Moja własna strona na serwerze tnb.pl (ustaw w panelu admina)
Nawigacja
Strona Główna
Artykuły
Download
FAQ
Forum
Linki
Kategorie Newsów
Kontakt
Galeria
Szukaj
Użytkowników Online
Gości Online: 4
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
11
Download: Gazetka "Wolne Słowo"
12.04.2023 Zmartychwstanie w cytatach
Wiara jest jak tarcza, która zatrzymuje mnóstwo kłamstw.
Z wiarą w Zmartwychwstanie nasza dusza unosi się ku niebu.


W czterech Ewangeliach Nowego Testamentu jest o wiele mniej fragmentów poświęconych Zmartwychwstaniu Naszego Pana niż Jego Męce, a to dlatego, że Męka była celem i punktem kulminacyjnym Jego Wcielenia. "Lecz mam być chrztem ochrzczon: a jakom jest ściśnion, aż się wykona!" (Łk 12, 50) - słowa te odnoszą się do Męki Pańskiej, bez której nie byłoby Zmartwychwstania.

Przez swoje konanie Chrystus odniósł zwycięstwo nad śmiercią, a przez zmartwychwstanie ukazał to zwycięstwo. Przez swoje cierpienie pokonał zło i dokonał naszego Odkupienia. Przez swe Zmartwychwstanie ukazał ludziom dobro, które dla nich zdobył, i dopełnił naszego zbawienia.

Tymczasem my, upadli ludzie, staramy się za wszelką cenę unikać cierpienia, choć chcielibyśmy korzystać z jego owoców. Dlatego Neo-Kościół zastępuje krucyfiksy nowymi wyobrażeniami ze Zmartwychwstałym. Ale przecież Ewangelie kładą nacisk na korzenie, bo bez nich nie możemy spodziewać się osiągnięcia owoców. Tym niemniej poniżej przedstawiam po jednym cytacie z każdej z czterech Ewangelii na temat Zmartwychwstania Naszego Pana.

Mt 28, 18, jedne z ostatnich słów Zbawiciela zapisanych przez św. Mateusza, które wypowiedział przed Wniebowstąpieniem: Dana mi jest wszystka władza na niebie i na ziemi. Nie Mojżeszowi, Buddzie, Mahometowi, Marksowi czy jakiemukolwiek innemu przywódcy którejś z wielu fałszywych ludzkich religii. Chrystus w swej boskiej naturze ma już pełnię tej władzy. Skoro zaś ta władza została Mu "dana", to mogła być dana w ludzkiej naturze. Tak zdumiewające twierdzenie może być albo nonsensem, albo prawdą. Gdyby jednak Chrystus tego nie oznajmił, byłby kłamcą, tak jak Jego wrogowie (por. J 8, 55). To właśnie ten Autorytet odróżnia prawdziwy Kościół katolicki od Neo-Kościoła i od wszystkich innych fałszywych wspólnot i religii na ziemi. Ten unikalny Autorytet pochodzi od samego Boga poprzez Jego Wikariusza na ziemi, Papieża Rzymskiego. Bóg musi przywrócić Papieża, aby odnowić Autorytet Kościoła.

Mk 16, 16, także słowa wypowiedziane przez Pana Jezusa tuż przed Wniebowstąpieniem: Kto uwierzy i ochrzci się, zbawion będzie, a kto nie uwierzy, będzie potępion. Oto kolejne zdumiewające twierdzenie, które byłoby nonsensem, gdyby nie było prawdą. A skoro jest prawdziwe, to cały ekumenizm po Soborze Watykańskim II, który opiera się na założeniu, że dusze mogą być zbawione poza Kościołem katolickim, jest nonsensem. Dusze mogą być zbawione przez Odkupiciela POMIMO fałszywych religii, ale nigdy PRZEZ religie niekatolickie. Twarde słowa? Pytanie nie brzmi jednak, czy są to twarde słowa, ale czy są one prawdziwe. Nigdy nie zbawię swojej duszy dzięki myśleniu życzeniowemu. A tym właśnie jest przekonywanie się, że mogę osiągnąć Chrystusowe niebo, ignorując Chrystusa i jedyny Kościół, który On założył, aby kontynuować swoje dzieło na ziemi po tym, kiedy sam wstąpi do nieba.

Łk 24, 25, słowa upomnienia skierowane przez Zmartwychwstałego Pana do uczniów zmierzających do Emaus: O głupi, a leniwego serca ku wierzeniu temu wszystkiemu, co powiedzieli prorocy. Izaż nie było potrzeba, aby to był cierpiał Chrystus i tak wszedł do chwały swojej? My ludzie nie chcemy zrozumieć, że cierpienie jest potrzebne. Tymczasem św. Tomasz z Akwinu wskazuje (III, Q. 69, art. 3) na trzy powody, dlaczego chrzest nie usuwa cierpienia z naszego ziemskiego życia: po pierwsze, aby chrześcijanie mogli włączyć się w Pasję Chrystusa; po drugie, aby musieli walczyć o zasłużenie na życie wieczne; po trzecie, aby życie chrześcijańskie nie okazało się jedynie metodą unikania ziemskich cierpień. Cierpienie ma swoją wartość.

J 20, 29, słowa wypowiedziane przez Zmartwychwstałego Pana, kiedy uleczył wątpiącego Apostoła Tomasza z jego niedowiarstwa pozwalając mu dotknąć ran po ukrzyżowaniu: Iżeś mię ujrzał, Tomaszu, uwierzyłeś: błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli. Bardzo często - dwa tysiące lat po tym, gdy Chrystus chodził po ziemi - jesteśmy kuszeni przez myśl, że gdybyśmy tylko mogli zobaczyć Go w ciele i żyć z Nim na co dzień, tak jak Jego Apostołowie, to o ileż łatwiej byłoby nam w Niego uwierzyć. Ale wtedy nasza wiara nie miałaby takiej samej wartości. Wiara w Niego pomimo tego, że nie mamy takich codziennych dowodów na wyciągnięcie ręki, jest o wiele bardziej zasługująca dla nieba, o czym przypomina św. Tomasz. Wierzyć w Boga to nie znaczy wierzyć w bzdury, wręcz przeciwnie, ale wierzyć w Niego tylko za pomocą "dowodów naukowych" oznacz pozbawienie naszej wiary tej ufności wobec Pana Boga, z której wynika znaczna część zasług i wartości naszej wiary. Kiedy zaś cierpimy, a pomimo to wierzymy, wówczas nasza wiara ma jeszcze większą wartość.

Kyrie eleison.

+Biskup Ryszard Williamson
Komentarz Eleison nr DCCLXX (770)

https://www.bibula.com
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 12.04.23 Pobrań: 30 Pobierz ()
12.04.2023 Hałdy zgniłego ziarna na przygranicznych polach. To przyjeżdża do Polski wagonami z Ukra
Link

Na przygranicznych polach na granicy z Ukrainą leżą hałdy zgniłego ziarna, głównie kukurydzy i pszenicy. To wierzchnia warstwa zbutwiałego zboża, jakie transportowane jest z Ukrainy wagonami kolejowymi, tzw. węglarkami.

Porośnięte kożuchem zgniłe ziarno na wagonach węglowych

O problemie jakości importowanego do Polski zboża z Ukrainy wielokrotnie alarmowali protestujący rolnicy z okolic Hrubieszowa i Zamościa, którzy na co dzień obserwują ten proceder. Mimo protestów, władze utrzymują, że transportowane z Ukrainy zboże jest plombowane i badane jakościowo w miejscu docelowym.

Wagony węglowe, którym transportowane jest zboże często nie mają żadnej okrywy, co powoduje zamoknięcie wiezionego zboża. Na powierzchni takiego transportu tworzy się kilkunastocentymetrowy kożuch typowy dla zbutwiałego, gnijącego ziarna. Ta wierzchnia warstwa jest zbierana i wywożona na hałdy. Trzeba podkreślić, że świadczy to o procesach gnilnych zachodzących w całym transporcie ziarna, nie tylko tym, które znajduje się na wierzchu.

Link

Ta fatalna jakość sprowadzanego zboża urąga godności polskich rolników, którzy nie mogą sprzedać swoich zdrowych płodów, które zalegają w magazynach - komentują sytuację protestujący rolnicy. Brakuje również mechanizmów śledzenia ukraińskiego zboża wjeżdżającego na teren Unii Europejskiej.

Butwienie ziarna i rozwój pleśni drastycznie zwiększa ryzyko zatrucia mykotoksynami, które są substancjami toksycznymi i kancerogennymi, wytwarzanymi przez niektóre grzyby pleśniowe.

Jak już informowaliśmy, szacuje się, że ponad 3 miliony ton zboża z Ukrainy nie zostało poddane żadnej kontroli sanitarnej.

Link

Warto w tym miejscu przypomnieć, że od początku sezonu 2022/23 (lipiec 2022) do 26. marca, kraje Unii Europejskiej sprowadziły 7,93 mln ton pszenicy w porównaniu do 3,28 mln ton analogicznym okresie przed rokiem.

Olbrzymi wzrost importu dotyczy pszenicy miękkiej i wynika z liberalizacji handlu z dotkniętą wojną Ukrainą.

W tym samym czasie import kukurydzy wzrósł o ponad 70%. Kraje UE sprowadziły 20,27 mln ton kukurydzy (12,38 mln ton w analogicznym okresie przed rokiem). Głównym dostawcą wymienianych zbóż jest Ukraina. Odpowiada za ponad 60% importowanej pszenicy i ponad 50% importowanej kukurydzy.

Link

https://agroprofil.pl/wiadomosci/haldy-zgnilego-ziarna-na-przygranicznych-polach-to-przyjezdza-do-polski-wagonami-z-ukrainy/
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 12.04.23 Pobrań: 29 Pobierz ()
12.04.2023 Zboże z Ukrainy sprzedawano jako "made in Poland". Wjeżdżało jako techniczne,
Ukraińskie zboże wjeżdżało do Polski jako techniczne, czyli przeznaczone do spalenia lub na pellet, a było sprzedawane jako polskie, z przeznaczeniem na produkcję mąki. Co istotne, zboże techniczne nie musi spełniać żadnych jakościowych parametrów.

"Rzeczpospolita" opisuje, że Prokuratura Okręgowa w Zamościu po zawiadomieniu Wojewódzkiego Inspektoratu Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych w Lublinie wszczęła w tej sprawie śledztwo. Pokrzywdzone mają być trzy firmy z grupy największych krajowych młynarni. O oszustwo oskarża się firmę pod Hrubieszowem, ale prokuratura na razie nie podaje jej nazwy. Od września do listopada 2022 r. firmy miały kupić aż 1025 ton pszenicy, nie wiedząc, że pochodzi z Ukrainy.

Zboże z Ukrainy sprzedawano jako "made in Poland"

- Postępowanie zostało wszczęte w sprawie doprowadzenia trzech podmiotów do niekorzystnego rozporządzenia mieniem, w celu osiągnięcia korzyści majątkowej o wartości 1,5 mln zł. Nastąpiło to poprzez wprowadzenie w błąd osób ze spółek zbożowych co do kraju pochodzenia pszenicy - tłumaczy w rozmowie z "Rzeczpospolitą" prok. Anna Rębacz, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Zamościu. Jedna z pokrzywdzonych firm informuje, że kupiła aż 12 dostaw tego rodzaju zboża. Cały towar był jednak składowany w młynie i nie został przerobiony na mąkę. Co ciekawe, został jednak przebadany i jak się okazało - spełnił normy [ciekawe prawda? - red]. Mimo to producent nie ma zamiaru go używać. Wiadomo jednak, że jedna z pokrzywdzonych firm, wykorzystała dostarczone zboże. - Kupujemy wyłącznie polską pszenicę lub niewielką ilość od producentów z UE. Takie też zboże kupiliśmy jesienią ubiegłego roku od dwóch firm. Okazało się, że pochodzi z Ukrainy. Zostaliśmy oszukani, zażądaliśmy od sprzedającego wymiany na polską pszenicę. Czekamy. Firmy zgodziły się ją wymienić, ale zobaczymy, jak to się skończy - tłumaczy w rozmowie z "Rzeczpospolitą" jeden z producentów.

Minister rolnictwa Robert TelusTelus: Ukraina zgodziła się na propozycje polskiego rządu w sprawie zboża

Kryzys zbożowy trwa w najlepsze

Informacje te pojawiają się w środku kryzysu zbożowego w Polsce. Rolnicy od kilku tygodni skarżą się na niekontrolowany napływ do Polski płodów rolnych z Ukrainy - ogromnych ilości zboża, ziemniaków, ale także mięsa, co spowodowało, że obecne ich ceny w skupie są bardzo niskie, a co za tym idzie - nieopłacalne dla rolników. Z sytuacją nie mógł poradzić sobie były już minister rolnictwa Henryk Kowalczyk, który wcześniej obiecywał m.in. przywrócenie cła na zboże, a który w ubiegłym tygodniu złożył rezygnację. Problem zboża będzie teraz rozwiązywał nowy minister rolnictwa Robert Telus. Rolnicy zapowiedzieli już, że w środę zablokują na trzy dni przejście w Dorohusku. - Tą blokadą chcemy pokazać, jacy jesteśmy zdeterminowani. To dla nas ważne, bo teraz w naszych gospodarstwach źle się dzieje - mówił Stanisław Barna, jeden z organizatorów protestu, cytowany przez "Głos Szczeciński".

opracował Eryk Kielak
-----------------------------
Rumuńscy rolnicy mają dość. Ogólnokrajowe protesty rolników w całej Rumunii [WIDEO]

W piątek, 7 kwietnia rumuńscy rolnicy rozpoczęli ogólnokrajowe protesty, by zwrócić uwagę zarówno władz Rumunii, jak i Komisji Europejskiej, że podjęte przez nich decyzje dotyczące sektora rolnego i zniesienie ceł na towary rolne z Ukrainy prowadzą do bankructwa całego rolnictwa.

Zdaniem rumuńskich rolników, zaproponowana przez Komisję Europejską pomoc jest niewystarczająca. Domagają się oni sprawiedliwego traktowania i egzekwowania interesu rolników podczas wprowadzania zmian w prawodawstwie europejskim.

Kilkadziesiąt dróg krajowych w Rumunii zablokowanych przez traktory

Organizacje rolników w Rumunii zmobilizowały się do demonstracji w kilkunastu miejscach w kraju, w okręgach Alba, Arad, Argeş, Bihor, Bistrita-Năsăud, Botoşani, Brăila, Buzău, Constanţa, Covasna, Galati, Iaşi, Mureş, Olt, Satu Mare, Timiş, Tulcea, Vrancea, w tym również w stolicy państwa - Bukareszcie. Do organizacji rolniczych dołączyli także niezrzeszeni rolnicy. Chcą by wysłuchano ich obaw i potrzeb przez rumuńskie władze.

"Uciekamy się do tej skrajnej formy manifestacji głębokiego niezadowolenia i rozczarowania rumuńskich rolników w związku z brakiem wypracowanych przez Komisję Europejską rozwiązań poważnych problemów i nierównowag, z jakimi boryka się sektor rolno-spożywczy w naszym kraju, na tle sytuacji rynkowych zakłóceń spowodowanych konfliktem zbrojnym w Ukrainie" - informują rolnicy.

Skutki decyzji podjętej przez państwa członkowskie UE ponoszą głównie kraje sąsiadujące z Ukrainą

Jak podkreślają inicjatorzy ogólnokrajowego protestu w Rumunii, zawieszenie ceł importowych i barier w handlu z Ukrainą było wspólnym zobowiązaniem UE, ale jego skutki ponoszą nieproporcjonalnie państwa członkowskie w geograficznej bliskości Ukrainy, w tym między innymi Rumunia, Polska, Bułgaria czy Węgry.

W komunikacie Krajowy Związek Spółdzielni Sektora Rolniczego (UNCSV) w Rumunii wzywa wszystkich rolników do przyłączenia się do protestów "nawet w ostatniej godzinie" i zademonstrowania władzom, że muszą liczyć się z potrzebami i interesem rolników podczas podejmowania decyzji mających wpływ na sektor rolnictwa.

Wyczerpaliśmy wszystkie drogi dyplomatyczne, wszystkie drogi dialogu i w tej chwili musimy przejść na wyższy poziom, aby ostrzec Komisję Europejską, że my też tu jesteśmy i nasze prawa muszą być równie dobrze chronione. A interesy Rumunii muszą być chronione w całym tym mechanizmie, który stworzyli, aby pomóc Ukrainie i pomóc krajom Europy Zachodniej, które potrzebują tych zbóż - mówi Stan Tiberiu Dan, członek zarządu - Stowarzyszenie Producentów Rolnych Dobrogea (APAD).

Przywrócenie ceł i kontrola importowanego do krajów UE zboża

Wśród postulatów protestujących w Rumunii rolników powtarzają się również te, których oczekują polscy rolnicy. Dotyczą one wycofania się z bezcłowego importu towarów rolnych z Ukrainy, a także szczegółowej kontroli i oznakowania produktów rolno-spożywczych, jakie są transportowane na teren krajów członkowskich.

Rumuńscy rolnicy są także niezadowoleni z nieproporcjonalnego ich zdaniem poddziału pieniędzy przeznaczonych na wypłatę rekompensat dla rolników w Polsce, Rumunii i Bułgarii. Z 56 milionów euro, jakie Komisja Europejska przeznaczyła na pomoc rolnikom z trzech państw członkowskich, Rumunia ma otrzymać zaledwie 10 milionów.

W związku ze skrajnie trudną sytuacją rolników w Rumunii organizatorzy protestów w całym kraju zwracają się z apelem:

"Odwaga jest z nami, strach jest z nimi! Tylko zjednoczeni możemy być wysłuchani! Drodzy rolnicy, ważne jest, aby zgłaszać swoje obawy i potrzeby władzom, aby zapewnić sprzyjające warunki dla rozwoju rolnictwa. Władze muszą zobaczyć, że chcesz, aby wziąć pod uwagę twoje potrzeby przy podejmowaniu decyzji, które mają wpływ na sektor rolniczy!" - apelują do rodaków rumuńscy rolnicy.

W tym roku wielu producentów rolnych będzie zmuszonych zamknąć swoje gospodarstwa ze względu na wysokie koszty produkcji w obecnej kampanii wiosennej ze względu na perspektywę niskich cen sprzedaży, które nawet przy dobrych plonach produkcji raczej nie przyniosą wystarczających dochodów, aby pomóc im odzyskać siły i pozostać w biznesie - informują rumuńskie organizacje rolnicze.

Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 12.04.23 Pobrań: 31 Pobierz ()
16.04.2023 Kolejny polski najemnik zabity na Ukrainie.
Polski ochotnik zabity na Ukrainie został pochowany w piątek 14 kwietnia w Bralinie.

45-letni Michał Żurek z wielkopolskiego Bralina koło Kępna, który zginął od rosyjskiego pocisku na Ukrainie, zostanie pochowany w piątek na miejscowym cmentarzu. Żołnierz osierocił czworo dzieci w wieku od 12 do 18 lat.

Michał Żurek był dowódcą plutonu w ochotniczym Międzynarodowym Legionie Sił Zbrojnych Ukrainy. Przed wyjazdem na wojnę doświadczenie zdobywał w Wojskach Obrony Terytorialnej.

Zdaniem żony realizował się w wojsku. - Był bardzo dobry w tym, co robił. Złego słowa o nim nie słyszałam - powiedziała Agata Żurek.

Nie protestowała, kiedy rok temu w kwietniu mąż podjął decyzję o wyjeździe na Ukrainę. - Mówił, że będzie walczył o wolność Ukrainy i bezpieczeństwo Polski - powiedziała. Po powrocie do kraju chciał służyć w Wojsku Polskim.

- Od początku liczyliśmy się z tym, że coś może pójść nie tak. W końcu to wojna. Ale nie dopuszczałam do siebie myśli o śmierci - powiedziała.

Wyznała, że niewiele wie o tym, jak zginął mąż. Wiadomo, że został ciężko ranny w głowę w Bachmucie; zmarł 25 marca w szpitalu w Dnieprze. - Dowiem się czegoś więcej, jak przyjadą jego znajomi z plutonu - powiedziała.Najbardziej smutne ? zwierzyła się - że śmierć zabrała jej męża na miesiąc przed powrotem do kraju.

Jak powiedziała, był przedsiębiorczy i zaradny. Dzieci dodały, że ich tata był dobry i wesoły.

Małżonkowie znali się 20 lat, małżeństwem byli od 19 lat. - Przeżywamy trudne chwile, zostałam z dziećmi sama - powiedziała wdowa.

Pogrzeb w piątek, w miejscowym kościele w Bralinie, godz. 10. W nekrologu o zmarłym m.in. napisano, że "w potrzebie krwi własnej ani życia nie szczędził".

https://www.tvp.info/69139307/wielkopolskie-zabity-na-ukrainie-polski-ochotnik-zostanie-pochowany-w-piatek-w-bralinie

https://topwar.ru/214993-v-artemovske-unichtozhili-komandira-vzvoda-internacionalnogo-legiona-vsu-polskogo-naemnika-zhureka.html
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 16.04.23 Pobrań: 27 Pobierz ()
16.04.2023 Dokumenty Pfizer?a: Od 82% do 97% zaszczepionych kobiet w ciąży straciło swe dziecko pod
Link

Poufne dokumenty Pfizera - które FDA została zmuszona do opublikowania na mocy nakazu sądowego - ujawniają, że od 82% do 97% kobiet, które zostały "omyłkowo" wystawione na działanie zastrzyku mRNA Covid-19, albo poroniło, albo było świadkami śmierci swojego nowo narodzonego dziecka.

Pfizer jednakże fałszywie twierdził: "Nie było żadnych oznak zagrożeń, które wynikałyby z przeglądu wspomnianych przypadków stosowania podczas ciąży i karmienia piersią".

Informacje do sprawdzenia na stronie 12 i 13 PDF: https://phmpt.org/wp-content/uploads/2022/04/reissue_5.3.6-postmarketing-experience.pdf

INFO: https://expose-news.com/2023/04/13/pfizer-documents-confirm-high-rate-miscarriage/

Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 16.04.23 Pobrań: 29 Pobierz ()
16.04.2023 Rżną głupa a uchodźców kupa
Prof. Zygmunt Maurycowicz Bauman pouczał: Jeśli Europa w ciągu 30 lat nie przyjmie co najmniej 30 milionów imigrantów, stanie w obliczu upadku demograficznego, który spowoduje upadek cywilizacji europejskiej".

Swój pomysł na ratowanie Europy ma Alek Kwaśniewski. Przedstawił go w grudniu 2012 r. w Akademii Obrony Narodowej: "Europa nie przetrwa, jeśli nie postawi na politykę multikulturowości. Musimy być coraz bardziej otwarci, musimy się zastanowić, jak stworzyć warunki dla setek tysięcy ludzi gotowych osiedlić się w Polsce i stać się obywatelami Rzeczypospolitej".

Mieliśmy też wypowiedź, która przeszła do historii - Martin Schulz publicznie, z teutońską butą zagroził Polsce użyciem siły, gdy odmówiła przyjęcia kontyngentu uchodźców przydzielonych nam przez Merkel, grożąc: Powinni natychmiast opuścić Unię Europejską. Europa staje się coraz bardziej różnorodna. Kto tego nie chce, musi się wymeldować z Unii i się izolować.

Kto robi wszystko, żeby Ukraińcy zostali w Polsce na zawsze? Kto nadaje przybyszom ogromne przywileje i zniechęca do powrotu do siebie? Kto wygania Polaków "na zmywak" do Londynu i zbierania szparagów pod Berlinem?.

Jeśli cię nie przekonuje, że to przemyślana operacja, to przypomnij sobie słowa Morawieckiego, że Polacy "będą zapierdalać za miskę ryżu", i Gowina, że "Ukraińcy będą przyszłą elitą Polski".

Jeśli i to cię nie przekonuje, to przypomnij sobie słowa Dudy "Wszyscy, którzy przybywają do Pałacu Prezydenckiego i czują swój związek z Rzecząpospolitą Polską, z krajem, w którym zostałem wybrany na urząd Prezydenta są dla mnie Polakami. To nie jest kwestia krwi. Jeżeli ktoś pyta o krew to ja się często uśmiecham i mówię: Pokażcie Polaka, który jest w stanie na sto procent powiedzieć, że nie ma w swojej krwi nawet najmniejszej domieszki krwi żydowskiej".

Przeczytaj też "Jerusalem Post", który 11 dni przed wojenką na wschodzie pisał o tajnych planach rządu izraelskiego dotyczących ewakuacji 200 tysięcy obywateli ukraińskich pochodzenia żydowskiego. "Trwająca dziś operacja przerzutu Żydów była przygotowywana kilka tygodni przed rozpoczęciem rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Centrum dowodzenia znajduje się w hotelu Novotel w Warszawie" - mówił Szmul Szpak z Agencji Żydowskiej. Ale cyferki się nie zgadzają. Na lotnisko Ben Gurion dotarło 35 tysięcy. W Polsce zostali, uprzednio w przemyślany sposób wyselekcjonowani (jak na Umschlagplatz?) starzy, chorzy, niedołężni, nienadający się do służby w wojsku i policji. Taką hipotezę potwierdziła 8 marca ambasada Izraela, dziękując polskim władzom za wsparcie, oraz Duda, który podczas obchodów Chanuki w Belwederze podziękował Żydom "za przyjęcie w Polsce imigrantów". I czy nie była to druga operacja "Most" tak, jak poprzednia, sfinansowana pieniędzmi ukradzionymi Polakom?

"Poradnik dla obywateli Ukrainy w Polsce" - dwustustronicowe vademecum ma pomóc tym, którzy chcą osiedlić się w naszym kraju. Jest rozdawany w biurach organizacji pozarządowych, cerkwiach, konsulatach ukraińskich, i przypomina wydany w 2015 r. przez Sorosa instruktaż dla islamistów, którzy zmierzali do Europy.

Ale to nie wszystko - już piszą poradnik, jak łatwo się pozbyć Polaków z Polski, jak stworzyć z Podkarpacia ukraiński okręg autonomiczny, jak powołać "Wolne Miasto Wrocław" (tak, jak przedwojenny Gdańsk, zarządzany - nomen omen - przez komisarza, ale nie z Ligi Narodów tylko z Brukseli).

W proimigracyjnym praniu mózgów prześcigają się rządowe i antyrządowe gazety oraz rządowe i antyrządowe organizacje. Fundacja Republikańska w raporcie "Polski model gościnności. Ramy nowej polityki imigracyjnej opartej na dobru wspólnym" postuluje zapewnienie każdemu imigrantowi indywidualnej ścieżki kariery, czym mieliby się zająć specjalnie wyznaczeni urzędnicy i instytucje zasilane państwowymi dotacjami.

I rzeczywiście, skomplikowane dzieło budowy wielokulturowej, wielorasowej, wieloreligijnej i wielojęzycznej "Nowej Polski", wymagać będzie wielu budowniczych, i to dobrze opłacanych. Bo zadanie jest trudne, bo trzeba będzie rozwiązywać spory religijne i kulturowe oraz konflikty o "sprawiedliwy" podział dóbr z uchodźcami. Potrzebne będą tysiące nowych posad w branży azylowo-imigracyjnej i wielka reforma edukacji polegająca na przekwalifikowaniu nauczycieli matematyki i fizyki na belfrów od zwalczania "mowy nienawiści".

Gdy w lipcu 2022, Grzegorz Braun opublikował broszurę "Stop ukrainizacji Polski", zwracając uwagę, że przybysze z Ukrainy będą mogli ubiegać się o prawo stałego pobytu, a wkrótce po tym o obywatelstwo, został oskarżony o antyukraińską fobię i putinizm. Tymczasem 26 lutego Paweł Szefernaker, wiceminister pochodzenia uchodźczego poinformował, że Ukraińcy, którzy po rozpoczęciu rosyjskiej inwazji przybyli do Polski, mogą od 1 kwietnia występować o pobyt stały w Polsce. "Mamy tego świadomość, że część osób będzie chciała zostać w Polsce na dłużej. Dzieci poszły tutaj do szkoły, uczą się języka, część osób rozpoczęła tutaj prowadzenie własnej działalności gospodarczej, podjęło pracę legalnie w Polsce, płacą podatki, składki. W związku z tym, te osoby pracują również na polski sukces gospodarczy, polskie PKB, od 1 kwietnia będą mogły również występować o pobyt stały w Polsce".

Informacje o zachęcaniu Ukraińców do polskiego obywatelstwa potwierdza Natalia Panczenko. W RMF FM przekonywała, że społeczność ukraińska jest świetnie zorganizowana, ale "dobrze by jednak było, gdyby Ukraińcy mieli swoją reprezentację w Sejmie. Ale do tej pory o tym nie myśleliśmy, pewnie dlatego, że większość z tych osób nie ma obywatelstwa polskiego". Szybko dodała, że jeszcze przed wybuchem wojny w Polsce mieszkało 2,5 mln Ukraińców, "i te osoby już zaczynają te obywatelstwa dostawać". Razem z prowadzącym doszła też do konkluzji: "Powoli dojrzewamy do tego, żeby na przykład partia polityczna powstała, jeśli chodzi o Ukraińców w Polsce".

To nie byle kto. To dobrze poinformowana liderka społeczności ukraińskiej w stolicy, działaczka finansowanej przez Sorosa fundacji "Otwarty Dialog", szefowa organizacji o wszystko mówiącej nazwie, Majdan-Warszawa. I co najważniejsze wyznająca pogląd, że gdy rezuni UPA nabijali polskie dzieci na sztachety płotów, to "walczyli z Polakami o niepodległą Ukrainę".

Decyzje o przyznaniu Ukraińcom prawa stałego pobytu wydawane są szybko i taśmowo. Prawdziwym milowym krokiem ku przekształcenia Polski w państwo wielonarodowe, będzie przyznanie obywatelstwa. Wtedy sytuacja stanie się nie do odwrócenia, będzie skutkować stałą obecnością w naszym kraju 5-6 mln Ukraińców, którzy sprowadzą do Polski swoje rodziny i przyciągną, niczym magnes, kolejnych imigrantów. W rezultacie, Polska w krótkim czasie dorobi się kilkudziesięcioprocentowej mniejszości etnicznej. Z taką sytuacją nie mieliśmy jeszcze do czynienia w Europie, bo nawet w państwach nawykłych do masowej imigracji nie doszło do takiej koncentracji przybyszów z jednego kraju i jednej narodowości.

Biuro prasowe Ministerstwa Pracy Uzbekistanu poinformowało: "Polskie miasta Łódź i Lublin są gotowe przyśpieszyć i uprościć wydawanie zezwoleń na pracę dla Uzbeków. Strona polska potwierdziła swoją gotowość do współpracy z Uzbekistanem, między innymi w kwestii przyśpieszenia i uproszczenia procedury wydawania zezwoleń na pracę".

Ale to nie wszystko - rząd Morawieckiego zaczął wciskać nam Hindusów. Money.pl podaje wprost, co nam się szykuje: "Słyszałem, że 30 tysięcy Hindusów czeka na wjazd do Polski, a Konsulat RP w New Delhi nie wyrabia z rozpatrywaniem wniosków. Codziennie odbieram po 20 telefonów w sprawie zatrudnienia. Dzwonią polskie firmy i pytają o możliwość ściągnięcia do pracy Azjatów. Nie tylko Hindusów, ale też Nepalczyków czy Bengalczyków" - mówi Jacek Zieliński z Promoman, firmy zajmującej się rekrutowaniem do pracy w Polsce.

O 25 tysiącach już zwerbowanych w Indiach przez polskie firmy, którzy otrzymali pozwolenia na pracę od urzędów wojewódzkich i czekają na wizy do Polski, pisze także "Gazeta Prawna". Tekst napisano w formacie "kopiuj-wklej?. ?Wspaniali, tani, zdyscyplinowani pracownicy z Ukrainy" zmieniono na "wspaniali, tani, zdyscyplinowani pracownicy z Indii", a wszystko opatrzono utyskiwaniami, że w Polsce brakuje chłopów pańszczyźnianych, którzy wyjechali "na saksy".

Na szczęście zareagował portal medianarodowe.com: "Poznajmy nazwiska pożytecznych idiotów". I wymienia ambasadora RP w New Delhi oraz konsula generalnego w Bombaju. A na pytanie "Co robić?", odpowiada: Natychmiast zamknąć konsulaty w Indiach! Pisać protesty na adres ambasady i konsulatu; wyjść przed MSZ na al. Szucha 23 w Warszawie.

Azjaci walą nad Wisłę drzwiami i oknami. W sumie, tylko w pierwszym roku po objęciu rządów, Morawiecki ubogacił Polskę 18 tysiącami takich obcych. Pozwolenia na pobyt stały wydano 4015 Hindusom, 642 Nepalczykom, 525 obywatelom Bangladeszu, 416 Azerom, 104 Indonezyjczykom, 718 Irakijczykom, 221 Irańczykom, 155 Kirgizom, 610 Pakistańczykom, 1863 Turkom, 733 Uzbekom. W styczniu 2018 r. pozwolił na osiedlenie się w Polsce: 2724 Hindusów, 1264 Turków, 461 Nepalczyków, 390 Pakistańczyków, 386 obywateli Bangladeszu, 367 Uzbeków, 334 Irakijczyków. Rok później wydano 69 tys. zezwoleń na pracę dla obywateli 40 krajów azjatyckich, najwięcej Nepalczykom i Hindusom. Morawiecki przyjął też 2,7 tys. tzw. "imigrantów Merkel". Innymi słowy: rząd PO chciał sprowadzić Azjatów z Niemiec czyli z Zachodu, a rząd PiS sprowadził ich ze Wschodu. Ot i cała różnica!

Za szerokim otwarciem granic lobbują, uważnie wysłuchiwane przez premiera, organizacje pracodawców. Preteksty są te same od lat: brak rąk do pracy; gospodarka traci konkurencyjność. "Nie podoba ci się, to zatrudnię Ukraińca" - taką odzywkę stosują w stosunku do niezadowolonych z płacy Polaków. Cezary Kaźmierczak ze Związku Przedsiębiorców domaga się sprowadzenia z zagranicy 5 mln pracowników. Do osiągnięcia takiej liczby Ukraina nie wystarcza, dlatego sięgają po 200 mln klepiących biedę mieszkańców Bangladeszu.

Jeszcze dalej idzie Marek Goliszewski, prezes Business Centre Club, postulując uchwalenie specjalnej ustawy migracyjnej, która "otworzyłaby drzwi" przed przybyszami z południowej półkuli. I już wkrótce będziemy mieli sytuację: zagraniczni inwestorzy skuszeni pomocą publiczną na stworzenie nowych miejsc pracy otwierają hurtownie (zwane centrami logistycznymi), w których zatrudniają Azjatów, a rząd chwali się tysiącami nowych miejsc pracy.

Tylko w Warszawie działa sto, często założonych przez imigrantów i zatrudniających imigrantów agencji, które legalizują pobyt przybyszów. Proceder jest prosty: We współpracy z agentami, którzy pracują na miejscu (i zamieszczają ogłoszenia: Poland easy work visa success 99%), ściągają imigrantów, wystawiają im fikcyjne zapotrzebowanie na pracowników, a wcześniej tworzą fikcyjną firmę, która fikcyjne zapotrzebowanie wystawia. I tak przestępczy proceder trwa w najlepsze. W dodatku, tak naprawdę nie wiemy, kogo do Polski wpuszczamy, bo w takich krajach jak Indie, za 50 dolarów można kupić każdy dokument. Dlaczego ABW milczy? Bo zna zakusy rządu i zapowiedź b. wicepremiera, że obok Ukraińców, Hindusi i Nepalczycy mają zostać elitą polskiego społeczeństwa?

Polka mieszkająca w Londynie z przerażeniem odnotowała: 14,5 procenta kolorowych mniejszości wygenerowały premiera. Ale to nie wszystko - Szkocja też ma premiera, który w pierwszym dniu urzędowania odprawił muzułmańskie modły w swoim gabinecie. Humza Yousaf w partyjnych eliminacjach pokonał chrześcijankę, która sprzeciwiała się uznawaniu związków homoseksualnych. I mamy taki układ: na czele szkockiego rządu i nacjonalistycznej Szkockiej Partii Narodowej stoi praktykujący muzułmanin z Pakistanu, który popiera małżeństwa homoseksualne, obiecuje przywrócenie zablokowanej przez Parlament Brytyjski ustawy o "zmianie" płci nawet przez dzieci i bez zgody rodziców, a wcześniej przeprowadził w tamtejszym parlamencie ustawę przeciwko "mowie nienawiści". Okazuje się też, że według szkockiego nacjonalisty z Pendżabu na wysokich stanowiskach w Szkocji jest zbyt wielu białych - wyliczył i obwieścił w parlamencie, że Szkoci w Szkocji zajmują 91,8 proc. wysokich posad, co oznacza, że w panuje tam strukturalny rasizm.

Azjaci opanowali Wyspy Brytyjskie, i to w sensie dosłownym. Brytyjski premier urodził się w rodzinie z Pendżabu. Burmistrz Londynu przybył z Pakistanu. Szefem rządu Irlandii jest pół-Hindus. Może już wkrótce zaczną rządzić Polską? Polską już rządzą uchodźcy - jeden z Moraw, a drugi z czeskiego Cieszyna, ale czy nie czas na uchodźcę z Azji?

Jest też inny scenariusz: Gdy powstanie Ukrapolin, prezydentem zostanie ktoś w stylu Bandery, premierem niedorżnięty przez sotnie OPA żydowski arendarz, prezydentem przyszłej stolicy owego tworu mer Lwowa, a stanowisko zachowa ryży minister cyfryzacji, za udane pacyfikowanie polskich mediów, które sprzeciwiają się przekształcaniu Polski w obóz dla uchodźców.

MEN zatwierdziło piękną, kolorową książeczkę dla najmłodszych uczniów. Na jej okładce widnieją podobizny trojga dzieci: Kalima, Abrahama i Abdula. "Mamy Kalima, Abrahama i Abdula to Polki. Tata Kalima jest z Konga, Abdula z Iraku, Abrahama z Izraela" - czytamy. Dalej następuje krótki opis wojen w Kongu i Iraku. Kraj Abrahama opisano bardzo oględnie: "a u taty Abrahama trwa walka". Opis kończy się konkluzją: "Dla Kalima, Abdula i Abrahama Polska to spokojny kraj. Tutaj nie ma walk jest spokojne życie". Uwagę zwraca mały Żydek. Czyżby w MEN już wiedzieli, że Polskę nawiedzą Izraelczycy i że rząd zgodził się na oddanie im polskiego majątku, którym będzie zarządzał Abraham, gdy dorośnie?

Domagają się łatwego i szybkiego dostępu do kobiet. Na ulicach polskich miast widzimy coraz częściej mieszane pary, w których niemal zawsze kobieta jest Polką a mężczyzna kolorowy. W Wielkiej Brytanii co trzecia Polka ma dziecko z Pakistańczykiem. Tymczasem, 95 procent migrantów z Indii, gdzie na skutek selektywnych aborcji dziewczynek brakuje 70 milionów kobiet, to młodzi mężczyźni, w znacznym stopniu motywowani przekonaniem, że w Polsce znajdą żonę. Agencje pracy ekspediujące ich do Polski zapewniają: "Łatwo znajdziecie sobie polskie żony". Sprawa jest naprawdę poważna. Nadwyżka młodych, sfrustrowanych Polaków przekracza już milion, i niedługo zabraknie dla nich kobiet!

Co robić? Zadawać pytania, a okazją zbliżające się wybory: W którym programie wyborczym zawarta jest obietnica otwarcia granic? Co zrobią, by zachęcić do powrotu Polaków ze Wschodu i powstrzymać eksodus na Zachód? Żądać odpowiedzi przed wyborami, żeby nie powtórzyła się sytuacja, kiedy to na antyimigranckiej retoryce wjechali do Sejmu. Beata Szydło wraca z przytupem, jako twarz kampanii wyborczej PiS, czy nie jako przynętę dla prawicowego elektoratu?

Nie pozwólmy się oszukać po raz kolejny, bo obudzimy się w kraju, który nie jest nasz! Niech, po raz pierwszy w historii, Polak będzie mądry przed szkodą a nie po szkodzie. A co do wyborów: wcielajmy w życie zapomniane już hasło abp. Józefa Michalika: "Katolik ma obowiązek głosować na katolika, mason na masona, a żyd na żyda".

Krzysztof Baliński

Krzysztof Baliński - dyplomata i politolog. W latach 1991-1995 ambasador RP w Syrii i Jordanii. Publicysta poruszający zagadnienia polityki międzynarodowej i polskiej dyplomacji. Publikował m.in. w "Nasza Polska", "Tygodnik Solidarność", "Głos", "Warszawska Gazeta", http://www.polishclub.org, wicipolskie.org, "BIBUŁA - pismo niezależne". Autor książek: MSZ polski czy antypolski?; Ministerstwo Spraw Obcych; Polska czy Polin? - sekrety relacji polsko-żydowskich; Ministerstwo Spraw Przegranych; Judejczykowie nas podchodzą.

https://www.bibula.com
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 16.04.23 Pobrań: 29 Pobierz ()
17.04.2023 Wyrzuty sumienia, jeśli je jeszcze mamy
Ja tam pamiętliwy ani wredny do ludzi staram się nie być. Zawszę daję spotkanemu człowiekowi dwie szanse: pierwszą i ostatnią. Nie mszczę się za krzywdy, za to raczej nie utrzymuję stosunków. Uważam się za porządnego gościa, zaś zrobienie takiemu komuś krzywdy - nie tylko mnie, ale każdemu porządnemu - uważam za dyskwalifikujące. Poza tym jestem już w tym wieku, gdy starannie dobiera się społeczne otoczenie = czas się powoli (mam nadzieję, że powoli) kończy i szkoda go na toksyczne relacje, utrzymywane nie wiadomo po co. Mam parę osób na czarnej liście, życzę im źle, czasem jest mi to obojętne, bo nie chcę marnować własnej energii na walkę z jej czarną postacią, wystawiając się na jej emanację.

Mam na tej liście ministra Niedzielskiego. Jego los jest mi obojętny, pod warunkiem, że zobaczę go kiedyś na ławie oskarżonych uczciwego procesu. Nie jestem z tych licznych, co to by go zadusili gołymi rękami, bo widzę, że coraz częściej groźby te kończą się nawet absencją odważnych w gębie, choćby na gościa spotkaniach wyborczych. Jeśli wzniosę się ponad własne emocje, widzę w Niedzielskim papierek lakmusowy i rządu, i nas, jako społeczeństwa. I to z kilku powodów.

Po pierwsze za bycie uczestnikiem i animatorem spuszczenia do dołu 250.000 Polaków, ofiar ponadnormatywnych zgonów. To ewidentna wina działań administracyjnych rządu, w którym Niedzielski dowodził pandemią. I nie ma co się tu zasłaniać, że "nic na początku nie wiedzieliśmy" o wirusie i wyszywaliśmy po ciemku, w dobrej intencji. Niedzielski przyszedł po respiratorowym blamażu poprzednika w sierpniu 2020 roku, kiedy o kowidzie wiadomo było wszystko. A więc ten argument odpada. Jego dorobek to właśnie hekatomba październikowo-listopadowa, kiedy w ciągu 30 dni zmarło ponad 40.000 ponadnadmiarowych (w 3-5% kowidowych) Polaków, zaraz po jego fatalnej i śmiertelnej decyzji ujednoimienniania szpitali. Tu nie szalał żaden kowid, bo nawet przy tak niskiej frakcji kowidowych ponadnadmiarowych ofiar i tak kwestia ich zgonów z powodu kowida była wątpliwa w przypadku testów go oznaczających, o 70% przekłamaniu, jako wyników fałszywie pozytywnych. I tu nie ma się jak wywinąć.

To znaczy - jednak były obrzydliwe próby. Niedzielski bowiem stanął przed tymi niewątpliwymi faktami dopiero wtedy, kiedy miał odpowiedź co do przyczyn, czyli media go o to nie pytały, bo jeszcze odpowiedzi nie było. I odpowiedź była najokrutniejsza z możliwych. Zawiniły... ofiary. Polacy, którzy się źle prowadzili. Pewnie przez całe życie, ale te występki przyszło im dziwnie spłacać nagle w ciągu 30 dni 2020 roku. Niedzielski napluł na setki tysięcy grobów i w twarz milionom rodzin, które utraciły swoich bliskich. Rodzinom, które dostawały zaszczane zwłoki wychudzonych rodziców w czarnych workach, albo tylko urenkę z prochami kogoś, kto jeszcze tydzień temu wjechał do szpitala z przeziębieniem i pechowym wynikiem losowego testu lub pojechał leczyć swą zasadniczą chorobę, ale tym razem nie wrócił. Pomachał tylko z balkonu swej celi kwarantannej, pogadał przez telefon i tyle. I takim rodzinom Niedzielski powiedział, że to wina ich bliskich. Nie ma w słowniku ludzi kulturalnych odpowiednich słów, które by wystarczająco obelżywie mogły określić takie postępowanie...

Tyle zgony. Teraz kasiora. Nawet nie chcę podliczać ile kolo puścił kasy. Podam tylko jeden fakt. System rzygał forsą, a i tak okazało się, że nie przeputał wszystkiego, bo po pierwszym pełnym roku kowidowym zostało 10 miliardów superaty. Tak gospodarowaliśmy. Dla mnie najbardziej miarodajnym przykładem są szczepionki. Pora więc na bilans, bo przy szczepach Szumowskiego już nie było i jest to osobiste dzieło ministra. "Zgodnie z warunkami umowy Polska jest zobowiązana do odebrania zamówionych szczepionek Pfizera na kwotę około 6 miliardów złotych. Gdy do 6 miliardów dodamy 2,4 miliarda zalegających w magazynie, 420 miliony w zamówieniach od Moderny i koszty magazynowania, to łącznie minister Niedzielski i rząd Morawieckiego narazili Polskę na stratę około 9 miliardów złotych." I kolo, mając taki rekord "skuteczności" w gospodarowaniu publicznym groszem, jeszcze dokupuje to badziewie. A czyni to już po okresie, kiedy "nic nie wiedzieliśmy i o szczepionkach", a teraz co? Skoro szczepionki to był dobry pomysł, to po kiego udawać dzielnego, że się walczy z podpisanymi przez siebie umowami. Dawać wszystko nas stół i szczepić wszystko co się rusza i do szurów nie ucieka. A, że to było dobrowolne i tylko tyle udało się wcisnąć ludowi symulowanemu rządową przymusową dobrowolnością? Figę prawda - Niedzielski zamówił po co najmniej cztery dawki na głowę dwudawkowej szczepionki od razu, a więc niech nie pitoli, że tamte się postarzały, bo przyszły nowe warianty. Na pierwsze warianty była już superata. Ciekawe dlaczego?

Inne kraje wycofują się rakiem z błędu szczepionkowego modląc się o ślepotę suwerena, żeby ten im łba nie urwał. A u nas trąbi się o ponad 90-procentowej odporności stadnej i dalej się szczepi. Zabijając odporność naturalną tą sztuczną, co już jest udowodnionym faktem naukowym. I u nas jedziemy z koksem. Wniosek jest jedyny - bezkarność rozzuchwala. Na tyle, że można popaść w cynizm.

Ale nie dajmy się nabrać w zabawę w Czarnego Luda. Minister nie pracuje w próżni, ale w rządzie. Ma co prawda znaczące prerogatywy, nadane śmiertelnym, tu pierwszym w historii, aktem ?porozumienia ponad podziałami?. K?wa plemiona, które walczą ze sobą w medialnym widowisku na śmierć i życie, tu akurat - w sprawie uruchomienia maszynki do mięsa dla Polaków - się zgodzili. No, bez Konfederacji, co będzie jej pamiętane przez kowidian i antykowidian. Niedzielski nie mógłby kiwnąć palcem bez zgody rządu, zaś wszelkie decyzje firmował Morawiecki. Nie ma inaczej. Niedzielski robi za pajaca ? no tu nie musi się starać za bardzo - na którego może wskazać karzący palec, kiedy zaczną zrzucać z sań.

Moim zdaniem Niedzielski był co prawda jastrzębiem i ekscytował w rządzie w górę sanitaryzm, co co prawda nie luzuje samego rządu ze wspólnych przecież decyzji. Mam na to dowód taki, że kiedy wchodził jakiś kolejny debilizm zrzucający odpowiedzialność za egzekwowanie "przymusowej dobrowolności" szczepień na pracodawców i pracowników, by ci skoczyli sobie do gardeł, by rząd mógł sobie zajadać popcorn, patrząc się na to sprokurowane widowisko, to minister powiedział, że jak to nie wejdzie, to on zrezygnuje z funkcji. Uważam, że jest to człowiek pozbawiony honoru, piszę to publicznie, gdyż ustawa nie weszła, a on dalej dzieli Polaków i ich pieniądze.

Pytanie tylko - czy zaczną zrzucać? Wracamy więc do punktu wyjścia, do mojej starej już tezy, że kowidowe przygody wcale nie zależały od walki na wypłaszczanie, fali zakażeń, szpitalnej rzezi. To były efekty uboczne. Obostrzenia włączano nie w rytmie decyzji Rad, czy analiz jakichś wykresów medycznych. Tam były cały czas analizy, ale nie medyczne, tylko społeczne. Pokazał to okres czkania przez PiS hocowymi projektami ustaw, kiedy po ich ogłoszeniu i szybkim badaniu akceptacji społecznej znikały jak zdmuchnięte, pozostawiając na placu samotnego posła-sprawozdawcę, jak Himilsbacha z angielskim. Ale naród pamięta, że to nie byli soliści, co można sprawdzić po podpisach na listach posłów, wymaganych do wniesienia projektu poselskiego. Badania społeczne weryfikowały wszelkie twórcze pomysły zaciskania sanitarystycznej pętli, nie jakieś tam wymędrki ekspertów od pediatrii, obsadzonych w roli epidemiologów.

Ale czy lud to pamięta? Moim zdaniem postać Niedzielskiego to dowód na upadek przyzwoitości suwerena. Gdyby opór wobec tej postaci był duży, to by go odstrzelili. A może też jest i tak, że on się podjął pod solidnym warunkiem zapewnienia mu ochrony, czyli, że go nie zwolnią, a co najmniej dostanie ochronę w postaci poselskiego immunitetu. Zobowiązanie musiało być solidne, bo Niedzielski jest w sumie obciążeniem list PiS-u, ale przy D'Hondcie - pomijalnym. Ale powiem Wam dlaczego w ogóle ma czelność gościu występować publicznie, organizuje spotkania z wyborcami, gdzie nikt z rodzin poszkodowanych jego decyzjami nie pojawi się z podstawowymi pytaniami. Ja uważam, że gros Polaków ma jednak kaca, że się dali w to wrobić. A więc nie pchają się w sytuację, które mogą im o tym przypomnieć, nawet w cyniczny Niedzielski sposób, że padły dziadek sam sobie był winny, bo nagle w wieku 90-ciu lat zaczął pić i palić jak szalony.

Ja tam rozumiem, że sponsorowane przez Niedzielskiego instytucje i media oddają mu teraz co jego w postaci uznania za pomocą przeróżnych nagród i wyróżnień. Wizjoner służby zdrowia z 250.000 ofiar na karku może być ozdobą rzeczywiście upiornych konwektykli. A propos - wy tam media nagradzające też pamiętajcie, że jest i lista waszych sponsorowanych egzemplifikacji kowidowej wersji wolności słowa. Jednak jedna nagroda mną wstrząsnęła. Niedzielski dostał nagrodę od fundacji zajmującej się pielęgnacją pamięci Inki. Myślę, że prezes tej instytucji albo zwariował, albo jest kompletnym cynikiem. Z jednej strony Inka patrząca się w lufę ubeckiego pistoletu, ginąca za to, że chciała uratować Polaków przed zagładą - z drugiej minister patrzący w oczy Polakom, wydający ukazy skazujące ich na śmierć. Inka takim gagatkom, którzy spuszczali Polaków do dołów, to raczej odpalała przy skroni pistolet. Dziś pamięć zbrukana. No rzeczywiście, prezesie, znaleźć sobie taki kontekst do umieszczenia obok pamięci Inki, to trzeba być debilem. Bo jeśli to cynizm, to jesteś Pan skończony, bez przebaczenia. Ale dobra, niech będzie Inka. Mam nadzieję, że wobec nagrodzonego, kiedyś naród "zachowa się porządnie". Tyle powinno wystarczyć.

Ale chyba nie ? może trzeba będzie na niego patrzeć kolejne lata, jak będzie się chował pod kamieniem poselskiego immunitetu. Wybrany przez suwerena przecież. Będzie to chodzący wyrzut sumienia, ale tylko dla tych, co jeszcze je ocalili, a więc pewnie niewielki.

PS. Tak dla przybliżenia, to 250.000 zgonów - daje ponad 2.600 tupolewów, jak ten co spadł w Smoleńsku. Myślę, że byliśmy "na ścieżce i na kursie". Pytanie czyim?

Jerzy Karwelis

Wszystkie wpisy na moim blogu "Dziennik zarazy".
--------------------------
Tragiczne nie jest nawet to, że ten ciemny typ jest ciemnym typem. O wiele tragiczniejsza jest bezdenne głupota polactwa, która mu na to pozwala. Ta tępizna, która zapomniała o bohaterstwie swego narodu jeszcze o pokolenie wcześniej i już tylko wgapiona w ekrany, nawet nie wie, że ten badziew nie jest lekarzem, a ekonomistą. I takiego słuchają jak wyroczni w sprawach lekowych, epidemicznych, a to tak jakbym ja nauczał w sprawie budowy lotnisk. Gdy mówię polactwu prawdę, kim jest z wykształcenia to coś, nie wierzą i patrzą we mnie tymi samymi maślakami, jak wtedy, gdy ich ostrzegałem o skutkach szprycy. On jest minister i trza słuchać zarządzeń, mruczy polactwo i leci zaaplikować sobie piątą dawkę trutki. To jest tragedia Polski.

Sądząc z niewolniczego poddaństwa wielu ludzi, którzy nie chcą upomnieć się nawet o kilkaset tysięcy zamordowanych w ostatnich latach w Polsce, nie ruszą się zapewne nawet wtedy, gdy ich to będzie miało spotkać. To chyba już nie te czasy, gdy za mniejsze zbrodnie była kara śmierci. Mam wrażenie, że spełnia się globalistów marzenie: ?bydło samo będzie ustawiało się w kolejce do uboju, wierząc, że to jest dla ich dobra?.

Partii rządzącej III RP (aktualnie PIS) udała się rzecz bez precedensu. Większość moich rodaków została skutecznie uodporniona na wszelkie przejawy zła, hańby i zdrady i nie jest ich w stanie poruszyć żaden, choćby najbardziej spektakularny objaw patologii.
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 17.04.23 Pobrań: 29 Pobierz ()
17.04.2023 Film o tragicznych skutkach używania amunicji z uranem.
W uzupełnieniu filmu przypomnę tylko że: w 1990 roku Irak i jego przywódca Saddam Husajn był najpotężniejszym i najbardziej wpływowym państwem na Bliskim Wschodzie, definiującym sytuację w regionie Zatoki Perskiej. W tym samym czasie Saddam zachowywał się niezależnie od USA i próbował wywierać na nich presję obiecując podniesienie cen ropy) Saddam został faktycznie zwabiony do Kuwejtu (byłej prowincji Iraku) poprzez wysłanie kanałami dyplomatycznymi wiadomości, że nie będą utrudniać "zjednoczenia" Iraku i Kuwejtu, ale gdy Irak wprowadził wojska do Kuwejtu nazwano to agresją, okupacją i postawiono Irakowi ultimatum, natychmiast nałożono na niego ostre sankcje i rozpoczęto przygotowania do operacji wojskowej pod nazwą "Pustynna Burza", w której ugrupowanie irackie w Kuwejcie zostało pokonane w ciągu czterdziestu jeden dni, Irak został zmuszony do wycofania swoich wojsk i zażądania pokoju. USA i ich sojusznicy nie najechali Iraku i nie obalili Husajna, ale utrzymali reżim brutalnych sankcji, które w ciągu następnych dziesięciu lat wydrenowały iracki potencjał militarny i gospodarczy do poziomu, który pozwolił Amerykanom w kolejnej wojnie (operacja Shock and Awe) zająć Irak oraz obalić i zniszczyć Husajna. Co do Masakry na tzw. Autostradzie śmierci - wojska Irackie zgodnie z zawartym porozumieniem i rezolucją ONZ rozpoczęły wycofywanie się z Kuwejtu. W ewakuacji brały udział także oprócz wojskowych - kobiety i dzieci. Wbrew porozumieniom i pomimo ogłoszenia zawieszenia broni - USA dokonało wielogodzinnych nalotów na wycofujące się pojazdy, według niektórych szacunków mordując w ciągu 10 godzin ok. 11 000 ludzi... Co do użycia przez wojska amerykańskie zubożonego uranu - do dzisiaj choruje i umiera tysiące osób (w tym dzieci) a USA nie uczyniło nic by pomóc lub zadośćuczynić ofiarom. I chcą to gówno sprowadzić na naszą ziemię.
Zubożony uran (DU depleted uranium) - Zabójca doskonały / Dokument 2012/ PL480p
Link

Jaki
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 17.04.23 Pobrań: 30 Pobierz ()
17.04.2023 "Pewien polski urzędnik państwowy" podrażnił Pekin
Ambasada Chin w Polsce wyraziła oburzenie wypowiedzią Mateusza Morawieckiego o Tajwanie, której udzielił podczas wizyty w Stanach Zjednoczonych. Dyplomaci zacytowali jego słowa, pisząc "pewien polski urzędnik państwowy", co można uznać za celowe okazanie braku szacunku.

Morawiecki bawił z wizytą w USA Stanów Zjednoczonych. Spotkał się m.in. z wiceprezydent USA Kamalą Harris oraz przedstawicielami amerykańskiego przemysłu zbrojeniowego. Szef rządu rozmawiał o polsko-amerykańskiej współpracy wojskowej i gospodarczej m.in. w energetyce jądrowej.

Podczas rozmowy w Atlantic Council Morawiecki powiedział m.in. - Nie można dzisiaj i jutro ochronić Ukrainy, mówiąc, że Tajwan to nie jest nasza sprawa. Trzeba wspierać Ukrainę, jeżeli chcemy, aby Tajwan pozostał niezależny. Jeżeli Ukraina zostanie podbita, następnego dnia Chiny mogą zaatakować Tajwan. Widzę tutaj bardzo duży związek, dużo zależności pomiędzy sytuacją w Ukrainie a sytuacją w Tajwanie i Chinach.

Ambasada Chin odniosła się do tej wypowiedzi na swojej oficjalnej stronie, nazywając ją błędną. "13 kwietnia pewien polski urzędnik państwowy w czasie spotkania z przedstawicielami amerykańskiego think-tanku wygłosił przemówienie, podczas którego otwarcie porównywał kwestie Tajwanu i Ukrainy oraz wysnuł bezpodstawne twierdzenie, że jeśli Ukraina przegra wojnę, to Chiny kontynentalne następnego dnia zaatakują Tajwan. Z tego powodu chińska strona wyraża silne niezadowolenie i zdecydowany sprzeciw".

"Tajwan jest nierozłączną częścią terytorium Chin, a kwestia Tajwanu jest w pełni sprawą wewnętrzną Chin, która diametralnie różni się od kwestii Ukrainy, nie ma między nimi żadnego porównania. O przyszłości Tajwanu może decydować jedynie wspólnie cały naród chiński, włącznie z rodakami z Tajwanu. W kwestii Ukrainy wszystkie strony podkreślają potrzebę ochrony suwerenności i integralności terytorialnej. W kwestii Tajwanu również należy trzymać się tej zasady, stanowczo broniąc suwerenności i integralności terytorialnej Chin".

W dalszej części oświadczenia stwierdzili, że łączenie "kwestii Ukrainy" ze sprawą Tajwanu to "mająca ukryte motywy polityczna manipulacja" i "bezmyślne deptanie zasady poszanowania suwerenności narodowej i integralności terytorialnej oraz rażąca ingerencja w wewnętrzne sprawy Chin".

"Zasada jednych Chin jest przyjętą normą w stosunkach międzynarodowych i politycznym fundamentem stosunków chińsko-polskich. Wzywamy związanego z tą sprawą polskiego urzędnika do pełnego zrozumienia wysokiej wrażliwości kwestii Tajwanu, sumiennego przestrzegania zasady jednych Chin, zachowywania ostrożności w czynach i słowach dotyczących kwestii Tajwanu oraz unikania zakłócania relacji chińsko-polskich".

https://www.goniec.net/2023/04/15/pewien-polski-urzednik-panstwowy-podraznil-pekin/
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 17.04.23 Pobrań: 30 Pobierz ()
18.04.2023 Polski rolnik omawia problem wasalizmu poliniackich pajaców wobec Ukrainy i chazarków św
Link

ROZCZENIA ukrańskich uchodźców w Holandii...

Około 400-u UKRAIŃSKICH "uchodźców" (najeźdzców?) w miejscowości Harskamp w prowincji Gelderland w środkowej Holandii zorganizowali lokalny PROTEST na ulicach, OSKARŻĄJĄC lokalne władze, że o nich ukraińców nie dbają lokalne władze. Protestem kieruje aktywistka ukraińska o nazwisku Tatyana Kapikyan.
"GLD: Refugees from Ukraine stage a protest at the Harskamp in the Netherlands":

Link

Ukraińcy w Holandii rządają:
1. WIĘKSZEJ pomocy finansowej,
2. Polepszenia warunków ich zamieszkania,
3. Lepszej opieki zdrowotnej,
4. Lepszej jakości dostarczanego im jedzenia ... itp.

które otrzymują za darmo na koszt lokalnego holenderskiego podatnika.
Większość tych "ukraińskich uchodźców" w Holandii chce mieszkać w centrum miasta Amsterdam...

---------------------------------

Ukrainie kończy się mięso armatnie.

Link
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 18.04.23 Pobrań: 27 Pobierz ()
18.04.2023 Czy Tusk i Kaczyński mają moralne prawo startować w wyborach?
Link

Sojusz Tuska i Kaczyńskiego trzyma mocno za cojones polskiego wyborcę. Sojusz datuje się niemalże od 1989 roku, gdy "komuna" czyli frakcja polskojęzycznych Chamów razem z powracającą do polityki frakcją Żydów ostatecznie obaliła "Solidarność" modelując nową scenę politycznego teatru. Donald Tusk z racji swojego zamiłowania do przekształceń własnościowych stał się w latach 1991-1994 przewodniczącym zorientowanego na Niemcy Kongresu Liberalno Demokratycznego, który łącząc się potem z UDecją stworzył Unię Wolności, w której walczący o demokrację żydowscy komuniści mijali się z młodym Andrzejem Dudą oraz z doświadczonym aktywem w stylu Władysława Frasyniuka notabene mającego ukraińskie korzenie. Bracia Kaczyńscy z racji brakujących etatów byli zmuszeni zacząć służbę u byłego, tajnego, a potem już całkiem jawnego współpracownika Chamów, Bolka.

Sojusz przetrwał do dziś we wzajemnym uścisku nienawiści i trzeba przyznać miał bohaterskie epizody poświęcania polskiej racji stanu na rzecz obcych interesów, epizody przedstawiane do dziś jako cały zestaw nieuniknionych sukcesów:

* Ratyfikacja i podpisanie Traktatu Lizbońskiego.
* Podpisanie szeregu paktów klimatycznych skutkujących likwidacją górnictwa.
* Zgoda na realizację "zrównoważonego niedorozwoju" i wdrażanie kolejnych etapów Wielkiego Resetu.
* Poparcie dla lockdownu skutkującego 250 tysiącami ofiar śmiertelnych wśród ludzi nie chorujących na tzw. covid.

Likwidacja polskiego górnictwa wywołała niekłamany podziw w stolicach wrogich państw. Sprawny proces pacyfikacji i ogłupiania oraz posłanie do piachu tysięcy Polaków z zachowaniem dotychczasowej pozycji politycznej bezkarnych sprawców potwierdziły diagnozę ks. Marka Bąka o stanie ducha ludzi nie zasługujących już na miano Polaka, którzy wraz z przyznającymi się do swojej polskiej tożsamości pozwolili na doprowadzenie siebie i Polski do statusu padliny.

A naród śpi, bo stracił bojaźń Bożą, a potem rozum i łaskę. (...) Staliśmy się padliną dla wszystkich. Dlatego tylu sepów przy nas.

Tym sposobem diagnoza Józefa Mackiewicza o stanie polskich umysłów jest wciąż aktualna. Opresja i towarzyszący jej stan braku niepodległości przeszedł w stan uznania podobnie jak za czasów okupacji sowieckiej, gdy znaczna część użytecznych idiotów i kolaborantów twierdziła, że nie jest jeszcze tak źle skoro mamy "częściową suwerenność", a chwilowo ograniczona wolność ma szansę powolutku się rozwinąć w demokracji socjalistycznej, wypisz wymaluj, oto dzisiejszy stan obcej nomokracji nazywanej: "praworządnością", "nowym porządkiem", "wartościami transatlantyckimi", albo nawet, o zgrozo: "europejskimi".

W nadchodzących wyborach oddam głos na tę opcję, która będzie mówić całą prawdę.

CzarnaLimuzyna

Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 18.04.23 Pobrań: 28 Pobierz ()
18.04.2023 Poranne "wiadomości". MEMy
Link
Link
Link
Link
Link
Link
Link
Link
Link
Link
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 18.04.23 Pobrań: 26 Pobierz ()
19.04.2023 PiS ponownie otwiera granicę dla skażonego zboża z Ukrainy
To jeszcze nie koniec zbożowego geszeftu. Po funkcjonującym przez trzy dni teoretycznym zakazie przywozu do Polski skażonych ukraińskich produktów PiS ponownie otwiera granicę.

Już w lutym Polska zgłosiła Unii Europejskiej, że w pszenicy sprowadzonej do Polski z Ukrainy wykryto niebezpieczne dla zdrowia ludzkiego pestycydy. Już wówczas polskie władze uznały, że wynikające z tego ryzyko dla zdrowia jest "poważne" - donoszą Kresy.pl

Niestety, przez cały czas trwania tego procederu aż do kwietnia media ukrywały przed polską opinią publiczna ten problem, a politycy PiS kłamali.

Rząd robi pokazówkę żeby odwrócić uwagę od swoich błędów i od swoich kłamstw! Przypomnijmy te kłamstwa:

* w sprawie cen zboża,

* w sprawie korytarzy transportowych,

* w sprawie silosów,

* w sprawie terminalu zbożowego,

* w sprawie rozmów z UE.


Na zwołanej konferencji prasowej po spotkaniu z delegacją ukraińską minister PiS obwieścił, że będzie tak jak miało być na początku. Ukraińskie zboże będzie wjeżdżać i wyjeżdżać z Polski. Jedyną zmianą mają być plomby elektroniczne i konwojowanie towaru przez służby celne.

Minister Telus powiedział:

Bardzo się cieszę, dziękuję stronie ukraińskiej, że zechciała nam w tej kwestii pomóc.

Wczoraj minister rolnictwa mówił: "służby zapewniły mnie, że produkty nie są przepuszczane przez granicę". Dziś, po interwencji Ukraińców, po dwóch dniach intensywnych rozmów poinformował o ponownym otwarciu granicy. O co chodzi? O przemyt plus? Okazuje się też, że zmiany będą wprowadzone dopiero w piątek.

Link

ekspedyt.org
--------------------------------
Bardzo się cieszę, dziękuję stronie ukraińskiej, że zechciała nam w tej kwestii pomóc

Pomoc jest duża. Ukraina zadeklarowała, że sama będzie ładować zboże po swojej stronie. W innym przypadku ten obowiązek spadłby na stronę polską. Pytanie na sam koniec: kto kupuje skażony i spleśniały produkt? Odpowiedź już częściowo znamy, zrobiły to Polskie młyny, lecz teraz gdzie to wszystko jedzie? A w ogóle skąd teraz będzie wiadomo, co jedzie? Patrząc na to z innej strony - autentyczna groteska.
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 19.04.23 Pobrań: 29 Pobierz ()
19.04.2023 Bójcie się - kolejnej szczepionki Pfizera "przeciwko boreliozie?.
Bójcie się - kolejnej szczepionki Pfizera "przeciwko boreliozie". Czy boreliozę wyprodukowano w wojskowych biolabach, w tym na Plum Island?

Budżet USA na zbrojenia to prawie do biliona dolarów rocznie (ang. trillion), co stanowi 40% światowych wydatków na ten cel i jest kwotą większą od wszystkich 15 kolejnych państw razem wziętych.


Koncern farmaceutyczny Pfizer sfinansował badania w ośrodku medycznym w Pennsylvanii, gdzie zespół naukowców i lekarzy sprawdza "skuteczność" nowej szczepionki "przeciwko boreliozie" (ang. Lyme disease).

Według szacunków agencji federalnej CDC ("Centra Kontroli i Prewencji Chorób" - Centers for Disease Control and Prevention), stan Pennsylvania uplasowany jest w czołówce pod względem liczby przypadków boreliozy (trzecie miejsce, po stanie Maine i Vermont), stąd wybór padł na ośrodek Altoona Center for Clinical Research, w Duncansville, właśnie w tym stanie.

Pfizer od dłuższego czasu pracuje nad nowym eksperymentalnym preparatem o nazwie VLA15, który ma "ochronić" przed boreliozą. W wybranym ośrodku w Pennsylvani rozpoczęto już rekrutację osób, które mogą mieć kontakt z kleszczami i poszukuje się chętnych, w tym małe dzieci już od 5 roku życia, którym będzie się cyklicznie wstrzykiwać eksperymentalny produkt. Jest to już 3. faza badań klinicznych (oznaczona w katalogu badań jako NCT05477524), która jest ostatnią fazą przed otrzymaniem aprobaty FDA.

Badanie na grupie ryzykantów i amatorów skutków ubocznych eksperymentalnych preparatów, ma na celu sprawdzenie, czy szczepionka jest "bezpieczna i skuteczna" w zapobieganiu boreliozie u dzieci i dorosłych.

Dr Alan Kivitz z ośrodka Altoona powiedział, że "Nie mamy aktualnie szczepionki na [przeciwko] boreliozę [...] Mamy szczepionki dla psów, ale nie dla ludzi, lecz teraz testujemy szczepionkę przeciwko boreliozie dla ludzi. Szukamy odpowiedzi, czy możemy udowodnić, że szczepionka, którą testujemy, zapobiegnie rozwojowi choroby, w porównaniu z osobami, które nie dostają prawdziwej szczepionki [otrzymują placebo]".

Jak wyjaśnia dr Kivitz: "Badanie będzie polegało na serii szczepień. Szczepionkę otrzymuje się początkowo, potem dostaje się ją dwa do trzech miesięcy później, a następnie kilka miesięcy po tym. Przewiduję, że jeśli to się sprawdzi, otrzymamy coroczną szczepionkę przypominającą, tak jak w przypadku szczepionki przeciw grypie."

Jest to już kolejna próba firm farmaceutycznych, gdyż 25 lat temu kryminalna agencja FDA wydała autoryzację na szczepionkę o naziw LYMErix, firmy GlaxoSmithKline, która została po kilku latach wycofana z obrotu, a seria pozwów w wyniku poszczepionkowych skutków ubocznych została zakończona cichymi ugodami z ofiarami. Agencja FDA, zatwierdzająca leki, szczepionki i produkty medyczne [o tej kolejnej kryminalnej agencji federalnej czytaj m.in. tutaj Link], bardzo chętnie autoryzuje produkty firm farmaceutycznych, nawet bez konsultacji ze specjalistami, po prostu podejmując decyzje na podstawie podsuwanych przez koncerny wyników "badań". W przeszłości, właśnie firma Pfizer, która teraz próbuje zrobić majątek na kolejnym segmencie medycznych dolegliwości, zapłaciła największą w historii karę, między innymi za fałszowanie wyników badań.

Skąd pochodzi borelioza?

Choroba o nazwie borelioza pojawiła się po raz pierwszy w Stanach Zjednoczonych w 1975 roku w miejscowości Old Lyme (stąd angielska nazwa choroby) w stanie Connecticut, gdzie nagle grupa osób zachorowała na tajemniczą i nieznaną dotąd chorobę po ukąszeniu przez kleszcze. Kleszcze znane są od tysięcy lat, lecz dotąd ich ukąszenia nie wywoływały takich objawów i tak przewlekłych chorób. Wielu badaczy wskazuje, że choroba ta wywołana przez bakterie krętkowe Borrelia burgdorferi może być efektem badań nad bronią biologiczną. Nawet renomowane brytyjskie pismo medyczne The BMJ (dawniej British Medical Journal) informowało w 2019 roku, że kongresmen z Izby Reprezentantów Stanów Zjednoczonych wezwał Pentagon aby ujawnił on dane dotyczące badań w ośrodkach militarnych w Fort Detrick (stan Maryland) oraz Plum Island (New York), gdzie testowano kleszcze, pajęczaki i insekty w ramach broni biologicznej.

Jak wyjaśnia prof. Karl Grossman, dziennikarz śledczy przez niemal 50 lat badający pochodzenie boreliozy, laboratorium w Plum Island jest - jak mówi - "owiane tajemnicą". Po wojnie, prowadzone było przez przygarniętego przez Stany Zjednoczone nazistowskiego naukowca, Ericha Trauba, eksperta od broni biologicznej. Tak jak inny nazistowski naukowiec, Werner von Braun, opracowywał w USA broń rakietową, Traub kontynował swoje prace nad bronią biologiczną. W III Rzeszy Traub prowadził badania w nadbałtyckim ośrodku na wyspie Riems, a w podobnie położonym ustronnym miejscu, na nowojorskiej wyspie Plum Island, Traub opracowywał amerykańską broń biologiczną mającą zatruć bydło i inne zwierzęta gospodarskie w Związku Radzieckim. W latach 1950. prace nad bronią biologiczną wymierzoną przeciwko zwierzętom w Związku Radzieckim, przekierowano na badania nad truciem zwierząt na Kubie i Korei Północnej.

I nagle, na krótko przed pojawieniem się boreliozy w USA, w 1971 roku na Kubie pojawiła się niespodziewana i niewyjaśniona choroba powodująca pomór świń.

Po latach, nawet raport rządowy U.S. Government Accountability Office (GAO) ujawnił, że niektóre patogeny opracowywane w ośrodku na Plum Island "mogą również powodować choroby i zgony u ludzi". Według raportu GAO z 2005 roku, na Plum Island eksperymentowano z patogenami, które mogą potencjalnie powodować śmiertelne choroby u ludzi, w tym z wirusem Zachodniego Nilu, wirusem Nipah i gorączką doliny Rift.

Pytania te stawia również Kris Newby, dziennikarka i naukowiec ze Stanford University, która zainteresowała się tematem gdy sama, oraz jej mąż padli ofiarą boreliozy. W swojej książce "Bitten: The Secret History of Lyme Disease and Biological Weapons" ("Ukąszony: Tajemnicza historia boreliozy i powiązania z bronią biologiczną"), cytuje ona szwajcarskiego naukowca Willy Burgdorfera, pracującego w amerykańskich biolabach, gdzie testowano kleszcze. Burgdorfer, któremu przypisuje się w 1952 roku odkrycie przyczyny boreliozy, ujawnił że borelioza jest efektem amerykańskich wojskowych prac badawczych nad bronią biologiczną. Burgorder "hodował mikroby wewnątrz kleszczy, dopuszczał kleszcze do żerowania na zwierzętach, a następnie zbierał mikroby ze zwierząt, które wykazywały poziom choroby. Choroby o jakie prosili wojskowi." - pisze Newby.

Gdy w wywiadzie filmowanym w 2013 roku, zapytano Burgdorfera, czy patogen, który zidentyfikował jako przyczynę boreliozy, jest tym samym, czy podobnym lub pokoleniową mutacją tego, o którym pisał w 1952 r., Burgdorfer odpowiedział twierdząco.

"To, co ta książka wydobywa na światło dzienne" - pisze Newby - "to fakt, że amerykańskie wojsko przeprowadziło tysiące eksperymentów badających wykorzystanie kleszczy i chorób przenoszonych przez kleszcze jako broni biologicznej, a w niektórych przypadkach środki te wydostały się do środowiska. Rząd musi odtajnić szczegóły tych testów broni biologicznej w otwartym [pozalaboratoryjnym] terenie, abyśmy mogli zacząć naprawiać szkody, jakie te patogeny wyrządzają ludziom i zwierzętom w ekosystemie."

Jeszcze wcześniej, bo w 2004 roku Michael Christopher Carroll opublikował książkę pt "Lab 257: The Disturbing Story of the Government's Secret Germ Laboratory", w której dokumentuje tajne i arcygroźne prace w wojskowych biolabach, w tym na Plum Island. Laboratorium to obrało sobie testowanie swoich produktów "w terenie", wypuszczając je do lasów i sprawdzając możliwości rozprzestrzeniania się. Z kleszczy, w Plum Island eksperymentowano na gatunku Lone Star (Amblyomma americanum), którego siedlisko było ograniczone w tamtym czasie tylko do obszarów Teksasu i był on zupełnie nieznany w północno-wschodnich rejonach Ameryki. W końcu lat 1990 właśnie okolice Long Island, czyli w pobliżu ośrodka Plum Island, stały się największą koncentracją kleszczy w USA. Występowanie gatunku Lone Star rozniosło się i jest jednym z najczęstszych w rejonach stanów Nowy Jork, Connecticut, New Jersey i Pennsylvania.

Wojskowe, tajne laboratoria pracują nieustannie nad tworzeniem coraz groźniejszych patogenów, a w ślad za nimi firmy farmaceutyczne opracowują "terapie" na różnego rodzaju choroby i dolegliwości, z których wiele to efekt właśnie nieludzkich prac militarnych. Podkreślmy, że wbrew zwodniczej retoryce, prace w amerykańskich militarnych biolabach nie są pracami "obronnymi" (defensive), lecz wprost są to prace nad bronią atakującą, ofensywną.

Pomimo zaprzeczania, chronienia bądź przemilczania tematu przez główne media, od tego czasu amerykańskie eksperymenty militarne nad bronią biologiczną nie tylko nie ustały, ale gwałtownie przyspieszyły. Stany Zjednoczone prowadzą co najmniej 336 wojskowych laboratoriów biologicznych, ulokowanych na całym świecie, w tym nadzorowały co najmniej 26 biolaboratoria na Ukrainie, przed interwencją Rosji, która w oczywisty sposób miała prawo czuć się zagrożona.

Zagrożeni mają prawo czuć się również obywatele Stanów Zjednoczonych, oraz ludzie mieszkający na całej planecie, dokąd docierają amerykańskie militarne macki, i którzy codziennie poddawani są wszelakim eksperymentom medycznym, bez ich zgody i wiedzy.

Przypomnijmy, że budżet USA na wydatki zbrojeniowe dochodzi do biliona dolarów rocznie (ang. trillion), co stanowi 40% światowych wydatków na ten cel i jest kwotą większą od wszystkich 15 kolejnych państw razem wziętych. Stany Zjednoczone utrzymują ponad 800 baz wojskowych zagranicą, w 159 krajach, w których stacjonuje niemal 200 tysięcy żołnierzy. To Stany Zjednoczone, czyli dzisiejsze Imperium Zła, poprzez swą ekspansjonistyczną, zaborczą i piekielną politykę stanowią największe zagrożenie dla ludzkości.

Oprac. www.bibula.com
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 19.04.23 Pobrań: 28 Pobierz ()
19.04.2023 Prezes Banku Zbożowego
...Ci, którzy wwieźli ukraińskie zboże, odkupią je z magazynów po 1000 zł i sprzedadzą rolnikom po 1200 zł, a rolnicy sprzedadzą je państwu po co najmniej 1400 zł...


W sobotę (15.04.2023) Polska wprowadziła zakaz wwozu produktów rolnych z Ukrainy. Zakaz dotyczy zarówno importu jak i tranzytu. Rozporządzenie w tej sprawie wydał minister rozwoju i technologii Waldemar Buda. Ma ono obowiązywać do 30 czerwca 2023 roku, a zakazem wwozu objęto nie tylko zboże, ale również - jak wymieniono w rozporządzeniu - cukier, susz paszowy, chmiel, nasiona, len i konopie, owoce i warzywa, produkty z przetworzonych owoców i warzyw, wina, wołowinę i cielęcinę, przetwory mleczne, wieprzowinę, baraninę i kozinę, jaja, mięso drobiowe, alkohol etylowy pochodzenia rolniczego, produkty pszczele i pozostałe produkty. Jednym słowem: wszystko.

Jak to się stało, że dotychczasowi "słudzy narodu ukraińskiego" zdobyli się na tak spektakularny gest i z dnia na dzień zablokowali wwóz ukraińskich towarów? Czy dopiero kilka dni temu dotarło do nich, że zalew produktów z Ukrainy doprowadzi do katastrofy polskiego rolnictwa? Bez żartów. O tym, że ukraińskie zboże nie przejeżdża przez Polskę tranzytem, tylko w niej zostaje, było wiadomo już w lipcu 2022 roku. Już wtedy prezesi Podkarpackiej Izby Rolniczej oraz Lubelskiej Izby Rolniczej alarmowali, że przywożone do Polski ukraińskie zboże trafia do silosów w nadgranicznych województwach. Było ono skupowane w cenie poniżej 1000 zł za tonę, podczas gdy koszt produkcji w Polsce wynosił 1500?1700 zł za tonę. Co wtedy zrobiły polskie władze? Polskie władze nie zrobiły nic. Pod koniec czerwca 2022 roku powołano Międzyresortowy Zespół ds. Transportu Produktów Rolnych i Spożywczych z Ukrainy. Na początku lipca jego członkowie odbyli spotkanie, podczas którego ówczesny minister rolnictwa Henryk Kowalczyk oświadczył, że kluczowe jest udrożnienie transportu kolejowego, aby przewozić zboże z granicy do portu w Gdańsku. Padł też pomysł budowy tymczasowych magazynów na granicy z Ukrainą. I na tym się skończyło.

Przez 10 miesięcy ukraińskie produkty rolne zalewały polski rynek zgodnie z unijnym rozporządzeniem, które zniosło cła i kontyngenty. Pomimo alarmujących doniesień i rolniczych protestów rząd był ślepy i głuchy. Ukraińskie produkty rolne wjeżdżały do Polski. Pod koniec marca 2023 roku zorganizowano tzw. rolniczy okrągły stół, który okazał się kolejnym biciem piany. Ukraińskie produkty rolne nadal wjeżdżały do Polski. Minister Kowalczyk podał się do dymisji. A ukraińskie produkty rolne wciąż wjeżdżały do Polski. Nowy minister rolnictwa Robert Telus zapowiedział szczegółowe kontrole jakości wwożonego zboża. I co? I ukraińskie produkty rolne nieprzerwanie wjeżdżały do Polski. W końcu prezes Jarosław Kaczyński udał się na konwencję rolną PiS w Łysych, gdzie ogłosił, że rząd PiS dba o polskich rolników, w związku z czym wprowadza zakaz wwozu produktów rolnych z Ukrainy. Gdy prezes Kaczyński zapewniał, że PiS obroni polskie rolnictwo, ukraińskie produkty rolne nadal wjeżdżały do Polski. Przestały wjeżdżać dopiero wieczorem, gdy rozporządzenie ministra rozwoju i technologii zostało opublikowane w Dzienniku Ustaw.

Wracamy zatem do pytania o to, dlaczego rząd PiS wprowadził zakaz wwozu produktów rolnych z Ukrainy dopiero po 10 miesiącach, chociaż o tym, do czego prowadzi ten wwóz, było wiadomo od pierwszych dni tego procederu. Gdyby faktycznie PiS dbał o polską wieś, to rozporządzenie ministra Budy zostałoby wydane już w lipcu 2022 roku, a nie dopiero w kwietniu 2023 roku. Oczywistością jest więc to, że obecny zakaz wwozu produktów rolnych z Ukrainy ma podłoże wyłącznie polityczne. Zbliżają się wybory i trzeba pokazać się Polakom jako odpowiedzialna partia, która dba o ich interesy. Najwyraźniej ze zleconych przez PiS sondaży wynikło, że dalsza "solidarność z Ukrainą" skończy się przegraniem wyborów. Dlatego Jarosław Kaczyński wyszedł do ludu w Łysych i ogłosił, że "PiS pozostanie partią, która będzie bronić interesów polskiej wsi". I po 10 miesiącach dewastacji tej wsi przy pomocy ukraińskich produktów rolnych wydał zakaz ich wwozu do Polski.

Spójrzmy teraz na samo rozporządzenie, przy pomocy którego Kaczyński chce przekonać "ciemny lud", że PiS ratuje polskie rolnictwo. Po pierwsze - zakaz ma obowiązywać do 30 czerwca. A co dalej? Czy od 1 lipca znowu ruszą pociągi z ukraińskim zbożem i całą resztą asortymentu? Po drugie - czy takie rozporządzenie jest zgodne z prawem unijnym? Po rozmowie szefowej KE Ursuli von der Leyen z premierem Mateuszem Morawieckim rzecznik Komisji Europejskiej ds. gospodarczych Arianna Podesta przekazała do mediów następujące oświadczenie:

Wiemy o ogłoszeniu przez Polskę i Węgry zakazu importu zboża i innych produktów rolnych z Ukrainy. Zwracamy się do odpowiednich organów obu krajów o dalsze informacje, aby móc ocenić te środki. W tym kontekście należy podkreślić, że polityka handlowa należy do wyłącznych kompetencji UE, a zatem działania jednostronne są niedopuszczalne. W tak trudnych czasach kluczowe znaczenie ma koordynacja i uzgodnienie wszystkich decyzji w UE.

Czym to się skończy? Czy KE nakaże wycofanie rozporządzenia jako niezgodnego z prawem unijnym? Czy zostaną wszczęte jakieś kroki dyscyplinujące, np. poprzez wstrzymanie unijnych dopłat dla polskiego rolnictwa? Tym bardziej, że zakaz wwozu ukraińskich towarów wydały też Węgry, a w poniedziałek dołączyła Słowacja. Te trzy państwa podjęły decyzje uderzające w kompetencje unijne.

To wygląda jak bunt i to bardzo poważny. Czy KE przełknie taki bunt? Tym bardziej, że minister Telus oświadczył, iż "chcemy dać sygnał do UE, że muszą być narzędzia, które spowodują pomoc Ukrainie, ale pomoc realną, pomoc która pozwoli rozłożyć towary rolne z Ukrainy na całą Europę, a koszty tej pomocy musi ponieść cała Europa, a nie tylko polscy rolnicy". Jak KE zareaguje na ten "sygnał"?

Eurodeputowany PiS Jacek Saryusz-Wolski zapewnia, że zakaz wwozu ukraińskich towarów nie jest sprzeczny z prawem unijnym, ponieważ "rozporządzenie 478/2015 oparte o art 207(2) TFUE przewiduje w art 24.2 możliwość stosowania przez państwo członkowskie zakazów i ograniczeń importu uzasadnionych względami polityki publicznej".

Jeśli faktycznie tak jest to wracamy do pytania, dlaczego rząd wydał zakaz dopiero w kwietniu 2023 roku. I znowu jedyną odpowiedzią są względy polityczne, czyli strach przed przegraniem wyborów. Skoro bowiem można było wydać taki zakaz nie łamiąc prawa unijnego, to dlaczego rząd nie robił tego przez 10 miesięcy zasłaniając się unijnym rozporządzeniem znoszącym cła i kontyngenty na ukraińskie produkty żywnościowe? Przecież minister Kowalczyk podał się do dymisji oświadczając, że robi to, ponieważ Komisja Europejska nie zamierza spełnić postulatu o uruchomienie klauzuli ochronnej w zakresie importu bezcłowego i bezkontyngentowego zboża z Ukrainy. To było 5 kwietnia. Wtedy minister Kowalczyk rozkładał ręce i twierdził, że nic nie może. Dziesięć dni później okazało się, że rząd może zatrzymać pociągi z ukraińskim zbożem przy pomocy jednego rozporządzenia.

Ratunku! Czy leci z nami pilot?

Zobaczmy teraz jak na ten zakaz zareagowali nasi ukraińscy "bracia". - Żałujemy, że władze RP podjęły decyzję o czasowym wstrzymaniu importu jakichkolwiek produktów rolnych z Ukrainy - powiedział Mykoła Solski, minister rolnictwa Ukrainy, cytowany przez agencję Ukrinform. - Rozumiemy tę ostrą konkurencję, która była konsekwencją zablokowania ukraińskich portów. Ale jest oczywiste - dla całego świata i dla każdej osoby na tym świecie - że ukraiński rolnik jest w najtrudniejszej sytuacji. I prosimy stronę polską o wzięcie tego pod uwagę. Rozumiemy i bierzemy pod uwagę trudną sytuację rolników w Polsce. Rozumiemy, że to się przekłada na sytuację polityczną. Wiemy, że w tym roku są wybory w Polsce. Ale musimy te kwestie rozwiązać i mamy nadzieję, że zrobimy to w poniedziałek - dodał Solski.

Ukraińskie ministerstwo wydało też komunikat, w który napisano: Obecnie rozwiązanie różnego rodzaju spraw poprzez jednostronne kardynalne działania nie przyspieszy pozytywnego zażegnania sytuacji. Między naszymi państwami i podmiotami gospodarczymi nie powinno być żadnych nieporozumień. Ze swojej strony proponujemy: w najbliższych dniach uzgodnić z polską stroną nowe Memorandum o wzajemnym zrozumieniu, które będzie uwzględniać interesy Ukrainy i Polski w duchu konstruktywnej, niezawodnej, efektywnej współpracy obu krajów i w odpowiedni sposób ureguluje kwestię tranzytu produktów rolnych przez terytorium Polski.

A więc w końcu mamy czarno na białym to, o czym wielokrotnie mówili politycy Konfederacji: polskie interesy nie są zbieżne z interesami Ukrainy, a obowiązkiem polskiego rządu jest dbać o interesy polskie, a nie ukraińskie. Za mówienie tej oczywistej prawdy Konfederaci byli wyzywani od "ruskich onuc" i oskarżani o to, że powielają treści zbieżne z rosyjską propagandą. O ironio, teraz "ruską onucą" został prezes Jarosław Kaczyński i cały obóz rządzący, bo przecież zakaz wwozu ukraińskich produktów jest złamaniem "solidarności z Ukrainą". I bardzo dobrze, że w końcu ta "solidarność z Ukrainą" została zatrzymana. Tylko, że mleko już się rozlało i ukraińskie towary zalały Polskę stawiając polskich rolników pod ścianą. Ukraina wykorzystała wojnę z Rosją do ekspansji na rynek unijny. I chce to robić nadal. Opowieści o tranzycie to po prostu bajki dla naiwnych. Jeśli ten "tranzyt" zostanie przywrócony, polskie rolnictwo zostanie zaorane i posypane solą. To jest cena bezwarunkowej i bezrefleksyjnej "solidarności z Ukrainą", przed którą ostrzegali politycy Konfederacji.

Wracając do rozlanego mleka, czyli konsekwencji wpuszczenia towarów z Ukrainy bez cła i kontyngentów, zobaczmy jak prezes Kaczyński postanowił wynagrodzić rolnikom straty spowodowane ukrainofilską polityką rządu. Oczywiście zastosowano standardową metodę działania PiS, czyli dopłaty. Ponieważ wwóz ukraińskiego zboża zbił ceny poniżej kosztów produkcji polskiego zboża, więc rząd dopłaci teraz polskim rolnikom przeprowadzając powszechny skup interwencyjny w cenie 1400 zł za tonę. Skąd będą na to pieniądze? Oczywiście z kieszeni polskich podatników. Czyli za wpuszczenie ukraińskiego zboża do Polski zapłacimy wszyscy, a rząd tradycyjnie ogłosi sukces.

Ale to jeszcze nie wszystko. Jest wysoce prawdopodobne, ze ów powszechny skup zboża skończy się tym, iż polski podatnik zapłaci również za ukraińskie zboże udające polskie zboże. Jak może do tego dojść? Bardzo prosto. Ci, którzy wwieźli ukraińskie zboże, odkupią je z magazynów po 1000 zł i sprzedadzą rolnikom po 1200 zł, a rolnicy sprzedadzą je państwu po co najmniej 1400 zł. I proszę mi nie mówić, że to niemożliwe, bo przecież są dokumenty i wiadomo, które zboże jest czyje. Otóż nic nie wiadomo, a dokumenty mają taką specyfikę, że potrafią zmienić ukraińskie zboże techniczne w polskie zboże paszowe lub konsumpcyjne. I biznes się kręci.

Ogłoszony przez Kaczyńskiego powszechny skup zboża to pomysł rodem z książki Tadeusza Dołęgi-Mostowicza pt. "Kariera Nikodema Dyzmy". Tym, którzy nie czytali książki lub nie oglądali serialu wyjaśniam, że Nikodem Dyzma, czyli niemający pojęcia o rolnictwie urzędnik pocztowy z Łyskowa, został prezesem państwowego Banku Zbożowego, ponieważ przedstawił doradcy ministra pomysł ratowania rolnictwa właśnie poprzez powszechny skup zboża. Autorem tego pomysłu był właściciel majątku w Koborowie, Leon Kunicki, który zatrudnił Dyzmę jako administratora, aby przez znajomości w rządzie - których Dyzma nie miał, chociaż Kunicki sądził, że ma - załatwił mu zamówienie rządowe na podkłady kolejowe. Gdy Dyzma przyjechał do Koborowa Kunicki wyjaśnił mu, że dla rolnictwa urodzaj jest zgubny, ponieważ obniża ceny zbóż. A przecież jest proste rozwiązanie: dla ratowania cen rząd powinien skupić zboże i zapłacić za nie oprocentowanymi obligacjami sześcioletnimi.

- W ciągu sześciu lat musi przyjść dobra koniunktura co najmniej dwa razy. Wówczas sprzedaje się cały zapas zagranicy i jest świetny interes - zapewniał Dyzmę Kunicki. Zapewniał też, że poprzez obligacje zbożowe "państwo wstrzyknie na rynek wewnętrzny nowe sto milionów złotych, co zbawiennie wpłynie na katastrofalną ciasnotę gotówkową". Problem z magazynowaniem zboża Kunicki też rozwiązał radząc, żeby było ono przechowywane przez sprzedających. Dyzma przedstawił plan Kunickiego jako swój pomysł, plan został zrealizowany, Dyzma został uznany za męża opatrznościowego, oczekiwana koniunktura nie nadeszła, plan okazał się niewypałem, rząd upadł, ale Dyzma spadł na cztery łapy i zamiast w niesławie wrócić do Łyskowa, otrzymał propozycję, aby utworzyć nowy rząd.

Odnoszę wrażenie, że decyzje podejmowane przez rząd Prawa i Sprawiedliwości, zapadają właśnie według takiego schematu, jak opisał to Dołęga-Mostowicz, czyli przy założeniu, że "musi przyjść koniunktura". Nikt nie zastanawia się, co będzie jeśli ta koniunktura nie przyjdzie. Nikt nie zastanawia się, jakie szkody mogą przynieść decyzje podejmowane na zasadzie "jakoś to będzie".

To, co stało się w związku z ukraińskim zbożem, doskonale pokazuje ten proces decyzyjny. Tranzyt zboża przez Polskę? Hura, damy radę! Zboże zalewa Polskę. Oj tam, oj tam, jakoś to będzie. Jest katastrofa. Co robić? Dajemy dopłaty i ogłaszamy sukces. A gdy kolejne miliardy złotych bez pokrycia wpompowane w rynek doprowadzą do wzrostu inflacji, to powiemy, że winien jest Putin. I po raz kolejny spadniemy na cztery łapy, bo postraszymy Polaków Tuskiem, o którym powiemy, że jak wróci, to dopiero rozpieprzy wszystko w drobny mak.

I tak to właśnie działa. PiS robi głupotę i daje dopłaty, żeby załagodzić skutki tej głupoty. I tak w kółko. Głupota, dopłaty, głupota, dopłaty, głupota, dopłaty. Do tego codzienne straszenie Tuskiem, które służy tylko i wyłącznie temu, żeby Polacy głosowali na PiS nawet jeśli mają zastrzeżenia do rządzących. A przedstawicieli Konfederacji w ogóle nie zaprasza się do publicznych mediów, tylko nazywa "ruskimi onucami".

I dzięki temu prezes Banku Zbożowego może występować w roli zbawcy narodu. Może już pora odesłać prezesa na pocztę do Łyskowa?

Katarzyna Treter-Sierpińska
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 19.04.23 Pobrań: 26 Pobierz ()
Strona 87 z 183 << < 84 85 86 87 88 89 90 > >>
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Shoutbox
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

Louisroano
14/10/2017 22:25
Czesc wszystkim mam na imie Kacper 21 lat i jestem z Kolobrzegu. Na serwerze wisze od czasow tak zamieszchlych ze co tu gadac. Jestem milosnikiem cs 1. 6, cs jego, imetina, lola. Zajmuje sie budowanie
LLK
11/02/2011 10:06
Gratuluję strony i oczekuję aktualizacji. Pozdrawiam LLK
Powered by PHP-Fusion copyright © 2003-2006 by Nick Jones.
Released as free software under the terms of the GNU/GPL license.