|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 3
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
11
|
Download: Gazetka "Wolne Słowo" |
|
|
28.02.2023 Węgierski minister spraw zagranicznych nazywa eksplozje Nord Stream aktem terroryzmu |
"To, co stało się na gazociągu Nord Stream, jest rzeczywiście skandaliczne. Ponieważ jest to w zasadzie pierwszy raz, kiedy tak ważny europejski obiekt infrastruktury krytycznej został zaatakowany - przez kogokolwiek, ale został zaatakowany i ten atak powinien być traktowany jako akt terrorystyczny" - powiedział minister spraw zagranicznych Węgier Peter Szijjártó.
- Węgry opowiadają się za "kompleksowym, dogłębnym, zorganizowanym i szczegółowym śledztwem" w sprawie tego, co się stało - dodał minister spraw zagranicznych Węgier.
- Niezależnie od tego, kto zainicjuje śledztwo, Budapeszt będzie wspierał wszelkiego rodzaju postępowania, które pozwolą zidentyfikować osoby zaangażowane w atak - powiedział.
ONZ, dodał Szijjártó, powinna zapewnić mechanizm do zbadania tego, co stało się na Nord Stream i mogłaby być platformą dla takiego dochodzenia.
"ONZ powinna odgrywać tu większą rolę. Bo ONZ to taka ostatnia deska ratunku, gdzie wszyscy są reprezentowani, gdzie jakakolwiek dyskusja może się odbyć, bo wszyscy są tutaj. I pod auspicjami ONZ nawet wrogowie mogą i powinni ze sobą rozmawiać. Więc myślę, że ONZ rzeczywiście ma rolę do odegrania, bo w tej chwili nie ma" - wyjaśnił węgierski minister spraw zagranicznych.
-------------------------------------
Warto przypomnieć, że do eksplozji na dwóch rosyjskich rurociągach eksportowych - Nord Stream i Nord Stream 2 - doszło 26 września. Wówczas wycieki gazu wykryto w czterech miejscach jednocześnie. Szwecja, Dania i Niemcy prowadzą dochodzenia, ale na razie nie ma żadnych konkretnych wyników.
Kreml nazwał awarię aktem międzynarodowego terroryzmu. Rosja apeluje do sekretarza generalnego ONZ o powołanie niezależnej międzynarodowej komisji do zbadania incydentu. Moskwa przygotowała w tym celu projekt rezolucji Rady Bezpieczeństwa.
8 lutego nagrodzony Pulitzerem dziennikarz Seymour Hersh opublikował artykuł o sabotażu gazociągu Nord Stream. Według jego wersji latem ubiegłego roku, podczas ćwiczeń NATO Baltops, amerykańscy nurkowie podłożyli materiały wybuchowe pod rosyjskie gazociągi, a trzy miesiące później Norwegowie zdetonowali bombę.
Według Hersha decyzję o przeprowadzeniu operacji podjął prezydent USA Joe Biden po dziewięciu miesiącach rozmów z urzędnikami administracji ds. bezpieczeństwa narodowego.
Waszyngton kategorycznie zaprzecza zarzutom. |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 28.02.23 |
Pobrań: 35 |
Pobierz () |
01.03.2023 Ilu Polaków zginęło na Ukrainie? Ilu jeszcze walczy? |
Emerytowany płk Douglas MacGregor, były doradca Departamentu Obrony USA, wymienił liczbę polskich najemników zabitych na Ukrainie. Według niego, Polska straciła tu około 2,5 tysiąca żołnierzy.
Oświadczenie to emerytowany amerykański wojskowy złożył podczas wywiadu na kanale YouTube The Jimmy Dore Show.
Twierdzi on, że w szeregach AFU walczy obecnie 20 tysięcy najemników z Polski. Dwa i pół tysiąca z nich zostało już zlikwidowanych. Według pułkownika ich ciała zostały przewiezione do ojczyzny i tam pochowane.
Zginęli nie w swojej ojczyźnie, ale na Ukrainie i za nie swoją sprawę - podkreślił McGregor.
Link
Tego samego dnia w amerykańskiej telewizji Fox News były doradca Pentagonu powiedział, że z powodu braków kadrowych AFU rekrutuje chłopców, kobiety i starców, którzy są okaleczani i zabijani na froncie. Jednocześnie w ciągu ostatnich kilkudziesięciu lat Rosji udało się stworzyć potężne i gotowe do walki Siły Zbrojne.
Link
I tych żołnierzy prawdopodobnie już nie ma wśród żywych.
Pułkownik ocenił, że bez pomocy zachodnich doradców i instruktorów ukraińska armia upadnie.
McGregor powiedział wcześniej, że walczące na Ukrainie formacje zbrojne złożone z obcokrajowców zostaną wkrótce pokonane. Zdaniem pułkownika żadne dostawy broni i sprzętu z USA tego nie zmienią.
Apty Alaudinow, dowódca oddziału Akhmat, powiedział, że w szeregach ukraińskiej armii działającej w Artemiwsku znajduje się duża liczba obcokrajowców. Twierdził też, że w mieście są ranni wysokiej rangi najemnicy z krajów NATO.
Joanna M.Wiórkiewicz 27 lutego 2023
PS: Moim osobistym zdaniem szacunki płk. MacGregora co do liczby zabitych są zaniżone. Bierze on pod uwagę tylko oficjalne rachunki. Tymczasem istnieje duża nieokreślona liczba tych, którzy po śmierci nie zostali zabrani z pola walki (Soledar i Bahmut!), dobrze,jeśli w ogóle zostali choć na miejscu pogrzebani.
Oprócz tego trudno policzyć tych ciężko rannych, którzy zostali przeznaczeni na organy. To jest ciemna liczba.
|
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 01.03.23 |
Pobrań: 34 |
Pobierz () |
01.03.2023 Kukuniek-bis |
W 1989 roku wywiad wojskowy, któremu amerykańsko-sowiecki duet: Daniel Fried z Departamentu Stanu i Władimir Kriuczkow z KGB, postawił zadanie przeprowadzenia na naszym nieszczęśliwym kraju sławnej transformacji ustrojowej, znalazł się w kłopotliwej sytuacji. Wprawdzie od roku 1986, w ramach przygotowań do sławnej transformacji, obok uwłaszczenia nomenklatury, która w ten sposób uzyskała ekonomiczne podstawy do zajęcia w nowych warunkach ustrojowych odpowiedniej pozycji społecznej, przeprowadzona została też selekcja kadrowa w strukturach opozycyjnych, której celem było wyłonienie takiej "reprezentacji społeczeństwa", do której wywiad wojskowy miałby zaufanie - ale konieczność przeprowadzenia wyborów, niechby i "kontraktowych", niosła za sobą ryzyko puszczenia się na lotne piaski masowych nastrojów, a to mogło w jednej chwili obrócić w niwecz wieloletnie przygotowania.
Obawy - jak się potem okazało - nie były bezpodstawne, a dowodem były losy tzw. "listy krajowej". Wywiad wojskowy umieścił tam kandydatury swoich najważniejszych faworytów, a tymczasem społeczeństwo, najwyraźniej myśląc, że z tymi wyborami to wszystko naprawdę, bez ceregieli ich skreślało. W rezultacie generał Kiszczak zagroził, że skoro tak, to on te całe wybory rozgoni, na co wyznaczony na przedstawiciela "strony społecznej", znany z "postawy służebnej" pan Tadeusz Mazowiecki powiedział, że "umów należy dotrzymywać". W związku z tym, za zgodą "strony społecznej", Rada Państwa w trakcie wyborów zmieniła ordynację i w ten sposób kryzys zakończył się wesołym oberkiem.
Przypominam o tym Donaldu Tusku i innym szermierzom porządku konstytucyjnego, że wtedy nie widzieli w tym nic osobliwego. Żeby tedy zmniejszyć margines niepewności, a głosującym "suwerenom" podsunąć pod nos ściągawkę, na kogo mają głosować, wywiad wojskowy wpadł na pomysł, by kandydaci rekomendowani przez "stronę społeczną" fotografowali się z Kukuńkiem, czyli Lechem Wałęsą, dzięki czemu ta fotografia stała się przepustką, jeśli nawet nie do historii, to w każdym razie - do konfitur władzy.
Przypominam o tym m.in. ze względu na zbliżające się w przyszłym roku wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych. Wiele wskazuje na to, że z ramienia Partii Demokratycznej będzie w nich kandydował ponownie Józio Biden, który niedawno, jako Pan Nasz, dokonał zniebastąpienia na naszą prastarą ziemię, w związku z czym i nasza prastara ziemia i nasz mniej wartościowy naród tubylczy, dostąpili niebywałej łaski. Będziemy się nią delektować i rozpamiętywać to wydarzenie aż do następnego razu, chociaż były prezydent Bronisław Komorowski, najwyraźniej pozazdrościwszy panu prezydentowi Andrzejowi Dudzie konfidencji i względów u Pana Naszego dał do zrozumienia, jakoby zniebastąpienie Pana Naszego na naszą prastarą ziemię było tylko kamuflażem, mającym osłonić prawdziwy cel tego nawiedzenia. Prawdziwym celem bowiem było bliskie spotkanie III stopnia z ukraińskim prezydentem Włodzimierzem Zełeńskim. W tym celu strona amerykańska, w imieniu Pana Naszego, porozumiała się z zimnym ruskim czekistą, zbrodniarzem wojennym Putinem, żeby w okresie obecności Pana Naszego na Ukrainie powstrzymał się od wszelkich ataków, na co tamten wyraził zgodę. Dzięki temu Nasz Pan mógł w tajemnicy wsiąść w Schnellzug z Przemyśla do Kijowa, gdzie objawił się światu w towarzystwie prezydenta Zełeńskiego, z którym odbył po Kijowie spacer, w trakcie którego prezydent Zełeński kazał włączyć syreny alarmowe - że to niby Putin próbuje tchórzliwego ataku - ale Pan Nasz ani drgnął i nadal spacerował, jakby nigdy nic. Dało to zachwyconemu panu Pawłowi Kowalowi okazję do spostrzeżenia, że Pan Nasz pokazał "cojones". Ciekawe, czy pan Kowal widział te klejnoty na własne oczy, czy też tylko oczami podnieconej wyobraźni - ale najwyraźniej SBU w tym zamieszaniu zapomniała mu powiedzieć, że było całkowicie bezpiecznie i że celem przedstawienia, odegranego w Kijowie z udziałem Pana Naszego, było doczepienie sobie kolejnego liścia do wieńca sławy, w postaci epizodu heroicznego. Wśród liści w wieńcu sławy Pana Naszego nie było dotąd bowiem żadnego epizodu heroicznego. Przeciwnie - Ukraina kojarzyła się raczej z dokazywaniem w tym kraju Syna Pana Naszego Huntera - z czego wyszły nawet jakieś śmierdzące dmuchy, które u nas w niezależnych mediach, komentował były prezydent Aleksander Kwaśniewski, razem z nim tam dokazujący.
W tej sytuacji wypada nam zwrócić uwagę na dwie sprawy. Po pierwsze, że - jak już wspomniałem - w USA w przyszłym roku odbędą się wybory prezydenckie, z których, według wszelkiego prawdopodobieństwa, z ramienia Partii Demokratycznej, będzie kandydował Pan Nasz, czyli Józio Biden. W przeciwnym razie Partia Demokratyczna już teraz rozpoczęłaby lansowanie nowego jasnego idola, w którym nie tylko Amerykanie, ale również nasz mniej wartościowy naród tubylczy, powinien się zakochać i uwielbić go jako Pana Naszego. Tymczasem tempus fugit a czas ucieka, zaś nikogo takiego na razie nie ma, więc chyba o laur przywódcy "wolnego" a właściwie nie tylko "wolnego", ale w ogóle - całego świata, będzie ubiegał się Pan Nasz.
Może to komuś wydać się dziwne, ale skoro demokracja została uznana za dobro najwyższe, to nic dziwnego, że demokratyzacja obejmuje coraz to nowe obszary, w tym również - kult Pana Naszego. Po drugie - że - jak zauważa poeta - "na tym świecie pełnym złości nigdy nie dość jest przezorności" - w związku z czym trzeba suwerenom podsunąć pod nos jakąś wyraźną wskazówkę, w kim mają się zakochać i komu okazać uwielbienie.
Najwyraźniej pierwszorzędni fachowcy z amerykańskiej bezpieki musieli gdzieś w archiwach odgrzebać eksperyment z Kukuńkiem. Jak pamiętamy, był on lansowany nie tylko jako jasny idol w Kongresie USA, ale nawet załatwiono mu Pokojową Nagrodę Nobla. Toteż wywiad wojskowy generała Kiszczaka sprawił, że fotografia z jego udziałem stała się w naszym nieszczęśliwym kraju dla wybrańców losu przepustką do historii. Skoro tedy na Ukrainie trafił się prezydent Zełeński, którego dodatkowym atutem są pierwszorzędne korzenie, to nie było co się długo namyślać, tylko zacząć go lansować nie tylko w amerykańskim Kongresie, ale i w kongresach u poszczególnych wasali. Jak pamiętamy, w Waszyngtonie owację w Kongresie już miał, tak, jak kiedyś Kukuniek, więc teraz kolej na Pokojową Nagrodę Nobla.
Wprawdzie niektóre koła forsują kandydaturę panny Grety Thunberg, która właśnie staje się damą i pisarką, ale ona może jeszcze poczekać tym bardziej, że fotografia z nią niekoniecznie by Pana Naszego dodatkowo nobilitowała, a poza tym - czy mogłaby ona załatwić Panu Naszemu przedwyborczy epizod heroiczny?
Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika "Najwyższy Czas!". |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 01.03.23 |
Pobrań: 34 |
Pobierz () |
01.03.2023 Polska policja nie będzie podawać narodowości przestępców w statystykach |
Policja nie ujawnia szczegółowych danych dotyczących przestępczości cudzoziemców w Polsce. Komenda Główna Policji tłumaczy, że nie chce "powodować piętnowania obywateli konkretnego kraju".
W styczniu portal Kresy.pl zwrócił się do Komendy Głównej Policji (KGP) z następującymi pytaniami: "ile osób zostało zatrzymanych w 2022 roku na terenie Polski w związku z popełnieniem przestępstw lub wykroczeń?; ile spośród nich stanowili cudzoziemcy?; jakiej byli narodowości?", a także: "ile osób w 2022 roku było ściganych na terenie Polski listem gończym?; ilu obcokrajowców znajdowało się w ww. grupie?; jakiej byli narodowości?".
Komenda Główna Policji przekazała w odpowiedzi, że "w 2022 roku na terenie Polski doszło do 138 789 zatrzymań procesowych na podstawie przepisów kodeksu postępowania karnego, w tym ponad 11 200 obcokrajowców kilkudziesięciu różnych narodowości". Nie wskazano jednak, ilu przedstawicieli poszczególnych narodowości znajdowało się w tej grupie. Policja informowała, że "nie posiada takich danych".
W korespondencji z KGP portal Kresy.pl przypomniał, że w 2018 roku policja przekazała Rzeczpospolitej dane dotyczące cudzoziemców poszukiwanych listami gończymi, z wyszczególnieniem ich narodowości. Wówczas we wspomnianych statystykach dominowali Ukraińcy.
Dane z 2018 roku wskazywały na lawinowy wzrost cudzoziemców poszukiwanych listami gończymi w Polsce. We wrześniu 2018 na liście ściganych było ich 3949, z czego aż 3253, czyli ponad 80 proc., stanowili obywatele Ukrainy (rok wcześniej Ukraińców było 1,6 tys., a dwa lata temu - 956).
Komenda Główna Policja przekazała w ubiegłotygodniowej odpowiedzi, że nie ujawnia tego typu danych. "Nie dokonujemy w przekazywanych danych wyszczególnienia na obywatelstwo osób poszukiwanych listami gończymi, z uwagi na stanowisko, prośby i skargi wielu ambasad i urzędów konsularnych, aby nie powodować piętnowania obywateli konkretnego kraju. Jednocześnie zgodnie z ustawą o sprawozdawczości nie ma obowiązku prawnego gromadzenia takich danych" - napisała KGP w odpowiedzi.
Należy przypomnieć, że podobna praktyka - tj. ukrywanie narodowości sprawców przestępstw - była stosowana w poprzednich latach w niektórych krajach Europy.
W 2019 roku szwedzki dziennik Goeteborgs-Posten podał, że podległy szwedzkiemu ministerstwu sprawiedliwości urząd zajmujący się zapobieganiem przestępczości manipulował statystykami w celu ukrycia skali przestępczości wśród imigrantów.
W 2017 roku policja w Zurychu (Szwajcaria) poinformowała, że przestanie podawać narodowość osób podejrzanych o popełnienie przestępstwa, ponieważ taka praktyka jest "dyskryminująca i niewłaściwa".
Z kolei doniesienia dziennika Dagens Nyheter z 2016 roku wskazywały, że policja w Szwecji niejednokrotnie ukrywała przypadki molestowania kobiet przez imigrantów.
Przypomnijmy, że w 2017 roku odchodzący na emeryturę szwedzki policjant z Örebro Peter Spingare krytycznie opisał na Facebooku swoje doświadczenia z przestępczością migrantów. Twierdził on, że większość spraw, które prowadził, dotyczyła imigrantów. Sprawa stała się tak głośna, że głos zabrał szef szwedzkiego rządu Stefan Löfven twierdząc, że perspektywa Spingarego jest "fałszywa".
Zobacz też:
? Ukraińcy popełniają w Polsce coraz więcej przestępstw Link
? Plaga gwałtów w warszawskich taksówkach. Sprawcami kierowcy-cudzoziemcy Link
? Policja nie gromadzi danych o propagowaniu banderyzmu w PolsceLink
? Przemytnicy nielegalnych imigrantów. SG: Dominują Ukraińcy i Gruzini. Link
dn.se / rp.pl / Kresy.
-----------------------------
Tak jest w całej europie, ostatnio w Berlinie zamordowano 4 letnią dziewczynkę. 19 letniego sprawcę znaleziono, ale danych osobowych - pochodzenia sprawcy - nie podano.
Link |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 01.03.23 |
Pobrań: 32 |
Pobierz () |
01.03.2023 Co pani tu robi?! Wstyd! |
- Co pani tu robi?! Wstyd! - krzyczał mi ktoś prosto w twarz, kiedy stałam naprzeciw tłumu wychodzącego z parku pod Arkadami Kubickiego
Link
Amerykański prezydent właśnie skończył swoje show, jeszcze niebo rozświetlały reflektory promieniście jak na reklamie proszku "Radion sam pierze", z głośników lała się muzyka. Ludzie wychodzili radośnie powiewając amerykańskimi chorągiewkami (czasem z dopiskiem "F-16 dla Ukrainy") i ustawiali się po darmową zupę. Ja pod płotem (z transparentami za bramę nie wpuszczali), z moją dyktą oklejoną pośpiesznie napisem GO HOME...
- Niby kto ma iść do domu?!
- No ten pan z kolegami - pokazywałam na wielki portret Bidena na telebimie. Patrzyli na mnie, jakbym z choinki się urwała: zdziwienie, zgorszenie, święty oburz.
- Niby dlaczego?! - kpina mieszała się z niedowierzaniem, padały zaczepne pytania, a ja szybko, każdemu po kolei odpierałam, że to jankesi zaczęli tę wojnę, ściągając broń i wojskowych doradców pod nos Rosji. I do nas ją przywlekli, a ta wojna nie jest nasza. Że przeszkadzało im, że Europa od Ruskich ma tani gaz i ropę. Liczyli na gaz łupkowy w Donbasie, na przerwanie jedwabnego szlaku z Chin i takie tam... Nie trzeba było z Ruskimi zadzierać, a teraz trzeba to jakoś skończyć, zanim się zacznie...
- Ile ci ruscy płacą? - padało najczęściej.
Niektórzy pokrzykiwali coś z daleka, inni podchodzili blisko, żeby rzucić jakąś kurwę. Na szczęście zaczął się kręcić znajomy fotograf, jak dostanę w dziób, to chociaż on będzie miał fotę, mówił we mnie reporter. Szybko też pojawiły się dookoła komórki: ludzie cykali sobie zdjęcia ze mną jak z misiem na Krupówkach. Jakiś pan uśmiechnął się porozumiewawczo:
- A poznaję, pani z telewizji! - zgadywał, że to pewnie jakiś happening.
- Brava, brava!- grupka Włochów ściskała mi rękę, zdumionych, dlaczego jestem tu sama.
Jakiś gość zagadał po francusku, a po cichu powiedział, że jest z USA, ale woli tego głośno nie mówić, bo mu głupio. I że nie rozumie, dlaczego u nich nikt nie wychodzi na ulice.
Skośnoocy też mi pogratulowali w przelocie, ale przeważały fucki. Jakiś chłopak anglojęzyczny dopytywał, czy jestem ruska.
- Nie - mówię. - Tutejsza.
- Aaa, komunistka? Fuck you.
Inny, Kanadyjczyk też wykrzyczał, żebym spierdalała stąd, z Polski. Odwzajemniałam mu się, było gorąco.
Młody blondyn, chętny do dyskusji, przekonywał, że trzeba Ukraińcem pomagać.
- To dlaczego pan tam nie jedzie? - rzuciłam.
- Ja? Bo mam żonę i dziecko.
- A mój syn ma jechać za pana?
- Ale mnie nie wezmą, bo jestem muzykiem.
- A to świetnie, będzie pan grał w orkiestrze.
Zamyślił się.
Grupa młodziutkich Ukraińców (nie wiedzieć czemu mówili po angielsku, że są Niemcami) otoczyła mnie pytając groźnie, kto ma się wynosić. Myślałam, że ich udobrucham, że chodzi mi o Jankesów, którzy z nich robią mięso armatnie, ale oni zaczęli się gotować. A że słabo z tym angielskim im szło, to powiedziałam, że mogą po ukraińsku, ja rozumiem, ale nieopatrznie odezwałam się po rosyjsku, co ich zelektryzowało. Zaczęli na boku się naradzać, co mi zrobić. Ale że nieopodal stał kordon policji, to tylko zbili się w grupkę, wyciągnęli ukraińską flagę i zaczęli skandować "Żywe Ukraina!", a w moją stronę "Chujło!".
Dołączyła się w mojej obronie dziewczyna w czerwonej czapce, ta to miała gadaną! Ja tak nie potrafię. Przekonywała, że ta wojna to czysty biznes dla Amerykanów. Zostawiłam ją z grupką krzykaczy, spokojna, że da sobie radę, bo chciałam wsadzić mój transparent w kadr TVN-u.
- My już sami byśmy chętnie poszli do domu - i grzecznie mnie ominęli.
Nie chcieli też posłuchać cichego młodzieńca, który przyszedł z naręczem plakacików formatu A4 z pacyfistycznymi grafikami. Parę rąk się po nie wyciągnęło, ale nikt nie chciał mu zapłacić nawet symbolicznej złotówki, więc wracały do właściciela.
"Wstyd" - pobrzmiewało mi jak echo w głowie.
Właśnie, zdałam sobie sprawę, że to wstyd mnie tu przyprowadził.
Nie, nie w cudze piersi będę się tu bić. Wstyd porażki mojej i całej mojej "bańki".
Po pierwsze wstyd za nas, dziennikarzy. Jeden z kolegów, Piotr Skwieciński, który uważał się za dziennikarza, a potem za dyplomatę, z placówki w Moskwie rozsyłał na fejzbuku filmy, pokazujące jak Bajraktary fajnie zabijają Ruskich (tak pisał).
Adam Wajrak, ten co lubi ptaszki i kwiatki, bez żenady zbierał w internecie pieniądze na broń dla Ukraińców. Lewicowiec Sierakowski - na turecki zabójczy dron.
Za Jacka Hugo-Badera się nie wstydzę, bo on chociaż własnym ciałem, ale... Gdy z jednym zaklejonym okiem, człowiek dobrze po 60-tce, siadł za kierownicą samochodu, żeby go zawieźć ukraińskim bojownikom na front (przedtem wyżebrał od ludzi pieniądze na to auto i jego remont), więc gdy ruszał, napisałam mu: "tylko nie przyklejaj sobie na szybie PRESS, bo już nie jesteś dziennikarzem". On mi na to: "Hemingway też pojechał na wojnę". Ale za jakiś czas, jadąc już z kolejną taką ekspedycją napisał: "co ja tu, kurwa, robię?!". Bo wjeżdżając do Kijowa mijał pole golfowe, przy którym zaparkowano bryki, co to za jedno ich koło można było kupić samochód na front dla smutnych żołnierzy. Więc mu odpisałam: "Wracaj do zawodu. Zrób wywiad z tymi z pola golfowego".
Ale dotąd, jeśli się nie mylę, nikt nie zrobił wywiadów z ukraińskimi oligarchami. Po której stronie są? Czy przypadkiem nie handlowali z Rosją? Kto im daje więcej - wschód czy zachód? I gdzie teraz są, jeśli nie grają w golfa w Kijowie? Nikt nie pisał o ukraińskiej korupcji, dopóki władze w Kijowie nie musiały same coś bąknąć, że paru gości odsuwają ze stołków, bo już i Zachód nie wytrzymał, kiedy przy jednym tylko kontrakcie na generatory na 20 milionów euro, na które zresztą ten Zachód się zrzuca, łapówka wyniosła 7 milionów euro. A jeden gość z rządu, bodaj minister obrony, czesał szmal na prowiancie dla żołnierzy na froncie. Ale spróbujcie się o tym dowiedzieć od polskiego dziennikarza.
Inny mój kolega (rozmowa prywatna) nie chciał zorganizować w swoim klubie dyskusji o miejscu dziennikarza na wojnie, którą zaproponowałam. Powód: byłoby niezręcznie, bo zarządza amerykańskimi stypendiami dla rosyjskich żurnalistów na emigracji. Pytania?
Dlaczego mnie tam nie ma? Bo nie mam dla kogo pracować. Kiedy w 2014 pojechałam na Krym, świeżo zajęty przez rosyjskie "zielone ludziki", a oficjalnie wysłała mnie (za moje pieniądze) Gazeta Wyborcza, to potem mojego tekstu opublikować nie chciała. Widać nie był po myśli. Wynikało z niego, że PRAWIE wszyscy moi rozmówcy - tamtejsi Rosjanie, Tatarzy, nieliczni Ukraińcy, uchodźcy z Donbasu - byli szczęśliwi, że jest jak jest, że bez wojny stali się częścią Rosji, a na Kijów i tak nigdy nie liczyli.
Takich tekstów "się nie nosi". Nie widziałam innych reportaży z Krymu, ani z Donbasu po tamtej stronie. Korespondenci z Rosji powyjeżdżali jeszcze przed wojną, a potem rzucili się na front, uzbrojeni w hełmy i kamizelki kuloodporne, ale tylko z jednej strony frontu i tylko tam, gdzie pozwolili im pojechać ukraińscy wojskowi. Mnie takie dziennikarstwo nie kręci.
Dziś Gazeta Wyborcza, niegdyś moja gazeta, pisze: "Biden dowartościował Polskę i uznał jej rolę jako państwa frontowego". Więc "dobrze by było iść za ciosem" - postuluje komentator. Ponadto wśród głównych tytułów Gazeta poleca informację, że "w ostatnich dekadach zmieniła się długość penisa w erekcji". Być może bez związku z poprzednim tematem. Niezależnie. Bo prasa niezależna jest, ha ha. Bezinteresownie (?) oduczyła ludzi myśleć, sprzedając im papkę według recepty sponsora. Urban chichocze w grobie.
Po drugie wstyd mi za tych, z którymi razem "obalaliśmy komunę". Kto dziś pamięta, że świat nosił Polaków na rękach za przewrót BEZ UŻYCIA BRONI? Gdzie dziś są koledzy i uczniowie Jacka Kuronia? Na kombatanckich emeryturach czy na stołkach w Brukseli? BTW, obaliliśmy komunę na plecach robotników z "Solidarności", a potem obaliliśmy "Solidarność". Dziś polskim dysydentom urosły brzuszki na ustrojowej transformacji, zęby gryzą tylko miękkie, a wzrok się przyćmił. Słabo się przyłożyli do demokratycznych rewolucji na Ukrainie, więc dziś klaszczą temu, co dał 100 miliardów dolarów na Ukraińców uzbrojenie. "Będziemy walczyć do ostatniego Ukraińca" - wypsnęło się któremuś z jego paczki. A kiedyś hasło "Za wolność naszą i waszą" nieśli na sztandarach polscy demonstranci solidaryzujący się z ROSYJSKIMI dekabrystami. I to nie było zza ekranu komputera.
I jeszcze za mój rząd mi wstyd. Ktoś wyczytał z ust mojego ulubionego Prezesa, że, wstając z fotela po całej imprezie, skwitował przemówienie Bidena : "Nic nie powiedział". Chociaż on to zauważył. A reszta? No przecież pogłaskał ich po główkach, dał się ogrzać w cieple swojej sławy - mało? Więc jeszcze oddajcie Ukraińcom te F-16, które z takim trudem wytargowaliście od Amerykanów, za ciężkie pieniądze. Najlepiej sami nimi polećcie, tylko szybko, żeby zdążyły przelecieć za polską granicę, zanim je zestrzelą Ruscy. A my tu zostaniemy sadzić drzewa.
Tekst przedrukowany z Facebooka za zgodą Autorki
Maria Wiernikowska
https://strajk.eu |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 01.03.23 |
Pobrań: 32 |
Pobierz () |
02.03.2023 Nazistowskie korzenie Klausa Schwaba |
Firma rodzinna Schwaba, Escher Wyss, wykorzystywała niewolniczą siłę roboczą i alianckich jeńców wojennych, produkowała kluczowe technologie produkcji bomb atomowych dla Adolfa Hitlera. Rodzinne miasto Schwaba - Ravensburg w Niemczech - było pierwszym niemieckim miastem, w którym praktykowano eugenikę (zabijanie "bezużytecznych zjadaczy")
Ravensburg był węzłem transportowym skradzionego nazistowskiego złota do Szwajcarskiego Banku Rozrachunków Międzynarodowych prowadzonego przez szpiegów Stowarzyszenia Pielgrzymów: Allana W. Dullesa (późniejszego dyrektora CIA, 1953-61), Edwina W. Pauleya (reparacje alianckie) i Williama J. Donovana, dyrektora OSS (kontrolowany przez MI6 prekursor CIA - szef Dullesa)
Firma rodzinna Schwaba, Escher Wyss, wykorzystywała niewolniczą siłę roboczą i alianckich jeńców wojennych, produkowała kluczowe technologie produkcji bomb atomowych dla Adolfa Hitlera i Republiki Południowej Afryki, sprzedawała nazistom szwajcarskie miotacze ognia i została nazwana przez Adolfa Hitlera Narodową Socjalistyczną Firmą Modelową.
Firma Escher Wyss należąca do Schwaba była chroniona nie tylko przez Hitlera, ale także przez Szwajcarię, Wielką Brytanię i Amerykę - czyniąc ze Schwaba zagranicznego kryminalistę pod każdym względem.
Ukryta nazistowska przeszłość Klausa
Główne media i propagandyści akademiccy Klausa ukryli jego nazistowską przeszłość w nawałnicy nagród, programów WEF, książek o duchach, przemówień, wywiadów, honorowych profesur i doktoratów z całego świata.
Badacze z AFI nazwali Klausa "starym kwaśnym", ponieważ prawie nigdy się nie uśmiecha. Teraz wiemy dlaczego. Wie, że jest oszustem - cyrkowcem, który dorastał ze srebrną łyżką w ustach, którego serce nie ma nic dobrego do podzielenia się ze światem.
[...]
Dokumenty archiwalne CIA pokazują, że Escher-Wyss i Sulzer byli kierowani przez Departament Energii USA i Departament Stanu. To logicznie oznaczałoby, że Klaus Schwab był potrójnym agentem, pracującym jednocześnie dla: (1) Towarzystwa Pielgrzymów Brytyjsko-Amerykańskich CIA-MI6-ONZ, (2) nazistów (obecnie Niemcy) i (3) Szwajcarii.
Czy naprawdę chcemy kłamiącego szpiega z potrójnym agentem, który prowadzi "Wielki reset" i "Odbudowuj lepiej?"
Po trzecie, Escher-Wyss był jednym z największych pracodawców w Ravensburgu w Niemczech.
Po czwarte, Escher-Wyss było pierwszym miastem w nazistowskich Niemczech, które praktykowało zasady eugeniki w celu mordowania "bezużytecznych zjadaczy" wywodzących się z Instytutu Kaiser Wilhelm (coś jak Narodowy Instytut Zdrowia w USA lub Instytut Tavistock w Wielkiej Brytanii).
Po piąte, w przeciwieństwie do propagandowych opowieści o braku przemysłu wojennego w Ravensburgu (jako powodu, dla którego alianci nie zbombardowali miasta i jego przemysłu Escher-Wyss), odkryliśmy wiele nie wyznanych grzechów Ravensburga dotyczących Schwabów i Escher-Wyss.
Oprócz części do statków, samolotów, łodzi podwodnych i elektrowni, Escher-Wyss pośredniczył w budowie miotaczy ognia w ich fabryce w Zurychu i sprzedawanych nazistom. Ta informacja pochodzi z archiwów USA. Zająłby się tym Eugen Schwab z około 5-letnim Klausem u boku. Oprócz technologii jądrowej dostarczali także turbiny, sprężarki i śmigła do nazistowskich statków i okrętów podwodnych, a także turbiny gazowe do napędzania machiny wojennej.
Escher-Wyss wykorzystywał niewolniczą pracę (żydowską, rosyjską, cygańską, homoseksualną, węgierską, rumuńską, polską), a także jeńców alianckich. Będąc modelową firmą narodowo-socjalistyczną, z pewnością obejmowałoby to biologiczne zbrodnie wojenne dr. Josefa Mengele ("Anioł Śmierci").
Firmy Klaus & Hilde zatrudniają dziś ponad 50 000 - wszystkie firmy - wef insider trading
Escher Wyss działa dziś pod wieloma zmienionymi markami, w tym Andritz AG i Sulzer AG .
Firmy te są w stanie czerpać ogromne korzyści z priorytetów odzwierciedlonych w tak zwanym ?Wielkim Resecie? Klausa Schwaba, w tym elektrowni wodnych, turbin plazmowych, energii jądrowej, materiałoznawstwa, broni jądrowej, ropy i gazu, węgla, biopaliw, papieru, żywności, robotyka, sztuczna inteligencja, finansowanie, patenty, farmaceutyki i inne.
Historycznie, pierwsze czytniki kart dziurkowanych (IBM), czasami nazywane maszynami Holleritha, zostały po raz pierwszy wyprodukowane przez firmy takie jak Escher-Wyss i Sulzer, które specjalizowały się w maszynach tekstylnych w latach 80. XIX wieku.
Karty dziurkowane służyły do tworzenia różnych wzorów na maszynach tekstylnych, a także w pianinach muzyków. Inne nazwiska w tym biznesie to Siemion Korsakow (ok. 1805); Karol Babbage (ok. 1855); Herman Hollerith (ok. 1880); The Tabulating Machine Company (ok. 1910), w tym Dehomag (Deutsche Hollerith-Maschinen GmbH, IBM Niemcy); oraz Computing-Tabulating-Recording Company (1911, przemianowana na IBM).
Uwaga: Międzynarodowy prezes IBM, Jacques G. Maisongroung, był głównym mówcą na pierwszym Europejskim Forum Zarządzania Klausa M. Schwaba w dniach 4-07 lutego 1971 r., wraz z czarnym monarchą i spadkobiercą Czwartej Rzeszy Otto von Habsburgiem.
Klaus poślubił Hilde Stoll kilka tygodni po pierwszym Forum w 1971 roku. Było to oczywiste małżeństwo korporacyjne. Rodzina Hilde do dziś jest właścicielem firmy FESTO zajmującej się inżynierią, robotyką, sztuczną inteligencją i kontrolą procesów, która zatrudnia ponad 20 000 pracowników.
Należy zauważyć, że rodziny Escher i Sulzer są powiązane z rodzinami Stolls, Schwabs i Bodmar. Posiadłość rodziny Bodmar w Cologny w kantonie Genewa w Szwajcarii jest obecnie główną siedzibą Światowego Forum Ekonomicznego, a także rezydencją Schwaba - niczym luksusowy kompleks w stylu WACO.
Rodzina Bodmar to XV-wieczna rodzina produkująca jedwab, która kupiła ziemię WEF od Fanny Moser-Sulzer (Sulzer AG). Hans von Schulthess-Bodmar był dyrektorem Escher-Wyss & Co., a te powiązane firmy inżynieryjne i ekskluzywne prywatne banki działają do dziś (Escher & Rahn przemianowano na Rahn Bodmer).
Rzeczywiście, żadnemu z tych rodzinnych przedsiębiorstw nie brakuje funduszy. Biorąc pod uwagę ich bliskość do niezliczonych ilości skradzionego nazistowsko-japońskiego złota w Banku Rozrachunków Międzynarodowych, ich "sukces" staje się w centrum uwagi. W rzeczywistości to podczas Planu Marshalla Brytyjskie Towarzystwo Pielgrzymów przejęło kontrolę nad tymi rodzinnymi imperiami korporacyjnymi Drugiej Rzeszy, aby służyć ich świeckiemu planowi nowego porządku świata.
Martin Bodmar urodził się w tym samym roku co ojciec Klausa Eugen (1899). Martin był wiceprzewodniczącym Międzynarodowego Czerwonego Krzyża (1940-71). Uważa się, że Klaus uczęszczał do szkoły podstawowej na przedmieściach Au w Zurychu (1945-47, w wieku 7-9 lat) i mieszkał w zamku Bodmar podczas tej eleganckiej szkoły podstawowej.
Międzynarodowa Izba Handlowa Pielgrzymów stworzyła miejsce do prania złota w Ravensburgu i dofinansowano Escher-Wyss, Sulzer, Stoll i Festo
Klaus miał całą swoją edukację finansowaną przez finansistów Escher-Wyss w Zurychu, podobnie jak jego ojciec Eugen Schwab, jako dyrektor zarządzający Escher-Wyss & Cie. (Co.) w Ravensburgu, tworzył Izbę Przemysłowo-Handlową w Ravensburgu jako wiceprezes (1945-46).
Eugen założył Izbę Handlową w Ravensburgu na polecenie Sir Winthropa W. Aldricha (szefa Rockefellera, Henry'ego Kissingera i Paula Volckera), Allana W. Dullesa (OSS/CIA Berno, Szwajcaria) oraz Banku Rozrachunków Międzynarodowych założonego przez MI6 i CIA.
Brytyjskie Towarzystwo Pielgrzymów już przed końcem wojny zaczęło przekazywać brudne fundusze Planu Marshalla firmom posiadającym poufne informacje, takim jak Escher-Wyss i Festo oraz ich powiązanym prywatnym szwajcarskim firmom rodzinnym, w zamian za pomoc Ravensburga w transporcie nazistowskiego złota do Billa J. Donovan, Allan W. Dulles i Edwin Pauley (OSS cum MI6 - nieuczciwe CIA), Brytyjskie Towarzystwo Pielgrzymów wymagało od Schwaba wierności nowemu porządkowi świata, któremu przyświeca nowo powstała Organizacja Narodów Zjednoczonych.
Uwaga : Lord Mark Malloch-Brown, obecny przewodniczący Stowarzyszenia Pielgrzymów w SGO Smartmatic (z zamaskowanym oprogramowaniem dowoj skanowania kart OpTech działającym w Dominion, ES&S, Hart InterCivic, Sequoia, Diebold, Premier), pracował na prawie każdym wyższym stanowisku w Stanach Zjednoczonych Narodów Zjednoczonych:
Wysoki Komisarz Narodów Zjednoczonych ds. Uchodźców (UNHCR) w Tajlandii, Afryce, Ameryce Środkowej i Genewie; Reforma komunikacji ONZ; Program Narodów Zjednoczonych ds. Rozwoju (UNDP); Londyński Międzynarodowy Model ONZ; Szczyt Milenijny ONZ; oraz zastępca sekretarza generalnego.
Uwaga także: Sir Nigel Graham Knowles jest towarzyszem pielgrzyma Malloch-Browna w SGO Smartmatic, gdzie jest dyrektorem, głównym powiernikiem Prince?s Trust America i zatrudnił świeżo upieczonego męża Kamalę Harris Douga Emhoffa w kancelarii prawnej DLA Piper LLP.
Już przed kapitulacją Niemców 7 maja 1945 r. - zaledwie dwa tygodnie po słynnym "połączeniu" (25 kwietnia 1945 r.) amerykańskiej 69. Dywizji Piechoty z 58. gwardią radziecką w Torgau - Ravensburg był bazą wypadową dla wysyłki skradzionego nazistowskiego złota do Szwajcarii. Było to również centrum przetwarzania dla alianckich jeńców wojennych, jako oczywista przykrywka dla omawianych tutaj duplikatów Ravensburga.
Zrabowane nazistowskie złoto zostało przepuszczone przez Ravensburg, w pobliżu granicy szwajcarsko-lichtensteinskiej, i wysłane do Banku Rozrachunków Międzynarodowych w Bazylei, Bernie i Zurychu. Allen W. Dulles był dyrektorem szpiegowskim OSS w Bernie, odpowiedzialnym za nazistowskie złoto dla aliantów (Czytaj: Stowarzyszenie Pielgrzymów).
Link
Po wojnie Dulles został pierwszym dyrektorem CIA i był człowiekiem, który później zatuszował zabójstwo Kennedy'ego w Komisji Warrena, po tym, jak wielu uważa, że nakazał zabójstwo prezydenta Kennedy'ego, aby chronić jego rodzące się globalne przedsiębiorstwo Pilgrims Society oparte na skradzionym złocie nazistowskim i japońskim - system bankowy, który działa do dziś, nadal nazywa się Bank Rozrachunków Międzynarodowych w Zurychu, który obsługuje międzybankowe specjalne prawa ciągnienia.
Prezydent Kennedy został zamordowany niedługo po tym, jak powiedział koledze: "Rozszczepię CIA [stworzenie Dullesa] na tysiąc kawałków i rozrzucę je na wiatr". ( New York Times , 25 kwietnia 1966).
[...]
Towarzystwo Pielgrzymów - zło Planu Marshalla
Prezydent Kennedy, podobnie jak prezydent Eisenhower, z pewnością wiedział o przestępczej bankowości zrzeszającej Pielgrzymów w faszystowskich przemysłach, która składa hołd za zasłoną dymną Planu Marshalla "pomagającego" Europie odzyskać siły... po wojnie, którą właśnie sfinansowali ci bandyci! (Proszę wybaczyć Francuzom.)
Escher-Wyss był gospodarzem licznych spotkań Izby Sir Winthropa w Zurychu i Ravensburgu sponsorowanych przez ich zespół ojców miasta, Eugena i Klausa Schwabów.
Jako dyrektor zarządzający Escher-Wyss, Eugen był człowiekiem, którego łaski szukano zarówno w Niemczech, Szwajcarii, jak iw Towarzystwie Pielgrzymów, i który przygotowywał syna Klausa do przejęcia ich dynastii Escher-Wyss, która ma teraz 216 lat.
Przywództwo wyborcze wychodzi z WEF i ich Pielgrzymów, ze społeczeństwa władców
Obecnie audytorem Andritz AG Klausa Schwaba jest firma KPMG, która kontroluje również systemy SERCO (kontrolowane przez Koronę Brytyjską) i SGO Smartmatic (aka Dominion itp.) Voting Systems (kontrolowane przez Lorda Marka Mallocha-Browna i Sir Nigela Knowlesa, brytyjskiego opiekuna Kamali Harris.
Klaus uzyskał licencjat i doktorat z inżynierii w Szwajcarskim Federalnym Instytucie Technologii, ETH Zürich, Szwajcaria, którego współzałożycielem był Alfred Escher (1855).
Klaus otrzymał również nakładające się stopnie magisterskie i doktoranckie na Uniwersytecie Jezuickim we Fryburgu w Szwajcarii (1962-67). [...]
W latach 1966-67 Klaus został przeniesiony do Bostonu na jego harvardową edukację. Otrzymał tytuł magistra administracji publicznej w John F. Kennedy School of Government. Tam przyznaje, że współpracował z włóczęgami z kręgu Pielgrzymów, Henrym Kissingerem i Johnem K. Galbraithem. Galbraith i Kissinger zagrali główne role w strategiach i taktykach Światowego Forum Ekonomicznego.
Zgodnie z instrukcjami Towarzystwa Pielgrzymów Kissingera, Klaus Schwab został wyznaczony do zorganizowania Europejskiego Forum Zarządzania, które rozpoczęło się w 1971 roku.
Od 1965 roku Departament Energii Stanów Zjednoczonych zaczął finansować rozwój potencjału broni jądrowej w południowoafrykańskiej Afryce (czytaj: kontrolowanej przez Brytyjczyków).
Nowo odkryte informacje dotyczące tego najbardziej tajnego programu ujawniają, że firma Sulzer-Escher-Wyss dostarczyła kluczowe składniki do wzbogacania bomby atomowej, rzekomo dla mieszkańców Afryki Południowej. Najwyraźniej ich cenione stada słoni wymagały ochrony.
Nuklearni Wojownicy (Klaus Schwab i jego Poszukujące Złota Rodziny) prowadzą Światowe Forum Gospodarcze
Pierwszą pracą Klausa po studiach było zarządzanie fuzją Escher-Wyss AG i Sulzer AG, w której zatrudnionych było 10 000 pracowników. Teraz wiemy, że te firmy i ich rodziny były ze sobą powiązane, a to było tylko ozdobą okna. Nastąpiło to w chwili, gdy firma Sulzer wysyłała specjalistyczne uszczelnienia sprężarek i turbin do Republiki Południowej Afryki. Później szwajcarski zbieg Marc Rich wprowadził sankcje przeciwko RPA dla tej tajnej nuklearnej kabały Stowarzyszenia Pielgrzymów.
Sieci społecznościowe zostały skradzione, aby pomóc WEF Insider globalnie koordynować ruchy
Niszczyciel sankcji nuklearnych, Marc Rich, został ułaskawiony przez Billa Clintona, gdy opuścił urząd 20 stycznia 2001 r. Warto zauważyć, że w tym samym czasie Clinton ułaskawił swojego byłego dyrektora CIA Johna M. Deutcha (1995-96) i mianował Leader Technologies rzecznik patentowy, profesor James P. Chandler, III i Bill Gates z Microsoftu do organizacji o eufemistycznej nazwie "National Infrastructure Assurance Council (NIAC)", która istnieje do dziś i nadzoruje uzbrojenie patentów dla Biura Oceny Netto DoD.
Dla tych z Was, którzy śledzą ten blog, Leader Technologies, Inc. jest właścicielem patentu na wynalazek sieci społecznościowych. James P. Chandler, III był ich rzecznikiem patentowym, który ukrył kopię bezcennego kodu źródłowego Leadera i przekazał go nowo powstałej Fundacji IBM Eclipse 29 listopada 2001 r. , tuż po przekręceniu fałszywej flagi z 11 września, która zmusiła Kongres do aprobaty zmasowanego poświęcenia wolności, prywatności i bezpieczeństwa, jak na ironię w imię bezpieczeństwa. Leader Technologies złożył zastaw na rządzie Stanów Zjednoczonych i chce, aby jego udziałowcy zapłacili za ryzyko, które podjęli, a rząd ukradł.
Bono promuje Światowe Forum Ekonomiczne, Klaus Schwab i George Soros. Najwyraźniej działając w 2009 r. na podstawie wskazówek od wtajemniczonych, "zainwestował" 56 milionów dolarów w prywatne akcje Facebooka, które zostały skorumpowane przez Goldman Sachs.
* Akcje te wzrosły do 1 miliarda podczas IPO Facebooka 18 maja 2012 r. , wraz z innymi osobami z grupy Pielgrzymów/WEF, w tym James W. Breyer, Accel Partners, Peter A. Thiel, Mark Zuckerberg, Yuri Milner, Goldman Sachs, Microsoft i Meritech Management (Ann Huntress Lamont), którzy zarobili 13,26 miliarda dolarów w dniu 3, ku oburzeniu Jima Cramera z CNBC .
* Bono skorumpowane inwestowanie w Facebooka podczas procesu Leader przeciwko Facebookowi w sprawie naruszenia patentu w sieci społecznościowej 2008-2010. Zainwestował jednocześnie z tajnym kontraktem Hillary Clinton z Departamentem Stanu z Facebookiem, aby zbudować "szablon wygrywający wybory", aby sfałszować wybory. Umowa Hillary była jawną przeszkodą dla wymiaru sprawiedliwości, nie wspominając o spisku kryminalnym, szpiegostwie, zdradzie i buncie.
A jednak chodzi wolna.
Na razie.
Zbrodniczy WEF - Myślisz, że Bono wie, że Klaus jest nazistą jądrowym, które firmy mogą zrobić pożar z planety ziemi?
WNIOSEK
Nie bez powodu Klaus Schwab jest jedynym liderem Światowego Forum Ekonomicznego od 1971-50 lat.
Wykonuje polecenia swoich mistrzów w Brytyjskim Towarzystwie Pielgrzymów. Jego dzieci, Nicole i Olivier, dołączyły do niego i Hilde, aby kontynuować faszystowskie kradzieże w następnym pokoleniu ich starannie opracowanego kryminalnego przedsięwzięcia.
Perfidia Klausa Schwaba domaga się, aby on i Światowe Forum Ekonomiczne zaprzestały działalności.
WEF to nic innego jak gildia przestępczości zorganizowanej dla Stowarzyszenia Pielgrzymów. Dokooptowali obalone monarchie Europy, by wesprzeć "Wielki Reset". W zamian ci zdetronizowani monarchowie otrzymują poufne informacje o handlu finansowym, dzięki czemu mogą nadal finansować swój wystawny styl życia.
Klaus używa jezuickiej taktyki tajności, tak jak Cecil J. Rhodes podyktował ją jakieś 118 lat wcześniej, aby utrzymać przeciętnego obywatela w nieświadomości swoich zbrodniczych czynów.
Wykorzystują media, by kłamać, by oszukać i uspokoić opinię publiczną, a także wyniośle "kreować opinię publiczną".
Czwarta Rzesza Klausa ożywia nowe życie wiele obalonych rodzin królewskich.
Tym razem różnica polega na tym, że będą przyjmować rozkazy od przestępców korporacyjnych i bankowych z Brytyjskiego Stowarzyszenia Pielgrzymów, podczas gdy Pielgrzymi z kolei ukrywają swoją zorganizowaną przestępczość za fascynacją naiwnej opinii publicznej królami, podczas gdy ci biurokraci wplatają się w zamkniętą pętlę. 1% klubu, jak turbiny gazowe Eschera-Wyssa o zamkniętym cyklu, które mogą pracować na dowolnym paliwie, w tym jądrowym.
Aby po raz pierwszy w historii ludzkości pojawił się wolny rynek, należy zlikwidować wewnętrzne transakcje członków WEF, w tym powiązane przedsiębiorstwa przestępcze Escher-Wyss-Sulzer-Andritz-Stoll-Festo.
Syndykat kryminalny "Wielkiego Resetu", jakim jest Światowe Forum Ekonomiczne, musi zostać rozwiązany, a ich konspiratorzy ścigani na całym świecie za wielkie szkody, jakie wyrządzili ludzkiej cywilizacji.
Zamknij Światowe Forum Gospodarcze, obróć traderów wewnętrznych, wysyłać ich do GITMO i ścigać ich przestępstwa wobec ludzkości
(Patrz 18 Kodeksu USA § 2381. Zdrada i 10 Kodeksu USA § 894 - Art. 94. Bunt lub wywroty.)
Notatka
The James Bond villain Klaus Schwab's family tree - a proud Rothschild (well blow me down with a feather!) pic.twitter.com/PzxcU6ToCR
- Paul e #KBF #bbcnews #DeleteTheApp (@Paul_aquablue) August 19, 2021
Link
Link
Interesujące, prawda?
Czy szukałaś/eś poza mass media informacji o tym, kim jest Klaus Schwab założyciel WEF?
Czy opierasz swoje wnioski w oparciu o fakty i dogłębną analizę, ciągle poszukując nowych informacji?
Wykorzystaj do poszukiwań przeglądarkę https://duckduckgo.com/
Link
Źródło:
>https://adarapress.com/2021/07/15/exposed-klaus-schwabs-nazi-roots/
>https://truth11.com/2021/06/24/klaus-schwab-wrote-a-book-describing-his-plans-to-kill-billions-of-humans-starting-with-the-whites/
>https://silview.media/2021/02/28/pulitzer-worthy-someone-finally-traced-klaus-schwabs-nazi-roots/ |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 02.03.23 |
Pobrań: 33 |
Pobierz () |
02.03.2023 Żołnierze Wyklęci |
Link
Link
Byli wyklęci, torturowani i mordowani. Oskarżani kłamliwie i z perfidią przez komunistyczne narzucone nam władze o kolaboracje z hitlerowcami. Potem były już tylko wyroki śmierci.
Wysokie odznaczenia, pensje i emerytury za tą hańbę należały się katom. Katom stawiano pomniki. Zbrodniarze groby mają na Powązkach, ofiary - patrioci gdzieś pod płotem w bezimiennym grobie. A my, Polacy, żyjący dzisiaj - co na to? |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 02.03.23 |
Pobrań: 35 |
Pobierz () |
02.03.2023 Polityka i ostrygi |
Stanowczo nie zgadzam się jednak, żeby dodawano zmielonego mącznika do mąki sprzedawanej w sklepie, oraz żeby przymusowo likwidowano hodowlę bydła. Tak jak nie zgadzam się żeby zabraniano mi posiadania samochodu, żeby mnie dla mego własnego dobra przymusowa szczepiono i żeby mnie (dla mego własnego oczywiście dobra) uśpiono kiedyś jak psa.
Nie żyjący już historyk idei Marcin Król raczył kiedyś zaliczyć do prostaków tych wszystkich, którzy nie jedli ostryg gdzieś tam i nie pili wina gdzieś tam. Ja - typowy prymityw nawet nie zapamiętałam gdzie to właściwie miało być. Marcin był z wyższych sfer, o czym świadczy samo jego nazwisko. Dlatego jadał ostrygi, A może nawet ośmiorniczki. Mam nadzieję, że nie żywe. Natomiast ja, prosta baba nie trawię ostryg, ślimaków, żabich udek i podobnych specjałów. We Francji ku radości kelnerów, zapytana czego sobie życzę odpowiadałam nieodmiennie - "rien qui bouge" (nic co się rusza).
Claude Levi-Strauss, bożyszcze naszych arystokratów ducha rodem z PRL wiąże kulturę z kuchnią. Przeciwstawia surowe pieczonemu, a pieczone gotowanemu. Akurat w tym się z nim zgadzam, a nie z Królem. Dlaczego miałabym czuć się lepsza pochłaniając już nie tylko surowe, lecz wręcz żywe ostrygi, które się boleśnie zwijają skropione cytryną. Poza tym podobno ślimaki i żaby jedli powstańcy w Wandei z biedy i z głodu. Dopiero potem te zwierzaki trafiły na stoły smakoszy. Nie wykluczam jednak, że gusta kulinarne podobnie jak artystyczne mają strukturę rogala, którego skrajne części są najbliżej siebie. Jak to mówią Francuzi : "Les extr?mes se touchent" (skrajności się spotykają). Francuzi mówią również: "De l'amour a la haine il n'y a qu'un pas" (od miłości do nienawiści jest tylko krok). Również w "Myślach" Pascala znajdujemy tezę: "Les sciences ont deux extrémités qui se touchent". I dosyć tej francuszczyzny.
Wracając do kulinariów. Ludzie jadają różne dziwne potrawy. Bycze jaja, pieczoną szarańczę,a nawet mózgi przywiązanych do stołu żywych małp jak to pokazał dokument Jacopettiego z 1962 roku pod tytułem: "Mondo cane" (pieski świat). To naprawdę rzecz gustu (z wyjątkiem może tego ostatniego menu, za które powinien grozić kryminał). Jedni nie wezmą do ust flaków, inni brzydzą się mięsem, jeszcze inni jedzą tylko owoce, które spadły na ziemię.
Ochrona wszystkich istot żywych jest programem naiwnym, bo utopijnym w świecie, którym rządzi łańcuch pokarmowy.
Trafnie ujął to polski dziewiętnastowieczny satyryk Mikołaj Biernacki (Rodoć) w wierszyku
Idylla maleńka taka:
Wróbel połyka robaka,
Wróbla kot dusi niecnota,
Pies chętnie rozdziera kota,
Psa wilk z lubością pożera,
Wilka zadławia pantera.
Panterę lew rwie na ćwierci,
Lwa - człowiek; a sam, po śmierci
Staje się łupem robaka.
Idylla maleńka taka.
Według projektów obecnych twórców Nowego Wspaniałego Świata (który to już z kolei Nowy Wspaniały Świat?) łańcuch pokarmowy ma się zamknąć jak obwarzanek (uwaga - pełen obwarzanek, a nie rogal) bo człowiek ma zjadać robaki i to nie dobrowolnie lecz przymusowo, dodawane zgodnie z normami UE do mąki i różnych potraw. I w tym rzecz. Różne lepsze czy gorsze pomysły uszczęśliwiania ludzkości zmieniają się z utopii w zbrodnię gdy się je wciela w życie przymusowo, siłą. Nie miałabym nic przeciwko projektowi zmiany upodobań kulinarnych ludzi gdyby reklamowano jedzenie robali w mediach (byle nie za moje, podatnika pieniądze) gdyby aktorki w serialach, chrupały z upodobaniem pieczone pasikoniki, a telewizyjny doradca smaku polecał eleganckie przystawki z mącznika młynarka. Stanowczo nie zgadzam się jednak, żeby dodawano zmielonego mącznika do mąki sprzedawanej w sklepie, oraz żeby przymusowo likwidowano hodowlę bydła. Tak jak nie zgadzam się żeby zabraniano mi posiadania samochodu, żeby mnie dla mego własnego dobra przymusowa szczepiono i żeby mnie (dla mego własnego oczywiście dobra) uśpiono kiedyś jak psa.
Mikołaj Biernacki to ciekawa postać. Ziemianin, literat, satyryk. Sprzedał swój majątek Boczów aby sfinansować udział w Księgarni Polskiej. W 1877 roku miał proces o "sianie nienawiści wśród klas społecznych narodu". Jak widać używanie "mowy nienawiści" jako pałki nie jest wynalazkiem naszych czasów. Biernacki popełnił samobójstwo. Pochowany został na Cmentarzu Łyczakowskim we Lwowie. Jest jedną z całkowicie zapoznanych postaci naszej historii i naszego, polskiego życia literackiego. To bardzo charakterystyczne - mieszkańcy kresów, byli konsekwentnie usuwani w zapomnienie przez komunistyczne władze, a życie kresowego ziemiaństwa i arystokracji zostało celowo zmitologizowane przez produkcje typu "Boża podszewka" Izabelli Cywińskiej. Pani Cywińskiej wyraźnie pomyliło się życie kresowego ziemiaństwa z życiem rolników opisywanych przez Zbigniewa Nienackiego w słynnej powieści "Raz w roku w Skiroławkach". Tytułowe Skiroławki to Jerzwałd, wieś nad Jeziorakiem, a właściwie nad jeziorem Płaskim, które jest odnogą Jezioraka. To teren mi dobrze znany z uprawianego z pasją - jak to mówią złośliwi - "żeglarstwa szuwarowo błotnego". Trzymam łódkę w sąsiednich Matytach, bywam tam kilka razy w roku, znam ludzi i ich relacje.
Oczywiście Nienacki trochę przesadzał opisując bezeceństwa, które działy się pod tymi strzechami, ale ogólnie rzecz biorąc jego powieść dobrze oddaje atmosferę tego szczególnego miejsca na ziemi. Obecnie w Jerzwałdzie nie ma już żadnych strzech, dominują dacze pokryte blachodachówką, dom kupił słynny muzyk Możdżer, więc wieś ma swój udział w kulturze światowej, ale atmosfera Skiroławek pozostała. Natomiast na Kresach, których atmosferę z przyczyn rodzinnych również dobrze znam nigdy tej atmosfery nie było. Panienka ze dwora tarzająca się w sianie z parobkiem to rojenia Cywińskiej. Cywińska urodziła się we Lwowie w 1935 roku, jej przodkowie pieczętowali się podobno herbem Puchała. Była ministrem kultury i sztuki w rządzie Tadeusza Mazowieckiego członkiem komitetu poparcia Bronisława Komorowskiego w wyborach prezydenckich 2010 roku oraz członkiem Komitetu Wspierania Muzeum Historii Żydów Polskich Polin w Warszawie. Czyli podobnie jak Król dokonała określonego wyboru politycznego. Dlatego jej wizję życia ziemiaństwa kresowego należy traktować podobnie jak poglądy Króla na temat dyskwalifikującego rzekomo Jarosława Kaczyńskiego jego braku upodobania do ostryg.
Z należnym im lekceważeniem.
Izabela Brodacka Falzmann
|
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 02.03.23 |
Pobrań: 31 |
Pobierz () |
03.03.2023 Skazany za poglądy |
Wyrokiem Sądu Okręgowego w Legnicy 72-letni Henryk Mikietyn został skazany na 3 miesiące aresztu w zawieszeniu na 2 lata, obowiązek 6 miesięcznej pracy na rzecz poszkodowanych Ukraińców, przepadek telefonu jako narzędzia przestępstwa, opłacenie ogłoszenia wyroku w gazecie oraz grzywnę. Nie wiem jeszcze jaką.
Przestępstwo polegało na tym, że miał odwrotne zdanie od rządowego na temat wojny rosyjsko-ukraińskiej. Uważał, że racje nie są po ukraińskiej stronie. Nie jest to pierwszy tego typu wyrok w Polsce.
Art. 54. Konstytucji RP mówi: "Każdemu zapewnia się wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwania i rozpowszechniania informacji. Cenzura prewencyjna środków społecznego przekazu oraz koncesjonowanie prasy są zakazane"
Jak przekonały się o tym redakcje stron internetowych: Myśl Polska, Najwyższy Czas! czy X-Portal, zapis ten nie jest przestrzegany.
To czy racja była po jego stronie, w tym wypadku jest drugorzędne. Istotne jest to, że miał prawo do takiej oceny. Mikietyn jest jedną z osób, która powołuje do życia Polski Ruch Lewicowy. Jest to formacja lewicy antyimperialistycznej, a tym samym antywojennej. Powołali ją do życia ludzie, którzy kochają Polskę a rozum i sumienie lokuje ich po lewej stronie - Zbigniew Sowa, Włodzimierz Gorki, Andrzej Jaroszewicz, Zbigniew Sobczyk i inni.
Uważam ten wyrok za skrajnie niesprawiedliwy. Ludzie mają prawo do swoich poglądów, nawet jeżeli te poglądy stoją w odwrotności do tych prezentowanych przez p. Morawieckiego, Kaczyńskiego, Biedronia i Tuska. Ludzie mają prawo do swoich poglądów, nawet jeżeli te są mylne lub powszechnie uważane za skandaliczne. Na tym właśnie polega pluralizm i demokracja. O tym przecież mówili dawni opozycjoniści, którzy stali się w III RP cenzorami znacznie skuteczniejszymi niż ci z ul. Mysiej.
W dniu dzisiejszym uważam, że należy się solidaryzować z Henrykiem Mikietynem, i to niezależnie od oceny jego poglądów. Ludzie autentycznej lewicy powinni wspierać Polski Ruch Lewicowy, zaś wszyscy patrioci kibicować, by stał się realną alternatywą dla liberalnego lewactwa w Polsce. Polacy potrzebują lewicy społecznej, antyimperialistycznej i propolskiej.
Henryku jestem z Tobą!
Łukasz Marcin Jastrzębski
https://myslpolska.info/
-----------------------------------
Widać z tego, że Sąd Okręgowy przyznał sobie licencję na ... łamanie Polskiej Konstytucji.
Rosja działa w oparciu art. 51 Karty ONZ i nie jest to WOJNA NAPASTNICZA. Pana Mikietyna oskarżono z artykułu, który mówi o chwaleniu wojny napastniczej. Reżim amerykański napadł na Afganistan i Iran też powołując się na ten artykuł. W odwołaniu adwokat powinien zakwestionować uznanie operacji specjalnej za wojnę napastniczą.
Rozpoczął się proces 59-letniej kobiety z gminy Sobótka pod Wrocławiem. W jej postach pojawiały się takie stwierdzenia, jak np. to, że: "Putin stanął na czele uciemiężonych przez syjonizm narodów".
Link |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 03.03.23 |
Pobrań: 33 |
Pobierz () |
03.03.2023 Partyzanci antyłukaszenkowskiej krucjaty |
Skoro już można, a chyba można, jeśli polskojęzyczne media bez przeszkód cenzuralnych, znaczy oficjalnie, informują, że Polska zdjęła białe rękawiczki w kwestii (od lat przygotowywanego) dokonania przewrotu na Białorusi, to połączmy kropki.
Link
Wzruszająca wręcz wylewność,szczerość, odkrycie kart, ale dlaczego dopiero dziś?
"Białoruskie "chorągwie" i "pospolite ruszenie białoruskie" na terenie Polski.
"Utworzyliśmy nasze chorągwie we wszystkich dużych polskich miastach, już około dziesięciu. Skupiają one Białorusinów, którzy chcą zdobyć doświadczenie wojskowe, by w przyszłości wyzwalać Białoruś." - czytamy w polskojęzycznej prasie, donoszą spikerzy telewizyjni i okraszają wystąpieniami zaproszonych gości, uciekinierów z Białorusi (dziwnie brzmią co prawda słowa p. Łatuszki o niechęci do Łukaszenki, gdy w pamięci ma się rozmowy, w których rozpływał się nad geniuszem Baćki, przekonywał jakim ten jest dobrym gospodarzem, jak wiele Białoruś zawdzięcza Łukaszence. Widać mądrość etapu i miejsce siedzenia ...)
Gdy już jednak zdecydowaliśmy się odkryć karty, wprost, bez owijania w bawełnę, to mimo wszystko wzrusza skromność, a gdzie zasługi lat minionych? Bohaterowie, partyzanci, gdzie oni? dlaczego, skoro już można, nie opowiedzieć jak to z partyzantką na Białorusi sprawy się miały?
Uporządkujmy więc. Rok 2005 to ten rok, gdy Polska instaluje na Białorusi pierwszych dowódców partyzanckiej sprawy. Rozłam w ZPB, Andżelika Borys desygnowana na głównodowodzącą. Odszczepieńcy-partyzanci, pod przykrywką mniejszość polska? (najmniej ważne dla polskich nadzorujących i finansujących to czynników, że mniejszość to w Mniejszości, że organizacja ZPB- ta właściwa działa bez żadnych ze strony białoruskich władz przeszkód) zaczynają długoletnią wywrotową działalność.
Czego to nie dowiadywaliśmy się o biednych prześladowanych Polakach, a czego nie dowiadywaliśmy się natomiast - o tym jak Polacy mogą realizować się w kultywowaniu tradycji, utożsamiania się z kulturą, językiem polskim; to porównać i obiektywnie ocenić mogą jedynie ci, którzy na miejscu na Białorusi w tych latach byli, uczestniczyli w wydarzeniach, organizowali wiele imprez i represji ze strony władz Białorusi nie doświadczyli, przeciwnie doświadczyli życzliwości i pomocy.
Lata mijają. Partyzantka rośnie w siłę, mocą preparowanych, prowokowanych, inscenizowanych wydarzeń z gatunku, akcja-reakcja - "ała biją", prowokacja obliczona na efekt - reakcja i znów ... "ała biją" nagłaśnianych przez polskojęzyczne media. Rośnie w siłę mocą kreowania na ciemiężonych ciągle rosnące grono partyzantów, od Borys, Orechwo, przez Poczobuta, Romaszewską po, niestety, wielu katolickich duchownych (na "delegacji") bezpośrednio z Polski.
Ale nie o tym. Skoro już można, a wygląda na to, że można, to czas najwyższy by polskojęzyczne media stanęły wreszcie w prawdzie i opowiedziały o tym, dlaczego, kto i w jaki sposób zabraniał im mówić, pisać, relacjonować to co się pięknego wokół społeczności polskiej na Białorusi działo do 2020 roku (dziś wygląda to, niestety, inaczej-na zamówienie i życzenie Warszawy).
Dlaczego nasze zaproszenia (osobiście wysyłałam kilkanaście) na wielkie, duże, mniejsze wydarzenia (o jakich głośno było na Białorusi) były ignorowane (nie jedynie przez media, ale i przez dyplomatów), dlaczego brakowało kamer, tam gdzie działo się... po polsku się działo i wiele tego było, dlaczego nie doczekało to pokazania na wizji w Polsce? Kto zabraniał? Telewizjo np. Polonia, obecna na Ogólnobiałoruskich Dniach Kultury Polskiej w Iwieńcu - gdzie materiał, który nakręciłaś?
Czas chyba i na to by media opowiedziały, bo już można, jak to jest, że nie jest ważne gdzie się stawia kamerę, ważne jest po co. Jak to się działo, że kamery były zawsze tam gdzie miało się coś (zainscenizowanego) wydarzyć i wydarzało, by zdyskredytować Mińsk (akcja-reakcja-ała biją), a nigdy tam gdzie można było pokazać, że Mińsk statutowej działalności ZPB nie przeszkadza, a przeciwnie pomaga gdy pomoc potrzebna?
Skoro już można, to nie wstydźmy się "zasług". To, że polska (tajna) partyzantka na Białorusi, pod przykrywką "organizacja społeczna", przerodziła się dziś w "białoruską" (zbrojną!!!) partyzantkę w Polsce - można już chyba poczytywać za wielkie dokonanie i nie ma powodu dłużej tego ukrywać. Hurraaa!!!
Tyle, że stanąć w prawdzie to powiedzieć, zgodnie z faktami: tak w 2005 roku Polska zainstalowała na terytorium Białorusi PARTYZANTKĘ. Ta, pod dowództwem A. Borys we współpracy z Poczobutami, Romaszewskimi i polskimi (kilkoma) księżmi, we współpracy z polskojęzycznymi mediami w Polsce, pod przykrywką "organizacja społeczna" (mniejszość odszczepiona z Mniejszości), ręcznie sterowana z Warszawy, stąd finansowana, prowadziła wywrotową działalność przeciw państwu białoruskiemu. Cel uświęcał metody i środki, media opisywały reakcje bez analizy poprzedzającej ją akcji.
Ale stanąć w prawdzie to także; przyznać (na posypanie głów popiołem nie liczę), że jeśli władze Białorusi utrudniały komuś (z deklarujących się: jestem Polakiem) życie, to na pewno nie dlatego, że czuł/czuje się/jest Polakiem. Jeśli władze białoruskie coś, komuś utrudniały, to utrudniały nie Polakom za ich Polskość, a Białorusinom, obywatelom Białorusi, o polskim fakt rodowodzie, ale nie rodowód, a rodzaj działalności stanowił przesłankę zainteresowania środowiskiem (odszczepieńców) i odpowiednio do zasług traktowania tychże zasług i osób.
Jeśli władze Białorusi czemuś się przyglądały, to przyglądały się polskiej partyzantce, wystrojonej w polskie barwy, ale obywatelom, czy się komu podoba czy nie, Białorusi. Fakt, długo się przyglądały, wiele lat straszyły, od czasu do czasu częstując krótkotrwałym zatrzymaniem, grzywną (którą i tak płacił polski podatnik więc niedotkliwą).
Aż wreszcie, na wyraźne życzenie Warszawy, gdy ta odkryła karty (po wyborach, przez Łukaszenkę wygranych, przez RP zakwestionowanych) i partyzantkę spuściła ze smyczy już bez kamuflażu, ogłaszając i realizując otwartą kampanię na rzecz obalenia posiadającego mocny mandat społeczny prezydenta Białorusi, to wreszcie (stety/niestety - my pewnie nie mielibyśmy nic przeciw temu gdyby to u nas, zatem niepotrzebne skreślić) przyszedł ten moment, w którym władze Białorusi powiedziały: dość!, stop!
Zatrzymania, areszty, wreszcie wyroki (Borys jeszcze czeka)... cóż, po ludzku smutne, daleka jestem od tego by pochwalać uniemożliwianie działań opozycji gdziekolwiek, przez kogokolwiek. Opozycji, podkreślam - opozycji!!!
Ale stańmy znów w prawdzie. Opozycja to zalegalizowana struktura, opozycją siebie samą nazywająca. W przypadku środowiska A. Borys nie mamy i nie mają do czynienia władze Białorusi z opozycją. Przecież środowisko Borys opozycją siebie nie nazywa, nie może, statut nie pozwala, oni są, jak twierdzą, tylko "organizacją społeczną" - kulturalno-oświatowo-historyczną.
Mają więc władze Białorusi do czynienia z partyzantką, polską partyzantką, która wykorzystuje jako przykrywkę swych poczynań polskie barwy, za nimi się chowa, a przecież nie jest ani partią, ani (ponoć) organizacją polityczną, nie występuje pod białoruskimi barwami, czyli jest? - obcą agenturą działającą na terytorium innego niż własne (wszak wg nich własne to Polska) państwa.
Jeśli więc kogoś Łukaszenka wpakował do więzienia, to nie opozycję, wpakował kolaborujących z obcymi agenturami obywateli Białorusi, partyzantów, gotowych zbrojnie (jak widać w przygotowaniach przeniesionych na terytorium Polski) gdy nie udało się inaczej, dokonać zamachu stanu na Białorusi.
Witając zatem "Białoruskie "chorągwie" i "pospolite ruszenie białoruskie" na terenie Polski", dziękuję odważnym polskojęzycznym mediom za szczerość. Nareszcie prawda. Czując jednak niedosyt, upominam się o pełen obraz, o genezę i zasługi bohaterów-partyzantów, którzy w imieniu Polski vel USA tworzyli podwaliny pod te "Białoruskie chorągwie" i "pospolite ruszenie białoruskie" od roku 2005.
Jako, że pewnie nic w tym złego, gdy obywatele kolaborują z obcymi agenturami i u nas w Polsce nikt by takim przeszkód nie robił, oceny moralne pozostawię jedynie temu, co w życiu stosuję jako zasadę: "Co byście chcieli, aby ludzie wam czynili, i wy im czyńcie ..."
Bożena Gaworska-Aleksandrowicz
https://myslpolska.info
-------------------------------
Pisowskie władze na zlecenie swych panów z Israela i z przyjaznego państwa robią z Białorusi wroga Polski. Dlaczego w ten sposób prowokują? Dlaczego jeszcze do niedawna z przyjaznego nam kraju czynią teraz wroga? Dlaczego Polska tworzy na polskich ziemiach takie grupy terrorystyczne? |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 03.03.23 |
Pobrań: 35 |
Pobierz () |
03.03.2023 Dlaczego naprawa polskiego państwa wymaga zmiany ordynacji wyborczej do Sejmu? |
Jaka Konstytucja? Jaka ordynacja wyborcza? Jakie państwo? Jaka Polska?
W przypadku współczesnego państwa polskiego, jego naprawa, naprawa jego sposobu funkcjonowania, naprawa trwała i istotna, wymaga zmiany ordynacji wyborczej do Sejmu. Jest to warunek konieczny i wyjściowy.
Ordynacja wyborcza a prawa wyborcze Polaków
Wynika to z faktu, że ordynacja wyborcza do rdzenia politycznego polskiej państwowości, jakim jest Sejm, decyduje o politycznej treści biernego i czynnego prawa wyborczego ponad 30 mln Polaków. Decyduje o tym, jaki polityczny wpływ na rdzeń polskiej państwowości ma ponad 30 mln dorosłych Polaków.
Treść polityczna biernego prawa wyborczego to realna możliwość kandydowania dla przedstawicieli grup i środowisk politycznych oraz realna zdolność do wymiany partyjnych grup politycznych w parlamencie. Polityczna treść czynnego prawa wyborczego to siła zależności posłów od wyborców oraz realna możliwość kontroli politycznej posłów przez wyborców.
W Polsce obowiązuje proporcjonalna ordynacja wyborcza w wyborach do Sejmu. Jej negatywna rolę w stanowieniu treści biernego i czynnego prawa wyborczego dla ponad 30 mln Polaków, a w konsekwencji polskiego państwa, można przedstawić konfrontując ją z drugim podstawowym rodzajem ordynacji wyborczej, jaką jest ordynacja większościowa oparta na regule jednomandatowych okręgów wyborczych, typu brytyjskiego.
Treść biernego i czynnego prawa wyborczego
Proporcjonalna ordynacja wyborcza istotnie ogranicza możliwość kandydowania obywateli, dzięki partyjnym listom wyborczym. Tworzy ona oligarchiczny system wyborczy. O realnej możliwości kandydowania ponad 30 mln Polaków, decyduje od kilkudziesięciu do kilkuset działaczy partii politycznych.
Od 26 lat ta ordynacja umożliwia w sposób istotny samo-selekcję partyjnych środowisk politycznych, a blokuje dostęp do sceny politycznej i nawy państwowej nowym potencjalnym elitom politycznym.
Ta proporcjonalna ordynacja równocześnie dzięki tymże partyjnym listom kandydatów, tworzy słabą zdolność do wymiany partyjnych grup władzy. Trudno jest w jej ramach "wyrzucić kiepskich" z Sejmu, by użyć określenia kanadyjskiego filozofa polityki Johna Pepalla. Ordynacja ta umożliwia istotną samoreprodukcję środowisk partyjnych grup władzy.
Większościowa ordynacja JOW daje istotnie pełne możliwości kandydowania wszystkim uprawnionym obywatelom. Równocześnie zasadniczo ogranicza rolę kierownictw partii politycznych w doborze kandydatów.
Ordynacja większościowa JOW tworzy równocześnie silną zdolność do wymiany partyjnych grup władzy politycznej. W jej ramach można względnie łatwo "wyrzucić kiepskich" z parlamentu.
Proporcjonalna ordynacja wyborcza tworzy słabą i pośrednią zależność posłów od wyborców oraz istotną trudność w ich kontroli.
Większościowa ordynacja JOW tworzy silną i bezpośrednią zależność posłów od wyborców oraz istotną możliwość ich politycznej kontroli.
Ordynacja wyborcza a kontekst socjopolityczny
Te wymienione właściwości obu ordynacji wyborczych są trwałe i stałe. Ale ich skutki i konsekwencje dla życia politycznego każdego kraju i sposobu funkcjonowania każdego państwa, zależą od kontekstu socjopolitycznego. Kontekst socjopolityczny to szeroko rozumiana sytuacja polityczna, z realnym układem sił politycznych w roli głównej, określona skutkami dynamiki społecznej i kulturowej. Ten sam rodzaj ordynacji wyborczej daje różne skutki i konsekwencje w różnych kontekstach socjopolitycznych.
(Odpowiadając w sierpniu 2015 roku na pytanie organizatorów Konferencji JOW, jakie byłyby skutki wprowadzenia niemieckiej spersonifikowanej ordynacji proporcjonalnej w wyborach do polskiego Sejmu, stwierdziłem, iż jej wprowadzenie w niczym nie poprawiłoby sposobu funkcjonowania polskiego państwa. Jednocześnie stwierdziłem, iż ta ordynacja w niczym nie przeszkadza w funkcjonowaniu sprawnego państwa niemieckiego, gdyż niemieckie elity polityczne są patriotyczne i kompetentne.
Dzisiaj już bym tego pod adresem państwa niemieckiego nie powiedział, gdyż zmienił się kontekst socjopolityczny, w którym niemiecka ordynacja proporcjonalna skutkuje wyjątkowo negatywnymi konsekwencjami dla Niemiec i całej Europy. A to za sprawą decyzji niemieckiej kanclerz Angeli Merkel, której podtrzymywane przez ponad 2 lata decyzje otwarcia granic przed falami nielegalnej imigracji muzułmańskiej, wywołały jeden z najcięższych europejskich kryzysów politycznych w historii powojennej.
Gdyby w Niemczech obowiązywała większościowa ordynacja JOW typu brytyjskiego, kanclerz A. Merkel byłaby najprawdopodobniej szybko zmuszona do rezygnacji ze swej funkcji przez posłów własnej partii. Tak jak to się stało z premier Margaret Thatcher w 1990. Jak to opisywał Frederick Forsyth, posłowie konserwatywni zmusili ją do rezygnacji, gdyż uznali - "Ona nas się przestała słuchać", i prowadziła politykę, której coraz bardziej zdecydowanie sprzeciwiali się ich wyborcy, co groziło ich reelekcji w kolejnych wyborach do Izby Gmin.)
Konteksty socjopolityczne się wszakże zmieniają, gdyż podlegają dynamice zmian społecznych i kulturowych, natomiast sposoby określania przez ordynacje wyborcze politycznych treści biernego i czynnego już nie. Są trwałe i stałe.
Partyjna oligarchia wyborcza III RP i jej skutki
We współczesnej Polsce mamy do czynienia z istotnie fasadową demokracją polityczną, która w swej socjopolitycznej treści jest partyjną oligarchią wyborczą. O składzie polskiego Sejmu w istocie decydują partyjne oligarchie. Dzięki tej ordynacji posłowie nie są bezpośrednio i silnie zależni od wyborców, stając się dzięki procedurze partyjnych list wyborczych bezpośrednio i silnie zależni od z reguły zoligarchizowanych władz partyjnych. W konsekwencji polscy posłowie w Sejmie bezpośrednio i silnie reprezentują władze swoich partii, od których są bezpośrednio zależni i którzy ich politycznie kontrolują.
Dlatego twierdzenie polskich i europejskich nauk politycznych o większej reprezentatywności posłów wybranych w ordynacji proporcjonalnej jest merytorycznie absurdalne. Jest to ideologiczny mit niemający nic wspólnego z naukową analizą rzeczywistości politycznej. Polscy posłowie wybierani w ordynacji proporcjonalnej reprezentują w Sejmie nade wszystko władze swoich partii, a nie wyborców, którzy na nich głosowali i którzy nie są w stanie kontrolować swoich posłów.
Brak bezpośredniej i silnej zależności posłów od wyborców, tworzy w polskim ustroju parlamentarno-gabinetowym szersze zjawisko braku silnej i trwałej zależności polskich polityków od szerokich grup i środowisk społecznych.
Ponieważ zaś o władzy wykonawczej w polskim państwie decydują partyjne grupy władzy politycznej tworzące rząd, skutkuje to w konsekwencji brakiem silnej zależności politycznej grup władzy państwowej i całych instytucji państwowych od polskiego społeczeństwa.
Utrzymywanie zaś stałe takiej sytuacji uruchamia silniejsze lub słabsze procesy socjopolityczne przekształcanie grup władzy administracyjnej i zarządzającej w państwie w biurokratyczne grupy władzy, które same zaczynają określać cel i sens działania swoich instytucji państwowych. Wówczas to ich grupowe interesy, aspiracje i ambicje decydują o celach i sensie funkcjonowania instytucji państwowych, a ostatecznych konsekwencjach całego państw. Jak dowodził tego Max Weber, każda administracja, nad którą nie panuje się politycznie czy ekonomicznie przekształca się w biurokratyczną grupę władzy, a "racjonalność biurokracji jako administracji, przekształca się w irracjonalność biurokracji jako grupy władzy".
W konsekwencji tych procesów państwo staje się mniej lub bardziej luźną konfederacją instytucjonalnie istniejących grup władzy biurokratycznej. Aż wreszcie, tak jak w wypadku współczesnego państwa polskiego rządów okresu PO-PSL, "państwo istnieje teoretycznie", jak to ujął współczesny nam uczestnik sprawowania w nim władzy.
"Miękkie" państwo III RP
Konsekwencją tych procesów jest istnienie państwa III RP jako charakterystycznego dla azjatyckich krajów postkolonialnych II połowy XX wieku, badanych przez szwedzkiego ekonomistę i socjologa Gunnara Myrdala, a nazwanego tzw. miękkim państwem.
To "miękkie" państwo III RP charakteryzują stale jego 4 właściwości:
1) niski stopień skuteczności i efektywności działania państwa, aż po trwałą niemożność rozwiązywania szczególnie trudnych i skomplikowanych problemów;
2) niski stopień praworządności i służebności publicznej władzy państwowej, aż po anarchię i samowolę poszczególnych służb tego państwa;
3) wysoki stopień korupcji politycznej i ekonomicznej, aż po kryminogenność i kryminalność praktyk w poszczególnych służbach państwa;
4) niska odporność na zewnętrzne presje międzynarodowe, aż po prowadzenie kompradorskich polityk w interesie obcych centrów politycznych i gospodarczych.
Socjopolityczne prawo Fredericka Forsytha
Ostatecznie bowiem w całym państwa działa socjopolityczne prawo, czy prawidłowość społeczna, którą nazwałem prawem Fredericka Forsytha i sformułowałem następująco:
Brak zależności bezpośredniej posłów od wyborców, a w konsekwencji słabość zależności, aż po jej brak, polityków i instytucji sprawujących władzę w państwie, od wyborców, obywateli i całego społeczeństwa, tworzy sytuację, dzięki której powstaje poczucie wyższości społecznej i politycznej u poszczególnych osób i grup społecznych sprawujących władzę, wobec tychże wyborców, obywateli i tegoż społeczeństwa. Utrzymywanie tego poczucia wyższości skutkuje tworzeniem postaw arogancji i poczucia bezkarności wobec otoczenia społecznego, co jest potwierdzane brakiem odpowiedzialności za swe działania.
Stałe i trwałe poczucie bezkarności i arogancji prowadzi do osłabiania praworządności praktyk państwowych, pogarszania sprawności i skuteczności działania oraz do korupcji.
Wynika to socjologicznego procesu internalizacji, czyli intersubiektywnego uwewnętrzniania obiektywnej społecznie sytuacji posiadania władzy nad ludźmi, przy braku kontroli jej posiadania i przy braku egzekwowania odpowiedzialności za jej posiadanie. Jest to proces intersubiektywnego uwewnętrzniania w strukturach osobowości obiektywnej społecznie sytuacji władzy stojącej ponad społeczeństwem, co tworzy i odtwarza poczucie wyższości z wszystkimi tego konsekwencjami.
Trwałość skutków prawidłowości społecznej
Jest to prawidłowość społeczna, która jako prawo społeczne, a nie przyrodnicze, działa tylko w masowej, a nie jednostkowej skali, w formie stałej, acz zmiennej w sile, tendencji, w zależności od jednostkowych i grupowych właściwości socjo-kulturowych i socjopolitycznych. Można oczywiście samoświadomą działalnością redukować jej siłę i skutki, ale ich nigdy nie likwidując. W dłuższej zaś perspektywie nawet taka samoświadoma redukcja okazuje się nieskuteczna.
Dlatego też proporcjonalna ordynacja wyborcza do Sejmu w polskim kontekście socjopolitycznym, ma i będzie miała decydujący wpływ na niską jakość funkcjonowania polskiego państwa. Bez zmiany tej ordynacji nie istnieje możliwość rozpoczęcia procesów trwałej i istotnej naprawy polskiego państwa.
Obecnym tego wyrazem jest fakt, iż po 2 latach prób naprawy polskiej państwowości, kluczowym sukcesem legitymizującym wręcz obecną władzę wykonawczą i ustawodawczą PiS, jest fakt, iż sama nie kradnie i nie pozwala okradać państwa nade wszystko z podatków. Trudno wszakże uznać to za trwałą i istotną naprawę polskiego państwa.
Tekst wystąpienia dra Wojciecha Błasiaka na Konferencji Ruchu JOW w 5. rocznicę śmierci prof. Jerzego Przystawy "Reforma ustroju polskiego państwa. Jaka Konstytucja? Jaka ordynacja wyborcza? Jakie państwo? Jaka Polska?" |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 03.03.23 |
Pobrań: 31 |
Pobierz () |
03.03.2023 Fikcja biernego prawa wyborczego. Partyjna oligarchia wyborcza. |
Właściwe wybory parlamentarne
Wczoraj kierownictwo partii Prawo i Sprawiedliwość przedstawiło publicznie nazwiska swoich kandydatów do Parlamentu Europejskiego w zbliżających się wyborach majowych, z miejsc na partyjnych listach wyborczych o numerach 1 i 2. Odbiło się to szerokim echem dziennikarskim wraz z komentarzami o kandydatach, prawie już pewnych zostania europosłami.
Nikomu jakoś nawet do głowy nie przyszło zapytać o to, jak to się ma do demokracji wyborczej? Dlaczego ten wybór numerów 1 i 2 jest tak ważny, jakby to były wręcz wybory do europarlamentu? I po co aż posiedzenia władz partii i klubu parlamentarnego, aby tego dokonać?
Fikcja biernego prawa wyborczego
Otóż to posiedzenie było posiedzeniem wyborczym, gdzie dokonały się pierwotnie właściwe wybory do europarlamentu. Będą jeszcze wtórne w maju, gdzie w zależności od fali poparcia tej partii i jej regionalnego zróżnicowania oraz indywidualnych korekt w głosowaniu na kandydatów, dokona się wybór ostateczny posłów PiS do Brukseli. To bowiem kierownictwo partii i klubu PiS, a nie wyborcy, dokonuje w sposób zasadniczy faktycznych wyborów europosłów. Tak jak dokona faktycznego wyboru posłów PiS do polskiego Sejmu.
Ustalanie bowiem kolejności nazwisk kandydatów na partyjnych listach wyborczych w wyborach w ordynacji proporcjonalnej, to zasadnicze określanie szans wyborczych kandydatów w takich wyborach. Po pierwsze więc, aby zostać posłem trzeba znaleźć się na partyjnej liście wyborczej. Nikt, kto się na takiej liście nie znajdzie, nie może znaleźć się w Sejmie czy Parlamencie Europejskim. Nie można po prostu zarejestrować się jako obywatel i wystartować jako kandydat do parlamentu. Mimo iż Konstytucja daje każdemu obywatelowi jego niezbywalne obywatelskie prawo polityczne bycia wybieranym, czyli bierne prawo wyborcze.
To prawo okazuje się fikcją, gdyż nie można z niego w Polsce skorzystać będąc obywatelem. Trzeba być zaakceptowanym przez władze partii kandydatem na partyjnej liście wyborczej. To jest sedno liberalnej demokracji wyborczej III Rzeczpospolitej Polskiej. To władze partii wybierają w rzeczywistości kandydatów do parlamentu. Bierne prawo wyborcze obywateli jest fikcją. I nikogo to nie obrusza i nie obchodzi, od Rzecznika Praw Obywatelskich poczynając, przez Państwową Komisję Wyborczą, a na uniwersyteckich polskich prawnikach, politologach i socjologach polityki kończąc.
Wyborcze "miejsca biorące"
Skąd takie znaczenie kolejności miejsc na partyjnej liście wyborczej? To znaczenie wynika z faktu, iż w głosowaniu na kilkanaście list partyjnych i co najmniej stu kilkudziesięciu kandydatów, nikt z wyborców nie zna kandydatów. Nawet z nazwiska, o poglądach i dokonaniach już nie wspominając.
Wyborca odszukuje więc listę wyborczą znanej mu jedynie z przekazów medialnych partii politycznej. Bierze ją do ręki i patrzy od góry na kilka pierwszych nazwisk spośród kilkunastu na niej zwykle umieszczonych. Potem przesuwa wzrokiem po liście i zwykle zatrzymuje się na ostatnim nazwisku. I tak dokonuje wyboru. Jeśli żadne nazwisko z niczym szczególnie pozytywnym mu się nie kojarzy, to zakreśla numer 1 na liście. Jeśli kojarzy mu się z czymś pozytywnym, to bierze pod uwagę jeszcze zwykle numery 2, 3, a nawet czasem 4, acz również i numer ostatni, gdyż zatrzymuje na nim wzrok.
To wszystko wynika z logiki patrzenia wyborcy na partyjną listę wyborczą i logiki dokonywania wyborów w ordynacji proporcjonalnej w Polsce. Ustalając więc kolejność nazwisk kandydatów na liście, a zwłaszcza tych z numerami 1, władze partii politycznych w Polsce dokonują zasadniczych właściwych wyborów do parlamentu. Określają kto może kandydować i z jakimi szansami. Określają nade wszystko "miejsca biorące", jak się mówi w ich slangu partyjnym.
Fasadowa demokracja
Wyborcy w tej sytuacji sprowadzeni są zasadniczo do biernej roli głosujących, gdyż zasadniczego wyboru dokonali już za nich partyjni bossowie. Wyborcy wybierają bowiem tylko spośród tych, których już w procesie partyjnej selekcji wyborczej wybrano. Dlatego czynne prawo wyborcze jest w istocie fasadowe. Wybory parlamentarne są istotnie fasadowe, gdyż wybór jest zredukowany tylko do tych, których wybrały władze partii politycznych. Głosowanie wyborcze na już wybranych, zastępuje wybory parlamentarne spośród możliwych chętnych do kandydowania do parlamentu.
Dlatego pójdziemy w maju na wybory do Parlamentu Europejskiego, weźmiemy do ręki listę wyborczą partii Prawo i Sprawiedliwość i zdecydujemy, czy zakreślić 1 czy może wybierzemy między 1 a 2, a być może nawet 3. Reszty i tak nie znamy.
Dlatego w pewnie w październiku pójdziemy na wybory do polskiego parlamentu, weźmiemy do ręki partyjną listę kandydatów do Sejmu i zdecydujemy, czy zakreślić 1, czy może wybierzemy między 1 a 2, a być może nawet 3 i 4, czy nawet numerem ostatnim. Jeśli go znamy, a pewnie nie.
I potem będziemy się dziwić, jak taki dureń i oszust znalazł się w Sejmie. A o wyborze listy partyjnej zadecyduje obraz medialny partii i ich liderów, z wszystkimi jego zmanipulowanymi przekazami włącznie.
Partyjna oligarchia wyborcza
Dzięki temu żyjemy w ustroju politycznym partyjnej oligarchii wyborczej, a nie jak nam się wydaje i jak nam wmawiają wszelakie autorytety III Rzeczpospolitej, w ustroju politycznym parlamentarnej demokracji obywatelskiej. W tym ustroju oligarchii wyborczej w istocie bowiem nie jesteśmy obywatelami. Jesteśmy głosującymi na już wybranych nominatów partyjnych politycznymi tubylcami. Mamy swoje konstytucyjne prawa wyborcze, tak czynne, jak i bierne, ale nie możemy z nich skorzystać. Odbiera nam je proporcjonalna ordynacja wyborcza. Ba, sami nawet nie możemy w swoim podobno własnym kraju kandydować. Możemy tylko potulnie głosować na kandydatów już wybranych.
I można by drwić do woli z naszej roli tubylców, do jakiej zostaliśmy jako wyborcy sprowadzeni, gdyby nie tragiczne skutki tego proporcjonalnego sposobu wybierania dla polskiego państwa. Ta ordynacja stała się politycznym wehikułem czasu, który przenosi nam stale układ sił czasów "okrągłego stołu", acz i czasów nam bliższych. W tej ordynacji nie da się wyrzucić hołoty politycznej z polskiego parlamentu, a w konsekwencji zrobić porządek w polskim państwie.
W tej ordynacji fakt ustalania list partyjnych i doboru przez kierownictwa partii swoich kandydatów jest samoreprodukcją środowisk politycznych. Ich samopowielaniem. Jest kluczowym mechanizmem negatywnej samoselekcji partyjnych grup władzy w Polsce. Z ich głupotą, bezideowością, prostactwem, sprzedajnością i skorumpowaniem.
I jeśli nie zmienimy tego sposobu selekcji polityków do najważniejszego organu władzy polskiego państwa, jakim jest Sejm, nie zrobimy nigdy w tym państwie porządku, a sami będziemy tu tylko politycznymi tubylcami, bez najważniejszych praw obywatelskich - biernego i czynnego prawa wyborczego.
Wojciech Błasiak [z Archiwum. 26.02.2019] |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 03.03.23 |
Pobrań: 33 |
Pobierz () |
03.03.2023 Co łączy trzy grupy: Akcja Wyborcza Solidarność, Platforma Obywatelska i Ruch Kukiza. |
Przystawa poruszył las birnamski.
Ruch JOW - dziedzictwo Jerzego Przystawy
Mija czwarta rocznica śmierci Jerzego Przystawy, twórcy Obywatelskiego Ruchu na rzecz JOW, wielkiego patrioty, niezmordowanego działacza społecznego, charyzmatycznego przywódcy, jednoczącego ludzi z różnych środowisk w pracy na rzecz dobra wspólnego.
Profesor Przystawa pierwszy zauważył, że ordynacja wyborcza III RP to poważna wada ustrojowa, która uniemożliwia sprawne funkcjonowanie państwa. Już jesienią 1992 roku wniósł do polskiego życia publicznego postulat reformy prawa wyborczego w artykule Dwa warunki konieczne opublikowanym na łamach paryskiej "Kultury":
Jedyną, moim zdaniem, ordynacją wyborczą stwarzającą szansę odblokowania społeczeństwa i zasadniczej zmiany "sceny politycznej" byłaby ordynacja wyborcza, którą posługują się zarówno najstarsze (Wielka Brytania), jak i największe demokracje świata (Indie, Kanada, Francja, USA), a więc ordynacja z jednomandatowymi okręgami wyborczymi.
Niedługo potem, na spotkaniu 28 stycznia 1993 roku we Wrocławiu, Profesor Przystawa zainicjował Obywatelski Ruch na rzecz JOW, wzorowany na włoskim ruchu Maggioritario. W marcu 1993 roku zmobilizował grupę 39 radnych Wrocławia, by skierowała do posłów i senatorów apel o wprowadzenie jednomandatowych okręgów wyborczych.
W tym samym artykule Dwa warunki konieczne profesor Jerzy Przystawa zwrócił też uwagę na związek między niską jakością polityków i opłakanym stanem polskiego szkolnictwa. Zmiana tego stanu rzeczy nie będzie możliwa, o ile Polska nie zainwestuje w kształcenie ludzi samodzielnie myślących, a tym wykształconym ludziom nie stworzy warunków tworzenia w kraju. Dzisiaj Polska jest krajem wymarzonym dla kombinatorów, handlarzy, spekulantów i gangsterów, natomiast cechuje ją systematyczny odpływ, ucieczka najzdolniejszej i najbardziej przedsiębiorczej młodzieży, pisał.
Nie tylko o tym pisał, ale działał. Rzucał na szalę własną karierę w celu zwrócenia uwagi na niską rangę zawodu nauczyciela i złą sytuację polskiej nauki. Nie przyjmował nadawanych mu odznaczeń oraz trzykrotnie odmawiał zgody na nadanie mu naukowego tytułu profesora.
Przypominajmy dzisiejszym posłom te zachowania profesora Przystawy, bo podobnie, z godnością i honorem, postępowało w przeszłości wielu przywódców naszego narodu oraz wielu posłów wysyłanych przez sejmiki ziemskie na sejmy walne w czasach I Rzeczypospolitej.
Dzisiaj w Polsce trudno jest znaleźć kogoś, kto nie słyszałby o Ruchu JOW profesora Jerzego Przystawy. Najlepszym dowodem, że rzesze Polaków chcą uzdrowienia ustroju Rzeczypospolitej i pełnej realizacji swoich praw wyborczych, jest podchwytywanie idei JOW przez różne sprytne grupy polityczne walczące o sejmowe stołki.
W historii III RP były już przynajmniej trzy takie grupy: Akcja Wyborcza Solidarność, Platforma Obywatelska i Ruch Kukiza. Wszystkie te grupy, jak już te upragnione głosy dostały i znalazły się w Sejmie, zachowały się dokładnie tak samo. Szybko zmieniały im się priorytety i zabierały się za wszystko, tylko nie JOW-y.
Jednak bądźmy spokojni. Profesor Przystawa poruszył las birnamski. Prędzej, czy później Ruch JOW nieuchronnie rozłoży się obozem na ulicy Wiejskiej, by przypomnieć niesfornym politykom, po co zostali tam posłani.
Tomasz J. Kaźmierski, 1 listopada 2016 |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 03.03.23 |
Pobrań: 31 |
Pobierz () |
03.03.2023 Widmo krąży po III RP. Widmo Lenina! Ordynacja "proporcjonalna" zdegenerowała |
Ordynacja "proporcjonalna" degeneruje partie
...od NAS do NICH dotrze tylko to co ONI uznają za korzystne i słuszne
Partia nowego typu
Włodzimierzowi Leninowi partia nie była potrzebna do wysłuchania opinii ludu. Partia nowego typu miała być narzędziem przeprowadzenia rewolucji, przekształcenia społeczeństwa wg idei, które najlepiej znał on sam, w nieco mniejszym stopniu znali jego współpracownicy, a do których dopiero miała dorosnąć reszta.
Z tego przeświadczenia, że partia ma być przewodniczką społeczeństwa, a nie efektem oddolnego zapotrzebowania na idee i rozwiązania, wynikała struktura partii leninowskiej. Na samej górze - najbardziej świadoma grupka zawodowych rewolucjonistów, którzy jak prorocy prowadzą (szerszą) grupę wyznawców - masy partyjne. Masy nie są od dyskutowania, są wojskiem, a ich zadanie to karne wykonywanie rozkazów góry.
Niżej w hierarchii znajdowała się klasa robotnicza (klasa w sobie i klasa dla siebie) i wreszcie reszta pogan - burżuazja, mnisi, inteligencja ? wszyscy których potem rewolucja i bolszewizm zmieli zostawiając stosy trupów.
Dla leninowskiej koncepcji konieczne było najpierw zbudowanie hierarchicznej, zdyscyplinowanej struktury, a następnie zapewnienie partii nowego typu monopolu i pełnego panowania. Nieuchronnie musiały się zatem pojawić środki dyscyplinujące - zarówno wobec własnych towarzyszy, którzy nie rozumieli na czym w danej chwili polega generalna linia partii, jak i wobec tych innych, którzy mogli partii leninowskiej stworzyć konkurencję i zagrozić. Partia leninowska musiała wobec wrogów, jak swoich stosować więc terror, by niszczyć obcych i stale oczyszczać swoje szeregi. W końcu naturalna ewolucja doprowadza partię nowego typu do kultu jednostki - jedynowładztwa wodza.
Niekomunistyczny leninizm PO-PiS
Wszystkie polskie partie polityczne mają charakter partii leninowskich. Nie tylko SLD. Również Platforma Obywatelska i Prawo i Sprawiedliwość są partiami leninowskiego typu. Bez leninowskiej ideologii, jednak struktura partii, reguły jej funkcjonowania, cele jakie sobie stawia i sposób w jaki są formułowane - stanowią przykład czegoś co można określić jako niekomunistyczny leninizm.
Platforma, w której czystki wewnętrzne doprowadziły do jedynowładztwa Donalda Tuska prowadzi ciemny polski lud do nowoczesnej Europy. PiS z Jarosławem Kaczyńskim natomiast musi nawrócić lemingi otumanione propagandą salonu, a zwłaszcza wyjaśnić przyczyny katastrofy smoleńskiej - bo to właśnie jest najważniejsze.
I nie idzie tu o merytoryczną wagę takich zagadnień jak modernizacja czy Smoleńsk, ale o sposób formułowania ich w relacji: "partia - społeczeństwo." W leninowskim modelu wiedza i narracja płyną do mas z góry. Masy czyli my, ogół obywateli, możemy jedynie przyjąć wytyczne, trzasnąć obcasami i wiernie je realizować.
W podobny sposób narracja płynie z gór partyjnych SLD czy Ruchu Palikota.
W odwrotną stronę: od NAS do NICH dotrze tylko to co ONI uznają za korzystne i słuszne. Stąd, w tak patologicznej strukturze systemu politycznego głuchego na potrzeby obywateli, pozbawionego w istocie społecznej kontroli nad swoim działaniem, nie sposób rozwiązać żadnego z istotnych problemów. Ani służba zdrowia, ani sądownictwo, ani gospodarka nie mogą w istocie liczyć na poważne potraktowanie.
Cała pseudo-dyskusja to gra pozorów. Demagogia, w której kiedy partia jest w opozycji - może obiecać wszystko, a kiedy rządzi zawsze znajdzie usprawiedliwienie dla braku skuteczności. I tak jest z obu stron gorącego sporu: PiS - PO.
Lekarstwo na leninizm: Jednomandatowe Okręgi Wyborcze.
Leninowskie struktury polskich partii wytwarzają się na skutek stosowania w wyborach do Sejmu - najważniejszego organu polskiego systemu politycznego - tzw. proporcjonalnej ordynacji wyborczej. Proporcjonalna ordynacja dając partyjnemu przywództwu (wodzowi) prawo do ustalania list wyborczych, a zwłaszcza kolejności kandydatów, daje bowiem w istocie w ręce partyjnych bonzów władzę decydowania o tym kto będzie posłem.
Czyni to w jawnej sprzeczności z Konstytucją, która takiej delegacji dla partii nie przewiduje. Na wiele sposobów proporcjonalna (partyjna) ordynacja wyborcza łamie prawa obywatelskie w tym bierne prawo wyborcze. Ale coś za coś. Jeśli partyjni liderzy mają dostać przywilej wyznaczania posłów, to ktoś musiał tych praw być pozbawiony.
Oczywistym lekarstwem na patologiczne zjawisko, jakim jest partia nowego typu jest odebranie liderom i partiom przywilejów wyborczych i oddanie pełni praw obywatelom. Takie rozwiązanie jest tylko jedno - jest to wybór posłów w Jednomandatowych Okręgach Wyborczych i to w jednej turze (by nie zostawiać furtki leninowskiemu partyjniactwu).
Wprowadzenie systemu jednomandatowego od lat proponuje Ruch Obywatelski na rzecz JOW, a nieodmiennie zwalczają go wszystkie polskie partie. Nie ma w tym nic dziwnego leninowskie struktury muszą walczyć z obywatelską demokracją. Zawsze to przecież czyniły.
Janusz Sanocki, 15/04/2013
Artykuł ukazał się w "Uważam Rze" 8.04.2013 |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 03.03.23 |
Pobrań: 31 |
Pobierz () |
03.03.2023 Strach przed JOW-ami, to strach przed Narodem. Za co abonenci Telewizji Polskiej płacą p |
To obywatele mają kontrolować polityków i media, a nie odwrotnie.
Ucieszyłem się bardzo, kiedy w minioną sobotę, 4 listopada br., zobaczyłem kamerę wrocławskiego oddziału Telewizji Polskiej w sali konferencyjnej Centrum Historii Zajezdnia. Odbywała się tam Konferencja Ruchu Obywatelskiego na rzecz JOW zorganizowana z okazji 5. rocznicy śmierci profesora Jerzego Przystawy, twórcy Ruchu i animatora idei JOW.
Ruch Obywatelski na rzecz JOW od 24 lat domaga się wybierania posłów do Sejmu w 460 jednomandatowych okręgach wyborczych z łatwą i równą dla wszystkich swobodą kandydowania.
Na konferencji uzasadniano szeroko ten postulat. Powód mojej radości na widok telewizyjnej kamery był oczywisty. Telewizja, to przecież najpotężniejsze, ze wszystkich rodzajów środków masowego przekazu, narzędzie edukacyjne. Dociera ona szybko do licznych rzesz odbiorców poprzez transmisję informacji w formie języka mówionego i obrazów.
Jest dobrze - myślałem - o konferencji dowiedzą się setki tysięcy mieszkańców Wrocławia.
Niestety, wyemitowany materiał nie był żadną transmisją informacji, tylko klasyczną dezinformacją. [uprzejmy pan Profesor Kaźmierski tak nazywa BEZCZELNE KŁAMSTWO]
Wrocławska TVP3 powtórzyła te same uproszczone kłamstwa o JOW, które od lat płyną ze wszystkich czołowych polskich mediów. Sztuczka była typowa. Dwie popierające JOW wypowiedzi uczestniczących w konferencji działaczy samorządowych zmieszane zostały z treściami propagandowymi i banialukami niemającymi z konferencją nic wspólnego.
Nie pokazano nikogo z obecnych tam ekspertów Ruchu, nie mówiąc już o wyemitowaniu choćby jednego słowa z ich wypowiedzi.
Pokazano za to innego eksperta, którego na konferencji nie było i który powtórzył ostatnio wielokrotnie nagłaśniane w mediach gołosłowne twierdzenie, że JOW-y w większych gminach tworzą patologie.
Wygląda na to, że abonenci Telewizji Polskiej płacą pieniądze za to, że są poddawani systematycznej indoktrynacji i dezorientacji w interesie elit politycznych. Gruboskórna manipulacja wrocławskiej TVP 3 nie pozostawia cienia wątpliwości, że wadliwy sposób wybierania posłów do Sejmu, który nadaje niesłuszne przywileje partyjnym grupom interesu, trzeba jak najszybciej zmienić. To obywatele mają kontrolować polityków i media, a nie odwrotnie.
Tomasz J. Kaźmierski 8.11.2017. |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 03.03.23 |
Pobrań: 33 |
Pobierz () |
|
|
|
|
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|