 |
Nawigacja |
 |
 |
Użytkowników Online |
 |
 |
Gości Online: 2
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
 |
 |
 |
 |
|
11
 |
Download: Gazetka "Wolne Słowo" |
 |
 |
04.10.2023 Ukraiński szantaż zbożowy - drugie dno |
W sumie nie ma się czemu dziwić. Mieliśmy już Zarazę, mamy Wojnę, więc logiczne, że przyszedł czas na Głód.
Ukraiński szantaż zbożowy od początku obliczony był na zmiękczenie serduszek zachodniej opinii publicznej, tym służąc pomnażaniu zysków wszystkich zainteresowanych w przedłużaniu obecnego konfliktu.
Hierarchia państw wasalnych
Choć polskie ograniczenia dla ukraińskiego importu rolno-spożywczego mają oczywisty związek z kampanią wyborczą, a przedtem protestami rolniczymi, to jednak należy zauważyć, że podobnie działania podjęły też rządy Węgier, Słowacji, Rumunii i Bułgarii, czyli krajów pozostających w podobnym co III RP stopniu zależności of Stanów Zjednoczonych.
Bułgaria zresztą skapitulowała ostatecznie przed Kijowem, rumuńskim władzom pozwolono zaś o tyle zachować twarz (?), że Ukraińcy zobowiązali się nie wwozić swojego zboża do Rumunii przed wdrożeniem systemu jego licencjonowania, przy czym gwarancją dotrzymania tej obietnicy jest ni mniej, ni więcej, tylko... "dżentelmeńska umowa" z ekipą Wołodymyra Zełeńskiego. Tą samą, której żądania obejmują już nie tylko zniesienie wszelkich barier celnych między UE a Ukrainą, ale także wprowadzenie unijnych dopłat do ukraińskiego eksportu na obszar Unii, co popiera między innymi polski komisarz ds. rolnictwa, Janusz Wojciechowski.
Tym samym, tocząc rzekomo heroiczną walkę w obronie polskiej produkcji, rząd PiS drugą ręką podpisuje się pod projektem wydawania wydzieranej Polsce składki unijnej na potrzeby ukraińskich producentów zbóż, czyli miejscowych oligarchów i globalnych koncernów.
Nie jest to zresztą koniec długiej listy postulatów Kijowa, ewidentnie współsuflowanych z Waszyngtonu i Londynu. Do szczególnie bezczelnych, a charakterystycznych, należy pomysł budowy na terytorium państw UE i za ich pieniądze silosów zbożowych przeznaczonych specjalnie i wyłącznie do przechowywania ukraińskiego zboża. Mamy więc do czynienia z bezkompromisowym dążeniem do monopolizacji produkcją z Ukrainy całego europejskiego rynku zbożowego, a wraz z eksportem pasz, zdobyciem dominującego wpływu również na produkcję zwierzęcą.
Konkurencja peryferii
Dlaczego powinniśmy mówić o produkcji z Ukrainy raczej niż o stricte ukraińskiej - o tym dalej. Obserwując jednak strategię realizowaną rękoma kijowian, otrzymujemy wyraźne potwierdzenie podrzędnej i słabnącej roli pozostałych państwa wasalnych Anglosasów. Ani Biały Dom, ani Westminster na żadnym etapie nie wsparły swoich środkowoeuropejskich "sojuszników" i nie da się tego zasłonić pseudowyjaśnieniami, że "przecież USA i UK nie są w Unii", jakoś bowiem nie przeszkadza to Amerykanom i Brytyjczykom zajmować stanowisk we wszystkich pozostałych interesujących ich kwestiach europejskich.
A tu - zastanawiająca cisza, a jeśli pojawiają się głosy prominentnych polityków i głównonurtowych mediów, to jednoznacznie po stronie kijowskiej. Dla III RP i innych państw podrzędnych to ważne przypomnienie hierarchii, a także potwierdzenie faktu oczywistego dla wszystkich przestrzegających przed wciąganiem Ukrainy do struktur zachodnich: kraj ten jako obszar zachodniej kolonizacji gospodarczej jest naturalnym konkurentem dla reszty peryferii, z Polską na czele. Oferuje większe przestrzenie, tańszą siłę roboczą, znacznie większy potencjał rolny i zdegradowany, ale istniejący potencjał przemysłowy, akurat do zamiany w montownie i produkcję półfabrykatów, wycofywane z Polski czy Słowacji.
Co gorsza zaś, w przypadku rolnictwa jest to konkurencja z potęgą, przed którą z lepszym czy gorszym skutkiem, ale staraliśmy się dotąd strzec pozostałości naszej rodzimej produkcji.
GMO-trik
Niezależnie od stanowisk zajmowanych wobec "konfliktu z Ukrainą", politycy i media starannie unikają podawania odbiorcom w Polsce i Europie konkretów na temat choćby tamtejszej struktury własności ziemskiej. Proces ten zaczął się zresztą jeszcze przed wojną, gdy gigantycznej korupcji towarzyszyła usankcjonowana grabież ziemi na skalę milionów hektarów, co w końcu musiała przyznać nawet ekipa Zełeńskiego, rzecz jasna jednak całą aferę wykorzystując tylko do ścigania konkurencyjnych gangów oligarchicznych.
Nie było też tajemnicą, że ceną za zachodnie poparcie było usankcjonowanie przejęcia miejscowych latyfundiów przez globalne korporacje, wspierane m.in. przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy i oczywiście zainteresowane rządy.
W efekcie Bayer-Monsanto, DowDuPont/Corteva i BASF, dotąd udające dzierżawców i partnerów joint ventures mogły się wreszcie ujawnić, czego (nie)naturalnym następstwem było także upublicznienie faktu uprawiania przez te koncerny na Ukrainie roślin genetycznie modyfikowanych, w tym soi i kukurydzy, grożącego nie tylko uprawom w krajach sąsiednich (zwłaszcza w Polsce), ale także stanowiąc śmiertelne zagrożenie dla rynku produkcji zwierzęcej w UE, gdzie trafia większość ukraińskiego (?) eksportu pasz. To zaś jest już niszczenie zdrowia kolejnych pokoleń Europejczyków.
Gdy ryknie Afryka...!
Jak pamiętamy, głównym uzasadnieniem zbożowego Porozumienia Czarnomorskiego miało być przeciwdziałanie tragicznym skutkom blokady ukraińskich portów w postaci głodu w Afryce. Tymczasem, jak już wiemy dzisiaj, struktura ukraińskiego eksportu jest zupełnie inna: aż 38% trafiło na rynek europejski, 30% do Turcji, 24% do Chin i tylko 2% do krajów globalnego Południa!
Tymczasem to Rosja, pomimo sankcji i blokad przewozowych, wysłała do Afryki 11 milionów ton zbóż w roku 2022 i kolejne 10 mln ton w pierwszej połowie 2023 roku. Równolegle też Moskwa udziela bezpośredniej pomocy żywnościowej, śląc za darmo po 50 tys. ton zbóż m.in. do Burkina Faso, Zimbabwe, Mali, Somalii, Republiki Środkowej Afryki i Erytrei.
Kto więc w rzeczywistości stosuje szantaż zbożowy, kto chce zagłodzić Afrykę, by utrzymywać cały kontynent w stanie geopolitycznej i geoekonomicznej niesamodzielności, a kto pomaga w opieraniu się tej fali neokolonializmu?
Zorganizowany 27-28 lipca 2023 roku II Szczyt Afryka-Rosja w Petersburgu okazał się być poważnym ciosem dla atlanto-eurocentryzmu w stosunkach międzynarodowych, czego potwierdzeniem było obalenie kolejnych marionetkowych prozachodnich reżimów w państwach Afryki Zachodniej. Stawianie się przed dawne imperia kolonialne (z towarzyszeniem wschodnioeuropejskich neokolonii) w roli obrońców Afrykanów zostało już zatem ostatecznie skompromitowane, na globalnym Południu budząc co najwyżej rosnący opór. Ten zaś nieuchronnie potwierdza ostateczny zmierzch świata jednobiegunowego i amerykańskiej hegemonii?
Nazistowskie kłamstwa i strategie imperializmu
Gdy neoliberalizm słabnie ? nieodmiennie sięga jednak po swego ostatecznego obrońcę, nazizm. Czy bowiem obecne straszenie Głodem dziwnie czegoś nie przypomina? Wszak to właśnie banderowskie środowiska emigracyjne ukuły mit osławionego "Hołodomoru", rzekomo celowo zorganizowanego przez rosyjskich komunistów w celu ludobójstwa na Ukraińcach. Ahistoryczność, niezgodność z elementarną wiedzą całej tej opowieści nie przeszkodziła w uczynieniu jej jednym z mitów założycielskich neobanderowskiej współczesnej Ukrainy, przy znaczącym wsparciu anglosaskiego imperializmu i przy bezwolnym przytakiwaniu kręgów zarządzających III RP.
Analogii jest zresztą więcej - jak pamiętamy bowiem, podczas II wojny światowej niemieccy okupanci całymi pociągami wywozili z Ukrainy czarnoziem, glebę o legendarnej żyzności, coś jak obecni okupanci grabią tą że ziemię, wysysając ją i zatruwając dla maksymalizacji własnych zysków. Straszenie Głodem i straszenie Rosją pozwalają ukryć ten przekręt na skalę globalną, skazujący Ukrainę na prawdziwe pustynnienie, a więc i prawdziwy głód i to już w dającej się przewidzieć przyszłości.
Wygląda na to, że spodziewając się utraty kontroli nad Ukrainą - Zachód postara się nie zostawić na jej terytorium nawet spalonej ziemi?
O Pokój, Ziemię i Chleb!
Z imperialistycznego punktu widzenia to także element strategii powstrzymywania afrykańskiego przebudzenia. Kontrolowane braki żywności na masową skalę i kontrola dystrybucji rzekomej pomocy to od dekad sprawdzone mechanizmy neokolonialnej kontroli nad tym kontynentem. Jednak Afryka mimo wszystko powstaje i jest tylko kwestią czasu, kiedy reszta świata weźmie z niej przykład.
A jest to sprawa po prostu przetrwania ludzkości w formie, jaką znamy, bowiem totalitarna kontrola na łańcuchami zaopatrzenia żywnościowego może okazać się ostatnim etapem pełnego zniewolenia, czyli procesu przyspieszanego i testowanego podczas pandemii COVID-19, w ramach transformacji energetycznej i obecnie w związku z wojną na Ukrainie.
Odrzucając ukraiński szantaż zbożowy i stojące za nim interesy, nie tylko bronimy polskiego rolnictwa, nie tylko troszczymy się o nasze zdrowie, ale także walczymy o nasze podstawowe, ludzkie prawa. Ktokolwiek monopolistycznie kontroluje podaż, a także skład i wartość zwykłego chleba - może w efekcie decydować o życiu i wolności innych. Nieprzypadkowo jednym z najpotężniejszych politycznych haseł w historii pozostaje: O Pokój, Ziemię i Chleb!
I nadal musimy o to walczyć.
Konrad Rękas
https://myslpolska.info
---------------------------------
Nie sposób nie podziwiać nieudolności gangu z Warszawy, który ogłosił ogólny zakaz wwozu kijowskiego zboża zamiast zakazać wwozu skażonego zboża stamtąd i wprowadzić elegancko uciążliwe kontrole skażenia na granicy. Sprawdzenie, czy zboże jest skażone wymaga czasu. Po zawróceniu paru transportów do Kijowa stracili by oligarchowie z Kijowa i ich wspólnicy z koncernów agrarnych, chemicznych i GMO na Zachodzie ochotę na eksport do Polski. Przy okazji okazało by się, że bydło w UE jest żywione skażonym zbożem z krainy kijowskiej.
Czy to nikogo nie dziwi, że tak histeryczne działanie administracji w UE pod pozorem tzw. "pandemii covid-19" przyjmuje zagrożenie ze strony milionów Ukraińców z całym spokojem? Źródło z Rosji Link przypomina, że mieszkańcy Ukrainy są nosicielami szczepów bakteryjnych zupełnie odpornych na leki bakteriobójcze, chodzi o tzw. antimicrobial resistance (AMR), dotyczy to też szczepów chorób seksualnych. Ludność UE w tym Polacy, być może szczególnie narażeni na zarażenie, nie ma zielonego o tym pojęcia. Masowe zasiedlanie przybyszów z Kijowa w Polsce może doprowadzić do masowych zarażeń nieuleczalnymi chorobami. |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 04.10.23 |
Pobrań: 26 |
Pobierz () |

04.10.2023 Słowacja nieliberalna |
Słowacja przestanie wysyłać broń i pieniądze na Ukrainę, ale będzie nadal wysyłać pomoc humanitarną, taką jak żywność lub leki, i tylko na obszary wyraźnie dotknięte wojną.
Budapeszt również dziś świętuje, Viktor Orbán w dużej mierze popierał węgierskie partie na Słowacji, które zawiodły, ale popierał także Roberta Fico i słowacką socjaldemokrację SMER-SDD (Kierunek-SDD), ponieważ wiedział, że istnieje między nimi wielki konsensus. Orbán nie należy do lewicy. Fico tak. Ale i tak współpraca między nimi jest świetna.
Próby ingerencji zewnętrznych
Partia Progresívne Slovensko (Postępowa Słowacja) zajęła drugie miejsce. To dzięki chwytom marketingowym mediów i ambasady USA w Bratysławie. Totalni zachodni liberałowie poparli legalizację 58 płci, małżeństwa osób tej samej płci, zniesienie ograniczeń aborcyjnych, jeszcze bardziej poparli Ukrainę i wywierali dużą presję na Rosję, budowali amerykańskie bazy wojskowe na Słowacji, bezkrytycznie wspierali politykę Brukseli, sprzeciwiali się polityce Węgier itd. SMER-SSD Ficy jednak wygrał z Postępową Słowacją.
Ambasady USA w Bratysławie i Pradze próbowały osłabić i zdegradować SMER-SSD, na szczęście bezskutecznie. Na przykład na miesiąc przed wyborami na Słowacji doszło do spisku policyjnego przeciwko SMER-SSD. Na 6 dni przed wyborami, Postępowa Słowacja w tajemniczy sposób przeskoczyła SMER-SSD w sondażach wyborczych, co było wyraźną próbą manipulowania wyborami. Rekordowa była liczba głosów w wyborach korespondencyjnych z zagranicy. W dniu wyborów zorganizowano bezpłatny pociąg dla słowackich studentów w Czechach, który zabrał ich bezpłatnie do Bratysławy, gdzie mogli głosować. Niestety, większość młodych Słowaków wspierała Postępową Słowację.
Nieliberalny naród
Przeważyło jednak, że Słowacja w większości nie jest krajem liberalnym w stylu zachodnim. Słowacy są znacznie bardziej konserwatywni, nacjonalistyczni i chrześcijańscy niż Czesi. Zwłaszcza tendencje narodowe są tam silne wśród średniego i starszego pokolenia. Wielu Słowaków po prostu boi się liberałów.
59-letni Robert Fico jest naprawdę osobowością wyjątkową, mężem stanu w europejskim stylu, których w Europie nie ma już tak wielu. Jest niesamowicie pracowity, ma lewicowe poglądy i jest patriotą Słowacji. Pod koniec istnienia Czechosłowacji wstąpił do partii komunistycznej, a następnie po przewrocie ustrojowym przeszedł do socjaldemokracji. Jego poglądy są stałe i niezmienne.
Czynniki sukcesu
Sukces Roberta Ficy zasługuje na uznanie i analizę. Widać, że lewica może dziś odnieść znaczące zwycięstwo. Główne czynniki, które sprzyjały SMER-SSD są następujące:
1. Zdolny, charyzmatyczny i pracowity lider.
2. Ciekawy program, który trafia w nastroje społeczne.
3. Dobry marketing, aby móc program dobrze sprzedać.
4. Profesjonalizm w działaniu, posiadanie wizji przyszłości i zmierzanie w kierunku wyznaczonego celu.
W ten sposób Robert Fico odniósł sukces na Słowacji. SMER-SSD jest w rzeczywistości partią lewicową, konserwatywną i patriotyczną. Dlatego odrzuca zachodni neoliberalizm. Istnieje nawet marksistowskie skrzydło wokół posła Lubosza Blahy, który na przykład współpracuje z czeskim komunistą, Josefem Skalą. SMER-SSD walczył z siłaczem, przeciwko liberalnym mediom, przeciwko ambasadom amerykańskim w Bratysławie i Pradze. Wreszcie przeciwko spiskowi policji, a także przeciwko Brukseli. A jednak udało się. To działa, kiedy potrafisz i chcesz.
Szeroka koalicja
Prawdopodobnie powstanie rząd SMER-SSD, HLAS-SD (Głos-SD) i Slovenská národná strana (Słowacka Partia Narodowa, SNS). Razem będą mieli 79 mandatów, gdy większość parlamentarna wynosi 76 mandatów.
HLAS-SD, to też socjaldemokracja, ale bliżej centrum politycznego. Ich głównym mottem jest: "Silne państwo pomoże ludziom". HLAS-SD trzy lata temu oddzieliła się od SMER-SSD. Słowacka Partia Narodowa jest najstarszą partią na Słowacji, która odrzuca zachodni liberalizm, preferując tematy narodowe, ogólnokrajowe i społeczne.
Adam Hock
Tłum. Max Tomášek
https://myslpolska.info
---------------------------------
"Nieważne, jakiego koloru jest kot - ważne, by łowił myszy" - ta słynna wypowiedź Deng Xiaopinga symbolizowała otwarcie nowego rozdziału w dziejach Chin. Deng wyraził w ten
sposób przekonanie, że partia powinna odrzucić wszelkie ideologiczne slogany i tezy, które przeszkadzają w budowie silnego państwa oraz zamożnego społeczeństwa. |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 04.10.23 |
Pobrań: 25 |
Pobierz () |

04.10.2023 Sejm: Wstrząsające szczegóły afer covidowych... A co ze zbrodniami? |
- Raport NIK-u skupia się w tej chwili tylko na sferze finansowej, nie jest poruszona żadna kwestia zaniechania leczenia, utrudnienia leczenia, utrudnienia dostępu do lekarza i kto tak naprawdę za to wszystko odpowiada
-----------------------------------
W Sejmie odbyła się konferencja prasowa podsumowująca działania Poselskiej Komisji Śledczej Norymberga 2.0 w tej kadencji. Swoje prace od ponad dwóch lat prowadzi ona w ramach Parlamentarnego Zespołu do spraw Nadużyć i Naruszeń Prawa w związku z COVID-19, pod przewodnictwem Posła Grzegorza Brauna.
Podczas konferencji głos zabrał m.in. lekarz Marcin Sowiński. Wskazał, że w przypadku funduszu covidowego "unikano i do dziś uniknięto nadzoru".
- Zarzut, jaki Pan prezes NIK postawia, jest przede wszystkim wniosek skierowany do CBA o możliwość korupcjogennego działania w ten sposób, że Pan premier Morawiecki nie nadzorował w sposób właściwy tego funduszu, ponieważ też nie było kontroli nad wydawaniem (...), a wyglądało to w ten sposób, że większość pieniędzy wydawano wcale nie na walkę z covid, tylko np. na budowę dróg albo na zakup śmieciarek albo na zapłatę za gaz - powiedział.
Jak wyjaśnił, w sprawie funduszu "dwie główne komisje się zbierały i decydowały same, właściwie bez żadnych protokołów, bez żadnych pisemnych potwierdzeń, a te ręczne notatki, które były, zostały zniszczone".
- Nie podlegało to żadnym uregulowaniom, nie było żadnych wytycznych, nie było żadnej punktacji, żadnej wagi, do tego, żeby dobierano i te fundusze dobrze dzielono - wyjaśnił.
Przypomniał, że minister zdrowia zawierał umowy na ponad 200 milionów dawek, kiedy było ich potrzeba o wiele mniej. - Już dawno, po pierwszych zamówieniach, było wiadomo, że nie są potrzebne następne, a Pan minister Niedzielski dalej zamawiał. Zamawiał i zamawiał na nasz koszt (...), a potem utylizował - wskazał.
- Z tego całego dokumentu (raport NIK - przyp. red.) moja konkluzja jest taka, że większość szczepionek była prawdopodobnie przechowywana w sposób niezgodny z tymi instrukcjami, które tak bardzo radykalnie, [nakazywały] czyli dobre temperatury w zamrażarkach trzymać, bo nie ma na to żadnych potwierdzeń, nie było żadnej kontroli. A jak już zrobiono kontrolę w jednej z hurtowni, to wyszły same nieprawidłowości w tym zakresie - podkreślił.
Ratownik Damian Garlicki wskazał natomiast, że "raport NIK jest wierzchołkiem góry lodowej, wielkich nieprawidłowości, których dopuścił się obecny rząd, ale (...) też wszyscy inni posłowie, którzy ich wspierali". - Tylko Konfederacja miała odwagę przeciwstawiać się i negować słuszność wprowadzanych obostrzeń, zakazów, nakazów - przypomniał.
- Raport NIK-u skupia się w tej chwili tylko na sferze finansowej, nie jest poruszona żadna kwestia zaniechania leczenia, utrudnienia leczenia, utrudnienia dostępu do lekarza i kto tak naprawdę za to wszystko odpowiada - wskazał.
Ratownik podkreślił, że "nie możemy pozwolić na to, aby w przyszłości znowu zgotować Polakom taki los".
Głos zabrał także poseł Grzegorz Braun. - Nie musieliśmy czekać ani pięć ani pięćdziesiąt lat na potwierdzenie trafności naszych diagnoz, trafności naszego osądu. Stwierdzaliśmy od początku tej operacji w roku 2020, że nie ma ona podstaw ani prawnych - jest nielegalna, ani medycznych - jest to operacja znachorska, co do istoty - wskazał polityk.
Przypomniał, że Konfederaci jako jedyni "dopominali się o poszanowanie zdrowia, życia, wolności, godności, także majętności Polaków" i ocenił, że "był to wielki zamach na te wszystkie sfery".
- NIK mówi na razie o aferach finansowych, a co ze zbrodniami? Jest przestępstwem kodeksowym zaniechanie akcji ratunkowej, nieudzielenie pomocy osobie potrzebującej, której zdrowie, życie jest zagrożone. To zrobiono tutaj na masową skalę - dodał.
Braun podkreślił, że widzieliśmy "wielki spektakl hipokryzji, wielkie zakłamanie". - Jeśli ten złowrogi rząd zjednoczonej łże-prawicy miałby kontynuować swoją działalność, to złodzieje i zbrodniarze pozostaną nieukarani, ponieważ działali prawem kaduka z delegacji tego rządu - zaznaczył.
- Nie tylko zjednoczona łże-prawica była w pełni zaangażowana w ustanawianie reżimu terroru covidowego wobec Polaków, ale cała totalna opozycja i jedna Konfederacja (...) ze szczególnym uwzględnieniem Konfederacji Korony Polskiej (...) w tej sprawie miała stanowisko odrębne - skwitował.
Link
nczas.com |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 04.10.23 |
Pobrań: 22 |
Pobierz () |

04.10.2023 Antysystemowy Marsz Niepodległości w Kaliszu. To 7 października 1918 roku sprawująca wła |
Centrum Patriotyczne im. Karola Ferdynanda Wazy zaprasza kaliszan na Marsz Niepodległości Regni Poloniae, który odbędzie się 7 października, w sobotę. Początek marszu o godzinie 17.30 na Skwerze Rozmarek przy ulicy targowej a wcześniej, o g. 16 organizatorzy zapraszają na uroczystą mszę Św. w Kościele oo. Franciszkanów
Dlaczego 7 października a nie 11 listopada?
- Ponieważ 7 października 1918 roku sprawująca władzę Rada Regencyjna opublikowała słynną Deklarację Niepodległości w myśl której ogłoszono, wbrew interesom zaborców, wskrzeszenie suwerennego Państwa Polskiego po 146 latach zaborów z uwzględnieniem wszystkich historycznych ziem polskich - wyjaśnia dr Piotr Rubas, współorganizator wydarzenia. - 11 listopada został Polakom narzucony przez sanację dla upamiętnienia przejęcia władzy wojskowej z rąk Rady Regencyjnej przez Józefa Piłsudskiego a Rada zdecydowała się na ustąpienie dla zażegnania widma bratobójczej wojny domowej.
- Po zamachu majowym w 1926 roku ekipa sanacyjna wprowadziła kult jednostki Piłsudskiego, wskutek czego do dziś najnowsza historia Polski oraz prawda, kto przyczynił się do odzyskania niepodległości jest zniekształcona - twierdzi dr Rubas.
- Historia w pewnym sensie zatacza koło, gdyż podobnie jak piłsudczycy przypisywali sobie cudze zasługi w budowaniu zrębów niepodległej Polski, tak dziś pewne środowiska i partie polityczne próbują przypisać sobie wiodącą rolę w walce z absurdalnymi obostrzeniami cov****ymi, w sytuacji kiedy wielu z nich było wielkimi nieobecnymi - dodaje Piotr Rubas. Przypomina, że 7 października to także Święto Matki Bożej Różańcowej, którego genezą była stoczona 7 października 1571 roku bitwa pod Lepanto - największa bitwa morska w dziejach świata pomiędzy Ligą Świętą a imperium osmańskim.
- Ta data w kontekście forsowanej przez Unię Europejską islamizacji Europy jest szczególnie ważna - podkreśla dr Rubas.
Po Marszu, około godziny 19 przewidziano prelekcję na temat działalności Józefa Piłsudskiego. Miejsce spotkania zostanie ogłoszone w trakcie marszu.
https://zyciekalisza.pl/artykul/antysystemowy-marsz-niepodleglosci/1483086 |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 04.10.23 |
Pobrań: 25 |
Pobierz () |

06.10.2023 Własność |
Tocząca się kampania wyborcza w przewrotny sposób pokazuje w jak zwyrodniałym systemie polityczno-prawnym żyjemy. Jako zdecydowany zwolennik wolnego rynku stoję na stanowisku, iż własność co prawda nie jest nienaruszalną świętością, ale jej ochrona jest podstawą funkcjonowania normalnego systemu polityczno-prawnego w państwie.
Oznacza to, że tylko w wyjątkowych sytuacjach w konfrontacji własności z innymi wartościami, własność musi ustąpić. Jeśli wiem, że wszystkie instytucje państwa nastawione są i zobowiązane są do ochrony mojej własności, to w takim państwie naprawdę czuję się bezpiecznie. Takie państwo mogę uznać za swoje i w jego obronie poświęcać - a jakże - również swoją własność.
Tymczasem w obowiązującym w Polsce systemie polityczno-prawnym, to właściciel jest w różnych relacjach stroną zobowiązaną i mająca różne problemy w sytuacjach, gdy jego własność jest naruszana.
Głośne były i są w Polsce przypadki, gdy właściciel sklepu stając w obronie swojej własności ranił złodzieja i został za to przez sąd ukarany, a złodziejowi musiał zapłacić odszkodowanie.
W ogóle odpieranie siłą ataków na swoją własność jest większym ryzykiem narażenia się na odpowiedzialność karną niż bycie złodziejem, który chce tę własność zagarnąć. Jak ktoś komuś na przykład zajmie działkę budowlaną i na zagarniętej działce postawi płot, to próba obrony swojej własności poprzez wyburzenie tego płotu naraża na dolegliwości prawne głównie właściciela, a nie tego, kto stawiając płot, całkowicie bezprawnie czyjąś własność zagarnął.
A spróbujcie wyrzucić z mieszkania kogoś, kto ma z wami umowę najmu, która wygasła. Najemca nie chce mieszkania opuścić i w tym momencie prawo chroni jego, a nie właściciela. Owszem znany jest proceder tzw. czyścicieli kamienic, ale to forma kryminalnego przejmowania nieruchomości z krzywdą aktualnych lokatorów. Piszę o sytuacjach, w których ktoś ma całkowicie legalnie nabyte lub wybudowane mieszkanie i je podnajął na podstawie uczciwej umowy. W takiej sytuacji system prawny w Polsce chroni przede wszystkim najemcę, kosztem właściciela
Jak się okazuje ta nienormalna sytuacja dotyczy również kampanii wyborczej. Otóż jeśli dysponuję legalnymi materiałami wyborczymi i powiesiłem je na czyimś płocie, nie pytając o zgodę właściciela płotu, to kto ma kłopot? Otóż kłopot ma głównie właściciel płotu. Materiały wyborcze są chronione prawem i samowolne ich usunięcie z własnego płotu naraża na odpowiedzialność karną. Zatem żeby usunąć z własnego płotu niepożądany baner wyborczy trzeba powiadomić policję, komitet wyborczy firmujący baner i to ten komitet ma usunąć taki baner. Mniejsza już o szczegóły tej sprawy, bo chodzi przede wszystkim o zasadę ochrony własności.
Uważam, że w normalnym państwie powinno to wyglądać tak; jeśli ktoś powiesił na moim płocie swój baner wyborczy bez mojej zgody, to mam prawo ten baner zdjąć nawet niszcząc go, a od właściciela baneru zażądać odszkodowania za bezprawne naruszenie mojej własności i zwrotu kosztów usunięcia baneru, o ile takie poniosłem. W takich sytuacjach prawo ochrony mojej własności musi mieć pierwszeństwo przed prawami osób i instytucji naruszających moje prawo. Pod tym kątem powinien zostać przebudowany cały system prawny w Polsce.
Własność i jej ochrona są podstawą wolności w każdym porządku polityczno-prawnym. To własność czyni obywatelem. Ciekawe, że politycy różnych partii, które programowo występują przeciw ochronie własności jako fundamentowi porządku polityczno-prawnego, nie mają hamulców w pomnażaniu osobistej własności i to często nie oglądając się na jakiekolwiek prawne ograniczenia w tym względzie.
Śmiem twierdzić, że w Polsce nigdy nie będzie normalnie, jeśli do świadomości społecznej nie przeniknie i się nie ugruntuje przekonanie, że zawsze kłopot ma naruszający własność, a nie właściciel. Tenże właściciel musi mieć prawo czynnie wystąpić w obronie swojej własności, co może się dla naruszającego własność skończyć na przykład śrutem w dupie.
Co prawda nie śledzę z dużą uwagą programów poszczególnych partii, ale bodaj w programie wyborczym żadnej nie ma postulatu takiego przebudowania systemu polityczno-prawnego, by przywrócić relacje chroniące właścicieli, bo to oni głównie płacą podatki i przez pomnażanie swojej własności zarówno materialnej, jak i intelektualnej, tworzą bogactwo i siłę państwa.
Niestety umacnia się w Polsce system zalegalizowanej kradzieży, godzący przede wszystkim w tych, którzy na swoją własność ciężko zapracowali.
Andrzej Szlęzak
https://myslpolska.info
-------------------------------------
Tak zostaliśmy wychowani, żeby nie rzec wytresowani, oszukani, i jako oszukani jesteśmy gotowi bronić się przed tym, aby oszustwo, któremu ulegliśmy, zostało wykryte. Ten mechanizm oszustwa można też stwierdzić w przypadku plandemii, gdzie oszukani bronią oszustwa, któremu ulegli. |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 06.10.23 |
Pobrań: 22 |
Pobierz () |

06.10.2023 8 lat wojskowych sukcesów PiS. Wojsko staje się papierowym tygrysem. |
Im bliżej wyborów, tym częściej możemy zobaczyć wzmacnianego przez tysiące propagandowych tub ministra obrony narodowej. Niemal codziennie coś otwiera, pokazuje, oddaje rozkazy. Ledwie zapowiedział utworzenie piątej dywizji Wojska Polskiego, już chce szóstej, stwierdzając, że "rząd PiS dba o bezpieczeństwo Polski".
Dotychczasowe osiem lat tzw. sukcesów gangu Kaczyńskiego nazywano "wielką polityką bezpieczeństwa". Przeanalizujmy, jak wygląda polityka wojskowa Prawa i Sprawiedliwości... Czy naprawdę jest ona sukcesem?
Kilkanaście miesięcy temu istotnie nastąpił przełom w podejściu PiS do bezpieczeństwa militarnego, obronności i zbrojeń, symbolizowany przez skokowy wzrost budżetu wojskowego i masowe zakupy uzbrojenia. Okres wcześniejszych kilku lat nie jest już tak jednoznaczny, a momentami kładzie się cieniem na strategii militarnego wzmocnienia opiewanej jako niezłomna, wieczna i jedyna. Oczywiście, że plany ministerstwa obrony są ogromne, ale głównie na papierze.
Podstawowym celem Kaczyńskiego jest utworzenie 300-tysięcznej armii. Obecnie w siłach zbrojnych istnieją cztery dywizje. Jednak w okresie wyborczym władza, która postanowiła mocno eksploatować temat bezpieczeństwa narodowego, idzie na całość. Powstawać mają kolejne jednostki.
Największym błędem, który popełnia PiS, jest to, że stawia na ilość wojska, nie na jakość wojska. Główną przyczyną tego jest fakt, że stworzenie dwóch nowych dywizji (piąta i szósta) to zwykła PR-owa zagrywka dla cywilów. Innymi słowy, sposób, aby zademonstrować, że władza dba o bezpieczeństwo ludzi.
Nic dziwnego, że do tej pory żaden z polskich polityków i kierownictwa MON nie pomyślał o tym, że w przypadku wojny ma znaczenie nie tylko liczba, ale i przygotowanie żołnierzy. Konflikt ukraiński bardzo dobrze nam to zademonstrował. Na początku operacji wojskowej Federacja Rosyjska miała 200 tys. żołnierzy, podczas gdy wojsko ukraińskie miało, co najmniej 800 tys. żołnierzy. Jednak pomimo przewagi ilościowej ukraińskich żołnierzy, nie pomogło to Kijowowi wygrać tej bitwy. Może, dlatego, że na polu walki to nie generał decyduje o tym, jak żołnierze mają walczyć, tylko sierżant, który dowodzi bojem. Od jego umiejętności, wiedzy, kreatywności, rozkazów zależy wynik całej operacji.
PiS-owscy wojskowi dyletanci nie zwracają też uwagi na to, co na ten temat mówią generałowie i wolą ignorować naprawdę poważne problemy! Na przykład problemy kadrowe i motywację obywateli, którzy chcą służyć w Wojsku Polskim.
Jak powiedział gen. Pacek w tej chwili nie jesteśmy w stanie wystawić jednej brygady, która byłaby kompletna i posiadała odpowiednie zabezpieczenie kadrowe i zdolności bojowe. Obecnie w wojsku polskim następuje proces degradacji kadrowej. To znaczy, że do armii trafiają ludzie nie z łapanki, tacy, ale tacy którzy nie posiadają zdolności kreowania swojej kariery w życiu cywilnym.
Brak chętnych do pójścia w kamasze doprowadził do tego, że MON rozważa możliwość kolejnego złagodzenia wymagań zdrowotnych. Według projektu zdolność do służby będzie można orzekać w przypadku osób ze skoliozą, torbielami nerek, mięśniaków i po operacji tarczycy. Według autorów proponowane rozwiązanie spowoduje zmniejszenie liczby osób uznawanych przez wojskowe komisje lekarskie za niezdolne do służby wojskowej.
Kolejnym problemem są pieniądze. Rząd PiS dokonuje wielkich zakupów. Modernizacja armii trwa, a stary, poradziecki sprzęt jest stopniowo zastępowany przez nowoczesny, zachodni. Ale wszystkie zakupy nie są robione w związku z potrzebami żołnierzy, tylko z politycznego punktu widzenia. Na przykład, aby pokazać swoją przychylność amerykańskiemu rządowi. Potrzebne są jednak pieniądze, a ponieważ rząd ich nie ma, kupuje na kredyt. Kredyty z kolei mają do siebie to, że trzeba je spłacać.
Z ostrą krytyką poczynań i zapowiedzi szefa MON wystąpił były Szef Sztabu Generalnego gen. Mieczysław Gocuł. Według niego tworzenie inicjatywy, która ma wypełniać zadania obronne, musi odbywać się według ściśle określonego planu. Trzeba myśleć o zasobach ludzkich: nie tylko żołnierzach, ale i oficerach, i podoficerach, którzy stworzą tkankę tej dywizji. O ich wyposażeniu i sprzęcie wojskowym, ale także o logistyce: wsparciu eksploatacji i zabezpieczeniu funkcjonowania nowych jednostek. O warunkach zabezpieczenia szkoleniowego wreszcie.
Np. stworzenie najmłodszej dotychczas w Wojsku Polskim, 18. Dywizji Zmechanizowanej gen. Gocuł nazywa "kaprysem ministra". Mówi, że skończyło się na tysiącach odejść z wojska, bo żołnierze po prostu dostawali przydziały i nagle przenoszono ich na wschód kraju, do odległych garnizonów, bez wsparcia i zabezpieczenia socjalnego ich samych i ich rodzin.
Symbolem "wojskowego sukcesu PiS" stała się sytuacja na granicy z Białorusią, którą zabezpiecza kilka tysięcy żołnierzy. Minister Obrony Narodowej wydał polityczną decyzję, na którą wojsko nie było przygotowane. We wszystkich mediach chwalił się, jak politycy PiS zapewnili żołnierzom fajne warunki, ale niestety tak wcale nie jest.
Żołnierze zmuszeni są do kupowania jedzenia za własne pieniądze, ponieważ resort obrony nie zmógł zabezpieczyć podstawowych elementów, które są niezbędne do życia polowego. Np. obiadów, kamizelek, ciepłej odzieży. To nie wszystkie problemy, z jakimi borykają się żołnierze na miejscu. Są też kłopoty związane z zakwaterowaniem. Wielu żołnierzy sypia na zewnątrz, niektórzy na ziemi.
Jeżeli Ministerstwu Obrony Narodowej nie udało się zabezpieczyć kilku tysięcy żołnierzy, to, w jaki sposób politycy PiS chcą zapewnić utworzenie dwóch kolejnych dywizji (każda po ok. 10 tys. żołnierzy)? A więc problem będzie narastać.
Obecnie nie mamy odpowiedniej ilości sprzętu. Po pierwsze z powodu tego, że polska zbrojeniówka ma niewielkie moce produkcyjne. Dodatkowo kupujemy większość sprzętu wojskowego od Stanów Zjednoczonych. Oprócz tego większość uzbrojenia Wojska Polskiego została oddana Ukraińcom, lecz rząd nie kupił nowego uzbrojenia. Co mają robić żołnierze, którym uzupełnienie braków może zająć lata?
Poważnym problemem staje się też uwikłanie stworzonej przez PiS armii w wojny ideologiczne, jej upolitycznienie i osłabienie przez czystki kadrowe. Generalicja częściej się zastanawia, jak zadowolić ministra, co przełoży się na błyskotliwy przebieg kariery, a nie nad tym, jak poprawić stan armii.
Można by nie zwrócić szczególnej uwagi na takie twierdzenia, gdyby nie to, że choćby podczas pikniku wojskowego 14 sierpnia w Uniejowie prezesa PiS nie opuszczał na krok Mariusz Pawluk. Były krótkotrwały dowódca jednostki GROM następnego dnia otrzymał awans na generała brygady. Prezes PiS bardzo chętnie pokazuje się zresztą w otoczeniu wojskowych.
To całkiem jasne, że każda nowa zapowiedź polityków PiS dotycząca wojska staje się kolejnym potwierdzeniem, że minister tak naprawdę nie kieruje się troską o bezpieczeństwo Polek i Polaków, ale potrzebą polityczną, wyborczą. PiS celowo niszczy wojsko tzw. dobrymi chęciami i brakiem kompetencji.
Niebezpieczne w tej sytuacji jest to, że polski rząd celowo doprowadza Polskę do wojny z Rosją, rozpalając sytuację w regionie. Tylko że w przypadku wybuchu realnej wojny nie będzie komu nas bronić, bo naszym wojskiem dowodzą ci, którzy umieją tworzyć piękny obraz medialny i organizować efektowne defilady wojskowe.
Fakty są takie, że można stworzyć 100 dywizji, w każdej po 20 żołnierzy i powiedzieć, że Polska jest bezpieczna. W rzeczywistości to tak nie działa... Chociaż dlatego, żę papierowe dywizje nie będą bronić Polski. Niestety nikt z partii rządzącej nie chce sobie tego uświadomić. Bo dla nich polityczne rozgrywki są ważniejsze niż nasze życie.
Hanna Kramer
NDP |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 06.10.23 |
Pobrań: 28 |
Pobierz () |

06.10.2023 Przyjechał i posadził las. Zostały pnie i plac utwardzony kruszywem. |
Las to miejsce, które poprzez życie drzew realizuje wspaniałe procesy przyrodnicze - zachwycał się Andrzej Duda, podczas akcji V edycji ogólnopolskiej akcji "sadziMY".
Leśnicy przyznają, że przed przybyciem polityka wycięli drzewa w miejscu, gdzie miał przemawiać. Po odjeździe uczestników w lesie pozostanie plac utwardzony kruszywem.
Miała być akcja sadziMY, ale zmieniano ją w wycinaMY - takie zarzuty padły w mediach społecznościowych pod adresem wydarzenia, w której wzięła udział para prezydencka. Chodzi o przygotowania na przyjęcie polityka w Leśnictwie Kruk, niedaleko Suchedniowa w woj. świętokrzyskim.
Echem odbił się wpis na Facebooku, w którym biegacz opisywał, jak natrafił na miejsce przygotowań do wizyty prezydenta. Był to plac utwardzony kruszywem, a wokół niego kilkanaście pni po wyciętych kilkudziesięcioletnich drzewach.
"Zobaczyłem grupę młodych ludzi ubranych na zielono koszących trawę, obcinających maczetami krzewy i małe drzewka oraz obtrącających suche gałęzie z drzew. Pomyślałem, że to pewnie jakieś praktyki młodych leśników. Potem zobaczyłem cztery samochody saperskie, więc zapytałem co się dzieje. Saperzy mnie oświecili, że przyjeżdża prezydent Duda (...)" - napisał w relacji.
Link
"Następnie zauważyłem widoczny na zdjęciach plac i zacząłem się zastanawiać, czy to lądowisko dla prezydenckiego helikoptera, czy może po prostu reprezentacyjne miejsce na wyznanie prezydenckiej miłości do lasu" - dodał autor wpisu. Opublikował kilka zdjęć.
Rzeczywiście 3 października do leśnictwa Kruk przyjechała kolumna aut z parą prezydencką. Andrzej Duda wraz z małżonką Agatą Konrhauser-Dudą wziął udział w sadzeniu drzew. Towarzyszyli im uczniowie, harcerze, żołnierze, wolontariusze i leśnicy, jeden minister oraz doradca prezydenta.
- Las to miejsce, które poprzez życie drzew realizuje wspaniałe procesy przyrodnicze, jak oczyszczanie powietrza, filtrowanie czy magazynowanie CO2 i tym samym ochronę klimatu. Jednym z najlepszych sposobów ochrony klimatu są areały leśne, ich zwiększanie - mówił Andrzej Duda.
Przemawiał ze sceny, ustawionej na tle drzew na pobielonym i wywalcowanym kruszywem placu. - Las to jest miejsce, gdzie można przyjść, wyciszyć się, odpocząć. Las to jest azyl, ostoja i miejsce ukojenia - mówił w podniosłym stylu Duda.
Nadleśniczy tłumaczy. To z szacunku dla głowy państwa.
W rozmowie z Wirtualną Polską Piotr Fitas Nadleśniczy Nadleśnictwa Suchedniów przyznał, że przygotowując teren wydarzenia, wycięto kilka drzew, około pięciu. [No nie... około pięciu... nie dało się policzyć - admin] Natomiast część pni widocznych na zdjęciach internauty to stare pnie, które jedynie przycięto tuż nad ziemią.
- Wycięliśmy drzewa, które pochylały się nad terenem wydarzenia, zagrażając uczestnikom. Wynika to z zasad bezpieczeństwa - powiedział nadleśniczy. Dodał, że plac, który został utwardzony kruszywem, jest wykorzystywany jako składnica drewna. Pozostanie w lesie, w takim stanie jak po uroczystości.
- Przygotowano to, bo chcieliśmy z szacunkiem przywitać głowę państwa. Przy czym nie miała dla nas znaczenia opcja polityczna. Tak samo przyjęci zostaliby prezydenci z innych partii, Bronisław Komorowski czy nawet amerykański prezydent Joe Biden - podkreślił nadleśniczy. [Nie mówiąc o Zełeńskim! - admin]
Najpierw wycieli, potem posadzili i jest akcja
Piotr Fitas wyjaśnił, iż nietrafionym zarzutem jest twierdzenie, że prezydent w ramach akcji zasadził las w miejsce niedawno wyciętego lasu.
- Jest to teren normalnej gospodarki leśnej, prowadzonej zgodnie ze sztuką. Las został wycięty około rok temu i pozostawiony do naturalnego odnowienia. Siły przyrody nie zadziały, dlatego wybraliśmy to miejsce do posadzenia lasu ręką człowieka - powiedział.
Po wydarzeniu Kancelaria Prezydenta zamieściła relację, przytaczając opinię Andrzeja Dudy, iż "systematycznie zwiększająca się ilość lasów jest efektem ciężkiej pracy leśników i wszystkich, którzy w tym pomagają".
Tomasz Molga
https://wiadomosci.wp.pl/
------------------------------------
Cóż Duda w lesie czyni cuda! Najpierw sadzi, potem rznie dorodne pnie! |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 06.10.23 |
Pobrań: 24 |
Pobierz () |

07.10.2023 Zrównoważony dostęp do gotówki, złóż naturalnych i żywności, programem PiS i KO |
Kilka dni temu mignął mi na Twitterze krótki propagandowy filmik wyborczy z panem Morawieckim "Kilka szybkich odpowiedzi na kilka szybkich pytań". Pytaniami były m.in. :
* Buty eleganckie czy sportowe?
* Robienie live'ów czy nagrywanie filmików?
* Śniadanie w domu czy w pracy?
* Taniec czy różaniec?
Na ostatnie pytanie Morawiecki odpowiedział prawidłowo:
Taniec. Muszę powiedzieć, że nigdy nie byłem zbyt dobry w tym różańcu, a taniec bardzo lubię.
Słuchając tego, od razu przyszły mi na myśl pytania poważne na miarę poważnych wyborów. Pytania, które powinni zadawać dziennikarze i każdy myślący wyborca. Pierwsze pytanie szczególnie dedykuję panu Morawieckiemu ze względu na jego gorące poparcie dla totalitarnej ideologii "Wielkiego Resetu"
- Restytucja Polski czy "Wielki Reset"?
- Grzegorz Braun czy Juwal Noach Harari?
- polskie oficerki czy ukraińskie onuce?
Dlaczego "Wielki Reset"?
Pytanie o "Wielki Reset" jest kluczowe i od tego dosłownie zależy życie Polski i każdego Polaka. Jako program zniszczenia świata, zawierający zabójcze doktryny "zrównoważonego rozwoju", klimatyczne, unijne - sięgające aktualnie do manifestu komunistycznego z Ventotene i Szkoły Frankfurckiej.
Totalitarna ideologia "Wielkiego Resetu"
Poznajmy najpierw teorię usprawiedliwienia: "O resetowaniu mówimy, gdy system nie może już działać przy bieżących parametrach i wymaga ponownego uruchomienia. To przycisk, który wciskamy np. wtedy, gdy nasz komputer czy telefon komórkowy działa nieprawidłowo lub przestaje działać. Kryzys wywołany pandemią Covid-19 obnażył pewne wady systemowe, podkreślając potrzebę zresetowania gospodarki światowej i jej modeli"
Jest to nieprawda. Parametrami systemu steruje się od lat w celu wywołania kryzysów, a potem zapowiadanych resetów. Po każdym resecie ubywa nam wolności. Tak było również z zaplanowaną i początkowo symulowaną, a potem wciąż fałszywą pandemią. Tak było z symulacjami przeprowadzonymi w maju 2018 r., a potem w 2019. Aktualnie pełną parą pracują fabryki klimatycznych fake newsów. Dla zainteresowanych: Link.
Bez wolności, gotówki, własności, godności i zdrowia
Program Wielkiego Resetu nie przewiduje w swoich ostatecznych celach zachowania przynależnych człowiekowi praw do wolności, własności, bezpieczeństwa, godności i zdrowia. To ostatnie ma być regulowane według kaprysu tych, którzy razem z mianowanymi ekspertami dbają o marketing behawioralny.
Totalitarna ideologia Wielkiego Resetu, która po raz kolejny w dziejach wystawia człowieka na diabelską próbę zatracenia w nim tego co ludzkie, degradując go do poziomu pociągowego zwierzęcia bez swobodnego dostępu do wody, żywności, gotówki i przestrzeni wykraczającej poza 15 minutowy spacer po najbliższej okolicy. Substytutem wymienionych rzeczy ma być dokładnie odmierzona porcja cyfrowego pieniądza równoważna dochodowi gwarantowanemu przelewanemu na konto i mającego datę ważności bez możliwości kumulacji i nieuzasadnionego użycia.
Jeżeli ktoś jeszcze tego nie widzi (a nie widzi wielu) lub nie zrozumiał i naiwnie pyta - dlaczego komuś "coś takiego przyszło do głowy", możemy odpowiedzieć: z tych samych powodów dla których powstał nazizm i komunizm, a czerpiący z tego inspiracje, akolici wymordowali w samym tylko XX wieku ponad 100 mln istnień ludzkich, nie wliczając w tę makabryczną liczbę zabitych, najczęściej zdrowych dzieci szykujących się w łonach swoich matek do przyjścia na świat.
Koalicja Wielkiego Resetu czyli PiS=KO
Główni pretendenci do wszelkich benefitów związanych z władzą, a mam na myśli formacje lewicowe: udającą prawicę, PiS lub jawną koalicję lewicową - KO pomija to milczeniem lub deklaruje akceptację tego zabójczego planu inspirowanego, jak już wspomniałem ideologią bestii. Nie bez powodu ks. prof. Tadeusz Guz mówi o pokrewieństwie ideologicznym.
Każdy kto zakazuje na terenie RP wydobycia węgla, każdy kto chce nam założyć maski na twarz, zakazuje korzystania z żywego ognia, ogranicza hodowlę zwierząt, roślin, uprawę ziemi, każdy jest rodowodem spokrewniony z bestialskimi ideologiami III Rzeszy Niemieckiej
Chwała Niemcom, Żydom, Ukrainie. Chwała Unii i zboczeńcom. Niepodległość tylko w starym kinie
Widać gołym okiem - okiem nieoprawionym w okulary propagandowych mediów zawężającym zakres widzenia, a tym samym zakres myślenia, że Unia jest organizacją faszystowską lub przynajmniej faszyzującą tzn. spełniającą klasyczną definicję faszyzmu w teorii oraz realizującą tę doktrynę w praktyce. "Nic bez Unii, nic poza Unią, nic przeciwko Unii". Ponadto zgodnie z zapowiedzią organizacja ta ma zamiar zrealizować podstawową doktrynę ze swojego oficjalnego zestawu doktryn i idei czyli z manifestu komunistycznego Spinellego, likwidując ostatecznie niepodległość państw członkowskich w ramach tworzonej już na siłę neokomunistycznej federacji. Pytanie czy człowiek rozumny głosuje za powyższym jest pytaniem retorycznym.
Zrównoważony rozwój oznacza ograniczony dostęp
"Zrównoważony dostęp" do złóż naturalnych, gotówki, żywności, wody, o którym wspominał ks. prof. Tadeusz Guz.
Link
Na ostatnim posiedzeniu Organizacji Narodów Zniewolonych prezydent Duda wygłosił swoistą odę do "zrównoważonego rozwoju". Nic nie może tego tłumaczyć, nawet życzliwe założenie innej orientacji Andrzeja Dudy. Powszechność tejże orientacji wśród polityków lekkich obyczajów - lekko ważących sobie polską rację stanu czyli swoista trans-inteligencja nie jest usprawiedliwieniem, lecz cechą wykluczającą ideologicznych zboczeńców z grona osób godnych wyboru.
Z tego powodu, jeżeli pójdę na wybory, będę się kierować prostym kryterium:
Restytucja Polski (państwa i narodu) czy jej likwidacja w ramach wspomnianego "Wielkiego Resetu"
CzarnaLimuzyna
---------------------------------
SPRZECIW wobec zamiarom wchłonięcia przez Orlen Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownictwa (PGNiG), które jest własnością wszystkich Polaków
Link
Czasem pytam ludzi czy wiedzą cokolwiek o "Wielkim Resecie". Na ogół nikt nic nie wie, nikt nic nie słyszał. Wtedy mówię im kilka zdań, nie więcej, dodając wygooglujcie sobie. Potem za jakiś czas, gdy mam okazję, pytam czy coś sobie na ten temat przeczytali, obejrzeli. Nic. Większość również nic nie pamięta. Nic. Prócz tego żadnych emocji, żadnych refleksji, żadnej kontynuacji w podanym wątku, ale gdy tylko pojawi się temat wyborów i nadchodzących potworów w osobach Gnoma Sromotnika lub krewnego Golluma oczy im się zapalają i gotowi są sobie skoczyć do gardeł. Rozpoczynają monologi, na ogół bezsensowne, a gdy tylko usłyszą coś innego, nawet bardzo konkretne i proste pytania wpadają we wściekłość, wrzeszcząc i skrzecząc. Pierwszy raz mam do czynienia z taką intensywnością tego zjawiska. Zjawisko nienowe, bo lemingi pojawiły się masowo po 2010 roku, ale to jest chyba nowa mutacja. |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 07.10.23 |
Pobrań: 23 |
Pobierz () |

08.10.2023 Przedwyborcze otrzeźwienie "władzy". |
Przedwyborcze otrzeźwienie "władzy": Janusz Kowalski dla Frondy: Obca kulturowo dzicz chce zmienić życie Polek i Polaków w koszmar
[Zabawne, że przed wyborami nawet TVP zaczyna mówić ludzkim głosem. Wczoraj, 5 października, to zobaczyłem. Więc i poseł-kandydat chce nagonić "dających głos" do swojej zagrody. Korzystajmy. Mirosław Dakowski]
---------------------------------------
"To jest dzicz, to jest inwazja, to jest obco kulturowa zgraja, która napada na kobiety i dzieci i nie ma żadnego szacunku dla życia drugiego człowieka. Jest to wreszcie dzicz, która uderza w chrześcijaństwo, w nasz porządek rzymsko-katolicki, w naszą cywilizację i trzeba tę hordę najzwyczajniej w świecie zatrzymać" - powiedział Janusz Kowalski w rozmowie z portalem Fronda.pl, poświęconej nielegalnej migracji.
Mariusz Paszko: Jak Pan Poseł widzi przyjęty wczoraj przez Komisję Europejska tzw. pakt migracyjny?
Janusz Kowalski, poseł Suwerennej Polski, kandydat do Sejmu z listy Prawa i Sprawiedliwości: - Jest to oczywista chęć narzucenia Polsce rozwiązań tzw. przymusowej relokacji, które są zawarte w pakcie migracyjnym. Tam stoi napisane wprost, że albo się płaci 20 tys. euro za każdego nieprzyjętego migranta, albo narzuca się ich przyjmowanie. Szef Donalda Tuska, Manfred Weber i cała Europejska Partia Ludowa wyjątkowo szczerze mówią jednym głosem, że burmistrzowie miast w Niemczech i Austrii zakomunikowali, że brakuje im wolnych mieszkań dla imigrantów z Afryki i Azji i w związku z tym chcą się "podzielić" tymi najeźdźcami z Polską. I na to kategorycznie nie ma zgody!
Suwerenna a wcześniej Solidarna Polska mówi o tych zagrożeniach już od roku 2015.
- Proszę zauważyć, że na ten temat należy spojrzeć szerzej. Tych migrantów chciała nam relokować Angela Merkel, która za tym wszystkim stoi. Gdyby więc w roku 2015 wyborów nie wygrało Prawo i Sprawiedliwość i została zrealizowana ta koncepcja, o której mówili Cezary Tomczyk, Ewa Kopacz i Donald Tusk, to byłoby bardzo nieciekawie.
Wszyscy przecież doskonale pamiętamy z jednej strony wypowiedź ówczesnego rzecznika prasowego rządu PO-PSL Cezarego Tomczyka, że ówczesny rząd był przygotowany na każdą ilość uchodźców, których początkowo miało być 12 tysięcy.
Następnie pamiętamy też słowa ówczesnego szefa Rady Europejskiej z nadania Angeli Merkel, a więc Donalda Tuska, który groził polskiemu rządowi sankcjami finansowymi. Gdyby więc wtedy Prawo i Sprawiedliwość nie wygrało wyborów parlamentarnych, to dzisiaj mielibyśmy dziesiątki, a może nawet setki tysięcy tych migrantów.
Te osiem lat rządów obecnej władzy to przede wszystkim jednak brak zgody i twarde polskie weto, jeżeli chodzi o mechanizm relokacji. Dzisiaj jesteśmy na ostatniej prostej tego działania Parlamentu Europejskiego, ponieważ Niemcy chcą przeforsować takie rozwiązanie, które jest sprzeczne z interesami Polski i zasadą suwerenności państwa polskiego.
Co więcej, Niemcy doskonale wiedzą, że w roku 2024 po wyborach do Parlamentu Europejskiego architektura polityczna będzie tam całkowicie inna. Wygrają partie prawicowe i tę ekipę Manfreda Webera, Fransa Timmeramansa i Ursuli von der Leyen - prorosyjską i pro-migracyjną - po prostu rozliczą.
Czym grożą te rozwiązania przepychane przez Niemcy w Parlamencie Europejskim?
- Przede wszystkim tym, że polskie ulice i polskie miasta przestałyby być bezpieczne. Jeśli ktoś włączy telewizor i zobaczy to, co dzisiaj dzieje się w Paryżu, w Dortmundzie, Berlinie, Malmo czy Sztokholmie i wszystkich państwach starej piętnastki Unii Europejskiej, gdzie na naszych oczach polityka migracyjna doprowadziła po prostu do katastrofy.
Kobiety boją się tam po godzinie 18-tej wyjść na ulice czy place zabaw z dziećmi. Boją się, ponieważ są gwałcone, a dzieci stają się często ofiarami napadów i przemocy. Tam grasują hordy - to dzicz, która te kobiety molestuje. Mówię to otwartym tekstem i jeszcze raz podkreślę: To jest dzicz, to jest inwazja, to jest obco kulturowa zgraja, która napada na kobiety i dzieci i nie ma żadnego szacunku dla życia drugiego człowieka. Jest to wreszcie dzicz, która uderza w chrześcijaństwo, w nasz porządek rzymsko-katolicki, w naszą cywilizację i trzeba tę hordę najzwyczajniej w świecie zatrzymać.
Ktoś, kto mówi - jak na przykład Donald Tusk - o biednych ludziach, którzy szukają swojego miejsca na ziemi i dachu nad głową, jest kompletnie nieodpowiedzialny.
Natomiast my wszyscy zdrowo myślący Polacy, bez względu na poglądy polityczne, musimy bronić swoich ulic, miast, rodzin, kobiet i dzieci przed tą agresywną dziczą.
Kto tak naprawdę stoi i za tą migracją, poza Rosją i Niemcami rzecz jasna?
- Należy tu jasno wskazać na środowiska liberalno-lewicowe, które od kilkudziesięciu lat hołdują polityce multi-kulti. One uderzają w ten sposób w chrześcijaństwo i chcą doprowadzić do tego, że ich baza społeczno-polityczna będzie szersza, ufając a nawet chyba ślepo wierząc, że wprowadzenie imigrantów zapewni trwałe poparcie dla lewicy - to jest czysty egoistyczny plan polityczny tych wszystkich środowisk, który miałby doprowadzić do trwałej destabilizacji cywilizacji zachodniej w Europie i niestety doprowadza. To co się dzieje dzisiaj we wspomnianych już państwach Unii Europejskiej, pokazuje, że ten plan jest tam niestety realizowany i tylko suwerenność poszczególnych państw w tym przypadku jest jedyną barierą. Stąd właśnie ten wielki napór na Polskę ze strony wszystkich liberalnych sił, które widząc już budzące się narody - w Niemczech, we Francji czy Szwecji - chcą ten projekt za wszelką cenę dopiąć. Należy to pokazać, że we Francji na przykład coraz częściej mówi się o takim jak w Polsce referendum i do tego namawiają tamtejsi konserwatyści, którzy nie zgadzają się z polityką tych liberalnych, zdegenerowanych polityków od lewa do prawa w Unii Europejskiej sprowadzających imigrantów.
To, co dzisiaj w tej sytuacji Polska może zrobić, to dać przykład, jak uratować Europę i tym przykładem będzie głosowanie przeciwko przymusowej relokacji migrantów w referendum już 15 października. Proszę też zauważyć, że na tym przykładzie widać, jaki stosunek do referendum - szczególnie do tego pytania o przymusową relokację - ma Platforma Obywatelka i sam Donald Tusk, który jest wiceprzewodniczącym EPL, a więc zastępcą Manfreda Webera. On przecież namawia do tego, żeby nie głosować i nie brać kart do referendum. Ktoś taki, kto namawia do tego, żeby Polacy nie zabezpieczyli swoich miast, miasteczek i wsi przed nielegalną imigracją, de facto tę imigrację popiera. Innymi słowy, i nie mam co do tego żadnych wątpliwości, gdyby Donald Tusk dzisiaj rządził, to już w pierwszym roku jego rządów po roku 2015 sprowadziłby do Polski co najmniej 100 tys. tych obcych nam kulturowo i groźnych ludzi z Afryki, co odbyłoby się rzecz jasna kosztem polskich rodzin. W efekcie odbierałby też mieszkania komunalne i socjalne, po to tylko, ażeby przypodobać się Niemcom. Sam natomiast - co już raz pokazał - wyjechałby do Brukseli na kolejne dobrze płatne stanowisko. Jestem tego więcej niż pewien.
Pan wiceminister Wąsik zwraca uwagę, że granica polsko-białoruska to obecnie najbardziej strzeżona granica w całej strefie Schengen. Jak w tym kontekście należałoby odnieść się do działań opozycji, która jest za rozebraniem muru chroniącego nas przed agresją przerzucanych przez Rosję i Białoruś migrantów?
- Opozycja w tym względzie jest kompletnie nieodpowiedzialna. Zarówno partia Donalda Tuska, jak Szymona Hołowni i Lewica głosowały przeciwko zabezpieczeniu granicy z Białorusią, a więc wszystkie te ugrupowania wpisywały się w scenariusz, który był konsekwentnie realizowany przez białoruskie KGB i Władimira Putina i tego naporu na granicę polsko-białoruską.
Należy tu wyraźnie podkreślić, że partie głosujące przeciwko temu murowi na granicy z Białorusią zbankrutowały. To dobitnie świadczy przecież o tym, że kluczem dla zapewnienia bezpieczeństwa jest przewidywanie zagrożeń. Partie Tuska, Hołowni i Czarzastego głosowały przeciwko zagwarantowaniu Polsce bezpieczeństwa. Jeśli więc nie przewidywały i nie chciały przewidzieć tego zagrożenia, to znaczy, że kompletnie nie nadają się do rządzenia naszym krajem. Nie mam też żadnych wątpliwości, że w tych środowiskach jest bardzo silna chęć rozebrania tego muru pod naporem lewactwa urzędującego w strukturach Unii Europejskiej. Innymi słowy trzeba po prostu pójść do referendum i zagłosować przeciwko planom rozebrania muru na granicy polsko-białoruskiej i głosować przeciwko nielegalnej relokacji migrantów z obcych nam kulturowo regionów.
Uprzejmie dziękuję Panu Posłowi za rozmowę. |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 08.10.23 |
Pobrań: 22 |
Pobierz () |

09.10.2023 Konflikt Palestyńsko - Żydowski |
Ciekawy komentarz z Neon24
?Przede wszystkim - świat, przynajmniej zachodni, zajęty jest Ukrainą. Brak zaś zainteresowania Izraelem. To bardzo dobry czas na "załatwienie" niedokończonych spraw, czyli likwidacja problemów związanych z Palestyńczykami i to zarówno w Strefie Gazy jak i na Zachodnim Brzegu i oczywiście przejęcie pełnej kontroli nad Jerozolimą.
Ostatnie działania Izraela w tych kwestiach cechowały się narastającą agresją. Czyli - to Izraelici byli stroną atakującą. Jednak do "rozwiązania" problemu w taki sposób brak było istotnych powodów, a opinia publiczna raczej opowiadała się po stronie Palestyńczyków.
Czyli - potrzeba było wstrząsu i to na dużą skalę.
Akcja Hezbollahu - daje podstawy do takich przemian w opinii publicznej. Owszem, są straty - pewnie kilkaset zabitych i kilka tysięcy rannych. Tyle, że to i tak niewysoka cena za to by uzyskać powód dla palestyńskiego Endlosung.
Dochodzi jeszcze jeden czynnik. Sprawa meczetu Al Aksa zbudowanego na ruinach Drugiej Świątyni. To było i jest "solą w oku" Żydów. Religijnym dążeniem każdego Żyda jest doprowadzenie do odbudowy Świątyni, a tego bez zburzenia meczetu Al Aksa nie da się zrobić.
A tu ciekawostka - cała akcja jest nazwana Al - Aksa. Można zatem spodziewać się istotnych działań z tym związanych.
Można sądzić, że najbliższy czas pokaże jakie były faktyczne cele wywołanego konfliktu. I oczywiście - czy nie rozleje się on na cały Bliski Wschód.
Moim zdaniem - Izrael będzie dążył do ograniczenia zasięgu akcji do samego Izraela traktując ją jako problem wewnętrzny - i, co oczywiste, realizując swoje cele, czyli pełną pacyfikację Palestyńczyków i prawdopodobnie zburzenie Al - Aksa.
Bardzo wątpię, aby było inaczej."
Link
Spełnienie marzeń Agnieszki Holland.#Hamas pic.twitter.com/MViN4a3G9O
- Robert Grajny ? (@RobertGrajny) October 7, 2023
https://cygnus.neon24.org/post/173594,palestyna-watpliwosci |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 09.10.23 |
Pobrań: 21 |
Pobierz () |

09.10.2023 G20 przyjęło wprowadzenie cyfrowych walut i dowodów |
https://www.prisonplanet.pl/files/1614055851/cbdcg20_sm.jpg
Ruch w kierunku jednego światowego totalitarnego rządu Link postępuje. Indie są obecnie przewodniczącym grupy G20. Przywódcy G20 osiągnęli w weekend porozumienie w sprawie narzucenia cyfrowych walut i cyfrowych identyfikatorów Link swoim populacjom.
Kraje G20:
Link
Umożliwi im to monitorowanie wydatków swoich obywateli i tłumienie sprzeciwu. Cyfrowe identyfikatory będą działały w jednej wspólnej sieci, w której będzie można odmówić podróżowania tym którzy wyrażają sprzeciw wobec takiej tyranii. Na tym polega problem, gdy mamy do czynienia z zawodowymi politykami, ponieważ nie są oni po naszej stronie, lecz siedzą nad nami i patrzą na nas z pogardą.
Link
Link
W weekend w New Delhi grupa G20 przyjęła pod przewodnictwem Indii ostateczną deklarację w tej sprawie. Celem waluty cyfrowej jest wyeliminowanie szarej strefy. Rezygnacja z pieniądza papierowego uniemożliwi płacenie gotówką pod stołem. Twierdzą, że wyeliminuje to wszelką przestępczość, taką jak napady na banki, a nawet prostytucję. Twierdzą również, że wyeliminuje to możliwość zaistnienia runów na banki. Szacunki dotyczące nieopodatkowanej strefy gospodarki wahają się od 20% do 40%. Choć sprytnie stwierdzili, że nie ma dyskusji na temat wyeliminowania kryptowalut, to chcą przejąć wszystkie kryptowaluty, które pozwoliły by nadal na istnienie szarej strefy.
Christine Lagarde przyznała, że cyfrowej waluty będą miały wbudowane systemy kontroli. G20 ogłosiło, że zgodziło się na budowę infrastruktury niezbędnej do wdrożenia cyfrowych walut i identyfikatorów. Jak ostrzegałem, to wszystko jest częścią roku 2032. Te wszystkie działania się nie powiodą ale ostatecznie doprowadzą do rewolucji. Cyfrowa waluta przynosi zerowe korzyści ekonomiczne. Robią to wyłącznie po to, by kontrolować gospodarkę i eliminować szarą strefę.
Link do oryginalnego artykułu: Link
źródło : https://www.prisonplanet.pl/ekonomia/g20_przyjelo,p1523348715 |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 09.10.23 |
Pobrań: 22 |
Pobierz () |

09.10.2023 Na wolność musimy zapracować sami |
Bezprecedensowa w dziejach i przywołująca na myśl opisane w Apokalipsie czasy "wielkiego ucisku" sytuacja, w której ograniczane są podstawowe prawa, takie jak swoboda wypowiedzi, oddychania, palenia w piecu, decydowania o zastrzykach jakie przyjmujemy czy o jadłospisie, spowodowała, że w centralnym punkcie debaty toczonej w ramach antysystemu pojawia się temat wolności i jej utraty.
Na ogół jednak dominuje w niej oburzenie i opis kolejnych utraconych pozycji, podczas gdy stosunkowo mało miejsca zajmuje refleksja nad tym, dlaczego tak łatwo tę wolność nie po raz pierwszy w dziejach tracimy.
Dlaczego tak wielu naszych rodaków przy pierwszej większej burzy zrezygnowało z samodzielnego myślenia, pozwoliło by zapanowała nad nimi ukryta w duszy niemal każdego człowieka skłonność by zamienić się czy to w wykonującego rozkazy funkcjonariusza policji, czy to w recytującego zapodane formułki psa Pawłowa, a nawet w Pawlika Morozowa, który donosi na najbliższych, by "chronić siebie i innych".
Kategorie wolności
W filozoficznych rozważaniach nad wolnością przyjął się podział na wolność "od" i "do". Ta pierwsza oznacza samą fizyczną czy ontologiczną wolność wyboru i możliwość jej dowolnego wykorzystania. Ta druga zakłada, że jedynie jej właściwe, zgodne z ludzkim powołaniem wykorzystanie oznacza wolność prawdziwą. W konsekwencji tego drugiego ujęcia do rozważań o wolności wkracza etyka i odpowiedzialność.
Tak naucza Kościół katolicki, a w pewnym stopniu koresponduje to z marksowskim powiedzeniem, że wolność to uświadomiona konieczność.
Francusko-żydowski filozof Emmanuel Levinas twierdził, że wolność możemy realizować jedynie przez miłość (dobroć) i pracę, co przypomina znaną maksymę: "ręce przy pracy, myśli przy Bogu". Inaczej łatwo jest popaść w niewolę egoizmu. Podobnego zdania jest popularny psycholog Jordan Peterson. Z kolei Józef Tischner i Erich Fromm wskazywali, że jak napisał polski filozof ludzie często odrzucają "nieszczęsny dar wolności", gdyż nie chcą być sami odpowiedzialni za to, że ulegają "ośmiu duchom zła", a gdy tak się stanie, wtedy winią za to wolność. W poddaniu się woli wodza lub opinii kolektywu szukają łatwego usprawiedliwienia i uspokojenia sumienia, w innych okolicznościach "miski ryżu" i sensu życia.
Posłuszne wykonywanie nonsensownych procedur, czy pozbawione krytycyzmu "zawierzenie ekspertom" to tylko najbardziej oczywiste przykłady ulegania tej skłonności z jakimi mieliśmy ostatnio do czynienia. Ucieczka od wolności jest w takim ujęciu przede wszystkim ucieczką od odpowiedzialności.
W polskiej literaturze przenikliwie ujął to Witkacy wkładając w usta jednego z protagonistów proroczego, ale i złowieszczego dramatu "Szewcy" następujące słowa: "O, kiedyż zapomni indywiduum o sobie w doskonałej maszynie społeczności? O, kiedyż cierpieć wreszcie przez swą samoosobowość, wiecznie w nicość jak zadek jaki transcendentalny wypiętą i wypuczoną, przestanie - zostaną jedynie narkotyki, jej Bohu."
Systematyczne ograniczanie wolności było obserwowane przez całą plejadę wybitnych intelektualistów już w XIX i XX wieku, bez względu na to jaki ustrój był tłem ich rozważań. Takie przeczucia wyrażał obserwujący demokrację w Ameryce Alexis de Tocqueville pisząc: "Kiedy próbuję sobie wyobrazić ten nowy rodzaj despotyzmu, zagrażający światu, widzę nieprzebrane rzesze identycznych i równych ludzi, nieustannie kręcących się w kółko w poszukiwaniu małych, pospolitych wzruszeń, którymi zaspokajają potrzeby swojego ducha (...) Ponad wszystkim panuje na wyżynach potężna i opiekuńcza władza, która chce sama zaspokajać ludzkie potrzeby i czuwać nad losem obywateli (...) Nie łamie woli, lecz ją osłabia. Rzadko zmusza do działania. Nie tyranizuje - krępuje, ogranicza, osłabia, gasi, ogłupia i zamienia w końcu każdy naród w stado onieśmielonych pracowitych zwierząt, których panem jest rząd."
A obserwujący świat na innej półkuli i z zupełnie innej perspektywy Józef Mackiewicz w usta walczącego z bolszewikami Rosjanina włożył następujące słowa: "Bolszewicy, co tam o nich mówią, to głupstwo. Ale ja ich przejrzałem. Oni chcą od ciebie, ciebie samego zabrać. Żeby nie było ciebie, a na to miejsce taka maź, taki wspólny rozczyn pod ciasto. To co oni tam krzyczą: "Grab nagrabione", to tylko takie zachęty z jednej, a straszaki dla staruszków z drugiej strony. A naprawdę, to oni chcą zagrabić nie to co było przez kogoś nagrabione, tylko to z czym każdy człowiek rodzi się do życia. To oni chcą zabrać. O. I dlatego trzeba ich zniszczyć. Nie: W Imię Ojca i Syna, a w imię ratowania samego siebie."
Z kolei współczesny włoski lewicowy intelektualista Giorgio Agamben pisał o zapoczątkowanej przez nazistów epoce biowładzy, której symbolem była ustawa z 1935 r. o "ochronie dziedzicznego zdrowia narodu niemieckiego", a w konsekwencji stwierdzał: "Wraz z narodzinami biowładzy każdy lud ulega podwojeniu w postaci populacji, każdy lud demokratyczny jest zarazem demograficzny". Co ważne Agamben jako jeden z niewielu intelektualistów sprzeciwiał się traktowaniu ludzi jak bydło pod pretekstem tak zwanej pandemii.
Tak więc okazuje się, że zarówno oba zdefiniowane totalitaryzmy jak i demokracja od dawna ograniczały wolność. Zachowania różnych rządów na całym świecie w czasie "pandemii" potwierdzają, że skłonność do krępowania wolności nie jest zdeterminowana przez ustrój polityczny. Bardziej trafna wydaje się hipoteza Ortegi y Gasseta wskazująca, że mamy do czynienia z pojawieniem się nowego typu człowieka, którego nazwał "masowym" bez względu na typ ustroju w jakim żyje.
Od swoich poprzedników różni się on przede wszystkim tym, że chce mieć rację, ale nie jest w stanie dyskutować. W takiej sytuacji o racji decyduje szeroko pojęta przemoc, a cała społeczność czy nawet cywilizacja traci możliwość racjonalnego decydowania o tym co jest "wolnością do".
Podobne wnioski z obserwacji współczesnych społeczeństw zachodnich wyciągał antropolog Arnold Gehlen pisząc o debatach współczesnych homo sapiens jako o walce krążących wokół siebie tygrysów wywarkujących moralne formuły. Narastającą agresję i jak zatytułował swoją głośną książkę "hipertrofię moralności" przypisywał m.in. współczesnemu trybowi życia.
Neil Postman, amerykański filozof analizujący wpływ zmian technologicznych na ludzką psychikę, tak opisywał debaty jakie toczyli w połowie XIX wieku kandydaci na urząd Prezydenta USA: "Pierwsza z siedmiu słynnych debat między Abrahamem Lincolnem i Stephenem Douglasem odbyła się 21 sierpnia 1858 roku w Ottawie w stanie Illinois. Douglas, zgodnie z zawartą między nimi umową, mówił jako pierwszy przez godzinę, odpowiedź Lincolna trwała półtorej godziny, z kolei Douglas przez pół godziny ustosunkowywał się do odpowiedzi Lincolna (...) 16 października 1854 roku w Pretorii, Illinois Douglas wygłosił przemówienie trzygodzinne, na które Lincoln zgodnie z umową miał odpowiedzieć. Kiedy przyszła jego kolej Lincoln zwrócił uwagę, że jest już piąta po południu i że prawdopodobnie będzie potrzebował tyle samo czasu co Douglas oraz że ten ostatni ma jeszcze prawo do repliki. Zaproponował więc, aby słuchacze udali się do domów, zjedli obiad i wrócili wypoczęci na kolejne cztery godziny rozmowy".
Nie tylko ówcześni politycy, ale także małomiasteczkowi kowale, sklepikarze czy farmerzy posiadali więc coś, czego nie ma współczesny student, a czasem i profesor. Potrafili w skupieniu ocenić argumenty, myśli i zdecydować o tym, do czego wolność wykorzystają. Wskazuje to także na silny związek wolności politycznej z prawdą i swobodą dyskusji jako warunkiem dochodzenia do niej. Dzisiaj zarówno zawodowi specjaliści od śpiewu i mas jak i wolnościowi słuchacze wołają jednym głosem: krócej, szybciej, mocniej. Czy jednak wszystkie głębsze i bardziej skomplikowane treści da się przekazać w taki sposób?
Platońska przypowieść o bogu Teucie i królu Tamuzie ukazuje nam prawdę o tym, że wraz z nowymi umiejętnościami technicznymi zmienia się nasz umysł , a więc my sami. I znowu nasuwa się skojarzenie z Marksem, tym razem z twierdzeniem, że feudalizm został stworzony przez wynalezienie strzemienia, a kapitalizm przez maszynę parową. Znajomi rodzice wielu dzieci mówią, że dzielą się one na te wychowane przed i po pojawieniu się smartfonów.
Postęp i wolność
W czasach gdy zmiany technologii przybrały takie rozmiary i tempo, że poważnie mówi się o wymknięciu się ich spod jakiejkolwiek kontroli, refleksja nad ich wpływem na wolność jest tym bardziej uzasadniona. Postęp techniczny oprócz wygody i uwalniania nas od wielu uciążliwych czynności czyni nas nomen omen automatycznie zależnymi od całego systemu technologicznego, a w konsekwencji od tych, którzy go finansują i nim zarządzają. Posiadają oni często wiedzę i umiejętności, jakich przeciętny Kowalski nigdy nie opanuje, ani o których istnieniu nawet nie wie.
Załatanie butów lub zrobienie ich z łyka, podkucie konia, naprawa roweru, a nawet samochodu, była do niedawna w zasięgu możliwości przeciętnego uczestnika ruchu, tak samo jak naprawa podstawowych urządzeń gospodarstwa domowego mogła być dokonana przez znajomego hydraulika czy elektryka.
Dzisiaj wytwarzanie tych przedmiotów i ich naprawa są coraz częściej poza zasięgiem nie tylko zwykłego człowieka, ale nawet inżyniera, a naprawianie jest celowo uniemożliwiane, zamiast naprawy konieczny jest zakup nowego urządzenia lub kosztowna wymiana części produkowanej przez międzynarodową korporację, której siedzibę, a tym bardziej właściciela trudno określić.
Dotyczy to również wytwarzania żywności, uprawy ogrodu, leczenia, pisania, budowy domu i wszystkich mniej lub bardziej podstawowych aktywności życiowych. Symbolem tego trendu jest czynność płacenia kartą, a nawet zegarkiem czy telefonem w imię zaoszczędzenia tytanicznego wysiłku, jakim dla wielu wydaje się być liczenie banknotów i monet. W ten sposób za chwilę satysfakcji z posiadania i obsługi efektownego gadżetu oddajemy bankom i rządowi wiedzę o naszych najbardziej prywatnych zachowaniach, gustach, skłonnościach. Ryzykujemy, że jeżeli się komuś na górze nie spodobamy, to ten ktoś jednym kliknięciem odetnie nam możliwość zakupu i załatwienia czegokolwiek.
Arystoteles twierdził, że szczęście należy do samowystarczalnych, ale gdyby zamiast szczęścia wstawić do tego zdania wolność, też miałoby ono sens. Zniewolenie jakie niesie coraz większe uzależnienie od technologii było podstawowym motywem słynnego manifestu autorstwa Teodora Kaczyńskiego. Przewidział w nim już pół wieku temu nadchodzące ingerencje systemu technologicznego nie tylko w tradycyjne swobody obywatelskie, ale także ingerencje w nasze ciała, czego doświadczaliśmy w latach tak zwanej pandemii, a z czym oswajają nas ideologowie tacy jak Yuval Harrari czy filozofujący informatyk Ray Kurzweil.
Starożytni Rzymianie z właściwą sobie lakonicznością mawiali; że ceną wolności jest czujność. Powiedzenie to bardzo dobrze przekłada filozoficzną analizę na bardziej praktyczny język polityki. Kryje się w nim prawda o tym, że na świecie gdzie trwa ustawiczna walka o przeżycie, jednym ze środków przetrwania jest prewencyjna kontrola nad rywalami i ograniczenie ich wolności.
Z drugiej strony utrzymanie wolności wymaga stałego wysiłku, by nie być kontrolowanym i zniewolonym przez innych, stałej pracy nad pielęgnowaniem własnej siły. Szeroko rozumiana praca, także intelektualna i wysokie morale wewnątrz własnej grupy jak najbardziej się w tę zasadę wpisują. Przeciwieństwem tego jest natomiast "jedzenie, picie i popuszczanie pasa", lenistwo myślowe i samooszukiwanie się co do realnych zagrożeń dla siebie i własnej ojczyzny, które były przyczyną utraty faktycznej niepodległości, a następnie formalnej suwerenności przez I Rzeczpospolitą.
Co ciekawe, faktyczną niepodległość oddano bez walki mniej więcej pół wieku przed pierwszym rozbiorem, ale ten fakt jest z polskiej pamięci zbiorowej pieczołowicie i skutecznie usuwany. W czasie gdy w Warszawie rządzili kolejni carscy ambasadorzy, masy szlacheckie za największe zagrożenie uważały wzmocnienie i tak wyjątkowo słabej władzy królewskiej, gdyż to w niej widziały zagrożenie swojej wolności, za którą nie chciały dać nawet "dwóch groszy i dwóch kropli krwi".
Utracona wolność
Dyskusja nad tym dlaczego Polska zyskując wraz z upadkiem komunizmu i wycofaniem armii radzieckiej wolność, w ciągu kolejnych 30 lat tak łatwo obie stracili, właściwie się jeszcze nie zaczęła. Zamiast niej wśród przeciwników obecnego systemu dominują opisy knowań globalistów i nieco depresyjna choć być może po części prawdziwa mantra głosząca, że cokolwiek się dzieje, jest zaplanowane i służy realizacji satanistycznych celów. Jedynym ratunkiem ma być w tej poetyce bliżej nieokreślone przebudzenie lub wychodząca z Polski iskra.
Poznanie wroga i jego zamiarów jest ze wszech miar uzasadnione, ale... Ale rachunek sumienia oraz refleksja nad własnymi błędami i zaniechaniami wydaje się nie mniej potrzebna. W jakimś stopniu potrzeba nam na nowo debaty podobnej do tej jaka w XIX i XX stuleciu toczyła się na temat przyczyn upadku I Rzeczpospolitej i rozbiorów.
Czy po 1989 roku nie powtórzyliśmy błędów epoki saskiej? Dlaczego nie przejmowaliśmy się splugawieniem i zubożeniem tak ważnego elementu naszej kultury jakim jest polski język? Dlaczego przyjmowaliśmy z obojętnością alarmujące statystyki dotyczące czytelnictwa? Dlaczego nie prenumerowaliśmy polskich gazet? Dlaczego nie płaciliśmy składek w obywatelskich stowarzyszeniach oddając je na pastwę grantodawców w rodzaju Sorosa? Dlaczego zamiast ćwiczyć się w grzeczności, która "nie jest nauką łatwą ani małą" daliśmy sobie narzucić internetową "netykietę" z jej prostackim chamstwem? Dlaczego nasze dyskusje przypominają genialnie opisaną przez Mickiewicza naradę w zaścianku z całym jej chaosem i końcowym zwycięstwem zręcznego manipulanta? Dlaczego pozwoliliśmy by nasze dzieci były wychowywane przez smartfony i potok uzależniających oraz demoralizujących bzdur, jaki jest dostarczany za ich pośrednictwem? Dlaczego pozwoliliśmy na tryumf modnej szpetoty nad elegancją i pięknem? Dlaczego godziliśmy się na nasz udział w barbarzyńskiej napaści na inne kraje, na utratę suwerenności na rzecz brukselskiej biurokracji i sił jakie za nią stoją?
I wreszcie pojawia się poruszone wyżej fundamentalne pytanie o samą naturę wolności i jej zależność od czynników takich jak demografia czy technologia. Dlaczego się tym nie interesowaliśmy, zbywając niewygodne fakty i pytania opowiastkami o rozwoju, którego "nikt normalny nie kwestionuje" lub tanimi bon motami o skansenie i powrocie do jaskiń lub na drzewo. Te pytania można mnożyć.
Nie ma niestety dzisiaj postaci na miarę Prymasa Wyszyńskiego czy nawet księdza Blachnickiego, które o naszych prawdziwych wadach mówiły by wprost i podejmowały trud ich naprawy. Bywały również w historii czasy gdy nie tylko Amisze, ale także Papieże nie obawiali się kwestionować sensu i etyczności nowych technologii.
Dlatego obserwując zachowania ogółu Polaków i polskich elit śmiało można zaryzykować twierdzenie, że wolność utraciliśmy dlatego, że nie tylko Rzymianie nie uznaliby nas za wystarczająco czujnych, by być wolnymi, a Napoleon za wystarczająco odpowiedzialnych i mądrych by być narodem.
Po utracie wolności Polacy często poniewczasie próbowali udowadniać, że jest inaczej, poprzez nieprzemyślane i obliczone na to co powie o nas świat "rzucanie życia na stos", bo według tej narracji wolność ma się "mierzyć krzyżami", podczas gdy jest to raczej spóźniona i rozpaczliwa próba ukrycia, że wcześniej brakowało nam cnót o wiele ważniejszych niż bitewna odwaga. Tymczasem punktem wyjścia do moralnej poprawy, ale i intelektualnej siły jest zawsze niczym w konfesjonale wewnętrzna szczerość oraz śmiałe przyjmowanie prawdy, jakkolwiek by ona nie była przykra dla naszego ego.
O tym jak ważna i wynikająca z fundamentalnych wskazań naszej cywilizacji byłaby taka debata świadczy przecież zarówno greckie wezwanie by "poznać samego siebie" jak i ewangeliczna nauka o tym, że tylko prawda może nas wyzwolić i ona jest drogą chrześcijanina.
Czy słowa te przeważą i odsuną w niebyt gorzką opinię Ksawerego Pruszyńskiego, że prawdy o nas samych nie zwykliśmy wybaczać? Odpowiedzialności za dokonanie takiego fundamentalnego dla naszej kondycji wyboru nie można już scedować na Billa Gatesa i ludzi z Davos. Ten wybór zależy od nas samych.
Olaf Swolkień
https://myslpolska.info |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 09.10.23 |
Pobrań: 22 |
Pobierz () |

11.10.2023 9 tys. ton śmierdzącej kukurydzy z Ukrainy zalega na bocznicy kolejowej w Dorohusku! |
Odór gnijącej od miesięcy w wagonach kolejowych kukurydzy najpierw zatruwał życie mieszkańców w Chełmie, a teraz te same składy stoją na bocznicy kolejowej w Dorohusku, blisko przejścia granicznego z Ukrainą. Kto odpowiada za 9 tysięcy ton śmierdzącej kukurydzy?
Wagony z gnijącą kukurydzą przepychane z kąta w kąt
Na początku września mieszkańcy Chełma w woj. lubelskim, miejscowości położonej zaledwie 21 km od granicy z Ukrainą nagminnie skarżyli się na uciążliwy odór unoszący się w powietrzu. Wówczas władze lokalne zrzucały winę za tą sytuację na lokalną oczyszczalnię ścieków. Jednak zdaniem mieszkańców nie było to jedyne źródło nieprzyjemnego zapachu.
Zatruwający powietrze zapach siarkowodowru unosić się miał wówczas znad dwóch wahadeł kolejowych zasypanych sprowadzoną z Ukrainy kukurydzą. Pojechaliśmy na miejsce, by zbadać całą sytuację.
Po dotarciu naszej redakcji na miejsce okazało się, że wahadła z Chełma zniknęły. Kilka dni temu zostały przepchnięte kilkanaście kilometrów dalej, do oddalonego nieopodal Dorohuska.
Link
9 tys. ton gnijącej kukurydzy
Na bocznicy kolejowej w Dorohusku zastaliśmy dwa składy towarowe zasypane, chociaż w tym przypadku bardziej zasadne byłoby użycie słowa "zalane" po brzegi kukurydzą. To co ujrzeliśmy pod plandeką przykrywającą wagony przeszło nasze oczekiwania. Cały towar był przemoknięty i zalany wodą, która nagromadziła się w wagonach jeszcze po ukraińskiej stronie, czekając na rozładunek w Polsce.
Już w kwietniu alarmowaliśmy o hałdach zgniłego zboża, które było ściągane z wierzchu transportu, przeznaczonego ?rzekomo? na tranzyt na port. Zepsuty towar wysypywany był wówczas na przygraniczne pola uprawne.
Kto zapłaci za utylizację zepsutego ziarna?
Przepychane z miejsca na miejsce od kilku miesięcy wahadła uciążliwego jak się okazuje transportu to wg. ostrożnych szacunków blisko 9 tysięcy ton ziarna kukurydzy, które w porcie miałoby wartość nawet 7 milionów złotych. Warto zadać sobie pytanie, jakimi pieniędzmi dysponują firmy, które to zboże importują, skoro mogą pozwolić sobie na straty rzędu kilku milionów złotych oraz kto zapłaci za utylizację takich potężnych ilości zepsutego towaru?
O sytuacji fatalnej jakości zboża, które przyjeżdża z Ukrainy alarmowali od początku całej afery zbożowej rolnicy, m. in. przedstawiciele Zamojskiego Towarzystwa Rolniczego.
- Jesteśmy w przededniu zbioru kukurydzy. Z doniesień medialnych wiemy o raporcie NIK, który mówi, że na 73 próbki importowanego z Ukrainy zboża w 17 stwierdzono występowanie salmonelli, w innych 17 - pestycydów, dodatkowo kukurydzę GMO, mykotoksyny oraz metale ciężkie - mówi Wiesław Gryn, wiceprezes Zamojskiego Towarzystwa Rolniczego. - Widzimy, co się stanie z naszymi plonami, ceny będą katastrofalnie niskie. Na glebach lżejszych nawet nie pokryją kosztów produkcji.
Rolnik z woj. lubelskiego podkreśla, że w Polsce zalega 4 miliony ton zboża, które trzeba wyeksportować. Zwraca tez uwagę na konieczność zapewnienia bezpieczeństwa żywnościowego, które jest w takiej sytuacji bardzo zagrożone.
? Jak dba się o zdrowie nas Polaków, Europejczyków, jeśli wprowadza się takie ilości nieprzebadanego zboża, które powinno być wycofane? Rolnicy w Polsce doskonale wiedzą, ile razy zdarza się, że zostajemy odesłani z kwitkiem z punktu skupu, bo mamy za mało białka, zbyt wilgotne zboże. Czy na granicy choć jeden wagon odjechał z Polski z powrotem, bo nie trzymał jakości? Nie, do nas wchodzi wszystko, stajemy się praktycznie śmietnikiem Europy.
Link
Dlaczego zepsuty towar nie wróci z powrotem do Ukrainy?
- Dzisiaj widzimy namacalny dowód w Chełmie, gdzie stoją całe pociągi zepsutej kukurydzy, która nie powinna wjechać do kraju i nie ma co opowiadać, że ta kukurydza się zepsuła po polskiej stronie. Jeśli to by była dobra kukurydza kontrahent by ją odebrał i teraz pytamy, dlaczego nikt tego nie wycofa z powrotem na Ukrainę? Tak się nie powinno dziać. Jeśli ja zawiozę do punktu, czy jakikolwiek rolnik, zboże niespełniające wymagań, od razu muszę to zabrać na swój koszt. Widzimy, że państwo nie działa, bo nikt tego nie odbiera - komentuje całą sytuację Wiesław Gryn.
W ujawnionych nieoficjalnie wynikach raportu Najwyższej Izby Kontroli można przeczytać Link, że od stycznia do maja 2023 roku obecność szkodliwych czynników stwierdzono w 35 proc. pobranych próbek.
https://agroprofil.pl/cms/wp-content/uploads/2023/10/wahadlo-kolejowe-kukurydza-324x160.jpg
|
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 11.10.23 |
Pobrań: 20 |
Pobierz () |

11.10.2023 Pokój będzie straszny? |
Najwyraźniej wojna na Ukrainie powoli się wypala i zbliża do nieuchronnego końca. Nie tylko dlatego, że zapowiadana z takim przytupem ukraińska kontrofensywa okazała się niewypałem i w rezultacie niezwyciężona armia ukraińska ugrzęzła na rubieżach głęboko urzutowanej rosyjskiej obrony, zadając wprawdzie straty, ale również je ponosząc. Wprawdzie ukraiński sztab generalny, a za nim nasze niezależne media, pamiętające o obowiązku rzetelnego informowania, o żadnych ukraińskich stratach nie wspominają, ale z innych źródeł wiadomo, że liczba żołnierzy zabitych przekracza pół miliona, nie licząc tych, który stracili ręce lub nogi, no i tych, którzy uciekli za granicę, korzystając z kupionych za łapówki zwolnień od służby wojskowej. Ale nawet nie to jest główną przyczyną, dla której wojna na Ukrainie powoli się wypala i zbliża do nieuchronnego końca. Główną przyczyną są bowiem przyszłoroczne wybory w Stanach Zjednoczonych, w których z ramienia Partii Demokratycznej na prezydenta ma kandydować Józio Biden, co to najwyraźniej postanowił służyć światu i Ameryce do upadłego, a ze strony Partii Republikańskiej albo Donald Trump, albo Ron de Santis, albo Vivek Ramaswamy, multimilioner hinduskiego pochodzenia. Ci wszyscy republikańscy faworyci zgodnie głoszą konieczność zakończenia ukraińskiej awantury, wobec czego ta sprawa niewątpliwie będzie obecna w przyszłorocznej kampanii wyborczej, a może nawet ją zdominuje. Gdyby tak właśnie było, to przyszłoroczna kampania może być podobna do tej z 1968 roku, kiedy to Ameryka ugrzęzła w Wietnamie. Nie tylko ugrzęzła, ale w dodatku telewizje na wyścigi pokazywały obrazki z pierwszej linii, te wszystkie pourywane ręce i nogi, rozprute brzuchy z bebechami na wierzchu, które amerykańskie rodziny oglądały sobie na żywo każdego wieczora. Dopiero później tamtejsi Umiłowani Przywódcy poszli po rozum do głowy i już podczas "Pustynnej Burzy" dziennikarze telewizyjni siedzieli w hotelach, a gotowca dostarczali im pierwszorzędni fachowcy z wojska, dzięki czemu ginęli tylko Irakijczycy, aż przyjemnie było popatrzeć. W 1968 roku walka o wolność słowa dopiero się zaczynała, toteż wybory prezydenckie wygrał wtedy "sprytny Rysio", czyli Ryszard Nixon, obiecując, że wojnę w Wietnamie zakończy - i tak zrobił. A skoro przyszłoroczna kampania może być podobna do tej z 1968 roku, to nie tylko Republikanie, ale i Demokraci będą musieli się do tego dostroić.
I właśnie się dostrajają. Administracja prezydenta Bidena nie tylko zamierza wysłać, czy może nawet już wysłała na Ukrainę komisję, która ma sprawdzić, co naprawdę stało się z prawie 140 miliardami dolarów amerykańskiej pomocy - bo różnie o tym gadają - a niezależnie od tego wystosowała dla Ukrainy coś w rodzaju ultimatum, że jeśli prezydent Zełeński najdalej w ciągu 18 miesięcy, a więc mniej więcej do momentu, w którym kolejny prezydent USA będzie rozpoczynał urzędowanie, nie przeprowadzi gruntownej kuracji przeczyszczającej, obejmującej wszystkie struktury państwa, to Ameryka wstrzyma pomoc. I wreszcie stało się to, czego mało kto się spodziewał. 30 września kończy się w USA rok budżetowy, a Kongres nie uchwalił nowego budżetu, z uwagi na obstrukcję Republikanów, którzy stawiali rozmaite warunki - również wstrzymania pomocy dla Ukrainy. Groziło to czymś w rodzaju paraliżu państwa, bo funkcjonariusze federalni nie mogliby dostać pensji, a najgorsze - że również żołnierze żołdu. Żeby tedy zapobiec najgorszemu, Kongres uchwalił doraźną ustawę o tymczasowym budżecie na najbliższe 45 dni, co sprawiło, że sekretarz obrony Lloyd Austin mógł odetchnąć z ulgą - ale w tym budżecie nie znalazły się pieniądze na pomoc dla Ukrainy. Co będzie w ustawie budżetowej - tego oczywiście dzisiaj jeszcze nie wiemy, ale jeśli kuracja przeczyszczająca na Ukrainie też ugrzęźnie, a na dodatek komisja dopatrzy się jakichś nieprawidłowości, to może się okazać, że Kongres zapomni umieścić środki na pomoc dla Ukrainy również tam - no a wtedy wojna będzie musiała się zakończyć prawdopodobnie "zamrożeniem konfliktu" - o czym wspominała jeszcze w połowie ubiegłego roku ambasadoressa USA przy NATO. Taka sytuacja byłaby szalenie trudna dla prezydenta Zełeńskiego tym bardziej, że w przyszłym roku wybory prezydenckie przewidziane są również na Ukrainie, a w charakterze rywali obecnego prezydenta mają stanąć do nich Witalij Kliczko i były prezydent Piotr Poroszenko. Zwłaszcza ten ostatni może podnieść sprawę odrzucenia przez prezydenta Zełeńskiego porozumień mińskich, których rezultaty były dla Ukrainy znacznie łagodniejsze, niż skutki dotychczasowej wojny, w następstwie której Ukraina straciła około 20 procent terytorium na rzecz Rosji, nie licząc tych obszarów państwa, które zostały zaminowane przez wojsko ukraińskie.
Jak to się może przełożyć na sytuację w Polsce, gdzie właśnie obserwujemy całkowite bankructwo dotychczasowego postępowania rządu "dobrej zmiany" wobec Ukrainy - bo tego postępowania w żadnym wypadku nie można nazwać polityką. Polityka bowiem powinna mieć jakiś cel - a tymczasem w postępowaniu rządu "dobrej zmiany" tego celu niepodobna się dopatrzeć - bo nie jest nim powtarzana jak mantra propagandowa teza ukraińskiego sztabu generalnego, że Ukraina "broni Europy" a Polski w szczególności. Ukraina niczego nie broni, tylko wysłuchawszy zachęty rządu amerykańskiego, pozwoliła się wkręcić w maszynkę do mięsa, no a teraz Amerykanie będą chcieli się z tej awantury wyplątać tym chętniej, że właściwie swoje cele osiągnęli. Rzeczywiście - udało im się uwikłać Rosję w trudną wojnę, podobną do tej w Wietnamie, dzięki czemu Stany Zjednoczone już nie będą musiały się denerwować na myśl, jak zachowa się Rosja w momencie, gdy USA przystąpią do ostatecznego rozwiązywania kwestii chińskiej. I o to właśnie chodziło ? co otwartym tekstem przyznał w swoim czasie wspomniany sekretarz obrony Lloyd Austin.
Jeśli tedy wojna zakończy się jakimś oficjalnym, czy nieoficjalnym zawieszeniem broni, to znaczna część zmobilizowanych Ukraińców będzie chciała połączyć się z rodzinami w Polsce - czemu nikt nie będzie w stanie przeszkodzić. W tej sytuacji warto pamiętać, że na Ukrainie jest kilkadziesiąt tysięcy nieewidencjonowanych sztuk broni, a Polskę czeka kolejna fala przybyszów, kto wie, czy nie w ilości 100 tysięcy na dobę, których nikt nie będzie w stanie skontrolować. Jeśli dodać do tego ? jak dowiedziałem się podczas ostatniego pobytu na Podkarpaciu ? że SBU intensywnie penetruje nie tylko to województwo, ale również części innych, wchodzących w skład tzw. "zakierzonija", to mamy się i my nad czym zastanawiać, bo najwyraźniej mamy do czynienia z jakimś planem.
Stanisław Michalkiewicz |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 11.10.23 |
Pobrań: 19 |
Pobierz () |

11.10.2023 Wszystkie pląsy i wstrząsy prezydenta Dudy |
Andrzej Duda napisał na Twitterze, że jest wstrząśnięty. Widok wstrząśniętego Dudy nie należy do przyjemnych. Całkiem spora część internautów zaczęła się poważnie martwić o to, aby nie wykluła się z tego kolejna "nasza wojna". Wielu komentatorów zauważyło, że wstrząsy prezydenta "Polin" zazwyczaj nie dotyczą Polaków, ale obcych narodowości. Jednak tym razem, w przeciwieństwie do ukraińskich pląsów, natura ostatnich wstrząsów jest inna.
Ułatwiając młodszym Czytelnikom orientację w temacie cytuję za: F. Koneczny, Cywilizacja żydowska, Wydawnictwo Antyk - Marcin Dybowski, Warszawa 1995
Polskość nie jest kwasem rozkładającym kruszec żydowski; natomiast takim kwasem jest żydowskość i polski kruszec rozkłada. Dlatego Żyd asymilowany będzie w ostateczności brał zawsze stronę żydostwa. I dlatego filosemita przestanie być czułym na sprawy polskie, lecz będzie zawsze nadwrażliwy na sprawy, żydowskie.
Nie odnotowałem, aby Duda przejmował się w takim samym stopniu czyli zatroskał się w sprawiedliwy sposób i upomniał o polskie ofiary lockdownu, umierające pod zamkniętymi drzwiami w placówkach "zdrowia" oraz o palestyńskie dzieci i kobiety tracące życie od wielu lat. Chodzi również o adekwatne potępienie wszystkich aktów terroru nie dzielonych na te "gorsze" i na te "lepsze" o których się milczy.
A teraz pełen cytat o "Dwużydzianie Polaka"
"Andrzej Niemojewski stworzył pojęcie "dwużydzian Polaka" na określenie efektu asymilacji.
W sławnym artykule pt. "Dwużydzian Polaka" deliberował nad porażką programu asymilacji: ?Na gruncie drwin wytworzyło się duchowe współżycie Żydów i Polaków, Żyd powiedział Polakowi: Nie mogę z tobą nic wspólnie kochać, czcić, uwielbiać, nad niczym wspólnie cierpieć i do niczego wspólnie dążyć - ale możemy wspólnie drwić ze wszystkiego. Wydrwię ci twego Boga, twą Ojczyznę, twą tradycję i twe Ideały, twe pragnienia i twe wysiłki i obaj będziemy wyżsi ponad to wszystko. Zeszedł się żydowski kpiarz z polskim kpem i zaczęli ze wszystkiego kpić. I wytworzyło się środowisko, w którym żadna wielka idea, żaden wielki czyn nie mógł dojrzeć. Albowiem żydowski ?odczynnik? rozkładał skutecznie na drwiny wszelkie przejawy woli. (...) Tak sformułowała rzecz sfera, myśląca kategoriami politycznymi.
Przypatrzmy się z kolei jak rzecz ujęto w sferze myślenia kategoriami przyrodniczymi. (...) W pewnym kółku ludzi, należących do polskiego świata naukowego, zastanawiano się nad wpływami destrukcyjnymi żydostwa. I oto jeden z nich, sięgając po porównanie do chemii, powiedział, że filosemitę można by określić jako "dwużydzian Polaka". Na wzór 'dwusiarczanu potasu'. (...) Połączenie czadu psychiki żydowskiej z kruszcem i duszy polskiej, zwłaszcza kruchym, sprawia , że w owym smutnym typie Polaka, Żydom oddanego - na jedną cząsteczkę polską przypadają dwie cząsteczki żydowskie. Asymilacja nie wytworzyła typu, w którym dałoby się powiedzieć, że to jest "dwupolan żyda", to znaczy, by w Żydzie asymilowanym dwie cząsteczki przypadały na jedną cząsteczkę żydowską. Polskość nie jest kwasem rozkładającym kruszec żydowski; natomiast takim kwasem jest żydowskość i polski kruszec rozkłada. Dlatego Żyd asymilowany będzie w ostateczności brał zawsze stronę żydostwa. I dlatego filosemita przestanie być czułym na sprawy polskie, lecz będzie zawsze nadwrażliwy na sprawy, żydowskie."
Wróćmy do wstrząsów prezydenta Dudy. Sądząc po objawach jeden z większych wstrząsów dotyczył Krymu. I tu znów zarysowała się rażąca dysproporcja pomiędzy tym co polskie, a obce. Ile bowiem razy, w tym samym czasie, Andrzej Duda wypowiedział się na temat polskich miast: Wilna, Lidy, Lwowa? Nie pamiętam ani jednego takiego przypadku. Czy Duda jest wstrząśnięty oglądając mapy ilustrujące zabór polskich lub palestyńskich ziem? W każdym razie nie widać tego w mediach, w przeciwieństwie do ujawnianych pląsów i wstrząsów na korzyść Ukraińców lub Żydów. Nie chodzi o potępienie zbrodni, ale jeżeli już, to jak wspomniałem, należy potępić każdą zbrodnie i każdą krzywdę jaką doznają niewinni cywile.
Fakt oderwania od Rzeczpospolitej polskich miast w których zdecydowaną większość stanowili Polacy był wymazywany ze świadomości Polaków przez cały okres pierwszej komuny. W momencie gdy szala historii przechyliła się w stronę zachodniej otchłani, Polacy nie zdołali odzyskać chociażby małej części swoich ziem. Takie są fakty.
Warto wiedzieć, że w wymienionych miastach Ukraińców i Litwinów było tyle... co kot napłakał.
"W 1931 roku Wilno było zamieszkiwane w 65,9% przez Polaków, 28% przez Żydów, 3,8% przez Rosjan, tylko 0,8% przez Litwinów i 1,5% innych. Natomiast powiat wileńsko-trocki był zamieszkały w aż 84,9% przez Polaków".
We Lwowie według spisu powszechnego z 1931 roku 63,5% ludności miasta posługiwało się językiem polskim, 24,1% jidysz i hebrajskim, a 11,3% ukraińskim lub ruskim. /Wielka Historia/
Każdy wstrząs zostawia ślady w pamięci, porusza serce i sumienie, mobilizuje rozum, pobudzając do działania. Czy widać jakikolwiek ślad działania w tym kierunku, chociażby w sensie dbania o Polaków mieszkających na wschodzie? Nie. Wyjazd na Wileńszczyznę - o cichym umieraniu polskości...
Polskojęzyczni politycy zaakceptowali ten zabór jako rzecz ostateczną. Widać, że pakt zawarty pomiędzy ZSRR a Niemcami, a potem jego częściowe podtrzymanie na konferencji w Teheranie, swoista ratyfikacja komunistycznego zaboru polskich ziem dokonanych przez Stalina ma moc obowiązującą. Przykre, a w omawianym kontekście zachowania "polskich" polityków - żałosne.
Na koniec, chyba najbardziej obiektywne podsumowanie dziejącej się od dziesiątków lat, tragedii
Link
CzarnaLimuzyna
------------------------------
Nasz stary znajomek Izraelski Minister Energii i Infrastruktury Israel Katz ogłosił, że odcina dostawę wody do strefy Gazy (2 mln mieszkańców)
Link
Koncepcje z 2019 roku:
"Prywatyzacja miejskich przedsiębiorstw wodno-kanalizacyjnych jest w Polsce nieuchronna. Na całym świecie funkcjonuje to już w ten sposób, samorządy mają dzięki temu dodatkowe środki na innego rodzaju inwestycje, a my mamy doświadczenie z innych rynków i wiemy jak tego typu inwestycje przeprowadzać i nimi zarządzać" - oświadczył Michael Reiss, prezes spółki Eko-Wark z izraelskiej grupy Tahal, która weszła na polski rynek.
Tymczasem inny Reiss, a konkretnie Willem Buitler z Citygroup powiedział: "Woda stanie się najważniejszym dobrem, o wiele ważniejszym od ropy, miedzi, zasobów rolnych, czy też metali szlachetnych".
"Woda, to ropa naftowa XXI wieku" - tak z kolei twierdzi Andrew Liveris, dyrektor generalny amerykańsko-żydowskiego koncernu chemicznego DOW.
Jak ważna jest woda wie Izrael, który wodę reglamentuje, i który przejął milion kilometrów kwadratowych Patagonii, gdzie znajdują się najczystsze zasoby wody pitnej na świecie.
Brak wody to także problemem Polski, gdzie na jednego mieszkańca przypada 1 600 litrów wody rocznie (przy średniej europejskiej 4 500 litrów), czyli mniej niż w półpustynnym Egipcie.
Podczas izraelsko-polskiego forum rządowego, jeden z izraelskich ministrów wygadał się, że tematem rozmów były porozumienia dotyczące wspólnych projektów gospodarowania zasobami wodnymi i program "polonizacji izraelskiej technologii". Rezultaty widzieliśmy już po roku ? biznesmeni tego ubogiego w wodę, ale bogatego w geszefciarskie pomysły kraju, zabrali się za prywatyzację zasobów wody w Polsce; izraelska korporacja Tahal otworzyła siedzibę w Warszawie; a PortalSamorzadowy.pl obwieścił, że prywatyzacja polskich sieci wodociągowych, czyli ich przejęcie przez izraelskiego potentata jest nieuchronne.
Rząd polski, zamiast chronić strategiczne z założenia przedsiębiorstwa ujęć wody i sieci jej dystrybucji, oddał je w obce ręce, zamiast bronić wody, nabrał wody w usta.
Według "Global Research", sprawy mają się tak: Globalne spółki inwestycyjne, w tym Konsorcjum Rothschilda, przyspieszają działania na rzecz nabywania praw do eksploatacji wody i prywatyzowania usług sektora wody.
Sam tylko Goldman-Sachs przeznaczył na wykup infrastruktury wodnej w różnych krajach 10 miliardów dolarów. Bank ten wykupił działające w 130 krajach i zatrudniające 10 tysięcy ludzi przedsiębiorstwo Ondeo Nalco. Wykupił też firmę Veolia, zaopatrującą w wodę 3,5 miliona mieszkańców północno-wschodniej Anglii (Veolia działa także w Polsce!).
Według "NYT", największe grupy kapitałowe, poczynając od Morgan Stanley, na inwestycje w "wodę" przeznaczyły 250 miliardów dolarów. W Polsce branża wodno-kanalizacyjna znajduje się głównie w rękach małych i bardzo małych przedsiębiorstw komunalnych, co w przetłumaczeniu na język polski oznacza, że Izraelczycy przejmą je z łatwością (czy jest bowiem w Polsce samorząd, który nie miałby kłopotów finansowych?), a po ich wykupieniu narzucą monopolistyczne ceny za wodę. Mogą też dostaw wody odmówić - na przykład antysemickim konsumentom (jak to czynią wobec Palestyńczyków). Grupa Tahal zamierza też wziąć udział w mającym strategiczne znaczenie dla regionu Europy Środkowej Projekcie Odra, o budżecie 1,5 mld zł, współfinansowanym przez rząd Polski i Niemiec.
https://politykapolska.eu/2019/11/25/co-jest-izraelskie-w-polsce/
|
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 11.10.23 |
Pobrań: 20 |
Pobierz () |
|
 |
 |
 |
 |
|
 |
Logowanie |
 |
 |
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
 |
 |
 |
 |
 |
Shoutbox |
 |
 |
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
 |
 |
 |
 |
|