Moja własna strona na serwerze tnb.pl (ustaw w panelu admina)
Nawigacja
Strona Główna
Artykuły
Download
FAQ
Forum
Linki
Kategorie Newsów
Kontakt
Galeria
Szukaj
Użytkowników Online
Gości Online: 2
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
11
Download: Gazetka "Wolne Słowo"
02.12.2021 Współczesne państwo jest ?firmą usługową", którą posługują się interesariusze
Dlaczego państwa, oczywiście te "zachodnie", nie są w stanie skutecznie rozwiązać jakiegokolwiek istotnego problemu współczesności? Nie tylko idzie tu o "sprawy wielkie" (masowa wędrówka biednych ludów, tzw. terroryzm, ocieplenie klimatu, powszechna narkomania, załamanie demograficzne itp.), lecz również o te małe, codzienne (produkcję szkodliwej, wręcz trującej żywności, pijaństwo młodzieży, utylizacja śmieci komunalnych czy powszechne marnotrawienie towarów).

Czy wynika to z lenistwa, indolencji czy kasty urzędniczo-politycznej, którą wszystko przerasta? Jeśli już owa kasta zajmuję się czymś ważnym, to marnuję większość czasu na zbędne "przygotowania", wydając przy okazji niewyobrażalne pieniądze na jakiś "ekspertów" aby potem poinformować nas, że "jak na razie" problemu nie da się rozwiązać.

Sądzę, że od lat znamy odpowiedź na zadane wyżej pytanie, tylko poprawność a przede wszystkim cudze interesy zabraniają jej głośno udzielić. Współczesne państwo, zwłaszcza uznające się za "liberalną demokrację", jest swoistą "firmą usługową", którą można wynająć lub opanować dla załatwienia prywatnych interesów. O jakimś "interesie publicznym" nikt tu nie mówi ani tym bardziej nie myśli. Kto dziś najczęściej "wynajmuje" lub opanowuje ową firmę dla załatwienia swoich biznesów? Wymienimy najważniejsze grupy:

1. biznes informatyczny, który aby zarobić na obywatelach wymyślił nową religię w postaci "cyfryzacji": wszystko ma być przymusowo "scyfryzowane" (e-administracja, e-nauka, e-biznes, a niedługo e-rodzina i e-macierzyństwo),
2. biznes używek, a zwłaszcza piwa, dla którego pisane są przepisy podatkowe: tu doprowadzono do super absurdu naszej zbiorowej świadomości, że piwo nie jest (jakoby) "napojem alkoholowym" i przez to prawie dwie trzecie spożywanego etanolu jest właśnie w piwie,
3. przemysł zbrojeniowy, oczywiście tylko dużych państw ("mocarstw"), który wynajmuje "swoje" rządy, aby zapewniały im rynki zbytu (np. wywołując wojny),
4. banki i inne "instytucje finansowe".

To jest jednak rzeczywistość państwa należącego do "prawdziwego" Zachodu. My należymy do Mitteleuropy czyli tzw. terenów przyłączonych do owego Zachodu. Zapewne nie na stałe, co na co dzień daje się nam odczuć. Na tym nieprawdziwym Zachodzie miejscowych państw nie wynajmuje się - nie ma takiej potrzeby: tu im się po prostu każe coś tam uchwalić lub zmienić: od co najmniej kilkunastu lat obserwuję to w przepisach podatkowych, które są tworzone pod dyktando firm afiliowanych zwłaszcza na terytorium naszego oficjalnego "strategicznego sojusznika".

Przypomnę, że mamy - w zależności od tego kto jest u władzy - dwóch strategicznych sojuszników: dla liberałów i lewicy są to zjednoczone Niemcy, a dla prawicy - oczywiście Wuj Sam, który też umie porządzić sobie również wtedy, gdy u władzy w Polsce jest liberalna lewica.

Co ciekawe, większość (są wyjątki) współczesnej klasy politycznej w pełni akceptuje powyższą rolę obecnej państwowości. Oczywiście nikt do tego nie przyznaje się wprost: mówi się o tym w chwilach szczerości, które przerywają długie tyrady na temat "odzyskania niepodległości", "liberalnej demokracji" a przede wszystkim "odstraszania" tych, którzy (jakoby) owej niepodległości zagrażają. "Należymy" przecież bez reszty do zachodu, a to oznacza obowiązek uległości wobec jego oczekiwań.

Zresztą źle opłacani politycy i wysocy urzędnicy owego zachodu muszą prędzej czy później odpocząć po wyniszczającej zdrowie służbie publicznej polegającej głównie na lataniu po telewizjach i zwalczaniu wewnętrznych konkurentów. Gdzie można to zrobić za godziwe pieniądze? Oczywiście w ?wielkich korporacjach? (z naciskiem na słowo "wielkich"), bo przecież całość klasy politycznej w liberalnej demokracji jest powołana do udziału tylko w przedsięwzięciach dużego formatu.

Wszystkie próby podporządkowania organów władzy państwowej interesowi publicznemu są w większości przypadków skazane na niepowodzenie, bo na straży statusu quo nie tylko stoi "społeczność międzynarodowa", lecz również instytucje europejskie a zwłaszcza międzynarodowe trybunały oraz czwarta władza, która jest już jawnie w pełni urynkowiona.

Witold Modzelewski
https://konserwatyzm.pl/
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 02.12.21 Pobrań: 63 Pobierz ()
02.12.2021 Alexander Rahr: Będziecie musieli rozmawiać z Rosją
Jak Pan myśli, o czym kanclerz Angela Merkel rozmawiała najpierw z prezydentem Władimirem Putinem, a następnie z prezydentem Aleksandrem Łukaszenką w związku z kryzysem na granicy polsko-białoruskiej?

- Są na ten temat różne wersje, pogłoski, ale też pewne wiarygodne informacje. Unia Europejska była zszokowana obrazkami z granicy polsko-białoruskiej. Początkowo nie wiedzieli, co robić. Inicjatywę wzięła w swoje ręce Polska, czego Niemcy nie do końca chciały. Merkel, będąc przywódcą Niemiec, ale i Europy, zareagowała na ten problem w inny sposób. Gdy zaczął się pierwszy kryzys imigracyjny w 2015 roku wypowiedziała słynne słowa, że za jej rządów nie powstanie w Europie żaden nowy mur berliński. Powiedziała to Węgrom, Chorwacji i innym krajom, które wtedy zaczęły wznosić na swoich granicach takie mury, jakie dziś buduje Polska na granicy z Białorusią, by zatrzymać tych nieszczęsnych imigrantów.

Teraz zrozumiała, że to jej hasło legło w gruzach. Odchodzi z urzędu kanclerza i w ostatniej chwili pojawia się taki mur. Dlatego próbowała coś w tej sprawie zrobić. Poza tym, niezależnie od tego, że wciąż uznaje ona wartości liberalne za nadrzędny drogowskaz, jest w niej też skłonność do Realpolitik. Zdecydowała się zatem rozwiązać problem za pomocą dyplomacji telefonicznej. Na początek zadzwoniła do Putina, co nie wywołało żadnych kontrowersji na Zachodzie, który przecież twierdził, że to on jest winny kryzysu, więc niech go rozwiąże, niech Merkel z nim na ten temat rozmawia.

Tymczasem Putin dość ostro, dwukrotnie udzielił jej niezbyt przyjemnych odpowiedzi. Odmówił przyjazdu na spotkanie czwórki normandzkiej do Berlina, a teraz również udzielenia pomocy w sprawie Białorusi. W zasadzie przekazał UE, że powinna uznać Łukaszenkę, rozmawiać z nim, a nie przerzucać na niego odpowiedzialności za rozwiązanie kryzysu. Myślę, że Putin pewnie poradził Łukaszence, by ten przygotował się do konstruktywnego dialogu z Merkel. I faktycznie przygotował on swoje wnioski i żądania. Merkel rozmawiała z nim dwu- lub trzykrotnie, za każdym razem ponad godzinę. I nie były to rozmowy czysto formalne, lecz raczej konkretne, podczas których zapadły jakieś rozstrzygnięcia co do odesłania imigrantów do ich krajów.

Krótko mówiąc, Merkel zademonstrowała po raz kolejny swoje humanitarystyczne podejście do polityki. Rozmowy z Łukaszenką zapewne nie były dla niej przyjemne, lecz udało się jej podkreślić, że potępia budowanie murów, że trzeba szukać jakichś akceptowalnych rozwiązań.

Ale czy nie sądzi Pan, że odegrały tu swoją rolę nie tylko kwestie humanitarne, lecz Realpolitik? Władze Polski i Łotwy właściwie nie uznają Łukaszenki za prezydenta. Litwa oficjalnie uważa za prezydenta Swietłanę Tichanowską. Tymczasem wydaje się, że Niemcy i kilka krajów tzw. starej Europy wolą działać w oparciu o rzeczywistość, dostrzegając, kto naprawdę sprawuje rządy na Białorusi.

- Tak, sądzę, że tak jest. Powiedziałbym, że ich dyplomacja jest mniej krzykliwa. Są kraje, które wolą krzyczeć i atakować, choć nie przynosi to żadnego pożytku. Nie sądzę, by Merkel żywiła sympatię do Łukaszenki, lecz widzi ona, jaka jest rzeczywistość. Myślę, że - w odróżnieniu od tego, co mówi się o tym u was i w krajach bałtyckich - ona rozumie, że nie jest tak, żeby cały naród był przeciwko niemu. Niemcy przecież też dostrzegają i rozumieją, co dzieje się na Białorusi. I wiedzą, że część ludzi przeciwko Łukaszence protestuje, ale jest też duża część, która go popiera, bo cenią stabilność i miękki, socjalny autorytaryzm, który wprowadził. Nie ma tam oligarchów, jest za to sprawiedliwość społeczna i to wielu ludziom odpowiada.

Dlatego Merkel się przemogła i uznała, że trzeba kierować się Realpolitik. I nie chodzi o to, że tak bardzo chciała ona uratować ludzi, którzy koczują tam na granicy, bo, jeśliby tego rzeczywiście chciała, to przecież wysłałaby tam samolot po kobiety i dzieci. Chciała za to uratować swoją politykę.

Są dwa modele polityki imigracyjnej. Jeden to model uchylonych drzwi, który zakłada, że jeśli ktoś już znalazł się na naszym terytorium, to może tu zostać. To podejście ma pokazywać, że Europa kieruje się humanitaryzmem. Drugi model to polityka Polski, krajów bałtyckich i Europy Wschodniej, który zakłada, że Europa powinna być niczym twierdza, że nie możemy sobie pozwolić, by nasze granice przekraczały miliony ludzi. W waszej części Europy rozumie się też zagrożenie terrorystyczne, a historyczne doświadczenia regionu pozwalają mu na zrozumienie, czym jest wrogi islam, który u was od średniowiecza pojawiał się w roli najeźdźcy, wroga.

W Niemczech czy we Francji brak takich doświadczeń, bo przecież nie walczyliśmy z Imperium Osmańskim, nie odpieraliśmy najazdów tatarsko-mongolskich. Mamy zatem różne mentalności historyczne, które powodują odmienne reakcje. Merkel nie chciała, by zwyciężył polski i wschodnioeuropejski model twierdzy. Nie walczyła ona wprost z władzami polskimi, robiła jednak wszystko, by zwyciężyło podejście humanitarne i liberalne.

Właśnie. Czy fakt, że mamy z jednej strony takie przywiązanie do wartości liberalnych w Niemczech, a jednak Berlin potrafi znaleźć wspólny język przede wszystkim z Putinem, który na ostatnim Klubie Wałdajskim oznajmił, że bliższe są mu wartości konserwatywne; a jednocześnie Polska i inne kraje Europy Środkowej nie potrafią znaleźć wspólnego języka z rosyjskimi prezydentem, choć oni również są raczej konserwatywni, zatem nie ma to sprzeczności ideologicznych - to nie paradoks?

- Osobiście uważam, że Merkel ma dość negatywny stosunek do Rosji. Przecież sama niedawno przyznała, że nie ufała Putinowi, gdy ten występował w Bundestagu w 2001 roku na temat końca zimnej wojny. Zawsze była wobec niego ostrożna. Opowiadała tę historię o psie, którym Putin chciał ją wyprowadzić z równowagi. Tego, nawiasem mówiąc, nikt w Rosji nie rozumie; na spotkaniach Klubu Wałdajskiego ten pies swobodnie biegał i nikt się tym nie przejmował.

Ale do rzeczy: to nie jest tak, że tu coś zależy od Merkel. Mamy po prostu pewną tradycję. Wprawdzie nie wszyscy niegdyś popierali politykę Willy'ego Brandta, ale wśród obecnych elit - za wyjątkiem konserwatystów - liberałów, lewicy, socjaldemokratów i innych dominuje przeświadczenie, że zimna wojna się skończyła wyłącznie dzięki temu, że prowadzono taką pokojową politykę odprężenia. Tą politykę prowadziły Niemcy, Willy Brandt, kontynuował ją Helmut Schmidt, choć rozmieścił w RFN amerykańskie rakiety; Helmut Kohl wspierający Michaiła Gorbaczowa i Borysa Jelcyna; Gerhard Schroeder, który zaprzyjaźnił się z Putinem... To nie jest polityka jakichś uprzywilejowanych relacji z Rosją, jak się sądzi w Polsce, choć tak to może wyglądać, ale to po prostu polityka mająca na celu uniknięcie wojen, porozumienie w sprawach europejskich.

W Niemczech uznaje się Rosję za część Europy. Myślę, że na tym polega największa różnica między nami. Polska, Ukraina i kraje bałtyckie reprezentują punkt widzenia, że Europa powinna rozpościerać się od Vancouver do Doniecka, czyli obejmować Ukrainę, ale już nie Rosję. Elity w Niemczech czy we Francji myślą w kategoriach włączenia Rosji, wider Europe, idei kontynentalnej. Jest ona słabo skonkretyzowana, nie dyskutują o niej atlantyckie think-tanki, ale nie jest, tak jak u was, demonizowana. Uznaje się ją za jedno z możliwych rozwiązań na przyszłość. I to nie zależy od Merkel, lecz od poglądów głęboko zakorzenionych wśród elit niemieckich, przekonania o konieczności zbliżenia z Rosją, pragmatycznego dialogu z nią.

W przypadku Polski przyznam, że do tej pory nie rozumiem, dlaczego niemożliwe jest porozumienie z Rosją na tym konserwatywnym gruncie. Dorastałem w Niemczech Zachodnich. Wówczas sąsiedzi wokół - Francuzi, Holendrzy, Belgowie - nienawidzili Niemców, a latach 1960. często atakowano wręcz turystów niemieckich, odmawiano obsługiwania ich w restauracjach. Ale wszystko to wkrótce się zmieniło, gdy zaczęliśmy się nawzajem rozumieć. Będzie źle, jeżeli do podobnych zmian nie dojdzie w stosunku Polski czy krajów bałtyckich wobec Rosji.

Sytuacja jest dość absurdalna, bo przecież Polska ma z Rosją znacznie więcej wspólnego niż mogłoby się wydawać. Popatrzmy na zachowanie Polski; czasami chowa się za plecami UE, innym razem wykorzystuje UE do zadawania ciosów Rosji. Tymczasem wydaje mi się, że wkrótce Polska będzie w Europie regionalnym mocarstwem, które będzie musiało samodzielnie uregulować stosunki z Rosją, Chinami czy Turcją, tak jak już teraz Warszawa robi to z Wielką Brytanią, pomijając Niemców i Francuzów. Myślę, że nie będzie innej alternatywy. Nie będzie już bowiem zjednoczonej politycznie Europy, w którą wierzyłem jeszcze dwadzieścia lat temu. Dziś ani elity, ani narody nie dążą już do stworzenia Stanów Zjednoczonych Europy.

Ale czy z drugiej strony nie sądzi Pan, że Polska bywa wykorzystywana jako instrument polityki krajów anglosaskich - obecnie przede wszystkim Wielkiej Brytanii, bo Stany Zjednoczone koncentrują się na Dalekim Wschodzie - mający na celu przeciwdziałanie powstaniu tego wielkiego bloku kontynentalnego od Lizbony do Władywostoku, o którym Pan mówi?

- Dobre pytanie. Myślę jednak, szczerze mówiąc, że Polska nie jest aż tak słaba, by grać jedynie rolę wykonawcy. Faktycznie, z punktu widzenia geopolityki koncepcje Józefa Piłsudskiego czy Trójmorza mogą wydawać się ponętne dla Brytyjczyków i Amerykanów. Ale przecież Polska sama te koncepcje wysunęła. Sądzę, że w polskiej świadomości obecny jest ten nieuzasadniony lęk i nienawiść do wschodniego sąsiada. Być może wynika to z tego, że Warszawa nie chce skłócić się do końca z Europą i kalkuluje, że mówienie przez nią jednym głosem możliwe będzie, jeśli wszystkim wskaże wspólnego wroga.

Rosja jest wygodna w roli takiego wroga, jeśli powtarzać, że wszystkiemu winien jest Putin. Argumentem tym macha się przed nosem szczególnie Niemcom, wypominając rok 1939 i pakt Ribbentropa-Mołotowa. Sądzę jednak, że problem tkwi znacznie głębiej. Trzeba sięgnąć do koncepcji kordonu sanitarnego po I wojnie światowej. A jednak Polska stanie wkrótce przed wyzwaniem prowadzenia bardziej odpowiedzialnej, własnej polityki. Owszem, można i z Wielką Brytanią porozumiewać się przeciwko Rosji. Ale przyjdzie też rozmawiać z Rosją, choćby na temat Chin, czy innych wyzwań. To wszystko kwestia czasu.

Ciągła defensywa i powtarzanie, że było się ofiarą Niemiec i Rosji, to etap, który przeminie. Tak zachowywać może się Ukraina, choć dla wielu już staje się to męczące. Sądzę, że Polska również dojrzeje do swojej Realpolitik, choć nie wiem czy stanie się to za rządów PiS, czy kogoś innego. Ważne, żeby ludzie przestali żyć mitami rodem z XX wieku i zaczęli myśleć w kategoriach wyzwań współczesnych.

Wracając jeszcze do Niemiec: kto tak naprawdę ustala podstawy niemieckiej polityki wschodniej, wobec Rosji, Białorusi, innych krajów postradzieckich? Które ośrodki decyzyjne mają tu największe wpływy?

- Powiedziałbym, że obecnie polityka wschodnia nie istnieje. Ostatnim człowiekiem, który poważnie myślał o Ostpolitik, z którym rozmawiałem, był nieżyjący już Hans-Dietrich Genscher. Współpracowałem z nim, gdy był prezesem Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej (DGAP). Idee takie rozwijał także Schroeder. Do czasów kryzysu na Ukrainie w 2014 roku był to dość popularny kierunek. Ostpolitik oznaczała, że poszukujemy form możliwej współpracy z Rosją, to była dla nas taka polityka odprężenia (Entspannungspolitik).

Kolejnym podejściem, które wypracowały Niemcy, a które negowane jest przez kraje takiej jak Polska, jest polityka przemian przez handel (Wandel durch Handel). Polegało to na tym, że handlowaliśmy z naszym ówczesnym wrogiem, Związkiem Radzieckim, budujemy w związku z tym kompromisy, a przede wszystkim tworzymy wzajemne powiązania. ZSRR chciał sprzedawać swój gaz do Europy, ale nie miał technologii pozwalających na budowę gazociągów. Niemcy miały nie tylko technologie, ale i gotowe były do inwestycji w gazociągi. Do dziś tymi gazociągami dostarczany jest do Europy gaz, m.in. przez Ukrainę, Polskę, Białoruś. Rosja zarobionych w ten sposób pieniędzy nie przeznacza, wbrew krążącym opiniom, na zbrojenia, lecz na rozwój wydobycia surowców.

Dla Niemiec istotne było również to, że w ramach takiej Ostpolitik niemieckie firmy uzyskały uprzywilejowany dostęp do rynku radzieckiego i do dziś działają na rynku rosyjskim z sukcesem. Żadnej Ostpolitik nie chce tylko partia Zielonych, która cały czas kieruje się ideą Europy liberalnej, obejmującej Ukrainę, ale bez Rosji. Większość polityków chce jednak kontynuacji choćby niemiecko-rosyjskiego Dialogu Petersburskiego.

Owszem, mogą krytykować władze rosyjskie za to, że za kratami siedzi Aleksiej Nawalny, czy za to, że zakazuje się działalności Memoriału, ale jednocześnie uważają, że nie wolno rezygnować z tego, co udało się zbudować w ciągu ostatnich dekad. Nie wolno nam przekreślać kontaktów, które zbudowaliśmy w latach 1990. i 2000. Nawet jeśli mamy z Rosją spór geopolityczny, to w wielu sprawach nie ma sprzeczności.

Do Ostpolitik próbowała trzy lata temu powrócić Socjaldemokratyczna Partia Niemiec (SPD). Stali się oni wówczas obiektem ostrej krytyki, bo ośmielili się nawet zaproponować współpracę NATO z Organizacją Umowy o Bezpieczeństwie Zbiorowym (OUBZ), a to podziałało na niektórych jak płachta na byka, choć przecież taka współpraca miała miejsce choćby w Afganistanie. SPD szybko wycofała się z tego programu i nie sądzę, żeby dziś ktoś w Niemczech był w stanie z propozycją takiej strategii wystąpić. Nie oznacza to jednak, że te idee odeszły; wciąż są ludzie, którzy o tym dyskutują. Może zresztą jakaś nowa koncepcja Ostpolitik pojawi się w innym kraju.

Wydaje mi się czasem, że w sprawach polityki wschodniej wypowiedzi ministra spraw zagranicznych Heiko Maasa brzmią czasem odmiennie od opinii szefa jego partii, Olafa Scholza. Maas wypowiada się ostrzej, bardziej krytycznie wobec Rosji. Czy SPD jest podzielona w tych sprawach?

- Wydaje mi się, że Scholz jest pod tym względem nieco bezbarwny, choć nie uważam tego za minus. Najczęściej w tych sprawach milczy i wydaje mi się, że sam nie ma wyrobionego poglądu. Na pewno jest jednak człowiekiem myślącym, racjonalnym i chętnym do wysłuchiwania rad. Będzie raczej daleki od podejścia ideologicznego. Nie będzie stawiał praw człowieka i wartości liberalnych na czołowym miejscu.

Zresztą, moim zdaniem, rozmowa z Rosją czy Chinami o prawach człowieka nie ma dziś sensu. Europa po prostu w tej sferze przesadziła ze swoimi żądaniami. Mentalność i rozwój człowieka jest w dużym stopniu determinowany geograficznie. W Niemczech tacy politycy jak Heiko Maas, Annegret Kramp-Karrenbauer, Friedrich Merz czy Armin Laschet to ludzie, którzy pochodzą spod granicy z Francją. Wyrastali w określonej atmosferze, byli przesiąknięci proamerykanizmem (to nie do końca musi być złe), są transatlantystami, przekonani o istnieniu wspólnych wartości liberalnej Europy. Rosja czy Chiny to dla nich takie państwa chuligańskie, występujące przeciwko wartościom europejskim. I dlatego nie tylko nie rozumieją Rosji, lecz wręcz jej nienawidzą za to, że poddaje w wątpliwość ich wartości. Nie znają oni i nie rozumieją świata innych kultur spoza ich komfortowego, transatlantyckiego świata. Taką umiejętność mają natomiast politycy z Niemiec Wschodnich.

To paradoks: w Polsce większość polityków odnosi się do Rosji wyjątkowo krytycznie, a w dawnej NRD - odwrotnie. Choć ja dorastałem w Niemczech Zachodnich, to wydaje mi się, że w Niemczech Wschodnich ludzie są bardziej skłonni do kompromisów. Myślę, że Scholz gotów będzie na wysłuchiwanie argumentów różnych stron. Choć w Polsce może się to nie spodobać, będzie też słuchał premier i szefowej SPD w Meklemburgii Manueli Schwesig. Ta młoda polityk uzyskała 40% głosów, wspierając budowę Gazociągu Północnego nie dlatego, że to korzystne dla Rosji, ale dlatego, że to korzystne dla naszych interesów. Jest też Matthias Platzeck, były szef SPD i wieloletni premier Brandenburgii. Nie jest on w żadnym stopniu zafascynowany Rosją, rosyjska kultura jest dla niego obca. Uważa jednak, że żyjąc w środku Europy powinniśmy nie tylko słuchać i brać pod uwagę Amerykanów, ale również rozumieć interesy innych.

Sądzę, że Olaf Scholz będzie musiał brać pod uwagę różne głosy we własnej partii i pragmatycznie poszukiwać wspólnych interesów, a nie tylko bronić wartości liberalnych. Tym bardziej, że polityka oparta na tych wartościach poniosła porażkę, choćby w stosunku do Węgier i wielu innych krajów Europy Wschodniej, niedługo może zbankrutować też we Włoszech.

Czy temu pragmatyzmowi nie zaszkodzi w Niemczech obecność w rządzie Annaleny Baerbock z partii Zielonych?

- Oczywiście, w tej kwestii będzie przeszkadzać. Jednych będzie drażniła, inni będą się nią zachwycać. Ale niech Pan sobie wyobrazi, jak pojedzie na pierwsze spotkanie z Siergiejem Ławrowem i zacznie go strofować. Niezależnie zresztą od tego, kto będzie ministrem spraw zagranicznych Rosji, trudno sobie to wyobrazić. Jeśli ona powie mu o Nawalnym, w odpowiedzi usłyszy, że Zachód ma problem Juliana Assange'a, ma kłopoty z Ukrainą i Kosowem.

Podejście Zielonych to droga donikąd. Znam tych ludzi tutaj i wiem, że oni zdają sobie sprawę, że nie osiągną żadnych efektów. Im chodzi bardziej o uzyskanie efektu wewnętrznego, promowanie się w Niemczech. Wspomniany Heiko Maas czasem mówił rzeczy rozsądne, a czasem wypowiadał się fanatycznie w duchu wartości liberalnych. Po co to robił? Żeby podbić sobie poparcie wyborcze. Mamy bardzo silną czwartą władzę, choć wielu tego nie dostrzega. Jest ona w stanie usuwać z życia publicznego naprawdę mocnych polityków, udało jej się to z dwoma prezydentami Niemiec i wieloma ministrami. Trudno się jej przeciwstawić i politycy o tym wiedzą. Dlatego politycy starają się budować swoją pozycję poprzez media.

A jak wygląda stosunek do Rosji niemieckich partii opozycyjnych? Sporo osób za przyjazne wobec Wschodu uznaje Alternatywę dla Niemiec (AfD) i Lewicę (die Linke). Na ile wpływają one na opinię publiczną w sprawach polityki wschodniej?

- Nie są to partie prorosyjskie. Lewica nie jest prorosyjska, lecz antyamerykańska. Jest w jej szeregach wiele osób wywodzących się z NRD, których niektórzy uznają za komunistów czy postkomunistów. Ale są też młodzi ludzie, którzy z czasami komunistycznymi nie mają nic wspólnego, a uważają po prostu, że amerykańska presja na Niemcy jest zbyt duża. Uważają oni, że powinniśmy zachowywać równy dystans wobec Stanów Zjednoczonych i Rosji. Takie instynktowne podejście reprezentuje np. wśród polityków Lewicy Gregor Gysi, który po prostu chce, by Niemcy same definiowały swoją politykę, bez wpływów amerykańskich czy brytyjskich.

Trzeba jednak pamiętać, że obecne władze Lewicy są coraz bardziej proamerykańskie, bo chciałyby sprawować w Niemczech władzę, a to jest niemożliwe dla sił kwestionujących członkostwo w NATO. Obecność w tym sojuszu cieszy się zbyt dużym poparciem wśród Niemców, którzy do niej przywykli. Ta zmiana stanowiska będzie w dużej mierze zamykała Lewicy drogę do Rosji.

Trudno powiedzieć coś o Alternatywie dla Niemiec. Są tam ludzie o bardzo nacjonalistycznych poglądach. Kiedyś w czasie jednej debaty jeden z ich polityków z pełną powagą powiedział mi, że Niemcy powinny zaproponować Rosji uznanie Abchazji, Osetii Południowej i Donbasu, a w zamian Rosjanie powinni nam oddać Kaliningrad. Nie jest to pogląd całej AfD, ale są tam ludzie, którzy tak myślą. Sporo tam chaosu, brak strategii. Poważnie do kwestii polityki wschodniej podchodzili w tej partii rosyjscy Niemcy. Teraz jednak ich znaczenie spadło, prawie wszyscy przepadli w wyborach, niektórzy nie kandydowali. To nie są żadni faszyści, bo przecież ich przodkowie walczyli często po stronie Związku Radzieckiego. Oni opowiadali się za współpracą z Rosją, ale nie jest to główny temat w AfD.

A jaką rolę w kształtowaniu polityki wschodniej odgrywa Komitet Wschodni Gospodarki Niemieckiej (Ost-Ausschuss)? Czy mają, Pana zdaniem, wpływ na decyzje rządowe?

- Dobre pytanie, chce Pan cały czas ustalić, kto wpływa na decyzje. Myślę, że na kanclerz Merkel największy wpływ miała jej własna intuicja oraz krąg bliskich przyjaciół jej i jej męża. To samo było w czasach Schrödera. Pewien wpływ mogą mięć również partyjne fundacje. Komitet Wschodni znam doskonale i jest on dziś całkowicie czymś innym niż niegdyś. Ma on już 50 lat, na początku kierowało nim starsze pokolenie niemieckich przedsiębiorców, którzy promowali umowy gazowe i chcieli doprowadzić do ekspansji biznesu niemieckiego na rynku radzieckim. Tych niemieckich przemysłowców, jak Berthold Beitz czy Otto Wolff von Amerongen, wówczas atakowano jako "agentów Kremla".

Dzisiejszy Ost-Ausschuss nie ma znaczenia politycznego. Po rozpadzie Związku Radzieckiego zajął się współpracą ze wszystkimi krajami na Wschodzie, w tym z Polską, z Rosją, z Armenią i z Azerbejdżanem. Musi zatem unikać konfliktów, działać tak, by wszystkich usatysfakcjonować. Zajmuje się więc promowaniem biznesu i unika polityki. Trzeba jednak przyznać, że podkreślają, iż sankcje wprowadzone po roku 2014 wobec Rosji bardziej szkodliwe niż dla niej są dla samego Zachodu, który stracił jej rynek na rzecz krajów azjatyckich czy Turcji. Dlatego wzywa do przemyślenia całej polityki sankcyjnej. Obecnie gospodarka jest u nas bardziej podporządkowana interesom politycznym niż było to 30 czy 40 lat temu.

Czy może Pan sobie wyobrazić, że Warszawa i Berlin będą mówić jednym głosem w sprawach polityki wschodniej?

- Myślę, że to niemożliwe, bez uprawiania dyplomacji między Polską a Rosją. Niemcom powtarzam, żeby się w to nie mieszali. Niemcy nie powinny brać udziału w tym procesie. Nagromadziło się między Polską a Rosją zbyt wiele problemów. Kiedyś sądziłem, że to kwestia epoki komunistycznej. Gdy jednak rozmawiam z Polakami, uczestniczę w spotkaniach organizowanych przez polską ambasadę, dochodzę do wniosku, że to jakaś historyczna zadra, sięgająca jeszcze XVIII wieku i rozbiorów Polski. Rosja zresztą w odpowiedzi sięga po czasy Łże-Dymitra. Jaki to ma związek z życiem obecnych pokoleń?

Polska musi rozpocząć dialog z Rosją. Myślę, że najsensowniej byłoby rozpocząć go od dialogu środowisk konserwatywnych. Taka rozmowa okazałaby się dla Polaków z pewnością interesująca. Musimy w końcu zrozumieć, że nie żyjemy już w czasach konfliktu Wschód - Zachód. Świat będzie coraz bardziej pogrążać się w konfrontacji Północ ? Południe. Jeśli to zrozumiemy, dojdziemy do wniosku, że należy podjąć współpracę krajów Północy. Przecież to, do czego doprowadził Łukaszenko, to nie cały problem. Imigracja z Południa będzie się nasilać. Będzie napływała przez Morze Czarne, przez Ukrainę, przez Biegun Północny, jeśli to będzie jedyna możliwość. To jest największe wyzwanie, przed jakim stoimy. Oni wkrótce nie będą mieli co jeść, bo zmieniają się warunki klimatyczne. A jest tam mnóstwo młodych ludzi i ciągle wysoka rozrodczość. Ci ludzie oglądają na smartfonach obrazki z Północy i zastanawiają się, czemu nie mieliby tam dotrzeć. Trzeba myśleć o Afganistanie, zniszczonym Iraku i Syrii, bo stamtąd przychodzą najważniejsze wyzwania.

Rozmawiał Mateusz Piskorski

Alexander Rahr (ur. 1952 w Tajpej) - niemiecki politolog i historyk, ekspert ds. polityki wschodniej, w latach 1994-2012 pracownik i kierownik programów Niemieckiego Towarzystwa Polityki Zagranicznej (DGAP), będącego zapleczem eksperckim władz niemieckich, od 2012 roku kieruje projektami badawczymi Forum Niemiecko-Rosyjskiego. Autor książek na temat polityki wschodniej, Rosji oraz obszaru postradzieckiego. W tym roku, nakładem wydawnictwa Das Neue Berlin ukazała się jego najnowsza praca "Anmaßung. Wie Deutschland sein Ansehen bei den Russen verspielt".

Myśl Polska, nr 49-50 (5-12.12.2021)
https://myslpolska.info
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 02.12.21 Pobrań: 61 Pobierz ()
02.12.2021 Ludzie nie szczepcie się - to kłamstwo i trucizna.
Ludzie nie szczepcie się - to kłamstwo i trucizna.

Moja teściowa zaszczepiona całkowicie, a teraz dwa tygodnie walki o jej zdrowie i życie w szpitalu covidowym na oddziale monitorowanym. Pojawiły się padaczki i różne dodatkowe objawy, których nigdy nie miała. Uff wróciła do domu ale wczoraj nagle zemdlała.

Wczoraj też odwieźli do szpitala mojego ojca, zaszczepiony pfizerem. Nagłe kłopoty z krążeniem i ciśnieniem. Przy pobieraniu wymazu protest ojca, wiec obsada z karetki stwierdziła, żeby dał spokój, bo jeżdżą do zaszczepionych. W szpitalu stwierdzono COVID i że to są sercowe powikłania. Jest podłączony wenflonem tętniczym.

Zrozumcie, to wszystko w TV i mediach to ściema. Polegajcie tylko na swoim doświadczeniu i swoich obserwacjach. U mnie w rodzinie są zaszczepieni i niezaszczepieni. TYLKO zaszczepieni wylądowali w szpitalu covidowym i przechodzili ciężko chorobę. W rodzinie mojej żony zmarł nagle na serce przy stole jej zaszczepiony 50-letni kuzyn.

Tak jak kiedyś dawałem świadectwo z onkologii przechodząc ciężko raka, by ludzie się nie poddawali ale też badali, tak dziś czuję się zobowiązany ostrzec przed tym piramidalnym oszustwem.

Nic co słyszę w mediach i od oszalałych lekarzy czy profesorów nie pokrywa się z rzeczywistością a oprócz rodziny mam 3 tys. zadłużonych klientów i wiem np. o szpitalu gdzie nagle zachorowało 5 zaszczepionych pielęgniarek i już jedna umarła. Co powiedziano pozostałym? Że to przez to, że pierwsze dawki dla służby zdrowia miały mniej mRNA (sic!) i by się doszczepiły.

Przestrzegam, nie bierzcie trzeciej dawki, nie wiadomo co to za syf, a nie uchroni przed niczym.

Tomek Parol - z otwartą przyłbicą

To napisał dziś na Facebooku Tomasz Parol - bloger Łażący Łazarz
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 02.12.21 Pobrań: 56 Pobierz ()
02.12.2021 Szpital wypisuje umierających chorych z covidem do domu. Pacjentka zmarła po kilku godzi
Szpital wypisuje chorych z covidem do domu. Pacjentka zmarła po kilku godzinach

Kiedy karetka zabierała panią Annę Kałużniak-Hauser do szpitala, jej bliscy liczyli się z wieloma scenariuszami. Ale nie z tym, co ich spotkało. - Przywieźli nam mamę konającą, z infekcją płuc i covidem. Pozbyli się pacjenta, żeby im nie zszedł w szpitalu - mówi Interii Joanna Hauser-Mirowska, córka pani Anny i zarzuca piotrkowskiej placówce wypis mamy w agonalnym stanie, bez słowa wyjaśnienia.

Pani Anna Kałużniak-Hauser od lat chorowała na POChP (przewlekła obturacyjna choroba płuc). Każda infekcja była dla niej walką o oddech. Kiedy we wtorek 16 listopada czuła, że mimo leczenia antybiotykiem oddycha jej się coraz ciężej, jej bliscy zadzwonili po pogotowie.

- Zrobili mamie test, wynik wyszedł niejednoznaczny, ale załoga karetki od razu powiedziała, że to z pewnością COVID-19 i że zabierają mamę do szpitala przy Rakowskiej - mówi Joanna Hauser-Mirowska, córka pani Anny.

71-latka trafiła do Samodzielnego Szpitala Wojewódzkiego im. Mikołaja Kopernika w Piotrkowie Trybunalskim, prosto do izolatorium.

Rozpoznanie: Infekcja SARS-Cov-2

- Dzwoniłam do pielęgniarki z pytaniem co z mamą, ta otworzyła drzwi do izolatki, w której mama czekała na wynik testu i powiedziała: "Dzwoni córka, chce jej pani coś powiedzieć?" Mama odpowiedziała: "Nie jest źle, jest ok". I to były jej ostatnie słowa, które słyszałam - opowiada Interii Joanna Hauser-Mirowska.

Bo od tego momentu pani Anna nie odbierała już telefonów od rodziny. Bliscy kobiety byli przerażeni, że z mamą jest coraz gorzej.

- Ciągle dzwoniłam do lekarza prowadzącego. Dla nich stan mamy był zawsze taki sam. Ani lepiej, ani gorzej. Ani razu od środy nie było z ich strony mowy, że mama jest nieprzytomna, że nie ma z nią kontaktu. Tylko: "bez zmian" - opowiada pani Joanna.

Przełom nastąpił w poniedziałek 22 listopada. Rano na telefonie pani Joanny wyświetlił się szpital.

- W pierwszej chwili nogi się pode mną ugięły, bo spodziewałam się najgorszego. Ale lekarz prowadzący zaczyna mi tłumaczyć, że dziś mamę wypisują. My się tak ucieszyliśmy, bo jeśli wypisują to znaczy, że jest lepiej, że się mamie poprawiło. Ugotowałam jeszcze dla niej rosół, żeby się po szpitalu wzmocniła - wspomina córka pacjentki.

Bliscy pani Anny podkreślają, że byli przekonani, że stan mamy jest przynajmniej stabilny. Nie spodziewali się najgorszego.

- Nikt nam nie powiedział, że jest tak źle. Jedyne o czym wspomniał doktor to, że mama jest "otępiała". Pomyślałam sobie, że może jest słaba, zmęczona tym całym pobytem, albo może nie chce z nimi rozmawiać, dlatego milczy. Jeszcze do niego powiedziałam, że może "strzeliła" przysłowiowego focha. Ale jak oni mi ją przywieźli i zobaczyłam, jak to faktycznie wygląda, to już wiedziałam, że to nie był foch - mówi Joanna Hauser-Mirowska.

"Przywieźli nam umierającą mamę, przepisując jej tabletki i dalszą izolację"

Rodzina twierdzi, że pani Anna wróciła do domu w stanie agonalnym.

- Była bez żadnego kontaktu. Nie mówiła, błądziła gdzieś wzrokiem, nie wydawała z siebie żadnego dźwięku. Ona umierała. Przywieźli nam ją konającą. Położyli na łóżku i zostawili. Jak ja jej próbowałam dać jeść czy pić, małą łyżeczką wlewałam jej wodę do jednego kącika ust, a drugim wylatywało. Mówię: "Mamo, ale połykaj". Ona już nie miała odruchu połykania - opowiada pani Joanna. Rodzina zmarłej podkreśla, że w karcie pacjentki wpisano, że była nieszczepiona, chociaż przyjęła dwie dawki szczepionki.

W zaleceniach ze szpitala rodzina czyta, że mama z racji zapalenia płuc wywołanego przez SARS-Cov-2 ma być w izolacji do piątku 25 listopada. Na pierwszej stronie wypisu odnajdują też informacje, że mama ma cukrzycę, na którą, jak twierdzi rodzina, nigdy nie chorowała. Nie widzą za to żadnej wzmianki o POChP, z którym zmagała się od lat. Ale szczególnie zaskakuje ich wynik saturacji na poziomie 98,5 proc.

- Mama ze swoim POChP w najlepszych dniach miała saturację maksymalnie 90 proc. To wygląda, jakby lekarz pacjentki na oczy nie widział, albo wpisał wyniki badań innego pacjenta. Jak patrzymy na kartę informacyjną, to jawi się obraz całkiem wydolnej oddechowo kobiety, nie ma tam słowa o tym, że mama jest stanie ciężkim. A w tym samym czasie leżała bez kontaktu na łóżku, a my nie wiedzieliśmy, jak jej pomóc. Baliśmy się, że ona cierpi i się męczy. Nie mogliśmy jej podać żadnych leków, bo te zapisane przez lekarza w wypisie były w formie... tabletek, a mama nawet wody przełknąć nie mogła - dodaje Joanna Hauser-Mirowska.

Czas zgonu: 22:00

Pani Anna końca izolacji nie doczekała. Wieczorem w dniu wypisu zmarła.

- Mam bardzo duży żal o to, że wypisali mamę w takim stanie. Ja sobie zdaję sprawę, że mama wcześniej czy później przy jej postępującej chorobie by zmarła. Ale człowieka nie traktuje się jak worka ziemniaków. Z covidem, infekcją, przywieziona, żeby tylko nie umarła w szpitalu - mówi Joanna Hauser-Mirowska, córka pani Anny.

Pani Joanna nie może też zrozumieć, dlaczego skoro przez kilka dni nie można było odwiedzać mamy w szpitalu z powodu COVID-19, nagle z tym samym koronawirusem przywieziono ją do domu.

- Przecież to jest napędzanie w dalszym ciągu tej pandemii. Czwarta fala, nowy wariant, a moją mamę z covidem wypisali i przywieźli nam do domu. Przecież ja się mogłam zarazić, pomimo tego, że jestem szczepiona, mogłam nie mieć objawów i roznieść to dalej. Kwarantanny, zgodnie z prawem, nie mam - mówi Joanna Hauser-Mirowska, córka pani Anny.

"Nie można zaskakiwać rodziny takim stanem pacjenta"

O komentarz pytamy doktor Bożenę Janicką z Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia. Lekarka zastrzega, że nie zna szczegółów sprawy, ale od razu rzuca jej się w oczy jedna podstawowa kwestia.

- To są takie sytuacje, w których co do postępowania podejmuje się najtrudniejsze decyzje i nie ma żadnych standardów. Z jednej strony wiemy, że w przypadku widma śmierci podłączenie osoby wiekowej, z wielochorobowością pod respirator niczego nie zmieni, a wręcz pogorszy, z drugiej strony, jeśli jest to osoba w miarę wydolna, to dlaczego ma ona leżeć w szpitalu - mówi doktor Bożena Janicka, prezes Porozumienia Pracodawców Ochrony Zdrowia. I dodaje: - W polskim społeczeństwie od jakiegoś czasu dominuje pogląd, że jak człowiek umiera, to odchodzi w szpitalu. A ja uważam, że w szpitalu powinno się być wtedy, kiedy szpital może coś zadziałać. Jeżeli mamy osobę, której już pomóc nie zdołamy, to wtedy trzeba ją wypisać - podkreśla dr Janicka.

Doktor Janicka zaznacza jednak, że rodzina pacjenta musi wiedzieć w jakim stanie jest on wypisywany do domu. Nie powinno być to niespodzianką, że liczymy na powrót członka rodziny w dobrej formie, a on wraca w agonii.

[---]

- Załoga karetki, która przyjechała stwierdzić zgon, powiedziała nam, że jeżdżą po całym województwie łódzkim i to jest czwarty ich przypadek, kiedy jadą stwierdzić zgon do pacjenta wypisanego kilka godzin wcześniej z tego szpitala - mówi Joanna Hauser-Mirowska. I dodaje: - Nie chcę, by inni przeżywali to co my. Bo nie wiem, jak lekarz prowadzący moją mamę, ale ja od poniedziałku 22 listopada nie sypiam zbyt dobrze, nie mogąc się z tym wszystkim pogodzić.

W piątek poprosiliśmy Samodzielny Szpital Wojewódzki im. Mikołaja Kopernika w Piotrkowie Trybunalskim o ustosunkowanie się do zarzutów rodziny. Mimo kilkukrotnych przypomnień, do czasu publikacji odpowiedź placówki nie nadeszła.

Irmina Brachacz
Czytaj więcej na https://wydarzenia.interia.pl/autor/irmina-brachacz/news-szpital-wypisal-chora-z-covidem-do-domu-zmarla-po-kilku-godz,nId,5677820#utm_source=paste&utm_medium=paste&utm_campaign=firefox
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 02.12.21 Pobrań: 62 Pobierz ()
02.12.2021 "Strollowana rewolucja" Rafała Ziemkiewicza - szwindel klimatyczny
"Polska zamyka nowo wybudowaną węglową elektrownię w Ostrołęce, zanim jeszcze zaczęła ona pracę, i przerabia ją na elektrownię gazową. Gaz ma być z rurociągu Baltic Pipe, chyba że ten gazociąg nie powstanie (akurat gdy to piszę, budowę wstrzymano ze względu na ochronę mających pechowo siedliska na drodze zaplanowanej rury polnych myszy), wtedy będziemy w niej palić gazem rosyjskim z Nordstreamu, kupowanym od Niemiec" - pisze Rafał Ziemkiewicz w swojej najnowszej książce. Zapraszamy do lektury dłuższego fragmentu!

Szwindel klimatyczny jest jednym z największych oszustw, jakie kiedykolwiek wymyślono, i prawdopodobnie będzie w przyszłych podręcznikach konkurować z histerią wokół COVID-19 o pozycję symbolicznego końca Zachodu i systemu demokracji liberalnej - w podobny sposób, w jaki o miano końca średniowiecza rywalizują daty upadku Konstantynopola, odkrycia Ameryki i wystąpienia Marcina Lutra.

Nie wiem, kto pierwszy wpadł na ten genialny pomysł, że można - dosłownie - wypłukiwać złoto z powietrza, opodatkować je i uczynić gaz obecny w nim od zawsze postrachem ludzkości, uzasadniającym nakładanie jej kolejnych jarzm. W osiemnastowiecznej angielszczyźnie funkcjonował wprawdzie idiom "to trade the air" jako określenie wyjątkowo bezczelnego oszustwa - ale używający go uważali zapewne "handlowanie powietrzem" za tak oczywisty absurd, że do głowy by im nie przyszło, iż za kilkaset lat stanie się ono największym biznesem świata.


W ogóle nie będę się tu zajmował problemem, czy teoria, jakoby sztuczna emisja dwutlenku węgla powodowała globalne ocieplenie, które doprowadzi do katastrofy ludzkości, podobnie jak miała doprowadzić do niej dziura ozonowa, ma solidne naukowe podstawy, czy jest humbugiem, wygenerowanym dzięki korupcji i konformizmowi środowisk naukowych, tak jak generowano kiedyś odpowiednio wspartym "zamówieniem społecznym" naukowe teorie o wyższości jednych ras nad drugimi.

Po profesorach ekonomii udowadniających na zlecenie banków, że piramida długów nigdy nie runie, profesorach medycyny jawnie utrzymywanych przez koncerny Big Pharma, po całych profesorskich konferencjach i instytutach utrzymywanych przez koncerny żywnościowe, żeby udowadniały, że cukier jest zdrowy i im więcej się go je od dziecka, tym lepiej, a już gazowane napoje z izoglukozą to samo najlepsze - zwyczajnie nie umiem wykrzesać z siebie wiary, że wbijane nam w głowę klimatyczne dogmaty są tylko przypadkiem zbieżne z interesami największych magnatów tego świata i nikt wcale nie fałszował żadnych danych ani ich nie "fryzował", ani nie wpływał na proces dochodzenia naukowców do prawdy, nagradzając grantami i innymi beneficjami tych badaczy i te ośrodki, które stawały po stronie "słuszności", a cenzurując i wyciszając opornych.

Jak każdego człowieka sceptycznego wobec rosnących zysków i potęgi szwindlarzy od handlu powietrzem, łatwo zarzucić mnie świętymi tekstami klimatyzmu, liczbami, nazwami renomowanych ośrodków i nazwiskami autorytetów nawzajem zaświadczających o swoim autorytecie. Nie będę zanudzał siebie i czytelników przegryzaniem się przez to wszystko, tym bardziej że nie warto. Dobrze, na użytek naszej rozmowy zgódźmy się z góry na wszystko. Powiedzmy, że Ziemia się ociepla jak nigdy dotąd, i to nie wskutek zmian aktywności słonecznej, nie wskutek jakichś swoich wewnętrznych przemian (co wiemy tak naprawdę o wnętrzu tej kuli, na której siedzimy?), nie wskutek innych gazów cieplarnianych, z parą wodną na czele, tylko właśnie wskutek CO2, odpowiadającego ponoć za aż kilka procent "efektu cieplarnianego", i to nie CO2 ze źródeł naturalnych, wybuchów wulkanów, planktonu morskiego - nie, o ociepleniu decyduje tylko ten CO2, który powstał w wyniku spalania różnych paliw przez człowieka.

A teraz, dla świętego spokoju przyjąwszy to założenie, zobaczmy, czy motywowane paniką klimatyczną i walką z CO2 działania rzeczywiście skutkują zmniejszeniem globalnej emisji tego gazu - a jeśli nie, to jakie są ich skutki.

Dzięki wszystkim zastosowanym dotąd środkom, podpisanym konwencjom, wyznaczonym limitom emisji, wycofywaniu starych, "wysokoemisyjnych" technologii dla zastąpienia ich nowymi, "niskoemisyjnymi" i innym przedsięwzięciom udało się uzyskać "spowolnienie wzrostu" globalnej emisji. To znaczy nadal światowa gospodarka, rozwijając się, produkuje więcej energii ze spalania, ale ten wzrost jest coraz mniejszy. Pierwsze realne zmniejszenie emisji miało miejsce w roku 2020, ale to akurat nie jest skutek jakichś "antyemisyjnych" działań, tylko paniki koronawirusowej i spowodowanych nią lockdownów.

Nie może być inaczej, skoro klimat jest globalny, a wysiłki lokalne. Największym emitentem dwutlenku węgla są Chiny - od prawie jednej trzeciej do niemal połowy całej światowej emisji (zależy, czy wierzymy w oficjalne dane chińskie, czy w zachodnie szacunki). Oprę się na źródle, które podaje, że emisja chińska to 10 gigaton rocznie (bo to ładna, okrągła liczba, a w końcu chodzi tu tylko o proporcje). Drugie w tej konkurencji Stany Zjednoczone wytwarzają o połowę mniej, 5 gigaton rocznie. Potem są Indie - znowu o połowę mniej od Ameryki, 2,5 gigatony, potem Rosja i Japonia, obie z ponad tysiącem, i dopiero na miejscu szóstym największa gospodarka Unii Europejskiej, Niemcy, z 0,8 gigatony. Cała Unia Europejska, według innego źródła, wytwarza 10 procent emisji światowej.

Jeśli emisja CO2 jest problemem, to logika nakazuje szukać rozwiązania tego problemu wśród tych, którzy emitują najwięcej. Ale Chiny wszelkie porozumienia klimatyczne mają gdzieś i nawet nie udają, że są gotowe jakkolwiek uczestniczyć w "ratowaniu klimatu". Przepraszam - od czasu do czasu udają, ale ogranicza się to do zapewnienia, że kiedyś, gdy będzie to możliwe, zmniejszą swoją emisję (padła kiedyś nawet w miarę konkretna data: 2060), ale na razie będą ją zwiększać, ponieważ co roku oddają do użytku po kilkanaście nowych elektrowni węglowych, nie licząc innych nowych źródeł emisji.

Nawet samych tych elektrowni nie wiadomo dokładnie, ile budują, bo Chińczycy są narodem skrytym, ale podobno w różnych fazach realizacji mają około trzystu inwestycji. W samym tylko roku 2020 uruchomili, wedle informacji Agencji Reutera, tradycyjne elektrownie o mocy trzy razy większej niż cała reszta świata (prawie 40 gigawatów).

Nie do końca można o to mieć pretensje do Chińczyków, oni przecież tego prądu nie jedzą - zużywają go na produkcję konsumowaną przez Zachód. Bo ograniczanie emisji wykazywane na papierze przez kraje przodujące w klimatycznych porozumieniach polega głównie na jej przesuwaniu, wraz z produkcją, właśnie do Chin i innych krajów tańszej siły roboczej. Można zresztą sądzić, że gdyby to wyprowadzanie produkcji nie było dla koncernów korzystne, nigdy by nie pozwoliły one swoim rządom szaleć z jakimiś "celami klimatycznymi".

Przykład typowy, szczególnie smakowity, z ostatnich chwil przed drukiem tej książki: "Wall Street Journal" opublikował raport o "ekologicznych" panelach fotowoltaicznych, których upowszechnienie ma ochłodzić klimat poprzez zmniejszenie emisji dwutlenku węgla. Mniejsza już o to, że fotowoltaika wytwarza też bardzo dużo ciepła (z tego samego raportu wynika, że gdyby zrealizowano wielki projekt wyłożenia panelami słonecznymi Sahary, pokrycie tylko 10 procent jej powierzchni podniosłoby lokalnie temperaturę o 1,5 stopnia). [Tu p. Rafał naczytał się bzdur: Wystarczy 1% Sahary, by zaspokoić potrzeby energetyczne Europy. MD] Do jej wytwarzania potrzebne są tak zwane monokrzemy, których 75 procent światowej produkcji wytwarza się właśnie w Chinach. A dlatego w Chinach, że przetworzenie wielokrzemów w monokrzemy wymaga dużej ilości energii, która właśnie w Chinach jest najtańsza, dzięki elektrowniom węglowym i odmowie płacenia za jakiekolwiek limity emisji. Mówiąc krótko, nawet politycznie poprawny "Wall Street Journal" przyznaje, że promowanie fotowoltaiki w skali globalnej emisję "gazu cieplarnianego" zwiększa, a nie zmniejsza.

USA do czasów Baracka Obamy również w "ratowaniu klimatu" nie uczestniczyły, potem obiecały, że będą uczestniczyć, następnie Trump oficjalnie to odwołał, teraz Joe Biden zapowiedział, że jednak będą, i jedną z pierwszych decyzji wstrzymał pracę nad budową rurociągu z Kanady, który miał zasilać ropą naftową z północy rafinerie i terminale portowe na południu. Chyba jednak była to decyzja dotycząca polityki wewnętrznej, bo jednocześnie leciwy prezydent dał zielone światło na dokończenie innego wielkiego rurociągu, który Trump starał się zablokować: wiodącego z Rosji do Niemiec gazowego Nordstream 2 - co też nie wynikało ze stosunku USA do klimatu, tylko ze zmiany polityki wobec Europy i decyzji oparcia jej o bismarckowską oś Berlin - Moskwa.

Indie, Rosja i szereg innych wielkich emitentów też albo odmawiają, albo pozorują dobrą wolę, obiecując redukowanie emisji w przyszłości, ale na razie je pod wpływem różnych konieczności zwiększając.

Jedynie owa dziesięcioprocentowa Unia Europejska zapałała gorącym entuzjazmem do przestawiania energetyki na nowe, "ekologiczne" tory. W kolejnych coraz ostrzejszych planach narzucanych państwom członkowskim doszła nawet do zapowiedzi "zrównoważenia emisji" w roku 2035. Z tym że najbardziej popychające ku temu i najwięcej emitujące Niemcy na razie też stawiają kolejne elektrownie węglowe. Pod budowę jednej z nich - nawiasem mówiąc, na węgiel brunatny, a więc ten ekologicznie najbrudniejszy - wycięła nawet starożytny las Hambach, tym samym zmniejszając europejską powierzchnię absorbującej zabójczy CO2 zieleni.

Ale za to Polska zamyka nowo wybudowaną węglową elektrownię w Ostrołęce, zanim jeszcze zaczęła ona pracę, i przerabia ją na elektrownię gazową. Gaz ma być z rurociągu Baltic Pipe, chyba że ten gazociąg nie powstanie (akurat gdy to piszę, budowę wstrzymano ze względu na ochronę mających pechowo siedliska na drodze zaplanowanej rury polnych myszy), wtedy będziemy w niej palić gazem rosyjskim z Nordstreamu, kupowanym od Niemiec. Zamykamy też, na mocy podpisanego przez premiera Morawieckiego porozumienia o europejskim "zielonym ładzie energetycznym", nasze kopalnie.

Był plan, żeby zbudować elektrownię atomową. Jeśli wytwarzanie CO2 jest złe, to właściwie ludzkość nie ma innego ruchu niż elektrownie atomowe - to jedyny bezpieczny sposób wytworzenia naprawdę dużych ilości energii bez spalania. Niestety, plan budowy w Polsce elektrowni atomowych, wedle nieoficjalnych sygnałów, bardzo się nie podoba Niemcom, więc pewnie zostanie przez Unię Europejską wstrzymany.

Żeby nie przedłużać tematu - ciekawym polecam książkę Jakuba Wiecha "Energiewende. Nowe niemieckie imperium", w której autor, analityk portalu Defence24.pl, wyjaśnia - wedle noty wydawcy albo jego samego - "jak Berlin zaprojektował i wdrożył misterną machinę polityczno-gospodarczą, która pod maską ochrony środowiska pomaga budować nowe niemieckie imperium w Europie". To streszczenie doskonale odpowiada zawartości książki i zarazem wyjaśnia, skąd się bierze szczególne wzmożenie Unii, która ze swoimi 10 procentami i tak klimatu nie uratuje, nawet gdyby w ogóle zamknęła na klucz wszystkie gospodarki i jeszcze pozwoliła swoim obywatelom oddychać tylko co drugi raz.

Niemcy mają w takich "Energieschwindel" wprawę - przypomnijmy sobie choćby wspólną walutę euro i jej "kryteria zbieżności", które nakazywały wszystkim uczestnikom projektu utrzymywać deficyt budżetu poniżej 3 procent PKB, wszyscy cięli więc budżety i narażali się na różne niewygody, by warunek ten spełnić, Niemcy zaś przez wiele lat mieli deficyt większy, bo inwestowali w rozwój przemysłu (zarazem pouczając nas przez swoje fundacje, doradców i wykupione polskojęzyczne media, że przemysł trzeba zamykać, bo to przeżytek) - i co im kto mógł zrobić? Tak samo zresztą i Polacy mają wprawę w głupim poświęcaniu się "za wolność naszą i waszą", czy raczej w tym wypadku "za klimat nasz i wasz". Nasz udział w światowej emisji jest tak mały, że tutejsi klimatyści musieli ukuć niezwykle wymyślne hasło: "Polska należy do grupy dwudziestu krajów, które razem odpowiadają za 78 procent światowej emisji CO2!".

Mówiąc obrazowo: pośród ogromnych, zionących dwutlenkiem węgla kominów my mamy skromniutki piecyk i właściciele owych wielkich kominów właśnie nam ten nasz piecyk każą dla ratowania planety zgasić. Jeśli chcemy ciepłego posiłku, będziemy go musieli kupić od nich.

Spyta ktoś, czy może nasza stosunkowo skromna emisja - 0,3 gigatony, dwa i pół raza mniej od Niemiec, dwudzieste pierwsze miejsce na świecie - nie wynika z tego, że jesteśmy krajem stosunkowo małym, ale przez nasze węglowe uzależnienie wytwarzamy nieprzeciętnie dużo dwutlenku węgla w przeliczeniu na głowę mieszkańca? Nic podobnego, pod tym względem jesteśmy dokładnie pośrodku unijnej stawki, daleko za jej najsilniejszymi gospodarkami. Nawiasem mówiąc, pod względem emisji per capita absolutnymi liderami są bogate państwa Zatoki Perskiej - Katar, Emiraty i Arabia Saudyjska. Nie sądzę, żeby któryś z prezydentów i premierów Zachodu odważył się na spotkaniu z przywódcami tych krajów zasugerować, żeby zakazały używania klimatyzacji. Dokładnie z tego samego powodu, dla którego nie wywiesza się tam tęczowych banerów na ambasadach i nie poucza, że karanie śmiercią za homoseksualizm to obyczaj wykluczający z grona krajów cywilizowanych.

Na otarcie łez dostaniemy za nasze klimatyczne wyrzeczenia kilkaset miliardów, na poczet kilku bilionów, które będziemy musieli wydać na zakup od unijnych potęg "ekologicznych" ich technologii. Fundusze Unii Europejskiej, jak wiele razy mówiłem, to nic innego niż promocyjny kredyt bankowy. Jeśli ktoś wierzy, że bank zachęcający do wzięcia kredytu jakimiś upustami czy nawet gotówkowym bonusem daje mu pieniądze, bo go kocha, uważany jest za idiotę. A jeśli ktoś wierzy, że kraje zachodniej Europy dają nam via Bruksela pieniądze za nic, tak z czystej sympatii, to należy do wciąż, niestety, statystycznej większości rodaków.

Porównanie do kredytu, muszę się nad tym na chwilę zatrzymać, jest o tyle zawodne, że banki z reguły nie zmieniają jednostronnie umowy w trakcie jej trwania, a Unia Europejska to właśnie robi. Jeśli trwać przy tej metaforze, wygląda to tak, że wzięliśmy kredyt na budowę domu, rozpisany na wiele lat, spłacamy go zgodnie z umową, w ogóle trzymamy się tej umowy, a tymczasem do naszego domu przychodzą goście z banku i mówią:
umowa jest nieważna, bo tak uznaliśmy w naszym dziale kontroli. Zbudowaliście ten dom za nasze pieniądze, więc my tu rządzimy. Należy natychmiast zdjąć ze ścian wszystkie krzyże i święte obrazki, zamiast obecnego ogrzewania musicie założyć nasze, po wyznaczonej przez nas cenie, pies won na podwórko, a córka nie idzie na studia, tylko do technikum pszczelarskiego.

Co najgorsze, taka bezczelność wierzyciela spotyka się w Polsce z ekstatycznym zachwytem liberalistokratycznych elit, podchwytujących argument, że było nie było, dom zbudowaliśmy za europejskie pieniądze, więc powinniśmy być wdzięczni i pokornie słuchać - a do wspomnianej statystycznej większości ten argument wydaje się przemawiać. No cóż, wszystko staje się bardziej zrozumiałe, jeśli uświadomimy sobie szczegóły "zielonego" rachunku: stracimy miliardy, dostaniemy paręset milionów, ale miliardy zapłacą pozbawione głosu "masy", a miliony trafią do warstw wyższych, do "elit".

Wracając do dwutlenku węgla i klimatyzmu, podniesionego ostatnio do roli religii panującej zachodnich liberalnych demokracji, warto zadać pytanie, dlaczego akurat węgiel znalazł się na celowniku jej zelotów, skoro wedle samych klimatystów spalanie go jest źródłem zaledwie 6 procent światowej emisji CO2, podczas gdy ropy naftowej - 34 procent, a gazu - 20 procent? Odpowiedź jest analogiczna do odpowiedzi na pytanie, dlaczego żeby ograniczyć emisję, nie postuluje się budowania elektrowni jądrowych, tylko przejście na spalanie wodoru: bo ci, którzy wykreowali tę histerię, mają akurat do opchnięcia technologię wodorową, a nie atomową.

Nawiasem mówiąc: spalanie wodoru nie wytwarza wprawdzie CO2, ale jego produkcja owszem. Konkretnie - według danych oficjalnie przedstawionych na szczycie klimatycznym w Katowicach w roku 2018 przez naukowców z krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej - wyprodukowanie 1 kilograma wodoru powoduje wytworzenie 6?8 kilogramów (zależnie od stosowanej technologii) dwutlenku węgla.

W optyce "europejskiego zielonego ładu" najgorszy jest akurat węgiel (oczywiście z wyjątkiem węgla brunatnego spod wyciętego lasu Hambach), bo Polska ma wciąż wielkie rezerwy tego surowca i mogłaby swoją niezależność oprzeć właśnie na nim. Wolno podejrzewać, że gdyby istniało coś takiego jak złoża wodoru i Polska miałaby trzecie co do wielkości jego złoża na świecie, Niemcy zaś do opchnięcia technologie węglowe, to prorocy klimatyzmu ogłosiliby, że złem najgorszym jest wodór, więc dla ratowania planety Polacy muszą swój wodór zatkać korkiem i kupować od sąsiadów węgiel. Najlepiej ten spod wyciętego lasu Hambach.

Pamiętają jeszcze Państwo nasze rozważanie, co właściwie jest ekologiczne i dlaczego raz ekologiczna jest papierowa torba, bo co prawda na bezdurno wycięto przetwarzające dwutlenek węgla w tlen drzewo, ale za to jest biodegradowalna, a raz sztuczne futro, bo co prawda nie rozłoży się przez dziesięć tysięcy lat, a jego wyprodukowanie uwolniło do atmosfery mnóstwo chemicznych trucizn, lecz za to nie zabito na nie zwierzęcia, choć gdyby to zwierzę zabito na buty albo pasek, to to by już było dopuszczalne? Otóż walka z emisją CO2, a tym samym "klimatyczną zagładą", na której uniknięcie mamy już od czterdziestu lat tylko dziewięć lat, rządzi się identyczną logiką.

Dajmy na to - rolnictwo. Wedle świętych ksiąg "nauki o klimacie" rolnictwo odpowiada za kilka procent emisji CO2 (z czego dużą część stanowi "spalanie biomasy", które przecież zadekretowano swego czasu jako ekologiczne). Dużo mniej niż energetyka, dużo mniej niż transport, dużo mniej niż na przykład zajmująca w tej konkurencji czwarte miejsce po spalaniu ropy, gazu i węgla produkcja betonu i, ogólnie, budownictwo (4 procent światowej emisji). Tymczasem nigdy nie słyszałem, żeby poruszeni perspektywą klimatycznej zagłady politycy, działacze i tak zwani liderzy opinii mieli coś przeciwko budowaniu z betonu i gotowi byli przenieść swoje piękne biura do chatek z trzciny. A te kilka procent emisji z rolnictwa ściąga na nie regularnie ataki fanatycznych wegan w rodzaju naszej europoseł Spurek.

Otóż dzięki temu, że moda na weganizm doznała w pewnym momencie wielkiego sponsorskiego wzmocnienia, zupełnie zniknęła obawa przed tak zwanym GMO, czyli żywnością genetycznie modyfikowaną. Tak jak "zagłada klimatyczna" praktycznie uwolniła koncerny od krytyki za zatruwanie środowiska chemikaliami, które w przyrodzie same z siebie nie występują, bo "ekologia" sprowadzona została wyłącznie do rytuałów walki z dwutlenkiem węgla, tak z kolei walka z hodowlą zwierząt uwolniła koncerny żywnościowe od ataków na stosowane przez nie technologie uprawy roślin. No bo co kryje się pod hasłem "go vegan!" lansowanym przez panią pobierającą - nie wymawiając - miesięczne diety, za które przeciętny rolnik przeżyłby z rodziną z pięć lat? Kryje się: jedz soję, w takiej czy innej przemysłowej formie. A czy jest na świecie jakaś inna soja niż genetycznie zmodyfikowana? Pewnie jeszcze jest, ale na pewno nie w ilościach przemysłowych.

Czy Państwo wiedzą, o co chodzi z tym GMO? Obiekcje wobec genetycznego modyfikowania żywności dość skutecznie ośmieszono, nagłaśniając ludzi, którzy straszyli, że kto takie zmutowane geny zje, ten sam zacznie być mutantem, jak w tanich horrorach SF z najniższej półki (ten sam mechanizm wykorzystują teraz z powodzeniem politycy i koncerny Big Pharma do ośmieszania obiekcji wobec szczepionek).

Tymczasem istota sprawy leży zupełnie w czymś innym. Upowszechnienie się GMO oznacza, że całe rolnictwo zostanie zmonopolizowane przez kilku największych producentów "materiału siewnego". Ziarno roślin modyfikowanych, przypomnę, nie nadaje się do zasiania i po zebraniu plonów po ziarno na nowy zasiew trzeba zwrócić się do producenta. Z kolei rozległe plantacje roślin modyfikowanych same z siebie niszczą ewentualne rośliny niemodyfikowane, uprawiane w sąsiedztwie, bo pszczoły i inne owady, nie odróżniając, przenoszą na nie zombizowane pyłki. Kładzie to kres rolnictwu, jakie znaliśmy od wieków, i całkowicie uzależnia farmerów oraz całe państwa od producentów GMO.

Rafał Ziemkiewicz, "Strollowana rewolucja", Fabryka Słów, Lublin-Warszawa 2021.
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 02.12.21 Pobrań: 58 Pobierz ()
02.12.2021 Niezaszczepieni, niezastraszeni, nieogłupieni
Niezaszczepieni, niezastraszeni, nieogłupieni... to właśnie ta grupa jest ostatnim żywym bastionem broniącym się przed nadchodzącym koszmarem nowego totalitaryzmu. To właśnie oni: "rozsądni i sceptyczni" mają być najbardziej prześladowani, a ich największą winą jest opóźnianie zmian likwidujących normalność.

"Argumenty" i manipulacje strony nawołującej do prześladowania ludzi rozsądnych.

Zwolennicy prześladowań osób nie posiadających przepustki do "nowej normalności" starają się przekonać opinię publiczną, że nie jest to segregacja.

Według słownika PWN:

segregacja

1. dzielenie czegoś na grupy, kategorie według wybranych cech
2. faktyczne lub prawne oddzielenie od siebie w ramach jednego państwa grup ludzi ze względów etnicznych, rasowych lub religijnych

Link

Podział na zaszczepionych i niezaszczepionych jest faktem. Jest to tzw. zła segregacja: nieuzasadniona - nie mająca ani jednego naukowego powodu ze względu na mniej więcej podobny stopień transmisji patogenów u osób zaszczepionych i niezaszczepionych, dyskryminacja skutkująca niekonstytucyjnym ograniczeniem wolności. Zwolennicy segregacji i dyskryminacji popełniają mnóstwo logicznych błędów, nie znając przy tym podstawowych faktów. Wzywając do ograniczenia wolności nie znają poziomu śmiertelności wśród osób zakwalifikowanych do grupy chorującej na covid-19. Według rządowych statystyk, zafałszowanych w sensie dodawania do nich osób z wielochorobowością, wskaźnik ten wynosi 2,35 %. W rzeczywistości procentowa śmiertelność nie osiąga 1%, a wpływ na nią ma również brak leczenia w przychodniach w pierwszej fazie choroby oraz zakaz stosowania preparatów stanowiących konkurencję dla BiGPharmy.

Link

Świadome manipulacje czy zidiocenie?

Link
Link

* * *
IV fala z przerażającą szybkością zabiera nam naszą wolność i majątki

Kończę ten twitterowy rekonesans ponurą informacją z Grecji:

Premier Grecji Kyriakos Mitsotakis ogłosił obowiązkowe szczepienia przeciwko Covid-19 dla wszystkich Greków powyżej 60. roku życia przed wtorkowym posiedzeniem gabinetu w Atenach, w celu rozwiązania problemu nowego zagrożenia wariantem omikron przed sezonem świątecznym.

Według Mitsotakisa ci, którzy odmówią szczepienia, będą musieli zapłacić miesięczną grzywnę w wysokości 100 euro (114 USD) za każdy miesiąc, w którym nie zostaną zaszczepieni, począwszy od 16 stycznia.

Kara zostanie nałożona przez organy podatkowe bezpośrednio na tych, którzy nie zostali zaszczepieni, a zebrane środki trafią do greckich szpitali walczących z pandemią. "To nie jest kara", powiedział Mitsotakis. "Powiedziałbym, że to opłata zdrowotna". /Greece Imposes $114 Monthly Fine on Unvaccinated People Over 60/
________________________________________________________________
Pisane "na kolanie", przejrzane i poprawione do aktualnej wersji tuż przed wejściem kolejnej fali bezprawia i niesprawiedliwości.

CzarnaLimuzyna
-----------------------------
W państwie totalitarnym
Wolność
Nie będzie nam odebrana
Nagle
Z dnia na dzień
Z wtorku na środę
Będą nam jej skąpić powoli
Zabierać po kawałku
(Czasem nawet oddawać
Ale zawsze mniej, niż zabrano)
Codziennie po trochę
W ilościach niezauważalnych
Aż pewnego dnia
Po kilku lub kilkunastu latach
Zbudzimy się w niewoli
Ale nie będziemy o tym wiedzieli
Będziemy przekonani
Że tak być powinno
Bo tak było zawsze.

Kornel Filipowicz
----------------------
Projekt "One Health" w świetle ustaleń analityków wywiadu - analiza grupy byłych oficerów wywiadu zachodnich zwolnionych za konserwatyzm i poglądy prawicowe.

Link

Skąd się wzięła i dlaczego na świecie zapanowała pandemia szczepień ?

Szczepionki lekiem na wszystkie choroby zwierząt i ludzi?

Czy w przyszłości będziemy kupowali na giełdzie 10 min spaceru w lesie, parku, rezerwacie lub po plaży.
--------------------
Wirusy istnieją od niepamiętnych czasów. DNA człowieka składa się w ok 8% z wirusowego materiału genetycznego. Natomiast tzw. szczepionki zmuszają nasz organizm do produkcji najgorszego syfu jakim jest białko kolca. Taka manipulacja jest szaleństwem.

Nawet w serwisie medonet.pl można przeczytać coś takiego:

Naukowcy podejrzewają, że SARS-CoV-2 integruje swój kod genetyczny, a dokładnie jego część, z ludzkimi chromosomami
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 02.12.21 Pobrań: 58 Pobierz ()
03.12.2021 UE rozważa przymus szczepień we wszystkich krajach członkowskich
Według przewodniczącej Komisji Europejskiej, Ursuli von der Leyen, już czas pomyśleć o obowiązkowych szczepieniach przeciw Covid. Oznacza to, że wkrótce może się pojawić polityczna presja na kraje członkowskie aby wdrożyły unijny przymus szczepień.

Link

Link

Zaprezentowane ostatnio Polsce interpretacje traktatów stowarzyszeniowych jasno wskazują, że UE może wszystko i nakazanie szczepień wszystkim jej mieszkańcom wydaje się jak najbardziej realne. Byłaby to po prostu kolejna dolegliwość prawna dla nas wszystkich. Zapewne uchylający się od szczepień będą musieli płacić kary jak w Grecji a może nawet będą zamykani w więzieniach - takie pomysły mają w Austrii.

Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen, powiedziała, że ??jedna trzecia ze 450-milionowej populacji Europy nie została zaszczepiona i jej zdaniem "właściwe" jest omówienie tej kwestii

Nic dziwnego, że tak bardzo wierzy w terapie genowe, bo jej mąż od grudnia 2020 roku jest dyrektorem medycznym amerykańskiej firmy biotechnologicznej Orgenesis, która specjalizuje się w terapiach komórkowych i genowych. To, że pani von der Leyen chce stręczyć wszystkim dwa zastrzyki rocznie nie ma z tym pewnie nic wspólnego.

Nadszedł już chyba czas, aby kraje demokratyczne poważnie rozważyły swoją obecność w Unii Europejskiej. Ta wypowiedź przewodniczącej Komisji Europejskiej jest zapowiedzią totalitarnej postawy, która nieoczekiwanie w ekspresowym czasie staje się normalnością. Warto pamiętać, że - "Robimy to dla większego dobra" - to motto każdego totalitarnego reżimu, jaki kiedykolwiek istniał.

https://zmianynaziemi.pl/
----------------------------------
Polska władza się podporządkuje, a większość Polaków zaaprobuje.

Dla wierzących o mocniejszych nerwach:
Link
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 03.12.21 Pobrań: 57 Pobierz ()
03.12.2021 Proroctwa i hipotezy
Dostałam od anonimowego czytelnika opracowanie klucza do spiskowej interpretacji numerów PESEL Nie jestem w stanie zweryfikować jego tez więc nie powielam tych odkryć pomimo ich atrakcyjności. Mój ojciec za czasów PRL miał dowód osobisty z serii WCA. W interpretacji ojca te trzy literki oznaczały: "w razie czego aresztować". Jego dowcip miał w sobie dużo ukrytej prawdy, jak wiele innych dowcipów z czasów PRL.

Kultywując ten sposób opisu (dziś powiedziałoby się narracji) życia w najweselszym baraku w komunistycznym obozie wiedzieliśmy, że absolutne zło można czasem rozbroić, a jego funkcjonariuszy poniżyć właśnie humorem. Rezygnowaliśmy z patosu na rzecz realizmu, a z realizmu na rzecz jeszcze bardziej porażającej ironii.

Tak właśnie, z humorem, opowiadał ojciec o karnej kompanii w Oświęcimiu choć to co tam przeżył nie było wcale zabawne. Podobnej formacji psychicznej była zapewne Anna Jachnina (pseudonim "Hanka",rok 1942) również więźniarka Oświęcimia. Napisała: "Po Auszwicu sobie tuptam, patrzę trup tu, patrzę, trup tam, wszędzie trupy, trupów stosy, szczury zjadły uszy nosy". Była również autorką słynnej okupacyjnej piosenki "Siekiera, motyka, bimber, szklanka", która przetrwała w codziennym repertuarze orkiestr podwórkowych. Nie sadzę, żeby ktokolwiek i kiedykolwiek czuł się tymi piosenkami urażony. Przyznajemy Hance prawo do ironii i autoironii.

Innego z moich czytelników zbulwersował fakt, że prawie po 30 latach, papież Franciszek (którego uparcie nazywa Bergoglio) zmienił swój historyczny, srebrny krzyż pektoralny na inny. Stało się to tydzień po tym, jak historyk sztuki Andrea Cionci zidentyfikował w tym krzyżu symbolikę masońską i opisał to w dwóch artykułach. Czytelnika zdumiewa, że nikt ze znawców symboliki religijnej dotychczas tego nie zauważył.

I znowu wobec tego fenomenu jestem zupełnie bezradna. Nie jestem w stanie ustalić faktów, a spiskowe teorie, które powstają zawsze wtedy gdy brak jest rzetelnej informacji nie bardzo mnie pociągają. Faktycznie nikt tego nie zauważył, a jeżeli nawet zauważył nie ośmielił się komentować gdyż znaczenie symboli zostało współcześnie niejako zdelegalizowane. Symbole, w szczególności religijne, traktuje się jako folklor, a przywiązywanie wagi do ich znaczenia jako przesąd, którym nie wypada się zajmować naukowcom i publicystom.

Bardziej interesują mnie niezrozumiałe dla mnie zdolności prorocze osób nigdy nie pretendujących, o ile wiem, do grona proroków.
Pierwszym takim "proroctwem" był wybór Karola Wojtyły na papieża, który jak pamiętamy miał miejsce 16.10.1978 roku. Otóż pewien znajomy zaprzyjaźniony kiedyś z biskupem Życińskim powiedział nam (czyli mi i mężowi) 24 maja 78 roku czyli prawie pół roku przed konklawe, że Wojtyła zostanie z całą pewnością wybrany na papieża. Ponieważ nie uwierzyłam, a nawet uznałam to za brednie, zapisałam pod tą datą w kalendarzu: "X twierdzi, że papieżem zostanie Polak, Karol Wojtyła". Ten kalendarz znalazłam ostatnio podczas remontowych porządków. Znajomy wiedział o tym zapewne od Życińskiego, ale skąd Życiński wiedział, że umrze Jan Paweł I (zmarł 28 września 78 roku) i że na jego następcę kardynałowie wybiorą właśnie Wojtyłę? Nazwiska znajomego nie podaję (choć mógłby potwierdzić to co napisałam) bo nie wiem czy tego by sobie życzył. Od Życińskiego, gdyby nawet chciał mówić, niczego już się nie dowiemy.

Podobnym proroctwem była zapowiedź wygrania przez opozycję pierwszych "częściowo wolnych" wyborów. Otóż jadąc z dziećmi na wakacje do Ochotnicy Dolnej spotkałam w pociągu do Krakowa Marcina Króla. "Wszystko jest już ustalone, wygrywamy wybory a Jaruzelski zostanie prezydentem, ale na krótko" - powiedział zachwycony. Było to w lipcu 1988 roku, a wybory "wygraliśmy" jak pamiętamy 4 czerwca 1989 roku. Skąd Marcin Król rok wcześniej wiedział, że wygramy wybory? Skąd wiedział, że prezydentem zostanie Jaruzelski? Prorok jakiś, ki diabeł.

Nie warto byłoby tym wszystkim pisać gdyby nie fakt, że z pewnością istnieją osoby które mogłyby gdyby chciały wyjaśnić te tajemnice. Chociaż chętnie wierzę w interwencję Ducha Świętego w kwestii wyboru papieża, z trudem uwierzę że Duch Święty zechciał oświecić akurat Marcina Króla w sprawie wyniku wyborów do parlamentu oraz wyboru Jaruzelskiego na prezydenta RP.

W 2010 roku Fundacja Rockefellera opublikowała dokument pod tytułem: "Scenariusze dla przyszłości technologii i rozwoju międzynarodowego", w którym jak twierdzi arcybiskup Carlo Maria Viganó "przewidziano wszystkie te wydarzenia, których jesteśmy obecnie świadkami". Czyli przewidziano pandemię! Kolejni prorocy, ki diabeł?

Ostatnio dobrze poinformowana osoba opowiedziała mi o ustaleniach dotyczących nowego podziału Świata. Twierdzi, że Ukraina straci na rzecz Rosji część swego terenu aż do Odessy, natomiast Polska zyska spory areał ukraińskich ziem. Te decyzje zapadły bez udziału Polski, podobnie jak bez udziału Polski obdarowano nas po II Wojnie Światowej ziemiami zachodnimi w zamian za utracone tereny wschodnie. Czy to są fakty czy przypuszczenia dowiemy się za kilka lat.

Wiele osób z nostalgią odnoszących się do Lwowa i dawnej "pańskiej Polski" z radością przyjęłoby powrót tego Lwowa do macierzy. Ja natomiast choć pochodzę ze wschodu (z okolic Pińska) powiadam uparcie : "Timeo Danaos et dona ferentes". Nie chciałabym zwrotu mojego majątku, nie oczekuję zburzenia Pałacu Kultury, nie oczekuję również zwrotu Polsce Lwowa, choć Lwów to naprawdę piękne polskie miasto. Było kiedyś polskie, ale teraz jest ukraińskie. Podobnie jak Australia należała kiedyś do Aborygenów a Ameryka do Indian, ale już nie należą. Pewne procesy historyczne są po prosu nieodwracalne.

Polska powinna opierać swoje znaczenie przede wszystkim na dobrych stosunkach z najbliższymi sąsiadami. Choć nie możemy godzić się na gloryfikację Bandery, jak nie zgodzilibyśmy się na gloryfikację Hitlera, dla dobrych stosunków z Ukrainą nie powinniśmy brać udziału w próbie zawłaszczenia jej części. Dobre stosunki z Białorusią już przegapiliśmy.

Izabela Brodacka Falzmann
https://naszeblogi.pl/
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 03.12.21 Pobrań: 58 Pobierz ()
03.12.2021 Dlaczego globaliści kochają Omikrona?
Nakazy szczepień są wszędzie: jeden kraj po drugim dwoi się i troi próbując wymusić pełne wyszczepienie ludności. Oczywiście Pharma-Establishment wie, że szczepionki nie są panaceum. W grę wchodzą tutaj "wyższe interesy". Kieruje nim raczej obawa, że ??okno na wdrożenie serii "przemian" w Stanach Zjednoczonych i Europie dobiega końca. Czas jest ograniczony. Ale z pomocą pospieszył nowy, dzielny wariant Omikron, który zrobił duży skok w ewolucji z 32 mutacjami białka kolczastego. To sprawia, że ??"wyraźnie bardzo różni się" od poprzednich wariantów, co może prowadzić do dalszych fal infekcji omijających "obronę szczepionkową". W wolnym tłumaczeniu z polskiego na nasze: czeka nas nowa fala ograniczeń i więcej blokad.

Okno resetowe może szybko się zamykać. Jeden z obserwatorów, odnotowując całą gorączkową aktywność elit, zapytał "czy w końcu osiągnęliśmy szczyt Davos?". Czy zwrot ku autorytaryzmowi w Europie jest oznaką desperacji, gdy rosną obawy, że różne "przejścia" planowane pod parasolem "resetu" (technokracja ekspertów finansowych, klimatycznych, szczepionkowych i menedżerskich) mogą nigdy nie zostać zrealizowane? Raczej skróć, ponieważ plany wydatków są utrudnione przez przyspieszającą inflację; ponieważ transformacja klimatyczna nie znajduje poparcia wśród biedniejszych krajów; ponieważ technokracja jest coraz bardziej dyskredytowana przez niekorzystne skutki pandemii; a Nowoczesna Teoria Monetarna uderza w ścianę, ponieważ... cóż, znowu inflacja.

Wielki "reset" jest pomyślany jako niezwykle kosztowne przejście na odnawialne źródła energii oraz na nowy, zdigitalizowany, zrobotyzowany korporacjonizm. Wymaga to przegłosowania dużych (inflacyjnych) funduszy, a także zatwierdzenia ogromnych (inflacyjnych) wydatków na wsparcie społeczne. Pewne osłony socjalne są konieczne, aby złagodzić gniew wszystkich tych, którzy później znajdą się bez pracy z powodu "przemiany" klimatycznej i przejścia do cyfrowej sfery korporacyjnej. Ale - nieoczekiwanie dla niektórych "ekspertów" - inflacja uderzyła - to są najwyższe statystyki od 30 lat.

Za "resetem" stoją potężne interesy oligarchiczne. Nie chcą, aby się załamały, ani żeby Zachód został przyćmiony przez jego konkurentów. Wygląda więc na to, że zamiast się wycofać, pójdą pełną parą i spróbują narzucić elektoratowi uległość: nie tolerować sprzeciwu. Ta kadra skorumpowanych, zawodowo skoordynowanych naukowców, analityków i bankierów centralnych, wszyscy upierają się, że całkowicie wierzą w swoje plany, że ich podejście techno jest zarówno skuteczne jak i korzystne dla ludzkości - nieświadomi odmiennych poglądów, krążących wokół nich w zakamarkach internetu.

Dobrze rozumieją, że wszystkie te przemiany obalą dawne i głęboko zakorzenione ludzkie sposoby życia i wywołają sprzeciw - dlatego potrzebne byłyby nowe formy "dyscypliny" społecznej. (Nawiasem mówiąc, przywódcy UE już określają swoje oficjalne mandaty jako "polecenia"). Takie dyscypliny są obecnie testowane w Europie - z nakazami dotyczącymi szczepionek. Aby ludzie akceptowali takie reformy to trzeba ich skutecznie przestraszyć. Służy to głównie jako zasłona projektu "wyższego rzędu": zachowanie globalnych "zasad drogowych", sformułowanych tak, aby odzwierciedlały interesy USA i sojuszników, jako podstawa globalnie zarządzanego porządku, który zachowuje wpływy i kontrolę elity nad głównymi aktywami.

Zachodnia polityka zagraniczna w mniejszym stopniu koncentruje się na geostrategii, ale przede wszystkim koncentruje się na trzech "wielkich kwestiach" - Chinach, Rosji i Iranie - którym można nadać emocjonalny "ładunek" w celu zyskownego zmobilizowania określonych zidentyfikowanych "wyborców".

Rosja i Chiny stają zatem w obliczu rzeczywistości, w której elity europejskie i amerykańskie zmierzają w kierunku przeciwnym do demokracji, którą się zasłaniają jak listkiem figowym. Oznacza to, że nowa "normalność" polega na generowaniu wielu sprzecznych rzeczywistości, nie tylko sprzecznych ideologii, ale rzeczywistych, wzajemnie wykluczających się "rzeczywistości", które prawdopodobnie nie mogłyby istnieć jednocześnie. Jest to bardzo ryzykowna gra, ponieważ wymusza postawę oporu wobec tych państw docelowych - niezależnie od tego, czy tego chcą, czy nie.

Rosja, Chiny, Iran są tylko "obrazami" cenionymi głównie za to, że mogą być źródłem ładunku emocjonalnego w tej zachodniej wojnie kulturowej (której te państwa nie są częścią). W rezultacie państwa te stają się antagonistami amerykańskiego założenia, że ??definiuje globalne "zasady ruchu drogowego", do których wszyscy muszą się stosować. Kraje te rozumieją dokładnie, o co chodzi w tych "zasadach" obciążonych kłamstwem i hipokryzją. Mają na celu wymuszenie posłuszeństwa na tych państwach, aby zgodziły się na ?przemiany? lub znosiły izolację, bojkot i sankcje - w podobny sposób jak do wyborców zmuszanych na Zachodzie, którzy nie chcą się szczepić.

Mamy jednak nowego bohatera dnia czyli Omikrona, który pomoże rozwiązać wiele problemów globalistów. A na koniec bardzo optymistyczna wiadomość - za 100 dni będzie już nowa szpryca, która pokona bestię. Cieszycie się szczepany?

SpiritoLibero
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 03.12.21 Pobrań: 57 Pobierz ()
04.12.2021 ZBiR
Szanowni Państwo!
Zbiórka na tacę w kościołach 21 listopada miała być przeznaczona na potrzeby "uchodźców". Inaczej mówiąc, hierarchowie Kościoła Katolickiego w Polsce zbierają pieniądze na broń dla zbira. Najpierw wyjaśnijmy kim jest zbir. To oczywiście Związek Białorusi i Rosji. A czym jest ta broń? To Muzułmanie zwożeni na polską granicę i napuszczani przez Łukaszenkę. Oni pragną tylko wymusić polepszenie swojego bytu kosztem europejskich, zwłaszcza niemieckich podatników.
W jaki sposób polski kościół chce wspomóc tych "biedaków", którzy wykosztowali się na wycieczkę do Białorusi? Może przerzucając przez płot graniczny konserwy z tuszonką, w zamian za kamienie i buty, którymi obrzucają nas barbarzyńcy? Wszak konwoje humanitarne nie są na Białoruś wpuszczane. Gdyby któryś z biskupów chciał przygarnąć muzułmańskie rodziny w swoim pałacu, to nic nie stoi na przeszkodzie, a uznanie papieża Franciszka murowane i datki na ten cel są chyba zbędne.
Wracając do zbirów, którzy nas atakują, to pomyślmy w jak komfortowej sytuacji się znajdujemy w porównaniu z tą sprzed osiemdziesięciu dwu lat. Wówczas, kiedy szkopy atakowały nas bezpardonowo, kacapy wbijały nam nóż w plecy. Teraz, kiedy odpieramy ataki ze Wschodu, za plecami mamy Zachód, który nas zaledwie podszczypuje. Co prawda wówczas piąta kolumna była mniej liczna niż obecna, ale ci dzisiejsi komunistyczni folksdojcze co i rusz potykają się o własne sznurowadła. Dlatego nie damy się żadnym zbirom na ulicy, ani z zagranicy.

Zdrowia i wolności
Małgorzata Todd
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 04.12.21 Pobrań: 56 Pobierz ()
04.12.2021 PRAWDY JEDYNIE SŁUSZNE
Według opublikowanej natychmiast po wydarzeniach 11 września 2001 r. listy, zamachów dokonało 19 obywateli Arabii Saudyjskiej. Dlaczego więc Ameryka nie uderzyła na Arabię Saudyjską? Może dlatego, że ośmiu z nich nadal w tej Arabii żyło i miało się całkiem dobrze? Oczywiście, kiedy pisałem o tym po raz pierwszy, spotykałem się z reakcjami co najmniej nieprzychylnymi, jednak dziś, do coraz większej liczby osób dociera wreszcie, jak funkcjonuje świat. Niestety, przez wiele lat, dla większości Polaków, polityka, a co z tym bezpośrednio związane, historia, były zagadnieniami obchodzonymi szerokim łukiem i z niechęcią. A już szczególnie ta, dotycząca otoczonej naiwnym uwielbieniem, Ameryki. Dużą rolę odegrała w tym zapewne, celowo podtrzymywana mitologia demokracji, która zresztą na co dzień zderzała się z doświadczeniami Polaków żyjących w, najweselszym co prawda, ale jednak baraku obozu państw socjalistycznych. Kilkadziesiąt lat bez szans na godne życie, miraże roztaczane przez szczęśliwców, którym udało się wyjechać z kraju za Wielką Wodę i zarobić, na tutejsze warunki fortunę, dopełniły reszty. Warto jednak odbrązawiać te mity, bo w innym wypadku nigdy nie wyzwolimy się z ich zaklętego kręgu. Całe rzesze ludzi, zwłaszcza Amerykanów, ale i żyjących tam emigrantów, nie może uwierzyć w to, co dzieje się wokół nich. Myślę, że musi to być, poza wszystkim innym, ogromny wstrząs i dylemat również dla Polonii, ludzi, którzy postanowili osiąść na resztę życia w miejscu dającym im lepszy start i nadzieje na spokojną jesień życia. Wielu z nich zapewne bije się dzisiaj z myślami, czy pozostać na miejscu, które wybrali dawno temu, czy w obliczu wielkiej niewiadomej, porzucić wszystko i wracać do kraju Ojców. Część spośród nich nie znajdzie w sobie tej siły, zwłaszcza ci najstarsi, ale również odrobinę młodsi nie mają łatwiej, bo przecież w dużej mierze wrośli w tamten grunt, a na pewno związały się z nim ich dzieci i wnuki. Są to dylematy, nad którymi będą się pochylały zastępy przyszłych socjologów i historyków, dziś jeszcze nie dyskutowane, co najwyżej w gronie najbliższych. To chyba podobne, wewnętrzne dramaty, jakie były udziałem naszych Rodaków, kiedy dokonywali tego typu wyborów, opuszczając lata temu Polskę. To też jeden z tych elementów obecnej wojny z ludzkością wytoczonej nam przez globalistyczną garstkę satanistów, który poza bezpośrednim wpływem na fizyczną kondycję ludzi, wpływa równie destrukcyjnie na ich psychikę.

Rozpocząłem ten wpis od wydarzeń związanych z 11 września 2001 r. nieprzypadkowo. To wtedy bowiem, o czym wspominałem wielokrotnie, ruszyło przygotowanie do tego, czego doświadczamy w tej chwili. I to nie tylko po tamtej stronie Atlantyku, ale już na całym świecie. Poza odebraniem ludziom ich praw, które z czasem redukowano kolejnymi zakazami, wywoływanymi poprzez rozmyślnie wywoływane działania terrorystyczne w innych państwach, dokonano niesamowitego oszustwa medialnego. Podejrzewam, że jego efekt zaskoczył nawet samych pomysłodawców.

Pokazywane tysiące razy te same obrazki walących się wież nowojorskich, z identycznymi komentarzami, powielał cały świat. I wszyscy to kupili, bez wahania. Bo, jak nie wierzyć w coś, co widać na własne oczy, w co wierzą również, jak się mogło wydawać, przedstawiciele wszelkich, demokratycznych rządów? Nasi, wybrani w wolnych wyborach reprezentanci, mający przy tym nieograniczony dostęp do wiedzy wywiadów, chcący przecież uchylić nam nieba. Właśnie go uchylają po raz kolejny, tym razem już bardziej dosłownie, powielając sprawdzone metody medialnego ogłupienia dla mas, którym nie chce się samodzielnie myśleć. W książce "Operacja Terror", wydanej już w roku 2016, krzyczałem wręcz:


"Wciskają Wam owe prawdy jedynie słuszne, w które powinniście uwierzyć z początkiem dnia, przy śniadaniu przed telewizorem, a które następnie dopychają Wam w głowach zapełnionych ogromem codziennych problemów podczas jazdy do pracy przez równie służalcze i infantylne stacje radiowe, kończąc tę łajdacką suitę ostatnim akordem przy przerwie na kawę, w czasie której sięgacie po codzienne gazety leżących na stolikach w Waszych firmach. Niezależnie od ich tytułów i aktualnych ?redaktorów prowadzących?. A kiedy siadacie z koleżankami i kolegami przy stole w porze lunchu, to zaczynacie wymieniać się tymi kłamstwami, tą propagandową papką, którą zdołaliście się nafaszerować przez tych kilka zaledwie godzin. I chcecie błysnąć, być na czasie, pokazać, że już macie swoje, gotowe opinie, wiedzę na tematy najnowsze, inni to podchwytują, nadajecie przecież na jednej fali, to nic, że nuta fałszywa, ale trzymacie chociaż ogólny ton, bo on jest dla Was wspólny. Wyrwać się z niego, wygłosić własną ocenę zdarzeń, to przecież wręcz samobójstwo, wykluczenie społeczne, swoisty ostracyzm środowiskowy, a może i utrata zaufania wśród przełożonych, skażona podejrzeniem oszołomstwa, braku poprawności politycznej, odstawaniem od tych wspaniale wykształconych elit, za jakie chcecie uchodzić. Jaką kierujecie się wiedzą? Jaką wynieśliście z owej wiedzy naukę? Po jakie środki sięgnęliście?" Kierowałem te słowa do ludzi młodych, mając nadzieję na to, że się ockną i zaczną walczyć o przyszłość, starając się zrozumieć przeszłość. Cyprian Kamil Norwid mówił, że "przeszłość, to jest dziś, tylko cokolwiek dalej. Nie jakieś tam coś, gdzieś, gdzie nigdy ludzie nie bywali".

Kiedy Ameryka była u szczytu swojego demokratycznego rozwoju, 13 marca 1962 r., Lyman Lemnitzer, Przewodniczący Połączonych Szefów Sztabu przedstawił Sekretarzowi Obrony, Robertowi Mc Namara, plany operacji wojskowej pod kryptonimem "Operacja Northwoods". W dokumencie proponował zorganizowanie ataków terrorystycznych w Zatoce Guantanamo, w celu dostarczenia pretekstu do przeprowadzenia interwencji wojskowej na Kubie. Plany zakładały:

* rozgłaszanie plotek o działającej na Kubie tajnej rozgłośni radiowej,
* lądowanie zaprzyjaźnionych Kubańczyków w bazie Stanów Zjednoczonych w celu inscenizacji ataku,
* wszczęcie zamieszek przed główną bramą bazy,
* wysadzenie w powietrze amunicji wewnątrz bazy i spowodowanie pożarów,
* sabotaż samolotów i statków w bazie,
* bombardowanie bazy granatami z moździerza,
* zatopienie statku przy wejściu do portu,
* inscenizowanie pogrzebów fikcyjnych ofiar,
* kampanię terroru w Miami na Florydzie i w Waszyngtonie...


i wreszcie...

* zniszczenie samolotu pasażerskiego nad wodami Kuby.

W tym ostatnim przypadku, pasażerami mieli być agenci federalni udający studentów na wakacjach. Samolot CIA z bazy sił powietrznych w Eglin w Miami, miał zostać przemalowany i oznakowany identycznie, jak rzeczywiście istniejący zarejestrowany samolot cywilny. Na jego pokładzie znaleźliby się pasażerowie, podczas gdy prawdziwy cywilny samolot zostałby zamieniony w samolot bezzałogowy. Oba samoloty miałyby się spotkać na południu Florydy. Samolot z pasażerami wylądowałby w bazie Eglin, gdzie miano by ich ewakuować natomiast samolot bez załogi wystartowałby i kontynuował lot nad wodami kubańskimi. Tam, miałby nadać sygnał niebezpieczeństwa, a następnie zostałby zdalnie wysadzony w powietrze.

Mc Namara plan odrzucił, a Prezydent Kennedy odwołał Lemnitzera ze stanowiska Przewodniczącego Połączonych Szefów Sztabu.

Wkrótce potem odwołano Kennedy'ego z tego świata, choć powodów do tego dał swoim przeciwnikom znacznie więcej.

Podobnych prowokacji historia najnowsza zna więcej, począwszy od podpalenia Reichstagu przez rzekomych "komunistów" w 1933 roku, poprzez napaść niemieckich przebierańców w 1939 roku na radiostację w Gliwicach, czy atak na Pearl Harbor. W 1954 r. izraelski wywiad przeprowadził operację "Suzannah". Polegała na zbombardowaniu amerykańskich instalacji, w tym również kin, w Egipcie, pozorując udział Arabów, co miało spowodować konflikt pomiędzy USA i Egiptem. Więcej na ten temat będzie można przeczytać w jednym z najbliższych wydań magazynu "Zakazana Historia".

4 sierpnia 1964 r., opierając się na przechwyconych rozmowach, wojskowy wywiad amerykański doniósł, że doszło do drugiego ataku na okręt USS Maddox przez marynarkę wietnamską. Tak zwany "incydent w Zatoce Tonkińskiej" spowodował, że oburzony Kongres dał zgodę, by prezydent Lyndon Johnson użył amerykańskich sił w Wietnamie. Po 40 latach udowodniono na podstawie dokumentów, że informacje te były w tym celu właśnie sfabrykowane. Oto są prawdy jedynie słuszne!


Felieton pochodzi z 49 numeru Warszawskiej Gazety 2021-12-03

Sławomir M. Kozak

https://www.oficyna-aurora.pl/aktualnosci/prawdy-jedynie-sluszne,p221139560
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 04.12.21 Pobrań: 57 Pobierz ()
04.12.2021 Przecież oni robią sobie z nas jaja! OMICRON to ufoludek z komedii włoskiej z 1963 roku!
Jeszcze ten Omicron dobrze nie zadziałał, a już wrzeszczą o szczepieniu!

Szacowna mędrczyni, pani prof. Szuster-Ciesielska już obliczyła, że "Omicron wydaje się bardziej zakaźny, nawet 500 razy" i wynik swych obliczeń podała do wiadomości publicznej (Link). Jednak użytym przez siebie wyrażeniem "wydaje się" odebrała nadzieję tym wszystkim, którzy liczyli, że poda choć jedno źródło, które pozwoliło jej wydalić z siebie obliczenia na tak zawrotnym poziomie analizy matematycznej (z dokładnością do 500). Bo chyba nie były to doświadczenia własne, skoro wirus przebywa na razie w Afryce, a pani profesor w Warszawie.

Niewiele ostrożniej wypowiada się inny ekspert, też ozdobiony uniwersyteckim laurem nieomylności, który w podobnie naukowy sposób stwierdza, iż na razie "nie wiemy, czy będzie bardziej zakaźny, czy będzie cięższy, czy też łagodniejszy". O pięciuset razach pani "profesor" nie wspomina, choć równie wysoki jest u niego poziom wnikliwości naukowej, gdy stwierdza, że "miejscem narodzenia wirusa jest Afryka" "gdzie jest on obecny od pewnego czasu". A mnie uczono na moich seminariach, prowadzonych wszakże przez profesorów z dawnego, być może bardziej przepojonego pokorą pokolenia, że jak się nie ma nic pewnego do powiedzenia, to najlepiej siedzieć cicho. Link

Porzuciłem więc polski świat naukawy i w poszukiwaniu wirusa Omicron udałem się za granicę. Tu z kolei grasuje sławetny think tank obsługujący WHO, który informuje mnie, iż "wstępne dowody wskazują na zwiększone ryzyko ponownego zakażenia tym wariantem" u osób, które już miały Covid-19:.(jakie wstępne dowody? gdzie one? gdzie badania? wiarygodne obliczenia? laboratoria? Zamiast tego znów mgła czczej gadaniny i straszenia). I dalej: "zgodnie z praktyką nazywania wariantów na litery greckiego alfabetu, nazwano nowy wariant Omicron". Link

Myśl tę rozwija słownik Merriam Webster, dodając w odniesieniu do oświadczenia Światowej Organizacji Zdrowia, że wariant COVID-19 "został nazwany Omicron, po 15. literze alfabetu greckiego. Światowa Organizacja Zdrowia używa greckich liter do nazwania wariantów, ponieważ nazwy te są łatwiejsze do przekazania niż oznaczenia naukowe, takie jak B.1.617.2. Według W.H.O., 13. i 14. grecka litera (nu i xi) zostały pominięte, ponieważ "nu" brzmi jak "nowy", a "xi" jest również powszechnym nazwiskiem". Link

Wiedziony wrodzonym krytycyzmem i czując szwindel w tym nagłym zatroskaniu WHO, aby przeskoczyć literę 13 i 14 alfabetu greckiego i przypadkiem nie urazić tych, którzy noszą popularne (w Chinach) nazwisko xi, po prostu kliknąłem słowo Omicron na You Tube. I nie zawiodłem się. Zaraz wyskoczyła mi włoska komedia s-f z 1963 r. pt. "Omicron" w reżyserii Ugo Gregorettiego z gwiazdą kina lat 60. Renatem Salvadori. A teraz posłuchajcie, o czym jest ten film! Omicron to przybysz z kosmosu, kierowany w swej misji przez centralę obcych na planecie Ultra. Misja jego polega na tym, by dostawać się do wnętrza ciał ludzkich przez ukłucie przypominające akupunkturę i w ten sposób poznawać i zmieniać obyczaje człowieka, przed planowaną inwazją. W filmie nie brakuje symboliki masońskiej, tych trójkątów, piramid etc., doczekał się też w następnych latach całkiem licznych sequeli, również posługujących się imieniem Omicron, w tym audycji radiowych, gier itp. więc przypadków raczej tu nie ma. Rzućcie okiem na ten bardziej prawdopodobny, niż afrykańskie sawanny, matecznik wirusa Omicron, zanim nie zniknie z kanałów publicznych. Link

Link
Plakat włoskiej komedii s-f ?Omicron? z 1963 r.

Czekamy, aż za miesiąc-dwa, w kolejnej odsłonie tego naukawego teatru, pojawią się kolejne wcielenia Omicrona noszące równie malownicze i zakorzenione w grece nazwy: Kubuś Puchatek, Pszczółka Maja czy Kapitan Sowa. I jak z równą powagą pochyla się nad nimi, żonglując kolejnymi wskaźnikami zaraźliwości od 500 wzwyż, kolejne grono polskich mędrców, z tym poważniejszymi minami, im większy jest humbug, w którym uczestniczą.

Chyba że o to chodzi.

Pokutujący Łotr
--------------------------------
Widać w tym wszystkim diabelskie szyderstwo.
Zresztą takim swoistym szyderstwem jest już sam wybór infekcji o śmiertelności na poziomie zwykłej grypy - i takie coś wystarczyło aby większość wierzących i (niestety) pasterzy natychmiast pobiegła w przerażeniu po miksturę z zadręczonych dzieci aby "się ratować". Bardziej szatańsko tego wymyślić już się chyba nie da.
Z drugiej strony część takich wyraźnych znaków, choć niekoniecznie szyderczych, jest dawana zapewne też mimowolnie i nieświadomie. Tutaj mam na myśli przede wszystkim Franciszka.
Można powiedzieć, że w zasadzie jest to nawet jakaś taka specyficzna uczciwość bo każdy kto ma oczy może zobaczyć i każdy kto ma uszy może usłyszeć. No chyba że bardzo nie chce, na to wtedy nie ma rady. - mmisiek

Ursula von... powiedziała dziś o obowiązkowych szprycach na całym terenie Unii posteuropejskiej. Myślę, że na wariant Omikron najlepszy jest stary sprawdzony środek:
Link
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 04.12.21 Pobrań: 61 Pobierz ()
04.12.2021 Wszyscy kłamią, czyli wariant omikron
Byłam kiedyś fanką serialu "Dr House". Tytułowy jego bohater powtarzał zawsze "wszyscy kłamią". Przypomniało mi się to, gdy przeczytałam o nowym wariancie wirusa COVID nazwanym "omikron". Wykryto go jakoby w Botswanie 11 listopada 2021. Od razu wybuchła histeria i oto chodziło. Izrael i Japonia zamknęły granice, a wiele państw wstrzymało loty do Południowej Afryki. Tymczasem na blogu PolskaWLiczbach mogliśmy przeczytać:

"Przede wszystkim należy zacząć od tego, że 24 listopada RPA poprosiło głównych "dostarczycieli" szczepionek o zawieszenie dostaw. Jednym z głównych powodów dla jakich kierował się tą decyzją rząd RPA jest brak chętnych do przyjęcia tych eksperymentalnych substancji. (...) Teraz przyjrzyjmy się "koincydencji czasowej".
24 listopada 2021 r.:
Republika Południowej Afryki mówi Pfizerowi, że nie chce więcej dostaw szczepionki.
26 listopada 2021:
WHO twierdzi, że wariant Omicron został wykryty w południowej części Afryki 24 listopada 2021 roku.
26 listopada 2021
Rządy zakazują lotów z RPA.".

Jerzy Karwelis dodał do tego Link:

"Aż zjawił się on - omikron. Właściwie to nie wiadomo czy on taki zaraz afrykański. Znany jest od co najmniej 6 miesięcy, odczekał swoje i wyskoczył jak szczepionka z konopii jak się deltopanika skończyła i trzeba było znaleźć pretekst do Trzeciego Zaszczepienia oraz poddania akcji eliksirowej dzieci lat 5-11, które nagle "zaczęły" chorować.".

Zacytuję jeszcze dzisiejszy [1.12.2021] twitt Piotra Wielguckiego:

""Omicron" jest wyjątkowo zaraźliwy, zamykamy granice. "Omicron" nie jest wyjątkowo zaraźliwy, zamykanie granic to histeria. Potrzebujemy 100 dni na nową szczepionkę. Obecne szczepionki działają na "Omicron". Wszystko to ustalili wirusolodzy i eksperci zaledwie w 48h.
9:49 AM ? 1 gru 2021".

No cóż, ludzie coraz mniej boją się wirusa i mają dość sanitaryzmu. W dodatku działanie szczepionek budzi coraz więcej wątpliwości. Dziś na blogu PolskaWliczbach ukazał się tekst "Korelacja śmiertelności do stopnia wyszczepienia w Niemczech". Czytamy w nim:

"Korelacja między nadmierną śmiertelnością w landach związkowych a ich wskaźnikiem zaszczepienia ważona względną liczbą mieszkańców landu wynosi 0,31. Liczba ta jest zaskakująco wysoka i byłaby ujemna, gdyby szczepienia miały zmniejszyć śmiertelność.
W rozpatrywanym okresie (od 36. tygodnia do 40. tygodnia 2021 r.) obowiązują następujące zasady: Im wyższy wskaźnik szczepień, tym większa nadmierna śmiertelność. (...) Liczba zgonów z powodu Covid zgłoszonych przez RKI w rozważanym okresie konsekwentnie stanowi jedynie stosunkowo niewielką część śmiertelności i przede wszystkim nie może wyjaśnić krytycznych faktów:
1. Im wyższy wskaźnik szczepień, wyższa nadmierna śmiertelność. Pełne szczepienie zwiększa prawdopodobieństwo zgonu. Oczywiście możliwe są bardziej pośrednie wyjaśnienia:
2. Im wyższy odsetek osób starszych, tym wyższy wskaźnik szczepień i nadmierna śmiertelność. W związku z tym wskaźniki szczepień i nadmierna śmiertelność również są ze sobą skorelowane. (Jednak to wyjaśnienie nie jest zbyt prawdopodobne, ponieważ odsetek osób starszych zmieniłby się wówczas znacząco między rokiem 2016-2020 z jednej strony a 2021 z drugiej strony). a te ostatnie prowadzą do zwiększonej liczby zgonów.".

Elig
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 04.12.21 Pobrań: 61 Pobierz ()
04.12.2021 Dziwne powiązania z Big Pharma
Szanowni Państwo,

Przekazujemy istotne z punktu widzenia niezawisłości medycznej, a właściwie jej braku, informacje.

Konflikt Interesów w Zarządzie Głównym Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych

Przedstawiciele przemysłu farmaceutycznego (Zarząd Główny Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych) wystosowali APEL do rządu i Prezydenta RP w sprawie przyśpieszenia wyszczepienia Polaków oraz o ignorowanie głosów naukowców wypowiadających wątpliwości co do bezpieczeństwa, skuteczności i zasadności podania preparatu genetycznego (tzw. szczepienia przeciw COVID-19).

Link do apelu ZGPTELCZ:
Link

Poniżej informacje dot. KONFLIKTU INTERESÓW członków Zarządu Głównego Polskiego Towarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych

Prof. dr hab. Robert Flisiak - prezes - konsultacje i fundusze na badania od AbbVie, Gilead, Merck i Roche.

Prof. dr hab. Małgorzata Pawłowska - wiceprezes - konsultacje od AbbVie, Gilead, Merck i Roche oraz fundusze na badania od AbbVie, Gilead i Roche

Prof. dr hab. Krzysztof Tomasiewicz - wiceprezes - konsultacje od AbbVie, Alfa Wasserman, BMS, Gilead, Janssen, Merck i Roche oraz fundusze na badania od AbbVie, BMS, Gilead, Janssen, Merck i Roche.

Prof. dr hab. Michał Garlicki - konsultacje od AbbVie, Bristol?Myers Squibb, Gilead, GlaxoSmithKline, Janssen, Roche, Sanofi Pasteur oraz fundusze na badania od Amgen, Janssen i Pfizer.

Prof. dr hab. Waldemar Halota - konsultacje od AbbVie, BMS, Gilead, Janssen, Merck, Roche oraz fundusze na badania od AbbVie, Gilead i Roche

Prof. dr hab. Anna Piekarska - konsultacje od AbbVie, Gilead, Merck i Roche.

Prof. dr hab. Krzysztof Simon - konsultacje i wykłady sponsorowane od AbbVie, Gilead i Merck, konsultacje od Alfa?Wassermann, Novartis, Lilly i Bayer oraz fundusze na badania od AbbVie, Allergan, Bayer, EISAI, Gilead, Intercept i Pfizer.

Dr hab. Jerzy Jaroszewicz - konsultacje od AbbVie, Gilead i Roche i jest rzecznikiem dla AbbVie, Alfasigma, MSD, Gilead i PRO.MED. CS

Dr hab. Dorota Zarębska-Michaluk - konsultacje i wykłady sponsorowane od AbbVie, Gilead i Merck.

Apelujemy do przedstawicieli przemysłu farmaceutycznego (Zarząd Główny PolskiegoTowarzystwa Epidemiologów i Lekarzy Chorób Zakaźnych) o nieuprawianie kryptoreklamy wadliwie przebadanych preparatów genetycznych.

Źródło: J Gastroenterol Hepatol . 2020 Jul;35(7):1238-1246
https://onlinelibrary.wiley.com/doi/abs/10.1111/jgh.14936

Real?world experience with Grazoprevir/Elbasvir in the treatment of previously "difficult to treat" patients infected with hepatitis C virus genotype 1 and 4
First published: 16 November 2019
>https://doi.org/10.1111/jgh.14936

Citations: 3

Declaration of conflict of interest: Dorota Zarębska?Michaluk and Krzysztof Simon received consultancy and sponsored lectures from AbbVie, Gilead, and Merck. Jerzy Jaroszewicz received consultancy from AbbVie, Gilead, and Roche and is a speaker for AbbVie, Alfasigma, MSD, Gilead, and PRO.MED. CS. Krzysztof Simon received consultancy from AbbVie, Gilead, Merck, Alfa?Wassermann, Novartis, Lilly, and Bayer and also acquired research funding from AbbVie, Allergan, Bayer, EISAI, Gilead, Intercept, and Pfizer. Krzysztof Tomasiewicz received consultancy from AbbVie, Alfa Wasserman, BMS, Gilead, Janssen, Merck, and Roche and research funding from AbbVie, BMS, Gilead, Janssen, Merck, and Roche. Aleksander Garlicki received consultancy from AbbVie, Bristol?Myers Squibb, Gilead, GlaxoSmithKline, Janssen, Roche, and Sanofi Pasteur and research funding from Amgen, Janssen, and Pfizer. Ewa Janczewska received consultancy from AbbVie, Gilead and research funding from AbbVie, Allergan, Gilead, Janssen, Merck, and Roche. Dorota Dybowska received sponsored lecture from Roche. Waldemar Halota received consultancy from AbbVie, BMS, Gilead, Janssen, Merck, Roche and also acquired research funding from AbbVie, Gilead, and Roche. Małgorzata Pawłowska received consultancy from AbbVie, Gilead, Merck, and Roche and acquired research funding from AbbVie, Gilead, and Roche. Włodzimierz Mazur received consultancy from AbbVie, Gilead, Merck and research funding from AbbVie, Gilead, and Janssen. Agnieszka Czauż?Andrzejuk received research funding from AbbVie and Merck. Hanna Berak received consultancy from Gilead and sponsored lectures from Abbvie, Gilead, and MSD. Łukasz Socha received consultancy from BMS. Jakub Klapaczyński received sponsored lectures from Gilead. Anna Piekarska received consultancy from AbbVie, Gilead, Merck, and Roche. Olga Tronina received consultancy from AbbVie. Robert Flisiak received consultancy and research funding from AbbVie, Gilead, Merck, and Roche. Teresa Belica?Wdowik received consultancy from Gilead and research funding and consultancy from AbbVie. Olga Tronina received consultancy from AbbVie. Iwona Buczyńska, Beata Lorenc, Magdalena Tudrujek?Zdunek, Marek Sitko, Paweł Pabjan, Andrzej Horban, Maria Blaszkowska, Beata Dobracka, Zbigniew Deroń, Jolanta Białkowska?Warzecha, and Łukasz Laurans declare no conflict of interest.

Tak się też dziwnie składa, że doradcami medycznymi rządu warszawskiego, podobnie jak p. prezydenta Dudy są dwuetatowcy: Konsultant Krajowy w Dziedzinie Medycyny Rodzinnej p. dr hab. n. med. Agnieszka Mastalerz-Migas, od 29 maja 2020 roku bierze forsę od AstraZeneca. Prof. Jacek Wysocki bierze forsę od Pfizera. "Konsultant" Naczelnej Izby Lekarskiej, skompromitowany w akcji odra i grypa. dr Paweł Grzesiowski bierze forsę od firmy Pfizer.

Rada Medyczna d/s Covid-19 składa się m.in. z; prof. Horbana [finansowany przez Janssena], prof. Simona [finansowany przez Pfizera], prof. Flisiaka [bierze forsę od Janssena, firmy Gilead], Mastalerz-Migas [bierze forsę od AstraZeneka], Wysockiego [bierze forsę zarówno od Pfizera jak i AstraZeneka], Pryć, Tomasza Laskusa [wynagradzany z fundacji finansowanej przez Janssena], Magdaleny Marczyńskiej [z fundacji finansowanej przez Janssena], prof.Bartosza Łoża [bierze forsę od Pfizera], Miłosza Parczewskiego [bierze forsę od Janssena], Małgorzaty Pawłowskiej [bierze forsę od Janssena], Krzysztofa Tomasiewicza [bierze forsę od Jassena].

Tak więc z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, nie można powiedzieć kogo wyżej wymienieni reprezentują, chociaż pracują na etatach opłacanych przez polskiego podatnika. Nie można także powiedzieć, kto podejmuje decyzje: tzw. rząd warszawski czy owi dwuetatowcy!

Link
Brał pieniądze od Pfizera pełnymi garściami przez całe lata, a dziś ma czelność nazywać oszołomami tych, którzy mówią prawdę na temat szczepionek, bo nie dali zrobić z siebie alfonsów do wynajęcia, tak jak on.

Link
Kolejny komiwojażer szczepionek Pfizera, który brał już wcześniej pieniądze od tej szemranej firmy, a dziś ten handlarz tandetą, na zlecenie swojego niedawnego właściciela, wcielił się w rolę autorytetu moralnego, ponownie zachwalającego, nadal niesprawdzony produkt swego właściciela, któremu się wysługuje.

Jak więc widzimy wszyscy ci lekarze, robiący obecnie w charakterze tzw. "ekspertów" rządowych w temacie wirusa Saars Cov2 i apelujący do Polaków, aby ci nie słuchali opinii żadnych innych lekarzy specjalistów, w tym wirusologów, niezależnych od władzy i wpływów koncernów farmaceutycznych, poza nimi samymi, i poddali się masowo szczepieniu, preparatem medycznym, który w ogóle do dnia dzisiejszego, nie został przebadany i nie ma żadnej gwarancji ze strony jego producenta, co do jego bezpieczeństwa, który został zwolniony z wszelkiej odpowiedzialności prawnej za wszelkie ewentualne niepożądane skutki swojej szczepionki, z zejściami śmiertelnymi włącznie.

Wszyscy ci eksperci, którzy wystosowali ten apel, okazuje się, że od lat siedzą i to głęboko w kieszeniach koncernów farmaceutycznych, o czym rzecz jasna w tym apelu do Polaków, nie zająknęli się nawet jednym słowem, co stanowi konflikt interesów całkowicie sprzeczny z obowiązującym w Polsce prawem, a tym samym świadomie wprowadzający Polaków nie tyle w błąd, co po prostu ich okłamujący.

Wspomóż naszą walkę o wolność, poprze wpłatę dowolnej kwoty na nasz rachunek bankowy:
04 1020 3903 0000 1402 0122 6752

????????????????????????

Przypominamy, o naszej akcji bezpłatnych porad prawnych z zakresu problemów z COVID. Na zlecenie indywidualne klienta nasza Kancelaria przygotuje również wszelkie pisma w zakresie spraw związanych z COVID.

Jeśli potrzebujesz pomocy, napisz do nas na adres @: covid@legaartis.pl lub zadzwoń 579636527, 222668618

Informujemy, iż porada prawna udzielana jest każdemu klientowi bezpłatnie.

Jeśli uważacie Państwo, iż nasza pomoc, jaką od nas otrzymujecie, zasługuje na wparcie pracowników Kancelarii, możecie nas wspomóc poprzez wpłatę dowolnej kwoty na rachunek bankowy Kancelarii LEGA ARTIS:

Anonimowe wsparcie Bitcoin:
1DDWSXuAgp6FZVaoHKtHmwuesnxqHZXe27

Anonimowe wsparcie Ethereum:
0x45a3c849BCa45A6444A24cdF30708695498a3F6b

Wsparcie paypal:
https://paypal.me/legaartis

Dane do przelewu:
Nr konta: 04 1020 3903 0000 1402 0122 6752
Kancelaria Lega Artis
ul. Przasnyska 6a lok 336a
01-756 Warszawa
Tytuł: "darowizna na działalność"
IBAN: PL04102039030000140201226752

Jesteśmy do Waszej dyspozycji:
Pn. ? czw.: 11:00 ? 17:00
Piątek: 10:00 ? 15:00

Serdecznie dziękujemy wszystkim osobom za dotychczas udzielone nam wsparcie finansowe.

Źródło:
>https://kresywekrwi.blogspot.com/2021/01/w-kieszeni-koncernow-farmaceutycznych.html?m=1&fbclid=IwAR1zeML2xwKdu3dTG23F7OWl0RC7NVg853UfQjP9WpwBtO6XkbHXzADNJ2k

https://legaartis.pl/
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 04.12.21 Pobrań: 56 Pobierz ()
04.12.2021 Wielkie Orędzie Arcybiskupa Vigano. O "głębokim państwie" i "głębokim koś
28 lutego 2021 Dominica II Quadragesim?

Arcybiskup Carlo Maria Vigano

Wywiad dany przez Jego Ekscelencję Arcybiskupa Carlo Marii Vigano dla "Deutsche Wirtschaftsnachrichten"[1]

====================

8 marca 2021 r. (LifeSiteNews) - Deutsche Wirtschaftsnachrichten: Ekscelencjo, jak osobiście przeżywasz kryzys związany z wirusem Corona?

Arcybiskup CM Vigano:

Mój wiek, mój status arcybiskupa i mój zwyczaj wycofywania się z życia być może nie są reprezentatywne dla tego, co przechodzi większość ludzi; niemniej jednak od roku sam nie mogę podróżować, odwiedzać ludzi, którzy potrzebują słowa pocieszenia. W obliczu prawdziwej pandemii nie miałbym problemu z dobrowolnym przyjęciem decyzji władz cywilnych i kościelnych, ponieważ uznałbym ich chęć ochrony ludzi przed zarażeniem.

Aby jednak doszło do pandemii, trzeba najpierw wyizolować wirusa; wymaga się, aby wirus był nadzwyczajnym zagrożeniem i aby nie można było choroby przez niego wywołanej szybko wyleczyć;wymagane jest, aby ofiary wirusa stanowiły dużą część populacji. Zamiast tego wiemy, że SARS-CoV-2 nigdy nie został wyizolowany, a jedynie zsekwencjonowany[2]; że z czasem można go wyleczyć, stosując dostępne metody leczenia, i że zamiast tego WHO i lokalni urzędnicy ds. zdrowia bojkotowali takie leczenie, narzucając absurdalne protokoły terapii i eksperymentalne szczepionki; że liczba zmarłych w 2020 r. jest absolutnie zgodna z medianą liczby zmarłych z poprzednich lat[3]. Powyższe fakty są dzisiaj powszechnie akceptowane przez społeczność naukową, mimo że media konspiracyjnie milczą na ich temat.

To, czego byliśmy świadkami, to plan, który w ogóle nie jest naukowy i powinien wzbudzić powszechne oburzenie. Wiemy, że wprowadzenie tej pseudo-pandemii było planowane już od lat, głównie metodą osłabiania krajowych systemów opieki zdrowotnej. Wiemy, że ten bardzo specyficzny scenariusz zaczął następnie być realizowany tak, by każdy kraj udzielał takiej samej odpowiedzi w każdym kraju co do automatyzmu stawiania diagnozy kowidowej, kierowania na hospitalizację, leczenia, a przede wszystkim środków powstrzymania infekcji oraz schematu informacji przekazywanych obywatelom na poziomie globalnym.

Istnieje dyrektoriat [zarząd, kierownictwo, ośrodek kierowniczy], który zarządza COVIDEM-19 w jednym celu, jakim jest wymuszone ograniczenie naturalnych wolności ,praw konstytucyjnych, swobody przedsiębiorczości i pracy.

Problemem nie jest COVID sam w sobie, ale wykorzystanie tego, co się wydarzyło, aby dokonać Wielkiego Resetu, który Światowe Forum Ekonomiczne ogłosiło jakiś czas temu[6] i który dziś jest wdrażany punkt po punkcie, z zamiarem uczynienia społecznych zmian nieuchronnymi. Zmian, które w przeciwnym razie zostałyby odrzucone i potępione przez większość populacji. Ponieważ demokracja, której pochwały wyśpiewywano tak długo, jak długo była kontrolowana przez media, nie pozwoliłaby na ten projekt socjotechniczny pożądany przez globalistyczną elitę, konieczne było zagrożenie pandemią - prezentowane jako niszczycielskie przez mainstreamowe media. - w celu przekonania światowej populacji do poddania się blokadom i lockdownom - czyli prawdziwemu aresztowi domowemu - odwoływanie zajęć, zawieszenie lekcji, a nawet zakaz kultu religijnego;a wszystko to osiągnięto przy współudziale wszystkich w ten proceder wplątanych, w szczególności przywódców politycznych, urzędników służby zdrowia, a nawet samej hierarchii kościelnej[7].

Wynikające z tego szkody, które wciąż mają miejsce, są ogromne i w wielu przypadkach nieodwracalne. Czuję niewyobrażalną udrękę, myśląc o niszczycielskich konsekwencjach sposobu, w jaki zarządzano tą pandemią: niszczenie rodzin, zaburzona równowaga psychofizyczna dzieci i młodzieży, pozbawienie prawa do socjalizacji, pozostawianie osób starszych na samotną śmierć w domach opieki, pacjenci z rakiem i poważnymi chorobami całkowicie zaniedbani, przedsiębiorcy zmuszeni do bankructwa, wierni, którym odmówiono sakramentów i możliwości uczęszczania na mszę...

To są skutki wojny, a nie syndromu grypy sezonowej, która ma wskaźnik przeżycia 99,7% u osób bez poważnych, przewlekłych schorzeń.I znamienne, że w tym szalonym pędzie ku otchłani ignoruje się również podstawowe zasady zdrowego życia, aby osłabić nasz układ odpornościowy: jesteśmy zamknięci w domu, trzymani z dala od światła słonecznego i oddychania świeżym powietrzem, abyśmy mogli biernie cierpieć z powodu medialnego terroryzmu telewizji.

Z jaką surowością zostaną osądzeni ci, którzy świadomie zabronili leczenia i przepisali rażąco błędne protokoły terapii w celu uzyskania tak wysokiej liczby zgonów, która legitymizowałyby ciągłe alarmowanie społeczeństwa i absurdalne metody powstrzymywania [liczby "zakażeń"]? Jaka kara czeka tych, którzy świadomie stworzyli warunki dla globalnego kryzysu gospodarczego i społecznego, aby zniszczyć małe i średnie przedsiębiorstwa i spowodować wzrost międzynarodowych korporacji; którzy zbojkotowali lub zakazali dostępnych lekarstw, aby faworyzować firmy farmaceutyczne;którzy przedstawili preparaty genetyczne jako szczepionki, poddając populację eksperymentowi z wciąż nieznanymi wynikami i skutkami ubocznymi, które z pewnością są poważniejsze niż objawy COVID;kto opowiadał się za apokaliptyczną narracją w siedzibach narodowych parlamentów i redakcjach mediów? A na koniec dodajmy do tego najwyższe szczeble hierarchii katolickiej, które brały udział w tej groteskowej farsie: w jaki sposób usprawiedliwią się przed Bogiem, kiedy pojawią się w Jego obecności, aby zostać osądzeni?

Deutsche Wirtschaftsnachrichten: W liście, który wysłałeś do ówczesnego prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa, wspominałeś nie tylko o "głębokim państwie" [deep state] - powszechnie używanym terminie - ale także o "głębokim kościele" [deep church]. Czy możesz Ekscelencjoto wyjaśnić?

Arcybiskup CM Vigano: Wyrażenie "głębokie państwo" bardzo dobrze oddaje ideę władzy równoległej, pozbawionej legitymacji, ale mimo to działającej w sprawach publicznych w celu realizacji partykularnych interesów. Państwo głębokie sprzyja przewadze elity przeciwko dobru wspólnemu, które państwo ma obowiązek promować. W ten sam sposób nie możemy nie zauważyć, że w ciągu ostatnich kilku dziesięcioleci podobna władza utrwaliła się w sferze kościelnej, nazwałem ją kościołem głębokim, który stawia dążenie do własnych interesów - ponad celami Kościoła Samego Chrystusa, przede wszystkim ponad celem, jakim jest salus animarum [zbawienie dusz].

Tak więc, tak jak w sprawach państwowych istnieją skryte siły, które kierują decyzjami rządów i podążają za globalistyczną agendą, tak w Kościele katolickim istnieje bardzo potężne lobby, które uzurpatorsko przywłaszcza sobie autorytet Hierarchii duchowej w tych samych celach. W istocie zarówno państwo, jak i Kościół są okupowane przez nielegalną władzę, której ostatecznym celem jest zniszczenie i ustanowienie Nowego Porządku Świata. Tego, że nie mówimy o teoriach spiskowych czy fantazjach politycznych: dowodzi to, co dzieje się na naszych oczach, i to do tego stopnia, że ??Sekretarz Generalny ONZ niedawno potwierdził, że wirus był używany do tłumienia sprzeciwu.

Deutsche Wirtschaftsnachrichten: W jakim stopniu głębokie państwo i głęboki kościół pokrywają się, przynajmniej w świecie zachodnim?

Arcybiskup CM Vigano: Nakładanie się głębokiego państwa i głębokiego kościoła odbywa się na kilku frontach. Pierwszy jest niewątpliwie na poziomie ideologicznym: rewolucyjna, antykatolicka i zasadniczo masońska matryca myśli globalistycznej jest wspólna i niezmienna, nie tylko od 2013 roku. Sobór Watykański II i narodziny tzw. Ruchu Studenckiego: doktrynalne i liturgiczne "aggiornamento" stanowiło siłę napędową dla nowych pokoleń, która miała bezpośrednie reperkusje w sferze społecznej i politycznej.

Drugi front leży w wewnętrznej dynamice deep state i deep church: obydwa zaliczają do grona swoich członków ludzi, którzy są zboczeni nie tylko intelektualnie i duchowo, ale także moralnie. Skandale seksualne i finansowe, które dotknęły bardzo wysoko postawionych zarówno polityków, jak i instytucji, a także hierarchii katolickiej, pokazują, że korupcja i występek są z jednej strony elementem, który ich łączy, a z drugiej skutecznym środkiem zastraszającym, środkiem powszechnego szantażu, któremu wszyscy są poddawani. Perwersje znanych polityków i prałatów zmuszają ich do przestrzegania agendy globalizmu, nawet jeśli ich kolaboracja wydaje się nierozsądna, lekkomyślna lub sprzeczna z interesami obywateli i wiernych. Dlatego są rządzący i rządy, którzy z rozkazu elity niszczą gospodarkę i tkankę społeczną swojego narodu;dlatego w sferze publicznej są spektakularnie obecni kardynałowie i biskupi, którzy propagują teorię gender i fałszywy ekumenizm, wywołując w ten sposób zgorszenie katolików: zarówno głębokie państwo jak i głęboki kościół realizują interesy swojego pana, zdradzając swoją misję służby narodowi lub Kościołowi.

Z drugiej strony, plan ustanowienia Nowego Porządku Świata nie może obejść się bez pomocy uniwersalnej religii o inspiracji masońskiej, na czele której musi stać przywódca religijny ekumeniczny, pauperystyczny, ekologiczny i postępowy. Kto byłby bardziej odpowiedni do tej roli niż Bergoglio, przy powszechnym aplauzie elity i głupim entuzjazmie mas indoktrynowanych ku bałwochwalczemu kultowi pachamamy?

Deutsche Wirtschaftsnachrichten:Jakie istnieją na to [na kolaborację Kościoła z rządami realizującymi globalistyczną agendę] dowody lub wskazania?

Arcybiskup CM Vigano: Myślę, że najwyraźniejsza demonstracja miała miejsce właśnie w związku z pandemią. Pokłon najwyższych szczebli Hierarchii przed szalonym zarządzaniem kryzysem COVID - przed stanem wyjątkowym, sztucznie sprowokowanym i bezwstydnie wzmacnianym przez media na całym świecie - doprowadził do zakazu celebracji liturgicznych jeszcze zanim władze cywilne o to poprosiły; do zakazu udzielania sakramentów nawet umierającym;do ratyfikowania narracji głównego nurtu za pomocą surrealistycznych ceremonii [pustych krzeseł], do powtarzania aż do znudzenia całego leksykonu nowomowy [kowidowej]: odporność, inkluzywność [solidarność, włączanie osób wykluczonych], "nic nie będzie takie, jak było wcześniej", nowy renesans [nowa normalność], Build Back Better i tak dalej;do promowania jako "moralnego obowiązku" preparatu genetycznego wyprodukowanego z materiału płodowego pochodzącego z aborcji, preparatu, który jest wciąż w fazie eksperymentów i którego długoterminowe skutki nie są znane.I nie tylko to: wraz z "Radą na rzecz Kapitalizmu Włączającego", promowaną przez globalistycznych liderów - wśród których wyróżnia się Lady Lynn Forester de Rothschild[9] - z udziałem Watykanu, dokonano oficjalnej ratyfikacji Wielkiego Resetu opracowanego przez Światowe Forum Ekonomiczne, włączając w to powszechny dochód gwarantowany i ??transformację ekologiczną.W Santa Marta zaczynają też mówić o transhumanizmie, uparcie ignorując antychrześcijański charakter tej ideologii, aby okazać się instytucją służalczą wobec dyktatury ujednoliconej myśli. Wszystko to jest przerażające i można się zastanawiać, jak długo Pan będzie tolerował taką zniewagę ze strony swoich sług.

Z drugiej strony obsesyjne upieranie się przy ekologizmie maltuzjańskim doprowadziło do powołania do Papieskiej Akademii Życia notorycznie antykatolickich osób, zwolenników spadku demograficznego uzyskiwanego poprzez sterylizację, aborcję i eutanazję. Wszyscy oni, pod kierunkiem prałata o sprawdzonej wierności bergogliańskiej, całkowicie zniweczyli cele Akademii założonej przez Jana Pawła II, zapewniając dominującej ideologii prestiżowe poparcie i wsparcie autorytetu. Prałata, który uzurpatorsko sprawuje władzę w Kościele katolickim. Nic dziwnego, że profesor Walter Ricciardi, jeden z tak zwanych "ekspertów", który opowiadał się bezustannie za lockdownem we Włoszech i stosowaniem masek, wobec braku jakichkolwiek naukowych dowodów ich skuteczności i wbrew zaleceniom WHO, został niedawno dodany jako członek do tejże Akademii. Wczoraj nadeszła wiadomość, że pośrednika do kontaktów z Chinami na dostawy na wypadek COVID we Włoszech, Mario Benottiego, polecił kardynał Pietro Parolin, który dzięki sterowaniu usłużnym wymiarem sprawiedliwości wydawał się również interweniować w różnych aferach dotyczących Alessandro Profumo oraz CEO Leonarda Spa [dyrektor zarządzający], który zdaniem Benottiego mógłby być zastąpiony przez komisarza Domenico Arcuri.

Wszystko to ukazuje kolaborację głębokiego państwa i głębokiego kościoła w obmierzłej kombinacji, której celem jest z jednej strony zniszczenie narodowych suwerenności, a z drugiej zniszczenie boskiej misji Kościoła. Pojawiają się też niepokojące powiązania z amerykańskim oszustwem wyborczym, z wirusem stworzonym w laboratorium w Wuhan, a wreszcie z relacjami handlowymi z chińską dyktaturą, głównym dostawcą masek (które nie są zgodne z normami CE) do Włoch i wielu innych krajów. Wydaje mi się, że wyszliśmy już daleko poza jakieś tylko "wskazówki" mówiące o kolaboracji.

Deutsche Wirtschaftsnachrichten: Sprzeciw ze strony tych, którzy odrzucają coś w rodzaju teorii spiskowej, brzmiałby:Jak to możliwe, że w prawie każdym kraju świata prawie wszyscy politycy biorą udział w tej grze?Kto mógłby mieć tak wielką władzę i wpływy, że mogliby wysłać połowę świata w izolację?

Arcybiskup CM Vigano: Odpowiem na przykładzie. Kościół jest instytucją ponadnarodową, obecną na całym świecie wraz z diecezjami, parafiami, wspólnotami, klasztorami, uniwersytetami, szkołami i szpitalami. Wszystkie te podmioty przyjmują polecenia Stolicy Apostolskiej, a kiedy Papież nakazuje modlitwę lub post, wszyscy katolicy na świecie są posłuszni;jeśli dykasteria Kurii Rzymskiej wydaje wytyczne, wszyscy katolicy na świecie stosują się do nich. Kontrola jest powszechna i natychmiastowa dzięki wydajnej strukturze hierarchicznej. To samo dzieje się również w narodach, których granice są ograniczone: kiedy ustawodawca ustanawia prawa, organy władzy wykonują prawa.

Głębokie państwo i głęboki kościół działają w podobny sposób: obydwa wykorzystują silnie zhierarchizowaną strukturę, w której praktycznie nie ma komponentu "demokratycznego". Rozkazy wydawane są z góry, a ci, którzy je otrzymują, wykonują je natychmiast, ze świadomością, że nieposłuszeństwo może prowadzić do zawodowej porażki, społecznego potępienia, a w niektórych przypadkach nawet fizycznej śmierci. To posłuszeństwo pochodzi z szantażu: promuję cię, daję ci władzę, sprawiam, że stajesz się bogaty i sławny, ale w zamian musisz robić to, co ci każę. Jeśli jesteś posłuszny i okazujesz wierność, twoja moc i twoje bogactwa wzrastają;jeśli jesteś nieposłuszny, jesteś skończony. Wyobrażam sobie, że niemieccy czytelnicy w tym momencie automatycznie pomyślą o treści Fausta Goethego.

Wszyscy politycy, którzy dziś rządzą narodami, są, z nielicznymi wyjątkami, częścią głębokiego państwa, deep state.J eśli nie, nie byłoby ich tam, gdzie są.

Pomyślmy o przypadku wyborów prezydenckich w USA, które odbyły się 3 listopada zeszłego roku: ponieważ prezydent Trump nie był uważany za zgodnego z dominującą myślą, zdecydowano się go wyprzeć oszustwem wyborczym o niespotykanych proporcjach, wbrew woli ludu.Procesy prawne toczące się w Stanach Zjednoczonych potwierdzają oszustwo i nieprawidłowości, a w nadchodzących miesiącach wierzę, że pojawią się inne dowody tego oszustwa, które "przypadkowo" sprowadziło demokratycznego postępowego "katolika" do Białego Domu, osobę, która jest doskonale dostosowana do agendy Wielkiego Resetu. Po bliższym przyjrzeniu się, rezygnacja Benedykta XVI i wybór Jorge Mario Bergoglio wydają się odpowiadać tej samej dynamice i zostały zaaranżowane przez to samo lobby siłowe.

Również w Niemczech, z tego, co słyszałem, wychodzą wiadomości, które pokazują, że dane zostały sfałszowane w zarządzaniu pandemią w taki sposób, aby legitymizować naruszenie praw obywateli. I pomimo niepokojącej liczby osób z niekorzystnymi skutkami ubocznymi lub zmarłych w wyniku tak zwanej szczepionki, ciągłe bębnienie o obowiązku szczepień nie ustaje, chociaż teraz jest oczywiste, że nie gwarantuje to odporności i że nie będzie zapobiegać ani konieczności dystansowania się, ani obowiązkowi noszenia masek.

Istnieją powody, by sądzić, że zarządzanie COVID było zorganizowane pod jednym kierunkiem i według jednego scenariusza. Kilka dni temu gubernator stanu Nowy Jork, Andrew Cuomo, przyznał, że wskazania, by odsyłać osoby starsze z powrotem do domów opieki, osoby starsze, które zginęły następnie w wyniku błędnych protokołów terapeutycznych, zaintubowane i przymuszane do mechanicznej wentylacji - otrzymał prosto z Imperial College of London, finansowanego przez Fundację Billa i Melindy Gatesów. I przypadkowo, sponsoring amerykańskiego "filantropa" objął także wiele bytów narodowych - w tym rządy - które znalazły się zależnymi ekonomicznie od osoby prywatnej, która teoretyzuje o wyludnianiu planety za pomocą pandemii.

Pytasz mnie: kto mógłby mieć tyle władzy i wpływów, że byłby w stanie wysłać połowę świata w izolację? Ktoś, kto ma do dyspozycji ogromne zasoby, na przykład kilka znanych osobistości, takich jak Bill Gates i George Soros; ktoś, kto jest w stanie samodzielnie finansować WHO, sterować jej decyzjami i gromadzić bardzo wysokie zyski, ponieważ jest także udziałowcem firm farmaceutycznych.

Deutsche Wirtschaftsnachrichten: W liście otwartym do ówczesnego prezydenta Donalda Trumpa mówił Pan o starciu sił światła i ciemności.Jeśli spojrzymy teraz na rok 2020, jak ta konfrontacja rozwijała się do tej pory?

Arcybiskup CM Vigano: Jak zawsze w sprawach ziemskich, wojna między dobrem a złem, między dziećmi światła a dziećmi ciemności zawsze wydaje się faworyzować tych drugich.Szatan, który jest princeps huius mundi, ma wielu bardzo zorganizowanych wyznawców i nieskończoną liczbę sług. I odwrotnie, dobrzy wydają się o wiele mniej liczni i słabo zorganizowani, często anonimowi i prawie zawsze pozbawieni jakiejkolwiek władzy lub środków ekonomicznych, które pozwoliłyby im działać z taką samą skutecznością jak ich wrogowie.

Ale tak było zawsze, ponieważ zwycięstwo nie należy do dobrych ludzi, ale do Chrystusa.

Ego vici mundum: To ja zwyciężyłem świat, napomina nas Pan. Dajemy nasz biedny wkład, czasami wręcz heroiczny, ale bez łaski Bożej nic nie możemy zrobić:sine me nihil potestis facere.

Rok 2020 zmusił nas do spojrzenia w oczy globalistycznej Meduzie, pokazując nam, jak łatwo jest głębokiemu państwu narzucić "sanitarną" tyranię miliardom ludzi. Wirus, który nie został wyizolowany, z bardzo wysokim wskaźnikiem przeżywalności, został zaakceptowany jako instrumentum regni, przy współudziale tych, którzy rządzą, mediów i samej hierarchii kościelnej.Kryzys gospodarczy wywołany blokadą musi sprawić, że umorzenie długu i instytucja dochodu powszechnego będą nieuniknione w zamian za zrzeczenie się własności prywatnej i zgodę na śledzenie za pomocą paszportu zdrowia. Kto odmówi szczepionki, będzie mógł zostać internowany w już przygotowanych obozach zatrzymań w wielu krajach, w tym w Niemczech. Łamanie praw konstytucyjnych i religijnych będzie tolerowane przez sądy w imię wiecznego stanu wyjątkowego, który przygotowuje masy do dyktatury. To właśnie nas czeka - potwierdzają w swych dziełach i wypowiedziach autorzy Wielkiego Resetu.

Ale ten ciąg "obostrzeń", motywowany powodami, które są teraz śmieszne i obalane przez dowody, podważa wiele pewników, co do których masy dotychczas wyrażały fideistyczne przyzwolenie, często graniczące z przesądami. Początkowe oskarżenia o "zaprzeczenie" [negacjonizm] tych, którzy kwestionują absurdalność tak zwanych ekspertów, sprawiły, że wiele osób zrozumiało, iż COVID jest przedstawiany z konotacjami religijnymi właśnie po to, aby nie można było tej wiary kwestionować, ponieważ gdyby była rozważana naukowo, należałoby traktować COVID jak wszystkie inne koronawirusy ostatnich lat. Te sprzeczności otwierają oczy wielu, nawet w obliczu bezczelnej służalczości mediów i mimo mnożenia się cenzury dysydentów w mediach społecznościowych.

Deutsche Wirtschaftsnachrichten: Jaki będzie świat, jeśli siły, które nazywacie siłami ciemności, zwyciężą?

Arcybiskup CM Vigano: Świat, w którym panuje deep state, urzeczywistni najgorsze scenariusze opisane w Księdze Objawienia, przez Ojców Kościoła i przez różnych mistyków. Byłoby to piekielne królestwo, w którym wszystko, co nawet z daleka przypomina chrześcijańskie społeczeństwo - od religii po prawa, od rodziny po szkołę, od zdrowia po pracę - byłoby zakazane, wywrócone i wypaczone. Osoby heteroseksualne byłyby prześladowane;rodziny zakładane przez mężczyzn i kobiety byłyby zakazane;dzieci byłyby pozyskiwane w wynajętych macicach;historia zostałaby ocenzurowana;religia zostałaby zdyskredytowana;uczciwość i dyscyplina byłyby wyszydzane;honor zostałby nazwany faszyzmem;męskość zostałaby potępiona jako "toksyczna"; macierzyństwo byłoby potępione jako "nietrwałe"; starość byłaby zmuszona do eutanazji;choroba byłaby traktowana jedynie jako okazja do osiągnięcia korzyści;zdrowie byłoby postrzegane jako podejrzane.I po dwóch wiekach musielibyśmy również zobaczyć, jak zaprzecza się słynnemu systemowi demokracji, w imieniu którego rządzący nami "robią" ją bez wyborów, a wszystko to w imię zdrowia publicznego.

Tylko w królestwie Chrystusa można mieć pokój i prawdziwą zgodę. W tyranii szatana panuje terror, represje, wojna przeciwko dobru i przyzwolenie na najgorsze występki.

Deutsche Wirtschaftsnachrichten: Jak myślisz Ekscelencjo , co można zrobić, aby uniknąć takiego rozwoju sytuacji?

Arcybiskup CM Vigano: Musimy działać w taki sposób, aby to, co wydarzyło się do tej pory, nie mogło osiągnąć swojego ostatecznego celu. Możemy i musimy potępiać kłamstwa i oszustwa, które codziennie proponują nam ci, którzy uważają nas za głupich niewolników. Myślą, że będą w stanie nas poddać bez żadnej reakcji z naszej strony. Jeśli istnieją prawa, które odbierają naturalne prawa obywateli, każdy musi odważnie protestować, domagając się od sędziów osądzenia i potępienia osób odpowiedzialnych za ten globalny zamach stanu.

Nie możemy pozwolić, aby przez straszydło pandemii stworzonej komisarycznie, narody zostały zniszczone przez wywołany kryzys gospodarczy i społeczny, ani też aby ludność podlegała ograniczeniom wolności z pogwałceniem prawa i samego zdrowego rozsądku. Jeśli będziemy w stanie stać niewzruszenie i nie wycofać się przed tymi ogólnymi próbami dyktatury, głębokie państwo wycofa się w oczekiwaniu na bardziej sprzyjające czasy i będziemy mieli czas, aby zapobiec ustanowieniu tyranii. Ale jeśli odpuścimy, sprawimy, że ten piekielny plan stanie się nieodwracalny.

Nie zapominajmy, że jako katolicy mamy wielką odpowiedzialność, zarówno wobec naszych pasterzy, jak i wobec tych, którzy nami rządzą. Nasze posłuszeństwo może i musi ustać w momencie, w którym jesteśmy proszeni o przestrzeganie grzesznych praw lub praw sprzecznych z niezmiennym Magisterium Kościoła.

Jeśli nasz sprzeciw będzie mocny i odważny, jak za czasów męczenników, zrobimy, co w naszej mocy, by otrzymać z nieba te łaski, które mogą zmienić los ludzkości i opóźnić prześladowania w czasach ostatecznych.

Módlmy się zatem z wiarą do Najświętszej Dziewicy, Królowej Zwycięstw i Wspomożycielki chrześcijan, aby była naszym generałem w tej epokowej bitwie.

Niech chwalebny Archanioł Michał będzie u jej boku, ten, który wrzuca do piekła Szatana i inne złe duchy qui ad perditionem animarum pervagantur in mundo.


+ Carlo Maria Vigano, arcybiskup

[1]https://deutsche-wirtschafts-nachrichten.de/510149/Erzbischof-Carlo-Maria-Vigano-Der-Tiefe-Staat-und-die-Tiefe-Kirche-verfolgen-die-gleiche-Agenda-%28- SONNABEND-6-MAERZ% 29
https://deutsche-wirtschafts-nachrichten.de/510151/Gegenspieler-von-Papst-Franziskus-Die-Kraefte-der-Finsternis-greifen-nach-der-Macht

[2]https://www.fda.gov/media/134922/download? CDC przyznaje, że ?obecnie nie ma dostępnych ilościowo izolatów wirusa 2019-nCoV? i wykorzystał genetycznie zmodyfikowaną kulturę komórek ludzkiego gruczolakoraka (adenocarcinoma) płuc, by ?naśladować próbkę kliniczną?.

[3]https://www.fronteampio.it/listat-ammette-in-13-regioni-su-20-nel-2020-meno-morti/

[4]https://www.fronteampio.it/listat-ammette-in-13-regioni-su-20-nel-2020-meno-morti/

[5]https://www.agi.it/cronaca/news/2021-01-14/guardia-di-finanza-bergamo-acquisizioni-documenti-ministero-salute-regione-lombardia-11020824/

[6]https://www.byoblu.com/tag/the-great-reset/

[7]https://www.byoblu.com/tag/the-great-reset/

[8]https://www.lifesitenews.com/blogs/the-unborn-babies-used-for-vaccine-development-were-alive-at-tissue-extraction

[9]https://www.inclusivecapitalism.com/member/lady-lynn-forester-de-rothschild/
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 04.12.21 Pobrań: 55 Pobierz ()
Strona 17 z 183 << < 14 15 16 17 18 19 20 > >>
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Shoutbox
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

Louisroano
14/10/2017 22:25
Czesc wszystkim mam na imie Kacper 21 lat i jestem z Kolobrzegu. Na serwerze wisze od czasow tak zamieszchlych ze co tu gadac. Jestem milosnikiem cs 1. 6, cs jego, imetina, lola. Zajmuje sie budowanie
LLK
11/02/2011 10:06
Gratuluję strony i oczekuję aktualizacji. Pozdrawiam LLK
Powered by PHP-Fusion copyright © 2003-2006 by Nick Jones.
Released as free software under the terms of the GNU/GPL license.