|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 3
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
11
|
Download: Gazetka "Wolne Słowo" |
|
|
29.12.2023 Atak Globcio w Chinach: Rekordowe mrozy w Pekinie. |
Link
Pekin doświadczył najdłuższej fali zimna od początku prowadzenia zapisów w 1951 roku, zmagając się z ponad 300 godzinami temperatur poniżej zera od 11 grudnia. Ta arktyczna fala zimna przyniosła silne ochłodzenie w północnych i północno-wschodnich częściach Chin, gdzie w niektórych obszarach północno-wschodnich temperatury spadły do -40 °C i poniżej.
Szczególnie dotkliwie zimno było w Pekinie, gdzie stacja meteorologiczna Nanjiao odnotowała pierwszy wzrost temperatury powyżej 0 °C (32 °F) w niedzielne popołudnie 24 grudnia, kończąc okres mrozów trwających od 11 grudnia. Było to ponad 300 godzin temperatur poniżej zera, najdłuższy taki okres w grudniu od początku prowadzenia pomiarów w 1951 roku. Miasto wytrzymało dziewięć kolejnych dni z temperaturami poniżej -10 °C.
Nagłe spadki temperatur spowodowały zakłócenia w funkcjonowaniu metra w Pekinie, doprowadzając do zderzenia dwóch pociągów w śnieżnych warunkach. W wyniku tego zdarzenia setki pasażerów szukały pomocy medycznej, wielu z nich doznało złamań kości.
Ekstremalnie niskie temperatury utrudniły również działania ratunkowe po śmiertelnym trzęsieniu ziemi, które miało miejsce wcześniej w tym miesiącu w północno-zachodniej prowincji Gansu.
Intensywna fala zimna doprowadziła do przeciążenia systemów ogrzewania w kilku północnych miastach. W centralnej prowincji Henan zgłoszono wiele awarii systemów z powodu ogromnego zapotrzebowania na ogrzewanie. Jiaozuo, miasto w prowincji Henan, doświadczyło częściowego przerwania usług ogrzewania z powodu awarii w elektrowni Wanfang.
Inne miasta w prowincji, w tym Puyang i Pingdingshan, musiały ograniczyć ogrzewanie w budynkach rządowych i przedsiębiorstwach państwowych, aby priorytetowo zapewnić podstawowe usługi budynkom takim jak szpitale, szkoły i budynki mieszkalne.
Pekin odnotował również swój najgorętszy czerwiec w 2023 roku, z temperaturami przekraczającymi 40 °C.
zmianynaziemi.pl |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 29.12.23 |
Pobrań: 19 |
Pobierz () |
29.12.2023 OPERACJA "DANCYG" i OPERACJA "GAŚNICA" |
Gdy 9 października przystąpiono do ewakuacji obywateli polskich z Izraela. Gdy w szybkim tempie 359 polskich komandosów, wojskowymi samolotami transportowymi wywiozło z Izraela ponad 1500 osób (i gdy media mówiły, że chodziło o polskich turystów i pielgrzymów do Ziemi Świętej), minister Zbigniew Rau oznajmił: "W Izraelu może przebywać nawet kilkanaście tysięcy osób z podwójnym polsko-izraelskim obywatelstwem".
Gdy 13 listopada przystąpiono do akcji ewakuacji Polaków z bombardowanej przez Izraelczyków Strefy Gazy, polskie media informowały, że przebywający tam polscy obywatele proszą o pomoc: "Wyciągnijcie nas z tego piekła. Polski rząd pomógł ewakuować się Polakom z Izraela. Prosimy o taką samą pomoc dla Polaków w Gazie. Żyjemy w stałym zagrożeniu, niczym sobie na to nie zasłużyliśmy".
Gdy media doniosły, że "w niewoli Hamasu w Strefie Gazy znajduje się historyk i rzecznik stosunków polsko?izraelskich Alex Dancyg, który ma również polskie obywatelstwo", minister oświadczył: "Polska domaga się natychmiastowego zwolnienia naszego obywatela". To jest forma terroryzmu, którą zdecydowanie potępiamy i będę także o tym rozmawiał z ambasadorami Palestyny i Egiptu - dodał. Krótko mówiąc - w sprawie obywatela Izraela zmobilizowano całą polską dyplomację i szybko okazało się, że chodzi nie o ewakuację Polaków, ale o ewakuację Dancyga.
Rząd izraelski zaprezentował grafikę z flagami 28 państw, "których obywatele stali się zakładnikami terrorystów". Znalazła się na niej i flaga Polski, ale tylko dlatego, że celem było przekonanie, że Hamas zaatakował cały cywilizowany świat. Także media w Polsce przyznały, że polskie obywatelstwo Dancyga jest wątpliwe, a polscy urzędnicy nie znaleźli żadnych dokumentów w tej sprawie. "Sprawa obywatelstwa jest skomplikowana" - przyznał syn Alexa, który w Polsce szukał pomocy w uwolnieniu ojca. "Ale decydujące jest to, co powiedział podczas spotkania ze mną prezydent Andrzej Duda. Że mój ojciec jest takim samym obywatelem Polski jak wszyscy inni. Brakuje tylko formalnego wypełnienia dokumentów, co nastąpi wkrótce. Dla niego mój ojciec jest obywatelem Polski, który został uprowadzony. I chce zrobić wszystko, by pomóc mu się wydostać z niewoli". "Polska jest szczególnie ważna, tam ma więcej przyjaciół niż w Izraelu" - dodał.
Po spotkaniu, ambasador Izraela podziękował prezydentowi "za zaangażowanie i pomoc na rzecz uwolnienia naszych zakładników przetrzymywanych przez Hamas". Nie omieszkał jednak dorzucić: "Przetaczające się przez różne miasta marsze pro-palestyńskie napełniają smutkiem. Udzielanie wsparcia terrorystom jest totalnym złem. To wyraz głębokiego antysemityzmu". Na koniec pogroził: "Nie powinno być na świecie miejsca dla ludzi, którzy wspierają mordowanie Żydów". Innymi słowy - publicznie, przed siedzibą prezydenta RP, wydał wyrok śmierci na uczestników warszawskiego marszu, którzy protestowali przeciw obrzucaniu bombami mieszkańców Gazy, w tym 29 obywateli polskich! A dlaczego użył słowa "naszych"? Ano dlatego, że ambasador Izraela w Warszawie zawsze zabiera głos, jakby był członkiem polskiego rządu.
7 listopada 2023 roku, w synagodze im. Nożyków w Warszawie odbyła się modlitwa żałobna "za ofiary Hamasu". Poprowadził ją Michael Schudrich (którego media i Duda tytułują - "naczelny rabin Polski"). Udział w ceremonii wziął minister w Kancelarii Prezydenta RP Wojciech Kolarski. Na zakończenie odśpiewano hymn państwowy, ale nie Polski, lecz... Izraela, a głos zabrał Yuval Dancyg: Dla mojego taty Polska jest bardziej ojczyzną niż Izrael. I jeszcze jedno - tak, jak po "napadzie Putina na bratnią Ukrainę", przy wejściu do Senatu RP wywieszono flagę Ukrainy, tak po "napadzie Hamasu na bratni Izrael", wywieszono flagę Izraela. Podobnego bezeceństwa dopuścili się paulini z Jasnej Góry, którzy podświetlili sanktuarium w Częstochowie na barwy izraelskiej flagi, ignorując, że ci, z którymi się solidaryzują, dokonują ludobójstwa na mieszkańcach Gazy oraz regularnie opluwają i obrzucają kamieniami pielgrzymów z Polski.
I chyba dodawać nie trzeba, że gdy Dancyg już wyląduje w Warszawie na pokładzie prezydenckiego Boeinga, to na płycie lotniska powita go chlebem i solą oraz słowami "Witaj w Polin", Andrzej Duda w towarzystwie Agaty Kornhauser-Dudy, Jurka Owsiaka i kardynała Rysia z miasta Łódź. A cała akcja ewakuacji Polaków, zakończy się ewakuacją Dancyga. Ale nie tylko o to w tym wszystkim chodzi. Dancyg będzie szpicą w ewakuacji tysięcy Żydów ze stojącej w ogniu Palestyny na terytorium Polin. Będzie początkiem Operacji "Dancyg", takiej odwróconej Operacji "Most".
Tu przypomnijmy: Kryptonim "Most" otrzymała operacja polegająca na przerzucie przez warszawskie lotnisko do Tel Awiwu kilkuset tysięcy sowieckich Żydów. Do udział w przedsięwzięciu zobowiązał się Tadeusz Mazowiecki na spotkaniu z szefem Amerykańskiego Kongresu Żydów. Całą operację sfinansowała spółka "Art-B", założona przez żydowskich "artystów biznesu" (jak sami się nazwali), którzy wyprowadzili z polskiego systemu bankowego miliardy złotych, a pomysł na rabunek został podsunięty przez Mosad, który dał pierwszy milion na rozkręcenie interesu i który interesu pilnował. Innymi słowy - Izrael przeprowadził sobie repatriację ziomków za pieniądze ukradzione Polakom.
Ale to nie wszystko - w Polsce na Dancyga czeka nie tylko Duda, ale tłusta emerytura. Bo okazuje się, że kraj miodem i mlekiem płynący zapewnia nie tylko "uchodźcom" z Ukrainy, ale i "uchodźcom" z Palestyny, warunki, o których rdzenny Polak może tylko pomarzyć. Otóż 22 listopada 2016 zawarto z Izraelem umowę o zabezpieczeniach społecznych stanowiącą, że emerytury i renty wyliczone w Izraela są wypłacane przez ZUS w Polsce. Umowa długo utrzymywana była w tajemnicy. Opublikowano ją dopiero 5 lat po podpisaniu. A mamy w niej takie smaczki: Emerytury i renty, które Izraelczycy pobierają w Polsce, są wyliczane w Izraelu. Strona polska nie ma prawa weryfikować wiarygodności przedkładanych wniosków emerytalnych. Pobierający świadczenia nie muszą przebywać na terenie Polski.
Co w umowie najbardziej poraża? Zasada wzajemności! Bo, jak wiadomo, to Polacy przenoszą się do Izraela i dostają izraelskie paszporty, a do Izraela wybiera się prof. Barbara Engelking, której w Polsce, z konieczności naukowego opisu "antysemityzmu Polaków", źle się żyje i chce zamieszkać w kibucu, pod gradem rakiet Hamasu. Izrael dokonuje ponadto starannej selekcji żydowskich imigrantów - nie wpuszcza tych, którzy mogliby obciążyć izraelski system emerytalny. Jaki jest zatem ukryty cel umowy i wielkich nadużyć, które stwarza? To proste: Zachęca do osiedlania się w Polsce. Jest mostem finansowym dla uchodźców z Izraela i dopełnia most powietrzny, którym Mazowiecki przerzucił sowieckich Żydów. Innym słowem - umowę zawarto pod kątem ewakuacji Dancygów z Palestyny.
Urodził się w Polsce. Współpracuje z jerozolimskim Instytutem Jad Waszem. Koordynuje polsko-izraelską wymianę młodzieży. Był kierownikiem kursów dla przewodników wycieczek młodzieży izraelskiej po Polsce. Współtworzył raport na temat obrazu Polski w podręcznikach dla uczniów izraelskich szkół średnich - tak ujawniła "Wyborcza". Nie doniosła natomiast, jak Jad Waszem nastawia do Polski młodych Żydów, i w jaki sposób Dancyg organizował wycieczki do Polski. A tu włos staje na głowie. Na lekcjach historii dowiadują się, że Polska to ojczyzna antysemityzmu i Zagłady, że Polacy współdziałali w Holokauście, że to zawodowi mordercy Żydów. Przed przyjazdem ostrzegani są, że udają do kraju im wrogiego. Na miejscu wmawiają im, że jedyny sposób na przeżycie to ochrona izraelskich agentów, że oddalenie od grupy to pewna śmierć z rąk polskich nazistów, że nie wolno otwierać okien i drzwi pokoi hotelowych, bo wtargną przez nie antysemici i wymordują wszystkich, jak to robią od setek lat. Co jeszcze przewodnicy mówią? Jeden z nich, pokazując pięścią Pałac Kultury w Warszawie, obiecał: "Za 20 lat to wszystko będzie wasze".
W połowie czerwca 2020 r., ministerstwo edukacji Izraela zawiesiło wyjazdy edukacyjne uczniów do Polski. Uzasadniło to problemami z bezpieczeństwem (a polskie MSZ, że nie może akceptować towarzyszących żydowskiej młodzieży ochroniarzy uzbrojonych w broń palną). Wiceminister Paweł Jabłoński nie krył radości: "Przywróciliśmy normalność w relacjach, bezpieczeństwo w Polsce zapewnia Polska a w Izraelu Izrael". Jego szef Zbigniew Rau, ni z gruszki ni z pietruszki, oświadczył: "Wzmacniamy polsko-izraelskie relacje, dla wspólnego bezpieczeństwa". A co do zawieszenia wycieczek - rzeczywistym tego powodem było uchwalenie przez Sejm ustawy mającej zapobiec przestępstwom wyłudzania mienia, którą w Izraelu oceniono, jako "uniemożliwiającą odzyskiwanie majątków utraconych przez Żydów w czasie II wojny światowej", którą odpowiednik Rau w rządzie izraelskim uznał za "niemoralne, antysemickie prawo", a izraelski premier za "zawstydzającą i haniebną, pogardzającą pamięcią o Holokauście".
A co na to "Nasi"? "Polska zadbała o wzajemność i równowagę. Porozumienie gwarantuje także stronie polskiej możliwość organizacji polskich wizyt edukacyjnych w Izraelu na tych samych zasadach. Oczekujemy od strony izraelskiej podobnej otwartości na wizyty młodzieży polskiej w Izraelu" - ogłosił szef polskiej dyplomacji. Problem jednak w tym, że o wizytach polskiej młodzieży w Izraelu nikt nie słyszał, i oświadczenie należy rozumieć tak: Polska młodzież z "Nigdy Więcej", z Muzeum Polin i ze szkoły Chabad (do której swoje dzieci posyłał Morawiecki), na koszt polskiego podatnika, w towarzystwie opłacanych przez Polskę ochroniarzy izraelskich, będzie zwiedzać Kneset i Instytut Jad Waszem.
Umowa, której treść ujawniła tylko strona izraelska, przewiduje, że izraelskie wycieczki mają być chronione przez polskie prywatne firmy ochroniarskie, ale... dopuszcza obecność agentów ochrony z Izraela, "po uprzednim tego zgłoszeniu i uzasadnieniu". Wskazuje, że jej celem jest edukacja młodzieży obu krajów "w zakresie ich wspólnej historii" i zawiera rekomendowaną listę miejsc do zwiedzania. Umowa nie zmieniła nic. Stworzyła za to okazję do antypolskich wystąpień. Wg Jad Waszem, wśród zalecanych do zwiedzania instytucji są muzea poświęcone "żołnierzom wyklętym, którzy dopuszczali się mordów na Żydach", a ekspozycje w rekomendowanych miejscach "ignorują udokumentowane aspekty udziału Polaków w mordowaniu Żydów". Przedmiotem krytyki stało się nawet Muzeum Rodziny Ulmów w Markowej.
Po ceremonii podpisania porozumienia, izraelski minister pogroził Polakom: "Nigdy więcej antysemityzmu, nigdy więcej dyskryminacji innych ludzi, nigdy więcej chęci anihilacji Żydów na świecie. Musimy pamiętać, do czego może doprowadzić nienawiść, rasizm i antysemityzm". Powiedział też, że jego kraj wspierał "Solidarność" i aspiracje Polaków do wolności w okresie reżimu komunistycznego. I rzeczywiście - CIA, poszukując kontaktów z opozycją w Polsce, zwróciła się do Mosadu. Także Ronald Reagan ujawnił, że miliony dolarów przekazał "opozycji demokratycznej" za pomocą siatki Mosadu. Wg Krzysztofa Wyszkowskiego, Amerykanie z CIA do dostarczenia pieniędzy wykorzystali siatkę agenturalną Mosadu w "S", co spowodowało, że pieniądze docierały głównie do jednej frakcji opozycji i to było widać gołym okiem - ci dofinansowani za pośrednictwem Mosadu odróżniali się od polskiej biedoty. Do niecnych podejrzeń, że tak było, skłania też nadanie honorowego obywatelstwa Polski byłemu szefowi Mosadu Meirowi Daganowi. I nie jest wykluczone, że pewnego dnia szef Mosadu zostanie nie tylko "honorowym", ale Pierwszym Obywatelem Rzeczypospolitej.
Przyznane obywatelstwo Dancygowi wpisało się w niezwykle sprawnie przebiegającą akcję rozdawania polskich paszportów Żydom, którzy uciekli z Polski w marcu '68. Rąbek tajemnicy uchylił Radek Sikorski, oświadczając w Senacie: Proponujemy nowość, a mianowicie to, aby w miejsce pojęcia Polonia i Polacy za granicą zacząć konsekwentnie stosować nowe pojęcie "diaspora polska" czy "diaspora narodowa". Gdy zapytano go, o co mu chodzi, wyjaśnił: By być częścią "diaspory polskiej" nie trzeba mieć polskich korzeni. Naszym oddziaływaniem chcemy objąć wszystkich tych, którzy mają sentyment do Polski lub mają związki rodzinne lub historyczne z ziemiami historycznej Rzeczypospolitej. Diaspora polska to wszyscy, którzy Polsce dobrze życzą". Uściślił też, że dotychczas stosowane określenie "Polonia" było zbyt "plemienne" i "wyznaniowe", i nawiązał do "żyjącej w USA b. wpływowej, potężnej w mediach diaspory, która dysponuje potężnymi środkami, potrafi wpłynąć na politykę wobec Izraela".Pochwalił się też osiągnięciami na niwie osiedlania w Polsce tej "potężnej diaspory". Ja uważam - i wiem, że w marginalnej prasie to, co w tej chwili mówię, będzie odsądzone od czci i wiary, że jeżeli dzisiaj na przykład amerykańscy Żydzi zaczynają się starać o polskie paszporty - wydajemy 25 tysięcy polskich paszportów w USA - to to jest dobrze, a nie źle.
Paszporty "marcowym Żydom" nie rozdawał tylko Sikorski. Akcję rozruszał Aleksander Kwaśniewski, a tempa nabrała za Lecha Kaczyńskiego, który obywatelstwo przywrócił 15 300 "ofiarom polskiego antysemityzmu", w tym osobiście i ostentacyjnie synom Oskara Szyji Karlinera, szefa stalinowskiego Zarządu Najwyższego Sądu Wojskowego, z którego udziałem ferowane były wszystkie wyroki śmierci na polskich patriotach, i który doprowadził do takiego opanowania stanowisk w tym zarządzie przez oficerów żydowskiego pochodzenia, że instytucję nazywano "Naczelnym Rabinatem Wojska Polskiego".
Z nie mniejszą werwą akcję kontynuował rząd Tuska. W lutym 2008, w odpowiedzi na list otwarty Gołdy Tencer, minister Grzegorz Schetyna zadeklarował, że podlegli mu wojewodowie będą potwierdzać obywatelstwo "szybko i bardzo szybko", a procedura ma być "wręcz błyskawiczna". A co do Tuska to przypomnijmy, że w tym samym czasie zapowiedział wielki powrót Polaków z emigracji. Ale nie do końca był szczery, bo miał na myśli "Polaków", którym jego minister rozdawał paszporty in blanco, czyli "Polonię Sikorskiego" z Tel Awiwu. Innym, żywym (chociaż wyglądającym jak wyschnięty trup) tego przykładem jest Lejb Fogelman. Z "Polonii Sikorskiego" rekrutują się też Michael Schudrich i Szalom Dow Ber Stambler, bohaterowie chanukowych ceremonii w Sejmie.
Szewach Weiss mówił o "ciemnych chmurach nad Izraelem". Hamas zadał cios "najlepszej armii świata". A Izraelczycy? Uciekają z pola walki, rozglądają się za bezpiecznym schronieniem i wiele wskazuje na to, że wybrali Polskę. "Trwająca dziś operacja przerzutu Żydów była przygotowywana kilka tygodni przed rozpoczęciem rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Centrum dowodzenia znajduje się w hotelu Novotel w Warszawie" - mówił Szmul Szpak z Agencji Żydowskiej. Ale cyferki się nie zgadzają, bo zamiast 200 tysięcy, na lotnisko Ben Gurion pod Tel Awiwem dotarło 35 tysięcy, co może oznaczać tylko jedno - w Warszawie zostali (wyselekcjonowani jak na Umschlagplatz przez Policję Żydowską) starzy, tłuści, niedołężni, nienadający się do służby w wojsku i policji. Potwierdził to Duda, który podczas obchodów Chanuki w Belwederze, "za przyjęcie w Polsce imigrantów" podziękował? Żydom. I czy to właśnie nie było zapowiedzią "Operacji Dancyg", takiej odwróconej operacji "Most", sfinansowanej pieniędzmi ukradzionymi Polakom?
Cały świat dziwił się,że w Polsce odbyła się na Wawelu wyjazdowa sesja Knesetu. Cały świat dziwił się, że w polskim parlamencie odprawiane są żydowskie obrządki religijne. Cały świat dziwił się, że jedynym zmartwieniem polskiego prezydenta jest los Dancyga. Tylko Polacy się nie dziwili. A może Polski już nie ma, a Polacy jeszcze o tym nie wiedzą? A może spełniła się obietnica izraelskiego przewodnika, że za 20 lat to wszystko będzie ich? A może rabini z Chabad Lubawicz już przejęli kontrolę nad Polską, i nie spotkało się to z jakimkolwiek sprzeciwem na arenie międzynarodowej?A może jest jeszcze o co walczyć, i panaceum na Operację "Dancyg" jest Operacja "Gaśnica"? A może ratunkiem jest to, że na gaśnicę - w przeciwieństwie do broni palnej - pozwolenie Policji nie jest wymagane?
Krzysztof Baliński
---------------------------
mail:
Alex Dancyg - Urodził się w Warszawie jako drugie dziecko Niny (Nychy) i Marcina (Mordechaja) Dancygów. ... Jego ojciec, Marcin Dancyg, był stalinowskim sędzią wojskowym. W 1957 roku Alex Dancyg wyjechał wraz z rodzicami do Izraela. Był członkiem młodzieżowej organizacji Ha-Szomer Ha-Cair.
wiecej: https://pl.wikipedia.org/wiki/Alex_Dancyg
|
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 29.12.23 |
Pobrań: 17 |
Pobierz () |
29.12.2023 Minister-pułkownik niweluje teren |
Jak wynika z bliblijnego opisu stworzenia świata, wszystko, co zostało stworzone, było "dobre", a nawet "bardzo dobre". A dlaczego? A dlatego, że przy stworzeniu świata została stworzona również rządząca światem zasada, mianowicie - zasada przyczynowości. Czy zasada przyczynowości, głosząca, że z konkretnych przyczyn muszą wystąpić określone skutki jest dobra, czy nie? Żeby odpowiedzieć na to pytanie, spróbujmy wyobrazić sobie, że żadnej zasady przyczynowości nie ma; z każdej przyczyny może wystąpić dowolny skutek, albo nie wystąpić wcale.
Co moglibyśmy o takim świecie powiedzieć? Nic pewnego. Jawiłby się on nam jako jakieś chaotyczne kłębowisko, niemożliwe do ogarnięcia rozumem, który w związku z tym nie byłby nam, ludziom, do niczego potrzebny, więc jeśli nawet byśmy jakieś jego zaczątki mieli, to z powodu nieużywania go, szybko by zaniknął, upodobniając wszystkich ludzi do mikrocefali, stanowiących środowisko "Gazety Wyborczej", karmiące się papką przygotowaną przez tamtejszy Judenrat.
Dopiero istnienie zasady przyczynowości sprawia, że możemy świat rozumieć, wyprowadzać prawidłowości rządzące jego funkcjonowaniem, słowem - to dzięki tej zasadzie jesteśmy ludźmi rozumnymi. Zatem jest ona nie tylko "dobra", ale nawet "bardzo dobra".
Dlatego, jeśli chcemy zrozumieć świat, ot na przykład, dlaczego walka o przywrócenie praworządności w naszym bantustanie wymaga łamania konstytucji - którą to rewolucyjną teorię, mająca uzasadnić tę rewolucyjną praktykę, w krótkich, żołnierskich słowach sformułował mój faworyt, ozdoba światowej jurysprudencji, czyli pan prof. Wojciech Sadurski - musimy wrócić do praprzyczyny, której skutki właśnie obserwujemy. Przyczyna zaś tkwi w tym, że najtwardszym jądrem systemu komunistycznewgo była bezpieka.
Bezpieka jest zbiorowiskiem ludzi wprawdzie skrajnie zdemoralizowanych, ale inteligentnych, spostrzegaweczych i sprytnych. W tym sensie bezpieczniacy są podobni szatanowi, który też jest skrajnie zdemoralizowany, ale inteligencji, spostrzegawczości i sprytu odmówić mu niepodobna. Wyższy stopień bezwzględności i demoralizacji osiągają tylko kobiety, co znalazło wyraz w mądrości ludowej, że "gdzie diabeł nie może, tam babę pośle". Dlatego właśnie szczyty, na które wspięli się Hitler ze Stalinem, wśród kobiet stanowią zaledwie przeciętną.
Wyciągnęli z tego wnioski promotorzy rewolucji komunistycznej, do której w charakterze proletariatu zastępczego, zaangażowali kobiety. Okazało się to strzałem w dziesiątkę - o czym świadczą rosnące szeregi feministek, pragnących tylko "wypierdalać" - co świadczy o szalonej redukcji potrzeb - przede wszystkim tych intelektualnych.
Wróćmy jednak do naszych bezpieczniaków. Kiedy po 1986 roku stało się już wiadome, że istotnym elementem nowego porządku politycznego w Europie, uzgodnionego między Ameryką i Sowietami, będzie ewakuacja imperium sowieckiego z Europy Środkowej, każdy z bezpieczniaków zatroszczył się o jakąś polisę ubezpieczeniową na wypadek zmiany ustroju.
Zorientowali się mianowicie, że w takim razie nastąpi odwrócenie sojuszy politycznych i wojskowych, a w tej sytuacji najlepszą polisą ubezpieczniową będzie jak najszybsze przewerbowanie się na służbę do jakiegoś naszego przyszłego sojusznika, który - jako swemu agentowi - nie da mu zrobić krzywdy. W ten sposób na przełomie lat 80-tych i 90-tych pojawiły się trzy stronnictwa - Ruskie, Pruskie i Amerykańsko-Żydowskie, które za pośrednictwem swoich politycznych ekspozytur, zaczęły rotacyjnie rządzić naszym nieszczęśliwym krajem.
A ponieważ występuje u nas w skali masowej zjawisko dziedziczenia pozycji społecznej (dzieci aktorów zostają aktorami, dzieci piosenkarzy - piosenkarzami, a dzieci konfidentów - konfidentami), to powstałe wtedy zależności reprodukują się w kolejnych pokoleniach ubeckich dynastii.
Mając tedy świadomość tych przyczyn, spróbujmy ocenić poczynania pana pułkownika-ministra Bartłomieja Sienkiewicza, który właśnie postanowił zlikwidować rządową telewizję i rządowe radio. Wprawdzie jestem pewien, że pan minister-pułkownik by się obraził, gdyby porównać go do kandydującego kiedyś na prezydenta naszego nieszczęśliwego kraju, pana Krzysztofa Kononowicza, który przedstawił swój program: "żeby niczego nie było" - ale myślę, że takie porównanie byłoby usprawiedliwione przynajmniej częściowo.
Pamiętamy przecież, jak pan minister - wtedy jeszcze od bezpieki - scharakteryzował nasz nieszczęśliwy kraj - że to "ch..., d... i kamieni kupa". Czyż ta przenośnia poetycka nie wyraża tej samej myśli, w której swój program polityczny wyrażał pan Kononowicz?
No dobrze - ale dlaczego stojący na czele Volksdeutsche Partei Donald Tusk powierzył to zadanie akurat ministru-pułkowniku Bartłomieju Sienkiewiczu? Pewne światło na tę sprawę rzuca okoliczność, że pan Sienkiewicz, oprócz tego, że jest ministrem - tym razem przypadkowo od kultury - jest również pułkownikiem. Z tego wynika, że musiał służyć w bezpiece, - bo tam właśnie dochrapał się tej rangi.
Kiedy zaczął się dochrapywać? Teoretycznie od roku 1990, kiedy to trafił do Urzędu Ochrony Państwa, stając się podkomendnym pana generała Gromosława Czempińskiego, nie tylko pochodzącego z porządnej, ubeckiej rodziny, ale prawdopodobnie również prowadzącego pana doktora Andrzeja Olechowskiego (pseudo operacyjne "Must"), który w "wolnej Polsce" również dostąpił rozmaitych zaszczytów - między innymi przykładając rękę do utworzenia Volksdeutsche Partei.
Ale korzeni tego dochrapywania możemy doszukiwać się również w ruchu "Wolność i Pokój", którego uczestnicy w chwili transformacji ustrojowej masowo przeszli do bezpieki. W tym czasie w bezpiece wykształciły się już wspomniane trzy stronnictwa: Ruskie, Pruskie i Amerykańsko-Żydowskie. Do którego doszlusował? Z którym się zakolegował młody, bezpieczniacki debiutant Bartłomiej Sienkiewicz? Na trop naprowadza nas okoliczność, że w 2014 roku został nagrany przez kelnerów, co to z poduszczenia pana Marka Falenty podsłuchiwali w knajpie "Sowa i Przyjaciele" dygnitarzy związanych z Volksdeutsche Partei.
Ten spisek kelnerów miał na celu przygotowanie podmianki na pozycji lidera sceny politycznej naszego bantustanu w związku z powrotem Ameryki do aktywnej polityki w naszym zakątku Europy, wskutek czego Polska ponownie przeszła spod kurateli niemieckiej pod kuratelę amerykańską. I taka podmianka nastąpiła w roku 2015, kiedy prezydentem został pan Andrzej Duda, a jesienią rząd utworzyło PiS, jako ekspozytura Stronnictwa Amerykańsko-Żydowskiego.
No a teraz, kiedy w nagrodę za odstąpienie Niemiec od strategicznego partnerstwa z Rosją na rzecz strategicznego partnerstwa z Izraelem, prezydent Biden pozwolił Niemcom na urządzanie Europy po swojemu, Polska ponownie przechodzi spod kurateli amerykańskiej pod kuratelę niemiecką, więc na pozycji lidera sceny politycznej naszego bantustanu znowu nastąpiła podmianka. Wróciła Volksdeutsche Partei z panem pułkownikiem Sienkiewiczem jako ministrem, który najwyraźniej otrzymał zadanie zniwelowania terenu pod Generalne Gubernatorstwo na odcinku kultury. No to niweluje.
Stanisław Michalkiewicz |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 29.12.23 |
Pobrań: 17 |
Pobierz () |
30.12.2023 Wandea - poligon lewicowych zbrodni |
Rozstrzeliwano ich i gilotynowano. Topiono i palono żywcem. Przebijano bagnetami i miażdżono. Metodycznie wymordowano kilkaset tysięcy ludzi, niemal połowę mieszkańców całej prowincji, a pamięć o tej zbrodni systematycznie wymazano. "Nie opłakała ich Elektra, nie pogrzebała Antygona" - słowa te, choć nie Wandejczykom poświęcone, oddają tragizm ich losu nie mniej, niż Wyklętych. Minęło już 230 lat lat od chwili, kiedy jedną kartką papieru skazano ich na okrutną śmierć.
Dwa rozkazy
Pierwszy dzień sierpnia to dla Polaków przede wszystkim data wybuchu powstania, w wyniku którego zniszczeniu uległa stolica naszego kraju, a około dwustu tysięcy jej mieszkańców poniosło śmierć. Rozkaz ich zgładzenia paść miał na wieść o wybuchu powstania z ust samego Hitlera, który, według generała von dem Bach-Zalewskiego, miał powiedzieć: "każdego mieszkańca należy zabić, nie wolno brać żadnych jeńców. Warszawa ma być zrównana z ziemią i w ten sposób ma być stworzony zastraszający przykład dla całej Europy."
A tymczasem półtora wieku wcześniej, również pierwszego sierpnia, przesądzony został los innego powstania, które wybuchło w miejscu o nazwie również zaczynającej się na literę "W". Oto Konwent obradujący w Paryżu wydał rozkaz całkowitego unicestwienia Wandei - prowincji w północno-zbuntowanej przeciw rewolucji. Bandyci, jak zwolennicy Republiki nazywali powstańców, mieli być wystrzelani, lasy całej prowincji - wycięte lub spalone, pola uprawne - spustoszone, inwentarz żywy - skonfiskowany. Dowódcy republikańskich oddziałów wcielali rozkaz w życie z wyjątkowo rewolucyjną gorliwością, równając z ziemią setki wandejskich wsi i eksterminując ich mieszkańców.
Czymże zasłużyli sobie Wandejczycy na straszny los, który ich spotkał? Jakiej dokonali zbrodni? Dlaczego powstanie, do którego wybuchu doszło w marcu 1793 roku zostało przez Rewolucję uznane za śmiertelne zagrożenie?
Dlaczego Wandea?
Jak podkreślają historycy, Wandea była właściwie... rewolucyjnym tworem. To przecież władze republiki, wprowadzając nowy podział administracyjny kraju, który za nic miał sobie kształtujące się przez wieki więzi lokalnych społeczności, tradycje i obyczaje, stworzyły departamenty, będące zlepkami dawnych prowincji pociętych dla ulepienia nowej Francji na modłę "filozofów". Tak stworzono "departament Vendee", który obejmował część historycznej Andegawenii, Dolne i Górne Poitou oraz południową Bretanię. Teren ten nie należał nigdy do najbogatszych, zamieszkiwany był zaś przez ludność spokojną i trzymającą się z dala od polityki. Wyróżniała ją głęboka religijność, do której z pewnością przyczyniła się praca św. Ludwika Marii Grignon de Montfort, w początkach XVIII wieku szerzącego tu kult Najświętszego Serca Pana Jezusa, a także nabożeństwo do Matki Bożej i modlitwę różańcową.
Mieszkańcy Wandei dość entuzjastycznie popierali na początku rewolucyjne przemiany w kraju, jednak już w 1790 r. ich zaangażowania malało, a w kolejnych latach zmieniło się w otwartą wrogość. Nasilające się prześladowania religii katolickiej oraz uwięzienie króla Ludwika XVI, sprawiły, że nawet ci prości chłopi zaczęli sobie zdawać sprawę z rewolucyjnego szaleństwa. Kiedy 21 stycznia 1793 r. w Paryżu stracono króla, w Wandei zaczęło wrzeć. Sygnałem do wystąpienia stała się jednak uchwała Konwentu z 24 lutego 1793 r., na mocy której przeprowadzić miano pobór 300-tysięcznego wojska do obrony Republiki przed zbrojną interwencją nowej koalicji. Powołując się na prastary przywilej nadany im przez królów, Wandejczycy poczęli odmawiać stawienia się przed komisjami poborowymi. Próbowano ich jednak do tego zmuszać, co było kroplą, która przelała czarę goryczy. W Cholet, mieście położonym w centrum departamentu, z początkiem marca wybuchły zamieszki. 11 marca zaczęła się jeszcze spontaniczna, ale już wykazująca znamiona jakiegoś zorganizowania akcja powstańcza - pod bronią stanęli bowiem chłopi z kilkuset wandejskich parafii, zaciekle atakując organy rewolucyjnej władzy.
Dlaczego ruszyli do walki? Odpowiedzią niech będą proste słowa późniejszego wodza powstania Maurycego d'Elbee: "Przysięgam na honor, że aczkolwiek pragnąłem monarchii, nie miałem żadnych szczególnych zamiarów i byłbym żył jak uległy obywatel pod każdym rządem, który by mi dał spokój oraz swobodę praktykowania mojej wiary."
Wielka Armia Katolicka i Królewska
W ciągu trzech pierwszych dni insurekcji chłopskie oddziały opanowały większą część prowincji, z wyjątkiem większych miast. We wsiach spontanicznie powstawały komitety parafialne. Już 13 marca kilka tysięcy powstańców przeprowadziło udany szturm na Cholet. Miasteczko stało się siedzibą władz powstańczych, jednak z ich powołaniem czekano aż do wystąpienia dołączy się szlachta. Chłopi bowiem, widząc brak koordynacji swych działań, zwrócili się do doświadczonych w bojach arystokratów i przedstawicieli drobnej szlachty, z których wielu przeszło służbę w armii, z prośbą o objęcie przywództwa nad swymi oddziałami. Kiedy, nie bez wahania co do szans na sukces militarny, część szlachty przyłączyła się do powstania, poparli je również tzw. oporni księża, którzy nie zgodzili się na złożenie przysięgi wierności republice.
Armia powstańcza nie przypominała regularnego wojska, pomimo, że po pierwszych większych sukcesach przyjęła nazwę Wielkiej Armii Katolickiej i Królewskiej. Stanowiła ona właściwie federację kompanii parafialnych, przewodzonych przez miejscowego dziedzica w asyście proboszcza. Posiadała, owszem, stały trzon, który stanowiło kilkuset szlachty i kilka tysięcy chłopskiej młodzieży. Pozostali jednak rozchodzili się po bitwie do domu, aby w razie sygnału stanąć pod bronią. Wandejczycy byli dobrymi strzelcami, ale niewielu miało doświadczenie wojenne, najbardziej odpowiadała im więc walka typu partyzanckiego.
Wielka Armia Katolicka i Królewska różniła się od rewolucyjnych oddziałów nie tylko gorszym uzbrojeniem, brakiem regularnych mundurów i wyobrażeniami Najświętszego Serca Pana Jezusa, widniejącymi na piersiach walczących i ich sztandarach. Charakterystyczne były też jej obyczaje: powstańcy modlili się przed każdym posiłkiem, wymarszem i bitwą, a podczas przemarszów śpiewali tradycyjne pieśni religijne.
Dowódcy tej armii też nie byli zwykłymi żołnierzami. Jacques Cathelineau, w chwili wybuchu powstania był woźnicą, ale jako niezwykle pobożny człowiek cieszył się u chłopów wielkim autorytetem. Jego mądrość, prawość i zdolności przywódcze sprawiły, że w bardzo krótkim czasie został jednym z przywódców chłopskich oddziałów, a po kilku miesiącach wybrano go naczelnym wodzem Wielkiej Armii Katolickiej i Królewskiej. Wkrótce jego postać otoczył niemal religijny kult. Żołnierze zwali go "świętym z Anjou".
Wspomniany już Maurycy Gigost d'Elbee służył w kawalerii armii saksońskiej Augusta III, króla Polski, później zaś przebywał w swej posiadłości La Loge-Vaugirault. Do powstania przyłączył się niechętnie, pod namową swych chłopów, szybko jednak stał się jednym z najpopularniejszych przywódców, szefem sztabu armii powstańczej, zaś po śmierci Cathelineau - jej generalissimusem, czyli naczelnym wodzem. Nazywano go Ojcem-Opatrznością, gdyż w każdej sprawie zalecał zdanie się na Opatrzność, a obok pobożności i odwagi znany był z miłosierdzia, opanowania i skromności. Warto wspomnieć też innych wybitnych przywódców, jak Henri hrabia de La Rochejaquelein, markiz Charles de Bonchamps, Louis-Marie de Lescure, czy walczący jeszcze do 1796 roku Francois Charette de La Contrie.
Okrucieństwa "niebieskich"
Wojna od początku miała wyjątkowo brutalny charakter. Głośne były zwłaszcza wyczyny oddziałów bezlitosnego rzezimieszka Franciszka Westermanna, do którego później przylgnęło miano "rzeźnika Wandei". To jego żołdacy nie brali jeńców, palili wsie i mordowali wszystkich napotkanych ludzi, gwałcili kobiety, zaś małe dzieci rozrywali na strzępy! Okrucieństwa zdarzały się też po stronie Wandejczyków, jednak generałowie wkładali wiele wysiłków w powstrzymywanie chłopów od rzezi. Wielokrotnie uwalniano republikańskich jeńców, wzięci do niewoli Wandejczycy nie mogli natomiast liczyć na miłosierdzie.
Niemniej jednak pierwsze miesiące powstania to niemal nieprzerwane pasmo jego sukcesów militarnych. W kwietniu insurgenci pokonali wojska republikańskie pod Chemille, Abrais i Coron. W początku maja zwyciężyli pod Breissure, następnie zdobyli Thouars, Parthenay i Fontenay. Wreszcie w czerwcu ciężkim szturmem wzięli Saumur, gdzie mieścił się sztab wojsk republikańskich, a następnie przejściowo opanowali Angers. Wydawało się, że droga do Paryża stała przed nimi otworem.
Zamiast ruszać na stolicę, postanowiono opanować Nantes, by połączyć się z Bretanią, na terenie której operowały antyrepublikańskie oddziały szuanów. Jednak Bitwa o Nantes okazała się pierwszą klęską Wandejczyków, stracili oni w niej bowiem swego ukochanego wodza - Cathelineau. Jego następca - d'Elbee pokonał jeszcze w lipcu idące z głębi Francji wojska interwencyjne pod Chatillon, Vihiers i Pont De Ce, co zapewniło wyczerpanej Wielkiej Armii Katolickiej i Królewskiej chwilę wytchnienia. Niedługą jednak, bo przeciw Wandei skierowane zostały dodatkowe siły, na czele których stanął generał Kleber. Ten natychmiast ruszył pod Cholet, gdzie 17 października zwyciężył Wandejczyków. Ciężkie rany odniósł d?Elbee i powstanie znów straciło kolejnego wodza. Po nieudanym rajdzie nad kanał La Manche, w nocy z 13 na 14 grudnia 1793 roku generałowie Kleber i Marceau rozgromili 30-tysięczną armię powstańczą na ulicach miasta Le Mans. Tysiące insurgentów oraz ich rodzin zostało wymordowanych, sześć tysięcy niedobitków republikanie dopadli i otoczyli 23 grudnia pod Savenay. Większość zginęła. Około tysiąca Wandejczyków poddało się wreszcie po otrzymaniu obietnicy darowania im życia, jednak i oni zostali wymordowani.
"Zamiatanie ogniem"
Powstanie zostało utopione we krwi. Zaczęły się potworne represje, które przerodziły się w zorganizowane ludobójstwo. Zaraz po bitwie pod Savenay w samym tylko Angers rozstrzelano 1890 osób ustawionych w ośmiu szeregach. W Rennes zgilotynowano 90 osób i rozstrzelano 700. W Nantes rozpoczęły się masowe egzekucje nie podzielających republikańskich wartości kapłanów katolickich. Chcąc usprawnić zabijanie, zaczęto ich gromadzić w barkach, które następnie zatapiano w Loarze. Tych, którzy się wyswobodzili, dobijały szablami specjalne ekipy na łodziach pływających po rzece. Tak zamordowano co najmniej 350 księży. W tym samym okresie utopiono tam i zastrzelono około 9000 powstańców i członków ich rodzin, w tym wiele kobiet z małymi dziećmi.
Tymczasem na bezbronne wsie wyruszyły oddziały generała Turreau, uformowane w 20 kolumn, podążających z obrzeży prowincji koncentrycznie ku sobie i niszczących wszystko na swej drodze. Kolumny te zostały nazwane kolumnami piekielnymi, z powodu wyjątkowego okrucieństwa i sadyzmu. Mordowały kobiety, starców i dzieci. Młode dziewczęta topiono w studniach, gwałcono i przecinano na pół, kobiety ciężarne miażdżono pod prasą do tłoczenia wina. Małe dzieci nabijano na bagnety.
Równocześnie trwał rabunek całej prowincji. Wykorzystywano wszystko, w tym ciała uprzednio zamordowanych. W Angers zdejmowano z ofiar skórę i szyto z niej spodnie lub rękawiczki dla oficerów. W Clisson palono nawet zwłoki, by pozyskać z nich tłuszcz. Francuski historyk Reynald Secher skrupulatnie wyliczył w swej książce "Wandea, departament zemsty", że istniejące dokumenty pozwalają stwierdzić, że ludność departamentu zmniejszyła się w ciągu kilku lat o co najmniej 117 257 osób (czyli 15 procent ogółu), a równocześnie w Wandei ubyło co najmniej 20 procent domostw.
Co szczególnie istotne, ludobójstwo to było oficjalnie zadekretowane przez rewolucyjne władze. Wszak, jak mówił Robespierre "ludem kieruje się przez rozum, a wrogami ludu przez terror". Konwent zwracał się więc do swych żołnierzy: "Trzeba wytępić bandytów w Wandei", a jego członkowie dodawali: "wyludnić Wandeę!" (Francastel), "pozamiatać armatami ziemię Wandei i oczyścić ją ogniem" (Barere), "nie wolno pozostawić przy życiu ani jednego buntownika" (Carrier). Ten ostatni zresztą, członek Komitetu Ocalenia Publicznego, argumentował, że nie wolno pozostawiać przy życiu wandejskich kobiet, bo "są potworami", zaś "dzieci w wieku trzynastu i czternastu lat podnoszą przeciw nam broń, a dzieci młodsze są szpiegami tych bandytów". Inni członkowie Konwentu także byli zdecydowani: "wojna może zakończyć się tylko wówczas, gdy w Wandei nie będzie ani jednego mieszkańca".
Suma strachów Rewolucji
Wreszcie jednak akcja ludobójcza została spowolniona przez zbytnie obłowienie się przez morderców mnóstwem zrabowanych dóbr, a następnie, po upadku dyktatury jakobinów, wstrzymana. Doszło jeszcze do kolejnego, znacznie mniejszego powstania, a sytuacja w departamencie uspokoiła się dopiero w czasie rządów bonapartystowskich. Jednak ludobójstwo nie zostało wcale osądzone, a Wandeę skazano po latach na kolejny dramat - zapomnienia. Reynald Secher nazwał go nawet zbrodnią "pamięciobójstwa", dokonaną przez kolejne republiki francuskie, propagujące wielkość rewolucji 1789 roku i absolutnie nie zainteresowane w ujawnianiu jakichkolwiek jej ciemnych kart. Skalę zakłamania pokazuje słynna "Wielka Rewolucja Francuska" Julesa Micheleta, która stała się kanonicznym dziełem dla pokoleń historyków. Jej autor oczernia powstańców i przypisuje im najgorsze motywacje, pomniejszając przy tym zbrodnie republikanów, niczym stalinowscy propagandziści opisujący "reakcyjne, polskie bandy".
Dlaczego rewolucjoniści z taką zaciekłością postanowili zgładzić Wandeę, a później skazać ją na zapomnienie? Otóż była ona, żeby użyć współczesnego określenia, sumą wszystkich ich strachów. Była zbrojną kontrrewolucją, która pokazywała, że można z bronią w ręku przeciwstawić się rządom postępowych i oświeconych. Była reakcją ludu na niszczenie normalności przez tych, którzy rzekomo działają w imię ludu. Ujawniała wreszcie bandycką i antyludzką naturę rewolucji skrzętnie skrywaną przez szumne deklaracje o rozmaitych prawach i ponętne hasła. Podczas gdy zbrodnie dokonane przez Republikę w Wandei było inspiracją dla takich ludobójców, jak Hitler, Mao czy Pol-Pot, innym mały departament na Zachodzie Francji kojarzył się przede wszystkim z groźbą kontrrewolucji. Lenin, który uważnie studiował historię rewolucji francuskiej, gdy podjął decyzję o eksterminacji Kozaków, argumentował wszak: "To nasza Wandea".
Piotr Doerre
pch24.pl |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 30.12.23 |
Pobrań: 16 |
Pobierz () |
30.12.2023 Obca agentura, a polska agentura |
Nowy 2024 Rok
Szanowni Państwo!
Pamiętacie może tę straszliwą aferę ze świętowaniem przez grupę Polaków urodzin Hitlera (20 kwietnia, astrologiczny baran) w ciemnym lesie? Przez ów ciemny las maszerowali sobie akurat, dziennikarze TVN w towarzystwie kamerzystów i nagle natrafili na grupę hitlerowców, nie spodziewających się nikogo obcego na takim odludziu. Czy ktoś w taką brednię uwierzył?
Pewnie tak, bo oto nastąpiła powtórka z rozrywki.
Telewizja Polska przejęta przez osiłków, "w imię prawa", jak Tusk je rozumie, wyemitowała nowy program. "Wiadomości" zastąpiono czymś o nazwie "19.30". Na ekranie pojawia się wtedy, zatroskana politycznie twarz i relacjonuje jakąś swoją rzeczywistość. Bomba! Okazało się, że przeciwko "Wiadomościom" od lat protestowały tłumy i to nie w ciemnym lesie, a na ulicach Warszawy, czego nikt dotąd nie zauważył, nawet czujni dziennikarze i operatorzy kamer z TVN. Uczestnik tej demonstracji powiedział reporterowi, że właśnie świętuje swój protest po raz tysięczny.
Przeniesienie doświadczenia z Wiertniczej na Woronicza wydało się uzurpatorom dziecinnie proste. Skoro widzowie TVN kupili bzdurę o hitlerowcach, to ci "pisowi" powinni tym bardziej uwierzyć w wielotysięczne demonstracje, tak usilnie ukrywane. Przecież od lat wpajano "elicie" odstawionej od żłoba, że zwolennicy PiS muszą być od nich głupsi. Uzurpatorzy nie wzięli jedynie pod uwagę tego, że widzowie TVP nie są uzależnieni od stacji, a od prezentowanych treści. Nie ma tych treści, nie ma widzów.
Zdumiewające jest to, że "ten straszny pisowski reżim" tak łagodnie traktował TVN (obca agentura), a obecnym cenzorom tak okropnie przeszkadzają wiadomości emitowane przez TVP (polską agenturę).
Z pozdrowieniami
Małgorzata Todd |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 30.12.23 |
Pobrań: 18 |
Pobierz () |
30.12.2023 Szokujące zdjęcie Hołowni. "To jest po prostu skandal". |
W sieci pojawiło się właśnie pewne szokujące zdjęcie z udziałem Marszałka Sejmu - Szymona Hołowni. Wielu internautów jest oburzonych. Swoje zdanie wyraził również znany dziennikarz. "To jest po prostu skandal" - grzmi.
W ostatnim czasie Marszałek Sejmu poinformował, że zorganizuje Wigilię dla osób, które znajdują się kryzysie. Spotkanie odbyło się w piątek w Sejmie. Po zdjęciu opublikowanym przez Fundację Ocalenie w sieci zawrzało. Fundacja ta opublikowała w Internecie zdjęcie Szymona Hołowni z... nielegalnymi imigrantami.
Lysette, 3 pushbacki: "W życiu bym nie pomyślała, będąc w lesie na granicy białorusko-polskiej, że któregoś dnia zostanę zaproszona do polskiego Sejmu. Że znajdę się w gronie osób specjalnie zaproszonych. Taka myśl, nie przeszłaby mi nawet wtedy przez głowę" - czytamy w opisie pod zdjęciem.
Zachowanie Marszałka Sejmu nie spodobało się wielu użytkownikom, a także niektórym znanym dziennikarzom. Swój sprzeciw na portalu X (dawniej Twitter) wyraził m.in. Łukasz Warzecha. Jak przyznał jego zdaniem jest to skandal, a Marszałek Sejmu propaguje łamanie prawa oraz nielegalne przekraczanie granicy.
"Ja rozumiem, że można sobie gwiazdorzyć na jutubie, ale są jakieś granice" - dodał Warzecha.
Pod postem zamieścił także zdjęcie z tego zdarzenia. Można je zobaczyć tutaj:
Link
Z kolei Sławomir Jastrzębowski z Salon24 przyznał, że cała ta sytuacja nie jest dla niego zrozumiała. "Pani chwali się, że 3 razy dokonywała przestępstwa nielegalnego przekroczenia granicy i dziś świętuje w Sejmie? Serio?" - grzmi.
W sieci znaleźć można także komentarz publicysty DoRzeczy - Macieja Pieczyńskiego. Oburzyło go, że Marszałek Sejmu zdecydował się na zaproszenie do Sejmu nielegalnych imigrantów. Zapytał, więc kto jeszcze dostanie zaproszenie do Sejmu, proponując delegację włamywaczy czy działaczy białoruskiej fundacji imienia Emila Czeczki. Podkreślił też, że uważa to za kompromitację.
Źródło: Redakcja
https://prawy.pl
-----------------------------------
Hołownia ostentacyjnie olał prawo... i co mu zrobicie?
Spotkanie Marszałka "Dołowni" w sejmie z nielegalnymi
imigrantami wskazuje jasno jaka będzie polityka rządzących Polską wobec tychże. |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 30.12.23 |
Pobrań: 17 |
Pobierz () |
31.12.2023 Arcybiskup Carlo Maria Vigan?: "Hierarchowie Bergoglio" są "sługami szata |
Arcybiskup Carlo Maria Vigan?: Błogosławieństwo dla "par" homoseksualnych pokazuje, że "hierarchowie Bergoglio" są "sługami szatana i jego najbardziej gorliwymi sojusznikami".
Rozważania arcybiskupa Vigan? dotyczące Deklaracji "Fiducia supplicans"
Kiedy diabeł próbuje przekonać nas do grzechu, podkreśla rzekome dobro złego działania, które chce, abyśmy zrobili, jednocześnie przesłaniając aspekty, które z konieczności są sprzeczne z przykazaniami Boga. Nie mówi do nas: Grzeszysz i obrażasz Pana, który umarł za ciebie na krzyżu, ponieważ wie, że normalny człowiek nie chce zła samego w sobie, ale że zwykle czyni zło pod pozorem dobra.
Ta strategia zwodzenia niezmiennie się powtarza. Aby nakłonić matkę do aborcji, szatan nie prosi jej, by była zadowolona z zabicia dziecka, które nosi, ale by pomyślała o konsekwencjach ciąży, o tym, że straci pracę lub że jest zbyt młoda i niedoświadczona, by wychowywać i kształcić dziecko; i wydaje się, że matka, czyniąc z siebie morderczynię poprzez dzieciobójstwo, wykazuje poczucie odpowiedzialności, chcąc oszczędzić niewinnemu stworzeniu życia bez miłości. Aby przekonać mężczyznę do cudzołóstwa, kuszący duch pokazuje mu rzekome zalety znalezienia ujścia w romansie pozamałżeńskim, a wszystko to z korzyścią dla pokoju w rodzinie. Aby nakłonić księdza do zaakceptowania heretyckich odchyleń swoich przełożonych, kładzie nacisk na posłuszeństwo wobec autorytetu i zachowanie komunii kościelnej.
Oszustwa te w oczywisty sposób służą odciąganiu dusz od Boga, wymazywaniu w nich łaski, plamieniu ich grzechem, zaciemnianiu ich sumienia w taki sposób, że następny upadek będzie tym bardziej przypadkowy, im poważniejszy. W pewnym sensie działanie diabła wyraża się jako "okno Overtona", czyniąc przestępstwo przeciwko Bogu mniej strasznym, sprawiając, że wierzymy, że kara, która nas czeka, jest mniej straszna, a konsekwencje naszej winy bardziej akceptowalne.
Pan jest dobry: przebacza wszystkim, szepcze do nas, starając się trzymać nas z dala od myśli o męce Chrystusa, od faktu, że każdy cios bicza, każdy policzek, każdy cierń wbity w Jego głowę, każdy gwóźdź wbity w Jego ciało jest owocem naszych grzechów. A jeśli ulegniesz pokusie, to nie twoja wina, tylko twoja słabość. A gdy dusza pogrąży się, grzech po grzechu, w nałogu zła i występku, pozwala się ciągnąć coraz niżej i niżej, aż diabelska prośba ukaże się w całej swej grozie: Buntować się przeciwko Bogu, odrzucać Go, bluźnić Mu, nienawidzić Go, ponieważ pozbawił cię prawa do szczęścia za pomocą opresyjnych nakazów.
To, po bliższym przyjrzeniu się, jest powtarzającym się elementem pokusy, od czasu grzechu Adama: ukazywanie zła pod fałszywymi pozorami dobra, a dobra jako irytującej przeszkody w spełnieniu buntowniczej woli.
Kościół, który jest naszą Matką, dobrze wie, jak niebezpieczne dla chrześcijańskiej duszy jest ignorowanie tej piekielnej strategii. Spowiednicy, kierownicy duchowi i kaznodzieje uważali za konieczne wyjaśnienie wiernym, jak działa diabeł, aby mogli zrozumieć swoim intelektem oszustwo złego, aby móc przeciwstawić się mu swoją wolą, wspomaganą w tym przez wytrwałość w modlitwie i częste korzystanie z sakramentów. Z drugiej strony, jak możemy sobie wyobrazić matkę, która zachęca swoje dziecko, by nie postępowało w miłości Bożej, i która zapewnia je, że Pan udzieli mu zbawienia bezwarunkowo? Jaka matka byłaby świadkiem ruiny swojego dziecka, nie próbując go ostrzec, a nawet ukarać, aby zrozumiało powagę swoich czynów i nie krzywdziło siebie na wieczność?
Deliryczna deklaracja Fiducia Supplicans opublikowana niedawno przez parodię dawnego Świętego Oficjum przemianowaną na Dykasterię, definitywnie przebija zasłonę hipokryzji i oszustwa hierarchii Bergoglio, ukazując tych fałszywych pasterzy takimi, jakimi są naprawdę: sługami szatana i jego najgorliwszymi sprzymierzeńcami, począwszy od uzurpatora, który zasiada - obrzydliwość spustoszenia - na Tronie Piotrowym. Sam incipit dokumentu brzmi, jak wszystkie te wydane przez Bergoglio, szyderczo i zwodniczo: ponieważ ufność w Boże przebaczenie bez pokuty nazywana jest domniemaniem zbawienia bez zasługi i jest grzechem przeciwko Duchowi Świętemu.
Fałszywa duszpasterska troska Bergoglio i jego dworzan w odniesieniu do cudzołożników, konkubinatów i sodomitów powinna zostać potępiona przede wszystkim przez domniemanych beneficjentów watykańskiego dokumentu, którzy są pierwszymi ofiarami siarczystego soborowego i synodalnego faryzeizmu. To ich nieśmiertelne dusze są składane w ofierze bożkowi, ponieważ w dniu Sądu Ostatecznego odkryją, że zostali oszukani i zdradzeni przez tych, którzy na ziemi dzierżą autorytet Chrystusa. Wina, o którą Pan oskarży tych nieszczęsnych ludzi, będzie dotyczyła nie tylko popełnionych grzechów, ale przede wszystkim tego, że chcieli uwierzyć w diaboliczne kłamstwo, w oszustwo fałszywych pasterzy - począwszy od Bergoglio i Tucho - które sumienie pokazało im jako takie. Kłamstwo, w które chce wierzyć wielu członków hierarchii, którzy mają nadzieję, że prędzej czy później będą mogli otrzymać to samo błogosławieństwo wraz ze swoimi wspólnikami w występkach, ratyfikując ten świętokradczy i grzeszny styl życia, który już praktykują za ostentacyjną zgodą Bergoglio.
Fakt, że deklaracja Tucho Fernándeza zatwierdzona przez Bergoglio powtarza, że błogosławieństwo nieregularnej pary nie powinno wydawać się formą obrzędu ślubnego, a małżeństwo jest tylko między mężczyzną i kobietą, jest częścią strategii oszustwa. Nie chodzi tu bowiem o to, czy małżeństwo może być zawarte przez dwóch mężczyzn lub dwie kobiety, ale o to, czy osoby żyjące w stanie ciężkiego grzechu mogą zasłużyć, jako para nieregularna, na błogosławieństwo udzielone przez diakona lub kapłana, z jedynym zastrzeżeniem, że nie powinno ono sprawiać wrażenia celebracji liturgicznej.
Uwaga watykańskiego Sanhedrynu jest całkowicie skierowana na zapewnienie chrześcijańskiego ludu, że nie mają zamiaru formalizować nowych form małżeństwa, podczas gdy stan grzechu śmiertelnego i poważnego skandalu tych, którzy otrzymaliby takie błogosławieństwo, oraz niebezpieczeństwo wiecznego potępienia, które ciąży na tych biednych duszach, są całkowicie pomijane. Nie wspominając już o wpływie społecznym, jaki ta deklaracja będzie miała na tych, którzy nie są katolikami, a którzy dzięki niej uznają, że mają prawo do znacznie gorszych ekscesów. Można się zastanawiać, czy w tym wyścigu do legitymizacji sodomii - uzyskanej bez posuwania się do celebrowania małżeństw między sodomitami - istnieje konflikt interesów u tych, którzy proponują to tak natarczywie: to tak, jakby rządzący chronili się tarczą prawną przed odpowiedzialnością przed nałożeniem na populację eksperymentalnego serum genowego, którego negatywnych skutków nie są nieświadomi.
Nie ma co do tego wątpliwości: jest to brutalne przebudzenie dla tak zwanych konserwatystów, którzy czują się jawnie wyśmiewani przez prefekta Tucho, który martwi się, że błogosławieństwo pary nie powinno wyglądać jak małżeństwo, ale nie ma nic do powiedzenia na temat wewnętrznej grzeszności publicznego konkubinatu i sodomii. Ważne jest to, że umiarkowani - obrońcy Soboru Watykańskiego II - mogą uważać się za zadowolonych z tej jezuickiej apostille (w tym przypadku, że te spontaniczne i nierytualne błogosławieństwa nie są małżeństwem), która ma uratować doktrynę o papiestwie, jednocześnie popychając dusze do potępienia samych siebie.
Dla księży, którzy nie zgodzą się błogosławić tych nieszczęsnych ludzi, przygotowywane są dwie drogi: pierwsza, to wydalenie z parafii lub diecezji ad nutum Pontificis po drugie, pogodzić się z przehandlowaniem swojego prawa do sprzeciwu w zamian za uznanie prawa innych współbraci do zatwierdzenia; coś, co już zaobserwowano na polu liturgicznym w przypadku Summorum Pontificum. Krótko mówiąc, działalność Bergoglio jest ujściem wiary, w którym można znaleźć wszystko, od obrzędów Wielkiego Tygodnia sprzed 1955 r. po "Eucharystie" LGBT, o ile nic nie jest kwestionowane w związku z jego "pontyfikatem".
Do tego dochodzi skandal dla katolików, którzy w obliczu okropności sekty "Świętej Marty" są kuszeni do przyjęcia schizmy lub porzucenia Kościoła. I znowu: z jaką goryczą i poczuciem rozczarowania będą patrzeć na Rzym ci ludzie, którzy świadomi swojej sytuacji obiektywnej nieprawidłowości, starali się i nadal starają się ze wszystkich sił i z łaską Bożą nie grzeszyć i żyć w zgodzie z przykazaniami? Jak mogą się czuć ci ludzie, którzy proszą o ojcowski głos zachęcający ich do kontynuowania drogi świętości, a nie o ideologiczne uznanie ich wad, o których wiedzą, że są niezgodne z naturalną moralnością?
Zadajmy sobie pytanie: co Bergoglio chce osiągnąć? Nic dobrego, nic prawdziwego, nic świętego. On nie chce, by dusze zostały zbawione; nie głosi Ewangelii w sposób stosowny, natarczywy, by wezwać dusze do Chrystusa; nie pokazuje im ubiczowanego i zakrwawionego Zbawiciela, by pobudzić ich do zmiany życia. Nie. Bergoglio chce ich potępienia, jako piekielnego hołdu dla szatana i bezczelnego wyzwania rzuconego Bogu.
Istnieje jednak bardziej bezpośredni i prosty cel do osiągnięcia: sprowokowanie katolików do odwrócenia się od jego kościoła i pozostawienie mu wolności, by przekształcił go w konkubinę Nowego Porządku Świata. Kobiety-księża, błogosławieństwa gejów, skandale seksualne i finansowe, biznes imigracyjny, kampanie przymusowych szczepień, ideologia gender, neomaltuzjański ekologizm, despotyczne zarządzanie władzą to narzędzia, za pomocą których można skandalizować wiernych, obrzydzać tych, którzy nie wierzą, dyskredytować Kościół i papiestwo. Cokolwiek się stanie, Bergoglio już osiągnął swój cel, którym jest zapewnienie sobie zgody heretyków i cudzołożników, którzy uznają go za papieża, usuwając wszelkie krytyczne głosy.
Gdyby ten dokument, wraz z innymi mniej lub bardziej oficjalnymi wypowiedziami, naprawdę miał na celu dobro cudzołożników, konkubinatów i sodomitów, powinien był wskazać im heroizm chrześcijańskiego świadectwa, przypomnieć im o poświęceniu, jakiego nasz Pan wymaga od każdego z nas, i nauczyć ich pokładać ufność w łasce Bożej, aby przezwyciężyć próby i żyć zgodnie z Jego Wolą. Wręcz przeciwnie, zachęca ich, błogosławi ich jako nieregularnych, tak jakby nimi nie byli; ale jednocześnie pozbawia ich małżeństwa i w ten sposób przyznaje, że są nieregularni. Bergoglio nie prosi ich o zmianę życia, ale zezwala na groteskową farsę, w której dwóch mężczyzn lub dwie kobiety będą mogli stawić się przed sługą Bożym, aby otrzymać błogosławieństwo, wraz ze swoimi krewnymi i przyjaciółmi, a następnie uczcić ten grzeszny związek bankietem z krojeniem tortu i prezentami. Ale to nie jest ślub, bądźmy szczerzy?
Zastanawiam się, co powstrzyma to błogosławieństwo przed udzieleniem go nie parze, ale kilku osobom, w imię poliamorii; lub nieletnim, w imię wolności seksualnej, którą globalistyczna elita wprowadza za pośrednictwem ONZ i innych wywrotowych organizacji międzynarodowych. Czy wystarczy zaznaczyć, że Kościół nie aprobuje związków poligamicznych i pedofilii, aby pozwolić na błogosławienie poligamistów i pedofilów? A dlaczego nie rozszerzyć tej sztuczki na tych, którzy praktykują bestialstwo? Zawsze byłoby to w imię gościnności, integracji i inkluzywności.
Arcybiskup Carlo Maria Vigan?
20 grudnia 2023 r.
Feria IV Quattuor Temporum Adventus
ŹRÓDŁO: https://www.lifesitenews.com/ /
tłumaczenie: https://rzymski-katolik.blogspot.com |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 31.12.23 |
Pobrań: 15 |
Pobierz () |
31.12.2023 Dzielny i czujny DORSZ dał głos !! |
Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych (DORSZ).
Kawałek bełkociku z mediów:
(...) Jak podkreślono, "przez cały czas tor lotu rakiety był śledzony przez systemy radiolokacyjne, zarówno polskie, jak i sojusznicze".
"W gotowości do użycia pozostawały systemy obrony powietrznej. Ponadto w rejon przekroczenia przez rakietę polskiej przestrzeni powietrznej skierowane zostały samoloty F-16, które patrolowały ten obszar. Dodatkowo, w celu weryfikacji danych z systemów radiolokacyjnych, do prześledzenia trajektorii lotu obiektu na powierzchni ziemi zostały skierowane siły i środki z wojsk lądowych, sił powietrznych, a także wojsk obrony terytorialnej" - podawał Sztab Generalny.
W piątek w BBN odbyła się narada z udziałem m.in. prezydenta Andrzeja Dudy, wicepremiera szefa MON Władysława Kosiniaka-Kamysza, szefa Sztabu Generalnego gen. Wiesława Kukuły oraz Dowódcy Operacyjnego RSZ gen. Macieja Klisza. Narada została zwołana w związku z informacją o naruszeniu polskiej powietrznej granicy.
----------------------------
Zastanówmy się: ?przez cały czas tor lotu rakiety był śledzony?. A więc rakieta wleciała z Ukrainy, by po ok. trzech minutach zawrócić i powrócić na Ukrainę.
To po co były całe te dalsze "poszukiwania"? Po co te tajemnice?
A ta rakieta zapewne klęła po rosyjsku, brzydko, nie po ukraińsku - stąd wiedzą, że to Putina?
A ci dygnitarze - to więc o czym ONI uradzali?
Ciekawe znaki zapytania - prawda? |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 31.12.23 |
Pobrań: 17 |
Pobierz () |
31.12.2023 Porównanie IQ dla różnych ras. |
Możemy w uproszczeniu wyróżnić cztery grupy krajów ze względu na strukturę rasową i przeciętny iloraz inteligencji: kraje Azji Wschodniej - ze średnim IQ około 105, kraje zamieszkane przez Europejczyków - o średniej bliskiej 100, kraje o przewadze ludności murzyńskiej - o IQ około 70 i cała reszta świata - o IQ na poziomie 85 punktów.
Dla Polski mediana wyników to 92, średnia arytmetyczna 96,5. Sam Lynn przyjmuje, uwzględniając także wyniki w edukacji (testy PISA), poziom 96,1. A teraz zastanówmy się, co naprawdę mówią te średnie: 85 czy 70 określające przeciętny poziom inteligencji całych wielkich części świata, licznych narodów. [...]
Tabela 9. Wyniki badań inteligencji (IQ) w wybranych krajach
Kraj Liczba badań Zakres Min.-Maks. Mediana/średnia Uwagi
Kraje Azji Wschodniej 105,5
Chiny 10 101?113 105,5
Hongkong9 103?120 106 chińska enklawa
Japonia 23 100?113 105
Korea 4 100?113 106
Mongolia 1 100?100 100
Singapur 2 103?114 108,5 74% Chińczycy
Tajwan 12 100?110 105 chińska enklawa
Kraje ludności europejskiej 98
Argentyna5 93?102 96 >80% Europejczycy
Australia 5 93?100 98
Austria 2 98?101 99,5
Belgia 3 99?103 99
Bośnia 1 94?94 94
Bułgaria 2 91?94 92,5
Chorwacja3 90?104 99
Czechy 3 96?100 98
Dania 2 97?99 98
Estonia 2 98?100 99
Francja 5 94?102 98
Grecja 5 88?97 92
Hiszpania 5 94?102 97
Holandia 4 99?107 100
Irlandia 11 87?97 93
Islandia 1 101?101 101
Izrael 8 89?97 95
Kanada 4 97?100 100
Litwa 3 90?96 92
Niemcy 10 90?107 99 9 testów 97?107
Polska 5 90?106 92 Śr.arytm.96,6
Rumunia 2 88?94 91
Rosja 2 96?97 96,5
Serbia 3 88?98 89
Słowacja 3 96?100 98
Słowenia 5 95?103 96
USA 5 97?100 98
Szwecja 3 97?104 99
Szwajcaria3 101?104 101
Ukraina 1 95?95 95
Węgry 2 95?98 96,5
Wielka
Brytania 2 100?100 100
Włochy 8 76?103 97 7 testów 90?103
Kraje Azji Południowo-Wschodniej 87.5
Bangladesz1 81?81 81
Filipiny 2 86?94 90
Indie 14 78?88 82
Indonezja 4 86?87 87
Malezja 2 85?92 88,5
Pakistan 4 82?86 84
Tajlandia 3 87?91 88
Wietnam 1 94?94 94
Kraje Ameryki Łacińskiej 84
Boliwia 1 87?87 87
Brazylia 7 84?92 89
Dominikana1 82?82 82
Ekwador 3 82?89 88
Honduras 1 81?81 81
Kolumbia 2 83?84 83,5
Meksyk 3 87?88 88
Paragwaj 1 84?84 84
Portoryko 2 83?84 83,5
Wenezuela1 84?84 84
Kraje arabskie, Bliskiego Wschodu 84
Arabia
Saudyjska 2 78?80 79
Egipt 3 77?83 81
Iran 4 80?89 83,5
Jemen 2 81?85 83
Jordania 3 82?86 84
Kuwejt 2 86?87 86,5
Libia 3 78?86 85
Maroko 6 75?85 84
Oman 2 81?87 84,5
Syria 2 83?83 83
Tunezja 1 84?84 84
Turcja 4 84?96 88,5
Z.E. A. 1 83?83 83
Kraje Czarnej Afryki 70.5
Etiopia 6 64?86 69 5 testów 64?70
Gambia 2 60?64 62
Ghana 5 62?77 70
Jamajka 3 60?71 67 92% Murzyni
Kenia 7 63?87 74 6 testów 63?78
Kongo 5 64?75 73 4 testy 73?75
Kongo
(Zair) 9 62?82 68 8 testów 62?74
Malawi 1 60?60 60
Nigeria 10 69?87 71
Senegal 2 67?74 70,5
Sudan 12 64?86 77,5
Tanzania 3 60?78 72
Zimbabwe 2 71?72 71,5
Mediana (średnia) dla regionów to mediana średnich krajowych
Źródło: Na podstawie Lynn R., Vanhanen R., Intelligence A Unifying Construct
for the Social Sciences, s. 392-419.
Porównajmy z sobą trzy kraje: państwo o 40-milionowej liczbie mieszkańców i przeciętnym IQ 100; państwo liczące 200 milionów ludzi o przeciętnym IQ 85 i trzeci kraj - z IQ 70 i też liczący 200 milionów mieszkańców. W pierwszym z nich osób ponadprzeciętnie utalentowanych, o IQ powyżej 130, będzie 900 tysięcy, w pięć razy ludniejszym drugim kraju będzie ich 270 tysięcy, a w tym trzecim będzie już tylko 6 tysięcy osób o IQ powyżej 130. A teraz odpowiedzmy sobie na pytanie: który z tych trzech krajów osiągnie najwyższy poziom rozwoju, stworzy najwięcej wynalazków, osiągnie najwyższy poziom technologiczny? I pytanie drugie: w którym z nich istnieje większe ryzyko, że pogrąży się w biedzie i chaosie? Te trzy kraje mogłyby być reprezentowane kolejno przez Polskę, Pakistan i Nigerię.
Od razu uściślijmy, że choć przytoczone wielkości są przybliżone, ich dokładność jest wystarczająca dla celów wywodu, oddając skalę różnic. Jeżeli już, to przytoczone obliczenia różnice raczej zaniżają na niekorzyść Polski. Gdyby wyrysować mapę ludności świata, uwzględniając tylko osoby o najwyższych poziomach zdolności, czyli potencjalnych kreatorów i wynalazców, to świat wyglądałby nagle zupełnie inaczej. Nasz kraj miałby na takiej mapie poczesne miejsce, tak jak większość krajów Europy czy Stany Zjednoczone, ale dominowałyby jednak Chiny, Japonia, Korea. Kraje pasa Azji Południowo-Wschodniej, kraje arabskie i państwa Ameryki Łacińskiej jawiłyby się o wiele mniejsze, niż ze względu na wielkość populacji wydają się dziś. Czarna Afryka praktycznie by zniknęła. Tak jak od czasów dekolonizacji znika pod względem gospodarczym.
Teoria frakcji bystrych (smart fraction theory) została zaproponowana anonimowo przez naukowca ukrywającego się pod pseudonimem La Griffe du Lion. Mówi ona, że to zasoby intelektualne, czyli grupa ludzi na wysokim poziomie zdolności do przyjmowania i przetwarzania wiedzy, stanowią prawdziwą bazę i zaplecze dla powodzenia kraju. Owa wąska grupa posiada zdolności do dobrego zarządzania, innowacyjności, możności opanowania wysokich technologii, ich obsługi i dalszego rozwoju. Pozornie nieduże różnice w średnim IQ narodów czy ras są w odniesieniu do ludzi wybitnie uzdolnionych bardzo istotne. Frakcja bystrych, w zależności od wybranego do jej zdefiniowania poziomu inteligencji, przy kilkunastu punktach różnicy w przeciętnej inteligencji między populacjami, może być proporcjonalnie kilkukrotnie lub nawet kilkunastokrotnie mniej lub bardziej liczna.
Inteligentni ludzie to cenny zasób, który można zmarnować lub źle wykorzystać, jeżeli kraj ma wadliwy system społeczny czy gospodarczy. Tyle że system zawsze można jeszcze zmienić, a manipulować przy ludzkiej inteligencji jest znacznie trudniej. Jeśli zabraknie rezerwuaru ludzi wybitnych, to nawet najlepszy system nie pomoże. Najlepsze schematy organizacyjne w firmie, najmądrzejsze rozwiązania ustrojowe w państwie, to przecież tylko szkielet, to forma, którą trzeba wypełnić treścią. Jaki schemat organizacyjny, jaki ustrój będzie poprawnie działać, gdy wypełnimy go idiotami lub choćby tylko ludźmi niezbyt lotnymi? Zbudujmy uniwersytet, kupmy najlepszy sprzęt laboratoryjny, nowoczesne wyposażenie audio-video i sprzęt komputerowy i zatrudnijmy wykładowców o przeciętnym poziomie inteligencji, a gmachy napełnijmy studentami o inteligencji i zdolnościach mającego trudności ucznia szkoły średniej. Sam sprzęt na Nagrodę Nobla nie zapracuje, a tak to właśnie może wyglądać obecnie w wielu krajach.
Zawodu i pozycji nie dostaje się jedynie za wynik testu na inteligencję, ale istnieje szereg badań, dzięki którym dla krajów takich jak Stany Zjednoczone czy Wielka Brytania zebrano dane o przeciętnym IQ w zawodach, grupach profesji, według osiągniętego wykształcenia. Prace najbardziej twórcze wykonują - oraz przełomu w technologii i nauce dokonują z zasady ludzie obdarzeni wybitnym intelektem. Również zarządzanie wielkimi organizacjami czy strukturami technicznymi, biurokratycznymi, finansowymi opiera się na ludziach o odpowiednich zdolnościach intelektualnych. Nawet praca inżyniera, nauczyciela czy menadżera średniego szczebla zajmujących stanowiska zawodowe, których w nowoczesnym społeczeństwie są miliony, wymaga z reguły ponadprzeciętnej inteligencji w odniesieniu do naszej, europejskiej średniej.
Ilu ludzi zdolnych do podjęcia tego typu pracy znajdziemy w populacjach o średniej inteligencji 70? A tak się ona kształtuje w wielu krajach Czarnej Afryki. Jak kraje te miałyby zbudować nowoczesne społeczeństwo i gospodarkę bez ludzi o takim potencjale? Czy mogą to osiągnąć, obsadzając stanowiska profesorskie i menadżerskie swoją intelektualną elitą, której iloraz inteligencji nie przekracza 100 punktów? Czy wyniknie z takich decyzji personalnych coś innego niż katastrofa? Czy możemy się dziwić, że w krajach afrykańskich katastrofa jest stanem permanentnym?
I jeszcze jedna dygresja, tym razem optymistyczna. Polska właśnie przez zasób ludzi inteligentnych, czyli przez posiadanie licznej frakcji bystrych, ma wszelkie predyspozycje, aby z czasem zająć ważne i eksponowane miejsce w cywilizacyjnym porządku świata. Potrzeba do tego z jednej strony dobrego "software'u", czyli utrzymania naszej kulturowej tożsamości poprzez zatrzymanie kolejnej fali marksistowskiej ideologii, która tym razem zalewa nas dla odmiany z Zachodu.
A z drugiej strony należy chronić nasz genetyczny "hardware", czyli nasz potencjał do generowania nieprzeciętnie utalentowanych jednostek. Można to uczynić przez ochronę naszej genetycznej tożsamości. Nasi przodkowie zostawili nam skarb. Nosimy go w sobie, w naszym kulturowo-genetycznym kodzie.
Przemysław Załuska |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 31.12.23 |
Pobrań: 20 |
Pobierz () |
01.01.2024 Silni, Zwarci, Gotowi? |
Podsumowanie polityki wschodniej III RP w 2023 r.
Jednym z nielicznych pozytywów mijającego roku jest fakt, że Polska i Rosja wciąż nie są w stanie pełnowymiarowej wojny.
III RP, niestety, nadal pozostaje europejskim przodownikiem polityki antyrosyjskiej, odstając pod tym względem już nie tylko od Węgier i Słowacji, ale także od ogółu państw europejskich, w których stopniowo rośnie świadomość, że wojna na Ukrainie nie może kontynuowana w nieskończoność.
Prokijowska postawa Warszawy skazuje zatem polską dyplomację na nieuchronne osamotnienie, a więc i osłabienie pozycji międzynarodowej, co zresztą już bezwzględnie wykorzystuje Ukraina, starając się wymuszać na Polsce korzystne dla siebie decyzje, odwołując bezpośrednio do instytucji Unii Europejskiej.
Musi to na Rusi, a w III RP...
Co gorsza, faktor rosyjski ma dla polskiej polityki znaczenie także, a może przede wszystkim wewnętrzne. Rytualne oskarżanie się przez główne partie o "sprzyjanie Rosji" to już codzienność III RP. Już nawet nie ostatnim, ale pierwszym argumentem kolejnych awantur międzypartyjnych jest zarzut "pracy dla Moskwy" oraz "upodobniania Polski do Rosji".
Prawdę mówiąc, gdyby Rosjanie śledzili bliżej te żenujące widowiska - to powinni się obrazić, że komuś permanentny bałagan typowy dla III Rzeczypospolitej kojarzy się akurat z Rosją. Niestety, w rzeczywistości jest to raczej bardzo polski bardak i bezhołowie i to one właśnie zdominowały także nadwiślańską politykę w 2023 r.
Tusk w ślady Kamińskiego
Tym bardziej więc wśród niewiadomych roku 2024 r. kluczowym pytanie jak nowa koalicja wybrnie z bardzo poważnego kryzysu granicznego, wynikającego z przeciwstawnych interesów Polski i Ukrainy m.in. w zakresie rolnictwa i transportu.
Z jednej strony interes PSL, wciąż zagrożonego konkurencją PiS wśród elektoratu wiejskiego, skłania polityków tej partii do deklaracji poparcia dalszych zakazów wwozu ukraińskiej produkcji rolno-spożywczej do Polski. Jednocześnie jednak wszystkie partie tworzące nowy rząd, włącznie z PSL, są silnie zależne od politycznych ośrodków Unii Europejskiej, zdeterminowanej, by wszelkie ograniczenia w stosunku do Kijowa znieść.
To systemowy konflikt interesów. Tym bardziej, że również pierwsze deklaracje premiera Donalda Tuska nie różnią się od wystąpień m.in. ex-ministra Mariusza Kamińskiego z PiS. Tusk zapowiada na przykład, że podczas rozmów w Kijowie poruszy sprawę konfliktu między polskimi i ukraińskimi przewoźnikami. Z góry jednak zapewnia, że to polscy przewoźnicy powinni ustąpić, bo nie blokuje się granic kraju ogarniętego wojną.
Poprzedni rząd był tego samego zdania, nie należy się zatem spodziewać zmian prokijowskiej polityki Warszawy, zaś strona ukraińska nadal będzie uprzywilejowana kosztem polskiej gospodarki. Nie ukrywał tego zresztą również podczas własnej pielgrzymki do Kijowa minister Radek Applebaumowy, ps. "Sikorski".
Odesłać Ukraińców? Tak, ale wszystkich!
Zabawnie w związku z tym przedstawia się powracająca kwestia odsyłania na Ukrainę Ukraińców w wieku poborowym, zalegających w co droższych polskich sklepach, knajpach i apartamentach.
Teoretycznie Warszawa powinna przecież wesprzeć wojenny wysiłek sojuszników, którym wyraźnie brakuje już armatniego mięsa. Już z poprzednich odsłon tego widowiska wiadomo jednak, że Kijów wzywa tylko tych poborowych, którzy się nie wykupili albo stanowią elektorat partii konkurencyjnych dla obozu Zełeńskiego. Gigantyczna korupcja, chaos organizacyjny i rozkład ukraińskiego aparatu państwowego (w tym armii) nie wróżą dobrze podobnym inicjatywom.
Zresztą czy tych ukraińskich poborowych naprawdę ktoś nad Dnieprem potrzebuje? Może bardziej przydadzą się niemieckiej czy brytyjskiej gospodarce, w charakterze tanich rąk do pracy? A może rezerwa wojskowa rzeczywiście powstanie, ale z przeznaczeniem do walki od razu w kolejnej fazie wojny z Rosją, już na terytorium i z udziałem Polski?
Oczywiście, w innych warunkach władze III RP przeprowadzają podobne akcje, np. wysyłając polskimi rządowymi samolotami izraelskich rezerwistów do mordowania Palestyńczyków. To był jednak wyraźny rozkaz wyższego rzędu, ewidentnie anglosaski, wydany na polecenie sprawnie, wręcz morderczo sprawnie działającego państwa syjonistycznego.
W przypadku Kijowa nie mamy do czynienia z taką sytuacją, a ukraińska młodzież pojechałaby tylko po śmierć lub (przy odrobinie szczęścia) by ponownie zdezerterować i uciekać dalej, czy to na Wschód, czy na Zachód.
Udział w takiej rotacji poborowych oznaczałby zatem dla Polski tylko dodatkowe koszty. Lepiej dołożyć starań, by do siebie wrócili wszyscy ukraińscy przesiedleńcy w Polsce, niezależnie od wieku i stosunku do służby wojskowej. Szerokiej drogi z Nowym Rokiem!
III RP jest mocarstwem?
Trudnym spadkiem po rządach PiS pozostaje też pseudo-mocarstwowa polityka zbrojeniowa, prowadzona na kredyt, kosztem rosnącego zadłużenia budżetu, przy obciążaniu polskich podatników wyjątkowo skomplikowanym i uciążliwym systemem podatkowym, za to m.in. bez niezbędnych reform systemu finansowania ochrony zdrowia.
Zamiast zwiększać dostępność do lekarzy dla polskich pacjentów - wysyłaliśmy kupione za polskie pieniądze czołgi na Ukrainę. Taki cud gospodarczy nie może trwać wiecznie. Nowy rząd nie wypowiedział się jeszcze jednoznacznie w sprawie wydatków wojskowych, działa jednak w potrójnym klinczu: dalszych zakupów uzbrojenia oczekują anglosascy zwierzchnicy, na dalsze dostawy broni i sprzętu czeka Kijów, a jednocześnie możliwości finansowe Polski kurczą się.
Przekonają się o tym najpierw młodzi podatnicy, pozbawieni ulg i zwolnień podatkowych czy przedsiębiorcy, którym obiecywano choćby dobrowolne ubezpieczenie społeczne. Również pozostałe obietnice liberalizacji ekonomii nie zostaną zapewne spełnione, politycy zaś nadal będą kłócić się o skalę podwyżek dla sfery budżetowej.
Straszenie Polaków rychłym najazdem Władymira Putina nie będzie działać w nieskończoność, bo rosyjskie czołgi nadal są daleko, a drożyzna w sklepach blisko. W końcu więc chętniej może pomyślimy o pełnych lodówkach niż o pełnych arsenałach. Zwłaszcza, że przecież nikt nie chce iść ginąć na prawdziwej wojnie?
Liderzy lizusostwa
Na pocieszenie jednak znowu jakiś amerykański urzędnik wezwał nas do "zostania liderem Unii Europejskiej", co zostało przyjęte zgodnym orgazmem tak bardziej euro-brukselskiej, jak mocniej euro-atlantyckiej część establishmentu III RP.
Fakty są jednak takie, że to nie Stany Zjednoczone decydują o tym kto jest liderem Europy, tylko gospodarka. Oczywiście, Amerykanie mogą tworzyć sztuczną hierarchię swoich sojuszników, zwłaszcza na potrzeby propagandowe. Ostatecznie jednak zawsze i tak wybiorą po pierwsze okupacyjny twór syjonistyczny, a po drugie każdego z odpowiednio wysokim potencjałem ekonomicznym i militarnym, oczywiście pod kontrolą USA.
Niemcy nadal najpełniej wypełniają te kryteria w Europie, było jednak zupełnie oczywiste, że Waszyngton pośrednio wyrazi swoje niezadowolenie z dalszej centralizacji Unii Europejskiej. Chwalenie Polski to więc tylko element PR-owego nacisku na Berlin i Brukselę, aby państwo europejskie nadal uznawało bezdyskusyjnie amerykańską hegemonię.
Oczywiście też pochwały Jima O'Briena mają charakter kontekstowy, wynikając z klęski Ukrainy. Załamanie kontrofensywy i coraz szersza wojna u szczytów kijowskiej władzy to także poważny cios dla polityki wschodniej Demokratów.
Nowy rząd Polski budzi znacznie więcej sympatii nad Potomakiem niż poprzedni, przede wszystkim ze względu na używaną frazeologię: równie antyrosyjską, ale bardziej postępową. "Może i Zełeński przegrywa, ale przecież mamy w zanadrzu Tuska i Sikorskiego!" - brzmi anglosaski przekaz, bardzo niebezpieczny dla Polski. Zwłaszcza, że jest to również metoda dywersyfikacji kosztów: skoro republikański Senat odmawia przekazywania do Kijowa pieniędzy amerykańskich podatników - to niech zapłacą podatnicy polscy, rumuńscy, litewscy i w ogóle europejscy.
Płacenie za kupowaną od Amerykanów broń dla Ukraińców to zresztą nie jest koszt jedyny. To już nowe władze polskie przeforsowały właśnie unijne embargo na rosyjski LPG, którego głównym odbiorcą w UE jest właśnie... Polska. Oczywiście w tę lukę rynkową wchodzą dostawcy amerykańscy i z kontrolowanych przez US państwa Zatoki. Nowy rząd hojnie opłaca pochwały z Waszyngtonu, starając się przebić płaszczenie się poprzednich polskich władz. Pod tym względem rzeczywiście, wszystkie główne partie polityczne III RP są niekwestionowanymi mistrzami Europy, a może nawet świata.
Faktycznie więc, zarządzający obcym kondominium nad Polską to prawdziwi mocarze, wypełniający historyczny testament. Nadal są Silni (w gębach), Zwarci (przy korytach) i Gotowi (do ucieczki).
Konrad Rękas
https://chart.neon24.net |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 01.01.24 |
Pobrań: 16 |
Pobierz () |
01.01.2024 Wojny gospodarczej z Rosją runda kolejna |
Uderzenie Zachodu w rosyjską gospodarkę było potężne i mogło powalić największego gracza. Rosja wytrzymała, jak tam mówią, wygrywa nie ten, kto zada najcięższe ciosy, ale ten, kto więcej wytrzyma. Przyszedł więc czas na kolejne ciosy.
Potężny Zachód, ponad 60% światowej gospodarki i 90% kapitału inwestycyjnego, niewiele mógł zdziałać przeciwko Rosji na najważniejszym światowym rynku. Próba nokautu się nie powiodła, chociaż Rosja oberwała nieźle. Jednak nie zmniejszyła wydobycia, opanowała sytuację. Ropa to w końcu ponad 20% gospodarki, a jej eksport to największe źródło dochodów państwa. Co ważniejsze, utrzymano przy życiu potężną branżę, dającą pracę milionom Rosjan.
22 grudnia prezydent Biden podpisał zarządzenie (Executive Order) uruchamiając sankcje wtórne. To takie mętne pojęcie, nie wiadomo o co w nim chodzi, nie brzmi groźnie... Ale użycie ich powoduje, że jeśli coś się Waszyngtonowi nie spodoba, może ukarać każdy zagraniczny bank, obsługujący transakcje z Rosją.
Jake Sullivan, doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego w Białym Domu, chce w ten sposób "dokręcić śrubę Rosji" a wszystkim zagroził, że mogą "stracić dostęp do systemu finansowego USA". Czytaj: do dolara, waluty, którą płaci się za prawie połowę światowego handlu, w której zgromadzonych jest 60% światowych rezerw walutowych.
Technicznie będzie to zablokowanie dostępu do banków korespondentów w USA. To instytucje finansowe, głównie w Nowym Jorku, które służą jako punkt dostępu do globalnego systemu finansowego, bez nich nie można przeprowadzić żadnej operacji dolarowej.
Przyjęcie nowych przepisów przez Waszyngton jest przyznaniem sobie prawa, by móc uderzyć w każdy bank, który obsłuży jakąkolwiek operację, która w Ameryce wyda się podejrzana. Powód może być dowolny, gdyż w instrukcji wyjaśnia się, że karana będzie także "pośrednia sprzedaż towarów pomagających rosyjskiej armii". Bardzo mętna formuła, paraliżująca wszelkie operacje. Na dodatek Janet Yellen ostrzegła je, że "nikt nie powinien wątpić w determinację Stanów Zjednoczonych", które oczekują, że "instytucje finansowe dołożą wszelkich starań...". Na koniec zagroziła: "nie zawahamy się użyć nowych narzędzi dla zdecydowanych, chirurgicznych wręcz akcji".
Jest także pouczenie: banki mają same prześwietlać klientów i pro-aktywnie prowadzić śledztwo, czy nie są naruszane sankcje. A co najważniejsze - śledzić i donosić władzom o podejrzanych transakcjach. We wrześniu amerykańskie banki doniosły o 400 takich operacjach, ale to mało, mało! Muszą być bardziej czujne i dociekliwe. Mysz ma się nie prześlizgnąć.
System wyduszania podporządkowania się wbrew własnym interesom, działa od samej góry. Od prezydenta, który interweniuje w najgrubszych sprawach i przy najbardziej opierających się politykach. Ale już Janet Yellen regularnie instruuje Grupę G-7 czy nawet G-20. Jej zastępca Wally Adeyemo nawiedza europejskie stolice (Brukselę, Londyn czy Paryż), a zastępczyni Elizabeth Rosenberg, specjalistka od finansowania terroryzmu i przestępstw finansowych, naciska azjatyckich sojuszników. Po całym świecie ścigają oni rosyjskie biznesy i pieniądze, oficjalnie zalecając, by "zapobiegać, śledzić i eliminować".
To naprawdę globalna wojna gospodarcza. Dlatego Brian Nelson, zajmujący się terroryzmem i wywiadem finansowym w Departamencie Handlu, używa militarnego języka, mówiąc o "skoncentrowaniu wysiłków na tym polu bitwy, ścigając tych, którzy pozwalają prezydentowi Putinowi na projekcję siły". To terminy używane przez wojskowych, odnoszące się do możliwości utrzymania wpływów poza granicami. I rzeczywiście chodzi tu o izolację Rosji, odcięcie jej związków z resztą świata.
Sygnał jest dla światowych banków oczywisty: Stany Zjednoczone, najpotężniejsza gospodarka, stawia je przed wyborem: albo kontynuują jakieś drobne geszefty z Rosją, albo pozostaną w amerykańskim systemie finansowym. Wszyscy z nich pamiętają oszałamiająco wysoką karę 10 miliardów dolarów dla francuskiego banku BNP Paribas w 2014 r. Choć jego działania nie łamały prawa kraju, w którym był zarejestrowany. Ale posłuszeństwo łamały, to wystarczyło.
Andrzej Szczęśniak
https://myslpolska.info |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 01.01.24 |
Pobrań: 16 |
Pobierz () |
02.01,2024 Jak syjoniści panoszą się w Polsce |
Mój znajomy Palestyńczyk, Omar Faris, jesienią 2023 roku udzielił wywiadu Radiu Tok FM. W rozmowie z red. Jackiem Żakowskim opowiadał o tragicznych wydarzeniach w Strefie Gazy, w tym okrucieństwach izraelskiej armii.
Skończyło się na awanturze, jaką wywołała "Otwarta Rzeczpospolita", Stowarzyszenie przeciw Antysemityzmowi i Ksenofobii. Organizacja złożyła skargę do Rady Etyki Mediów oraz zawiadomienie do prokuratury, uskarżając się na wypowiedzi gościa rozgłośni, które zdaniem "Otwartej Rzeczpospolitej" miały prezentować nienawiść na tle narodowościowym.
W niniejszym artykule postaram się wytłumaczyć, że Palestyńczyk o którym mowa nie może nienawidzić narodu żydowskiego (a o to jest oskarżany), zaś ci którzy szarżują pojęciem antysemityzm, to cyniczni manipulanci. Następnie, na konkretnym przykładzie wykażę w jaki sposób syjoniści usiłują wymuszać pewne działania na funkcjonariuszach państwa polskiego.
Faris jest szefem Pozarządowego Stowarzyszenia Społeczno-Kulturalnego Palestyńczyków w Polsce oraz członkiem Międzynarodowej Koalicji na rzecz Powrotu Uchodźców Palestyńskich. Działalność Omara znam od wielu lat, kilkakrotnie cytowałam jego wypowiedzi w swoich artykułach, a nawet byliśmy kiedyś razem na propalestyńskiej pikiecie przed ambasadą Izraela w Warszawie.
To co mogę stwierdzić na pewno: Omar Faris broni prawa Palestyńczyków do życia i godności, ale nie uderza przy tym w samych żydów. Tak się bowiem składa, że ten światły Palestyńczyk doskonale rozróżnia fakty, a mianowicie, że nie każdy żyd to syjonista. Ba, większość syjonistów nie jest nawet Semitami. A to przecież syjoniści zafundowali Palestyńczykom piekło na ziemi i trzeba to wyraźnie rozgraniczyć.
Faris udzielił mi także wywiadu, pt. "Nie spoczniemy, dopóki Palestyna nie będzie wolna!". Oto wymowny fragment wypowiedzi Palestyńczyka:
"Chcę podkreślić, że my nigdy nie byliśmy przeciwko żydom. My jesteśmy przeciwko ruchowi syjonistycznemu, przeciwko okupacji. Ja sam mam dużo przyjaciół żydów. Jednym z nich jest Jeff Halper, dyrektor Izraelskiej Organizacji Przeciwko Wyburzeniom Domów Palestyńskich. Kilka lat temu występowałem z nim w Sejmie RP, przy Komisji Praw Człowieka. Mieliśmy też razem publiczne spotkanie w jednej z tarnowskich szkół. Ambasador Izraela dzwonił do tej szkoły z szantażem, ale mimo wszystko udało się doprowadzić do tego spotkania. Po naszej stronie jest też Shlomo Sand, który napisał książkę "Kiedy i jak wynaleziono naród żydowski". Wspierają nas również Ilan Pappe, autor książki "Czystki etniczne w Palestynie" Norman Finkelstine, Gideon Levy i wielu innych znanych żydów. Dla mnie osobiście są mi oni dużo bliżsi, niż król Arabii Saudyjskiej."
Wielka mistyfikacja
Na szczególną uwagę zasługuje autor bestsellera o wynalazku jakim jest naród żydowski. Mowa o słynnym izraelskim profesorze historii Uniwersytetu w Tel-Awiwie. Shlomo Sand postanowił zbadać historię swojego narodu i odkrył, że został on wymyślony. Okazało się bowiem, że teza o wypędzeniu narodu żydowskiego z Palestyny przez Rzymian jest mitem.
Kto stworzył ten mit? Żydowscy historycy żyjący w Niemczech drugiej połowy XIX wieku. Mówiąc kolokwialnie: wzorowali się na trendach i poszli za modą. Tak się bowiem składa, że był to czas, kiedy w Europie zaczynano myśleć kategoriami zintegrowanych wspólnot etnicznych, co dało przyczynek do tworzenia się państw narodowych. Wtedy też, obok wymyślonego narodu żydowskiego, powstał syjonizm stanowiący podwaliny dzisiejszego państwa Izrael.
A skoro nie było wypędzenia z Palestyny, to gdzie się podziali potomkowie starożytnego ludu Izraela? Profesor Sand wyjaśnia, że nadal mieszkają oni na swojej ziemi w Palestynie. Żydzi o których czytamy w Starym Testamencie, to przodkowie... dzisiejszych Palestyńczyków (sic!). Autor głośniej książki wykazał, że ludzie ci zostali zarabizowani po tym, gdy w VII wieku Palestyna została podbita przez Arabów.
Jak zatem możliwe, że żydzi znaleźli się na całym świecie? Izraelski naukowiec tłumaczy w swojej książce, że nie jest to efekt mitycznej wędrówki ludów, lecz masowego nawracania na judaizm. Bycie żydem w Europie czy Afryce nie miało nic wspólnego z narodowością - żydami byli po prostu wyznawcy judaizmu.
W związku z powyższym, chciałam odnotować, że nazwę żyd należy pisać z małej litery. Takie określenie oznacza bowiem wyznawcę religii, a nie członka narodu.
Shlomo Sand przypomniał, że na judaizm nie nawracali się tylko poszczególni ludzie, ale - tak samo jak w przypadku chrześcijaństwa - całe królestwa. Na przykład w Jemenie czy Afryce Północnej. Podobnie stało się z leżącym pomiędzy Morzem Kaspijskim a Morzem Czarnym królestwem Chazarów. W XII wieku ten nawrócony na judaizm turecki lud zaczął być jednak spychany przez Tatarów i Mongołów Dżyngis-chana na zachód. Zatrzymali się we wschodniej Polsce.
Tak, dokładnie - polscy żydzi, to w znacznym stopniu potomkowie Chazarów. To by zresztą wyjaśniało dlaczego ich wygląd różni się od tego jak wyglądają prawdziwi Semici, czyli Palestyńczycy, Arabowie, Asyryjczycy, etc. Co ciekawe, sam Shlomo Sand ma przodków właśnie z Polski.
A zatem, jeśli ktoś oskarża o antysemityzm Palestyńczyka, który krytykuje izraelską armię za zbrodnie na narodzie palestyńskim, ten stosuje perfidną metodę wykręcania kota ogonem. Prawdziwymi wrogami Semitów są bowiem ci, którzy gnębią prawowitych mieszkańców Palestyny i okupują ich ziemie.
Reasumując, kiedy Omar Faris publicznie krytykuje działania państwa Izrael, to nie wypowiada się przeciwko żadnemu narodowi, ani tym bardziej przeciwko narodowi żydowskiemu. Tym samym nie przejawia on nienawiści na tle narodowościowym. Faris krytykuje bowiem jedynie totalitarny system jakim jest syjonizm i jego popleczników.
Zakneblować Polaków
Bezczelny atak na Palestyńczyka czyli donos Stowarzyszenia "Otwarta Rzeczpospolita", przypomniał mi o moim doświadczeniu sprzed kilku, kiedy zostałam wezwana na komisariat policji w celu złożenia zeznań jako świadek.
Latem 2014 roku byłam na manifestacji przed ambasadą Izraela. Uczestnicy pikiety wyrażali solidarność z Palestyńczykami ze Strefy Gazy, na których po raz enty spadały izraelskie bomby. Na demonstracji pojawił się transparent z napisem: "syjonizm = nazizm". Nie sposób nie zgodzić się z takim porównaniem, ale jakiegoś syjonistę wyraźnie to uraziło.
W związku z powyższym, ten urażony "ktoś" złożył zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa. Prokuratura z urzędu musiała coś z tym zrobić, więc policja musiała kogoś przesłuchać. Padło na mnie. Zapewne dlatego, bo jako jedyna napisałam pod nazwiskiem krótką relację z manifestacji.
Przez policję zostałam potraktowana bardzo grzecznie. Ot, zwykłe, standardowe przesłuchanie. Z tego co mi wiadomo, ostatecznie prokuratura i tak umorzyła sprawę. Ciekawsze jest jednak to, czego - już nieoficjalnie - dowiedziałam się przy tamtej okazji. Otóż okazało się, że niemałą bolączką dla polskich organów ścigania są skargi aktywistów "Otwartej Rzeczpospolitej".
Chodzi o to, że w momencie, kiedy do prokuratury wpłynie zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa, zgodnie z polskim prawem oficjalnie muszą być wykonane dalsze czynności. Dało mi to do myślenia. Przecież tego typu skargi wymuszają na funkcjonariuszach państwowych tropienie mitycznego antysemityzmu Polaków, gdyż z urzędu muszą wszczynać procedury.
Prym w tego typu donosach wiedzie właśnie "Otwarta Rzeczpospolita", Stowarzyszenie przeciw Antysemityzmowi i Ksenofobii. Co znamienne, na stronie organizacji widnieje zapewnienie: "Chcemy żyć w społeczności wolnej od uprzedzeń, szanującej odmienność, broniącej godności człowieka".
A skoro tak, to - niejako w ramach testu - wraz z koleżanką szyitką Sandrellą Malazi wysłałyśmy im (po moim przesłuchaniu) własny donos.
"Polskie warchlaki"
Zaniepokoiła nas publikacja portalu izraelczyk.pl, nt. wspomnianej demonstracji (a właściwie cyklu demonstracji) pod ambasadą Izraela. Chodzi o artykuł z 2014 roku pt. "14, 15 i 17 lipca Allah przybrał postać polskiej wieprzowiny". W tekście szyderczo opisano osoby manifestujące w obronie bombardowanych Palestyńczyków. W pikiecie - obok Polaków - uczestniczyli mieszkający w naszym kraju muzułmanie, w tym Sandrella mająca syryjsko-polskie pochodzenie.
Pełen kpin i obelg artykuł syjonistycznego portalu opatrzono podsumowaniem: "W taki oto sposób niespożywający wieprzowiny Allah stał się podobny do polskich warchlaków".
Po pierwsze, mieliśmy tutaj do czynienia z bluźnierstwem i nienawiścią na tle religijnym. Polskiemu czytelnikowi pragnę wyjaśnić, że arabskie słowo Allah jest używane na określenie Boga nie tylko przez muzułmanów, ale także przez chrześcijan z Bliskiego Wschodu. A zatem, obrażono Boga, którego na syjonistycznym portalu porównano do nieczystego mięsa świni.
Po drugie, odpowiedzialni za publikację uderzyli w godność drugiego człowieka, który w ich rasistowskim pojmowaniu jest gorszy. W tym konkretnym przypadku ksenofobii chodzi o uprzedzenia wobec Polaków, Palestyńczyków, Syryjczyków, chrześcijan i muzułmanów, których połączyła empatia z prześladowaną i mordowaną ludnością Strefy Gazy.
Po trzecie, treść publikacji była skrajnie antysemicka, bo Semitami są przecież Palestyńczycy, których cierpienie zostało wyszydzone.
I wreszcie po czwarte, artykuł portalu izraelczyk.pl - który jest prowadzony przez syjonistów, lecz niewyrobiony czytelnik skojarzony to ogólnie z żydami - miał de facto wydźwięk antyżydowski. Rynsztokowy poziom publikacji, przepełniony pogardą wobec gojów, mógł bowiem prowokować do spotęgowania niechęci względem wyznawców judaizmu.
Powyższe wnioski zebrałyśmy z koleżanką we wspólnym liście otwartym do Stowarzyszenia "Otwarta Rzeczpospolita". Do wiadomości dodałyśmy: Związek Gmin Wyznaniowych Żydowskich w RP, Gmina Wyznaniowa Żydowska w Warszawie, Ambasada Izraela w Polsce, Media.
Czy to coś dało? Ależ skąd! "Otwarta Rzeczpospolita" nie raczyła zareagować na skandaliczną publikację portalu izraelczyk.pl. A przecież oficjalnym celem Stowarzyszenia założonego w 1999 roku jest m.in. "przeciwdziałanie wszelkim formom rasizmu, antysemityzmu, ksenofobii i innym postawom godzącym w godność człowieka" poprzez działania interwencyjne, także na drodze prawnej.
W służbie syjonizmowi
Działacze organizacji zapewniają na oficjalnej stornie internetowej, że starają się "zwrócić uwagę przedstawicieli wymiaru sprawiedliwości i opinii publicznej na konieczność przestrzegania przez Polskę międzynarodowych konwencji nakazujących ściganie przejawów rasizmu i ksenofobii."
Tymczasem, kiedy wpisałam w Google frazę "Otwarta Rzeczpospolita zawiadomienie do prokuratury" pojawiają się wyniki świadczące o tym, że organizacja ściga w Polsce głównie mityczny antysemityzm. Co znamienne, nie obchodzą ich jednak ataki na prawdziwych Semitów - jakimi są Palestyńczycy - a jedynie martwią się o dobre samopoczucie syjonistów, którzy najczęściej nie są nawet Semitami.
Przykładem takiego działa Stowarzyszenia jest reakcja na postawę młodej Norweżki studiującej w Polsce. Kobieta podczas propalestyńskiej manifestacji w Warszawie trzymała transparent z napisem "keep the world clean" (utrzymaj świat w czystości) oraz narysowanym koszem na śmieci z symboliczną flagą Izraela w środku.
Aktywiści "Otwartej Rzeczpospolitej" natychmiast zapowiedzieli zawiadomienie prokuratury w tej sprawie, nazywając emblemat norweskiej studencki "antysemickim".
Tymczasem tak naprawdę z antysemityzmem nie miało to nic wspólnego, gdyż biały prostokąt z dwoma poziomymi niebieskimi pasami i umieszczoną na środku niebieską gwiazdą Dawida, to flaga ruchu syjonistycznego przyjęta w 1891 roku, a od 1948 roku flaga tzw. państwa Izrael. Manifest Norweżki był więc de facto antysyjonistyczny, a nie antysemicki. Podobnie zresztą jak wypowiedzi Palestyńczyka Omara Farisa.
Opisane wyżej donosy wyraźnie wskazują, że organizacja o jakże mylącej nazwie "Otwarta Rzeczpospolita", działa w interesie syjonistów, a nie tego co oficjalnie deklarują, zapewniając o rzekomej walce z ksenofobią, rasizmem czy innymi postawami godzącymi w godność człowieka.
Ostatecznie Rada Etyki Mediów uznała, że Jacek Żakowski prowadząc audycję w Radiu Tok FM, w której gościł Omar Faris, nie naruszył zasad etyki dziennikarskiej pozwalając wypowiedzieć się Palestyńczykowi. Sprawa za transparent "syjonizm = nazizm" została umorzona. Portal izraelczyk.pl usunął po jakimś czasie haniebny artykuł o "polskich warchlakach". To pokazuje, że syjoniści w niektórych sprawach nie mają jeszcze w Polsce ostatniego słowa.
Niestety ich bezczelne działania wyraźnie wskazują, że dążą do tego, aby zakazać mieszkańcom Polski jakąkolwiek krytykę totalitarnego systemu jakim jest syjonizm. To od naszej reakcji zależy, czy syjoniści osiągną swoje cele. Wróg jest niezwykle aktywny i ma poważne plany w przejmowaniu naszego państwa. Dlatego bierność Polaków w tych sprawach zdecydowanie nie jest naszym sprzymierzeńcem.
Agnieszka Piwar
https://piwar.info
----------------------------
Pytania w stylu "służby którego państwa stoją za takimi organizacjami" albo "kto finansuje ich działalność" mają, oczywiście charakter retoryczny. Raczej trudno jest znaleźć ludzi o bardziej plugawych poglądach i nikczemnym zachowaniu, niż tzw. "antyfaszyści".
Link
Izrael. Sąd Najwyższy uchylił kontrowersyjną ustawę Netanjahu
1 stycznia 2024 (19:43)
Kluczowa dla reformy sądownictwa ustawa, która spowodowała w Izraelu wielomiesięczne powszechne protesty, została uchylona przez izraelski Sąd Najwyższy. Forsowane przez rząd Benjamina Netanjahu prawo odbierało Sądowi Najwyższemu możliwość uchylania decyzji rządu, jeśli zostaną uznane one za "nieracjonalne".
Agencja Reutera poinformowała, że za uchyleniem ustawy opowiedziało się ośmiu z piętnastu sędziów. Sąd Najwyższy uznał, że ustawa wyrządziłaby "poważną i bezprecedensową szkodę podstawom Izraela jako kraju demokratycznego".
Do czasu rozpoczęcia reform, które miały znacząco osłabić uprawnienia Sądu Najwyższego, był on jedyną instytucją, która mogła wstrzymywać decyzje rządu uznane za "nieracjonalne", tj. nieproporcjonalnie skoncentrowane na interesie politycznym bez wystarczającego uwzględnienia interesu publicznego.
Projekt reformy doprowadził do bezprecedensowych protestów
Ustawa została przyjęta w lipcu 2023 roku; w głosowaniu nie uczestniczyła opozycja. Reforma nie cieszyła się powszechnym poparciem.
Kiedy izraelski nadawca publiczny Kan zbadał w lipcu opinię publiczną, okazało się, że 46 proc. ankietowanych było jej przeciwnych, a 35 proc. popierało forsowane przez rząd zmiany. Także amerykańskie władze sugerowały wstrzymanie reformy i szukanie szerszego konsensusu społecznego.
Projekt reformy spolaryzował społeczeństwo i doprowadził do bezprecedensowych, masowych protestów w całym kraju. Opozycja oceniała zmiany jako zagrożenie dla demokracji, zaś prawicowy rząd przekonywał, że reforma ma na celu przywrócenie równowagi pomiędzy organami władzy.
Zdaniem prawicy, izraelski wymiar sprawiedliwości miał zbyt duże kompetencje i należało ograniczyć władzę niewybieranych sędziów na rzecz poddanych demokratycznej kontroli wyborczej urzędników.
Link
9.04.2011 dziennik "Rzeczpospolita" zamieścił wspomnienie E.Junczyk-Ziomeckiej, byłej sekretarz stanu w kancelarii prezydenta L.Kaczyńskiego, a obecnie konsul w Nowym Jorku, o zmarłym Prezydencie IIIŻydo-RP.
Wspomnienie Żydówki E.Juńczyk-Ziomeckiej o L.Kaczyńskim. List L.Kaczyńskiego do żydowskiej loży B'nai B'rith Link |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 02.01.24 |
Pobrań: 14 |
Pobierz () |
02.01.2024 Kolejna tajemnicza rakieta nawiedza Polskę |
W Polsce kolejna, trzecia już, afera z rakietą, która nadlatując od strony Ukrainy przez 3 minuty zabawiała nad przygranicznym terenem Lubelszczyzny i wróciła na Ukrainę nie niepokojona przez polską obronę przeciwrakietową.
Zachowanie nowych władz i prezydenta wykazuje oznaki nerwowości. Prezydent zwołuje posiedzenie BBN, minister obrony początkowo nie bardzo wie o co chodzi, generałowie tłumaczą, że wszystko było pod kontrolą ale nie ma procedur itd.
Praktycznie nic nowego po doświadczeniach dwu poprzednich nawiedzeń terytorium Polski przez rakiety, co prawda produkcji rosyjskiej, jednak nadlatujące od strony przyjaznej Ukrainy. Ponieważ pamięć mam nienadzwyczajną sięgam do felietonu "Wrak rakiety wywołujący histerię" opublikowanego na internetowej stronie "Myśli Polskiej" 13.05.2023, żeby wzmocnić pamięć.
Zadziwiający był stopień histerii jaki ogarnął część obozu rządzącego w związku z odkryciem w dn. 27 kwietnia w lesie pod Bydgoszczą szczątków rakiety wyprodukowanej w Rosji a może nawet w Związku Sowieckim. Przypadkowy spacerowicz w lesie natknął się wówczas na szczątki rakiety wbite w ziemię. Rakieta była "ślepakiem" z głowicą wypełnioną betonem.
Znamiennym w tej sytuacji był fakt, że informacje o rakiecie nadlatującej nad terytorium Polski od strony wschodniej pierwsi przekazali ukraińscy wojskowi.
Tymczasem rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego Białego Domu John Kirby nieporadnie unikał przyznania do posiadania wiedzy na temat kto wystrzelił rakietę produkcji rosyjskiej w kierunku Polski. W wywiadzie dla Polskiego Radia powiedział: "Znamy doniesienia na ten temat, jesteśmy w kontakcie z naszymi polskimi partnerami, staramy się ustalić nieco więcej".
Tą wypowiedź ze strony przedstawiciela władz Stanów Zjednoczonych, których służby monitorują wszystko co wiąże się z istotnymi interesami Stanów, nawet szeptane rozmowy gdzieś na uboczu przywódców sojuszniczych państw, nie mówiąc już o przywódcach państw nie sojuszniczych, oznacza, że odpowiedź wskazująca prawdziwe źródło wystrzelenia rakiety nie leżała w interesie Stanów Zjednoczonych.
Przypominam tamte wydarzenia dlatego, że rzecznik amerykańskiego Pentagonu John Kirby, także w przypadku trzyminutowej wizyty na terytorium Polski w dn. 29 grudnia rakiety, o pochodzeniu której w rzeczywistości niczego nie wiemy, także zachował powściągliwość w przekazaniu informacji kto wystrzelił tą rakietową turystkę. John Kirby, zapytany o incydent z rosyjską rakietą nad Polską w dn. 29.12 nie chciał komentować doniesień o pochodzeniu obiektu.
Warto pamiętać, że Ukraińcy zafundowali nam 15 listopada 2022 r. pierwszą wizytę na terytorium Polski uzbrojonej rakiety, która eksplodowała we wsi Przewodowo, zabijając dwóch mężczyzn. Ukraińcy pomimo przytłaczających dowodów nie przyznali się, chociażby, do przypadkowego sprawstwa rakietowego incydentu wynikającego z jakiegoś błędu, co pozwala wysnuwać wniosek, że nie było to sprawstwo przypadkowe.
W felietonie "Wrak rakiety wywołujący histerię" zadałem retoryczne pytanie: "Czyżby rozbicie, tym razem nieuzbrojonej rakiety CH-55 pod Bydgoszczą był kontynuacją nieudanej operacji obciążenia Rosji odpowiedzialnością za atak rakietą eksplodującą pod Przewodowem?"
Szczątki rakiety-ślepaka pod Bydgoszczą
Przejdźmy jednak do aktualnego incydentu z wtargnięciem niezidentyfikowanego obiektu latającego na terytorium Polski. Wojskowi indagowani przez dziennikarzy o identyfikację sprawców zatoczenia łuku nad Lubelszczyzną przez rakietę manewrującą, zachowywali powściągliwość większą od polityków rządzącej koalicji, którym udzielił się panikarski nastrój porównywalny z histerią jaka ogarnęła min. Błaszczaka na przełomie kwietnia i maja 2023, gdy uświadomił sobie, że przeterminował okazję do propagandowego obciążenia Rosji odpowiedzialnością za rakietę, o nadlatywaniu której sygnalizowali mu Ukraińcy 16 grudnia 2022.
Takie zaniedbanie, panie ministrze Błaszczak, naprawdę mogło zirytować ukraińskich informatorów o rakiecie lecącej w kierunku Bydgoszczy, która powinna być wspaniałym przedświątecznym pretekstem do propagandowego obciążenia Rosji odpowiedzialnością, jako producenta rakiety.
Propagandową niedoróbkę min. Błaszczaka postanowili nadrobić z nawiązką bardzo proukraińsko nastawieni obecnie rządzący Polską. Prezydent Andrzej Duda zwołał naradę BBN, na którą zameldował się szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz, dowództwo Sztabu Generalnego Wojska Polskiego z gen. Wiesławem Kukułą na czele, oraz Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych (DORSZ) z gen. Maciejem Kliszem.
Szef Sztabu Generalnego po naradzie stwierdził bardzo dyplomatycznie: "wszystko wskazuje na to, że rosyjska rakieta wtargnęła w polską przestrzeń i ją opuściła". Stwierdzenie, że wszystko wskazuje, nie oznacza 100% pewności, a to że rakieta była rosyjska nie oznacza, że wystrzelili ją Rosjanie. Uznanie generale Kukała za język dyplomatyczny, którym niestety nie potrafią posługiwać się dyplomaci z politycznej nominacji.
Minister Obrony Narodowej w komunikacie na platformie X nazwał to coś co nadleciało od strony Ukrainy "niezidentyfikowanym obiektem w polskiej przestrzeni powietrznej". Specjalistami od UFO są Amerykanie, pamiętamy ich heroiczną walkę w lutym br. z chińskim balonem meteo i niezidentyfikowanymi obiektami latającymi za kilkaset dolarów, zestrzeliwanych pociskami rakietowymi po pół mln dolarów, więc może oni mogliby pomóc rozwikłać zagadkę polskiego UFO.
Rzecznik amerykańskiego Departamentu Stanu Matthew Miller zapytany o to, czy USA mogą potwierdzić rosyjskie pochodzenie rakiety, jednak odmówił komentarza, odsyłając po informacje na ten temat do polskich władz.
Ja nie mam wiedzy, czy rakieta była rosyjska, czy ukraińska. Warto nadmienić, że ukraińskie wojsko dysponuje rakietami manewrującymi, czego dowodem jest atak takim typem rakiety na rosyjski okręt "Nowoczerkask" w porcie na Krymie. Nie mam też wiedzy i nie odważyłbym się przesądzać, czy wystrzelili tą rakietę w kierunku Polski Rosjanie, czy Ukraińcy, natomiast poraża mnie łatwość z jaką przypisują sprawczość tego Rosji, reprezentanci polskich władz, nie dysponując niepodważalnymi dowodami.
Wiceminister spraw zagranicznych Władysław Teofil Bartoszewski [tak, tak to syn "skarbu narodowego"] tak bardzo chciał się wykazać czujnością na nowym stanowisku, że natychmiast wezwał chargé d'affaires Federacji Rosyjskiej Andrieja Ordasza domagając się wyjaśnienia incydentu z naruszeniem przestrzeni powietrznej Rzeczypospolitej Polskiej przez pocisk samosterujący i natychmiastowego zaprzestania tego typu działań.
Zawodowy dyplomata Ordasz ośmieszył polskiego wiceministra, gorliwego amatora w sferze relacji dyplomatycznych, zadając pytanie o dowody na naruszenie granicy przez rosyjski pocisk kierowany.
"Polska nie przedstawiła żadnego dowodu na naruszenie granicy, które według Warszawy zostało spowodowane przez rosyjski pocisk rakietowy [...] Moja prośba o udokumentowanie tego, co było w notatce, została odrzucona" - powiedział rosyjski charge d'affaires w Warszawie Andriej Ordasz.
Domaganie się od dyplomaty rosyjskiego wyjaśnienia incydentu z naruszeniem przestrzeni powietrznej Polski może mieć humorystyczne wyjaśnienie w desperacji wywołanej niechęcią do wyjaśnienia tego incydentu przez wszystkowiedzących sojuszników z NATO i USA.
Więc co w tej sytuacji miały robić polskie władze nie mając własnej wiedzy, żeby odpowiedzieć na pytania o pochodzenie rakiety. Może więc Rosja pomoże? Zwrócili się więc o wyjaśnienie do strony rosyjskiej jednak w mało dyplomatycznej formie. Zastanawiam się, czy nie lepiej było zapytać któregoś z jasnowidzów, których mamy coraz więcej, pomimo tego, że nie tylko przyszłość, ale i przeszłość stają się coraz bardziej zagmatwane i nieprzewidywalne. Obserwując zjawiska z pozycji artystycznych odnotowuję, że górą surrealizm. O tym jak większość postrzega świat decyduje propagandowa narracja, a nie prosty realizm.
Wasz Ko Mentator
https://myslpolska.info
-------------------------------
Mam pytanie - czy to co obecnie istnieje można jeszcze nazwać Polską? Nie tak dawno wszędzie mieliśmy ukraińskie flagi. Obecnie wszędzie nie tylko w sejmie chanukowe świeczniki, a w kościele dni judaizmu. |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 02.01.24 |
Pobrań: 16 |
Pobierz () |
02.01.2024 Rok nowej normalności, po którym z rozrzewnieniem wspomnimy jeszcze tę starą, normalną n |
Koniec roku, to czas podsumowań i wieszczenia. Jak się prowadzi taki dzienniczek, jak mój, to jest to spore ułatwienie. Po prostu sięga się do zeszłorocznych podsumowań i wróżb i patrzy się czy i co się sprawdziło. I już w tym momencie widać pustkę stojącą za taką postawą - i co z tego, że się wiedziało co się zdarzy? I tak się zdarzyło, zaś głos wołającego na puszczy, "że wilki idą" słyszy tylko taki sygnalista jak ja i garstka podobnych do mnie wołaczy, zaś stadko ostrzeganych owieczek dalej potulnie żuje trawkę propagandy ciesząc się z kędziorków wełny przekonań marszczonych powiewem zdarzeń, które stają się powoli runem strzyżącej je historii. Moja sława żadna, wieszczy do planowania nie biorą, zaś prorokowanie jest przysłowiowo ostracyzmowane przez społeczeństwo. Tu wszyscy przywołują przykład Kasandry, której nikt nie słuchał, ta zaś skończyła jako nałożnica swego ciemiężcy. Mnie bardziej przekonuje los Laokoona, który zginął za swe słuszne przepowiednie, zaś ostrzegani przyjęli to za karę od bogów, znak, że się mylił.
Ale, kurde, ciężko się powstrzymać od wieszczenia. Choćby dla rzadkiej satysfakcji, by jakiemuś interlokutorowi, co biadoli "kto to wiedział?", albo "trzeba było mówić" - pokazać swoje zapiski z nawoływań wśród głuchych. Tak po prostu, żeby nie było.A więc co się spełniło z moich przewidywań na ten rok, czynionych rok temu? Co do świata, to rozszerzenie się napięć międzynarodowych w formę osmatycznej III wojny światowej potwierdziło się.
Co prawda chyba nikt nie prorokował rok temu takiej skali konfliktu w Gazie, ale grzęźnięcie wojny na Ukrainie w stagnację a la I wojna światowa sprawdziło się. Tak samo rozszerzenie się oddziaływania działań globalistycznych, wzmożenie roli WHO stało się potwierdzonym faktem kolejnych kroków planowanego procesu. Co do Europy to też wszystko wedle planów - sanitaryzm stał się coraz bardziej nachalnym pretekstem do wprowadzenia kontroli społeczeństwa, implementacji paszportów nie tylko szczepiennych oraz ewidencji stanu i przemieszczania się ludności.
Potwierdziły się też przewidywane ciągoty federacyjne Berlina przebranego w szaty unijne. Czego nie przewidziałem, to marcowego dealu Bidena z Sholtzem polegającego na powierzeniu Niemcom roli amerykańskiego prokurenta na Europę. Co, zdaje się, zaważyło również na wyniku wyborów w Polsce. Tu nic nie przewidywałem co do rezultatu elekcji, tylko wychodziło mi jedno - jak nie przewrócimy tego przysłowiowego stolika, to właściwie nic się nie zmieni co do służebnej roli Polski. Zmienią się tylko, jak mawia gaśnicowy poseł, klęczniki.No dobra, większość przepowiedni się sprawdziła i, jako że dobrze mi idzie, to można - z powyższymi zastrzeżeniami o daremności tego czynu - pokusić się o rzut oka za horyzont roku 2024.
Jak tu już pisałem, będzie to rok wyborczych sekwencji, ponad 2 miliardy ludzi wybiorą sobie władzuchnę. Dla nas najważniejsze etapy to styczniowe wybory na Tajwanie (tak, tak - dla nas, bo ich wynik to może być przyspieszenie eskalacji konfliktu USA-Chiny), potem szybka piłka z naszego podwórka, czyli sekwencja wybory samorządowe w Polsce i wybory do Europarlamentu. Pierwsze super ważne, bo może to być jeszcze bardziej żałosne w skutkach przeniesienie walki totemów partii plemiennych na władzę na dole. Potem przyjdzie zdyskontowanie wyników antyunijnych ciągot, czyli wybory do wykastrowanego Parlamentu Europejskiego. Następnie mamy małą perypetię z wyborami prezydenta na Ukrainie, jeśli dojdą one w ogóle do skutku. I zwieńczenie tego maratonu pod koniec roku - wybory na prezydenta USA. Te ostatnie dla nas bardzo ważne ze względu na możliwą zmianę zainteresowania Amerykanów wojną na Ukrainie i rewizji zaangażowania USA w naszej części kontynentu.
Co do naszego podwórka, to wieszczę zaognienie się wojny plemiennej (choć to się wydawało niemożliwe przy jej poziomie) do fazy zagrażającej integralności państwa. Mamy bowiem do czynienia z sytuacyjnym traktowaniem demokracji. Jak obecna władza miała ją przed rokiem 2015 to mówiła, że demokracja to większość w głosowaniu, jak ją po 2015 roku straciła, to demokracją stała się już nie większość w głosowaniu, ale przestrzeganie trójpodziału władzy, chuchanie na instytucje oraz trzymanie się procedur i zwyczajów. Jak się 15 października wajcha przestawiła, to znowu mamy, że większość może wszystko. Koszulki z napisem KONSTYTUCJA można już odwiesić do szafy na pamiątkę, lub konieczność doń powrotu, zaś rządzi dziś rympał, czyli polityka faktów dokonanych (dodam - przez silnych ludzi). Czy to się będzie rozszerzać na następne akcje pt. "Wejście" do innych instytucji - zobaczymy.
W kolejce stoi "trybunał Przyłębskiej" w odróżnieniu do Trybunału Konstytucyjnego Rzeplińskiego, który nigdy tak nie był nazywany, choć równie takim był. Potem jest ostateczne rozwiązanie kwestii neo-KRS-u i wejście z buta do NBP.Czy lud na to pozwoli? A co on ma w ogóle do gadania?! "Kiedy Padyszachowi wiozą zboże nikt nie martwi się o los myszy", mówi powiedzenie. Nikt tam więc jagodnego suwenira nie będzie się pytał o zdanie. Jednak jak myszy na statku zaczną podjadać rzeczone zboże, to objawi się faza surowości i nie jedno jeszcze zobaczymy. No, bo co lud może? Popatrzmy: mamy ultrasów, którzy by jeszcze bardziej podkręciliby dintojrę na Kaczorze. Furda tam z Konstytucją, bo ta przecież nie przewidywała rządów PiS-u i potrzeby sprzątania po nim. To dowodzi sytuacyjnego podejścia do złotoustych idei demokracji, którą można włączać i wyłączać na żądanie. Mamy też lud jagodny, który nie widzi, że coś jest nie tak, albo widzi i wypiera, bo musiałby przyznać, że się pomylił i to w tempie dwóch miesięcy od aktu zawierzenia do jego blamażu.
A więc brnąć będzie w rozszerzającą się akceptację końskich dawek neodemokracji dozowanej przez rządzących.Po drugiej stronie mamy małpę w klatce. Przypomnę tę figurę polskiej sceny politycznej. Narodziła się za czasów Platformy Pierwszej, kiedy do roku 2015 wystarczyło tylko przejechać prętem po klatce, by siedząca tam małpa, ku uciesze gawiedzi, rzuciła się wściekła na kraty. Do 2015 roku siedział w klatce PiS i wystarczyło tylko przejechać prętem po pamięci śp. Lecha Kaczyńskiego i jego brat robił z siebie pośmiewisko, zamiast ofiary. Jak mu ktoś w końcu przemówił do rozsądku i małpa się zacięła z reakcją, to można było zobaczyć już tylko to, że jakiś debil wali prętami po klatce. W polskiej martyrologii sympatii do ofiar bieguny się więc zmieniły i role się pozamieniały. Poniżana w milczeniu małpa dostała banana władzy i jej miejsce w klatce zajął Tusk. Numer z prętem działał doskonale w drugą stronę, aż się role znów odwróciły. Teraz PiS znowu siedzi w klatce, zaś Tuski jadą po kratach prętem uchwał sejmowych, zaś pisowska małpa znowu skacze do krat z wściekłym pyskiem. Stąd moja teza, że w Najjaśniejszej, dopóki ta będzie plemiennie pogrążona w wojnie polsko-polskiej, bawimy się w tę naprzemienną zabawę w klatkę i pręt. Tylko, że widzowie muszą coraz więcej płacić za takie widowisko.
Tak nam chyba zejdzie, może nie do końca kadencji, ale na pewno do końca tego przyszłego roku.Jacy z tego wyjdziemy? To zależy, bo popatrzmy jaki może być mój następny wpis na koniec 2024 roku. Taki podsumowujący. Że co się stało, że wszystko się rozprzęgło, że polskie państwo stanęło na skraju niewydolności już nie tylko organizacyjnej, ale i wspólnotowej? A tak może być. Dualizm sądów, pozaustrojowa jazda na rympał i główny rak - przyzwolenie na to części społeczeństwa, dla której cel uświęca środki. Psucie państwa może dojść do form nieodwracalnych, osłabiając Polskę i wydając ją na żer zewnętrznych sił i wpływów.A to mamy politycznie zagwarantowane. USA tak czy siak pójdą stąd, zostawiając nas na pastwę federalizujących Europę Niemców, wyraźnie tęskniących do powrotu do romansu z Rosją. Tusk witany w Brukseli, już bez żadnej żenady, jako "meldujący wykonanie zadania". Podłączenie się do fali centralizacyjnej, akceptacja zieloności, tęczowości, a co najważniejsze - dalszej fiskalizacji ze strony Brukseli to proces już widoczny. Bez żenady, w pierwszych dniach nowej władzy.
A co po drugiej stronie? Łże-opozycja. Próba zawłaszczenia wszelkiej merytoryki i formy sprzeciwu przez eunochowy PiS. Ten, który fałszywie zajmuje miejsce alternatywy dla nowych rządów, którą nie jest. Nie jest, bo protestuje przeciwko decyzjom, które sam przecież podejmował.To tak jak z protestami przeciwko przejęciu TVP. Nowi robią to na rympał, ale z drugiej strony stoją tacy sami grzesznicy przeciwko wolności słowa. Mówią o pluralizmie, jakby walka dwóch przeciwstawnych dwójpolówek medialnych wypełniała definicję wielości poglądów i opinii. To był tylko duopol, czyli cwańsza forma zblatowanego monopolu. Jakbyście wy tam Lichockie uprawiali pluralizm w TVP, a nie cenzurę, to sam bym dzisiaj stał na Woronicza. I tak było z wyborami. Dlategoście dostali bęcki, bo nie byliście koncyliacyjni. 100% władzy, albo nic, na prawo-lewo od nas tylko ściana, a więc zamknęliście się w klitce własnych idei.
To się dwa razy udało, ale do trzech razy sztuka. I tak może być przez cały 2024 rok. Będziemy mieli fałszywą alternatywę dla władz, obarczoną imposybilizmem wtórnym - rządzą potwory, ale tylko my możemy to zmienić. Kto tego będzie próbował bez nas, albo nie daj Boże, przeciw nam, to zdrajca i podskórny tuskownik. Czyli znowu monopol, tym razem na opozycję. I życie polityczne w Polsce ustanie, zakonserwuje się w pokracznych formach obciachowego show sejmowego, dowodzonego przez marshowka rotacyjnego.
Pamiętam te czasy, kiedy łudziliśmy się, że jak odejdzie pandemiczne szaleństwo, to już gorzej być nie może i wyjdziemy na światło może nie normalnej normalności, ale normalności nowej, bo przecież po pandemicznym resecie nic nie mogło zostać takie samo. I miało być tak, że nie mogło być już gorzej. A jak mówi klasyk, trawestując - było cieszyć się pandemią, bo nowa normalność będzie o wiele straszniejsza. I tak się kroi ten nasz nowy rok, prorokuję, że może nie najgorszy, bo takie kierunki zawsze mogą zaskoczyć. Jak pamiętam nieczęsto zdarzały się podsumowania, że spodziewano się gorszego roku, a zdarzył się całkiem dobry. Teraz mamy okres naporu - większość przepowiedni, i tak katastroficznych, okazuje się przestrzelona w swym optymizmie.I czego tu życzyć sobie i Państwu, a zwłaszcza swoim dzieciom i wnukom, na ten Nowy Rok przy takich kasandrycznych, ups... laokonowych wnioskach? No, może tego, byśmy się nie wstydzili świata, jaki przekażemy swoim następcom. Jeśli bowiem nasza indywidualna perspektywa każe nam godzić się na to wszystko, to niech chociaż odpowiedzialność za tych, których powołaliśmy na świat zepsuty naszymi zaniechaniami, będzie dla nas busolą na ten rok i bodźcem do działania.
Jerzy Karwelis 30-31. 12 2023 |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 02.01.24 |
Pobrań: 17 |
Pobierz () |
|
|
|
|
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|