|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 1
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
11
|
Download: Gazetka "Wolne Słowo" |
|
|
03.10.2024 Jak miałaby wyglądać III wojna światowa? - Właśnie się zaczęła... |
Jednym z najczęstszych założeń, na jakie się natykam w sferze przetrwania [survival], jest idea, że ??kolejna wojna światowa automatycznie pociągnie za sobą globalny konflikt nuklearny i wynik w stylu Mad Maxa. Innymi słowy, wiele osób zakłada, że ??nie jesteśmy w stanie wojny światowej, dopóki nie zaczną latać bomby atomowe, a ocaleni nie zostaną sami, walcząc w pancerzach z puszek po napojach nad napromieniowaną pustynią. To niebezpieczne nieporozumienie z wielu powodów.
Ludzie nie zauważają faktu, że JUŻ jesteśmy w środku III wojny światowej. Nie zdają sobie z tego sprawy, ponieważ oparli całą koncepcję wojny światowej na fantazji rodem z Hollywood.
Istnieje wiele sposobów prowadzenia wojen. W naszej obecnej sytuacji III wojna światowa jest prowadzona przez państwa proxy [zastępcze] takie jak Ukraina i Izrael (a może Tajwan w niedalekiej przyszłości). Wojna jest również prowadzona na globalnej scenie gospodarczej przy użyciu sankcji, inflacji i dumpingu dolara amerykańskiego jako światowej rezerwy. Oczywiście, sytuacje te mogą łatwo przerodzić się w coś większego i podejrzewam, że właśnie to się stanie. Jednak planetarna wojna nuklearna jest najmniej prawdopodobnym scenariuszem.
Społeczności survivalowców i preppersów mają tendencję do nadmiernego skupiania się na kwestiach najbardziej apokaliptycznych. Dużo mówimy o uderzeniach IEM i katastrofach sieci energetycznych. Mówimy o rozbłyskach słonecznych, krachach gospodarczych z dnia na dzień i nuklearnym holokauście. Myślę, że osoby zajmujące się przetrwaniem robią to, ponieważ działa to jak ćwiczenie umysłowe - sposób na lepsze wyjaśnienie, jakie są najlepsze rozwiązania w zakresie gotowości w większości przypadków, w tym również w przypadkach najgorszych.
Ale jak powtarzam od wielu lat, załamanie jest procesem, a nie wydarzeniem.
Te rzeczy dzieją się zrazu powoli, a potem rusza wszystko naraz. Gdybyś cofnął się w czasie o dziesięć lat i ostrzegł ludzi, że w 2024r. USA znajdą się w środku kryzysu stagflacyjnego ze średnim wzrostem cen wszystkich artykułów pierwszej potrzeby o 30%-50%, prawdopodobnie zbyliby cię jako katastrofistę. Cóż, wiecie co, to właśnie robiła garstka alternatywnych ekonomistów (w tym ja) ponad dekadę temu i byliśmy deprecjonowani raz po raz. A teraz: witamy w naszym świecie.
Powodem, dla którego ludzie nie chcieli nam uwierzyć, było to, że niebezpieczeństwo nie było od razu oczywiste. Zagrożenie ekonomiczne nie uderzyło ich jeszcze w portfel. Wyglądało na to, że rynki akcji miały się dobrze. Rynek pracy nadal funkcjonował w miarę normalnie. Kryzys gospodarczy mogli postrzegać jedynie przez pryzmat całkowitego załamania. Myśl, że będzie się to działo stopniowo, nigdy nie przyszła im do głowy.
Nawet dziś są ludzie, którzy twierdzą, że wszystko jest w porządku. Giełda jest "w porządku". Rynek pracy jest "zdrowy". Jeśli sugerujesz, że nie wszystko jest w porządku, jesteś "panikarzem". To strasznie niebezpieczne posiadać hollywoodzkie wyobrażenie o upadku. Być może nigdy nie osiągniemy 100-procentowej implozji systemu, ale nawet 50-procentowe załamanie jest nadal walką o przetrwanie.
Ta sama dynamika dotyczy III wojny światowej. Nie możemy ignorować niebezpieczeństw, które są tuż przed nami, tylko dlatego, że międzykontynentalne balistyczne pociski nuklearne nie krzyżują się na niebie.
Rozważmy przez chwilę przypadek pola bitwy zastępczej [proxy].
W sierpniu 2023r. opublikowałem artykuł zatytułowany "It's A Trap! The Wave Of Repercussions As The Middle East Fights "The Last War"" ["To pułapka! Fala reperkusji, gdy Bliski Wschód toczy "ostatnią wojnę"].
Stwierdziłem w nim:
"Izrael zamierza rozwalić Gazę w pył, nie ma co do tego wątpliwości. Inwazja lądowa spotka się z dużo większym oporem, niż Izraelczycy zdają się spodziewać, ale Izrael kontroluje przestrzeń powietrzną, a Gaza jest stałym celem o ograniczonym terytorium. Problemem dla nich nie są Palestyńczycy, ale liczne fronty wojenne, które się otworzą, jeśli zrobią to, co przypuszczam, że zamierzają zrobić (usiłowanie sanityzacji).
Liban, Iran i Syria natychmiast się zaangażują, a Izrael nie będzie w stanie walczyć ze wszystkimi - do diaska, Izraelczycy dostali w kość w 2006r. jedynie od samego Libanu. To doprowadzi do nieuniknionych żądań interwencji USA/UE."
Ostrzegałem także przed potencjalnymi motywami eskalacji na Bliskim Wschodzie:
"Czas trwania konfliktu w Izraelu jest niezwykle korzystny dla globalistów i to może wyjaśniać dziwaczną porażkę wywiadu Izraela [7 października]. Podobnie jak przywódcy USA i Wielkiej Brytanii mieli wcześniej wiedzę o potencjalnym japońskim ataku na Pearl Harbor w 1941r., ale nikogo nie ostrzegali, ponieważ CHCIELI zmusić Amerykanów do walki w II wojnie światowej, tak samo palestyńska inwazja służy podobnemu celowi."
W moim artykule "Iran vs Israel: What Happens Next Now That Shots Have Been Fired?" ["Iran kontra Izrael: co będzie dalej, skoro padły strzały?"], opublikowanym w kwietniu, przewidziałem:
"Wojna lądowa między Iranem a Izraelem jest nieunikniona, jeśli ta wymiana ciosów będzie trwała, a większość działań będzie toczyć się (przynajmniej na początku) w Libanie i być może w Syrii. Iran ma pakt o wzajemnej obronie z obydwoma krajami, a Liban jest generalnie pełnomocnikiem irańskiej polityki obronnej.
Iran uruchomi wojska lub siły zastępcze [proxy] we wszystkich tych regionach, nie wspominając o Hutich w Jemenie atakujących statki na Morzu Czerwonym. Są pytania dotyczące tego, jak Irak zareaguje na tę sytuację, ale nie ma tam zbyt wielu ciepłych uczuć między obecnym rządem a Izraelem lub USA".
Nic dziwnego, że była grupa ludzi, którzy twierdzili, że te rzeczy "nigdy się nie wydarzą", a rozmowy o wojnie między Iranem a Izraelem były "szerzeniem pesymizmu". Ci ludzie się mylili (po raz kolejny), a ja miałem rację. Iran i Izrael w zasadzie wypowiedziały sobie wojnę i wymieniają się ostrzałem rakietowym, kiedy to piszę. Wojna lądowa rozpocznie się w Libanie i będzie się stamtąd rozprzestrzeniać.
Podobnie jak na Ukrainie, pojawia się zagrożenie, że wojna między Izraelem a Iranem wciągnie większe potęgi militarne, takie jak USA i Rosja.
Ludzie odrzucają taki rezultat, ponieważ ich współczesne wyobrażenie o wojnie światowej musi się zmienić. Ta wojna światowa nie będzie toczyć się dokładnie tak samo, jak w przeszłości.
Tym razem broń masowego rażenia będzie napędzana finansami i zasobami, a nie nuklearnie. Jeśli Iran podejmie kroki w celu zablokowania Cieśniny Ormuz (co moim zdaniem jest nieuchronne), Amerykanie mogą zostać dotknięci finansowo przez niedobory energii i skoki cen gazu, nawet bez naszych żołnierzy wysłanych do walki.
Jest też kwestia naszych szeroko otwartych granic i ilu potencjalnych terrorystów już przedostało się do USA podczas nielegalnej imigracji za rządów administracji Bidena. Ile ataków (lub ataków pod fałszywą flagą) jest organizowanych w tej chwili?
Konflikty regionalne mogą się rozprzestrzeniać i trwać przez dekadę lub dłużej. Wszystko to będzie składać się na wojnę światową, ale wojną światową może nigdy nie zostać oficjalnie ogłoszone. Być może gdzieś dojdzie do ograniczonego wydarzenia nuklearnego, może fałszywa flaga lub jakiś ograniczony atak. Ale wojna nuklearna nie jest konieczna, aby stworzyć rodzaj chaosu, którego szukają globaliści.
Ludzie muszą również zrozumieć, że osoby sprawujące władzę także mają wiele do stracenia, jeśli wojna przerodzi się w wymianę nuklearną. Gdyby było im tak łatwo wystrzelić głowice, wymordować większość populacji ludzkiej, a następnie ustanowić globalną dynastię, zrobiliby to już dawno temu.
Globalna wojna na taką skalę jest z natury nieprzewidywalna. Elity poświęciły biliony dolarów i większą część ostatniego stulecia na budowę najbardziej złożonej siatki nadzoru i kontroli w historii. Głupotą byłoby obrócić to wszystko w popiół w mgnieniu oka i bardzo wątpię, że taki jest plan. Naraziliby siebie i swoje dziedzictwo na ryzyko wymazania na zawsze.
Czy to oznacza, że ??będę ignorować potencjalne zdarzenia nuklearne? Nie. Zawsze będę o tym pamiętać i będę mieć przygotowane środki na wszelki wypadek. Pojedyncza bomba atomowa odpalona gdziekolwiek na zachód od twojego domu może spowodować radioaktywny opad, którego rozproszenie zajmie około trzech do czterech tygodni. Mimo to niebezpieczeństwo tych scenariuszy może być przesadzone.
Oto ciekawy fakt do przemyślenia: rząd USA przetestował co najmniej 1050 ładunków wybuchowych na przestrzeni dekad. Około 216 z nich to testy atmosferyczne, które doprowadziły do ??ogromnego opadu radioaktywnego w całym kraju. Niektórzy ludzie w bliskim sąsiedztwie na skutek tych testów zapadali na choroby przez wiele lat, ale nie doprowadziły one do masowych zgonów w ciągu jednej nocy. Być może z umiarkowanej odległości broń ta nie jest tak niebezpieczna, jak nam się wmawia?
Większy wpływ broni jądrowej wynika nie tylko z uszkodzeń infrastruktury krajowej, ale także z masowych zaburzeń psychologicznych. System gospodarczy natychmiast zanurkowałby nawet po jednym uderzeniu, a mogłoby to mieć miejsce w dowolnej lokalizacji na świecie. Pojedyncza bomba atomowa na Ukrainie wywołałaby wstrząsy na już niestabilnych rynkach. Łańcuch dostaw i zaopatrzenie w żywność mogłyby zostać szybko zakłócone.
Gdyby globaliści chcieli przyspieszyć ogólnoświatowy upadek, nie potrzebowaliby wojny nuklearnej, a tylko jednego dobrze wykorzystanego środka.
Największym niebezpieczeństwem III wojny światowej nie jest wymiana nuklearna, ale niepokojące zmiany, przez które przechodzą społeczeństwa, gdy konflikt wzbudza strach wśród mas. Totalitaryzm jest o wiele łatwiej wprowadzać właśnie w czasie takiej wojny. Wolność słowa jest często tłumiona, a krytyka rządu jest często kryminalizowana. Ludzie, którzy się przeciwko temu buntują, są oskarżani o "współpracę z wrogiem". Zazwyczaj egzekwowany jest pobór do wojska, a młodzi ludzie są wysyłani za granicę, by umierać z powodu konfliktu, który nie ma sensu.
Gospodarka spada na łeb, a łańcuchy dostaw kurczą się. Rozpoczyna się kontrola cen i racjonowanie. Kwitną czarne rynki, ale ci, którzy w nich uczestniczą, są agresywnie atakowani przez rząd. W przypadku USA zbrojna rewolucja w wielu stanach jest pewna.
Plany społeczeństwa powinny skupiać się bardziej na tych ewentualnościach, a mniej na hollywoodzkich wizjach Apokalipsy.
What Would World War III Really Look Like? It's Already Starting..., Brandon Smith, October 2, 2024
Artykuł pierwotnie opublikowany w serwisie Prepper All Naturals. |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 03.10.24 |
Pobrań: 5 |
Pobierz () |
03.10.2024 Skandal, o którym niemal wszyscy milczą |
Agnieszka Gozdyra przedstawiła w swych mediach społecznościowych wizję nowego wspaniałego świata, w którym nikt nikomu nie będzie sprawiał przykrości.
Dziennikarka ogłosiła, że "wolność słowa nie oznacza wolności do hejtowania", w związku z czym trzeba stworzyć "bariery prawne dla uczestników dyskusji internetowych".
Wszystko po to, by wyplenić z sieci paskudny "hejt", szerzący się ponoć po naszym nienawistnym kraju niczym zaraza, co w lewicowej narracji wcale nie jest cenzurą, ale zasadami, a skoro tak to nikt nie powinien mieć nic przeciwko.
Przyczynkiem do opublikowania bezkompromisowego stanowiska były wpisy, które pojawiły się pod programem Moniki Jaruzelskiej z udziałem Gozdyry. Co konkretnie aż tak rozsierdziło dziennikarkę, nie wiadomo, ale z przeglądu zamieszczanych komentarzy można wnioskować, że "hejtem" są krytyczne opinie na temat zdolności intelektualnych i umiejętności zawodowych żurnalistki.
Co prawda wymarzona rzeczywistość Gozdyry, w której do wzięcia udziału w debacie potrzeba by było uwierzytelnienia na przykład profilem zaufanym, jeszcze się nie spełniła, ale o tym, jak wygląda możliwość zabierania głosu w państwie bez nieograniczonej wolności słowa, po raz kolejny przekonał się Wojciech Olszański.
Popularny "Jaszczur" usłyszał wyrok, tym razem ograniczenia wolności, gdyż sąd uznał, że obraził osoby pochodzenia żydowskiego, wypowiadając się o nich bardzo nieładnie, co z pewnością zasługiwało na potępienie i społeczny ostracyzm, ale nie państwową sankcję. Niektórzy z bardziej zagorzałych tropicieli teorii spiskowych szybko powiązali owe orzeczenie ze słynnym bon motem, niesłusznie przypisywanym Wolterowi, iż "aby dowiedzieć się, kto naprawdę tobą rządzi", należy sprawdzić "kogo nie wolno ci krytykować".
Chociaż sprawa Olszańskiego nie podniosła słusznych głosów oburzenia, to przynajmniej zainteresowała media, podobnie jak zatrzymanie mieszkańca Lądka-Zdroju. 22-latek na lokalnej grupie zamieścił wpis o tym, jakoby funkcjonariusze reżimowej telewizji, przeprowadzając wywiady w dotkniętym powodzią mieście, "nie dopuszczali wszystkich ludzi do głosu", a co więcej "kazali powiedzieć tylko i wyłącznie czego [mieszkańcy - przyp. R. P.] potrzebują, a nie co się dzieje".
Zniewaga wobec - nomen omen - "czystej wody" może i uszłaby mężczyźnie płazem, gdyby nie rozpowszechnione przez niego doniesienie, że w okolicy grasują "uzbrojeni szabrownicy". Meldunek nieszczęśnika miał "wywołać fałszywy obraz sytuacji i przeszkadzać w prowadzeniu akcji ratowniczej", w związku z czym do akcji wkroczyli nieustraszeni mundurowi z Centralnego Biura Zwalczania Cyberprzestępczości i chyżo namierzyli niepokornego obywatela, któremu może grozić nawet pięć lat więzienia.
Zdaje się, iż kreatywność prawna miłościwie nam panujących nie zna granic, gdyż profil "Glina po godzinach" wskazał, że w przyklepywanym mężczyźnie artykule Kodeksu karnego chodzi o "przeszkody, które są namacalne", a nie o "słowa, które ktoś wystukał na klawiaturze".
O tym, że przepisy są od tego, by państwo mogło je twórczo interpretować na własną korzyść, przekonało się kilka prawicowych portali zablokowanych przez Agencję Bezpieczeństwa Wewnętrznego na podstawie przepisów Prawa telekomunikacyjnego, czego bezprawność potwierdził Naczelny Sąd Administracyjny.
O prawomocnym wyroku oznaczającym, iż mająca stać na straży bezpieczeństwa obywateli i porządku naszego urokliwego bantustanu ABW złamała prawo, poinformował admin portalu "Wolne Media" Maurycy Hawranek. Skandal określany mianem "jednego z największych w III Rzeczpospolitej" nie został odnotowany przez niemal wszystkie media mętnego nurtu, z wyjątkiem "Rzeczpospolitej", choć od sprawy, która "jest bezprecedensowa" minęło kilka dni.
Brak informacji o zamachu na wolność słowa przeprowadzonym przez państwową służbę przestaje dziwić, kiedy zdamy sobie sprawę z tego, iż znaczna część dziennikarzy marzy o zaprowadzaniu cenzury, która w jakiś magiczny sposób wcale nie byłaby zamordystycznym zamykaniem ust.
Chociaż, gdy rząd jedynie planował wprowadzenie podatku od reklam, przewodni nadawcy utworzyli wspólny front i przez jeden mroczny, zimowy dzień powstrzymali się od aktywności, za co podobnież lwia część społeczeństwa była im wdzięczna, to w przypadku faktycznego zamachu na wolne media, zdecydowana większość nie była w stanie wydusić z siebie choćby słowa, ani stworzyć bodaj krótkiego artykułu.
Dziennikarze, którzy powinni stać w pierwszym szeregu na straży wolności słowa, nie spisali się także w przypadku wielu innych działań naszego duszącego wolność państwa i wyroków oznaczających zamykanie ust niepokornym obywatelom. Skoro bowiem nie zgadzali się z paskudną wypowiedzią tego, czy owego krnąbrnego autochtona, to nie widzieli potrzeby stanięcia w jego obronie.
W ostateczności jednak odrzucenie zasady nienaruszalności wolności słowa, poza dającymi się w sposób logiczny dowieść kłamstwami, sprawia, iż jej przestrzeń jest coraz bardziej i bardziej ograniczona. A przecież, jak zauważył George Orwell, "jeśli wolność słowa w ogóle coś oznacza, to oznacza prawo do mówienia ludziom tego, czego nie chcą słyszeć".
Radosław Piwowarczyk
https://nczas.info/
-------------------------------
No tak, a w mediach szmatławych już po powodzi. Czas szykować się na "nową" panikę... |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 03.10.24 |
Pobrań: 4 |
Pobierz () |
03.10.2024 Rosja i Zachód - czy skazani na konflikt? |
W Polsce, od czasów unii z Wielkim Księstwem Litewskim, prawie zawsze postrzegano Rosję jako zagrożenie, zazwyczaj największe i tylko w krótkich okresach na pozycję głównego wroga awansował ktoś inny.
Ale jeśli nawet Niemcy, jak podczas ostatniej wojny, grozili nam biologiczną zagładą, to i tak wielu nie uważało tego stanu na powód to tego by przestać patrzeć na Rosję z mniejszą obawą. To widać także i dziś, kiedy Tusk, podczas rocznicowych uroczystości na Westerplatte, mówi, że "ta wojna znowu przychodzi od wschodu".
Polacy przyjęli też uważać, że Rosja jest głównym zagrożeniem dla Europy i cywilizacji w ogóle. Warto zatem się zastanowić, czy i inne państwa i narody europejskie mają na tę kwestię podobny pogląd i relacje Rosji z państwami położonymi dalej na zachód także miały konfrontacyjny charakter.
Nie będę się zajmował całym tysiącem lat, ale ograniczę się do ostatnich 300 lat, czyli okresu kiedy od czasów panowania Piotra Wielkiego Rosja wchodziła w interakcje z większością państw Europy i stała się istotnym czynnikiem równowagi sił, a nie tylko, jak było wcześniej, egzotycznym tworem gdzieś daleko na północy, gdzie mało kto docierał, a pisemne relacje stamtąd przypominały opisy podróży Marco Polo do Chin.
Gdy się popatrzy na te ostatnie 300 lat stosunków Rosji i państw Europy Środkowej i Zachodniej to zauważyć trzeba, że zdecydowaną większość tego czasu wypełniała nie konfrontacja i wojny ale stan, gdzie Rosja funkcjonowała w ramach wspólnego systemu politycznego, często go współtworząc, a nawet będąc jego gwarantem i protektorem niektórych państw, szczególnie tych mniejszych, jak Saksonia, Meklemburgia, Prusy, czy Dania.
Większość Polaków, gdyby spytać ich o taką rolę Rosji w kształtowaniu systemu europejskiego, najpierw by się mocno zdziwiła i zaprotestowała całym swoim jestestwem, a tylko niektórzy z nich, po dłuższym namyśle, przyznaliby, że dotyczyć to mogło okresu funkcjonowania systemu Świętego Przymierza, który to czas ma bardzo zły PR w Polsce, co jest związane z okresem powstań narodowych.
Tymczasem nie chodzi tu tylko o Święte Przymierze, które funkcjonowało od pokonania Napoleona w roku 1815, aż do wybuchu Wojny Krymskiej w roku 1853. Faktycznie ten okres, kiedy Rosja stanowiła cześć europejskiego sytemu równowagi sił, zaczął się o wiele wcześniej, już na początku XVIII stulecia, właśnie od Wielkiej Wojny Północnej prowadzonej przez Piotra Wielkiego przeciw Szwecji, kiedy to wojska rosyjskie pojawiły się w Meklemburgii i Danii, zaś Piotr Wielki, poprzez układy z wieloma władcami państw Rzeszy, zapewnił sobie wpływ na ich politykę.
Potem ta obecność Rosji w rozstrzyganiu spraw europejskich była coraz bardziej ważna i już w roku 1735 wojska rosyjskie znalazły się nad Renem, w ramach sojuszu z Austrią. Później, już praktycznie przez cały czas, Rosja była coraz ważniejszym elementem różnych europejskich konfiguracji politycznych aż doszło do tego, że w roku 1779, za panowania Katarzyny II, stała się gwarantem ustroju Rzeszy Niemieckiej, co było oficjalnie potwierdzone traktatowo.
Oznaczało to, że pozycja Rosji wobec państw niemieckich była bardzo podobna jak wobec Rzeczpospolitej, gdzie także Katarzyna gwarantowała podstawy ustrojowe. Różnica zaś była taka, że podczas gdy państwa niemieckie, w tym Prusy i Austria, zaakceptowały taką pozycję Rosji wobec Rzeszy, to Polacy to odrzucali, czego ostatecznym efektem była likwidacja polskiej państwowości w końcu XVIII wieku.
Po wojnach napoleońskich, wobec kluczowej roli Rosji w pokonaniu Napoleona, rola Rosji jeszcze bardziej wzrosła i stała się ona wręcz dominującym elementem całego ładu europejskiego realizowanego w ramach Świętego Przymierza, a ważnym także i później, aż do rewolucji w Rosji w roku 1917.
W czasie tych ostatnich trzystu lat bywały też okresy kiedy próbowano wyeliminować bądź ograniczyć rolę Rosji w europejskiej polityce. Takie wysiłki podejmował król szwedzki Karol XII, Napoleon i Hitler, ale za każdym razem kończyło się to ich katastrofalną przegraną i tylko jeszcze większym wzmocnieniem wpływów politycznych, Rosji jak też kolejnym przesuwaniem jej granic na zachód.
Relatywnie lepszy rezultat, ale także tylko w ograniczonym czasie, dawały działania państw anglosaskich, takie jak wojna krymska, czy też zimna wojna, która, jak wielu się wydawało, miała doprowadzić do zupełnej anihilacji znaczenia Rosji w Europie.
To co obserwujemy ostatnio wskazuje jednak, że rachuby na wypchnięcie Rosji do Azji się nie spełniły i coraz bardziej wygląda na to, że może nastąpić powrót do takiego stanu jaki miał miejsce przez większość okresu ostatnich 300 lat, czyli takiego, gdzie Rosja stanowiła istotny element europejskiego systemu politycznego, często była jego gwarantem, a nawet protektorem niektórych państw.
Dla wielu, szczególnie w Polsce, taki stan rzeczy wydaje się czymś niemożliwym, bo przecież, w naszym rozumieniu, Rosja jest tylko zagrożeniem, przed którym Polska uratowała Europę w roku 1920. Jednak, gdy się rozejrzymy szerzej po świecie, to nie znajdziemy zbyt wiele osób kształtujących światową opinię, które by podzielały polską narrację na ten temat.
Przy tej okazji przytaczamy jedną, żelazną pozycję w postaci książki, mało jednak znanego, lorda D'Abernona o Bitwie Warszawskiej, którą zaliczył on do osiemnastej najbardziej decydującej bitwy w dziejach świata. W wydawanych później różnych tego rodzaju zestawieniach Bitwa Warszawska jednak już najczęściej nie występuje.
Tymczasem państw akceptujących relacje z Rosją, także i dziś, nie brakuje. Można do nich zaliczyć Węgry, Słowację, a także Austrię. W Niemczech zaś praktycznie nie ma partii antyrosyjskich, a wśród pięciu partii z największym obecnie poparciem, aż dwie (AfD i BSW) to partie otwarcie prorosyjskie i ostro występujące przeciwko dalszej pomocy dla Ukrainy. Obecny zaś rząd niemiecki chce pociągnięcia do odpowiedzialności sprawców zniszczenia rurociągów Nord Stream, wskazując na działania Ukrainy, a nawet Polski.
Trzeba też brać pod uwagę fakt, że Rosja gra bardzo istotną rolę nie tylko w regionalnym ale także i globalnym układzie sił, szczególnie tam gdzie występują Chiny. Z tego względu stanowisko Rosji jest bardzo ważne dla USA, które podjęły z Chinami grę o obronę swojej globalnej dominacji. Interesy Ukrainy, w tym jej kształt terytorialny, mogą mieć, wobec takiej stawki, mniejsze znaczenie i nie być priorytetem dla USA.
Polska powinna wszystko to uwzględniać w swoich kalkulacjach i działaniach, dbać o własny interes i nie występować przed szereg w inicjowaniu i, w żadnym razie, podejmowaniu jednostronnych, niebezpiecznych posunięć. Trzeba obserwować sytuację i adaptować się do zmian.
Stanisław Lewicki
https://konserwatyzm.pl
---------------------------------
120 lat temu Brytyjczycy zawarli sojusz z Francuzami i wypowiedzieli Niemcom i Żydom niemieckim wojnę.
Link
W 1920 roku Brytyjczycy i Francuzi ulokowali się w Polsce i używali nas do proxy war z Niemcami i Żydami niemieckimi.
Do Brytyjczyków i Francuzów przyłączył się FED z Bernardem Baruchem i jeszcze dla celów proxy war z ZSRR, dziełem Żydów niemieckich, stworzyli i uzbroili III Rzeszę.
Dolary i funty, które stworzyły na chwilę potężną III Rzeszę, miały na celu pokonanie żydowskiego ZSRR. |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 03.10.24 |
Pobrań: 5 |
Pobierz () |
03.10.2024 Kto nami rządzi |
Niniejszy artykuł jest zapowiedzią - fragmentem większej całości, która niebawem ukaże się na naszym portalu. "Poradnik świadomego narodu. Szkoła - dom - przyszłość". Tekst, który pierwotnie miał być poradnikiem nauczycieli szkolnych, rozrósł się do rozmiarów poradnika nauczycieli narodu. Bardzo wiele ważnych kwestii jest tam omówione w sposób wyczerpujący, a zarazem esencjonalny. Fundament zrozumienia rzeczywistości i odmiany przyszłości na lepszą. Pozycja obowiązkowa każdego reformatora.
(...) Przez pewien czas nie było żadnego sita, bo jeśli ktoś dotarł aż dotąd, znaczy, prawda mu niestraszna. Teraz jednak muszę umieścić kolejne, bo sprawa tyczy się wprost polityki. Jeśli, drogi Czytelniku, przywiązany jesteś do myśli, że Twoją rzeczywistością rządzą politycy, których widzisz na ekranach i pierwszych stronach gazet, mylisz się bardzo ? oni tu nie rządzą, a tylko zarządzają, my zaś nie mamy teraz czasu, aby uzasadnić to twierdzenie szczegółowo. Uwierz autorowi, albo przestań czytać.
Powyższa wiedza pozwoli nam zrozumieć, dlaczego kolejne gabinety pozwalają na taką patologię. To prawda, że są tam ludzie notorycznie niekompetentni, to prawda, że znajdują się między nimi złodzieje, prawdą również jest, że przedkładają interes osobisty i partyjny nad ogólnym. To byłoby jednak za mało, mieszanina durni, złodziei i oszustów nie dokonałaby tak wielkiego dzieła. Mamy tu bowiem nie tylko ze zniszczeniem systemów sterowania społecznego, ale z destrukcją inteligentną, ściśle z góry zaplanowaną, prowadzącą do powstania czegoś nowego. Poza więc wszystkimi negatywnymi cechami, jakie można przypisać tym ludziom, należy przyznać im haniebne miano zdrajców. Dzieje się to zresztą w każdym państwie Zachodu.
Należy pamiętać, czym jest III RP, zostało to opisane w rozdziale Kto nam to robi. III RP nie jest więc tożsama ani z narodem, ani z państwem polskim, bo te byty są niezależne od rządów i ponad nimi. III RP jest narzuconym nam podstępem układem politycznym, który przejął zarządzanie państwem polskim. Jego głównym celem jest wydanie narodu i państwa polskiego na wpływy potężnych organizatorów zewnętrznych, ale tak, aby naród nie miał tej świadomości. III RP jest czymś na kształt PRL, tyle, że jej podległość jest bardziej ukryta za fasadą demokracji liberalnej, niż charakter PRL za fasadą demokracji ludowej.
Polskę penetrują więc obce siły, wprowadzają tu swoich agentów i swoje wpływy, określają politykę państwa, w tym edukacyjną. Do agentur wpływu należą m.in. media polskojęzyczne i liczne organizacje pozarządowe, udające głos ludu. Generalnie tam, gdzie są granty i dotacje, tam jest przejęcie przez donatorów. Na przykładzie Edukacji Włączającej można prześledzić, jak wygląda i działa ośmiornica inkluzyjna - struktura, wprowadzająca do szkół obce wpływy.
Rząd podpisuje umowy, w wykonaniu których albo sam inicjuje działania, albo pozwala siłom zewnętrznym na wnikniecie do resortu. Działaniom tym towarzyszą pieniądze, głównie z UE lub z ONZ i jej agend. Urzędnicy ministerstwa rozdzielają strumienie finansowe do odbiorców głównych. Są to duże uczelnie i wydzielone jednostki ministerstwa. Stamtąd idą poszczególne strumyki pieniężne do specjalistów, produkujących opracowania, do poszczególnych placówek i do prywatnych firm, realizujących szkolenia. Całe grono ludzi z tego żyje, uczelnie mają pożywkę, profderhaby robią kariery, krewni i znajomi żyją wreszcie na godnym poziomie, ręka rękę myje.
Ten wzorzec działa w całej Europie, i dopóki państwa będą wpuszczać obce pieniądze i agentury wpływu, a na czele rządów stać będą zdrajcy i sprzedawczycy, czyli dopóki naród nie odzyska kontroli nad państwem, nie zmieni się na lepsze nic, będzie tylko gorzej. Odzyskanie niepodległości nie będzie możliwe bez oderwania się od Unii Europejskiej, a wymaga również zrzucenia uzurpatorskiej władzy ONZ i jej agend, oraz wpływów globalnej finansjery. (...)
Bartosz Kopczyński, 2 października 2024 |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 03.10.24 |
Pobrań: 4 |
Pobierz () |
04.10.2024 Niech się powodzi... powodzi |
(Re) Kapitulacja...
Niech się powodzi powodzi!
Bo cóż to komu szkodzi,
skoro już Tusk... "dochodzi"
i "ogień" z... wodą pogodzi...?
Ach, jakże mu się powodzi,
gdy ją "wałami" grodzi
i czym się tylko godzi...
Aż raptem? - GG [1] nadchodzi...
zza Odry;
wraz - wredne bobry,
boć każdy - ryje, niedobry!
Mimo, że Tusk tak chrobry?
--------------------------
Ech, może wziąć się do... Ziobry?
Przypis dla mniej wtajemniczonych ? Generalna Gubernia.
Post Scriptum: Serdecznie witam Czytelników - po długiej przerwie - i proszę potraktować powyższy mój wierszyk (ułożony 25. września) jako "zwiastun" powrotu do publikowania.
Autor: Bogdan Czajkowski
Były działacz niepodległościowej opozycji antykomunistycznej . Odznaczony w 2008 r. Krzyżem Oficerskim Orderu OP, przez śp. Prezydenta L. Kaczyńskiego. Reżyser (dyplom PWST w Warszawie) oraz publicysta; literat i scenograf. Mgr inż. elektronik (dyplom Politechniki Warszawskiej, 1974 r.). [Ukończył też szkołę muzyczną w Toruniu.] W 2010 r. uzyskał Advanced Diploma of Business, na podyplomowych studiach menadżerskich w Kaplan Aspect International Colleges w Sydney. [W czasach PRL był dwukrotnie usuwany ze studiów, a także - z pracy: na Politechnice Warszawskiej i w Radiokomitecie.] Tradycyjny katolik. 5 listopada 2018 r. zwrócił A. Dudzie swój Order OP, protestując tym - w publicznym oświadczeniu - przeciwko szkodliwym dla Polski działaniom i zaniechaniom prezydenta. |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 04.10.24 |
Pobrań: 2 |
Pobierz () |
04.10.2024 "Nowoczesny" handel ludźmi w Paryżu. Odbyły się przerażające "targi dziec |
"Nowoczesny" handel ludźmi w Paryżu. W stolicy Francji odbyły się przerażające "targi dzieci"
Link
(Zdjęcie ilustracyjne. Fot. prtscr/ You Tube/BioTexCom)
Protesty i akcje prawne organizacji prorodzinnych spowodowały, że "Salon Désir d'enfant" (tzw. targi dzieci), który od 2020 roku rozgościł się w Paryżu, nie tylko musiał zmienić miejsce swojej "wystawy", ale i ograniczyć propozycje, które łamały wciąż obowiązujące we Francji prawo. Zmieniono też nazwę i z "przyjemności, czy pożądania" posiadania dziecka zrobiono "chęć" jego posiadania ("Wish for a Baby Paris 2024"). Przeciw organizatorom toczą się też śledztwa o łamanie prawa.
Na tym nieetycznym "salonie" wystawcami są międzynarodowe firmy zajmujące się wspomaganą prokreacją, agencje, kliniki i pośrednicy. Podobne "targi" od 7 lat są organizowane już w Niemczech, a na celowniku tej nowej formy biznesu są Bruksela, Amsterdam, czy Mediolan. Celem jest kontaktowanie klientów chcących posiadać dzieci z firmami oferującymi m. in. in vitro np. z doborem cech genetycznych z katalogu, adopcje, dawstwo nasienia i komórek jajowych, ale też "rodzicielstwo zastępcze" (GPA), czyli wynajmowanie surogatek do rodzenia dzieci również osobom samotnym, czy tzw. parom jednopłciowym.
W tym roku w Paryżu na skutek sprzeciwu organizacji prorodzinnych, organizatorzy oficjalnie nie przedstawili ofert GPA, które są ciągle we Francji prawnie zakazane. Zmienili też nazwę, która kojarzyła się zbyt hedonistycznie, z "Désir d'enfant" na "Wish for a Baby" i reklamowali się hasłem "rodzicielstwa i płodności". Salon odbył się w Espace Charenton w 12. dzielnicy Paryża 28 i 29 września 2024 roku. Wydarzeniu towarzyszyły przez dwa dni protesty obrońców życia i organizacji prorodzinnych.
Organizatorzy reklamowali się dość ogólnie prezentacją metod "leczenia", "ofertą dawstwa komórek jajowych", "spotkaniem ze światowymi ekspertami" i kojarzeniem z firmami zajmującymi się płodnością.
"Wish for a Baby jest tutaj, aby pomagać i wspierać Cię na drodze do rodzicielstwa", napisano w drukach reklamowych. Podkreślano, że jest to "pomoc i udzielenie porad etycznych i medycznych wszystkim, którzy chcą założyć lub powiększyć rodzinę".
Organizacje prorodzinne od lat wskazują jednak, że tego typu "targi" to "utowarowienie" i "uhandlowienie" macierzyństwa. Chodzi tutaj o "handel gametami i embrionami, ale także praktyki eugeniczne" (wybór płci, selekcja na podstawie dziedzictwa genetycznego itp.), in vitro dla tzw. osób transpłciowych oraz wynajmowanie kobiet do rodzenia dzieci, m.in. tzw. parom homoseksualnym, łącznie z "ofertą" wskazania drogi prawnej do adopcji.
Stowarzyszenie Prawnicy na rzecz Dzieci złożyło wiosek do prefektury o zakaz organizowania targów "Wish for baby", ale paryski sąd administracyjny skargę odrzucił. Stowarzyszenie "Manif pour Tous" i "Syndykat Rodzin" wskazywali na ciągle trwające powiązania targów i firm oferujących tzw. "macierzyństwo zastępcze" (GPA), co jest we Francji nielegalną praktyką. Rzeczywiście GPA nie jest to publicznie eksponowane, ale związek z firmami promującymi te praktyki jest realny, a nakręcony ukrytą kamerą film z edycji Salonu 2023 pokazuje, że wynajmowanie sobie kobiet do rodzenia dzieci jest praktyką oferowaną tam w dalszym ciągu, chociaż trochę "pod stołem".
W tej sprawie członkowie Związku Rodzin przedstawili dokumenty dotyczące "marketingu GPA" prokuraturze i doprowadzili nawet do wszczęcia oficjalnego śledztwa. Oficjalnie na salonie np. firmy z USA oferują kobietom zapłodnienie in vitro. Wiadomo jednak, że ich oferta dotyczy wynajmowania surogatek. Obłuda polega na tym, że Francuzka nie ma interesu wyjazdu do Stanów Zjednoczonych, aby na własny koszt przeprowadzić zapłodnienie in vitro za kilkadziesiąt tysięcy euro, bo krajowe Ubezpieczenie Zdrowotne pokrywa całość zapłodnienia in vitro w jej kraju i dostęp do niego nie jest trudny. Może też tego dokonać w ramach unijnego ubezpieczenia w Hiszpanii, czy Belgii. W rzeczywistości chodzi więc o inne ?usługi? i praktyki we Francji prawnie zakazane. Sąd administracyjny przymknął jednak oczy na hipokryzję organizatorów.
Działacze prorodzinni od początku tych "targów" organizują pikiety, które mają uświadomić zwiedzającym nieetyczność Salonu, łamanie prawa i godności ludzkiej oraz stosowanie komercyjnych metod wokół daru macierzyństwa. Wskazują, że GPA jest "formą handlu ludźmi". Władze wykazują tu jedna relatywizm. W 2023 r. prokuratura prowadziła śledztwo, które trwało 12 miesięcy, zebrała nawet dowody nielegalnych praktyk "Salonu", ale od tego czasu sądy nie wykonały żadnego ruchu. Prorodzinny Le Syndicat de la Famille nadal zbiera i dokumentuje obecność na Targach nielegalnych praktyk i zapowiada kolejne skargi.
Działania pod hasłem - "wypędźmy handlarzy ludźmi z Francji" spowodowały, że Salon "Désir d'enfant", a obecnie "Wish for a Baby" nie nabrał dynamiki rozwoju i budzi kontrowersje nawet w oficjalnych mediach. Musiał także przenieść się z prestiżowego Espace Champerret do Espace Charenton. Celem organizacji prorodzinnych jest doprowadzenie do tego, by organizatorzy definitywnie zrezygnowali ze swojej działalności we Francji. Związek Rodzin zauważa, że jeśłi "opór ustanie, to wkrótce tego typu niemoralne oferty rozleją się po całej Francji". Na razie "handlarze macierzyństwem" mają w Paryż "pod górkę".
Bogdan Dobosz |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 04.10.24 |
Pobrań: 3 |
Pobierz () |
04.10.2024 Godne zapamiętania |
Podnosi adrenalinę ględzenie jakiegoś, pożal się Boże, polityka, który w polskojęzycznej rozgłośni radiowej zapowiada genialne posunięcie rządowe wprowadzenia "podatku wojennego".
Poprosiłabym tu o pioruny, błyskawice i co tylko jest wyrazem gniewu, aby mogło być ilustracją reakcji na przejaw ich domniemania o fiskalnym geniuszu zarządzania. Schizofreniczna to wizja uśmiechniętej krainy, w której odseparowani luksusem własnej egzystencji każą nam płacić za swoje pomysły wyniszczające w takim samym stopniu obywateli i państwo.
Link
Nie bez powodu znane powiedzenie stąpających po ziemi mówi, że kto mieczem wojuje, od miecza zginie.
Na zatarcie złego wrażenia, po takim komunikacie reklamuje się turystyczne wyjazdy w ciepłe rejony południowej Europy. Zapomnieli już, jak chętnie powtarzali hasełko - "pragnąc pokoju, szykuj się do wojny". Gdzieś zatem zginęła konsekwencja, w czyje łapska i kieszenie trafią zagrabione kolejnym "podatkiem" pieniądze?
Są jednak na świecie ludzie, którym świadomość nie pozwala spocząć, broniąc prawa do pokojowej egzystencji.
Dowiódł tego kolejny raz węgierski minister spraw zagranicznych swoim wystąpieniem na forum ONZ podczas 79 sesji Zgromadzenia Ogólnego. Opisując przypadki siłowego brania na front ukraiński obywateli pochodzenia węgierskiego zamieszkujących na terenie Ukrainy minister Peter Szijarto głosi:
"Muszę zacząć od stwierdzenia, że żyjemy w czasach niebezpieczeństw. Nikomu nie przyszłoby na myśl kiedy przystępowaliśmy do Unii Europejskiej, NATO, że przyjdzie nam zmierzyć się znowu ze zjawiskiem zimnej wojny, albo że wojna powróci w realnym wymiarze, zagrażając Europie.
Jako państwo sąsiadujące z Ukrainą, od dwóch i pół roku żyjemy w cieniu wojny. Płacimy za jej skutki, chociaż nie jest naszą. Nie jesteśmy też w żadnym wypadku odpowiedzialni za jej sprowokowanie. Oznacza to dla nas nie tyle zastanawianie się jak tę wojnę prowadzić, lecz jak należałoby zaprowadzić pokój. Dokładniej - jaką może być najszybsza droga do zaprowadzenia pokoju, na którym nam zależy.
Przedłużanie wojny oznacza zwiększenie liczby ofiar, rozbitych rodzin i zniszczeń materialnych, co pogarsza warunki odbudowy."
Węgrzy, nie chcąc wojny, pokazują jednocześnie, jak można zapewniając spokojną współpracę, przez stworzenie warunków dla sąsiadujących ze sobą konkurencyjnych firm samochodowych Niemiec i Chin u siebie. Sprzyjając rozwojowi rodzimej gospodarki, Węgrzy pozwalają na swoich warunkach jako gospodarz terenu inwestować z zachowaniem prawa własnej korzyści. Zamiast oglądania drastycznych obrazów z frontu, lepiej widzieć prosperujący przemysł zabiegający o interes klienta, który warunkuje prosperity firmy i własną wygodę.
W końcowej części wystąpienia Peter Szijarto ocenił, że chęć zarządzania migrantami przez Brukselę zamiast powstrzymania zjawiska zaowocowała szeregiem poważnych problemów. Należą do nich: rozkwit handlu ludźmi za cenę zdrowia i życia ich migrantów przy obarczaniu kosztami obywateli krajów godzących się na ich przyjęcie.
Cytując prawo międzynarodowe, minister Węgier przypomniał:
"Każdy, kto decyduje się opuścić własny kraj, ma prawo przebywać TYMCZASOWO na terenie kraju pierwszego, który jest bezpieczny, a nie drugiego, trzeciego itd. Tego Węgry będą konsekwentnie przestrzegać. Za paradoks należy uważać decyzję [Brukseli] nałożenia kary finansowej w setkach milionów euro na kraj respektujący prawo międzynarodowe."
W podsumowaniu swojej wypowiedzi Szijarto stwierdził:
"W mijającym 10-leciu Węgry prowadziły pragmatyczną politykę patriotyczną opartą na ochronie interesu narodowego, gwarantującą bezpieczeństwo państwa i obywateli. Pozwala to na kontynuację uczciwej i otwartej polityki. Zawsze konsekwentni wobec własnych deklaracji i przekonań Węgrzy są unikalnie stabilnym państwem Europy.
Jednopartyjność i prawicowość rządu, który przez 18 lat wygrywa wybory, dowodzi poparcia społecznego dla prowadzonej polityki. Nie zamierzamy więc zadowalać oczekiwań NGOs (organizacji pozarządowych), jak i zewnętrznych graczy politycznych, bo zawsze będziemy brać pod uwagę przede wszystkim zadowolenie naszego elektoratu, gdyż podstawą demokracji są ludzie".
Opracowanie: Jola
Na podstawie: YouTube.com |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 04.10.24 |
Pobrań: 3 |
Pobierz () |
05.10.2024 Sezon na mętnologów |
Stanisław Cat-Mackiewicz za jedną z najgłupszych rzeczy uważał niemiecką filozofię. Nie tylko za jedną z najgłupszych, ale również - za jedną z najbardziej szkodliwych. W ogóle współczesna filozofia nie jest żadną nauką; była nią w starożytności, kiedy to filozofia była syntezą całej ówczesnej wiedzy. Później było to już niemożliwe i dlatego współcześni filozofowie tak naprawdę opowiadają nam o sobie, o swoich urojeniach, lękach, obsesjach, fascynacjach i tak dalej. Jeśli taki filozof ma talent literacki, to może to być nawet interesujące - ale to zdarza się rzadko.
Współcześni filozofowie przeważnie talentu literackiego nie mają; albo jeden zrzyna z drugiego, albo dla odmiany rozdziobują sobie nawzajem swoje "koncepcje" na coraz drobniejsze okruszki, zawalając biblioteki stertami makulatury - ale że za tę makulaturę dostają tytuły naukowe, to ta twórczość uznawana jest za "naukę". Tak w każdym razie myślą biedni studenci - że to wszystko naprawdę - podczas gdy naprawdę to są fantasmagorie.
Ale nawet o urojeniach można mówić z sensem, albo nie. Dawniejsza filozofia francuska, która tak naprawdę była publicystyką, nawet o urojeniach mówiła z sensem, to znaczy ? jasno. Z tamtych, dawnych czasów pochodzi nawet porzekadło: ce qui n'est pas claire, n'est pas francais - co się wykłada, że co nie jest jasne, nie jest francuskie. Tymczasem filozofia niemiecka szła w kierunku odwrotnym; im bardziej mętny był wywód, tym bardziej był ceniony przez profanów, którzy uważali, że skoro nawet oni go nie rozumieją, to musi być on bardzo mądry.
Ten szkodliwy wpływ filozofii niemieckiej daje się odczuć również u nas. Kiedyś, gdy jeszcze brałem udział w wyborach do Sejmu, któregoś razu trafiłem do telewizji na tak zwany program wyborczy. Redaktor, który - jak sądzę - miał za zadanie zrobić ze mnie marmoladę - powiedział mi tak: to, co wy (chodziło mu o Unię Polityki Realnej) mówicie, to jest zrozumiałe, nawet dla mnie - ale w takim razie to nie może być prawda. Cóż mogłem na to powiedzieć, poza zaapelowaniem o większe zaufanie do własnych władz umysłowych?
Te poglądy przekładają się również na politykę. Weźmy takiego Wiktora Orbana, który na Węgrzech cztery razy pod rząd wygrał wybory z większością konstytucyjną ? co żadnemu z naszych mądrali jeszcze się nie udało. Raz, to mógł być przypadek, ale już dwa razy pod rząd - raczej nie, a cóż dopiero mówić o czterech? No dobrze - ale czym właściwie Wiktor Orban zarobił na takie poparcie? Otóż kiedy tylko objął władzę, to przeforsował nową konstytucję, w preambule której znalazło się sformułowanie o "koronie św. Stefana".
W Polsce nic ono nie mówi, ale na Węgrzech - bardzo dużo. Korona św. Stefana to inna nazwa terytorium węgierskiego sprzed traktatu w Trianon, który został Węgrom narzucony 4 czerwca 1920 roku, jako kara za uczestnictwo w I wojnie światowej po niewłaściwej stronie. Traktat w Trianon był dla Węgier traktatem rozbiorowym; Węgry utraciły 2/3 terytorium państwowego. Jednocześnie Wiktor Orban zapowiedział, że będzie dążył do wydobycia Węgier z pułapki zadłużenia. Wymagało to przykręcania obywatelom śruby i Orban to robi - ale mimo to cieszy się wysokim poparciem.
Najwyraźniej większość Węgrów rozumie, że bez wydobycia państwa z pułapki zadłużenia, prowadzenie przez nie polityki zgodnej z własnym interesem państwowym nie byłoby możliwe ? a cóż dopiero osiągnięcie celów, do których nawiązuje preambuła węgierskiej konstytucji? Tymczasem u nas odwrotnie; państwo wpychane jest coraz głębiej w pułapkę zadłużenia, w związku z tym nie może już prowadzić żadnej polityki, tylko może wysługiwać się naszym tak zwanym sojusznikom, którzy kierują się oczywiście własnymi interesami państwowymi, a nie polskimi.
Tajemnicę tę zdradził przed kilkoma laty ówczesny rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych, pan Łukasz Jasina stwierdzając otwartym tekstem, że "Polska jest sługą narodu ukraińskiego". Nie dlatego przecież, że naród ukraiński wyświadczył narodowi polskiemu, albo Polsce jakieś cenne przysługi, tylko dlatego, że taki rozkaz dali naszym Umiłowanym Przywódcom Nasi Sojusznicy, którzy w przeciwnym razie tych wszystkich Naszych Umiłowanych zdmuchnęliby, jak gromnicę. Dlatego - co wielokrotnie mówiłem - Nasi Umiłowani Przywódcy uprawianie prawdziwej polityki, to znaczy - działania na rzecz polskich interesów państwowych - mają od Naszych Sojuszników surowo zakazane. Wolno im tylko wysługiwać się Naszym Sojusznikom - nawet poświęcają w tym celu polskie interesy państwowe. Tymczasem przykład Węgier i Wiktora Orbana pokazuje, że nawet państwo trzykrotnie mniejsze od Polski może prowadzić politykę zgodną ze swoimi interesami - no ale tam nie rządzi obca agentura.
Tymczasem co mamy u nas? Cała Polska słyszała, jak Jarosław Kaczyński powiedział Donaldowi Tuskowi: "wiem jedno; jest pan niemieckim agentem!", a z kolei w niezależnych rządowych mediach aż się roi od oskarżeń Jarosława Kaczyńskiego, że jest agentem ruskim. To oczywiście nieprawda - ale to jest oskarżenie zastępcze, ponieważ Donaldu Tusku nie wolno powiedzieć, że Jarosław Kaczyński reprezentuje stronnictwo amerykańsko-żydowskie, bo w przeciwnym razie przypomniano by mu natychmiast, skąd wyrastają mu nogi. Stąd też w retoryce politycznej naszego bantustanu dominują niedomówienia, stanowiąc pożywkę dla wszelakiego mętniactwa.
Warto przypomnieć, że mętniactwo jest znakomitym parawanem, za który może schować się dureń, obawiający się zdemaskowania. Dureń - albo łajdak. Toteż nic dziwnego, że coraz częściej pojawiają się nader pokrętne komentarze i "wyjaśnienia" polityki kolejnych rządów, które nie mogą się przecież przyznać, że po prostu wykonują zadania zlecone im przez ich mocodawców.
Dlatego z pewnym zrozumieniem odnotowałem, że funkcjonariusze Propaganda Abteilung coraz częściej czerpią z krynicy mądrości najtęższych mętnologów, których u nas reprezentuje między innymi Kukuniek, czyli były prezydent naszego nieszczęśliwego kraju Lech Wałęsa. Nawiasem mówiąc, uważam, że kandydatura Lecha Wałęsy była ze strony generała Kiszczaka zemstą i zarazem kpiną z narodu polskiego: "nie podoba się wam generał Jaruzelski, to będziecie za prezydenta mieli Wałęsę".
I oto właśnie do niego udała się z pielgrzymką pani red. Justyna Dobrosz-Oracz - a Kukuniek swoim zwyczajem uraczył ją słowotokiem, że to niby jest za, a nawet przeciw, bo wszystko ma swoje plusy dodatnie i ujemne. Jesteśmy bowiem już w tej fazie, że sytuację naszego nieszczęśliwego kraju można zilustrować już tylko takimi bon-motami, ponieważ bardziej sensowne wyjaśnienia do tej rzeczywistości już nie pasują.
Stanisław Michalkiewicz
Magnapolonia |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 05.10.24 |
Pobrań: 2 |
Pobierz () |
05.10.2024 Odwet Iranu i co dalej? |
Operacja ta jest zgodna z prawem irańskim i międzynarodowym - oświadczył Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej, tuż po odpaleniu rakiet w kierunku Izraela.
Atak z 1 października w wykonaniu państwa ajatollahów, to odwet na syjonistach za zamordowanie przywódcy Hamasu Ismaila Hanijana, przywódcy Hezbollahu Hasana Nasrallaha i generała irańskiej Gwardii Rewolucyjnej Abbasa Nilforuszana.
Celem irańskiego ataku były ważne instalacje wojskowe w Izraelu. Iran zapowiedział, że jeśli syjonistyczny reżim odpowie na ten atak, to kolejne ataki Irańczyków będą bardziej niszczycielskie. USA grzmią o "skandalicznym akcie agresji", a Izrael zapowiedział już odwet.
Świat wstrzymał oddech w oczekiwaniu na dalszy rozwój sytuacji. Rozprzestrzenienie konfliktu i wybuch III wojny światowej wydają się być nieuniknione. A co z nami?
Dekadę temu Ambasada Islamskiej Republiki Iranu zaprosiła mnie na Tydzień Kina Irańskiego w Warszawie. Z zaprezentowanych filmów szczególnie poruszył mnie "Śnieg na gorącym blaszanym dachu" (2011), który wyreżyserował Mohammad Hadi Karimi. Z konkretnego powodu właśnie teraz sobie o tym przypomniałam. Twórcy filmowego dzieła "przemycili" w nim bowiem kluczowe przesłanie.
Głównym bohaterem jest wielbiony w Iranie poeta. Persowie kochają poezję, a tego poetę umiłowali najbardziej ze wszystkich. Film zaczyna się od jego śmierci. Przy ciele znaleziono kartkę z tajemniczym wierszem, nigdy wcześniej niepublikowanym. W następnych scenach pojawiają się retrospekcje z życia słynnego poety.
Wiersz był o miłości, ale jak to, przecież on nigdy o tym nie pisał. Najbliżsi poety - krewni, przyjaciele - próbują więc dociec prawdy, komu poświęcił swoje ostatnie dzieło. Próby odkrycia tajemnicy prowadzą do licznych napięć między nimi. Po kolei okazuje się, że żaden z nich nie był adresatem.
W jednej z retrospekcji irański poeta rozmawia z przyjacielem, tajemniczo dając mu do zrozumienia, że ma w planie napisać wiersz o czymś tak wielkim i pięknym, czego nigdy wcześniej nie opisał.
W innej scenie, ten sam przyjaciel opowiada pozostałym, że poeta mówił mu o miłości tylko raz w życiu. Kiedy przyjaciel (i zarazem opiekun) podwoził go do szpitala na zabieg dializy, poeta dostrzegł przy lusterku auta obrazek z wizerunkiem chrześcijańskiego mnicha, po czym powiedział, że w jego oczach jest miłość.
Być może byłam jedyną osobą na sali kinowej, która w tej bardzo dyskretnej i krótkiej scenie dostrzegła chrześcijański manifest. Być może zinterpretowałam to zupełnie inaczej, niż było w zamyśle twórców filmu. A być może po prostu zaważyła tutaj moja nieskrywana sympatia do Persów, stąd taki odbiór ich filmowego dzieła.
Kiedy dziesięć lat później sięgnęłam po książkę "Tajemna wojna. Judeo-masoński plan podboju świata", zrozumiałam wreszcie w jaką broń wyposażyli się wrogowie. Autor Emanuel Małyński wykazał, że kluczowym motorem napędowym ich działania jest bezinteresowna nienawiść, będąca przeciwieństwem bezinteresownej Miłości, której przykład dał Jezus Chrystus.
Właśnie nienawiścią kierują się wyznawcy syjonistycznego tworu państwowego, którzy bezprawnie okupują ziemię Palestyńczyków, mordując ich na potęgę. Trzeba być świadomym, że to samo towarzystwo od lat wyrabia sobie polskie paszporty, bo przyjdzie taki moment, że będą chcieli stamtąd uciec, a tutaj wrócić.
Zaskoczeni? Przypominam zatem, że założyciel Izraela Dawid Ben Gurion urodził się w Płońsku, a ojciec Binjamina Netanjahu urodził się w Warszawie. Mamy czego się obawiać, wszak syjonizm oparty na "Talmudzie", to iście szatański system, który daje wyraźne wytyczne: żyd może zabić goja bezkarnie.
Czy wyznawcy islamu poradzą sobie z Izraelem trawiącym Bliski Wschód, zanim syjoniści do nas wrócą? W przeciwieństwie do wielu Polaków, nie żywię żadnej niechęci do muzułmanów. Nie jestem jednak przekonana czy pokonają syjonistyczne zło. Choć przyznaję, iż oczekiwałam, że Iran zacznie wypełniać swoje obietnice w kwestii rozprawienia się ze zbrodniczym Izraelem.
Towarzyszy mi jednak takie przeczucie, że najskuteczniejszą bronią przeciwko szalejącemu złu tego świata, jest przesłanie jakie niesie chrześcijaństwo. Ale w żadnym wypadku nie należy dać się rozegrać jak frajerzy. Przecież Jezus Chrystus rozprawiał się z faryzeuszami robiąc konkretną zadymę w Świątyni Jerozolimskiej.
Ktoś może zapytać - jak zacząć posługiwać się tą bronią, skoro brakuje nam dzisiaj duchowych przywódców znających instrukcję obsługi? Przyznam wprost, że wciąż szukam odpowiedzi na to pytanie?
Agnieszka Piwar
https://piwar.info
------------------------------
Że Izrael nie przetrwa, tego możemy być pewni. Bóg karze narody, które depczą jego prawa. A nie ma drugiego takiego narodu, który by to czynił z takim samozaparciem i z taką nienawiścią, jak izraelscy Żydzi. Napisałem o tym w innym wątku: Izrael jest w epoce przedbabilońskiej. Nie wiemy jedynie, kiedy to się stanie; datę zna tylko Bóg.
Ale likwidacja państwa nie będzie oznaczała likwidacji narodu. Przecież nawet uprowadzeni do Asyrii i Babilonu Żydzi tam nie zginęli. Jak żadna inna nacja, opanowali umiejętność wnikania do obcych społeczności, tworzenia elit i przejmowania władzy. Przez tysiąclecia, do dziś. Teraz, przez wprowadzanie zmian w kulturze i obyczajach cywilizacji chrześcijańskiej, przygotowują sobie, gdzie mogą, grunt na czas, gdy będą musieli opuścić Erec Israel.
A chrześcijaństwo? Wygląda na to, że rozbroiło się i wobec Żydów, i wobec muzułmanów. Tak więc, chociaż przeczucie Autorki znakomitego skądinąd artykułu jej nie myli, że chrześcijaństwo jest najskuteczniejszą bronią przeciwko złu tego świata, to jednak broń ta nie będzie użyta, i końcowe pytanie zawisa w próżni. A więc kto? Myślę, że na pole bitwy wkracza islam i to on położy kres żydowskiej ekspansji. Tam, gdzie jest islam, Żydzi nie rządzą.
Potem tylko chrześcijanie, którzy ocaleją z tej czystki, będą musieli podjąć się trudnego zadania nawrócenia muzułmanów... |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 05.10.24 |
Pobrań: 1 |
Pobierz () |
05.10.2024 Non grata - czy Izrael wymieni szefa ONZ? |
Od razu zaznaczę, że kompletnie nie obchodzi mnie, kto jest szefem ONZ, bo nie obchodzi mnie sama ONZ, jako byt fasadowy, służący za instrument do chronienia przy pomocy veta, interesów nuklearnej ferajny, tworzącej (o ironio!) tzw. Radę Bezpieczeństwa.
Cała reszta (ze Szczerskim włącznie) to sztafaż czyli "mało istotne elementy, uzupełniające lub ozdabiające coś".*
Zainteresowało mnie (ale tylko troszkę), to całe non grata, co chyba znaczy, że gratów/ odpadów/śmieci nie przyjmujemy , tym bardziej, że tzw. polskie media poinformowały, że Izrael przed tym oenzetowskim nołnejmem zamyka granicę.
I to, przyznam, bardzo mi się spodobało, jako że PRLbis/3RP granice przed odpadem wszelkim otwiera na ościerz i choć, póki co, kończy się to otwarcie jedynie sekwencją pożarów składowisk, to jesteśmy dorośli i wiemy, że sytuacja jest rozwojowa i najciekawsze fajerwerki dopiero przed nami.
***
I gdy tak sobie patrzyłem za okno (bo ja mam okno, a za oknem miły widok) przyszło mi na myśl, że to non grata, w rozumieniu Izraela może znaczyć coś innego i niosącego znacznie poważniejsze konsekwencje, bo Izrael to nie jest jakaś popierdułka, ale państwo na serio i to serio bardzo, bo jak już zacznie, to na jednej serii się nie kończy.
No i ma należne mu, związane w posiadaniem veta, miejsce w tzw. Radzie Bezpieczeństwa - teraz siedzi na nim Murzynka, wyposażona dla ozdoby we flagę USA.
I to izraelskie non grata w formie, że użyję nowomowy, wielkoskalowej, ma teraz miejsce w Palestynie i oznacza utylizację, co brzmi ekologicznie, a zatem nikomu ważnemu nie przeszkadza.
***
Wystarczy włączyć sobie po południu Ale Jazeera, by mieć wolny wieczór od oglądania czegokolwiek i zająć się czymś pożytecznym - na przykład nic nierobieniem.
Nadwiślańskie media, ze swoją okrojoną treścią i prymitywną formą (staram się być uprzejmym) są, w porównaniu z tą stacją, 100 lat za Arabami.
Dziennikarze i eksperci różnych narodowości, mówiący (w odróżnieniu od np. CNN) po angielsku nie tylko ładnie, ale i WYRAŹNIE i stosujący zasadę "The Opinion and the Other Opinion", znakomite zdjęcia i materiały wideo.
A właśnie: podsumowanie roku porządkowania sytuacji w Gazie przy pomocy sekwencji slajdów, składających się ze zdjęcia + liczby + jej opisu (to dla wyjątkowo niekumatych, bo zdjęcia i liczby są self-explanatory), co udowodnię na jednym tylko obrazku (prawda, że zawodowstwo?) niewymagające protez.
Link
***
Wracając do oenzetowskiego nołnejma, co to od paru dni jest oficjalnie non grata:
w obliczu rozmachu, z jakim jest przeprowadzane oczyszczanie Gazy, jedna katastrofka samolotowa, a co dopiera jedna, banalna kawa, spontanicznie wypita gdzieś na mieście, to byłby ten, no... przypadek.
Nieistotny zupełnie.
Zresztą, jeśli chodzi o kawę, to i w kraju nad Wisłą, jeden taki wścibski polityk, któremu się zachciało grzebać w nafcie, po paru łykach został rośliną na lat wiele, zanim sobie umarł.
Brrr...
Ja, na miejscu tego nołnejma, ustąpiłbym ze stanowiska, poszedłbym na sutą emeryturę, unikałbym nikomu niepotrzebnych podróży i zająłbym się osobistym parzeniem kawy.
A właśnie - dziś rano zmieliłem sobie nową porcję ziaren.
Co za zapach...
* Link
Ewaryst Fedorowicz
------------------------------------
A my - Polacy? Cóż - za obiecane paciorki przyjmujemy śmieci, odpady i bandytów. No i preparaty światowej mafii farmaceutycznej do utylizacji w ciałach pokłutych Polaków, a co gorsze bezbronnych dzieci. |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 05.10.24 |
Pobrań: 2 |
Pobierz () |
06.10.2024 Zalewa nas... zwykła głupota |
Czekając kiedyś na Dworcu Centralnym na gości z Zakopanego usłyszałam następujący komunikat: "pociąg z Zakopanego jest opóźniony o około 40 minut. Opóźnienie pociągu może się zmniejszyć, zwiększyć lub ulec zmianie". Naprawdę nie zmyślam. Oczekujący na peronie zaśmiewali się do łez ale mnie przeraziła głupota personelu dworca i świadomość, że od takich ludzi zależy bezpieczeństwo pasażerów.
Dokładnie tak samo czuję się teraz słysząc mądrości, które wygłaszają politycy. Planeta płonie, w wyniku globalnego ocieplenia grozi nam susza, musimy oszczędzać wodę, zakazujemy podlewania ogródków, nie wolno budować zbiorników retencyjnych, nie wolno regulować Odry, trzeba renaturalizować krajobraz.
A że właśnie teraz woda zatapiała polskie miasta i wsie? Globalne ocieplenie może się przecież - jak opóźnienie pociągu z Zakopanego - zwiększyć, zmniejszyć, lub ulec zmianie. Jeżeli termometry będą wskazywały -20 C to też będzie przecież globalne ocieplenie, które właśnie uległo zmianie.
Bezspornym faktem jest, że klimat Ziemi zmienia się. Tak jak wielokrotnie zmieniał się w jej historii. Wątpliwą jest natomiast teza, że zmienia się wyłącznie w wyniku działalności człowieka. Działalność człowieka ma niewątpliwie wpływ na klimat i stan przyrody lecz jest to wpływ znikomy. Tym bardziej nonsensowną i groźną w skutkach jest teza, że niekorzystne zmiany klimatu powoduje emisja dwutlenku węgla do atmosfery. Dwutlenek węgla jest gazem życia, gdyż jest niezbędny jako surowiec asymilacji. Brak dwutlenku węgla spowodowałby degradację świata roślinnego, w konsekwencji zmniejszenie pogłowia zwierząt roślinożernych, a w dalszej konsekwencji wymieranie zwierząt mięsożernych oraz wszystkożernych. W tym człowieka, który biologicznie rzecz biorąc jest ssakiem. Reglamentowanie emisji dwutlenku węgla i pobieranie za tą emisję opłat to oczywiście świetny interes więc nic dziwnego, że istnieje potężne lobby, które tym się zajmuje i tym steruje.
Równie dobrze można by reglamentować ludziom oddychanie czy wydalanie i wprowadzić opłaty za te czynności fizjologiczne. To byłby jeszcze lepszy interes.
Ostatnie wydarzenia to całkowita kompromitacja klimatycznych utopii - i przy okazji rządu Tuska. Trudno sobie wyobrazić większą liczbę kompromitujących ich wypowiedzi i wydarzeń. Jak słusznie kiedyś powiedział Ziemkiewicz "Rządzi nami gang Olsena, który potyka się o własne sznurowadła". Tragiczne jest, że za głupotę rządzących płacą niewinni ludzie. Tusk postulował, żeby ci którzy nie mają nic do powiedzenia milczeli. Szkoda, że sam nie zastosował się do swoich światłych rad. 13 września obwieścił urbi et orbi, że: "nie ma powodu do paniki, prognozy nie są przesadnie alarmujące" podczas gdy już 11 września IMGW ogłasza III stopień zagrożenia powodziowego. W niedzielę 15 września podczas konferencji w Kłodzku Tusk stwierdza: "tama powinna wytrzymać". Za niespełna 3 godziny tama pęka i Kłodzko zostaje zalane. W jednej z wypowiedzi odpowiedzialnością za powódź Tusk obciążył bobry. Byłoby to nawet śmieszne gdyby nie było tragiczne. Pamiętamy, że kiedy 6 kwietnia 2024 w rosyjskim mieście Orsk na południowym Uralu pękła tama, która następnie częściowo się zawaliła, jeden z odpowiedzialnych za jej stan oświadczył, że tamę przegryzły myszy.
Ta analogia wydaje się nie być przypadkowa. Nawet ludzie, których trudno podejrzewać o sympatię do obecnej opozycji stracili cierpliwość. "Były miejsca, gdzie państwo nie zadało egzaminu. Bo go nie było" - powiedział Adrian Zandberg i dodał "Tego nie da się załatwić opowieścią o dobrym carze i złych bojarach. Mamy problem systemowy, coś nie zadziałało z zarządzaniem kryzysowym".
Dziennikarz śledczy Marcin Wyrwał napisał: "W Kotlinie Kłodzkiej nie było polskiego państwa". Natomiast Jacek Żakowski w programie TVP Info powiedział: "Tusk sięgnął po metodę putinowską, której się w demokracjach nie stosuje" W ten sposób ocenił łajanie urzędników przez premiera podczas zebrań sztabów kryzysowych. Bronił Tuska Marcin Kierwiński, pełnomocnik rządu do spraw odbudowy po powodzi, a sam Tusk oświadczył, że krytykują działania rządu źli ludzie. "To niedopuszczalne, odrażające próby rujnowania zaufania pomiędzy ratowanymi i ratującymi" - stwierdził.
Za taką próbę przeszkadzania w akcji ratowniczej uznano wpis pewnego młodego człowieka do którego zatrzymania potrzebnych było aż sześciu policjantów. Tymczasem młody człowiek skarżył się w mediach społecznościowych właśnie na nieobecność w jego miejscowości policjantów, którzy mogliby przeszkodzić w szabrowaniu pozostawionego dobytku. Tragikomedia omyłek i idiotyzmów trwa nieustannie. 25 września minister klimatu i środowiska Paulina Henning-Kloska głosuje - podobno przez pomyłkę - przeciwko specustawie powodziowej. To jeden z dwóch głosów "przeciw" przy 416 głosach "za". Drugi głos "przeciw" oddał Paweł Zalewski. W ramach pomocy dla powodzian Niemcy przysłali podobno zupełnie niekompletne mopy. Brakuje im kijów. Przypomina to wysłanie na Ukrainę w ramach niemieckiej pomocy starych hełmów. Choć to brzmi jak ponury żart minister finansów Andrzej Domański ogłosił dopłaty w kwocie 2 tys. zł do zakupu kas fiskalnych dla powodzian prowadzących firmy. Przypomina im w ten sposób, że choć stracili firmy i cały dobytek podatki i tak będą musieli płacić. Nie pomylił się jak widać Beniamin Franklin twierdząc, że "na tym świecie pewne są tylko śmierć i podatki".
Donald Tusk w niezwykle długim przemówieniu sejmowym zapowiada, że będzie musiał podejmować niezwykle trudne "decyzje infrastrukturalne" i będzie przekonywał ludzi do budowy zbiorników retencyjnych. Jakby zapominał, że jego rząd miał zamiar renaturalizować krajobraz, a mieszkańców terenów zalewowych do budowy zbiorników nie trzeba przekonywać.
Można zauważyć, że warunkiem powodzenia tych wszystkich wręcz humorystycznych zabiegów jest pełna amnezja wsteczna społeczeństwa. Nawet antyrosyjskość stała się obecnie bronią obrotową i zwolennicy resetu nie wstydzą się zarzucać innym sprzyjanie Putinowi.
Izabela BRODACKA
---------------------------------------
No, zalewa już też wściekłość. Kiedy jednak zamieni się w siłę obalająca te Wieżę Głupoty i bezczelności? |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 06.10.24 |
Pobrań: 2 |
Pobierz () |
06.10.2024 U progu III etapu. Partia odzyskała zaufanie do narodu. |
Jeszcze nie do końca uporaliśmy się z tegoroczną powodzią i prawdę mówiąc - trudno powiedzieć kiedy się uporamy, a tu już nadciąga kolejne wyzwanie. Co do powodzi, to wody potopu, popychane siłą grawitacji, powoli spływają ku morzu. Ciekawe, że rząd nie musi rzek w tym celu dodatkowo popychać. Specjaliści twierdzą, że fala się "wypłaszcza", co jest chyba kolejną wiadomością dobrą. Wprawdzie powódź uznana została przez rząd za "klęskę żywiołową", w następstwie której mnóstwo obywateli utraciło dorobek całego życia, a wiele miejscowości zostało zdewastowanych - ale za to nie tylko rząd zachował się na poziomie, ale również obywatele.
Wielce Czcigodny pan poseł Paweł Zalewski z sejmowej trybuny wystawił obywatelom znakomite świadectwo - że mianowicie "zdali egzamin". Przypomina mi to wystąpienie Stanisława Gucwy, początkującego wówczas polityka ludowego, który w 1956 roku oznajmił, że partia odzyskała zaufanie do narodu. Aż strach pomyśleć, co by się stało, gdyby tak, dajmy na to, nie odzyskała. Pewnej odpowiedzi udzielił w jednym ze swoich utworów niemiecki pisarz Bertold Brecht stwierdzając, że w tej sytuacji nie byłoby innego wyjścia, jak takie, że partia musiałaby znaleźć sobie jakiś inny naród. Na szczęście wszystko skończyło się wtedy wesołym oberkiem, podobnie jak i teraz, chociaż oczywiście mężny Donald Tusk, co to własną piersią zasłaniał kraj przez powodzią, musi odpowiadać na niecne krzyki opozycji, która doszukuje się dziury w całym, a już zwłaszcza uczepiła się sztandarowego postulatu rządu, by rozpocząć nieubłaganą walkę z bobrami. Okazało się bowiem, że bobry - jak to bobry - nic, tylko bobrują, a konkretnie, gdy tylko rząd wybuduje jakiś wał, niekoniecznie od razu "Wał Tuska" tylko zwyczajny wał przeciwpowodziowy, to złowrogie bobry od razu gremialnie się na ten wał rzucają, rozkopują go, ale nie zwyczajnie, tylko podstępnie. Na zewnątrz wydaje się, że wszystko jest w jak najlepszym porządku; wał stoi - ale co z tego, że stoi, kiedy w środku podziurawiony jest od bobrów, niczym szwajcarski ser? Toteż kiedy nadchodzi powódź, to rząd, myśląc, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, wzywa do zachowania spokoju i unikania paniki, no a potem już jest za późno, bo woda, zupełnie niewrażliwa na zaklęcia, kierowane pod jej adresem przez sztaby kryzysowe, płynie tam, gdzie chce, aż zgodnie z zasadą naczyń połączonych, wyrówna poziomy. Tak było dotychczas, ale teraz, dzięki przenikliwości Donalda Tuska i zbiorowej mądrości Volksdeutsche Partei, już wiemy, czego się trzymać i bobrom wypowiadamy nasze zdecydowane NIE! Dzięki temu rząd, pławiąc się w odmętach pierwotnej niewinności, znowu będzie mógł objąć przewodnią rolę w budowie socjalizmu - jak to było za pierwszej komuny.
A skoro już jesteśmy przy przewodniej roli i rozpamiętujemy analogie z pierwszą komuną, to wypada zwrócić uwagę, że oto kiedy w najogólniejszych zarysach właśnie próbujemy uporać się z klęską żywiołową, na horyzoncie jawi się kolejne wydarzenie. Mam oczywiście na myśli rozpoczęcie 2 października w Watykanie III etapu "Synodu o synodalności", który ma potrwać do 27 października. Co będzie potem, to znaczy - jak już III etap dobiegnie końca? Na pewno zostaną sformułowane mądrości III etapu, co do tego nie ma żadnych wątpliwości, bo podobno materiałów, które mogą posłużyć za surowiec do sformułowania mądrości etapu, jest pod dostatkiem. Sęk w tym, że te materiały, przynajmniej dotychczas, sporządzane były specyficznym, specjalistycznym, eklezjalnym żargonem, który wprawdzie ma wszelkie znamiona języka naukowego, ale - jak to język naukowy - nie zawsze bywa zrozumiały i to nie tylko dla profanów, jak niżej podpisany, ale bywa, że i dla luminarzy. Przypominam sobie, jak to kiedyś, kiedyś, byłem zaproszony do "Areopagu Gdańskiego", w którym zasiadłem miedzy JE bp. Tadeuszem Pieronkiem, a panią prof. Jadwigą Staniszkis. I stało się, że pani profesor wygłosiła tam przemówienie, które wszystkich słuchaczy wprawiło w osłupienie. Po zdawkowych oklaskach, którymi wypadało skwitować każde wystąpienie i kiedy głos zabrał następny mówca, pani profesor zwróciła się do mnie z pytaniem, czy to, co powiedziała, było zrozumiałe. - Ani w ząb - odpowiedziałem szczerze - co pani profesor przyjęła z całkowitym zrozumieniem, które skłoniło mnie do podejrzeń, że być może ona sama też nie rozumiała tego, co powiedziała.
Podobnie jest z "synodalnością", na którą ma został przestawiony Kościół katolicki. Od kilku lat próbuję się dowiedzieć, co to konkretnie jest, ta cała "synodalność" - ale dotychczas udało mi się uzyskać enigmatyczne wyjaśnienie, że chodzi to o wspólne "podążanie" i w ogóle. To częściowo rozumiem, podobnie, jak Tuwim wynurzenia Władysława Broniewskiego: "Ostro urżnęliśmy się czystą, Władek i ja. Władek jest twardym komunistą, gdy w czubie ma. (...) A Władzio mi o kolektywach. A won! Industrializacja - racja; pożytek z niej. Indus - rozumiem, trializacja - już mniej." Podobnie jest z synodalnością, na temat której odbyło się na całym świecie coś, co przypominało mi tak zwane "konsultacje społeczne" za pierwszej komuny. Jak partia nie wiedziała co zrobić, albo wiedziała, ale nie chciała brać za to odpowiedzialności, to urządzała "konsultacje społeczne". Takie konsultacje są bowiem całkowicie bezpieczne. Na przykład podchodzę na ulicy do jegomościa i mówię jemu tak: szanowny panie, właśnie postanowiłem pana obrabować i zabić. I co pan na to? On na to, że jest przeciwny. No dobrze - ale kiedy już zrobię z nim porządek zgodnie z zapowiedzią, to nikt nie będzie mógł postawić mi zarzutu, że się z nim uprzednio nie skonsultowałem.
Podobnie na te konsultacje napłynęło mnóstwo deklaracji i wypowiedzi ? ale jak to przy konsultacjach; jeden chce tego, drugi tamtego; jedno i drugie kupy się nie trzyma, więc co w tej sytuacji ma zrobić partia? Ano, zrobić to, co od razu chciała zrobić, tyle, że teraz może zwalić odpowiedzialność na konsultowanych: przecież samiście tego chcieli, no nie? Toteż odwołuję się w tym momencie do pada doktora Andrzeja Olechowskiego, który swoją kampanię prezydencką odbywał pod hasłem: "Przejdźmy do konkretów". Więc konkretnie - czy sodomczykowie będą oficjalnie dopuszczeni nie tylko do "błogosławieństw", ale i do sakramentów, z kapłaństwem i małżeństwem włącznie, czy nie - a przede wszystkim - czy będziemy mogli w demokratycznym głosowaniu wybrać sobie jakiegoś innego Pana Boga, kiedy ten dotychczasowy, z jakichś powodów przestanie nam pasować? O inne rzeczy nawet nie pytam, bo konkretna odpowiedź przynajmniej na te dwa pytania otwiera przed nami nieograniczone możliwości, niczym przed Wielce Czcigodnym posłem Kierwińskim, właśnie mianowanym pełnomocnikiem rządu do odbudowy Dolnego Śląska i Opolszczyzny.
Stanisław Michalkiewicz |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 06.10.24 |
Pobrań: 5 |
Pobierz () |
06.10.2024 "Nic o mnie beze mnie". Podpisano: Diabeł |
Link
Inkluzywność, tolerancja, dialog i wzajemne zrozumienie - akurat te rzeczy się udały.
Wzajemne zrozumienie?
Rok 2013:
Cicha uliczka usytuowana półkoliście pomiędzy rezydencjami i nagle jest - tuż za zakrętem plac Tolerancji, a tuż przy nim, na wznoszącej się lekko skarpie, nowoczesny kompleks budynków ? ambasada.
Nie od dziś wiadomo, że dyplomacja diabelska uchodzi za najlepszą na tym świecie. Znajomość ludzkiej mentalności, a także wyrafinowana tolerancja umożliwiają zatrudnianie na diabelskim etacie ludzi dialogu zaangażowanych w walkę o prawa człowieka oraz pozwalają na odbywanie wolontariatu katolickim księżom.
Dzięki temu do Kościoła zaczyna powoli docierać demokracja, krusząc fundamenty autorytarności i dyskryminacji innej orientacji duchowej.
Pisząc te słowa, 11 lat temu, nie wierzyłem, że heretycy i świadomi akolici diabła przejmą kontrolę nad Watykanem. Po Soborze Watykańskim II, prof. Diabelski uzyskał skromną posadę doradcy, początkowo na umowę-zlecenie, a od czasu wyboru Franciszka, na czas nieokreślony.
Na czas nieokreślony... to wciąż, szczególnie w kontekście Pisma Świętego, niezbyt fortunna nazwa czynności doradczych i ekologicznej posługi tego "eksperta". Myślę, że czas w tym przypadku, jest ściśle określony Bożym dopustem.
Nowa formuła?
Ostatnio spodobała mi się pewna opinia o nowym pomyśle wiadomego eksperta: o synodalności:
... po wejściu do piekła pierwsze usłyszane słowa brzmią: "Podzielcie się na małe grupy, urządźcie dyskusję, a następnie złóżcie raport zgromadzeniu plenarnemu".
Tak właśnie wygląda synodalność, uważa amerykański publicysta, ks. Raymond de Souza /PCh24.pl/
Jeden z komentarzy z tegoż właśnie portalu, brzmi: "Pan Jezus nie modlił się o jedność ze światem, o jedność prawdy z kłamstwem, światła z ciemnością i piekła z niebem, tylko o jedność Jego Mistycznego Ciała - Kościoła w głoszeniu Prawdy, przeciwko różnym kłamstwom świata, a Prawdę znamy, bo ją nam przekazał.
(...) "Nikt nie może przyjść do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie,
(...) Reszta jest "dymem szatana...""
CzarnaLimuzyna |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 06.10.24 |
Pobrań: 2 |
Pobierz () |
06.10.2024 UE i "zielone" mięso. Bruksela dość bezczelnie wspiera weganizm i ogranicza su |
Sprawa pozornie nie jest priorytetowa, ale pokazuje jak daleko idą totalitarne ciągoty Brukseli, która uzurpuje sobie prawo do narzucania różnych ideologii. W tym przypadku ofiarą UE staje się Francja i jej kuchnia.
Ciekawe czy Francuzi to zdzierżą, bo sprawy kuchni to ich powód do dumy? Poszło o decyzję Paryża, który postanowił "odpowiednie dać rzeczy słowo" i chciał zakazać używanie nazw typu "stek", "kiełbasa", czy "bekon" dla wyrobów roślinnych. Producenci wegetariańskiego jedzenia przywłaszczają sobie od lat nazwy zarezerwowane dla wyrobów z mięsa.
Przeciw temu oszustwu językowemu sprzeciwiali się zwłaszcza rolnicy i producenci mięsa. We Francji to ciągle jeszcze silne lobby i udało się im doprowadzić do wydania przepisów, które zmuszały producentów jedzenia "wege" do poszukania sobie swoich własnych nazw na ich "podróbki".
Tu jednak wtrącił się Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej i zadał cios państwu francuskiemu. Zakazał francuskim władzom "zakazywać" używania fałszywych nazw typu "stek warzywny", "bekon wegański", "kiełbasa wegetariańska", itp.
W piątek 4 października Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej (TSUE) orzekł, że Francja nie ma prawa zabraniać "producentom roślinnych alternatyw dla mięsa" używania tych terminów. W wyroku uznano, że państwo nie może zabronić używania "zwykłych" terminów mających na celu oznaczenie produktu. Problem w tym, czy rzeczywiście one oznaczają produkt?
Jest tu pewna "furtka", bo Trybunał Europejski uznał, że "jeżeli organ krajowy uzna, że ??konkretne warunki sprzedaży lub promocji środka spożywczego wprowadzają konsumenta w błąd, może ścigać przedsiębiorcę". Wiadomo jednak, że ze względu na modę na tego typu ideologie, nikt nikogo ścigać nie będzie. Z wariactw pani Spurek można się było kiedyś śmieć, dziś należy się ich raczej bać.
W 2022 i 2024 r. francuski rząd opublikował dwa dekrety, które stwierdzały że używanie tradycyjnych nazw wyrobów mięsnych do produktów roślinnych, wprowadza w błąd i powoduje zamieszanie wśród konsumentów.
Rzecznik KE zaznaczył, że po decyzji TSUE "ostateczna decyzja należy jeszcze do francuskiej Rady Stanu". Skargę do TSUE wniosły podmioty z sektora produktów wegetariańskich i wegańskich i reprezentujące ich interesy stowarzyszenie Protéines France.
Niby drobna rzecz, ale wpisuje się w cały zestaw wyroków TSUE z ostatniego czasu, który staje się narzędziem narzucanie progresywizmu. Można tu przypomnieć kuriozalny wyrok ograniczający suwerenność państw unijnych i wprowadzający "boczną furtką" ideologię LGBT, który stwierdza, że "nie można odmówić uznania zmiany tożsamości płciowej uzyskanej w innym kraju".
Źródło: AFP/ France Info
https://nczas.info/ |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 06.10.24 |
Pobrań: 2 |
Pobierz () |
|
|
|
|
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|