|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 3
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
11
|
Download: Gazetka "Wolne Słowo" |
|
|
24.07.2024 Jak "polscy patrioci" nabrali się na Donalda Trumpa |
Muszę przyznać, że judeo-masońscy spece od pijaru doskonale wstrzelili się w gusta polskiej publiki. Obserwuję media społecznościowe i przecieram oczy ze zdumienia. Ogrom moich rodaków wypatruje rycerza na białym koniu, który ma uratować świat. W ich mniemaniu będzie nim Donald Trump.
Odczuwam déj? vu. Ta sama propagandowa płyta rozbrzmiewała w 2016 roku, kiedy Trump po raz pierwszy startował w amerykańskich wyborach prezydenckich, które zakończyły się jego zwycięstwem.
Facet przesiedział na stołku prezydenckim cztery lata i świat wcale nie stał się lepszy. Ale fakty mało kogo interesują. Najważniejsze są emocje.
Niektórzy koncesjonowani antysystemowcy z Polski przekonują swoich naiwnych odbiorców, że jeśli Trump wygra teraz wybory prezydenckie w USA, to dogada się z Władimirem Putinem i na świecie nastanie pokój. Jakoś nie wspominają, że w czasach swojej prezydentury Trump dopuszczał się ohydnych zbrodni i był wojennym podżegaczem.
Śmiem twierdzić, że mamy do czynienia z odgórnie rozpisanym scenariuszem, zgodnie z którym konkretna część społeczeństwa - mająca dosyć załganego lewackiego mainstreamu - pokłada nadzieję w przywódcach, których ten sam zły system umieścił na politycznej scenie w roli "prawicowych mężów opatrznościowych". Wszystko jest cyniczną grą.
CHAOS I DEZORIENTACJA
Do tej pory największym atutem Donalda Trumpa był jego kontrkandydat Joe Biden. Zdemenciały starzec "wygrał" ostatnie wybory prezydenckie w dość niejasnych okolicznościach. Pozwoliło to snuć domysły, że doszło do fałszerstwa, a Trump padł ofiarą wielkiego spisku bardzo złych ludzi. Budowanie mitu rozkręciło się na dobre.
Ignoranci nie pojmują faktu, że liberalna demokracja, to taki ustrój polityczny, w którym absolutnie każdy kandydat jest namaszczony przez system i na danym etapie ma do odegrania konkretną rolę. Zatem, bez względu na "wynik" wyborów i tak rządzi ta sama, bezwzględna klika.
Dla uśpienia czujności, należy dać ludziom ułudę, że mają jakiś wybór. Trzeba podsunąć im "bohaterów" wykreowanych na przeciwników złego systemu. Do tej roli wytypowano właśnie Trumpa. Najpierw wszczęto przeciw niemu medialną nagonkę i zbanowano mu profil na Twitterze. Potem Biden wraz z lewacką świtą wypchnęli go z Białego Domu. Bo tak miało być na tamtym etapie. Następnie postawiono Trumpa w stan oskarżenia i wytoczono procesy sądowe.
Nieudany zamach na Donalda Trumpa, to oczywiście gangsterskie porachunki wewnątrz zorganizowanej grupy przestępczej. Źli ludzie mają to do siebie, że kierują się złem, nawet między swymi. Ich celem jest wpędzanie społeczeństwa w strach, niepewność i chaos, aby jeszcze mocniej dzierżyć władzę i sterować ludzkością.
Na tle zdemenciałego Joe Bidena - którego szare komórki nie odróżniają nawet Putina od Zełenskiego - ekscentryczny i pełen energii Donald Trump objawił się jako niezniszczalny mąż opatrznościowy, którego szczęśliwie ominęła kula snajpera.
Z zamachem najwyraźniej coś nie pykło, więc aby pogłębiać dezorientację wśród społeczeństwa, uruchomiono plan B. Obecnie urzędującemu prezydentowi oficjalnie przyklepano koronawirusa (tak, wirus celebryta powraca), by kilka dni później mógł ogłosić rezygnację z ubiegania się o reelekcję.
Gdzie diabeł nie może, tam babę pośle. Dlatego właściciele Bidena nakazali, aby na swojego następcę wyznaczył obecną wiceprezydent Kamalę Harris. Prawniczka słynie z tego, że wspiera wszelkiej maści zboczeńców i lobbuje za mordowaniem nienarodzonych dzieci. Szykuje się ostra pokazówka przed amerykańskim społeczeństwem.
Autentycznie zaczęłam współczuć Amerykanom. Czyżby w państwie liczącym przeszło trzysta milionów mieszkańców, nie dało się znaleźć godnych kandydatów na urząd prezydenta? Szyderstwo budowniczych szatańskiego systemu sięga zenitu.
Tymczasem do rangi symbolu urosło zdjęcie, na którym "cudem ocalały w zamachu" Donald Trump zwycięsko podnosi pięść na tle amerykańskiej flagi. Wśród guru "polskiej prawicy" zachwytom nie ma końca. Fotografia obiegła media społecznościowe, z opisami typu: "Tak wygląda prawdziwy przywódca wolnego świata" (Wojciech Cejrowski) oraz "[Trump] Stał się na lata symbolem siły woli i walki z całym lewicowym, współczesnym światem" (Sławomir Mentzen).
Powyższe komentarze zyskały tysiące lajków i udostępnień. Podobnych wypowiedzi po tzw. prawej stronie, znalazłam od zatrzęsienia. Tymczasem wykreowany na "przywódcę wolnego świata" Trump nie ma nic wspólnego z wolnością, bo sam jest na usługach bandytów, którzy trzymają ludzkość w niewoli.
PRZYJACIEL IZRAELA
Wystarczy wspomnieć, że będąc prezydentem Stanów Zjednoczonych (2017-2021), Donald Trump wielokrotnie wysługiwał się syjonistom. Do zbrodniarzy okupujących Palestynę powiedział wprost, że Izrael "nigdy nie miał [w Białym Domu] lepszego przyjaciela" niż on. Swoje bezgraniczne oddanie wielokrotnie potwierdził w praktyce.
Usłużny był jeszcze przed objęciem prezydenckiego urzędu, co można odgrzebać w archiwalnej prasie. "The Jerusalem Post" dumnie odnotował, że w 2013 roku Donald Trump udzielił poparcia premierowi Benjaminowu Netanjahu. Trump opublikował wideo, w którym nazwał siebie "wielkim fanem Izraela", a Netanjahu "wspaniałym premierem", "wspaniałym facetem" i "zwycięzcą".
W wywiadzie telefonicznym dla "The Jerusalem Post", Trump powiedział: "Mam wielki szacunek dla Netanjahu. Ma ogromną wiedzę na temat Izraela i jego kierunku. Jego głos jest szanowany". Tymczasem ulubieniec Trumpa przejdzie do historii jako zleceniodawca ludobójstwa na mieszkańcach Strefy Gazy.
Warto pamiętać, że kiedy Donald Trump po raz pierwszy kandydował na prezydenta USA, oficjalnego poparcia udzielił mu były żołnierz izraelskiej armii i żydowski lobbysta Jonny Daniels, prezes fundacji From The Depths, upamiętniającej holokaust. Ba, według "The Jerusalem Post", to właśnie on zorganizował nagranie, na którym Trump poparł Netanjahu.
Ten sam Daniels napisał kiedyś: "Musi być jasność, że byli Żydzi, którzy współpracowali z niemieckimi nazistami w małym stopniu. Większość z nich robiła to w nadziei, że uratują życie swoje i najbliższych. Ogromna większość z tysięcy polskich kolaborantów robiła to z chciwości i czystej nienawiści." Tymczasem "polski patriota" zakochany w Trumpie udaje, że tego nie pamięta.
Na początku swojej prezydentury, Trump wydał rozkaz zrzucenia bomb na Syrię. Pretekstem do ataku była mistyfikacja. Wyprodukowano fejk o rzekomym użyciu sarinu przez armię prezydenta Baszszara Al-Asada. Sęk w tym, że nagrania z dziećmi - rzekomymi ofiarami syryjskiej armii - zaprzeczały faktycznym objawom śmiercionośnego gazu. Tymczasem "polski prawicowiec" uwierzył Trumpowi.
W 2018 roku Stany Zjednoczone oficjalnie przeniosły swoją ambasadę z Tel Awiwu do Jerozolimy. Był to cios wobec prześladowanych Palestyńczyków (w tym miejscowych chrześcijan) i prezent dla Izraelczyków (bezwzględnych oprawców). Jadnak "polscy prawicowcy" mają w głębokim poważaniu los ofiar, wszak w ich mniemaniu nie przystoi przejmować się jakimiś "muslimami". Jakby chrześcijan tam również nie mordowali.
Za czasów prezydentury Trumpa, zmuszono Polskę do zorganizowania antyirańskiej konferencji w Warszawie. Ówczesny szef amerykańskiej dyplomacji Mike Pompeo, podczas swojego przemówienia zwrócił się wtedy do polskiego rządu, by ten przyspieszył prace nad ustawą, dzięki której amerykańscy obywatele żydowskiego pochodzenia będą mogli otrzymać od Polski odszkodowania za mienie stracone podczas holokaustu.
Ukoronowaniem prezydentury Trumpa, było zlecenie morderstwa, w wyniku którego zginęli irański generał Ghasem Solejmani - dowódca elitarnej jednostki wojskowej Al-Kuds oraz Abu Mahdi al-Muhandis - dowódca szyickich Sił Mobilizacji Ludowej Iraku. 3 stycznia 2020 roku Amerykanie, pod pretekstem negocjacji, zwabiali ich w pułapkę i wycelowali rakietę.
Ofiary Trumpa za życia wsławiły się rozgromieniem terrorystów z tzw. Państwa Islamskiego. Dzięki wspomnianym generałom nie tylko Bliski Wschód stał się bezpieczniejszy, ale także Europa. Ówczesnemu prezydentowi USA najwyraźniej przeszkadzał ich sukces. Dlaczego? Na przekór Amerykanom - czyli faktycznym twórcom bliskowschodniego chaosu - zwalczali oni zagrożenie, które miało rozprzestrzenić się także na Stary Kontynent.
KONCESJONOWANI RUSOFILE
Z konkretnym zadaniem wyłonili się też wytypowani przez system piewcy dialogu z Rosją. De facto samych Rosjan mają w głębokim poważaniu, bo tak naprawdę czczą ich największego wroga - Sowietów. W polskojęzycznej przestrzeni publicystycznej często promują prof. Aleksandra Dugina.
Duginowi inteligencji odmówić nie można. Tym bardziej zaskakuje fakt, że w swoich wypowiedziach kpi z logiki. Dla przykładu, wielokrotnie gloryfikował Donalda Trumpa, twierdząc, że stoi dla drodze globalistom. Jednoczenie zamordowanego przez Trumpa gen. Solejmaniego określił jako "męczennika świata wielobiegunowego" i "bohatera Ruchu Oporu". Czego nie rozumiecie?
Ten sam Dugin, który wielbi Trumpa, o śmierci irańskiego generała - nad którą rzekomo ubolewał - powiedział, że jest początkiem "ostatecznej bitwy" i ?morderstwo Sulejmaniego mieści się w kontekście apokaliptycznych oczekiwań i przez wielu jest interpretowane jako początek Armagedonu?.
Nie posądzam Dugina o schizofrenię, ale o cynizm już owszem. Tak samo cyniczni są jego piewcy udający polskich przyjaciół Rosji. Skoro o nich mowa, to także wysławiają Trumpa. Przekonują, że jak wygra przyszłe wybory w Stanach Zjednoczonych, to dogada się z Rosją i zakończy wojnę na Ukrainie.
Tymczasem fakty są takie, że to nie gospodarz Białego Domu o tym decyduje, tylko sitwa, która nad nim stoi. Wojna za naszą wschodnią granicą jest międzynarodową ustawką, na której ubijają interesy konkretni gracze - globaliści (jewreje). Jednak "polski prawicowiec" i koncesjonowany rusofil skupia się na czymś innym.
Warto przy okazji odnotować, że w ubiegłym roku, za pośrednictwem amerykańskiego "Newsweeka" wypuszczono wyniki "dziennikarskiego śledztwa" (Exclusive: The CIA's Blind Spot about the Ukraine War, publ. 5 lipca 2023 r.). Był to tzw. wyciek do pracy, polegający na kontrolowanym ujawnieniu wypowiedzi anonimowych funkcjonariuszy amerykańskiego wywiadu.
W publikacji ujawniono, że Agencja CIA już trzy miesiące przed odpaleniem tzw. rosyjskiej operacji specjalnej Rosji na Ukrainie, wiedziała o nadchodzącej wojnie i ustalała z Rosją "reguły gry". Zarówno Rosja jak i USA podczas tajnych rozmów, zaakceptowały pewne zasady na czas trwania wojny.
Stany Zjednoczone zobowiązały się do tego, że: nie będą dążyć do zmiany reżimu w Rosji; nie będą otwarcie walczyć z Rosją. Natomiast prezydent Władimir Putin miał obiecać, że: ograniczy swoje działania militarne wyłącznie do terytorium Ukrainy; będzie działać zgodnie z "niewypowiedzianymi, ale dobrze rozumianymi przez strony" regułami.
Co ciekawe, ustalenia USA i Rosji miały dotyczyć także nieatakowania swoich przywódców i dyplomatów. To tłumaczy liczne wizyty zagranicznych delegacji w Kijowie. Nikomu z przybyłych włos z głowy nie spadł, mimo toczącej się wojny.
Tymczasem na froncie upuszczono morze słowiańskiej krwi. Kto miał zarobić na przemyśle zbrojeniowym, ten zarobił. Kto miał gospodarczo stracić, ten stracił. Najbardziej urodzajna ziemia w Europie została "oczyszczona". Tak więc wygląda na to, że zadowoleni z siebie wielcy gracze mogą już zacząć wygaszać ukraińską wojnę.
Prawdopodobne właśnie dlatego kilka dni temu zastrzelono (tym razem w udanym zamachu) Irynę Farion. Działaczka Swobody, była deputowana ukraińskiego parlamentu słynęła z radykalnie probanderowskich poglądów i licznych kontrowersyjnych wypowiedzi, w tym także antypolskich i antyrosyjskich.
W 2010 roku, Farion - z wykształcenia doktor filologii ukraińskiej i językoznawca - podczas "lekcji poprawnego pisania" w lwowskim przedszkolu poradziła dzieciom mającym rosyjskie imiona, aby wyjechały z Ukrainy. W 2023 roku oświadczyła, że rosyjskojęzycznych żołnierzy Sił Zbrojnych Ukrainy "nie można nazywać Ukraińcami".
Zlikwidowanie popularnej na Ukrainie kobiety, która wygłaszała takie poglądy, może świadczyć o zbliżających się negocjacjach pokojowych. Tak więc to nie ewentualna wygrana Trumpa zdecyduje o zakończeniu wojny na Ukrainie. Konflikt zażegna to samo towarzystwo, które wcześniej napuściło przeciwko sobie Rosjan i Ukraińców.
Agnieszka Piwar |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 24.07.24 |
Pobrań: 7 |
Pobierz () |
24.07.2024 Igrzyska Olimpijskie 2024: Jesteśmy w domu wariatów |
Nowy rozdział w książce "Francja, która jest światowym pośmiewiskiem".
Poniżej info Peonii z Paryża.
Myślę, że czytelnicy, którzy nie są Francuzami i nie mówią po francusku, powinni zdać sobie sprawę, jak szalona jest sytuacja w Paryżu i jego okolicach z powodu igrzysk olimpijskich. Ceremonia otwarcia odbędzie się za kilka dni, a oni już zakazali dostępu do Sekwany!
Różne poziomy granic bezpieczeństwa są niezrozumiałe, ale praktycznie każdy obszar w promieniu 100 metrów od Sekwany jest obecnie całkowicie niedostępny. Można tam pojechać, nawet pieszo, tylko wtedy, gdy się tam mieszka lub pracuje, i trzeba wcześniej załatwić specjalne zezwolenie.
Uzyskanie pozwolenia nie jest pewne: mówi się, że niektórym osobom odrzucono wniosek (bez podania przyczyny), więc nie wolno im jechać tam, gdzie pracują, a nawet tam, gdzie mieszkają. Nikt nie wie, co się z nimi stanie.
Co więcej, na tym zakazanym terenie znajduje się szpital, w którym niektórzy ludzie potrzebują niezbędnego leczenia. Pacjenci mogą ubiegać się o pozwolenie, ale ponownie nie jest to automatycznie przyznawane.
Podczas samej uroczystości dostęp do szpitala będzie całkowicie zabroniony dla kogokolwiek. To nie ma sensu!
Nie jest to jednak jedyne ograniczenie. Wokół tej strefy zakazanej "antyterrorist" znajduje się znacznie większa strefa "red", która jest "only" zamknięta dla całego ruchu drogowego. To nie jest takie katastrofalne, ale jeśli jesteś firmą lub musisz coś dostarczyć, masz duże kłopoty.
Jeszcze większa od czerwonej strefy jest strefa "blue", która jest zamknięta dla większości ruchu drogowego, ale nie dla wszystkich. Większość autostrad łączących Paryż z okolicznymi przedmieściami ma również specjalne pasy "Paris 2024" zarezerwowane dla urzędników olimpijskich, w tym tor paryski. Jeśli widziałeś, jak zły jest ruch na torze w normalnych momentach, nawet latem, spróbuj to sobie wyobrazić za pomocą paska zamkniętego dla plebsu: tak, totalna karpokalipsa!
Może teraz nie jedziesz samochodem (w Paryżu jest to zły pomysł, jeśli możesz go uniknąć) i wolisz skorzystać z transportu publicznego? Cóż, niespodzianka: wiele stacji metra również jest zamkniętych. Lista jest niewytłumaczalnie długa i nielogiczna. Niektóre zostały zamknięte na długo przed igrzyskami olimpijskimi i nikt nie wie dlaczego: "Concorde" jest zamknięte od 17. CZERWCA i wyjaśnienie, dlaczego musiał zostać zamknięty tak szybko, wynosi dokładnie zero.
A kiedy zamykają stację, nie oznacza to tylko, że nie możesz wejść ani wyjść: nie możesz nawet się tam przesiąść. Metro w Paryżu jest teraz niezrozumiałym labiryntem nieciągłych linii i losowo zamkniętych stacji, które zmieniają się każdego dnia.
W dniu wielkiego otwarcia sytuacja będzie jeszcze bardziej szalona: wszystkim samolotom nie wolno startować, lądować ani latać w pobliżu Paryża, a nawet WSZYSTKIE POCIĄGI zostały odwołane.
Ceremonia inauguracyjna będzie efektem ogólnomiejskiego testu bomby atomowej. W całym Paryżu pojawiły się bariery. Wygląda na to, że nikt nie wie, do czego to służy. Jeśli jeździsz na wózku, to cię to nie obchodzi.
I oczywiście historia się nie kończy: w Paryżu policja i władze masowo rozmieściły kamery bezpieczeństwa i eksperymentalny system kamer oparty na sztucznej inteligencji.
Link
Takie coś poniesie płomień olimpijski...
JO 2024 : Nous sommes chez les fous - Nouveau chapitre de ?La France, la risée du monde? ukazał się na Twitterze.
Marek-M
https://memron.neon24.net/ |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 24.07.24 |
Pobrań: 7 |
Pobierz () |
25.07.2024 Szczytowanie na szczycie NATO |
Tak się paradoksalnie złożyło, że szczyt NATO w Waszyngtonie zakończył się prawie równocześnie z obchodami rocznicy Rzezi Wołyńskiej, których kulminacyjnym momentem jest odsłonięcie pomnika w miejscowości Domostawa, w gminie Jarocin, między Janowem Lubelskim, a Niskiem. Pomnik został umieszczony tam ze względu na to, że żadna większa miejscowość nie odważyła się zlokalizować go u siebie.
Jak się okazuje, mimo przeprowadzenia podmianki na pozycji lidera sceny politycznej naszego bantustanu, nic się pod tym względem nie zmieniło. Polska, podobnie jak za rządów "dobrej zmiany", również za rządów obozu zdrady i zaprzaństwa z Volksdeutsche Partei na czele, pozostaje "sługą narodu ukraińskiego" - o czym w swoim czasie poinformował opinię publiczną ówczesny rzecznik MSZ, pan Łukasz Jasina. Z tej okazji odezwał się zięć zapomnianego dzisiaj, a w dodatku podejrzewanego o niebezpieczne związki z komunistyczną bezpieką, polityka Leszka Moczulskiego, pan Krzysztof Król, w swoim czasie Wielce Czcigodny poseł. W latach ostatnich kręcił się przy Komitecie Obrony Demokracji i przy jakimś gangu utworzonym przez Kukuńka. Wcześniej był też doradcą doskonałym prezydenta Komorowskiego, co wzbudza we mnie podejrzenia, że musiał zwąchać się ze starymi kiejkuty, które wyznaczają mu coraz to nowe zadania. Otóż Pan Krzysztof Król za pośrednictwem Judenratu "Gazety Wyborczej" nawołuje, byśmy "wyszli z traumy".
Ciekawe, że nikomu nie przyjdzie do głowy, by coś takiego zaproponować Żydom. Oni z "traumy" wcale nie chcą wychodzić, przeciwnie - im dalej od zakończenia II wojny, tym większej traumy doświadczają i pojawiają się nawet fałszywe pogłoski, jakoby już czwarte pokolenie ocalałych z holokaustu, w rocznicę konferencji w Wansee moczyło się w nocy. Ale w przypadku Żydów te traumy przekładają się na forsę i inne bonusy, podczas gdy mniej wartościowy naród tubylczy, to znaczy Polacy, nie tylko z tej traumy nic nie ma, ale musi do niej dokładać - bo pomnik w Domostawie został ufundowany ze składek społecznych. Nic tedy dziwnego, że pragmatyczni Amerykanie musieli nacisnąć starych kiejkutów, które przewerbowały się na służbę do ichniego wywiadu, byśmy dali sobie spokój z "traumami" i pokornie służyli ukraińskiemu narodowi, jak Nasz Pan Miłosierny z Waszyngtonu przykazał. No a stare kiejkuty też nacisnęły i w rezultacie pan Krzysztof Król za pośrednictwem wspomnianego Judenratu radzi nam, co przystoi nam czynić.
Zresztą jakże inaczej, kiedy nie tylko Reichsfuhrerin Urszula von der Leyen, ale i Nasz Złoty Pan z Berlina musiał surowo przykazać Donaldu Tusku, żeby przestał wierzgać przeciwko ościeniowi i pyskować prezydentowi Zełeńskiemu, tylko żeby podpisał z nim umowę o współpracy i wzajemnej pomocy ? taką samą, jak za komuny podpisywało się z ZSRR? Donaldu Tusku nie trzeba było dwa razy tego powtarzać i zaraz podpisał umowę przywiezioną przez prezydenta Zełeńskiego, który w drodze do Waszyngtonu na szczyt NATO, złożył niezapowiedzianą, gospodarką wizytę w Warszawie. Ciekawe, że ta druga umowa jest powtórzeniem i rozszerzeniem tamtej pierwszej, z 2 grudnia 2016 roku, którą parafował znienawidzony Antoni Macierewicz. Nie słychać było, by ktoś ośmielił się ją wypowiedzieć, więc najwyraźniej Ukraina ma teraz aż dwie umowy, na podstawie których może Polskę szlamować.
Ale umowa, to jedna sprawa, a niezależnie od niej, ktoś, a właściwie KTOŚ musiał Donalda Tuska dodatkowo podkręcić, bo złożył prezydentu Zełeńskiemu dwie oferty. Pierwszą - że z terytorium Polski będą zestrzeliwane ruskie rakiety nadlatujące nad Ukrainę i drugą - że tubylczy warszawski rząd utworzy na polskim terytorium Legion Ukraiński, złożony z ochotników, to znaczy ? ukraińskich obywateli, którzy uciekli z Ukrainy do Polski żeby nie dostać się do tamtejszego wojska.
Początkowo myślałem, że wysuwając tę drugą ofertę Donald Tusk finezyjnie zakpił sobie z prezydenta Zełeńskiego, który musiałby przyjąć to za dobrą monetę i Donaldu Tusku podziękować. Gdzież by bowiem Ukraińcy, którym udało się czmychnąć z Ukrainy, często za sowite łapówki, teraz, kiedy ukraińskie mięsko armatnie właśnie się wyczerpuje, zgłaszali się do Legionu, żeby na Ukrainie zginąć, albo nawet przeżyć, ale bez rąk, albo nóg?
Jednak już następnego dnia okazało się, że to nie była kpina, tylko że Donaldu Tusku naprawdę ktoś kazał taką ofertę złożyć. Nasunęła mi tę myśl publikacja w niemieckim portalu "Onet", który już następnego dnia napisał, że do Legionu zgłosiło się "sto tysięcy" ochotników. Widać było, że z obfitości serca usta mówią, i że Niemcy na temat Legionu próbują stworzyć fakty prasowe.
W dodatku Książę-Małżonek, na konferencji prasowej w Waszyngtonie powiedział, że do Legionu zgłosiło się, owszem - ale tylko stu ochotników. Miedzy setką, a stoma tysiącami jest wielka różnica - a poza tym - do kogo ci ochotnicy mieliby się zgłosić, skoro minęły dopiero dwa dni i wszystko jest w sferze projektów? Nic, tylko Niemcy nacisnęły Tuska w sprawie Legionu, bo gdyby nawet udało się zmobilizować tysiąc ukraińskich gołoworiezów, to BND miałaby tu uzbrojoną ukraińską formację, która przecież nie podlegałaby rządowi polskiemu, tylko Bóg jeden wie - komu. W tej sytuacji użycie takiego Legionu, by w razie czego zdyscyplinował tubylcze polskie władze, urządzając tutaj powtórkę z "Wołynki", to znaczy - doprowadzając do mordów, podpaleń i zamętu, czyli - do stworzenia przesłanek przewidzianych w ustawie nr 1066, na podstawie której formacje zbrojne obcych państw mogłyby uczestniczyć w tłumieniu rozruchów na terytorium Polski, nie byłoby dla BND, ani dla innej centrali wywiadowczej specjalnie trudne tym bardziej, że jestem prawie pewien, iż stare kiejkuty z przyjemnością w takiej "Wołynce" wzięłyby udział - oczywiście po stronie Legionu.
Toteż nawet gdyby Donald Tusk podpisał wspomnianą umowę za zgodą Sejmu - czego oczywiście nie uczynił i co nieubłaganym palcem wytyka mu Konfederacja, domagając się dla niego Trybunału Stanu - to i tak trzeba by go było podłączyć do prądu, by wyjaśnić kulisy tego pomysłu i jego prawdziwy cel.
Bo celem drugiego pomysłu, to znaczy - zestrzeliwania z polskiego terytorium ruskich rakiet nadlatujących nad Ukrainę, jest oczywiście wepchnięcie Polski do wojny i to w dodatku w sposób nie pociągający za sobą żadnych zobowiązań ze strony NATO.
Trudno o lepszą poszlakę, że Niemcy w dymach bijących z wojny na Ukrainie próbują uwędzić sobie własne polityczne półgęski. Na szczęście uczestniczące w szczycie NATO w Waszyngtonie państwa poważne nie chciały o tym słyszeć i w ten sposób Polska została uratowana przed Donaldem Tuskiem. Dlatego nie ma racji prezydent Duda, nazywając vaginet Donalda Tuska ?niedołęgami?, podobnie jak nie miał racji prezydent Józio Biden, któremu się przedstawiło, że stojący obok prezydent Zełeński, to prezydent Putin.
Stanisław Michalkiewicz |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 25.07.24 |
Pobrań: 5 |
Pobierz () |
25.07.2024 Co się dzieje? "Agent niemiecki" traci zaufanie? |
Ludzie są głupi i naiwni. Nie dziwią więc rankingi zaufania, w których czołowe miejsca zajmują politycy, którzy przez cały okres swojej politycznej kariery udowadniali swoją bezużyteczność na patriotycznej niwie. Niektórzy z nich nawet okazali się wielkimi szkodnikami, a złe skutki ich zaniedbań lub sprzyjania antypolskim trendom spadną na następne pokolenia.
Podobno nie ma się czym martwić, bo zgodnie z ostatnią prognozą przyszłe pokolenia "Polaków" edukowane przez minister Lewacką mają być jeszcze bardziej tolerancyjne, a to rodzi przypuszczenie, że nawet nie zauważą poziomu swojej degradacji.
Jak opisać liderów najnowszego, takiego samego jak zwykle, rankingu zaufania, jak opisać wielokrotnie już opisywanych?
Skorzystam ze znanych, przynajmniej niektórym, cytatów.
Na pierwszym miejscu czyli największym zaufaniem wśród polityków cieszy się "Idiota w starożytnym rozumieniu tego słowa" - prezydent Duda.
Na miejscu drugim uplasował się "bydle, nie człowiek, pies, a nie polityk" - marszałek Hołownia.
Trzecie miejsce w lipcowym badaniu inteligencji Polaków zajął syn donosicielki SB, "dupiarz" - prezydent miasta stołecznego Trzaskowski.
Dopiero piąte miejsce zajął "niemiecki agent" Donald Tusk
Wyniki lipcowego badania świadczą dobitnie o dojrzałej i stabilnej demokracji w Polsce, lecz nie wszystko jest tak, jak być powinno. 41 proc. Donalda Tuska oraz zaledwie 33 proc. Adama Bodnara świadczy o tym, że nastroje antyniemieckie i antyukraińskie jeszcze się tlą. Tuskowi nie ufa 47 proc. badanych (wzrost o 4 pkt proc.) Na dodatek rozwija się "mały sabotaż".
Jak donoszą media i zbulwersowani obywatele Unii na jednej ze ścieżek pieszo-rowerowej pojawiły się napisy "nawołujące do zabicia Donalda Tuska i Adama Bodnara", a także hasła szkalujące środowisko LGBT. Groźby śmierci do Tuska i Bodnara
Również sympatycy Trzeciej drogi do przepaści zauważyli zakłócenia w ruchu jednostronnym wyznaczonym przez politykę klimatyczną.
CzarnaLimuzyna
------------------------
Joanna
Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę, gdy ta osoba o niemieckim sercu powiedziała, że masy węgla zalegające pod ziemią Polski można będzie spalać, a pozyskaną w ten sposób energię będzie można wysyłać na Ukrainę. Wg mnie, to bardzo zły człowiek, a jego nienawiść do Polski i chęć wdeptania jej w ziemię wylewa się z jego ust z każdą wypowiedzią. Wcale nie byłabym zaskoczona, gdyby to on był odpowiedzialny za zlecenie zabójstwa Ś.P. A.Leppera. Lepper za dużo o nim powiedział, ale reszty powiedzieć już nie zdążył... |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 25.07.24 |
Pobrań: 5 |
Pobierz () |
25.07.2024 Mniej szczepień oznacza więcej zdrowia - apeluje pediatra - naukowiec |
Im mniej szczepimy, tym zdrowsza będzie populacja - twierdzi dr Paul Thomas, pediatra i autor badań porównawczych dotyczących "programów profilaktycznych" niosących zdrowotne ryzyko dla najmłodszego pokolenia.
Lekarz wyraził zaniepokojenie planem Billa Gatesa, aby zaszczepić 500 milionów dzieci do 2030 roku. Ma się tym zająć inicjatywa GAVI w ramach projektu o wartości 11,9 miliarda dolarów ? informuje portal The Expose. Dr Thomas ostrzega, że ??plan jest niepotrzebny i wręcz niebezpieczny. W jego przekonaniu, medycyna powinna skupić się raczej na promowaniu kwestii odpowiedniego odżywiania oraz dbałości o zdrowie pojmowane całościowo.
Kilkanaście dni temu Światowa Organizacja Zdrowia WEF wraz z inną oenzetowską instytucją - Funduszem Narodów Zjednoczonych na rzecz Dzieci UNICEF, opublikowały raport dotyczący stopnia "wyszczepienia" globalnej populacji. Nie są zadowolone. Według opracowania, w ubiegłym roku zastrzyki przyjęło "zaledwie" 84 procent dzieci, co oznacza stagnację pomimo wielkiego zaangażowania propagandowego i organizacyjnego.
"Plan GAVI zakłada zaszczepienie 500 milionów dzieci do 2030 roku za pomocą istniejących i nowych szczepionek, twierdząc, że zapobiegnie to nawet 9 milionom zgonów. Organizacja zabiega o 9 miliardów dolarów z nowych deklaracji na realizację planu, którego koszty szacowane są na 11,9 mld USD" - czytamy w informacji.
Pediatra dr Paul Thomas wykonał badania porównujące wyniki zdrowotne dzieci zaszczepionych i niezaszczepionych. Na bazie uzyskanych danych ocenił, że tego rodzaju masowe programy są niepotrzebne. Lekarz uważa, iż wyznacznikiem sukcesu polityki zdrowotnej powinien być ogólny stan kondycji populacji, a nie wskaźniki szczepień.
- Im mniej szczepimy, tym zdrowsza będzie populacja - stwierdził. W rozmowie z portalem The Defender ostrzegł przed potencjalnym ryzykiem i niezamierzonymi konsekwencjami masowych akcji ?profilaktycznych?. Jak zauważył, globalne programy aplikowania zastrzyków wciąż zakładają stosowanie niebezpiecznej formuły DTP, czyli całych komórek bakteryjnych zamiast mniej ryzykownej opcji bezkomórkowej.
"Pełnokomórkowa szczepionka, która zawiera cały organizm Bordetella pertussis, a nie tylko jego oczyszczone składniki, od lat 30. XX wieku skutkowała powszechnymi doniesieniami o uszkodzeniach neurologicznych. Została wycofana w USA w 1997 r., ale formuła ta była nadal stosowana w krajach o niskich i średnich dochodach, potencjalnie zabijając miliony dzieci" - podaje The Expose w ślad za wymienionymi tu mediami.
Jak czytamy, dr Thomas kwestionuje także podejście WHO do problemu odry. Według dyrektora generalnego tej organizacji Tedrosa Adhanoma Ghebreyesusa, wybuchy epidemii tej choroby "ujawniają i wykorzystują luki w szczepieniach, uderzając w pierwszej kolejności w osoby najbardziej narażone".
Lekarz, na którego powołuje się portal Children's Health Defense, podtrzymuje jednak tezę, iż odra nie stanowi zagrożenia dla dobrze odżywionych i zdrowych dzieci, a koncentrowanie się na szczepionkach jako rozwiązaniu problemu tej choroby wpływa na dewastację układu odpornościowego u osób, które przyjmują dużą liczbę zastrzyków.
- Należy się skupić na zapewnieniu dzieciom na całym świecie odpowiedniego odżywiania i odpowiedniej ilości witamin A, D i C - wskazał lekarz.
Doktor Thomas odniósł się także do problemu wstrzykiwanych preparatów przeciwko HPV. Nazwał je "najniebezpieczniejszą szczepionką na świecie, poza COVID-19". Według niego, "powinna zostać wycofana ze sprzedaży już dawno temu".
- W naciskach na zwiększenie liczby szczepień chodzi o pieniądze - przyznał dr Thomas. Zwrócił uwagę na GAVI i inne podmioty zaangażowane w finansowanie oraz zwiększanie dystrybucji szczepionek. W jego przekonaniu są one "dużą częścią problemu". Lekarz wezwał do ??"całkowitej zmiany paradygmatu".
Źródło: The Expose RoM
pch24 |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 25.07.24 |
Pobrań: 5 |
Pobierz () |
26.07.2024 Odsiecz, która nie nadeszła. Dlaczego Armia Krajowa nie zareagowała, gdy Ukraińcy mordow |
RZEŹ WOŁYŃSKA STANOWI JEDNĄ Z NAJMROCZNIEJSZYCH KART W HISTORII RELACJI POLSKO-UKRAIŃSKICH. MORDY NA POLAKACH W LATACH 1943?1945 POCHŁONĘŁY OD 80 DO NAWET 130 TYSIĘCY ISTNIEŃ. OFIAR MOGŁO BYĆ ZNACZNIE MNIEJ, LECZ ZABIJANYM... NIKT NIE POMÓGŁ. GDZIE BYŁA AK, GDY UPA WYRZYNAŁA NASZYCH RODAKÓW?
Z pomocą broni, prymitywnych narzędzi rolniczych - siekier, wideł i cepów - oraz gołymi rękami w latach 1943?1945 ukraińscy nacjonaliści wymordowali dziesiątki tysięcy Polaków. Jak to się stało, że dobrze zorganizowane i funkcjonujące Polskie Państwo Podziemne na to pozwoliło? Dlaczego Armia Krajowa tak późno zareagowała na eksterminację polskich mieszkańców Wołynia?
Zignorowane wołanie o pomoc
Błędy oraz spóźnione reakcje Komendy Głównej AK na sytuację na Wołyniu wynikały w dużej mierze z lekceważącego stosunku do przekazywanych z tego terenu raportów. Nie było bowiem tak, że KG nie wiedziała o napiętej sytuacji i rosnącej ukraińskich narodowców względem Polaków.
--------------------
Gdyby 27 Wołyńska Dywizja Piechoty AK powstała wcześniej, bilans ofiar rzezi byłby zdecydowanie zmniejszy. Dlaczego powołano ją do życia dopiero w 1944 roku?
Wszelkie działania podziemia były jednak przede wszystkim nastawione na wsparcie powszechnego powstania przeciw Niemcom. Niestety, polscy przywódcy w tym względzie wykazali katastrofalny w skutkach brak orientacji w realiach. Jak zaznacza Dariusz Faszcza:
Informacje o rosnącym zagrożeniu ludności polskiej na Wołyniu początkowo były traktowane w Warszawie z niedowierzaniem. Wynikało to z fałszywej opinii panującej w kierowniczych ośrodkach polskiego państwa podziemnego o małym uspołecznieniu mieszkańców Wołynia, ich przychylnym nastawieniu do Polaków w związku z większym dorobkiem rządów polskich na tym terenie, a przede wszystkim z lekceważenia aspiracji narodowych Ukraińców i wpływów jakie wśród nich miała OUN.
Link
Partyzancka przysięga żołnierzy 27 Wołyńskiej DP AK, zima 1944. Gdzie byli ci żołnierze, gdy Polacy zamieszkujący Wołyń potrzebowali ich najbardziej?
Dowódców Armii Krajowej zgubiło również przekonanie, że wszelkie działania, które mogą im grozić ze strony Ukraińców, będą skoncentrowane na terenach Galicji Wschodniej i - już po pokonaniu niemieckiego okupanta - we Lwowie, jak miało to miejsce w 1918 roku po upadku Cesarstwa Austro-Węgierskiego. Wołyń w oczach decydentów z AK był krainą lojalną i niestanowiącą problemu, o czym wspominał generał Grot-Rowecki jeszcze pod koniec maja 1942 roku.
Bańkę mydlaną optymizmu, która miała dowodzić dobrej sytuacji tych terenów, współtworzył również oficjalny Biuletyn Informacyjny. W nim to rozwodzono się nad propolskimi postawami ukraińskich mieszkańców Wołynia, zarówno w 1942, jak i marcu 1943 roku, gdy mordy na Polakach stały się już faktem. Jak wymienia Piotr Zychowicz w książce "Wołyń zdradzony, czyli jak dowództwo AK porzuciło Polaków na pastwę UPA":
Warszawa żyła w błogim przekonaniu, że ze strony wołyńskich Ukraińców Polakom nie grozi żadne poważniejsze niebezpieczeństwo, bo:
1. Wołyń zamieszkany jest przez uległych, poczciwych i słabo uświadomionych narodowo ruskich chłopków.
2. Ukraińskie masy Wołynia nastawione są pozytywnie wobec Polski, bo pamiętają okres łagodnych rządów wojewody Henryka Józewskiego.
3. Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów jest na Wołyniu słaba i nie cieszy się takim poparciem jak w Galicji Wschodniej.
4. Konflikt polsko-ukraiński na Wołyniu da się rozwiązać za pomocą negocjacji.
Artykuł powstał m.in. w oparciu o najnowszą książkę Piotra Zychowicza "Wołyń zdradzony, czyli jak dowództwo AK porzuciło Polaków na pastwę UPA", która ukazała się nakładem wydawnictwa Rebis.
Niestety to, co chcieli widzieć przywódcy w stolicy, nie pokrywało się z tym, co widzieli oraz raportowali Ci, którzy znajdowali się na miejscu. I choć do centrali docierały niepokojące doniesienia, nikt w 1942 roku nie traktował ich poważnie.
W Warszawie trwano w przekonaniu, że raporty są wyolbrzymione. Poza tym nadrzędnym celem było przecież pokonanie Niemców. Z tym przeświadczeniem powołano w końcu Okręg Wołyń AK na czele z pułkownikiem Kazimierzem Bąbińskim, który początkowo dowodził nim z okręgu lwowskiego.
Problemy wołyńskiego podziemia
W porównaniu do innych obszarów, niegdyś wchodzących w skład II Rzeczypospolitej, na Wołyniu struktury Armii Krajowej zaczęto budować późno. Nie bez znaczenia był fakt, że - wbrew temu, co uważano w stolicy ? ziemia wołyńska nie sprzyjała Polakom od wybuchu II wojny światowej. Jak słusznie sygnalizuje Dariusz Fraszka:
na taki stan wpływ miała (...) planowana i konsekwentnie realizowana polityka deportacji ludności polskiej, aresztowania oraz pobór dwóch roczników do Armii Czerwonej. Doprowadziło to do znacznego zmniejszenia liczby ludności polskiej na terenie Wołynia. Trzeba również pamiętać, że działania te wymierzone były w najbardziej wykształcone i politycznie świadome grupy społeczne, a to z kolei miało poważny wpływ na możliwości konspiracyjno-wojskowe na tym terenie.
Tymczasem z perspektywy dowództwa Polskiego Państwa Podziemnego w Warszawie Wołyń wydawał się odległą prowincją. Oczywiście została mu wyznaczona rola w szykowanym planie powstania powszechnego, ale miała ona polegać przede wszystkim na odcinaniu przez tamtejsze oddziały AK niemieckich dostaw z frontu wschodniego.
Link
fot.archiwum rodzinne pani Marii Zagorowskiej/domena publiczna
Kazimierz Bąbiński nie znał podległego mu terenu, co również przyczyniło się do opóźnienia akcji ratunkowej. Na zdj. oficerowie baonu KOP Troki: ppłk K. Bąbiński i por. S. Zalfresso-Jundziło, Troki 1934 rok.
Była to jedna z głównych przyczyn tego, że słynna 27 Wołyńska Dywizja Piechoty AK powstała w 1944 roku ? w czasie, gdy rzeź powoli stawała się już historią. Z tego względu jej działania miały charakter przede wszystkim odwetowy. Jak wspominała jedna z członkiń 27 DP: "jednostka zajmowała się przede wszystkim walką z Niemcami, ale z Ukraińcami również zdarzało się stoczyć potyczki. Pamiętam, że na naszym terenie znajdowała się ukraińska wieś Gnojno. Nasi udali się do tej wsi, spalili parę domów i zabili w odwecie cywilów".
Jeszcze długo po kulminacji mordów banderowców dokonywano aktów zemsty. Nastąpiły one jednak w zdecydowanej mierze post factum - były odpowiedzią na dawny krzyk o pomoc, która nadeszła za późno dla wołających.
Co więcej, pułkownik Bąbiński, pseudonim Luboń, który stanął na czele wołyńskiego podziemia, nie znał podległego mu terenu. Był to dla niego obszar nowy i obcy. Wyposażony w wytyczne ze stolicy, dopiero w marcu 1943 roku przedostał się do Kowla, gdzie na własne oczy zobaczył jeden z pochodów ocalałych Polaków, o których pisze Piotr Zychowicz:
Do miast zaczęły napływać upiorne widma. Najpierw pojedynczo, potem grupkami, grupami, a w końcu całymi kolumnami. Widma te okazały się ludźmi. Ledwie powłóczącymi nogami, słaniającymi się z wycieńczenia. W strzępach wisiały na nich popalone ubrania, a rozszerzone w niemym przerażeniu oczy świadczyły, że przeszli przez piekło.
Był to niewątpliwie moment przebudzenia dla Bąbińskiego, kiedy "(...) zrozumiał, że Komenda Główna Armii Krajowej zupełnie nie przygotowała go do wyzwań, z którymi musiał się teraz mierzyć. A instrukcje, które otrzymał na odprawie w Warszawie, w ogóle nie przystają do wołyńskiej rzeczywistości".
Link
fot.Lonio17/CC BY-SA 4.0
Ośrodki samoobrony w województwie wołyńskim w 1943 roku.
Skazani na samoobronę
Luboń, gdy w końcu przejrzał na oczy, zaczął wysyłać do stolicy raporty o zatrważającej sytuacji, którą zastał na miejscu. Warszawa otrzymywała wiadomości o masowych rzeziach, których ofiary były liczone w setkach już w kwietniu 1943 roku. "Morderstwa odbywały się w sposób straszliwy" - alarmował Bąbiński. - "Palenie żywcem, rąbanie, wykręcanie stawów".
Jednocześnie donosił o jednostkach samoobrony, które organizowała lokalna ludność polskiego pochodzenia; chwalił się nawet, że powstają one na jego rozkaz. Tyle tylko, że Polacy w rzeczywistości wpadli na ten pomysł znacznie wcześniej, wychodząc z założenia, że czekanie na pomoc zewnętrzną może jedynie zaprowadzić ich szybciej do grobu. Metodyczne działania w celu zatrzymania rzezi AK podjęła natomiast dopiero po tym, jak apogeum mordów minęło. Jak relacjonuje Grzegorz Motyka:
Masakry z 11 lipca 1943 roku skłoniły Kazimierza Banacha i pułkownika Kazimierza Bąbińskiego do współdziałania. 19 lipca wspólnie wydali rozkaz o scaleniu Państwowego Korpusu Bezpieczeństwa i administracji cywilnej z wojskiem. Następnego dnia dowództwo AK podjęło decyzję o natychmiastowym tworzeniu oddziałów partyzanckich, które miały uzyskać gotowość 28 lipca.
Dla dziesiątków tysięcy pomordowanych Polaków było już jednak za późno. Pomoc przyszła poniewczasie i okazała się niewystarczająca. Ponadto, wbrew temu, co pisał pułkownik Kazimierz Bąbiński, podległe mu struktury nie dokonały niemal żadnych akcji likwidacyjnych banderowskich prowodyrów. Jeszcze wiosną 1943 roku zbrodniarze mogli na Wołyniu czuć się zupełnie bezpiecznie. Kilka wyroków "w imieniu Rzeczypospolitej" - w Łucku i Włodzimierzu Wołyńskim ? wykonano dopiero w drugim półroczu 1943 roku.
Artykuł powstał m.in. w oparciu o najnowszą książkę Piotra Zychowicza "Wołyń zdradzony, czyli jak dowództwo AK porzuciło Polaków na pastwę UPA", która ukazała się nakładem wydawnictwa Rebis.
Jednak nie tylko opieszałość ze strony dowództwa miała wpływ na opóźnienie działań podziemnego wojska na Wołyniu. Jak podkreśla Piotr Zychowicz w książce "Wołyń zdradzony":
Zlekceważenie siły UPA, kurczowe trzymanie się absurdalnych planów powstańczych i obojętność Komendy Głównej nie były bowiem jedynymi powodami zdumiewającej bierności Armii Krajowej. Kolejnym niezwykle bulwersującym powodem było to, że przywódcy polskiego podziemia na Wołyniu się... pokłócili (...).
Stronami tego konfliktu był z jednej strony wołyński dowódca Armii Krajowej pułkownik Kazimierz Bąbiński "Luboń", z drugiej zaś - wołyński delegat rządu na kraj Kazimierz Banach posługujący się pseudonimem "Jan Linowski".
Ten pierwszy - piłsudczyk, były żołnierz Legionów i peowiak, wyraźnie nie przepadał za drugim - działaczem radykalnego społecznie i sekowanego za czasów sanacji Stronnictwa Ludowego. I z wzajemnością. Panowie zamiast działać wspólnie na rzecz lokalnej ludności, rywalizowali o władzę. Dochodziło między nimi do karczemnych awantur, na przykład o to, które struktury powinny zajmować się walkami z UPA (Bąbiński opowiadał się za przekazaniem tego w gestię Podziemnej Policji, tymczasem Banach chciał zbroić ludność).
Tymczasem kiedy oni spierali się o to, kto powinien kierować akcją ratowania Polaków, sama akcja stała w miejscu.
Czemu odsiecz nie nadeszła?
Oczywiście nie wszystkie działania AK w tym czasie należy oceniać negatywnie. Mimo zamieszania i dezorganizacji panującej na szczytach struktur Polskiego Państwa Podziemnego, w historii Wołynia nie brakuje również przykładów heroicznej walki lokalnych przywódców oraz działaczy.
Link
Zwłoki zamordowanych Polaków podczas napadu UPA na kolonię Lipniki 26 marca 1943 roku. Gdyby Armia Krajowa zareagowała szybciej, ofiar mogłoby być znacznie mniej.
Warto tutaj wspomnieć chociażby Henryka Cybulskiego "Harry'ego" i Ludwika Malinowskiego "Lwa", których szeroko zakrojone i bohaterskie akcje obronne były solą w oku banderowców. Ich poświęcenie pozwoliło nie tylko uratować wiele polskich istnień, ale także doprowadziło do znacznego osłabienia sił ukraińskich narodowców w 1944 roku.
Niestety, nie można nie zadać pytania: co by było gdyby... Gdyby reakcja przyszła szybciej? Gdyby raporty nie były ignorowane? Gdyby wsparcie zostało wysłane wcześniej? Wreszcie gdyby posiłki były liczniejsze? Jak wylicza Piotr Zychowicz w "Wołyniu zdradzonym":
Latem 1943 roku, gdy ludobójcze mordy na wołyńskich Polakach sięgnęły szczytu, miejscowe struktury Armii Krajowej nie mogły udzielić rodakom żadnej poważniejszej pomocy. Wynikało to z pięciu zasadniczych powodów:
1. Struktury polskiej konspiracji na Wołyniu powstały zbyt późno.2. Wołyńska AK, konsekwentnie lekceważąc zagrożenie ze strony UPA, nie sformowała oddziałów partyzanckich, które mogłyby bronić żyjących tam Polaków.
3. AK kurczowo trzymała się antyniemieckich planów powstańczych i większą część swoich wysiłków skupiała na szykowaniu się do operacji "Burza".
4. Skuteczne działanie wołyńskiego podziemia paraliżował ostry konflikt między dowódcą AK a delegatem rządu na kraj.
5. Wołyńska AK - mimo wielu apeli i próśb - nie doczekała się dostaw broni i ludzi z centralnej Polski.
Najbardziej niepokojącym jest jednak fakt, iż faktyczna lista powodów była jeszcze dłuższa.
Bibliografia:
1. Anna Herbich, Dziewczyny z Wołynia, Znak Horyzonty, Kraków 2018.
2. Dariusz Faszcza, Komenda Okręgu AK "Wołyń" wobec eksterminacji ludności polskiej w 1943 r., "Niepodległość i Pamięć" 20/3?4 (43?44), s. 73?97, 2013.
3. Grzegorz Motyka, Od rzezi wołyńskiej do akcji "Wisła". Konflikt polsko-ukraiński 1943?1947, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2013.
4. Piotr Zychowicz, Skazy na pancerzach. Czarne karty epopei Żołnierzy Wyklętych, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2018.
5. Piotr Zychowicz, Wołyń zdradzony. Czyli jak dowództwo AK porzuciło Polaków na pastwę UPA, Dom Wydawniczy Rebis, Poznań 2019. |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 26.07.24 |
Pobrań: 6 |
Pobierz () |
26.07.2024 Nowa asystentka premiera Tuska. Atrakcyjna Kristina prosto z Ukrainy |
https://nczas.info/wp-content/uploads/2024/07/Kristina-696x1170.jpg?ezimgfmt=rs:696x1170/rscb1/ng:webp/ngcb1
Link
Internet się zagotował na temat asystentki społecznej posła/premiera Donalda Tuska. 35-letnia Kristina Voronovska pochodzi z Ukrainy, ma podobno znakomite kwalifikacje i wyjątkowo lubi odwiedzać Sopot.
- Wiedzieliście, że D.Tusk zgłosił w Sejmie, że ma 2 asystentki? Jedną z nich jest Kristina Voronovska określająca się na IG jako #ukrainiangirl. Panie Premierze, czy częste wizyty Kristiny w Sopocie uwieczniane na IG pomogły w skutecznym aplikowaniu na to stanowisko? - pyta jeden z ciekawskich internautów.
Nie uwierzylibyśmy w tę historię, gdyby nie fakt zatrudnienia Kristiny potwierdzony przez oficjalną stronę sejmu RP.
======================
mail:
Link
W ostatnich godzinach w mediach społecznościowych rozgorzała dyskusja na temat "kapłanki miłości" Kristiny Voronovskiej, jednej z asystentek społecznych premiera Donalda Tuska. Ukrainka, dotychczas związana z branżą beauty, publikowała w mediach społecznościowych wiele zdjęć obrazujących jej codzienne życie. Jednak jej historia jest dość niejasna, co wywołało liczne pytania i spekulacje.
Pochodzenie i powiązania rodzinne
Kristina Voronovska urodziła się w 1989 roku w Międzyrzeczu, niedaleko ówczesnej bazy wojskowej Armii Radzieckiej w Kęszycy Leśnej. To wzbudziło zainteresowanie dziennikarzy, którzy próbują ustalić, czym zajmowali się jej rodzice w tamtym okresie i czy ma to jakiekolwiek znaczenie dla jej obecnej pozycji. Media społecznościowe zalały spekulacje dotyczące jej pochodzenia i powiązań rodzinnych, co dodatkowo podsyciło zainteresowanie opinii publicznej.
Weryfikacja przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego
Jednym z najczęściej zadawanych pytań jest to, czy Kristina Voronovska przeszła weryfikację przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego (ABW). Tego rodzaju weryfikacja jest standardową procedurą w przypadku osób mających dostęp do istotnych informacji rządowych. Brak potwierdzenia tej informacji budzi obawy i spekulacje na temat potencjalnych zagrożeń związanych z jej działalnością na stanowisku asystentki premiera.
Zmiana nazwiska
Kolejnym elementem, który budzi zainteresowanie, jest fakt, że Kristina Voronovska wcześniej posługiwała się nazwiskiem Potopalska. Taka zmiana nazwiska jest rzadko spotykana bez istotnego powodu i może być związana z próbą zatarcia pewnych elementów przeszłości. Niektóre media i komentatorzy spekulują, że może to mieć związek z jej działalnością zawodową lub osobistą, choć brakuje na to jednoznacznych dowodów.
Powiązania z decyzjami politycznymi
Nie mniej istotne są sugestie dotyczące możliwego wpływu Voronovskiej na decyzje polityczne. Szczególne zainteresowanie wzbudziła niedawna decyzja o obniżeniu stawki VAT dla branży beauty. Część komentatorów sugeruje, że Voronovska mogła mieć w tej sprawie wpływ, biorąc pod uwagę jej wcześniejszą działalność w tej branży.
Szereg trudnych pytań w mediach społecznościowych zadaje także Szczepan Janus, który podkreśla, że Ukrainka, jako asystentka Tuska, otrzymuje legitymację sejmową, upoważniającą do wchodzenia do Sejmu.
1. Jaką ścieżką ukraińska kosmetyczka zostaje asystentką premiera? Jak się poznali? Kto ją wprowadził? Jaka była motywacja jej i jaka premiera?
2. Asystentka to praca organizacyjna, jakie kompetencje ma do tego kosmetyczka, ze specjalizacją depilacja brwi?
3. Pani Asystentka, oceniając po instagramie, prowadzi dosyć kosztowne życie. Jaki interes ma w tym, aby pełnić nieodpłatną pracę społecznej asystentki? Z czego się utrzymuje?
4. Pani Asystentka nie istnieje w internecie poza obecnością w salonie kosmetycznym oraz profilami na instagramie i rosyjskim odpowiedniku. Mając 35 lat to spore osiągnięcie.
5. Czy społeczni asystenci posłów są weryfikowani przez ABW?
6. Czy premier powinien mieć asystentkę który jest obywatelem obcego kraju?
7. Czy premier powinien mieć asystentkę legitymującą się paszportem kraju z którego pochodzi 80% zatrzymanych w Polsce rosyjskich szpiegów?
8. Jak wiąże się dziwaczne priorytetyzowanie ulgi dla branży beauty z tym, że asystentką premiera zostaje członkini tej grupy/fundacji? |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 26.07.24 |
Pobrań: 5 |
Pobierz () |
26.07.2024 Twórca SARS-Cov-2 jako student był świętokradcą i złodziejem |
Jak wykazano w wielu artykułach twórcą SARS-Cov-2, wirusa wywołującego chorobę COVID-19, był najprawdopodobniej Peter Daszak - szef organizacji EcoHealth Alliance, współpracującej blisko z organizacją DARPA, amerykańskim wojskiem i CIA.
Organizował dla wielu agencji rządowych prace nad mutacją i wzmacnianiem działania wirusów na Dalekim Wschodzie, tworząc ostatecznie bronie biologiczne.
W poniższym filmie Daszak opisuje, jak pracował nad koronawirusami w Chinach, zanim doszło do jego uwolnienia do środowiska.
Link
Często jednak możemy sobie zadawać pytanie, skąd biorą się tego typu niebezpieczni psychopaci? I co gorsza, jakim cudem dostają dostęp do broni biologicznej mającej potencjał zabicia milionów ludzi na całym świecie?
Być może częściowo na to pytanie może odpowiedzieć ostatnio odnaleziony ciekawy artykuł z lat 1980. opisujący życie studenckie Daszaka. W 1986 roku w gazecie "Daily Post" opisano, iż jako student zoologii był on notorycznym złodziejem, wandalem i świętokradcą.
Jak wynika z artykułu pt. ?Drunken student stole statue?s head?, Daszak kradł potrzebne mu rzeczy. Podczas zatrzymania przez policję w jego mieszkaniu znaleziono różne skradzione przedmioty - telewizor, wieżę stereo, znaki i oświetlenie drogowe i wiele innych.
Policja podjęła trop Daszaka po tym, jak pozostawił krew po zniszczeniu budynku uniwersyteckiego, co najwyraźniej było jedynie jednym z wielu innych czynów. W pokoju Daszaka znaleziono również oderwaną głowę Matki Boskiej, którą nie tylko zniszczył, ale również zbezcześcił malując jej usta szminką. Za te czyny Daszak trafił do więzienia na 4 miesiące.
Mimo ewidentnej postawy antyspołecznej, socjopata awansował na głównego agenta rządowego eksperymentującego dla wojska nad zabójczymi wirusami.
Na podstawie: Newspapers.com
Źródło: PrisonPlanet.pl |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 26.07.24 |
Pobrań: 5 |
Pobierz () |
27.07.2024 Plandemia kłamstw |
Z opublikowanych niedawno protokołów niemieckiego odpowiednika Sanepidu - RKI (Robert Koch Institut), jasno wynika, że to politycy robili naciski na zarząd RKI, by ci poparli zbrodniczą kampanię szczepionkową w celu wprowadzenia na jak najszerszą skalę preparatów mRNA pod pretekstem zwalczania zmyślonej pandemii.
Tym razem mamy pełną wersję tych protokołów, ponieważ zostały one przekazane przez byłego pracownika RKI na ręce niezależnej od oficjalnych mediów dziennikarki: Aya Velázquez.
Kłamstwa, które teraz wychodzą na światło dzienne, przyćmiewają wszystkie poprzednie rewelacje Covida. Olbrzymia ilość materiału dowodowego, którą można pobrać w języku niemieckim tutaj, wymaga skrupulatnej analizy.
Link
Można o tym przeczytać w artykule Schwäbische.de Koronawirus: Co rząd ukrywał przed Niemcami. Źródło Link
Dr. Ryan Cole jest amerykańskim patologiem oraz właścicielem i szefem laboratorium diagnostycznego w stanie Ohio. Dla dr Ryana Cole'a największym przestępstwem podczas Covida-19 było to, że prawda umarła.
Podczas głównej demonstracji w Genewie patolog zeznał, że zbrodnia Covid-19 była przerażającym eksperymentem na ludzkości, który doprowadził do globalnego naruszenia praw człowieka. Zniszczył firmy, doprowadził więcej ludzi do ubóstwa, a co najgorsze, zniszczył życie. Źródło Link
Brak korelacji pomiędzy rzeczywistością a medialnymi wiadomościami dotyczącymi skutków ubocznych lub pomijanie tych informacji powoduje powstawanie wielu teorii, będących często efektem wybujałej wyobraźni. Takie teorie można łatwo zwalczać dobrymi argumentami, o ile się je posiada. Stosowanie cenzury jest jak dolewanie oliwy do ognia, ponieważ zakazany owoc najlepiej smakuje.
Link
Marek Wójcik
https://www.world-scam.com |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 27.07.24 |
Pobrań: 6 |
Pobierz () |
27.07.2024 Albo PSL, albo Kotula |
"Fundamentalną wartością, dla której jestem w PSL, jest wolność - wolność naszych poglądów, wolność naszego głosowania w sprawach, które stanowią o najbardziej wrażliwych tematach, dotyczących nas samych, jest wolność gospodarcza, która zawsze leżała u źródeł ruchu ludowego" - powiedział Władysław Kosiniak-Kamysz, lider PSL, podczas posiedzenia Rady Naczelnej.
I dodał: "To my zdecydowaliśmy, że po raz kolejny premierem jest Donald Tusk. Stworzyliśmy koalicję, bo taka była wola wyborców, w którą zawsze się wsłuchujemy, ale podjęliśmy tę decyzję świadomie. To nie znaczy, że nie mamy swojego zdania. PSL nie był, nie jest i nie będzie niczyim wasalem" - ostrzegł.
Kosiniak-Kamysz mówił też, że "wartości takie jak tradycja, tożsamość i kultura narodowa oraz patriotyzm muszą być przekazywane młodemu pokoleniu". Sprecyzował, że PSL przygotuje propozycję ustawy o wychowaniu patriotycznym. Ma to być "zbiór rozwiązań zapobiegający jakiejkolwiek rewolucji - czy to lewackiej, czy prawackiej", "bo jedna i druga szkodzi Polsce".
Natomiast w wywiadzie dla RMF FM powiedział: "Atak na nasze biura, oblewanie naszych biur farbami. Hejt się leje. Demonstracje organizują osoby związane z Lewicą przed naszymi biurami. Są tam flagi partii, które są w koalicji i biorą udział w tych demonstracjach. Zresztą nie tylko z Lewicy. Widzę, że posłowie wyrażają satysfakcję z tych demonstracji, również z Koalicji Obywatelskiej takie głosy słyszałem, wypowiedzi publiczne".
"To jest niszczenie mienia. Tam są pracownicy, którzy mają prawo czuć się bezpiecznie. A władze państwowe mają obowiązek zapewnić im bezpieczeństwo" - mówił wicepremier.
I wreszcie mocne stanowisko ws. Wołynia i reakcji z Ukrainą. ?Ukraina nie może zostać przyjęta do Unii Europejskiej, dopóki Warszawa i Kijów nie rozwiążą kwestii rzezi wołyńskiej - ocenił Władysław Kosiniak-Kamysz na antenie Polsat News. Zapewnił, że Polska wspiera wschodniego sąsiada, ale na relacje między państwami negatywnie wpływają sprawy historyczne, które od wielu lat nie doczekały się rozwiązania.
Czy są to tylko pohukiwania czy też mamy do czynienia z czymś poważniejszym? Czy prezes PSL chciał postraszyć koalicjantów, czy raczej mówił do coraz bardziej zniecierpliwionego terenu i elektoratu swojej partii? Pewnie jedno i drugie.
To zniecierpliwienie zaplecza PSL jest oczywiście zrozumiałe ? PO oddała, mówiąc po marksistowsku, nadbudowę Lewicy, dodajmy bardziej wyraziście - skrajnej lewicy. Edukacja i Kultura są obecnie w rękach lewackich barbarzyńców a mamy jeszcze do tego kuriozalny resort ds. równości z "tęczową" Katarzyną Kotulą. Prezes PSL zgodził się na to, a sam nie wiedzieć czemu objął resort obrony, co było wystawianiem go na strzał ? co szybko się sprawdziło.
Kosiniak-Kamysz do tego resortu nie pasuje, a w dodatku spycha PSL, niegdyś partię rozsądku i realizmu, na pozycje histerii wojennej i rusofobicznej. Obecność na eksponowanych stanowiska pozyskanych przez PSL w ramach ?poszerzania bazy? Władysława Teofila Bartoszewskiego czy Michała Kamińskiego - jest nieporozumieniem.
PSL ma jeszcze jeden kamień młyński u szyi - Polskę 2050 Szymona Hołowni, którego jakoś nie może się pozbyć. W tej koalicji na dłuższą metę nie może być i Kosiniaka i Kotuli, to nie jest układ naturalny, to układ toksyczny.
Prezes PSL słusznie mówi, że bez jego partii nie byłoby premiera Tuska. Co więcej - PSL, gdyby chciało, pozbawiałoby PO władzy w większości województw, bo ma możliwość zawarcia koalicji z PiS-em (o koalicji rządowej nie wspomnę). Ale to tylko teoria, bowiem przez ostatnie osiem lat PSL stało się mentalnie i ideologicznie "platformerskie", uzależniło się od PO bojąc się PiS-u.
Problem w tym, że PO nie jest już tą partią, co jeszcze osiem lat temu, jest partią realizującą agendę europejskiej lewicy na pograniczu lewactwa a może nawet już nie na pograniczu. Wyzwolenie się z tego uścisku i gra całkowicie samodzielna jest obecnie trudna do wyobrażenia.
Jan Engelgard
https://myslpolska.info
--------------------------------
PSL to jest partia aparatczyków. Ich celem nie jest zmienianie układu, ale wyciąganie z istniejącej sytuacji jak najwięcej korzyści dla siebie. Przypominają w tym względzie "nieboszczkę" PZPR w czasach schyłkowego PRL-u. Tamci z własnej woli, też nie nic chcieli zmieniać, bo w istniejącym układzie nieźle się urządzili. Gdy doszło do zmian wymuszonych przez siły zewnętrzne, a nie żadną "Solidarność", z "ideowych" komunistów i wiernych przyjaciół ZSRR w mgnieniu oka przemienili się w wyznawców wolnego rynku, demokracji i przyjaciół nowego pana zza Oceanu. PSL obawia się PiS-u, bo ci są bardzo zachłanni i nie bardzo chcą się dzielić konfiturami z ewentualnymi koalicjantami. Zamiast dopuścić do wspólnej konsumpcji fruktów, konsumują koalicjantów. |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 27.07.24 |
Pobrań: 5 |
Pobierz () |
27.07.2024 Kto jest bardziej chory: system czy ludzie? |
Link
"Głupcy" są zafascynowani błyszczącymi i nieistotnymi rzeczami, sportem, hazardem, grami, programami telewizyjnymi, nieistotnymi dyskusjami politycznymi, śledzeniem "influencerów" i rzeczami, które ogólnie dają im poczucie, że ich życie jest dobre lub że mają wpływ na rzeczy, lub że w ogóle mogą coś zdecydować. Jak mają być ważni, jakie "mają znaczenie".
?Głupcy? niekoniecznie są głupcami, są po prostu zwykłymi ludźmi ze zwykłymi problemami. Znajdując się w sytuacji, w której muszą walczyć o jedzenie każdego dnia i odkrywając, że byli ślepi, oszukani przez system, że są ?ważni?, mogą sprawić, że się zmienią.
"Inteligentni" ludzie mogą wydawać się nieco mądrzejsi od głupców, ale rozumieją, jak działają rzeczy, więc trzymają usta zamknięte. Jeśli będą mówić za dużo, zostaną uciszeni lub zniszczeni.
"Wojna jest pokojem, wolność jest niewolą, a ignorancja jest siłą." (George Orwell, "1984")
Jesteśmy rozgrywani z jednego końca historii, kiedy ludzie nie mieli zbyt wielu praw i wolności, do drugiego końca historii, kiedy ludzie będą rabowani i okradani z praw i wolności. A wszystko to będzie się działo w imię praw i wolności.
Jesteś uciszany w imię wolności słowa. Prawa są ci odbierane w imię praw innych ludzi. Wolność jest powoli anulowana w imię ?walki o wolność i demokrację?.
W tym pięknym świecie wolności i praw, musisz pozostać głupi, kochać wojnę i uważać na to, co mówisz (publikujesz), inaczej możesz powoli umrzeć na bezrobociu.
Kontynuując rozważania w tym samym duchu, istotne jest nie tylko to, w jakim kierunku system i społeczeństwo nas popychają (lub do czego nas popychają), ale także to, jak działają współczesne systemy lub jak bardzo są kruche.
Kilka tygodni temu sieć szpitali w mojej okolicy (a także kilka innych placówek) padła ofiarą cyberataku.
W rezultacie wszystkie dane dotyczące dokumentacji medycznej, dane dotyczące operacji, dane banków dawców... wszystko zostało naruszone. Niektóre usługi nie działały przez dłuższy czas, niektóre operacje zostały przełożone itd. Oficjalnie problemy zostały rozwiązane w ciągu kilku dni. Nieoficjalnie trwały znacznie dłużej i było dość chaotycznie, ponieważ wszystkie dane były niedostępne.
Kilka dni temu wydarzyło się coś podobnego, ale na o wiele, wiele większą skalę. Nadal nie znana jest skala i jak bardzo wpłynie na codzienne życie i ilu osób. Mówią, że wadliwa aktualizacja zabezpieczeń spowodowała awarię tysięcy systemów Windows na całym świecie, więc wiele rzeczy po prostu nie działa, wpływając na komunikację, banki i nadawców telewizyjnych?
Możesz powiedzieć, że tak się dzieje i ludzie będą żyć dalej, ale tak, to nie jest wielka sprawa, chyba że potrzebujesz pilnej operacji i nie masz żadnych danych na swój temat, albo masz zaplanowane leczenie raka, które musi zostać przełożone... albo po prostu nie masz jedzenia i gotówki, a Twoja karta bankowa nie działa.
I pamiętajcie, że to (tak jak to wygląda w tej chwili) to nadal mała rzecz, mała porażka.
Czy potrafisz sobie wyobrazić całkowitą i globalną porażkę?
System jest kruchy. System działa w taki sposób, że nie trzeba go bombardować, aby go zniszczyć. Zły facet musi po prostu "wyciągnąć wtyczkę" we właściwym miejscu, aby rozpocząć chaos. Może ktoś wyciągnął "małą" wtyczkę, tylko po to, aby przetestować rzeczy ostatnio tym "niebieskim ekranem śmierci"? Może ktoś chciał wszystko wyłączyć, ale mu się nie udało?
Wcześniej czy później wielka wtyczka zostanie odcięta, po prostu dlatego, że ktoś to zrobi i wydarzą się złe rzeczy.
A teraz trochę o ludziach?
Wszyscy oglądaliście nagranie z zamachu na Donalda Trumpa.
Jest aktywna strzelanina. Nikt dokładnie nie wie, co się dzieje, ilu jest strzelców, jaki rodzaj broni jest używany i co jeszcze zostanie użyte. Większość ludzi stoi, patrzy, co się dzieje i nagrywa sceny telefonami komórkowymi.
Trochę dziwne, prawda?
Wygląda na to, że większość ludzi umrze po prostu dlatego, że będą próbowali nagrać katastrofę na swoich telefonach.
Nie chodzi tylko o system. Chodzi również o zwykłych ludzi.
Zazwyczaj stajemy się idiotami, pozbawionymi instynktu przetrwania, a im lepsze i nowocześniejsze życie mamy, tym dłuższy i boleśniejszy upadek nas czeka, gdy trauma się wydarzy.
A teraz skorelujmy tych ludzi z czasami, kiedy "wielka wtyczka zostanie" wyjęta...
Co Twoim zdaniem się wtedy stanie?
https://www.theorganicprepper.com/selco-shtf-phones/
DR IGNACY NOWOPOLSKI JUL 25 |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 27.07.24 |
Pobrań: 5 |
Pobierz () |
27.07.2024 Kiedy opadły maski |
"Kiedy opadły maski". Bestseller Philippe de Villiers o korzeniach Unii Europejskiej.
Link
Książka Philippe de Villiers to śledztwo historyczno-polityczne na temat prawdziwych fundamentów Unii Europejskiej, które czyta się jak thriller.
Pewnego dnia były minister spraw zagranicznych Francji, który wiedział wszystko o wszystkich, podsunął autorowi niepokojącą myśl: "Filipie, wystarczy, że pociągniesz za nić kłamstwa, a wszystko wyjdzie na jaw". Wiele lat później Philippe de Villiers, znakomicie obeznany z europejską polityką i dyskretnie wspierany przez wysokich urzędników z Brukseli oraz świat akademicki, postanowił pociągnąć za nić i opisać to, czego się dowiedział.
Poszukiwania prowadził w różnych zakątkach świata ? w Stanfordzie, Berlinie, a nawet Moskwie; wszędzie, gdzie można było znaleźć świeżo odtajnione dokumenty. Archiwa przemówiły, świadcząc przeciwko Unii Europejskiej i jej "Ojcom Założycielom". Maski opadły, a wraz z nimi prysły zakłamane mity.
Autor konsekwentnie dokumentuje fakty, takie jak apokryficzne wspomnienia, amerykańska agentura, przepływy dolarowe, wyczyszczone życiorysy i skrywane przynależności, a wreszcie - wielkie zdrady.
Założyciele Unii Europejskiej pracowali na rzecz obcych interesów, w dodatku doskonale wiedzieli, co robią. Chcieli Europy bez korzeni, bez duszy, bez ciała. Tej, która stoi dziś przed naszymi oczami, każdego dnia coraz bardziej naga.
lubimyczytac.pl
Książka do nabycia w księgarniach:
- tantis.pl 41,06 zł
- TaniaKsiazka.pl 41,07 zł
- empik.com 41,99 zł
- znak.com.pl 43,37 zł
- bookland.com.pl 35,27 zł
- vivelo.pl 37,22 zł
- grubytom.pl 38,86 zł
- Allegro 38,89 zł
- dadada.pl 41,04 zł
- chodnikliteracki.pl 41,10 zł
|
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 27.07.24 |
Pobrań: 6 |
Pobierz () |
28.07.2024 Przypadkowe symbole? Przemysław Babiarz zawieszony za przypomnienie historii |
Link
Po tych słowach TVP oficjalnie zawiesiło dziennikarza i komentatora za to, co powiedział podczas piątkowej ceremonii otwarcia IO 2024/Wprost/
Wzajemne zrozumienie, tolerancja, pojednanie - to nie tylko podstawowe idee olimpijskie, to także fundament standardów, którymi kieruje się nowa Telewizja Polska. Nie ma zgody na ich łamanie
- tak brzmi oficjalny komunikat "nowej telewizji".
Przemysław Babiarz, który należy do pokolenia doskonale pamiętającego "pierwszą komunę", ma rację. Ma rację również dlatego, że John Lennon, autor i wykonawca piosenki Imagine powiedział swego czasu, że "jest (ona) praktycznie manifestem komunistycznym".
Diabeł objął patronatem igrzyska Olimpijskie?
Ceremonia otwarcia Igrzysk olimpijskich aż kipiała od symboliki nawiązującej wprost do rewolucji francuskiej (apogeum antykatolickiej nienawiści, kilkaset tys. ofiar), ideologii gender i satanizmu. Nic dziwnego, bo nie sposób oddzielić tych rzeczy od siebie, powiązanych we wzajemnych inspiracjach i zbrodniczych czynach. Są jednak tacy, którzy uważają to za przypadek, a komentarze na ten temat za przejaw rażącej nietolerancji.
Diabeł objął patronatem igrzyska Olimpijskie? To wielka chwila dla ludzkości, milowy krok we wzajemnym zrozumieniu, tolerancji i pojednaniu?Tak powiedziałby pierwszy z brzegu degenerat. Takiej ględy użyto również do uzasadnienia skandalicznej decyzji zawieszenia jednego z najlepszych polskich komentatorów sportowych.
Przemysław Babiarz i inni komentatorzy mają szczęście w nieszczęściu, bo nie została uchwalona jeszcze ustawa o nienawiści w stosunku do osób mówiących źle o ideologicznych korzeniach zła. Ustawa ma się nazywać "ustawą o mowie nienawiści" i będzie przyzwoleniem na nienawiść w stosunku do ludzi normalnych i na szerszy zakres represji. A tymczasem mamy tylko "zawieszenie".
Jak było?
Aborcyjna drużyna marzeń z obozu w Auschwitz? Jeszcze nie tym razem, ale jest już blisko. Na otwarciu Igrzysk Olimpijskich pojawili się inni "artyści"
Link
Mówiłem nie raz. Życzą sobie odpowiednich zaimków, ale do księdza tylko per pan. Śmiejąc się z sutann, kłaniają się arabskim szejkom w galabijach. Ale to ostatecznie nic. SZYDZĄ z Chrystusa, naszej wiary, wszędzie wpychają się ze swoją egoistyczną, niepoukładaną ideologią. Dość.
/ks. Daniel Wachowiak/.
Pamiętajcie: oni nie mają szacunku dla naszych wartości, więc my nie musimy mieć szacunku dla nich. Żadnych transowych zaimków, żadnego respektowania ideologii gender, żadnego szacunku dla "zmiany płci" i tęczowych "świętości". Skoro chcą wojny, to będą ją mieli.
/Myślozbir/
Link
Rewolucyjna pieśń "Powiesimy arystokratów na latarniach" na ceremonii otwarcia igrzysk olimpijskich w Paryżu jest dobra, ale okrzyk "na drzewach zamiast liści będą wisieć komuniści" to faszyzm. Czego nie rozumiecie?
- skomentował Paweł Zdziarski
target='_blank'>Link
Mamy kolejną wojnę przeciwko ludziom, wojnę degeneratów zwanych różnie w zależności od epoki. "Mordor" wystawia kolejne zastępy: komunistów, ekologów, feministki, nachodźców z Barbarii, zboczeńców, qrwofilów, handlarzy i porywaczy dzieci, sprzedajnych naukowców i polityków, dystrybutorów trutek para-szczepionkowych, jawnych satanistów i najemników...
Komentarzy jest mnóstwo. Zacytuję jeszcze trzy, moim zdaniem, z tych najbardziej trafnych.
Link
Link
Link
CzarnaLimuzyna
--------------------------------
Link
Nikt z dziennikarzy tv nie ujął się za Przemysławem Babiarzem. Żałosny Boniek nawet dodał kopanemu i swojego kopa. To polityczny trup.
Więc to my powinniśmy się ująć. OGŁASZAMY TOTALNY BOJKOT tej plugawej satanistyczno-masońskiej pseudo-olimpiady.
Przecież to już nie jest żadna Europa! To cuchnąca skorupa pełna zgniłych resztek, dryfująca z prądem jakiejś mega-gnojówy, płynącej przez ruiny niegdyś chrześcijańskiego świata.
Ale on nadal jest chrześcijański, choć w ukryciu. W nas. I wy nie wygracie, świnie. Jak tamte, opętane przez złe duchy, które hurmem rzuciły się ze skały - taki będzie i wasz los. Bo nasze miejsce jest bezpieczne i słodkie: przy Matce i Jej Synu, przy Nich ocalejemy. W tym szale, który na naszych oczach ogarnia ludzkość.
----------------
Link
---------------
Maria Antonina ze ściętą głową symbolizuje krwawą rzeź we Francji. W Paryżu ulice spłyną krwią. Tak mi się skojarzyła ta symbolika. A co do p.Babiarza, to ma rację i dobrze, że to powiedział, jest okazja znowu zobaczyć kto jest kim. |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 28.07.24 |
Pobrań: 5 |
Pobierz () |
28.07.2024 Propaganda LGBT+, plucie na chrześcijan i degeneracja. Zboczeniec queer autorem ceremoni |
Ceremonia otwarcia Igrzysk Olimpijskich pokazała Paryż jako miasto upadłe i stolicę zboczeń. Zamiast przedstawienia tego, co we Francji piękne, mieliśmy do czynienia z nachalną, ideologiczną propagandą. Odpowiedzialny za kształt tego wydarzenia był francuski reżyser teatralny Thomas Jolly.
Link
Choć sama ceremonia otwarcia Igrzysk Olimpijskich była pilnie strzeżoną tajemnicą, to wszystko było ustalone już od kilku miesięcy. Będący szefem artystycznym tego wątpliwego spektaklu Jolly podkreślał, że "od połowy marca wszystko jest już konkretnie znane".
O tym, że to właśnie Jolly będzie odpowiadał za ceremonię otwarcia oraz zamknięcia (która niestety dopiero przed nami), wiadomo było od dwóch lat. Reżyser chciał rzekomo stworzyć widowisko, ?w którym każdy może czuć się reprezentowany jako część tego wielkiego związku?. To, że ów związek faktycznie jest wielki dało się odczuć, podczas promocji dość osobliwego "trójkącika".
W praktyce jednak widzowie otrzymali nachalną, obrzydliwą propagandę ideologii LGBT+. Obrażony został gust każdego normalnego człowieka, obrażono chrześcijan, co spotkało się z reakcją [nawet] Konferencji Episkopatu Francji. Kto by się tam jednak przejmował we Francji katolikami, najważniejsze, że zrobiono ukłon wobec sportowców, z których podobno wielu jest zmiennopłciowcami. [??? md]
W czasie wydarzenia wiele miejsca zajęły rozmaite utwory muzyczne. Szef artystyczny wydarzenia nie oszczędził między innymi arystokratów, o wieszaniu których zaśpiewano podczas jednego z wieczornych występów. Francuski dziennik "Le Monde" uważa, iż Jolly chciał "celebrować nowoczesność, różnorodność, poszanowanie dla różnic i inkluzywności", a także "uwypuklona została społeczność LGBT+". [Toć to banda zboków, nie "społeczność". md]
Przesłanie zawarte przez organizatorów w ceremonii otwarcia od początku było przesiąknięte marksizmem kulturowym, co wyrażono chęcią promowania "inkluzywności" oraz "różnorodności". Pod hasłami równościowymi i tolerancyjnymi ukrywa się jednakże nic innego, jak stary, dobrze znany komunizm.
Najbardziej uwidoczniło się to, kiedy jedna z artystek zaśpiewała utwór "Imagine" Johna Lenona. W Polsce wywołało to zaskakujące reperkusje, gdyż Przemysław Babiarz, który celnie zauważył, że zawarta w piosence wizja świata jest wizją komunizmu, został zawieszony przez TVP.
Taki wygląd ceremonii otwarcia nie może dziwić, gdyż sam Jolly jest aktorem queer, który "w swojej pracy wykorzystuje własne doświadczenia". Co to dokładnie oznacza, boimy się nawet pytać.
Link
nczas.info
--------------------------
Kolejny rytuał, który ma na celu wpuszczenie demonów na ziemię i wyszydzenie wszystkiego, co święte i normalne.
Link
To już nie jest Francja elegancja.
Link
Cytuję dosłownie z X. Rafał Ziemkiewicz napisał: "Cóż, Francja Macrona widowiskowo utwierdziła swą reputację starej, zdegenerowanej syfilityczki, która w pełni sobie zasłużyła na wszystko, co z nią zrobią imigranci". Sławomir Mentzen: "Ta banda obrzydliwych zboczeńców i degeneratów z Paryża nie ma nic wspólnego z naszą cywilizacją. Francja straciła swoją tożsamość, a jej lewacka karykatura jest kolonizowana przez imigrantów. Patrzmy na to francuskie truchło i uczmy się, jakich błędów w Polsce nie popełnić".
Horror, szok ? ale cóż: chyba po prostu przygotowuje się społeczeństwo na to co je czeka, wg woli "zarządców". Tam było jeszcze więcej znaków przemocy, np. sugerujące cieknącą w dużych ilościach strugami krew czerwone wstążki (umownie to nazywając) wyrzucone w dużej ilości w górę - zamierzony efekt osiągnięto. Koszmar! We Francji Sodoma i Gomora na dobre zagościła. |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 28.07.24 |
Pobrań: 6 |
Pobierz () |
29.07.2024 Czy Polska obroni się przed pogaństwem? |
Link
W polskim Sejmie coraz więcej składanych projektów ustaw jest w oczywisty sposób sprzecznych z etyką katolicką. Czy utracimy naszą narodową tożsamość? Czy jest możliwe jej zachowanie przy przyjmowaniu przepisów narzucanych przez "cywilizację euroatlantycką, która" - zdaniem antropolog prof. Chantal Delsol - "coraz bardziej stacza się w pogaństwo"?
Właśnie skończyłam czytać małą książeczkę norweskiego sercanina Olafa Müllera poświęconą królowi Norwegii Świętemu Olafowi ("Święty Olaf, król Norwegii. Walka o chrześcijańskie państwo", Wydawnictwo Księży Werbistów, Warszawa 2000). Publikację przetłumaczył i opatrzył szerokim wstępem Kazimierz Stefan Krawczyk, polski lekarz, który prawie całe swoje zawodowe życie spędził w Norwegii.
Dr Krawczyk jest założycielem Fundacji Święty Olaf - Na Rzecz Podtrzymania i Rozwoju Katolickiej Tożsamości Narodu Polskiego. Fundator jest nie tylko lekarzem, ale też biznesmenem. Jako lekarz ma bogate doświadczenie zawodowe. Pracował na Fakultecie Medycznym Uniwersytetu w Oslo oraz jako szef służby zdrowia w strukturach administracyjnych Norwegii, a jako lekarz m.in. w tak nietypowych rejonach jak Grenlandia, Tybet czy peruwiańska Amazonia. Jako biznesmen był prezesem firmy telekomunikacyjnej, a w Polsce założył Stowarzyszenie Społeczno-Gospodarcze stawiające sobie za cel rozwój rodzinnego regionu - Warmii. Był też szefem Grupy Technicznej przy Premierze Janie Olszewskim do spraw telekomunikacji. W stanie wojennym koordynował pomoc przekazywaną z Norwegii do Polski przez instytucje charytatywne.
W 2018 roku powrócił do kraju i podjął działalność w zakresie budownictwa jako współudziałowiec firmy deweloperskiej. Płynące stąd środki finansowe w całości służą realizacji zadań statutowych powołanej przez niego w 2019 roku fundacji Święty Olaf, której celem jest podtrzymanie i rozwój katolickiej tożsamości Narodu Polskiego, co jest zresztą zaznaczone w nazwie Fundacji.
Dr Krawczyk jest wielkim pasjonatem mariologii. Fundacja buduje Muzeum Objawien? Matki Boz?ej w Gietrzwałdzie. W publikacjach lekarz podkreśla, że jesteśmy świadkami systematycznego, planowego i globalnego a przy tym niezwykle skutecznego niszczenia struktur państwowych oraz zacierania narodowych tożsamości przy pomocy ideologii neomarksistowskiej.
Jak zauważył już Cyceron "Historia jest nauczycielką zycia", a więc i biografia Świętego Olafa dostarcza dobitnych pouczeń. Dr Krawczyk przypomina:
"Olaf był najdzielniejszym wikingiem swoich czasów. O jego brawurowych zwycięstwach skaldowie układali pieśni w całej Skandynawii. W latach 1013-1014 gościł na dworze księcia Normandii Ryszarda II. Tutaj zapoznał się z najważniejszymi zasadami katolickiej wiary. Zrobiło to na Olafie tak ogromne wrażenie, że natychmiast poprosił o chrzest i porzucił rozbój. Zaraz potem powrócił do Norwegii, którą w trzy krótkie lata, dzięki swojej ogromnej sławie, zdołał zjednoczyć w takim stopniu, że już w 1016 roku mogła się odbyć jego koronacja. W tym samym roku, już jako prawowity monarcha sprowadził z Anglii biskupów i z ich pomocą dokonał chrztu swoich poddanych. Zaraz potem zwołał synod, na którym ustanowił prawa, jakie nie miały sobie równych w żadnym z ówczesnych krajów Europy. Dobrze jest przy tym pamiętać, że Olaf dokonuje tego wszystkiego w społeczności, gdzie najbardziej brutalne i krwawe konflikty rywalizujących ze sobą wspólnot rodowych, stanowiły codzienność. Najazdy na dobra najbliższego sąsiada były w tamtym społeczeństwie jedynym znanym sposobem powiększenia posiadanych majętności. Te sąsiedzkie najazdy były dokonywane z taką samą brutalnością, z jaką prowadzono je poza granicami kraju, zaś w zachowanych dokumentach, które to opisują, znajdujemy przykłady okrucieństw, o jakich Europa nie miała wyobrażenia dopóki nie pojawili się tam wikingowie".
Dr Krawczyk pisze: "I w tak brutalnym społeczeństwie król Olaf, jako pierwszy władca Europy ośmielił się uznać za przestępstwo i zakazać pod groźbą surowej królewskiej kary, gwałtu na kobietach i to niezależnie od ich społecznego statusu. Tego, co dziś nazywamy gwałtem, w całej ówczesnej Europie nie uznawano wówczas za czyny zasługujące na jakąś szczególną karę. Król Olaf zakazał również powszechnie praktykowanego tam dotychczas wielożeństwa. Zabronił zabijania osób starszych i niezdolnych do pracy oraz niepożądanych niemowląt, które w tamtych czasach wynoszono po prostu do najbliższego lasu. Od swoich poddanych zażądał, aby w dni świąteczne nie wysyłali do pracy od swoich niewolników, co więcej, po upływie dziesięciu lat należało im zwrócić wolność wraz z ziemią, którą w tym czasie zdołali wykarczować i uprawić. Przykłady te przytaczam po to aby dać wyobrażenie o stanie prawnym państwa, jakim król Olaf, trzymając się Bożych Przykazań, w tak krótkim czasie zdołał obdarować swoich poddanych.
Ta konsekwentna wierność, z jaką Olaf traktował nauczanie Kościoła doprowadziła do spisku starszyzny rodowej. W 1026 roku, za cenę utraty suwerenności kraju, siłami króla Danii i Anglii Kenuta Wielkiego, syna nota bene Piastówny córki Mieszka I. Świętosławy zmusili oni Olafa do opuszczenia ojczyzny. Dwa lata później rządy w Norwegii w imieniu Kenuta objął jego nieślubny syn Swen. Ten zaś bardzo szybko, pokazał zarówno biednym jak i bogatym, co w praktyce oznacza dobrowolne oddanie się pod panowanie obcej siły. Korzystając z narastającej w Norwegii niechęci wobec cudzoziemskich rządów, król Olaf zdecydował się na powrót do kraju i walkę o odzyskanie korony. Do decydującej bitwy doszło w dniu 29 sierpnia 1030 roku. Jest to również data jego śmierci. Jednakże historia Olafa bynajmniej w tym miejscu się nie kończy. Można nawet powiedzieć, że dopiero wówczas na dobre się ona rozpoczęła. Bowiem kontynuacji dzieła, które ten, w chwili swojej śmierci zaledwie trzydziestopięcioletni monarcha rozpoczął, podjął się za niego sam Pan Bóg.
Niezliczone cuda, jakie już na polu bitwy zaczęły się dziać za wstawiennictwem Olafa sprawiły, że on sam został ogłoszony świętym, kraj niemal z dnia na dzień powrócił do ustanowionych przez niego praw. Tron w Norwegii objął jego syn Magnus, zaś sława owych cudownych wydarzeń sprawiła, że jego kult w krótkim czasie dotarł do najdalszych krańców Europy. W Trondheim wybudowano katedrę, w której przechowywano relikwie króla. Miejsce to w krótkim czasie stało się trzecim po Ziemi Świętej i Composteli celem pielgrzymek całego katolickiego świata.
Szli do niego przede wszystkim królowie, kardynałowie, opaci i rycerstwo. Słowem, każdy prawy katolik, na którym ciążyła odpowiedzialność wynikająca z władzy, jaką przyszło im z Woli Bożej piastować. Pielgrzymowali do niego po to, by uczyć się tej wielkiej prawdy, jaka była motywem przewodnim całego Olafowego panowania. Prawdy, która mówiła, że walka o chrześcijańskie państwo jest jedyną, naprawdę skuteczną formą walki o chrześcijaństwo".
Czy zatem, my Polacy, zrezygnujemy z wartości chrześcijańskich i pozwolimy wprowadzić do prawa państwowego pogańskie wartości? Brak szacunku dla życia (aborcję, eutanazję), brak poszanowania dla godności rodzin, pracę w dni świąteczne, wyzysk ekonomiczny obywateli i przejmowanie ich własności?
Trzeba głośno wołać o polską, chrześcijańską tożsamość. "Czyj wreszcie głos, jeśli nie mówcy, powierzy nieśmiertelności historię, świadka czasów, światło prawdy, życie pamięci, nauczycielkę życia, posłankę dawnych dziejów?" - pytał Cyceron w drugiej księdze swojego dzieła "O mówcy".
Rebeliantka
Bona diagnosis, bona curatio. Bez Boga ani do proga. Zna się na zarządzaniu. Konserwatystka. W wieku średnim, ale bez oznak kryzysu. Nie znosi polityków mamiących ludzi obietnicami bez pokrycia (fumum vendere ? dosł.: sprzedających dym).
----------------------------
Zamiast normalnego prawa lewica wprowadza swoje regulacje czerpane z ideologicznej kloaki sprzecznej z elementarną etyką i logiką, tworząc w ten sposób fundament państwa wyznaniowego dla kompletnych świrów i degeneratów moralnych. Tak zawsze tworzył się totalitaryzm przed którym chroni moralność i prawo. |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 29.07.24 |
Pobrań: 5 |
Pobierz () |
|
|
|
|
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|