|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 3
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
11
|
Download: Gazetka "Wolne Słowo" |
|
|
02.08.2023 Na drodze do emerytalnej katastrofy |
Ani OFE, ani PPK nie dają jakichkolwiek gwarancji emerytury. To systemy służące niewielkiej grupie powiązanej z sektorem finansowym
-----------------------------
Rozmowa z prof. Leokadią Oręziak - kierownik Katedry Finansów Międzynarodowych Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie. W latach 2014-2015 członkini Komisji Doradczej ds. Systemu Emerytalnego przy prezydent Chile Michelle Bachelet.
Po co po klęsce otwartych funduszy emerytalnych zmuszać ludzi, by pozostawali w pracowniczych planach kapitałowych?
- Zwolennicy zarówno OFE, jak i PPK argumentują, że potrzebne są dodatkowe oszczędności, bo emerytury z ZUS będą bardzo niskie. Faktycznie, efektem zmian wprowadzonych w 1999 r. w polskim systemie emerytalnym będzie bardzo niski poziom emerytur za kilkadziesiąt lat. Na przykład w 2070 r. tzw. stopa zastąpienia, czyli relacja pierwszego świadczenia emerytalnego do ostatniego wynagrodzenia przed przejściem na emeryturę, wyniesie zgodnie z szacunkami Komisji Europejskiej zaledwie 25%, będzie prawie o połowę niższa niż jeszcze niedawno (w 2016 r.) i aż o dwie trzecie niższa niż przed 1999 r., gdy wynosiła ponad 70%. Oceniając zmiany z 1999 r., trzeba podkreślić, że zostały wprowadzone przez polskich neoliberałów właśnie po to, by stworzyć miejsce dla prywatnych emerytur, w nadziei, że drastyczna redukcja emerytur publicznych skłoni ludzi do inwestowania na giełdzie składek emerytalnych. Zamiast więc finansowo wspierać publiczny system emerytalny i dostosowywać go do zmieniających się warunków na rynku pracy i w gospodarce, wyrwano z niego wielki strumień pieniędzy, by przekazać prywatnym instytucjom do zarządzania i czerpania zysków w ramach OFE.
Z PPK jest podobnie?
- PPK, funkcjonujące od 2019 r., to także wielki projekt neoliberalny, a więc antyspołeczny, pochłaniający zarówno pieniądze pracowników i pracodawców, jak i środki publiczne. Ani jeden, ani drugi nie daje jakichkolwiek gwarancji emerytury. Oba stwarzają złudzenie, że coś się robi, by zapewnić bezpieczne emerytury w przyszłości, a faktycznie są to systemy służące niewielkiej grupie powiązanej z sektorem finansowym.
Rozumiem, że szefowie OFE i PPK zarabiają tyle, że nie muszą się martwić o emerytury.
- Nie mam bliższych danych na ten temat, ale wiadomo, że w wielu krajach, także w Polsce, kadra zarządzająca instytucjami finansowymi, takimi jak firmy ubezpieczeniowe, banki czy fundusze emerytalne, generalnie zarabia kilkadziesiąt, a czasem nawet kilkaset razy więcej miesięcznie niż zwykli pracownicy tych instytucji, nie mówiąc już o nauczycielach czy pielęgniarkach. Pozwala jej to faktycznie nie martwić się o emerytury publiczne, bo w trakcie aktywności zawodowej ludzie ci zgromadzą majątek pozwalający na luksusowe życie im i ich rodzinom.
Dlaczego kręgom rządowym i bankowcom tak bardzo zależy na PPK?
- PPK to źródło zysków dla instytucji zarządzających oraz osób i podmiotów z nimi powiązanych, również w kręgach politycznych. Te zyski płyną nie tylko z prowizji za zarządzanie aktywami, ale i z możliwości praktycznie dowolnego dysponowania przez te podmioty - przez dziesiątki lat - przekazanymi im pieniędzmi. Oznacza to m.in. możliwość inwestowania według swojego uznania w akcje i inne papiery emitowane przez spółki powiązane z nimi różnymi więziami, często trudnymi do zidentyfikowania. Efektem tego mogą być różne inwestycje szkodliwe dla uczestnika funduszu, w tym w spółki zagrożone bankructwem. Jeśli wartość takich inwestycji drastycznie spadnie, nawet do zera, firmy zarządzające zawsze mogą powiedzieć, że przecież taki jest rynek.
Systemy w rodzaju OFE czy PPK tak właśnie mają, to ich alibi na wypadek krachu.
- Ich cechą jest to, że inwestowanie przez nie aktywów uczestników funduszy nie podlega żadnej kontroli celowościowej ze strony państwowych organów nadzoru. Organa te nie mają prawa spytać, jaki jest sens danej inwestycji. Firmy zarządzające muszą jedynie przestrzegać ogólnych limitów inwestycji w poszczególne grupy aktywów, samodzielnie zaś podejmują decyzję, w co konkretnie zainwestują. W przypadku PPK obowiązuje zasada, że im bliżej emerytury, tym mniejszy odsetek aktywów może być inwestowany w akcje i inne ryzykowne instrumenty, a większy w tzw. aktywa bezpieczne, głównie obligacje skarbowe, choć i one nie chronią przed inflacją. Ostatecznie tuż przed emeryturą danej osoby zgromadzone przez nią aktywa w PPK to głównie obligacje skarbu państwa.
Dość bezpieczne, choć są długiem państwa.
- Papiery te (obligacje) stanowią zobowiązanie państwa, podobnie jak państwo zobowiązane jest wypłacić emerytury z ZUS. Jednak w przypadku tych ostatnich nie ma po drodze tego kosztownego pośrednika w postaci firm zarządzających PPK. Pokazuje to absurd takich systemów jak PPK czy OFE. Ponadto dokonywane przez nie inwestycje w obligacje skarbowe przynoszą odsetki korzystnie rzutujące na osiągane stopy zwrotu z całej działalności takich funduszy, maskując często skutki spadku cen akcji. Dla ogółu obywateli odsetki od tych obligacji są jednak wielkim ciężarem jako jeden z głównych wydatków z budżetu państwa. W przypadku OFE ten bezsens został zatrzymany w 2014 r., gdy wprowadzono zakaz inwestowania w obligacje skarbowe.
Konieczność ponownego wypisania się z PPK to forma nacisku na pozostanie w nim?
- Wszyscy pracownicy sektora prywatnego i publicznego w wieku 18-55 lat są automatycznie zapisani do PPK. By wypisać się z tego systemu, trzeba złożyć odpowiednią deklarację, w przeciwnym razie pracodawca będzie przekazywał składki do tych funduszy. Automatyczny zapis pracowników do tego rodzaju funduszy to "wynalazek" tzw. ekonomii behawioralnej, skonstruowany faktycznie w interesie instytucji rynku finansowego. Chodzi o to, że zasadniczo pracownik z własnej woli i inicjatywy do takiego funduszu by się nie zapisał, zważywszy na związane z nim koszty i ryzyko. Automatyczny zapis stawia go przed faktem dokonanym.
Z funduszu można się wypisać.
- Ale wiele osób tego nie zrobi z braku czasu, z braku informacji, gdzie i kiedy można to zrobić, albo z obawy, że spotkają je jakieś negatywne konsekwencje ze strony kierownictwa firmy. Dotychczas do PPK przekazywane były składki od ok. 2,5 mln osób. Gdy w 2018 r. uchwalano ustawę o PPK, rząd oczekiwał, że w systemie tym pozostanie 70% z ponad 11 mln pracowników sektora publicznego i prywatnego. W marcu br. pracownicy mogą złożyć deklarację, że nie chcą uczestniczyć w PPK. Generalnie obrońcom PPK chodzi o to, by jak najmniej pracowników dowiedziało się o możliwości złożenia takiej deklaracji.
Jest cicho o OFE, ale te fundusze nadal istnieją. Jakie mają aktywa i dlaczego nie zostały ostatecznie zlikwidowane?
- Według danych Komisji Nadzoru Finansowego na koniec lutego 2023 r. aktywa netto OFE wynosiły 163 mld zł i było to znacznie mniej niż na koniec grudnia 2021 r. (gdy wynosiły one 188 mld zł), mimo że w 2022 r. ZUS wpłacił do OFE kolejne ponad 4 mld zł z tytułu składek od 2,5 mln pracowników. Osoby te dalej odprowadzają składki do OFE, ale stanowią jedynie 16% ogólnej liczby 15 mln członków tych funduszy. Pozostałe 84% członków zrezygnowało z udziału w OFE i nie wpłaca do nich żadnych składek, ale w tych funduszach dalej są ich pieniądze wpłacone do 2014 r., kiedy to 51% aktywów OFE przeniesiono do ZUS. Ta operacja przeniesienia aktywów na subkonto w ZUS pozwoliła nie tylko uchronić wartość tych środków od strat giełdowych, ale też zapewniła im dobrą waloryzację. Z kolei pozostawiona w 2014 r. w OFE druga połowa aktywów ponad 12 mln pracowników jest dalej narażona na spadki giełdowe i obciążona opłatami za zarządzanie pobieranymi przez towarzystwa emerytalne. Z powodu presji sektora finansowego nie udało się zlikwidować OFE w całości. Na dokonanym w 2014 r. przeniesieniu do ZUS połowy aktywów OFE żaden pracownik nie stracił ani złotówki. Był to dobry krok, by chronić przyszłe emerytury i finanse publiczne. Szkoda, że nie wytłumaczono tego obywatelom, a teraz rządzący szerzą nieuczciwe informacje o tej zmianie w OFE, licząc, że zaszkodzi to opozycji.
OFE nie przyniosły emerytom większych zysków, za to fundusze i ich właściciele zarobili grube miliardy.
- OFE ostatecznie okazały się katastrofą z punktu widzenia zarówno przyszłych emerytów, jak i finansów publicznych. Pisałam o tym obszernie w książce "OFE. Katastrofa prywatyzacji emerytur w Polsce" (2014). Okazało się, że fundusze nie są w stanie zapewnić nie tylko obiecywanych emerytur "pod palmami", ale nawet jakichkolwiek bezpiecznych emerytur. Inwestowanie składek emerytalnych na rynku finansowym wiąże się z dużym ryzykiem, a występujące co pewien czas kryzysy finansowe i załamania giełdowe mogą drastycznie zredukować wartość rynkową zgromadzonych aktywów.
Co już miało miejsce.
- I to wielokrotnie od 1999 r., podważając sens opierania emerytur na czymś tak zmiennym i nieprzewidywalnym jak rynek finansowy. Komisja Nadzoru Finansowego podała niedawno, że stopa zwrotu z OFE od 30 września 2019 r. do 30 września 2022 r. wyniosła minus 8,29%, co nie dziwi, zważywszy, że niemal 90% aktywów OFE jest obecnie ulokowanych w akcjach. Faktycznym beneficjentem OFE są towarzystwa emerytalne zarządzające funduszami i inne podmioty rynku finansowego. Tylko do 2014 r. realna wartość pobranych przez towarzystwa opłat i prowizji sięgnęła 30 mld zł i choć potem ich wysokość została obniżona, i tak ma to wpływ na finalną kwotę świadczenia emerytalnego. Wiadomo, że pobierana przez 40 lat opłata roczna wynosząca np. 0,75% aktywów wpłynie na to, że kwota świadczenia będzie niższa o 17%, a przy opłacie 1,5% aż o 30% w porównaniu ze stanem, gdyby taka opłata nie była pobierana.
OFE pogłębiły deficyt finansowy państwa. Na jaką kwotę? Jak mocno to zadłużenie się państwa odcisnęło się na jego finansach?
- Praktyka pokazała, że OFE są nie do utrzymania z powodu rujnującego wpływu na finanse publiczne. Mechanizm tego wpływu dla wielu osób nie był dotąd zrozumiały, a jest on w istocie prosty. Gdy w 1999 r. ustanowiono przymusowy drugi filar emerytalny w postaci OFE, ZUS został zobowiązany do przekazywania do funduszy prawie 40% składki pobieranej od wynagrodzeń kilkunastu milionów pracowników. Te pieniądze poszły więc do gry na rynku finansowym zamiast na wypłatę bieżących emerytur. By pokryć ZUS ten ubytek i zapewnić środki do życia osobom już będącym na emeryturze, kolejne rządy musiały zaciągać coraz większe pożyczki, co spowodowało lawinowy przyrost zadłużenia publicznego. Do 2014 r. osiągnął on (wraz z odsetkami) ponad 300 mld zł. Proces ten trzeba było bezwzględnie zatrzymać, by uniknąć niewypłacalności kraju.
Zwolennicy OFE nie chcą tego zrozumieć?
- Niestety. W ostatnich latach ZUS przekazuje rocznie do OFE składki na kwotę ok. 4 mld zł, dalej zatem działa mechanizm zadłużania państwa, tylko na mniejszą skalę. Podjęta przez rząd próba przeniesienia środków z OFE na indywidualne konta emerytalne (IKE) bądź do ZUS nie powiodła się z uwagi na odrzucenie przez Senat ustawy z marca 2020 r. Udało się zastopować plan nieodwracalnego przekazania na rynek finansowy ogromnych pieniędzy publicznych, a takimi są przecież środki znajdujące się w OFE. Uniknięto więc czegoś w rodzaju patologicznej darowizny na szkodę budżetu. Szkoda jednak, że nie stworzono zainteresowanym osobom możliwości przekazania tych środków do ZUS. W 2024 r., gdy będzie kolejne, otwierane od 2016 r. co cztery lata, okno transferowe, powstanie możliwość zaprzestania wpłacania składek do OFE.
Dlaczego rządzący tak łatwo ulegają naciskom bankowców, tworząc przymus przynależności do instytucji często uzależnionych od notowań giełdowych?
- Ludzie na ogół boją się podejmować ryzyko, zwłaszcza w odniesieniu do najważniejszych spraw w życiu, a takimi są przecież emerytury, mające zapewnić możliwość przeżycia starości. Emerytury prywatne są nieprzewidywalne. Skalę możliwych zagrożeń pokazują np. dane zamieszczone na oficjalnej stronie PPK (www.mojeppk.pl/stopy-zwrotu-fzd.html), z których wynika, że w okresie od 1 stycznia do 30 listopada 2022 r. wszystkie fundusze PPK miały ujemne stopy zwrotu, w przypadku niektórych przekraczające 16%. Nawet jeśli w kolejnych miesiącach czy latach sytuacja na rynku finansowym się poprawi, nikt przecież nie zagwarantuje, że znowu za jakiś czas gwałtownie się nie pogorszy. I może się okazać, że już nie da się odrobić strat przed przejściem na emeryturę. Dlatego niewiele osób dobrowolnie decyduje się na udział w czymś takim.
Czy fundusze PPK lokowane są w rajach podatkowych? Czy są elementem piramid finansowych?
- Inwestycje w ramach PPK mogą być dokonywane w aktywa denominowane w walucie polskiej i walutach obcych, w kraju i za granicą. Ustawa o PPK określa tu pewne limity. Przestrzegając tych limitów, firmy zarządzające funduszami mają dużą swobodę wyboru konkretnych aktywów. Praktyka pokazuje, że wszelkie defraudacje na szkodę uczestników funduszy są trudne do wykrycia i ścigania, pozostają zatem bezkarne. Jest to szczególnie trudne, gdy pieniądze z funduszy, poprzez pośredników, trafiają do rajów podatkowych, których istotą jest przecież brak przejrzystości transakcji. Kryzys finansowy z 2008 r., a także niedawne bankructwa wielkich banków pokazały, że rynek finansowy charakteryzuje się dużym ryzykiem.
Polska nie jest jedynym krajem, w którym istnieją fundusze emerytalne.
- Zwolennicy prywatnych emerytur argumentują, że takie emerytury są dość rozpowszechnione w różnych krajach, w tym w USA i Wielkiej Brytanii. Okazuje się jednak, że tam, gdzie prywatyzacja emerytur osiągnęła największą skalę, a publiczny system emerytalny jest ograniczony, bardzo zmniejszyło się bezpieczeństwo dochodów na emeryturze, zwłaszcza w przypadku kobiet, mających na ogół niższe płace i krótszą aktywność zawodową. Efektem tego jest dramatyczny wzrost ubóstwa wśród ludzi starych, a często również konieczność pozostawania więcej lat na rynku pracy, co dotyczy w szczególności tych osób, których fundusze emerytalne stały się niewypłacalne. O tym wszystkim obszernie napisałam w mojej nowej książce "Pension Fund Capitalism" (Kapitalizm funduszy emerytalnych, 2022).
Czy i jak z punktu widzenia zwykłej rodziny transfery socjalne poprawiły położenie materialne Polaków, per saldo oszukanych przez właścicieli OFE, a teraz PPK?
- Podstawowym celem transferów socjalnych, realizowanych na dużą skalę po 2015 r., było pozyskanie poparcia wyborczego dla rządzącej prawicy, a nie poprawa sytuacji ekonomicznej rodzin. W efekcie ogromne pieniądze kierowano dotychczas na wypłaty prosto do kieszeni poszczególnych osób, np. w ramach programu 500+, ograniczając w ten sposób możliwości finansowania z budżetu państwa usług publicznych, takich jak ochrona zdrowia, edukacja czy transport. Taka polityka ma w istocie charakter antyspołeczny, bo ogranicza dostęp wielu rodzin do tych usług i skazuje je na to, by pieniądze z otrzymanych transferów przeznaczać na zakup usług w instytucjach prywatnych, co i tak nie jest w stanie zaspokoić nawet niezbędnych potrzeb. Stąd często konieczność organizowania publicznych zbiórek pieniędzy, także na ratowanie dzieci.
Jest jeszcze wysoka inflacja.
- Obecna inflacja w Polsce, najwyższa od dziesięcioleci i jedna z najwyższych w UE, drastycznie zredukowała realną wartość nie tylko wszelkich transferów społecznych, w tym emerytur, ale też oszczędności obywateli oraz płac pracowników w sektorze publicznym i prywatnym. Wysoka inflacja to rosnące ubóstwo w wielu grupach społecznych, to coraz trudniejsze warunki funkcjonowania samorządów. Nie uda się wyrwać kraju z tego stanu bez niezależnej polityki pieniężnej banku centralnego i zdyscyplinowanej polityki budżetowej rządu. Napływające codziennie informacje o masowej defraudacji publicznych pieniędzy przez rządzącą prawicę przyprawiają o ból serca każdego, kto chciałby, aby jego dzieci pozostały w Polsce.
Jak w tej sytuacji mogłyby pomóc pieniądze z funduszy Unii Europejskiej?
- Najpierw podkreślę, że za pieniądze (już ponad 500 mln euro), które Polska bezpowrotnie straciła za niewykonywanie wyroku TSUE z 2021 r. w sprawie przywrócenia praworządności, można by np. poprawić sytuację ponad 500 szpitali albo chociaż szpitalnych oddziałów ratunkowych. Każdego dnia nasz kraj dalej traci milion euro i nie widać końca tej gigantycznej straty. Do tego dochodzi brak perspektyw na uzyskanie ogromnych unijnych pieniędzy z KPO i groźba zatrzymania wypłat na rzecz Polski z funduszy strukturalnych wobec nieprzestrzegania przez nasz kraj unijnego prawa. Silna antyunijna retoryka rządzącej prawicy powoduje, że coraz wyraźniej na horyzoncie rysuje się wizja wyjścia Polski z Unii Europejskiej. W brexit też prawie nikt nie wierzył, ale stał się faktem.
Teraz sondaże pokazują, że większość Brytyjczyków chce powrotu do UE.
- Brexit spowodował tak ogromne straty gospodarcze, że nie dziwią wyniki sondaży. Polexit byłby prawdziwą tragedią dla naszego kraju. Oznaczałby nie tylko utratę ogromnych pieniędzy z unijnego budżetu i zamknięcie wolnego dostępu dla polskich obywateli i firm do unijnego jednolitego rynku towarów, usług, pracowników i kapitału. Skutkiem polexitu byłoby dramatyczne osamotnienie Polski w Europie, silnie ograniczające szanse rozwojowe naszego kraju. Efektem tego byłoby trwałe ubóstwo większości społeczeństwa. Wszystko to stworzyłoby warunki do ostatecznego załamania demokracji i zajęcia przez Polskę miejsca w grupie krajów o władzy autorytarnej. O tych zagrożeniach wszyscy Polacy powinni pamiętać w perspektywie nadchodzących wyborów.
https://www.tygodnikprzeglad.pl/drodze-emerytalnej-katastrofy/ |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 02.08.23 |
Pobrań: 23 |
Pobierz () |
02.08.2023 Młody bandyta, Ukrainiec, pobił kontrolera biletów. 18-latka zwolniono! |
Nie miał biletu, zaczął się szarpać z kontrolerem, ciosem w twarz powalił go na podłogę. Sprawcą okazał się mieszkający w Rzeszowie 18-latek z Ukrainy.
Do całego zdarzenia doszło we wtorek, 25 lipca, w autobusie linii nr 2. Na przystanku przy alei Kopisto w Rzeszowie do pojazdu weszli kontrolerzy. Gdy autobus był już na ulicy Lisa-Kuli, okazało się, że jeden z pasażerów nie miał biletu.
- Między nim a kontrolerem doszło do przepychanki. Gapowicz złapał za szyję kontrolera, uderzył go w twarz. Kontroler upadł. Kierowca, widząc zdarzenie, zamknął drzwi i pojechał na policję - mówi Maciej Chłodnicki, rzecznik Zarządu Transportu Miejskiego w Rzeszowie.
Interweniowali funkcjonariusze Komisariatu Policji I przy ulicy Jagiellońskiej. Ustalili, że poszkodowanym jest 48-letni kontroler ZTM. - Nie wymagał pomocy medycznej - twierdzi podkom. Tomasz Drzał z Komendy Miejskiej Policji w Rzeszowie.
Sprawcą pobicia kontrolera okazał się 18-letni obywatel Ukrainy, który od pewnego czasu mieszka w Rzeszowie. - Został wylegitymowany, policjanci pojechali z nim do mieszkania, by sprawdzić, czy rzeczywiście mieszka pod podanym adresem - wyjaśnia Drzał.
Gdy to się potwierdziło, 18-latka zwolniono. - Zarzutów jeszcze mu nie przedstawiono - zaznacza Tomasz Drzał. Policja prowadzi postępowanie pod kątem "naruszenia czynności narządów ciała i kierowania gróźb karalnych" pod adresem kontrolera.
Sam poszkodowany wniosek o ściganie sprawcy złożył dzień po zdarzeniu, 26 lipca. Kontroler może też pozwać 18-latka na drodze cywilnej. - To już jego osobista decyzja, kontroler aktualnie jest na zwolnieniu lekarskim - mówi Maciej Chłodnicki.
https://rzeszow-news.pl/kontroler-miejskich-autobusow-pobity-przez-18-letniego-gapowicza/ |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 02.08.23 |
Pobrań: 24 |
Pobierz () |
02.08.2023 Strachy na Lachy |
Tedros Adhanom Ghebreyesus dyrektor generalny Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) twierdzi, że do kolejnej pandemii może dojść już w ciągu trzech najbliższych lat. Tym razem, jak podkreśla, poważne zagrożenie dla ludzkości stanowi ptasia grypa. Mimo że do tej pory choroba nie występowała u człowieka, istnieje realne zagrożenie przeniesienia się na niego szczepu H5N1. Jak podaje "Daily Mirror", niepokój u Ghebreyesusa wzbudza fakt, że szczep H5N1 już został zidentyfikowany u niektórych ssaków. Na ptasią grypę chorowały wydry, lisy i norki. Teoretycznie mógłby więc powtórzyć się scenariusz rozpowszechnienia się na świecie pandemii podobnej do COVID-19
Istnieje w teorii zarządzania coś takiego jak "zarządzanie przez kryzys" (management by crisis). Nie wolno mylić tego z zarządzaniem kryzysem. Zarządzanie kryzysem to konieczność w sytuacji zaistnienia prawdziwego kryzysu. Kryzysem może być epidemia, wojna, trzęsienie ziemi, załamanie rynków walutowych. Zarządzanie przez kryzys to zupełnie co innego. To prowokowanie albo imitowanie kryzysu dla zrealizowania określonych celów - dla przejęcia władzy, dla wymuszenia określonych rozwiązań gospodarczych lub prawnych, a czasami także dla uzdrowienia sytuacji w firmie czy w korporacji. Dobrym przykładem zarządzania przez kryzys wydaje się być niedawna pandemia zwana przez wielu plandemią. Na temat celu imitowania pandemii czyli organizowania plandemii można snuć różne teorie spiskowe. Straszenie społeczeństwa jak widać bynajmniej się nie skończyło.
W ciągu kilku ostatnich dni polskie media nie tylko odgrzewają z wielkim zapałem wszelkie "strachy na lachy" znane nam z dawnych lat lecz śpiewają unisono z dyrektorem WHO. Przez kilka dni rozwodzono się nad kocią zarazą czy kocią grypą będącą odmianą ptasiej grypy, która nie tylko dziesiątkuje bezdomne koty lecz zagraża rzekomo innym zwierzętom, a nawet ludziom. Potem poważnie wyglądający pan, lekarz a może aktor (raczej aktor bo mówił bzdury) rozwodził się nad straszliwymi konsekwencjami zarażenia bąblowcem jakim jest zainstalowanie się w mózgu pacjenta, jak się niefachowo wyraził, robali. W kolejnym programie straszono konsekwencjami wypicia wody zwierającej toksyny wytwarzane przez sinice. Znajome dzieci odmawiają teraz stanowczo jedzenia owoców, wyjazdu nad morze i kontaktu ze zwierzętami w tym nawet z moim małym domowym psem.
Tasiemiec bąblowcowy (Echinococcus granulosus, bąblowiec) to bardzo rzadka choroba pasożytnicza. To gatunek tasiemca, który w postaci dojrzałej żyje w jelicie cienkim psowatych (pies, szakal, lis, wilk) oraz rzadziej u mięsożernych zwierząt domowych na przykład kotów. Człowiek jest dla bąblowca żywicielem pośrednim. Zarażenie następuje po spożyciu niemytych owoców leśnych, zanieczyszczonej odchodami wody lub przez bezpośredni kontakt z zarażonymi zwierzętami z rodziny psowatych lub z kotami. W żołądku lub jelicie żywiciela pośredniego z jaja wydostaje się onkosfera, która czynnie przedostaje się do krążenia i z prądem krwi dostaje się do narządów wewnętrznych, głównie drogą żyły wrotnej do wątroby, ale także do płuc, mięśni, kości, mózgu, oka, śledziony, nerek, tkanki podskórnej. W narządzie onkosfera przekształca się w kolejne stadium rozwojowe, jakim jest bąblowiec. Choroba może rozwijać się długo, bez wyraźnych objawów, niezbyt zresztą charakterystycznych. Bąblowiec tworzy w narządach żywiciela pośredniego, czyli człowieka, wolno rozwijające się cysty. Konsekwencje zakażenia bąblowcem mogą być oczywiście bardzo poważne.
Listę podobnych zagrożeń można ciągnąć w nieskończoność. Niewinne ukąszenie kleszcza może wywołać boreliozę. Nie leczona, wolno rozwijająca się borelioza prowadzi do poważnych chorób neurologicznych. Sama znam przypadek niezwykle energicznej kiedyś kobiety, instruktorki jeździectwa, która w wyniku przebytej i nie rozpoznanej w porę boreliozy jest praktycznie sparaliżowana. Ale czy to znaczy, że powinniśmy zrezygnować z wakacyjnych wyjazdów a nawet ze spacerów w parku? Każde wyjście w góry w sezonie letnim grozi niespodziewaną burzą i porażeniem piorunem. Ale czy znaczy to, że mamy raz na zawsze zrezygnować z wycieczek? Czy można ustrzec się wszelkich niebezpieczeństw nie wychodząc z domu? Jak mówią dowcipni - "jeżeli ktoś ma pecha to w drewnianym domu cegła mu spadnie na głowę".
Chętni do straszenia ludzi mają w zanadrzu jeszcze wiele rozmaitych straszaków. Nie należy jeść tatara bo to grozi zapadnięciem na chorobę wściekłych krów. Choroba wściekłych krów ( BSE) jest uznawana za niebezpieczną zoonozę mogącą wywołać u ludzi wariant (vCJD) choroby Creutzfeldta-Jacoba. W imię walki z epidemią tej choroby wymordowano tysiące krów. Jednak jako straszak zdecydowanie wyszła z mody. Ostatnio zupełnie o niej nie słychać. Wyszła z mody podobnie jak dziura ozonowa, która miała zagrażać naszej planecie tak jak teraz rzekomo zagraża emisja CO2. W imię walki z dziurą ozonową wyrzucono setki lodówek, ale obecnie całkowicie o niej zapomniano. Co roku w czasie wakacji czyli w sezonie ogórkowym powraca natomiast temat inwazji sinic. W tym roku straszy się wczasowiczów konsekwencjami przypadkowego łyknięcia wody zainfekowanej wydzielanymi przez nie toksynami. Sinice to organizmy samożywne zaliczane do prokariotów (podzbiór bakterii). Ostrzega się, że nawet wdychanie powietrza nad zbiornikiem, w którym zachodzi zakwit sinic grozi poważnym zatruciem. Dlatego zamykane są w kraju liczne kąpieliska.
Zastanówmy się czemu to wszystko służy. Socjologowie, psycholodzy i politycy dobrze wiedzą, że ludzie zastraszeni są łatwiejsi do sterowania. Są gotowi zaakceptować zarządzenia naruszające ich prawa i żywotne interesy. Powoli można ich całkowicie sterroryzować i ubezwłasnowolnić. Za naszą granicą toczy się dziwna wojna podczas której politycy różnych krajów zwiedzają Kijów, a zbuntowane rosyjskie jednostki wojskowe maszerują sobie tam i z powrotem bez wyraźnego sensu.
Czyż nie jest tak, że od zasady: "dziel i rządź" bardziej skuteczna jest zasada: "strasz i rządź"?
Izabela Brodacka Falzmann
---------------------------------
Strachy na lachy. Tylko, że rządzący nie kończą na samym straszeniu ale wyprowadzają ZOMO na ulicę, pały, paralizatory, broń. Stosują terror i masowe areszty domowe. Mordują ludzi wymuszając przyjmowanie zabójczych preparatów szantażem ekonomicznym. |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 02.08.23 |
Pobrań: 25 |
Pobierz () |
03.08.2023 Niemcy, Ukraińcy, Rosjanie, to oni mordowali cywilną ludność Warszawy |
Przez dziesiątki lat Polacy obchodzili rocznicę Powstania Warszawskiego nie wyliczając narodowości, które mordowały razem z Niemcami ludność cywilną. Z przekazów ocalałych z rzezi wiadomym było, że najgorsi byli "Ukraińcy" oraz "Azjaci". 11 sierpnia Armia Krajowa wydała ulotkę "Ukraińcy i Azjaci - ochotnicy niemieckiej armii", która została przedrukowana 23 sierpnia przez Warszawski Głos Narodowy Link (w pierwszej kolumnie od prawej strony)
Link
Ponieważ obcokrajowcy na służbie III Rzeszy w większości akcji występowali wespół z Niemcami, wydaje się niemożliwe precyzyjne podliczenie wyrządzonych przez nich strat (innymi słowy ustalenie, ilu warszawiaków zginęło od kul Niemców, ilu zaś zabili Ukraińcy, Azerowie, Turkmeni czy Łotysze).
- pisze Andrzej Solak na łamach PCH24.pl /"Legiony Hitlera w Warszawie. Cudzoziemcy na służbie III Rzeszy"/, w artykule, którego przeczytanie w całości rekomendujemy.
Można przypuszczać, że Andrzej Duda, który nie omieszkał już wspomnieć o Rosjanach na Ochocie będzie tradycyjnie trzymać usta zamknięte na kłódkę, nic nie mówiąc o ukraińskich zbrodniach popełnionych w Warszawie.
Stany osobowe zbrodniarzy z pułku Dirlewangera, składającego się się z kryminalistów uzupełniano właśnie Rosjanami i Ukraińcami.
Ukraińcy przeciwko Polakom walczyli również m.in. w tzw. Ukraińskim Legionie Samoobrony (Legion Wołyński) Link
Link
"Od 15 do 23 września 1944 Legion w sile ok. 400 ludzi brał udział w walkach z powstańcami warszawskimi na Czerniakowie, działając przeciwko Zgrupowaniu "Radosław" i Zgrupowaniu "Kryska" i desantowanym oddziałom 9 Pułku Piechoty 3 Dywizji Piechoty z 1 Armii WP. Następnie przerzucono go do Puszczy Kampinoskiej, gdzie 27?30 września 1944 brał udział w działaniach przeciwko zgrupowaniu Grupy Kampinos AK (operacja "Sternschnuppe"). Po tych walkach wycofano go dalej na południowy zachód; uczestniczył w kolejnych walkach pod Bykowem i Krakowem."
W okupowanej przez Niemców Polsce, na terenie Generalnej Guberni, Ukraińcy służyli w Ukrainische Hilfspolizei, Ukraińskiej Policji Pomocniczej, biorącej udział m.in. w "zwalczaniu polskiej konspiracji i partyzantki sowieckiej, tropieniu ukrywających się Żydów, egzekucjach i pacyfikacjach, pilnowaniu obozów jenieckich, karnych i gett, udział w likwidacji gett".
Link
Bundesarchiv, Bild 146-1982-161-01A / Maier, Dr. / CC-BY-SA 3.0
Najbardziej znaną, czczoną uroczyście na Ukrainie jest ukraińska 14. Dywizja Grenadierów Waffen SS Galizien.
Link
W zbrodniach na mieszkańcach Warszawy wzięła także udział Rosyjska Armia Narodowo?Wyzwoleńcza (ros. - Russkaja Oswoboditielno?Narodnaja Armia; RONA)
Link
Bronisław Kamiński. Postać na tyle inna i rzucająca się w oczy, by urosnąć następnie do roli wielkiego kreatora i twórcy zbrodniczej, jak się wkrótce okazało, formacji RONA. Urodził się 16 czerwca roku 1899 w Witebsku. Był synem, co sam podawał, a czego do końca nie można w pełni wyjaśnić, wynarodowionego, choć częściowo spolszczonego, Rosjanina Władysława, wywodzącego się z okolic Poznania lub też samego miasta. Jego matką natomiast miała być Niemka, choć niektóre źródła sugerują, iż była najprawdopodobniej niemiecką lub rosyjską Żydówką. Sam Kamiński uważał się za tzw. Wielkorusa, ponieważ w trakcie toczącej się wówczas I wojny światowej, uczestniczył jako ochotnik Armii Czerwonej w walkach na kilku różnych sowieckich frontach. Po zakończeniu działań wojennych uzyskał rangę młodszego oficera w stopniu porucznika. Niektóre źródła uważają, że nie osiągnął jednak żadnego stopnia. Wiadomo wszakże, że przez pewien okres przynależał również do armii ukraińskiej pozostającej natenczas pod komendą atamana Semena Petlury. /Droga ku śmierci - RONA/ Link
"Ukraińcy, chyba wszyscy z rosyjskiej Ukrainy, stanowili duży odsetek w oddziałach rosyjskich i kozackich tłumiących Powstanie. Byli w pułku RONA (Rosyjskiej Narodowej Armii Wyzwoleńczej), dowodzonym przez B. Kamińskiego".
Polecamy następujące opracowanie grup narodowościowych
Jednostki kozackie stanowiły najliczniejszą grupę narodowościową spośród cudzoziemców walczących z powstańcami.
Link
"W III RP zakłamywanie historii w imię nachalnie lansowanej "odwiecznej przyjaźni z ukraińskim sąsiadem" nie skończyło się, niestety, na nieudanych próbach zanegowania udziału OUN-owców w zbrodniach w Warszawie. W kwietniu 2023 roku w stolicy Polski prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełeński odbierał najwyższe polskie odznaczenie - Order Orła Białego, przyznany mu z powodów pozostających tajemnicą dla ogółu. Na tę okazję dowartościowany gość wystąpił w dresie zdobnym w symbolikę jako żywo przypominającą godło OUN-M (tryzub ze środkowym ostrzem w kształcie miecza).
Nie mnie osądzać, czy Jego Ekscelencja Zełeński przywdział owe emblematy z niedouczenia, czy też może postanowił z premedytacją plunąć gospodarzom w twarz? Pozostał jednak przykry obraz sfory polskich dostojników, prawdziwych sług łaszących się do swego pana, zupełnie obojętnych na obecność symboli, pod którymi ongiś rezuny z SS-Galizien i Legionu Wołyńskiego ochoczo rżnęły Lachów.
Widać sługom wcale to nie przeszkadzało".
Końcowy cytat pochodzi ze wspomnianego na początku artykułu Andrzeja Solaka "Legiony Hitlera w Warszawie". Link
Rozkaz nr 15 Komendanta Warszawskiego Okręgu Armii Krajowej z dnia 12 sierpnia 1944 dotyczący "Ukraińców na służbie niemieckiej".
Link
ekspedyt.org
|
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 03.08.23 |
Pobrań: 25 |
Pobierz () |
03.08.2023 Od 20 do 50 tys. Ukraińców straciło co najmniej jedną kończynę. |
"Od 20 do 50 tys. Ukraińców straciło od początku rosyjskiej agresji co najmniej jedną kończynę" - podaje amerykański dziennik "The Wall Street Journal", powołując się na informacje placówek medycznych i ukraińskiego rządu.
"Prawdziwe statystyki mogą być jednak wyższe, ponieważ rejestracja pacjentów wymaga czasu. Z początkiem ukraińskiej kontrofensywy wojna może też wkroczyć w jeszcze bardziej brutalną fazę" - zauważono.
Fundacja Houp zauważa, że poważnie rannych zostało dotąd ok. 200 tys. Ukraińców, z których 10 proc. wymagało amputacji. Na początku wojny główną przyczyną amputacji były urazy poniesione wskutek ostrzału artyleryjskiego. Obecnie wiele osób traci kończyny w wyniku wybuchów min.
Dla porównania, w czasie I wojny światowej amputacje przeszło 67 tys. Niemców i 41 tys. Brytyjczyków; jedną z kończyn straciło też mniej niż 2 tys. amerykańskich żołnierzy walczących w Afganistanie i Iraku .
Statystyki w sekrecie
"Kijów utrzymuje statystyki w sekrecie, by nie siać demoralizacji w społeczeństwie. Ale nawet biorąc to pod uwagę liczby z pewnością dają porażający obraz rosyjskiej inwazji - skutków, które będą odczuwane przez lata" - podkreśla "WSJ".
https://wiadomosci.dziennik.pl/swiat/artykuly/9098388,kijow-utrzymuje-te-statystyki-w-sekrecie-skutki-wojny-ktore-beda.html |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 03.08.23 |
Pobrań: 22 |
Pobierz () |
03.08.2023 Polska i Rosja: nieuchronna eskalacja? |
Paradoksalnie wydaje się, że na wywołaniu wrażenia "Stalin dał - Putin może odebrać" może zależeć zarówno III RP, jak i Federacji Rosyjskiej. Z jednej strony znakomicie wpisuje się to w dominującą w Polsce propagandę rosnącego rosyjskiego zagrożenia. Równocześnie zaś rosyjscy politycy reagują w ten sposób społeczne oczekiwanie bardziej zdecydowanej reakcji na wrogą Rosji politykę Warszawy.
Chcąc nie chcąc, Polska i Rosja są zatem na kursie kolizyjnym i eskalacja może tylko postępować. Na razie szczęśliwie są to deklaracje, jednak zbliżanie się wojsk polskich do granicy z Białorusią nie wróży nic dobrego, grożąc gwałtownym przejściem w pełnowymiarowego konfliktu zbrojnego.
Przykryć Wołyń Katyniem
Podnoszenie kwestii historycznych to element budowania uzasadnienia dla takiego starcia, a przy tym ważny element pro-kijowskiej strategii Warszawy. Przed niedawnymi obchodami 80-tej rocznicy Rzezi Wołyńskiej spindoktorzy głównych partii ewidentnie zalecili kontrowanie w mediach społecznościowych wszelkich nawiązań do zbrodni banderowskich jednym grepsem: "A Katyń?!", dokładnie tak, jakby sprawa katyńska nie była już dawno wyjaśniona i zamknięta w stosunkach polsko-rosyjskich i jakby środowiska kresowe i narodowe nie były wcześniej w forpoczcie także rozliczania zbrodni sowieckich.
Oczywiście, tak jak wojna polsko-rosyjska byłaby straszliwym nieszczęściem, tak wywołanie jej rzekomo z powodów historycznych stanowiłoby dodanie do tej tragedii elementu surrealistycznego. Niestety, cały czas jest to scenariusz zupełnie realny.
Polska kolejną ofiarą
Na granicę polsko-białoruską relokowane są właśnie aż trzy polskie dywizje, a pamiętajmy też, że będą one flankowane zwiększającym się kontyngentem niemieckim na Litwie, kanadyjskim na Łotwie, z Brytyjczykami w odwodzie estońskim. Z kolei na Ukrainie szkoleni są cały czas terroryści, gotowi do użycia dla destabilizacji Białorusi. Takie masy wojska przewalające się naprzeciw Sił Zbrojnych Białorusi i wspomnianych wagnerowców to po prostu proszenie się o pierwszy wystrzał.
Zresztą, cała prowokacja z "bronieniem polskiej granicy", wybudowaniem muru, stałe epatowanie opinii w Polsce opowieściami o rzekomych prześladowaniach mniejszości polskiej na Białorusi - wszystko to przygotowania, których nie można lekceważyć. W sytuacji, gdy dogorywa osławiona ukraińska kontrofensywa, kiedy Kijów nie ma już rezerw do rzucenia na front - otwarcie frontu kolejnego wydaje się jedynym logicznym rozwiązaniem dla zainteresowanych przedłużeniem wojny decyzyjnych kręgów zachodnich. W tym scenariuszu Polsce przypada, niestety, rola kolejnej po Ukrainie ofiary militarystycznych anglosaskich prowokacji.
Wirtualna odbudowa i realne koszty
Oczywiście, w mediach III RP nadal obowiązuje triumfalistyczna linia "Byczo jest!", czego szczególnie humorystycznym wyrazem są wizje miliardów, jakie zarobimy na naszym udziale w odbudowie Ukrainy. Najpierw, rzecz jasna, oznacza to jednak koszty, bo przecież właśnie biurokratycznym kosztem będzie obsługa szumnie otwieranych biur "Serwisu Odbudowy Ukrainy".
Władze samorządowe Lubelszczyzny równie hałaśliwie szykują się do inwestycji na partnerskiej Ługańszczyźnie i już konferują z jej ukraińskimi "władzami", oczywiście też hojnie je współfinansując, a przecież najwięksi pro-kijowscy optymiści już dawno powinni porzucić powinni myśl o zdobyciu Donbasu. Żadne też pieniądze nie są wydawane tak łatwo, jak pieniądze podatników, stąd właśnie kolejne biura, fundusze, fundacje itp. organizowane, aby jak najwięcej środków przepuścić i zmarnować w trakcie obecnej wojny.
Polska nie zarobi natomiast na odbudowie tego, co zostanie z Ukrainy, bo w tych sprawach (tak i jak obecnie) decydować będą silniejsi gracze. Zresztą Polska nie ma możliwości ekonomicznych, by przeprowadzić operację na taką skalę, ani też sama nie kontroluje własnej gospodarki na tyle, by takie środki zdobyć. Jesteśmy taką samą kolonią Zachodu, jak Ukraina, to nie my kolonizujemy, to nas wszystkich skolonizowano.
Kara i zadośćuczynienie, zamiast fałszywych przeprosin
Zresztą, III RP okazuje się być podrzędną nie tylko wobec Zachodu, ale i kijowskiego reżimu. Mogliśmy to boleśnie odczuć podczas niedawnych obchodów rocznicy Krwawej Niedzieli. Nie miejmy też złudzeń, że coś może się w tej kwestii zmienić na lepsze. Ekipa Zełeńskiego, ani żaden kolejna tego samego chowu, nie potępi Rzezi Wołyńskiej, nie nazwie jej po imieniu ludobójstwem, nie odetnie się od ideologicznego obciążenia ukraińskim nazizmem.
Cała tożsamość polityczna obecnej państwowości ukraińskiej jest budowana na fundamencie nienawiści i szowinizmu, nie może więc być żadnych wyjątków ani odstępstw od tej linii. Przedstawiciele kijowskich władz nie mówią wprawdzie jeszcze Polakom w oczy, że uważają wymordowanie naszych rodaków podczas II wojny za właściwe i uzasadnione, dokładnie tego uczą jednak ukraińskie dzieci, przygotowując kolejne pokolenie do straszliwej roli następców Bandery i Szuchewycza.
W tej sytuacji strona polska nie powinna bynajmniej dążyć do fałszywych przeprosin czy pseudopojednania. Skoro w Kijowie nie ma ani skruchy, ani żalu za grzechy, ani mocnego postanowienia poprawy - to nie może być mowy o szczerej pokucie ani o polskim wybaczeniu. Przeciwnie, Polska powinna stać konsekwentnie na gruncie prawnym, domagając się twardo ścigania wciąż żyjących sprawców ludobójstwa, w tym zwłaszcza bandytów z UPA. Polska ma także podstawy, by żądać od Ukrainy poszanowania umów dwustronnych i międzynarodowych konwencji gwarantujących budowę i ochronę miejsc pamięci walki i męczeństwa, a także restytucję majątków wypędzonych z Kresów Polaków.
Opór Kijowa powinien powodować wyciąganie przez Warszawę konsekwencji dyplomatycznych, a także gospodarczych. Kijów jest na deskach, możemy i powinniśmy podyktować Zełeńskiemu ultimatum. Fakt, że tego nie robimy - świadczy właśnie o niesamodzielności władz w Polsce, które działają jawnie na szkodę polskiej racji stanu i polskiego interesu narodowego.
Konrad Rękas
https://konserwatyzm.pl |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 03.08.23 |
Pobrań: 23 |
Pobierz () |
03.08.2023 Powstanie, które nigdy nie zgasło? |
Link
Fot. Warszawa w 1983 roku. Polacy w dobie stanu wojennego wydawali się jakby pozbawieni nadziei - a przecież ona tliła się w głębi ich serc, bo bez niej nie byłoby wielkiego ruchu Solidarności... (fot. archiwum własne)
Czy powstanie warszawskie zostało przegrane? A może ono wciąż się toczy? Już nie na ulicach, ale w głębi każdego z nas. Czuje się pewien smutek, który płynie nie tylko ze świadomości wyniszczenia fizycznego, ale chyba bardziej ze spustoszenia duchowego. A pozbawienie narodu jego najszlachetniejszej części dotyczy nie tylko powstania.
Eksterminacja prawdziwych elit sprawiła, że zastąpione one zostały elitami samozwańców, wyrażających szczególną skłonność do cynizmu i zaprzedawania narodowej wspólnoty za korzyści własne lub partyjne. Tak na marginesie mam dziwne wrażenie, że słowo "zdrada" zostało wymazane ze współczesnych słowników (boimy się go używać, by nie uchodzić za radykałów?) - a przecież odnosiło się ono do wartości niezwykle ważnych: do wierności, prawdy, honoru... Jednak zaraz za tą gorzką refleksją przychodzi myśl, że smutek ma moc oczyszczającą (o tym za chwilę)...
Nie brakuje dziś opinii, że powstanie było błędem. Czy wypowiadając tak jednoznaczne sądy, mamy na uwadze ówczesną świadomość? Nawet emigracyjne władze w Londynie nie dysponowały wówczas wiedzą, że już na konferencji teherańskiej w 1943 roku Polska została przez aliantów przekazana w rosyjską strefę wpływów (dowiedział się o tym dopiero Mikołajczyk podczas wizyty w Moskwie, gdy w swej naiwności szukał dla powstańców wsparcia u samego Stalina). Jakże więc odmienna była perspektywa skutków walki w 1944 roku od optyki dzisiejszej! Nawet ci, którzy już dobrze sowietów poznali, wiedzieli, że żadnej alternatywy nie ma. Gdyby powstanie nie wybuchło, sowieci w swej przewrotności zarzuciłoby żołnierzom AK kolaborację z Niemcami. Późniejszy opór przed sowietyzacją Polski byłby może o wiele silniejszy, ale i tak zostałby utopiony w polskiej krwi.
Chciałbym tu jednak wrócić do wspomnianego oczyszczenia przez cierpienie i smutek, które stały się nieodłącznymi składnikami polskiej tożsamości. To właśnie na tym gruncie kiełkuje dziś prawdziwa nadzieja. Jeśli ona nie sięga poza przemijanie i śmierć, staje się tylko płytkim optymizmem. Bo nadzieja nie lubi być wiązana z żadnymi wartościami doczesnymi - nawet z wolnością i dobrobytem, czy tym bardziej ze zwycięstwem i potęgą. Staje się wtedy początkiem kolejnego zniewolenia, co wyraźnie widać po dzisiejszym Zachodzie (relatywizujący hedonizm) i po Wschodzie (rosyjski imperializm) - obydwa oparte na kłamstwie.
Nadzieja musi mieć otwarte okno na horyzont przekraczający śmierć, bo tylko wtedy może być pełna i trwała. To właśnie dlatego Polska w dziejach narodów zajmuje pozycję szczególną. Doświadczenie bolesnego rozdarcia w narodzie też jest nam potrzebne, żeby nie zasnąć w miękkich fotelach. Nawet poczucie bycia mniejszością pośród "śpiących" i "drwiących". Tak, bo mimo ciszy to ostatnie powstanie wciąż trwa. A pod szarą, z pozoru zastygłą powłoką, magma jest najgorętsza... To samo czułem 40 lat temu, gdy przechadzałem się uliczkami Warszawy.
https://www.salon24.pl/u/beszad/1316772,powstanie-ktore-nigdy-nie-zgaslo |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 03.08.23 |
Pobrań: 25 |
Pobierz () |
04.08.2023 Gwarancje |
Pouczające są gwarancje udzielone Polsce przez Londyn 31 marca 1939 r. Tu chcę przedstawić pewien punkt widzenia, który trochę odbiega od tych sztandarowych.
Trzeba na wstępie zauważyć, że przebiegli Anglicy nie dawali nam zapewnień co do swojego wojennego zaangażowania dla obrony naszych granic, lecz ograniczyli je do państwowej suwerenności. A to nie oznacza tego samego.
W dacie złożenia owego głośnego oświadczenia w tej sprawie, obowiązywała więc następująca wykładnia: gdyby Berlin, po kilku dniach zwycięskiej kampanii, wstrzymał swoje dalsze militarne działania, jednostronnie wezwał Warszawę do negocjacyjnego stołu - gwarancje nie wymagałyby od Wielkiej Brytanii wypowiedzenia Niemcom wojny.
Dodać też należy, iż aż do sierpnia 1939 r., ten ogólny akt publiczno - prawny nie został dopełniony uściślającymi je umowami, na przykład o kredycie, czy dostawach uzbrojenia. Anglosasi, swoim zwyczajem, chcieli zachować dla siebie możliwości podejmowania różnych decyzji. Zawsze w duchu ich starej zasady: dbałości o kontynentalną równowagę.
Ich kierownicze kręgi, działając w tym duchu uważały, że ustępstwa w stosunku do Berlina moją na celu skłonienia Niemiec do wojny z Rosją. By to w ogóle było możliwe wcześniej musiały zniknąć trzy państwa: Austria, Czechosłowacja i Polska. Ta druga ściśle współdziałała z Francją, w ramach tzw. Małej Ententy. Polska zaś miała z Paryżem relacje sojusznicze, ale odrębne. Austrię i Czechosłowację już wymazano z mapy Europy. Pozostała Polska.
Oczywiście Anglia to imperium zbyt skomplikowane, by ich przekaz był jednoznaczny i łatwy do odczytania, ale ten kierunek myślenia o kontynentalnej Europie przeważał tam już od I wojny światowej. Przez cały ten gorący czas Niemcy, na wiele sposobów, byli z Brytyjczykami w ustawicznym kontakcie. Obowiązywała dominacja dyplomatycznych działań, których autorem był sam Adolf Hitler. Führer jednak opatrznie różne angielskie meandry przyjął za oznaki słabości. Obniżało to trzeźwość sądów i popychało do nierozważnych kroków. Albion stawiał w zasadzie tylko jeden warunek ograniczający swobodę działania. Czyli na konieczność uzyskiwania różnych nabytków w oparciu o dyplomatyczne ustalenia, nie zaś militarne działania.
Czynniki rządowe w Londynie były bowiem bardzo wyczulone na własną opinię publiczną, która poddawana szczególnej propagandowej presji jeszcze na długo przed 1914 r. była mocno antyniemiecka. Na wyspach zaś jesienią 1939 r. mogły odbyć się wybory do Izby Gmin. A to miało dla rządzących konserwatystów niebagatelne znaczenie. Ponadto Niemcy po Monachium bardzo przyśpieszyły. I tak w marcu 1939 r. zlikwidowano Czechy i Morawy, okrojone już w Monachium, a następnie zaczęto bezceremonialnie eskalować swoje oczekiwania wobec Polski.
Jednak trzęsienie ziemi nastąpiło dopiero po podpisaniu paktu Ribbentrop - Mołotow. Dzięki niemu, właściwie bez przysłowiowego wystrzału, wielkie połacie Europy Wschodniej przeszły w rosyjskie władanie. Anglicy zostali "wystrychnięci na dudka", a co najważniejsze - w ich pojęciu - nastąpiło zdecydowane naruszenie wyznaczonej przez nich europejskiej równowagi. W tym momencie "kości zostały rzucone".
Należy dodać, że porozumienie rosyjsko-niemieckie okazało się sporym sukcesem Kremla, gdyż Niemcy zapłaciły za nie dużą cenę. Już jego wewnętrzny krytyk, Alfred Rosenberg, kontestował je biorąc pod uwagę bliskie jego sercu nadbałtyckiego kraje. Wcześniej Anglicy byli tak ugodowi, że proponowali nawet Berlinowi odtworzenie kolonialnego imperium. Proponowano im w zamian za utraconą Tanganikę, Kamerun i Afrykę Południowo - Zachodnią oraz belgijskie Kongo.
Antoni Koniuszewski
https://myslpolska.info/ |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 04.08.23 |
Pobrań: 26 |
Pobierz () |
04.08.2023 "Business as usual" w starym, czerwonym europejskim wydaniu. |
Kiedy w doniesieniach medialnych wyczytałem informację, że Rada Przedsiębiorczości przedstawiła stanowisko w sprawie tarcz finansowych, które w Sejmie RP ocenił Prezes Najwyższej Izby Kontroli - Marian Banaś, w pierwszym odruchu na myśl przyszło mi, czy nie doszło pomyłki dziennikarskiej.
Link
Otóż jak wskazuje jeden z portali biznesowych, należących do niemieckiego wydawnictwa i uprawiającego wręcz ordynarną propagandę w Polsce, piórem takich redaktorów jak Tomasz Lis - "Rada Przedsiębiorczości uważa, że Program Tarcz Finansowych (TF) realizowany przez PFR był unikalnym w historii Polski skutecznym działaniem chroniącym sektor przedsiębiorstw i rynek pracy, realizowanym w nadzwyczajnych okolicznościach pandemii COVID-19. Szybka pomoc udzielana w ciągu 24-48 godzin za pośrednictwem polskich banków trafiła do 353 tysięcy przedsiębiorstw przyczyniając się do utrzymania ponad 3,2 miliona miejsc pracy" - czytamy w stanowisku Rady Przedsiębiorczości."
Wobec powyższego wpisu, zaciekawiony, udałem się na stronę Rady Przedsiębiorczości, sprawdzić kim rzeczona instytucja jest i dlaczego tak życzliwie ocenia pracę Polskiego Funduszu Rozwoju i Pawła Borysa - prezesa PFR. Już na samym wstępie witryna nijak nie przypomina strony, która mogłaby kojarzyć się w jakikolwiek sposób z instytucją Polskiego pochodzenia.
Jednakże w zakładce "O nas" możemy wyczytać, że "Rada Przedsiębiorczości to forum współpracy przedstawicieli największych organizacji reprezentujących przedsiębiorców i pracodawców w Polsce. Pierwotnie powołana 17 listopada 2003 r., została reaktywowana 24 marca 2020 r. w celu ratowania polskiej gospodarki zagrożonej pandemią i recesją. Członkowie: ABSL, Business Centre Club, Federacja Przedsiębiorców Polskich, Konfederacja Lewiatan, Krajowa Izba Gospodarcza, Polska Rada Biznesu, Pracodawcy RP, Związek Banków Polskich, Związek Rzemiosła Polskiego".
Oczywiście jest to konglomerat kolejnych instytucji, które mając w tytule "Przedsiębiorców", "Business" i "Polska" ma brzmieć swojsko i polsko, a zarazem profesjonalnie i nowocześnie. Ma również oddziaływać na wyobraźnie odbiorców i tworzyć wrażenie mnogości i różnorodności środowiskowej.
Przykładem, który doskonale by obnażył ten mechanizm, były wybory na funkcję Rzecznika Praw Obywatelskich w roku 2020. Wtedy to Zuzanna Rudzińska-Bluszcz miała otrzymać poparcie ponad tysiąca organizacji pozarządowych i społecznych. Jednak po weryfikacji wielu z nich, okazało się, że są to instytucje pozakładane na te same nazwiska, które wymieniały się jedynie funkcjami w zarządach.
Link
Pani Zuzanna mimo tak silnego wsparcia, Rzecznikiem nie została.
Wracając jednak do clue oświadczenia Rady, które było na tyle ważne i istotne, że cytowane w mainstreamie, w rzeczywistości jedynie zaburza obraz wystąpienia prezesa NIK. Istotnie z punktu widzenia 353 tys. przedsiębiorców, którzy skorzystali z Tarczy Finansowej w tamtym czasie, rozwiązanie serwowane przez PFR i Rząd mogło być postrzegane jako "pozytywna reakcja" na kryzys.
Niewielu w czasie pandemii miało pojęcie jak poradzić sobie z polityką "lockdownu" w Polsce.
Czytając jednak oświadczenie, nie sposób odnieść wrażenie, że mamy do czynienia z sytuacją, w której to prezes NIK mówi o "kolorach" a Rada Przedsiębiorczości o "dźwiękach". W obecnej sytuacji przedwyborczej, ze świecą szukać ludzi, którzy krytykują pomoc przedsiębiorcom w dobie Covidu.
Rada słusznie wspomina o ochronionych 3,2 milionach miejscach pracy, a także o tym, że system wdrożony przez PFR działał poprawnie: "Zasady Programu TF i udzielania subwencji zostały zatwierdzone decyzjami Komisji Europejskiej. Przepisy prawa stanowiących podstawę Programu TF nie budzą wątpliwości, a próby ich podważania tworzą niepotrzebne ryzyko dla przedsiębiorców. Na podstawie swoich wszystkich doświadczeń Rada Przedsiębiorczości nie widzi jakichkolwiek przesłanek uzasadniających wypowiedzi zarzucających PFR "... wydatkowane [środków] poza wszelkimi zasadami i rygorami, w okolicznościach wysokiego ryzyka, uznaniowości i korupcji." Rada Przedsiębiorczości bardzo wysoko ocenia obiektywizm procedur udzielania subwencji oraz profesjonalizm, rzetelność i sprawność PFR w zakresie realizacji Programu TF".
Ważne jest natomiast to, że koszty ratowania przedsiębiorców ponoszą wszyscy Polacy solidarnie.
Wyrazem tego, są rosnące koszty usług, cen energii, żywności oraz wysoka inflacja. Banaś jasno i klarownie wskazuje, że środki wypychane poza budżet, nie podlegające kontroli rządu oraz NIK, będą jedynie sytuację gospodarczą pogarszały i opóźniały wyjście z kryzysu.
"Skala takiego finansowania zadań publicznych w 3 ostatnich latach przybrała nienotowane dotąd rozmiary. Na koniec 2022 r. Bank Gospodarstwa Krajowego obsługiwał dwadzieścia funduszy, z których jedenaście powstało po 2019 r. Wpływy i wydatki tych funduszy wyniosły ponad 100 mld zł, co stanowiło równowartość ok. 3,5% PKB. Od początku 2023 r. obsłudze Banku Gospodarstwa Krajowego powierzono także Rządowy Fundusz Rozwoju Dróg funkcjonujący dotychczas w formie państwowego funduszu celowego. Kolejnym czynnikiem zniekształcającym wartość deficytu jest narastające od kilku lat zjawisko przekazywania nieodpłatnie różnym podmiotom skarbowych papierów wartościowych. W 2020 r. z pominięciem rachunku wydatków budżetu państwa, a co za tym idzie, również wyniku budżetu państwa, przekazano nieodpłatnie różnym podmiotom skarbowe papiery wartościowe o wartości nominalnej niemal 26 mld zł. Łączna wartość takiego finansowania w latach 2019?2022 wyniosła ponad 73 mld zł. (...)
Nie kwestionując celowości udzielonego wsparcia, zwracamy uwagę, że odbyło się to z pominięciem ustawy budżetowej, choć miało istotny wpływ na deficyt sektora instytucji rządowych i samorządowych oraz na przyrost długu tego sektora. Jeszcze raz podkreślę, że finansowanie znacznej części zadań poza budżetem państwa przyczynia się do ograniczenia roli tego budżetu, a ustawa budżetowa, wbrew zasadzie określonej w art. 109 ustawy o finansach publicznych, przestaje być podstawą gospodarki finansowej państwa w danym roku budżetowym".
Miliardy złotych, które zostały pozaciągane w europejskich bankach poza budżetem, za odpowiednią prowizją dla Polskiego Funduszu Rozwoju i Banku Gospodarstwa Krajowego, mają być stopniowo wcielane do budżetu w kolejnych latach, a to zwiastuję ogromne spowolnienie gospodarcze i pogarszającą się sytuacje materialną wszystkich Polaków, w tym i przedsiębiorców.
Skąd nagła "mięta" środowisk ściśle związanych ugrupowaniami lewicowymi i Platformy Obywatelskiej do środowisk Pawła Borysa związanego z obecnym układem rządowym? O tym w oświadczeniu nie przeczytamy.
Piotr Sterkowski
https://myslpolska.info |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 04.08.23 |
Pobrań: 23 |
Pobierz () |
04.08.2023 Najciemniej pod latarnią - czyli w Watykanie |
Jak donoszą obserwatorzy program światowych dni młodzieży redagował młody stażem asystent prof. Diabelskiego...
Odpowiedzialnym za program Światowych Dni Młodzieży jest praktykujący na Ziemi od czasu Soboru Watykańskiego II demon niższego rzędu. Imię jego jest niewymawialne, chociaż istnieją niezliczone skojarzenia i zdrobnienia chociażby w modnym ostatnio stylu: Klimat, klimacik, klimaciątko. Demon wciela się, na razie bez końca, w różnych niedomagających hierarchów i ekspertów.
Zgodnie z jego zaleceniem młodzież należy oswoić z wszelką herezją i zboczeniami jako przejawem różnorodności. Równocześnie zaleca, aby bezcześcić Ciało Chrystusa na różne sposoby, częstować jak prażonymi chipsami wprost z misek w stylu "ikea". Tak też uczyniono, a protesty z tego powodu były nieliczne.
Po raz kolejny okazało się, że najciemniej pod latarnią czyli w Watykanie. Tam bowiem, od dłuższego czasu, rezyduje prof. Diabelski zatwierdzając kolejne "nominacje Franciszka". I co my mamy z tym zrobić? Na razie większość kapłanów pochowała się lub ugrzęzła w czarcich zapadkach, telewizyjnych studiach lub przyjęła nominacje w wysuniętych placówkach umocowanych przez zmyślnego fundatora wprost nad czeluścią.
Organizatorzy Światowych Dni Młodzieży zalecają, aby w ramach zwiedzania Lizbony wstąpić do synagogi, meczetu oraz świątyni hinduizmu w Lizbonie.
Ponadto, rekomenduje się w ramach zrównoważonego niedorozwoju zadośćuczynienie za pozostawiony podczas podróży "ślad węglowy". Ma się to odbyć podczas pokuty polegającej na wykluczeniu z jadłospisu, na czas jednego roku, mięsa.
Czy osoba, która to wymyśliła jest normalna? Nie jest. Jest nawiedzona - owładnięta nowym wyznaniem (ideą klimatu). W nomenklaturze psychologii klinicznej nazywa się to ideą nadwartościową. Precyzyjniejszą, a tym samym bardziej niepokojącą hipotezę dotyczącą tego zjawiska, zawarłem w pierwszym akapicie.
CzarnaLimuzyna
-----------------------------
Franciszek znów bredzi:
"Potrzebujemy ekologii integralnej, wsłuchiwania się w cierpienie planety wraz z cierpieniem ubogich; umieszczenia dramatu pustynnienia obok dramatu uchodźców; kwestii migracji obok spadku urodzeń; zajęcia się materialnym wymiarem życia w obrębie duchowości. Nie może być polaryzacji, ale konieczna jest wizja integralna"
I dlaczego skomentował to (jak na razie) tylko jeden ksiądz, ksiądz Isakowicz-Zaleski?
Kościół, wspólnota wszystkich ludzi ochrzczonych, potrzebuje przede wszystkim godnego następcy Świętego Piotra, który jak Apostołowie byłby dla wiernych i ludzi poszukujących prawdziwym Przewodnikiem, Nauczycielem i Świadkiem Jezus Chrystusa, a nie ekologiem i populistą/TT/
Ołtarz: Link
|
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 04.08.23 |
Pobrań: 23 |
Pobierz () |
04.08.2023 Umysłowe rozwarstwienie |
Czy spoglądacie czasem na wypowiedzi kandydatów mających zabiegać o nasze głosy w zbliżających się (jeśli rzeczywiście się one odbędą w konstytucyjnym terminie) wyborach parlamentarnych?
Doprawdy ciężko się ich słucha: język drewniany i koślawy, refleksji i jakiejkolwiek myśli niemal zupełnie brak, za to mniemanie o sobie często strzeliście wysokie. Te twarze, które za chwilę raczyć nas będą z większą niż zwykle intensywnością swoimi wynurzeniami i banalnymi oświadczeniami, nieświeżymi bon motami i przygłupimi docinkami pod adresem adwersarzy z innych ugrupowań, to ? jak to w demokracji sterowanej ? odzwierciedlenie gustów dużej części społeczeństwa. Tacy są nasi rodacy. I nic z tym z dnia na dzień nie zrobimy, choćbyśmy bardzo chcieli.
Wiele tomów powstało w ostatnich latach na temat rosnącego rozwarstwienia majątkowego, które zdaniem większości ekonomistów nie sprzyja rozwojowi, szczególnie w perspektywie długofalowej. Wykluczenie społeczne całych grup, a nawet gdzieniegdzie całych niemal narodów, to niechciany, niezamierzony efekt neoliberalizmu. Niewiele się tymczasem mówi i pisze o rosnącym rozwarstwieniu intelektualnym społeczeństw, w tym naszego. Nie powstały na ten temat jakieś monografie naukowe, a nawet bardziej kompleksowe analizy. Tymczasem problem istnieje i nie jest wcale mniej istotny od kwestii rozwarstwienia majątkowego, czasem zresztą się z nią przeplatając.
Z grubsza możemy podzielić nasze społeczeństwo na trzy, zdecydowanie nierówne pod względem zarówno liczebności, jak i posiadanych wpływów kategorie.
Zacznijmy od większości. Proces socjalizacji już dawno nieodłącznie powiązany został z procesem debilizacji. Przypomnijmy, że zdaniem socjologów i psychologów społecznych owej socjalizacji poddawani jesteśmy od lat najmłodszych na przestrzeni całego właściwie naszego życia. Po roku 1989 polska szkoła uległa degeneracji głównie poprzez wprowadzanie do niej powierzchownie interpretowanych mód pedagogicznych i edukacyjnych z tzw. Zachodu. Rodzice ?edukowanego? wówczas pokolenia zbyt byli zajęci wiązaniem materialnego końca z końcem, zbyt zestresowani perspektywą utraty pracy i oszczędności wskutek kolejnych aktów transformacji i restrukturyzacji (w istocie peryferyzacji) polskiej gospodarki, by poświęcać czas i uwagę na prostowanie fałszów i nadrabianie braków powstających w degradującej w tempie geometrycznym szkole. W efekcie wyrosło pokolenie ludzi nie tylko niedokształconych, ale i nie widzących jakiegokolwiek sensu w rozwoju intelektualnym. Sączony z ekranów telewizyjnych w tamtym okresie model życia sprowadzał się właściwie do pokazywania, że ?nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie milionera?.
I rzeczywiście tak było. Troglodyci zostawali kompradorskimi zarządcami sprzedawanego na potęgę majątku narodowego. I bogacili się bajecznie, a przecież to właśnie materialne bogactwo stało się celem samym w sobie ludzkiej egzystencji. Ci ludzie mają dziś dzieci, których zdolność koncentracji ogranicza się do kilkudziesięciosekundowych internetowych filmików napełnionych bluzgami i kloacznym poczuciem humoru. Nie socjalizuje ich już szkoła, która dawno poległa jako instytucja kształtująca krytyczne myślenie. Nie socjalizują ich rodzice, sami intelektualnie ograniczeni. Robią to portale społecznościowe i grupy rówieśnicze.
Jakaś część z tych ludzi dokonuje następnie z reguły przypadkowych wyborów politycznych. Głosuje na sobie podobnych, bo przecież już dawno obalono u nas wszelkie autorytety, a jednostki intelektualnie mocniejsze uznawać zaczęto za życiowych niedorajdów, a czasem wręcz ludzi odbiegających od ogólnie panującej normy. W niewielkiej grupie kompradorskich elit znalazły się wprawdzie jednostki wykształcone dość jednowymiarowo, lecz zdolne do zgodnego z wolą kapitału międzynarodowego zarządzania przejętym majątkiem. To najczęściej grupa, którą w poprzednim ustroju nazywaliśmy inteligencją techniczną, a dziś określamy mianem klasy menedżerskiej. Zwróćmy uwagę, że większość z nich chwali się ukończonymi studiami i kursami zagranicą. To nie tylko efekt symbolicznego podporządkowania i zdominowania przez tzw. Zachód, ale również brak zaufania ich mocodawców do zdemolowanego polskiego systemu edukacji.
Jest jeszcze najmniej liczna i najmniej wpływowa grupa trzecia. Zakładam, że to spośród niej wywodzi się znakomita większość Czytelników ?Myśli Polskiej?. To ludzie zdolni do samodzielnego myślenia, edukujący się we własnym zakresie, poszukujący, a przede wszystkim gotowi do krytycznego spojrzenia na otaczającą nas rzeczywistość. Mogą mieć różne poglądy na wiele spraw, ale wspólnie tworzą coś, co określić można mianem informacyjnego kontrsystemu. W momencie przesilenia, najpewniej wywołanego wstrząsami zewnętrznymi, to oni stanowić mogą przyszłą kontrelitę. Aby to było możliwe muszą jednak iść w lud: zająć się wyciąganiem z umysłowego otępienia pierwszej, największej z grup, z których składa się dziś nasz naród.
Mateusz Piskorski
https://myslpolska.info
-------------------------------
Czy Polacy dadzą się nabrać szkolonym za granicą Chicago Boys?
Czeka nas droga Chile, kolejny eksperyment z ekonomią Friedmana.
Jak wywiozą nam miedź, to nasze długi będą przekraczać kilka razy wartość Polski.
Rola Polski to obsługiwać zadłużenie i dostarczać mięso armatnie. |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 04.08.23 |
Pobrań: 22 |
Pobierz () |
05.08.2023 Szmyhal: Ukraina zbankrutuje bez zachodniej kroplówki finansowej |
Premier Ukrainy podzielił się smutną reflekcją - jego kraj ma funkcjonować wyłącznie dzięki pomocy finansowej od zachodnich partnerów.
Ukraina przestała być stabilnym finansowo państwem. W marcu 2023 roku minister finansów Siergiej Marczenko poinformował, że kraj wydaje co miesiąc na kampanię wojskową około 130 miliardów hrywien, a miesięczne wpływy do budżetu to zaledwie 80 miliardów hrywien. Według tych wyliczeń roczne wydatki wynosiły 1,56 bln hrywien.
Wczoraj ujawniono nowe wyliczenia w tym zakresie. Jak podała agencja UNIAN, Ukraina wydaje na wojnę około 2 bilionów hrywien rocznie. Nowe oszacowanie kosztów wojny ogłosił na konferencji ambasadorów premier Denys Szmyhal.
- Koszt funkcjonowania sił zbrojnych i wojny wynosi około 2 bilionów hrywien - powiedział. Po chwili przypomniał, że ??to więcej niż dochody budżetowe w czasie pokoju (było to 1,3 biliona hrywien). Premier podkreślił, że państwo utrzymuje się głównie dzięki wsparciu finansowemu partnerów, dzięki różnym dotacjom i pożyczkom. Kijów miał pozyskać 28 mld dolarów takich środków w tym roku i 31 mld dolarów w roku ubiegłym. Umożliwiło to wypłacenie pensji pracownikom administracji cywilnej oraz prowadzić bieżące remonty infrastruktury krytycznej.
Przechodząc do szczegółowych danych, Szmychal podał, że w ciągu pierwszych sześciu miesięcy wojny (od lutego do sierpnia 2022 roku) Ukraina wydała z budżetu państwa prawie bilion hrywien. Zaznaczył, że 40% kosztów to potrzeby wojska. Według niego 288 miliardów hrywien poszło na pensje wojskowe, 135 miliardów hrywien - na zakup i naprawę sprzętu wojskowego.
Co więcej, według wyliczeń gospodarczych agencji, Ukraina traci co miesiąc około 2 miliardów dolarów, gdyż miliony Ukraińców opuściły kraj, mieszkają i pracują za granicą.
magnapolonia.org
---------------------------------
Powyższe dane jasno mówią, że Ukraina wydaje na wojnę 2 biliony hrywien rocznie, przy zaledwie 960 mld hrywien swoich CAŁKOWITYCH wpływów budżetowych. Tymczasem jak wskazuje ta sama ukraińska agencja UNIAN, Rosja wydaje na wojsko w ujęciu rocznym 17% swojego budżetu. Jak mało co pokazuje to kto wygra przewlekającą się, wojnę na wyniszczenie. |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 05.08.23 |
Pobrań: 22 |
Pobierz () |
05.08.2023 Hit kampanii wyborczej - Trumna+ |
Śmiertelnie poważne
Wielu dziś prorokuje... będzie wojna, nie będzie wojny, bośmy wyjątkowo bezpieczni, kto wygra wybory , kto przegra etc.?
Nieśmiało dołączę do nich.
Śniło mi się...
że nadchodzi nowe nieszczęście.
Nie o wojnie śniłam ale o czymś podobnym. O planowanej akcji "zdrowotnej". W świecie naukowym mają nowy pomysł, jak pozbyć się kłopotliwej populacji i poprawić klimat.
Wiemy, że już trwają kosztowne badania, WHO zapowiada nowe mutacje... Póki co trzeba nam tłumnie spotykać się na marszach, bawić na piknikach, śpiewać chóralnie etc.
Nie wiadomo kiedy "naukowcy" wynajdą nowy eliksir a władze zarządzą testozę i kwarantannę.
Ponoć jeszcze nie teraz... nie w czasie kampanii.
Nie umieramy też ponad limit, bo już nie ma limitów.
Liczba tzw. nadmiarowych zgonów, tych z epoki szczęśliwie minionej plandemii nie jest już podawana przez ministerstwo śmierci.
Jest nadzieja... wracam do snu.
Mamy zatem cudowny sezon zdrowia i szczęścia, który władze wykorzystają w kampanii.
Księgowi na tzw. szczeblach dostrzegą szansę na kolejne "wsparcie" życia i śmierci Polaków i...
podwyższą ZASIŁEK POGRZEBOWY!
Tak wiele oszczędzono na zmarłych w czasie plandemii, że teraz będzie można pohulać... tak mi się przyśniło.
Byłby to dobry krok w kierunku sukcesu wyborczego oraz ku uciesze polskich rodzin.
Także ku tzw. poszerzeniu i ubogaceniu ofert firm funeralnych,
To byłby prawdziwy i oczekiwany HIT.
Bez podatku oczywiście.
Śmierć stałaby się lżejsza...
Poprzednicy obniżyli kwotę zasiłku, władze obecne z radością to przyklepały.
Śniło mi się, że teraz dostrzegły szansę.
Kampania wyborcza to idealny czas na Trumna+
Może ktoś śnił o innych propozycjach "wsparcia"?
Pozdrawiam
krycha |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 05.08.23 |
Pobrań: 23 |
Pobierz () |
05.08.2023 Minister zdrowia aresztowany. Poszło o kowidowe szczepionki. Niestety, to w Kirgistanie. |
Link
Link
Link
Link
Link
Link
Link
Link
Link
Znów straszą, przygotowują:
Link |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 05.08.23 |
Pobrań: 23 |
Pobierz () |
05.08.2023 Czy kasta sędziowska to potomkowie żydokomuny? |
Kasta sędziowska próbuje dziś zbudować w Polsce system trybunalski. Sędziowie pozbawieni wszelkiej kontroli mieliby sprawować tak naprawdę najwyższą władzę. Prawo i Sprawiedliwość próbuje ukrócić tę anarchię, co spotyka się z niezwykle zajadłymi atakami; nic dziwnego, to wojna. Kasta sędziowska wywodzi się pośrednio, a niekiedy jeszcze wciąż bezpośrednio, z komunistycznego wymiaru (nie)sprawiedliwości. Sądownictwo w PRL miało w niemałym stopniu żydokomunistyczny charakter. Długo by mówić o zbrodniach, jakich na polskich patriotach dopuszczali się przedstawiciele żydokomuny, antenaci dzisiejszej kasty sędziowskiej. A czym była sama żydokomuna? O tym znakomicie pisał amerykański badacz fenomenu żydowskiego zaangażowania w XX-wieczne ruchy intelektualne i polityczne, prof. Kevin MacDonald.
Nakładem wydawnictwa Aletheia ukazała się monumentalna, 616 stronicowa, praca naukowa profesora Uniwersytetu Kalifornijskiego Kevina MacDonalda "Kultura krytyki. Ewolucjonistyczna analiza zaangażowania Żydów w XX-wieczne ruchy intelektualne i polityczne". Praca poświęcona jest stworzonym przez Żydów nurtom intelektualne, które skutecznie niszczyły cywilizacje zachodnią w XX wieku, oraz temu jak destrukcja cywilizacji zachodniej służyła realizacji interesów społeczności żydowskiej. Na marginesie drobiazgowego opisu rzeczywistości, dosłownie na kilku stronach, MacDonald przybliżył czytelnikom rolę żydokomuny w Polsce po II wojnie światowej.
Według MacDonalda przedwojenną ekspozyturą żydokomuny w Polsce była Komunistyczna Partia Polski. KPP była sowiecką agenturą w Polsce, wspierała agresje ZSRS na Polskę w 1920 i 1939 roku, antypolską politykę sowietów na okupowanych ziemiach Polski, terror i eksterminacje.
Zdaniem MacDonalda podobnie jak w innych krajach Europy zajętych przez sowietów po drugiej wojnie światowej, tak i w Polsce, grupa żydowskich komunistów przejęła władze w Polsce. Żydokomuna rządząca powojenną Polską wywodziła się z tradycyjnych rodzin żydowskich. Wyrosła z kultury judaistycznej, posługiwała się jidysz jako językiem ojczystym, nie miała nic wspólnego z kultura polską. Świat postrzegała przez kalki żydowskiej socjalizacji i tożsamości. Jako komuniści pozostawała w swoim żydowskim środowisku, jej idolami byli inni żydowscy komuniści. W ZSRS widziała opokę dla swoje żydowskiej tożsamości. Kochała ZSRS, bo w ZSRR władza znajdowała się w rękach Żydów, sowieci zapewniali rozwój kultury żydowskiej, ZSRS surowo karało za antysemityzm. Polski nienawidziła, uznawała Polskę za wrogi i prymitywny kraj.
W powojennej Polsce, zdaniem MacDonalda, "komuniści żydowscy na najwyższych stanowiskach w państwie, tworzyli nadal spójną i wyodrębnioną grupę". Ich solidarność etniczna była niezwykle dostrzegalna dla zniewolonych Polaków. Żydzi by być solidarnymi względem siebie nie musieli składać werbalnych deklaracji. Od 1948 do 1956 roku pełnia władzy nad zniewoloną Polską była w rękach Żydów. Żydokomuna w powojennej Polsce realizowała "radzieckie interesy polityczne, gospodarcze i kulturalne" i "agresywnie urzeczywistniała interesy specyficznie żydowskie, jak choćby eksterminacje narodowej opozycji politycznej". "Zdominowany przez Żydów rząd komunistyczny zabiegał o odrodzenie i utrwalenie społeczności żydowskiej w Polsce". Równocześnie żydokomuna prowadziła "wytężoną kampanie ograniczania wpływów politycznych i kulturowych kościoła katolickiego".
By tworzyć pozory samorządności w powojennej Polsce, tych Żydów, "którzy pod względem fizycznym mogli uchodzić za Polaków (...) zachęcano do zmiany nazwisk na polsko brzmiące i podawania się za Polaków". Żydokomuna w powojennej Polsce uważała Żydów nie komunistów za lojalne i wyobcowane z polskości zaplecze kadrowe dla nowego reżimu. "Pochodzenie żydowskie szczególnie ceniono przy naborze do służby bezpieczeństwa". Żydokomuna była całkowicie świadoma, że władze ma dzięki sowietom, i może ją utrzymać tylko za pomocą terroru. Dodatkowo żydokomuna z bezpieki siała terror wobec Polaków, jej działania było motywowane nienawiścią rasową do Polaków. Powojenna Polska rządzona z nadania sowieckiego przez Żydów, wbrew Polakom, zapewniała Żydom korzyści finansowe z władzy.
Według MacDonalda w wyniku destalinizacji w 1956 roku ograniczono udział Żydów we władzy. Pogorszenie pozycji finansowej żydokomuny w powojennej Polsce rekompensowała hojna pomoc finansowa dla Żydów ze strony amerykańskich Żydów. To i fakt, że dzieci i wnuki żydowskich komunistów wracały do swojej judaistycznej żydowskiej tożsamości, należy uznać "za mocny dowód na rzecz tezy, ze wielu komunistów żydowskich w rzeczywistości było krypto Żydami". Im słabsza była pozycja Żydów w systemie sowieckim, tym silniejsza była ich solidarność rasowa. "Kiedy ostatecznie upadli, szybko odrzucili wszelkie pozory polskiej tożsamości o otwarcie deklarowali żydowską tożsamość. Zwłaszcza w Izraelu, dokąd wyjeżdżała większość polskich Żydów". W Izraelu Żydzi zdejmowali kostium komunistów i stawali się syjonistami.
Żydokomunę w powojennej Polsce trzeba traktować jako ugrupowanie żydowskie realizujące partykularne interesy polityczne i ekonomiczne Żydów. Dążące do zniszczenia kościoła katolickiego i polskiego nacjonalizmu, eksterminacji nieżydowskich elit narodowych, niszczenia kultury polskiej, wyzyskiwania ekonomicznego Polaków, wspierania interesów ekonomicznych Żydów i kultury żydowskiej. Środowisko Żydów, którzy nie wyrzekli się swojej żydowskiej tożsamości. "Zdominowane przez Żydów władze komunistyczne w Polsce walczyły z polskim nacjonalizmem i autorytetem politycznym i kulturowym kościoła katolickiego, głównym źródłem spójności tradycyjnego społeczeństwa polskiego".
fronda.pl |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 05.08.23 |
Pobrań: 23 |
Pobierz () |
|
|
|
|
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|