|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 1
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
11
|
Download: Gazetka "Wolne Słowo" |
|
|
03.01.2024 Udział Żydów w kierowniczych strukturach Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego |
Link
Wstępujący do UB Żydzi nie ukrywali swego pochodzenia. We własnoręcznie wypełnianych ankietach personalnych w rubryce "narodowość" wpisywali zazwyczaj "żydowska".
Dane takie ujawniali nawet ci, którzy już w okresie międzywojennym zerwali związki ze środowiskiem żydowskim i stali się gorącymi zwolennikami idei komunistycznej. Deklarację światopoglądową ujawniano natomiast w rubryce "wyznanie", gdzie obok powszechnie używanego terminu "niewierzący" nie brakowało określenia "mojżeszowe".
O pozycji funkcjonariuszy pochodzenia żydowskiego w ministerstwie, ale też o ich postrzeganiu w społeczeństwie decydowały dwa zasadnicze czynniki. Pierwszy dotyczył ich liczby w "bezpiece"; drugi zaś zajmowania przez nich eksponowanych stanowisk. Jesienią 1945 r. doskonale zorientowany w sprawach "bezpieki" w Polsce sowiecki doradca przy Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego płk Nikołaj Seliwanowski w raporcie do Moskwy informował, że połowę stanowisk kierowniczych w MBP zajmują Żydzi, a w całym ministerstwie ich odsetek sięga 18,7 procent. Zapewne nawet on się nie spodziewał, że tak duża liczba oficerów pochodzenia żydowskiego w centrali aparatu bezpieczeństwa będzie się nadal zwiększać.
W kolejnych latach udział Żydów polskich w kierowniczych strukturach MBP stale rósł, ostatecznie przekroczył 37 procent. Wśród 450 osób pełniących najwyższe funkcje w MBP (dyrektorów i zastępców dyrektorów departamentów, kierowników samodzielnych wydziałów) pochodzeniem żydowskim legitymowało się 167 oficerów.
Na czele ministerstwa stał gen. Stanisław Radkiewicz, wspomagany m.in. przez wiceministrów: Romana Romkowskiego (Menasze Grynszpana) i Mieczysława Mietkowskiego (Mojżesza Bobrowickiego). W okrytej ponurą sławą centrali "bezpieki" wyżsi oficerowie o żydowskich korzeniach kierowali: kadrami - Leon Andrzejewski (Ajzen Lajb Wolf), śledztwami - Józef Różański (Goldberg), finansami - Edward Kalecki (Ela Szymon Tenenbaum), ochroną zdrowia - Kamil Warman, Leon (Lew) Gangel, Ludwik (Salomon) Przysuski, cenzurą - Michał Rosner, Hanna Wierbłowska, Michał (Mojżesz) Taboryski, Biurem Prawnym - Zygmunt Braude, Witold Gotman, konsumami - Feliks (Fiszel) Goldsztajn, Centralnym Archiwum MBP - Jadwiga Piasecka, Zygmunt (Nechemiasz) Okręt, Biurem Wojskowym - Roman Garbowski (Rachamiel Garber) oraz Departamentami: I - Józef Czaplicki (Izydor Kurc), Julian Konar (Jakub Julian Kohn), II - Leon (Lejba) Rubinstein, Michał (Mojżesz) Taboryski, III - Józef Czaplicki (Izydor Kurc), Leon Andrzejewski (Ajzen Lajb Wolf), IV - Aleksander Wolski (Salomon Aleksander Dyszko), Józef Kratko, Bernard Konieczny (Bernstein), V - Julia Brystiger, VI (więziennictwem) - Jerzy Dagobert Łańcut, VII - Wacław Komar (Mendel Kossoj), Zygmunt (Nechemiasz) Okręt, Marek Fink (Mark Finkienberg), X - Józef Światło (Izaak Fleischfarb), Henryk Piasecki (Chaim Izrael Pesses).
Niższymi strukturami MBP - wydziałami, kierowali wówczas m.in.: Anatol (Natan) Akerman, Marian Baszt, Mieczysław (Mojżesz) Baumac, Jan Bernstein, Adam Bień (Bajn), Ignacy Bronecki, Izrael Cwejman, Tadeusz (Dawid) Diatłowicki, Michał Holzer, Maurycy (Aron) Drzewiecki, Michał (Mojżesz) Fajgman, Leon Fojer (Feuer), Tadeusz Fuks, Edward (Eliasz) Futerał, Artur Galewicz (Glasman), Henryk Gałecki (Natan Monderer-Lamensdorf), Łazarz Gejler, Jakub Glidman, Leon Goryń, Karol Grabski (Hertz), Helena (Gitla) Gruda, Borys (Boruch) Grynblat, Józef Gutenbaum, Herman Halpern, Henryk Jabłoński (Chaim Grinsztajn), Michał Jachimowicz, Zbigniew Józefowicz, Bronisława Juckier, Leon Kesten, Abram Klinberg, Leon Klitenik, Ignacy Krakus, Michał-Emil Krassowski, Mieczysław Krzemiński (Mojżesz Flamenblaum), Icek Lewenberg, Mieczysław Lidert (Erlich), Juliusz Litoczewski, Kazimierz Łaski (Cygier), Samuel Majzels, Ignacy Makowski, Aleksander Marek (Markus) Malec, Walenty Małachowski, Ignacy Marecki, Marian (Mojżesz) Minkendorf, Bronisław Nechamkis, Artur Nowak (Abraham Lerner), Jerzy Nowicki (Lipszyc), Dawid Oliwa, Róża (Gina) Poznańska, Stanisław Rothman, Mieczysław (Moralich) Rubiłłowicz, Irena Siedlecka (Regina Reiss), Michał (Mowsza) Siemion, Wolf Sindel, Zygmunt Skrzeszewski (Salomon Halpern), Marceli Stauber, Józef Stępiński, Ernest Szancer (Schanzer), Ignacy Szemberg, Antonina Taube-Knebel, Juliusz Teitel, Adam (Abram) Wein, Salomon Widerszpil, Józef Winkler (Szaja Kinderman), Stanisław Witkowski (Samuel Eimerl), Roman Wysocki (Altajn), Edward Zając, Marek Zajdensznir, Maria Zorska, Emanuel Żerański.
W tym samym czasie, w rozbudowanym systemie więzień i obozów liczącym 179 więzień i 39 obozów pracy, stanowiska naczelników i komendantów zajmowali: Salomon Morel - komendant obozów w Świętochłowicach-Zgodzie (1945) i Jaworznie (1948-1951), naczelnik więzień m.in. w Opolu (1945-1946), Katowicach (1946-1948) i Jaworznie (1951); oraz Mieczysław (Moszek) Flaum - komendant obozu we Włocławku (1945-1946) i Mielęcinie (1946); Beniamin Glatter - naczelnik więzienia w Goleniowie (1949); Franciszek (Efroim) Klitenik - naczelnik więzienia we Wrocławiu (1946-1947), Dzierżoniowie (1947-1951) i Łodzi (1951-1958), Henryk Markowicz - naczelnik więzienia przy ul. Kleczkowskiej we Wrocławiu (1945-1946), Sewer Rosen - naczelnik więzienia w Barczewie (1947-1951), Oskar Rozenberg - naczelnik więzienia w Potulicach (1951-1954), Kazimierz Szymanowicz - naczelnik więzienia w Rawiczu (1945-1947) i Saul Wajntraub - naczelnik więzienia w Kłodzku (1948-1951) i więzienia nr III w Warszawie (1951-1954).
Znaczący procent (13,7) oficerów pochodzenia żydowskiego znalazł się także wśród szefów i zastępców szefów Wojewódzkich Urzędów Bezpieczeństwa Publicznego/ Wojewódzkiego Urzędu do spraw Bezpieczeństwa Publicznego. Najwięcej z nich znalazło zatrudnienie w wojewódzkim UB we Wrocławiu, gdzie wśród osiemnastu zastępców szefów WUBP/ WUdsBP sześciu (33 proc.) było Żydami: Władysław Wątorek (Adolf Eichenbaum), Jan Stesłowicz (Lemil Katz), Adam Nowak (Adaś Najman), Adam Kornecki (Dawid Kornhendler), Eliasz Koton i Karol Grad, a w niektórych wydziałach i sekcjach urzędu przedstawiciele tej narodowości stanowili niekiedy 1/3 ich całego stanu osobowego. Zjawisko takie występowało np. w Wydziale ds. Funkcjonariuszy, Wydziale V, VIII i Gospodarczym.
W latach 1945-1956 poszczególnymi wydziałami kierowali: personalnym - Leonarda Opałko (Lorka Nadler) (1945-1946); I - Roman Wysocki (Altajn) (1950-1951); V - Józef (Jefim) Gildiner (1951-1952); X - Józef (Jefim) Gildiner (1952-1954); "A" - Edward Last (1946); śledczym - Antoni Marczewski (1946-1947), Feliks Różycki (Rosenbaum) (1950-1952); Wydziałem ds. Funkcjonariuszy - Bronisław Romkowicz (Maks Bernkopf) (1946-1947); Sekcją Finansową - Stanisław Ligoń (Lemberger) (1949-1954); Służbą Mundurową - Arnold Mendel (1949-1950). Stanowili oni także trzon istniejącej przy WUBP komórki partyjnej PPR/PZPR (Jefim Gildiner, Karol Grad, Zygmunt Kopel, Henryk Lubiński, Grzegorz Rajman, Felicja Rubin) - 26 proc. w 1954 roku.
Podobną, wynoszącą 30 proc. statystykę, można dostrzec w gronie kadry kierowniczej powiatowego UB w Dzierżoniowie. Na jej wielkość wpływ miało piastowanie urzędu szefa przez: Artura Górnego (1946-1947); Michała (Mojżesza) Wajsmana (1947-1948) i Adama Kulberga (1951-1954). Jeszcze wyższy odsetek wystąpił na stanowiskach ich zastępców, wśród których trzy z ośmiu etatów zajmowali oficerowie żydowscy: Edward Last (1945-1946), Adam Kulberg (1950-1951) i Izaak Winnykamień (1952).
Od sprawcy do ofiary
Łącznie w latach 1945-1956 we wszystkich komórkach tylko wojewódzkiego UB na Dolnym Śląsku pracowało ponad 500 osób pochodzenia żydowskiego. Pytanie o pełną liczbę zatrudnionych w aparacie bezpieczeństwa Polski Ludowej/ PRL pozostaje nadal otwarte, podobnie jak problem związany z próbą określenia świadomości narodowej oficerów "bezpieki", wśród których część już przed wojną manifestacyjnie odcinała się od swych żydowskich korzeni. Oderwani od rodzimego środowiska deklarowali swą polskość i światopogląd materialistyczny, w których wiarę głęboko zachwiały dopiero wydarzenia 1968 r., gdy w wyniku antysemickiej nagonki 1968 r. kilkanaście tysięcy polskich Żydów zostało zmuszonych do opuszczenia kraju. Ich wyjazd upowszechnił na świecie pogląd o ksenofobicznej Polsce i rzekomym antysemityzmie jej mieszkańców. Milczeniem pomija się przy tym fakt, że całą operację przeciwko Żydom zorganizowali ich niedawni towarzysze z "bezpieczeństwa", a pośród wyjeżdżających do Izraela znalazło się kilkuset niedawnych sekretarzy partii, stalinowskich sędziów i prokuratorów, oficerów Informacji Wojskowej, Urzędu Bezpieczeństwa i Służby Bezpieczeństwa.
Żaden z nich nigdy nie poniósł odpowiedzialności za dokonane czyny, a nieliczne próby doprowadzenia do ekstradycji osób oskarżonych o zbrodnie stalinowskie każdorazowo kończyły się niepowodzeniem. Wymownym komentarzem do tej sytuacji może być fragment uzasadnienia sporządzonego przez Ministerstwo Sprawiedliwości Izraela z 5 czerwca 2005 r., odmawiającego zgody na ekstradycję do Polski Salomona Morela: ...uważamy, iż nie ma żadnych podstaw do przedstawienia Morelowi zarzutów popełnienia poważnych przestępstw, nie mówiąc już o 'ludobójstwie' czy 'zbrodniach przeciwko narodowi polskiemu'. Jeżeli już, to wydaje się nam, że Morel i jego rodzina byli ewidentnie ofiarami zbrodni ludobójstwa popełnionych przez hitlerowców i Polaków z nimi współpracujących".
Dr hab. Krzysztof Szwagrzyk |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 03.01.24 |
Pobrań: 14 |
Pobierz () |
03.01.2024 Kto mieczem wojuje |
Był to 68 rok. Pracowałam w liceum imienia Narcyzy Żmichowskiej. Ukończyłam zresztą tę szkołę. Łaciny uczyła w tym czasie pani Ludmiła Preiss. Bardzo ją szanowałam. Była wspaniałą nauczycielką, logiczną jak matematyk, o wielkiej wiedzy na temat starożytności. Nasze stosunki były jednak chłodne. Choćby z racji różnicy wieku. Poza tym pani Preiss była w PZPR. Niewielu pracowników Żmichowskiej mogło się takim osiągnięciem pochwalić. Były to chyba tylko dwie albo trzy osoby. W jawnym zresztą przeciwieństwie do uczniów a raczej ich rodziców. Czerwony establishment lubił posyłać dzieci do znanych dobrych szkół.
Pewnego dnia pani Preiss bardzo zbulwersowana powiedziała mi, że jej mąż został zwolniony z pracy bodajże w PAP (nie jestem w stanie tego sprawdzić) na fali czystek antysemickich. Oczywiście odbyło się to w dość odrażający sposób. Nikt go nie wezwał na rozmowę - dowiedział się, że nie pracuje od woźnego, a jego biurko było już zajęte. "No i co pani na to?" zapytała retorycznie czym trochę mnie zniecierpliwiła. "Kto mieczem wojuje ten od miecza ginie" - odpowiedziałam.
Gdy za kilka dni powiedziała, że chce ze mną na ten temat porozmawiać poczułam się nieswojo. Pomyślałam, że się obraziła. Tymczasem Pani Preiss powiedziała: "Ma pani rację". Nawet w sytuacji osobistego zagrożenia była w stanie racjonalnie myśleć. Może była to kwestia jej klasycznego wykształcenia.
W okolicach marca 1968 roku odszedł z pracy w instytucie fizyki, a potem wyemigrował Bronisław Buras.
Podobno nazwisko i imię zawdzięczał Marii i Bronisławowi Bochenkom ze Lwowa. Maria Bochenek w czasie okupacji dostarczyła aryjskie metryki małżeństwu Głowiczowerów: Henrykowi na nazwisko Bronisław Buras, a Zuzannie oddała własną metrykę. Faktem jest, że jako Bronisław Buras wykładał na fizyce i współpracował z Instytutem Badań Jądrowych w Świerku. Również szkolne podręczniki do fizyki były jego autorstwa. Jeżeli prawdą jest, że Buras nie miał formalnego wykształcenia w dziedzinie fizyki tym bardziej go podziwiam. Musiał być bardzo zdolnym człowiekiem. Profesor Dakowski wspomina, że kiedyś Buras patrząc na kopertę, gdzie było napisane: "profesor doktor Bronisław Buras" powiedział uśmiechając się: "hm, cztery słowa, a żadne prawdziwe".
Spotkałam po 68 roku profesora Burasa w Kazimierzu Dolnym. Zaprosił mnie na kawę. Mógł mnie pamiętać tylko z tego, że zwykłam na korytarzu molestować jego uroczego psa spaniela, z którym przychodził do pracy. Powiedział z zadumą "Wyszedłem z nauki dokładnie na tej samej zasadzie na jakiej do niej wszedłem".
Dla mnie to świadczy, że był człowiekiem dużego formatu. Zdolnym do autorefleksji. Nie musiałam nic dodawać, zresztą nie pytał mnie o zdanie.
Zupełnie inaczej przebiegało moje "pomarcowe" spotkanie z Wilhelmem Billigiem. Pierwszy raz widziałam tego człowieka z bliska podczas wczasów w Świdrze w położonym nad samą rzeką ośrodku, należącym do instytutu łączności. Billig był wtedy ministrem łączności. W ośrodku rodzina Billigów zajmowała osobny budynek i przyrządzano dla niej osobno posiłki. Ani sam Billig, ani jego żona, ani zarozumiałe dzieci nie pospolitowali się z wczasowiczami. Byli wyjątkowo ważni i nadęci. Tak to widziałam oczami dwunastolatki i nie ma się nad czym dłużej rozwodzić. Potem widywałam Billiga z daleka na korytarzach instytutu Fizyki. Był wtedy pełnomocnikiem rządu do spraw wykorzystania energii jądrowej. Widziałam jak antyszambrowali u niego dobrzy naukowcy i jak wysoko nosił nos.
W czasie wakacji 1968 roku spotkałam w schronisku na Kondratowej dwóch starszych panów, którzy zapytali czy mogłabym im towarzyszyć w wycieczce na Czerwone Wierchy, bo boją się iść sami. Zgodziłam się, raczej z obowiązku. Wyglądali na słabych fizycznie. Twarz jednego z nich wydawała się mi znajoma wreszcie mi się przedstawił. W skurczonym małym staruszku nie rozpoznałam butnego, nadętego Wilhelma Billiga. Uszło z niego całe powietrze. Swoją sytuację skomentował po łacinie: qui gladio ferit, gladio perit (kto mieczem wojuje ten od miecza ginie) co świadczy, że też był zdolny do autorefleksji. Nie wytrzymałam i zapytałam kim jest z wykształcenia. Odpowiedział, że filologiem klasycznym. "Jaki tam filolog?" - powiedział mi potem złośliwy kolega jądrowiec, któremu relacjonowałam rozmowę z Billigiem. "To przecież znany krawiec mężczyźniany".
Piszę o zupełnie przypadkowych spotkaniach z osobami, których prywatnie nie znałam, ale wpisywali się jakoś w panoramę tamtych czasów. Co jest ciekawe, że nigdzie nie znalazłam życiorysu profesora Burasa, ani Ludmiły Preiss. Mam na półce podręczniki szkolne napisane przez Burasa, ale taki człowiek nie istnieje. W czasach gdy byle szarpidrut ma w sieci swój życiorys. Znalazłam tylko kilka skąpych słów na temat Billiga. Przedstawiany jest jako inżynier i działacz partyjny.
Ponieważ sam przedstawiał się jako filolog klasyczny, a pani Preiss była faktycznie filologiem klasycznym jako stosowny komentarz nasuwa mi się tylko: sic transit gloria mundi.
Był jeszcze jeden emigrant marcowy za którym wielu tęskniło. Był to profesor Rachmiel Brandwain. Pod tym nazwiskiem znalazłam tylko życiorys rosyjskiego gangstera. A przecież profesor Brandwain był natchnionym wykładowcą, głębokim znawcą literatury francuskiej. Na jego wykłady przychodzili ludzie z innych wydziałów. Bardzo dziwnie mówił po francusku. Zapytany o to powiedział, że do nauki wjechał na sowieckim tanku, a wszystkiego nauczył się sam. Skąd mam wiedzieć czy mówił prawdę czy żartował? Myślę, że był oficerem politycznym w Czerwonej Armii, ale mogę się przecież mylić. Brandwain istnieje tylko we wdzięcznej pamięci jego studentów.
Dlaczego nie powstał film o tych emigrantach marcowych, którzy zapisali się dobrze w swoim środowisku i rozumieli w czym kiedyś uczestniczyli? Dlaczego musiano pochylić się nad bezwzględną morderczynią. Helena Wolińska, w przeciwieństwie do Wandy Gruz bohaterki nagrodzonego Oscarem filmu "Ida", z całą pewnością nic nie zrozumiała ze swego życia.
Izabela Brodacka 8-03-2015
Tekst drukowany w numerze 10(403) Warszawskiej Gazety |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 03.01.24 |
Pobrań: 15 |
Pobierz () |
03.01.2024 Praworządność na rympał |
Koalicja 13 grudnia, która tego dnia, kontynuując tradycję zapoczątkowaną przez generał Jaruzelskiego w roku 1981 objęła w Polsce władzę, pokazała, że nie tylko o datę tutaj chodzi, ale o wprowadzanie Polski w sytuację rewolucyjną. Jak pamiętamy, Lenin, który na rewolucji trochę się znał, twierdził, iż sytuacja rewolucyjna wymaga jednoczesnego spełnienia trzech warunków. Po pierwsze - muszą być powody do masowego niezadowolenia. Z tym jest najłatwiej, bo gdzie tego nie ma? Może tylko w Korei Północnej, no ale tam, jak ktoś okazuje się niezadowolony, to za chwilę już go nie ma, więc zostają sami zadowoleni. W Polsce też tak bywało, o czym świadczy zapis stenograficzny ze spotkania Edwarda Gierka z górnikami. Wstał tam taki jeden i powiada: "jo jezdem górnik z kopalni "Bytum" i jo się was pytum..." - i tak dalej. Zaraz po tym pytaniu zarządzono przerwę, a po przerwie zabrał głos górnik, który odezwał się w te słowa: "Jo jezdem górnik z kopalni "Makoszowy" i jo się was pytum, gdzie jest ten górnik z kopalni "Bytum"?" Po drugie - to niezadowolenie musi się manifestować publicznie. Z tym jest trochę trudniej, ale od czego są prowokatorzy? Zawsze można takich posłać na ulicę i manifestacje niezadowolenia gotowe. Nie będę oczywiście wymieniał żadnych nazwisk, ani organizacji, co to reprezentują pełny spontan i odlot - bo trzy procesy na razie mi wystarczą. Po trzecie - że musi być jakieś wpływowe państwo, zainteresowane w przeprowadzeniu przewrotu politycznego tam, gdzie ma się pojawić sytuacja rewolucyjna.
W Polsce wszystkie te trzy warunki ujawniły się już na początku roku 2016, kiedy to Komisja Europejska, na czele której stały dwa niemieckie owczarki: Jan Klaudiusz Juncker I Franciszek Timmermans, wszczęła wobec Polski procedurę badania stanu demokracji. A dlaczego wszczęła? A dlatego, że po szczycie NATO w Lizbonie 20 listopada 2010 roku, gdzie ustanowione zostało strategiczne partnerstwo NATO-Rosja, Polska przeszła spod kurateli amerykańskiej pod kuratelę niemiecką, a ponieważ Niemcy na tamtym etapie pozostawały w strategicznym partnerstwie z Rosją, to i Polska musiała się w tym wszystkim odnaleźć. Jak pamiętamy, kulminacyjnym momentem tego odnajdywania się, był przyjazd do Warszawy w sierpniu 2012 roku Partiarchy Moskwy i Wszechrusi Cyryla, który na Zamku Królewskim, wraz z arcybiskupem Józefem Michalikiem, ówczesnym przewodniczącym Konferencji Episkopatu Polski, podpisał deklarację o pojednaniu między narodami polskim i rosyjskim. Ciekawe, czy nowa, powołana przez vaginet premiera Tuska, komisja do badania ruskich wpływów w polskiej - pożal się Boże! - polityce, nieubłaganym palcem wskaże na Episkopat, jako ruską jaczejkę. Wszystko to być może bo przecież feministry tylko na to czekają, by znaleźć jakiś pretekst do uderzenia w znienawidzony Kościół, który nie tylko nie pozwala kobietom się bzykać, ale w dodatku potem nie pozwala się skrobać. W ten sposób gwałci prawa kobiet, od czego one cierpią niewymowne katiusze - co nieubłaganym palcem właśnie wytknęli naszego mniej wartościowemu bantustanowi przebierańcy ze Strasburga. Ale potem prezydent Obama, urażony niepowodzeniami przy przywracaniu demokracji w Syrii, zresetował swój poprzedni reset z 17 września 2009 roku, wysadzając w powietrze strategiczne partnerstewo NATO-Rosja, a więc - cały porządek lizboński - od czego rozpoczęła się awantura na Ukrainie, na którą Ameryka sypnęła na początek 5 mld dolarów - a po wydaniu dodatkowych 140 miliardów, właśnie się z tej awantury wycofuje, co szalenie zasmuca prezydenta Zełeńskiego, który może zostać z fiutem w garści. Po tym zresetowaniu resetu Polska spod kurateli niemieckiej znowu przeszła pod kuratelę amerykańską, co pociągnęło za sobą konieczność dokonania podmianki na pozycji lidera sceny politycznej naszego bantustanu - i taka podmianka w roku 2015 się dokonała, Volksdeutsche Partei, będąca polityczną ekspozyturą Stronnictwa Pruskiego, została strącona z podium, na które wdrapało się Prawo i Sprawiedliwość, będące polityczną ekspozyturą Stronnictwa Amerykańsko-Żydowskiego. Niemcy, jako że mają wobec nas swoje plany, nie chciały się z tym pogodzić i robiły co mogły, żeby podtrzymywać w naszym bantustanie sytuację rewolucyjną. Jak wspomniałem, najpierw rozpętały tutaj wojnę o demokrację - ale jak ciamajdan w grudniu 2016 roku się nie udał m.in. z powodu ostrzeżenia, jakie Rudolf Giuliani w imieniu prezydenta Trumpa przekazał 15 grudnia Naczelnikowi Państwa Jarosławowi Kaczyńskiemu, Nasza Złota Pani z Berlina po złożeniu gospodarskiej wizyty w Warszawie 7 lutego 2017 roku, kazała zmienić cel nieubłaganej walki: już nie o demokrację, tylko o praworządność. Okazało się to lepszym pomysłem, bo pozwalało wciągnąć w służbę rewolucji nie tylko przebierańców z Luksemburga, którzy realizowali pełzający program budowy IV Rzeszy drogą przerabiania zobowiązań traktatowych za pomocą swoich orzeczeń, dyskretnie podsuwanych im przez BND - ale również przebierańców tubylczych, którzy przebierańcom luksemburskim dostarczali i dostarczają stosownych pretekstów. W tym celu przeprowadzona została selekcja przebierańców; jedni są "legalni" a drudzy - "nielegalni" - z czego m.in. skorzystał Kukuniek na sumę 30 tys euro. Przebierańcy ze Strasburga, po wysłuchaniu sygnału przebierańców tubylczych orzekli, że tubylczy sąd, który uznał Kukuńka za agenta SB był "nienależycie obsadzony", to znaczy - że uczestniczył w nim przebieraniem "nielegalny". Jest to schemat znany z czasów starożytnych, kiedy to na tle lustracyjnym narodziła się herezja donatyzmu. Zaczęło się, jak pamiętamy, od wyświęcenia na biskupa w Afryce Północnej niejakiego Cecyliana. Do niego nikt pretensji nie podnosił, ale okazało się, że w jego wyświęcaniu uczestniczył "tradytor", to znaczy taki biskup, który za czasów prześladowań podczas panowania cesarza Dioklecjana, ze strachu, czy na skutek tortur, wydał rzymskim bezpieczniakom egzemplarze Ewangelii, na które oni byli szczególnie zawzięci. Na tej tedy podstawie donatyści uznali, że ta konsekracja jest nieważna, to znaczy - że się nie przyjęła, tak jak pierwszy chrzest, co nie przyjął się Andrzejowi Szczypiorskiemu, albo dwa nowicjaty u przewielebnych Ojców Dominikanów, które nie przyjęły się panu marszałkowi rotacyjnemu, Szymonowi Hołowni.
Precedens z Kukuńkiem okazał się znakomitym wytrychem do unieważniania nie tylko przez luksemburskich i strasburskich przebierańców, wydawanych w naszym bantustanie przy udziale "nielegalnych" przebierańców, wyroków sądowych, które nie podobają się Donaldu Tusku, czy Volksdeutsche Partei, no i oczywiście - wszystkich ministrów i feminister nowego vaginetu. Nazywa się to "przywracaniem praworządności" - ale tak naprawdę chodzi o to, by - jak to podczas rewolucji - nie przejmować się żadnymi jurydycznymi dyrdymałami i dzielić włos na czworo, tylko działać - jak to mówią gitowcy - "na rympał". Działanie "na rympał" w sytuacji rewolucyjnej polega na preparowaniu pozorów legalności w postaci uchwał, wyroków i innych działań pozornych. Tak właśnie postępowali rewolucjoniści; nie tylko bolszewicy, ale również - hitlerowcy. Jak pamiętamy, podstawą rozpętania dzikiego terroru w Generalnym Gubernatostwie były właśnie stworzone przez Generalnego Gubernatora Hansa Franka pozory legalności, na przykład w postaci dekretu o zwalczaniu zdradzieckich zamachów na niemieckie dzieło odbudowy. Jestem pewien, że nasi, zwłaszcza "legalni" przebierańcy już nie mogą się doczekać, żeby pohulać sobie na całego, a jeszcze przed świętami wysłuchałem dwóch jegomościów, którzy przed naszą resortową "Stokrotką", czyli panią red. Moniką Olejnik, prześcigali się w pomysłach na wytrychy i rympały, przy pomocy których nie tylko się "przywróci", ale twórczo rozwinie praworządność w Generalnym Gubernatorstwie. Chodzi między innymi o wzbogacenie kodeksu karnego o nowe przestępstwo w postaci "mowy nienawiści", która będzie surowo karana. A co to jest "mowa nienawiści"? To proste, jak budowa cepa. To jest wszystko, co nie podoba się partii i rządowi. Warto przypomnieć, że za czasów bolszewickich w Sowietach posłużono się podobnym wytrychem w postaci "agitacji kontrrewolucyjnej" - co przybrało postać słynnego art. 58 kodeksu karnego RFSRR, który przyprawił o śmierć, utratę zdrowia, a w najlepszym razie - o zmarnowanie życia - miliony ludzi. Jak już się władza rozbuja, to wiele nie trzeba. Aleksander Sołżenicyn wspomina o jegomościu, który od "trójki NKWD" dostał "ćwiarę", czyli 25 lat łagru bez prawa korespondencji. Jakimści sposobem udało mu się dożyć do chruszczowowskiej "odwilży", a kiedy wyszedł, a właściwie wypełzł z łagru, dotarł do akt swojej sprawy. Trudno to nazwać "aktami", czy w ogóle - "sprawą" - bo w teczce znajdowała się tylko jedna kartka, a na niej zapisane było tylko jedno zdanie: "Zatrzymany podczas obchodu dworca" - bo został on aresztowany akurat na dworcu kolejowym.
Jestem pewien, ze pan minister sprawiedliwości Adam Bodnar znakomicie sobie z tymi rympałami i wytrychami poradzi. Po to w końcu Donald Tusk, a może nawet ktoś starszy i mądrzejszy znalazł go w korcu maku. Właściwy człowiek na właściwym miejscu w tych rewolucyjnych czasach. Widać wyraźnie, że pragnienie działania w służbie praworządności wprost go rozsadza, chociaż ze względów taktycznych zachowuje jeszcze chwalebną powściągliwość i nie wywiesił na gmachu Ministerstwa Sprawiedliwości, w którym za Generalnego Gubernatostwa mieściła się siedziba Kriminalpolizei, flagi ukraińskiej - chociaż tę błękitną z 12 złotymi gwiazdami, symbolizującymi 12 pokoleń Izraela już wywiesił. Ale nie powinniśmy się niecierpliwić; jak walka o praworządność zacznie wkraczać w decydującą fazę, to pewnego dnia zobaczymy tam flagę czerwono-czarną, jaką posługują się banderowcy. Któż nas lepiej nauczy praworządności, niż oni? No dobrze - ale co na to płomienni szermierze praworządności? Pani Łętowsko! Panie Rzepliński! Panie Zoll! Larum grają - a wy nie kicacie? Gdzie jest Babcia Kasia, notre derniere esperance?! "Gdzie tu Wylizuch, Felczak gdzie tu?!"
Nawiasem mówiąc, niektórzy przewielebni księża tłumaczą, że te gwiazdy na błękitnej fladze, to nawiązanie do wieńca na głowie Niewiasty z Apokalipsy św. Jana. Ale Unia Europejska z Matką Boską ma tylko tyle wspólnego, że będąc w awangardzie rewolucji komunistycznej, jak tylko może, zwalcza chrześcijaństwo. A poza tym powinniśmy pamiętać, że św. Jan, autor Apokalipsy, był Żydem, więc nic dziwnego, że wydawało mu się, że jeśli Niewiastę ozdobi wieńcem z dwunastu gwiazd, symbolizujących 12 pokoleń Izraela, to Ją specjalnie udelektuje. Warto o tym pamiętać, zwłaszcza po uroczystym, chanukowym nabożeństwie ekspiacyjnym w Sejmie, w którym na polecenie rabinów licznie reprezentowana była sejmowa zgraja, ale również pan prezydent Andrzej Duda. Czyż trzeba lepszej wskazówki, że Ukropolin - oczywiście praworządny, jakże by inaczej? - w Generalnej Guberni mamy w zasięgu ręki?
Stanisław Michalkiewicz |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 03.01.24 |
Pobrań: 15 |
Pobierz () |
03.01.2024 Koszty Polski po wejściu Ukrainy do UE |
Po akcesji do Unii Europejskiej Ukraina powinna otrzymać 186 mld euro dotacji w ciągu siedmiu lat, co oznacza, że pewna grupa krajów unijnych musiałaby stać się płatnikami netto do budżetu Wspólnoty - wynika z obliczeń Sekretariatu Generalnego Rady UE, do których dotarł "Financial Times".
/To pierwsze takie modelowanie finansowe/bankier.pl/
UKRAINA W UNII EUROPEJSKIEJ. ILE STRACI POLSKA?
- Utraci suwerenność na rzecz federalnego państwa
- Poniesie również koszty gospodarcze
Link
pch24tv |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 03.01.24 |
Pobrań: 15 |
Pobierz () |
04.01.2024 Zaprogramowanie głębokiego kryzysu Kościoła w Polsce - ks. prof. Tadeusz Guz |
W jakiej sytuacji jest dzisiaj Polska. I Kościół polski i państwo polskie.
"Jeżeli polscy teologowie będą głosić [Karla] Rahnera, to polskie seminaria duchowne opustoszeją. To mówiliśmy prymasowi Glempowi jeszcze w latach 90tych. I ksiądz prymas wprawdzie nas zapewniał, że to nie ma miejsca w Polsce, ale miałem inne informacje, że wielu naszych teologów, którzy kształcili naszych kleryków czy zakony, bazowali na Rahnerze i do dzisiaj na nim bazują. I jak wiecie cały szereg seminariów duchownych zostało zamkniętych."
"Co to oznacza? Taka tragiczna postać teologii dla życia Kościoła w Polsce? Oznacza zaprogramowanie głębokiego kryzysu bardzo wielu ludzi Kościoła w Polsce. Nie można zbudować gmachu wiary na Chrystusie, który byłby sprzecznością."
"Sytuacja Kościoła w Polsce, najpierw patrząc od strony wewnętrznej, czyli teologicznej, jest dramatyczna. Dlatego, że nie znajduję podstaw do tego, żeby większość teologów w Polsce była przeciwko teologii Karla Rahnera. A zatem rozumiecie, że ten proces kasacji skasowanych już wielu seminariów duchownych, jest zaprogramowany."
"Jeżeli przyjrzymy się na zewnątrz, czyli od strony państwa polskiego. Słyszycie, że wielu polskich polityków, jak zostało wybranych na posła czy senatora, czy jak otrzymali urzędy ministerialne, to nie powołało się na maksymę "Tak mi dopomóż Bóg". Dlaczego? Dlatego, że pośród polityków mamy także bardzo głębokie procesy sekularyzacji ich duchowości, czyli odcinania ich myślenia od związku z Prawdą Najwyższą czyli Boską."
Link
AlterCabrio |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 04.01.24 |
Pobrań: 15 |
Pobierz () |
04.01.2024 Marzenie niewolników i głupców - przyszła Unia zadecyduje o wszystkim |
Unijny rozbiór Europy
Przyszła Unia nie będzie państwem federacyjnym. Kompetencje Brukseli i Berlina mają być w praktyce nieograniczone, większe niż władza Waszyngtonu nad poszczególnymi stanami USA. Po przyjęciu Ukrainy w skład UE oraz zalaniu Polski w ramach globalnej relokacji przez masową, migrację ze wschodu i południa destrukcja społecznej i narodowej struktury okaże się tak głęboka jak nigdy dotąd w historii. Umożliwi to całkowite przejęcie na własność "najlepszej działki na globusie". Kwestia polska ma szansę zostać ostatecznie rozwiązaną. Stanie się to o czym marzyli nasi odwieczni wrogowie. Polski region zostanie "zeuropeizowany", ale nie na modłę europejską, bo sama Europa będzie już tylko posteuropejską, akulturową mieszanką nienawidzących się wzajemnie niewolników.
Rąbka tajemnicy, a chodzi o "tajemnicę Poliszynela", uchylił odrobinę adw. Jerzy Kwaśniewski z Ordo Iuris. Już sama nazwa Ordo Iuris potrafi wywołać falę mdłości u wtórnych analfabetów, ale uspokajamy. Jest to zaledwie mała część z tego co nas może czekać - również tych, którzy należą do grupy wynarodowionych, nienawidzących polskości, prounijnych separatystów.
Jak widać redaktorzy EWTN Polska nazwali rozbiór Polski "europejskim", co jest nazwą wielce mylącą. Rozbiór szykuje ponadnarodowa organizacja, która opiera swoje prawodawstwo na założeniach ideologii likwidującej europejską cywilizację w stopniu dogłębnym, na poziomie fundamentów. Taki właśnie ma być unijny rozbiór Polski i unijny rozbiór Europy.
Link
Grafika: Armia Brukseli... PCh24.pl
CzarnaLimuzyna
-----------------------------
Czy jedno "Ordo Iuris" wystarczy...? PiS i PO - na przemian - w wiernopoddańczej pozie własnymi łapkami przyklaskiwali tej hucpie i przy naszym przyzwalającym milczeniu. |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 04.01.24 |
Pobrań: 18 |
Pobierz () |
04.01.2024 Raport wojewody dolnośląskiego: Ukraińcy się nie asymilują, nadużywają alkoholu, niszczą |
Oprócz przykładów dobrego współistnienia i pomocy wzajemnej można usłyszeć przykłady problematycznych zachowań, powielających się w różnych gminach i powiatach Dolnego Śląska - czytamy o przybyłych na Dolny Śląsk Ukraińcach w niemal 80-stronicowym raporcie opublikowanym przed kilkoma dniami przez wojewodę dolnośląskiego. Z raportu wynika, że migracja Ukraińców na Dolny Śląsk wiąże się z licznymi trudnościami dla Polaków.
Województwo dolnośląskie jest drugim pod względem liczby przebywających na jego terenie uchodźców (migrantów przybyłych w dobie wojny) z Ukrainy. W raporcie wskazano, że mowa o około 150 tysiącach Ukraińców, z czego około 66 tysięcy przebywa we Wrocławiu. Przed wojną w samym Wrocławiu mieszkało przynajmniej 100 tysięcy Ukraińców.
- W opinii znakomitej większości Ukraińców, najlepiej jest znaleźć się w dużym mieście, ponieważ mniejsze miejscowości lub wsie oznaczają wykluczenie społeczne, transportowe, zapóźnienie cywilizacyjne oraz słabe perspektywy życia i rozwoju.
Ten sposób myślenia utrudniał relokację, a nadmiar ludności zaczął przytłaczać duże ośrodki miejskie (Wrocław) - czytamy w raporcie. Miało się zdarzać, że uchodźcy przyjeżdżający na Dolny Śląsk nie chcieli wysiadać z autobusów, gdy proponowano im schronienie w małych miejscowościach, a nie np. we Wrocławiu.
- Brak woli zamieszkania w mniejszych ośrodkach, postawy roszczeniowe prezentowane wobec organizatorów miejsc instytucjonalnych i rzadkie, ale zapadające w pamięć demonstracyjne niezadowolenie, mogą negatywnie wpłynąć na klimat udzielania pomocy w przyszłości. Bardziej absorpcyjne miejsca nadal nie są w pełni wykorzystane - czytamy o Ukraińcach w raporcie opublikowanym przez wojewodę dolnośląskiego.
Wśród najbardziej niepokojących zachowań Ukraińców zgłaszanych w wywiadach wymieniono: 1. pozostawianie dzieci bez opieki; 2. nadużywanie alkoholu; 3. impulsywne odreagowywanie trudnych przeżyć na najbliższym otoczeniu; 4. brak szacunku dla dóbr materialnych stanowiących wyposażenie miejsc instytucjonalnych; 5. stosowanie kar cielesnych wobec dzieci 6. niechęć do konfrontacji z rzeczywistością(np.odmowa mówienia w języku polskim).
W raporcie wskazano także na powszechne niezrozumienie ucieczki z Ukrainy młodych mężczyzn. Zdarzało się, że na Dolny Śląsk przyjeżdżali Ukraińcy w tzw. wieku poborowym.
- Przepisy ukraińskie wskazują, że z Ukrainy może wyjechać mężczyzna, jeśli samotnie wychowuje potomstwo, jest ojcem dziecka niepełnosprawnego, emerytem lub nie osiągnął 18. roku życia. Pojawiały się negatywne reakcje wobec pomocy świadczonej mężczyznom. Pomoc świadczona kobietom, dzieciom, osobom starszym, chorym lub niepełnosprawnych nie budziła takich emocji jak udzielanie schronienia mężczyznom - czytamy.
W opublikowanym raporcie poruszono także sprawę rynku nieruchomości. Z analizy wynika, że przybycie tak dużej liczby Ukraińców na Dolny Śląsk znacząco zmieniło sytuację na rynku mieszkaniowym. Obecnie sytuacja we Wrocławiu wygląda następująco: Średnia cena za metr kwadratowy mieszkania: 10 612 zł/m2; zmiana cen mieszkań w ciągu ostatnich 12 miesięcy: +9 proc.; przeciętna wartość mieszkania: 564 000 zł; Wrocław stał się drugim najdroższym miastem w kraju pod względem najmu.
Liczba pracujących i w konsekwencji ubezpieczonych w ZUS Ukraińców stale rośnie. Na Dolnym Śląsku zarejestrowanych jest 103 612 obcokrajowców, z czego 82 957 to Ukraińcy. Bezpośrednio pod wrocławski ZUS podlega nieco ponad 57 tys. Ukraińców (w 2021 r. - 45 tys.). W Wałbrzychu to 15 tys. (w 2021 r. - 12 tys.) i w Legnicy 10 tys. (2021 r. - 8 tys.). Na Dolnym Śląsku Ukraińcy prowadzą w sumie 1 319 firm (w 2021 r. - 968), a najwięcej we Wrocławiu: 2 383. W skali całego kraju ZUS podaje 28 291 działalności.
Według danych Narodowego Funduszu Zdrowia, w roku 2022 wydano ponad pół miliarda złotych na leczenie pacjentów z Ukrainy i zrealizowano dla nich blisko milion świadczeń zdrowotnych.
- Porównując ogólne wydatki na publiczną i prywatną ochronę zdrowia skala wydatków publicznych na opiekę zdrowotną dla pacjentów z Ukrainy nie stanowi dużego odsetka - czytamy w raporcie.
CAŁY RAPORT - TUTAJ Link |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 04.01.24 |
Pobrań: 15 |
Pobierz () |
04.01.2024 Rolnicy wznowili blokadę granicy |
W czwartek, zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami, rolnicy z "Podkarpackiej oszukanej wsi" wznowili zawieszony niecałe dwa tygodnie temu protest na przejściu granicznym w Medyce. Akcja ruszyła punktualnie, dziś o 8:00 rano.
Rolnicy z "Podkarpackiej oszukanej wsi" nie dostali od rządu na piśmie potwierdzenia, że ich postulaty zostaną spełnione i wznowili blokadę przy przejściu granicznym z Ukrainą w Medyce, zaostrzając jego formę.
Lider "Podkarpackiej oszukanej wsi", Roman Kondrów poinformował na porannej konferencji prasowej, że protestujący chcą podpisać porozumienie dwustronne z ministerstwem rolnictwa. Zaznaczył, że "jeśli takie porozumienie zostanie podpisane, to protest zostanie jak najszybciej zawieszony".
Warto przypomnieć, że tuż przed wigilią, protestujący na przejściu granicznym z Ukrainą w Medyce rolnicy rozmawiali z nowym ministrem rolnictwa Czesławem Siekierskim. Uzyskali wiele zapewnień o rychłym rozwiązaniu ich problemów. Ogłosili wówczas, że zawieszają swój protest od niedzieli 24 grudnia rano do 2 lub 3 stycznia 2024 roku. Zaznaczyli, że mogą zrezygnować z kontynuowania akcji, jeśli premier Donald Tusk obieca im na piśmie zrealizowanie ich postulatów.
Rolnicy domagają się m.in. dopłat do kukurydzy, dodatkowych pieniędzy na kredyty płynnościowe oraz utrzymania w 2024 roku podatku rolnego na dotychczasowym poziomie. Minister Siekierski zapewnił, że ich postulaty zostaną spełnione, ale wymaga to czasu. Twierdził, że w obecności premiera Tuska rozmawiał o tym z ministrem finansów "i jest akceptacja, jeśli chodzi o dopłaty do kukurydzy".
Jednak mimo tych obietnic, rolnicy z "Podkarpackiej oszukanej wsi" nie dostali na piśmie potwierdzenia, że ich postulaty zostaną spełnione. W środę oświadczyli, że termin jaki dali rządowi minął i tym samym od czwartku ponownie zablokują przejście graniczne z Ukrainą w Medyce.
Strajkujący podkreślają, że tym razem ich protest przybierze formę bardziej zaostrzoną. Na godzinę będzie przepuszczany tylko jeden samochód ciężarowy. Jednocześnie, przepuszczane będą auta osobowe, autokary oraz TIR-y, ale tylko wiozące pomoc humanitarną, sprzęt wojskowy, ADR i szybko psującą się żywność.
magnapolonia.org |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 04.01.24 |
Pobrań: 15 |
Pobierz () |
04.01.2024 Jaki będzie 2024 rok? |
W ciągu wieków Polska doświadczyła wielu trudnych chwil, a jednym z najbardziej bolesnych epizodów w historii kraju był Rozbiór Polski. Obecna sytuacja geopolityczna jest bardzo trudna i może spowodować daleko idące zmiany.
Link
2024 rok będzie smutniejszy, niż poprzednie, z powodu dalszego podporządkowywania państwa i obywateli za pomocą antypolskich rządów PiS i PO z przybudówkami. Każdy ich ruch wg dyrektywy unijnej pomniejsza suwerenność. Milczenie obywateli - w skali uświadamiającej władzy naszą stanowczość i sprzeciw do kolejnej unijnej "praworządności" - jest dla tej/każdej władzy przyzwoleniem na dalsze uzależnianie od żydowsko-amerykańskiej dominacji pod nadzorem niemieckim/unijnym. Nie mam wątpliwości o zgodzie dla Niemców na wszelkie ich zagrania, naruszające Konstytucję, uczciwie wypełniane przez PiS prze 8 lat i teraz PO ze zdwojoną siłą planuje dalsze podporządkowywanie państwa polskiego i obywateli wg wzorca III Rzeszy. PO wzorcowo korzysta z łamania prawa polskiego przez PiS na rzecz antypolskiego interesu. Dlatego siedział cicho będąc w opozycji, gdy PiS gwałcił Konstytucję. To się nam przyda, konstatowali. Moment mocnego obudzenia się Polaków odsuwam w dalsza przyszłość, a im dalej tym większą/ krwawszą cenę przyjdzie zapłacić za opór. Widocznie taki nam pisany los. Dotychczasowe różne opozycyjne ruchy winny się zorganizować we wspólnym interesie oporu. "Co jo godom, co jo godom chyba ten jod na łeb mi pod", że powtórzę za Smoleniem z 1984 r. Przypominam, sobie też, że PO z przybudówkami ma legalny mandat do rządzenia.
Pozdrawiam, życząc zdrowia i wszelkiej pomyślności, oby sił wystarczyło.
kj |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 04.01.24 |
Pobrań: 15 |
Pobierz () |
05.01.2024 Kto kogo aresztuje? |
Wprawdzie na pozór wszystko się Donaldu Tusku i jego Volksdeutsche Partei w Polsce udaje, ale to niestety - a może właśnie "stety" - tylko pozór. Weźmy moment, w którym nasza niezwyciężona armia okryła się nieśmiertelną chwałą, sporządzając protokół z obserwacji ruskiej rakiety, która znienacka wtargnęła w przestrzeń powietrzną naszego nieszczęśliwego kraju, by po 3 minutach przestrzeń tę opuścić w nieznanym kierunku.
Stało się to akurat w momencie triumfu Donalda Tuska, który wygłosił do naszego mniej wartościowego narodu tubylczego orędzie, nie tylko uprzedzając o jeden dzień pana prezydenta Andrzeja Dudę, ale w dodatku go przyćmiewając - bo orędzie Donalda Tuska było popisem samochwalstwa, do którego pan prezydent na razie nie ma jeszcze powodów. Toteż w swoim orędziu wezwał tylko do obrony konstytucji - ale też nie bardzo wiadomo - kogo właściwie - bo to przecież pan prezydent i to nawet dwukrotnie przysięgał, że konstytucji będzie bronił. Co prawda przed nim przysięgali na to samo również inni prezydentowie, nawet Kukuniek, ale chyba żaden z nich nie traktował tego serio. Ale mówi się: trudno; nie wymagajmy zbyt wiele od pana prezydenta, bo na jego usprawiedliwienie można podnieść, że tak naprawdę, to wielkiej władzy on nie ma.
Nawiasem mówiąc, pan Aleksander Kwaśniewski, którego uważam za prawdziwe nieszczęście dla Polski, a jego dwukrotny wybór na prezydenta ? za dowód całkowitego zaniku w narodzie polskim instynktu politycznego - więc pan Aleksander Kwaśniewski, który teraz, niczym żaba, podsuwa nogę do kutych koni - że to niby on jest też ojcem naszej demokracji - tak spartolił tę całą konstytucję, że dając prezydentowi bardzo silną legitymację demokratyczną, odebrał mu prawie całą władzę, którą włożył w ręce premiera.
Takiej demokratycznej legitymacji nie posiadającego - najwyraźniej tego nie rozumie, bo jest z siebie zadowolony, co prawda może nie w tym samym stopniu, co Kukuniek, ale prawie. Inna rzecz, że odpowiedzialność za spartolenie konstytucji trzeba sprawiedliwie rozłożyć również na innych ojców-zalożycieli: Waldemara Pawlaka, Ryszarda Bugaja i Tadeusza Mazowieckiego - ale myślę, że Aleksander Kwaśniewski jest tu winien najbardziej.
Wróćmy jednak do naszej niezwyciężonej armii, która w związku z tym rakietowym incydentem spisała mężny protokół, co stworzyło ministru-ministrowiczu Władysławu Kosiniaku-Kamyszu okazję do zabłyśnięcia - że niby, jako minister obrony, sytuację ma pod kontrolą. Najwyraźniej z tej okazji zapragnął skorzystać również pan Władysław Teofil Bartoszewski z MSZ i wezwał na dywanik ruskiego charge d'affairers, żeby pokazać rodakom, jak mu zmywa głowę.
Tym razem jednak trafiła kosa na kamień, bo ruski dyplomata obsztorcował pana Teofila, żądając dostarczenia dowodów, że rakieta była ruska - a tych dowodów pan Teofil akurat nie miał, bo i skąd, skoro rakieta jak wleciała, to i wyleciała? Zapanowała szalenie kłopotliwa sytuacja i żeby jakoś z tego wybrnąć, zaangażowano batalion żołnierzyków z niezwyciężonych wojsk obrony terytorialnej, żeby szukali szczątków.
Oczywiście nic nie znaleźli - ale wyobrażam sobie, jak musieli błogosławić pana Teofila, że skazał ich na uganianie się po manowcach akurat w Sylwestra, kiedy każdy porządny człowiek oddaje się ucztowaniu, to znaczy - popija i zakąsza.
Ale to jeszcze nic w porównaniu z "wygaszeniem mandatów" panów Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, w związku z wyrokiem niezawisłego sądu, który rozumiejąc powinność swojej służby, w podskokach skazał ich na dwa lata więzienia za "aferę gruntową", jeszcze z roku 2007. Skazańcy odwołali się do Sądu Najwyższego, do którego sezonowy marszałek Sejmu, pan Szymon Hołownia, wprawdzie posłał ich sprawę - ale skierował ją nie wiedzieć czemu do Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych.
Zagadka wkrótce się wyjaśniła w ten sposób, że prezes tej Izby Sądu Najwyższego jest zaangażowanym aktywistą partii "Iniuria", do której, za krwawego reżymu Jarosława Kaczyńskiego należeli sędziowie nierządni, rekomendowani jeszcze przez "starą" Krajową Radę Sądownictwa, w której zasiadali sędziowie, co to samego jeszcze znali Stalina. Teraz oczywiście role się zmieniły i partia "Iniuria", która podobno oficjalnie nazywa się "Iustitia" jest oddana rządowi, a nie nierządowi.
Wyobrażam sobie tedy, że do sezonowego marszałka Hołowni przyszedł ktoś starszy i mądrzejszy i powiedział jemu tak: "wiecie, rozumiecie, Hołownia, wy te odwołania skierujcie do Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych, gdzie prezesem jest nasz zaufany - bo inaczej będzie z wami brzydka sprawa". Ale brzydka sprawa i tak się zrobiła, bo będący "neo-sędzią" prezes Izby Karnej Sądu Najwyższego, akurat zastępujący panią Pierwszą Prezes SN Małgorzatę Manowską, przekierował to odwołanie do Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN, w której podobno zasiadają sami "neo-sędziowie".
I tak się stało - a ta Izba, jeszcze tego samego dnia uchyliła decyzję sezonowego marszałka Hołowni. Na razie nie wiadomo, co to znaczy - czy to oznacza, że mandaty poselskie obydwu skazańcom wcale nie wygasły, czy poza tym stało się coś jeszcze innego - bo na tym tle na pewno rozwinie się bogata doktryna i orzecznictwo. Ale to sprawa późniejsza, a tymczasem już tylko kilka dni dzieli nas od 11 stycznia, kiedy to Sąd Najwyższy - a konkretnie - właśnie Izba Kontroli Nadzwyczajnej ma oznajmić, czy wybory 15 października ub. roku były ważne, czy nie.
Uchylenie decyzji sezonowego pana marszałka Hołowni wróży, że decyzja Sądu Najwyższego w tej sprawie może być niekorzystna dla Donalda Tuska, jego Volksdeutsche Partei i jej satelitów. Coś takiego musiała dopuszczać również niemiecka BND, bo jeszcze przed Bożym Narodzeniem zmłotowała przebierańców z Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Luksemburgu, żeby orzekli, iż Izba Kontroli Nadzwyczajnej Sądu Najwyższego w Warszawie w ogóle nie jest żadnym sądem.
W tej sytuacji na pewno wiemy tylko jedno - z jakiego mianowicie klucza będzie 11 stycznia ćwierkał Donald Tusk i jego zgraja - natomiast dalszy los jego rządu już tak dobrze znany nie jest.
Ta sytuacja pokazuje, że nasza młoda demokracja już wkrótce może znaleźć się w punkcie zwrotnym - bo chociaż utytułowani krętacze będą okładać się po głowach ekspertyzami - to rozstrzygnięcie może nastąpić w całkiem innych kategoriach, nie wykluczając nawet przemówienia "towarzysza Mauzera".
Nie jest bowiem wykluczone, że Reichsfuhrerin Urszula von der Layen każe uderzyć w czynów stal, jako, że z zakończeniem budowy IV Rzeszy trzeba zdążyć przed listopadowymi wyborami prezydenckimi w USA - a wtedy będzie się liczyło już tylko to, kto kogo pierwszy aresztuje: czy pan prezydent Duda Donalda Tuska, czy Donald Tusk pana prezydenta Dudę.
Stanisław Michalkiewicz |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 05.01.24 |
Pobrań: 15 |
Pobierz () |
05.01.2024 CZAS PATRIOTÓW |
Tom Clancy, światowej sławy autor powieści sensacyjnych, napisał kilka doskonałych pozycji, znanych również w Polsce. W roku 1984 ukazała się pierwsza z nich, zatytułowana "Polowanie na Czerwony Październik". Przyniosła mu międzynarodowy rozgłos. Clancy powołał w niej do życia postać Jacka Ryan'a, historyka i analityka CIA. Pojawia się on później w innych pozycjach tego autora, jak "Czas patriotów", "Stan zagrożenia" i "Suma wszystkich strachów". W r. 1994 powraca na karty książki "Dług honorowy", w której zostaje doradcą prezydenta USA do spraw bezpieczeństwa narodowego. W książce tej, pilot linii Japan Air Lines, kieruje samolot Boeing 747 na Kapitol. Ginie prezydent, jego doradcy, większość członków Kongresu, Kolegium Szefów Połączonych Sztabów i wszyscy sędziowie Sądu Najwyższego. Jack Ryan, krótko przed atakiem zaprzysiężony na wiceprezydenta, unika śmierci i zostaje prezydentem. Dalsze jego losy można śledzić w kolejnej książce, z r. 1997, pod tytułem "Dekret". Losy Ryan'a doczekały się kilku ekranizacji, a w jego rolę wcielał się zarówno Alec Baldwin, Harrison Ford, jak i Ben Affleck.
Na ogromną popularność książek Clancy'ego składa się wiele elementów. W każdej z nich znajdujemy trzymającą w napięciu akcję i wyraziście zarysowane postaci bohaterów. O sukcesach powieści decyduje jednak przede wszystkim świetne rozeznanie autora w zawiłych niuansach polityki amerykańskiej i ogólnoświatowej oraz mechanizmach działania wywiadu USA. Człowiek, który z powodów zdrowotnych nigdy nie służył w wojsku, miał o nim wiedzę nieprzeciętną. Pochwalony oficjalnie przez byłego prezydenta Ronalda Reagana za swą debiutancką powieść, stał się dzięki temu niezwykle popularny w kręgach dowódczych amerykańskiej armii. Był wielokrotnie zapraszany na pokłady wojskowych samolotów, okrętów podwodnych i niszczycieli. Admirałowie nadal polecają jego książki słuchaczom szkół wojskowych, a generałowie zapraszali go wielokrotnie do Pentagonu. Tom Clancy był człowiekiem, który z pewnością wiedział dużo na temat politycznych intryg kreowanych w zaciszu wojskowych gabinetów i znał możliwości przemysłu zbrojeniowego w okresie, w którym przyszło mu żyć.
Z polskiej Wikipedii zbyt wiele się o tym człowieku nie dowiemy. Urodził się, ukończył anglistykę i z dnia na dzień stał się światowej sławy pisarzem powieści sensacyjnych. Nie ma tam nawet wzmianki o tym, że zanim usiadł przed maszyną do pisania, pracował w charakterze agenta ubezpieczeniowego. Skąd zatem u niego tak szczegółowa wiedza o sprawach, o których pisał?
Otóż, jego bliskim przyjacielem był człowiek o nazwisku Steve Pieczenik. W polskiej wersji Wikipedii próżno szukać o nim wzmianki. Odrobinę lepiej jest w jej siostrzanej odsłonie ? abcdef.wiki. Nie polecam jej jednak, ponieważ zakłamuje rzeczywistość. W zasadzie jest tłumaczeniem Wikipedii angielskiej, ale natknąć się tam można na istotne i chyba nieprzypadkowe różnice, jak choćby w urywku, w którym oryginalna encyklopedia podaje, że "Pieczenik has appeared multiple times on InfoWars, the flagship radio program of Alex Jones, where he has made numerous statements, including that the Sandy Hook Elementary School shooting was a false flag operation. He has also claimed that the September 11 attacks were conducted by CIA agents". Właściwe tłumaczenie powinno brzmieć mniej więcej tak, że "Pieczenik wielokrotnie pojawiał się w InfoWars, flagowym programie radiowym Alexa Jonesa, gdzie wygłaszał liczne oświadczenia, w tym to, że strzelanina w szkole podstawowej Sandy Hook była operacją fałszywej flagi. Twierdził również, że ataki z 11 września zostały przeprowadzone przez agentów CIA".
Przywołane przeze mnie wyżej polskojęzyczne źródło tłumaczy to w podobnym tonie, ale jednak w zupełnie innym świetle: "Pieczenik kilkakrotnie wystąpił w InfoWars, flagowym programie radiowym Alexa Jonesa, gdzie złożył kilka fałszywych oświadczeń; wielokrotnie twierdził, że strzelanina w Szkole Podstawowej w Sandy Hook była operacją "fałszywej flagi" i że ataki z 11 września zostały przeprowadzone przez agentów CIA". Wytłuszczenia moje, aby nie było wątpliwości, o które różnice, zmieniające interpretację zapisu oryginalnego, rzecz się rozbija.
Dlaczego sugeruje się, że Pieczenik jest wyznawcą tzw. teorii spiskowych? To on bowiem, jako pierwszy, już w kwietniu 2002 r., kiedy Amerykanie i ich alianci równali z ziemią Afganistan, oznajmił, że Osama Bin Laden nie żyje od miesięcy. Jak mówił, "nie dlatego, że Siły Specjalne go zabiły, ale dlatego, że jako lekarz wiedziałem, iż leczyła go CIA, a informacje wywiadu wskazywały, że chorował na zespół Marfana. (...) Zmarł na zespół Marfana, Bush junior o tym wiedział i społeczność wywiadowcza o tym wiedziała". Opowiedział też, że to właśnie lekarze CIA odwiedzili Bin Ladena w lipcu 2001 r. w amerykańskim szpitalu w Dubaju. Opisywałem to w kilku swoich książkach. Kiedy Amerykanie chełpili się zastrzeleniem Bin Ladena w r. 2011, Pieczenik ośmieszył tę kolejną, spiskową teorię rządu USA, przypominając swe słowa sprzed lat. Mówił, że Bin Laden zmarł wkrótce po 11 września, bo "był bardzo chory na zespół Marfana i już umierał, więc nikt nie musiał go zabijać". Ze swej strony dodam, że Bin Laden miał też poważne problemy nerkowe i wymagał dializ. Podało tę informację CBS News, a CIA przyznała to nieopatrznie w r. 2008. Przypomnę, że w kompleksie pakistańskim, w którym miał się rzekomo ukrywać, nie znaleziono urządzeń do dializ.
O Pieczeniku wspominam z tego powodu, że to on był rzeczywistym bohaterem książek Toma Clancy'ego. Człowiek to niezwykły, który w wieku 16 lat rozpoczął naukę na Uniwersytecie Cornell, w 1964 r. ukończył studia licencjackie w dziedzinie medycyny i psychologii, a następnie uzyskał tytuł doktora medycyny, po czym podjął studia w prestiżowej szkole medycznej Uniwersytetu Harvard, gdzie otrzymał nagrodę Harry'ego E. Solomona za pracę "Hierarchia mechanizmów obrony ego w podejmowaniu decyzji w polityce zagranicznej". W tym samym czasie zrobił doktorat na wydziale stosunków międzynarodowych w słynnym MIT. Biegle posługuje się kilkoma językami, w tym rosyjskim, hiszpańskim i francuskim. Być może zna także język polski, bo jego ojciec pochodził z Dąbrowicy na historycznym Polesiu, miasta leżącego na trasie Równe-Baranowicze-Wilno. Matka, Rosjanka o żydowskim pochodzeniu, urodziła się i wychowała w Białymstoku.
Część przygód, które opisywał Clancy, przeżył Pieczenik podczas służby w marynarce wojennej USA, gdzie dorobił się rangi kapitana. Jego kariera cywilna była nie mniej błyskotliwa, bo w r.1974 został konsultantem Departamentu Stanu w Biurze ds. Zapobiegania Terroryzmowi. Od r. 1976 był już Zastępcą Asystenta Sekretarza Stanu i pracował dla takich ludzi, jak Henry Kissinger, Cyrus Vance i James Baker. Zapewne, również w trakcie tej działalności przyszło mu mierzyć się z wyzwaniami swego powieściowego alter ego, ponieważ zadaniami asystentów Sekretarza Stanu, podlegających podsekretarzowi ds. politycznych, było zarządzanie misjami dyplomatycznymi w różnych regionach świata, współpraca z organizacjami międzynarodowymi i szeroko pojęta koordynacja w kwestii zwalczania terroryzmu. O jego doświadczeniach można napisać tomy, co w dużej mierze zrealizował Clancy, choć pewnie nie wszystko mógł, a części nie zdążył spisać. Tom Clancy zmarł 1.10.2013 r. w szpitalu Johns Hopkins, w Baltimore, a Wikipedia łączy jego śmierć z wcześniejszymi o kilka lat problemami sercowymi i przebytym wówczas zabiegiem wszczepienia by-passów. Wszystko to wielce prawdopodobne, choć zastanawia, że autopsję wykonano dopiero po 5 dniach, a nie w ciągu najdalej 3, jak powinno to mieć miejsce. Nie zmarł przecież na jakimś odległym polu walki, a w szpitalnym łóżku.
Warto jeszcze przypomnieć, że ten doskonale poinformowany pisarz, już 11.09.2001 r., wkrótce po atakach na Amerykę, kiedy media oskarżały o zamach muzułmańskich ekstremistów, powiedział w wywiadzie dla Judy Woodruf z CNN, że "ortodoksyjny islam nie zezwala na samobójstwo". Pytany trochę później o zdanie na temat oficjalnej, rządowej wersji wypadków z tego dnia odrzekł: "Cztery samoloty?" Tak wiele osób chcących zginąć w tym samym czasie dla tej samej sprawy? Gdyby jakikolwiek autor napisał taką powieść, wydawca oddałby mu ją ze słowami: "Nie ma mowy. To niewiarygodne?."[1]
Sławomir M. Kozak
[1] Artykuł "Clear And Present Danger", Warren Berger, wyd. BOOK, styczeń/luty 2002. |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 05.01.24 |
Pobrań: 15 |
Pobierz () |
06.01.2024 Kalifornia: Żydowski protest przeciwko nazistom z Izraela |
Link
Tuż po odebraniu ślubowania przez parlamentarzystów stanu Kaliformia, znaczna liczba osób w czarnych koszulkach, dotychczas zasiadająca na miejscach dla widowni, wstała ze swoich miejsc i zaczęła skandować "Rozejm natychmiast" i "Pozwólmy Gazie żyć?" Protestujący, którzy na koszulkach mieli napisy "not in our name" - nie w naszym imieniu, rozwinęli z galerii transparenty o treści: "Żydzi mówią >>nigdy więcej<< każdemu". Wskazuje to, że odnosili się do ludobójstwa z czasów II Wojny Światowej.
Początkowo Jim Wood, członek Zgromadzenia, który przewodniczył sesji, próbował kontynuować sesję pomimo okrzyków protestujących. W końcu zarządził jednak przerwę w obradach. Prawie wszyscy deputowani opuścili salę obrad. Protestujący wiwatowali, gdy urzędnicy wyłączyli światła w sali, włączając latarki w telefonach, a potem kontynuowali skandowanie swoich haseł.
"Jesteśmy Żydami i Kalifornijczykami. Członkowie Zgromadzenia, wzywamy was, abyście przyłączyli się do żądania natychmiastowego zawieszenia broni w tej chwili" - protestujący zwrócili się do stanowego parlamentu.
Członek Zgromadzenia i szef frakcji Partii Republikańskiej James Gallagher powiedział, że protestujący utrudniali pracę. "Słuchajcie, staramy się otworzyć naszą sesję. To prawda, że prawdopodobnie nie mieliśmy dzisiaj zbyt wielu, no wiesz, wielkich spraw do załatwienia. Jeśli jednak celem jest zamknięcie funkcji rządowych, nie sądzę, że jest to dobry sposób na przekazanie swojego przesłania - powiedział Gallagher - Nie możemy pozwolić, żeby nas zamknęli. Musimy zająć się swoimi sprawami. W tym roku mamy duże i pilne problemy".
Środowy protest został zorganizowany przez radykalne grupy antyizraelskie, w tym Żydowski Głos za Pokojem (Jewish Voice for Peace), Międzynarodową Żydowską Sieć Antysyjonistyczną. Binya Kóatz, żydowska nauczycielka i artystka mieszkająca w Kalifornii, powiedziała, że "Amerykanie mają nie tylko prawo, ale i obowiązek zaprzestania >>business as usual<<, o ile nasz kraj wystawia Izraelowi czek in blanco".
Kóatz powiedziała, że organizacje zdecydowały się zaprotestować przed legislaturą stanu Kalifornia, bo choć stanu nie kontrolują pieniędzy federalnych wysyłanych do Izraela, to "wiemy, że parlamentarzyści stanowi mają posłuch swoich krajowych odpowiedników z Kalifornii i że skłonienie tego organu do wezwania do zawieszenia broni może teraz postawić Kalifornię na czele ruchu".
To nie pierwszy raz, kiedy protestujący wzywający do zawieszenia broni w Strefie Gazy zakłócają działania władz w stolicy Kalifornii. W listopadzie protestujący wdarli się do sali kongresowej w Sacramento, co skłoniło stanowe struktury Partii Demokratycznej do odwołania niektórych wydarzeń podczas konwencji nominacyjnej. W zeszłym miesiącu demokratyczny gubernator Gavin Newsom odwołał osobistą ceremonię zapalania choinki po tym, jak protestujący zaplanowali protest podczas tego wydarzenia.
Według Biura Pomocy Humanitarnej ONZ (OCHA), żydowscy naziści zamordowali od października 2023 roku ok. 21000 cywilów. W ostatnich dniach co najmniej 100 tys. ludzi uciekło w Strefie Gazy w rejon przejścia granicznego z Egiptem w Rafah. Setki tysięcy nadal pozostaje bez dachu nad głową.
magnapolonia.org |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 06.01.24 |
Pobrań: 15 |
Pobierz () |
06.01.2024 Ponad naszymi głowami |
Po wizycie w Warszawie przedstawiciela CIA, który spotkał się tutaj z szefem Mosadu, rzekomo żeby złapać Katar, Szef Volksdeutsche Partei i zarazem premier rządu naszego bantustsanu Donald Tusk, nakazał swoim pretorianom rozpocząć przywracanie praworządności.
Ponieważ ani Donald Tusk, ani żaden z pretorianów, na przykład poseł Pupka, czy poseł Łajza, chyba nie wie dokładnie, na czym praworządność polega, a jeśli nawet przypadkowo wie, to starannie tę wiedzę ukrywa, żeby nie padło na niego podejrzenie o myślozbrodnię, co zakończyłoby okres dobrego fartu na rządowej synekurze - poszli po linii najmniejszego oporu - że praworządność jest wtedy, kiedy instytucje publiczne obsiadają swoimi zadami "nasi".
Tak nawija Judenrat "Gazety Wyborczej" i tak uważa towarzycho kulturalniaków, które zawsze myślało zgodnie z linią partii - a linię partii dzisiaj formułuje już nie Biuro Polityczne KC PZPR, tylko właśnie Judenrat.
Warto zwrócić uwagę, że tak samo uważało znienawidzone PiS, co pokazuje, że prócz obszarów chanukowych, covidowych i klimatycznych, również i na tym odcinku panuje między rzekomymi antagonistami jedność poglądów. Rewolucyjną teorię do tej rewolucyjnej praktyki dorobił mój faworyt, ozdoba światowej jurysprudencji pan prof. Wojciech Sadurski, który w krótkich, żołnierskich słowach nie tylko zdiagnozował sytuację, ale obmyślił remedium. Musimy - powiada - łamać konstytucję, żeby przywrócić praworządność. Czegóż chcieć więcej?
No dobrze - ale dlaczego właściwie "musimy" przywracać praworządność? Tajemnica to wielka, ale spróbujmy rozedrzeć zasłonę tej tajemnicy przy pomocy teorii spiskowej.
Jak wiadomo, prezydent Zełeński, wysłuchawszy zachęty rządu amerykańskiego, zerwał porozumienia mińskie, co skłoniło zimnego ruskiego czekistę Putina, by pokazał mu ruski miesiąc - i tak zaczęła się wojna Ameryki z Rosją do ostatniego Ukraińca. Jak słychać, zostało ich coraz mniej, ale tym razem nie o to chodzi.
Militaryści powiadają, by korzystać z wojny, bo pokój będzie straszny. Najwyraźniej w Ameryce militarystów nie brakuje, bo zaraz skorzystali z wojny, by wysadzić w powietrze bałtyckie gazociągi: NordStream 1 i NordStream 2. W niepojętym przypływie szczerości gratulacje z tego powodu złożył im Książę-Małżonek, najwyraźniej nie zdając sobie sprawy z gafy, podobnej do puszczenia głośnego bąka w wytwornym towarzystwie. Tak czy owak, gazociągi zostały wysadzone, co zmusiło Niemcy do zaopatrywania się w gaz amerykański i inny - gdziekolwiek uda się go kupić.
"A tymczasem na Newie cumował już krążownik ?Aurora" " - śpiewał Maciej Zembaty w niezapomnianej piosence o Aleksandrze Pietrownie ("Anastazja Pietrowna Anastazja, kto ty jesteś - Europa, czy Azja..." - i tak dalej). Więc kiedy na twarz Anastazji Pietrowny padały płatki śniegu wielkości złotych pięciorublówek - krążownik "Aurora" wystrzelił - i od tego czasu śpiewamy inne piosenki. Na przykład: "gdy pani ci pozwoli, wyliżesz grzecznie ją..." - i tak dalej.
Więc kiedy tak Niemcy łapały gaz, gdzie popadnie, stało się, że na Morzu Śródziemnym, tuż przy wybrzeżu bezcennego Izraela, odkryto złoża ropy i gazu. Zwłaszcza cenne okazało się złoże Karisz, którego eksploatację bezcenny Izrael rozpoczął jesienią 2022 roku, kiedy wojna na Ukrainie zaczęła przechodzić w stan przewlekły. Okazało się, że te zasoby umożliwiają bezcennemu Izraelowi rozpoczęcie eksportowania gazu do Unii Europejskiej, przede wszystkim ? do Niemiec.
Jest to przykład, że historia - owszem - powtarza się, ale niedokładnie. Żyją jeszcze ludzie pamiętający, jak to Niemcy nie żałowali Żydom gazu, no a teraz Żydzi podsyłają gaz Niemcom. Co Niemcy z tym gazem zrobią - tego jeszcze nie wiemy, ale na pewno im się przyda - jak nie do jednego, to do drugiego.
Wtedy Amerykanie zaczęli przekonywać Niemców, żeby tego całego Putina i w ogóle - to całe strategiczne partnerstwo z Rosją, puścili w trąbę - bo żadnego gazu z tego nie będzie. Na razie nikt gazociągów nie naprawia, a nawet gdyby komuś się to udało, to znowu zostaną wysadzone - i po krzyku.
Na takie dictum Niemcy zaczęły się zastanawiać. Skoro - pomyślały sobie - Amerykanom tak na tym zależy, to spróbujmy postawić im jakieś warunki. Bo tylko nasi mężykowie stanu nikomu żadnych warunków nie stawiają, tylko - jak to w podsłuchanej u "Sowy i Przyjaciół" rozmowie zauważył Książę-Małżonek - "robią laskę za darmo". Nawiasem mówiąc, Książę-Małżonek był niedawno w Kijowie, ale nie słychać, by parafowana przez złowrogiego Antoniego Macierewicza umowa z 2 grudnia 2016 roku o nieodpłatnym udostępnianiu Ukrainie zasobów państwa polskiego, została wypowiedziana, czy choćby uzupełniona jakimiś warunkami. Słowem - czy to Antoni Macierewicz, czy Wielce Czcigodny Władysław Kosiniak-Kamysz - nadal robimy laskę.
Wróćmy jednak do bezcennego Izraela. Dwa z tych złóż gazowych: "Noa" i "Mari", leżą tuż przy Strefie Gazy w której dokazywał złowrogi Hamas. Tedy nie było rady; trzeba było zorganizować prowokację gliwicką, by stworzyć pretekst do uderzenia na Strefę Gazy, co rozpoczęło operację ostatecznego rozwiązania kwestii palestyńskiej.
Jak pamiętamy, prezydent Józio Biden, w porywie serca gorejącego, natychmiast pogalopował do Tel Awivu, by paść do nóg premierowi Netanjahu, który stanął na czele rządu jedności narodowej. Teraz, gwoli pokazania, że USA miłują pokój, trochę kręci nosem, czy izraelskie bomby mają aby prawidłowe kalibery - ale przykładnie stoi na świecy, pilnując, by bezcennemu Izraelowi nikt w dokończeniu tej operacji nie przeszkadzał.
Skoro tedy Izrael będzie mógł zaopatrywać Niemcy w gaz, to po co im jeszcze jakieś strategiczne partnerstwo z Rosją, od której żadnego gazu tak czy owak nie dostaną? Zatem w marcu 2023 roku kanclerz Scholz w Białym Domu zadeklarował zerwanie z Putinem i amikoszonerię z Izraelem, w zamian za co zachwycony Józio Biden w nagrodę pozwolił Niemcom organizować Europę po swojemu.
Toteż Niemcy już nie zważają na żadne pozory, tylko próbują proklamować IV Rzeszę jeszcze przed listopadem przyszłego roku, kiedy to w USA odbędą się wybory prezydenckie, których Józio może nie wygrać.
Jednym z elementów budowy IV Rzeszy jest podmianka na scenie politycznej naszego bantustanu, tym razem zorganizowana po stalinowsku: po jednej stronie niemiecki agent i po drugiej też. Alternatywa prawidłowa - a że żarłacze wymieniają się przy korytkach, to w tej sytuacji rzecz zwyczajna - podobnie jak i to, że spuszczony przez Amerykanów z wodą Naczelnik Państwa drapuje się właśnie w kostium męczennika świętej sprawy niepodległości - no bo co jeszcze może w tej sytuacji zrobić?
Słowem - Amerykanie jak zwykle nas sprzedali, tylko tym razem nie Stalinowi, a Niemcom, więc teraz zamiast PRL będziemy mieli Generalne Gubernatorstwo.
Stanisław Michalkiewicz |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 06.01.24 |
Pobrań: 16 |
Pobierz () |
06.01.2024 Ile kosztuje utrzymanie azylantów? Zatrważające dane z Niemiec. To samo czeka Polskę? |
Ile będzie kosztować Polskę utrzymanie imigrantów, których narzuci nam Unia Europejska? Jeżeli razem z przymusową relokacją przyjmiemy zachodnie wzorce, rachunek może być naprawdę słony.
W niemieckich mediach krążą właśnie oficjalne wyliczenia dotyczące utrzymania migrantów w landzie Saksonia-Anhalt. Okazuje się, że podatnicy płaca prawie 8000 euro miesięcznie na utrzymanie czteroosobowej rodziny azylantów, a więc równowartość ponad 30 tysięcy złotych...
Pytanie o koszty utrzymania imigrantów zostało zadane przez deputowanego do parlamentu Saksonii-Anhaltu Daniela Walda z AfD. Odpowiedziała na nie minister spraw wewnętrznych Tamara Zieschang z CDU.
Okazało się, że jeden azylant kosztuje podatników 1953 euro miesięcznie. Para - 3906 euro, a czteroosobowa rodzina - 7812 euro. W sumie za utrzymanie zaledwie 10-osobowej grupy migrantów kosztuje podatników 78 tysięcy euro miesięcznie, co daje równowartość ponad 330 tysięcy złotych.
Wysokie koszty wynikają między innymi z utrzymywania migrantów w hotelu zamienionym na tymczasowy ośrodek dla uchodźców - z takimi udogodnieniami jak cotygodniowa zmiana pościeli, sprzątaczka oraz posiłki trzy razy dziennie.
Wysokie koszty utrzymania migrantów nie są specyfiką Saksonii-Anhaltu. Przykładowo Berlin wydaje na azylantów 2,76 miliony euro... dziennie.
Źródło: jungefreiheit.de
pch24.pl
---------------------------
Tendencja, w której Europejczycy stają się mniejszością w Europie pod rządami większości muzułmańskiej, wydaje się niemożliwa do odwrócenia i jest powszechnie uznawana.
"Hordy nielegalnych migrantów z Afryki Subsaharyjskiej przybywają do Tunezji wraz z całą przemocą, przestępczością i niedopuszczalnymi praktykami, które się z tym wiążą". Jest to "nienaturalna? sytuacja i część zbrodniczego planu, którego celem jest "miana składu demograficznego" i przekształcenie Tunezji w "kolejny kraj afrykański, który nie należy już do narodów arabskich i islamskich". - Richard Hubert Barton |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 06.01.24 |
Pobrań: 17 |
Pobierz () |
06.01.2024 "Tęczowo mi"! Zlewaczały Wipler beszta Brauna za... napaść na samotną wdowę |
Kampania wyborcza do sejmu X kadencji. "Przechodzący z tragarzami" Wipler zostaje umieszczony na liście Konfederacji i ku rozczarowaniu świadomych sympatyków tego projektu zostaje posłem.
W chwilę potem, razem z Mentzenem dołączają do chanukowej koalicji w charakterze "nawet Mentzen i Wipler"...
Akurat to, że nawet Mentzen i Wipler... nie powinno stanowić zaskoczenia zarówno dla teoretyków spiskowych, a tym bardziej dla spiskowych praktyków.
Podczas rozmowy z Mazurkiem, Wipler określił cześć wyborców Konfederacji jako nienormalnych oraz wyznał, że zabranie mikrofonu osobie szkalującej polskich bohaterów, a przede wszystkich wyniesienie z gmachu Sądu choinki upstrzonej symboliką Lgbtq+p-f przez Grzegorza Brauna wprawiło go w nieprzyjemny stan braku zrozumienia tego wydarzenia.
Ja się wtedy zafrasowałem...
"Przemek przeszedł na stanowiska lewackie" - stwierdził Tomasz Sommer przepuszczając Wiplera przez swój walec (film poniżej)
Histeryczne ataki Wiplera na Brauna są tym bardziej zabawne, że ten przedstawiciel "cywilizowanej prawicy" znany jest głównie z mordobicia na Mazowieckiej oraz procesu o defraudację we własnej fundacji. Wot cywilizacja.
Mazurek sprawił, że Wipler ewangelicznie trzy razy się zaparł Brauna. /Sommer/TT/
A ponadto:
Grzegorz Braun w sejmie napadł samotną wdowę samotnie wychowującą dzieci, lekarkę o czym poinformował opinię publiczną, poseł Wipler u Mazurka. Zapomniał dodać, że żydówkę!
Wyrzucicie go z klubu czy nie?!
Link
CzarnaLimuzyna
-------------------------
Decyzja Konfederacji o przyjęciu Wiplera w jej szeregi była dla mnie zdumiewająca. KJ |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 06.01.24 |
Pobrań: 15 |
Pobierz () |
|
|
|
|
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|