Moja własna strona na serwerze tnb.pl (ustaw w panelu admina)
Nawigacja
Strona Główna
Artykuły
Download
FAQ
Forum
Linki
Kategorie Newsów
Kontakt
Galeria
Szukaj
Użytkowników Online
Gości Online: 2
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
11
Download: Gazetka "Wolne Słowo"
20.02.2024 Zielony Ład czy czerwony alarm? Wieś mówi dość! Tysiące rolników i hodowców protestuje w
Tysiące rolników i hodowców protestuje właśnie teraz w Polsce, na Węgrzech i w całej Europie przeciwko niebezpiecznym działaniom Komisji Europejskiej!

Teraz mamy możliwość i szansę wesprzeć naszych rolników i hodowców, podpisując petycję do Komisji Europejskiej, w której domagamy się uczciwej konkurencji i braku dodatkowych obciążeń dla naszych rolników ze strony Unii Europejskiej!

Naszą petycję kierujemy również do Janusza Wojciechowskiego, unijnego komisarza ds. rolnictwa i reprezentanta Polski w UE, który ma dbać o sprawy polskich rolników.

My wszyscy, na czele z naszymi rolnikami i hodowcami stoimy w obliczu ogromnego kryzysu!

Ostatnia decyzja Komisji Europejskiej, która pozwala na bezcłowy import ukraiński do UE przynajmniej do czerwca 2025 roku, wywołała szerokie zaniepokojenie i protesty.
Polityka Komisji prowadzi do nieuczciwej konkurencji dotyczącej produktów rolnych z Ukrainy, podważa stabilność ekonomiczną naszych rolników poprzez zalewanie naszych rynków tańszymi produktami, które nie są poddawane takim samym rygorystycznym standardom, jakich przestrzegają nasi lokalni rolnicy.

Na dodatek, polityka tzw. Zielonego Ładu Unii Europejskiej pod pretekstem transformacji gospodarek w kierunku neutralności klimatycznej, stwarza nowe zagrożenie dla rolnictwa.

* Ograniczenia w używaniu nawozów,
* wymogi przejścia na energię odnawialną
* i promowanie mniej intensywnych metod uprawy mogą znacząco zwiększyć koszty produkcji, zagrażając istnieniu wielu gospodarstw.

Szczerze mówiąc, polityki zielone UE, mające na celu promowanie tzw. zrównoważonego rozwoju, są całkowicie sprzeczne z ekonomicznymi realiami, z jakimi mierzą się rolnicy i pogłębiają ich problemy!

Przyłącz się do protestu polskich rolników i hodowców podpisując naszą petycję skierowaną do Komisji Europejskiej. Razem możemy wpłynąć na zmianę!

Poprzez tę petycję adresowaną do Komisji Europejskiej mamy możliwość wesprzeć polskich rolników i hodowców. Oni biją na alarm, zwracając uwagę, że wdrażane regulacje będą eskalować koszty działania, zagrażać przetrwaniu wielu gospodarstw i niszczyć tradycyjne rolnictwo.

Wspierajmy z zaangażowaniem naszych rolników i hodowców w ich proteście pamiętając o tym, że ich rola producentów żywności w naszym społeczeństwie jest niezastąpiona.

W Polsce, od 9 lutego, rolnicy rozpoczęli serię protestów, które objęły około 300 różnych lokalizacji w całym kraju, co wskazuje na ogromną skalę i determinację tego ruchu. Ich protesty będą trwały 30 dni. Te masowe mobilizacje, z tysiącami traktorów blokujących drogi i miasta, takie jak demonstracja w Poznaniu, gdzie aż 1000 traktorów zablokowało kluczowe arterie komunikacyjne, są potężnym sygnałem dla polityków i decydentów.

Węgierscy rolnicy również rozpoczęli protesty na granicy z Ukrainą, wysyłając jasny komunikat do Komisji Europejskiej mówiący o tym, że również sprzeciwiają się ukraińskiemu dumpingowi i polityce Zielonego Ładu UE.

Jesteśmy przekonani, że UE teraz, bardziej niż kiedykolwiek, musi zwrócić uwagę na te połączone głosy protestu i musi dostosować swoją politykę środowiskową do potrzeb sektora rolnego!

Ogłaszamy czerwony alarm! Dołącz do ruchu wspierającego polskich rolników i hodowców i podpisz naszą petycję JUŻ TERAZ! Link

Znajdujemy się w kluczowym momencie, gdy musimy stanąć przeciwko szkodliwym działaniom Komisji Europejskiej, aby chronić rolników i hodowców w Polsce!

Link

Sytuacja jest krytyczna.

Teraz jest czas, by podjąć działanie.

Nie możemy stracić tej okazji!


Bruksela już ustąpiła w niektórych obszarach obawiając się, że protesty rolników mogą negatywnie wpłynąć na nadchodzące wybory do Parlamentu Europejskiego.

Stań w obronie polskich rolników: Podpisz naszą petycję już teraz, aby domagać się uczciwego handlu i ochrony lokalnego rolnictwa!
Link
Dziękuję, że jesteście Państwo z nami i pomagacie ratować polskich rolników i hodowców!

Sylwia Mleczko z całym zespołem CitizenGO

PS Po podpisaniu petycji, proszę, udostępnij ją swoim przyjaciołom, rodzinie i współpracownikom, aby szerzyć świadomość o problemach, z jakimi borykają się nasi rolnicy i hodowcy. Razem możemy im pomóc; razem możemy pomóc naszemu narodowi!

Więcej informacji:

Czego chcą rolnicy? Mapa online protestów
Link

Piątkowska - Zboże z Ukrainy nadal dociera na rodzimy rynek
Link

Ukraiński portal: napływ ukraińskich towarów powoduje straty dla polskich rolników

Rolnicy protestują nie tylko w Polsce. Jak wygląda sytuacja w Europie? Wyjaśniamy

Link

Janusz Wojciechowski zamienił PSL na PiS. Kim jest komisarz UE ds. rolnictwa?

Link

Więcej informacji po angielsku:

Węgierscy i polscy rolnicy organizują protest na granicy z Ukrainą - Hungarian and Polish farmers stage protest on border with Ukraine

Link
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 20.02.24 Pobrań: 18 Pobierz ()
20.02.2024 Zełenski zaatakował polskich rolników
Na granicy z Ukrainą trwają protesty polskich rolników, którzy sprzeciwiają się unijnej polityce klimatycznej oraz importowi towarów ze wschodu. Głos w sprawie zabrał także ukraiński prezydent. Zełenski uważa, że źródłem kryzysu nie są sprawy ekonomiczne, ale polityczne. Uważa także, że w obliczu trwającej wojny z Rosją sprawy tego typu, jak handel zbożem, powinny zejść na dalszy plan.

Zełenski powiedział, że kryzys na granicy z Polską świadczy o "erozji solidarności". - To, co dzieje się na naszej zachodniej granicy - granicy z Polską - nie może być postrzegane jako coś normalnego i codziennego. Potrzebujemy prostej i jasnej sprawiedliwości. Tylko 5 procent naszego eksportu produktów rolnych przechodzi przez polską granicę - powiedział w wieczornym filmie adresowanym do Ukraińców zamieszczonym w mediach społecznościowych.

Według ukraińskiego prezydenta sytuacja nie dotyczy zboża, ale raczej polityki. Dlatego konieczne jest znalezienie wspólnych, racjonalnych rozwiązań z Polską i wszystkimi zainteresowanymi w Europie.

- W pobliżu Kupiańska, niedaleko granicy z Rosją, gdzie nie zatrzymuje się artyleria wroga, wiadomości z granicy z Polską wyglądają po prostu kpiąco - dodał.

Polscy rolnicy kontynuują protesty przeciwko niekontrolowanemu napływowi produktów rolnych z Ukrainy. Pojawiają się kolejne doniesienia, że od naszych sąsiadów wjeżdżają transporty ze zbożem, które jest objęte embargiem.

W sieci pojawiły się zdjęcia pokazujące, że na bocznicach kolejowych i terminalach przeładunkowych w Dorohusku znajduje się m.in. rzepak. Rolnicy alarmują, że produkty z Ukrainy są tam przeładowywane i następnie wysyłane do Polski czy Niemiec jako polskie.

Minister rolnictwa Czesław Siekierski zapewnił kilka dni temu na antenie TVN 24, że prowadzone są rozmowy z Ukrainą na temat ograniczenia napływu niektórych towarów do Polski, takich jak cukier, drób, jaja czy oleje.

magnapolonia.org
-------------------------------
Zełenski to przede wszystkim Żyd, dalej komik uliczny, Ukraińcy zrobili tego typka swoim prezydentem a on im obiecał walkę z Rosją do ostatniego Ukraińca. No, co jeszcze. To światowej sławy żebrak i oszust - Owsiak to pikuś. Na wojnie dorobił się olbrzymiego majątku. Jest dresiarzem. Hołubi Banderę i ukraińskich zbrodniarzy w ss-mańskich mundurach. To wróg Polski i Polaków - przede wszystkim tych nie dających się klepać po plecach i pamiętających ukraińskie ludobójstwo wołyńskie.
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 20.02.24 Pobrań: 17 Pobierz ()
20.02.2024 Lewicowe "porządki" Dziemianowicz-Bąk. Szef UdSKiOR odwołany!
Lewicowa minister rodziny, pracy i polityki społecznej kontynuuje czystki. Na wniosek Agnieszki Dziemianowicz-Bąk Donald Tusk odwołał Jana Józefa Kasprzyka z funkcji szefa Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych. "Było dla mnie zaszczytem wspierać tych, którym Niepodległość zawdzięczamy" - wskazał we wpisie zamieszczonym na platformie X Kasprzyk.

Urząd do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych poinformował w mediach społecznościowych, że "premier Donald Tusk na wniosek minister Agnieszki Dziemianowicz-Bąk odwołał Jana Józefa Kasprzyka z funkcji szefa Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych".

W oświadczeniu Kasprzyk wskazał, że cieszy się, że w ciągu ośmiu lat udało się zrobić wiele dobrego dla podopiecznych i "uczynić sporo dla podtrzymania ducha i tradycji niepodległościowej, także w wymiarze międzynarodowym i międzypokoleniowym". Wskazywał też na zmiany w prawie, dzięki którym poprawiła się sytuacja życiowa polskich bohaterów.

Moja misja w Urzędzie dobiega końca, ale nie kończy się moja aktywność na rzecz Bohaterów Wolności i działania w obszarze pamięci historycznej - podkreślił w oświadczeniu Jan Józef Kasprzyk.

Z kolei we wpisie zamieszczonym na platformie X Kasprzyk napisał, że praca w UdSKiOR była dla niego zaszczytem.

Dzisiaj premier D. Tusk na wniosek minister A. Dziemianowicz-Bąk odwołał mnie z funkcji Szefa Urzędu ds. @Kombatanci. Dziękuję za ponad 8 lat wspólnej służby na rzecz Bohaterów naszej Wolności. Było dla mnie zaszczytem wspierać tych, którym Niepodległość zawdzięczamy - napisał Jan Józef Kasprzyk.

Kim jest Jan Józef Kasprzyk?

Jan Józef Kasprzyk urodził się 12 marca 1975 r. w Warszawie. Ukończył Wydział Historyczny Uniwersytetu Warszawskiego, a także Wyższy Kurs Obronny Akademii Obrony Narodowej. Przygotowuje pracę doktorską na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Jako historyk specjalizuje się w dziejach II Rzeczypospolitej.

Jest autorem wielu publikacji poświęconych najnowszej historii Polski (w tym współautorem pracy "Legiony Polskie 1914-1918" oraz "Encyklopedii Białych Plam") oraz kilkunastu edycji śpiewników historycznych. Od 1998 r. jest prezesem Związku Piłsudczyków oraz wiceprezesem Instytutu Józefa Piłsudskiego Poświęconego Badaniu Najnowszej Historii Polski. Był dziennikarzem w Katolickim Radiu Warszawa, w Radiu "Jutrzenka" i w "Przeglądzie Historyczno-Wojskowym". Organizował uroczystości, wystawy, konferencje naukowe, koncerty i widowiska, a także ogólnopolskie konkursy literackie, plastyczne i recytatorskie poświęcone najważniejszym wydarzeniom historycznym XX wieku. W latach 1999-2014 był Komendantem Marszu Szlakiem I Kompanii Kadrowej, a w latach 2002-2008 Komendantem Głównym Związku Strzeleckiego "Strzelec" Organizacji Społeczno-Wychowawczej, organizatorem obozów sportowych, edukacyjnych i wypoczynkowych dla młodzieży strzeleckiej, harcerskiej i szkolnej.

W latach 2006-2007 był doradcą i rzecznikiem prasowym Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. W 2008 r. był koordynatorem obchodów ustanowionego przez Sejm Roku Zbigniewa Herberta. Od 2009 r. pracował w Bibliotece Narodowej. W 2014 r. koordynował ogólnopolskie obchody Stulecia Legionowego Czynu Niepodległościowego. Jest radnym Dzielnicy Ochota Miasta Stołecznego Warszawy od 2002 roku. W latach 2005-2006 pełnił funkcję Przewodniczącego Rady, a od 2006 r. jest wiceprzewodniczącym Rady oraz członkiem Dzielnicowego Komitetu Opieki nad Miejscami Pamięci Narodowej.

Dodam jeszcze, że jestem jedną z osób którymi opiekował się Urząd Pana Kasprzyka.
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 20.02.24 Pobrań: 17 Pobierz ()
20.02.2024 Hołownia: "Wgnieciemy Putina w ziemię". Marszałek Sejmu zapomniał, że to już n
Szymon Hołownia, najwyraźniej zapomniał, że jako marszałek Sejmu reprezentuje drugą co do ważności osobę w Polsce i pozwolił sobie na powrót do występów rodem z programów typu ?talent show?. ?Putina wgnieciemy w ziemię. Prędzej czy później trafi tam, gdzie powinien trafić ? za kraty, albo na cmentarz. On jest wrogiem ludzkości? ? rzucił Hołownia podczas konwencji wyborczej Trzeciej Drogi w Kielcach.

Wypowiedź, którą dodatkowo Polska 2050 promowała konwencję na X, musiała wywołać lawinę komentarzy. Głównym zarzutem stawianym Hołowni dotyczył wejścia w wojenną narrację, wobec przywódcy kraju, z którym formalnie Polska wojny nie prowadzi. Padły podejrzenia, że lider Polski 2050 myśli, że jest marszałkiem Piłsudskim. Wielu komentatorów uznało też, że wystąpienia marszałka nie można traktować inaczej niż w kategoriach niezbyt śmiesznego kabaretu.

?Hołownia hetmanem. Co może pójść źle?? ? pytał na X mec. Jerzy Kwaśniewski, szef Instytutu Ordo Iuris. ?No to Putin skończony ? jak Szymuś mówi, że go wgniecie, to?? ? dworował Rafał Ziemkiewicz. ?To się nie dzieje. W tragedii komedia. Ale w Polsce tragikomedie nie mają takiej wagi jak na całym pozostałym świecie. U nas to potworki? ? wskazał z kolei Robert Tekieli. Nie brakowało opinii, że marszałkowi rotacyjnemu zakręciło się w głowie, a polityk jest nieodpowiedzialny.

"Putina wgnieciemy w ziemię, prędzej czy później trafi tam, gdzie powinien trafić: za kraty albo na cmentarz. Putin jest wrogiem ludzkości."

"Czy moglibyście choć raz stanąć na wysokości zadania i brać odpowiedzialność za wypowiadane słowa? Nie jesteśmy stroną tego konfliktu i nie potrzebujemy go tutaj w żadnej mierze i za żadną cenę. Nie jest pan prywatną osobą Panie Marszałku, aby w imieniu narodu podżegać do wojny i przybliżać coś, czego nikt kto ma rozum nie chce" - napisał na X Marek Miśko.

"Jeszcze raz, żeby zrozumieć powagę sytuacji: pan Szymon, były prowadzący telewizyjny szoł, nie załapał, że to już nie "Mam talent" i że teraz odpowiada za państwo i jego obywateli. Nie, my nie "wgnieciemy Putina w ziemię". W interesie Polski jest, aby nigdy nie dotknęły nas działania zbrojne, nawet jeśli ceną jest np. integralność terytorialna Ukrainy. Chcesz Pan wgniatać Putina w ziemię, Panie Hołownia - droga wolna. Złóż Pan mandat i zasuwaj jako prywatna osoba na Ukrainę. Tam na froncie potrzebują gierojów" - skomentował Łukasz Warzecha.

Źródło: wpolityce.pl, X.com MA
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 20.02.24 Pobrań: 17 Pobierz ()
21.02.2024 Posłowie Konfederacji na liście "do odstrzału przez braci Ukraińców"
Posłowie Konfederacji zostali wpisani na listę wrogów Ukrainy na stronie internetowej Myrotworec. Tajemnicą poliszynela jest, że za prowadzeniem tej strony stoją ukraińskie służby. A ludzie wpisani na tą listę to ludzie "do odstrzału".

Kilka dni temu posłowie Konfederacji interweniowali w sprawie pogróżek jakie zaczął otrzymywać przywódca rolniczych protestów Hubert Ojdana. Hubert Ojdana został wpisany na listę Myrotworca i od razu zaczął otrzymywać groźby.

Teraz na tej liście znaleźli się również sami posłowie Konfederacji tacy jak wicemarszałek Sejmu Krzysztof Bosak oraz posłowie Krzysztof Mulawa i Witold Tumanowicz. To prawdopodobnie zemsta ze strony Ukraińców za wspieranie przez Konfederację rolniczych protestów.

Link

Poseł Michał Wawer na konferencji prasowej poświęconej sprawie Huberta Ojdany wyjaśniał czym jest lista Myrotworec:
- Na tę listę wpisywani byli kolaboranci, zbrodniarze wojenni i wiele z osób, które zostały wpisane na tę listę później zniknęło bez śladu, albo zostało zamordowanych. I teraz na tej liście znajdują się również Polacy.

Dodajmy, że wcześniej na liście znaleźli się działacze Konfederacji biorący aktywny udział w protestach transportowców na granicy polsko-ukraińskiej, Rafał Mekler i Tomasz Buczek. Brak reakcji ze strony polskich władz jak widać rozzuchwalił stronę ukraińską, która posunęła się do wpisania na listę również posłów polskiego Sejmu!

Link

Fakt wpisania na listę Myrotworca skomentował w mediach społecznościowych poseł Krzysztof Mulawa, który znalazł się na tej liście:

Panie ministrze Radosławie Sikorski, panie ministrze Marcinie Kierwiński, ledwie wczoraj byłem u Was z interwencją poselską, kiedy Ukraińcy zastraszyli polskiego rolnika, który chciał opuścić Polskę w obawie o życie i zdrowie. Rolnik został wpisany na listę wrogów Ukrainy, listę śmierci, Myrotworec.
Dzisiaj ja, jako stojący w pierwszej linii z polskim rolnikiem i przewoźnikiem, zostałem wpisany na listę wrogów Ukrainy.
Proszę o pilny kontakt Panów Ministrów, bo jest już kilka kroków za daleko.
Rolnicy, przewoźnicy, a teraz już polski parlamentarzysta jest do odstrzału przez "braci Ukraińców"...


https://medianarodowe.com
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 21.02.24 Pobrań: 17 Pobierz ()
22.02.2024 ABW weszło do prawicowego wydawnictwa! Konfiskata książek jak w III Rzeszy?!
ABW nawiedziło wydawnictwo 3DOM. Oficjalnym powodem najścia były książki śp. dr. Dariusza Ratajczaka, wydane w roku 2022! Na miejscu obecne były trzy zespoły służb, w tym ABW, policja, prokurator, łącznie ponad 20 osób! Nawiedzona siedziba wyd. 3DOM i prywatne mieszkanie właściciela.

Link

Aresztowanie książek - relacja szczegółowa

Link

Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że zgłoszenia z Art. 55. ustawy o IPN dokonało Muzeum Auschwitz-Birkenau.

Tak właśnie wygląda wolność słowa, a w istocie cenzura prewencyjna i totalitaryzm ukryty pod maską demokracji


Zarekwirowano /pod nadzorem prokuratora Psiuka/
Link
Prokurator Dariusz Psiuk

- książki autorstwa śp. dr. Ratajczaka - cały nakład

- książki autorstwa Radosława Patlewicza - Pogrom w Krakowie ? cały nakład

- książki autorstwa Radosława Patlewicza - Mord rytualny w Rzeszowie - cały nakład

- książki autorstwa profesora Stanisława Trzeciaka Program światowej polityki żydowskiej - cały nakład

- książki autorstwa Radosława Patlewicza - Mędrcy Syjonu - cały nakład

- książki autorstwa profesora Stanisława Trzeciaka - Talmud o gojach a kwestia żydowska (wyd. OSTOJA) - cały nakład

Protokoły mędrców Syjonu ze wstępem krytycznym - cały nakład

Księga Win Judy - Cały zasób (wyd. Magna Polonia)

Żydzi i kahały - Cały zasób (wyd. Magna Polonia)

magnapolonia.org
-----------------------------
Wolność i cenzura mogą być ze sobą tożsame?
Czy cenzura to aby nie cecha totalitaryzmu?
Czym jest donos Muzeum Auschwitz-Birkenau? Czyż nie jest również jedną z cech totalitaryzmu - żydowski szowinizm?
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 22.02.24 Pobrań: 15 Pobierz ()
22.02.2024 O Polsce i Polakach: gdzie jesteśmy i dokąd zmierzamy? - prof. Ryszard Zajączkowski
"Cyprian Norwid, wielki poeta XIXw., napisał kiedyś takie zdanie, często później przywoływane: "Gorzki to chleb jest polskość". To zdanie zawiera myśl, że w Polsce żyje się trudno, ale też między Polakami nie jest łatwo żyć. Istnieje wiele podziałów, istnieje wiele różnych sporów, które wciąż wynikają między Polakami. I na tym tle, oczywiście, dochodzi do różnych wzajemnych waśni, z których korzystają inni, wrogowie Polski."

"Społeczeństwo polskie jest wciąż podzielone. Z jednej strony jest grupa ludzi, którzy są patriotami, którzy myślą w kategoriach polskich. A z drugiej strony są ci, którzy takie myślenie zatracili, którym stało się ono obce. Wręcz stali się stronnikami, zwolennikami pewnych sił, które Polsce zagrażają i które Polaków niewolą."

""Macie robić lekturę? Przepraszam. Choć umiem po polsku, ale polskich wierszy nie rozumiem". To jest syndrom antypolskości, który wszedł w tkankę narodu polskiego."


O Polsce i Polakach: gdzie jesteśmy i dokąd zmierzamy? ? prof. dr hab. Ryszard Zajączkowski

Link

Realizacja nagrania: Paweł Januszek
Włodawa / 18 lutego 2024
-------------------------------
FRASZKA.
"What man dost thou dig it for?..."
?Hamlet.
I.

"Jeśli ma Polska pójść nie drogą mléczną
W całoludzkości gromnym huraganie,
Jeżeli ma być nie demokratyczną,
To niech pod carem na wieki zostanie!"
II.

"Jeśli mi Polska ma być anarchiczną,
Lub socjalizmu rozwinąć pytanie,
To już ja wolę tę panslawistyczną,
Co pod Moskalem na wieki zostanie!"

Jestem z narodu, w którym od lat blisko stu każda książka wychodzi za późno, a każdy czyn za wcześnie.

Nie za sobą z krzyżem Zbawiciela, ale za Zbawicielem z krzyżem swoim, ta jest zasada wszechharmonji społecznej w chrześcijaństwie - ten jest tego, co zowią materjalnie specjalnościami, rytm i akord. Ta to jest nareszcie tajemnica ruchu sprawiedliwego.

Źródło: Promethidion,
Cyprian Kamil Norwid
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 22.02.24 Pobrań: 16 Pobierz ()
22.02.2024 Minęło osiem lat od zamordowania dr. Dariusza Ratajczaka
W związku z atakiem ABW na 3DOM, na książki, na kulturę, przypominam.
* * *

"Każdy szanujący się historyk jest z natury rewizjonistą. Bo zadaje sobie pytania: czy aby na pewno?" - pisał opolski historyk.

Minęło osiem lat od śmierci dr. Dariusza Ratajczaka. Jego rozkładające się zwłoki znaleziono 11 czerwca 2010 roku w samochodzie na parkingu przed supermarketem Karolinka w Opolu. Zmarł w nieznanych okolicznościach; przyjęto 29 maja 2010r. jako dzień jego śmierci.

Syn mec. Cyryla Ratajczaka, który był obrońcą Ryszarda Kowalczyka oraz działaczy Solidarności w czasie stanu wojennego, miał Dariusz dobrze zapowiadającą się przyszłość zawodową przed sobą. Był pracownikiem naukowym na Uniwersytecie Opolskim. W 1991r. ubiegał się o mandat poselski z ramienia Stronnictwa Narodowego.

"Każdy szanujący się historyk jest z natury rewizjonistą. Bo zadaje sobie pytania: czy aby na pewno?" - pisał opolski historyk. Jakie były skutki takiej postawy? - "Pogrzeb odbył się w warunkach konspiracyjnych. Nikt niepożądany nie był poinformowany o terminie pochowania zmarłego. Obecni byli tylko członkowie rodziny i najbliżsi przyjaciele, w sumie kilkadziesiąt osób. Tablica na jego grobie informuje, iż zmarł 29 maja 2010 roku."

Nie można tu nie wspomnieć o osobliwym pożegnaniu ze strony "Gazety Wyborczej", która wiadomość o śmierci swej ofiary umieściła pod tytułem "Znaleziono ciało kłamcy oświęcimskiego".

Co takiego napisał dr Dariusz Ratajczak, że spotkał się nie tylko z niezrozumieniem otoczenia, ale wręcz z szalonym atakiem "elit" politycznych z kręgu "Gazety Wyborczej" i innych opiniotwórczych środowisk? Że został wyrzucony z pracy, był sądzony i otrzymał wilczy bilet na całe swe życie? Że zmarł w wieku 47 lat w dziwnych i tajemniczych okolicznościach? - Odpowiedzią, przynajmniej częściową, są słowa dr. Ratajczaka:

"Pisanie o stosunkach polsko-żydowskich jest czynnością ryzykowną. Szczególnie dla Polaka, który uważa, że stosunki te powinny być przedstawiane w oparciu o prawdę. Łatwo wtedy - paradoksalnie - narazić się na zarzuty o skrajny nacjonalizm, ksenofobię i "dyżurny" antysemityzm. Konsekwencje są zazwyczaj smutne: towarzyski bojkot (każdy ma takich znajomych, na jakich zasługuje), rasowy i wydawniczy "knebel", ostatecznie - zawodowa śmierć". - Nie tylko zawodowa, lecz faktyczna śmierć spotkała opolskiego historyka.

W 1999 roku wydał D. Ratajczak niepozorny zbiór artykułów pt. "Tematy niebezpieczne". Dołączam do notki jeden z tekstów:

Dariusz Ratajczak: Okrucieństwa wojny

Każda wojna obfituje w okrucieństwa właściwe wszystkim wojującym państwom czy blokom państw. Problem polega jednak na tym, że po ich zakończeniu strona zwycięska eksponuje przede wszystkim własną martyrologię, przypisując pokonanemu przeciwnikowi cechy właściwe diabłu. Sama natomiast przedstawia się na podobieństwo świętego Jerzego gromiącego smoka - męża czystego, szlachetnego, bez skazy. Nie inaczej było i jest z konfliktem globalnym lat 1939-1945.

Mam nieodparte wrażenie, że młodzi ludzie postrzegają tę fatalną i samobójczą dla Europy wojnę jednostronnie, według schematu: ludobójczy Niemcy (tudzież Japończycy) - dobrzy Amerykanie, Anglicy, Rosjanie, wszelkiej maści partyzanci, konspiratorzy itd.

Rzeczywistość tymczasem - jak to ona - jest dużo bardziej skomplikowana. To prawda, hitlerowcy i potomkowie samurajów popełniali masowe zbrodnie. Zostały one rozpoznane, odpowiednio ocenione (być może nie zawsze) i ukarane. Nie one będą zatem przedmiotem naszych krótkich rozważań. My skupimy się na kilku przykładach okrucieństw popełnionych przez aliantów; potworności, które w społecznej świadomości uchodzić będą za wojenną konieczność bądź słuszną odpowiedź na bezeceństwa popełniane przez nieprzyjaciela. Nie muszę dodawać, że nie zostały one poddane nie tylko osądowi prawnemu, ale i moralnemu.

Zwycięzcom nikt nie patrzy na ręce. Jedną z największych potworności ostatniej wojny było bezpardonowe bombardowanie niemieckich miast, ofiarą których padała głównie ludność cywilna. Inicjatywa tego barbarzyństwa bezsprzecznie należała do Brytyjczyków. W roku 1942 rząd Churchilla przyjął Plan Lindemanna postulujący zmasowane i umyślne nękanie z powietrza cywilów. Efekty nie dały na siebie długo czekać. W czasie 10-dniowego bestialskiego bombardowania Hamburga w roku 1943 zginęło od 60 do 100 tysięcy mieszkańców tego dumnego miasta, w tym wielu pracujących tam robotników przymusowych. Półtora roku później dywanowe naloty anglo-amerykańskie na Drezno - miasto pozbawione znaczenia militarnego - pozbawiły życia do 90 tysięcy ludzi. Oblicza się, że w wyniku tego powietrznego terroryzmu poniosło ogółem śmierć 400 tysięcy Niemców.

Aby ukazać jego skalę, niech wolno mi będzie zastosować następujące porównanie: na jednego Brytyjczyka zabitego przez niemieckich lotników podczas wojny przypadało dziewięciu Niemców zabitych przez ich anglo-amerykańskich odpowiedników; na każdą tonę niemieckich bomb zrzuconych na Wielką Brytanię przypadało 315 ton aliantów spuszczonych na głowy Niemców. Jeszcze większe dramaty stały się udziałem cywilów japońskich tępionych bronią konwencjonalną i atomową. Po wkroczeniu na na obszar Rzeszy jak najbardziej alianckie oddziały Armii Czerwonej masowo gwałciły kobiety i mordowały niewinnych ludzi*. Podobnie postępowały na Węgrzech i w Austrii.

Rosjanie z premedytacją zatapiali bezbronne niemieckie statki przewożące cywilnych uchodźców; ofiarą tego bestialstwa padło kilkanaście tysięcy kobiet i dzieci. Podczas ucieczki [wygnania m,d] 15 milionów Niemców ze wschodnich terenów Rzeszy śmierć poniosło od 1 do 2 milionów ludzi. Częściowo były to ofiary mordów lub "specjalnego sowieckiego traktowania". Podczas walk na wschodzie wielu niemieckich żołnierzy po dostaniu się do niewoli sowieckiej było natychmiast rozstrzeliwanych**, a ci którzy uniknęli szybkiej śmierci w zdecydowanej większości znaleźli ją w Kraju Rad jako jeńcy wojenni. Wykończono ich nadludzką pracą i niedożywieniem. Tylko garstka powróciła do Niemiec w roku 1955.

Podczas wojny w ramach Wehrmachtu i sił pomocniczych walczyło do 1 miliona sowieckich obywateli - ochotniczo lub właściwie przymusowo. Po wojnie Brytyjczycy i Amerykanie, którym się poddali, wydali tych prawdziwych nieszczęśników Sowietom (wcześniej zapewniali ich, że ekstradycja nie wchodzi w rachubę). Ludzie ci zostali wymordowani przez NKWD i jugosłowiańskich komunistów lub zesłani na pewną śmierć do gułagów. Dotyczyło to tak żołnierzy, jak i cywilów.

Wyzwalanie Europy Zachodniej również dalekie było od ideału. W roku 1944 na froncie włoskim operowała dywizja marokańska pod dowództwem "Wolnego Francuza", generała Juin. Siała ona śmierć i zniszczenie między Neapolem a Rzymem. Marokańczycy zgwałcili do 3 tysięcy kobiet w wieku 11-86 lat, a nawet niektórych mężczyzn. 100 kobiet zamordowano. Podobny los spotkał 800 mężczyzn próbujących je chronić. "Liberatorzy" zniszczyli nadto 81% mieszkań i zabudowań gospodarczych, ukradli 90% zwierząt hodowlanych oraz przywłaszczyli sobie wszystkie co cenniejsze kosztowności należące do cywilnych Włochów.

W tej samej Italii podczas wojny Amerykanie ściśle współdziałali z mafijnymi zbirami, przyczyniając się do restauracji ohydnej COSA NOSTRA - organizacji powalonej przez Mussoliniego***. W wyzwolonych częściach Francji i Włoch szalały komunistyczne szwadrony śmierci mordujące bez wyroku (lub po parodii procesu) każdego, kogo uważali za kolaboranta. Ciekawe, przy okazji, co sami robili w latach 1940-1941, gdy Stalin i Hitler byli sojusznikami? Ich sowieckich kolegów natomiast natomiast instruowano by "porywali niemieckich żołnierzy, torturowali, a następnie wystawiali ich okaleczone ciała tak, aby zbrodnie te w oczach okupanta obciążały ludność miejscową"**** (chodziło o spowodowanie niemieckich represji, które przyciągały do partyzanckich oddziałów mieszkańców wsi i miasteczek).

Celem tego krótkiego wywodu nie było umniejszanie licznych okrucieństw dokonywanych przez państwa osi. Te są nie do obrony. Pragnąłem tylko uzmysłowić młodym ludziom, że sprzeciw wobec zbrodni musi obejmować ich ogół, ponieważ wszelka selekcja w tym względzie prowadzi do moralnego relatywizmu - źródła prawdziwego zła współczesnego świata.

Dariusz Ratajczak
* Drobny przykład. Jesienią 1944 r. żołnierze niemieccy odbili z rąk sowieckich wschodniopruską miejscowość Nemmersdorf. Zastali tam kobiety przybite żywcem gwoździami do wrót stodół, wielokrotnie zgwałcone dziewczęta, zamęczonych na śmierć starców.
** Było to zjawisko nagminne. Los taki spotkał np. wielu niemieckich żołnierzy broniących się w poznańskiej Cytadeli.
*** Wykonawcą zaleceń duce był prefekt Cesare Mori. Mafia może egzystować tylko w warunkach demokracji!
**** J.F.C. Fuller, The Decisive Battles of the Western World, London 1956, vol. 3, s. 438.

Zygmunt Białas
-------------------------------

Ciekawe, kiedy przyjdą do mnie i po mnie? MDakowski
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 22.02.24 Pobrań: 16 Pobierz ()
22.02.2024 Na protestujących rolników nasłano Sanepid
Protestujący we wtorek w Dorohusku rolnicy są oburzeni nasłaniem na nich kontrolerów z Państwowej Inspekcji Sanitarnej. Przedstawiciele Sanepidu chcieli zbadać posiłki wydawane podczas jednej z blokad, ale odstąpili od kontroli z powodu obecności mediów.

Rolnicy zauważają, że inspektorzy Sanepidu nie są równie chętni do interwencji, gdy do Polski przyjeżdżają wątpliwej jakości produkty z Ukrainy.

Rolnicy zorganizowali drugi w tym miesiącu ogólnopolski protest przeciwko importowi zbóż z Ukrainy, a także restrykcyjnej polityce klimatycznej Unii Europejskiej. Do działań polskich środowisk rolniczych krytycznie odniosły się władze Ukrainy. Tamtejszy rząd zwrócił się do Komisji Europejskiej o interwencję w związku z łamaniem unijnych standardów poprzez blokadę polsko-ukraińskiej granicy.

Początkowo rolnicy mieli zorganizować masowy protest w Warszawie. Ostatecznie, podobnie jak 8 lutego, pojawili się oni w niemal dwustu miejscach w całym kraju. Przede wszystkim blokowali autostrady i drogi krajowe, ale wjechali także ciągnikami do największych miast. Część środowisk rolniczych zaostrzyła swój protest na polsko-ukraińskiej granicy, dokonując całkowitej blokady przejść granicznych. W ten sposób wyrazili dezaprobatę dla masowego importu zboża z Ukrainy, niespełniającego wyśrubowanych norm Unii Europejskiej.

Na przejściu kolejowym w Medyce grupa rolników wysypała zboże z ukraińskiego pociągu towarowego. Wywołało to ostrą reakcję ukraińskich polityków, na czele z ambasadorem Ukrainy w Polsce. Wasyl Zwarycz nazwał te działania "wstydem i hańbą", wzywając polską policję do podjęcia interwencji. Sami funkcjonariusze twierdzą, że po odejściu grupy rolników z torów kolejowych zauważono rozsypane zboże.

Interwencji Komisji Europejskiej w tej sprawie domaga się rząd Ukrainy. Wicepremier i minister gospodarki Ukrainy Julia Swyrydenko uważa blokadę polsko-ukraińskiej granicy za "naruszanie porządku publicznego", a "takie metody nie są zgodne ze standardami postępowania oczekiwanymi w kraju europejskim".

Nawet kilkaset osób wzięło udział we wczorajszej blokadzie polsko-ukraińskiego przejścia granicznego w Dorohusku. Podobnie jak w wielu innych miejscach kraju, protestujący rolnicy rozłożyli namiot, w którym zainteresowane osoby mogły posilić się posiłkami przygotowanymi przez wiejskie gospodynie. Według relacji "Wirtualnej Polski", w pewnym momencie pod namiotem pojawił się samochód Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. Wysiadły z niego... kontrolerki Państwowej Inspekcji Sanitarnej, które chciały skontrolować żywność. Ostatecznie odstąpiły od czynności, gdy w namiocie pojawili się dziennikarze.

Zdaniem demonstrujących rolników celowo nasłano na nich Sanepid, aby zniechęcić ich do organizowania blokad. Zauważyli przy tej okazji, że przedstawiciele państwowych instytucji nie zajmują się tak ochoczo transportami z Ukrainy. Tymczasem w samym Dorohusku na bocznicy kolejowej od kilku miesięcy ma znajdować się zgniła kukurydza.

Do tej pory rolnicy w ramach protestów blokowali drogi. Na Podkarpaciu protestujący po raz pierwszy posunęli się o krok dalej i zablokowali tory terminala. Linia Hutniczo-Szerokotorowa ma ok. 400 km długości i biegnie od granicy z Ukrainą pod Hrubieszowem na Lubelszczyźnie do Sławkowa na Śląsku. Zamiast rozsypywać zboże lub gnojowicę na asfalt, rolnicy w Durdach na Podkarpaciu wysypali złom na tory.

Rolnicy twierdzą, że to właśnie tą trasą składy pociągowe przewoziły ukraińskie zboże wgłąb Polski. "Podejrzewamy, że zboże nie jest transportowane tranzytem do portów i za granicę, lecz rozwożone jest po kraju. To prowadzi do naszej dramatycznej sytuacji, gdyż ceny w skupach w żaden sposób nie pokrywają naszych kosztów. To tak, jakbyś chodził do pracy i musiał do tego jeszcze dokładać. Tak nie da się żyć" - powiedział Mariusz Kozieł z Opatowa, który także protestuje. "Teraz żaden skład już nie przejedzie. Zostajemy tu na torach co najmniej do połowy marca. Postulaty są dwa: wycofajcie się z zielonego ładu i wprowadźcie całkowity zakaz importu zboża z Ukrainy do Polski. My walczymy o przetrwanie. Jesteśmy zdeterminowani i będziemy protestować do skutku" - mówi z kolei Marek Mazur, rolnik uczestniczący w proteście.

Podczas ostatnich protestów rolników w Polsce doszło też do kilku dziwnych zdarzeń. Komentatorzy życia publicznego zastanawiają się, czy aby palców nie maczali w nich przedstawiciel służb. Rolnicy wskazują, że forsowany przez Komisję Europejską tzw. europejski Zielony Ład oraz niekontrolowany import towarów - m.in. z Ukrainy - uderza w rolnictwo państw członkowskich. Podkreślają, że unijne przepisy oznaczają wzrost kosztów produkcji.

W Polsce podczas ostatnich protestów rolników dochodziło do szokujących i bulwersujących incydentów. Mowa tu m.in. o blokowaniu ambulansów (zjawisko znane z protestów ekologów m.in. w Niemczech) i eksponowaniu proputinowskich transparentów czy symboli komunistycznych. W sieci pojawiły się komentarze sugerujące, że incydenty te mogą być inspirowane przez służby, bo protesty są niewygodne dla państwa polskiego. "Putin, zrób porządek z Ukrainę i Brukselą, i z naszymi rządzącymi" - taki napis na banerze miał jeden protestujących na Śląsku rolników. Ten sam protestujący miał także ze sobą flagę Związku Radzieckiego. Internauci, komentując tę sprawę, piszą, że jest to taki poziom głupoty, że aż zastanawiają się, czy to nie jest grubymi nićmi szyta prowokacja służb.

Link

"Nikt przy zdrowych zmysłach, jeśli zależałoby mu na poparciu społeczeństwa polskiego, nie uciekłby się do takich metod - delikatnie mówiąc, Rosja, Putin czy ZSRR nie są w Polsce lubiani" - pisze internauta podpisujący się jako "wolnościowiec? i dodaje: "Opcje są przynajmniej dwie: sabotaż mający na celu zwrócenie społeczeństwa przeciwko rolnikom (ktoś jest sprytny, ma zdrowe zmysły); rolnik ze zdjęcia to fanatyk Putina i Rosji, a swoim zachowaniem zaszkodził kolegom po fachu (nie ma zdrowych zmysłów)".

Ten wpis podał dalej redaktor naczelny "Najwyższego Czasu!" Tomasz Sommer, pisząc: "Jest i służbowy traktor wysłany przez Tuska. Chłopaki z ABW nie śpią, tylko służą". "Jeśli wiadomy transparent - jeden taki - faktycznie był, to jego twórca jest idiotą albo prowokatorem, który chciał skompromitować protest. Tylko idiota może wzywać Putina na pomoc" - wtóruje mu znany prawicowy publicysta Łukasz Warzecha.

Na podstawie: WP.pl, Sad24.pl, Money.pl, RMF24.pl, Farmer.pl, Fakt.pl, Wyborcza.pl
Źródła: Autonom.pl, NCzas.info

WolneMedia.net
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 22.02.24 Pobrań: 16 Pobierz ()
22.02.2024 Pożary fotowoltaiki. Tylko 4 minuty na ewakuację.
Wciskana przez klimatystów fotowoltaika to coraz popularniejsze źródło energii. Instalacje te niosą ze sobą pewne zagrożenia, w tym ryzyko pożaru. Naukowcy wyliczyli, ile czasu mamy na ewakuację w przypadku pożaru fotowoltaiki.

Link

Jak wynika z oficjalnych danych, w 2022 roku na świecie doszło do ponad 34 tysięcy pożarów związanych z fotowoltaiką, co stanowi wzrost o 25% w porównaniu z rokiem 2021. W Polsce, według szacunków, zarejestrowano w tym czasie około 100 takich zdarzeń.

Pożary fotowoltaiki mogą być spowodowane różnymi czynnikami, takimi jak wyładowania atmosferyczne, przeciążenia, zwarcia, uszkodzenia mechaniczne, błędy montażowe czy niewłaściwe zabezpieczenia przeciwprzepięciowe.

W takich sytuacjach, największym niebezpieczeństwem jest rozprzestrzenianie się szkodliwego dymu pożarowego, który może przedostawać się do wnętrza budynków przez otwory wentylacyjne, okna czy drzwi. Dym ten zawiera toksyczne substancje, takie jak arsen, kadm, ołów czy selen, które mogą powodować podrażnienia, duszności, bóle głowy, nudności, a nawet zatrucia.

Naukowcy z Kanady i Japonii postanowili zbadać, jak szybko dochodzi do dyspersji dymu w przypadku pożaru instalacji fotowoltaicznej na dachu i ile czasu na ewakuację mają mieszkańcy domów. W tym celu wykorzystali tunel aerodynamiczny i małe modele budynków, mające odzwierciedlać prototyp domu w Quebecu w skali 1:15. Następnie ocenili sposób rozprzestrzeniania się dymu przy różnych kątach dachu, prędkościach wiatru i szybkościach wydzielania ciepła. Jako substytut dymu użyli helu, który nadaje się do wykonania testów w nieognioodpornym tunelu aerodynamicznym.

Z badań wynika, że w najgorszej sytuacji są osoby mieszkające w budynkach z dachem o nachyleniu mniejszym niż 45 stopni. W takich przypadkach, mają zaledwie 4 minuty na opuszczenie budynku, zanim dym osiągnie poziom 1,5 metra nad podłogą, uznawany za granicę bezpieczeństwa.

W domach z dachem o nachyleniu 45 i 60 stopni, czas ten wydłuża się do 12 minut. Naukowcy zalecają, aby w razie pożaru fotowoltaiki, nie próbować się chronić nisko nad podłogą, lecz jak najszybciej uciekać z budynku, ponieważ dym może być gęsty i ciężki.

Naukowcy zaznaczyli, że pożary paneli fotowoltaicznych na dachach niosą ze sobą większe ryzyko, niż zwykłe pożary. W tym przypadku mamy bowiem do czynienia z wyższym współczynnikiem HRR (szybkość uwalniania ciepła) oraz szybszym rozprzestrzenianiem się dymu.

W związku ze wzrostem popularności fotowoltaiki, pożarów szyb produkujących prąd będzie przybywać. Eksperci zalecają, aby zwracać uwagę na jakość i certyfikaty instalacji fotowoltaicznych, a także na prawidłowe ich podłączenie i zabezpieczenie. Ponadto, zalecane jest regularne sprawdzanie stanu technicznego paneli słonecznych, kabli i inwerterów, a także usuwanie z nich zabrudzeń, takich jak kurz, liście czy śnieg.

Warto też, co oczywiście zwiększa koszty, wyposażyć się w czujniki dymu i alarmy pożarowe, które mogą ostrzec o zagrożeniu i umożliwić szybką reakcję.

https://nczas.info/
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 22.02.24 Pobrań: 16 Pobierz ()
23.02.2024 Perfidny Żyd znieważył polską flagę
We wtorek (20 lutego) podczas protestu rolników w Hrebennem w powiecie tomaszowskim doszło do znieważenia flagi Rzeczypospolitej Polskiej.

Perfidny Żyd znieważył polską flagę. - Jak wynika z naszych ustaleń, 39-letni obywatel Izraela podróżował busem relacji Lwów - Warszawa jako pasażer. Po przekroczeniu granicy w Hrebennem, w związku z blokadą drogi przez protestujących, mężczyzna wysiadł z busa, zerwał flagę znajdującą się na ciągniku rolniczym i wyrzucił do przydrożnego rowu - poinformowała młodszy aspirant Małgorzata Pawłowska z KPP w Tomaszowie Lubelskim.

39-latek został zatrzymany i osadzony w policyjnym areszcie. - Podczas trwających czynności procesowych przesłuchaliśmy świadków tego zdarzenia, którzy potwierdzili dotychczasowe ustalenia. Zabezpieczyliśmy również flagę jako dowód w sprawie - dodaje młodszy aspirant Małgorzata Pawłowska.

Mężczyzna usłyszał prokuratorskie zarzuty. Za ten czyn grozi mu kara grzywny, ograniczenia wolności lub pozbawienia wolności do roku.

Według relacji, gdy jadący z Ukrainy autokar został zatrzymany po polskiej stronie, przy blokadzie protestujących rolników, w pewnym momencie wysiadł z niego mężczyzna. Podszedł do jednego ze stojących tam ciągników rolniczych, po czym zerwał umieszczoną na nim polską flagę i wyrzucił do przydrożnego rowu. Zachowanie mężczyzny wywołało wzburzenie Polaków, interweniowała policja. Sprawca został zatrzymany. Wszyscy myśleli, że to Ukrainiec. Okazało się jednak, że to Żyd, obywatel Izraela.

magnapolonia.org
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 23.02.24 Pobrań: 17 Pobierz ()
23.02.2024 Tusk chce siłowo rozpędzić rolnicze protesty
Donald Tusk zapowiedział, że rząd wprowadzi na listę infrastruktury krytycznej przejścia graniczne z Ukrainą i wskazane odcinki dróg i torów kolejowych. - To jest kwestia najbliższych godzin - przyznał premier. Czy to odpowiedź na protesty rolników na granicy z Ukrainą? Premier zaznacza, że rząd będzie szukał rozwiązań chroniących polskich rolników, a te decyzje powodowane są zapewnieniem płynnego przepływu dla pomocy wojskowej i humanitarnej.

Tusk chce siłowo rozpędzić rolnicze protesty. - Dla zapewniania 100 proc. gwarancji, że pomoc wojskowa, sprzęt, amunicja, pomoc humanitarna i medyczna będą docierały bez żadnych opóźnień na stronę ukraińską, będziemy wprowadzali na listę infrastruktury krytycznej przejścia graniczne z Ukrainą i wskazane odcinki dróg i torów kolejowych. To jest kwestia najbliższych godzin - zapowiedział premier "uśmiechniętej Polski".

Tusk podkreślił, że będzie to oznaczało "innego typu reżim organizacyjny" na tych przejściach i drogach dojazdowych. -Będziemy wyciągać z tego też praktyczne konsekwencje tak, aby ten ruch odbywał się bez żadnych opóźnień i zahamowań - stwierdził.

- Będziemy szukać rozwiązań ochronnych dla polskich rolników, zarówno metodami krajowymi, poprzez użycie środków krajowych, jak i przez dalsze negocjacje z Ukrainą i z instytucjami europejskimi tak, by negatywne konsekwencje liberalizacji handlu z Ukrainą były mniej dotkliwe, by je zniwelować tak tylko, jak się da. Tutaj polscy rolnicy mogą na mnie liczyć - zapewnił.

magnapolonia.org
-----------------------------
Grzegorz Braun: Tusk chce wprowadzić STAN WOJENNY na naszej wschodniej granicy?!
Link

Co myślą górnicy o "zielonym ładzie"
Link
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 23.02.24 Pobrań: 16 Pobierz ()
23.02.2024 Rolnicy: Nie jesteśmy sami
Rozmowa z Przemysławem Leppertem, organizatorem protestu - blokady rolniczej drogi nr 10 pod Bydgoszczą.

Jakie są główne postulaty, nie tylko tutaj, na tej blokadzie, ale w ogóle w kujawsko-pomorskim?

- Tych postulatów jest wiele, ale mamy takie dwie linie postulatowe. Pierwsza dotyczy sprowadzania wszelkich produktów z Ukrainy. Nie są one kontrolowane, badane, certyfikowane - cokolwiek by nie powiedzieć, byłoby dużo "nie". Druga linia to Bruksela i jej Zielony Ład.

Niestety, z Ukrainą sprawa jest nadal nieprzemyślana, niezwiązana z realiami rolnictwa nie tylko polskiego, ale również europejskiego. I nikt z nas nie rozumie dlaczego nasi ludzie, których wybraliśmy do Parlamentu Europejskiego, działają przeciwko własnym obywatelom. To jest niezrozumiałe. Nikt z nas tutaj tego nie rozumie. Jak można ograniczać sami siebie? Nie ogranicza nas ktoś inny. I to jest właśnie dziwne, że ograniczają nas nasi ludzie.

Ktoś do was przyjechał z polityków, którzy zasiadają w Parlamencie Europejskim z tego okręgu, z kujawsko-pomorskiego? Ktoś was odwiedził, wysłuchał?

- Nie, nikt.

Czyli nie ma zainteresowania z ich strony...

- Nie, nie ma zainteresowania. Oni są w ogóle oderwani, odklejeni od jakiejkolwiek rzeczywistości. Zbliżają się wybory europejskie, a oni w ogóle się tym nie interesują.

Czyli jakby ignorują to, o czym mówicie, kompletnie?

- Ignorują. Każdy chce być w tym rzekomo proekologicznym nurcie proeuropejskim i myśli, że to mu wystarczy. Popierają wszystkie założenia unijne. My się z tym nie zgadzamy. I oni powinni zapytać nas jak my to widzimy. Tu jest przyszłość, młodzi ludzie...

No właśnie widzę, że średnia wieku jest tu dość niska, są młodzi ludzie.

- Tak. Starsi, jak wiadomo, przeżyli swoje i dla nich w ogóle absurdalne jest wyłączanie spod uprawy swojej ziemi. Każdy, kto trochę się zna na rolnictwie, wie, że odłogowanie powoduje jedynie zachwaszczenie. A na zachwaszczenie nie ma możliwości korzystania ze środków ochrony roślin...

Wróćmy jeszcze do kwestii Ukrainy. Import których konkretnie towarów z Ukrainy jest najbardziej szkodliwy dla kujawsko-pomorskich rolników? Wiemy, że w skali ogólnopolskiej chodzi głównie o pszenicę, rzepak...

- Chodzi o wszystkie produkty masowe. Zboża pod każdą postacią ? kukurydza, pszenica, rzepak. To towary masowe. Teraz słyszymy też o gotowym cukrze, który jak wiadomo łatwo przetransportować. Słyszymy o owocach, o malinach, o innych produktach...

Maliny podobno z zawartością plastiku, co ujawniły nasze inspekcje...

- Tak. Rolnicy biorą to teraz w swoje ręce, ale nie jest ich zadaniem kontrolowanie, sprawdzanie, wysypywanie. Nie powinno tak być. Są jednak zdesperowani poczuciem bezsilności. Nie o to chodzi, żebyśmy to my mówili, że trzeba zrobić tak i tak - to nie jest nasza rola.

Te zboża z Ukrainy nie są tak naprawdę ukraińskie, lecz produkują je korporacje - Cargill, Monsanto - amerykańskich gigantów. Jak rozumiem, przychodzi wam konkurować jak mrówce ze słoniem, bo one mają uprawy GMO i ogromne areały.

- Cała Unia Europejska zmusza nas do stosowania coraz mniej efektywnych środków ochrony roślin. Oni tymczasem stosują środki ochrony roślin z lat 1980. Jeden oprysk załatwia tam sprawę. I jest tani, a jednocześnie ma większą zawartość szkodliwych substancji.

Przykładowo glifosaty?

- Też, oczywiście. Ale też inne preparaty, w zależności od rodzaju upraw. U nich można je stosować, a u nas zakazane są one od kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu lat. Jak mamy z nimi konkurować? Konkurencji nie ma żadnej.

Czyli wasz postulat to całkowity zakaz importu z Ukrainy?

- Całkowity. Jeśli stosowaliby się do takich warunków, do jakich my musimy się stosować...

Podobno chcą do Unii...

- Dopóki nie będą się do nich stosować, to nie. Nie byłoby problemu, jeśli stosowaliby takie środki ochrony roślin jak my.

Przypomnijmy jedną rzecz, o której mówił m.in. Andrzej Lepper, gdy wstępowaliśmy do Unii Europejskiej. Pan pamięta tamte czasy. Polscy rolnicy od razu musieli stosować się do norm UE.

- Tak, na jakimś etapie musieliśmy wykonać wielki krok, żeby się dostosować. Przypomnę o likwidacji cukrowni. Było ich w Polsce ponad 70, a dziś zostało 15. Lokalne mleczarnie. Nic z tego nie zostało. Wszystko zlikwidowano, bo niby nie spełniało to wymogów sanitarnych i innych. Pojawiły się potężne korporacje. Wszelkie inne zakłady masowo zamykano - mleczarnie, masarnie, przetwórnie.

Wszystko pod hasłem, że musimy się dostosować, bo one nie spełniają pewnych norm, choć nikt nie wiedział o jakie normy chodzi. Ale one miały ich nie spełniać, więc je zamknięto. Do tego dochodziły kwestie korupcyjne. Ktoś kupował i przebudowywał zamykane obiekty, na których powstawały osiedla, bo wiele z nich było kiedyś w miastach.

Rynek przejmowały też na przykład firmy niemieckie, jak choćby cukrowniczy...

- Oczywiście, zaczęły nas przejmować firmy z innych rynków. A chyba nie o to chodziło.

Ukraiński ambasador Wasyl Zwarycz zaczął opowiadać, że polscy rolnicy działają na rękę Władimirowi Putinowi i Moskwie. Jak Pan to skomentuje?

- Wybuchła wojna, jeszcze za poprzedniego rządu ? i jak zareagowała Polska? Nie tylko rząd, ale my wszyscy, ludzie, uznaliśmy, że trzeba się solidaryzować, pomagać. Zbieraliśmy dla nich po kilogramie cukru, mąki. Dziś oni wysyłają nam cukier i mąkę wagonami. Starsi ludzie wiedzą, że wojna to głód, że trzeba pomóc. A teraz jesteśmy zakładnikami tej pomocy.

Jak dziś mamy powiedzieć im, że nie możemy tego robić dalej, wpuszczać tego wszystkiego, skoro pięć minut temu krzyczeliśmy, że trzeba im pomagać. Staliśmy się zakładnikami tych naszych opinii. Poprzedni rząd odsuwał problem. Była ta przyjaźń z prezydentem Ukrainy, podkreślanie jak ich zbroimy, pomagamy, oddajemy nasze czołgi, wszystko.

Grube miliardy...

- Grube miliardy. I teraz co? Co mamy teraz zrobić? I dziś wszyscy są zakładnikami. Powstał nowy rząd, probrukselski, proeuropejski. I on też podpisuje się pod pomocą Ukrainie przez umożliwianie eksportu jej produktów.

Kosztem interesów własnego rolnika...

- Oczywiście. Nie tylko my zresztą protestujemy. Protestują w Niemczech, we Francji, w Rumunii, Bułgarii. Nie jesteśmy sami i nikt nie może powiedzieć, że jesteśmy jakimiś oszołomami i chcemy nie wiadomo czego.

To jest pierwszy taki ogólnoeuropejski protest.

- Tak jest. To jest protest ogólnoeuropejski i może dopiero teraz... Choć te elity europejskie nie są tym zainteresowane. Oni mają inne problemy - redukcję emisji dwutlenku węgla, metanu itp. Nie myślą kompletnie o ludziach.

Widzę, że i policjanci i zwykli ludzie zaczynają rozumieć, że nie chodzi tu tylko o wasz interes i wasze gospodarstwa, ale chodzi też o zdrowie i o interesy nas wszystkich. Z jakimi reakcjami się spotykacie?

- Jeśli chodzi o policję, to jest - powiedziałbym - wyjątkowo ugrzeczniona. Nie wiem czy to ze względu na niechęć wobec eskalacji konfliktów. Może wszyscy liczą, że za dwa tygodnie rolnicy pójdą w pole i wszystko automatycznie przyschnie, upadnie, zmniejszy się, aż nadejdą w kwietniu, po pracach polowych, święta i wszyscy o tym zapomną. Normalni, zwykli ludzie widzą jakość produktów. Wszyscy dziś o tej jakości mówią. I mamy sytuację, w której do Polski wwozi się niekontrolowane pod względem tej jakości produkty.

Czyli to też problem skutecznej, jednolitej kontroli?

- Tak. Nie możemy kupować czegoś tylko dlatego, że jest tanie. Ludzie nie chcą kupować żywności z plastikiem, bo jest tania.

Nie chcą się truć. Świadomość rośnie.

- Tak, świadomość rośnie.

Dziękuję bardzo za rozmowę.

Rozmawiał Mateusz Piskorski

https://myslpolska.info
--------------------------------

Tego w TV nie zobaczysz.
Link
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 23.02.24 Pobrań: 16 Pobierz ()
23.02.2024 "Lunatycy" wojny
W dzisiejszej Polsce dzieją się rzeczy przedziwne. W imię wygrania wojny Ukrainy z Rosją nowa ekipa rządząca staje się jeszcze bardziej gorliwa niż jej poprzednicy w nawoływaniu do zbrojeń i zaangażowania potencjału całej Europy w tym tragicznym starciu.

Nawet minister obrony Władysław Kosiniak-Kamysz, mający opinię rozumnego polityka, stawia na najwyższe ryzyko konfrontacji, choć nie ma ku temu obiektywnych przesłanek. Sam zresztą przyznaje, że Polska nie ma żadnej strategii bezpieczeństwa.

Komu zatem potrzebna jest wojna? Jakie cele przyświecają Polsce w jej przygotowaniach? Czy chodzi o straszenie i odstraszanie Rosji, czy też narzucenie sojusznikom w NATO przez Stany Zjednoczone wielkiej awantury wojennej?

Prezydent państwa, które samo ma kłopotów po uszy, także z jego udziałem, z uśmiechem lobbuje w wojażach afrykańskich na rzecz poparcia dla wojującej Ukrainy. Wygląda na to, że Polska nie ma obecnie ważniejszych spraw do załatwienia w świecie, jak dozbrajanie innego państwa i występowanie w roli Kasandry, zapowiadającej nieuchronną napaść Rosji na wschodnią flankę sojuszu północnoatlantyckiego.

Agresywne NATO

Przez całe lata "zimnej wojny" głoszono obronne zamiary paktu północnoatlantyckiego. Po jej zakończeniu pod szyldem operacji out of area, a więc poza granicami obowiązywania gwarancji, wynikających z art. 5 traktatu waszyngtońskiego, uprawiano jednak interwencjonizm. Jeśli nie in gremio, to poszczególni członkowie sojuszu wspomagali pośrednio lub bezpośrednio USA w interwencjach zbrojnych w Jugosławii, Iraku, Afganistanie, Libii, Syrii.

Wszystkie te "wojny Zachodu" przyniosły katastrofalne skutki materialne i humanitarne, ale przez bezkrytycznych stronników zostały szybko zapomniane.

Obecnie prawdziwe intencje NATO mają charakter ofensywny. Tak mają prawo je odczytywać wszyscy, którzy obserwują trwający "pokaz siły" - największe wspólne ćwiczenia wojskowe od czasów "zimnej wojny" - Steadfast Defender (Niezłomny Obrońca). Testuje się przydatność operacyjną dziesiątek tysięcy żołnierzy, mobilność logistyczną, odporność na presję psychologiczną i skuteczność reagowania.

Oczywiście NATO, zgodnie z tradycją rywalizacji, przypisuje agresywne zamiary przeciwnikowi, a obronne sobie.

Polska z państwami bałtyckimi urasta do rangi frontowej fortecy, od zaatakowania której może zacząć się światowy kataklizm. Rozmycie granic między faktycznym ogromnym zaangażowaniem po jednej ze stron konfliktu, która nie jest członkiem NATO (najemnicy, potężne dostawy broni, pomoc materialna i finansowa, szkolenie armii itd.) a rzekomo obronnym charakterem doktryny - to dowód hipokryzji i manipulacji, jakich nie obserwowano od lat największych napięć zimnowojennych.

Przy okazji tej mobilizacji środków i działań na rzecz eskalacji wojny, a nie jej zakończenia, widać jak na dłoni, że Polska nie jest suwerennym państwem, ale wykonawcą woli oligarchii amerykańskiej i zachodnioeuropejskiej, a także "sługą Kijowa".

Szkoda, że mądrzy politycy z PSL (Tadeusz Samborski, Piotr Zgorzelski, Krzysztof Hetman, Marek Sawicki), powołując się na dziedzictwo ideowe Wincentego Witosa, nie są w stanie głośno zdiagnozować tych uzależnień i im się przeciwstawić.

Witos jako premier, jak było trzeba, wezwał chłopów do skutecznego czynu zbrojnego w obronie ojczyzny przed nawałą bolszewicką. Ale potem on sam, a później sanacja mieli świadomość konieczności pokojowego ułożenia się z Sowietami (1932).

Dzisiaj nie mamy do czynienia ani z napaścią Rosji na Polskę, ani Putin nie jest takim szaleńcem, aby popełniać zbiorowe samobójstwo swego narodu, rozpoczynając wojnę z państwami NATO. Natomiast mądrość chłopska każe rolnikom (czy raczej producentom rolnym) zablokować granicę z Ukrainą, a nie popierać wiernopoddańcze umizgi wobec Kijowa.

Polskiemu Stronnictwu Ludowemu nie pomoże Trzecia Droga, gdy sprzeniewierzy się ono interesowi elektoratu. Czas zrozumieć, że ludzie nie palą się do wojny w nieswojej sprawie. Oczekują natomiast realnej obrony swego stanu posiadania, gwarancji dobrostanu i perspektyw rozwoju.

Dlaczego więc w rozważaniach o perspektywach bezpieczeństwa w regionie nie ma miejsca na zbudowanie jakiegoś pokojowego modus vivendi? Dlaczego strategia NATO i samych Stanów Zjednoczonych jest dyktowana przez "jastrzębich" polityków, nieuznających żadnego alternatywnego rozwiązania problemu? Skąd w polskich politykach tyle zawziętości wobec Rosji, a tyle bezrefleksyjnej wyrozumiałości i pobłażliwości wobec polityków ukraińskich, za plecami których zaspokaja się ciemne interesy oligarchii i kultywuje symbole obraźliwe dla Polaków?

Wojna rosyjsko-ukraińska jest przykładem konfliktu tożsamościowego, rozchodzenia się postaw o podłożu nacjonalistycznym - prorosyjskich i proukraińskich. Byłoby najlepiej, gdyby to sami Ukraińcy zdecydowali o swoim losie i przynależności, bez ingerencji w ich sprawy wewnętrzne tak ze strony "patronackiej" Moskwy, jak i ze strony "dobrych wujków" z Zachodu.

Obserwując od lat polską scenę polityczną, zadaję sobie pytanie, skąd u wielu polityków, niezależnie od ideowej proweniencji, taka zgodność co do konieczności wypychania Rosji z Europy? Przecież Opatrzność zdecydowała o naszym bliskim sąsiedztwie, które implikuje poszukiwanie zgody, a nie zwady! Rosja terytorialnie stanowi połowę kontynentu europejskiego i już choćby z tego powodu nie da się zepchnąć do Azji. Mamienie złudnymi nadziejami na zwycięstwo nad nią jest działaniem na szkodę naszego państwa.

Polska nie ma wystarczającego potencjału, aby wygrać starcie zbrojne z Rosją. Natomiast sojusz atlantycki jako narzędzie imperializmu amerykańskiego postawi raczej na wykrwawienie swoich sojuszników, przy niewielkich stratach własnych.

Wystarczy posłuchać, jak były prezydent USA i jednocześnie przyszły kandydat na najbliższą kadencję ostrzega Europejczyków w sposób skrajnie "transakcyjny", że nie mają co liczyć na wsparcie lidera sojuszu w przypadku konfliktu, gdyż nie płacą za to właściwych rachunków.

Historia anglosaskiej "empatii" powinna czegoś nauczyć polską klasę polityczną. Tyle, że kolejne pokolenia "amatorów" polityki o tej historii nie mają zielonego pojęcia. Wiedzę i roztropność jak zwykle zastępuje naiwność i krótkowzroczność.

Przykład zrujnowanej Ukrainy...

Powinien zniechęcać, a nie zagrzewać do wojny. Sami Ukraińcy mają dość cierpień i zniszczeń. Oczekują na zmianę swoich władz, z wojowniczych i nieustępliwych na gotowe do zawieszenia broni i rozmów pokojowych. Coraz więcej ludzi uświadamia sobie, że będące na granicy upadku państwo od 2014 roku zaczęło gotować się do wojny i ostatecznie sprowokowało Rosję do gremialnego uderzenia.

Nie pomogło uzbrojenie "pomajdanowego reżimu" przez państwa zachodnie. Tysiące żołnierzy zapłaciło swoją krwią w imię interesów amerykańskiej soldateski, testującej skuteczność nowych rodzajów broni i nowoczesnego charakteru wojny. Nędza ukraińskiego społeczeństwa jest na długie lata nie do odkupienia, a straty liczone w ofiarach ludzi nie do powetowania.

Buńczuczne oświadczenia obu stron prowadzą jednak do takiego stanu psychicznego polityków, że ci jak przed wybuchem I wojny światowej, zaczynają "lunatykować". Marzy im się kategoryczne rozprawienie się z reżimem Putina, aby Rosję wyzwolić z dyktatury i na wieki uczynić "szczęśliwą". Ściślej, podporządkowaną "światowemu przywództwu", którego centrum leży za Atlantykiem.

Rosji natomiast zależy na takim upokorzeniu ukraińskich władz, aby z jej rąk przyjęły gwarancje swojego istnienia w kształcie i na warunkach podyktowanych przez Moskwę. Może to się stać za cenę rozpadu państwa ukraińskiego co najmniej na dwie części - prorosyjską i prozachodnią. Koszty tego przedsięwzięcia są trudne do policzenia.

Przywołani "lunatycy", to uczestnicy wydarzeń z roku 1914, którzy byli "nawiedzeni przez złe sny, ale ślepi na rzeczywistość tego koszmaru, jaki sprowadzali na świat". Tak określił ich australijsko-brytyjski historyk Christopher Clark w książce z 2012 roku (wyd. polskie Warszawa 2017: "Lunatycy: Jak Europa poszła na wojnę w roku 1914").

To mistrzowskie dzieło powinno być obowiązkową lekturą wszystkich decydentów, podżegających do wojowania z Moskwą. Ono uczy przede wszystkim tego, jak wiele splotów tragicznych wydarzeń oraz popełnianych przez polityków błędów skonfliktowanych stron może doprowadzić do niekontrolowanego wybuchu, nad którym nikt już ex post nie ma możliwości ani zdolności zapanowania.

Clark pokazał, że nie było i nie ma żadnych determinizmów wojennych. Do wojny wcale nie musiało dojść, gdyby choć przez chwilę zastanowiono się nad motywami (błędnym postrzeganiem i niezdolnością do racjonalizacji wyborów politycznych).

Trwająca wojna na Ukrainie także nie była nieuchronna!

Dzieło Clarka jest pouczające również z innego względu. Otóż wszyscy winowajcy i sprawcy każdej wojny kreują wokół siebie apologetyczną atmosferę szlachetnych wyborów i gorliwego poświęcenia. Uderza całkowity brak ich wątpliwości w odniesieniu do swojego tragicznego sprawstwa. Po latach zachowują się tak, jakby ich przy tym nigdy nie było. Nie wchodzi w grę przyznanie się do jakiejkolwiek odpowiedzialności za cierpienia ofiar, za zbrodnie i zniszczenia. Cechują ich zaniki pamięci i brak wyrzutów sumienia.

I napastnicy, i obrońcy są jednak winni temu, że w odpowiednim czasie nie wstrzymali machiny przygotowań wojennych poprzez wyrażenie zgody na rozwiązania dyplomatyczne. W przypadku wojny na Ukrainie mało kto zajmuje się obecnie jej przyczynami. Każda strona broni swoich zdogmatyzowanych racji i ma swoich zadeklarowanych zwolenników. Dopiero gdy umilkną działa i zacznie się rachunek strat oraz rozrachunek "winnych", rekonstrukcja przyczyn zacznie obnażać tendencyjne zaniechania i przemilczenia, fałszywe i zakłamane narracje. Zacznie się wtedy "wojna na dokumenty", ale wielu dzisiejszych świadków i sprawców nie ma szans, by dożyć tych czasów.

Historycy odkryją kiedyś konkretne zdarzenia i ujawnią polityków, którzy lekceważyli niebezpieczeństwo wywołania konfliktu. Okaże się, kto po każdej ze stron, także po stronie idealizowanej dziś Ukrainy, będącej ofiarą napaści, z premedytacją zaogniał sytuację. Sami Amerykanie odkryją kiedyś prawdziwe oblicze swojego zaangażowania. Już dzisiaj wiadomo, że ogromną rolę odegrały interesy gospodarcze, finansowe i zbrojeniowe państw i koncernów zachodnich, a rosyjskie ambicje imperialne i demonizacja Władimira Putina były tylko propagandowym usprawiedliwieniem eskalacji wojny.

Kto wie, czy wielu rzetelnych historyków nie przyzna kiedyś - tak jak Clark twierdzi o tle I wojny światowej - że "kwestie winy i odpowiedzialności za wybuch wojny wkroczyły do tej historii, zanim jeszcze sama wojna się rozpoczęła" (s. 23). Chodzi bowiem o to, że po rozpadzie ZSRR starły się dwie wizje "cywilizowanego rozwodu" republik poradzieckich z Rosją. Jedna opierała się na lepszej czy gorszej koegzystencji, druga stawiała na rozejście się, aż do całkowitej opozycji. Nie bez znaczenia była ingerencja z zewnątrz, zwłaszcza w sprawy wewnętrzne Gruzji i Ukrainy.

Rosja miała prawo obawiać się poszerzania wpływów Zachodu na eurazjatyckiej "szachownicy". Jej nawoływanie do zawarcia porozumień o "niepodzielności bezpieczeństwa" spotykało się z lekceważeniem państw zachodnich. Źródeł narastających nieporozumień i wzrostu napięć należy szukać w procesach nachalnej "westernizacji" poradzieckiego Wschodu.

Niewątpliwie obalenie Wiktora Janukowycza w 2014 roku przy udziale państw zachodnich było punktem zwrotnym w konfliktowaniu Kijowa z Moskwą. A tzw. rewolucja godności - wbrew metaforze - rozpoczęła dramatyczny okres degradacji i dehumanizacji, wyrzeczeń, cierpień i upokorzeń wielu Ukraińców, zwłaszcza tych rosyjskojęzycznych.

Katastrofalne doświadczenia wielkich wojen...

W XX wieku niewiele nauczyły polityków kolejnych generacji. Dynamika systemu międzynarodowego, w którym trwa ciągła polaryzacja i koncentracja sił, być może prowadzi - jak głosił George (Jerzy) Modelski, amerykański politolog i teoretyk stosunków międzynarodowych, urodzony w Poznaniu (w Polsce praktycznie nieznany) - do cyklicznego wyłaniania nowych mocarstw hegemonicznych. Zmiana ich panowania dokonuje się poprzez wielkie wojny hegemoniczne, powtarzające się w cyklu około stuletnim.

Stany Zjednoczone osiągnęły swoją pozycje hegemoniczną w wyniku dwóch wojen światowych, rywalizując głównie z Wielką Brytanią i Niemcami, a potem z ZSRR. Po stu latach rola hegemoniczna Ameryki jest zagrożona, szczególnie w wymiarze ekonomicznym, przez największego konkurenta, tj. przez Chiny.

Trwogą napawa Amerykę ugrupowanie największych gospodarek, określanych terminem BRIC (ukutym w 2001 roku przez Jima O'Neilla, głównego ekonomistę jednego z największych banków inwestycyjnych Goldman Sachs). Ten akronim stworzony z pierwszych liter nazw takich państw, jak: Brazylia, Rosja, Indie i Chiny (w 2011 roku dołączyła Republika Południowej Afryki - South Africa - co oznaczało zmianę na BRICS) stał się złowieszczy dla projekcji amerykańskiej potęgi. Wzmógł nie tylko niepokój, ale przede wszystkim agresywność USA, aby w wyścigu o prymat nie oddawać pola rywalom.

To z tych powodów na Zachodzie pojawiają się liczne prognozy o nieuchronności wojny, tyle że odpowiedzialność za jej wywołanie przerzuca się na Rosję lub/i Chiny. To jednak Ameryka drży o swoją pozycję w globalnym układzie sił i dla jej utrzymania jest gotowa wywołać konflikt na skalę światową. Jej kłopoty wewnętrzne i uwiąd starczy przywództwa przemawiają na rzecz odwrócenia uwagi społeczeństwa w stronę państw, które arbitralnie określa się wrogami. Zamiast szukać porozumień opartych na wzajemnych ustępstwach i kompromisie, "demokratyczni internacjonaliści" i "neokonserwatywni misjonarze" gotowi są podpalić świat. Czy "republikańscy izolacjoniści" zdołają odwrócić te tendencje?

Jak na tle tej fatalnej i katastrofalnej prognozy powinna zachować się Polska?

Polskie elity rządzące są zgodne, że w konfrontacji Zachodu z Rosją muszą wykazywać się największą gorliwością w popieraniu Ameryki. Wyraża się to nie tylko w wiernopoddańczych gestach, ale i realnym zaangażowaniu w zbrojenia. Polska w 2023 roku wydała na obronność aż 3,9 proc. PKB, najwięcej w całej Unii Europejskiej. To oznacza, że w razie zagrożenia amerykański prezydent nie będzie żądał dowodów wpłaty i USA przyjdą Polsce z pomocą. Nikt nie wie, ile warte są takie przypuszczenia.

W razie globalnego konfliktu Polska będzie pierwsza na linii frontu. W cieniu ewentualnej wojny akcentuje się - co naturalne - wagę jej interesów egzystencjalnych. Składają się na nie takie wartości, jak bezpieczeństwo, integralność, tożsamość i rozwój. Każda z nich jest zdeterminowana nową polaryzacją systemu międzynarodowego i skonfliktowaniem Zachodu z Rosją. Deklaracje o lojalności sojuszniczej są ważną przesłanką psychologii politycznej. Naprawdę jednak nikt nie jest w stanie przewidzieć, czym skończyłaby się konfrontacja zbrojna między NATO a Rosją.

Rodzą się pytania...

Na ile polscy decydenci dostrzegają w swojej doktrynie międzynarodowej inne rodzaje interesów - to wnoszę do sztambucha wicepremiera Władysława Kosiniaka-Kamysza - o których pisał jeden z ważnych działaczy ruchu ludowego, profesor Józef Kukułka. Są to interesy koegzystencjalne i funkcjonalne. Pierwsze z nich wskazują na wartość suwerenności, autonomii, uczestnictwa, współżycia, współpracy, wzajemności, pozycji i roli międzynarodowej. Drugie natomiast akcentują skuteczność, sprawczość, regulację, informację, kreatywność i innowacyjność.

Gdyby pod kątem wszystkich wartości, składających się na interesy egzystencjalne, koegzystencjalne i funkcjonalne próbowano wyjść poza doktrynę atlantyzmu, to Polska mogłaby stać się bardziej samodzielnym uczestnikiem wspólnoty zachodniej. Przede wszystkim z powodu tranzytowego położenia na najważniejszym szlaku komunikacji i wymiany handlowej między Zachodem a Wschodem nasze państwo mogłoby być beneficjentem otwarcia na wiele ośrodków i kierunków, łącznie z państwami Azji i Dalekiego Wschodu.

W perspektywie długookresowej nie można pomijać normalizacji stosunków z Rosją, ani wykluczać pojednania ukraińsko-rosyjskiego. W polskiej klasie politycznej póki co brakuje odważnych wizjonerów, a przecież wariantowe myślenie w polityce jest naprawdę ważniejsze niż statyczna i wiernopoddańcza pozycja wasala wobec hegemona.

Polskę stać na samodzielność myślenia i takie kalkulowanie swoich interesów, aby zdobyć przewagi konkurencyjne właśnie dzięki swojej geografii i geopolityce.

Obecnie pojawia się mnóstwo niemądrych scenariuszy o nieuchronności zbrojnego starcia z Rosją. Tymczasem potrzeba przewartościowań wiarygodności dotychczasowych afiliacji i wsłuchania się w głosy obywateli, za jaką rzeczywistością ? pokojową czy wojenną - optują.

Pokładam nadzieję w młodym pokoleniu polskich farmerów, którzy odważnie perswadują rządzącym i liderom ruchu ludowego, jak upominać się o swoje interesy i jak o nie zadbać. Chłopski realizm ma szanse otrzeźwić polskich i europejskich dygnitarzy. Rozerwać solidarność oligarchów unijnych i ukraińskich.

Chciałbym wierzyć, że realistyczna narracja o prawdziwym zagrożeniu egzystencjalnym, pod wpływem protestów społecznych, wpłynie na wybudzenie "lunatyków" z obłędnego myślenia o nowej wielkiej wojnie.

Prof. Stanisław Bieleń

https://myslpolska.info
----------------------------------
Dzisiaj widać jak na dłoni, że rządząca koalicja nie reprezentuje interesów polskich. Po prostu kawałek po kawałku nas sprzedają.
Poprzednia ekipa przynajmniej rozwijała infrastrukture i przemysl, co znacznie wzmocniło pozycję Polski w regionie, zagrażając tym samym hegemonii Niemiec. Jednak źle prowadzona przez PiS kampania wyborcza pełna cynizmu i wiary w swoją wielkość zrobiła swoje. I tak przegrano wybory. A dzisiaj - nie potrafią się nawet do wielu błędów własnej polityki wobec Polski i Polaków przyznać. Dzisiaj władzę mają jakieś "wyskrobki" kilku partii. I co mamy - tzw demokracja leży plackiem na gołej ziemi, w kraju mamy anarchię a bojówki Tuska urządzają Polskę na nowo twierdząc, że jest "spoko". A Unia spokojnie czeka na finał Tuskowej rewolucji i zaciera ręce szepcząc cicho - Polska jest już nasza.
Polski, którą kiedyś znaliśmy, już nie ma. Jest za to chory twór o nazwie ukropolin, całkowicie zawładnięty przez siły żydowsko-germańsko-jankesko-banderowskie, i to jego funkcjonariusze brylują w mediach głównego ścieku i straszą nas swoimi kłamliwymi twierdzeniami, że po Ukrainie na nas przyjdzie kolej.
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 23.02.24 Pobrań: 15 Pobierz ()
24.02.2024 Są już pieniądze na likwidację polskiego rolnictwa!
Popularny showman, Donald Tusk, doganiający ostatnio Jarosława Kaczyńskiego w liczbie strzelonych goli do pustej polskiej bramki, ogłosił na platformie X wielki sukces.

Mamy praworządność. Mamy 600 miliardów. Przed nami kolejny wielki cywilizacyjny skok!

Tłumacząc to z języka propagandy...

Mamy leworządność! Mamy nowe miliardy do spłacenia, ale i kasę na realizację zielonego bezładu i na prowadzenie polityki promującej lgbt. Przed nami kolejna cywilizacyjna zapaść!
Spełniamy obietnice!

Tymczasem trzeba w trybie pilnym uspokoić rolników, tym bardziej że bracia banderowcy grożą odwetem. Donosi o tym wiarygodny w tych sprawach i gorliwie śledzący dialog z nowoczesnym narodem ukraińskim - żydowsko-niemiecki portal pisząc:
Premier Ukrainy stawia Polsce ultimatum. "Możemy zastosować środki odwetowe"

Co zrobi Tusk? Na pewno nie odwoła zielonego absurdu ani nie wypowie paktu klimatycznego, po prostu sypnie kasą na otarcie pierwszych łez.

Wszytko zgodnie z planem: Unia, unia über alles, über alles in der Welt, a likwidacja Polski nie jest możliwa bez likwidacji: górnictwa i rolnictwa, a likwidacja rolnictwa nie może się przecież odbyć bez zapewnienia rolnikom bezpieczeństwa finansowego, potem już z górki: przyjęcie euro i likwidacja gotówki, Unia z Ukrainą, być może wojna, a na pewno Traktat Rozbiorowy.

W sprawie pieniędzy wypowiedziała się już wybitna prezenterka TVN

Nie wszyscy zareagowali entuzjazmem?

Ale widać, widać wyraźnie, że pani Kasia ma bardziej światowe poglądy, mając w profilu flagi: ukraińską, unijną i amerykańską, a pan Bob ledwie polską. Co prawda zabrakło flagi żydowskiej, ale niewtajemniczonym w temat wyjaśniam, że TVN to bardzo odpowiednia stacja i z bardzo odpowiednim właścicielem.

Pewne sprawy należy jeszcze przekonsultować i przyklepać w rozmowach twarzą w twarz. W tak ważnych sprawach nie ma zupełnie znaczenia czy ktoś ma jeszcze twarz czy ją dawno stracił. Ciemny scenariusz wieszczy komercyjnie pesymistyczny Stanisław Michalkiewicz.

Link
Wszytko zgodnie z planem: Unia, unia über alles, über alles in der Welt, a likwidacja Polski nie jest możliwa bez likwidacji: górnictwa i rolnictwa, a likwidacja rolnictwa nie może się przecież odbyć bez zapewnienia rolnikom bezpieczeństwa finansowego, potem już z górki: przyjęcie euro i likwidacja gotówki, Unia z Ukrainą, być może wojna, a na pewno Traktat Rozbiorowy.

W sprawie pieniędzy wypowiedziała się już wybitna prezenterka TVN

Link

Nie wszyscy zareagowali entuzjazmem...

Link

- Prezydent Biden zaprosił i Tusku, i Dudu w jednym samolocie na spotkanie - powiedział Sommer.

- Zaprosił? Wezwał ich. Od kiedy to prezydent Józio Biden zaprasza? On wzywa wasali - skomentował Michalkiewicz

? Jak on ich wezwał, to on musi do nich mieć interes, prawda? Jakby nie miał do nich interes, to by ich nie wezwał, a jak wezwał znaczy on ma interes i to pilny, bo on ich wezwał na początek marca, prawda?

- A co to za interes może być Pana zdaniem? - dopytywał redaktor naczelny "Najwyższego CZAS!"-u

O czym Polacy nie mogą się dowiedzieć?

Zamknięte posiedzenie Sejmu, oficjalnie w sprawie "obronności i bezpieczeństwa" odbędzie się 20-22 marca. Wedle przewidywań minister wojny, Kosiniak-Kamysz będzie referował punkt po punkcie wszystkie Tajemnice Poliszynela. Zdaniem Hołowni, po takim posiedzeniu, wszyscy od prawa (kilkanaście osób - przypis mój) do lewa "złapią pion, poczucie wspólnoty i odpowiedzialności" Czy oznacza to, że wszyscy staną się członkami "koalicji chanukowej" i..., państwo wybaczą określenie, "sługami Ukrainy"?

CzarnaLimuzyna
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 24.02.24 Pobrań: 16 Pobierz ()
Strona 145 z 183 << < 142 143 144 145 146 147 148 > >>
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Shoutbox
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

Louisroano
14/10/2017 22:25
Czesc wszystkim mam na imie Kacper 21 lat i jestem z Kolobrzegu. Na serwerze wisze od czasow tak zamieszchlych ze co tu gadac. Jestem milosnikiem cs 1. 6, cs jego, imetina, lola. Zajmuje sie budowanie
LLK
11/02/2011 10:06
Gratuluję strony i oczekuję aktualizacji. Pozdrawiam LLK
Powered by PHP-Fusion copyright © 2003-2006 by Nick Jones.
Released as free software under the terms of the GNU/GPL license.