Moja własna strona na serwerze tnb.pl (ustaw w panelu admina)
Nawigacja
Strona Główna
Artykuły
Download
FAQ
Forum
Linki
Kategorie Newsów
Kontakt
Galeria
Szukaj
Użytkowników Online
Gości Online: 2
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
11
Download: Gazetka "Wolne Słowo"
31.08.2023 Smoleńsk i (m.inn. PiS-owska) propaganda
Platforma jest rozsądniejsza,...

... bo milczy, gdy można tu co najwyżej kłamać i pleść głupoty. PiS drąży temat, posługując się propagandą, a rozsądny bloger, za jakiego uważam Krzysztofa Wojtasa ? w nawiązaniu do ostatniego odcinka 'Resetu' - powiela smoleńska sieczkę. Pisze bloger Neonu:
"Mnie zastanawia zaś postawa Rosjan biorących udział w pracach związanych z wydarzeniem. [...] Pogarda dla ciał, brak jakiegokolwiek szacunku, a wręcz świadome traktowanie przedmiotowe - i to jak przedmiotów do których czuje się obrzydzenie. [...] To świadectwo czegoś gorszego niż barbarzyństwo, świadectwo, że rosyjska barbaria nie zna ograniczeń w podłości".

I dalej: "Nie wiem, czy ktoś zwrócił uwagę na spojrzenie Putina na Tuska w czasie ich spotkania w Smoleńsku po katastrofie. Ja odebrałem je jak przepełnione najwyższą pogardą i obrzydzeniem, a tylko obowiązki polityczne przymuszały go do 'zrobienia misia' z Tuskiem".
---------------------------------
Przypomnę młodszym Czytelnikom, że po zdarzeniach 10 kwietnia 2010 roku utworzyły się dwie oficjalne grupy badające przyczyny 'katastrofy': komisja Millera oraz zespół parlamentarny Macierewicza. Obie wydały swoje ekspertyzy i w obu roi się nie tylko od błędów, ale też niedorzeczności.

Ta pierwsza oficjalna założyła wypadek komunikacyjny, którego przyczyną było m.in. zderzenie z brzozą o średnicy 30 cm. Biorąc pod uwagę masę tupolewa to taka przeszkoda znaczy tyle, co dla samochodu o średniej wielkości badyl o średnicy 8 mm.

Druga mniej oficjalna komisja, ale w końcu parlamentarna, przyjęła za podstawę wybuch bomby podczas lotu. Trudno tu wytłumaczyć, dlaczego oderwany silnik nie zarył się w ziemię, tylko sobie leżał spokojnie. [Oraz - jeden silnik leżał na błocie, ale... nie wysuszył go. A miałby ponad 800 stopni celsjusza... A drugi - są zdjęcia: leży na suchej trawie, ale jej nie zapalił. I któryś ma wbita w oś obrotu - skośnie ściętą ... rurkę hydrauliczną. MD]

Takich niedorzeczności w ekspertyzach i szalejącej propagandzie były setki, a towarzyszyły temu seryjne śmierci osób, mających wiedzę o tym, co działo się 10 kwietnia i w okolicach tego dnia.

Tak więc obie ekspertyzy dotyczyły faktów, które nie zaistniały. Co działo się więc w tych smutnych dniach?

Najprościej można wyrazić to słowami prof. Mirosława Dakowskiego: "Nie wiemy dokładnie, co działo się w Smoleńsku, ale wiemy na pewno, co nie mogło się dziać". Może jednak wiedział więcej inż. Krzysztof Cierpisz, absolwent Politechniki Warszawskiej na Wydziale Budowy Samolotów?

Już w kwietniu 2010 roku pisał autor, iż delegacja polska, udająca się do Katynia, nie zginęła w samolocie, którego wrak znajduje się w Rosji. Można było przyjąć taką wersję, gdyż:

1. Widać było w telewizji rozbity samolot, ale ofiar nikt nie widział. Polski kamerzysta Wiśniewski oraz ambasador Jerzy Bahr stwierdzili, że nie dostrzegli ciał zabitych lub rannych.

2. Do miejsca wypadku nie podjechała ani jedna karetka.

3. Wnętrze kadłuba samolotu, pokazanego w relacji filmowej w dniu tragedii, pozbawione było wszelkich elementów wewnętrznych, takich jak fotele czy półki bagażowe.

4. Czarna skrzynka nie została zabezpieczona w jej oryginale na miejscu rzekomej katastrofy i jako taka nie stanowi dowodu w sprawie. [W innym kolorze była ona "zaraz po wypadku", a w innym - i już pognieciona - w "dokumentach MAK i Anodiny" MD].

5. Filmy ze scenami "gaszenia pożaru" ukazują palącą się ziemię, a nie płonący samolot.

6. Części wraku, pokazywane na filmach, nie bilansują całości samolotu, z którego mogły powstać. Nie ma m.in. kabiny pilotów.

7. Wirnik nie kręcił się w momencie kontaktu z ziemią, więc silnik nie pracował.

8. Elementy skrzydła zostały ułożone ?ludzką ręką?.[ Na zdjęciach - duże kawałki płata stoją sobie oparte o drzewo ? ale po drugiej stronie od hipotetycznego "toru samolotu" MD]

W raporcie MAK nie ma zapisu w CVR i FDR z ostatnich 3 do 6 sekund lotu, to jest od rzekomego uderzenia skrzydłem w brzozę do momentu rozbicia się. Brak więc dowodów na to, że nastąpił wypadek lotniczy. Nie są dowodem resztki poszarpanego samolotu, jak też "znalezienie" ciał zabitych w Smoleńsku czy w prosektorium w Moskwie.

[Dużo o tym w moim Archiwum, które zostało przez bardzo sprytnych informatyków uratowane od ?dziwnego? zniszczenia. MD]

Kto mógł być sprawcą zamachu na delegację polską? Jakie okoliczności zaistniały? Co mogło być przyczyną tragedii? - Inż Krzysztof Cierpisz próbuje odpowiedzieć na te pytania. Zwrócimy tu uwagę na jego słowa: "Zamach był przedsięwzięciem międzynarodowym". Autor przypomina różne fakty, które potwierdzają jego hipotezę i stwierdza:

"Wsadzenie wszystkich do wirtualnego tupolewa po to, aby dokonać w nim wirtualnej katastrofy, a dopiero w Smoleńsku podrzucić autentyczne trupy członków delegacji, tego nikt by nie wykombinował jako opcji rzeczywistego zamachu na życie tylu ludzi, ani tym bardziej nie udowodnił w sądzie".

Czy mamy szansę poznać prawdę? - Inż Krzysztof Cierpisz odpowiada: "Błędy, cechy szczególne, rozpoznanie stron biorących udział w akcji zagłuszania, dają możliwość zidentyfikowania sprawców, których było wielu". W innym miejscu pisze autor: "Należy zbadać całą drogę osób zaginionych od momentu rozstania się z bliskimi do momentu opuszczenia terytorium RP. Tu jest wielka tajemnica. Poruszenie tego kamienia ujawni prawdę".

Minęło już ponad 13 lat od wydarzeń smoleńskich i nie znamy prawdy. Zapewne jej nie poznamy. I tu postawimy zasadnicze pytanie: "Czy jest możliwa inscenizacja na tak wielką skalę?" - Przypomnę, że udały się wcześniej, jak i później, inne inscenizacje, np. zburzenie trzech nowojorskich wież przez dwa samoloty czy liczne katastrofy lotnicze, m.in. w Mirosławcu (2008r.) czy w Donbasie (2014r.).

Przez kilka lat Europa Zachodnia była wstrząsana przez liczne 'muzułmańskie zamachy', które po bliższej analizie okazywały się inscenizacjami.

I jeśli mamy wątpliwości co do wydarzeń smoleńskich, to zwrócę tu uwagę, że ta najszerzej zakrojona odbyła się w latach 2020 - 2022, gdy cały (prawie) świat uległ hipnozie (i przymusowi) i wziął udział w covidowym cyrku.

Zygmunt Białas 31 sierpnia 2023
https://zygumntbialas.neon24.org/post/173243,smolensk-i-pis-owska-propaganda-31-08-2023
------------------------------
Ciekawe są komentarze pod oryginałem.
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 31.08.23 Pobrań: 18 Pobierz ()
31.08.2023 Wołyń wyklęty. 7 kłamstw o ludobójstwie OUN-UPA
Polskojęzyczni politycy i dziennikarze, którzy negują lub minimalizują zbrodnie ukraińskich nacjonalistów albo przypisują je Rosjanom bądź też głoszą, że to nie jest dobry czas (aby szczerze pomówić o bandytyzmie OUN-UPA) - wszyscy oni są mentalnym pomiotem komunistycznych propagandystów, ongiś zakłamujących rzeź katyńską wedle identycznego wzorca.

Kłamstwo pierwsze: Żołnierze, nie bandyci

O czasach komuny można powiedzieć jedną rzecz dobrą ? bandytów UPA nazywano wtedy zwyczajnie bandytami. Dziś co rusz wyskakuje jakiś zgorszony esteta, dla którego takie określanie sprawców zarzynania dzieci, wyłupywania im oczu czy wbijania na pal to relikt komunistycznej propagandy. Przed laty śp. profesor Paweł Wieczorkiewicz przykładnie zdruzgotał ów sposób myślenia. Wskazał, że UPA była organizacją przestępczą nie dlatego, że walczyła przeciw Polakom, ale ponieważ 90 do 95 proc. jej ofiar było cywilami.

Rzeczywiście, zabijanie bezbronnych stanowiło modus operandi wszelkich formacji zbrojnych OUN. W 1939 roku ukraińskie bojówki nie odniosły spektakularnych sukcesów w bojach z Wojskiem Polskim, podobnie jak w roku 1941 "grupy marszowe OUN" nie epatowały męstwem w spotkaniach z Armią Czerwoną; za to w obu przypadkach ochoczo wybijano cywilów. Na Ukrainie sowieckiej w pierwszych "powojennych" ośmiu latach (do 1953 roku) UPA zgładziła 30 676 osób, z tego zaledwie 8340 żołnierzy i milicjantów. Podobne wyliczenia przedstawił polsko-ukraiński historyk Jarosław Syrnyk odnośnie do powiatu leskiego (lata 1944-1947) - spośród 800 zabitych tam przez UPA na ludność cywilną przypadło aż 600 ofiar.

Prawdziwie szokujące są proporcje uśmierconych polskich cywilów i wojskowych na Wołyniu oraz w Małopolsce Wschodniej w latach 1943-1944. W klasycznym dziele o ludobójstwie na Wołyniu Ewy i Władysława Siemaszków wyliczono, że wśród 60 000 zamordowanych wołyńskich Polaków zaledwie paruset zginęło z bronią w ręku. Wiedząc to możemy lepiej ocenić naszych estetów, oburzających się na nazywanie UPA bandytami.

Kłamstwo wtóre: Nie ten czas

Każdy, kto dorastał w PRL, miał wątpliwą przyjemność wysłuchiwania wynurzeń partyjnych funkcjonariuszy dowolnego szczebla, bajdurzących o odpowiedzialności Niemiec hitlerowskich za Katyń. Bywało jednak, szczególnie u schyłku komuny, że niektórzy z owych złotoustych łgarzy potrafili przyznać półgębkiem, że z tym Katyniem przecież wszyscy wiemy, jak było. Jednakowoż (prawili łgarze, przybierając pozę zatroskanych mężów stanu) jeszcze za wcześnie głośno o tym mówić, jako że wróg nie śpi. Przecie dookoła czyhają hordy obcych agentów tudzież imperialistów, gotowych zaatakować nasz ukochany kraj! Dlatego właśnie nie możemy ulegać prowokacjom, godzącym w nasze sojusze (tu boleściwy ton łgarzy przechodził w pryncypialną nieugiętość); dlatego jeszcze nie czas, jeszcze nie ta pora, by porozmawiać o tych tragicznych wydarzeniach...

Czyż nie brzmi to znajomo dla obserwatorów dzisiejszej dyskusji "wołyńskiej"? Komunizm upadł, ale mentalność partyjnych poprawiaczy historii okazała się ponadczasowa.

Kłamstwo trzecie: Słowa czyli Orwell po polsku

Wspomniane tragiczne wydarzenia to eufemizm ukuty w PRL na określenie mordów popełnionych przez funkcjonariuszy reżimu. Oficjalnie "władza ludowa" nie mogła popełniać zbrodni, skądże znowu, ale dochodziło do tragicznych wydarzeń i tragedii. Mieliśmy więc tragiczne wydarzenia w Poznaniu i na Wybrzeżu, tragedię w kopalni "Wujek" i tak dalej.

Współcześni kłamcy podchwycili tę manierę. Piszą o tragicznych wypadkach na Wołyniu oraz wołyńskiej tragedii (chyba chodzi o to, żeby niewyedukowana historycznie tłuszcza myślała, że na tym Wołyniu wydarzyła się kiedyś powódź albo trzęsienie ziemi). Furorę zrobiło enigmatyczne określenie antypolska akcja UPA. Mnie doprowadził do szału pewien utytułowany profesor historii, który obwieścił wszem wobec, że w 1943 roku na Wołyniu UPA rozpoczęła walki partyzanckie z Polakami.

Głęboko niesmak pozostawiły po sobie zacięte spory w polskim Sejmie o użycie słowa ludobójstwo w rocznicowych uchwałach (część parlamentarzystów wyrażała troskę, że tak ostre sformułowanie urazi delikatne uczucia Ukraińców). W 2003 roku posłowie przyjęli zdumiewające "Oświadczenie", w którym przeprowadzona z premedytacją wielka akcja ludobójcza OUN-UPA została zrównana z przypadkami polskich odwetów, podejmowanych tu i ówdzie przez lokalnych komendantów. Tragedii Polaków mordowanych i wypędzanych z ich miejsc zamieszkania przez zbrojne formacje Ukraińców towarzyszyły również cierpienia ludności ukraińskiej - ofiar polskich akcji zbrojnych. Była to tragedia obu naszych narodów - mogliśmy przeczytać.

Kiedyś myślałem, że właśnie w tym momencie polscy politycy osiągnęli ostateczną granicę podłości. Po latach zrewidowałem ów pogląd, gdy obserwowałem inicjowanie przez Kaczyńskiego, Tuska i Dudę banderowskich pozdrowień (Sława Ukrainie - herojom sława!) czy pamiątkowe fotki Niedzielskiego i Błaszczaka na tle czerwono-czarnych barw. Na polu upokarzania własnego kraju nadwiślańscy plenipotenci wykazują się ogromną kreatywnością.

Kłamstwo czwarte: Baćko nasz Bandera

Komuna miała swoje okresy błędów i wypaczeń, wynikające rzekomo nie z ideologii, a z czynnika ludzkiego. Niby ustrój był świetlany, ale stało się nieszczęście, bo do władzy dorwał się psychopata Stalin. Ale któż był konkurentem Stalina? Toż Bronstein-Trocki, obu zaś wywindował na szczyty Lenin. W czym przejawiała się wyższość moralna Bronsteina nad Dżugaszwilim? Całe to towarzystwo miało ręce umazane krwią.

Podobnie dziś trwają poszukiwania banderyzmu z ludzką twarzą. - No dobrze, Szuchewycz czy Klaczkiwski byli rzeźnikami - zgadzają się łaskawie piewcy pojednania. - Ale czym wam zawinił Bandera?

Dopóki tak idiotyczne pytanie stawiały jakieś pętaki, można było kwitować je wzruszeniem ramion. Ale bakcyl rezuńskiego rewizjonizmu był zaraźliwy. Naprawdę zdębiałem, kiedy z usprawiedliwianiem Krwawego Stiepana pospieszył mecenas Jan Olszewski, były premier. Pouczył on Polaków, że Bandera popełnił jedno przestępstwo przeciw Polsce, zaś z ludobójstwem UPA nie miał nic wspólnego, bo od roku 1941 Niemcy więzili go w obozie w Sachsenhausen.

Owym jednym przestępstwem miał być, wedle pana mecenasa, zamach na ministra Pierackiego w 1934 r. Tylko że, poza Pierackim, z rozkazów Bandery uśmiercono jeszcze przynajmniej dwanaście osób. W świetle prawa przestępstwem było przewodzenie organizacji terrorystycznej, jak i działania na rzecz oderwania fragmentu obszaru Rzeczypospolitej. Właśnie za te liczne przestępstwa sąd wymierzył Banderze karę śmierci - niestety, nieodmiennie pobłażliwe w takich przypadkach państwo polskie ocaliło go przed stryczkiem.

W roku 1941 Bandera współorganizował rozmaite formacje paramilitarne - "grupy marszowe OUN", batalion "Nachtigall", milicję "Sicz" i inne, które po wybuchu wojny niemiecko-sowieckiej ochoczo masakrowały Polaków i Żydów. Tylko podczas niesławnych "Dni Petlury" w lipcu 1941 roku na ulicach Lwowa naliczono dwa tysiące trupów. Gdy Bandera pokłócił się z niemieckimi pryncypałami, w następnych latach działania ludobójcze realizowali jego współpracownicy, których wódz wychował w nienawiści do Lachów, Moskwy i Żydów.

Kłamstwo piąte: Ruscy agenci

Nie tylko komuniści traktowali historię jako poręczną kłonicę do okładania oponentów. Skoro Katyń był kiedyś przypisywany Niemcom, to czemuż zbrodniami UPA nie obciążyć Sowietów (bądź "Rosjan")?

Pojawiające się tu i ówdzie stwierdzenie, że ludobójstwo wołyńsko-małopolskie przeprowadziło NKWD przebrane za UPA było tak beznadziejnie głupie i łatwe do obalenia, że mało kto odważył się na tak ostentacyjną kompromitację. Pewną popularność, szczególnie wśród osób skłonnych do teorii spiskowych, zdobyła teza o rosyjskiej prowokacji. W 2008 roku Bronisław Komorowski, podówczas marszałek Sejmu RP, udzielił wywiadu "Rzeczpospolitej", opatrzonego wymownym tytułem: Za Wołyń odpowiadają Sowieci. Pięć lat później "Gazeta Wyborcza" odpaliła wytwór Mirosława Czecha (posła UD i UW, członka władz Związku Ukraińców w Polsce): Jak Moskwa rozpętała piekło na Wołyniu. Po kolejnych trzech latach ówczesny minister obrony Antoni Macierewicz pozwolił sobie na uwagę: Prawdziwym wrogiem, który rozpoczął i który użył ukraińskich sił nacjonalistycznych do tej straszliwej zbrodni ludobójstwa, jest Rosja. To tam jest źródło tego straszliwego nieszczęścia.

Interesujące jest obserwowanie takich przypadków, kiedy prominentne postacie z (podobno) zwaśnionych obozów politycznych, niespodziewanie prezentują zadziwiającą zbieżność poglądów, łżąc w zgodnym chórze ponad podziałami. Ale teza o moskiewskiej prowokacji nie przyjęła się, z dwóch powodów. Po pierwsze rzetelni historycy nie znaleźli na nią dowodów. Po wtóre - gadanie, że UPA była sterowana przez Sowietów wywołało wzburzenie na... Ukrainie. I trudno się temu dziwić - gdyby twierdzenie potraktować na serio, stanowiłoby srogie oskarżenie względem dzisiejszych elit politycznych Kijowa. Skoro stawiają pomniki sowieckiej agenturze - to pewnikiem sami są agentami! To zaś oznaczałoby, że PO, PiS, GazWyb i Związek Ukraińców w Polsce wspierają agenturę Kremla...

Kłamstwo szóste: Łzy Mariupola

Sprytnym zabiegiem lewicowej propagandy na całym świecie było "przykrywanie" Katynia poprzez podkreślanie cierpień narodów ZSRS podczas II wojny światowej. W Polsce udawało się to średnio ? każdy normalny człowiek szczerze współczuł głodzonym mieszkańcom Leningradu albo rodzinom z chutorów palonych przez niemieckich Europejczyków, czemu jednak miałby traktować ulgowo Stalina i siepaczy z NKWD?

Dziś dyskusje o OUN mają być zniwelowane przez obecną wojnę toczącą się na Ukrainie. Doświadczył tego pan Wojciech Cejrowski, gdy na antenie Radia Wnet w kwietniu 2022 roku postulował, że Polska powinna wymusić na naszym sąsiedzie stosowne ustępstwa: Teraz jest najbardziej właściwa chwila. Skoro Ukraina jest w ogniu, to możemy od nich zażądać jasnego stanowiska: - Jesteście w Europie czy jesteście w Azji? Czy potępiacie przybijanie mężczyzn do ściany stodoły, żeby obserwowali, jak gwałcone są żony i córki? [...] Kaczyński pojechał do Kijowa i nie zająknął się ani słowem o Wołyniu. A groby wyją!.

Cejrowskiemu dał odpór nie byle kto, bo Krzysztof Skowroński, prezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich. Poza powtarzaniem mantry, że o Wołyniu można porozmawiać wtedy, kiedy będzie na to pora, pouczył także, że Bandera jest bardziej skomplikowany, a przypominanie tej rzezi jest na rękę Rosjanom. Zdaje się, że to ostatnie było dlań najistotniejsze. Jak ulał pasowała tu kwestia Romana Dmowskiego sprzed ponad stu lat: Bardziej Rosji nienawidzicie niż Polskę kochacie.

Pan Skowroński podkreślił cierpienia spowodowane obecną wojną, posuwając się do stwierdzenia, że w samym Mariupolu Rosjanie wymordowali 50 do 100 tysięcy Ukraińców. Ciekawe, skąd pan redaktor wytrzasnął owe liczby? Wiele miesięcy później, w lutym roku 2023, po roku działań wojennych, ONZ potwierdziła śmierć jedynie 8000 cywilów na obszarze całej Ukrainy, najczęściej z powodu wzajemnych ostrzałów artyleryjskich. Kiedyś powstaną prace naukowe na temat rzetelności mediów podczas obecnej wojny - i nie wątpię, będą to prawdziwe księgi hańby.

Proszę mnie nie zrozumieć źle. Osiem tysięcy cywilów zabitych na Ukrainie w ciągu roku to straszna tragedia. Jednak tylu samo zginęło w Iraku podczas pierwszych sześciu tygodni amerykańsko-brytyjskiej inwazji w roku 2003, co nie wywołało specjalnego poruszenia polskich mediów. Podobna liczba Polaków poniosła śmierć na Wołyniu w kilka godzin, w Krwawą Niedzielę 11 lipca 1943 roku. Kłopot w tym, że "nasi" dziennikarze na ogół nie mają pojęcia o wojsku, nie odróżniają ofiar działań wojennych od ofiar zbrodni, szastają pojęciami nie znając ich definicji (ludobójstwo to dla nich po prostu duża liczba trupów).

Polacy na Wołyniu nie zginęli przypadkiem, dlatego że na ich dom spadła rakieta, bo mieszkali za blisko bazy wojskowej albo ktoś im ustawił armaty na podwórku, czyniąc z obejścia cel uprawniony. Ani ponieważ jacyś żołnierze zamienili ich domostwa w fortece, które przeciwnik uparł się szturmować, bo zwaśnione strony wybrały sobie ich wieś czy miasto na pole bitwy. Nie zginęli nawet dlatego, że w tej czy innej armii trafił się zwyrodnialec albo osoba z zaburzeniami psychicznymi bądź chłopak zwyczajnie przerażony grozą wojny i strzelający na oślep dookoła.

Nie, Polaków na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej mordowano na zimno, z premedytacją. Cechą ludobójstwa jest jego intencjonalność. Ludobójstwo to nie bitewny amok, to działanie zaplanowane. W przypadku wbijania ludzi na pal, przerzynania ich piłami, wbijania im gwoździ w czaszkę, wypruwania wnętrzności - nie sposób mówić o przypadkowych ofiarach wojny.

Kłamstwo siódme: Wczoraj i dziś

Gdy już nie staje argumentów, wybielacze banderowców mówią, że to było dawno. Że nie ma sensu spierać się dziś o sprawy sprzed 80 lat.

Jednak pomniki Bandery i Szuchewycza to nie dawne zamierzchłe dzieje. Podobnie jak zadeptywanie mogił pomordowanych Polaków, dekrety o konieczności wychowania ukraińskiej młodzieży w kulcie zbrodniarzy, tłumy fanatyków maszerujących z pochodniami i skandujących swe uwielbienie dla UPA i SS-Galizien. Nie 80 lat temu, ale w kwietniu 2022 roku aż 71 proc. Ukraińców deklarowało swój "pozytywny stosunek" do OUN-UPA. Jak nasi macherzy od "polityki wschodniej" - wyobrażają sobie sąsiedztwo z narodem wychowanym w kulcie morderców?

Mnie przypomniał się inny sondaż, przeprowadzony w naszym kraju w roku 2008. Zaledwie 31% Polaków wiedziało, kto padł ofiarą zbrodni wołyńskiej, tylko 14% poprawnie wskazało sprawców (19% było przekonanych o winie Rosjan!). Tubylczy politycy i dziennikarze głównego ścieku winni być z siebie dumni. Podobno coś zmieniło się od tego czasu, ale niby dlaczego przeciętny człek ma być wyedukowany lepiej niż reprezentanci narodu?

Wszyscy mogliśmy oglądać na ekranach telewizorów, jak w Warszawie fetowano prezydenta Ukrainy. Na tę okazję Wołodymyr Zełenski nie założył bluzy ze zwykłym ukraińskim tryzubem, w jakiej spotykał się choćby z amerykańskimi politykami. Nie, wystąpił we wdzianku, na którym tryzuby były specjalnie wystylizowane, ze środkowym ostrzem przybierającym postać miecza. Jest to plagiat godła Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów, a następnie (od 1940 roku) jej frakcji melnykowskiej (OUN-M) - tej, co do końca dochowała wierności Hitlerowi. Tak wystrojony Jego Ekscelencja stanął w centrum Warszawy - miasta ongiś spalonego przez Grupę Korpuśną Ericha von dem Bacha, który miał w swych szeregach także oddziały melnykowców! I co? Nikt nie podszedł do prowokatora, by zerwać mu kryptonaziolskie naszywki. Dostojnego gościa powitały radosne facjaty nadwiślańskich klaunów.

Podczas wystąpienia na Zamku Królewskim Zełenski zwrócił się do zgromadzonych, inicjując banderowskie hasło Sława Ukrajini - herojom sława!. Znowu odpowiedzią była klaka. Czekałem zaciekawiony, czy imć Wołodymyr nie ryknie teraz gromko: Sieg heil!, coby uczcić patriotyczne zaangażowanie ukraińskich wachmanów z Treblinki i Sobiboru. Jakoś się powstrzymał, może przez wzgląd na żydowskich przodków. Jednak nie wątpię, że gdyby tak uczynił, przyjazne uśmiechy na twarzach polskich polityków stałyby się jeszcze szersze, zaś szczebiot dziennikarzy jeszcze radośniejszy.

Glosa: Nam mówić nie kazano

Jeśli władze państwa ukraińskiego chcą stawiać na pomnikach przestępców, jeżeli od wielu lat szantażują nas brakiem zgody na ekshumacje pomordowanych - to jest to ich (anty)cywilizacyjny wybór. Dodajmy do tego bieżące "dowody przyjaźni", jak kłamstwa w sprawie ostrzału rakietowego Przewodowa, blokowanie polskich pociągów i tirów, przestępczy eksport tzw. zboża technicznego itd., itp.

Wypadałoby te fakty uznać, nazwać je po imieniu, po czym podjąć adekwatne działania. Jak słusznie zauważył przywołany tu pan Cejrowski, Polska ma dziś wszystkie narzędzia, pozwalające na wyegzekwowanie naszych racji. Już dawno ktoś mądry napisał, że wystarczyłoby ogłosić konieczność czasowego zamknięcia lotniska w Rzeszowie, choćby "ze względu na pilne prace remontowe", a ukraińscy dyplomaci gięliby się w pokłonach, spiesząc na wyścigi do załatwiania kwestii spornych. Ale tak się nie stanie.

Niestety, polscy politycy to w głównej mierze stado trzęsących portkami niedołęgów o zacięciu masochistycznym, za to z szerokim gestem do rozdawania nieswoich pieniędzy, niczym pokraczna karykatura Świętego Mikołaja. Zaś dziennikarze mediów głównego nurtu od lat specjalizują się w pudrowaniu ekskrementów.

Postscriptum: Słodko-gorzki czyli samotność zdradzonych

Od lat powtarzam, że jest grupa szczególnie poszkodowana obrzydliwym pojednaniem między ukraińskimi spadkobiercami zbrodniarzy a polskojęzycznymi zaprzańcami.

Nigdy dość wspominania uczciwych Ukraińców, odrzucających kult Bandery i SS-Galizien. Niegdyś mordowano ich bezlitośnie jako zdrajców nacji. Dziś są piętnowani jako rzekoma piąta kolumna Putina i ruscy agenci. A przecież to oni mogliby stać się fundamentem prawdziwego porozumienia. Niestety, polityczna "Warszawka" odwróciła się do nich plecami.

Ktoś przekazał mi relację z pewnej rzymskokatolickiej parafii na zachodzie Ukrainy. W ubiegłym roku osiedliła się tam gromada uchodźców ze wschodu, wiernych obrządku greckiego. Po jakimś czasie wydelegowali oni swych przedstawicieli na rozmowę z miejscowym proboszczem.

- Nie ma ksiądz nic przeciw temu, że będziemy przychodzili do waszego kościoła? - zagaili.

- Ależ... Zapraszam! Jednakowoż tutaj, zaraz obok, stoi cerkiew. Czemu tam nie idziecie? - zdumiał się kapłan.

- Proszę księdza - wyjaśnili mu. - Tam wiszą flagi banderowców. My nie będziemy modlić się w świątyni, w której czci się morderców!

Ktoś może uznać, że w tej krzepiącej opowieści tkwi spora łyżka dziegciu. Wiedza historyczna owych zacnych Rusinów wcale nie była owocem jakiejś kampanii informacyjnej prowadzonej przez państwo polskie. Nie, ci ludzie wyznali szczerze, że prawdę o zbrodniczości Bandery i UPA poznali z... rosyjskiej telewizji. Przypuszczam, że taki redaktor Skowroński byłby tym wielce zgorszony...

Podkreślmy z szacunkiem ogromną odwagę, jaką mieć trzeba, by otwarcie wystąpić przeciw oficjalnemu kultowi państwowemu, i to w kraju ogarniętym wojną. W kraju, w którym osoby posądzone o "zdradę" neobanderowcy z Prawego Sektora katowali na śmierć albo palili żywcem. Poziom męstwa i godności tych prostych Ukraińców wydaje się całkowicie nieosiągalny dla pełniących obowiązki Polaków włodarzy Kraju nad Wisłą.

Andrzej Solak
https://pch24.pl/wolyn-wyklety-7-klamstw-o-ludobojstwie-oun-upa/
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 31.08.23 Pobrań: 19 Pobierz ()
01.09.2023 Propaganda, wspominki, Rosja i bolszewia (kompilacja)
Zauważyliście Waćpaństwo, że w mediach rządowych we wspominkach Bitwy Warszawskiej prawie w ogóle już nie mówiono o wojnie polsko-BOLSZEWICKIEJ, za to ciągle o wojnie z Rosją, a bolszewików też w roli najeźdźców zastąpili Rosjanie?

PiS-owscy propagandyści zauważali też natrętnie rzekomo uderzające podobieństwo między najazdem Rosji/Rosjan na Polskę w 1920 i na Ukrainę obecnie. To co w takim razie zrobić z tymi Rosjanami, którzy u boku armii polskiej bronili Warszawy przed bolszewikami w 1920 roku? Nazwać ich anty-Rosjanami? A z drugiej strony - ci Polacy, którzy służyli (niestety całkiem licznie) w Armii Czerwonej, kim byli: Rosjanami i z miłości do Rosji najeżdżali jaśniepańską Polskę?

A o tym, że PiS-owscy propagandyści nawet baliby się pomyśleć, jakiej naprawdę narodowości byli niemal wszyscy przywódcy bolszewików i jaki był ich rzeczywisty stosunek do Rosji, to już nawet nie warto się rozwodzić.

Komunizm jest zjawiskiem na wskroś kosmopolitycznym. Komunistą może stać się ktokolwiek: Żyd, Polak, Rosjanin, Amerykanin, Eskimos, Murzyn, Arab, Chińczyk, ale w istocie stając się komunistą traci poprzednią tożsamość, bądź przynajmniej staje się ona zasadniczo zmodyfikowana, wtórna i przypadłościowa. Nazizm natomiast jest wyłącznie i nierozerwalnie związany z niemieckością, jest krańcowym, zdegenerowanym produktem "ideologii niemieckiej" (choć oczywiście nie znaczy to, że każdy Niemiec jest nazistą, tylko to, że nazizmu nie można sobie sensownie wyobrazić poza kontekstem niemieckim i niemieckiej historii). Nazista, który nie jest Niemcem, to groteskowy imbecyl uprawiający grę rekonstrukcyjną w świecie wirtualnym.

Oto podstawowa dystynkcja pomiędzy Rosją a bolszewizmem (także w kontekście polskim):

Moskale zwłaszcza po powstaniu styczniowym, w "Priwislinskim Kraju", chcieli nas zrusyfikować, uczynić Rosjanami, a na Ziemiach Zabranych nawet na ulicy "bałkat po polsku nie lzia". Chcieli, aby polski etnos rozpłynął się w morzu rosyjskim. Na szczęście im się to nie udało. Gdyby natomiast - co nie daj Bóg! - Armia Czerwona zwyciężyła w 1920 roku pod Warszawą, to nikt by nas nie rusyfikował. W Polskiej Socjalistycznej Republice Rad językiem urzędowym (z racji realizacji (części) starego postulatu Bundu z 1905 roku) byłyby dwa równouprawnione języki: polski i jidysz, tak jak w Litewskiej SSR był nim litewski, w Ukraińskiej SSR ukraiński itd., a towarzysze Marchlewski, Dzierżyński et cons. nie rusyfikowaliby nas bynajmniej, lecz bolszewizowali, niszcząc wszystko, całą cywilizację, ale jak najbardziej "po polsku".

Tak samo w PRL, nawet w najgorszym okresie, do 1956 roku, nie było żadnej rusyfikacji. Język urzędowy był polski, administracja była polska, szkoła była polska, prasa, radio, tv i literatura były polskie - tyle że skomunizowane. Nawet sama zależność PRL od ZSRR nie polegała na tym samym, co np. niesuwerenność Królestwa Polskiego (Kongresowego) względem Cesarstwa Rosyjskiego, bo była to nie zależność wobec "Rosji", tylko wobec światowego systemu komunistycznego pod hegemonią Związku Sowieckiego.

Komunistom/Sowietom nigdy nie zależało na tym, aby Polaków (a tak samo jakąkolwiek inną nację) przerabiać na Rosjan. Im chodziło o to, aby wszystkie narody - od Rosjan począwszy - przerobić na komunistów, dokonać "pieriekowki dusz", uczynić z nich "ludzi radzieckich", nowy gatunek człowieka. Słynny zwrot "narodowe w formie a socjalistyczne w treści" nie był wcale kłamliwym i pustym sloganem, tylko rzeczywistym zamiarem: nie chodziło o to, aby wszyscy mówili, pisali i myśleli po rosyjsku, tylko żeby myśleli po komunistycznemu, żeby we wszystkich językach świata chwalono komunizm, Związek Sowiecki i towarzysza Stalina.

Kto żył w PRL i uczęszczał do PRL-owskiej szkoły, a nie dał się otumanić kretyńskiej, obłędnie rusofobicznej propagandzie PiS-owskiej, ten musi pamiętać, że w szkole tej panował kult wszystkich antyrosyjskich powstań (z rewolucją 1905 roku na czele) pod nazwą "walki z caratem", także jako ostoją "europejskiej reakcji", a każda forma polityki ugody była otaczana pogardą.

Oczywiście, ideałem z punktu widzenia "patriotyzmu socjalistycznego", jako oficjalnej ideologii szkoły peerelowskiej, była niepodległościowa lewica w danym czasie, a najlepiej, jeśli dało się dowieść jej "internacjonalizmu" i współpracy takiego ugrupowania z rewolucjonistami rosyjskimi. W ten sposób do gigantycznych rozmiarów w peerelowskiej historiografii urosła tak kompletnie marginalna postać, jak np. (niegodny kapłan rozpowszechniający rzekomą bullę papieską) ks. Piotr Ściegienny, i jest zresztą rzeczą zabawną, że potem ten anarchokomunista, który głosił, że chłopi polscy i rosyjscy powinni wspólnie wyrżnąć polskich i rosyjskich panów, trafił do nieoficjalnego hymnu "Solidarności" autorstwa tow. Pietrzaka Jana.

Kłopot zaczynał się dopiero wraz z cezurą 1917 roku i przewrotem bolszewickim. Kto od tej pory, z jakichkolwiek powodów znalazł się w obozie antybolszewickim i z bolszewikami walczył, ten nawet jeśli wcześniej był antyrosyjski i postępowy, natychmiast spadał do antyradzieckiego inferna reakcji i nie mógł być już bohaterem pozytywnym programu nauczania historii. Najbardziej znamiennym przykładem jest tu oczywiście postać Józefa Piłsudskiego i w ogóle cały nurt pepeesowskiego "socjalizmu niepodległościowego". Tu autorzy podręczników i nauczyciele stawali wobec kwadratury koła, jak wytłumaczyć, że mimo iż antycarski PPS był prawdziwą lewicą swoich czasów, to i tak nie miał racji i w gruncie rzeczy należał do tej samej osi zła, co endecy i konserwatyści? Wymyślano więc jakieś nieprawdopodobne bzdury w rodzaju "przenikania do partii elementów burżuazyjnych, drobnoszlacheckich i nacjonalistycznych", o drobnomieszczańskim charakterze klasowym partii, ale przecież nikt tego nie był w stanie traktować poważnie. Ostatecznie, "dobrym pepeesowcem", zasługującym na plac czy ulicę, mógł być co najwyżej ten, który nie dożył 1917 roku, jeszcze lepiej - rozłamu w 1907 roku, a najlepiej jak zawisł na szubienicy podczas rewolucji 1905 roku, jak np. Okrzeja.

Profesor Jacek Bartyzel
https://myslkonserwatywna.pl
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 01.09.23 Pobrań: 19 Pobierz ()
01.09.2023 BRICS rozszerza się i podważa dominację dolara
Dotychczasowi członkowie sojuszu BRICS zdecydowali się na jego rozszerzenie o kolejne kraje. Na początku przyszłego roku dołączą więc do niego między innymi Argentyna, Iran, Arabia Saudyjska czy Zjednoczone Emiraty Arabskie. Podczas zakończonego właśnie szczytu BRICS zapowiedziano również podważenie prymatu amerykańskiego dolara, głównie poprzez stosowanie w rozliczeniach walut narodowych.

Istniejący od 2011 roku blok państw rozwijających się składał się dotychczas, jak zresztą wskazuje sama nazwa, z Brazylii, Rosji, Indii, Chińskiej Republiki Ludowej i Republiki Południowej Afryki. W ostatnich miesiącach akces do niego zapowiedziało 40 kolejnych państw, a formalne wnioski złożyły 22 z nich.

Od 1 stycznia 2024 roku nowymi członkami BRICS staną się więc Argentyna, Egipt, Etiopia, Iran, Arabia ??Saudyjska i Zjednoczone Emiraty Arabskie. Chiński przewodniczący Xi Jinping nie ukrywa, że rozszerzenie formatu pozwoli na zdynamizowanie jego działań i "wzmocni starania na rzecz pokoju oraz rozwoju na świecie".

W trakcie trzydniowego szczytu w południowoafrykańskim Johannesburgu rozmawiano również o kwestii podważenia prymatu amerykańskiego dolara, chociaż według planów kwestia ta nie miała być poruszana. Uczestnicy spotkania zamierzają na razie promować rozliczenia walutami narodowymi we wzajemnych kontaktach, ale część z nich chętnie stworzyłaby nową walutę.

Dedolaryzacja światowej gospodarki byłaby korzystna zwłaszcza dla niektórych członków BRICS. Rosji ułatwiłaby ominięcie zachodnich sankcji, z kolei dla Indii, Brazylii i RPA oznaczałaby mniejsze koszty spłaty pożyczek od organizacji międzynarodowych. Brazylijski prezydent Lula da Silva skrytykował dodatkowo zmuszanie państw do płacenia w dolarach.

Na podstawie: aljazeera.com, businessinsider.com.pl
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 01.09.23 Pobrań: 20 Pobierz ()
01.09.2023 75 proc. siatki szpiegowskiej to obywatele Ukrainy. Imigranci służą obcym państwom !
Konfederacja alarmuje: Imigranci służą obcym państwom ! "Poprawność polityczna gra rolę ważniejszą niż bezpieczeństwo Polaków"

75 proc. siatki szpiegowskiej to obywatele Ukrainy, co powinno działać otrzeźwiająco. Im więcej migracji, tym bardziej pojawia się rezerwuar dla rekrutacji przez obce służby specjalne - alarmują politycy Konfederacji.


--------------------------------------

Podczas konferencji prasowej w Sejmie Konfederacja omówiła kwestie związane z zagrożeniami wynikającymi z imigracji oraz narastającymi problemami bezpieczeństwa wewnętrznego Polski.

Krzysztof Tuduj podkreślił, że Polska staje się coraz mniej bezpieczna, a zagrożenia ze strony obcych wywiadów rosną. Wspomniał o niedawnej akcji odkrycia i rozbicia siatki szpiegowskiej, operowanej przez GRU, która działała na terenie Polski i miała powiązania z rosyjskim wywiadem.

- 75 proc. siatki szpiegowskiej to obywatele Ukrainy, co powinno działać otrzeźwiająco. Im więcej migracji, tym bardziej pojawia się rezerwuar dla rekrutacji przez obce służby specjalne - powiedział poseł.

Tuduj zaznaczył, że pomimo tego sukcesu, sytuacja wewnętrznego bezpieczeństwa Polski pogarsza się, a zagrożenia ze strony obcych służb są realne i nadal aktualne. - Konfederacja przestrzega przed masową imigracją - mówił i apelował, by doinwestować polski kontrwywiad.

Michał Urbaniak zwrócił uwagę, że już od dłuższego czasu Konfederacja wzywała do dokładnej selekcji osób migrujących do Polski, zwłaszcza w kontekście wojny na Ukrainie. - Należy weryfikować kto wjeżdża do Polski. Wśród wielu uchodźców, którzy potrzebują schronienia, będą trafiać się osoby, które mogą stanowić zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa polskiego - akcentował.

- Mieliśmy w tej kwestii rację. Rząd przez wiele miesięcy twierdził, że jesteśmy bezpieczni. Problem jest taki, że dzisiaj nie wiemy, na ile jesteśmy bezpieczni - kontynuował.

Urbaniak zauważa, że chociaż ta siatka szpiegowska została rozbita, pytanie pozostaje, czy polskie służby są w stanie skutecznie zapobiegać kolejnym zagrożeniom i infiltracjom. Podkreślił również, że długotrwała obecność niezasymilowanych imigrantów może rodzić w przyszłości problemy związane z bezpieczeństwem i relacjami wewnętrznymi w kraju.

Urbaniak zwrócił uwagę, że polski rząd stara się ukrywać narodowość sprawców przestępstw w Polsce czy członków siatek szpiegowskich. Przypomniał, że dopiero "Washington Post" ujawnił, że to obywatele Ukrainy stanowili główną siłę w siatce rosyjskiego GRU.

- Polskie służby nie chciały o tym powiedzieć. Chyba w imię dobrego samopoczucia swojego czy swoich politycznych sojuszników. Ten rząd przekracza granicę poprawności politycznej, bo kiedy poprawność polityczna zaczyna grać rolę ważniejszą niż bezpieczeństwo Polaków, to rząd działa przeciwko Polakom - zakończył Urbaniak.

Politycy podsumowali konferencję słowami, że Konfederacja wyraża poważne obawy dotyczące przyszłych wyzwań, z jakimi Polska może się zmierzyć w kontekście imigracji i zagrożeń bezpieczeństwa. Apelowali o wzmocnienie polskich służb kontrwywiadu oraz zwrócili uwagę na konieczność rzetelnej informacji społeczeństwa o zagrożeniach wynikających z obecnej sytuacji.

nczas.com
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 01.09.23 Pobrań: 17 Pobierz ()
01.09.2023 "To, co mówią wam o Ukrainie 'jest kłamstwem'" - wywiad z premierem Vi
To, co mówią wam o Ukrainie "jest kłamstwem": wywiad Tuckera Carlsona z premierem Węgier Viktorem Orbánem

Według Orbána Ukraińcy każdego dnia tragicznie tracą życie i w końcu zabraknie im żołnierzy, zanim stanie się to u Rosjan.


We wtorek wieczorem Tucker Carlson wyemitował swój najnowszy odcinek programu "Tucker on X" z udziałem premiera Węgier Viktora Orbána. Orbán przedstawił szczere spojrzenie na napięcia geopolityczne wokół Ukrainy, Rosji i roli Stanów Zjednoczonych. Orban, który przez całe swoje życie i karierę polityczną miał do czynienia z Rosją, skrytykował panującą w Ameryce narrację, że Ukraina wygrywa wojnę z Rosją. Nazwał to "kłamstwem", podkreślając, że Ukraińcy każdego dnia tragicznie tracą życie i w końcu zabraknie im żołnierzy, zanim stanie się to u Rosjan. Orbán kwestionował także strategię administracji Bidena, sugerując, że USA źle rozumieją Rosję, a ich cel, jakim jest zmiana reżimu, jest nie tylko nierealny, ale i niebezpiecznie naiwny.

W komentarzach Orbána poruszono także szersze implikacje dla NATO i Zachodu. Ostrzegł przed jakąkolwiek zachodnią interwencją z udziałem "żołnierzy w akcji" ["boots on the ground"], stwierdzając, że takie posunięcie natychmiast przerodziłoby się w trzecią wojnę światową. Węgierski premier wyraził zaniepokojenie podejściem Stanów Zjednoczonych, zwłaszcza rozmowami o przystąpieniu Ukrainy do NATO, co postrzega jako zamknięte okno możliwości, które mogłoby obecnie wywołać konflikt nuklearny. Orbán podkreślił, że klucz do pokoju leży w rękach Stanów Zjednoczonych.

Klip 1
Link

Klip 2
hLink

Klip 3
Link

Klip 4
Link

Klip 5
Link

Klip 6
Link

Z całością materiału można zapoznać się - na profilu TT "Tucker on X" Link

lub

? w serwisie rumble.com Link

Na podstawie:

What They?re Telling You About Ukraine 'Is a Lie': Tucker Carlson Interviews Hungarian Prime Minister Viktor Orbán, The Vigilant Fox, August 29, 2023
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 01.09.23 Pobrań: 18 Pobierz ()
02.09.2023 Arcybiskup Vigan?: Globalizm to "szatańskie" przygotowanie na "przybycie
Arcybiskup Carlo Maria Vigan? po raz kolejny potępił powstanie "globalizmu", stwierdzając, że przygotowuje on ludzkość "na polityczne powstanie Antychrysta".

W wywiadzie udzielonym 24 sierpnia francuskojęzycznemu serwisowi informacyjnemu Vigan? skomentował wzrost "globalizmu" i jego wpływ na społeczeństwo. Ponownie potępiając globalizm, arcybiskup powiązał zepsucie w społeczeństwie z zepsuciem w Kościele katolickim:

Elementem, który moim zdaniem należy wyjaśnić - aby zarzuty były pełne - jest lustrzany związek między zamachem stanu w wykonaniu głębokiego państwa [deep state] w sferze cywilnej a podobnym zamachem głębokiego kościoła [deep church] w sferze kościelnej.

"Akcja wywrotowa" podważająca każdą z tych sfer jest "identyczna" - stwierdził - "podobnie jak zasady, którymi się kierują, oraz wyznaczane przez nie cele".

Stwierdził, że "niezbędne" jest, aby katolicy "zrozumieli, że Sobór Watykański II i Novus Ordo były dla Kościoła tym, czym Rewolucja i Deklaracja Praw Człowieka były dla społeczeństw obywatelskich, ponieważ u korzeni obydwu leży trujący zarodek Rewolucji, to znaczy obalenie naturalnego porządku, który Bóg ustanowił dla człowieka i społeczeństw ludzkich".

Kontynuując, arcybiskup nakreślił powiązanie między globalizmem a satanizmem, argumentując, że są one niemal synonimami. "Istota globalizmu jest szatańska, a istota satanizmu jest globalistyczna".

Plan szatana polega bowiem na ustanowieniu panowania Antychrysta, umożliwieniu mu parodii ziemskiego życia Chrystusa, naśladowaniu Jego cudów groteskowymi dziwadłami, pociągnięcia tłumów nie prostotą Prawdy, ale oszustwem i kłamstwami.

Globalizm stanowi, że tak powiem, scenografię, skrypt i scenariusz, który musi przygotować ludzkość na polityczne powstanie Antychrysta, na rzecz którego władcy świata - jego słudzy - zrzekną się suwerenności narodowej, aby stał się on swego rodzaju światowym tyranem.

Rozwijając kwestię w jaki sposób można dokonać takiego "ustawienia sceny", Vigan? napisał, że "to, co pozostało z panowania Chrystusa, musi zostać wymazane z instytucji, kultury i życia codziennego obywateli". Jednym ze sposobów osiągnięcia tego byłoby, jego zdaniem, wprowadzenie "moralnego rozkładu", który zachęcałby ludzi "do występku i kpiny z cnót".

Jednak podkreślił także takie aspekty, jak próby zniszczenia "naturalnej rodziny, podstawowej komórki społeczeństwa, po wyeliminowaniu której dzieci stają się towarem, produktem, który posiadacze pieniędzy mogą zamówić w Internecie, zasilając rozległą i coraz bardziej kwitnącą siatkę przestępczą, nie wspominając o branży macierzyństwa zastępczego".

Rozwody, aborcja, eutanazja, homoseksualizm i panseksualizm, okaleczanie związane ze zmianą płci okazały się skutecznymi narzędziami eliminowania nie tylko objawionej Wiary, ale także najświętszych zasad Prawa Naturalnego.

W przeciwieństwie do wiary katolickiej, której sprzeciwiają się ruchy przeciwne życiu, globalizm jest "religią" szerzoną poprzez "przebudzoną ideologię" [woke] - stwierdził arcybiskup. Podczas gdy katolicyzm koncentruje się na Chrystusie, "globaliści stosują katolickie zasady "społecznego panowania", ale głoszą Szatana jako króla społeczeństw".

Vigan?, który wcześniej był nuncjuszem papieskim w USA w latach 2011?2016, zwrócił uwagę na wzór "cenzury informacji niezgodnej z oficjalną wersją, prowadzonej przy współudziale platform społecznościowych i mediów". To, jak argumentował, zostało zastosowane we współczesnym społeczeństwie, umożliwiając szerzenie ducha antykatolickiego:

To nie przypadek, że fikcja demokratyczna posługuje się środkami brutalnego tłumienia powszechnych demonstracji, co w wolnej demokracji powinno doprowadzić do barykad i międzynarodowych egzekucji - mam tu na myśli m.in. Macrona, studenta Young Leaders for Tomorrow ze Światowego Forum Ekonomicznego prowadzonego przez Klausa Schwaba. Nie wystarczy nazwać dyktaturę "demokracją", aby w magiczny sposób się nią stała, zwłaszcza gdy przyzwolenie obywateli na tych, którzy interpretują ich nastroje i oczekiwania, stanowi zagrożenie dla przetrwania tych wywrotowych pasożytów.

Wyraził także wątpliwości co do dotychczasowej niezależności i prawdziwości procesów wyborczych, stwierdzając, że "demokracja" jest iluzją, której ?oligarchia masońska? pozwala obywatelom ulegać.

Powtarzam: gdyby demokracja działała, nie pozwoliliby obywatelom bawić się w farsę wyborów i iluzję bycia reprezentowanym w parlamencie. Jeśli na to pozwalają, to dlatego, że masońska oligarchia wie, że może to kontrolować poprzez swoich emisariuszy rozmieszczonych wszędzie. Z drugiej strony Antychryst będzie królem, a nie prezydentem. Będzie sprawował władzę w sposób absolutny, totalitarny, dyktatorski. A ci, którzy wierzą w bajkę o demokracji, zbyt późno odkryją, że zostali oszukani.

Te wypowiedzi arcybiskupa skierowane przeciwko globalizmowi i siłom globalistycznym to bynajmniej nie pierwszy raz, gdy wyraża takie argumenty. W rozmowie ze Stevem Bannonem zeszłego lata Vigan? stwierdził, że:

Krótko mówiąc, rządzi nami naczelne dowództwo złożone z lichwiarzy i spekulantów, od Billa Gatesa, który inwestuje w duże gospodarstwa rolne tuż przed kryzysem żywnościowym lub w szczepionki tuż przed wybuchem pandemii, po George'a Sorosa, który spekuluje na wahaniach kursów walut i obligacji rządowych i wraz z Hunterem Bidenem finansuje laboratorium biologiczne na Ukrainie.

Twierdził, że liderzy i szefowie stanów "są zdrajcami naszego narodu, zaangażowanymi w eliminację ludności i że wszystkie ich działania prowadzone są w celu wyrządzenia jak największej szkody obywatelom".

Jednak uważał również, że pomimo "świadomego zamiaru wyrządzenia szkód" globalistyczne przedsięwzięcie znane jako "Wielki Reset" czeka "nieunikniona" porażka, której czas zależy od "naszej zdolności do przeciwstawienia się temu i od tego, co jest zawarte w w planach Bożej Opatrzności".

Namawiał rodziny, aby przyłączyły się do ruchu sprzeciwiającego się programowi Wielkiego Resetu "build back better" ["odbudować lepiej"] i zamiast tego "naprawiły to, co zostało zniszczone".

Archbishop Vigan?: Globalism is 'satanic' preparation for the 'rise of the Antichrist', Michael Haynes, Aug 29, 2023
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 02.09.23 Pobrań: 18 Pobierz ()
02.09.2023 Sobotnie MEMy.
Link
Link
Link
Link
Link
Link
Link
Link
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 02.09.23 Pobrań: 17 Pobierz ()
o2.09.2023 Czy dziadek Cenckiewicza zdzierał Polakom paznokcie?
Pytanie jest jak najbardziej na miejscu, bo istnieje coś takiego, jak opis stanowiska pracy, który to opis zawiera w sobie także coś, co się zakres obowiązków nazywa.

A stanowisko dziadek Cenckiewicza zajmował bardzo konkretne: stalinowskim oficerem śledczym był Link, czyli fachowcem od uzyskiwania informacji od pojmanych wrogów ustroju.

Ja oczywiście nie mam dostępu (w przeciwieństwie do Cenckiewicza, który z racji zatrudnienia w IPN i Wojskowym Biurze Historycznym może sobie po archiwach grzebać) do dokumentów,

ale dzięki solidnemu PRL-owskiemu wykształceniu domowemu, dość wcześnie dowiedziałem się o stosowanej w czasach, gdy dziadek Cenckiewicza wprowadzał w podbitej Polsce Nowy Ład, tzw. praktyce.

Cytuję z tylko jednego opracowania:

"...powieszono za wykręcone do tyłu ręce, a następnie rozpalono ognisko pod oblanymi benzyną stopami.

bicia gumową rurką z metalowym rdzeniem po całym ciele, a szczególnie po stopach, topiono go też wpychając mu w usta butelkę z wodą, wieszano na sznurkach przywiązanych do kciuków wyrywając je ze stawów, miażdżono palce wkładając je między framugę a zatrzaskiwane drzwi.

"palem Andersa" - był sadzany na nodze odwróconego stołka, która wbijała się w kiszkę stolcową powodując niewyobrażalny ból. Przypalano mu stopy rozżarzonym prętem i podtapiano wetkniętą w usta butelką - tym razem napełnioną nie wodą, lecz uryną

Miażdżono mu też jądra ściskając je między deskami.

"kręcenie jaj", to jest wiążą jądra na sznurku dosyć grubym, skręcają i biją po nich trzciną względnie bykowcem.

bitego m.in. gumową rurą w twarz i stopy oraz zmuszanego do nieustannych podskoków, tzw. żabek

przywiązywano mu też do rąk przewody elektryczne i rażono prądem,

zrób mu manicure, co było zachętą do zrywania paznokci...".


I na wszelki wypadek uprzedzam, że to nie są cytaty z jakiegoś gniota wypoconego przez przepłaconych pupili Glińskiego, a z mejnstrimowej Interii, którą o antykomunizm (i prowyklętyzm - bo ja lubię te swoje neologizmy) posądzać nie sposób.

Jak widać, w tym kontekście pytanie o zrywanie paznokci przez dziadka Cenckiewicza jest tylko pytaniem o szczegół i to jeden z wielu, a nawet wielu bardzo.

***

Ale ja mam na to tytułowe pytanie odpowiedź prostą:
dziadek Cenckiewicza nikomu paznokci nie zdzierał.

A dlaczego?
A dlatego, ze on dobrym ubekiem był!

I nie wierzgać mi tu, bo skoro są na przykład dobrzy banderowcy (że o dobrych PRL-owskich prokuratorach - patrz Piotrowicz - nie/wspomnę) - to musieli być też dobrzy ubecy.

I to nie moja wina, że rachunek prawdopodobieństwa akceptuje wszelkie ekstrawagancje.

Dziadek Cenckiewicza dobrym ubekiem był i basta!

***

Jak zachowywał się dobry ubek? - niedowiarek jakiś zapyta.

Na przykład tak:

- Proszę, niech Pan /Pani siada.

Ale dlaczego Pan/Pani stawia stołek nogami do góry?
Proszę go zostawić tak jak stoi i proszę siadać.
Nie za twardo?
No niestety krucho u nas z wyposażeniem.

- No to proszę coś opowiedzieć coś o sobie...

Nic nie rozumiem: dlaczego Pani/Pan tak niewyraźnie mówi?

Ojej... zębów Pan/Pani nie ma? W tak młodym wieku?!
No nie można się bać dentysty! - żeby tak zaniedbać higienę jamy ustnej...

- No nic, tu proszę tylko podpisać, a ja resztę za Panią/Pana wypełnię...
Co, nie da rady? Palce połamane?

A mówi stare, polskie przysłowie: "nie pchaj palca między drzwi?"
Przysłowia są mądrością narodu!

- Aj, zasiedziałem się... już 14 - ja już kończę pracę i idę do domu.
Wie Pani/Pan jak to jest: żona czeka, a dziecko małe...
Ale na drugą zmianę pracuje dziś kolega, u którego mowę odzyskują niemi, a podpisują bezręcy.

Nie mam pojęcia, jak on to robi.

Miłego popołudnia!

https://katalog.bip.ipn.gov.pl/informacje/100629

https://historia.interia.pl/prl/news-ogniem-woda-pradem-metody-sledcze-urzedu-bezpieczenstwa,nId,1053078#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=chrome

Ewaryst Fedorowicz
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 02.09.23 Pobrań: 17 Pobierz ()
02.09.2023 I po wakacjach czyli Covid2099: Odyseja Ko(s)miczna
Nowy wariant wirusa covid o nazwie BS.24/7 rozprzestrzenia się po całym Wszechświecie wraz ze wzrostem liczby przypadków i liczby hospitalizacji. Urzędnicy ds. zdrowia twierdzą, że szybko rozprzestrzeniający się wariant podrzędny, o nazwie Crap, jest obecnie dominującą odmianą krążącą we Wszechświecie.

Według najnowszych danych z Uniwersalnych Centrów Kontroli i Zapobiegania Chorobom, obecnie BS.24/7 odpowiada za największą liczbę podejrzanych infekcji we Wszechświecie, więcej niż jakikolwiek inny wariant.

BS.24/7 jest odmianą podrzędną Omicron990027.Z i potomkiem podlinii TOXDCrap, co oznacza, że ??jest spokrewniony z poprzednimi dominującymi szczepami krążącymi w ubiegłym stuleciu.

Według Uniwersalnej Organizacji Zdrowia BS.24/7 stanowił szacunkowo 90,6% nowych przypadków covid w okresie kończącym się 18 sierpnia. Po BS.24/7 kolejnym najczęstszym podwariantem jest kolejny potomek Omicron TOXDCrap, BS.101, który stanowił 73,3% przypadków w Galaxy20, oraz FKT.U (zwany także Uv-bin-ad), który stanowił 99,7% przypadków na ludzkich farmach SMART na Terytoriach Zewnętrznych Rubieży.

9 sierpnia Uniwersalna Organizacja Zdrowia podjęła decyzję o przeklasyfikowaniu BS.24/7 na wariant nieuchronnej śmierci. Według najnowszych danych UOZ, BS.24/7 i BS.101 są obecnie najpowszechniejszymi znanymi szczepami covid, łącznie stanowią 91% skomputeryzowanych (in silico) sekwencji zgłoszonych przez roboty do międzygalaktycznej sztucznej inteligencji.

"Kiedy spojrzymy na jego sekwencję, BS.24/7 jest naprawdę podobny do innych wariantów TOXD, które obecnie krążą, z kilkoma niewielkimi zmianami" - podaje w raporcie dr Ivor Sorwilli, znany wirusolog z Kampusu Marsowego, na izolowanym Uniwersytecie Johnsa Hopkinsa.

UOZ dodało BS.24/7 do swojej listy potencjalnie śmiercionośnych wariantów monitorowanych 19 lipca 2099r., ale wariant ten wykryto po raz pierwszy w sierpniu 2023r. "Naukowcy wiedzieli o tym wariancie i był on obecny także w innych galaktykach, ale międzygalaktyczny impuls elektromagnetyczny chwilowo uszkodził nasz toster" - mówi Sorwilli.

Jak dotąd BS.24/7 zgłoszono w 51 innych Wszechświatach i obserwuje się stały wzrost częstości występowania wśród świerszczy - większość sekwencji genetycznych in silico pochodzi z Chin, Rosji i Iranu, które zostały natychmiast wyludnione przez niewidzialne [stealth] elektropromieniowanie magnetyczne w ramach podjętych środków ostrożności.

Turyści powinni unikać odwiedzania poddanej kwarantannie planety Ziemia, o której wiadomo, że jest całkowicie usiana BS.24/7. Ziemianom nie wolno oddychać, komunikować się ani podróżować poza swoje łazienki.

Dalsze aktualizacje będą publikowane w serwisach społecznościowych IntergalacticXtreme i MetaverseNotUrM8. Jeśli nadal odczuwasz wpływ międzygalaktycznego impulsu elektromagnetycznego, to fatalnie [tough titty].

COVID2099: "A New COVID Variant Called BS.24/7 Is Sweeping Across the Universe", Frances Leader, August 31, 2023
Alternatywnie:
COVID2099: "A New COVID Variant Called BS.24/7 Is Sweeping Across the Universe", Truth Comes To Light

Tłumaczenie: AlterCabrio - ekspedyt.org
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 02.09.23 Pobrań: 18 Pobierz ()
02.09.2023 Wybory i referendum, czyli o fikcji tzw "władzy zwierzchniej" polskiego...
Artykuł 4 Konstytucji RP ma brzmienie :
ust. 1. Władza zwierzchnia w Rzeczypospolitej Polskiej należy do Narodu.
ust. 2. Naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio.


Gdyby porównać Państwo polskie do prywatnej firmy, np. spółki akcyjnej, to Naród-Suweren, czyli obywatele, to akcjonariusze firmy; Sejm, Senat, Prezydent, to Rada Nadzorcza; Rada Ministrów, to Zarząd. Konstytucja jest regulaminem-statutem działania, ustawy nakreślają bieżące cele i kierunki rozwoju firmy, a rozporządzenia są algorytmami wykonania ustaw.

Najważniejszym organem w spółce jest zwyczajne, odbywające się obowiązkowo co dany okres Walne Zgromadzenie Akcjonariuszy. To ono wybiera Radę Nadzorczą, dając jej prawo do zarządzania firmą na okres do kolejnego zgromadzenia. Rada Nadzorcza jest więc grupą pracowników najemnych, wynajętą na czas określony przez udziałowców, czyli Suwerena do kierowania firmą. Walne Zgromadzenie jest najwyższą instancją decyzyjną .

Odpowiednik zwyczajnego, Walnego Zgromadzenia i rekrutacji podczas niego kadry zarządzającej w przypadku Państwa polskiego nosi nazwę "wybory". O ile jednak w spółce na Walnym Zgromadzeniu może być na wniosek udziałowców poruszanych i podejmowanych wiele kwestii i decyzji, to w przypadku wyborów "porządek obrad" jest ograniczony do jednego punktu - wyboru "Rady Nadzorczej" czyli członków Sejmu i Senatu oraz Prezydenta.

Jednakże w każdej spółce może się zdarzyć tak, że powołanie przez Walne Zgromadzenie danego kierownictwa okaże się błędem, gdyż działa ono nieefektywnie, nieprofesjonalnie i na szkodę spółki. I gdyby nie było możliwości jego zmiany w okresie między kolejnymi Walnymi Zgromadzeniami, to de facto Rada Nadzorcza, a nie akcjonariusze by mieli w tym okresie ostateczną władzę w spółce.

I dlatego, aby właściciele firmy nigdy nie stracili nad nią kontroli i zachowali "ostatnie słowo", istnieje instytucja tzw. Nadzwyczajnego Walnego Zgromadzenia, które 50% akcjonariuszy może bez udziału i zgody Rady i Zarządu zwołać i na nim Radę Nadzorczą zwolnić i zatrudnić nowych pracowników.

W Polsce Suweren odpowiednikiem Nadzwyczajnego Walnego Zgromadzenia w celu pozbycia się niechcianych pracowników nie dysponuje.

Istnieje wprawdzie instrument o nazwie "Referendum ogólnokrajowe", który takie pewne cechy Nadzwyczajnego Walnego Zgromadzenia posiada, ale twórcy Konstytucji RP zadbali, aby Suweren w jego ramach żadnej, realnej władzy wobec swoich pracowników nie miał.

Okazuje się bowiem, że w statucie firmy, czyli Konstytucji RP są takie zapisy, że niezależnie, jak pracownicy Suwerena w osobach członków Sejmu, Senatu i Prezydenta by według niego katastrofalnie na szkodę firmy-Polski nie działali, to Suweren Nadzwyczajnego Walnego Zgromadzenia-Referendum nie ma prawa bez ich zgody zwołać.

Konstytucja RP nie przewiduje przeprowadzenia przez Suwerena-pracodawcę referendum bez zgody pracowników, jak to ma miejsce w przypadku spółek akcyjnych. Dodatkowo przedmiotem referendum, zgodnie z Konstytucją RP nie może być odwołanie pracowników. Co więcej, bez zgody pracowników, akcjonariusze-Suweren nie mają poprzez referendum możliwości zmian także w statucie firmy-Konstytucji RP.

Jak więc widać, twórcy Konstytucji RP, ówcześni pracownicy najemni zadbali, aby to oni i ich następcy byli de facto tą "zwierzchnią władzą" w Polsce o której mowa w art 4.

W związku z powyższym art 4 ust 1 Konstytucji RP jest fikcją i ma miejsce uzurpacja władzy przez pracowników najemnych i odwrócenie hierarchii - to oni mają "ostatnie słowo" w firmie-Polsce w okresie między wyborami i żeby ich działania były nie wiem jak dewastujące, tragiczne i katastrofalne dla firmy-Polski, to Suweren-właściciel nie ma legalnego instrumentu, żeby ich powstrzymać.

Aby obrazu dopełnić, to nawet, jeśli w Polsce za zgodą pracowników Suwerena referendum się odbędzie i weźmie w nim udział 50 % uprawnionych obywateli, czyli powinno być tzw. "wiążące", to zatrudnieni przez Suwerena pracownicy tak zagmatwali i niedookreślili w ustawach prawo, że w rzeczywistości nie wiadomo, co to znaczy "wiążące", dla kogo i jak długo ma być "wiążące", co w konsekwencji oznacza, że instytucja ta jest w rzeczywistości fikcją. Jedna rzecz jest natomiast na 100% pewna - woli Suwerena, który w myśl Konstytucji ma "władzę zwierzchnią", wyrażonej w referendum nie mają obowiązku wykonać jego pracownicy w osobach posłów na Sejm i senatorów.

Dla zainteresowanych:
>Link

Na zakończenie jeszcze dość przygnębiająca informacja, która, przypuszczam chyba niewiele osób zaskoczy. Otóż w 2013 roku partia PiS, będąc wówczas w tzw. "opozycji" złożyła w Sejmie projekt nowelizacji Konstytucji RP, zmniejszający wszechwładzę pracowników najemnych Suwerena w kwestii ogłaszania referendum. Projekt ten został odrzucony głosami ówczesnych pracowników najemnych, wybranych do zarządzania firmą-Polską przez Suwerena w osobach, głównie posłów Platformy Obywatelskiej.

Potem, wolą Suwerena do władzy doszła tzw. "dobra zmiana" i od 2015 roku, to członkowie PiS stali się pracownikami najemnymi Suwerena, wybranymi przez niego do zarządzania firmą o nazwie "Polską".
Dlaczego jak sami stali się pracownikami nie złożyli powtórnie swojego projektu z 2013 roku?.
>Link

statystyk
https://statystyk.neon24.org
-------------------------------------
"Nieważne, kto głosuje, ważne, kto liczy głosy"

"Wybierali jak chcieli a wybrali jak trzeba"
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 02.09.23 Pobrań: 18 Pobierz ()
02.09.2023 Wpływy ruskie, pruskie i amerykańskie
Ogłoszone zostały tak zwane "jedynki", czyli pierwsze miejsca na okręgowych listach kandydatów poszczególnych partii, a właściwie - komitetów wyborczych. Do ich zarejestrowania pozostał niecały tydzień, więc trzeba będzie się trochę pouwijać - ale przywódcy umiłowani odgrażają się, że jak już się uwiną z rejestracją list, to wtedy nam powiedzą, w jaki sposób zamierzają przychylać nam nieba. Czekamy na to z niecierpliwością, chociaż tego i owego możemy się domyślić.

Na przykład Volksdeutsche Partei z Donaldem Tuskiem na fasadzie chce przychylić nam nieba w ten sposób, że odsunie od władzy Naczelnika Państwa Jarosława Kaczyńskiego i jego kolaborantów. Wtedy dopiero zapanuje prawo i sprawiedliwość, to znaczy - do konfitur władzy, zwanych wulgarnie "korytem", dorwie się wyposzczona czereda z Volksdeutsche Partei i jej kolaborantów - bo właśnie na tym polega praworządność, która jest - jak wiadomo - "ostroją trwałości i mocy Rzeczypospolitej".

Taki przynajmniej napis widnieje na gmachu niezawisłych sądów w Warszawie, który - jak zauważył jeszcze za komuny jeden z felietonistów - został zaprojektowany tak, by pokazać każdemu obywatelowi, że sprawiedliwość jest nieludzka. To oczywiście tylko pozór, jak zresztą wszystko u nas, bo wiadomo, że w tym groźnym gmachu urzędują niezawiśli sędziowie, który - podobnie jak ludzie nie należący do "kasty" - ulegają pospolitym ludzkim przywarom i dlatego tak zażarcie bronią swojej niezawisłości, to znaczy - całkowitej bezkarności - bez względu na bęcwalstwa, jakich się dopuszczają.

Z własnego doświadczenia wiem, że właśnie dlatego tak chętnie wyłączają jawność rozpraw, by nikt się nie dowiedział, co się tam wyprawia. Ale dość już o sądach; kiedyś jeszcze wrócę do tego tematu, przypominając postać starożytnego pastuszka, co to podejrzał tajemnicę króla Midasa, a na razie revenons a nos moutons, to znaczy - do Umiłowanych Przywódców i ich programów przychylania nam nieba.

Naczelnik Państwa zamierza tak przychylać nam nieba, że nie dopuści do władzy Donalda Tuska razem z tą jego całą Volksdeutsche Partei. Obywatele bowiem powinni być szczęśliwi, że pasożytują na nich szczerzy patrioci, a nie jacyś zdrajcy spod ciemnej gwiazdy, co to obwąchiwali się ze złowrogim Putinem. Z kolei Trzecia Droga stręczy się obywatelom w sposób trochę podobny do Kukuńka, który - jak pamiętamy - najpierw wspierał prawą nogę, potem z kolei lewą, aż w końcu został między nogami.

Zagadnienia znajdujące się między nogami zaprzątają też uwagę Lewicy, w ramach której nieba zamierza przychylać nam moja faworyta, Wielce Czcigodna Joanna Scheuring-Wielgus, która niedawno w Afryce łączyła się z Murzynami. Słowem - menażeria, którą nie mógłby pochwalić się żaden cyrk. W tym towarzystwie jedyną normalną grupą wydaje się Konfederacja, więc nic dziwnego, że wszyscy pozostali, mimo pozorów zażartej walki, jaką między sobą toczą, zgodnie ją krytykują.

Nawet gdybym nic nie wiedział o Konfederacji, ani o żadnym z jej kandydatów, to na widok szemranego towarzystwa, które ją krytykuje, z Judenratem "Gazety Wyborczej" na czele, zaraz poczułbym w stosunku do tej formacji odruch sympatii. Myślę, że nie jestem w tym odosobniony, bo wielu ludzi pamięta jeszcze kampanię wyborczą z roku 2019, kiedy to "banda czworga" licytowała się między sobą, która wyda więcej naszych pieniędzy na przychylanie nam nieba - i tylko Konfederacja nie wzięła w tej licytacji udziału, informując, że nikomu nic nie będzie dawała, ale też nie będzie uprawiała takiego zdzierstwa fiskalnego.

To już jest coś, bo gdyby rząd nie konfiskował - jak to obliczyliśmy w Centrum im. Adama Smitha jeszcze w 1995 roku - aż 83 procent rocznego dochodu rodziny pracowników najemnych zatrudnionych poza rolnictwem, a tylko - dajmy na to - 20 procent, to ta rodzina mogłaby przychylić sobie nieba sama, bez pośrednictwa armii naszych samozwańczych dobroczyńców. Inna rzecz, że wtedy nie odczuwałaby żadnej wdzięczności wobec biurokratycznych gangów, które oblazły Polskę na podobieństwo jakichś insektów - toteż nic dziwnego, że gangi reprezentujące naszych pasożytów zgodnie ponad podziałami Konfederację krytykują.

Tymczasem, na polecenie Naczelnika Państwa, pani kierowniczka Sejmu Elżbieta Witek, na ostatnim posiedzeniu, które odbyło się 30 sierpnia, wpisała do porządku dziennego sprawę wyboru nadzwyczajnej komisji do badania ruskich wpływów w naszej - pożal się Boże - "polityce". Donald Tusk, który nabrał rezonu myśląc, że parlamentarzyści już definitywnie stracili zainteresowanie powołaniem tej komisji, której pan prezydent Duda, obsztorcowany przez pana ambasadora Marka Brzezińskiego, powyrywał wszystkie zęby, zaczął się nawet naigrawać, że Naczelnik Państwa przed nim stchórzył.

Takiej zniewagi Naczelnik nie mógł już przeboleć, toteż 30 sierpnia komisja została wybrana spośród pierwszorzędnych fachowców spoza Sejmu. Krzywdy nikomu nie zrobi, ale "każdy grzech palcem wytknie, zademonstruje, święte pieczęcie złamie, powyskrobuje". Toteż na wieść o powołaniu tej komisji natychmiast odezwały się nożyce w osobach zagranicznych popleczników Volksdeutsche Partei i Donalda Tuska: Reichsleitera od praworządności Didiera Reyndersa i pani Reichsleiterowej Very Jurovej, którzy uznali powołanie nawet takiej bezzębnej komisji za niedopuszczalny zamach na demokratyczne wybory w naszym bansustanie i zapowiedzieli skargę do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu.

Ooo, już tamtejsi przebierańcy powinność swojej służby zrozumieją i na pewno obmyślą w stosunku do Polski jakieś dotkliwe kary. Słowem - IV Rzesza stanęła murem za Donaldem Tuskiem i jego Volksdeutsche Partei, w związku z tym już prędzej powinna powstać komisja do badania niemieckich wpływów w naszej - pożal się Boże - "polityce", a nie ruskich. Inna sprawa, że USA żadnej wojny z Niemcami w tej chwili nie prowadzą, tylko z Rosją do ostatniego Ukraińca, toteż nic dziwnego, że Naczelnik Państwa nie ma pozwolenia na żadną komisję do badania wpływów niemieckich, a tylko - do ruskich.

O tym, żeby powołać komisję do badania wpływów amerykańskich na naszą - pożal się Boże - "politykę", w ogóle nie ma mowy, tym bardziej, że amerykańskie wojsko już w Polsce stacjonuje, podobnie jak w Niemczech, podczas gdy ruska armia wyniosła się w Polski jeszcze w 1993 roku. Ale i w Ameryce nie dzieje się najlepiej, bo okazuje się, że nie tylko wybory prezydenckie ustawia tam Putin, ale w dodatku rywal prezydenta Józia Bidena Donald Trump, nadal jęczałby i szlochał w areszcie wydobywczym, gdyby nie udało mu się uzbierać 200 tys. dolarów na kaucję.

Z kolei Republikanie próbują wszcząć procedurę impeachmentu wobec samego prezydenta Józia Bidena pod pretekstem łapówek, jakich cała rodzina miała nabrać od operującego na Ukrainie oligarchy Mykoły Złoczewskiego, właściciela spółki "Burisma", na co najmniej 10 mln dolarów. Jak na Amerykę nie jest to dużo, ale przed przyszłorocznymi wyborami i po to warto się schylić. W rezultacie, w ojczyźnie światowej demokracji może dojść do sytuacji, jak w sztuce Sławomira Mrożka "Policjanci" - że ci wszyscy prezydenci wyaresztują się nawzajem. I co my wtedy zrobimy?

Stanisław Michalkiewicz
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 02.09.23 Pobrań: 18 Pobierz ()
02.09.2023 Ukraina ogłasza bojkot wydarzeń międzynarodowych w Polsce
Władze Ukrainy zdecydowały się na bojkot wydarzeń międzynarodowych w Polsce, w których planowany jest udział ukraińskich polityków - ujawnił ukraiński deputowany, Mykoła Kniażycki. Powodem ma być stanowisko Polski ws. embarga na zatrute zboże z Ukrainy.

Znany ukraiński dziennikarz i polityk Mykoła Kniażycki, współprzewodniczący ukraińsko-polskiej grupy międzyparlamentarnej, zamieścił na Facebooku wpis, w którym opisał sprawę. Według niego, władze w Kijowie zdecydowały, że w odpowiedzi na postawę Polski, która domaga się przedłużenia unijnego zakazu importu zboża z Ukrainy, będą bojkotować wydarzenia międzynarodowe, organizowane w naszym kraju.

Polska i Węgry wbrew zasadom UE chcą ograniczyć import przypadków z Ukrainy. Częściowo stoją za tym manipulacje populistyczne przed wyborami, które odbędą się w Polsce. W odpowiedzi na to władze Ukrainy postanowiły zbojkotować międzynarodowe wydarzenia w Polsce, w których planują uczestniczyć ukraińscy politycy. Nawet ci politycy, którzy chcieliby brać udział w takich działaniach, mają zakaz wyjazdu do Polski.
Jako współprzewodniczący ukraińsko-polskiej grupy międzyparlamentarnej uważam to za poważny błąd władz Ukrainy. Takie zachowanie partii rządzącej na Ukrainie wzmocni antyukraińskie zapędy w polskiej polityce. Jedynie dialog i współpraca w celu ochrony Ukrainy i Europy przed rosyjską agresją, a nie sprowokowane konflikty ku radości Rosji powinny być priorytetem polityki polskiej i ukraińskiej.

W ubiegłym tygodniu MSZ Ukrainy oświadczyło, że postulat Polski, Węgier i trzech innych krajów, by przedłużyć zakaz importu zboża z Ukrainy do końca roku, jest ?kategorycznie niedopuszczalny?. Kijów apeluje do UE, by wypracować zrównoważone rozwiązanie.

magnapolonia.org
------------------------------------
Mamy kolejny przykład tego, że Ukraina traktuje Polskę wyłącznie jako swoje zaplecze gospodarcze i militarne, jako sługę. Oby polskie władze wyciągnęły z tego prawidłowy wniosek - Ukraina NIE JEST naszym sojusznikiem, ale JEST wrogiem. Poza tym, ataki na Polskę mają niestety symptomy budowania ideologii rewanżyzmu. Wkrótce okaże się, że za przegraną w starciu z Rosją, winni są Polacy.
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 02.09.23 Pobrań: 16 Pobierz ()
03.09.2023 Czy 22 sierpnia wpłynie na dzieje świata? BRICS a waluta światowa.
Kiedy ta publikacja ukaże się w druku, Czytelnicy będą wiedzieli więcej ode mnie - czy mianowicie na szczycie BRICS, który rozpoczął się 22 sierpnia w Johannesburgu w Republice Południowej Afryki, zapadły jakieś decyzje w sprawie alternatywnej waluty światowej, czy odłożono je na czas przyszły. BRICS jest porozumieniem 5 państw: Brazylii, Rosji, Indii, Chin i RPA, zawartym w 2011 roku w celu detronizacji dolara z funkcji waluty światowej i zastąpienia go walutą alternatywną, prawdopodobnie chińskim juanem, respektującym standard złota. Gdyby ten pomysł został zrealizowany, byłby to dla USA dotkliwy cios, bo z faktu, że dolar co najmniej od 1944 roku pełni funkcję waluty światowej, Stany Zjednoczone nie tylko ciągną grubą rentę, ale w dodatku ta okoliczność ma bardzo duże znaczenie dla amerykańskiej gospodarki.

Żeby to lepiej zrozumieć, cofnijmy się do roku 1944, kiedy to w Bretton Woods odbyła się konferencja poświęcona ustanowieniu nowego światowego ładu finansowego na okres powojenny. Ponieważ tylko gospodarka amerykańska wyszła w wojny niebywale wzmocniona, było rzeczą oczywistą, że podstawą tego nowego ładu będzie dolar - chociaż pewien kłopot sprawiała okoliczność, że w roku 1933 prezydent Roosevelt znacjonalizował zasoby złota w USA, w związku z czym w stosunkach detalicznych dolar przestał respektować standard złota. Zachował go jednak w transakcjach międzynarodowych, dzięki czemu uznano, że dolar to jest inna nazwa jednej trzydziestej uncji złota - a inne waluty odnosiły swoją wartość do dolara. Ten ład finansowy przetrwał do 15 sierpnia 1971 roku, kiedy to prezydent USA Ryszard Nixon ogłosił, iż Stany Zjednoczone odstępują od porozumienia we Bretton Woods. Ta decyzja miała ogromne znaczenie dla świata, bo od tego dnia świat odszedł od standardu złota i w obiegu pojawił się tzw. "pieniądz fiducjarny", o którym mówi się, ze ma wartość, ponieważ ludzie wierzą, że ją ma.

Przyczyna tej decyzji prezydenta Nixona była groźba Francji, że zażąda wymiany na złoto wszystko swoich "eurodolarów". Eurodolary były skutkiem planu Marshalla, który składał się z dwóch elementów. Po pierwsze, USA postawiły do dyspozycji rządów państw europejskich objętych tym planem wielkie ilości amerykańskich towarów, ze sprzedaży których rządy europejskie czerpały środki na odbudowę gospodarek ze zniszczeń wojennych, a po drugiej - Ameryka otworzyła przed towarami europejskimi swój rynek. W miarę, jak gospodarki europejskie stawały ponownie na nogi, przez Atlantyk płynęła nie tylko rzeka amerykańskich towarów do Europy, ale w drugą stronę płynęła coraz to większa rzeka towarów europejskich do Ameryki, natomiast z powrotem płynął wzbierający strumień dolarów. To były właśnie "eurodolary". Oprócz nich pojawiły się "petrodolary", to znaczy dolary, które znalazły się w posiadaniu krajów naftowych - bo wszystkie transakcje eksportu ropy rozliczane były w dolarach. Eurodolary i petrodolary sprawiały Ameryce pewien kłopot, bo gwoli utrzymanie parytetu amerykańskiej waluty, USA musiały co i rusz rzucać na rynek złoto ze swoich rezerw, co budziło w USA coraz głośniejszą krytykę. Chodziło o to, że cały świat korzysta ze stabilnego ładu finansowego, a tylko USA muszą ponosić tego koszty. To była prawda, jednak z drugiej strony - o czym krytycy ci zapominali - dzięki temu USA mogły ciągnąć grubą rentę. Toteż kiedy Francja zagroziła, że zażąda wymiany wszystkich swoich eurodolarów na amerykańskie złoto, prezydent Nixon ogłosił swoją decyzję.

Ta sytuacja była dla USA jeszcze korzystniejsza, bo od tej pory Ameryka nie musiała troszczyć się o parytet dolara, a tylko o to, by produkowana bez ograniczeń amerykańska waluta miała status waluty światowej - czego pilnowała i pilnuje amerykańska armia. Dla przykładu, Saddama Husajna zgubiło nie to, że był okrutny, bo Stalin był jeszcze okrutniejszy od niego, tylko - że zaczął się odgrażać, iż w transakcjach eksportu ropy odejdzie od dolara na rzecz japońskiego jena, albo europejskiego euro. Stalin nigdy czegoś takiego nie zrobił, wobec czego do dziś dnia prawie nikt nie ma do niego pretensji, że gnębił narody mniej wartościowe - wśród nich również naród rosyjski. Dopiero pod koniec życia, kiedy paranoja zrobiła postępy, zamiast - jak to było wcześniej - posługiwać się Żydami do tresowania innych narodów do komunizmu, zaczął przemyśliwać, jakby tu zrobić z nimi porządek - wtedy został potępiony.

No a teraz BRICS namawia się, jakby tu zdetronizować dolara z funkcji waluty światowej na rzecz chińskiego juana opartego o przywrócony standard złota. BRICS skupia państwa liczące w sumie ponad 3,5 miliarda ludzi, nie licząc państw z tym porozumieniem sympatyzujących. Gdyby tedy pomysł wprowadzenia alternatywnej waluty światowej się udał, to USA utraciłyby tę grubą rentę, którą inkasują nieprzerwanie od 1944 roku. Jeśli bowiem np. ropę można by kupować za juany, to zapotrzebowanie na walutę amerykańską, zaczęłoby spadać, być może nawet gwałtownie, zwłaszcza jeśli większość pozostałych państw skłoniłaby się do posługiwania się juanem. Ameryka za swój import musiałaby odtąd n a p r a w d ę płacić to znaczy - wysyłać do Chin i gdzie indziej swoje towary, zamiast - jak to było dotychczas - zadrukowane na zielono papierki.

Taka alternatywa stanowi ważny powód do wojny - bo w przeciwnym razie okazałoby się, iż utrzymywanie przez USA niezwyciężonej armii było pozbawione sensu. Dlatego konferencja BRICS w Johannesburgu może okazać się wydarzeniem, które wpłynie na historię świata, a może nawet ją zmieni, o ile oczywiście - nie zakończy.

Toteż lepiej rozumiemy, dlaczego na szczycie NATO w Wilnie prezydent Józio Biden dawał wyraźnie do zrozumienia, że głównym problemem dla USA pozostaje ostateczne rozwiązanie kwestii chińskiej. Skoro tak, to w momencie, gdy sytuacja dojrzeje do tego, by ostateczne rozwiązanie się rozpoczęło - inne sprawy siłą rzeczy będą musiały zejść na plan dalszy - również wojna, jaką o osłabienie Rosji USA i NATO prowadzą na Ukrainie do ostatniego Ukraińca.

To powinno skłonić naszych Umiłowanych Przywódców do zastanowienia się, jak Polska ma się odnaleźć w tej sytuacji, która z pewnością będzie obfitowała w niespodzianki, jakie dzisiaj wydają się całkiem niewiarygodne. Obawiam się niestety, że taka refleksja leży poza granicami ich możliwości, które realizują się obecnie w postaci walki kogutów, w którą wciągane jest w charakterze publiczności całe społeczeństwo, a znaczna jego część myśli, że to wszystko naprawdę, to znaczy - że koguty rzeczywiście o coś walczą.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza w tygodniku "Najwyższy Czas!".
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 03.09.23 Pobrań: 18 Pobierz ()
03.09.2023 "Luksusowy dom starców"
Republikańska kandydatka w prawyborach prezydenckich Nikki Haley stwierdziła, że amerykański Senat jest "najbardziej uprzywilejowanym domem starców w USA".

Wcześniej w trakcie konferencji prasowej lider republikańskiej mniejszości Senatu, 81-letni Mitch McConnel, nagle zamarł, "zawiesił się" na 30 sekund, sprawiając wrażenie, jakby nie był w stanie odpowiedzieć na łatwe pytanie. Był to już drugi taki incydent z jego udziałem tego lata.

- Mitch McConnell ma masę osiągnięć, należy to uznać. Ale trzeba wiedzieć, kiedy odejść - powiedziała Haley. Po incydencie lekarz ocenił stan McConnela jako zadowalający, zaś za możliwą przyczynę uznał odwodnienie lub odległe efekty wstrząsu mózgu. Sam polityk zapowiada, że dokończy w Senacie swoją obecną, upływającą w 2026 roku kadencję.

Jednak zdaniem mediów wśród republikanów trwa debata, czy nie należy zacząć dyskusji o formie senackiego lidera partii. Niektórzy są wręcz zdania, że należy wprowadzić jakiś rodzaj kontroli stanu zdrowia starszych polityków. Natomiast z badań opinii publicznej wynika, że 73 proc. Amerykanów chciałoby narzucenia obowiązkowej emerytury dla polityków.

Poza McConnelem w senacie zasiada 90-letnia demokratka Dianne Feinstein, której stan zdrowia i zdolności kognitywne już wielokrotnie były podważane. Wątpliwości związane z wiekiem dotyczą też obecnego prezydenta, 80-letniego Joe Bidena.

Haley jest zwolenniczką wprowadzenia testu "kompetencji umysłowych" dla kandydatów powyżej 75 roku życia. - Sama nie miałabym nic przeciwko takim badaniom nawet po pięćdziesiątce - powiedziała w wywiadzie dla telewizji "Fox News". - Ci ludzie podejmują decyzje dotyczące naszego bezpieczeństwa narodowego. Decydują o gospodarce, o granicach. Powinniśmy mieć pewność, że są całkowicie sprawni. A dziś, patrząc na Kongres, nie da się tego powiedzieć.

Media zauważają, że obecny Senat USA składa się z najstarszych polityków w historii Stanów Zjednoczonych.

https://nczas.com/
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 03.09.23 Pobrań: 19 Pobierz ()
Strona 114 z 183 << < 111 112 113 114 115 116 117 > >>
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Shoutbox
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

Louisroano
14/10/2017 22:25
Czesc wszystkim mam na imie Kacper 21 lat i jestem z Kolobrzegu. Na serwerze wisze od czasow tak zamieszchlych ze co tu gadac. Jestem milosnikiem cs 1. 6, cs jego, imetina, lola. Zajmuje sie budowanie
LLK
11/02/2011 10:06
Gratuluję strony i oczekuję aktualizacji. Pozdrawiam LLK
Powered by PHP-Fusion copyright © 2003-2006 by Nick Jones.
Released as free software under the terms of the GNU/GPL license.