękami.

Wiadomo, że jest taka maksyma - armaty kontra masło. Oczywiście najwyższym priorytetem jest obrona narodowa, ale rozwiązując strategiczne zadania w tej dziedzinie nie powinniśmy powtarzać błędów przeszłości i nie powinniśmy niszczyć własnej gospodarki. Mamy wszystko, co potrzebne, aby zarówno zapewnić sobie bezpieczeństwo, jak i stworzyć warunki do pewnego postępu w naszym kraju. Działamy zgodnie z tą logiką i zamierzamy nadal to robić.

Tak więc wiele podstawowych, podkreślę, cywilnych gałęzi gospodarki narodowej dalekich jest od upadku, zwiększyły one w ubiegłym roku swoją produkcję o znaczną wartość. Skala oddanych do użytku mieszkań po raz pierwszy w naszej nowożytnej historii przekroczyła 100 mln m2.

Jeśli chodzi o produkcję rolną, to w ubiegłym roku odnotowała ona dwucyfrowe tempo wzrostu. Dziękuję bardzo. Jesteśmy najbardziej wdzięczni naszym producentom rolnym. Rosyjscy agrariusze zebrali rekordową ilość - ponad 150 mln ton zboża, w tym ponad 100 mln ton pszenicy. Do końca sezonu rolniczego, czyli do 30 czerwca 2023 r., doprowadzimy nasz eksport zboża do 55-60 mln ton.

Jeszcze 10 czy 15 lat temu wydawało się to bajką, planem absolutnie niewykonalnym. Jeśli państwo pamiętacie, a jestem pewien, że niektórzy to pamiętają - jest tu były wicepremier i minister rolnictwa - jeszcze niedawno agrariusze przyjmowali 60 mln ton ogółem w ciągu roku, natomiast teraz 55-60 mln to jest ich sam potencjał eksportowy. Jestem przekonany, że mamy wszelkie szanse na podobny przełom także w innych dziedzinach.

Zapobiegliśmy załamaniu się rynku pracy. Wręcz przeciwnie, w obecnych warunkach udało nam się zmniejszyć bezrobocie. Dzisiaj, biorąc pod uwagę poważne wyzwania, które napływają do nas ze wszystkich stron, rynek pracy jest nawet lepszy niż kiedyś. Być może pamiętają państwo, że przed pandemią stopa bezrobocia wynosiła 4,7 %, a obecnie, jak sądzę, wynosi 3,7 %. Jaka jest ta liczba, panie pośle Mishustin? 3,7 procent? To najniższy poziom w historii.

Pozwolę sobie powtórzyć, że gospodarka rosyjska poradziła sobie z zagrożeniami, przed którymi stanęła - poradziła sobie. Oczywiście wielu z nich nie można było przewidzieć i musieliśmy reagować dosłownie na bieżąco, zajmując się problemami w miarę ich pojawiania się. Zarówno państwo, jak i przedsiębiorstwa musiały działać szybko. Zauważę, że podmioty prywatne, MŚP, odegrały w tych wysiłkach zasadniczą rolę i musimy o tym pamiętać. Uniknęliśmy konieczności stosowania nadmiernych regulacji lub zniekształcania gospodarki poprzez nadanie państwu bardziej znaczącej roli.

Co jeszcze jest do powiedzenia? Recesja ograniczyła się do drugiego kwartału 2022 roku, natomiast w trzecim i czwartym kwartale gospodarka wzrosła. W rzeczywistości rosyjska gospodarka weszła w nowy cykl wzrostu. Eksperci uważają, że będzie on opierał się na fundamentalnie nowym modelu i strukturze. Na pierwszy plan wysuwają się nowe, obiecujące rynki globalne, w tym rynek Azji i Pacyfiku, a także rynek krajowy, którego badania, technologie i siła robocza nie są już nastawione na eksport towarów, lecz na produkcję dóbr o wysokiej wartości dodanej. To pomoże Rosji uwolnić jej ogromny potencjał we wszystkich sferach i sektorach.

Oczekujemy, że już w tym roku zobaczymy solidny wzrost popytu wewnętrznego. Jestem przekonany, że firmy wykorzystają tę okazję, aby rozszerzyć swoją produkcję, wytwarzać nowe produkty, na które będzie duży popyt, i przejąć nisze rynkowe opuszczone lub mające zostać opuszczone przez firmy zachodnie w miarę ich wycofywania się.

Dziś wyraźnie widzimy, co się dzieje i rozumiemy problemy strukturalne, które musimy rozwiązać w zakresie logistyki, technologii, finansów i zasobów ludzkich. Przez ostatnie lata dużo i obszernie mówiliśmy o potrzebie restrukturyzacji naszej gospodarki. Teraz te zmiany są niezbędną koniecznością, zmianą gry, a wszystko to na lepsze. Wiemy, co należy zrobić, aby umożliwić Rosji stały postęp i niezależny rozwój niezależnie od wszelkich zewnętrznych nacisków i zagrożeń, przy jednoczesnym zagwarantowaniu naszego bezpieczeństwa narodowego i interesów.

Chciałbym zwrócić uwagę i podkreślić, że istotą naszego zadania nie jest dostosowanie się do okoliczności. Naszym strategicznym zadaniem jest wyprowadzenie gospodarki na nowy horyzont. Wszystko się teraz zmienia, i to zmienia się niezwykle szybko. To jest nie tylko czas wyzwań, ale i czas szans. Tak jest naprawdę dzisiaj. A nasza przyszłość zależy od sposobu, w jaki wykorzystamy te możliwości. Musimy położyć kres - i chcę to podkreślić - wszelkim konfliktom międzyagencyjnym, biurokracji, żalom, dwulicowości czy innym nonsensom. Wszystko, co robimy, musi przyczyniać się do osiągania naszych celów i dostarczania wyników. Do tego właśnie musimy dążyć.

Umożliwienie rosyjskim firmom i małym przedsiębiorstwom rodzinnym skutecznego wejścia na rynek jest zwycięstwem samym w sobie. Budowanie najnowocześniejszych fabryk i kilometrów nowych dróg jest zwycięstwem. Każda nowa szkoła, każde nowe przedszkole, które budujemy, jest zwycięstwem. Odkrycia naukowe i nowe technologie ? to oczywiście również zwycięstwa. Ważne jest to, że wszyscy przyczyniamy się do naszego wspólnego sukcesu.

Na jakich obszarach powinniśmy skupić partnerstwo państwa, regionów i krajowego biznesu?

Po pierwsze, będziemy rozszerzać obiecujące zagraniczne powiązania gospodarcze i budować nowe korytarze logistyczne. Podjęto już decyzję o przedłużeniu drogi ekspresowej Moskwa-Kazań do Jekaterynburga, Czelabińska i Tiumienia, a docelowo do Irkucka i Władywostoku z odgałęzieniami do Kazachstanu, Mongolii i Chin. Pozwoli nam to w części znacznie rozszerzyć nasze powiązania z rynkami Azji Południowo-Wschodniej.

Będziemy rozwijać porty Morza Czarnego i Morza Azowskiego. Szczególną uwagę poświęcimy międzynarodowemu korytarzowi Północ-Południe, o czym wiedzą ci, którzy pracują nad tym na co dzień. Statki o zanurzeniu do 4,5 metra będą mogły w tym roku przepływać przez kanał Wołga-Kaspijski. Otworzy to nowe drogi współpracy biznesowej z Indiami, Iranem, Pakistanem i krajami Bliskiego Wschodu. Będziemy kontynuować rozwój tego korytarza.

Nasze plany obejmują przyspieszoną modernizację kolei wschodnich - Kolei Transsyberyjskiej i Kolei Bajkalsko-Amurskiej (BAM) - oraz budowanie potencjału Północnej Drogi Morskiej. Stworzy to nie tylko dodatkowy ruch towarowy, ale także podstawę do osiągnięcia naszych krajowych celów w zakresie rozwoju Syberii, Arktyki i Dalekiego Wschodu.

Potężny impuls otrzyma infrastruktura regionów i rozwój infrastruktury, w tym łączności, telekomunikacji i kolei. W przyszłym, 2024 roku doprowadzimy do należytego stanu co najmniej 85 proc. wszystkich dróg w największych metropoliach kraju, a także ponad połowę wszystkich dróg regionalnych i miejskich. Jestem przekonany, że uda nam się to osiągnąć.

Będziemy też kontynuować program bezpłatnej dystrybucji gazu. Podjęliśmy już decyzję o rozszerzeniu go na placówki społeczne - przedszkola i szkoły, przychodnie i szpitale, a także ośrodki podstawowej opieki zdrowotnej. Ten program będzie teraz stały dla naszych mieszkańców - zawsze będą mogli wystąpić o podłączenie do systemu dystrybucji gazu.

W tym roku rozpoczniemy duży program budowy i remontów budynków mieszkalnych oraz instalacji użytkowych. W ciągu najbliższych dziesięciu lat planujemy zainwestować w to co najmniej 4,5 biliona rubli. Wiemy, jak ważne jest to dla naszych mieszkańców i jak zaniedbana była ta dziedzina. Konieczna jest poprawa tej sytuacji i zrobimy to. Ważne jest, aby dać programowi mocny początek. Chciałabym więc poprosić rząd o zapewnienie stabilnego finansowania na ten cel.

Po drugie, będziemy musieli znacznie rozszerzyć możliwości produkcyjne naszej gospodarki i zwiększyć krajowe zdolności przemysłowe.

Stworzono narzędzie w postaci hipoteki przemysłowej, a łatwą pożyczkę można teraz zaciągnąć nie tylko na zakup urządzeń produkcyjnych, ale także na ich budowę lub modernizację. Wielkość takiego kredytu była wielokrotnie dyskutowana i były plany jej zwiększenia. Na pierwszy krok jest to przyzwoita kwota: do 500 mln rubli. Można ją uzyskać przy oprocentowaniu 3 lub 5 procent na okres do siedmiu lat. Brzmi to jak bardzo dobry program i powinien być dobrze wykorzystany.

W tym roku weszły w życie nowe warunki dla klastrów przemysłowych, w tym mniejsze obciążenia fiskalne i administracyjne dla firm-rezydentów oraz długoterminowe zamówienia państwowe i dotacje wspierające popyt na ich innowacyjne produkty, które dopiero wchodzą na rynek.

Według szacunków, środki te wygenerują do 2030 roku projekty o wysokim popycie o wartości ponad 10 bilionów rubli. Tylko w tym roku inwestycje mają sięgnąć około 2 bilionów. Proszę pamiętać, że to nie są prognozy, ale istniejące punkty odniesienia.

Dlatego chciałbym, aby rząd przyspieszył uruchomienie tych projektów, podał rękę przedsiębiorcom i wymyślił systemowe środki wsparcia, w tym zachęty podatkowe. Zdaję sobie sprawę, że blok finansowy nie lubi stosować zachęt i częściowo podzielam to podejście: system podatkowy musi być spójny i pozbawiony nisz czy zwolnień, ale ten konkretny przypadek wymaga kreatywnego podejścia.

Tak więc, począwszy od tego roku, rosyjskie przedsiębiorstwa będą mogły obniżyć swoje podatki dochodowe, jeżeli zakupią zaawansowane krajowe rozwiązania informatyczne i produkty wspomagane sztuczną inteligencją. Co więcej, wydatki te będą kredytowane w wysokości półtora raza od rzeczywistych kosztów, co oznacza, że każdy rubel zainwestowany w zakup takich produktów będzie skutkował odliczeniem podatkowym w wysokości 1,5 rubla.

Proponuję rozszerzenie tych odliczeń na zakupy wszelkiego rodzaju rosyjskiego sprzętu high-tech. Chciałbym, aby rząd opracował listę takiego sprzętu w podziale na poszczególne branże oraz procedurę przyznawania odliczeń. Jest to dobre rozwiązanie dla ożywienia gospodarki.

Po trzecie, kluczowa kwestia w naszej agendzie rozwoju gospodarczego, związana z nowymi źródłami finansowania inwestycji, o których dużo mówiliśmy.

Dzięki silnemu bilansowi płatniczemu Rosja nie musi pożyczać środków za granicą, płaszczyć się i błagać o pieniądze, a następnie prowadzić długich dyskusji na temat tego, co, ile i na jakich warunkach spłacimy. Rosyjskie banki pracują stabilnie i zrównoważenie, mają solidny margines bezpieczeństwa.

W 2022 roku wzrosła, powtarzam, wzrosła wielkość kredytów bankowych dla sektora przedsiębiorstw. Były spore obawy z tym związane, ale odnotowaliśmy wzrost, wzrost o 14 procent, czyli więcej niż odnotowaliśmy w 2021 roku, przed operacją militarną. W 2021 roku było to 11,7 procent, w ubiegłym roku było to 14 procent. Portfel hipoteczny poszedł w górę o 20,4 procent. Rośniemy.

W ubiegłym roku sektor bankowy jako całość działał z zyskiem. Nie był on tak duży jak w poprzednich latach, ale mimo to był znaczący: 203 mld rubli. Jest to kolejny wskaźnik stabilności rosyjskiego sektora finansowego.

Według naszych szacunków, w drugim kwartale tego roku inflacja w Rosji zbliży się do docelowego poziomu 4 procent. Chciałbym przypomnieć, że w niektórych krajach UE stopa inflacji osiągnęła 12, 17 i 20 procent. Nasza wynosi 4 lub 5 procent; Bank Centralny i Ministerstwo Finansów wciąż dyskutują nad tą wartością, ale będzie ona zbliżona do celu. Biorąc pod uwagę tę pozytywną dynamikę i inne parametry makroekonomiczne, tworzymy obiektywne warunki do obniżenia długoterminowych stóp procentowych w gospodarce, co oznacza, że kredyty dla realnego sektora gospodarki staną się bardziej przystępne.

Indywidualne oszczędności długoterminowe stanowią istotne źródło zasobów inwestycyjnych na całym świecie, dlatego musimy stymulować ich przyciąganie do sfery inwestycyjnej. Chciałbym, aby rząd przyspieszył przedłożenie projektów ustaw Dumie Państwowej w celu uruchomienia odpowiedniego programu państwowego już w kwietniu tego roku.

Ważne jest stworzenie dodatkowych warunków zachęcających ludzi do inwestowania i zarabiania u siebie, w kraju. Jednocześnie konieczne jest zagwarantowanie bezpieczeństwa inwestycji ludzi w dobrowolne oszczędności emerytalne. Powinniśmy stworzyć tu mechanizm podobny do tego, który jest stosowany przy ubezpieczaniu depozytów bankowych. Przypomnę, że takie oszczędności, o wartości do 1,4 mln rubli, są ubezpieczane przez państwo na depozytach gwarancyjnych. Proponuję podwojenie tej sumy do 2,8 mln rubli w przypadku dobrowolnych oszczędności emerytalnych. Podobnie musimy chronić inwestycje ludzi w inne długoterminowe instrumenty inwestycyjne, w tym przed ewentualnym bankructwem pośredników finansowych.

Należy podjąć odrębne decyzje w celu przyciągnięcia funduszy do szybko rozwijających się i zaawansowanych technologicznie przedsiębiorstw. Zatwierdzimy wsparcie dla wprowadzania ich akcji na krajowy rynek giełdowy, w tym ulgi podatkowe zarówno dla spółek, jak i nabywców ich akcji.

Wolność przedsiębiorczości jest istotnym elementem suwerenności gospodarczej. Powtórzę: na tle zewnętrznych prób powstrzymania Rosji, prywatne przedsiębiorstwa udowodniły swoją zdolność do szybkiego dostosowania się do zmieniającego się otoczenia i zapewnienia wzrostu gospodarczego w trudnych warunkach. Tak więc każda inicjatywa biznesowa mająca na celu przyniesienie korzyści krajowi powinna otrzymać wsparcie.

Uważam, że w tym kontekście należy powrócić do rewizji szeregu norm prawa karnego w odniesieniu do ekonomicznych elementów przestępczości. Oczywiście państwo musi kontrolować to, co dzieje się w tym obszarze. Nie powinniśmy pozwolić na postawę typu "wszystko wolno", ale nie powinniśmy też iść za daleko. Konieczne jest szybsze dążenie do dekryminalizacji, o której wspomniałem. Mam nadzieję, że rząd będzie konsekwentnie i poważnie prowadził te prace wspólnie z Parlamentem, organami ścigania i stowarzyszeniami przedsiębiorców.

Jednocześnie chciałbym zwrócić się do rządu o zaproponowanie, w ścisłej współpracy z Parlamentem, dodatkowych środków przyspieszających de-offshorizację gospodarki. Przedsiębiorstwa, przede wszystkim te działające w kluczowych sektorach i branżach, powinny działać pod rosyjską jurysdykcją - to podstawowa zasada.

Koledzy, w tym kontekście chciałbym zrobić małą dygresję filozoficzną. To jest to, co chciałbym wyróżnić.

Pamiętamy, z jakimi problemami i brakiem równowagi borykała się gospodarka radziecka w swoich późniejszych etapach. Dlatego też po upadku Związku Radzieckiego i jego systemu planowego, w chaosie lat 90-tych, kraj ten zaczął tworzyć swoją gospodarkę na wzór stosunków rynkowych i własności prywatnej. Ogólnie rzecz biorąc, było to słuszne postępowanie. Kraje zachodnie były pod tym względem w dużej mierze przykładem do naśladowania. Jak wiadomo, ich doradców było mnóstwo i wydawało się, że wystarczy po prostu skopiować ich modele. Prawda, pamiętam, że ciągle się ze sobą spierali - Europejczycy spierali się z Amerykanami o to, jak powinna rozwijać się rosyjska gospodarka.

I co z tego wynikło? Nasza gospodarka narodowa była w dużej mierze zorientowana na Zachód i w dużej mierze jako źródło surowców. Oczywiście były różne niuanse, ale ogólnie rzecz biorąc, byliśmy postrzegani jako źródło surowców. Przyczyny tego są również jasne - naturalnie kształtujące się nowe rosyjskie przedsiębiorstwa były nastawione przede wszystkim na generowanie zysku, szybkiego i łatwego zysku. Co mogło to zapewnić? Oczywiście sprzedaż surowców - ropy, gazu, metali i drewna.

Mało kto myślał o innych alternatywach lub, prawdopodobnie, nie miał możliwości inwestowania długoterminowego. To jest powód, dla którego inne, bardziej złożone branże nie zrobiły większego postępu. Przełamanie tego negatywnego trendu zajęło nam lata - inne rządy widziały to wyraźnie -. Musieliśmy dostosować nasz system podatkowy i dokonać inwestycji publicznych na dużą skalę.

Osiągnęliśmy rzeczywistą i widoczną zmianę. Rzeczywiście, wyniki są, ale, ponownie, powinniśmy pamiętać o okolicznościach, w jakich rozwijały się nasze główne przedsiębiorstwa. Technologie pochodziły z Zachodu, tańsze źródła finansowania i lukratywne rynki były na Zachodzie, a kapitał również zaczął płynąć na Zachód. Niestety, zamiast rozszerzać produkcję i kupować sprzęt i technologie, aby tworzyć nowe miejsca pracy w Rosji, wydawali swoje pieniądze na zagraniczne rezydencje, jachty i luksusowe nieruchomości.

Później zaczęli inwestować w gospodarkę, ale początkowo pieniądze szybko płynęły na Zachód w celach konsumpcyjnych. A skoro ich pieniądze tam były, to tam kształciły się ich dzieci, tam było ich życie, ich przyszłość. Śledzenie i zapobieganie tym zjawiskom przez państwo było bardzo trudne i prawie niemożliwe, bo żyliśmy w paradygmacie wolnego rynku.

Ostatnie wydarzenia wyraźnie pokazały, że obraz Zachodu jako bezpiecznej przystani dla kapitału był mirażem. Ci, którzy nie zrozumieli tego w porę, którzy widzieli Rosję tylko jako źródło dochodów i planowali żyć głównie za granicą, wiele stracili. Po prostu zostali tam okradzeni i zobaczyli, że nawet ich legalne pieniądze zostały zabrane.

W pewnym momencie zażartowałem - wielu może jeszcze to pamięta - powiedziałem rosyjskim biznesmenom, że rozchorują się, biegając od sali sądowej do sali sądowej i od urzędu do urzędu na Zachodzie, próbując ratować swoje pieniądze. Tak właśnie się stało.

Wiecie, powiem coś, co jest dość proste, ale naprawdę ważne. Wierzcie mi, ani jeden zwykły obywatel w naszym kraju nie współczuł tym, którzy stracili swoje aktywa w zagranicznych bankach, stracili swoje jachty lub pałace za granicą itd. W rozmowach przy kuchennym stole ludzie wspominali prywatyzację z lat 90., kiedy to przedsiębiorstwa zbudowane przez cały nasz naród zostały sprzedane za bezcen, a tak zwane nowe elity obnosiły się ze swoim wystawnym stylem życia.

Są też inne kluczowe aspekty. W latach, które nastąpiły po rozpadzie Związku Radzieckiego, Zachód nie ustawał w próbach podpalenia państw postsowieckich i, co najważniejsze, wykończenia Rosji jako największej ocalałej części historycznego zasięgu naszego państwa. Zachęcali międzynarodowych terrorystów do napadania na nas, prowokowali regionalne konflikty wzdłuż naszych granic, ignorowali nasze interesy i próbowali powstrzymać i stłumić naszą gospodarkę.

Mówię o tym, ponieważ wielki biznes w Rosji kontroluje strategiczne przedsiębiorstwa zatrudniające tysiące pracowników, które decydują o dobrobycie społeczno-gospodarczym wielu regionów, a tym samym o ogólnym stanie rzeczy. Tak więc, gdy liderzy lub właściciele takich przedsiębiorstw stają się zależni od rządów, które przyjmują politykę nieprzyjazną dla Rosji, stanowi to dla nas ogromne zagrożenie, zagrożenie dla naszego kraju. Jest to sytuacja nie do utrzymania.

Tak, każdy ma wybór. Niektórzy mogą wybrać życie w zagarniętej rezydencji z zablokowanym kontem, próbując znaleźć dla siebie miejsce w pozornie atrakcyjnej zachodniej stolicy, kurorcie czy jakimś innym wygodnym miejscu za granicą. Każdy ma do tego prawo i nigdy nie będziemy go naruszać. Czas jednak dostrzec, że na Zachodzie ci ludzie zawsze byli i pozostaną obcymi drugiej kategorii, których można traktować w dowolny sposób, a ich pieniądze, koneksje i nabyte tytuły hrabiów, rówieśników czy burmistrzów nic tu nie pomogą. Muszą zrozumieć, że są tam ludźmi drugiej kategorii.

Jest jeszcze jedno wyjście: zostać przy Ojczyźnie, pracować dla rodaków, nie tylko otwierać nowe firmy, ale i zmieniać życie wokół siebie w miastach, miasteczkach i w całym kraju. Takich biznesmenów, prawdziwych wojowników mamy w naszym środowisku biznesowym całkiem sporo i z nimi wiążemy przyszłość naszego biznesu. Wszyscy muszą wiedzieć, że źródła ich dobrobytu i ich przyszłość mogą być tylko tutaj, w ich ojczystej Rosji.

Jeśli tak będzie, stworzymy bardzo silną i samowystarczalną gospodarkę, która nie pozostanie na uboczu świata, ale wykorzysta wszystkie swoje przewagi konkurencyjne. Rosyjski kapitał, pieniądze zarobione tutaj, muszą być wykorzystane w pracy dla kraju, dla naszego narodowego rozwoju. Dzisiaj widzimy ogromny potencjał w rozwoju infrastruktury, sektora produkcyjnego, turystyki krajowej i wielu innych branż.

Chciałbym, aby ci, którzy zetknęli się z drapieżnymi obyczajami Zachodu, usłyszeli, co mam do powiedzenia: bieganie z czapką w ręku, żebranie o własne pieniądze nie ma sensu, a co najważniejsze, niczego nie osiąga, zwłaszcza teraz, gdy zdajemy sobie sprawę, z kim mamy do czynienia. Przestańcie czepiać się przeszłości, uciekać się do sądów, żeby odzyskać chociaż coś. Zmieńcie swoje życie i pracę, bo jesteście silnymi ludźmi - zwracam się teraz do naszych biznesmenów, z których wielu znam od lat, którzy wiedzą, co jest czym w życiu.

Rozpocznijcie nowe projekty, zarabiajcie pieniądze, pracujcie ciężko dla Rosji, inwestujcie w przedsiębiorstwa i miejsca pracy, pomagajcie szkołom i uniwersytetom, nauce i opiece zdrowotnej, kulturze i sportowi. W ten sposób zwiększycie swój majątek, a także zdobędziecie szacunek i wdzięczność ludzi na całe pokolenie do przodu. Państwo i społeczeństwo z pewnością Was poprą.

Potraktujmy to jako przesłanie dla Waszej działalności: ruszajcie we właściwym kierunku.

Koledzy,

Rosja jest krajem otwartym i jednocześnie odrębną cywilizacją. W tym stwierdzeniu nie ma roszczenia do wyłączności lub wyższości, ale ta nasza cywilizacja - to jest to, co się liczy. Przekazali nam ją nasi przodkowie, a my musimy ją zachować dla naszych potomków i im ją przekazać.

Będziemy rozwijać współpracę z przyjaciółmi, ze wszystkimi, którzy są gotowi z nami współpracować. Przyjmiemy najlepsze praktyki, ale przede wszystkim będziemy polegać na własnym potencjale, na twórczej energii rosyjskiego społeczeństwa, na naszych tradycjach i wartościach.

Chciałbym tu wspomnieć o charakterze naszego narodu, który zawsze wyróżniał się hojnością, wielkodusznością, miłosierdziem i współczuciem, a Rosja jako kraj w pełni odzwierciedla te cechy. Wiemy, jak być dobrym przyjacielem, jak dotrzymywać słowa. Nigdy nikogo nie zawiedziemy i zawsze bez wahania będziemy wspierać tych, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji.

Wszyscy pamiętają, że w czasie pandemii właściwie jako pierwsi wsparliśmy niektóre kraje europejskie, w tym Włochy i inne państwa, gdy przechodziły przez najtrudniejsze tygodnie epidemii COVID, nie zapominajmy też, jak pomagamy Syrii i Turcji po niszczącym trzęsieniu ziemi.

To właśnie naród Rosji jest fundamentem naszej suwerenności narodowej i źródłem naszej siły.https://www.youtube.com/watch?v=akzr0K0CE0M Prawa i wolności naszych obywateli są niezmienne - gwarantuje je Konstytucja i nie odejdziemy od tego mimo zewnętrznych wyzwań i zagrożeń.

Pragnę w tym kontekście podkreślić, że wybory do organów samorządu terytorialnego we wrześniu przyszłego roku oraz wybory prezydenckie w 2024 roku odbędą się w ścisłej zgodności z prawem i z zachowaniem wszystkich demokratycznych, konstytucyjnych zapisów.d

Wybory zawsze ujawniają różne podejścia do rozwiązywania celów społecznych i gospodarczych. To powiedziawszy, wiodące siły polityczne są skonsolidowane i zjednoczone w głównej idei - bezpieczeństwo i dobrobyt narodu; nasza suwerenność i nasze interesy narodowe są dla nas nadrzędne wobec wszystkiego innego.

Chciałbym podziękować za to odpowiedzialne, zdecydowane stanowisko i przypomnieć słowa Piotra Stołypina, patrioty i zwolennika silnego państwa rosyjskiego. Powiedział to w Dumie Państwowej ponad sto lat temu, ale nadal jest to zgodne z naszymi czasami. Powiedział: "W sprawie obrony Rosji wszyscy musimy zjednoczyć i skoordynować nasze wysiłki, nasze zobowiązania i nasze prawa dla wsparcia jednego historycznego najwyższego prawa - prawa Rosji do bycia silną".

Ochotnicy na pierwszej linii frontu to deputowani Dumy Państwowej i parlamentów regionalnych, przedstawiciele różnych szczebli organów władzy wykonawczej, gmin, miast, obwodów i obszarów wiejskich. Wszystkie partie parlamentarne i wiodące stowarzyszenia publiczne biorą udział w zbieraniu pomocy humanitarnej na pomoc na froncie.

Jeszcze raz dziękuję - dziękuję za tak patriotyczne stanowisko.

Samorząd terytorialny jako władza publiczna najbliżej ludzi odgrywa ogromną rolę w umacnianiu społeczeństwa obywatelskiego i rozwiązywaniu codziennych problemów. Od tego jak działają zależy zaufanie ludzi do państwa jako całości, dobrobyt społeczny mieszkańców kraju i ich wiara w pomyślny rozwój kraju.

Zwracam się do Kancelarii Prezydenta i Rządu o przedstawienie propozycji dotyczących stworzenia narzędzi bezpośredniego wsparcia najlepszych zespołów menedżerskich i praktyk w dużych, średnich i małych gminach.

Swobodny rozwój społeczeństwa oznacza gotowość do wzięcia odpowiedzialności za siebie i swoich bliskich, za swój kraj. Te cechy należy wspierać od najmłodszych lat w rodzinie. Oczywiście system edukacji i nasza kultura narodowa są niezwykle ważne dla umacniania wspólnych wartości i naszej tożsamości narodowej.

Państwo będzie wykorzystywać środki Fundacji Grantów Prezydenckich, Fundacji Inicjatyw Kulturalnych, Instytutu Rozwoju Internetu i innych instrumentów do wspierania wszelkich form twórczości, takich jak sztuka współczesna i tradycyjna, realizm i awangarda, klasyka i dzieła nowatorskie. Nie liczą się gatunki czy trendy. Kultura musi służyć dobru, pięknu i harmonii, rozważać niektóre bardzo skomplikowane i sprzeczne kwestie życiowe, ale jej główną misją nie jest burzenie społeczeństwa, lecz pielęgnowanie najlepszych cech człowieka.

Rozwój kultury będzie priorytetem odbudowy pokojowego życia w Donbasie i Noworosji. Będziemy musieli odbudować, naprawić i wyposażyć setki tamtejszych placówek kulturalnych, w tym zbiory i budynki muzealne, które pomagają ludziom poczuć związek między przeszłością a teraźniejszością i stworzyć więź z przyszłością, poczuć przynależność do wspólnej przestrzeni kulturalnej, historycznej i edukacyjnej wielowiekowej Wielkiej Rosji.

Musimy wspólnie z naszymi nauczycielami, pracownikami naukowymi i specjalistami poważnie poprawić jakość podręczników szkolnych i uniwersyteckich, przede wszystkim w zakresie nauk humanistycznych - historii, nauk społecznych, literatury i geografii - aby nasza młodzież dowiedziała się jak najwięcej o Rosji, jej wielkiej przeszłości, kulturze i tradycjach.

Mamy błyskotliwych, zdolnych młodych ludzi, którzy chcą pracować dla dobra naszego kraju w takich dziedzinach jak badania naukowe, kultura, sfera społeczna, biznes i administracja publiczna. Konkurs Liderzy Rosji, a także odbywający się obecnie w nowych podmiotach Federacji konkurs Liderzy Odrodzenia, otwierają przed tymi ludźmi nowe horyzonty rozwoju zawodowego.

Warto zauważyć, że szereg laureatów i finalistów tych konkursów dobrowolnie wstąpiło do jednostek wojskowych. Wielu z nich pracuje obecnie na terenach wyzwolonych, pomagając w odbudowie życia gospodarczego i społecznego, działają profesjonalnie, zdecydowanie i odważnie.

Generalnie rzecz biorąc, nic nie zastąpi szkoły wojennej. Ludzie wracają zupełnie inni, są gotowi oddać życie za Ojczyznę, gdziekolwiek by nie pracowali.

Pozwolę sobie podkreślić, że to właśnie ci, którzy urodzili się i wychowali w Donbasie i Noworosji, którzy o nie walczyli, będą i powinni stanowić fundament naszego wspólnego wysiłku na rzecz rozwoju tych regionów. Chcę, żeby mnie usłyszeli: Rosja liczy na was.

Mając na uwadze ambitne zadania stojące przed naszym krajem, musimy poważnie zrewidować nasze podejście do systemu edukacji zawodowej, do naszej polityki naukowej i technologicznej.

Na ostatnim posiedzeniu Rady Nauki i Edukacji dyskutowaliśmy o potrzebie ustalenia priorytetów naszych działań, skoncentrowania środków na uzyskaniu konkretnych i zasadniczo znaczących wyników naukowych, przede wszystkim w dziedzinach, w których wykonaliśmy już sporo pracy i które mają kluczowe znaczenie dla naszego kraju, takich jak transport, energetyka, mieszkalnictwo i usługi komunalne, publiczna opieka zdrowotna, rolnictwo, przemysł wytwórczy.

Innowacyjne technologie niezmiennie opierają się na istniejących badaniach podstawowych. Tutaj, podobnie jak w kulturze - i chcę to podkreślić - musimy dać naukowcom większą swobodę kreatywności. Nie powinniśmy kazać wszystkim skupiać się tylko na wynikach, które będą nam potrzebne jutro. Nauka podstawowa tworzy własne zasady.

Ponadto wyznaczanie i realizowanie ambitnych celów stanowi dla młodych ludzi potężną zachętę do wyboru nauki jako dziedziny, a także szansę na udowodnienie swoich umiejętności przywódczych i bycia najlepszym na świecie. Nasze zespoły badawcze mają z czego być dumne.

W grudniu ubiegłego roku spotkałem się z niektórymi z naszych młodych badaczy. Jedno z ich pytań dotyczyło mieszkań. Prozaiczna, ale ważna sprawa. Certyfikaty mieszkaniowe dla młodych naukowców są już dostępne. W zeszłym roku na te cele przeznaczono dodatkowy miliard rubli. Niniejszym zlecam rządowi wskazanie rezerw na rozszerzenie tego programu.

W ostatnich latach znacznie wzrósł prestiż średniego szkolnictwa zawodowego. Zapotrzebowanie na absolwentów szkół i uczelni technicznych jest po prostu ogromne, kolosalne. Widzi pan, jeżeli nasze bezrobocie spadło do historycznie niskiego poziomu 3,7 procent, to znaczy, że ludzie pracują, potrzebne są nowe kadry.

Uważam, że powinniśmy znacznie rozszerzyć projekt Professionalitet, w ramach którego tworzone są klastry edukacyjno-przemysłowe, aktualizowana jest baza edukacyjna, a przedsiębiorstwa i pracodawcy w ścisłym kontakcie z uczelniami i szkołami technicznymi opracowują programy edukacyjne oparte na potrzebach gospodarki. I oczywiście bardzo ważne jest włączenie się mentorów z doświadczeniem w realnej, skomplikowanej produkcji.

Zadanie jest jasne: w ciągu najbliższych pięciu lat musimy wyszkolić około miliona specjalistów zawodów robotniczych dla przemysłu elektronicznego, przemysłu robotycznego, inżynierii mechanicznej, metalurgii, farmacji, rolnictwa i przemysłu obronnego, budownictwa, transportu, przemysłu jądrowego i innych branż, które są kluczowe dla zapewnienia bezpieczeństwa, suwerenności i konkurencyjności Rosji.

Wreszcie, bardzo ważne pytanie dotyczy naszego szkolnictwa wyższego. Tu również należy dokonać istotnych zmian, biorąc pod uwagę nowe wymagania wobec specjalistów w gospodarce, sektorach społecznych i we wszystkich sferach życia naszego kraju. Potrzebujemy tu syntezy wszystkiego, co najlepsze było w radzieckim systemie edukacji i doświadczeń ostatnich dziesięcioleci.

W związku z tym proponuje się, co następuje.

Po pierwsze, powrót do tradycyjnego dla naszego kraju podstawowego kształcenia specjalistów z wyższym wykształceniem. Okres studiów może wynosić od czterech do sześciu lat. Jednocześnie można oferować programy zróżnicowane pod względem kształcenia w zależności od konkretnego zawodu, branży i zapotrzebowania rynku pracy nawet w ramach tej samej specjalności i jednej uczelni.

Po drugie, jeśli dany zawód wymaga dodatkowego szkolenia lub niszowej specjalizacji, w takim przypadku młody człowiek będzie mógł kontynuować naukę, robiąc studia magisterskie lub wybierając szkolenie rezydenckie.

Po trzecie, studia podyplomowe staną się odrębnym poziomem kształcenia zawodowego, którego zadaniem będzie kształcenie kadr dla zawodów naukowych i nauczycielskich.

Chcę podkreślić, że przejście do nowego systemu powinno być płynne. Rząd wraz z parlamentarzystami będzie musiał dokonać wielu zmian w przepisach dotyczących edukacji, rynku pracy itd. Tutaj trzeba wszystko przemyśleć, dopracować każdy szczegół. Młodzi ludzie, nasi obywatele powinni mieć nowe możliwości wysokiej jakości edukacji, zatrudnienia i rozwoju zawodowego. Powtarzam: możliwości, a nie problemy.

I chciałbym szczególnie zwrócić uwagę na to, że ci studenci, którzy teraz się uczą, będą mogli kontynuować naukę w ramach istniejących programów. A także, że poziom szkolenia i dyplomy ukończenia studiów wyższych obywateli, którzy już ukończyli studia w ramach obecnych programów licencjackich, specjalistycznych lub magisterskich, nie podlegają rewizji. Nie mogą oni stracić swoich praw. Proszę Rosyjski Front Ludowy o objęcie szczególną kontrolą wszystkich kwestii związanych ze zmianami w dziedzinie szkolnictwa wyższego.

Ten rok został ogłoszony w Rosji Rokiem Nauczyciela i Mentora. Nauczyciele są bezpośrednio zaangażowani w budowanie przyszłości kraju, dlatego ważne jest podniesienie statusu społecznego ich pracy. Rodzice powinni więcej rozmawiać ze swoimi dziećmi o wdzięczności dla nauczycieli, a nauczyciele powinni wpajać dzieciom szacunek i miłość do rodziców. Pamiętajmy o tym zawsze.

O wsparciu dla dzieci i rodzin rosyjskich powiem za chwilę.

Chciałbym zauważyć, że tzw. budżet dziecięcy, czyli środki budżetowe przeznaczone na wsparcie rodzin w Rosji, w ciągu ostatnich kilku lat wzrosły wielokrotnie, a nie o mały procent. Te wydatki są najszybciej rosnącą częścią głównego dokumentu finansowego kraju - budżetu, ustawy o budżecie. Dziękuję parlamentarzystom i rządowi za jednolite, skonsolidowane rozumienie naszych narodowych priorytetów.

1 lutego kapitał macierzyński w Rosji został ponownie skorygowany o inflację. Tak jak obiecaliśmy, został on skorygowany o ubiegłoroczny wskaźnik inflacji, czyli o 11,9 procent. Prawo do tego wsparcia mają teraz także obywatele Rosji - mieszkańcy nowych regionów Federacji. Proponuję przyznanie kapitału macierzyńskiego rodzinom w Donieckiej i Ługańskiej Republice Ludowej oraz w obwodach zaporoskim i chersońskim, w których urodziły się dzieci, począwszy od 2007 roku, czyli od momentu uruchomienia tego programu w całej Rosji. Przypomnę, że swego czasu podjęliśmy podobną decyzję w stosunku do mieszkańców Krymu i Sewastopola.

Będziemy kontynuować wdrażanie programów na dużą skalę, mających na celu poprawę poziomu życia rosyjskich rodzin.

Chciałbym podkreślić, że rząd i regiony Federacji otrzymały praktyczny cel - zapewnienie zauważalnego, odczuwalnego wzrostu realnych wynagrodzeń w Rosji.

Jak wszyscy wiemy, ważnym wskaźnikiem, punktem wyjścia jest tu płaca minimalna. W ubiegłym roku podnieśliśmy ją dwukrotnie, w sumie prawie o 20 procent.

Będziemy nadal podnosić płacę minimalną, robiąc to w tempie wyższym niż stopa inflacji i tempo wzrostu płac realnych. Od początku tego roku płaca minimalna została skorygowana o 6,3 procent.

Proponuję uzupełnić planowany wzrost o dodatkowe 10 procent od 1 stycznia 2024 roku. W ten sposób płaca minimalna wzrośnie o 18,5 procent i będzie stanowić 19 242 ruble.

Teraz chciałbym wspomnieć o korektach systemu podatkowego na rzecz rosyjskich rodzin. Od ubiegłego roku rodziny z dwójką lub większą liczbą dzieci są zwolnione z płacenia podatku od sprzedaży mieszkań, jeśli kupują nowe, większe mieszkanie lub dom.

Trzeba lepiej wykorzystywać te instrumenty - okazało się, że jest na nie zapotrzebowanie. Rodziny powinny mieć więcej pieniędzy w budżetach rodzinnych, aby móc rozwiązywać swoje najważniejsze i najpilniejsze problemy.

Proponuję zwiększyć wysokość społecznych odpisów podatkowych: na koszty edukacji dzieci - z obecnych 50 tys. rubli do 110 tys. rubli rocznie, a na koszty na osobistą edukację, leczenie czy zakup leków - z obecnych 120 tys. do 150 tys. rubli. Od tych zwiększonych kwot państwo będzie zwracać zapłacony 13-procentowy podatek dochodowy.

Oczywiście trzeba nie tylko zwiększyć wysokość tego odliczenia,
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 23.02.23 Pobrań: 33 Pobierz ()
24.02.2023 Ritter: Jesteście pionkiem na amerykańskiej szachownicy
Ze Scottem Ritterem o wojnie na Ukrainie, znaczeniu Polski dla Stanów Zjednoczonych i słynnym deep state w Waszyngtonie rozmawia Mateusz Piskorski.


Mamy kolejną wizytę już Joe Bidena w Polsce. Czy uważa Pan, że podczas niej on i jego administracja zamierzają powiedzieć coś ważnego na temat wojny na Ukrainie?

- Prezydent Stanów Zjednoczonych nie podróżuje zagranicę bez powodu. Po prostu tak z Waszyngtonu nie wylatuje. Czas też nie jest przypadkowy, bo przypada na rocznicę rozpoczęcia Specjalnej Operacji Wojskowej. Mamy zatem do czynienia z warstwą symboliczną tej wizyty. Oświadczenia muszą więc współgrać z symboliczną datą.

Spojrzałbym na poprzednie oświadczenia prezydenta Bidena, związane z bieżącą sytuacją. Powiedzmy jasno, co dzieje się teraz na Ukrainie. Strategicznym celem Stanów Zjednoczonych jest osłabienie Rosji. Victoria Nuland mówi o strategicznej porażce Rosji. Szef sztabu Mark Milley podzielił się wrażeniem, że Rosja już została pokonana strategicznie i taktycznie. To są fantazje. Rosja wygrywa. W rzeczywistości, według Jensa Stoltenberga, już wygrała.

W wojnie, w której szczególny nacisk położony jest na artylerię, jeśli jednej ze stron brakuje amunicji, zwycięzcą będzie druga strona. Latem Ukrainie skończy się amunicja artyleryjska. NATO nie ma potencjału, by ją dostarczyć. To koniec. Niezależnie od głosów na Zachodzie na temat Rosji, każdy już wie, że Ukraina jest pokonana. Armia rosyjska stała się silniejsza i przygotowuje ofensywę, która po prostu Ukrainę zaleje. Zostanie ona zdemilitaryzowana zbrojnie. Jeśli zatem porównamy retorykę z rzeczywistością?

Sądzę, że prezydent wie, iż NATO i Europa oczekują gwarancji dalszego wsparcia amerykańskiego, nawet w warunkach strategicznego zwycięstwa Rosji na Ukrainie. Jeśli utrzyma się obecny trend, zadeklaruje on wysłanie kolejnych wojsk do Polski pod postacią stałych baz. Może będzie to brygada, a może więcej, by zabliźnić polskie rany. Uważam, że Polska za mocno zaangażowała się w walkę Ukrainy. Uwierzyła, że NATO może uzbroić Ukrainę do takiego stopnia, że wygra ona wojnę z Rosją. Polska dopiero teraz zaczyna sobie zdawać sprawę, że nie będzie żadnego ukraińskiego zwycięstwa. Rosja, którą Polska wytyka palcem i którą ośmieszała, niedługo stać będzie u polskich granic i spoglądać na nią przez lornetkę.

Polska mówi o zwiększaniu swych sił zbrojnych. Ale bądźmy szczerzy: militarnie Polska nie jest w europejskiej czołówce. Daleko jej do tego. Szef Dowództwa Stanów Zjednoczonych w Europie (EUCOM), gen. Christopher Cavoli szczerze powiedział w ubiegłym miesiącu w Szwecji, że to, co się dzieje na Ukrainie, ma skalę i rozmiar, których nigdy nie byliśmy sobie w stanie wyobrazić. I nie jesteśmy na to gotowi. Skoro szef sił amerykańskich w Europie tak mówi, tym bardziej gotowa na to w najmniejszym nawet stopniu nie jest Polska.

Ale mamy przecież szereg byłych amerykańskich wojskowych, jak choćby gen. Ben Hodges, który mówi, że Polska to regionalna potęga. I zaczynamy się zastanawiać, czy Stany Zjednoczone nie wciągną nas do tej wojny na Ukrainie.

- Ben Hodges jest na emeryturze. Jego praca polega dziś na przyciąganiu uwagi mediów amerykańskich, na promowaniu Bena Hodgesa jako osobowości telewizyjnej. Jego rola nie polega zatem na mówieniu prawdy i przedstawianiu rzeczywistych szacunków. Zajmuje się wyolbrzymianiem słabości Rosji i potencjału NATO. Jest twarzą medialną, która ma zaopatrywać masy w komunikaty pożądane przez władze. To propagandysta.

Dowódcą żołnierzy, który brałby udział w wojnie i ryzykował życiem, jest gen. Cavoli. To jego słów powinniśmy słuchać. Ben Hodges niczym już nie dowodzi. Cavoli wyraził się jasno: NATO nie jest w stanie walczyć w tym starciu.

Zastanówmy się dobrze, czy Polska jest rzeczywiście militarną potęgą, jak mówi Hodges. Czy polska ma dużą armię zawodową? Nie. Śmiertelność niewyszkolonych żołnierzy w ewentualnym konflikcie będzie ogromna. Czy Polska przygotowywała się do takich operacji? Nie. Polska jest członkiem NATO, które nie przykłada dużej wagi do artylerii. Polska nie jest zatem wyposażona, wyszkolona i przygotowana do starcia, o którym mówi gen. Cavoli. Do wojny artyleryjskiej na niewyobrażalną skalę.

Polska ma potencjał na armię około 160 tys. Straty Ukrainy, według niektórych szacunków, wynoszą dwukrotnie więcej, jeśli chodzi o zabitych, nie mówiąc już o rannych. Polska armia zniknęłaby z powierzchni ziemi po trzech miesiącach konwencjonalnej walki z Rosją na otwartym polu. Polska to nie supermocarstwo i nie ma takiego potencjału. I zostanie potęgą byłoby dla Polski wyjątkowo drogie. Koszt stworzenia profesjonalnej armii i jej wyposażenia do walki lądowej z Rosją byłby zbyt wysoki. Nie sądzę, by podołała mu polska gospodarka i zaakceptował go polski naród.

Uważam, że Polska jest dziś w kłopotliwej sytuacji. Jej retoryka wymknęła się spod kontroli. To nie Stany Zjednoczone mogą wciągnąć ją do wojny na Ukrainie. To Polska próbuje do tej wojny wciągnąć Stany Zjednoczone. Nie wszyscy, lecz niektórzy w Polsce szepczą o Ukrainie zachodniej, że mogą ją jakoś włączyć do Wielkiej Polski. Według niektórych danych, Polska wysłała już tysiące najemników, którzy walczą po stronie Ukrainy i ponoszą duże straty. Mówi się teraz o polskim legionie...

Tak, sił specjalnych.

- Pozwoli Pan, że powiem o siłach specjalnych coś, co mówię ich amerykańskim żołnierzom. Może ci goście nieźle wyglądają, ćwiczą, są umięśnieni, podobają się kobietom w knajpach, potrafią kopnąć w drzwi i skoczyć z helikoptera. Ale jeśli pójdą na wojnę z Rosją, wszyscy zginą z wrzaskiem na ustach. Bo Rosjan nie obchodzi to, że dobrze wyglądają, że mają bicepsy. Oni po prostu odpalą 20 tysięcy pocisków na ich pozycje. I żadne wyszkolenie sił specjalnych tu nie pomoże. Zginą, jak wszyscy pozostali.

Jeśli ktoś mówi, że siły specjalne przydadzą się jakoś na Ukrainie, to nie ma pojęcia o współczesnej wojnie. One sprawdzają się na peryferiach, w konfliktach o niskiej intensywności, w zadaniach specjalnych. Ale na Ukrainie poziom brutalności jest niewyobrażalny. NATO nie jest na to przygotowane, a Polska jest jego członkiem. Powiem inaczej. Jeśli dziś wojna by się skończyła i Ukraińcy skierowaliby swoje brygady do Polski, nie bylibyście w stanie ich powstrzymać. Ich armia jest lepsza od waszej, mają dziś najlepszą armię w Europie. Mają doświadczenie bojowe i doświadczenie udziału w konflikcie na dużą skalę. Na polu bitwy ukraińskie wojsko pokonałoby polskie. Pokonałaby też Niemców, Francuzów, Brytyjczyków, każdego poza Amerykanami. A Rosja wyniszcza armię ukraińską. Więc co mogłaby zrobić armia polska przeciwko rosyjskiej?

Sprawa jest jasna, jeżeli chodzi o wojnę konwencjonalną. A czy sądzi Pan, że teoretycznie możliwa jest eskalacja, na wzór tej opisanej w latach zimnej wojny przez Hermanna Kahna w jego teorii drabiny eskalacji, prowadząca do wojny jądrowej?

- Jest bardziej niż teoretycznie możliwa, jest prawdopodobna. Jedną z głównych przyczyn jest Polska, jej nieodpowiedzialna retoryka. Proszę zrozumieć, że Rosja nie użyje broni nuklearnej przeciwko Ukrainie. Nie ma takiej potrzeby, bo wygrywa. Postrzega też Ukrainę jako część narodu rosyjskiego, Ukraińców jako słowiańskich braci.

Użyłaby broni atomowej przeciwko NATO, gdyby to NATO zagroziło jej egzystencji. Jest tu kilka możliwych scenariuszy. Jeden z nich to ten, w którym Ukraina otrzymałaby broń zdolną zagrozić Krymowi i głębi terytorium Rosji, a także nowo zdobytych terytoriów, których Zachód nie uznaje, ale to nie ma znaczenia. Uznaje je sama Rosja, więc każda próba ich zaatakowania jest atakiem na Rosję. Jeśli Bałtowie razem z Polakami myślą, że mogą liczyć na obronę i schować się za art.. 5 i zablokować Zatokę Fińską, albo odciąć szlaki do Kaliningradu, Rosja będzie musiała prawdopodobnie odpowiedzieć zbrojnie.

Jeżeli Polska wprowadziłaby wojska na zachód Ukrainy, mielibyśmy konflikt, który rozszerzyłby się na Polskę. Polska wystawiłaby się w ten sposób na zbrojny odwet. Odpowiedzią rosyjską byłoby wówczas nie tylko uderzenie w polskie siły na Ukrainie, lecz również w możliwości Polski zaopatrywania tych sił. I to mogłoby uruchomić art. 5. Już mówiłem, że NATO nie jest w stanie walczyć z Rosją. Zaangażowano by dziesiątki tysięcy żołnierzy amerykańskich, ale wszyscy oni by zginęli - nie mają artylerii.

A co by się stało, jeśli siły NATO skonfrontowałyby się z siłami rosyjskimi w wojnie konwencjonalnej i Rosja by wygrywała? Co by się stało, gdyby Rosja zniszczyła polskie siły na zachodniej Ukrainie i miałaby otwartą drogę do Warszawy? Czy NATO zdecydowałoby się na użycie broni nuklearnej, gdyby Rosja posuwała się naprzód?

Gdyby Estonia, czy Litwa zdecydowały się na takie blokady, NATO nie miałoby jak odpowiedzieć na działania Rosji, poza użyciem broni atomowej. I to jest niebezpieczne. Ryzyko polega na tym, że retoryka Polski i nieodpowiedzialność krajów bałtyckich może doprowadzić do bezpośredniego starcia, na które NATO nie jest gotowe. I tego nie mówię ja, Scott Ritter, ale to mówi dowódca sił NATO.

Jeśli doszłoby do wojny konwencjonalnej, NATO na 100% ją przegrywa. A jeśli przegra konwencjonalnie, będzie musiało użyć broni nuklearnej. Tymczasem Rosja nie wierzy w ograniczony konflikt jądrowy i użyje wówczas całego arsenału. I świat się skończy. Polacy to powinni zrozumieć: narażają swoimi nieodpowiedzialnymi działaniami na niebezpieczeństwo całą planetę. W imię czego? Czego bronią na Ukrainie? Mam nadzieję, że nie Stiepana Bandery, bo Polacy chyba wiedzą kim on był. Wiecie kim on był, wiecie kim są ukraińscy nacjonaliści i za czym się opowiadają. I popieracie ich. Po co? Czy naprawdę tak bardzo nienawidzicie Rosji? Czy gotowi jesteście poświęcić cały świat, żeby bronić władz w Kijowie, które zrobiły z Bandery bohatera narodowego? A wy ich popieracie. Nie rozumiem tego.

Szczerze mówiąc, wiele osób w Polsce też tego nie rozumie. Ale Pan wysoko ocenia podmiotowość władz polskich. A my dostrzegamy ich zależność od Waszyngtonu, od Londynu. Czy nie sądzi Pan, że polskie wojsko, służby realizowałyby po prostu polecenia i instrukcje jastrzębi amerykańskich i brytyjskich?

- Nie jestem ekspertem w wewnętrznych sprawach politycznych Polski. Mam pewną wiedzę ogólną, ale nie mam głębszego rozeznania mechanizmów polskiej polityki. Proszę mi więc wybaczyć, jeśli powiem coś, co mogłoby świadczyć o moim braku wiedzy o Polsce.

Sądzę, że Polska rządzona jest przez władze cywilne wyłonione we względnie uczciwym procesie wyborczym. Oczywiście, nikt nie jest doskonały, ale generalnie Polska jest demokracją. Polska jest też od dłuższego czasu członkiem NATO, które podkreśla znaczenie rządów cywilnych, cywilnej kontroli nad armią. Miałem niewiele do czynienia z wojskiem polskim, ale znam wielu ludzi, którzy współpracowali z polskimi zawodowymi kadrami oficerskimi. Polskie wojsko wykonuje rozkazy władz kraju. Ale może stawić opór. Sądzę, że polski korpus oficerski jest bardzo profesjonalny. Nie ma skłonności samobójczych. Wierzy, że jego misją jest obrona kraju. Jeżeli kazano by oficerom robić coś, co mogłoby doprowadzić do zniszczenia Polski, mogliby się przeciwstawić. Służby bezpieczeństwa działają natomiast zawsze w cieniu.

Zwiększenie liczebności polskich sił zbrojnych miało mieć na celu obronę Polski w kontekście tej całej nowej rzeczywistości. Nie można ignorować faktu, że armia rosyjska jest obecnie znacznie potężniejsza i groźniejsza niż przed rokiem. Rosja popełniła w ciągu tego roku wiele błędów. Ale jak każda struktura militarna, jej armia zidentyfikowała te błędy i wyciągnęła z nich wnioski. Wojsko rosyjskie jest więc doświadczone, zdolne do zniszczenia na polu walki wszelkich sił NATO.

Myślę, że dowództwo wojska polskiego zdaje sobie sprawę, że jego obecny potencjał jest niewystarczający do stawienia czoła takiemu przeciwnikowi, jak Rosja. 300 tys. żołnierzy, których ma liczyć polska armia, nie wystarczy do zaatakowania Ukrainy zachodniej, ale też nie obroni Polski. Wierzę w profesjonalizm polskiej armii i jej kadry dowódczej realizującej zgodne z prawem rozkazy swojego kierownictwa politycznego. Nie mam jednak zaufania do polskich władz politycznych, bo wydaje mi się, że żyją one snami o potędze, oderwanymi od rzeczywistości.

Obawiam się też, że ich przedstawiciele wierzą, iż Stany Zjednoczone uznają Polskę za istotną. Warto, żeby Polacy popatrzyli na los tych, których Stany Zjednoczone uznawały za swoich przyjaciół. Co się z nimi stało? Byliśmy przyjaciółmi narodu afgańskiego. Czym się to skończyło? Byliśmy przyjaciółmi Kurdów, i co? Byliśmy bardzo bliskimi sojusznikami z Niemcami, znacznie bliższymi niż kiedykolwiek z Polską. I właśnie zaatakowaliśmy Niemcy. Zaczęliśmy z nimi niewypowiedzianą wojnę, zorganizowaliśmy gospodarcze Pearl Harbour, wysadziliśmy w powietrze Gazociąg Północny.

Jeśli mogliśmy coś takiego zrobić Niemcom, co moglibyśmy zrobić wam? Uważajcie na tą amerykańską przyjaźń, bo czasami kończy się ona tragicznie. Nie ufajcie Stanom Zjednoczonym, wierzcie w to, co dobre dla Polski. Jeśli Stany Zjednoczone działają w sposób zwiększający bezpieczeństwo Polski, to świetnie. Ale Stanów Zjednoczonych Polska nie obchodzi. Powiem wprost: przejmujemy się Polską nie bardziej niż Ukrainą. A przecież pozwalamy na zniszczenie Ukrainy jako państwa narodowego. To samo zrobimy z Polską, by osiągnąć własne cele.

Poświęcimy was. Nie obchodzicie nas, nie kochamy was, nie jesteśmy waszymi przyjaciółmi. Wykorzystujemy was w naszej wielkiej strategii geopolitycznej, która ma zabezpieczyć amerykańską hegemonię nad Europą i światem. Jesteście pionkiem na amerykańskiej szachownicy, którego możemy w każdej chwili poświęcić. Apeluję dlatego do każdego Polaka, by popatrzył co się dzieje za miedzą, na Ukrainie. Tak właśnie Ameryka traktuje swoich przyjaciół. Nie interesuje ich Ukraina, lecz wyłącznie ich polityka wobec Rosji. Po zniszczeniu Ukrainy, Polska jest następna w kolejce.

Według oficjalnych danych, ponad 9 tysięcy polskich żołnierzy odeszło w ciągu ostatniego roku z armii. Ale przejdźmy do pytania o to, kto w Stanach Zjednoczonych koordynuje działania na Ukrainie, politycznie i militarnie. Kto podejmuje strategiczne decyzje? Zapewne nie Joe Biden...

- Ma Pan rację. Istnieje w Stanach Zjednoczonych pojęcie, może dość kontrowersyjne, deep state. Nie chodzi tu o jakiś ukryty rząd. Nie wierzę w coś takiego. Deep state to struktura biurokratyczna niepochodzących z wyboru urzędników, którzy gwarantują ciągłość kolejnych administracji.

Przyjrzyjmy się Stanom Zjednoczonym od końca zimnej wojny. George H. W. Bush, klasyczny republikański konserwatysta zastąpiony został przez liberalnego demokratę, Williama Clintona. Jak z bicza strzał. Później zastępuje go George W. Bush, po ośmiu latach Barack Obama, później Donald Trump, Joe Biden.

Jeśli zmieniałyby się przy każdej okazji kadry odpowiedzialne za politykę zagraniczną, rzucalibyśmy się z jednej części mapy świata na drugą. Tymczasem jeśli popatrzymy na naszą politykę wobec Rosji od czasów Busha, zobaczymy zaskakującą konsekwencję. Bo to właśnie deep state, establishment odpowiedzialny jest za utrzymywanie stałego kierunku. To cywilni urzędnicy, w Departamencie Stanu, w CIA, think-tanki, które dostarczają podparcia naukowego dla tej polityki. Funkcjonują tam takie drzwi obrotowe, ci ludzie zajmują raz stanowiska rządowe, raz pracują w think-tankach. Niezależnie od tego, czy chodzi o Republikanów, czy Demokratów. Niektórzy wykładają, np. w Georgetown. Formalnie nauczają, ale poza tym szerzą pewne dogmaty wśród kolejnych pokoleń liderów.

Mamy przemysł zbrojeniowy, którego wpływy dominują dzięki zaangażowanym pieniądzom, relacjom w Kongresie. Jego operacje w bardzo dużym stopniu zależne są od polityki zagranicznej Stanów Zjednoczonych. Musi zatem działać w ramach ciągłości. Joe Biden odziedziczył politykę zagraniczną po Trumpie, Trump po Obamie.

Po upadku Związku Radzieckiego polityka amerykańska polegała na niedopuszczaniu do wzmacniania Rosji. Używamy do tego różnych sposobów. W latach 1990., w czasach Clintona, wspieraliśmy słabe przywództwo Borysa Jelcyna, pozwalając oligarchom na grabienie rosyjskiej gospodarki, wspierając konflikt w Czeczenii mający na celu rozbicie Rosji. Gdy Jelcyna zastąpił Władimir Putin, musieliśmy się najpierw zorientować kim on jest. Gdy po raz pierwszy objął stanowisko, wielu wierzyło, że nie będzie w stanie wygrać kolejnych wyborów i będziemy mogli zainstalować nowego Jelcyna, wszystko będzie w porządku. Ale on wygrał wybory i George W. Bush musiał myśleć, w jaki sposób go osłabić.

Na Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa w 2007 roku okazało się, że Putin stoi na własnych nogach. Właściwie stwierdził tam, że Rosja nie będzie grała według naszych reguł. Że nie będą naszym chłopcem na posyłki, że są samodzielną Rosją, wielkim narodem. Wtedy administracja Obamy zaczęła operację zmiany reżimu w Rosji, którą nazywamy resetem. Chcieliśmy utrzymać u władzy Dmitrija Miedwiediewa i zrobić z niego Jelcyna. Ale jednocześnie podejmowaliśmy działania, by ogólnie Rosję osłabić.

Jak można mówić o resecie i w tym samym czasie zapraszać Ukrainę do NATO? Przecież to świadome osłabianie Rosji i doprowadzanie do jej rozpadu. Ale to się nie udało. Putin okazał się silniejszym przywódcą, niż się spodziewaliśmy. Jego pozostawanie na stanowisku doprowadziło do radykalizacji naszej polityki. W 2014 roku mieliśmy przewrót w Kijowie. W Polsce o tym wiecie, nie wierzę, żeby Polacy byli tak naiwni, jak wielu Amerykanów, którzy mówią, że to była uprawomocniona rewolucja.

Rewolucja godności, jak to nazwali...

- Tak, bardzo godnie. W Polsce to wiecie, bo pamiętacie o Banderze, o tym, czym jest zachodnia Ukraina; wiecie, jakie zło czai się we Lwowie i innych ośrodkach w tym regionie; że ta ideologia eksplodowała podczas przewrotu pod postacią Prawego Sektora i niektórych innych partii. Wiecie, co stało za interwencją rosyjską na Donbasie, o co chodziło w porozumieniach mińskich. Teraz wiemy też, że te porozumienia były tylko elementem szarady. Petro Poroszenko nie zamierzał ich wcielać w życie, podobnie jak Wołodymyr Zełeński. Wiemy, że Hollande, a później Macron, że Merkel - wszyscy przyznają, że to było gra na zwłokę, na zyskanie czasu.

Wiecie też, jak u waszych granic zbrojono armię ukraińską. Polska brała w tym udział, w szkoleniach - wiedzieliście do jakich działań armia ukraińska była szkolona. W tej wojnie nie chodzi o niesprowokowany akt rosyjskiej agresji. Celem tej wojny jest wykorzystanie Ukrainy przez Stany Zjednoczone i NATO jako siły zastępczej mającej osłabić Rosję. Ale to nie jest polityka Bidena, to po prostu polityka amerykańska. Podam przykład pokazujący jak słaby jest Biden. Występował on z programem jedynego celu w sferze polityki jądrowej. Tym celem miało być odstraszanie i dlatego Ameryka miała nigdy nie uciekać się do uderzenia prewencyjnego. Broń nuklearna miała być używana wyłącznie w odpowiedzi na jej użycie przez innych.

W grudniu brałem udział w konferencji, na której pytałem urzędnika zajmującego się kontrolą zbrojeń w Departamencie Stanu dlaczego zrezygnowano z tego, by przejść do doktryny uderzenia wyprzedzającego. Usłyszałem w odpowiedzi, że grupa międzyagencyjna nie była gotowa na taką zmianę. Ta grupa to sieć wszystkich resortów i struktur odpowiedzialnych za bezpieczeństwo narodowe, której forum jest Narodowa Rada Bezpieczeństwa. Interagencyjność definiowana była jako pewien proces koordynacji, lecz grupa stała się teraz podmiotem. I to ona nie była gotowa na zmianę. To właśnie deep state, o którym mówiłem. Stały, nie pochodzący z wyboru organ decyzyjny, który trwa mimo zmian administracji. Deep state się nie zmienia. To oni podejmują decyzję.

Wspomniał Pan o Victorii Nuland. Ona jest w kręgach władzy od dłuższego czasu. Jest częścią deep state, przechodzącą przez te obrotowe drzwi, o których mówiłem. Lloyd Austin był generałem, później pracował w korporacji Raytheon, a teraz jest sekretarzem obrony, potem przejdzie na jakieś inne stanowisko. Też jest częścią deep state. Joe Biden to tylko człowiek w Białym Domu.

Zatem jest to także wyjaśnienie tego, co stało się z oczekiwaniami związanymi z prezydenturą Trumpa, myślę, że to prawda, jeśli chodzi o dostarczanie broni na Ukrainę, że to zaczęła robić administracja Trumpa, w 2017, jak myślę, przynajmniej jakieś rodzaje broni zostały wówczas dostarczone. I jeszcze jedno pytanie, odnośnie kompleksu deep state, jego twarzy, mniej lub bardziej widocznej: co sądzi Pan o Williamie Burnsie, ponieważ wiemy, że w pewnym stopniu rozumie on egzystencjalny interes Rosji. Mam tu na myśli, że w innym wywiadzie zauważył Pan, że według przecieków z czasów, kiedy był on ambasadorem w Moskwie, miał zrozumienie dla Rosji, więc jak sądzi Pan, czy jest on jednym z jastrzębi partii wojny, czy też mniej lub bardziej umiarkowanym politykiem?

- Osobiście uważam, że William Burns jest być może jedyną szansą na pokój, jaką mamy. To nie oznacza, że jest gołąbkiem pokoju - nie jest. To nie znaczy też, że jest prorosyjski - nie jest. Ale jest pragmatykiem, jest realistą, rozumie Rosję i rosyjski sposób myślenia.

Obecnie jest wielu ludzi w Waszyngtonie, których można zaliczyć do kategorii zaklinaczy Putina. To typ ludzi, których w Ameryce nazywamy zaklinaczami koni, tj. zajmującymi się ich uspokajaniem. Mamy u nas dużo strachu przed Putinem, więc zaklinacze Putina szepczą Ameryce, aby go uspokoiła, a jest to mocno uproszczona wizja, w której jeden człowiek jest emanacją zła, dyktatorem. Burns nie kupuje tego; wie, kim jest Putin; wie, jaka jest Rosja. Nie twierdzę przez to, że wspiera Rosję, bądź jest jej przyjazny.

Kiedy wkraczałem w dorosłość w latach 1980-tych, w czasach administracji Reagana, wstępując do Marine Corps, zajmując się kwestią kontroli zbrojeń, był taki gość, który nazywał się Richard Pipes, bardzo znany profesor z Harvardu, i był jednym z doradców Ronalda Reagana. Pipes nie lubił ZSRR, był bardzo twardym antykomunistą, jednakże napisał kilka książek, w tym książek o nacjonalizmie i narodach w ZSRR, klasyczną książkę. Ta książka jest pełna wiedzy, pełna zrozumienia, pełna nieocenionych informacji, napisana przez kogoś kto nienawidził ZSRR, antykomunistę, ale nie możesz odrzucić tej książki ze względu na ideologię, a powinieneś ją czytać ze względu na zawartą w niej wiedzę.

William Burns ma wiedzę, jego wiedza o Rosji, wie Pan, on może mieć swoją prywatną opinię, ale nie jest ideologiem. Nie jest zaklinaczem Putina, a także nie został postawiony na czele CIA, bo był szpiegiem, ale dlatego, że był dyplomatą. Został szefem CIA, bo zarządzał tym, co nazywają back channel, tajnymi kanałami komunikacji.

Jeśli badasz historię USA, historię z czasów zimnej wojny to wiesz, że prawdopodobnie realizacja koncepcji tajnych kanałów komunikacji uratowała świat, gdyż zwłaszcza administracja Kennedy'ego używała intensywnie tajnych kanałów komunikacji do kontaktów z przywództwem radzieckim za czasów Chruszczowa podczas kryzysu kubańskiego. Oficjalne stosunki nie istniały, spór eskalował i to użycie tajnych kanałów komunikacji pozwoliło zakończyć konflikt pokojowo i przyjaźnie.

William Burns został szefem CIA, gdyż CIA, będąc tradycyjnie służbą wywiadowczą, posiada szerokie kontakty na całym świecie, w tym tajne kanały komunikacji z rządami, dlatego kiedy sytuacja wyklucza wysłanie w jakieś miejsce Tony'ego Blinkena, który nadaje się do konferencji prasowych, wygłaszania oświadczeń etc., Biden może wysłać Burnsa, który będzie porozumiewał się kanałem nieoficjalnym, usiądzie do bardziej szczerej rozmowy ze swoim odpowiednikiem.

Myślę, że taką właśnie rolę pełni dzisiaj Burns. Jest tym, który rozumie rzeczywistość, który rozumie konsekwencje. Ostrzegał nas w memorandum napisanym w lutym 2008 roku pt. Nyet means nyet (Nie - znaczy nie), stwierdzał, że zaproszenie Ukrainy do NATO z pewnością spowoduje rosyjską interwencję zbrojną. Mądry człowiek... Jego oceny, jego konkluzje. Jest tym, który być może mógłby znaleźć dyplomatyczne wyjście z obecnej sytuacji. To nie będzie łatwe, bo mamy dzisiaj ogromną rusofobię, zaklinacze Putina są wszędzie, jak również istnieje problem radzenia sobie z dynamiką amerykańskiej polityki - użyję porównania do statku, tankowca pełnego ropy, albo wycieczkowca pełnego ludzi - kiedy on już jest pod parą i rusza, nabiera pędu, nie jest łatwo i szybko zmienić jego kierunek - tak właśnie wygląda amerykańska polityka od G. H. W.Busha aż do dziś.

Potężny deep state ma swój impet, który prowadzi nas określoną ścieżką i jest niezwykle trudne, nie tylko go zatrzymać, ale i zmienić jego kierunek. To wymaga czasu. Ale w końcu, jeśli narzędzia do sterowania znajdują się w twoim ręku, możesz zwolnić i rozpocząć zmianę kierunku. Myślę, że William Burns jest tym człowiekiem, który może też panować nad silnikami statku, zmniejszyć ciśnienie pary i odejść od tego, co wydaje się być drogą prowadzącą do konfliktu nuklearnego. Jest jednym z nielicznych jasnych punktów, jakie widzę w administracji Bidena, ponieważ Joe Biden z wielu powodów - a nie jestem tu po to, aby atakować prezydenta - nie jest przygotowany do wypełnienia zadań, które przed nim stoją.

Nawiasem mówiąc uważam, że William Burns jest jedynym spośród amerykańskich elit, który jest w bezpośrednim kontakcie ze swoimi rosyjskimi odpowiednikami, czyli jest to jedyny kanał komunikacji.

- Myślę, że to bardzo istotny kanał. Wiemy, że Blinken i Austin próbują również nawiązać kontakty ze swoimi odpowiednikami, ale Rosjanie nie odbierają telefonów. Każdy z nich posiada jakąś formę łączności, ale to bardzo powierzchowne. Prawdziwie poważne rozmowy prowadzi William Burns ze swoim rosyjskim odpowiednikiem.

No, właśnie. Ostatnio ujawnił Pan jedną z najbardziej szokujących informacji o fakcie koordynowania przez amerykańskich wojskowych ataków na cele cywilne w rejonach kontrolowanych przez Rosjan. Mam tu na myśli koordynację systemów HIMARS. Czy mógłby Pan nam powiedzieć, jakie inne rodzaje uzbrojenia ukraińskiego są koordynowane lub zależą od decyzji wojskowych amerykańskich? Jaki jest zakres działań amerykańskich w tym względzie tam, na Ukrainie?

- Odpowiadając na te pytania muszę najpierw stwierdzić, że nie jestem dziś w rządzie, nie jestem w armii i nie mam absolutnej pewności, co się tam dzieje. Ale gdybym miał, nie mógłbym tego powiedzieć. Więc otrzymuje Pan odpowiedź od kogoś, kto jest poza rządem, kto patrzy z zewnątrz...

Ale jest ekspertem, a to ważne...

- Nie lubię terminu "ekspert", gdyż - zawsze opowiadam żartem - w jaki sposób stałem się ekspertem od inspekcji w terenie? Czy naprawdę byłem najlepszym ekspertem od tych inspekcji na świecie? Albo czy byłem pierwszą osobą, która to robiła? Bo to najszybsza droga, żeby stać się ekspertem - być jedynym, który to zrobił, to wtedy też stajesz się jedynym, który to robi i wówczas stajesz się ekspertem. A ja zdaję sobie sprawę z tego, jaka jest różnica między prawdziwym ekspertem, a kimś, kto staje się ekspertem we wspomniany sposób.

Powiedziałbym tak, mam dobrego znajomego, byłego oficera CIA i analityka Raya McGoverna, i ma on ogromną wiedzę. Ludzie w jego wieku i z jego doświadczeniem zazwyczaj bywają mądrzy. I on powiedział kiedyś, że jedna sprawa to działać według własnego odczucia, swojej własnej analizy, ale najlepszą rzeczą jest przede wszystkim słuchać, co inni ludzie mówią tobie. Zatem, kiedy chodzi o kwestię wspomagania w kierowaniu ostrzałem, ja po prostu słucham innych ludzi i słyszałem wielu oficjeli ukraińskiego wywiadu, którzy mówili - naprawdę! - dostajemy koordynaty od amerykańskich wojskowych za pośrednictwem centrum dowodzenia na terytorium NATO - podobno gdzieś w Polsce. Może w Niemczech, ale myślę, że jednak w Polsce. Ok.

I mamy też artykuł "New York Timesa", który mówi o specyfice wyboru celów głównie przez system HIMARS, który jest systemem o bardzo znacznej wartości, ze ściśle wyliczoną ilością amunicji - każda jednostka amunicji jest na wagę złota, nie możesz sobie nią strzelać, gdzie popadnie, dlatego, żeby choćby zapewnić przetrwanie systemów HIMARS w tych okolicznościach, konieczna jest wykwalifikowana kadra, która przychodzi wraz z nimi. Wybierasz miejsce skąd będą operować, a potem musisz mieć miejsce do ich ukrycia. HIMARS musi być dobrze ukryty, potem przemieszcza się do konkretnego miejsca i to kiedy pojawia się luka w obserwacji ze strony rosyjskiej. Zatem mamy lukę w obserwacji, nie mamy rosyjskich dronów nad głowami, nasze drony latają, musimy włączyć elektroniczną ochronę przeciwdronową, żeby w razie czego zestrzeliła drony przeciwnika, musimy się upewnić, czy akurat nie przelatują rosyjskie satelity i inne środki obserwacji. To wszystko musi razem zadziałać.

Ukraina nie jest w stanie tego zrobić. Nie jest do tego zdolna. Takie specjalne centrum koordynacji gdzieś w Europie robi to wszystko dla Ukraińców. To tam rozpoznają okno możliwości i informują o tym, że można wyciągnąć HIMARSy z ukrycia i przemieścić się do wybranych lokalizacji, z których atak może zostać wykonany, a jednocześnie zapewniającej bezpieczeństwo i możliwość szybkiego wycofania systemu do nowego, wcześniej wybranego, miejsca ukrycia.

W takich okolicznościach nie ma czasu na pozostawianie decyzji odnośnie konkretnych celów Ukraińcom. Decyzja o celach zostaje podjęta w centrum operacyjnym. Taka decyzja wymaga uprzedniego przeprogramowania systemu. Zatem cel ataku zostaje wybrany przez USA albo zaaprobowany przez USA. Jeśli Ukraińcy mówią, że chcą uderzyć w konkretny cel, polityczną decyzją USA jest, że nie będzie przeszkadzać Ukrainie w atakowaniu celów na terenie Donbasu, bo to terytorium ukraińskie, nie rosyjskie. Ukraińcy w tym wypadku nawet dokładnie nie opisują celów mówiąc po prostu np. "w ten rejon chcemy uderzyć".

Dla Amerykanów najważniejszy jest zasięg celu ataku, gdyż na tej podstawie tworzą przestrzeń operacyjną HIMARS-ów. Nie mogą nie wiedzieć, gdzie znajduje się cel, gdyż wówczas nie mogliby zaplanować na jakim terenie HIMARS może działać. Wszystkie te działania dokonywane są przez USA. W ten sposób kontrolują systemy. Ukraińcy strzelają, a później wycofują HIMARS-a do upatrzonej lokalizacji, która ma być bezpieczna. Następnie obserwują reakcję Rosjan i znowu przemieszczają HIMARS-y do kolejnej lokalizacji, aby utrzymywać je w ciągłym ruchu.

Niektóre źródła mówią, że Elon Musk przekazał Ukraińcom system satelitarny Starlink, ale inni twierdzą, że na tym systemie nie można już polegać.

Następna sprawa. Konflikt z Państwem Islamskim, w Iraku i Syrii. USA podjęły decyzje o zminimalizowaniu udziału wojska amerykańskiego w działaniach lądowych. Dostarczaliśmy wsparcie Irakijczykom i syryjskim Kurdom, aby mogli walczyć z ISIS. Na ziemi mieliśmy personel operacji specjalnych jak SEALS, Delta Force itd. Byli oni wyposażeni w tablety i odbierali dane z centrów operacyjnych i potem te tablety komunikowały się z odbiorcami. Dla Irakijczyków nie był to zbyt wydajny system - problemem było tłumaczenie celów i koordynatów. Dlatego przekazano te tablety Irakijczykom, którzy mogli teraz komunikować się bezpośrednio z wywiadem i siłami specjalnymi. Przekazano również te tablety Kurdom.

A więc mamy teraz system, w którym nasze siły specjalne mogą szkolić naród gospodarza lub naszych partnerów w używaniu tych tabletów, a następnie nasze siły specjalne mogą im udzielać bezpośredniego wsparcia, używając danych wywiadowczych otrzymywanych z centrów operacyjnych i wtedy i oni mają swoich profesjonalistów. To właśnie dzieje się dziś na Ukrainie. Siły ukraińskie na poziomie taktycznym i operacyjnym używają tej drogi do bezpośredniego współdziałania z amerykańskimi siłami specjalnymi i amerykańskimi specjalnymi zespołami, które są obeznane z możliwościami ukraińskich sił używających amerykańskich danych wywiadowczych do zrozumienia i uświadomienia sobie warunków pola bitwy i rosyjskich możliwości oraz wspomagając ukraińskie siły w kierowaniu ogniem na rosyjskie pozycje, w manewrach wojsk ukraińskich, w wykrywaniu luk w rosyjskiej obronie, w śledzeniu rosyjskich postępów, pomocy siłom ukraińskim w unikaniu pułapek. To wszystko dzieje się dzisiaj. Ktoś mógłby powiedzieć, że Ameryka jest stroną tego konfliktu. Odpowiedź brzmi: tak, jest!

Czy to oznacza również odpowiedzialność za zbrodnie wojenne na Ukrainie?

- Uważam, że USA posiada wiedzę na temat celów, gdyż jesteśmy zaangażowani w proces decyzyjny, który prowadzi do naciśnięcia spustu i wystrzału, który razi cele cywilne. I pomimo tego, że to ukraiński palec naciska spust i to Ukraińcy ładują amunicję, właśnie my sprawiliśmy, umożliwiliśmy, że do tego doszło. Bez nas to by się nie wydarzyło. Dlatego jesteśmy zbrodniarzami wojennymi. Uważam, że każdy Amerykanin, który bierze w tym udział, może być narażony na oskarżenie o zbrodnie wojenne, pamiętając oczywiście, że Stany Zjednoczone nie uznają żadnego sądu, który posiada taką jurysdykcję, zatem nigdy nie zostaniemy oskarżeni o zbrodnie wojenne.

Właśnie. Idąc dalej. Wspomniał Pan o błędach strony rosyjskiej popełnionych w ciągu ostatniego roku. Chciałbym zapytać o dwa spośród nich. Może nie uważasz ich za pomyłki, jednak zapytam. Pierwsze pytanie dotyczy możliwości, gdyż zadajemy sobie pytanie, dlaczego Rosja nie próbuje likwidować kanałów, którymi dostarczana jest na Ukrainę broń z terytorium Polski, poprzez, nie wiem, zajęcie zachodnich regionów Ukrainy, przez które przechodzi korytarz dostaw z Polski. Jak Pan wie, Węgry odrzuciły pomysł przekazywania broni na Ukrainę, Słowacja mniej lub bardziej dystansuje się od tego pomysłu, ale Polska stanowi główny punkt przerzutowy. Dlaczego zatem Rosja nie próbuje zniszczyć infrastruktury, czy w jakiś sposób przejąć kontroli nad zachodnimi regionami Ukrainy?

- Musimy przede wszystkim słuchać ludzi. Przypomnijmy co mówił Władimir Putin w 2014 roku, kiedy Rosjanie wraz z milicją doniecką okrążyli 10-15 tysięcy żołnierzy ukraińskich, którzy mogli być wówczas zmasakrowani, zniszczeni i Donbas byłby wolny. Zamiast tego Putin postanowił negocjować, bo wierzył w możliwość osiągnięcia pokoju. W ubiegłym roku stwierdził, że była to jedna z jego fatalnych pomyłek, że nie powinien nigdy ufać Zachodowi. Powinien był zakończyć sprawę wtedy, aby nie mieć problemu dzisiaj. Ale takie stanowisko zajął dopiero pod koniec 2022 roku.

Uważam, że filozofia polegająca na próbie dojścia do pokoju zaważyła na Specjalnej Operacji Wojskowej. Jeśli przyjrzymy się początkowej fazie tej operacji, to siły rosyjskie parły w kierunku zachodnim, ale nie niszczyły niczego, chcąc dać do zrozumienia Ukraińcom, że nie chodzi o ich zniszczenie, ale o to, aby usiedli do stołu negocjacji, żeby jak najszybciej zakończyć ten konflikt, co oznaczałoby zachowanie przez Ukrainę zdolnego do funkcjonowania państwa narodowego.

Co robisz najpierw, kiedy idziesz na wojnę z jakimś krajem? Powiem, co my robimy w Ameryce. Najpierw likwidujemy władze kraju. Nie nazywamy tego zamachem, ale zabijamy ich, sprawiamy, że przestają funkcjonować jako władze. Zawsze staramy się zlikwidować grupę rządzącą, wszystkich, gdyż to jest właśnie to, co robisz prowadząc wojnę. Rosja tego nie zrobiła, gdyż nie prowadziła wojny. Rosja prowadziła Specjalna Operację Wojskową, pomyślaną jako coś, co osiągnie pokojowe rozwiązanie. Wiemy, że to prawda, bo Rosja miała przygotowany taki dokument w Stambule. To NATO, Boris Johnson, to utrącili.

Jeśli o tym mówię, to wskazuję, że nie było intencją Rosji iść na wojnę z Ukrainą czy z NATO, bo jeśli my idziemy na wojnę, to niszczymy wszystkie mosty, infrastrukturę etc. Oni tego nie zrobili. Kiedy to się zmieniło? Dlaczego nastąpiła ta zmiana u Rosjan w kierunku myślenia kategoriami wojennymi, kiedy okazało się, że Zachód nie jest zainteresowany rozwiązaniem pokojowym? Dlaczego zmiana postrzegania konfliktu przez Rosjan w kierunku konieczności oswobodzenia Donbasu, zwłaszcza po maju 2022 roku, nie spowodowała bombardowania linii komunikacyjnych i infrastruktury?

Są dwa powody. Pierwszy, że wciąż nie chcieli wojny z Ukrainą, lecz w tym momencie chcieli jedynie wyzwolić Donbas. Drugi, że Putin znowu pomylił się w ocenie Zachodu. Władimir Putin nie jest władcą absolutnym. Jak wygrywa wybory to raz 54%, raz 63% głosów, a nie 99%, jak np. Husajn. Dzieje się tak dlatego, że Rosja jest demokracją, oczywiście niedoskonałą, ale wiele tych niedoskonałości wynika z prób Zachodu ingerowania w wybory i wykorzystywania opozycji, by wykreować nowego Jelcyna w osobie np. Nawalnego, Niemcowa, czy ludzi tego typu, jako rzekomo prawdziwej opozycji rosyjskiej.

Ale tu mamy do czynienia z inną kwestią. Putin był świadomy kilku problemów. Po pierwsze, że poważna część rosyjskiego elektoratu, 20-30% była związana ekonomicznie z Zachodem i to do takiego stopnia, że gdyby Putin chciał zerwać więzy Rosji z Zachodem, oznaczałoby to wyalienowanie 20-30% populacji Rosji. I jeśli Putin wygrywa wybory wynikiem od 54 do 63%, to jeśli straci 20-30% elektoratu, to przegrywa wybory. On jest tego świadomy.

Rosjanie nie mieli takiej pewności, jaką ja miałem jeśli chodzi o kwestię sankcji. Zgadywałem dobrze, ale to było tylko zgadywanie. Dokonałem oceny, w której doszedłem do wniosku, ze Rosja przetrwa sankcje, a same sankcje zniszczą Zachód. Miałem rację, ale to była ocena analityka z odległych stron, który w kilku miejscach po prostu zgadywał. Co się działo w najbliższym otoczeniu Putina? Tam, w jego wewnętrznym kręgu, nie było pewności na podobnym poziomie. Byli bardzo zaniepokojeni sankcjami, uważali, że gospodarka Rosji skurczy się o 25%. To byłoby przecież druzgocące. Może Pan zapytać rodaków, jak zareagowaliby na podobny spadek wartości polskiej gospodarki.

Zachód od dawna zapowiadał sankcje, dlatego Rosja mogła je antycypować i przygotować się do nich wcześniej. A pamiętajmy, że ta wojna nigdy nie była popularna wśród Rosjan, zwłaszcza na początku, kiedy była wojną z Ukrainą. Rosjanie mówili "nie chcemy iść na wojnę z Ukrainą". Po niepowodzeniu planu doprowadzenia do rozwiązania pokojowego, Rosjanie pozostali z tą przedłużającą się kampanią wojskową i trzeba było jakoś narodowi sprzedać tę wojnę. Dlatego Putin nie mógł w tym momencie eskalować konfliktu, bo spowodowałoby to problemy wewnętrzne. Rozpoczął tę wojnę siłami w stanach pokojowych, nie ogłosił mobilizacji.

Użycie wojska w stanach pokojowych oznaczało, że były to siły niewystarczające w stosunku do zadania, jakie im postawiono. Zobaczyliśmy to, kiedy NATO wpompowało dziesiątki miliardów dolarów w siły zbrojne Ukrainy w postaci sprzętu. Ukraińcy odbudowali armię, która wcześniej była zresztą zniszczona przez Rosjan i mogli podjąć działania ofensywne w Charkowie i na prawej flance obwodu chersońskiego. Prawdę mówiąc, dało to Putinowi pretekst do przekształcenia Specjalnej Operacji Wojskowej w coś zbliżonego do wojny. Ale ta przemiana nie była automatyczna. Sytuacja dała mu jednak możliwość powiedzenia Rosjanom - "nie walczymy z Ukrainą, walczymy z kolektywnym Zachodem, NATO walczy z nami, a dla nas to walka o przetrwanie, o naszą egzystencję". I wtedy Rosjanie zaczęli skłaniać się ku takiemu postawieniu sprawy. Powiedzieli: "zgadzamy się z tobą w tej sprawie".

I teraz Putin jest bardziej pewny swojego poparcia. Jeśli chodzi o ekonomię, to wciąż poważny problem. Jego ludzie we wrześniu / październiku ub. roku byli przekonani, że Rosja wyjdzie z tego. Niedługo później zobaczyli, że gospodarka skurczyła się tylko o 1,2% i stwierdzili, że w następnym roku nastąpi wzrost. W budżecie okazało się, że nawet pomimo sankcji i wojny, nie tylko nie ma deficytu, ale jest nadwyżka. Dwie zasadnicze troski, to były kwestie ekonomiczne, które mogły wywołać wewnętrzne niepokoje i kwestia wojny, która mogła wywołać podobne niepokoje, jeśliby Rosjanie nie byli do niej przekonani. Te troski to już przeszłość. Gospodarka - gospodarka wojenna - jest silna, a Rosjanie stoją zdecydowanie za Putinem.

I ostatnia sprawa - mobilizacja. Rosja weszła w ten konflikt z siłami, które były na bieżąco modyfikowane. Rosja odeszła od klasycznych radzieckich związków taktycznych, jak pułk czy dywizja, na rzecz mniejszych grup taktycznych budowanych do konkretnych zadań, takich jak wcześniej wojna w Czeczenii. Rosja weszła w konflikt na Ukrainie z czterema takimi grupami, które nie były przygotowane - zwłaszcza po włączeniu się do wojny NATO - do wykonania postawionych im zadań. Do adaptacji do tych warunków Rosja potrzebowała pauzy, stąd wycofanie się z niektórych terytoriów, np. z okolic Charkowa, zacieśnienie i umocnienie linii obrony, mobilizacja 300 tys., spośród których 80 tys. od razu przerzucono na linię frontu, luzując oddziały, które nie były trenowane jako batalionowe grupy taktyczne, lecz jako bataliony operujące jako części pułku, a te operujące jako części dywizji.

Nowe rosyjskie wojsko jest organizowane dla zoptymalizowania jego zdolności do walki z klasycznymi armiami europejskimi. To rodzi większą pewność siebie. Patrząc na sytuację dzisiaj, kiedy Putin reorganizuje dowództwo, sztab i ma teraz armię wystarczająco dużą, aby wykonała zadanie zniszczenia wojsk ukraińskich i organizowaną do pokonania NATO, jeśli zajdzie taka potrzeba, w konwencjonalnym starciu lądowym. Ma gospodarkę, która rośnie i naród, który zdecydowanie stoi za nim, nie tak jak nieodpowiedzialne amerykańskie gardłowanie "USA, USA, USA", ale w stylu prawdziwie rosyjskim.

Często wspominam książki amerykańskiego autora Ricka Atkinsona, jego trylogię o armii amerykańskiej w czasie II wojny światowej, który pisze o zmianach jakie zaszły w tej armii, typowej armii z poboru, która nie wypadła najlepiej w Afryce Północnej. Zmieniono wówczas jej dowództwo - prominentną figurą stał się gen. George Patton, który po bitwie na przełęczy Kasserine w Tunezji objął dowodzenie II Korpusem US Army i dokonał zmian organizacyjnych, a później objął komendę nad 3 Armią. Żołnierze nie wykazywali entuzjazmu w stosunku do tej wojny, choć dzisiaj tak wiele mówi się o ich patriotyzmie. Gdzieś w 1943 roku zrozumieli, że ta wojna jest prawdziwa, a jedyną drogą powrotu do domu jest zabijanie nazistów. I to ci żołnierze z poboru stali się jednymi z najgroźniejszych, jakich świat widział, oddanych tylko jednemu - zabijaniu i niszczeniu nazistów, nie dlatego, że byli oddani ideologii przeciwstawiającej się nazizmowi, ale dlatego, że była to jedyna droga do domu.

Dzisiaj mamy 300 tys. Rosjan, którzy mają swoje rodziny i pracę, którzy nie chcieli być w wojsku, oni już służyli swojemu krajowi, oddali swój czas i teraz zostali znów powołani do służby. Myśli Pan, że są szczęśliwi z tego powodu? Nie są, ale wypełnią swój obowiązek, bo są rosyjskimi patriotami. I oni dzisiaj wiedzą, że jedyna droga do powrotu do domu, to pokonanie dzisiejszych nazistów na froncie. I oni to zrobią, nie z powodu śmiesznej flagi powiewającego patriotyzmu, ale z powodu tego kim są - ojcami, mężami, braćmi, synami, wujami, a niektórzy dziadkami. Oni chcą po prostu wrócić do domu, do swoich rodzin. A jedyną droga powrotu do domu jest pobić Ukraińców i kogokolwiek innego, kto stanie im na drodze.

Nie chciałby Pan być przeciwnikiem tej rosyjskiej armii. To twardzi mężczyźni gotowi uderzyć z brutalną siłą. Nie mówię tu o naruszaniu prawa, mówię o brutalności koniecznej do osiągnięcia wyznaczonych zadań. To właśnie myślę, że teraz się stanie, kiedy Putin podejmie decyzję o rozpoczęciu ofensywy. Wtedy odetną wszystko, zniszczą mosty, tunele, tory kolejowe, nie będą już oszczędzać Ukrainy dla rozwiązania pokojowego. Tu już chodzić będzie o zniszczenie Ukrainy.

W obecnej sytuacji Rosja nie ma wystarczająco dużo żołnierzy, aby okupować zachodnią Ukrainę. NATO będzie oczywiście tchórzliwie wspierać opór Ukraińców poprzez dalsze dostarczanie broni i sprzętu. Dla Rosjan sposobem na powstrzymanie tego będzie zniszczenie Ukrainy jako państwa narodowego, upadek Ukrainy, tak aby Ukraińcy doszli do podjęcia decyzji politycznej, że obecne przywództwo nie jest już dalej w stanie reprezentować ich najlepszego interesu oraz, że udzielą poparcia politycznej zmianie, która doprowadzi do pokoju, aby życie ludzi stało się ważniejsze od ideologii Stiepana Bandery.

To właśnie kierunek, w którym idą teraz Rosjanie. Uważam, że nie mają intencji okupowania zachodniej Ukrainy. Taka jest moja ocena. Oczywiście, 24 lutego Rosjanie mogą powiedzieć "myliłeś się, właśnie okupujemy zachodnią Ukrainę". Moja ocena jest taka, że nie mają wystarczającej siły ludzkiej i nie chcą tego robić. Jest tam podobno 700 tys. mężczyzn zdolnych do służby, a to dużo. Rosjanie mogą zniszczyć wojska ukraińskie, utrzymywać ważne części Ukrainy, ale z pewnością nie całą Ukrainę.

Myślę, że wkrótce zobaczymy silne zaangażowanie lotnictwa, zniszczenie dróg i szlaków kolejowych, pociągów wiozących sprzęt bojowy, punktów logistycznych itd. Myślę, że właśnie taka wojna teraz nas czeka, gdyż Putin po raz pierwszy jest politycznie zdolny do takiego jej poprowadzenia. Przedtem polityczne kręgi Rosji były chwiejne, z powodów ekonomicznych, z powodu obaw o zrozumienie tej wojny przez Rosjan, ale teraz mają 300 tys. rezerwistów pod bronią, których rodziny popierają tę wojnę. Rosjanie rozumieją i popierają ideę poświęcenia, które jest potrzebne do zakończenia tej misji. Biorąc to wszystko pod uwagę, myślę, że Putin po raz pierwszy ma wszystkie zielone światła do podjęcia wszelkich działań koniecznych do wygrania tej wojny. To przede wszystkim zniszczenie Ukrainy, co jest ostatnią rzeczą, jaką chciał zrobić na początku.

Częściowo odpowiedział Pan już na pytanie o drugą pomyłkę Rosji. Jestem politologiem, dlatego nie mam wystarczającego wyobrażenia o aspektach militarnych, ale wyjaśnił Pan, że wycofanie się Rosjan z Charkowa i Chersonia po wrześniu 2022 roku, z czysto militarnego punktu widzenia było konieczne. Ale jak ocenia Pan polityczne efekty tego posunięcia, czy myśli Pan, że to pomoże przekonać Ukraińców żyjących na terytoriach wyzwolonych, jak mówią Rosjanie, do zaufania rosyjskim przywódcom? To jest jednak poważny problem. Rozmawiałem z Kiryłem Striemousowem, który był zastępcą gubernatora Chersonia, a później niestety został zabity w zamachu terrorystycznym... Chodzi o to, że jest bardzo trudno przekonać ludzi, że Rosjanie ich nie opuszczą i nie zostawią na pastwę ukraińskiej policji politycznej SBU itd. Jak Pan myśli, czy były inne opcje niż wycofywanie się z tych terenów?

- Były dwa odwroty Rosjan. Pierwszy miał miejsce pod koniec marca, kiedy wycofali się z rejonu Kijowa i Sum. To w zasadzie nie był odwrót, ale pokazanie gestu, że jak mówią Rosjanie, nie chcieli podbijać, czy okupować Ukrainy, ale osiągnąć rozwiązanie pokojowe. Ale to zostało odebrane przez polityków, przez NATO zupełnie inaczej - że Rosja jest słaba, a to ma często dużo większe znaczenie od intencji. I we wrześniu Rosjanie wycofują się znowu. I to był rzeczywiście odwrót. Mieli rozciągnięte linie obrony, których nie mogli utrzymać, nie chcieli poświęcać więcej ludzi, więc wycofali się. I znów odbiór był taki, że to oznaka słabości Rosjan.

A ludzie zaczęli się zastanawiać czy mogą liczyć na Rosjan, czy jak odejdą znajdziemy się na łasce okrutnych sił bezpieczeństwa Ukrainy, które wymordowały tysiące ludzi, nazywając ich kolaborantami itd. Tak, u ludzi pojawiła się poważna obawa, zwłaszcza u tych z Chersonia i Zaporoża, czy Rosjanie są tu już na dobre.

Myślę, że kilka spraw składa się na rezultaty tego odwrotu. Z jednej strony obawa, że Rosjanie będą prześladować, niszczyć i tu ta percepcja słabości rosyjskiej na to pozwala. Inną sprawą jest natura ludzka - odejdźmy na chwilę od spraw militarnych - jesteś Ukraińcem w Chersoniu okupowanym przez Rosjan. Kto płaci ci emeryturę? Rząd Zełenskiego, czy Putin? Putin. Kto dostarcza ci gaz, prąd? Zełenski? Nie, Putin. Kto zapewnia pomoc medyczną? Zełenski czy Putin? Rosjanie działają tak - jest strefa wojny, jest trudno, ale starają się zrobić wszystko, aby zapewnić pomoc humanitarną, pomoc zwykłemu człowiekowi, nawet w zagrożonych strefach Rosjanie przenosili ludzi tymczasowo w inne miejsce i zapewniali podstawowe rzeczy - wypłacali emerytury, zapewniali opiekę medyczną i podstawowe czynności administracyjne. Wywarło to bardzo pozytywny wpływ na tych ludzi. I chociaż zawsze będzie grupa, która będzie uważać ich za wrogów, że Rosjanie to bad guys, to myślę, że Rosjanie zaczęli wygrywać dla siebie serca i umysły zwykłych ludzi, którzy zaczęli mówić, że Rosjanie to tak naprawdę good guys, że opiekują się nami, nie używają nas jako żywych tarcz, nie strzelają do nas.

To nie powierzchowne odczucie z kamery reportera, ale coś co zostaje w umyśle, że przecież karmią nas, uczą nasze dzieci, zapewniają gaz i prąd, to oni są good guys. Oczywiście, pewne niezdecydowanie było widoczne w miesiącach letnich, jesiennych, a nawet jeszcze dzisiaj. Jednak myślę, że Rosjanie wygrywają znacznie więcej, a staram się dużo czytać i zbierać jak najwięcej danych i informacji, i dane te pokazują, że wysiłki Rosjan wobec ludności zajętych terenów, przede wszystkim pomoc humanitarna i organizacja codziennego życia, dały efekty, że Rosjanie zdali ten test i zdobyli sobie zaufanie tych ludzi. Myślę, że w chwili obecnej Rosjanie robią wszystko, co jest konieczne do wygrania tej wojny, zarówno z militarnego, jak i - co najważniejsze - z politycznego punktu widzenia. Cóż, zobaczymy, co przyniesie przyszłość.

Ostatnie pytanie. Jest bardzo dziwną, ale i intersującą kwestią, że jeżeli my w Polsce próbujemy wejść na strony internetowe rosyjskich mediów państwowych, ale nie tylko, możemy to zrobić tylko za pośrednictwem programów VPN i to via Stany Zjednoczone (program VPN maskuje nas jako jakoby wchodzących na rosyjskie strony z USA). To pokazuje, że u Was wciąż nie ma cenzury, natomiast u nas, chociaż nie tylko w Polsce, która jest jednak liderem w cenzurowaniu, ale i w całej Unii Europejskiej, gdzie pojawiła się nowa fala cenzury, niektórzy mówią nawet o totalitaryzmie etc. Jak to wygląda w USA? Pan może przemawiać swoim niezależnym głosem w rozmaitych mediach amerykańskich, wciąż ma Pan prawo do wolności wypowiedzi i posiadania własnego poglądu w sprawie wojny na Ukrainie. Czy są jakieś ograniczenia? Ostatnio słuchałem szeregu wystąpień np. prof. Johna Mearsheimera, który - jak Pan wie - nie idzie ramię w ramię z głównym nurtem amerykańskiej narracji. Czy w takim razie można powiedzieć, że w USA wciąż można prezentować odmienne poglądy w sposób wolny?

- Tak, mamy wolność słowa i jest to prawo zagwarantowane w Konstytucji. Ale prawo to znajduje się pod ostrzałem. Nie jest to jeszcze atak frontalny, ale ataki takie mają miejsce. Dam taki przykład, który dotyczy mojej osoby - Kongres USA przekazał Ukrainie miliardy dolarów w programach kierowanych bądź kontrolowanych przez Departament Stanu. W ramach jednego z tych programów stworzono Centrum Przeciwko Dezinformacji (Center for Countering Disinformation). Jest to twór ukraiński, powołany dekretem prezydenta Ukrainy, jednak - to śmieszne - to USA wspierają Centrum, organizując konferencje etc.

Centrum stworzyło tzw. czarną listę osób, których oni nazywają rosyjskimi propagandystami. Nazywają nas informacyjnymi terrorystami, zbrodniarzami wojennymi i nawołują do aresztowania nas i postawienia przed sądem jako zbrodniarzy wojennych i terrorystów. Ja jestem na tej liście. Zatem, pomimo konstytucyjnych gwarancji, rząd USA finansuje instytucję, której celem jest m.in. likwidacja wolności wypowiedzi. Ukraińcy nie mogą legalnie przyjechać do USA i mnie aresztować, ale kiedy mamy sytuację, w której rząd USA stawia rząd ukraiński na pierwszym miejscu, amerykańskie media popierają stanowisko rządu, i kiedy te same media jednoznacznie solidaryzują się ze sprawą ukraińską, a tobie przykleja się łatkę rosyjskiego propagandysty, to ma to wszystko bardzo istotny wpływ na twoją zdolność przebicia się z własnym przekazem, ponieważ niektóre media, które mogłyby być otwarte, są teraz dla ciebie zamknięte.

Czy to jest ograniczanie wolności słowa? Nie wprost, ale pośrednio tak. Wie Pan, przechodziłem przez to już w sprawie Iraku, kiedy krytykowałem iracką politykę USA. Byłem nazwany "irackim propagandystą", a jedynym moim przewinieniem było mówienie prawdy i jak się okazało miałem 100% racji w sprawie broni masowego rażenia. Uważam, ze przedstawiam dzisiaj uczciwą ocenę sytuacji. Nie jestem rosyjskim propagandystą, ale wie Pan, jeśli nie wykorzystałeś okazji wcześniej - a nic w życiu nie dostajesz za darmo - musisz zarobić, żeby uzyskać jakikolwiek dochód, musisz korzystać z okazji, które się pojawią.

Jestem ostro krytykowany za pisanie do "Russia Today" i "Sputnika", czyli rosyjskich mediów państwowych. Nikt nie krytykuje mnie za pisanie dla "American Conservative", nikt nie krytykuje mnie za pisanie do "Truthdig". Jeden jest konserwatywny, drugi liberalny, progresywny. Piszę dla obu. Kontrola redakcyjna dotycząca tego, co i jak mam pisać w obu tych tytułach jest nieporównanie większa niż w RT czy Sputniku, gdzie, tak naprawdę, nigdy nie spotkałem się z jakąkolwiek ingerencją redakcji. To ja decyduję, co chcę napisać, piszę to, a oni decydują jedynie, czy to opublikują czy nie. 90% publikują. Płacą mi tą samą stawkę co "American Conservative" i "Truthdig".

W "American Conservative" już nie piszę, bo stałem się niewygodny, bo piszę dla "RT" i dlatego nie mogę dalej pisać dla "AC". Podobna sytuacja jest w przypadku "Truthdig". Żyję z pisania dla mediów rosyjskich. To nic wielkiego, ale nie jest tak, że żyję tylko o ryżu i wodzie. Stać mnie na tuńczyka. I to, że piszę dla nich nie wpływa w ogóle na to, co piszę i jak piszę. Ponieważ żyję w społeczeństwie, które osądza mnie nie za to, co piszę, ale gdzie piszę. Jestem potępiany za to gdzie piszę, a na treść ludzie w ogóle nie zwracają uwagi.

Byłbym o wiele bardziej usatysfakcjonowany, gdyby ludzie przeczytali moje teksty i powiedzieli "jesteś beznadziejnym analitykiem, nic nie wiesz, odrzucamy cię". Ok. To jest w porządku. Żyjemy w świecie konkurencji, albo się poprawię, albo nie będą mnie słuchać. Ale kiedy jedne z najlepszych tekstów, analiz, jakie napisałem, opublikowały "RT" i "Sputnik", ludzie odrzucają, to nie ze względu na słabą jakość analiz, ale ze względu na to, że to "RT" i "Sputnik".

I jeszcze słowo na koniec. Ta wojna kiedyś się skończy. I w tym momencie musimy znaleźć sposób na naprawę zniszczonych relacji amerykańsko-rosyjskich, a to stanie się tylko wtedy, kiedy otworzymy drzwi, które zostały zamknięte. Musimy odbudować mosty, które zostały wysadzone. Wielu ludzi nie rozumie, że moja decyzja o pisaniu dla "RT" i "Sputnika" to była decyzja strategiczna. Bo wierzę, że pisząc dla "RT" nie tylko informuję amerykańskich odbiorców, ale mam też wpływ na przekaz, jaki płynie do wewnątrz Rosji. Pisząc i występując w rosyjskich mediach, oni nie mówią mi, co i jak mam mówić. I w ten sposób coś po mojej wypowiedzi pozostaje, jakiś wpływ.

Niektórzy powiedzą "dlaczego rozmawiam z Panem"? Dlatego, że wierzę, że nasza rozmowa zostanie przeczytana przez ludzi w Polsce. W innym wypadku nie mogliby do niej dotrzeć. I tu nie chodzi o to, że większość ludzi w Polsce powie "zgadzam się z wszystkim, co Scott Ritter mówi". Prawdopodobnie wielu powie, że się nie zgadza. Ale to, co robimy, to inicjowanie dialogu, dyskusji, wymiany myśli, co jest absolutnie konieczne, aby iść naprzód w pozytywnym sensie, nie ku wojnie, a ku pokojowi.

Pisanie dla "RT", zgoda na wywiad z Panem, to strategiczne decyzje i wszyscy, którym zależy na budowaniu drogi do przyszłości opartej na pokojowej koegzystencji, muszą w to wejść. Ludzie może powiedzą "nie rozmawiaj z nim", "zablokuj to". Ale to jest właśnie problem, a nie rozwiązanie. Rozwiązaniem jest nawiązywanie kontaktów z ludźmi i, dzięki Bogu, "RT" i "Sputnik" umożliwiają mi to, ponieważ to oznacza gromadzenie materiałów na most, który ma zostać zbudowany.

Dla nas w Polsce to bardzo ważne, aby usłyszeć o tych wszystkich sprawach od Pana. Dlaczego? Bo z samej definicji, jako obywatel amerykański, warty jest Pan wysłuchania. Chodzi o to, że nastawienie przeciętnego Polaka, nawet polityka jest takie, że jeśli o tych kwestiach, które Pan wyłożył mówiłby człowiek z Rosji, lub z jakiegokolwiek innego kraju, nie zostałby wysłuchany. Pan ma tę przewagę, że jest obywatelem amerykańskim. Dziękuje za tę rozmowę i mam nadzieję na kontynuację, gdyż wiele tematów pozostało do omówienia, poza tym także sytuacja wokół jest bardzo dynamiczna.

- Dziękuję. To był honor i zaszczyt dla mnie rozmawiać z Panem. Jeśli uważa Pan, że było to wartościowe doświadczenie, będę szczęśliwy mogąc je powtórzyć.

Rozmawiał Mateusz Piskorski
Tłumaczenie Adam Śmiech i Mateusz Piskorski

Scott Ritter (ur. 1961 w Gainesville) - amerykański analityk wojskowy, były oficer wywiadu Korpusu Piechoty Morskiej Stanów Zjednoczonych, inspektor Specjalnej Komisji ONZ w Iraku (UNSCOM) ds. rozbrojenia, publicysta, autor kilku publikacji książkowych, specjalista ds. obszaru postradzieckiego i Bliskiego Wschodu.

https://myslpolska.info
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 24.02.23 Pobrań: 35 Pobierz ()
Strona 74 z 183 << < 71 72 73 74 75 76 77 > >>
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Shoutbox
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

Louisroano
14/10/2017 22:25
Czesc wszystkim mam na imie Kacper 21 lat i jestem z Kolobrzegu. Na serwerze wisze od czasow tak zamieszchlych ze co tu gadac. Jestem milosnikiem cs 1. 6, cs jego, imetina, lola. Zajmuje sie budowanie
LLK
11/02/2011 10:06
Gratuluję strony i oczekuję aktualizacji. Pozdrawiam LLK
Powered by PHP-Fusion copyright © 2003-2006 by Nick Jones.
Released as free software under the terms of the GNU/GPL license.