Moja własna strona na serwerze tnb.pl (ustaw w panelu admina)
Nawigacja
Strona Główna
Artykuły
Download
FAQ
Forum
Linki
Kategorie Newsów
Kontakt
Galeria
Szukaj
Użytkowników Online
Gości Online: 1
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
11
Download: Gazetka "Wolne Słowo"
21.10.2023 Wojna Izrael-Hamas JUŻ forsuje program Wielkiego Resetu
Kilka dni temu opublikowaliśmy artykuł omawiający, jak program Wielkiego Resetu wciąż postępuje za kulisami, podczas gdy nagłówki gazet pełne są tematu Izrael-Palestyna.

Ale prawdą jest również, że w ciągu trzynastu dni swojego istnienia wojna sama popchnęła już ten program do przodu.

CENZURA

Normalizacja tłumienia sprzeciwu i tworzenie kultury strachu wokół wolności słowa to główna część Wielkiego Resetu. W końcu wszystkie pozostałe kroki są o wiele łatwiejsze, jeśli zakazuje się niewygodnych protestów.

I oczywiście od początku wojny wszędzie pojawiają się wezwania do tłumienia wolności słowa. Omówiliśmy to w naszym artykule ""Wojna" Izraela i Hamasu - kolejny pretekst do zdławienia wolności słowa"

Od czasu opublikowania tego artykułu kampania nabrała tempa.

Komisarz Unii Europejskiej Thierry Breton wysłał listy z ostrzeżeniami do wszystkich głównych platform mediów społecznościowych, twierdząc, że muszą "zwalczać dezinformację" na temat Izraela i groził im karami.

Stanowiąc kolejny cios w narrację "Chiny są po naszej stronie", chiński serwis wideo TikTok chętnie zgodził się na "walkę z dezinformacją" Link.

Studentom z Harvardu i Berkeley grożono umieszczeniem na "czarnej liście" za wyrażanie poparcia dla Palestyny.

Niemiecka i francuska policja rozbija propalestyńskie demonstracje, podczas gdy - zarówno w Wielkiej Brytanii, jak i w USA - pojawiają się wezwania do aresztowania ludzi za wymachiwanie flagami palestyńskimi lub deportacji tych, którzy "wspierają Hamas".

Tworzenie kultury strachu, sprawianie, że ludzie boją się wyrażać siebie lub swoje opinie polityczne, to tylko jedna z wielu rzeczy, które łączą covid, Ukrainę, zmiany klimatyczne, a teraz Izrael.

OPROGRAMOWANIE DO ROZPOZNAWANIA TWARZY

Zawsze jest ciekawie, kiedy rzekomo "ekscentryczna" historia przebija się i łączy z tematem już poruszanym w wiadomościach.

Jedną z nich jest rozwój oprogramowania do rozpoznawania twarzy, które stanowi zagrożenie dla prawa każdego człowieka do prywatności.

Przed "niespodziewanym atakiem" Izrael wykorzystywał technologię rozpoznawania twarzy [FRT], co Amnesty International określiła jako "zautomatyzowany apartheid" Link. W USA stany od dawna sprzeciwiają się stosowaniu FRT, a niektóre wprowadziły projekty ustaw, które całkowicie jej zakazują.

Teraz jednak Izrael rzekomo używa technologii rozpoznawania twarzy do identyfikacji zabitych i rannych. "Jerusalem Post" nazywa to "narzędziem pomagającym Izraelowi podnieść się po wojnie z Hamasem".

A jako bardzo ciekawy zbieg okoliczności ? trzy dni przed rzekomym "niespodziewanym atakiem" donoszono, że rząd Szwecji został "zmuszony" do zwiększenia zastosowania [FRT] z powodu "przemocy gangów".

W Wielkiej Brytanii zbiegło się to w czasie z planami rządu polegającymi na przesyłaniu każdego zdjęcia paszportowego znajdującego się w bazie danych do programu rozpoznawania twarzy.

Plany wywołały cichy protest, głównie dlatego, że tak naprawdę nikt o nich nie słyszał. Następnie w sobotę, podczas marszu propalestyńskiego w Londynie, stołeczna policja wyegzekwowała uprawnienia określone w sekcji 60AA, nakazując uczestnikom nie zakrywanie twarzy, aby ułatwić FRT na żywo. (Nawiasem mówiąc, Szwecja to kolejny "pozytywny bohater").

Nikt się temu nie sprzeciwił ani słowem. Nagle to, co w kwietniu było "orwellowskie", teraz - dzięki ostatniej wojnie - jest absolutnie w porządku.

Link

Fakt, że ci sami ludzie, którzy teraz żądają, aby nikt nie zakrywał twarzy, a przez ostatnie trzy lata krzyczeli "noś maseczkę!", jest najbardziej poetycką ironią.

I, co równie ironiczne, ale o wiele bardziej tragiczne, ci sami ludzie, którzy sprzeciwiali się wykorzystaniu tej technologii podczas protestów związanych z lockdownami, będą jej przyklaskiwać gdy chodzi o "sympatyków terrorystów", co prowadzi nas zgrabnie do punktu trzeciego...

PODZIAŁY W MEDIACH ALTERNATYWNYCH

Niezależne media były najczęstszym powodem, dla którego narracja o "pandemii" nie osiągnęła swoich megalomańskich celów. Narracja straciła dynamikę w obliczu odparcia i twardego oporu ze strony całego spektrum politycznego - od anarchistycznej lewicy po libertariańską prawicę.

Od tamtego czasu główne ramię strategii globalistycznej podkopuje tę solidarność i zasięg alternatywnych mediów, atakując ich finansowanie, ograniczając ich zasięgi i - co najbardziej oczywiste - siejąc niezgodę za pomocą czynników rozpraszających, co powoduje podziały.

To nie przypadek, że rosyjska inwazja na Ukrainę złamała covidowy opór w połowie, rozbijając go wzdłuż staromodnych linii podziałów.

"Wojna" Izraela i Hamasu podzieliła już te dwie strony na dwie kolejne. Zbiorowe działanie i niezależne myślenie zostały zepchnięte do krainy cieni na rzecz trybalizmu [ustroju plemiennego]. Zmanipulowano ludzi, aby porzucili stanowisko antyglobalistyczne i zdecydowali się zaciekle bronić "dobrych globalistów" przed złymi.

Nie tylko złamało to sojusz przeciwników lockdownów i szczepionek, ale także złamało ich zasady i zdyskredytowało ich opinie.

Wielu - głównie konserwatywna prawica - zapomniało, że Izrael był na czele kłamstwa dotyczącego covid-19. Zapomniało, że to oni byli pierwsi do szczepienia i pierwsi do użycia "zielonych przepustek", i rzucili się do ich obrony (lub, ściślej, skorzystali z okazji, aby forsować agendę antyislamską).

Obecnie nawołują do odpowiedzialności zbiorowej i - jak wspomniano powyżej - przyklaskują zniesieniu wolności słowa dla "sympatyków terrorystów".

Weźmy na przykład Douglasa Murraya, którego uważa się za "absolutystę wolności słowa", ale w następstwie "niespodziewanego ataku" pisze felietony o takich nagłówkach jak ten...

"Dlaczego pozwalamy na protesty gloryfikujące rzeź?"

Niezależnie od tego, czy ci ludzie byli kiedykolwiek szczerzy w dbaniu o wolność, czy nie, ich wiarygodność na tym froncie została już na zawsze nadszarpnięta.

Myślę, że ten tweet oddaje to najlepiej:
Link

"ŚWIAT WIELOBIEGUNOWY"

Drugą stroną frakcyjności, która w dalszym ciągu dokonuje rozłamu w ruchu sceptyków covidowych, jest jednoczesne promowanie tak zwanego "świata wielobiegunowego".

Fakt, że siłą rządzącą światem jest globalistyczna elita, dla której żadne państwo nie jest domem, został brutalnie ukazany przez fałszywą "pandemię". Od tego czasu głównym celem tej globalistycznej elity było wymazanie tego faktu z naszej zbiorowej świadomości.

Sprzedaje się fałszywą narrację, że rozpadające się imperium amerykańskie to "globalizm" i że istnieje jakaś oś opozycji w postaci Rosji, Chin, Iranu i in.

Tę narrację sprzedają zarówno media głównego nurtu, jak i te alternatywne od początku "specjalnej operacji wojskowej" Rosji.

To uproszczona, binarna narracja o dobrym i złym facecie, zaprojektowana tak, aby wyrzucić z ludzkich umysłów 2 lata globalnej współpracy na pełną skalę pomiędzy tymi rzekomymi "wrogami".

Konflikt Hamas-Izrael już przyczynia się do pogłębiania tej zwodniczej narracji. Stwarza wrażenie świata podzielonego według wytartych (ale coraz bardziej pozbawionych znaczenia) linii.

Pandemia pokazała jasno, że wszystkie elity świata podążają za tym samym scenariuszem.

Wojna ma na celu sprawić, że zapomnimy o tym fakcie.

A jeśli oznacza to, że w tym procesie musi zginąć kilka tysięcy ludzi - to co z tego? Zarówno Zachód, jak i Wschód chętnie zabijały swoich ludzi za pomocą lockdownów i toksycznych zastrzyków - więc dlaczego nie rakietami?

Sprzedają wysłużone memy z czasów zimnej wojny, aby przekonać cię, że to nie oni są twoim wrogiem - to ci ludzie "tam" - muzułmanie, Żydzi, Rosjanie...

...możesz wybrać według potrzeb.

Korea Północna została oskarżona o dostarczanie broni Hamasowi.

Według doniesień Iran sfinansował, a nawet zaplanował ten atak.

Nawet Rosja, która tradycyjnie stanowczo sprzeciwia się wszelkim islamskim "terrorystom", wykazuje oznaki narażania na szwank swojej zwykłej "neutralności" wobec Palestyny. Wysyłają transporty z pomocą do Gazy i przed Radą Bezpieczeństwa ONZ proponują uchwały o zawieszeniu broni (które Stany Zjednoczone oczywiście natychmiast wetowały).

Za swoje kłopoty izraelscy parlamentarzyści grożą Rosji wojną w wystąpieniach na żywo w RT Link.

W swoim wczorajszym przemówieniu do narodu Joe Biden całkiem celowo utożsamił putinowską Rosję z Hamasem. Prezydent Ukrainy Władymir Zełenski zrobił to samo niemal natychmiast po tym, jak miał miejsce "niespodziewany atak".

Wytyczane są globalne linie bitwy dla rzekomej "3 wojny światowej".

Wszystko to podsyca iluzję, że te państwa narodowe dzielą ogromne, porażające różnice ideologiczne, podczas gdy w rzeczywistości podzielają one zdecydowaną większość celów Nowej Normalności.

Pamiętajcie, że zarówno Izrael, jak i Hamas poświęciły swoje społeczeństwa na ołtarzu firmy Pfizer. Wszelkie twierdzenia, że ??obydwie strony troszczą się obecnie o życie cywilów, muszą zostać przyjęte z najwyższym sceptycyzmem.

*
Jak widać, "niespodziewany atak" Hamasu nadał nowy impet niektórym celom NN [Nowej Normalności], które od jakiegoś czasu znajdowały się na liście rzeczy do zrobienia establishmentu. I jak na razie to tyle. Są inne kwestie, które jeszcze się nie zmaterializowały, ale z łatwością mogłyby.

Mówi się o kryzysie uchodźczym - zwiększaniu się nielegalnej imigracji i wzniecaniu większej ilości tej pożądanej retoryki prowadzącej do podziałów, przy jednoczesnym zrzuceniu na zachodnie rządy winy za nędzę finansową, którą celowo stworzono.

Ceny ropy już rosną, w każdej chwili mogą wywołać kolejny "kryzys energetyczny".

Być może będą to kraje Zatoki Perskiej, które nałożą embargo na Izrael lub kraje Zachodu nałożą sankcje na kogokolwiek, ale to właśnie położy podwaliny. The Wall Street Journal ostrzega przed "echem roku 1973" Link, USA wyprzedały połowę swoich rezerw i mogą nie być "gotowe na kryzys".

Dwie historie Link z dzisiejszego poranka ostrzegają przed "potencjalnym kryzysem" Link.

Jeśli (kiedy?) nadejdzie, może (i prawie na pewno zostanie) natychmiast wykorzystany do realizacji programu "zmian klimatycznych". Powiedzą nam, że jest iskierka nadziei, ponieważ "zwiększamy naszą zależność od energii odnawialnej".

To ogromna plątanina kłamstw, ale wszystkie prowadzą w tym samym kierunku.

W kręgach mediów alternatywnych toczy się już wiele dyskusji na temat natury Hamasu. W jakim stopniu zostały one stworzone przez Izrael lub przynajmniej na ile pozwolono im na to? A jak bardzo dotyczy to samego "ataku z zaskoczenia"?

Niektórzy nazywali to "wewnętrzną robotą" [inside job] od chwili, gdy wiadomość się rozeszła, i rzeczywiście nosi ona typowe cechy tradycyjnego ataku "fałszywej flagi". Niewytłumaczalne "porażki wywiadu", ignorowanie ostrzeżeń i opóźnione reakcje. Być może był to przypadek typu "niech to się wydarzy celowo" (LIHOP Link), a możliwe, że oni sprawili, że tak się stało (MIHOP Link).

Kto wie, jak daleko posunie się elita w zarządzaniu rzeczywistością, której potrzebuje, aby narzucić światu swoje plany.

Jakakolwiek jest prawda w tej sytuacji, nie można zaprzeczyć, że ktoś ciężko pracuje nad forsowaniem bardzo znanego planu.


The Israel-Hamas War is ALREADY Pushing the Great Reset Agenda, Kit Knightly, Oct 20, 2023
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 21.10.23 Pobrań: 16 Pobierz ()
21.10.2023 Zwycięstwo za każdą cenę
Ponieważ wybory niczego zdecydowanie nie przesądziły, rozpoczęły się targi w postaci przeciągania Trzeciej Drogi.

Rzecz w tym, że ani PiS, ani Volksdeutsche Partei, bez "Trzeciej Drogi" nie będą w stanie zapewnić rządowi utworzonemu przez jednych albo przez drugich, votum zaufania w Sejmie - którego uzyskanie jest wymagane przez konstytucję.

Komu uda się przeciągnąć Trzecią Drogę na swoją stronę - ten będzie wygrany. Oczywiście takie zwycięstwo będzie bardzo kosztowne, bo "Trzecia Droga" nikomu swojego serduszka za darmo nie otworzy, ale - jak powiadają wymowni Francuzi ? a la guerre comme a la guerre - czyli straty muszą być.

Jakże inaczej, skoro Jarosław Kaczyński stoi przed alternatywą: albo stracić wszystko, albo tylko stracić dużo? Z kolei Donald Tusk jest spragniony zwycięstwa, bo w przeciwnym razie Niemcy mogą położyć na niego lachę i przestanie być ich najukochańszą duszeńką, co by oznaczało koniec dobrego fartu. Toteż gotów jest na zapłacenie za zwycięstwo, niechby nawet pyrrusowe, każdą cenę.

Zresztą w jego przypadku inaczej być nie może, bo sama Koalicja Obywatelska jest zlepkiem kilku partii. Największa jest oczywiście Volksdeutsche Partei, ale są też popłuczyny po Nowoczesnej, poza tym - jacyś "Zieloni" i Bóg wie, kto jeszcze. Wszystkim im trzeba będzie pozwolić, by umoczyli pysk w melasie, a przecież to dopiero początek, bo nie ma większości bez Lewicy, która też ma swoje idee fixe, nie tylko na odcinku bzykania i skrobanek, ale również - na odcinku kościelnym i w ogóle - religijnym.

Pozwolenie na umoczenie pyska w melasie również im, oznacza wojnę z Kościołem, ale również napięcia w stosunkach z PSL-em, który właśnie przymierza się do zajęcia po Jarosławie Kaczyńskim miejsca Męża Opatrzościowego Kościoła i Chrześcijaństwa.

Jeśli idzie o pana Hołownię, to już dał głos, domagając się dla swojej partii resortu obrony. Nietrudno zgadnąć, że nowym ministrem musiałby zostać pan Michał Kobosko, który - jako były uczestnik niezwykle wpływowego waszyngtońskiego think-tanku: Rady Atlantyckiej - jest mężem zaufania USA. Skoro tak, to niemylny to znak, iż Amerykanie, którzy wprawdzie ustami prezydenta Bidena w marcu br. pozwolili Niemcom, jako swojemu najlepszemu sojusznikowi w Europie, urządzać ją po swojemu - pragną zachować kontrolę nad naszą niezwyciężoną armią tym bardziej, że wprowadzili do Polski swój kontyngent wojskowy już na stałe.

Politycznie zatem oznacza to, że wprawdzie może u nas nastąpić podmianka na pozycji lidera politycznej sceny - podobna do tej z roku 2015, tyle, że w odwrotną stronę - ale nawet wtedy Polska będzie kondominium niemiecko-amerykańskim.

Jak widzimy, wielkiej rewolucji nie będzie, bo przecież zarówno Jarosław Kaczyński, jak i premier Morawiecki robili co mogli na odcinku umacniania IV Rzeszy, z tą różnicą, że werbalnie się od niej odcinali, podczas gdy Donald Tusk uczynienie z Polski jednego z landów IV Rzeszy Niemieckiej uczynił dziełem swojego życia.

Jak wspomniałem odbywają się targi, których wyniku trudno przewidzieć, chociaż Wielce Czcigodny europoseł Dominik Tarczyński twierdzi, że "wszystko będzie dobrze", dając do zrozumienia, że PiS już znalazło potencjalnego koalicjanta, ale chyba tkwi on jeszcze w wyborczym amoku, podczas gdy inni wybitni politycy powoli odzyskują poczucie rzeczywistości.

Na przykład pan prof. Przemysław Żurawski vel Grajewski nawet chyba za bardzo poddaje się pesymizmowi, bo wyraża obawę, że opozycja zniszczy "wszystko, co zdołano zbudować w ciągu tych ośmiu lat". Co zniszczy, to zniszczy - ale na pewno nie "wszystko". Na przykład nie zniszczy "sektorów strategicznych", które można rozpoznać po tym, iż właśnie tam funkcjonują spółki Skarbu Państwa. One nie zostaną wcale "zniszczone", tylko - ponieważ ich organem założycielskim jest aktualny minister od gospodarki - obsadzone nowymi ludźmi w radach nadzorczych i zarządach. Podobnie rządowa telewizja - która odtąd będzie ćwierkała za nowym rządem, a nie za rządem "dobrej zmiany".

Na mieście krążą nawet fałszywe pogłoski jakoby Donald Tusk zamierzał pozostawić wszystkich tamtejszych funkcjonariuszy na dotychczasowych stanowiskach, z tym, że musieliby teraz ćwierkać z całkiem innego klucza. Gdyby ta fałszywa pogłoska jakimś cudem okazała się prawdziwa, to z całą pewności rządowa telewizja biłaby wszelkie rekordy oglądalności, przynajmniej w pierwszym okresie, bo potem nawet i to - jak zresztą wszystko inne - by spowszedniało.

Wreszcie, skoro Amerykanie chcą utrzymać kontrolę nad naszą niezwyciężoną armią, to nikt nie ośmieli się na przykład przerwać budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego, bo jest to amerykańska inwestycja wojskowa w naszym zakątku Europy, za którą Polska tylko płaci - jak zresztą za wszystko inne.

Kto by na CPK, w ramach którego mają być zbudowane 4 pasy startowe o długości 4 kilometrów każdy, zdolne do przyjmowania najcięższych amerykańskich samolotów transportowych i w dodatku położone mniej więcej 200 km od granicy wschodniego obszaru NATO - więc kto by na CPK podniósł rękę, to ta ręka zostałaby mu natychmiast odrąbana, a egzekucji tej wcale nie musieliby przeprowadzać Amerykanie, tylko na przykład Niemcy, które bardzo sobie cenią amerykańskie przyzwolenie na urządzanie Europy po swojemu i nie będą się przejmowali żadnymi tubylczymi uprzedzeniami.

Słowem - świat wcale się nie zawali, tym bardziej, że istnieje jeszcze konstytucja, zawierająca takie kruczki, które mogą umożliwić rządowi "dobrej zmiany" trwanie przy sterze państwowej nawy niechby i do wiosny, kiedy to pan prezydent Duda będzie mógł w tak zwanym majestacie prawa rozwiązać Sejm i rozpisać nowe wybory. Na przykład - z powodu perturbacji z uchwaleniem ustawy budżetowej, której nieuchwalenie w przepisanym terminie wywołuje właśnie taki skutek. Art. 222 konstytucji stanowi, że rząd powinien przedstawić Sejmowi projekt ustawy budżetowej co najmniej na 3 miesiące przed rozpoczęciem roku budżetowego, który u nas rozpoczyna się 1 stycznia.

Wprawdzie rząd "dobrej zmiany" przedstawił Sejmowi projekt budżetu, ale Sejm nie zdążył go uchwalić przed jego rozwiązaniem. Zgodnie z prawem, wszystkie projekty ustaw, których proces legislacyjny nie został zakończony przed końcem kadencji Sejmu, która upłynęła 30 września, traktowane są, jakby ich nie było. Dotyczy to również ustawy budżetowej. W takiej sytuacji już widać, że nowy rząd - wszystko jedno jaki, a zwłaszcza utworzony przez dotychczasową opozycję - nie będzie w stanie tego terminu dotrzymać.

Co z tego wyniknie - tego oczywiście nie wiemy tym bardziej, że rozstrzyganie takich spraw leży w gestii Trybunału Konstytucyjnego, a akurat tam młyny sprawiedliwości mielą wyjątkowo powoli. Zatem może się sprawdzić porzekadło znane jeszcze z czasów pierwszej komuny, że "lajf ist brutal, plugaws and full of zasadzkas".

Stanisław Michalkiewicz
prawy.pl
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 21.10.23 Pobrań: 20 Pobierz ()
22.10.2023 Bezruch narodowy. Kryzys ideowy
W porównaniu z ideowością i skuteczną pracą od podstaw Ruchu Narodowego na początku XX wieku, dzisiejsza formacja coraz częściej staje się obiektem krytycznych analiz.

Prezentujemy dwa materiały. Jeden dotyczący Ruchu Narodowego sprzed wyborów 23. z krótką wzmianką o Grzegorzu Braunie, drugi jest oceną dwóch polityków Konfederacji dokonanej przez prof. Annę Raźny.

Link

Link

Link

Link

Link

Link do całości - jak to się stało, że miliony Polaków potrafią głosować na partie, które są uzależnione od obcych ośrodków władzy? Link
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 22.10.23 Pobrań: 17 Pobierz ()
22.10.2023 Prawda i fałsz ustroju USA
USA po raz kolejny zaczynają się szykować do wyborów prezydenta. To dobra okazja, by poczynić parę uwag o ustroju amerykańskim. Prawdziwym ustroju amerykańskim.

Stany Zjednoczone są przedstawiane - i same się przedstawiają - jako największa z "wielkich demokracji Zachodu", światowa "ojczyzna demokracji", "pierwsza demokracja". Nie ma to wiele wspólnego z rzeczywistością.

Ameryka do dziś stanowi klasyczny przykład kraju, w którym demokratyczna republika pozostaje fasadą, a procesy zarządzania państwem efektywnie kontroluje bardzo niewielki (w stosunku do ogółu obywateli), zamknięty krąg ludzi.

Stan ten został opisany i zanalizowany w klasycznych już dziś pracach politologów, takich jak "Elita władzy" Charlesa Wrighta Millsa (1956), "Kapitał monopolistyczny" Paula Barana i Paula Sweezy (1966) czy "Demokracja dla nielicznych" Michaela Parenti (1974).

Nie oznacza on żadnej zdrady amerykańskich ideałów, czy czegoś w tym stylu. Cofnijmy się do źródeł. "Ojcowie-założyciele" nie zamierzali tworzyć demokracji, a amerykańska myśl polityczna długo zachowywała wobec niej sceptycyzm (1). Trzeba więc pomówić nie o fasadzie ustrojowej Stanów Zjednoczonych, a o ich ustroju prawdziwym.

W dzisiejszych czasach znaczenie słowa "ustrój" redukuje się do zbioru głównych regulacji prawnych działania państwa, zawartych w ustawach, a zwłaszcza w jednej - pisanej konstytucji.

Autorzy klasyczni przez ustrój rozumieli natomiast całościowo pojmowaną budowę państwa, w tym społeczną strukturę i organizację władzy, ponieważ odpowiedź na pytanie o ustrój musiała wyjaśniać, kto i w jaki sposób tym państwem rządzi. Tak rozumiany ustrój nazywali też wymiennie "rządem" lub "konstytucją".

Kiedy Jan Jakub Rousseau w XVIII wieku pisał swoje "Uwagi nad rządem polskim", zawarł w tym dziele uwagi o ustroju, to jest o konstytucji ówczesnej Polski. Widzimy więc, jakie zubożenie nauki o polityce wyniknęło z nowoczesnego utożsamienia konstytucji państwa ze zbiorem punktów spisanych na kartce. Opracowania na temat ustroju tak popularnej dziś w Polsce Ukrainy są bezwartościowe, bo opisują akty prawne obowiązujące formalnie w tym państwie, a nie wspominają nic o najważniejszych instytucjach ustroju ukraińskiego, jakimi są oligarchowie i polityczno-biznesowe "klany".

Co można zatem powiedzieć o prawdziwym rządzie Ameryki, o jej prawdziwej konstytucji? Ich podstawą pozostaje fakt, iż za fasadą demokratycznej republiki Stanami Zjednoczonymi rządzą specyficzne organizacje i instytucje, które grupują i strukturyzują tamtejsze elity polityczne. Powszechnie, choć nie do końca poprawnie, nazywa się je tajnymi stowarzyszeniami, a należą do nich między innymi Skull and Bones, Bohemian Club czy, najbardziej spośród nich rozpoznawalna, masoneria.

W nich to znajdują ujście związane ze sferą polityczną potrzeby, jakie oficjalnie zostały wykluczone z liberalnej demokracji: uczestnictwa w tajemnicy, przynależności do hierarchii, członkostwa w grupie specjalnie wybranych, starannej selekcji współpracowników przez kooptację do zamkniętego kręgu; wszystko to zabezpieczone rytuałami (przynajmniej w szczątkowej formie) i znaczącymi symbolami, które zapewniają funkcji politycznej podniosły charakter i chronią związaną z nią wiedzę.

Warto byłoby zachęcić szersze gremia czytelników do sięgnięcia po książkę Jamesa Daniela Shawa i Toma McKenney'a "Śmiertelna pułapka" (1988). Pierwszy z autorów doszedł do najwyższego, trzydziestego trzeciego stopnia w hierarchii amerykańskiego wolnomularstwa, ale wystąpił z niego po tym, jak odnalazł drogę do Boga i nawrócił się na chrześcijaństwo. Jego świadectwo, ze wszech miar zasługujące na uwagę, potwierdza również, że ludzi przyciągają do masonerii właśnie wymienione wyżej aspekty.

Społeczeństwa tradycyjne i ich organizacja polityczna miały hierarchiczną budowę, a przechodzeniu między szczeblami w ich hierarchii towarzyszyły odpowiednie obrzędy i rytuały. Władzę sprawowała niewielka grupa ludzi (tj. elita) o szczególnych cechach lub kwalifikacjach. Wejście do sfer władzy odbywało się na zasadzie kooptacji do zamkniętego kręgu i wiązało się z inicjacją. System polityczny przenikała sieć symboli, które nadawały moc poszczególnym jego częściom oraz tłumaczyły znaczenie każdej z części dla systemu i ich związek z funkcjonowaniem świata (kosmosu).

Czy nie lepiej byłoby zatem po prostu przywrócić ustrój tradycyjny, skoro dzisiaj nawet w "największej demokracji świata" ludzie poszukują jego cech i elementów? Fasada demokratycznej republiki jest zbędna.

Adam Danek

1. Zob. Wiktor Osiatyński, Ewolucja amerykańskiej myśli społecznej i politycznej, Warszawa 1983, passim (m. in. rozdziały: "Antydemokratyczny legalizm", "Transcendentalna krytyka demokracji", "Pesymistyczny konserwatyzm").

myslkonserwatywna.pl
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 22.10.23 Pobrań: 17 Pobierz ()
24.10.2023 Demokracja zwyciężyła - a potem się zobaczy
"Wielkie święto dziś..." - ale nie u Gucia, bo co to za święto, kiedy Gucio tylko gumę miał do żucia, podczas gdy my obchodziliśmy święto naszej demokracji? W demokracji chodzi o wiele więcej, niż o gumę do żucia, chociaż i o gumę też - jakże by inaczej - ale przede wszystkim o to, kto i w jaki sposób będzie przez najbliższe lata przychylał nam nieba. Jak wiadomo, nieba przychylają nam nasi Umiłowani Przywódcy, którzy 15 października stanęli do konkursu o 560 lukratywnych i pozbawionych jakiejkolwiek odpowiedzialności synekur, zwanych mandatami poselskimi, albo senatorskimi.

Z takimi mandatami wiążą się rozmaite przywileje z immunitetem na czele, co dla wielu porządnych obywateli stanowi skarb nieoceniony. Chroni on zarówno przed wtrąceniem do aresztu wydobywczego, jak i przez zaciągnięciem przed niezawisły sąd, z którym - jak to z sądem - nigdy nic nie wiadomo. Byle komu takiego przywileju przyznać nie można, toteż suwerenowie przyznają je osobom, które gotowe są poświęcić wszystko dla Polski. Cóż bowiem wynagradzać przywilejami i sowitym uposażeniem, jak nie gotowość służenia Polsce i przychylania obywatelom nieba? Toteż wszyscy kandydaci unisono zachęcali suwerenów, by udzielili im mandatu - i tak się stało. Do głosowania w wyborach stanęło ponad 74 procent obywateli, co stanowi rekord od czasu sławnej transformacji ustrojowej, kiedy to do głosowania w tzw. kontraktowych wyborach stanęło tylko 68 procent. Poprzednio Umiłowani Przywódcy odczuwali pewien niedosyt, bo trudno mówić o "poparciu narodu", kiedy do głosowania idzie niecałe 50 procent. W dodatku ordynacja nasza jest tak skonstruowana, że gdyby do wyborów poszli tylko sami kandydaci i zagłosowali - każdy na siebie - to wybory byłyby ważne. Kiedy jednak do wyborów idzie prawie 75 procent narodu, to co innego.

Jak się po dwóch dniach okazało, najlepszy wynik uzyskała Zjednoczona Prawica, zdobywając w Sejmie 194 mandaty. Na drugim miejscu znalazła się Koalicja Obywatelska, to jest - Volksdeutsche Partei z satelitami, która zdobyła 157 mandatów. Na trzecim miejscu znalazła się "Trzecia Droga", czyli PSL i Polska 2050 pana Szymona Hołowni, zdobywając 65 mandatów. Za nią uplasowała się Lewica z 26 mandatami, co w porównaniu do wyników z roku 2019 stanowi prawie połowę mniej, a na ostatnim miejscu - Konfederacja z 18 mandatami. W porównaniu z rokiem 2019 zwiększyła swój stan posiadania o 7 mandatów - ale dominuje tam podobno poczucie klęski i szykują się nawet jakieś dintojry. Widocznie wszyscy spodziewali się lepszego wyniku i teraz koniecznie trzeba znaleźć ojca klęski, która - jak wiadomo - jest sierotą.

Ale nie o to chodzi, bo najważniejszym zadaniem Sejmu jest utworzenie rządu. Tak się jednak składa, że nikt nie uzyskał tylu mandatów, by mógł samodzielnie utworzyć rząd - bo do tego trzeba mieć przynajmniej 231 mandatów. Toteż wbrew pozorom, największym zwycięzcą tych wyborów okazała się "Trzecia Droga". Wprawdzie ma tylko 65 mandatów, ale bez jej poparcia nikomu nie uda się utworzyć rządu. A w takiej sytuacji konstytucja dopuszcza rozwiązanie Sejmu i rozpisanie nowych wyborów. Słowem - cały pogrzeb, to znaczy, pardon - oczywiście nie żaden pogrzeb, tylko całe święto na nic, a w dodatku, kto wie, co wtedy zrobiliby suwerenowie, bo wiadomo - łaska pańska na pstrym koniu jeździ.

Toteż zarówno Zjednoczona Prawica pod przywództwem Jarosława Kaczyńskiego, jak i Koalicja Obywatelska pod komendą Donalda Tuska rozpoczęła umizgi do "Trzeciej Drogi" w nadziei, że uda się ją skaptować, by utworzyć rząd. O ile Zjednoczonej Prawicy to by wystarczyło, o tyle Donald Tusk musi się dodatkowo umizgać do Lewicy, bo bez niej nadal nie miałby większości. Toteż rozpoczęły się tzw. "rozmowy programowe", to znaczy - dzielenie skóry na niedźwiedziu, a konkretnie - wszystkich zasobów państwa z dochodami budżetowymi, czyli dochodami z przyszłych podatków na czele, między poszczególne grupy naszych Umiłowanych Przywódców. Pan prezydent Duda prawdopodobnie powierzy misję tworzenia rządu zdobywcy największej liczby mandatów, ale jeśli Jarosławowi Kaczyńskiemu nie uda się przeciągnąć "Trzeciej Drogi", to sklecony przezeń rząd nie uzyska w Sejmie votum zaufania, więc prezydent nie będzie mógł wręczyć mu nominacji. W takiej sytuacji trud utworzenia rządu może podjąć Sejm - ale jeśli Donaldu Tusku też nie udałoby się skaptować "Trzeciej Drogi", to też nic z tego i pan prezydent nie miałby innego wyjścia, jak rozwiązać Sejm i rozpisać nowe wybory. Oznaczałoby to, że Zjednoczona Prawica z Mateuszem Morawieckim, jako premierem rządziłaby aż do następnych wyborów, a ich wynik trudno dziś przewidzieć.

Myślę jednak, że w "Trzeciej Drodze" dojdzie do głosu zarówno instynkt samozachowawczy, jak i gotowość poświęcenia się w służbie dla Polski, bo ten niespodziewany sukces może się nie powtórzyć. Na razie Donald Tusk uznał się za najszczęśliwszego człowieka na świecie, bo "Trzecia Droga" daje mu do zrozumienia, że najchętniej zlałaby się z nim - oczywiście nie za darmo, co to, to nie - więc na początek stanowisko marszałka Sejmu dla pana Władysława Kosiniaka-Kamysza i resort obrony dla Polski 2050. Kto ma być szefem tego resortu - na razie nie wiadomo, ale myślę, że pan Michał Kobosko, który z pewnością cieszy się jeszcze większym zaufaniem Naszego Najważniejszego Sojusznika, niż dotychczasowy minister, pan Mariusz Błaszczak.

W ten sposób, nawet w sytuacji, gdy kierownictwo rządu objęłaby Volksdeutsche Partei, Nasz Najważniejszy Sojusznik kontrolowałby naszą niezwyciężoną armię, co w związku z wojną na Ukrainie, jest dla niego szczególnie ważne. To może mu w zupełności wystarczyć, jako że w marcu br. prezydent Józio Biden pozwolił Niemcom urządzać Europę po swojemu. Dlatego też nie tylko Donald Tusk, ale i Judenrat "Gazety Wyborczej" oraz grono autorytetów moralnych już nie może się doczekać objęcia rządów przez "blok demokratyczny" - taki sam, jak w latach 40-tych. Młodzi ludzie, którzy po raz pierwszy dorośli do wyborów, takich rzeczy nie pamiętają i myślą, że z tą demokracją to wszystko naprawdę - ale nie ma rady; każdy musi doświadczyć na własnej skórze skutków swojej naiwności. Oczywiście przewidziane będą też atrakcje za sprawą kolejnego koalicjanta, to znaczy Lewicy. Skupia ona nie tylko osobistych wrogów Pana Boga, ale również "kobiety", które z jednej strony nie mogą doczekać się wprowadzenia do szkół nauki bzykania, a z drugiej - co zresztą jedno z drugiego wynika - aborcji na życzenie i oczywiście - na koszt podatników, którzy w bzykaniu udziału nie brali. Nietrudno się domyślić, że Lewicy chodzi o objęcie resortu edukacji, a na myśl o tym, co się teraz będzie w szkołach wyprawiało, nauczyciele podobno już na to konto tańcują do upadłego

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika "Goniec" (Toronto, Kanada).
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 24.10.23 Pobrań: 17 Pobierz ()
24.10.2023 Wariant rozbiorowy coraz bliższy?
Na zakończenie wojny wietnamskiej Amerykanie sprzedali komunistom swego najwierniejszego sojusznika - Wietnam Południowy. Ale Wietnam to była jednak poważniejsza sprawa niż dziś Ukraina. W związku z Ukrainą realnego trupa raczej nie będzie, ale trupów politycznych wykluczyć się nie da. I to wcale nie na Ukrainie...

Właśnie obserwujemy początek krachu polskiej polityki (?) względem Ukrainy i względem reżimu sygnowanego przez ekipę Zełenskiego.

Zełenski (z majątkiem o wartości ponad 20 milionów dolarów, nieruchomościami w południowej Europie, willą nad Morzem Czarnym) - czyż nie będzie z prostej biznesowej kalkulacji walczyć z Rosją do ostatniego Ukraińca? Ta wojna to dla jego ekipy dobry interes, git geszeft. Stan wojenny sprzyja umacnianiu reżimu.

I nawet gdyby Amerykanie po swych prezydenckich wyborach w przyszłym roku wykazali większą powściągliwość wobec wsparcia dla reżimu Zełenskiego - od czego są Niemcy? Zwłaszcza w kontekście ich polityki względem Ukrainy, polityki zdecydowanie antypolskiej, sięgającej jeszcze czasów sprzed II wojny światowej?

Alternatywne zbliżenie ukraińsko-niemieckie, jakie właśnie obserwujemy, likwiduje właściwie polską politykę zagraniczną. W głębokim tle - ciągle i nadal strategiczne partnerstwo Berlina i Moskwy, do którego dojdzie teraz pod współdziałanie Berlina i Kijowa! Od Zachodu - bat unijny, od Wschodu - może i Rosja, ale głównie proniemiecka Ukraina, z prawie dwumilionową diasporą w Polsce!

Jakież możliwości rozgrywania Warszawy na dwie, a nawet trzy ręce!

Żydowskie lobby polityczne w Ameryce zrobi, co może, by podtrzymać reżim Zełenskiego; czy zrobi cokolwiek, by podtrzymać rządy "obozu dobrej zmiany" w Polsce? Raczej wykluczone. Czy zatem powyborczy Waszyngton sprzeda po prostu Polskę (sprzeda - czy wręcz odda...?) strategicznym partnerom?

Nic nie wskazuje, by Waszyngton zamierzał stworzyć z Polski żelazny rygiel, na kształt Izraela na Bliskim Wschodzie, potężny bastion amerykańskiej obecności w Europie Wschodniej. Czyż nie takim cichym założeniu opierała się cała polityka zagraniczna PiS, tak pokornie uległa wobec Waszyngtonu?

Czy było inne wyjście? Co można było uzyskać więcej? To już pytanie dla historyków.

Tymczasem ubiegając powiązane z październikowymi wyborami referendum w Polsce - Berlin przeforsował na forum unijnym swą wersję "relokacji" imigrantów, wypinając się na traktatowy wymóg jednomyślności w głosowaniu i zastępując ją zwykłą większością głosów. Jak tu teraz pytać w referendum, jak ma być - gdy już wiadomo, jak jest: jest relokacja.

Marian Miszalski
nczas.com
--------------------------------------
Społeczeństwo się laicyzuje, demoralizuje. Głupota postępuje. Rozkradanie postępuje. Niszczenie polskości i gospodarki postępuje (PiS zasypało więcej kopalni niż PO). Wszyscy... bo PiS do spółki z lewakami i PO palą chanukowe świeczki. Czyż to nie Morawiecki przyklepał maski, przyklepał robaki, zmuszał do szczepień, zamykał kościoły i cmentarze? Pochwalić się może przeszłością związaną z platformą tak jak Jaki i wielu innych. Szydło przyklepała wojska jankeskie i HARRP w Polsce. No i pytanie - kto w nowym sejmie będzie przeciwko Ukrainie? Czy będzie nam groził po ostatnich wyborach napływ nachodźców, aborcja, dominacja Niemiec, zakaz hodowli bydła i trzody, kurczaków i karpia, samochody tylko noe i elektryczne...?
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 24.10.23 Pobrań: 17 Pobierz ()
25.10.2023 Wybory widziane z powiatu
"...albowiem jak ci, którzy rysują kraje, umieszczają się nisko na równinie, gdy chcą przypatrzyć się naturze gór i miejsc wyniosłych, a stają wysoko na górze, gdy chcą przypatrzyć się naturze miejsc niskich, podobnie trzeba być księciem, by poznać naturę ludów, a trzeba należeć do ludu, by dobrze poznać naturę książąt."
/Niccolo Machiavelli, Książę

Nasi kandydaci do parlamentu oczywiście książętami nie są, choć wielu z nich za takich się uważa.

Mimo to warto jednak spojrzeć na spektakl wyborczy z dołu, z optyki powiatowych partyjnych żołnierzy i lokalnego elektoratu, a nie jak zawsze przez pryzmat partyjnych oficerów i generałów.

Iluzja struktur terenowych

Skupienie uwagi tylko na partyjnych centralach, daje nieprawdziwy obraz rzeczywistości. Patrząc na szefów partii podczas wyborczego teatrzyku, wszystkie konkurencyjne strony wyglądają podobnie. Jest wódz i dobrze zorganizowany sztab. Jeżdżą po Polsce, spotykają się z ludźmi i obiecują im najczęściej rzeczy niemożliwe do spełnienia. Od czasu do czasu zrobią jakiś większy show. Głównym wojownikiem jest zawsze wódz, a sztab to jego wsparcie. Taki przekaz widzimy w dziennikach telewizyjnych i głównych prasowych relacjach. To centra partyjne walczą o rząd dusz i próbują przekonać wyborców do swoich poglądów.

Próbują też wmówić wyborcom, że oprócz partyjnych liderów mają w swoich szeregach członków, którzy tworzą terenowe struktury. Bo przecież trudno głosować na partię, która składa się tylko z kilku szefów mających jeden cel - bycie posłem, by przez cztery lata pobierać niezłe wynagrodzenie. Podstawową metodą tworzenia iluzji posiadania terenowych struktur są długie listy kandydatów.

Ludzie którzy na co dzień nie interesują się polityką, a takich jest większość, są przekonani, że kandydaci umieszczeni na listach wyborczych to poważni lokalni politycy i działacze, którzy na co dzień wykonują partyjną robotę. Oczywiście w znakomitej większości tak nie jest. To ludzie przypadkowi którzy jedynie zgodzili się by umieścić ich nazwiska na liście. W większości nie prowadzą potem żadnej kampanii, poza rytualną prezentacją, czy symbolicznym rozdawaniem ulotek.

Anonimowa Nowa Lewica

Idealnym tego przykładem jest lista kandydatów Nowej Lewicy w moim okręgu nr 18. Ani aktywność w terenie, ani lewicowość tych ludzi nie jest znana. W Wyszkowie, gdzie od wielu lat nie ma żadnych struktur tej partii, wystawiono prawie siedemdziesięcioletnią kandydatkę. Z ulotki wyborczej można wywnioskować, że jest dziarską emerytką, aktywnie działającą w różnych organizacjach, między innymi w Wyszkowskim Uniwersytecie Trzeciego Wieku. Kocha muzykę i kwiaty, lubi gotować i piec ciasta.

Oczywiście ta pani żadnej kampanii nie prowadziła. Jej potencjalni wyborcy nie wiedzą, czy kandydatka trzy lata temu uczestniczyła w dwóch marszach w obronie praw kobiet, największych demonstracjach w Wyszkowie od ponad trzydziestu lat, co bez wątpienia potwierdziłoby jej lewicowość.

Wystawianie takich kandydatów jest kpiną z wyborców. To czytelny znak, że liderzy partii lekceważą ten region. Gdyby było inaczej, wystawiono by kogoś o połowę młodszego, perspektywicznego, kogoś kto mógłby zostać lokalnym liderem. Prowadząc taką politykę Nowa Lewica osiągnęła w okręgu 18 regres. Cztery lata temu otrzymali 29 235 głosów, a w 2023 - zaledwie 26 149 głosów. Oczywiście posła z tego okręgu nie mają.

Skonfliktowana Konfederacja

W innych partiach sytuacja wygląda lepiej, choć nie tak jakby się to mogło wydawać. Wyszkowska struktura Konfederacji to w rzeczywistości jeden fanatyczny korwinista i lokalny szef Ruchu Narodowego, który w ostatnich wyborach kandydował do Senatu. Skonfliktowani politycznie. Popierali dwóch różnych kandydatów do Sejmu z jednej listy. Szef RN popierał ?jedynkę?, korwinista oczywiście popierał korwinistę, "czwórkę". Ostatecznie w okręgu nr 18 mają progres. Cztery lata temu otrzymali 29 390 głosów, w 2023 mieli już 44 299 głosów i wprowadzili jednego posła, oczywiście "jedynkę".

POPiS i ludowcy

Platforma Obywatelska teoretycznie posiada tu jakieś struktury. Mają szefa i aktyw. W rzeczywistości od wielu lat nic nie robią. Trochę mobilizują się podczas wyborów, ale tak na "? etatu". Jeśli aktywność kadrowa PO w całej Polsce wygląda podobnie jak w Wyszkowie, to znaczy, że lepszy niż cztery lata temu wynik wyborczy osiągnął sam Donald Tusk ze stosunkowo niewielkim sztabem, a nie partia jako taka.

Mimo, iż od dawna krytykowałem, że przyjęli taktykę totalnej opozycji i zamknęli się na nowe środowiska, co ograniczyło im poparcie do "szklanego sufitu" na poziomie przewidzianych przeze mnie 30% i w rezultacie porażkę z PiS, to jednak rozumiem dlaczego podjęli taką decyzję. Bo mając nieaktywne kadry, Tusk musi robić wszystko sam, jedynie przy wsparciu swojego sztabu. Na długotrwały i subtelny proces otwierania się na nowe środowiska nie było "mocy przerobowych".

Zupełnie inaczej wygląda sytuacja w PiS. Tu wódz też walczy osobiście w terenie, ale główną robotę wykonują jego ludzie. Świetnie wynagradzane wyszkowskie i okoliczne "tłuste koty" prawie utrzymały w okręgu 18 wynik sprzed czterech lat. 262 236 głosów w 2023 do 270 641 głosów z 2019 co można zaakceptować.

Tradycyjnie PSL od lat posiada dobre i aktywne struktury terenowe. W tym przypadku trudno dokonać prostego porównania z poprzednimi wyborami, bo dziś PSL było częścią 3D. Jednak poszczególni kandydaci PSL, ci sami od lat, uzyskali znacznie więcej głosów niż cztery lata temu. Oczywiście podczas kampanii byli aktywni i z okręgu 18 wprowadzili dwoje posłów.

Partie bez ludzi

Przypuszczam, że w tzw. Polsce powiatowej sytuacja wygląda podobnie. Podstawowym problemem jest brak kadr. Precyzyjnie ujął to jeden z internautów: "Głosujemy w okręgach, a w okręgach jest ch*jnia z grzybnią. Zbieranina, łapanka, odpady. Stare dziady umizgujące się do młodych. Brak kadr i nic tego nie przeskoczy".

Ten sam komentator w innym miejscu ocenił swojego lokalnego kandydata z Konfederacji: "Jak zobaczyłem kandydata Konfy, u mnie na wsi, to jakbym na PiS zagłosował. To nie przegrała sama idea. Przegrali ludzie w terenie. Zderzenie marzeń z rzeczywistością".

Można domniemywać, że umieszczenie na listach dobrych kandydatów to minimum 1% głosów więcej dla partii w skali ogólnopolskiej. Jeśli partie polityczne w Polsce już dziś nie zaczną przygotowywać się do kolejnych wyborów, budując lokalne struktury, to podczas kolejnego głosowania boleśnie odczują skutki swojego lenistwa.

Sukces Konfederacji?

Żaden z komentatorów analizujących "porażkę" Konfederacji, która nie jest żadną porażką (ale o tym za chwilę), nie uwzględnił jakości kandydatów umieszczanych na listach wyborczych. Większość z nich nie jest po to by zdobyć mandat, tylko głosy dla pierwszych na liście. Jest oczywiste, że kandydat wysokiej jakości ma szansę na więcej głosów niż kandydat słaby, "z łapanki". Ta zasada dotyczy oczywiście każdej partii.

Komentujący wynik Konfederacji przyjęli jako punkt wyjścia 15% poparcie, które Konfederacja miała przez 2-3 miesiące, dlatego "spadek" do 7,16% wszyscy uznali za porażkę. W rzeczywistości przez ostatnie cztery lata poparcie dla Konfederacji wahało się między 6-9%, a te 15% było czymś wyjątkowym. Konfederacja odniosła duży sukces, bo wprowadziła do Sejmu 50% posłów więcej niż cztery lata temu i weźmie 8,4 mln zł subwencji za wynik wyborczy.

Może ten jęk zawodu młodych liderów Konfederacji podczas wieczoru wyborczego, nie wynikał z tego, że będą mieć za mało posłów, by "wywrócić stolik", tylko dlatego, że mogli wziąć dwa razy tyle pieniędzy.

Analizując motywy działań posłów i liderów Konfederacji, nie można taktownie nie zauważać, że wszyscy oni, poza Januszem Korwin-Mikke i Grzegorzem Braunem, to homo novus w czystej postaci - ze wszystkimi tego konsekwencjami. Najważniejsza jest dla nich osobista "ścieżka zaszczytów" i pieniądze, a ewentualne "wywracanie stolika" jest na dalszym planie.

Znakomicie to potwierdza błyskotliwa kariera Krzysztofa Bosaka. Ponad cztery lata temu miał status zbliżony do bezrobotnego. Potem został posłem i jednym z liderów Konfederacji. W międzyczasie się ożenił i został ojcem. Kilka dni temu "wprowadził do Sejmu" swoją żonę. Tym samym zrealizował PiS-owskie hasło "Rodzina na swoim". Jako polityk jest tak elastyczny, że ma wielką osobistą "zdolność koalicyjną".

Drugim przykładem niech będzie świeżutki poseł z lubelskiego, zięć Korwin-Mikkego, Bartłomiej Pejo. "Ma 38 lat, jest wicestarostą świdnickim. Dorabia na 1/3 etatu w Starostwie Powiatowym w Łęcznej (rządzonej przez PiS) jako specjalista od bhp i ochrony przeciwpożarowej. W 2018 r. wszedł do rady powiatu z list Prawa i Sprawiedliwości (dostał 865 głosów)" - czytamy na portalu Jawny Lublin. Dlatego przypuszczam, że poza Grzegorzem Braunem nikt z posłów Konfederacji nie będzie się rwał do "wywracania stolika".

Opozycyjna koalicja bezprogramowa

W niedawno zakończonych wyborach na Słowacji osią sporu była polityka zagraniczna, która wyzwalała wielkie emocje. W naszej kampanii wyborczej, całkowicie pozbawionej treści, wielkie emocje wyzwalała nienawiść do strony przeciwnej. To pokazuje jak nisko upadliśmy, zarówno klasa polityczna i wyborcy.

Brak jakichkolwiek programów wyborczych za chwilę "odbije się czkawką". Mimo, że trzy partie opozycyjne mają sejmową większość, to trudno im będzie stworzyć koalicję. Do tego potrzebne jest określenie kierunków działań, i choćby ramowy program polityczny. Programy te będą teraz pisane "na kolanie", a to przy tworzeniu antypisowskiej koalicji niczego dobrego nie wróży - jeśli oczywiście do prób jej tworzenia dojdzie.

Już 19 października na łamach "Gazety Wyborczej" Jacek Żakowski słusznie pytał: "Spuściliśmy im łomot i co dalej?". Skoro tzw. siły demokratyczne nie miały czasu by przez 8 lat, by napisać jakiś program polityczny, bo wystarczył im antypisizm, to zapewne ten, który będzie sklecony w pośpiechu nie stanie się trwałym spoiwem ewentualnej koalicji.

Libertariańskie ofiary darwinizmu

Mimo ogólnej degrengolady, nasza kampania miała kilka pozytywnych wydarzeń. Wolny rynek polityczny pozbył się kilku postaci bezużytecznych, amoralnych czy groteskowych.

Najbardziej cieszy, że niejako na ich własną prośbę pozbyto się kilku apostołów libertarianizmu i darwinizmu społecznego. Jest to wyraz najwyższego uznania i szacunku dla ich poglądów. Albowiem zgodnie z ich "mądrościami" jednostki nieprzydatne, stanowiące obciążenie są eliminowane. Oto kilka przykładów.

Najbardziej spektakularną jest porażka wyborcza Korwin-Mikkego. To nie spisek Mentzena i Bosaka pozbawił Korwina mandatu posła, tylko wola wyborców. Elektorat Konfederacji uwierzył, że zwycięstwo tej partii stworzy warunki, by każdy człowiek posiadał dom, dwa samochody i grilla. Pozbawienie praw wyborczych kobiet i zrównanie ich z inwentarzem domowym, czy seks z nieletnimi w żaden sposób nie wpłynie na poprawę bytu materialnego Polaków. Dlatego pozbyli się człowieka, który mówił nie na temat i przeszkadzał w realizacji ich marzeń.

Czerwona kartka dla pseudolewicy

Identycznym przypadkiem jest porażka lewicowego kandydata Macieja Gduli, który tak jak Korwin będąc jedynką, nie został ponownie posłem, bo kandydatka z drugiego miejsca uzyskała 2,5 razy tyle głosów co on. Gdula dał się poznać z sejmowego lenistwa, głosowania za podniesieniem wynagrodzeń poselskich podczas pandemii i pseudopostępowego bełkotu.

Jego sztandarowym osiągnięciem było zdemaskowanie i potępienie bohaterów powieści Henryka Sienkiewicza W pustyni i w puszczy Stasia i Nel jako okropnych rasistów, którzy co prawda pomagali Kalemu, ale traktowali go protekcjonalnie. Bardzo cieszy, że wyborcy, bez względu na poglądy polityczne, bacznie obserwują poczynania swoich posłów i nawet biorąca "jedynka" nie gwarantuje tym bezużytecznym politykom reelekcji.

Napawa optymizmem, gdy pozbywamy się parlamentarnych miazmatów jak chociażby posłanki Moniki Pawłowskiej, która w poprzedniej kadencji, z lewicy przeszła do PiS. Na szczęście w tych wyborach pisowscy wyborcy pokazali jej środkowy palec. Niestety pozostało jeszcze wielu posłów pozbawionych elementarnej przyzwoitości i zasad honoru.

Wolnorynkowi prekariusze

Nie ma też przypadku w tym, że Dobromir Sośnierz z Konfederacji nie jest już posłem. Przez cztery lata miał szansę zostać politykiem, a pozostał performerem i kabareciarzem politycznym, specjalizującym się w "oraniu lewaków". Zaorany lewak ani trochę nie przyczynia się do stworzenia w Polsce warunków, by każdy miał dom, dwa samochody i grilla, dlatego wyborcy mu podziękowali.

Pan Dobromir pomógł wyborcom pozbawić się mandatu posła, bo niedawno z drugim korwinistą Arturem Dziamborem, wierząc w swoją wielkość, próbowali założyć własną partię i wyszli z Konfederacji. Ci "wybitni znawcy" wolnego rynku, zostali przez wolny rynek polityczny zdruzgotani. W akcie desperacji tuż przed wyborami pan Artur ubłagał "wodza Hołownię", by dostać miejsce na liście, a pan Dobromir wrócił do "partii - matki" i ukorzył się przed "wodzem Mentzenem", dlatego jako "spadochroniarz" startował z mojego, 18 okręgu. Oczywiście obaj panowie są już byłymi posłami.

Najczęściej jest tak, że wolnościowcy apoteozujący wolny rynek, sami na tym rynku radzą sobie kiepsko. Gdybym był złośliwy, to zapewniłbym czytelników, że o takiego specjalistę od wszystkiego jak Sośnierz, polscy i zagraniczni przemysłowcy będą walczyli do ostatniej kropli krwi, proponując mu wielokrotnie lepsze warunki finansowe niż ma polski parlamentarzysta. Jednak wiem, że tak nie będzie i przypuszczam, że ów na swój sposób sympatyczny mężczyzna zasili szeregi prekariatu, klasy społecznej będącej naturalną bazą dla lewicy. Może jakaś lewicowa posłanka się zlituje i da byłemu koledze z ław sejmowych pracę w swoim biurze poselskim.

Cezary Michał Biernacki
myslpolska.info
---------------------------------
Wybory za nami. Mamy ODNOWĘ. A mnie wzbierają torsje, jak patrzę na te staro-nowe gęby, na te idee, na cele.
Przegrał KACZYZM - obleśna i plugawa sanacja, o wszelkich cechach włoskiego faszyzmu Mussoliniego.
Wygrali "totalsi", upozowani na "europejskość" i "progresywizm" (czytaj postępactwo) + LEWACTWO.
Zmarginalizował się ZDROWY ROZSĄDEK. Po części z własnej winy.
Jeśli bowiem zwycięstwo odnosi pogląd, że nie NAUKĄ I PRACĄ , lecz JAŁMUŻNĄ I ŻEBRACTWEM, nie JEDNOŚCIĄ RODZINY, NARODU I PAŃSTWA ? osiąga się społeczny dobrostan, to mamy DRAMAT!!!
To, ile WYŻEBRANO z unii, to ile rozdano w formie JAŁMUŻNY - nie jest ŻADNYM sukcesem!!!
Przez brak reform państwa, zapomoga stała się jedynym źródłem rozwoju.
Zamiast rozwijać się na własnej przedsiębiorczości, zaradności i bogactwie polskiej ziemi, uczyniono z Polski - KRAJ ŻEBRAKÓW!
I teraz mamy ODNOWĘ tej drogi !!!
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 25.10.23 Pobrań: 17 Pobierz ()
25.10.2023 Faszystowska federacja unijna nabiera politycznego kształtu
Kilka lat temu, na pytanie czy zagraża nam faszyzm?, odpowiedział polski publicysta Stanisław Michalkiewicz. Przypomniał on starą, i jak się okazuje, wciąż jarą definicję faszyzmu używaną swego czasu w faszystowskich Włoszech: "wszystko w państwie, nic poza państwem, nic przeciwko państwu". Dziś, na naszych oczach unijny zamordyzm przekształca się w totalitarną federację ku uciesze bardzo szkodliwych idiotów.

Wszystkie zamordystyczne i totalitarne ustroje są ze sobą spokrewnione dlatego nie dziwi, że polityczne kierownictwo Unii realizując gorliwie swoją zapowiedź korzysta od lat z inspiracji ideologii komunistycznej, a konkretnie z manifestu Spinellego, do którego programowe odniesienie zostało opublikowane w tzw. Białej Księdze wydanej przez Komisję Europejską w 2017 roku. W manifeście komunistycznym Spinellego nazywanym również manifestem z Ventotenne jest wyraźna zapowiedź likwidacji suwerennych państw narodowych. Trąbił o tym, niestety dziś już nieżyjący, Krzysztof Karoń.

Wczoraj Ordo Iuris zamieściło streszczenie najbliższych planów, które ogłosiła tzw. grupa Spinellego działająca bezkarnie od wielu lat na szkodę Europy.

W Parlamencie Europejskim miało miejsce uroczyste przekazanie propozycji Manifestu dla Federalnej Europy opracowane przez Grupę Spinellego. (...) Propozycje opracowane przez Grupę Spinellego inspirowane są Manifestem z Ventotene (...)

"Manifest z Ventotene został opublikowany w 1941 r. Jego głównym autorem jest Altiero Spinelli - członek Włoskiej Partii Komunistycznej. Dokument zawiera postulaty w zakresie reformy Unii Europejskiej sprowadzające się do przekształcenia jej w federację państw. Zdaniem autorów Manifestu, "prawdziwą demokrację zaprowadzi dopiero dyktatura partii rewolucyjnej". Przede wszystkim, powołany ma zostać "silny" rząd federalny, a Unia ma zostać upoważniona do działania wszędzie tam, gdzie "zawodzą państwa narodowe". Zwolennicy tej teorii postulują utworzenie wspólnej unii walutowej oraz politycznej, a także powołania unijnej armii. Ponadto Manifest zakłada uczynienie z Komisji Europejskiej ponadnarodowego organu władzy wykonawczej..."

* Komunistyczne wzorce w Unii Europejskiej - Manifest dla Federalnej Europy Link
* Stany Zjednoczone Europy? Projekt poprawek do unijnych traktatów Link

Jeżeli operacja się powiedzie, to dyktatura politycznej nikczemności zwana również poprawnością opartą na ideologii neomarksistowskiej stanie się faktem. Milowym krokiem do przepaści okazał się swego czasu "Traktat Lizboński" podpisany i ratyfikowany przez pogrążonych do dziś w antypolskim sojuszu Jarosława Kaczyńskiego i Donalda Tuska.

Jeżeli ktoś jest zdziwiony przywołaniem Gnoma Sromotnika, to zwracam uwagę, że tuż po wyborach PiS zdążyło już zagłosować za "robaczywą rezolucją" oraz zaakceptować kolejne "przyśpieszenie klimatyczne" polegające na jeszcze szybszym odejściu od paliw kopalnych. Nie przeciw Niemcom, nie przeciw KO, lecz przeciw Polsce i Polakom.

Podczas niedawnej rocznicy Powstania na Węgrzech w 1956 roku Viktor Orban porównał członkostwo Węgier w Unii Europejskiej do komunistycznej okupacji swego kraju. Słowa te jednak wcale nie zabrzmiały tragicznie: Musieliśmy tańczyć do melodii, którą gwizdała Moskwa. Bruksela też gwiżdże, ale tańczymy tak, jak chcemy, a jeśli nie chcemy, to nie tańczymy.

CzarnaLimuzyna
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 25.10.23 Pobrań: 18 Pobierz ()
25.10.2023 Poddaństwo - czyli czy "każde serce pragnie wolności"
Czy poddaństwo jest rozwiązaniem domyślnym ludzkości?

W połowie XX wieku ekonomista Friedrich von Hayek ostrzegał, że rozwój gospodarek centralnie planowanych - czy to w formie socjalizmu/komunizmu, czy faszyzmu, które jego zdaniem mają wspólne korzenie - sprowadzi nas wszystkich (wstecz) na "drogę do poddaństwa".

Termin "poddaństwo" oczywiście nawiązuje do systemu feudalnego, który w takiej czy innej formie dominował w cywilizacji ludzkiej przez tysiące lat. Zwykli ludzie, "poddani", wykonywali większość pracy zapewniającej funkcjonowanie społeczeństwa, a następnie przekazywali większość owoców swojej pracy silnemu rządowi centralnemu, zwykle reprezentowanemu przez "szlachcica" (tj. członka klasy elitarnej) w zamian za względny spokój i bezpieczeństwo.

System ten został ostatecznie wyparty przez powstanie liberalnej demokracji w epoce oświecenia - eksperyment, który trwa już 300 lat i przyniósł na Zachód oraz do innych części świata, gdzie został przyjęty, wolność i dobrobyt, jakiego nigdy wcześniej nie widziano w historii ludzkości.

Ale czy ten całkiem niedawny awans oznacza, jak określił to prezydent George W. Bush w przemówieniu przed Izbą Handlową Stanów Zjednoczonych w 2003r., że "wolność jest projektem natury? kierunkiem historii"? Czy prawdą jest, jak głosi popularne powiedzenie, że "każde serce pragnie wolności"?

Kiedyś w to wierzyłem. Teraz nie jestem już tego taki pewien.

Z pewnością możemy wskazać kraje takie jak Afganistan czy Irak, gdzie Stany Zjednoczone i ich sojusznicy próbowali "wyzwolić" ludzi, ale doprowadzili ich na powrót do odwiecznych walk o władzę i ustroju plemiennego watażków - zasadniczo formy poddaństwa - jak tylko mocarstwa zachodnie się wycofały. Czy ci ludzie naprawdę tęsknią za wolnością, demokracją? Dlaczego więc tego nie mają?

Ale w rzeczywistości problem jest znacznie poważniejszy. Jestem przekonany, że duża i wciąż rosnąca mniejszość ludzi w tym kraju, zwłaszcza wśród młodych ludzi, tak naprawdę nie chce wolności - na pewno nie dla innych, ale ostatecznie nawet dla siebie. Weźmy pod uwagę niedawną ankietę Instytutu Buckley, w której 51 procent studentów popiera zasady mowy [speech codes] na kampusie, a 45 procent zgodziło się, że przemoc jest uzasadniona, aby uniemożliwić ludziom wyrażanie "mowy nienawiści".

Albo zastanów się, jak wielu ludzi głosuje niemal wyłącznie na polityków, którzy obiecują im najwięcej darmowych rzeczy, bez faktycznego przemyślenia zobowiązań i obaw o to, ile ich "darmowe rzeczy" mogą kosztować innych - a nawet ich samych, na dłuższą metę.

Następnie pomyśl o tym, jak ludzie w tym kraju i gdzie indziej zachowywali się przez ostatnie ponad trzy lata - ale nie wyprzedzajmy faktów. Za chwilę wrócę do tego punktu.

Po raz pierwszy zaobserwowałem tę wyraźną chęć zamiany wolności na rzecz względnej łatwości i bezpieczeństwa, na poziomie mikro, około 22 lata temu. Na czele mojej jednostki akademickiej stał wówczas dziekan posiadający mniej lub bardziej absolutną władzę. Przynajmniej miał ostatnie słowo we wszystkim, co działo się na wydziale, od podręczników, przez plany nauczania, po program nauczania.

Wydział, jak było do przewidzenia, twierdził, że gardzi takimi rozwiązaniami. Ciągle potępiali "strukturę odgórną" i narzekali, że nie mają nic a nic do powiedzenia. Zażądali, aby ich wysłuchano, zgodnie z zasadą "wspólnego zarządzania".

Zatem wyższa administracja dała im to, czego chcieli. Dziekana przeniesiono na inne stanowisko, a na jego miejsce powołano komisję złożoną z wybieralnych członków wydziału, których zadaniem było kolegialne podejmowanie wszystkich decyzji podejmowanych wcześniej przez dziekana.

Czy domyślasz się, co stało się później? Już po roku wykładowcy zaczęli narzekać na nowy system. Narzekali, że czują się zagubieni. Nie było nikogo, do kogo mogliby się zwrócić i kto byłby upoważniony do podejmowania szybkich decyzji. A praca polegająca na wspólnym podejmowaniu tych decyzji - praca w komisjach i podkomisjach - była żmudna, niewdzięczna i czasochłonna.

Najważniejsze jest to, że - z całym szacunkiem dla "Niesamowitego Spidermana" - z wielką wolnością wiąże się wielka odpowiedzialność. Samodzielność to ciężka praca. Musisz być gotowy na porażkę i wziąć na siebie winę za porażkę, a następnie podnieść się i zacząć od nowa. To obciąża psychicznie i emocjonalnie. O wiele łatwiej jest po prostu pozwolić innym podejmować decyzje za ciebie. Po prostu rób, co ci każą, mając pewność, że wszystko będzie dobrze.

Co prowadzi nas z powrotem do ostatnich ponad trzech lat, kiedy ludzie w zachodnich demokracjach, przyzwyczajeni do bezprecedensowego poziomu wolności obywatelskiej, chętnie z niej zrezygnowali. Posłusznie pozostawali w domu, zakrywali twarz, unikali przyjaciół i sąsiadów, rezygnowali z wakacji, odwoływali uroczystości i ustawiali się w kolejce po kolejną "dawkę przypominającą" - a wszystko to w zamian za obietnicę, że jeśli to zrobią, będą bezpieczni przed wysoce zakaźnym wirusem układu oddechowego.

Fakt, że nawet po tych wszystkich "interwencjach" nadal nie byli zabezpieczeni przed przeważnie łagodną chorobą, na którą zapadał praktycznie każdy, jest naprawdę nieistotny. To nie tak, że ich obawy były całkowicie bezpodstawne. W tym upadłym świecie niebezpieczeństwa są niewątpliwie wystarczająco realne.

Kwestie są następujące:

1) czy rzeczywiście możemy złagodzić te zagrożenia, rezygnując z naszych wolności, oraz

2) nawet jeśli możemy, czy jest to tego warte?

Zaliczcie mnie do coraz mniej licznych, którzy deklarują, że odpowiedź przynajmniej na to drugie pytanie brzmi "Nie". Głównym zadaniem rządu jest ochrona nas przed najazdami z zagranicy i przestępczością krajową. Poza tym chętnie podejmę wszelkie ryzyko związane z życiem jako wolna osoba, w tym podejmowanie własnych decyzji, medycznych i innych.

Wydaje się jednak, że duża i wciąż rosnąca liczba moich rodaków nie czuje już tego samego. Nie chcą odpowiedzialności związanej z takim stopniem wolności. Woleliby raczej obietnicę bezpieczeństwa. Jest całkiem prawdopodobne, jak przypomniał nam Benjamin Franklin ponad 200 lat temu, że stracimy i jedno i drugie.

Ale nie to jest najgorsze. Prawdziwy problem polega na tym, że gdy beztrosko wędrują drogą ku poddaństwu, zabierają ze sobą całą resztę. Bo nie możemy mieć kraju, w którym jedni mogą żyć swobodnie, według własnego uznania, ponosząc związane z tym ryzyko, a innym "gwarantuje się" życie wolne właśnie od takich decyzji i obowiązków.

Parafrazując (nieco) Abrahama Lincolna w jego kluczowym przemówieniu o "Podzielonym domu" (1858) ["House Divided"], naród nie może trwale znosić stanu w połowie poddaństwa i w połowie wolności. Ostatecznie wszystko stanie się jednym lub drugim.

I dokąd, moglibyśmy zapytać - ponownie powtarzając słowa Wielkiego Oswobodziciela - zmierzamy?

Is Serfdom Humanity's Default?, Rob Jenkins, October 23, 2023
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 25.10.23 Pobrań: 16 Pobierz ()
25.10.2023 Mięso i jaja z Ukrainy niszczą polskich hodowców [i w całej UE].
Mięso i jaja z Ukrainy niszczą polskich hodowców. Problemem są utrzymujące się wysokie koszty produkcji po polskiej stronie. Nasi hodowcy muszą wszak przestrzegać wyśrubowanych norm eurokołchozowych. Ukraińcy nie mają takich ograniczeń.

Link

W październiku odbyło się posiedzenie grupy roboczej "Jaja i drób" Copa-Cogeca. Spotkanie rozpoczęło się od przedstawienia sytuacji rynkowej w poszczególnych krajach.

Polska delegacja zwróciła uwagę, że ceny broilerów na skutek zwiększonej produkcji jesienią oraz importu z Ukrainy spadają. Polska w sierpniu 2023 uzyskała status kraju wolnego od ptasiej grypy. Niestety, ale już w październiku 2023 ten status utraciliśmy. W tym roku w Polsce wybito już ponad 1 milion sztuk drobiu z powodu HPAI. [---]

Zwrócono uwagę na rosnący problem importu mięsa drobiowego i jaj z Ukrainy. Z przedstawionych danych wynika, że w okresie od stycznia i sierpnia 2023 z Ukrainy całkowity import mięsa drobiowego do UE wyniósł: 168 tysięcy ton, +72% w porównaniu z tym samym okresem ubiegłego roku, +337% w porównaniu z tym samym okresem 2021 roku przed liberalizacją handlu.

Z kolei całkowity import jaj do UE wyniósł: 30 tysięcy ton, +140% w porównaniu z tym samym okresem ubiegłego roku, +755% w porównaniu z tym samym okresem z 2021 r. sprzed liberalizacji handlu.

Członkowie Copa i Cogeca podkreślili, że "w pełni rozumieją znaczenie wspierania ukraińskich kolegów-rolników i nie sprzeciwiają się przyszłej integracji Ukrainy z UE". Jednak biorąc pod uwagę szybki i stały wzrost eksportu, należy wprowadzić próg importowy prowadzący do automatycznego uruchomienia środków ochronnych. Zaproponowano środki ochronne [bla-bla. red.].

Wszelkie produkty importowane powyżej średniej kwartalnej powinny automatycznie podlegać tranzytowi wyłącznie poza UE i posiadać dowód przeznaczenia. Takie przepisy zmniejszyłyby obciążenia producentów unijnych w krajach sąsiadujących i zapewniły dotarcie towarów do krajów słabiej rozwiniętych.

Na zlecenia Copa-Cogeca opracowana została ocena skutków wprowadzenia zakazu chowu klatkowego. Wynikało z niej, że takie zmiany będą miały poważny wpływ na bilans handlowy netto 27 krajów UE we wszystkich prognozowanych scenariuszach. W większości przypadków wprowadzenie zakazu spowoduje gwałtowny wzrost importu, szczególnie wieprzowiny, a we wszystkich scenariuszach spadek eksportu wieprzowiny i jaj. Wprowadzenie zakazu spowoduje nasilenia koncentracji gospodarstw rolnych w związku z możliwością odejścia części drobnych producentów z działalności.

https://www.magnapolonia.org/mieso-i-jaja-z-ukrainy-niszcza-polskich-hodowcow/
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 25.10.23 Pobrań: 16 Pobierz ()
26.10.2023 Jak Kaczyński socjalizm kompradorski zbudował i co po nim zostanie?
No co - skoro istnieje kapitalizm kompradorski, to i bratniemu socjalizmowi się taki przymiotnik należy, bo i tu i tam, i tak wszystko prowadza się do przynależności do sitwy -

grupy tubylców w krajach kolonialnych, którzy w zamian za kolaboracje z metropoliami, nagradzani byli przywilejami ekonomicznymi i tworzyli wąską warstwę uprzywilejowaną

***

Z zaciekawieniem (nie kpię) czytam teksty i komentarze powyborcze, w których szok, ew. niedowierzanie (to wersja light) mieszają się z oburzeniem na PiS i jego pachołów, że tak spaprali robotę.

Ja się nie oburzam, bo niczego dobrego się po nich od dawna nie spodziewałem, co w moich, jakże nieistotnych, tekstach sprawdzić kto chce - może.

***

Mam już dużo lat, co znaczy, że jeszcze, dla równowagi, statystycznie zostało mi ich niewiele.

I nie mam ochoty, by resztę, coraz mniejszą, tego mojego życia, jakieś typy spod czerwonej gwiazdy (kryptonim socjaliści) spieprzyły.

No i wychodzi na to, że spieprzą mi je typy spod znaku kolażu heksagramu z hakenkreuzem i podpisem Rotszylda, który czyni ten kolaż papierem wartościowym.

Może i lepiej, bo Ojciec (ostatnia, konspiracyjna podchorążówka KWP, luty 1949) powiedział mi kiedyś coś, co zapamiętałem na zawsze:

lepiej mieć wroga przed sobą - niż zdrajcę za plecami.

Tak sobie czytam te wszystkie wygibasy - jak to winna geopolityka, deep state, doktryna, niemoc usprawiedliwiona itd. itp. i myślę sobie, że ten socjalizm to jednak zło zła:

bo nie dość, że ryje mózgi, to jeszcze na to zrycie wystawia usprawiedliwienie.

Gdy piszę ten tekst, z moich poprzednich wpisów, natychmiast nasuwają mi się 2:

dawny, Szkoła liderów cioci Magdalenki, który traktuje o "mechanice" (lokalnego - taka prawda) projektu pt. Zrobienie Polaków w wała

no i dość świeży - Wojna, fakty, mity, który też traktuje o "mechanice" (tym razem globalnego - taka prawda) projektu, pod dokładnie takim samym tytułem, co tylko świadczy jak najlepiej o uniwersalności samego tytułu, jak i o przydatności Kraju nad Wisłą do globalnych projektów.

Nie mogę tu nie przytoczyć dygresji: na własne uszy słyszałem, jak
Joanna Od Palca opowiada w TVPiS, o swoich sennych marzeniach i brutalnym przebudzeniu.

"Marzyła nam się Polska Jagiellońska, od morza do morza. A szykują nam Rzeszę!"

Bossskie!

Ale nie kupiłem.

***

Będę nudny: nie po to Ciocia Magdalenka te dwie mafie (i parę innych) wyszkoliła, by Polska była silna, bogata i wolna!

Ale co przez ten czas pisowscy krewni i znajomi królików przytulili - tego im nikt nie odbierze... A to przecież poszło w ciężkie miliardy.
Co my do tego mamy?

Otóż niby nic, a wbrew pozorom - wiele:

w rezultacie MY żyjemy w świecie (niestety) realnym,
a ONI są już w świecie za żółtymi firankami (guglować, młodzi - guglować!) i równo IM (pozostańmy w konwencji firankowej) wisi, co z NAMI się stanie.

Bo bezpieczny, drugi dom, w miłym kraju z daleka od strefy militarnego zgniotu, kosztuje od 250 tys. ojro w górę, co przy wałkach kręconych przez lat 8 znaczy tyle, co nic.

***

O samej kampanii nie ma sensu wiele pisać, bo oznaczałoby to uczenie jakichś kolejnych Bochenków, dlatego syntetycznie - w 3 punktach:

1. Kampania pro frekwencyjna była typowym kręceniem sznura na własną (pisowską) szyję.

Ruszenie (do poziomu 74%) odłamu niegłosujących zakończyło się masakrą,
bo przy frekwencji nieco ponad 60% PiS miałby jeśli nie większość, to przynajmniej swoją ulubioną (i sprawdzoną w praktyce) zdolność korupcyjną

2. Nie wiem, jaki czekista kazał pisowcom połączyć tzw. wybory z referendum, ale musiał mieć wielką siłę perswazji.

Będąca częścią samobójczej kampanii profrekwencyjnej, kampania referendalna, była robiona tak na chama (OK - na inteligenta, co za różnica), że pójście na tzw. wybory po to tylko, by NIE odebrać karty z 4 pytaniami sformułowanymi jak dla przygłupów, okazało się dla wielu Polaków wielce kuszące.

Ze skutkiem, jak w obwieszczeniu Gosudarstwiennoj... tfu! Państwowej Komisji Wyborczej.

3. Zrobienie nie tyle twarzą, co (cytuję określenie samego Kaczyńskiego) zdradziecką mordą obu kampanii człowieka występującego pod jakże trafnym kryptonimem
"Poseł ze Śląska, oszust z Wrocławia!" (? Polscy Górnicy) zdemobilizowało część pisowskiego elektoratu, któremu taśmowe kłamstwa tego śliskiego jak lubrykant osobnika, zwyczajnie obrzydły.

Cóż, jak Pan Bóg chce kogoś ukarać - to mu rozum odbiera.

To i odebrał, choć wiele tego do odbierania - nie było.

***

Dygresja:

nie dam się podpuścić do wychodzenia na ulicę dla obrony socjalizmu (wszystko jedno czy kompradorskiego, czy żoliborskiego, bo to jeden czort), bo pamiętam, że socjalizmu, jak niepodległości ojczyzny bronili patroni absolwentów Szkoły Liderów Cioci Magdalenki, u których za pijarowców robili płk Górnicki z cywilem Urbanem, których robotę sam Rockefeller docenił, w 1985 zapraszając gen. Jaruzelskiego na negocjacje o orżnięciu (to nie epitet - to eufemizm) Polski.

Kogo (i czy w ogóle) teraz zaproszą nad Potomak - się niedługo okaże, bo skoro mają kupione od wdowy (jeszcze w 2018 roku !!!) Archiwum Kiszczaka, to wystarczy im posłać do kogo trzeba portiera z Ambasady, z zalakowaną kopertą w ubicepsionej ręce.

***

Należy się jeszcze odpowiedź na zawarte w tytule pytanie:

co po nim zostanie?

1. Można by wymieniać wiele - a to idące w setki miliardów długi, które będą Rotszyldom spłacały nasze dzieci, wnuki, prawnuki a... dług i tak rósł będzie.

2. Zostaną rozkradzione też (ale zgodnie prawem, a nawet i ze sprawiedliwością) miliardy, z których powstały zapowiedziane przez Kaczyńskiego nowe elity, bo elita bez milionów, to jak kompania honorowa bez portek,

3. Zamknięte = zniszczone (bo zamknięcie kopalni oznacza jej bezpowrotne zniszczenie) polskie kopalnie węgla kamiennego (harmonogram dostarczył Brukseli=Berlinowi min. Soboń),

4. zakaz używania samochodów spalinowych...

No nie, pełna lista byłaby nie do zniesienia, więc jeszcze tylko przykład, który mnie skłania do przyznania, że komuchy miały rację, wykonując (oczywiście, że uznaniowo) karę śmierci za przestępstwa gospodarcze:

takiego numeru, jak zbudowanie znacznej części elektrowni w Ostrołęce ... i zburzenie jej po kilkunastu miesiącach, to nawet PO nie odwaliło.

To jest wał wałów.

***

Ale wszystko powyższe, to są w sumie didaskalia.

Bo po Kaczyńskim zostanie coś wyjątkowego: Polakobójstwo.

5. 250 tys. Polaków posłanych do piachu patentem na Covida:
odciętych od szpitali, specjalistów onko, kardio, pneumo i innych. Leczonych na zapalenie płuc rurą w tchawicy, chowanych w czarnych worach, bez pożegnania Rodziny, na upiornie pustych cmentarzach.

6. Setki tysięcy dziennie (!) więzionych tygodniami w aresztach domowych bez wyroku sądu, terroryzowanych przez Sanepid i milicję (bo policja, to była przed wojną).

7. I miliony polskich dzieci, wpędzonych w nerwice, depresje i inne choroby psychiczne, wyrwaniem z normalnego, szkolnego środowiska.

8. Ile polskich, małych, rodzinnych firemek upadło - nie wiem i nikt nie wie, bo wiarę w oficjalne statystyki pozostawiam fanom fantastyki

Pisowskie, mediowe funki przebiegle tłumaczą:

ale wszyscy tak robili, a PO, Lewica, ZSL też głosowali za tymi represjami!
To prawda, ale to podpisy Morawieckiego, Szumowskiego, Niedzielskiego, widnieją pod tymi strasznymi wyrokami.

To te wszystkie Piechy, Hoce i inne, były facjatami tego koszmaru.

A wszyscy nie jest tu żadnym wytłumaczeniem, a tym bardziej - usprawiedliwieniem:

mamy prawo wymagać, by nasz (OK - niby nasz) rząd, był mądrzejszy, niż inne rządy i nie małpował obcych, zbrodniczych eksperymentów.

A że w wymiarze lokalnym, nadwiślańskim wszyscy to jedna, magdalenkowa ferajna, to mnie akurat tłumaczyć nie trzeba.

I o ile po PO, Lewicy, ZSLu nigdy niczego dobrego się nie spodziewałem i nie spodziewam, to po PiSie - owszem, kiedyś tak.

Ale to było wieeele lat temu.

***

Coś optymistycznego na koniec?

Ależ proszę:

Kaczyński na szczęście zafundował nam rusyfikację i sowietyzację polskich miast (wieś się uchowała, bo nie po to dzieci komsomolców, KPZRowców, krasnoarmiejców, KGBowców nad Wisłę przybyły, by się po jakichś wiochach plątać!), dzięki czemu rosyjski stał się 2 językiem warszawskiej, wrocławskiej, krakowskiej, rzeszowskiej ulicy.

No i tą, wpieraną Polakom, jak dziecko w brzuch, bliskość kulturową:
pisowsko-sowiecką.

Ewaryst Fedorowicz
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 26.10.23 Pobrań: 19 Pobierz ()
26.10.2023 Hiszpańska minister wzywa do nałożenia sankcji na Izrael za ludobójstwo
Nie milkną głosy potępienia izraelskich zbrodni popełnianych codziennie na cywilnych mieszkańcach Palestyny.

Prezydent Turcji, Erdogan stwierdził:

- "Izrael zachowuje się jak organizacja terrorystyczna, a nie państwo."

- "Zastanawiam się, czy istnieje inna armia lub inne państwo, które dopuszcza się takich zbrodni przeciwko ludzkości..." /@wszewko/

Głos zabrała również Ione Belarra Urteaga, hiszpańska minister.

Belarra, pełniąca obowiązki ministra praw socjalnych Hiszpanii w rządzie koalicyjnym z Partią Socjalistyczną (PSOE/S&D) pełniącego obowiązki premiera Pedro Sáncheza, wezwała ludzi do wyjścia na ulice i demonstracji przeciwko izraelskiej ofensywie wojskowej. [EPA-EFE/FERNANDO ALVARADO]
Belarra oskarżyła Izrael o dokonanie "planowanego ludobójstwa" w Strefie Gazy, "pozostawiając setki tysięcy ludzi bez prądu, żywności i wody" oraz bombardowanie ludności cywilnej "w ramach kary zbiorowej, w poważne naruszenie prawa międzynarodowego i które można uznać za zbrodnie wojenne".

Wezwała nawet sprawującą przewodnictwo w UE Hiszpanię, aby zdystansowała się od przyjętej przez USA linii niezachwianego poparcia dla Izraela i zamiast tego szukała rozwiązania z krajami "globalnego południa". /Link/

UE drogo zapłaci za brak zaangażowania na rzecz praw człowieka i narodu palestyńskiego. Nie można udzielać lekcji na temat praw człowieka, jeśli w kluczowych momentach takich jak ten nie jest się w stanie przewodzić inicjatywie pokojowej. Nawet jeśli oznacza to wystąpienie przeciwko potężnym ludziom.

- napisała na Twitterze/X

Lewacy atakują lewaków

Ione Belarra Urteaga w marcu 2021 objęła stanowisko ministra ds. praw socjalnych i Agendy 2030 w drugim rządzie Pedra Sáncheza. W czerwcu tegoż roku została wybrana na funkcję sekretarza generalnego lewicowej partii Podemos. Hiszpanka określa siebie mianem ekofeministki.

Unię zaatakowała również Tirana Hassan, Dyrektor wykonawczy Human Rights Watch

W przemówieniu na forum komisji ds. praw człowieka stwierdziła:

"Kiedy ujawniane są podwójne standardy, motywy UE zostają zakwestionowane, a jej wiarygodność zostaje podważona".

Wojciech Szewko zacytował więcej szczegółów z wystąpienia Erdogana:

- "Hamas nie jest organizacją terrorystyczną, to grupa mudżahedinów walczących w obronie swojej ziemi!" - Wizyty wysokich urzędników tureckich w Izraelu zostały odwołane. - Turcja protestuje przeciwko działaniom Izraela w sektorze Gazy. - USA wraz z Izraelem przegrają, ponieważ sprzeciwiają się ustanowieniu sprawiedliwości, a usprawiedliwianie ataków jest dziedzictwem krwawej historii Zachodu." - "Turcja zamierza w dalszym ciągu wysyłać pomoc humanitarną do atakowanej przez Izrael Strefy Gazy i należy otworzyć przejście graniczne w Rafah".

Natychmiast pojawiły się komentarze odnoszące się do wzmianki o Hamasie, przypominające wojskowy terror Turcji w stosunku do walczących o niepodległość Kurdów.

Jedna rzecz nie ulega wątpliwości. Każdego dnia giną zabijani przez Izrael cywilni mieszkańcy Palestyny, dorośli i dzieci.

***

Królowa Jordanii: Istnieje "rażący podwójny standard" w jaki sposób świat traktuje Palestyńczyków.

To nie zaczęło się 7 października (...) To 75 letnia historia o śmierci, wysiedleniach i okupacji Palestyny w czasie reżimu apartheidu, burzenia domów, konfiskaty...

Link

ekspedyt.org
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 26.10.23 Pobrań: 19 Pobierz ()
26.10.2023 "Odcinanie głowy węża" w Genewie
W tym minidokumencie 'Cutting off the Head of the Snake' ["Odcinanie głowy węża"] Pascal Najadi i dr Astrid Stuckelberger omawiają ciemne strony globalnych organizacji z siedzibą w Genewie w Szwajcarii.

"Wszystko, co złe na świecie związane z demokracją, niestety pochodzi z Genewy" - mówi Najadi. "Masz WHO w Genewie, masz GAVI, potem masz WEF... który ma immunitet dyplomatyczny".

"Ja, jako obywatel Szwajcarii, oświadczam teraz, że WEF nie kwalifikuje się już do immunitetu dyplomatycznego. Wzywam władze szwajcarskie i służby bezpieczeństwa do natychmiastowego aresztowania tych osób".

"Dlaczego? WEF, WHO, GAVI, Big Pharma, Big Tech i Bill Gates opowiadali się za globalnym zaszczepieniem ludzkości za pomocą broni biologicznej wstrzykującej nanolipidy 5,7 miliarda ludzi. A my, Szwajcarzy, gościmy ich. To straszne. Nie możemy tolerować żadnej istoty, która promuje wstrzykiwanie ludzkości trucizn. Ale tak się dzieje. Ja jestem ofiarą. Umieram od tego, moja matka też. To ludobójstwo w ramach państwa [democide] i zostanie osądzone. Zostanie to naprawione [corrected] w imieniu ludzkości."

Na początku tego roku Pascal Najadi, emerytowany bankier ze Szwajcarii, złożył akt oskarżenia o nadużycie stanowiska na podstawie art. 310 szwajcarskiego kodeksu karnego przeciwko prezydentowi Szwajcarii Alainowi Bersetowi, który był także byłym ministrem zdrowia tego kraju. Ku zaskoczeniu wszystkich, prokurator generalny Szwajcarii wszczął śledztwo w sprawie prezydenta - pierwszego urzędującego szefa państwa w związku z jego polityką "szczepień" - co spowodowało rezygnację Berseta!

Pascal urodził się w Szwajcarii, a jego szwajcarska matka, Heidi Anderhub-Minger, jest wnuczką Rudolfa Mingera, który był prezydentem Szwajcarii przed II wojną światową. Ojciec Pascala, Hussain Najadi, był znanym persko-bahrajńskim międzynarodowym bankierem i deweloperem biznesowym, który został członkiem-założycielem Europejskiego Forum Zarządzania [European Management Forum], zanim zerwał z Klausem Schwabem w 1987r., a spotkania w Davos zostały przemianowane na Światowe Forum Ekonomiczne.

Pascal twierdzi, że jego ojciec zerwał z Klausem Schwabem, ale mówi też, że wczesne Europejskie Forum Zarządzania było małym zgromadzeniem liczącym nie więcej niż 100 osób, które odbywało się w czterogwiazdkowym hotelu, i określa je jako "mądre" i "korzystne" ["clever" and "benign"]. W zasadzie był to zjazd [schmoozefest] dla liderów "rynków wschodzących", głównie z Azji, gdzie Hussain zakładał banki, aby rozwijać kapitał z Bliskiego Wschodu. W 2013 roku Hussain został śmiertelnie postrzelony w Kuala Lumpur wraz z żoną, która również została ciężko ranna. Pascal uważa, że ??jego ojciec został zamordowany za informowanie o korupcji w Malezji.

W międzyczasie Światowe Forum Ekonomiczne zostało przejęte przez tę samą grupę, która forsuje w ONZ Agendę 2030, którą Pascal nazywa "końcem ludzkości".

W lutym ubiegłego roku Pascal powiedział na temat Międzynarodowych przepisów zdrowotnych: "Trump był dobry. Opuścił WHO. Jeśli wy możecie to zrobić, będzie to najmądrzejsza rzecz, jaką zrobicie. Po prostu wyjść... To faszystowska deklaracja".

Link

'Cutting off the Head of the Snake' in Geneva, Switzerland, Alexandra Bruce, Oct 22, 2023

BREAKING Documentary Short: Cutting off the Head of the Snake in Geneva, Switzerland
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 26.10.23 Pobrań: 18 Pobierz ()
26.10.2023 PiS zagłosował w PE za wprowadzeniem jedzenia z robaków
To, że przedstawiciele PO popierają sprowadzenie Polaków do poziomu zwierząt jedzących robaki, nie powinno być dla nikogo zaskoczeniem. Dlaczego jednak europosłowie PiS, która to partia mieni się patriotyczną, również poparli rezolucję wskazującą na rzekome plusy jedzenia przez gojów chityny? Patryk Jaki mówi o pomyłce, Kosma Złotowski w rozmowie z Interią zapowiada "zmianę głosowania", a Andżelika Możdżanowska przekonuje, że jej decyzja była podyktowana "interesem polskich rolników".

PiS zagłosował za wprowadzeniem jedzenia z robaków. Chodzi o niedawne głosowanie w Parlamencie Europejskim.

Przypomnijmy: wiosną br. wybuchła afera jedzenia robaków. Wówczas to politycy tzw. "Zjednoczonej Prawicy" (PiS i Suwerenna Polska) ostrzegali, że eurokołchoz nakaże Polakom jeść robaki. Przez kilka tygodni alarmowali m.in. wielkimi ilustracjami czy filmikami owadów, które zamieszczali w mediach społecznościowych. Sugerowali, że tylko oni bronią polskiej godności i polskiego talerza na którym jest normalne mięso.

W ubiegłym tygodniu Parlament Europejski przyjął rezolucję dotyczącą europejskiej strategii w zakresie białka. "Za" było 307 parlamentarzystów, w tym zdecydowana większość europosłów Prawa i Sprawiedliwości.

W dokumencie, który odnosi się w większości do wykorzystania białka pochodzącego z owadów w sektorze rolnym. Czytamy w niej m.in. o rosnącym potencjale białka pochodzącego z owadów przeznaczonego do spożycia przez ludzi, a zwłaszcza do żywienia zwierząt. Jest tam też sporo innych odniesień do jedzenia białka pochodzącego z owadów przez ludzi.

Jak się okazuje, za rezolucją zagłosowali niemal wszyscy politycy Zjednoczonej Prawicy z PE, w tym Beata Kempa, Patryk Jaki, Joachim Brudziński, Tomasz Poręba, Andżelika Możdżanowska, Beata Szydło, Anna Zalewska, Ryszard Czarnecki i Kosma Złotowski.

- Przede wszystkim chodzi o żywienie tym białkiem zwierząt. Miała to być domieszka do pasz, a nie do surówek, które ludzie zjadają. Chodziło głównie o to, dlatego głosowaliśmy za - tłumaczył dla Interii europoseł PiS Kosma Złotowski. - Prawdopodobnie jednak zmienimy nasze głosowania, póki jeszcze możemy. Mamy na to kilka dni - zapowiadał.

Zaatakowany przez Konfederację europoseł Patryk Jaki stwierdził, że po prostu się pomylił.- Jak zwykle kłamiecie. Po prostu tak jak często wasi posłowie, pomyliłem się w głosowaniu, co szybko poprawiłem. Mój głos jest na "NIE" - napisał na X, wskazując, że Robertowi Winnickiemu też zdarzyła się kiedyś pomyłka. Wpis można przeczytać tutaj Link

Co ciekawe, zdania w sprawie głosowania nie zamierza zmieniać Andżelika Możdżanowska, która deklaruje, że gdyby miała zagłosować jeszcze raz, postąpiłaby dokładnie tak samo.

- Nie pomyliłam się, to była jasna strategia w obronie polskiego rolnika. Mieliśmy bowiem do czynienia nie tylko z robakami, czyli strategią białkową, ale też kilkoma innymi obszarami: to budowa bezpieczeństwa żywnościowego w UE, wzmacnianie niezależności od importu białka w celu zwiększenia dochodu m.in. naszych rolników, wspierania produkcji białka, jasna informacja dla konsumentów dotycząca pochodzenia produktu, ale też kwestia biogazowni. Gdybyśmy głosowali przeciwko, byłoby to wbrew polskiemu rolnikowi - przekonywała europoseł PiS.

Europosłanka tłumaczyła wiosenną narrację swojej partii dotyczącą robaków "wymogami kampanii wyborczej". - Staram się skupiać bardziej na merytorycznych kwestiach, a nie piarowskich. Jak wiemy, kampania rządzi się swoimi prawami, dotarcie do wyborców również, ale ja stoję na straży zapisów, które są adekwatne do wdrażanych rozwiązań.

magnapolonia.org

Pani Możdżanowska wykazała się szczerością i przyznała, że sprzeciw PiS wobec zrobienia z Polaków zjadaczy robaków, był tylko chwytem wyborczym. W rzeczywistości po raz kolejny okazuje się, że PIS = PO. Program tych partii to w skrócie: Polak nie będzie w Polsce gospodarzem, tylko gojem i nędzarzem. Jak na goja, czyli zwierzę człekokształtne przystało, Polak ma też zjadać robaki.
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 26.10.23 Pobrań: 17 Pobierz ()
27.10.2023 Krótki opis zbrodni ludobójstwa na przykładzie USA
Poniższa publikacja opisuje metodykę ludobójstwa stosowaną w czasie tzw. "plandemii" w "przodującej demokracji świata". Autorem jest amerykańska organizacja niezależnych lekarzy.

Czytając ją nie można nie zauważyć, nie tylko podobieństwa scenariuszy, z innymi państwami globu, ale wręcz ich IDENTYCZNOŚCI!

W trakcie "plandemii" na bieżąco, porównywałem teksty zarządzeń, władz amerykańskich, z polskimi, które następowały w krótkim czasie po tych pierwszych. Jedyny wniosek, który mogłem wyciągnąć, to pozytywna ocena wierności tłumaczenia na język polski.

Od razu zaznaczam, by nie popadać w "śmiertelny grzech teorii spiskowych", że przyczyną powyższego była skłonność Polaków do czerpania doświadczeń z najlepszych (amerykańskich) wzorców.

Żyjemy w jednym z najniebezpieczniejszych okresów w historii Ameryki.

Zaaranżowane przez tysiące niewybranych i nieodpowiedzialnych urzędników na najwyższych szczeblach, Amerykanom nakazano zamknięcie, zamaskowanie, poddanie się zarządzeniom sanitarnym, comiesięcznym szprycom i cenzurze.

Niezastosowanie się oznaczało utratę pracy, usunięcie platformy internetowej i oskarżenie o "rozpowszechnianie dezinformacji".

Oto, co robią rządy autorytarne!

Mamy teraz liczne dowody na to, że Biały Dom, CDC, NIH, HHS, Census Bureau, Surgeon General, FBI i FDA nakazały zablokowanie Twittera, Amazon Web Services, Facebooka, YouTube, Instagrama, TikTok, Linkedln, Reddit, Microsoft i Pinterest lub cenzury wszystkich relacje kwestionujące zatwierdzoną oficjalną narrację.

Rząd zmusił banki i bramki płatnicze, jak PayPal i Patreon, aby zaprzestali przetwarzania datków na rzecz nieprawomyślnych z AFLDS. Rząd federalny Stanów Zjednoczonych próbował wyeliminować AFLDS.

Oto, co robią rządy faszystowskie!

Etykieta autoryzacji do stosowania w sytuacjach awaryjnych chroniła firmy Big Pharma przed wszelką odpowiedzialnością związaną ze śmiercią poszczepienną i szkodami poszczepiennymi. Nie będzie sprawiedliwości dla osób poszkodowanych po szczepionce, nie będzie zadośćuczynienia dla tych, których bliscy zmarli niepotrzebnie i/lub w samotności, nie będzie opcji dla firm, które zostały zmuszone do zamknięcia, ani przeprosin ani pomocy dla pracowników zwolnionych za odmowę szprycowania.

To właśnie robią rządy totalitarne!

Twierdząc, że istnieje "stan nadzwyczajny w zakresie zdrowia publicznego", rząd federalny wyeliminował prawa konstytucyjne, aresztował obywateli, zmusił pracodawców do zwalniania pracowników, zamknął firmy i kościoły, zapłacił milionom Amerykanów za bezczynność, zamknął szkoły podstawowe i ponadpodstawowe, hamując rozwój uczniów.

Ignacy Nowopolski
https://drnowopolskipolskapanorama.home.blog
-----------------------
Pisowskie "elity" po prostu miały okazję się wykazać. Gdyby w tym czasie rządziły inne monstra okrągłostołowe, niezależnie z której partyjki, robiły by to samo. Zresztą będąc w tzw. opozycji domagały się WIĘCEJ OBOSTRZEŃ!
Ale politykierzy to jedno.
A skurwiałe poza granice przyzwoitości media "polskie", a 95% tzw. SŁUŻBA ZDROWIA (i śmierci, względnie szatana)? A cwelebryci? Wreszcie ponad 50% tzw. Polaków? Gotowych własnoręcznie zmusić foliarzy do zbawczych szczepień?
Na nich wszystkich ciąży współudział w ludobójstwie.
Coraz więcej ludzi choruje na różnorakie nowotwory. Co było logiczną konsekwencją manipulacji układem odpornościowym przy pomocy szpryc MRNA. Przed czym ostrzegali uczciwi naukowcy i lekarze.
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 27.10.23 Pobrań: 19 Pobierz ()
Strona 125 z 183 << < 122 123 124 125 126 127 128 > >>
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Shoutbox
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

Louisroano
14/10/2017 22:25
Czesc wszystkim mam na imie Kacper 21 lat i jestem z Kolobrzegu. Na serwerze wisze od czasow tak zamieszchlych ze co tu gadac. Jestem milosnikiem cs 1. 6, cs jego, imetina, lola. Zajmuje sie budowanie
LLK
11/02/2011 10:06
Gratuluję strony i oczekuję aktualizacji. Pozdrawiam LLK
Powered by PHP-Fusion copyright © 2003-2006 by Nick Jones.
Released as free software under the terms of the GNU/GPL license.