|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 5
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
11
|
Download: Gazetka "Wolne Słowo" |
|
|
05.06.2023 Dlaczego 4 czerwca? |
4 czerwca 1989 roku to najważniejsza data w legendzie wymyślonej dla naiwnych Polaków. W rzeczywistości decyzja o "obaleniu komuny", z równoczesnym przejęciem Polski, została podjęta po dwóch znaczących wydarzeniach:
* Po spotkaniu komunistycznego generała Jaruzelskiego z Davidem Rockefellerem w roku 1985 w Nowym Jorku.
* Po podpisaniu przez "Rosję" (ZSRR) w roku 1986 aktu "kapitulacji" w Reykjaviku.
Po przegranej zimnej wojnie, po spotkaniu Reagana z Gorbaczowem w 1986 roku w Reykjaviku, od "obalenia komunizmu" we Wschodniej Europie nie było już odwrotu...
Polityczny teatrzyk dla ówczesnych polskich lemingów wyglądał tak:
1989 - Rejestracja nowej Solidarności
1989 - zawarcie okrągłostołowego układu Jaruzelski-Geremek
1989 (4 czerwca) - wybory parlamentarne z zagwarantowanym 65% parytetem dla komunistów i złodziei i 35 % parytetem dla włączonej w system "nowej demokracji" żydokomuny, komunistycznej agentury i części naiwnych, w tym użytecznych idiotów.
1989 - Powołanie zasłużonego w dziele obrony narzuconego przez Moskwę systemu, komunistycznego publicysty i kolaboranta Tadeusza Mazowieckiego na urząd premiera
W 1989 roku, w wyniku farsy czerwcowych wyborów cały "obalony komunizm" rozsiadł się w obfitym składzie (65% miejsc) na ul. Wiejskiej w Warszawie, a w "chwilę" potem sowiecki generał został wybrany na urząd Prezydenta III RP. Ministrem Spraw Wewnętrznych w nierządzie Mazowieckiego został oczywiście "obalony" generał Kiszczak, co umożliwiło bezpieczne spalenie najważniejszych akt MSW.
Nie sposób nie wspomnieć, że wszystkie ważne decyzje zostały podjęte w Magdalence w roku 1988, w tym podział władzy pomiędzy Chamami od Kiszczaka a żydokomuną teatralnie pokłóconą z agentem Chamów, Wałęsą. Wkrótce podjęto też decyzję, zgodnie z pomysłem Jaruzelskiego, aby PRL zamaskować nową nazwą -III RP. W ramach wspomnianego podziału niewielki parytet przewidziano dla tzw. użytecznych lewoskrętnych idiotów w osobach braci Kaczyńskich, którzy poszli na służbę do kancelarii Wałęsy, wiedząc o jego wieloletniej działalności agenturalnej.
fakty |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 05.06.23 |
Pobrań: 25 |
Pobierz () |
06.06.2023 Z brzucha Bestii - relacja z największego światowego kongresu szczepionkowców, czyli &qu |
Zamieszczamy interesującą relację dr. Setty, który wziął udział w Konferencji - zlocie szamanów rozprawiających o "skuteczności i bezpieczeństwie" szczepionek oraz rozważających jak jeszcze szczelniej zacisnąć cenzurę, aby nie przedostawała się prawda o barbarzyństwie dokonywanym "w imię nauki".
Dr Madhava Setty okazuje się być spostrzegawczą osobą, a jednocześnie interesującą: jest certyfikowanym lekarzem anestezjologiem, który zanim ukończył studia medyczne wcześniej był inżynierem elektrykiem z zawodowym doświadczeniem pracując m.in. w przemyśle obronnym przy obliczeniach matematycznych czołgu Leopard.
To jego inżynieryjne doświadczenie pozwalało mu spojrzeć szerzej na zagadnienia medycyny i wprawiało go w zdumienie podejście swoich młodszych kolegów studentów, jak również i wykładowców, którzy na organizm ludzki patrzyli w sposób mechanistyczny, on zaś dostrzegał i podziwiał ten najbardziej skomplikowany twór dużo głębiej.
Teraz okazuje się być dociekliwym lekarzem, który dopiero niedawno rozpoczął swoje blogowanie.
Pod koniec poniższej relacji z Kongresu szczepionkowców, Autor wypowiada naszym zdaniem nieco naiwnie optymistyczne posłania o skuteczności dialogu z proszczepionkową mafią, wyrażając nadzieję, że można tych skażonych mentalnością stadną, zuchwałością, butą i ignorancją - przemienić. My, po ponad 3 latach tzw. pandemii nie jesteśmy już takimi optymistami, ale obyśmy byli w błędzie.
[Nie jesteście. Psychopaty nie da się zmienić, poprawić, wytłumaczyć mu. - admin]
Red.
* * *
Wzeszłym tygodniu uczestniczyłem w 23. Światowym Kongresie Szczepionek w Waszyngtonie - który reklamuje się jako "najważniejsze wydarzenie szczepionkowe roku" - pisze lekarz anestezjolog, dr Madhava Setty.
Tenże 23rd World Vaccine Congress twierdzi, że podczas trzech konferencyjnych dni "w czasie sesji dowiesz się, jak najnowocześniejsze badania mogą być zintegrowane z Przemysłem Farmaceutycznyn (Pharma), biotechnicznym (Biotech), naukowcami (Academia) oraz rządem, aby wyprodukować więcej i lepszych szczepionek".
To było rzeczywiście niemałe wydarzenie, tym bardziej, że uczestniczyło w nim ponad 3100 osób, głównie z branży farmaceutycznej i biotechnologicznej oraz ciał regulacyjnych (głównie rządowe agencje).
Wśród głównych mówców znalazły się tak sławne postaci, jak Peter Marks, M.D., Ph.D., dyrektor Centrum Oceny i Badań Biofarmaceutycznych (CBER) w Agencji Żywności i Leków (FDA); różni dyrektorzy z BioNTech i Moderna; oraz akademickie szychy, takie jak Peter Hotez, M.D., Ph.D., dziekan National School of Tropical Medicine i współdyrektor Texas Children's Hospital Center for Vaccine Development w Baylor College of Medicine.
Podczas trzech pełnych dni konferencji, ani ja, ani dr Elizabeth Mumper, pediatra ze stanu Wirginia i zdecydowana orędowniczka bezpieczeństwa szczepionek, nie spotkaliśmy innego lekarza, który prowadziłby obecnie praktykę kliniczną - pisze dr Setty.
Konferencja była otwarta dla każdego, kto był gotów zapłacić za wstęp, który zaczynał się od 495 dolarów dla studentów i wzrastał do ponad 1000 dolarów.
Ogólne wrażenia
Większość uczestników naprawdę wierzy, że robią to, co należy. Większość uczestników nie patrzy dalej niż na zalecenia agencji rządowych mających rzekomo dbać o zdrowie publiczne. Innymi słowy, w pełni wierzą, że szczepionki COVID-19 mRNA (i inne) są niezwykle bezpieczne i uratowały miliony istnień ludzkich.
Poza członkami Komitetu Doradczego ds. Szczepionek i Pokrewnych Produktów Biologicznych FDA (VRBPAC) oraz urzędnikami z Brytyjskiej Agencji Bezpieczeństwa Zdrowotnego (UKHSA), niewielu, jeśli w ogóle, zna dane z badań i obserwacji po wprowadzeniu do obrotu, dotyczące bezpieczeństwa i skuteczności szczepionki COVID-19.
Główni prelegenci i moderatorzy paneli eksperckich, którzy poruszyli temat "wahania się przed zaszczepieniem", z lekceważeniem odnosili się do tych, którym udało się uniknąć szczepienia i otwarcie pogardliwie odnosili się do tych, którzy zachęcali innych do tego samego.
Z wyjątkiem kilku przypadków, ton prezentacji i dyskusji przy okrągłym stole był koleżeński. Poza pikantniejszymi pytaniami, które ja i dr Mumper mogliśmy zadać, nie było żadnych śladów tego, że któryś z uczestników kwestionuje konwencjonalne narracje dotyczące reakcji na pandemię COVID-19.
Rozmowy na osobności ujawniły jednak zachęcające znaki, że nie wszyscy tam obecni kupili konwencjonalne narracje dotyczące pandemii.
Częstym tematem były wezwania do "partnerstwa" publiczno-prywatnego
Byłem w stanie uczestniczyć tylko w części z setek prezentacji i dyskusji panelowych podczas konferencji. Poniżej podsumowuję najważniejsze punkty z sesji, w których uczestniczyłem oraz kluczowe rozmowy, które przeprowadziłem z prezenterami.
Uwaga dla czytelników: W całym tym artykule cytowałem siebie i innych. Nie mam dostępu do żadnych nagrań audio lub wideo z sesji, jeśli takie istnieją. Cytaty są sparafrazowane z moich własnych wspomnień i nie powinny być traktowane dosłownie. [Uwaga od tłumacza: tłumaczenie niektórych fragmentów wypowiedzi mogą być luźniejsze, aczkolwiek w pełni oddają ducha padających słów.]
Wprowadzenie do konferencji: Antyszczepionkowcy są niebezpieczni, spodziewaj się corocznych szczepień COVID
Dr Gregory Poland, dyrektor badań nad szczepionkami w Mayo Clinic, wygłosił uwagi wstępne. Następnie moderował dyskusję panelową z udziałem Petera Marksa; Paula Burtona, głównego oficera medycznego w firmie Moderna; Isabel Oliver, głównego doradcy naukowego w UKHSA; oraz dr Penny Heaton, szefa globalnego obszaru terapeutycznego szczepionek w Johnson & Johnson.
Ta pierwsza sesja była prawdopodobnie najbardziej fascynującymi 90 minutami całego tygodnia. Dr Poland, jak dowiedziałem się w krótkiej rozmowie z nim po konferencji, jest również pastorem. Jego zdolności oratorskie były w pełni widoczne podczas jego uwag wstępnych i końcowych, cytując między innymi Williama Wordswortha i Szekspira. Poprosił nas o uznanie ograniczeń, jakie mają naukowcy, gdy patrzą na świat przez pryzmat dualizmu.
Dr Poland jest również poszkodowany przez szczepionki
W lutym 2022 roku dr Poland przyznał, że cierpi na poważne szumy w uszach (tinnitus) po przyjęciu drugiej dawki "szczepionki z mRNA". W tym czasie Poland opisał swoje objawy jako "wyjątkowo uciążliwe". Mimo to zdecydował się na przyjęcie trzeciej dawki.
Komentarz dr. Poland na temat szczepionek COVID-19 mRNA był niezwykle pozytywny. Powiedział, że szybkie wdrożenie nowej terapii uratowało miliony istnień ludzkich i uratowałoby kolejne miliony, gdyby nie niepokojący trend rosnącego wahania szczepionkowego.
Założyłem, że jego szumy uszne wywołane szczepionką ustąpiły w ciągu ostatniego roku, jednak dopiero pod koniec konferencji, kilka dni później, powiedział mi osobiście, że jego objawy nadal powodują osłabienie, co czyni jego bezgraniczne poparcie dla tych produktów jeszcze bardziej zdumiewającym.
Dr Poland nadał ton całej konferencji w ciągu pierwszych 10 minut. Jego zdaniem, pandemia COVID-19 została powstrzymana dzięki ciężkiej pracy naszych agencji regulacyjnych i niezwykłym produktom pochodzącym z platformy mRNA.
Jedyną porażką było "niewytłumaczalne" wahanie się co do szczepionek, zjawisko napędzane przez pseudonaukowców antyszczepionkowych, którzy czerpią zyski z szerzenia bezpodstawnej, napędzanej strachem propagandy.
Zwalczanie niezdecydowania w kwestii szczepionek, powiedział, jest tak dużym wyzwaniem jak ochrona świata przed kolejnym śmiertelnym patogenem. Istotnie, znaczna część wydarzeń skupiła się na strategiach demontażu niepokojącego ruchu "antyszczepionkowców".
Dr Peter Marks poparł stanowisko dr. Poland, że przeciwnicy szczepionek są irracjonalni: "To szalone, że nie rozumieją, jak wspaniałe są szczepionki" - powiedział. "Ja już zupełnie zrezygnowałem prób dyskusji z ludźmi, którzy uważają, że szczepionki nie są bezpieczne".
Ta uwaga była dla mnie szczególnie niepokojąca. Co będzie potrzebne dyrektorowi CBER FDA, aby kiedykolwiek ponownie ocenić profil bezpieczeństwa szczepionek z mRNA, zwłaszcza jeśli nie chce już angażować się z tymi, którzy się z nim nie zgadzają?
Paneliści wyrazili szok, że niektóre stany (Idaho i Północna Dakota) rozważają ustawy czyniące podawanie szczepionek COVID-19 mRNA nielegalnym.
"Jak możemy sprawić, by społeczeństwo zrozumiało, a nauka pokazuje to nieustannie, że szczepionki COVID ratują życie!" - zapytał i odpowiedział sobie Heaton.
Dr Poland - przypomnijmy, również pastor - odpowiedział: "Czy nie powinniśmy dodać: Amen! ??".
Dr Marks dał znać publiczności, jak będzie wyglądać przyszłość. "Nie zamierzam wstrzymywać oddechu czekając na "szczepionkę sterylizującą" [inaczej zwana szczepionką odpornościową, zaprojektowana celem całkowitego zablokowania replikacji patogenu, a tym samym całkowitej odporności przeciwko zakażeniu daną chorobą - to takie pojęcia współczesnych guślarzy z kręgu wirusologów i wakcynologów - przyp. tłum.], ochrona przed ciężką chorobą jest wystarczająca" - powiedział. Marks, przewidział, że szczepionki COVID-19 będą podawane co dwa lata lub nawet co roku.
Zauważył, że wyzwaniem będzie zidentyfikowanie interesującego nas szczepu w czerwcu, tak abyśmy mogli mieć szczepionkę do września. 100-dniowy cykl jest możliwy, o ile mamy gotową produkcję, powiedział, a Heaton (J&J) i Burton (Moderna) przytaknęli w odpowiedzi.
Podsumowując, liderzy przemysłu szczepionkowego i agencji regulacyjnych są, moim zdaniem, przekonani, że zaoferowali światu wspaniały produkt i są sfrustrowani, że nie jest on łatwo i powszechnie akceptowany.
Przytoczyli fakt, że chociaż 70% Amerykanów otrzymało pierwszą serię szczepionki, to tylko 15% zdecydowało się na otrzymanie dawki przypominającej dwuwalentnej, która stała się dostępna we wrześniu 2022 roku.
Niechęć społeczeństwa do przyjęcia zastrzyku, ich zdaniem, wynika z postrzeganego zmniejszenia zagrożenia chorobą, które można przezwyciężyć poprzez "odpowiednie przekazywanie informacji".
Oczywiście, opinia publiczna ma rację. Patogenność szczepów krążących obecnie jest mniejsza niż pierwotnego szczepu z 2020 roku. [Do tej pory nie wyizolowano żadnego "wirusa" mającego powodować COVID-19, więc trudno jest w ogóle mówić o jakiejś patogenności, tym bardziej, że w gruzy upada cała teoria wirusa - przyp. tłum.] Nigdy nie wspomniano o możliwości, że zmniejszone zainteresowanie szczepionkami może być związane ze słabym profilem bezpieczeństwa.
W ich umysłach urazy poszczepienne i poważne zdarzenia niepożądane są niezwykle rzadkie. Ich występowanie zostało wyolbrzymione przez antyszczepionkowe, plotkarskie media. Dr Poland zażartował, że "może powinniśmy rozpowszechnić plotkę, że mikrochipy są w iwermektynie?".
Jego rejterada spotkała się jedynie z nielicznymi, nerwowymi śmiechami.
Dyskusja przy okrągłym stole: "Spostrzeżenia i narzędzia przeciwdziałania wahaniom dotyczącym szczepionek".
Chociaż prelegenci podczas sesji wstępnej byli wyraźnie przekonani, że produkty są "bezpieczne i skuteczne", to przyznali, że istnieje silna i rosnąca część populacji, która niechętnie podchodzi do szczepień.
Co ważniejsze, byli zainteresowani rozbiciem tego ruchu, a nie ignorowaniem go. Była to okazja do nawiązania z nimi kontaktu, być może w mniejszych grupach lub indywidualnie. Podjąłem pierwszą próbę dyskusji przy okrągłym stole, gdzie ludzie mogliby zaproponować sposoby przekonania "antyszczepionkowców", że się mylą.
Usiadłem obok Dame Jennifer Margaret Harries, brytyjskiej lekarki zajmującej się zdrowiem publicznym i szefowej UKHSA. UKHSA publikuje dane dotyczące nadzoru zdrowotnego w Wielkiej Brytanii z większą szczegółowością i częstotliwością niż nasze własne Centra Kontroli i Prewencji Chorób (CDC).
Dałem jej znać, że doceniam dane pochodzące z jej agencji i że zacząłem śledzić regularne raporty nadzoru agencji dwa lata temu. Była wdzięczna za uznanie i doceniła moje zainteresowanie jej pracą.
To właśnie UKHSA zaoferowała pierwszy rzut oka na negatywną skuteczność szczepionek COVID-19 w publicznym zbiorze danych we wrześniu 2021 roku.
Zapytałem o to Harries, a jej ton natychmiast się zmienił. Powiedziała, że nic jej nie wiadomo na ten temat i że musiałaby się temu przyjrzeć przed skomentowaniem.
Byłem zaskoczony jej odpowiedzią. Raport z września 2021 roku nie był aberracją. Kolejne raporty agencji, której przewodniczy, wskazywały na dużą i rosnącą zachorowalność na COVID-19 wśród zaszczepionych, w porównaniu z nieszczepionymi.
UKHSA przestała udostępniać te dane kilka miesięcy później. Chciałem wiedzieć dlaczego, ale ona nie chciała odpowiedzieć.
Zmieniłem taktykę i zapytałem ją o dr Tess Lawrie z Evidence-Based Medicine Consultancy, która dostrzegła sygnały bezpieczeństwa w brytyjskim systemie Yellow Card [odpowiednik amerykańskiego systemu VAERS mającego gromadzić dane o skutkach ubocznych szczepionek - tłum.] i w czerwcu 2021 roku w liście otwartym wezwała dyrektora Medicines and Healthcare products Regulatory Agency do wstrzymania brytyjskiej kampanii szczepień.
Harries spojrzała na mnie surowo i powiedziała: "W moim kraju jest kilku wybitnych lekarzy, którzy zdobywają sławę dzięki bezpodstawnym stanowiskom wokół zagrożeń związanych ze szczepionkami, ostatnio pewien kardiolog."
"Czy masz na myśli dr Aseem Malhotra?"
"Tak. Ostatnio zyskał on wiele uwagi".
Harries nie uważała Malhotry ani Lawrie za osoby posiadające wiarygodne opinie, a przynajmniej tak mi powiedziała. Niełatwo było mi się z tym pogodzić. Nie mieliśmy okazji porozmawiać o tym dalej. W późniejszym okresie tygodnia miałem jeszcze jedną krótką interakcję z Harries (patrz poniżej).
Amerykański pediatra przewodniczył obradom okrągłego stołu. Otworzył dyskusję prośbą o pomysły, jak przeciwdziałać wahaniom dotyczącym szczepionek.
Ja miałem jeden:
"Jest oczywiste, że pączki Krispy Kreme [firma sprzedająca głównie Donuts-y i kawę, która zasłynęła kampanią darmowych pączków gdy się zaszczepisz - przyp. tłum.] ograniczenia w podróżowaniu - to marchewki i kije, które tylko częściowo zadziałały. Ci, którzy nadal się wahają, są nieugięci w swoim stanowisku, ponieważ szukali głębiej, mocniej niż większość. Nie wierzą plotkom. Słuchają wiarygodnych lekarzy i naukowców, którzy są autorami wielu recenzowanych prac i którzy są krytykami szczepionki COVID-19. Dlaczego nie zaangażujemy ich otwarcie i nie zobaczymy, co mają do powiedzenia?"
Katie Attwell, Ph.D., profesor z University of Western Australia, której zainteresowania dotyczą polityki szczepionkowej i przyjmowania szczepionek, odrzuciła ten pomysł. Nie wiedziałem wtedy, kim ona jest. Udało mi się z nią porozmawiać osobiście później w tygodniu. "Nie możemy dać głosu krytykowi", powiedziała mi. "Kiedy społeczeństwo zobaczy ich na równi z nami, może uwierzyć w to, co mówią".
W jej strategii jest zawarta idea, że społeczeństwo nie może oddzielić informacji od dezinformacji. Prawda, jej zdaniem, nie może istnieć samodzielnie i musi być uznana za takową przez tych, którzy wiedzą lepiej.
Oczywiście, jest też inna możliwość. Być może ona wie, jaka jest prawda i chce ją ukryć. Moje początkowe wrażenie było takie, że szczerze wykonywała swój obowiązek ochrony społeczeństwa za pomocą wszelkich niezbędnych środków. Wszystko sprowadzałoby się do oceny jej szerokiej wiedzy na ten temat, co udało mi się zrobić dwa dni później.
Chris Graves, założyciel Ogilvy Center for Behavioral Science, poparł stanowisko dr Attwell. Był to uśmiechnięty, towarzyski gość, który, jak się później dowiedziałem, został zatrudniony przez firmę Merck do analizy różnych typów osobowości i systemów wartości/wiary wśród obozu "antyszczepionkowców".
Gdy dana osoba zostanie odpowiednio skategoryzowana, można zastosować "spersonalizowane wiadomości", aby sprowadzić ją z powrotem do "rzeczywistości". Zgodnie z abstraktem jego badania:
"Tak jak medycyna precyzyjna traktuje jednostki, tak to badanie 3000 rodziców (z uwzględnieniem wszystkich grup demograficznych) w USA miało na celu zidentyfikowanie najskuteczniejszych spersonalizowanych komunikatów w celu rozwiązania problemu wahania się rodziców co do szczepionek. Po pierwsze, poszukiwano korelacji pomiędzy: danymi demograficznymi, podawanymi konkretnymi powodami wahania się co do szczepionki, uprzedzeniami poznawczymi, stylami poznawczymi, światopoglądem związanym z tożsamością oraz cechami osobowości. Po drugie, przetestowano 16 komunikatów w formie mini-narracji, z których każda ucieleśniała zasady nauk behawioralnych, aby sprawdzić, czy pewne komunikaty rezonowały lepiej niż inne w zależności od wielu powyższych czynników."
Zapytałem go później, jak zareagowałby na kogoś, kto spojrzał na dane z badań i obserwacji i stwierdził, że opowiadają one inną historię o bezpieczeństwie szczepionek. Uśmiechnął się, "Och, to są ci, którzy mają większą potrzebę zamknięcia poznawczego. Tak. Utknęli, ponieważ nie mogą iść do przodu, jeśli istnieje jakakolwiek niepewność."
Graves nie potrafił opisać, na czym konkretnie miałoby polegać "spersonalizowane przesyłanie wiadomości" dla tej grupy, a jedynie to, że istniało i zostało udowodnione, że jest bardziej skuteczne niż inne rodzaje przesyłania wiadomości
Zapytałem go, czy jest świadomy, ile zgłoszeń o zdarzeniach niepożądanych zostało zarejestrowanych w Vaccine Adverse Event Reporting System (VAERS). "Nie" - odpowiedział, wciąż się uśmiechając.
Dyskusja panelowa: "Czego szczepionki i COVID nauczyły nas o nauce immunologii".
W panelu wziął udział Ofer Levy, M.D., Ph.D., dyrektor programu Precision Vaccines w Boston Children's Hospital i członek VRBPAC.
Dyskusja skupiła się wokół braku dobrych biologicznych markerów skuteczności szczepionek. Według zgodnego stanowiska VRBPAC, poziom przeciwciał nie jest surogatem ochrony.
Innymi słowy, odpowiedź immunologiczna na szczepionkę w postaci przeciwciał nie powinna być wykorzystywana do oceny, czy szczepionka zrobi coś pożytecznego. Mimo to, próby pediatryczne oryginalnego preparatu wykorzystywały je jako dowód skuteczności.
Jednym z członków panelu ekspertów była Sharon Benzeno, Ph.D., dyrektor (CCO) Immune Medicine w Adaptive Biotechnologies, która zaoferowała zachęcające informacje. Uważała, że nasze podejście było zbyt skoncentrowane na reakcjach przeciwciał i że w przyszłości możliwe będzie zidentyfikowanie biochemicznych markerów odporności komórkowej wywołanej szczepionką. Levy zgodził się, że będzie to ważny dodatek do naszej wiedzy w przyszłości.
Kiedy nadszedł czas na pytania, zapytałem panel:
"Jak wszyscy wiemy, absorpcja dawki przypominającej jest bardzo niska. Ludzie nie chcą poddawać się kolejnemu zastrzykowi, ponieważ nie ma badań, które sprawdzałyby wyniki, a jedynie immunogenność, która, jak sami mówicie, jest niewystarczająca. Dlaczego nie nalegać na badania, które mogą udowodnić korzyści w zakresie wyników?".
Levy odpowiedział, że panel doradczy nie miał wpływu na to, jakiego rodzaju badania były wymagane. Jego komitet doradczy mógł jedynie głosować na "tak", "nie" lub "wstrzymać się" w odniesieniu do zatwierdzenia/autoryzacji.
Inny członek panelu, Alessandro Sette, doktor nauk biologicznych, szef Sette Lab i profesor w La Jolla Institute for Immunology, wtrącił: "To nie byłoby praktyczne. Sygnał jest zbyt mały, ponieważ nie mamy już do czynienia z populacją nie-naiwną".
Sette złapał przynętę. Twierdził, że większość ludzi została już zaszczepiona albo wystawiona na działanie wirusa. Szczepienie przypominające przyniosłoby niewielką korzyść, jeśli w ogóle, dla populacji, która była już chroniona.
Zadałem oczywiste pytanie: "Dlaczego więc dalej nalegamy, aby każdy otrzymał szczepionkę?".
Harries, moderator, natychmiast wkroczył do akcji: "Dobra, zboczyliśmy z tematu. Następne pytanie."
Zaczynałem rozumieć, jak ta konferencja była zarządzana. Nie wierzę, że sponsorzy tego spotkania spodziewali się napotkać wiele dociekliwych pytań o jakość szczepionek COVID-19, ze strony publiczności, która zapłaciła za swoje drogie bilety. Kiedy i jeśli się pojawiały, moderatorzy szybko interweniowali.
Czy było możliwe, że inni na widowni widzieli, co się dzieje? Uważam, że tak. Za każdym razem, gdy zadawałem pytanie, osoby siedzące w pobliżu mówiły mi, że doceniają pytanie i zastanawiają się, dlaczego pozostało ono bez odpowiedzi.
Nawet nienaukowiec z Moderny podchodził do mnie kilka razy w trakcie konferencji, aby dać mi znać, że zgadza się, iż odpowiedź na te kwestie byłaby najlepszym sposobem na "zwiększenie absorpcji" i że planuje przekazać moje pytania swojemu personelowi naukowemu.
Dyskusja panelowa: Jak prawo dotyczące szczepionek wpływa na ich przyjmowanie i dostęp do nich?
Moderatorem tej grupy był prawnik Brian Dean Abramson, "wiodący ekspert w dziedzinie prawa szczepionkowego", wykładający ten temat jako adiunkt prawa szczepionkowego w Florida International University College of Law?.
Jego uwagi wstępne zademonstrowały jego pogardę dla zwolenników szczepionek:
"Nie doszliśmy do odporności stadnej z powodu tych antyszczepionkowców. Oni są niebezpieczni. W 2021 roku otrzymali 4 miliony dolarów w darowiznach. Szacuje się, że w 2022 roku do ich ruchu trafiło ponad 20 milionów dolarów."
Panel obejmował dr Attwell, której stanowisko było jasne z jej płytkiej odpowiedzi na moją sugestię wcześniej. Co godne uwagi, jej publiczna strona wskazuje, że otrzymała około 2 milionów dolarów dofinansowania na swoje badania nad zwiększeniem dostępu do szczepionek i ich przyjmowania.
Attwell nie jest lekarzem ani naukowcem medycznym. Jednakże, również na tym panelu był lekarz zdrowia publicznego z Johns Hopkins Bloomberg School of Public Health, Chizoba Wonodi, Ph.D., który ma 27 lat doświadczenia w Afryce, Azji i Ameryce.
Byłem zachęcony wsparciem moich wcześniejszych wypowiedzi przez zgromadzonych i kiedy zaoferowano mi mikrofon, rozpocząłem z bardziej agresywną salwą skierowaną do moderatora:
"'Antyszczepionkowiec' ma wydźwięk pejoratywny i odzwierciedla ignorancję na temat tego, kim są zwolennicy szczepionek i dlaczego wierzą w to, w co wierzą. Jest to jeszcze bardziej widoczne, gdy w odniesieniu do tej pandemii wstawia się takie terminy jak? 'odporność stadna'. Bez szczepionki sterylizującej, lub nawet takiej, która może zapobiec infekcji, odporność stadna jest niemożliwością. Zamiast zaogniać sytuację, dlaczego nie zaangażujemy się z lekarzami i naukowcami, którzy są ostrożni w kwestii szczepionek i nie usłyszymy ich argumentów w uczciwej, otwartej i publicznej dyskusji?".
Po raz kolejny dr Katie Attwell grzecznie ostrzegła słuchaczy, że byłoby to jej zdaniem zbyt niebezpieczne. Spodziewałem się tego. I również ponownie zostałem zachęcony, że trzy osoby siedzące wokół mnie uznały, że mój punkt jest ważny i że zastanawiające jest, że paneliści nie odniosą się do meritum mojego stanowiska.
Po wszystkim dr Chizoba podeszła do mnie i dała mi znać, że docenia moje pytanie. W swojej pracy odkryła, że najważniejsza jest edukacja. Była uprzejma; wierzyła, że do wielu niechętnych szczepionkom lekarzy można dotrzeć, przekazując im odpowiednie informacje.
Zapytałem ją, jak odniosłaby się do lekarza, który po prostu uważałby, że dopuszczenie terapii, w której podwójnie ślepa próba wykazała większą śmiertelność niż placebo, było nie tylko bezprecedensowe, ale i nielogiczne.
Wpatrywała się we mnie pustym wzrokiem. "Czy to z nowego badania?" zapytała.
Powiedziałem jej, że to z opublikowanych wyników okresowych z badania Pfizer/BioNTech, badania, które zapoczątkowało światową kampanię szczepień. Nie znała tych wyników.
Na swoje usprawiedliwienie przyznała, że nie przejrzała tego dokumentu, ale planuje to zrobić.
Ostatni dzień
Uczestniczyłem w sesji zatytułowanej "Let's Talk Shots" (Pogadajmy o szprycach), gdzie dr Daniel Salmon przedstawił pracę wykonywaną w Johns Hopkins Institute for Vaccine Safety.
"LetsTalkShots został zaprojektowany, aby wspierać podejmowanie decyzji dotyczących szczepionek. Dzieli się wciągającymi animowanymi treściami w oparciu o pytania lub obawy danej osoby."
Wystarczy powiedzieć, że za kampanią na rzecz szczepień społeczeństwa stoi wiele myśli, pieniędzy i energii. Podejście po raz kolejny koncentruje się wokół ukierunkowanego przekazu, który uznaje, że różni ludzie potrzebują usłyszeć różne rodzaje informacji.
Attwell również prezentowała dla tej samej publiczności. Na tym forum zwróciła uwagę, że rząd USA jest bardziej tolerancyjny wobec osób niechętnych szczepieniom niż w jej kraju [w Australii]. Zasugerowała, że nasze religijne i filozoficzne zwolnienia od konieczności zaszczepienia [Religious or Philosophical Exemptions] powinny zostać całkowicie wyeliminowane. Tylko najsurowsze zwolnienia medyczne powinny być dozwolone. To doprowadzi do lepszych wyników.
Po jej przemówieniu, podszedłem do niej. Spojrzała w górę, jakby oczekiwała, że zadam jej kilka pytań. Zapytałem ją, czy byłaby skłonna do bardziej otwartej rozmowy na temat jej badań i opinii. Była.
Dałem jej do zrozumienia, że myślę, iż jest na tyle inteligentna, by zdać sobie sprawę, że w rzeczywistości jestem sceptykiem szczepionkowym. Kiwnęła głową.
Więc, powiedziałem, "numer jeden rozprzestrzeniający dezinformację może ubiegać się o urząd prezydenta Stanów Zjednoczonych. Co twoim zdaniem należy zrobić?" [Chodzi o Roberta F. Kennedy'ego, Jr. prawnika walczącego od kilkudziesięciu lat z cenzurą dotyczącą zgubnego wpływu wszystkich szczepionek na zdrowie, który właśnie ogłosił, że będzie ubiegał się o urząd Prezydenta USA - tłum.]
Uśmiechnęła się niezręcznie i powiedziała: "Tak, trudno będzie powstrzymać go przed dostępem do tlenu". [chodzi o odcięcie od 'tlenu' mediów, od dotarcia do wyborców - tłum.]
Innymi słowy, proponowane przez nią podejście do duszenia rzeczników antyszczepionkowców staje się znacznie trudniejsze, gdy ubiegają się oni o najwyższy urząd w państwie. Myślałem, że może będzie skłonna ponownie rozważyć swoją strategię. Nie była.
Spróbowałem innego podejścia. Wyjaśniłem, że w moim dochodzeniu nie znalazłem wystarczających dowodów na to, że szczepionki z mRNA COVID-19 były bezpieczne lub skuteczne, jednak byłem otwarty na możliwość, że platforma mRNA może ostatecznie okazać się potężnym sposobem na tworzenie terapii, które są bezpieczne i skuteczne w przyszłości.
Co dobrego byłoby z posiadania tej technologii, jeśli połowa społeczeństwa nie ufa już jej lub ludziom, którzy wciskają im ją do gardła, jednocześnie odmawiając im możliwości debaty?
"Tak, to dobry punkt."
Powiedziałem jej, że w tym kraju lekarze nie są skłonni pisać religijnych lub filozoficznych zwolnień na szczepionki COVID-19 z obawy przed możliwością reperkusji. Wielu pracodawców i tak ich nie zaakceptuje, więc jej stanowisko jest bez znaczenia.
"Tak, to prawda."
Zapytałem ją, co byłoby powodem do zwolnienia lekarskiego. Nie wiedziała. Wyjaśniłem, że zwolnienia medyczne są uznawane za ważne TYLKO wtedy, gdy dana osoba ma dowody na wcześniejszą reakcję na szczepionkę mRNA lub na jeden lub więcej składników w nich zawartych. A nikt poza garstką ludzi na planecie nie wie, co dokładnie jest w tych produktach.
Skąd lekarz (lub ktokolwiek inny) miałby wiedzieć, czy dana osoba była w grupie zwiększonego ryzyka wystąpienia niepożądanego zdarzenia?
"Nie wiem."
Zapytałem ją, czy była świadoma dowodów na oszustwa medyczne wokół prób szczepionek Pfizera. Powiedziała, że czytała coś o tym jakiś czas temu, ale nie sądziła, że to ważne.
Na koniec zapytałem ją, dlaczego uważa, że szczepienie wszystkich jest właściwą rzeczą do zrobienia.
"Wskaźniki szczepień w moim kraju są wyższe niż w twoim i wypadliśmy lepiej".
Ale są kraje, których wskaźniki szczepień są znacznie niższe niż w obu krajach, a śmiertelność jest jeszcze niższa. Jak mogłaby to wyjaśnić? Nie potrafiła.
Spostrzeżenia dr Elizabeth Mumper
Dr Mumper uczestniczyła w Partnering for Vaccine Equity Program [coś jak współuczestnictwo w programie równego dostępu do szczepionek - tłum.], któremu przewodniczył dr Joe Smyser, dyrektor generalny The Public Good Projects.
Podzieliła się ze mną następującymi uwagami:
"Ten wykład dotyczył akceptacji i popytu na szczepionki, a konkretnie czynników społecznych i behawioralnych oraz tego, jak połączyć działania i politykę poprzez wykorzystanie nauk społecznych. Strategia polegała na wzmocnieniu liderów społeczności, aby przekazali wpojone im wiadomości dotyczące zdrowia publicznego, do społeczności. Badania wykazały, że dysproporcje w akceptacji szczepionek zmniejszyły się w 'czarnych i brązowych' społecznościach [murzyńskie, latynoskie...], które miały program. Badania pokazują, że teraz najbardziej niechętne szczepionkom są społeczności białe, wiejskie i prawicowe.
W opisanym programie pracowali z influencerami [w j.polskim zadomowiła się ta pokraczność językowa, oznaczająca jakąś wpływową osobę, autorytet, potrafiący przekonać, i któremu ukierunkowany odbiorca wierzy - tłum.] mediów społecznościowych (jak młode kobiety, które robiły blogi o urodzie), aby powtarzać wiadomości o zdrowiu publicznym swoim odbiorcom. Zidentyfikowali 212 milionów 700 tys. wiadomości dezinformacyjnych o szczepionkach, z których większość pochodziła ze Stanów Zjednoczonych.
W tym projekcie ściśle współpracowali z Twitterem i ułatwiali usuwanie tego, co uznali za dezinformację. Zwerbowali 495 influencerów, którzy dobrowolnie podzielili się informacjami ze swoimi zwolennikami. W rezultacie dotarli do 60 milionów osób. [Tutaj chodzi też o różne formy "sprawdzaczy faktów", czyli Gabinety Dezinformacji finansowane przez przemysł farmaceutyczny - tłum.]
Wiedzą, że tzw. antyszczepionkowcy nie przyjdą po influencerów z mediów społecznościowych. Program zapewniał szkolenia i webinaria, aby edukować, jak komponować skuteczne komunikaty dotyczące zdrowia publicznego."
"Ten naukowiec społeczny zajmujący się zdrowiem publicznym nazwał anty-vaxxers "idiotami i stukniętymi"." [Oto merytoryczny poziom uczestników Kongresu szczepionkowców - tłum.]
"Podczas panelu dyskusyjnego powiedziałam, że z mojego doświadczenia wynika, że wielu rodziców, którzy byli niechętni szczepionkom, było bardzo inteligentnych i miało zaawansowane stopnie naukowe. Ludzie tacy jak lekarze i prawnicy oraz inżynierowie znali kogoś w swojej rodzinie, kto miał niepożądaną reakcję na szczepionkę. Zasugerowałam, że skuteczniej byłoby zaangażować się w rozmowy ze zwolennikami szczepionek i odkryć, na jakich danych się opierają, niż używać wirtualnych wyzwisk.
Parafrazuję poniżej odpowiedź prelegenta. Powiedział on: 'Pracujemy pod prąd. Chcemy wiedzieć, skąd biorą się ich błędne informacje. Mogę nazwać ludzi idiotami i palantami', jeśli podają dezinformację. Jeśli nawet podnosisz pytania jak o szczepionkę HPV [bardzo niebezpieczna szczepionka "przeciwko wirusowi brodawczaka ludzkiego" - przyp. tłum], dostaniesz zaproszenie na mówcę i oferty książkowe. Ludzie bogacą się na rozpowszechnianiu dezinformacji. My wiemy, jaka jest właściwa informacja".
Dr Elisabeth Mumper podsumowała:
"Było dla mnie głęboko niepokojące, gdy usłyszałem szczegóły o tym, jak naukowcy i urzędnicy zdrowia publicznego pracowali bezpośrednio z Twitterem, aby usunąć treści, które uznali za dezinformację. Ich twierdzenie, że wiemy co jest prawdą, nie brzmiało prawdziwie. Ich wysiłki były skierowane na zwiększenie przyjmowania szczepionek we wszystkich grupach wiekowych, dla których udzielono zezwolenia na użycie w nagłych przypadkach."
"Mówca zdawał się nie brać pod uwagę prawa 1. poprawki [do Konstytucji Stanów Zjednoczonych] do wolności słowa osób, które zamieściły dane kwestionujące skuteczność szczepionek COVID."
"Zaskoczyła mnie energiczna retoryka skierowana do tych, którzy zgłaszali efekty uboczne szczepionki lub którzy kwestionowali stosunek ryzyka do korzyści tych szczepionek."
"Niepokojące było słuchanie, jak urzędnicy zdrowia publicznego zabiegali o wpływowe osoby w mediach społecznościowych, aby rozpowszechniali wiadomości dla swoich zwolenników, by się zaszczepili. I jednak wycięli wiadomości pochodzące od lekarzy i naukowców, którzy zamieścili niewygodne dane o szczepionkach COVID-19."
Ostatnie pytanie sympozjum
Ostatni dzień zakończył się kolejną sesją plenarną. Po raz kolejny dr Poland moderował panel naukowców zajmujących się szczepionkami, którzy dyskutowali o tym, jak szybko wyprodukować trwalsze szczepionki, czyli takie, które zapewniałyby dłuższą ochronę.
Jeden z badaczy dokonał niezwykłej obserwacji. Na początku pandemii, przed udostępnieniem szczepionki, u małych niemowląt, które zachorowały na COVID-19, stwierdzono solidną i trwałą odporność, nawet trzy lata później. Być może w tej interesującej kohorcie kryją się jakieś wskazówki.
Dr Mumper dostrzegła okazję, by wyciągnąć im dywan spod nóg. Powiedziała:
"Jestem pediatrą w Wirginii. Byłam zszokowana tym, jak dobrze moi pacjenci-niemowlęta radziły sobie z COVID-19. CDC powiedziało nam, że wskaźnik przeżywalności po COVID-19 wynosi 99,997% u tych niemowląt. Teraz i ty - skierowane do dr. Poland - mówisz nam, że wiemy, że te dzieci mają świetną ochronę dwa lata po zakażeniu. Zastanawiam się, dlaczego mam wciskać te szczepionki 6-miesięcznemu dziecku, skoro nie mam żadnych długoterminowych danych na temat tego, co takie rzeczy jak nanocząsteczki lipidowe robią z niemowlętami. Więc przekonajcie mnie!"
(Śmiech z widowni.)
Dr Poland do panelisty: "Masz 30 sekund na odpowiedź".
(Więcej śmiechu.)
Panelista: "To wymagałoby więcej czasu i butelki wina".
(Śmiech.)
Panelista: "Myślę, że nie mogę odpowiedzieć na to pytanie".
Dr Mumper: "OK, Czy ktoś jeszcze?"
Panelista Andrea Carfi, Ph.D., główny oficer naukowy w firmie Moderna, odpalił wskazując, że dr Mumper jest pod wpływem "błędnego przekonania", że długoterminowe skutki COVID-19 są mniejsze niż w przypadku szczepionek, jednocześnie przyznając, że nie wie, jakie są również długoterminowe następstwa infekcji.
Dr Poland przyjął odpowiedź Carfi za wystarczającą i zamknął dyskusję.
Osoby siedzące obok nas po raz kolejny zwróciły uwagę na zasadność obaw dr Mumper. Co więcej, odpowiedź Carfiego wcale nie rozwiązywała tej kwestii. Skoro nie są znane długoterminowe skutki zarówno szczepionki, jak i zakażenia, to na jakiej podstawie wciskamy tym dzieciom szpryce?
Końcowe przemyślenia
To była rzadka okazja, aby porozmawiać ze zwolennikami szczepionek w ich własnym domu, na ich własnych warunkach. Według mojej oceny ich fundamenty się kruszą, a ich konstrukcja w końcu się zawali.
Potężni gracze muszą to widzieć, dlatego też szybko tłumią wszelkie dociekania, które mogą ujawnić hipokryzję. Nie umknęło to uwadze słuchaczy. Jak wspomniałem, niektórzy z nich byli w stanie zorientować się, że proste pytania nie spotkały się z jasnymi odpowiedziami.
Jest dla mnie jasne, że obóz "proszczepionkowy" nie jest tak monolityczny, jak często myślimy. Istnieje wśród nich spektrum sceptycyzmu. Zdają sobie sprawę z tego, że zwolennicy szczepionek obejmują pełne kontinuum od "zaprzeczających wirusowi SARS-CoV-2" do "oczekujących i widzących".
Dysponują oni środkami, które pozwalają im na prowadzenie wyrafinowanych kampanii informacyjnych, skierowanych do osób zachowujących ostrożność w stosunku do szczepionek.
Proponuję, abyśmy skorzystali z ich modelu i przynajmniej przyznali, że możemy być bardziej precyzyjni w sposobie, w jaki doprowadzamy ich do rozsądku.
W moim pierwszym otwartym komentarzu w dyskusji okrągłego stołu podsumowałem sytuację w następujący sposób:
"Jest wiele osób, które są szczepionkowo-bojowe, które nie mają zdolności do czytania prac naukowych i analizowania danych. Widzą dwie grupy, które są lustrzanymi odbiciami siebie nawzajem. Obie strony uważają, że druga strona jest niewiarygodnie łatwowierna, że słucha rozsiewaczy dezinformacji i zagraża reszcie z nas dla swoich osobistych korzyści. Potrafią też dostrzec jedną wielką różnicę między nimi. Jedna strona prosi o otwartą dyskusję wokół tej ważnej kwestii. Druga uważa, że tylko ich strona powinna mieć prawo do wyrażania swoich treści, podczas gdy druga musi być uciszona.
Jak myślisz, jak to się rozegra? Dlaczego niezdecydowani mieliby kiedykolwiek zdecydować się na podążanie za grupą, która opowiada się za cenzurą nad otwartą debatą?
Odmawiając zaangażowania nas w jakąkolwiek sensowną wymianę zdań, mogą być w stanie przeciągnąć na swoją stronę kilku niechętnych szczepionkom, poprzez coś, co można najlepiej opisać jako "terapię konwersyjną".
Jednak w końcu ich wieża upadnie, ponieważ nie jest oparta na logice, metodzie naukowej czy niepodważalnych faktach. Opiera się na cenzurze głosów tych, którzy mają kwalifikacje do wypowiadania się w tej sprawie, aby wytworzyć "konsensus".
Na nas spoczywa obowiązek podjęcia decyzji, co należy zrobić, aby przyspieszyć nieuchronne pojawienie się wrażliwości wokół tej sprawy.
Jestem całkiem pewien, że są ludzie, którzy wiedzą, że szczepionki powodują nieobliczalne szkody, ale mimo to opowiadają się za ich powszechnym stosowaniem. Kilka z nich było prawdopodobnie na konferencji. Otwarta debata ich nie przekona, jednak stanowią oni jedynie niewielką mniejszość wszystkich zwolenników szczepionek.
Proponuję, abyśmy zaczęli od tego, że nie będziemy traktować każdego zwolennika szczepionek jako twórcy masowego morderstwa. Większość z nich jest żałośnie niedoinformowana. Próbując osiągnąć odporność stadną, ulegli mentalności stadnej. Trzeba do nich dotrzeć.
Z moich ostatnich doświadczeń wynika, że jest to możliwe dzięki otwartemu dialogowi. Właśnie dlatego inżynierowie tej pandemii i reakcji na nią chcą się upewnić, że to się nigdy nie wydarzy. Pomimo tego, co mówią publicznie, nie sądzę, że martwią się o to, że sceptycy szczepionkowi pozostaną niezdecydowani - martwią się o utratę członków własnego stada na rzecz prawdy.
Dr Madhava Setty
na podstawie 'From the Belly of the Beast.', dr Madhava Setty Substack (Apr 10, 2023)
https://www.bibula.com |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 06.06.23 |
Pobrań: 25 |
Pobierz () |
06.06.2023 Kpiny |
Podpisując ustawę o utworzeniu nadzwyczajnej komisji do zbadania rosyjskich wpływów w - pożal się Boże - "polityce" naszego bantustanu, pan prezydent Duda powiedział, że czyni to gwoli zapoznania obywateli ze wszystkimi zakątkami tubylczego życia publicznego. To oczywiście bardzo szlachetna motywacja - ale czy prawdziwa?
Pan prezydent - podobnie jak inni dygnitarze "dobrej zmiany" - miał wiele okazji, żeby obywatelom powiedzieć to i owo - na przykład opublikować "Aneks" do Raportu o rozwiązaniu WSI - ale nigdy z tej okazji nie skorzystał, a jeśli nawet zamarkował taką próbę, to zrobił to tak, żeby obywatele niczego dowiedzieć się nie mogli.
Ale na początek chciałbym pokazać, że ta sytuacja pozostaje z całkowitej zgodności ze staropolską tradycją, zgodnie z którą nie chodziło o to, by zrobić coś naprawdę, tylko - żeby stworzyć przynajmniej jakieś pozory. Bardzo interesująco przedstawia to ks. Jędrzej Kitowicz w "Opisie obyczajów za panowania Augusta III". Część tego dzieła poświęcona jest obyczajom panującym w ówczesnym sądownictwie, które - jak się okazuje - nie różnią się w sposób zasadniczy od obyczajów panujących w tej branży obecnie.
Zacznijmy od sposobu powoływania niezawisłych sędziów i to na szczeblu Sądu Najwyższego - bo taką rangę miały podówczas trybunały: koronny i litewski. Tych sędziów, czyli - jak to się nazywało wtedy - "deputatów" - wybierała szlachta na sejmikach. Ale był to pozór, bo - jak zauważył klasyk demokracji Józef Stalin - w demokracji najważniejsze jest przedstawienie wyborcom prawidłowej alternatywy. A kiedy alternatywa jest prawidłowa? Wtedy, kiedy bez względu na to, kto wybory wygra, będą one wygrane. Otóż sejmikami dyrygowali magnaci, którzy też wyznaczali rozmaite kreatury na deputatów. Ponieważ warunkiem sine qua non było posiadanie przez kandydata posiadłości w tym powiecie, to magnat fikcyjnie darowywał takiemu jegomościowi wieś, ale brał od niego sekretny rewers, że tamten nie będzie rościł sobie do tej wsi żadnych pretensji, a po zakończeniu kadencji trybunalskiej, zwróci ją właścicielowi.
Potem następował wybór, zazwyczaj przeforsowywany przez rębaczów, karmionych przez magnata krupnikiem, flakami i bigosem i deputat trafiał do trybunału. Oczywiście spełniał wszystkie życzenia swego protektora, a w pozostałych sprawach sądził według sumienia, do którego można było zapukać, ale to z reguły bardzo drogo kosztowało.
Nikogo to specjalnie nie raziło, chyba, że deputat brał korupcje od obydwu stron. Po zakończeniu kadencji trybunału, deputaci składali przysięgę, że orzekali według Boga, sumienia, prawa i korupcji nie brali.
Oddajmy głos księdzu Kitowiczowi: "Każdy deputat taką rotą przysięgał, ale nie każdy sumieniem spokojnym i głosem wyraźnym wymawiał te słowa. Byli tacy, których kaszel dusił, choć przed przysięgą i po przysiędze nie cierpieli, usta im bladły i ręka położona na krucyfiksie trzęsła się jak w paroksyzmie febry, ile kiedy na niektórych pacjenci przytomni wołali z boku: "bój się Boga, nie przysięgaj, otoś brał korupcyją, oto te rumaki zaprzężone do karety, oto te bryki wyładowane sprzętami, którychęś ze sobą nie przywiózł, wydają cię, żeś sprzedawał sprawiedliwość!" - deputat jednak, choć struchlały na poły, kończył czym prędzej przysięgę: a to skończywszy, co tchu wsiadał do powozu i uciekał z Lublina."
Dzisiaj sędziowie już nie muszą w ten sposób przysięgać, bo są nieusuwalni, więc nikt nie może im - jak to mówią - "skoczyć", zatem nie można powiedzieć - pewien postęp jest.
Wracając do działań pozornych, to warto przypomnieć, że w czerwcu ubiegłego roku pan prezydent Duda podpisał ustawę, pozwalającą obywatelom składać wnioski o przetestowanie niezawisłości poszczególnych sędziów. Chodziło o to, by obywatele, a nie tylko mocodawcy poszczególnych sędziów, mogli się dowiedzieć, który - jak to mówią Rosjanie - "czym dyszyt" - żeby stało się zadość konstytucyjnej gwarancji z art. 45, według którego "każdy" ma prawo do bezstronnego, niezależnego i niezawisłego sądu. Zatem pozór został zachowany - a jak to funkcjonuje w praktyce?
Postanowiłem z tego skorzystać i przetestować zarówno tę ustawę i zarazem - pana prezydenta - czy rzeczywiście zależy mu na udostępnieniu obywatelom wiedzy o rozmaitych wstydliwych zakątkach naszego wymiaru sprawiedliwości. Zatem kiedy już udało mi się doprowadzić do uchylenia kiblowego, nakazowego wyroku wydanego dlaczegoś przez Sąd Rejonowy dla Warszawy-Żoliborza i przekazania sprawy do Sądu Rejonowego Warszawa-Śródmieście, skorzystałem z możliwości przetestowania niezawisłości wyznaczonej pani sędzi.
Przypomnę, że chodzi o sprawę z doniesienia pana Jasia Kapeli, który - podobnie jak literat, pan Jakub Żulczyk i pani reżyserowa - poczuł się dotknięty do żywego tym, że podałem do wiadomości personalia mojej Prześladowczyni, jako wierzycielki. Nawiasem mówiąc, wyrok sądowy, na podstawie którego zapłaciłem jej 150 tys. złotych, plus prawie 40 tysięcy tytułem kosztów, został uchylony i obecnie sprawa toczy się od początku - ale forsy oczywiście nikt mi nie zwrócił. Jeszcze by tego brakowało!
Złożyłem tedy stosowny wniosek, zaznaczając, że chcę tylko skorzystać z moich konstytucyjnych uprawnień do niezawisłego sądu, że nie ma w moim żądaniu niczego osobistego, bo pani sędzi nie znam, ani nawet nie widziałem jej na oczy, ale chciałbym się dowiedzieć, czy przypadkiem nie była tajnym współpracownikiem Wojskowych Służb Informacyjnych, które przez co najmniej 16 lat werbowały agenturę w "wolnej Polsce" i to przecież nie wśród gospodyń domowych, tylko m.in. - niezawisłych sędziów.
Ponadto przypomniałem, że ABW prowadziła - a może nadal prowadzi, bo kto ją tam wie? - operację "Temida", której celem było werbowanie agentury właśnie wśród niezawisłych sędziów. Sprawa ta wyszła na jaw przypadkowo, podczas toczącego się przed Sądem Okręgowym w Warszawie, sprawy sędziego z Katowic, pana Andrzeja Hurasa. W związku z tym prowadzący sprawę pan sędzia Lipiński, zwrócił się do ABW z żądaniem wyjaśnień - ale oczywiście głuche milczenie było mu odpowiedzią. Są więc realne powody do podejrzeń, a poza tym tajna współpraca sędziego z ABW, czy jakąś inną bezpieczniacką watahą, jest nie do pogodzenia z bezstronnością i niezawisłością, bo wiadomo, że konfident wykonuje zadania wyznaczone mu przez oficera prowadzącego, z których jest potem rozliczany.
Takie mniej więcej podałem uzasadnienie mojego wniosku, dodając, że podejrzenia moje wzbudził również fakt, że ni z tego, ni z owego, sprawę oskarżenia mnie podjęła prokuratura na Żoliborzu, gdzie nigdy nie mieszkałem, a tamtejszy Sąd Rejonowy, który - podobnie jak pani prokurator - nie widział mnie na oczy - po prostu przepisał w wyroku nakazowym formułę z aktu oskarżenia.
Miałem zatem powody do podejrzeń, że ktoś chce mnie tu ponownie zoperować bez znieczulenia, jak to zrobił niezawisły Sąd Okręgowy w Poznaniu, wydając wyrok zaoczny, bez skutecznego zawiadomienia mnie, że toczy się przeciwko mnie jakiś proces. Dodatkową okolicznością było, że w 2012 roku dowiedziałem się przypadkowo, że ABW prowadziła przeciwko panu prof. Jerzemu Robertowi Nowakowi, panu Waldemarowi Łysiakowi i mnie - sprawę operacyjnego rozpracowania "Menora". Chodziło o to, że nasza trójka przygotowywała na rocznicę powstania w getcie warszawskim coś tak okropnego, że nawet między sobą utrzymywaliśmy to w tajemnicy - aż dopiero energiczna akcja ABW udaremniła te niecne zamiary.
W odpowiedzi otrzymałem w kwietniu br. z Sądu Rejonowego dla Warszawy-Śródmieścia, podpisane przez pana sędziego Macieja Kura postanowienie o odrzuceniu mojego wniosku o przetestowanie niezawisłości pani sędzi pod tym m.in. kątem, z uwagą, że owszem - mogę sobie taki wniosek złożyć, ale powinienem przedstawić dowody na poparcie moich podejrzeń. Z uwagi na to, że "Aneks" do Raportu o rozwiązaniu WSI nadal nie został odtajniony przez pana prezydenta Dudę, chociaż - kto wie? - obywatele mogliby na podstawie zawartych tam informacji zupełnie inaczej ocenić naszą młodą demokrację z wymiarem sprawiedliwości włącznie, a Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego chroni się przed żądaniem ujawnienia konfidentów w środowisku sędziowskim za murami tajności, obywatel żadnego takiego dowodu przedstawić nie jest w stanie.
Na tle tego przypadku widać wyraźnie, że Sejm uchwalając tę ustawę, a pan prezydent Duda - podpisując ją - po prostu zakpił sobie z obywateli, rzucając im na odczepnego ochłap w postaci pozorów nadania konstytucyjnej gwarancji konkretnej treści - ale bynajmniej bez zamiaru, by jakiś obywatel rzeczywiście z takiej gwarancji mógł realnie skorzystać. W tej sytuacji jego deklaracje, że podpisał ustawę o nadzwyczajnej komisji do zbadania ruskich wpływów w - pożal się Boże! - "polityce" naszego bantustanu, żeby stworzyć obywatelom możliwość poznania rozmaitych wstydliwych zakątków tubylczego życia publicznego, nie brzmią wiarygodnie.
Czegoż bowiem będziemy mogli się od komisji dowiedzieć? Z całą pewnością będziemy mogli się dowiedzieć, jakim to łajdakiem i ruskim agentem jest Donald Tusk, ewentualnie - pan Waldemar Pawlak. Ale my o tym wiemy już od dawna, bo rządowa telewizja informuje nas o tym codziennie, a nie sądzę, by komisja mogła tu jeszcze wnieść coś nowego. Z kolei telewizje nierządne, zwłaszcza TVN, informują nas codziennie, jakim to łajdakiem jest Jarosław Kaczyński, czy pan premier Mateusz Morawiecki - a nie sądzę, by komisja zainteresowała się tym wątkiem, chociaż pan generał Nosek twierdzi, że rosyjską agenturą "przesiąknięte" jest właśnie Prawo i Sprawiedliwość.
Ale i w tej sprawie wcale nie chodzi przecież o jakiekolwiek dobro obywateli, czy w ogóle - państwa - tylko o to, by przed wyborami stworzyć dla wyborców pozory, że obóz "dobrej zmiany" na śmierć i życie walczy z obozem zdrady i zaprzaństwa, podczas gdy obydwa obozy tylko odgrywającą wyznaczone im w 1989 roku w Magdalence role, a wyborcy - zwłaszcza będący wyznawcami jednego czy drugiego - w tym widowisku statystują.
Stanisław Michalkiewicz |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 06.06.23 |
Pobrań: 27 |
Pobierz () |
06.06.2023 4 czerwca - to nie nasz dzień |
Przez Warszawę przeszedł oto marsz złotych dzieci III RP, którym odwidziała się ona, bo już całą czekoladę wyjadły, no i teraz przy żłobie pożywia się obficiej druga grupa, tego samego zresztą chowu.
Mam do protestujących taki sam stosunek, jak podczas wojny BCh-owiec do organizacji konspiracyjnej zawiązanej z namaszczeniem we dworze, a składającej się z pana hrabiego, pana ex-starosty, księdza prałata i arendarza Mośka, próbujących klepać go po plecach i mówiących: "No, Stanisławie, teraz to nasza wspólna wojna! Załatwimy okupantów i wszystko będzie tak, jak było!".
O nie, panowie-magnaci. Moja wojna - to nie wasza wojna. I na pewno nie o to, żebyście znowu mieli po staremu.
Istotą utrzymywania III RP w stanie powolnego wzrostu, peryferyzacji, relatywnie marnych warunków życia i niskich dochodów jest właśnie przedstawianie społeczeństwu fałszywej alternatywy: najpierw Solidarności i komuny, potem mazowietczyków i wałęsowców, następnie post-solidarności i post-komuny, wreszcie "Polski Solidarnej" i "Polski Liberalnej", z których żadna nie była Polską, tylko kreacją wizerunkową, teatrzykiem na potrzeby obcej dominacji i wewnętrznego bezrządu naszego kraju.
Jak widać nie wymyślono jeszcze nowego schematu dzielenia Polaków, eksploatowany jest zatem ten sam od lat 18 i w efekcie, jeśli cokolwiek się w Polsce zmienia na lepsze, to przecież nie dzięki jednym czy drugim rządom, ale tylko i wyłącznie pomimo nich, wbrew i przeciw im. I to powinna być w istocie jedyna wskazówka określająca zdrowy stosunek do partyjnych igrzysk.
Trucizna i wirusy
Jasne, oceny obu sitw partyjnych monopolizujących obecnie III RP można niuansować. Nadal bowiem, przy wszystkich niegodziwościach i szkodliwościach obecnej partii rządzącej ogólna diagnoza systemu partyjnego III RP nie ulega bynajmniej zmianie: z punktu widzenia głębokiego kryzysu narodowego, w tym zwłaszcza społeczno-ekonomicznego i cywilizacyjnego Polski PiS pozostaje źle dobranym lekarstwem na realne przypadłości, podczas gdy popisujący się 4. czerwca na platformach liderzy PO, PSL, "Lewicy" itd. są samą chorobą, a w każdym razie jej istotnymi objawami i skutkami ubocznymi.
Jedni i drudzy szkodzą, ale wybór między nimi byłby jak stawianie trucizny nad wirusa bądź odwrotnie. Takiego wyboru nie ma i dla nikogo świadomości polskiej racji stanu nawet myśli o nim być nie powinno, także w żadnej drugiej turze, w żadnych milionowych "najważniejszych wyborach". Po prostu nie i już: ani jedni, ani drudzy! Krytykując rządy PiS-u można i należy przeciwstawiać się powrotowi zarządu PO-PSL-"Lewicy" i analogicznie, odrzucając maszerujących 4. czerwca beneficjentów transformacji nie wolno ulegać fałszywemu wrażeniu, że obecni rządzący są jakościowo lepsi,
Nasz dzień nadejdzie
Bo gdy jeden mówi "PiS to zamordyści!", a drugi, że "PO to złodzieje!" - to obaj mają rację. I co więcej, gdyby zamienić etykiety - to nadal byłyby prawdziwe. Dlatego w ten nudny do wymiocin dzień alienacji klasy politycznej III RP, gdy jedni napawają się nieistniejącą chwałą "obalenia komuny", a drudzy opowiadają o "kontynuowaniu olszewickiej deubekizacji przez derusyfikację" - resztki zdrowego, narodowego rozsądku powinny skierować nas poza ten dom wariatów.
Bylebyśmy się tylko nie zasiedzieli aż do po wyborach, bo znowu oba obwoźne cyrki podzielą Polskę ponad naszymi głowami.
RK
--------------------------------
Dla przypomnienia korzeni tej rocznicy:
Czarzasty do Frasyniuka: "Żeście komunistów pokonali? Wyście się z nami, k..wa, przy Okrągłym Stole i 4 czerwca 1989 r. do-ga-da-li"
Link |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 06.06.23 |
Pobrań: 26 |
Pobierz () |
07.06.2023 Uczestnicy marszu 4 czerwca zdecydowanie za "Wielkim Resetem" |
W ostatnią niedzielę zwyciężyła demokracja. Był to jeden z największych zrywów w obronie nie tylko tego co już było, ale tego co jest i tego co ma być. Tysiące uśmiechniętych twarzy, rzadziej skrzywionych w grymasie niezadowolenia, tysiące wymownych transparentów i flag. Święto "demokracji i wolności" pod wspólnym jednoczącym hasłem j... PiS.
Link
Uczestnicy marszu zdecydowanie opowiedzieli się za kontynuacją dotychczasowej linii politycznej trzeciej RP z jednym fundamentalnym zastrzeżeniem. Nie może tego robić PiS. Formacja Kaczyńskiego i Morawieckiego za dużo kradnie, a za mało wspiera nowoczesne kierunki "zrównoważonego rozwoju".
Przeciw czemu nie zaprotestował marsz
Nie zaprotestował przeciwko zaplanowanej i realizowanej, całkowitej likwidacji polskiego górnictwa
Nie zaprotestował przeciwko niszczeniu polskiej gospodarki z powodu absurdalnych limitów klimatycznych
Nie zaprotestował przeciwko cenzurze i prześladowaniu za poglądy ludzi normalnych, lecz przy okazji trzeba stwierdzić, że wsparł promocje środowisk "normalnych inaczej".
Nie zaprotestował przeciwko niekontrolowanemu napływowi imigrantów, w tym przeciwko przesiedlaniu do Polski, Ukraińców.
Nie zaprotestował przeciwko gigantycznemu marnotrawstwu środków publicznych w Ratuszu rządzonym przez pana Trzaskowskiego
Nie zaprotestował przeciwko szkalowaniu dobrego imienia Polski i polskich bohaterów przez środowiska żydowskie i lewicowe
Nie zaprotestował przeciwko polityce wykonywania dyrektyw WEF, co skutkowało lockdownem w "Służbie Zdrowia", powodując ponad 200 tys. ofiar śmiertelnych
Nie zaprotestował przeciwko wprowadzeniu na rynek wielu nieskutecznych, a także niebezpiecznych dla zdrowia i życia preparatów BiGpharmy
Nie zaprotestował przeciwko planom zniszczenia dotychczasowego rolnictwa opartego na wolnej hodowli zwierząt i wolnej uprawie naturalnych roślin, owoców
Parafrazując powiedzenie starych komunistów z PZPR, którzy wraz z młodymi zwolennikami Szkoły Frankfurckiej przybyli tłumnie na marsz - "Socjalizm tak, wypaczenia nie" - możemy podsumować
RÓŻNICUJĄC DWA ROZBIEŻNE STANOWISKA dwóch opcji politycznych
KO: Globalizm, nowy porządek, kradzież (...) zmiana przy korycie - tak!
PiS: Globalizm, nowy porządek, kradzież (...) - tak, zmiana przy korycie - nie!
Poniżej, krótki filmowy reportaż z wypowiedziami uczestników.
Link
CzarnaLimuzyna
---------------------------
Podaję za tvp info, bo jest to znacząca część prawdy o tym marszu, o mentalności i poziomie orientacji w rzeczywistości politycznej uczestników marszu, którzy nie widzą, że KO ma ten sam program co PiS
Link |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 07.06.23 |
Pobrań: 27 |
Pobierz () |
07.06.2023 Marsz Tuska, czyli myślenie magiczne |
Podobno nawet zwykli ludzie z głębokiej prowincji, Polski B, a nawet C, zmawiali się, by 4 czerwca "zbiorkomem" dojechać do Warszawy i dać odpór wrażej pisowskiej dyktaturze. Mniejsi i więksi polityczni celebryci z szeroko pojętej totalnej opozycji cieszyli się na ten fakt, upatrując powtórki z marszów KOD. Jak się skończył KOD każdy pamięta.
Nie wiem dlaczego większość ludzi przywiązuje do tego marszu, a zwłaszcza frekwencji na nim, wielką wagę. Marsz był niczym więcej niż rytuałem mającym na celu podniesienie morale i zagonienie do partyjnej roboty leniwych szeregowych działaczy, by ci zapewnili kolejną kadencję starej partyjnej elicie. Bo przecież wraz ze wzrostem liczby uczestników marszu nie zmaleje poparcie dla PiS i jednocześnie nie wrośnie poparcie dla opozycji. Oczywiście, po marszu poparcie dla KO chwilowo wzrośnie, ale wybory są prawie za pół roku.
Lemingi i pelikany
Od dwóch kadencji nasze życie społeczno polityczne to walka dwóch wodzów, których wyznawcy gotowi są dać się pochlastać, nie tyle za swojego prezesa, ile za możliwość unicestwienia wrogiego plemienia. Od ośmiu lat nienawiść jest głównym paliwem i treścią naszej polityki. Dlatego jest bardzo prawdopodobne, że większość uczestników tej rzezi ma większy czy mniejszy uraz psychiczny, rodzaj wojennej traumy. Nie można zatem mieć do nich pretensji, że nie przejmują się partyjnymi programami. Z jednej strony wystarczy ***** ***, a z drugiej nie dać się zaj**ać. Lemingi i pelikany to kupują.
To oczywiście za mało dla opozycji by wygrać, ale wystarczy, by wierchuszki kilku partii ponownie weszły do parlamentu. Opozycja miała osiem długich lat na przygotowanie sobie elektoratu i poszerzenie strefy wpływów. Ale to wymagało sporego wysiłku intelektualnego i pracowitości, czego opozycji brakuje. Oczywiście nie zrobiła nic i teraz kilka miesięcy przed wyborami postawiła na cud, bo 4 czerwca zorganizowała Somosierrę 2.0. Potem będą wakacje, we wrześniu rozpoczęcie roku szkolnego, a potem studiów. W tym czasie nic się nie zmieni na korzyść opozycji.
Przypominam, że dwa lata temu też postawili na cud, czyli powrót Donalda Tuska "na białym koniu", co samo w sobie miało porwać naród i zmiażdżyć PiS. Oczywiście cud się nie zdarzył i poparcie cały czas jest na stabilnym podobnym poziomie, czyli PiS ma zdecydowaną przewagę. Z punku widzenia wyborcy, a nie wyznawcy, jest sprawą drugorzędną, choć pożądaną, że wygrają ci, co mniej łamią prawo i kradną.
Styropianowcy i aktywiści
Z punktu widzenia wyborcy, nawet najbardziej cierpliwego, ten ośmioletni spektakl, który merytorycznie nic nie wnosi, staje się dla niego obojętny i nudny. Ale przede wszystkim szkodliwy dla Polski. Nikt rozsądny nie ma chyba wątpliwości, że jedni i drudzy interes Polski i Polaków mają gdzieś, a podstawowym celem całego mainstreamu jest życie na koszt podatnika. Zrobią wszystko, by to osiągnąć, bo poza polityką większość z nich będzie nikim.
Warto przeanalizować ich kariery zawodowe. Znakomita większość nie przepracowała nawet sekundy w prywatnych firmach, a duża ich część od młodości żyje tylko z polityki. Mówiąc językiem z czasów PRL, są zawodowymi aparatczykami. To niestety dotyczy wszystkich, od lewa do prawa.
Ja oczywiście nie twierdzę, że, jeśli ktoś pół życia przepracował w gospodarce rynkowej, to ma znakomite kwalifikacje, by zostać posłem. Twierdzę tylko, że taki człowiek nie jest oderwany od rzeczywistości, a to już coś. Nie można tego powiedzieć o tym czy innym styropianowcu, który od 1989 roku jest zawodowym politykiem, a dziś w wieku emerytalnym ma zbawiać Polskę. Oczywiście o połowę młodszy od styropianowca miejski aktywista, żyjący z takich czy innych grantów, który potem został posłem, też o prawdziwym świecie wie niewiele.
Szkoleni za granicą
Jednak dojrzałego styropianowca i młodego aktywistę łączy coś jeszcze. Obaj są nauczeni realizować wytyczne z zagranicy. W latach 1980. styropianowcy byli wspierani materialnie i szkoleni merytorycznie przez szeroko pojęty Zachód na czele z USA.
Warto poczytać kto wtedy jeździł na stypendia do państw z drugiego obszaru ideologicznego i co ów stypendysta czy stypendystka robi dziś. Współczesny młody aktywista mógł realizować te swoje projekty, bo były one opłacane z zachodnich grantów, często z podobnych źródeł które wspierały protest "robotniczy" lat 1980.
Jest to oczywiście duże uproszczenie, ale nie trzeba być zbytnio spostrzegawczym, by stwierdzić, że wszystkie partie sejmowe mają identyczną wizję polityki zagranicznej czy obronnej, którą barwnie opisał kiedyś Radek Sikorski jako robienie laski Amerykanom. Zatem USA wychowało w Polsce już dwa pokolenia polityków, którzy bez względu na poglądy są bezgranicznie wierni "suzerenowi zza oceanu".
Na koniec wrócę do optyki normalnego wyborcy, który, tak jak bohater antycznej tragedii, jest w sytuacji bez wyjścia. Na kogo by nie głosował, to i tak doprowadzi do klęski.
Cezary Michał Biernacki
https://myslpolska.info
-----------------------------------
"Na koniec wrócę do optyki normalnego wyborcy, który, tak jak bohater antycznej tragedii, jest w sytuacji bez wyjścia. Na kogo by nie głosował, to i tak doprowadzi do klęski."
Właśnie wyrobienie takiego przekonania wśród ludu - żeby nie szukał alternatywy, lecz do końca świata miotał się w chocholim tańcu pomiędzy wielką dżumą a wielką cholerą - stanowi największe osiągnięcie globalnych satanistów. Wychowanie pokoleń polityków, usłużnych wobec aktualnie silniejszego i bogatszego, to żaden sukces, bo karierowiczów nigdy i nigdzie nie brakowało - chwastów nie trzeba hodować, same rosną.
Także i u nas zawsze tacy byli, a znalazłszy wygodną niszę, nie tylko przetrwali , ale i się namnożyli, skutkiem czego teraz jest ich więcej niż dawniej. Za okupacji byli folksdojczami (wtedy jeszcze niezbyt licznymi), za Komuny zapisywali się do Partii - wyłącznie dla stanowisk i przywilejów - potem zaś - kiedy partyjne koryto opustoszało - zręcznie przeskoczyli na styropian albo ustawili się w kolejce do lepiej wypełnionego unijnego koryta. Za obcą mordownią w Starych Kiejkutach też stali starzy towarzysze spod znaku róży wiatrów (zawsze czujni i świadomi z której strony wiatr wieje).
Pozyskanie takich współpracowników to nie żaden sukces - raczej ryzyko, bo oni z dnia na dzień mogą się przedzierzgnąć z folksdojczy w antyfaszystów a z komunistów w liberałów i jeszcze chętnie wbiją nóż w plecy wczorajszemu zwierzchnikowi, kiedy tylko noga mu się powinie. Niestety idiotów także nie brakuje - stąd ci "zwykli ludzie z głębokiej prowincji, Polski B, a nawet C", którzy "zmawiali się, by 4 czerwca "zbiorkomem" dojechać do Warszawy" na marsz cholery przeciwko dżumie. Idiota wybiera sobie oprawcę, na którego będzie narzekał do następnych wyborów. Można się też obrazić i zostać w domu, w takim wypadku oprawcę wybiorą inni. |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 07.06.23 |
Pobrań: 25 |
Pobierz () |
07.06.2023 Członkowie WHO przyjmują rezolucję w sprawie manipulacji opinią publiczną |
Na Światowym Zgromadzeniu Zdrowia w Genewie państwa członkowskie przyjęły rezolucję wzywającą wszystkie rządy i Światową Organizację Zdrowia (WHO) do szerszego i bardziej systematycznego wykorzystywania nauk behawioralnych w celu przeciwdziałania "dezinformacji i dezinformacji związanej ze zdrowiem" oraz zapewnienia popytu na szczepionki. <1>
Komunikat prasowy <2> wydany przez WHO stwierdza:
"Państwa członkowskie przyjęły dziś rezolucję w sprawie nauk behawioralnych na rzecz lepszego zdrowia, ujawniając szeroki konsensus co do potrzeby systematycznego włączania teorii, metod i podejść nauk behawioralnych do wszystkich kwestii zdrowotnych i funkcji zdrowia publicznego. Rezolucja wzywa państwa członkowskie do uznania roli nauk behawioralnych w osiąganiu lepszych wyników zdrowotnych, do określenia możliwości szerszego wykorzystania oraz do ustanowienia funkcji i jednostek zajmujących się generowaniem i wdrażaniem dowodów w celu kształtowania polityk i programów. Wzywa się również dyrektora generalnego do włączenia nauk behawioralnych do głównego nurtu działalności organizacji oraz do wspierania państw członkowskich poprzez opracowywanie wytycznych i zapewnianie pomocy technicznej".
Informowałem już przy okazji przyjęcia projektu rezolucji <3> przez radę dyrektorów WHO o programach manipulacyjnych i intencjach kryjących się za mętnymi stwierdzeniami rezolucji.
Projekt rezolucji WHO: Manipulacja społeczeństwem powinna stać się obowiązkowa
Rada Dyrektorów WHO zatwierdziła projekt rezolucji w sprawie wykorzystania nauk behawioralnych w polityce zdrowotnej. Brzmi nieszkodliwie. Na szczęście Fundacja Rockefellera wyjaśnia, o co tak naprawdę chodzi: masową manipulację społeczeństwem w duchu światowego autorytetu, który wierzy, że posiada jedyną prawdę naukową. <4>
Obejmuje to na przykład Mercury Project <5> Fundacji Rockefellera i Fundacji Gatesa. Ich programy obejmują:
* słuchowiska prezentujące korzyści płynące ze szczepień i dramatyzujące podejmowanie decyzji,
* duży wspólny projekt z YouTube mający na celu eksperymentalne określenie "jak najlepiej pomóc ludziom odróżnić prawidłowe i nieprawidłowe informacje zdrowotne",
* we współpracy z Facebookiem i Youtubem, aby ocenić skuteczność informacji zdrowotnych "produkowanych przez członków określonej społeczności", aby zobaczyć, czy jest bardziej prawdopodobne, że poprawi gotowość do szczepień niż komunikaty rządowe,
* szkolenie i opłacanie "pozytywnych influencerów mediów społecznościowych - wybitnych dziennikarzy i działaczy społecznych o stosunkowo dużej liczbie lokalnych obserwujących" w celu przeciwdziałania tej dezinformacji,
* konto na Twitterze, które monitoruje dezinformację zdrowotną i wysyła kontr-wiadomości do odbiorców tych dezinformacji, "w celu zachęcenia użytkowników do zaprzestania obserwowania źródła".
Nie mogłem znaleźć w rezolucji niczego, nawet jednego słowa, na temat poszanowania wolnej woli człowieka lub granic tego, co nauka może powiedzieć z wystarczającą pewnością, aby pozwolić na zaklasyfikowanie odrębnych teorii i ocen jako dezinformacji i zwalczanie ich.
Rezolucja tchnie duchem agencji i rządów, które chcą określić, jaka jest prawda. Jest to rezolucja głęboko antywolnościowa i antynaukowa. Pokazuje to po raz kolejny, jak ważne jest przeciwstawienie się dojściu do władzy WHO oraz stojących za nią korporacji i fundacji poprzez planowany Traktat Pandemiczny WHO i zaostrzenie Międzynarodowych Przepisów Zdrowotnych.
Internetowa petycja <6> przeciwko dyktaturze WHO brakuje jej tylko 1000 podpisów do ilości pół miliona.(petycja w Niemczech - przyp. tłum.)
Norbert Häring
Tłumaczył: Paweł Jakubas, proszę o jedno Zdrowaś Maryjo za moją pracę.
Oryginalny tekst ukazał się 3 czerwca 2023 roku na stronie who-mitglieder-beschliessen-resolution-zur-manipulation |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 07.06.23 |
Pobrań: 28 |
Pobierz () |
08.06.2023 Haszczyński już wie |
Tak jak w każdym tego typu przypadku wszystkie media w Polsce, zanim jeszcze cokolwiek wyjaśniono, zanim jakaś niezależna komisja wypowiedziała się na ten temat, wyrok wydano - tamę wysadził Putin a Rosja to państwo terrorystyczne.
Klinicznym przykładem takiego bezkrytycznego podejścia zaprzeczającego dziennikarskiej dociekliwości, ostrożności i bezstronności jest histeryczne i emocjonalny komentarz Jerzego Haszczyńskiego w "Rzeczypospolitej", nie pierwszy zresztą w wydaniu tego komentatora. Czytamy w nim:
"Terroryzm - bezwzględny atak mający zastraszyć społeczeństwo i coś na nim i władzach wymusić - pasuje do wielu rosyjskich działań w Ukrainie. Do wycelowywania rakiet w szpitale, w teatr w Mariupolu, dworzec kolejowy pełen szykujących się do ucieczki cywilów. Torturowanie mieszkańców, strzelanie do przechodniów, polowanie na przedstawicieli elit. Najbardziej Moskwa drży na myśl o utracie Krymu. Choć jak to z nieprzywidującymi skutków swoich zbrodni bywa - nie bierze pod uwagę, że zniszczenie wielkiego zbiornika zagrozi też okupowanemu już od dziewięciu lat półwyspowi. Z wodą miał i bez tego problemy. Terror czasem uderza w serce terrorystów. Co nie czyni ich ani trochę mniej terrorystami. Widząc codzienne rosyjskie zbrodnie w Ukrainie, częściej trzeba mówić wprost, cytować rezolucje i uchwały: Rosja to państwo terrorystyczne".
Charakterystyczne jest to z jaką łatwością Haszczyński przyjmuje do wiadomości wszystkie te "fakty", no bo chyba koronnym dowodem na to, że miały miejsce nie są komunikaty władz ukraińskich, czy stanowisko Komisji Europejskiej lub uchwały polskiego Sejmu?
Zabawne jest też to, jak łatwo przychodzi Haszczyńskiemu wytłumaczenie pewnej okoliczności jaką jest - po zniszczeniu zapory w Kachowce - zagrożenia dla dostaw wody pitnej dla mieszkańców Krymu. Ot tak, Rosjanie tak mają.
Oczywiście autor nie wspomina też, że coraz bardziej prawdopodobna jest teza, że gazociąg Nord Stream wysadzili Ukraińcy (piszą o tym media na całym Zachodzie), a także o zamachach na osoby nie związane bezpośrednio z wojną przeprowadzane przez służby ukraińskie na terenie Rosji (vide Daria Dugina). To nie jest tak, że po jednej stronie stoi "terrorystyczna Rosja" a po drugiej państwo "broniące wartości zachodnich".
Dla porównania przytoczę fragment komentarza drugiej strony, formułujący zupełnie inne wnioski, ale także emocjonalny. To tekst Wiktorii Nikiforowej na portalu RIA Nowosti. Pisze ona:
"Dziś wieczorem ukraińskie wojska po raz kolejny ostrzelały elektrownię wodną Kachowka. Konstrukcja, zbudowana przez naszych przodków, nie mogła wytrzymać wielomiesięcznych ataków Sił Zbrojnych Ukrainy. Konstrukcje powierzchniowe i maszynownia zostały zniszczone, zapora została przerwana. Teraz zbiornik szybko staje się płytki, fala o wysokości kilku metrów toczy się wzdłuż Dniepru, zalewając domy i zalewając lewy brzeg. Cud cywilizacji, piękna Elektrownia Nowa Kachowka, został zbudowany w latach 50. przez ludzi radzieckich, którzy nie mogli sobie nawet wyobrazić, że ich własne wnuki, zapisawszy się do "Ukraińców", uderzą w niego przy pomocy artylerii. Został stworzony przez najlepszych specjalistów z całego Związku Radzieckiego, zastosowano tam najnowsze technologie, a całe miasto zostało zbudowane specjalnie na potrzeby elektrowni wodnej Nowa Kachowka. Urodziny elektrowni wodnej Kachowka stały się świętem dla całego naszego rozległego kraju. I to arcydzieło inżynierii i ludzkiej pracy było przez wiele miesięcy nękane przez artylerię Sił Zbrojnych Ukrainy".
Nie jestem w stanie powiedzieć, w przeciwieństwie do pana Haszczyńskiego, co konkretnie się wydarzyło. Są możliwe trzy wersje - tamę zniszczyli ostrzałem artylerii Ukraińcy, wysadzili Rosjanie lub nie wytrzymała wcześniejszych ostrzałów.
Korzyści z jej wysadzenia czy destrukcji można przypisać obu stronom, choć poważny i fachowy analityk Krzysztof Podgórski jednoznacznie stawia tezę, że więcej korzyści osiągnęli Ukraińcy. Biorąc też pod uwagę propagandową wrzawę jaką przy tej okazji wzniecili - jest to wysoce prawdopodobne. To typowe zachowanie dla Kijowa, który za wszelką cenę chce podtrzymać gotowość Zachodu do determinacji i udzielania mu pomocy wojskowej. Takie "wstrząsy" są mu potrzebne niczym tlen.
A nasi "dziennikarze" i "analitycy"? No cóż, zachowują się tak jakby na ich biurka co ranka spływały wytyczne i komunikaty z ukraińskiego 72. Centrum Operacji Informacyjnych i Psychologicznych w Browarach pod Kijowem.
Jakoś pan Haszczyński nie był w stanie sformułować innego wniosku poza tym, że "Rosja to państwo terrorystyczne". Nie napisał np. o tym, że może by jednak pomyśleć o pokoju i zakończeniu tej wyniszczającej dla Ukrainy i jej mieszkańców wojny, którą Wołodymyr Zełeński zamierza prowadzić do końca, stawiając armii ukraińskiej cele nie do zrealizowania.
Jan Engelgard
https://myslpolska.info
-------------------------------------
Poza nielicznymi wyjątkami (skupiającymi się niemal wyłącznie wokół niszowych mediów) w Ukropolin nie ma już dziennikarzy. Są płatne prostytutki, których poziom wiedzy i uczciwości jest żenujący. Ale widocznie pasuje on ukropoliniakom.
Link
Link
Link
Link
Link |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 08.06.23 |
Pobrań: 26 |
Pobierz () |
08.06,2023 Puste hasła |
Człowiek nie powinien być biernym obserwatorem zachodzących zdarzeń i procesów. Kształt świata zależy od stanu świadomości jednostek i od podejmowanych czynów, na które ma wpływ również charakter. Rozleniwienie cywilizacyjnymi wynalazkami wywołuje nadmierną bierność, a więc częste poddawanie się zjawiskom, które powinny budzić opór.
Link
Jedynie dla mniejszości obywateli mają istotne znaczenie ideały. Spragnieni sprawiedliwości w życiu jednostkowym i społecznym, nie zawsze uświadamiamy sobie, że sprawiedliwość jest składnikiem świata ideałów [Boga - admin], zaś prawo stanowione należy do niedoskonałego tworu ludzkiego, jakim jest świat kultury.
Sprawiedliwością się manipuluje, próbuje się ją wiązać z demokracją, mimo że nie jest fundamentem tego ustroju. Nadużywają pojęcia demokracji m.in. politycy, zapewniając, że ich partia po zwycięstwie wyborczym wprowadzi sprawiedliwy ustrój. Istnienie milionów ludzi wypełnia walka o przetrwanie i w coraz mniejszym stopniu reagują na szczęśliwsze wizje przyszłości.
Bierność społeczeństwa jest spotęgowana także rozczarowaniem, bowiem 21 postulatów Solidarności nie jest urzeczywistnione i nie będzie, dopóki rozwiązaniem ekonomicznym pozostanie neoliberalizm ekonomiczny. A do tego rozwiązania gospodarczego zachęcali Reagan i Jan Paweł II.
Nadmiar nieprawdy w życiu publicznym powoduje głębokie zniechęcenie. Wzmagają go sprzeczności w życiu społecznym. Katolicka Polska krzewi nienawiść do Rosji i Białorusi w rozmiarach przekraczających stosunek do Niemiec po latach wojny i obozów koncentracyjnych. Nienawiść do Rosji scementowała nawet partie opozycyjne z partią rządzącą.
We wszystkich dziedzinach, łącznie z medycyną i edukacją, słyszymy odwoływanie się do praw rynku. Ale może zbyt mało jest refleksji nad tym, że pozostaje to w sprzeczności z prawami człowieka, które od drugiej połowy dwudziestego wieku są deklarowane i kultywowane. Owe rzekomo obiektywnie funkcjonujące prawa rynku, wraz z konkurencją i rywalizacją, ograniczają wszak prawa człowieka.
Również milcząca zgoda na zmianę partii politycznych przez parlamentarzystów też stanowi naruszenie praw człowieka - mam tu na myśli prawa wyborców. Jest oczywiste, że ten proceder odbywa się w imię korzyści osobistych. Także prawnie dozwolony lobbing narusza prawa tych grup społecznych, które nie mają środków materialnych na opłacanie lobbystów. Podkreślam to, ponieważ prawa człowieka stały się słowem wytrychem.
U podłoża teorii praw człowieka leży idea równości, ale neoliberalizm ekonomiczny ze swej istoty prowadzi do nierówności materialnej. Prawa człowieka, świadomość ich funkcjonowania, działa uspokajająco na tych, którzy żyją w kulturze euroamerykańskiej w tym sensie, że przynoszą złudne poczucie bezpieczeństwa. Przepisy prawa stanowionego lawinowo się zmieniają, ale przeciwwagą dla tego braku stabilności mają być prawa człowieka hierarchicznie wyższe. Ale czy są przestrzegane?
Pustym hasłem staje się kult demokracji, a pozory realizacji tego ustroju są wyraźne. Nie dozwala się na publiczną aprobatę innego ustroju.
Obecne zjawisko militaryzacji, czyli przeznaczania wielkich środków z budżetu na zbrojenia zamiast na likwidację biedy i chorób, narusza uprawnienia zwłaszcza ubogich warstw społeczeństwa. Powstaje pytanie - w jakim stopniu dominacja koncernów zbrojeniowych pozostaje w sprzeczności z prawami człowieka? Bo nie ma wątpliwości, że owa militaryzacja pozostaje w harmonii z dzisiejszym pojmowaniem człowieka jako kapitału, bądź zasobu ludzkiego, zamiast wartości najwyższej.
Pomijając nieurzeczywistnione rozmaite przejawy demokracji, warto wskazać, że polityczna siła Kościoła - w dodatku nierespektującego nakazów papieża Franciszka - pozostaje w sprzeczności z konstytucyjną zasadą naszego państwa jako bezstronnego, inaczej neutralnego światopoglądowo.
Autorstwo: prof. Maria Szyszkowska
Źródło: Przeglad-Socjalistyczny.pl
https://wolnemedia.net
----------------------------------
Prawdziwe określenie/hasło obecnej kampanii wyborczej: P P P P P P
POPiS Ponownie Proponuje Polsce Padlinę Polityczną
Globalizacja - to dobry pretekst do światowego zamordyzmu i zniewolenia narodów. I zaproszenie do nowych wojen. Wsadzenie wszystkich państw do wspólnego dolarowego kołchozu, który jest sto razy gorszy od "komunistycznego" - bo nie daje autonomii członkowskim państwom. To coś to zrównoważony czerwony eko-terroryzm.
Żadne w tej chwili parlamenty nie działają. Szkoda tylko tych pieniędzy na opłacanie sejmowych darmozjadów i masowej biurokracji.
Każde państwo ma prawo do własnego systemu zarządzania i własnej gospodarki opartej na indywidualnych zasobach, warunkach geograficznych i historycznych tradycjach a także własnej kulturze.
Tymczasem, faszystowska "urawniłowka" nakazuje wszystkim takie same "umundurowanie", modę, gospodarkę niewolniczą i zwartą gotowość do nowych awantur wojennych. Zniewolone kraje nie maja prawa do własnych zasobów, dochodów, pieniędzy i własnych praw lokalnych. |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 08.06.23 |
Pobrań: 27 |
Pobierz () |
08.06.2023 Gorące tematy zastępcze |
Jak wiadomo, nasz bantustan został - częściowo "bez swojej wiedzy i zgody" - uwikłany w trzy wojny: jedna - to wojna, jaką USA i NATO prowadzą z Rosją do ostatniego Ukraińca, druga - to wojna hybrydowa, jaką Niemcy, przy wykorzystaniu instytucji Unii Europejskiej , prowadzą przeciwko Polsce od stycznia 2016 roku gwoli odzyskania wpływów politycznych, częściowo utraconych wskutek przejścia Polski w roku 2014 pod kuratelę amerykańską i trzecia - to wojna z klimatem. Otóż w związku z tą drugą wojną, mamy w Polsce rodzaj konfliktu domowego między obozem "dobrej zmiany", a obozem zdrady i zaprzaństwa, reprezentowanym przede wszystkim przez Volksdeutsche Partei Donalda Tuska. Volksdeutsche Partei jest - zgodnie z moją ulubioną teorią spiskową - ekspozyturą Stronnictwa Pruskiego, podczas gdy obóz "dobrej zmiany", reprezentowany przez Prawo i Sprawiedliwość z Naczelnikiem Państwa na czele, jest ekspozyturą Stronnictwa Amerykańsko-Żydowskiego.
Ponieważ Niemcy, budujące IV Rzeszę metodą pokojowego jednoczenia Europy, czyli korumpowania biurokratycznych gangów, okupujących poszczególne państwa europejskie, nie życzą sobie, by jacyś Amerykanie sypali im piasek w tryby rozpędzonego parowozu dziejów, a z kolei Amerykanie mają co do nas swoje plany - przekłada się to na antagonizm między obydwoma obozami. Żaden z nich jednak nie może przecież powiedzieć, o co naprawdę chodzi, tylko gwoli zachęcenia jednych i drugich sympatyków do statystowania w tym widowisku, używają tematów zastępczych.
Do niedawna na przykład Donald Tusk, który rzeczywiście był najukochańszą duszeńką Naszej Złotej Pani, a obecnie - najukochańszą duszeńką Naszego Złotego Pana z Berlina, był oskarżany o nadskakiwanie Niemcom. Dopóki jednak w Niemczech stacjonuje amerykańskie wojsko, to Donald Tusk demaskowanie obozu "dobrej zmiany" jako agentury amerykańsko-żydowskiej musi mieć surowo zakazane, więc zastępczo oskarża Naczelnika o "łamanie demokracji" a w porywach uniesienia - nawet o "faszyzm". Naczelnik bowiem rzeczywiście odgrywa w Polsce historyczną rekonstrukcję przedwojennej sanacji, jako że w 1989 roku w Magdalence powierzono mu odcinek patriotyczny, podczas gdy jego konkurentom - odcinek "nowoczesności".
Na szczęście wybuchła wojna na Ukrainie, dzięki czemu obydwa konkurujące ze sobą obozy znalazły ujście dla swoich emocji w wymyślaniu Putinowi i Rosji. Na tym właśnie tle doszło do uchwalenia ustawy o utworzeniu nadzwyczajnej komisji badającej ruskie wpływy w - pożal się Boże! - polskiej polityce, co pozwoliło na obudzenie przysypiających namiętności, a nawet - ich eskalację. Nie wiadomo jeszcze, jak sytuacja się rozwinie, bo pan generał Nosek przewąchał właśnie i podzielił się tym odkryciem z Judenratem "Gazety Wyborczej", że "przesiąknięte" ruską agenturą jest właśnie PiS. Na razie, w odpowiedzi na tę inicjatywę Naczelnika Państwa, który najwyraźniej musiał stracić nadzieję, że kiedykolwiek jego rząd dostanie z Unii Europejskiej jakieś pieniądze, Donald Tusk wyznaczył dzień 4 czerwca na uroczyste obchody Ogólnopolskiego Święta Konfidenta. Data ta nie jest bowiem przypadkowa, jako że właśnie 4 czerwca 1992 roku konfidenci SB i ich poplecznicy, w atmosferze zamachu stanu, obalili rząd premiera Jana Olszewskiego. Oczywiście z konfidentami, jak to z konfidentami - pewne minimum konspiracyjne musi być zachowane - toteż Ogólnopolski Dzień Konfidenta oficjalnie przyjął nazwę "Marszu Przeciwko Drożyźnie, Złodziejstwu i Kłamstwu" - ale przecież wiadomo, o co chodzi naprawdę. Dodatkową poszlaką jest bowiem deklaracja Kukuńka, że w tej uroczystości weźmie osobisty udział. No naturalnie, jakże by inaczej? Bez niego wszyscy uczestnicy musieliby odczuwać niedosyt.
W ramach tedy przygotowań do wspomnianej uroczystości, pan red. Tomasz Lis, co to 4 czerwca 1992 roku chwycił za rękę wchodzącego do Sejmu Kukuńka, który przybył zrobić porządek z rządem premiera Olszewskiego, z okrzykiem: panie prezydencie, niech pan NAS ratuje! - więc pan red. Lis wystąpił z hasłem: "znajdzie się komora dla Dudy i Kaczora!" Nietrudno było się domyślić, że chodzi mu o komorę gazową, toteż PiS natychmiast zareagowało spotem, przedstawiającym chwilowo nieczynny obóz w Oświęcimiu, przypominając, że zginęło tam około miliona ludzi i opatrując całość retorycznym pytaniem skierowanym do uczestników ogólnopolskich uroczystości 4 czerwca - czy rzeczywiście pragną w czymś takim uczestniczyć. W odpowiedzi całe stado autorytetów moralnych zawyło jednym głosem, podobnie jak to miało miejsce 4 czerwca 1992 roku - że to objaw "zdziczenia" politycznego dyskursu, bo kto to widział, żeby dla potrzeb przepychanki posługiwać się wspomnianym obozem? Autorytety - jak to autorytety - ze strachu przed posądzeniem ich o antisemitismus - nie ośmielają się zauważyć, że obóz w Oświęcimiu jest bez ceregieli używany przez żydowskie organizacje przemysłu holokaustu z pobudek jeszcze niższych to znaczy - z chęci zysku w postaci tak zwanych "roszczeń" odnoszących się do "własności bezdziedzicznej". Inna sprawa, że co wolno wojewodzie, to nie tobie smrodzie, więc i autorytety, zwłaszcza takie, co to mają do tych spraw specjalnego nosa, wiedzą, kiedy płonąć świętym oburzeniem, a kiedy "zamilczeć roztropnie", by nie narazić się na utratę przyzwoitości, co bywa gorsze od śmierci.
Przekonuje się o tym właśnie pan mecenas Roman Giertych, który ogłosił pragnienie kandydowania do Senatu. Gdyby bowiem został senatorem, to nie tylko poświęciłby się dla Polski, ale w dodatku - miałby immunitet, który - jak mogliśmy się przekonać - tak bardzo się przydał panu marszałkowi Tomaszowi Grodzkiemu. Pan mecenas, gwoli podlizania się mondowi i autorytetom - nawet potępił sprośne "błędy młodości", jakich w przeszłości się dopuścił, Ale to pokajanije niewiele mu pomogło, bo ugrupowania nieprzejednanej opozycji zawarły były tak zwany "pakt senacki", czyli porozumienie "róbmy sobie na rękę". Chodzi o to, by nie konkurować między sobą w poszczególnych okręgach; jak w jednym okręgu kandyduje, dajmy na to, ktoś z Volksdeutsche Partei, to inne ugrupowania obozu zdrady i zaprzaństwa swoich faworytów tam nie wystawiają. Tymczasem pan mecenas żadnego takiego miejsca sobie nie załatwił, toteż pani Barbara Nowacka pryncypialnie go skrytykowała, a z kolei pan Tomasz Siemoniak oświadczył, ze Volksdeutsche Partei nie będzie go "wystawiała".
Okazało się, że nawet kicanie w obronie demokracji i praworządności, to za mało, by wkraść się w łaski Salonu, toteż pan mecenas rzutem na taśmę spróbował włączyć się do chóru autorytetów moralnych oświadczając, że jak można sporządzać takie spoty w sytuacji, gdy w oświęcimskim obozie ginęli Żydzi? Ale nie ma pewności, czy nawet taka - jak to nazywają gitowcy - "poważna zastawka" mu pomoże. To już prędzej przydałaby się drobna operacja chirurgiczna. Akurat jest odpowiedni moment, bo do wyborów wszystko by się zagoiło.
Stanisław Michalkiewicz 8 czerwca 2023 |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 08.06.23 |
Pobrań: 27 |
Pobierz () |
09.06.2023 Grabież organów i handel nimi na Ukrainie: Wezwanie do międzynarodowych działań. |
Rzeczniczka rosyjskiego MSZ Maria Zakharova wyraziła zaniepokojenie alarmującym rozpowszechnieniem grabieży organów w ukraińskich strefach walk. Wezwała do natychmiastowej międzynarodowej uwagi i monitorowania w celu zwalczania tej nielegalnej działalności, która, jak twierdzi, jest dochodowym biznesem prowadzonym przez osoby wysokiego szczebla sponsorowane przez rząd.
Historia grabieży organów na Ukrainie: Zakharova podkreśla, że ??grabież organów na Ukrainie nie jest zjawiskiem nowym. Doniesienia o zmuszaniu Ukraińców o niskich dochodach do sprzedawania swoich organów i o nielegalnym pobierania materiału biologicznego ze zwłok pochodzą z późnych lat 90., na długo przed zamachem stanu z 2014 r. i późniejszymi wydarzeniami. Sytuację dodatkowo zaostrzył konflikt we wschodniej części kraju.
Zaangażowanie Grupy Wagnera: Zbiegając się z apelem Zacharowej, Jewgienij Prigożyn, szef prywatnej rosyjskiej firmy wojskowej znanej jako Grupa Wagnera, ujawnił, że około 20 000 ich żołnierzy zginęło, głównie podczas bitwy o Artiomowsk (Bachmut) w Donbasie. Prigożyn twierdził, że połowa tych zgonów dotyczyła więźniów rekrutowanych z rosyjskich więzień. Biorąc pod uwagę historię grabieży organów na Ukrainie, pojawiają się pytania, czy Grupa Wagnera może być również zaangażowana w tę makabryczną praktykę.
Doniesienia o handlu dziećmi i grabieży organów: W marcu 2023 r. pojawił się film przedstawiający rosyjskiego żołnierza, który twierdził, że na Ukrainie istnieje "fabryka niemowląt", w której dzieci są rodzone i wychowywane do pedofilskich burdeli dziecięcych lub zabijane w celu grabieży organów i sprzedaży na czarnym rynku .
Ten film, wraz z dokumentem "Oczy diabła" polskiego reżysera Patryka Vegi, dodatkowo ujawnia handel niemowlętami i małymi dziećmi w celu wykorzystywania seksualnego i grabieży organów. Niektórzy sceptycy odrzucają te doniesienia jako "rosyjską propagandę", ale wcześniejsze poważne artykuły i dochodzenia w zachodnich mediach również zwracały uwagę na kwestię handlu narządami na Ukrainie.
Międzynarodowe raporty i domniemane miejsca przeznaczenia pobranych narządów: Kilka międzynarodowych raportów rzuciło światło na kwestię grabieży narządów na Ukrainie. Europejskie Centrum Prawa i Sprawiedliwości opublikowało 14 lat temu artykuł, w którym podkreśla zarzuty dotyczące handlu częściami ciała na Ukrainie. The Jerusalem Post w 2010 roku poinformował o aresztowaniu 12 Izraelczyków na Ukrainie za handel narządami. Niedawno Ynet News opublikował raport łączący narządy pobrane na Ukrainie z ich miejscem przeznaczenia w Izraelu. Rosyjski emerytowany generał dywizji Vladimir Ovchinsky twierdził, że Turcja, Indie, Izrael i Korea Południowa są kluczowymi lokalizacjami dla nielegalnego handlu narządami.
Wniosek: Wezwanie rzeczniczki rosyjskiego MSZ Marii Zakharowej do międzynarodowego monitoringu i działań przeciwko grabieży organów na Ukrainie podkreśla powagę tego problemu. Zaangażowanie Grupy Wagnera oraz doniesienia o handlu dziećmi i grabieży organów wymagają dokładnego zbadania i interwencji. Chociaż niektórzy mogą odrzucić te twierdzenia jako dezinformację, to dowody historyczne i wcześniejsze doniesienia medialne wskazują na długotrwały problem handlu narządami na Ukrainie. Międzynarodowa współpraca ma kluczowe znaczenie dla zwalczania tej ohydnej zbrodni i wymierzenia sprawiedliwości.
Jonas E. Alexis
https://www.vtforeignpolicy.com/2023/06/organ-harvesting-and-trafficking-in-ukraine-a-call-for-international-action/ |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 09.06.23 |
Pobrań: 27 |
Pobierz () |
09.06.2023 Lockdown NIE był "błędem politycznym"... To był mord |
Wczoraj the Telegraph poinformował o "nowych badaniach" Link, które stwierdzają, że lockdowny uratowały tylko 1700 istnień ludzkich w Anglii i Walii. "Kropla w morzu potrzeb" w porównaniu z wyrządzonymi szkodami:
"Nauka o lockdownach jest jasna. Dane widzimy: uratowani przed zgonem to kropla w morzu w porównaniu z oszałamiającymi kosztami nałożonych zabezpieczeń".
To nie jest odkrycie, to nie jest przyznanie się, to nie są mechanizm gwarantujący zachowanie równowagi politycznej. Jest to raczej public relations, zarządzanie percepcją. Jeszcze jeden przykład rewizjonizmu, który podkreśliliśmy w najnowszym wydaniu This Week in the New Normal Link.
To kampania, która udaje odpowiedzialność i uczciwość, ale tak naprawdę polega na ostrożnym zarządzaniu autopsją covida. Zapewnieniu, że wszelkie rozmowy n/t covid odbywają się wyłącznie na warunkach establishmentu, jednocześnie usypiając tych, którzy zostali świeżo przebudzeni przez pandemię, z powrotem w głęboki sen.
"Nowe badania" są w zasadzie powtórzeniem fundamentalnego kłamstwa udającego "wyznanie". "Przyznaje", że lockdown miał niewielki lub nie miał żadnego wpływu na "zgony z powodu covid", co stanowi tylko tylne drzwi dla utrzymywania fikcji, że "zgony z powodu covid" naprawdę miały miejsce.
Nie kwestionuje skuteczności testów, definicji "przypadków" lub "zgonów" ani żadnej architektury oszustwa covid. Po prostu wzmacnia podstawowe, fundamentalne założenia:
Covid rzeczywiście istniał i faktycznie zabijał ludzi.
Jedno i drugie to udowodnione kłamstwa.
Prawda jest taka, że ??lockdowny wcale nie ratowały życia, a żadna z "konsekwencji" ??lockdownów nie była zaskoczeniem. Omawiamy to w naszych "40 faktach" na temat covid.
Bieda, depresja, rozpacz. Zamknięte sklepy, zamknięte szpitale i zbankrutowane firmy. Wszystko było do przewidzenia i wszystko celowe.
Wiedzieli, że tak się stanie... po to to było.
Dlatego wymyślono "covid".
Lockdown nie był błędem politycznym, był politycznym sukcesem.
OffG's Quick Take: Lockdown was NOT a "policy mistake"... It was murder, Jun 5, 2023 |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 09.06.23 |
Pobrań: 26 |
Pobierz () |
10.06.2023 Obrona Andrzeja Dudy. Mowa końcowa |
Czy Andrzej Duda jest politycznym transem? Pytanie może niektórych zaskoczyć, ale uważam, że należy skończyć z niedomówieniami, stawiając kropkę nad "i". Tak. Andrzej Duda jest transem. Czy chodzi tylko o transatlantyckie wartości, które w sobie poczuł i od pewnego czasu identyfikuje się z nimi jako ktoś zupełnie inny niż przed pierwszą kampanią prezydencką? I tak i nie. Orientacja transatlantycka to tylko jeden z komponentów politycznej osobowości Andrzeja Dudy. Do tego dochodzi trans intelektualność, która emanuje z prawie każdego wystąpienia publicznego e-PAD-a.
Słowo trans intelektualność napisałem łącznie, ale słownik rozdzielił mi je na dwie części. Nie będę kopał się ze słownikiem, widocznie tak trzeba.
W psychologii słowo trans oznacza jeden z odmiennych stanów świadomości.
W filozofii transcendencja pochodzi od łacińskiego transcendens - przekraczający. W transcendencji może na przykład istnieć coś, co pozostaje poza zasięgiem poznawczym ludzkiego umysłu.
A co istnieje w transcendencji politycznej?
Na to pytanie można odpowiedzieć słuchając licznych wystąpień Andrzeja Dudy. Polecam wystąpienia związane z transgranicznością. Jak Szanowni Państwo widzą, znów pojawia się słowo "trans". W tym przypadku chodzi o zniesienie granic, i bynajmniej nie o granicę przyzwoitości, bo ta została już dawno przekroczona jeszcze przed Bronisławem "Golemem" Komorowskim. Duda właściwie przyszedł na gotowe stąd przekraczanie granic w jego wykonaniu oraz w wykonaniu innych polityków PiS stało się płynne. Na przykład polska własność płynnie przechodzi na własność Ukrainy, podobnie jak kiedyś polski przemysł, który się rozpłynął. Osoby, które nie pamiętają aż tak zamierzchłych czasów odsyłam do annałów "Ministerstwa Przekształceń Własnościowych". To autentyczna nazwa ówczesnego ministerstwa ściśle związana ze słusznym kierunkiem zrównoważonego niedorozwoju Polski. Dziś "mądrość etapu" nazywa to ?rozwojem zrównoważonym?. Czy aktualne zjawiska mają coś wspólnego ze słynną płynnością żydowskiego filozofa Baumana? To pokaże historia. A tymczasem Łukasz Warzecha pisze:
Link
Uwarunkowania psychologiczne? Publicysta Warzecha bezpardonowo sięga do psychologii. Ja w pewnym sensie też, lecz nazywam to inaczej. Myślę, że Duda jest po prostu transintelektualnym politykiem, produktem silnie zrównoważonego rozwoju, pasującym jak ulał do standardów epoki w której przyszło mu żyć. Złośliwi mówią, że "gada jak potłuczony". A ja się pytam: potłuczony? Gdzie? Na narciarskim stoku? Zakrawa o nonsens, chyba że... Chyba że rozbił się o dno. Akurat to jest już bardziej prawdopodobne. Oczywiście nie zapominajmy o Lecu, który będąc w podobnej sytuacji, usłyszał stukanie od spodu.
Osiadły na dnie dożywotni członek "Unii Wolności" nie powiedział jeszcze ostatniego słowa, ale już powinniśmy dojrzeć pierwsze kształty wyłaniającej się Przyszłości. Na razie w postaci trzech przylądków Zbawienia - pogłębienie, rozszerzenie, wzmocnienie. Tak wybrzmiało w ostatnim "Orędziu".
CzarnaLimuzyna
-----------------------------
Polska jeszcze jest??? Kto potrafi na to pytanie odpowiedzieć? |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 10.06.23 |
Pobrań: 27 |
Pobierz () |
10.06.2023 Urzędnicy USA potwierdzają ogromne straty Ukrainy |
Ukraińskie siły zbrojne ponoszą wyjątkowo ciężkie straty w ofensywie, nawet w porównaniu do ich przewidywanego poziomu. O tym poinformowała w czwartek 8 czerwca amerykańska telewizja CNN, powołując się na wysokich rangą urzędników amerykańskich.
"Siły ukraińskie poniosły straty w ciężkim sprzęcie i żołnierzach, napotkały silniejszy niż oczekiwano opór... w swojej pierwszej próbie przełamania rosyjskich pozycji na wschodzie kraju" - podał kanał w raporcie. Zauważono, że jeden z urzędników określił straty jako "znaczące".
Jednak urzędnicy uważają, że straty nie wpłyną na kontrofensywę. Według kanału telewizyjnego, amerykańscy i zachodni urzędnicy spodziewali się, że narazi to ukraińskie wojsko i sprzęt wojskowy na duże ryzyko. Wcześniej urzędnik bliski Wołodymyrowi Zełenskiemu powiedział amerykańskiej telewizji ABC News, że kontrofensywa jest w aktywnej fazie.
Kandydat na prezydenta USA Robert Kennedy Jr. również wypowiedział się na ten temat i ogłosił liczbę bezpowrotnych strat Sił Zbrojnych Ukrainy - 350 tysięcy osób. Uważa on również, że Biały Dom i Pentagon są "nieuczciwe wobec narodu amerykańskiego" w sprawie wiktymizacji Ukraińców, ukrywają ich straty przed Amerykanami i kłamią również na temat celu wojny.
Rosyjski minister obrony Siergiej Szojgu w czwartek poinformował, że o godzinie 1.30 w obwodzie zaporoskim siły ukraińskie liczące do 1500 bojowników i 150 pojazdów opancerzonych próbowały przełamać obronę rosyjskich sił zbrojnych, ale w ciągu dwóch godzin straciły do 350 ludzi i 30 czołgów. W sumie siły ukraińskie straciły do 3715 ludzi w ciągu trzech dni.
https://pl.news-front.info
--------------------------------
mail:
Prawda się nie przebije do większości ludzi - bo na tzw. zachodzie media są w kosmatych łapkach. Amerykanie i eurokołchoźnicy maja wierzyć, że futrowanie przez ich władze banderlandu - kosztem obniżania ludziom stopy życiowej - jest w ich interesie. Oczywiście jest odwrotnie.
Bez komentarza: Link |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 10.06.23 |
Pobrań: 28 |
Pobierz () |
10.06.2023 Mocarstwo w obliczu rozbioru |
W związku ze zbliżającym się 11 lipca dwudniowym szczytem NATO w Wilnie, były sekretarz generalny Sojuszu i były premier Danii, pan Anders Rasmussen wyraził obawę, że na szczycie może nie udać się wypracowanie jednolitej strategii wobec Ukrainy.
W takiej sytuacji pojawia się potrzeba wypracowania rozwiązania alternatywnego i pan Rasmussen właśnie je zaproponował. Chodzi o to, by w takiej sytuacji Polska, a być może - również państwa bałtyckie, przynajmniej niektóre, wprowadziły na Ukrainę swoje wojska i w ten sposób zapewniły jej większe bezpieczeństwo. Pan Rasmussen jest obecnie doradcą prezydenta Zełeńskiego, który - jak wiadomo - od początku wojny, jaką Stany Zjednoczone prowadzą na Ukrainie z Rosją do ostatniego Ukraińca, marzy o tym, by ta wojna rozlała się na inne państwa Europy, przede wszystkim - na państwa Europy Środkowej. Taki pomysł siłą rzeczy musiałby do tego doprowadzić i to bez ryzyka, że w bezpośrednie działania wojenne zostaną wciągnięte Stany Zjednoczone i inne państwa NATO.
Słynny art. 5 traktatu waszyngtońskiego stanowi bowiem, że przewidziane w nim procedury uruchamiane są tylko w przypadku "zbrojnej napaści" na państwo członkowskie NATO. Natomiast jeśli członek NATO sam na kogoś napadnie, albo z własnej inicjatywy weźmie udział w toczącym się już konflikcie, to o "zbrojnej napaści" na niego nie może być mowy i żadne procedury sojusznicze uruchamiane być nie muszą. Wydawać by się zatem mogło, że takie rozwiązanie byłoby korzystne zarówno dla Stanów Zjednoczonych i pozostałych europejskich państw NATO, jak i dla Ukrainy, bo doprowadziłoby do upragnionego rozszerzenia wojny na kolejne terytoria.
Że w Wilnie może być trudno ustanowić jednolitą strategię NATO wobec Ukrainy, to całkiem możliwe. Nie wiadomo na przykład, jak zachowa się Turcja, która skutecznie blokuje dostęp do NATO Szwecji, ponieważ kraj ten wspiera Kurdów, a Kurdowie pragną niepodległego państwa, które musiałoby powstać z terytoriów kilku państw, przede wszystkim - Turcji, więc nic dziwnego, że turecki prezydent blokuje Szwecję.
Ale i na wileńskim szczycie może on też się usztywnić w sprawie Ukrainy, bo tamtejsze władze "z oburzeniem" odrzuciły jego pomysł, by sprawę zbadania przyczyn katastrofy tamy na Dnieprze w Nowej Kachowce powierzyć międzynarodowej komisji. Z jakichś powodów Ukraina nie lubi międzynarodowych komisji, bo, mimo różnych sugestii, by taka komisja, na przykład - Międzynarodowego Czerwonego Krzyża - zbadała sprawę masowych mordów w Buczy, Ukraina sama wszystko zbadała i potem te badania skontrolowała.
Wydawać by się mogło, że - zwłaszcza w tej sytuacji - Ukraina nie powinna kręcić nosem na "alternatywne rozwiązanie" zaproponowane przez pana Rasmussena, który w dodatku doradza prezydentowi Zełeńskiemu. A jednak minister spraw zagranicznych Ukrainy Dmytro Kułeba ostro ten pomysł skrytykował, stwierdzając, że Ukraina nie życzy sobie na swoim terytorium żadnych obcych wojsk, nawet wojsk państw NATO. "Mówimy: dawajcie broń!" - powiedział.
Czy szczyt NATO w Wilnie z podkulonym ogonem ten rozkaz pana ministra Kułeby wykona, czy też przyjmie go chłodno, jak i inne roszczeniowe, żeby nie powiedzieć: mocarstwowe ukraińskie deklaracje - o tym w odpowiednim czasie się przekonamy. W niektórych państwach NATO, na przykład - w Polsce - propagandowa teza, jakoby Ukraina "broniła Europy", jest podawana do wierzenia, jako oczywista oczywistość, podczas gdy tak naprawdę służy ona tylko w charakterze pozoru moralnego uzasadnienia ukraińskich postaw roszczeniowych wobec całego świata - ale nie wszystkie państwa są "sługami narodu ukraińskiego", a tylko niektóre. Zwraca natomiast uwagę zdecydowana niechęć pana ministra Kułeby do sprowadzania na terytorium Ukrainy jakichkolwiek obcych wojsk, w tym również polskich - chociaż Polska dla Ukrainy zrobiłaby wszystko.
Polskie władze natomiast, już od XVIII wieku, nie tylko nie boją się sprowadzania na własne terytorium obcych wojsk, ale przeciwnie - uważają to za cnotę i dowód politycznej mądrości. Pan minister Błaszczak broń także kupuje w Korei Południowej na kredyt, którego Polsce to państwo udzieliło, bo panu prezydentowi Dudzie najwyraźniej nie przyszło do głowy, by zaproponować prezydentowi Bidenowi, żeby w ramach "wzmacniania wschodniej flanki NATO", Stany Zjednoczone sfinansowały uzbrojenie dodatkowych 200 tysięcy żołnierzy, o których - zgodnie z ustawą o obronie ojczyzny - ma zostać powiększona nasza niezwyciężona armia.
Tymczasem pan minister Kułeba najwyraźniej nie kuca przez prezydentem Bidenem, tylko w krótkich żołnierskich słowach żąda: "dajcie broń!" i - ciekawa rzecz - póki co dostaje wszystko, czego zażąda. Bardzo możliwe, że w tej sytuacji Polska odda Ukrainie również broń kupowaną przez pana ministra Błaszczaka na kredyt w Korei, bo - jak już wspomniałem - nie ma takiego poświęcenia, do jakiego polski rząd nie zmusiłby własnych obywateli, byle tylko dogodzić Ukrainie.
Tymczasem z obfitości serca usta mówią, więc nic dziwnego, że deputowana do Bundestagu z ramienia Alternatywy dla Niemiec i rzeczniczka tej partii, pani Alicja Weidel z jakiejś okazji nazwała terytorium dawnej Niemieckiej Republiki Demokratycznej "Niemcami Środkowymi". Pokazuje to, że w niemieckim społeczeństwie wcale nie wygasło pragnienie dokończenia dzieła zjednoczenia, to znaczy - powrotu do granicy sprzed I wojny światowej. Wielce Czcigodna Anna Maria Żukowska z pierwszorzędnymi ?korzeniami? wprawdzie wygnała ją do "naziolskiej budy" - ale co z tego, skoro nie tylko ona sama, ale i pan prezydent Andrzej Duda, który ostatnio podlizywał się Unii Europejskiej bez opamiętania, nie widzą dla Polski innej przyszłości, jak tylko w IV Rzeszy? Tymczasem "IV Rzesza", to znaczy ? instytucje Unii Europejskiej - wprost prześcigają się w wymyślaniu coraz to nowych pretekstów dyscyplinowania Polski i doskonalą w ten sposób metodę szantażu finansowego. Pani komisarz Vera Jurova, która w swoim CV ma epizod kryminalny, w podskokach wszczęła wobec Polski procedurę sprawdzania, czy komisja do zbadania ruskich wpływów w - pożal się Boże! - polskiej polityce, nie zagraża aby demokracji. Z kolei Trybunał w Luksemburgu też nie próżnuje i soli kary za przywracanie do pionu niezawisłych sędziów, co to zadają "pytania prejudycjalne", czy inny sędziowie są aby na pewno sędziami, czy tylko przebierańcami. Jeszcze się na tej drodze trochę posuniemy, to upowszechni się praktyka, że niezawiśli sędziowie będą jeden przez drugiego, zadawali Trybunałowi "pytania prejudycjalne", jaki wyrok wydać w konkretnej sprawie.
I tak, krok po kroku - do następnego rozbioru.
Stanisław Michalkiewicz 9 czerwca 2023 |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 10.06.23 |
Pobrań: 27 |
Pobierz () |
|
|
|
|
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|