Moja własna strona na serwerze tnb.pl (ustaw w panelu admina)
Nawigacja
Strona Główna
Artykuły
Download
FAQ
Forum
Linki
Kategorie Newsów
Kontakt
Galeria
Szukaj
Użytkowników Online
Gości Online: 2
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
11
Download: Gazetka "Wolne Słowo"
Ukraina: Wielka Manipulacja
Mimo pojawiających się kolejnych informacji na temat okrucieństw popełnianych przez ukraińskie bandy w ciągu ostatnich ośmiu lat, zachodnia opinia publiczna nadal dostrzega wyłącznie obecne cierpienie ludności cywilnej na Ukrainie.

Brakuje świadomości prawdziwych przyczyn wojny i znajomości zdarzeń, które poskutkowały decyzją Kremla o jej rozpoczęciu. Mimo wszystko jednak, przestępcy zaczynają ją przegrywać, a supermocarstwa szykują się na mający po niej nastąpić pokój.

Gdzie jest prawda?

Na Ukrainie wciąż toczą się działania wojenne przedstawiane odmiennie przez dwie narracje: mediów zachodnich i mediów rosyjskich. Różnią się one nie tylko opisem samej wojny, ale - co ważniejsze - określeniem jej celów.

Opinia publiczna na Zachodzie przekonana jest, że armia rosyjska mierzy się z gigantycznymi problemami logistycznymi i nie ma już paliwa dla swych czołgów. Jej lotnictwo ma rzekomo w zmasowany sposób bombardować cele wojskowe i cywilne, równając z ziemią całe miasta. Dyktator Władimir Putin ma podobno zatrzymać się dopiero wtedy, gdy zmiażdży Kijów i zamorduje pochodzącego z wyborów prezydenta Wołodymyra Zełeńskiego. Uznaje się, iż Putin uznaje go za winnego tego, że w 2014 roku wybrał demokrację zamiast odbudowy Związku Radzieckiego. Gotów ma być do siania śmierci i zniszczenia wśród ludności cywilnej, nawet za cenę wielkich strat wśród własnych żołnierzy.

Z drugiej strony, w Rosji uznaje się, że walki ograniczone są do niektórych regionów - Donbasu, wybrzeża Morza Azowskiego oraz wybranych celów militarnych. Owszem, były ofiary cywilne, lecz nie doszło do żadnej rzezi. Wsparcie byłych sojuszników z czasów Wielkiej Wojny Ojczyźnianej udzielane banderowcom i ukraińskim neonazistom wywołuje zdziwienie. Sądzi się, że trzeba ich zneutralizować i wtedy zapanuje pokój.

Równocześnie Zachód rozpoczął wojnę gospodarczą i finansową przeciwko Rosji. Szereg firm zachodnich opuszcza rynek rosyjski, a na ich miejscu natychmiast pojawiają się firmy z krajów niezaangażowanych w tą wojnę. Na przykład, McDonald's zastąpi turecka sieć restauracji Chitik Chicken, a Zjednoczone Emiraty Arabskie otwierają się na wypartych z Europy oligarchów rosyjskich. Chiny wraz z Eurazjatycką Unią Gospodarczą planują utworzenie systemu ekonomicznego i finansowego równoległego do systemu stworzonego w Bretton Woods. Krótko mówiąc, świat rozpada się na dwie części.

Co się stało przed wojną?

Według obserwatorów Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy (OBWE), czyli struktury międzyrządowej stworzonej na mocy Porozumień Helsińskich (1973-1975), sytuacja na froncie donbaskim była stabilna przez wiele miesięcy, lecz w środę, 16 lutego 2022 roku, wznowiono ostrzał, który osiągnął apogeum 18 lutego (ponad 1400 zidentyfikowanych eksplozji). Władze w Doniecku i Ługańsku zdecydowały się wówczas na ewakuację ponad 100 tys. osób, chroniąc ludność przed nawałnicą ognia.

Wieczorem 18 lutego rozpoczęła się doroczna Monachijska Konferencja Bezpieczeństwa, na której zgromadziły się elity NATO. Jednym z najważniejszych jej uczestników był ukraiński prezydent Wołodymyr Zełeński. Podczas swojego wystąpienia, 19 lutego, zadeklarował on, że jego kraj zamierza uzyskać broń jądrową przeciwko Rosji. 20 lutego rosyjska Duma w trybie pilnym zwróciła się do prezydenta Putina o uznanie niepodległości dwóch republik donbaskich, co ten uczynił niezwłocznie, wieczorem 21 lutego. Na Kremlu nie zdążono nawet wywiesić oficjalnych flag dwóch nowych państw.

24 lutego, od bombardowania systemów obrony przeciwlotniczej, zakładów zbrojeniowych, a następnie jednostek banderowców (ukraińskich neonazistów), rozpoczęła się rosyjska operacja militarna. Strategia wojskowa Rosji była w dużej mierze improwizowana, podobnie jak uznanie republik Donbasu. Zaangażowane do jej realizacji oddziały były już wyczerpane ćwiczeniami, które właśnie skończyły się na Białorusi.

Biały Dom i w ślad za nim zachodnie media, bagatelizując wojnę na Donbasie i oświadczenia prezydenta Zełeńskiego, twierdziły z kolei, że wszystko zostało już dawno zaplanowane, a oddziały rosyjskie rozmieszczono w gotowości bojowej. Według nich, dyktator Putin nie akceptował demokratycznego wyboru Ukraińców i postanowił zmusić ich do integracji z Imperium, podobnie jak Leonid Breżniew interweniował w Czechosłowacji w 1968 roku. Narracja ta wywołała panikę w byłych krajach członkowskich Układu Warszawskiego i Związku Radzieckiego (zapomniano, że Breżniew nie był Rosjaninem, lecz Ukraińcem).

Od tego czasu NATO zaczęło stosowanie techniki wypracowanej przez Jamie'go Shea w czasie wojny o Kosowo, polegającej na codziennym powtarzaniu historii o zbrodniach popełnianych przez Rosję. Obejmowały one opowieści o rzekomym, nieodpowiedzialnym ostrzelaniu przez Rosjan elektrowni jądrowej w pobliżu jej granic, czy rzewną anegdotę o dziecku samotnie poszukującym wolności i docierającym przez Europę do Berlina. Wszystko to brzmiało śmiesznie i niewiarygodnie, jednak było szeroko, bezrefleksyjnie relacjonowane, bez żadnej weryfikacji w zachodnich mediach.

Wojna dyplomatyczna

Wraz z pogarszaniem się sytuacji sił zbrojnych Ukrainy i wspierających je banderowców (w terminologii rosyjskiej - neonazistów), Zełeński zdecydował się już w drugim dniu konfliktu na kontakt z ambasadą chińską w Kijowie, prosząc o pośrednictwo w negocjacjach z Kremlem. Stany Zjednoczone początkowo oponowały, lecz później wyraziły na to zgodę. Podczas tych kontaktów inicjatywę próbowały przejąć Francja i Niemcy, które wkrótce wyparte zostały jednak przez Turcję i Izrael. Nie ma w tym nic dziwnego. Przecież to właśnie Francja i Niemcy wcześniej zawiodły, dopuszczając do zabicia przez Kijów od 13 tys. do 22 tys. osób, wbrew porozumieniom mińskim, których były gwarantami. Turcja tymczasem wspierała ukraińskich Tatarów, nie angażując się bezpośrednio na Ukrainie, zaś Izrael zdał sobie sprawę z zagrożenia banderowskiego (czyli "neonazistowskiego"), o którym mówił już wcześniej jego ambasador.

Negocjacje przebiegają nieźle, pomimo, że bandy ukraińskie zamordowały uczestnika delegacji własnego kraju, bankiera Denisa Kirejewa, który zawinił w ich oczach tym, że stwierdził, iż Ukraińcy i Rosjanie to bratnie narody słowiańskie. Wszystko szło gładko, pomimo gafy popełnionej przez francuskiego ministra spraw zagranicznych, Jeana-Yvesa Le Driana, który stwierdził, że na miejscu będzie przypomnienie o posiadaniu przez Francję broni jądrowej, co wywołało stan gotowości preciwatomowej w Rosji.

Negocjacje mogły zakończyć się w trudny do wyobrażenia sposób: Ukraina mająca w składzie sił obrony terytorialnej 102 tys. uzbrojonych band mogła zostać rozbrojona i przejść pod protektorat Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii (w praktyce - NATO). Było to jedyne rozwiązanie zgodne z deklaracjami ze Stambułu (1999) i Astany (2010). Ukraina ma, według nich, prawo samodzielnego wyboru sojuszników, lecz nie może rozmieszczać zagranicznej broni i jednostek wojskowych na swoim terytorium. Może podpisywać traktaty obronne, lecz nie może wchodzić w skład zintegrowanych sił zbrojnych. Rozwiązanie to przypominałoby politykę Charlesa de Gaulle'a: Francja pozostawała członkiem Sojuszu Północnoatlantyckiego, lecz wycofała się z zintegrowanego dowództwa NATO i wyprosiła żołnierzy amerykańskich ze swego terytorium.

Rosja miałaby stale okupować lub nawet anektować wybrzeże Morza Azowskiego (włącznie z Mariupolem), by uzyskać połączenie Krymu z Donbasem. Dodatkowo miała też okupować lub anektować Kanał Północnokrymski, zaopatrujący w wodę pitną cały półwysep. Mogła również okupować lub anektować całe wybrzeże czarnomorskie (z Odessą włącznie), by połączyć lądowo Krym z Naddniestrzem. Tereny zamieszkałe przez ludność węgierską, będącą również ofiarą banderowców, którzy zamykali jej szkoły, mogłyby przejść pod kontrolę Węgier. Zazwyczaj lepsze jest jednak wrogiem dobrego; utrata przez Ukrainę dostępu do morza mogłaby być w przyszłości źródłem kolejnych konfliktów.

Jedyną pewną rzeczą jest dziś to, że Rosja będzie prowadziła swoją operację aż do całkowitego zneutralizowania zbrojnych band, mając przy tym ciche poparcie Izraela. Z tego punktu widzenia zapowiedziana przez prezydenta Putina konferencja "antynazistowska" stanowi nie tylko wyraz determinacji przed własną opinią publiczną, lecz okrzyk zwycięstwa. Wszystkie pomniki Stepana Bandery i nazistów muszą być zniszczone. Inne kraje wspierające neonazistów, na przykład Łotwa, powinny się temu uważnie przyglądać.

Wojna ekonomiczna i finansowa

To najważniejsza część tego starcia dla Stanów Zjednoczonych. W ciągu kilku dni zmusiły one swoich sojuszników do ogłoszenia jednostronnych, niezgodnych z punktu widzenia prawa międzynarodowego działań. Działania te, określone mianem "sankcji", są jednak niemożliwe do utrzymania w średniej perspektywie. Już teraz doprowadziły do nieograniczonej spekulacji na rynku surowców energetycznych oraz natychmiastowego wzrostu cen w Europie. Wielkie firmy europejskie opuszczają Rosję z bólem serca. Zapewniają Kreml, że nie mają wyboru i mają nadzieję na powrót, jak tylko będzie to możliwe.

Prezydent Władimir Putin forsuje liberałów, których oskarżano do niedawna o zaprzedanie się zagranicy. Do łask wrócił były prezydent Dmitrij Miedwiediew. Prezes rosyjskiego Banku Centralnego, Elwira Nabiulina, wybrana na to stanowisko w czasach flirtu z Zachodem, zaproponowana została Dumie jako kandydatka na to stanowisko na kolejną kadencję, choć miałaby już współpracować z innymi partnerami. Kojarzonemu z prywatyzacjami epoki Borysa Jelcyna Siergiejowi Głaziewowi powierzono stworzenie nowego systemu gospodarczego i finansowego, który zastąpić miałby ten stworzony przez Anglosasów w Bretton Woods w 1944 roku. Wybacza im się wszystko, jeśli tylko zagwarantują Chińczykom i Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej (Armenia, Białoruś, Kirgistan, Rosja, Kazachstan, Tadżykistan) rozwój.

Wojna ideologiczna

Pokój na Ukrainie nie rozwiąże rosyjsko-amerykańskiego konfliktu otwartego od 17 grudnia 2021 roku. Będzie on wybuchał w innych miejscach. Straussiści, którzy wykorzystywali konflikty wyznaniowe przeciwko Rosji w Bośni-Hercegowinie, Afganistanie, Czeczenii i na szeroko rozumianym Bliskim Wschodzie, będą wykorzystywać je w skali globalnej.

Pamiętajmy, że straussistowski orientalista Bernard Lewis (były oficer wywiadu brytyjskiego, następnie członek Narodowej Rady Bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych oraz doradca Benjamina Netanjahu) opracował plan mobilizacji Arabów przeciwko Rosjanom, zamiast przeciwko Zachodowi. Była to strategia "zderzenia cywilizacji". Przekonywał, że w Afganistanie wyznawcy islamu będą musieli walczyć z ateistycznym Związkiem Radzieckim. Wizja ta zrealizowana została przez arabskich "Afgańczyków" Osamy bin Ladena. Ta sama strategia została z powodzeniem zastosowana w Bośni-Hercegowinie i w Czeczenii. W pierwszym z tych przypadków NATO korzystało ze wsparcia armii saudyjskiej oraz irańskiej Gwardii Strażników Rewolucji, a także niektórych odłamów libańskiego Hezbollahu. Inny straussista, Richard Perle, został nawet doradcą dyplomatycznym bośniackiego prezydenta Aliji Izetbegovicia, którego doradcą wojskowym był bin Laden. Podczas drugiej wojny czeczeńskiej straussiści utworzyli koalicję ukraińskich banderowców z czeczeńskimi islamistami (kongres w Tarnopolu w 2007 roku), mającą wsparcie logistyczne ruchu Milli Görüş, na którego czele stał wówczas Recep Tayyip Erdogan. Wszyscy oni walczyli po stronie Islamskiego Emiratu Iczkerii (Czeczenii). Strategia Lewisa została spopularyzowana przez jego asystenta, Samuela Huntingtona. Przedstawiał on ją jednak nie jako plan wojskowy, lecz nieuchronny bieg historii, dzięki któremu wyjaśnić można było przypisywanie odpowiedzialności muzułmanów za ataki z 11 września.

Uznając, że nic nie jest w stanie powstrzymać ludzi, którzy walczą w imię Boga, straussiści zdecydowali się cztery lata temu na pogłębienie podziału, który nastąpił pomiędzy katolikami a prawosławnymi w XI wieku. Postanowili oddzielić Cerkiew ukraińską od Patriarchatu Moskiewskiego. Udało im się to dzięki wsparciu Turcji, która wywarła odpowiedni nacisk na patriarchę konstantynopolitańskiego.

Teraz emocje rozgrzewać ma odwołanie do objawień fatimskich. W 1917 roku, zaraz po rewolucji rosyjskiej, portugalscy mistycy ujrzeli wizję Marii Dziewicy. Przekazała im ona szereg prognoz, jedną z których miała być śmierć cara. Rosję ukazała jako stojącą po stronie zła i szerzącą je na świecie. Doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego amerykańskiej administracji, Jake Sullivan, wracając z rozmów z Chińczykami, zatrzymał się w Rzymie, by przekonać do wykorzystania tego elementu papieża Franciszka. Udało mu się to.

Opracowano już plan działań. Prezydent Zełeński zwróci się do parlamentu francuskiego, następnie prezydent Joe Biden poprowadzi nadzwyczajny szczyt NATO w Europie, a na koniec papież Franciszek, realizując przesłanie Marii Dziewicy z modlitwy fatimskiej, poświęci Ukrainę i Rosję Niepokalanemu Sercu Matki Boskiej. Wszystko to może na pierwszy rzut oka wyglądać nieco sztucznie, ale oczekiwany efekt ma być bardzo mocny. Dla wielu katolików walka z Rosją stanie się misją religijną.

Wnioski

W nadchodzących tygodniach prezydent Biden będzie musiał przygotować nowe wystąpienie. Przedstawi pokój na Ukrainie jako zwycięstwo rozsądku. Nie będzie miało znaczenia to, że Ukraina wzięła udział w tej grze i przegrała. Nikogo nie będzie już interesować, że działające na jej terenie bandy znajdą się w więzieniach lub będą fizycznie zlikwidowane. Nikt nie będzie przejmował się tym, że Ukraina straci dostęp do morza. Członkowie NATO zostaną przekonani do zwiększenia budżetów obronnych i zapłacenia z własnych podatków za całą tą rzeź.

Thierry Meyssan

Red.: Thierry Meyssan jest znanym francuskim dziennikarzem antyglobalistycznym i antyatlantyckim, jego artykuł wyraża poglądy części francuskiej niezależnej lewicy na konflikt ukraińsko-rosyjski.

https://myslpolska.info
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 28.03.22 Pobrań: 49 Pobierz ()
28.03.2022 Ukraina: Wielka Manipulacja
Mimo pojawiających się kolejnych informacji na temat okrucieństw popełnianych przez ukraińskie bandy w ciągu ostatnich ośmiu lat, zachodnia opinia publiczna nadal dostrzega wyłącznie obecne cierpienie ludności cywilnej na Ukrainie.

Brakuje świadomości prawdziwych przyczyn wojny i znajomości zdarzeń, które poskutkowały decyzją Kremla o jej rozpoczęciu. Mimo wszystko jednak, przestępcy zaczynają ją przegrywać, a supermocarstwa szykują się na mający po niej nastąpić pokój.

Gdzie jest prawda?

Na Ukrainie wciąż toczą się działania wojenne przedstawiane odmiennie przez dwie narracje: mediów zachodnich i mediów rosyjskich. Różnią się one nie tylko opisem samej wojny, ale - co ważniejsze - określeniem jej celów.

Opinia publiczna na Zachodzie przekonana jest, że armia rosyjska mierzy się z gigantycznymi problemami logistycznymi i nie ma już paliwa dla swych czołgów. Jej lotnictwo ma rzekomo w zmasowany sposób bombardować cele wojskowe i cywilne, równając z ziemią całe miasta. Dyktator Władimir Putin ma podobno zatrzymać się dopiero wtedy, gdy zmiażdży Kijów i zamorduje pochodzącego z wyborów prezydenta Wołodymyra Zełeńskiego. Uznaje się, iż Putin uznaje go za winnego tego, że w 2014 roku wybrał demokrację zamiast odbudowy Związku Radzieckiego. Gotów ma być do siania śmierci i zniszczenia wśród ludności cywilnej, nawet za cenę wielkich strat wśród własnych żołnierzy.

Z drugiej strony, w Rosji uznaje się, że walki ograniczone są do niektórych regionów - Donbasu, wybrzeża Morza Azowskiego oraz wybranych celów militarnych. Owszem, były ofiary cywilne, lecz nie doszło do żadnej rzezi. Wsparcie byłych sojuszników z czasów Wielkiej Wojny Ojczyźnianej udzielane banderowcom i ukraińskim neonazistom wywołuje zdziwienie. Sądzi się, że trzeba ich zneutralizować i wtedy zapanuje pokój.

Równocześnie Zachód rozpoczął wojnę gospodarczą i finansową przeciwko Rosji. Szereg firm zachodnich opuszcza rynek rosyjski, a na ich miejscu natychmiast pojawiają się firmy z krajów niezaangażowanych w tą wojnę. Na przykład, McDonald's zastąpi turecka sieć restauracji Chitik Chicken, a Zjednoczone Emiraty Arabskie otwierają się na wypartych z Europy oligarchów rosyjskich. Chiny wraz z Eurazjatycką Unią Gospodarczą planują utworzenie systemu ekonomicznego i finansowego równoległego do systemu stworzonego w Bretton Woods. Krótko mówiąc, świat rozpada się na dwie części.

Co się stało przed wojną?

Według obserwatorów Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy (OBWE), czyli struktury międzyrządowej stworzonej na mocy Porozumień Helsińskich (1973-1975), sytuacja na froncie donbaskim była stabilna przez wiele miesięcy, lecz w środę, 16 lutego 2022 roku, wznowiono ostrzał, który osiągnął apogeum 18 lutego (ponad 1400 zidentyfikowanych eksplozji). Władze w Doniecku i Ługańsku zdecydowały się wówczas na ewakuację ponad 100 tys. osób, chroniąc ludność przed nawałnicą ognia.

Wieczorem 18 lutego rozpoczęła się doroczna Monachijska Konferencja Bezpieczeństwa, na której zgromadziły się elity NATO. Jednym z najważniejszych jej uczestników był ukraiński prezydent Wołodymyr Zełeński. Podczas swojego wystąpienia, 19 lutego, zadeklarował on, że jego kraj zamierza uzyskać broń jądrową przeciwko Rosji. 20 lutego rosyjska Duma w trybie pilnym zwróciła się do prezydenta Putina o uznanie niepodległości dwóch republik donbaskich, co ten uczynił niezwłocznie, wieczorem 21 lutego. Na Kremlu nie zdążono nawet wywiesić oficjalnych flag dwóch nowych państw.

24 lutego, od bombardowania systemów obrony przeciwlotniczej, zakładów zbrojeniowych, a następnie jednostek banderowców (ukraińskich neonazistów), rozpoczęła się rosyjska operacja militarna. Strategia wojskowa Rosji była w dużej mierze improwizowana, podobnie jak uznanie republik Donbasu. Zaangażowane do jej realizacji oddziały były już wyczerpane ćwiczeniami, które właśnie skończyły się na Białorusi.

Biały Dom i w ślad za nim zachodnie media, bagatelizując wojnę na Donbasie i oświadczenia prezydenta Zełeńskiego, twierdziły z kolei, że wszystko zostało już dawno zaplanowane, a oddziały rosyjskie rozmieszczono w gotowości bojowej. Według nich, dyktator Putin nie akceptował demokratycznego wyboru Ukraińców i postanowił zmusić ich do integracji z Imperium, podobnie jak Leonid Breżniew interweniował w Czechosłowacji w 1968 roku. Narracja ta wywołała panikę w byłych krajach członkowskich Układu Warszawskiego i Związku Radzieckiego (zapomniano, że Breżniew nie był Rosjaninem, lecz Ukraińcem).

Od tego czasu NATO zaczęło stosowanie techniki wypracowanej przez Jamie'go Shea w czasie wojny o Kosowo, polegającej na codziennym powtarzaniu historii o zbrodniach popełnianych przez Rosję. Obejmowały one opowieści o rzekomym, nieodpowiedzialnym ostrzelaniu przez Rosjan elektrowni jądrowej w pobliżu jej granic, czy rzewną anegdotę o dziecku samotnie poszukującym wolności i docierającym przez Europę do Berlina. Wszystko to brzmiało śmiesznie i niewiarygodnie, jednak było szeroko, bezrefleksyjnie relacjonowane, bez żadnej weryfikacji w zachodnich mediach.

Wojna dyplomatyczna

Wraz z pogarszaniem się sytuacji sił zbrojnych Ukrainy i wspierających je banderowców (w terminologii rosyjskiej - neonazistów), Zełeński zdecydował się już w drugim dniu konfliktu na kontakt z ambasadą chińską w Kijowie, prosząc o pośrednictwo w negocjacjach z Kremlem. Stany Zjednoczone początkowo oponowały, lecz później wyraziły na to zgodę. Podczas tych kontaktów inicjatywę próbowały przejąć Francja i Niemcy, które wkrótce wyparte zostały jednak przez Turcję i Izrael. Nie ma w tym nic dziwnego. Przecież to właśnie Francja i Niemcy wcześniej zawiodły, dopuszczając do zabicia przez Kijów od 13 tys. do 22 tys. osób, wbrew porozumieniom mińskim, których były gwarantami. Turcja tymczasem wspierała ukraińskich Tatarów, nie angażując się bezpośrednio na Ukrainie, zaś Izrael zdał sobie sprawę z zagrożenia banderowskiego (czyli "neonazistowskiego"), o którym mówił już wcześniej jego ambasador.

Negocjacje przebiegają nieźle, pomimo, że bandy ukraińskie zamordowały uczestnika delegacji własnego kraju, bankiera Denisa Kirejewa, który zawinił w ich oczach tym, że stwierdził, iż Ukraińcy i Rosjanie to bratnie narody słowiańskie. Wszystko szło gładko, pomimo gafy popełnionej przez francuskiego ministra spraw zagranicznych, Jeana-Yvesa Le Driana, który stwierdził, że na miejscu będzie przypomnienie o posiadaniu przez Francję broni jądrowej, co wywołało stan gotowości preciwatomowej w Rosji.

Negocjacje mogły zakończyć się w trudny do wyobrażenia sposób: Ukraina mająca w składzie sił obrony terytorialnej 102 tys. uzbrojonych band mogła zostać rozbrojona i przejść pod protektorat Stanów Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii (w praktyce - NATO). Było to jedyne rozwiązanie zgodne z deklaracjami ze Stambułu (1999) i Astany (2010). Ukraina ma, według nich, prawo samodzielnego wyboru sojuszników, lecz nie może rozmieszczać zagranicznej broni i jednostek wojskowych na swoim terytorium. Może podpisywać traktaty obronne, lecz nie może wchodzić w skład zintegrowanych sił zbrojnych. Rozwiązanie to przypominałoby politykę Charlesa de Gaulle'a: Francja pozostawała członkiem Sojuszu Północnoatlantyckiego, lecz wycofała się z zintegrowanego dowództwa NATO i wyprosiła żołnierzy amerykańskich ze swego terytorium.

Rosja miałaby stale okupować lub nawet anektować wybrzeże Morza Azowskiego (włącznie z Mariupolem), by uzyskać połączenie Krymu z Donbasem. Dodatkowo miała też okupować lub anektować Kanał Północnokrymski, zaopatrujący w wodę pitną cały półwysep. Mogła również okupować lub anektować całe wybrzeże czarnomorskie (z Odessą włącznie), by połączyć lądowo Krym z Naddniestrzem. Tereny zamieszkałe przez ludność węgierską, będącą również ofiarą banderowców, którzy zamykali jej szkoły, mogłyby przejść pod kontrolę Węgier. Zazwyczaj lepsze jest jednak wrogiem dobrego; utrata przez Ukrainę dostępu do morza mogłaby być w przyszłości źródłem kolejnych konfliktów.

Jedyną pewną rzeczą jest dziś to, że Rosja będzie prowadziła swoją operację aż do całkowitego zneutralizowania zbrojnych band, mając przy tym ciche poparcie Izraela. Z tego punktu widzenia zapowiedziana przez prezydenta Putina konferencja "antynazistowska" stanowi nie tylko wyraz determinacji przed własną opinią publiczną, lecz okrzyk zwycięstwa. Wszystkie pomniki Stepana Bandery i nazistów muszą być zniszczone. Inne kraje wspierające neonazistów, na przykład Łotwa, powinny się temu uważnie przyglądać.

Wojna ekonomiczna i finansowa

To najważniejsza część tego starcia dla Stanów Zjednoczonych. W ciągu kilku dni zmusiły one swoich sojuszników do ogłoszenia jednostronnych, niezgodnych z punktu widzenia prawa międzynarodowego działań. Działania te, określone mianem "sankcji", są jednak niemożliwe do utrzymania w średniej perspektywie. Już teraz doprowadziły do nieograniczonej spekulacji na rynku surowców energetycznych oraz natychmiastowego wzrostu cen w Europie. Wielkie firmy europejskie opuszczają Rosję z bólem serca. Zapewniają Kreml, że nie mają wyboru i mają nadzieję na powrót, jak tylko będzie to możliwe.

Prezydent Władimir Putin forsuje liberałów, których oskarżano do niedawna o zaprzedanie się zagranicy. Do łask wrócił były prezydent Dmitrij Miedwiediew. Prezes rosyjskiego Banku Centralnego, Elwira Nabiulina, wybrana na to stanowisko w czasach flirtu z Zachodem, zaproponowana została Dumie jako kandydatka na to stanowisko na kolejną kadencję, choć miałaby już współpracować z innymi partnerami. Kojarzonemu z prywatyzacjami epoki Borysa Jelcyna Siergiejowi Głaziewowi powierzono stworzenie nowego systemu gospodarczego i finansowego, który zastąpić miałby ten stworzony przez Anglosasów w Bretton Woods w 1944 roku. Wybacza im się wszystko, jeśli tylko zagwarantują Chińczykom i Eurazjatyckiej Unii Gospodarczej (Armenia, Białoruś, Kirgistan, Rosja, Kazachstan, Tadżykistan) rozwój.

Wojna ideologiczna

Pokój na Ukrainie nie rozwiąże rosyjsko-amerykańskiego konfliktu otwartego od 17 grudnia 2021 roku. Będzie on wybuchał w innych miejscach. Straussiści, którzy wykorzystywali konflikty wyznaniowe przeciwko Rosji w Bośni-Hercegowinie, Afganistanie, Czeczenii i na szeroko rozumianym Bliskim Wschodzie, będą wykorzystywać je w skali globalnej.

Pamiętajmy, że straussistowski orientalista Bernard Lewis (były oficer wywiadu brytyjskiego, następnie członek Narodowej Rady Bezpieczeństwa Stanów Zjednoczonych oraz doradca Benjamina Netanjahu) opracował plan mobilizacji Arabów przeciwko Rosjanom, zamiast przeciwko Zachodowi. Była to strategia "zderzenia cywilizacji". Przekonywał, że w Afganistanie wyznawcy islamu będą musieli walczyć z ateistycznym Związkiem Radzieckim. Wizja ta zrealizowana została przez arabskich "Afgańczyków" Osamy bin Ladena. Ta sama strategia została z powodzeniem zastosowana w Bośni-Hercegowinie i w Czeczenii. W pierwszym z tych przypadków NATO korzystało ze wsparcia armii saudyjskiej oraz irańskiej Gwardii Strażników Rewolucji, a także niektórych odłamów libańskiego Hezbollahu. Inny straussista, Richard Perle, został nawet doradcą dyplomatycznym bośniackiego prezydenta Aliji Izetbegovicia, którego doradcą wojskowym był bin Laden. Podczas drugiej wojny czeczeńskiej straussiści utworzyli koalicję ukraińskich banderowców z czeczeńskimi islamistami (kongres w Tarnopolu w 2007 roku), mającą wsparcie logistyczne ruchu Milli Görüş, na którego czele stał wówczas Recep Tayyip Erdogan. Wszyscy oni walczyli po stronie Islamskiego Emiratu Iczkerii (Czeczenii). Strategia Lewisa została spopularyzowana przez jego asystenta, Samuela Huntingtona. Przedstawiał on ją jednak nie jako plan wojskowy, lecz nieuchronny bieg historii, dzięki któremu wyjaśnić można było przypisywanie odpowiedzialności muzułmanów za ataki z 11 września.

Uznając, że nic nie jest w stanie powstrzymać ludzi, którzy walczą w imię Boga, straussiści zdecydowali się cztery lata temu na pogłębienie podziału, który nastąpił pomiędzy katolikami a prawosławnymi w XI wieku. Postanowili oddzielić Cerkiew ukraińską od Patriarchatu Moskiewskiego. Udało im się to dzięki wsparciu Turcji, która wywarła odpowiedni nacisk na patriarchę konstantynopolitańskiego.

Teraz emocje rozgrzewać ma odwołanie do objawień fatimskich. W 1917 roku, zaraz po rewolucji rosyjskiej, portugalscy mistycy ujrzeli wizję Marii Dziewicy. Przekazała im ona szereg prognoz, jedną z których miała być śmierć cara. Rosję ukazała jako stojącą po stronie zła i szerzącą je na świecie. Doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego amerykańskiej administracji, Jake Sullivan, wracając z rozmów z Chińczykami, zatrzymał się w Rzymie, by przekonać do wykorzystania tego elementu papieża Franciszka. Udało mu się to.

Opracowano już plan działań. Prezydent Zełeński zwróci się do parlamentu francuskiego, następnie prezydent Joe Biden poprowadzi nadzwyczajny szczyt NATO w Europie, a na koniec papież Franciszek, realizując przesłanie Marii Dziewicy z modlitwy fatimskiej, poświęci Ukrainę i Rosję Niepokalanemu Sercu Matki Boskiej. Wszystko to może na pierwszy rzut oka wyglądać nieco sztucznie, ale oczekiwany efekt ma być bardzo mocny. Dla wielu katolików walka z Rosją stanie się misją religijną.

Wnioski

W nadchodzących tygodniach prezydent Biden będzie musiał przygotować nowe wystąpienie. Przedstawi pokój na Ukrainie jako zwycięstwo rozsądku. Nie będzie miało znaczenia to, że Ukraina wzięła udział w tej grze i przegrała. Nikogo nie będzie już interesować, że działające na jej terenie bandy znajdą się w więzieniach lub będą fizycznie zlikwidowane. Nikt nie będzie przejmował się tym, że Ukraina straci dostęp do morza. Członkowie NATO zostaną przekonani do zwiększenia budżetów obronnych i zapłacenia z własnych podatków za całą tą rzeź.

Thierry Meyssan

Red.: Thierry Meyssan jest znanym francuskim dziennikarzem antyglobalistycznym i antyatlantyckim, jego artykuł wyraża poglądy części francuskiej niezależnej lewicy na konflikt ukraińsko-rosyjski.

https://myslpolska.info
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 28.03.22 Pobrań: 48 Pobierz ()
06.04.2022 Ukraina leży na surowcach wartych biliony. Szansa na odbudowę?
Link
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 06.04.22 Pobrań: 47 Pobierz ()
06.04.2022 Mistrzowie marionetek
Spotkanie na Szczycie Zełenskiego w Kijowie było fałszywe - Spotkanie odbyło się w Przemyślu

Link
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 06.04.22 Pobrań: 50 Pobierz ()
06.04.2022 Deo gratias
Co tu ukrywać; Matka Boska najwyraźniej opiekuje się Polską, nawet jeśli musi chronić ją przed nami samymi, a ściślej - przed naszymi Umiłowanymi Przywódcami. Jak pamiętamy, 15 marca Naczelnik Państwa w towarzystwie swojego pierwszego ministra i dwóch cudzoziemskich premierów, odbył swoją wyprawę kijowską, podczas której zaprezentował koncepcję, by NATO wysłało na Ukrainę uzbrojoną po zęby misję pokojową.

Prezydent Zełenski, który coraz natarczywiej domaga się umiędzynarodowienia konfliktu ukraińsko-rosyjskiego tak, żeby wojna rozlała się przynajmniej na kraje Europy Środkowej, wprost nie mógł dla Naczelnika Państwa znaleźć słów wdzięczności. "Lecz tymczasem na mieście inne były już treście" - pisze poeta.

Okazało się, że "koncepcja" była prywatną inicjatywą Naczelnika Państwa, który ani od Unii Europejskiej, ani od NATO nie miał żadnych pełnomocnictw, toteż zanim jeszcze Naczelnik Państwa odpoczął po swojej wyprawie, sekretarz generalny NATO Stoltenberg oświadczył, że NATO nie jest i nie zamierza stać się stroną w tym konflikcie.

To oczywiście prawda, chociaż tylko częściowo, bo tak naprawdę, to NATO na Ukrainie wojuje z Rosją - ale ukraińskimi rękami i do ostatniego Ukraińca. Wydawało się, że w tej sytuacji wszystko zakończy się wesołym oberkiem i najwyżej Naczelnik Państwa dostanie od prezydenta Dudy order Virtuti Militati - ale Jen Psaki rzeczniczka Białego Domu oświadczyła, że koncepcja będzie "rozważana".

Wzbudziło to podejrzenia, że prezydent Józio Biden, po fiasku prowokacji z MiG-ami 29, zwęszył kolejną okazję do wepchnięcia Polski w wojnę. Podejrzenia te nabrały rumieńców tym bardziej, że zarówno pan premier Morawiecki, jak i prezydent Duda wygłaszali coraz bardziej buńczuczne deklaracje. I stało się, że prezydent Józio Biden znowu przyjechał do Europy, ale tym razem już nie z gałązką oliwną. Jednak podczas rozmów z poważnymi państwami Europy Zachodniej zorientował się, że nie wykazują one najmniejszego entuzjazmu dla koncepcji Naczelnika Państwa, najwyraźniej zrezygnował z "pozwolenia" Polsce na jej zorganizowanie, oczywiście zaznaczając z naciskiem, że to będzie nasza "suwerenna decyzja" z którą USA nie ma nic wspólnego.

Ale kiedy przyleciał do Warszawy, żeby naradzić się z prezydentem Dudą, co przystoi mu czynić dalej, to jeszcześmy tego nie wiedzieli. Dopiero na Zamku Królewskim wszystko się wyjaśniło; prezydent Biden obsypał Polskę komplementami, zachęcił, byśmy się "nie lękali", a nawet przypomniał sobie o Kukuńku, ale na nic nam nie "pozwalał", toteż można było odetchnąć z ulgą.

Nawiasem mówiąc, listę osób dopuszczonych na spotkanie z prezydentem Bidenem w Warszawie układała amerykańską bezpieka, a nie - dajmy na to - Kancelaria Prezydenta Dudy, co pokazuje rangę naszego Umiłowanego Przywódcy lepiej, niż wszelkie przemówienia.

Prezydent Biden oświadczył tam tylko, że Putin "nie może pozostać u władzy". Najwyraźniej nakręcił się emocjonalnie własnym przemówieniem, ale wiadomo każdemu, że prezydent Biden aż takiej mocy sprawczej, by pozbawić władzy Putina to nie ma, bo biorąc pod uwagę, że na Ukrainie walczy on z całym Sojuszem Północnoatlantyckim, to radzi sobie całkiem nieźle.

Niestety w tej euforii, że staje się "partnerem" Stanów Zjednoczonych, pan prezydent Duda nawet nie pomyślał, by przedstawić amerykańskiemu gościowi propozycję sfinansowania przez USA 200 tysięcy dodatkowych żołnierzy, o których Polska zamierza powiększyć armię - chociaż mógłby w ramach wzmacniana wschodniej flanki NATO. Ustawa o obronie Ojczyzny przewiduje bowiem, że na wojsko zostanie przeznaczone 3 procent PKB, czyli około 90 mld zł rocznie, czyli jakieś 20-25 mld dolarów, w zależności od kursu.

Ale trudno; Matka Boska nie może załatwić wszystkiego; wystarczy, że uratowała nas przed skutkami pomysłów Naczelnika Państwa, który - mówiąc nawiasem - podobnie jak Donald Tusk na Zamku Królewskim się nie pojawił. Oficjalny powód był taki, że czekał na wynik testu w sprawie zbrodniczego koronawirusa, ale może poczuł się dotknięty, że listę gości układała amerykańska bezpieka, albo - horrible dictu! - że go pominęła - zaś co do Donalda Tuska, przewodniczącego Volksdeutsche Partei, to Amerykanie mogli uznać go za delegata na Polskę niemieckiego kanclerza Scholza, z którym prezydent Biden spotkał się już wcześniej.

Ciekawe, że i prezydent Zełeński po wizycie prezydenta Bidena w Warszawie nagle oświadczył, że "nie rozumie" koncepcji Naczelnika Państwa i w ogóle ją skrytykował. Najwyraźniej musiała do niego dotrzeć wiadomość, że prezydent Biden mógł się na Naczelnika Państwa zirytować, że kombinuje bez jego pozwolenia, co sprzeczne jest z zasadą: co wolno wojewodzie, to nie tobie, smrodzie!

Tymczasem według oficjalnych danych, liczba uchodźców z Ukrainy do Polski przekroczyła już 2,3 mln, a w miarę, jak ukraińska armia odnosi sukces za sukcesem, przybywa ich coraz więcej w ilości kilkudziesięciu tysięcy na dobę.

Na pierwszy rzut oka jest to trudne do wytłumaczenia, chociaż pewne światło na tę zagadkę rzuca apel, jaki prezydent Zełeński skierował pod adresem przywódców państw Europy Zachodniej: "jeszcze możecie nas uratować!" Ale odpowiedzią na ten dramatyczny apel było głuche milczenie, a stanowisko to wyjaśnił węgierski premier Orban, że wprawdzie "współczuje" Ukraińcom, ale "to nie nasza wojna".

Polscy Umiłowani Przywódcy uważają odwrotnie, a nawet zamrażają kontakty w węgierskim premierem, a ta gorączka udziela się również generałom. Oto generał Skrzypczak, ni z tego, ni z owego, zaczął zgłaszać roszczenia do Okręgu Królewieckiego. Być może nawet niczego nie palił, ale to chyba jeszcze gorzej, bo pokazuje, że - jak to nazywał Aleksander Smolar - "postjagiellońskie mrzonki" nie były tylko przypadłością prezydenta Lecha Kaczyńskiego, tylko okazały się zaraźliwe.

Tymczasem w Stambule 29 marca rozpoczęły się negocjacje ukraińsko-rosyjskie z udziałem tureckiego prezydenta. Ukraina przedstawiła swoje stanowisko - że mianowicie gotowa jest porzucić myśl o przystąpieniu do NATO, chociaż już nie do Unii Europejskiej - ale pod warunkiem udzielenia jej gwarancji bezpieczeństwa przez Kanadę, Turcję, Izrael i Polskę. To ciekawe, czy te gwarancje miałyby być bezwarunkowe, czy też państwa gwarantujące musiałyby zawarować sobie jakiś wpływ na postępowanie Ukrainy, bo gwarantowanie jej niepodległości i integralności bez względu na to, co będzie robiła, byłoby chyba nazbyt ryzykowne, może nawet jeszcze bardziej, niż koncepcja misji pokojowej Naczelnika Państwa, a w tej sytuacji nawet Matka Boska - jak to w swoim czasie powiedział pan Zagłoba - "w słuszną cholerę wpaść by mogła".

Stanisław Michalkiewicz
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 06.04.22 Pobrań: 46 Pobierz ()
06.04.2022 Bucza - jak to jest z ukraińskimi fejkami
Ten tekst dedykuję wszystkim lemingom i "pelikanom", którzy łykają bezkrytycznie kłamstwa żydomendiów.

Bucza to najnowszy błyszczący, medialny "klejnot", za którym bezmyślnie gonią zachodnie koty, nie poświęcając czasu na krytyczne zastanowienie się nad tym, co tak naprawdę robi Rosja. Inwazja Rosji 24 lutego nie była klasycznym atakiem militarnym.

Co mam na myśli? Gdyby Rosja zamierzała podbić i podporządkować Ukrainę bez względu na los ukraińskich cywilów, przeprowadziłaby zmasowane ostrzały rakietowe i naloty na wszystkie większe miasta, mosty, lotniska, linie kolejowe i systemy komunikacyjne. Nie zrobili tego.

Pierwsza faza specjalnej operacji wojskowej Rosji składała się z następujących elementów:

Przemieszczenie wojsk i kolumn pancernych na Ukrainę z trzech kierunków - północnego, wschodniego i południowego. Rosja wysłała tylko 200 000 żołnierzy, utrzymując kluczowe rezerwy w Rosji wzdłuż granicy z Ukrainą przeciwko armii ukraińskiej szacowanej na 600 000. Uniknięto atakowania systemów komunikacyjnych, pozostawiając telefonię komórkową i Internet w dużej mierze nietknięte. Przejęcie kontroli nad największą elektrownią jądrową w Europie - elektrownią jądrową Zaporoża - ale utrzymano przepływ energii elektrycznej.

Rosja popierała ofensywy Ługańskiej i Donieckiej Republiki Ludowej przeciwko siłom ukraińskim na wschodzie. Stopniowo otoczyli Kijów od północy, ale nie stoczyli żadnych kluczowych bitew o zajęcie odległych miast. Zniszczono ukraińskie radary naziemne, kluczowe lotniska i bazy wojskowe w zachodniej Ukrainie precyzyjnymi pociskami dalekiego zasięgu. Uszczelniono południowe wybrzeże Ukrainy rosyjską marynarką wojenną. Przypuścili szturm na Mariupol, kluczowy ukraiński port na południu i systematycznie unicestwiają neonazistowski batalion AZOV (Rosja kontroluje teraz cały Mariupol z wyjątkiem huty i nadal metodycznie eliminuje pozostałych obrońców).

Bezpośrednim efektem tej operacji było rozdzielenie i zamrożenie armii ukraińskiej w czterech regionach geograficznych - północnym, południowym, wschodnim i zachodnim. Przez pierwsze dwa tygodnie Ukraińcy i NATO nie wiedziały, gdzie spadnie główny cios Rosji. Początkowe sukcesy Rosji w eliminacji ukraińskich Sił Powietrznych jako skutecznej bojowo jednostki oraz zniszczenie kluczowych baz wojskowych i składów paliw uniemożliwiły Ukrainie wysłanie posiłków do Donbasu i Mariupola.

W ciągu ostatniego tygodnia Rosja dokonała taktycznego przerzutu sił, które pierwotnie otaczały Kijów. Podobno jednostki te przemieściły się na zachód i prawdopodobnie zostaną użyte jako siła blokująca, która będzie częścią szerszych wysiłków mających na celu pokonanie większości armii ukraińskiej, obecnie praktycznie otoczonej we wschodniej części Donbasu.

Ze swoją ograniczoną zdolnością do przemieszczania wojsk lub uzupełniania zaopatrzenia sił frontowych, Ukraina polega na propagandzie i wojnie informacyjnej, próbując osłabić Rosję i zachęcić NATO do przyłączenia się do walki.

Co do ukraińskich fejków natychmiast nagłaśnianych przez żydomendia...

Na przykład, kiedy ukazało się nagranie rosyjskiego jeńca wojennego poddanego torturom, to Ukraina krzyczała "fałszywe", aż kilka dni później wszystkie zachodnie "władze" zostały zmuszone do przyznania, że ??to prawda.

Kiedy pojawiła się fałszywa flaga "szpitala położniczego" w Mariupolu, fani Kijowa obwiniali Rosję i po raz kolejny wersja Rosji okazała się jedyną, która okazała się słuszna i usprawiedliwiona, gdy ciężarna dziewczyna, która tam była a jej wizerunek (pod przymusem) wykorzystali naziole z Azov, sama dała wywiad całkowicie obalający ukraińskie kłamstwa i stwierdzający, że nie tylko Ukraińscy żołnierze zamienili szpital w koszary, ale ukradli cenne jedzenie kobietom w ciąży, a następnie sami ostrzeliwali szpital.

Kiedy Ukraina twierdziła, że ??Rosja zbombardowała "niewinny" cywilny ośrodek handlowy w Kijowie, już w następnej chwili rosyjski MON opublikował szczegółowe filmy pokazujące dokładnie, jak siły ukraińskie rozmieściły artylerię mobilną na parkingu tego "centrum handlowego".

Kiedy Ukraińcy twierdzili, że Rosja próbowała wysadzić w powietrze fabrykę w Zaporożu, materiał z kamer bezpieczeństwa pokazał, że gdy przybyły rosyjskie siły bezpieczeństwa, zakład został już ostrzelany z granatników z pozycji ukraińskich w jednym z budynków administracyjnych zakładu.

Kiedy słynny amerykański dziennikarz został "zabity" w Irpinie tuż pod Kijowem miesiąc temu, a wszyscy ukraińscy zwolennicy krzyczeli "Rosja", to cały incydent został szybko zmieciony pod dywan, gdy przyjaciel / towarzysz dziennikarza w wywiadzie stwierdził, że zostali zwolnieni przez ukraińskie wojska w punkcie kontrolnym wiele kilometrów od najbliższych sił rosyjskich.

Na początku wojny wielu na Zachodzie zostało oszukanych historią o niezwykłym Ukraińcu, który rzekomo zestrzelił siedem rosyjskich samolotów bojowych. To też było kłamstwo. W jednym z powszechnie udostępnianych filmów Duch Kijowa ściga rosyjski samolot, a następnie zestrzeliwuje go z nieba. Po ukraińsku głos mówi: "Jest samolot. Jest jeszcze jeden. Zaraz się rozbije. Okazało się, że to sekwencja z gry wideo Digital Combat Simulator World. "Ten materiał filmowy pochodzi z DCS, ale powstał z szacunku dla "Ducha Kijowa"" - pisze osoba, która przesłała film na YouTube 24 lutego, używając alternatywnej transliteracji dla stolicy Ukrainy.

"Jeżeli jest prawdziwy, niech Bóg będzie z nim; jeśli jest fałszywy, modlę się o więcej jak "on"." Rzecznik Digital Combat Simulator World potwierdził agencji informacyjnej Reuters, że materiał rzeczywiście pochodzi z gry.

Nie sposób nie wspomnieć o cudownie "zmartwychwstałych" bohaterskich obrońcach Wyspy Węży.
Itd.Itp.

Relacje Gonzalo Liry, przebywającego w Kijowie latynoskiego dziennikarza pokazują ponad wszelką wątpliwość, że Ukraina pokazuje propagandowe filmy pokazujące rzekome zniszczenie rosyjskich czołgów. Dymiące kadłuby czołgów to w rzeczywistości pojazdy ukraińskie. Propaganda.

To prowadzi nas do ostatniego "okrucieństwa", które, jak twierdzi Ukraina, zostało dokonane przez Rosję w Buczy, przedmieście Kijowa. Oto relacja The Guardian:

Kiedy ukraińskie kolumny pancerne wtoczyły się do Buczy, miasta na północny zachód od stolicy, znalazły ulice zablokowane przez wypalone rosyjskie czołgi i pojazdy wojskowe oraz porozrzucane ciała cywilów, o których miejscowi mówili, że zostali zabici przez siły najeźdźców bez żadnego powodu. I tu jest problem...

Rosjanie opuścili Buczę 30 marca. Bucza została ogłoszona "całkowicie wyzwoloną" od wojsk rosyjskich przez burmistrza w czwartek, 31 marca. Wszyscy martwi leżący na ulicach noszą białą opaskę, którą Ukraińcy noszą, aby zasygnalizować rosyjskim wojskom, że są cywilami nie popierają Armii Ukraińskiej.

Jeśli miasto zostało wyzwolone 31 marca, dlaczego ciała wciąż leżą na miejscu trzy dni później? Dlaczego nie zostali zebrani przez pogrążonych w żałobie krewnych? Przybyli na miejsce zachodni dziennikarze zauważyli, że wiele zwłok miało dużo więcej niż kilka dni a jeden z trupów nawet zmartwychwstał i pomachał ręką. Czyli toporna ustawka.

Ten raport ma przewidywalny skutek na Zachodzie - eksperci i politycy domagają się odpowiedzi wojskowej NATO.

Rosja nie jest zszokowana tym ostatnim propagandowym chwytem; wzywa do nadzwyczajnego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ w celu przedstawienia dowodów obalających zarzuty.

Wniosek Rosji został zablokowany przez Wielką Brytanię? Czego się obawiają?...

Jarek Ruszkiewicz SL
https://spiritolibero.neon24.info
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 06.04.22 Pobrań: 48 Pobierz ()
14.04.2022 Jak się człowiek pomyli, to czasem prawdę powie.
Link
Link
Link
Link
Link
Link
Link
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 14.04.22 Pobrań: 47 Pobierz ()
14.04.2022 Jawa i mrzonki
Wojna na Ukrainie trwa już ponad miesiąc, a ani rozstrzygnięcia, ani końca nie widać. Trudno się temu dziwić w sytuacji, gdy na Ukrainie Rosja prowadzi wojnę z NATO. Wprawdzie NATO nie jest bezpośrednio zaangażowane w operacje wojskowe, ale, pod pretekstem samoobrony, dostarcza Ukrainie broń, amunicję i inne materiały wojenne za darmo, więc nie można tego nazwać zwyczajnym handlem. Tylko do 27 lutego USA, Wielka Brytania, Kanada, Francja, Niemcy, Polska Belgia, Czechy, Holandia, Grecja, Litwa, Łotwa, Estonia, Portugalia, Rumunia, Słowacja, dostarczyły tam różnego rodzaju broń ogromnej wartości.

Tylko USA do 27 lutego przekazały Ukrainie broń za prawie 3 miliardy dolarów, a przecież to był dopiero początek. Polska, przez którą przechodzi większość tych dostaw, zachowuje się wzorowo, bo - jak zauważył rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych, pan Łukasz Jasina - "jesteśmy tutaj sługami narodu ukraińskiego, jego próśb". Ta deklaracja była niewątpliwie szczera, toteż nic dziwnego, że władze ukraińskie zachowują się wobec opieszałych państw NATO mocarstwowo, zapewne w przekonaniu, że tak będzie również po wojnie, a może nawet zawsze? Być może właśnie dlatego została tam przyjęta jeszcze w lipcu ubiegłego roku ustawa o "rdzennej ludności Ukrainy", która co prawda - jak się wydaje - dotyczy przede wszystkim Krymu, ale można też będzie interpretować ją szerzej - jak zajdzie taka potrzeba.

Na razie jednak wojna trwa, więc mamy trzy możliwości.

Pierwsza - że Ukraina tę wojnę wygra. Za wygranie uważam wyparcie Rosji ze wszystkich części państwa ukraińskiego, łącznie z Krymem. W takiej sytuacji Ukraina stałaby się niewątpliwie rodzajem regionalnego mocarstwa tym bardziej, że niezależnie od wyniku wojny, napłyną tam kolejne miliardy nie tylko na armię, ale również - na odbudowę ze zniszczeń. Czy w tych kosztach partycypowałaby również Rosja? Prawdopodobnie, gdyby jej klęska była spektakularna, czego wykluczyć przecież nie można, zwłaszcza opierając się na komunikatach ukraińskiego Sztabu Generalnego, czy wywiadu.

Druga możliwość to taka, że Ukraina tej wojny nie wygra, ale też nie przegra. Wtedy Rosja zajmie wschodnią, uprzemysłowioną część Ukrainy, odetnie ją od Morza Czarnego, pozostawiając w gestii ukraińskich władz słabiej uprzemysłowioną część zachodnią - dlatego w takim przypadku nie można mówić o wojnie przegranej przez Ukrainę. Z polskiego punktu widzenia ta możliwość wydaje się najbardziej korzystna, bo nadal mielibyśmy na wschodzie niepodległą Ukrainę, w dodatku - trwale skonfliktowaną z Rosja - ale nie mocarstwową.

Wreszcie możliwość trzecia - że Ukraina tę wojnę przegra, to znaczy - Rosja zmusi ją do kapitulacji, to znaczy - zainstaluje tam "bratni" rząd i zawrze z nim układ o przyjaźni - jak ze zbuntowanymi republikami: doniecką i ługańską.

Najbardziej prawdopodobna wydaje się dziś możliwość druga, bo - jak pokazuje sytuacja na froncie - Rosja uzyskanie lądowego korytarza do Krymu ma już w zasięgu ręki, podobnie jak odcięcie Ukrainy od wybrzeża czarnomorskiego. W tej sytuacji to Rosja jest zainteresowana w jak najszybszym zakończeniu działań wojennych i zawarciu z Ukrainą pokoju, a przynajmniej rozejmu, w którym Ukraina tę zmianę swoich granic przyjęłaby do wiadomości, nawet bez formalnego uznania. Musimy bowiem pamiętać, że i Rosja nie może zbytnio przeciągać struny, bo przecież na Ukrainie wojuje z NATO - co prawda do ostatniego Ukraińca, niemniej jednak. Doświadczenia II wojny światowej, w której starła się "rasa", "masa" i "kasa" pokazują, że rozsądek nakazuje, by z "kasą" się liczyć.

Wspominam o tym wszystkim dlatego, że wojna na Ukrainie rozpaliła wyobraźnię wielu polskich patriotów do tego stopnia, że własne marzenia zaczynają brać za rzeczywistość. Czy naprawdę, czy tylko w nadziei, że w ten sposób przypodobają się Naczelnikowi Państwa, który w nagrodę hojnie ich wyfutruje za pośrednictwem spółek Skarbu Państwa - o to mniejsza - chociaż wykluczyć tego nie można choćby z powodu, że ma on skłonności do - jak to nazwał Aleksander Smolar na etapie, gdy panu red. Michnikowi wywietrzał już z głowy entuzjazm do prezydenta Lecha Kaczyńskiego - "postjagiellońskich mrzonek". Te "mrzonki" polegają na przekonywaniu, że Rosję, która jest niepoprawna, trzeba "zniszczyć", a wtedy, w wytworzonej w ten sposób politycznej próżni, powstanie organizm przypominający Rzeczpospolitą Obojga Narodów, oczywiście z Polską, jako jej politycznym kierownikiem.

Jest to wizja wprawdzie piękna, ale chyba zbyt piękna, by była prawdziwa. Rzecz w tym, że od czasów mocarstwowej Rzeczypospolitej, we Wschodniej Europie trochę się zmieniło. W XIX wieku zaczęły kształtować się tam nacjonalizmy: ukraiński, litewski i nieco później - białoruski - które powstawały w opozycji do polskości - i tak już zostało.

Czy tak zostało z powodu podjudzania tych nacjonalizmów przez Niemcy i Rosję w celu szachowania Polski, czy też złożyły się na to również antypolskie antagonizmy na tle socjalnym, o to mniejsza, bo ważniejsze jest to, że ani Ukraina, ani Białoruś, ani nawet Litwa nie chcą nawet słyszeć o poddaniu się polskiemu kierownictwu politycznemu. Jeśli już widzą jakąś wspólnotę z Polską, to raczej na zasadzie sformułowanej właśnie przez rzecznika MSZ w Warszawie pana Jasinę, który - chociaż został za to ofuknięty - może mieć więcej oleju w głowie, niż Naczelnik Państwa, a w każdym razie - więcej poczucia rzeczywistości. Warto w tym miejscu przypomnieć, że "postjagiellońskim mrzonkom" prezydenta Lecha Kaczyńskiego położył kres prezydent USA Barack Obama, dokonując 17 września 2009 roku słynnego "resetu" w stosunkach amerykańsko-rosyjskich, którego politycznym owocem było proklamowane 20 listopada 2010 w Lizbonie "strategiczne partnerstwo NATO-Rosja", będące najważniejszym postanowieniem "porządku lizbońskiego", którego kamieniem węgielnym był podział Europy w strefę niemiecką i strefę rosyjską, prawie dokładnie wzdłuż linii Ribbentrop-Mołotow. I chociaż pod koniec 2013 roku prezydent Obama wysadził ten porządek w powietrze, z czego natychmiast skorzystała Rosja, by oskubać Ukrainę, to z "postjagiellońskich mrzonek" naszych Umiłowanych Przywódców pozostały jedynie kabotyńskie, lizusowskie okrzyki, jakie wydawali na kijowskim "majdanie" pod adresem Ukraińców. Teraz było podobnie; "koncepcję" Naczelnika Państwa, by pod pretekstem uzbrojonej po zęby "misji pokojowej" NATO na Ukrainie wciągnąć Sojusz Atlantycki w "niszczenie Rosji", zlikwidował prezydent Biden po wysłuchaniu opinii państw poważnych, a prezydent Zełeński, najwyraźniej przez kogoś oświecony, też się od "koncepcji" zdystansował się udając, że jej "nie rozumie", chociaż zrozumiał w lot, a prawdziwe powody wyjaśnił już w następnym zdaniu: "Na szczęście, albo niestety, to jest nasz kraj, a ja jestem prezydentem, więc to my będziemy decydowali, czy będą tu inne siły." On najwidoczniej też uważa, podobnie jak pan rzecznik MSZ Jasina, że Polska, jeśli już, to co najwyżej może być "sługą narodu ukraińskiego" oczywiście pojmowanego według kryteriów przewidzianych w ustawie "o rdzennej ludności Ukrainy".

Jest to tym bardziej prawdopodobne, że znaczna część narodu ukraińskiego już przeniosła się do Polski, która właśnie służy mu, jak tylko może, poczytując to sobie za cnotę. Czy ten kubeł zimnej wody na Naczelnika podziałał - nie można wykluczyć, bo zaraz po fiasku "koncepcji" proklamował powrót do rozdziobywania katastrofy smoleńskiej. Przy jej pomocy "zniszczyć Rosji" się jednak nie da, ale oczywiście zaprzyjaźnione media będą nadal opływały w dostatki.

W tej sytuacji Polska ma dwa wyjścia: albo pozostać w Unii Europejskiej, to znaczy - pożegnać się już nawet nie z "postjagiellońskimi mrzonkami", ale nawet z mrzonkami o niepodległości, tylko zgodzić się na status niemieckiego landu w IV Rzeszy, albo podjąć próbę przyłączenia się do Stanów Zjednoczonych, jako kolejny stan tego państwa. To co prawda oznaczałoby również konieczność rezygnacji z mrzonek o niepodległości, ale - jak w swoim czasie mówił mi Guy Sorman - porównywać można tylko możliwości istniejące z istniejącymi. Zatem tak naprawdę stoimy przed alternatywą - czy zostać niemieckim landem, czy stanem USA. Jaka jest nasza sytuacja, jako niemieckiego landu - to już mniej więcej wiemy na podstawie doświadczeń dotychczasowych - a ona może tylko się pogarszać w miarę, jak w Unii Europejskiej będzie narastał socjalizm, a presja na promocję sodomczyków i ekologizmu będzie narastała do poziomu paranoi. Stany Zjednoczone od pewnego czasu pod tym względem lepiej nie wyglądają, ale tam pozycja prezydenta Bidena i Partii Komunis..., to znaczy pardon - oczywiście Partii Demokratycznej, nie jest taka znowu silna, by to się nie mogło zmienić, a ponadto - w odróżnieniu od Unii Europejskiej - panuje tam większy pluralizm prawny. Na przykład, mimo że w USA panuje zakaz poligamii, senat stanu Utah zdecydował, że w tym stanie nie jest ona przestępstwem, tylko wykroczeniem, za które grozi symboliczna grzywna, a jest to zaledwie wstęp do całkowitej legalizacji wielożeństwa. Zatem, chociaż administracja prezydenta Józia Bidena forsuje wszystkie możliwe zboczenia, być może udałoby się uchronić Polskę, jako jeden ze stanów USA przed tą plagą?

Wprawdzie Polska leży daleko od Ameryki Północnej, ale Hawaje też leżą ponad 3500 kilometrów od zachodniego wybrzeża, czyli w odległości mniej więcej takiej, jak Portugalia od Polski, więc niekoniecznie musiałoby to być przeszkodą tym bardziej, że Izrael, który wprawdzie formalnie nie jest stanem USA, przecież wywiera na politykę tego państwa znacznie większy wpływ, niż np. Arizona, a leży od Ameryki jeszcze dalej. Odległość, zwłaszcza w dzisiejszych czasach, nie powinna być problemem, zatem zajmijmy się potencjalnymi korzyściami takiej zmiany.

Co prawda musielibyśmy pożegnać się z mrzonkami o niepodległości, ale w Unii Europejskiej nie mamy żadnej innej alternatywy, co zostało postanowione w traktacie z Maastricht, który wszedł w życie w 1993 roku. W tej sytuacji opowieści o "Europie Ojczyzn", to kolejna mrzonka, jeszcze większa od tych "postjagiellońskich". Szkoda każdego słowa. Gdyby tedy Polska została kolejnym stanem USA, to nie musielibyśmy z trwogą i niepewnością myśleć o art. 5 traktatu waszyngtońskiego, bo on nie miałby tu nic do rzeczy, zaś ewentualny atak Rosji na Polskę byłby już uderzeniem na Stany Zjednoczone. Jak pamiętamy, nigdy nic takiego się nie zdarzyło, bo zgodnie z doktryną elastycznego reagowania i Rosja i USA konfrontują się ze sobą nie bezpośrednio, ale na przedpolach, np. na Ukrainie. W tej sytuacji Ameryka przestałaby promować w Polsce narwańców, na czym nasza scena polityczna mogłaby tylko skorzystać. Nie musielibyśmy też kombinować, za co uzbroić dodatkowe 200 tys. żołnierzy, o których chcemy powiększyć naszą niezwyciężoną armię, bo zatroszczyłyby się o to Stany Zjednoczone, nawet bez specjalnych próśb z naszej strony. Zresztą skoro już teraz pan prezydent Duda mówi o kilkunastu, a w porywie serca gorejącego - nawet o kilkudziesięciu tysiącach żołnierzy amerykańskich w Polsce, to gdyby było ich 300 tysięcy, wielkiej różnicy by nie było tym bardziej, że i tak i tak podlegaliby oni rozkazom z Waszyngtonu, natomiast rozkazom Warszawy mogłaby podlegać obrona terytorialna - jak w USA gwardia narodowa.

Po drugie, jako stan USA, musielibyśmy wystąpić z Unii Europejskiej, za co prawdopodobnie nie spotkałyby nas żadne konsekwencje, przynajmniej dopóty, dopóki wojska amerykańskie stacjonują w Niemczech. Nie byłoby łamania sobie głowy, czy przystępować, czy nie przystępować do unii walutowej, bo walutą naszą stałby się dolar. Nie muszę dodawać, że moglibyśmy w jednej chwili plunąć na wszystkie "wyroki" TSUE i nie przejmować się karami, jakie na nas nakłada, bo Ameryka zaraz pokazałaby mu ruski miesiąc. Niewiarygodne, ale dzięki przystąpieniu do USA, moglibyśmy przestać się obawiać nawet o roszczenia żydowskie. Żydzi w stosunku do USA żadnych roszczeń majątkowych nie wysuwają, kontentując się subwencją rządu amerykańskiego, którą - jak piszą uczeni politologowie w książce "Lobby izraelskie w USA" - zaraz pożyczają temu rządowi na wysoki procent. Wprawdzie Stany Zjednoczone przyjęły ustawę nr 447, ale przecież ani myślą zmieniać własnego prawa w taki sposób, w jaki sugerowały tam Polsce, więc również pod tym względem byłoby bezpiecznie.

Jedyną trudność, jaką widzę, to kwestie językowe, ale to rzecz mniejszej wagi, bo - po pierwsze - coraz więcej młodych ludzi używa cudzoziemskich słów, jak "hejt", albo inne takie, po drugie - w Stanach Zjednoczonych też nie wszyscy mówią po angielsku, nawet przeciwnie - coraz więcej mieszkańców USA mówi językiem hiszpańskim i na przykład nawet na lotnisku w Chicago już kilka lat temu zauważyłem napisy w obydwu językach, chociaż przedtem były tylko po angielsku. No to dlaczego w naszym stanie język polski nie miałby być dominujący - oczywiście obok urzędowego angielskiego? Jak widzimy, chyba będziemy musieli zrewidować nasze dotychczasowe spojrzenie na to, co realne i to, co nierealne, bo ewentualny akces do USA jest chyba bardziej prawdopodobny, a przede wszystkim - bardziej realistyczny - niż "postjagiellońskie mrzonki" starzejącego się Naczelnika Państwa.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika "Najwyższy Czas!".
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 14.04.22 Pobrań: 49 Pobierz ()
14.04.2022 KTO PYTA NIE BŁĄDZI
Dziwna to wojna. Prowadzona jakby od niechcenia. Nikt jej nie wypowiedział, nikt nie zerwał stosunków dyplomatycznych. Nie wysadził "ruskich" rurociągów, a wprost przeciwnie Rosja pompuje ropę i płaci Ukrainie miliardy za jej tranzyt. Putin nie bombarduje wież telewizyjnych, pozwalając na kabaretowe występy ekipy filmowo-telewizyjnej Zełenskiego. Kaczyński przemieszcza się kolejową salonką po polu bitwy, a właściwie po ustanowionym dwa lata temu na Wołyniu "szlakiem chwały bojowej UPA". Zginęło 1232 cywilów (w Syrii 500 tysięcy, a w Hucie Pieniackiej 1200 kobiet i dzieci, i to w ciągu jednej nocy). Wojna wydaje się być bezsensowna, sztuczna, niezrozumiała. A może inny jest jej cel, i nie jest nim tylko Ukraina? W doskonale przygotowanej i skoordynowanej akcji Polskę zasiedlają miliony "uchodźców". I czy to nie z nią toczy się niewypowiedziana wojna?

A może chodzi o kolorową rewolucję, która nie zawsze ma na celu obalenie rządu, lecz osłabienie jego narodowego komponentu? Rewolucję, w której pochodzącym z warszawskich Nalewek dywersantom Sorosa sekundują Berlin, Bruksela i "zielone ludziki", ale nie Rosjanie, tylko TVN i YouTube. I czy ta ferajna nie stanowi większe zagrożenie dla Polski niż Putin i Łukaszenko razem wzięci? Szkopuł w tym, że stojący u steru władzy zagrożenia próbują odpierać ustępstwami, a nawet zwracaniem się do reżyserów owej rewolucji o pomoc. No i w tym, że wszystkie polityczne inwestycje Sorosa dotyczą wyłącznie żydokomuny. Czy nie chodzi o wcielenie Polski do federacyjnego unijnego państwa zarządzanego przez Niemcy, o zamienienie Polski w źródło taniej siły roboczej zatrudnionej w niemieckich hurtowniach i montowniach? Czy masowa akcja przesiedleńcza nie jest znaczącym krokiem do przodu w dziele budowy IV Rzeszy? I jeszcze jedno: Dlaczego Polacy, ofiary resetu uczestniczą w nim z wielkim entuzjazmem, własnymi rękami likwidując sobie państwo?

Kto otwarł Polskę na przestrzał? Kto wygenerował ruch na wschodniej granicy? Kto tworzy popyt na uchodźców? Kto steruje wielką akcją przesiedleńczą, która zmienia radykalnie i nieodwracalnie strukturę etniczną Polski? Kto robi wszystko, żeby zostali w Polsce na zawsze? Dlaczego roztaczają przed nimi wizję wspaniałej przyszłości, fundują wczasy all inclusive, nadają przywileje? Kto oskarża zadających takie pytania o "sabotaż wysiłku wojennego" i brutalnie szantażuje: Ten, kto nie akceptuje zmian w konstytucji stoi za śmiercią ukraińskich cywilów? Była szokowa transformacja gospodarcza, jest szokowa transformacja etniczna. W politykę szajek rządzących Polską wpisuje się nieprzerwany, zapoczątkowany przez Balcerowicza, kontynuowany przez Tuska, a sfinalizowany przez Morawieckiego proces podmiany ludności, pomysł na "białego murzyna", na kraj bez "ciemnego, ksenofobicznego motłochu", ze skundloną etnicznie tanią siłą roboczą.

"Jesteśmy gotowi na przyjęcie kilku, 4-5 milionów uchodźców" - to Morawiecki, kilka tygodni przed wojną. "Przyjmujemy wszystkich, kto będzie chciał" - to szef bezpieki. "Dla każdego uciekiniera z Ukrainy znajdziemy dach nad głową i darmowy posiłek" - to minister rodziny."Obywatele Ukrainy zapewne zostaną z nami dłużej" - to szef Kancelarii Premiera, ten sam, który kilka miesięcy temu złowieszczo zapowiedział: Rząd rozpoczyna pracę nad rozwiązaniami, które pozwolą na uproszczenie procedur i możliwości związanych z osiedleniem się w Polsce wszystkich potomków mieszkańców I i II Rzeczypospolitej. Zdradzając, że chcą osiedlić w Polsce niepolskie nacje, bo "potomkowie mieszkańców" to nie potomkowie Polaków. Jeśli cię to nie przekonuje, to przypomnij sobie słowa Dudy: "Tu jest Polin." No i przeczytaj "Jerusalem Post", który 11 dni przed rosyjską inwazją pisał o tajnych planach rządu izraelskiego dotyczących 200 tysięcy obywateli ukraińskich pochodzenia żydowskiego. "Trwająca dziś operacja przerzutu Żydów była przygotowywana kilka tygodni przed rozpoczęciem rosyjskiej inwazji na Ukrainę. Centrum dowodzenia znajduje się w hotelu Novotel w Warszawie" - pisała "Rzeczpospolita". Kiedy zaczęły się przygotowania? - Pod koniec stycznia. Czyli dużo wcześniej, niż Putin zaczął wojnę? - pyta gazeta. Mieliśmy informacje - odpowiada Szmul Szpak z Agencji Żydowskiej. Tylko cyferki się nie zgadzają. Na lotnisko Ben Gurion dotarło 5 tysięcy uprzednio wyselekcjonowanych, jak na Umschlagplatz, etnicznie i religijnie. Ale o tym, nie mów głośno, bo "to niedobra jest".

Jesteśmy sługami narodu ukraińskiego - rzekło polskie MSZ ustami swego ryżego rzecznika. Ale to nie on i nie po raz pierwszy zdradził, czyimi są sługami. Jarosław Kaczyński o uchodźcach: "Nas stać, bo jesteśmy 3 razy bogatsi od Ukrainy (...) Nie będziemy chodzić po prośbie. Nie będzie relokacji". Andrzej Duda: "Bezpieczeństwo Ukrainy jest częścią naszego bezpieczeństwa". Wcześniej prezydent wszystkich Polaków ogłosił: Wszyscy jesteśmy Żydami (a Morawiecki: Wszyscy jesteśmy Ukraińcami). Minister edukacji: "Polskie szkoły przyjmą 700 tysięcy ukraińskich uczniów". No i precedens na skalę świata ? aby zostać w Polsce studentem lub profesorem, przybyły do Polski Ukrainiec nie musi spełniać żadnych warunków. Nie musi nawet słowo umieć po polsku, mieć matury, indeksu, dyplomu. Wystarczy oświadczenie woli i ustne zapewnienie, że był nim na Ukrainie.

MSZ jest opanowany przez dwie szajki, żydowską i bezpieczniacką, których szefowie dogadali się w Magdalence i które reprodukują się już w drugim, a nawet trzecim pokoleniu - tak mówi teoria spiskowa. Są jednak rozliczne namacalne dowody świadczące o tym, że gdy Bronisław Geremek kompletował "zespół", kierował się regułą: żydowskie pochodzenie, bezpieczniackie przeszkolenie i rekomendacja Michnika. Zresztą, co tu dużo mówić, wśród b. ministrów jest czterech potomków funkcjonariuszy NKWD, dwóch potomków funkcjonariuszy KPP i Radek, wypromowany przez wuja majora KBW i profesora Baumana, też majora KBW. No i mamy, co mamy - stosunki z Ukrainą nie są normalne, bo po stronie polskiej są wyznaczane przez mniejszości, a jeśli są jakieś fora dyskusyjne, to bierze w nich udział tylko mniejszość ukraińska.

Tu kolejne pytania:Czy u przedstawiciela mniejszości narodowej nie dojdzie do konfliktu lojalności? Czy Ukrainiec powinien działać w MSZ na odcinku ukraińskim, a syn banderowca w komórce wschodniej Agencji Wywiadu? Czy nad repatriacją Polaków z Kazachstanu pieczę sprawować musi obcoplemieniec? I wreszcie - czy powodem tego, że pion śledczy IPN nie osądził ani jednego zbrodniarza UPA, a wszystkich skazanych rezunów zrehabilitował i zaliczył w poczet osób "represjonowanych przez PRL ze względów politycznych" nie jest to, że wiele stanowisk w IPN obsadzonych jest Ukraińcami? Temat drążyć można innym pytaniem: Czy powodem tego, że na Wschodzie ponosimy same porażki nie jest to, że wszystkie ważne stanowiska w naszych ambasadach obsadzone są osobnikami, jak mówił kresowy poeta, "nie z Ojczyzny mojej"? Czy nie dlatego wydają 700 tysięcy wiz dla Ukraińców, a kilkanaście wiz dla Polaków z Kazachstanu? I czy może dziwić, że w Astanie, gdzie na repatriację czekają tysiące Polaków, ambasadorem był znawca jidysz, dziś jest Tatar, a wiceminister powiedział: "repatrianci z Kazachstanu są za drodzy w utrzymaniu i nie znają języka polskiego"? A może powodem jest to, że wielu pośród tych, co rządzą Polską są mniej Polakami niż zesłańcy, i wiedzą, że ich losy ważą się w kręgach "Wyborczej", a nie w kresowych wioskach?

No i jak z dziurawego wora posypały się "sukcesy" polskiej dyplomacji: Morawieckiego ze szczytu UE z grudnia 2020; Kaczyńskiego z jego misją pokojową NATO i migami oraz polityką zagraniczną przełączoną w tryb funkcjonowania Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy; Dudy, gdy na nartach w Wiśle, z buzią rozbawionego dziecięcia deklarował: "Bezpieczeństwo Ukrainy jest częścią naszego bezpieczeństwa", a "dozbrajanie Ukrainy jest politycznym nakazem chwili i Polska powinna przeznaczyć na ten cel wszystkie dostępne środki, nie pytając nikogo o zdanie". ? propos - Duda wcześniej przebywał na kwarantannie, i czy nie powinien był na tym poprzestać? Ale to nie wszystko - wojenni przegrani z Ministerstwa Spraw Przegranych, jakby nigdy nic, głoszą: "Niemal cała Europa zaczęła odważnie przemawiać po polsku"; "Polska mocarstwem humanitarnym"; "Wróciliśmy do pierwszej ligi"; "Dzięki dyplomatycznej harówie Europa i świat przyjęły w końcu polskie spojrzenie na putinowską Rosję, tchórze przestali się bać, pochlebcy Putina przymknęli gęby, a rosyjska agentura i kremlowskie lobby w UE zeszły do podziemia".

Polska to kraj 2 milionów młodych wygnanych za chlebem, z karłowatą armią, z gigantycznym zadłużeniem, stadami lichwiarzy strzygących kraj z resztek majątku, gdzie rośnie jedynie liczba generałów i admirałów, długość ścieżek rowerowych, odsetki od kredytów w szwajcarskich frankach, rządowa pomoc dla Ukrainy i uzależnienie od nowojorskich banksterów. To równocześnie państwo przypisujące sobie rolę herolda misji cywilizacyjnej na Wschodzie, miotające bełkot o "białoruskich i putinowskich standardach". I tu konstatacja: żeby troszczyć się o bezpieczeństwo państwa, żeby prowadzić jakąkolwiek politykę zagraniczną trzeba mieć MSZ, a nie jego atrapę.

Zamiast trzymać się z dala od konfliktów, które Polski nie dotyczą, wsadzają palce między drzwi i futrynę, wdają się w gry, których zasad nie znają. Czy wiedzą, kim jest ich partner? Przecież nie klaun, tylko sowiecko-żydowscy oligarchowie. W stosunku do Ukrainy wszystkie państwa mają własną narrację, z wyjątkiem Polski. My za swoją przyjęliśmy ukraińską. I czy nie stąd bezmyślna paplanina polityków nierozumiejących istoty geopolitycznych gier? Ponieważ w dzisiejszych czasach prawdziwe są tylko teorie spiskowe, oto jedna z nich: W całej miłości PiS do Ukrainy nie chodzi o wojnę z Putinem, ale o oligarchów, których (poza tym, że rozkradli Ukrainę) łączy jedno - przed świętem chanuki gremialnie udają się prywatnymi odrzutowcami do Izraela. Na Ukrainie interesy robili wszyscy - Rosja, USA, Niemcy, Izrael, a nawet taka biznesowa miernota jak Sławomir Nowak, tylko nie my. My pomagaliśmy Ukrainie, dając kredyty... oligarchom. Jeszcze inna teoria: prawdziwą machlojką jaczejki, która sprawuje władzę "w tym kraju" jest UkraPolin.

Na naszych oczach realizuje się scenariusz, który wydawał się koszmarnym snem - Polska przegrywa z kretesem. Gdy bitewny kurz opadnie, dla Polski nie będzie miejsca na defiladzie "moralnych zwycięzców". I znajdą się po temu argumenty: niepraworządny, odrażający moralnie reżim, współwinny ukraińskiej tragedii, który spiskując przeciwko Europie z prorosyjską Le Pen "rozbił europejską jedność w interesie Putina", który chciał wojny, podżegał do niej, dla którego wojna i pozostanie Putina przy władzy było korzystne i który wszystko robił, żeby wojna trwała jak najdłużej. Obowiązywać będzie jedna linia: w Brukseli kapitulacja na całej linii, żadnych negocjacji, żadnych kompromisów, poddanie się narracji, że cokolwiek narodowe to "agenda Putina". Kaczyński podda sprawę sądownictwa. Ostateczna federalizacja UE zrealizowana zostanie rękami Morawieckiego, a Kaczyński ogłosi "albo UE albo Putin". Ze zwycięską Rosją w imieniu Europy rozmawiać będą Niemcy, a plan Marshalla dla Ukrainy sfinansuje Polska. Niepokoi wyjątkowa jednomyślność polskiej klasy politycznej. Drobne animozje wynikają jedynie z licytowania się, kto jest bardziej proukraiński i kto da Ukraińcom więcej. Nie mniej niepokoi, że gazety "Wyborcza", "Polska" i "Warszawska" stoją w jednym szeregu. Ale szykuje się jeszcze większa tragedia - rząd jedności narodowej i to, że jutro Polską może rządzić Tusk, MSZ-em Sznepf, a w Belwederze zasiądzie Trzaskowski.

Biden, przedstawiciel państwa, które na tej wojnie robi największy interes, przyjechał do państwa, które na tej wojnie robi najgorszy interes i nic nam nie dał. W dodatku za poklepywanie po ramieniu drogo zapłacimy, ogołacając z broni własną armię i oddając ją Ukrainie, skupując bezwartościową hrywnę, udzielając bezzwrotnych kredytów, oddając szpitale, szkoły i żłobki przybyszom. Biden eksponował żydowskie pochodzenie Zełenskiego, jako dowód na to, że Ukraina nie wymaga "denazyfikacji". Za to zdenazyfikuje Polskę. Przy czym "naziści" to nie tylko antysemici, ale i ci którzy mówią o nazistach z SS Galizien i ci, którzy nie chcą zapomnieć o niemowlętach nabijanych na sztachety, o dziewczynach zgwałconych na śmierć, o chłopakach ciętych piłami, obdzieranych ze skóry i rozrywanych końmi, o starcach palonych żywcem. Zapowiedzią jest wpis na TT ryżego ministra i spotkanie prezesa YouTube z Morawieckim oraz słowa obu osobników: Polski rząd i Google chcą wspólnymi siłami stworzyć potężny system walki z fałszywymi wiadomościami i dezinformacją. Nie jest tajemnicą, że Kreml czyni co tylko może, by skłócić Polaków z Ukraińcami, doprowadzić do niepokojów społecznych. Z YouTube zniknęło ponad 12 tysięcy kanałów i 30 tysięcy filmów, które szerzyły mowę nienawiści i publikowały niedozwolone treści. Google ma zamiar skupić się na Polsce, ponieważ to właśnie tutaj istnieje potrzeba wsparcia zarówno społeczeństwa polskiego, jaki ukraińskiego.

Jeszcze inne pytanie: Czy znowu jak w czasach, gdy instalowaliśmy na Majdanie rządy żydowskich oligarchów i krzewiliśmy demokrację na Białorusi, nie zaczną nas zachodzić od tyłu Judejczykowie? Czy Światowy Kongres Ukraińców, tak jak Amerykański Kongres Żydów, nie wróci z żądaniem odszkodowań i restytucji mienia za Akcję ?Wisła?? Czy nie chodzi o kaskadę wydarzeń: Polska zdruzgotana gospodarczo z rozgrodzonymi granicami, przez które przelewają się hordy obcych; nadawanie koczującym w Polsce uchodźcom z Dzikich Pól statusu rezydentów na specjalnych warunkach, włącznie z przywilejem noszenia broni; wprowadzenie języka ukraińskiego jako urzędowego; chaos i starcia na tle etnicznym (ale nie z Ukraińcami, lecz między Polakami, z Ukraińcami przyglądającymi się i przeżuwającymi popcorn); masowa emigracja Polaków na Zachód? Czy dla udobruchania rezunów nie wyślą Dudy do Kijowa z kolejną bezzwrotną miliardową pożyczką, nie zbudują 100 pomników Bandery w miejscach wskazanych przez ambasadora Ukrainy (Placu Piłsudskiego nie wyłączając)? A gdyby to nie wystarczyło, czy nie oddadzą Przemyśla, a we Wrocławiu komisarycznym prezydentem nie zrobią Wołodymyra Frasyniuka? I czy to nie Holland, a my, będziemy wzdychać żeby było tak, jak było?

Wiedzieliśmy, że Kaczyński lubi koty i małych ludzi, a Duda Żydów. Ale nie wiedzieliśmy, że tak kochają Ukraińców. Jaką trzeba jednak być mendą, aby tak, jak "Gazeta Polska" zorganizować Marsz Żołnierzy Wyklętych w barwach ukraińskich. Jakim trzeba być kabotynem, żeby postawić znak równości między Buczą a Katyniem. Hańba domowa - tak Jacek Trznadel nazwał kolaborację żydokomunistycznych elit ze Stalinem w negowaniu zbrodni katyńskiej i przypisywaniu jej sprawstwa Niemcom. Dzisiaj hańbą domową jest kolaboracja elit III RP z potomkami Bandery i przypisywanie mordów UPA Rosjanom. W tym miejscu przypomnijmy, że Rosjanie przeprosili za Katyń, odtajnili dokumenty, sfinansowali budowę cmentarza, na którym w 2010 Putin złożył wieniec.

Co można zrobić? Dziś, gdy Polacy z wielkim entuzjazmem i własnymi rękami duszą nazistów, gdy zmykanie ust cieszy się powszechną aprobatą, przechodzi w samosądy oraz lincze medialne i uznawane jest za "patriotyczne", wypchnięcie z ośrodka, który wytwarza polską myśl polityczną obcych agentów nie wchodzi w rachubę. Podczas wojny podziemie likwidowało folksdojczów a dziwkom zadającym się z okupantami goliło głowy. Na pierwsze koniunktury nie ma. Ale na golenie łbów i sporządzanie list hańby z nazwiskami tych, którzy przyczynili się do takiego upodlenia Polski - jest. Przypomnieć Romana Dmowskiego: "Istnieją Polacy i pół-Polacy, a rasa pół-Polaków musi zginąć". Mówić bez ogródek: Nie ma żadnych dwóch wizji Polski. Jest wolna Polska versus państwo zarządzane przez cadyka lub gauleitera. Głośno wymawiać słowo "Zdrada". No i mówić Polakom: przyjmujesz Kozaka - wysiedlasz Polaka. Pamiętajmy też, że z Polską poszłoby im jeszcze lepiej,gdyby nie nasz nacjonalizm i antysemityzm. No i więcej optymizmu. Mamy najgłupszą dyplomację na świecie, ale mamy też Polkę najpiękniejszą w świecie, najlepszą tenisistkę i najlepszego piłkarza świata.

Krzysztof Baliński
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 14.04.22 Pobrań: 51 Pobierz ()
15.04.2022 Ukraińska aktorka"podrzyna" gardło jeńcowi i zapowiada Rosjanom "krwawe ż
W sieci pojawiło się makabryczne przesłanie do Rosjan, odbierane też jako "reklama" podrzynania gardła rosyjskim jeńcom na Ukrainie. Udostępnił ją w sieci m.in. doradca szefa MSW Ukrainy. Nie jest jasne, kto jest autorem filmu, ale rosyjski Komitet Śledczy zapowiedział wszczęcie śledztwa przeciw ukraińskiej aktorce, która w nim zagrała.

W filmie, który pojawił się w sieci prawdopodobnie 10 kwietnia, występuje kobieta ubrana w ukraiński strój ludowy. Ukrainka mówi o Rosjanach, że "te świnie przez stulecia nazywały nas Małorosjanami, deptały naszą flagę, naśmiewały się z naszego języka i tworzyły komiczny obraz Ukraińca". Wypomina też Rosjanom, że zabijali Ukraińców, morzyli ich głodem, "krzyżowali w czerwonych katowniach" i wysyłali na Sybir.

Według niej w wyniku rosyjskich tortur i prześladowań w "spokojnym, rolniczym narodzie ukraińskim" obudziło się "coś, co drzemało przez wieki" - "pierwotny i pradawny ukraiński Bóg". Po wypowiedzeniu tych słów Ukrainka wyciąga sierp, mówi że "teraz zbieramy swoje krwawe żniwo" i poza kadrem wykonuje cięcie sierpem. W następnym ujęciu widzimy mężczyznę z poderżniętym gardłem ubranego w koszulkę podobną do tej, którą noszą m.in. w Rosji żołnierze piechoty morskiej.

Następnie kobieta mówi pod adresem Rosjan, że teraz czeka ich śmierć "za Buczę, Irpień, Kijów, Charków, Odessę, Mariupol".

Makabryczną "reklamę" udostępnił m.in. doradca szefa MSW Ukrainy Anton Heraszczenko, na swoim oficjalnym kanale w serwisie Telegram.

Link

Nie jest jasne, kto jest autorem filmu. Rzekomo pierwotnie ukazał się on w mediach społecznościowych na kontach ukraińskiej aktorki ze Lwowa Andriany Kuryłeć, która miała w nim zagrać. Obecnie jednak dostępność jej profili jest ograniczona.

Według Ołeksandra Kowalczuka z lwowskiego portalu Warianty film został nakręcony przez "nieobojętnych entuzjastów ze Lwowa". Zdaniem Kowalczuka kobieta przedstawiona w filmie to personifikacja samej Ukrainy.

Link

Szef rosyjskiego Komitetu Śledczego Aleksandr Bastrykin polecił w poniedziałek wszcząć sprawę karną przeciwko Andrianie Kuryłeć. "Na Ukrainie nakręcono reklamę społeczną podobną do filmów, które były tworzone przez bojowników organizacji Państwa Islamskiego (...). W reklamie Kuryłeć wypowiada ekstremistyczne stwierdzenia i z uśmiechem podcina mężczyźnie gardło sierpem" - napisano w komunikacie na stronie Komitetu Śledczego cytowanego przez agencję RBK.

Kanał rosyjskiego ministerstwa obrony "Zwiezda" podał informację, jakoby film powstał przy wsparciu organizacji ukraińskiej diaspory z USA.

Kresy.pl
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 15.04.22 Pobrań: 50 Pobierz ()
15.04.2022 Polskość to jednak nienormalność?
Link

Przemawia przeze mnie gorycz, bo okazało się, że nam Polakom można tak samo sprać mózgi, jak Niemcom czy Amerykanom.

Nie potrafię uzasadnić, na jakiej podstawie (literatura romantyczna) żywiłem błędne przekonanie, iż jako Polacy jesteśmy intelektualnymi i moralnymi nadludźmi - nie jesteśmy. Jesteśmy dziś za to "humanitarnym mocarstwem".

W przededniu rwandyjskiego ludobójstwa media rządowe odczłowieczały swoich przeciwników politycznych, nazywając ich karaluchami - a z karaluchem się nie wchodzi w relacje, karalucha się rozdeptuje. Dziś w polskojęzycznych mediach prezydent Putin jest największym złem wszechczasów, Hitlerem, Stalinem, Atyllą i Dżyngis-chanem w jednym, zaś każdy Rosjanin który publicznie nie odetnie się od swojego przywódcy przestaje być człowiekiem. Stąd nagłe parcie naszego Pinokia na ? zmianę konstytucji, by można było pozbawiać Rosjan ich majątków w Polsce, ogłoszenie planu derusyfikacji gospodarki itd. Czyli znów jako pierwsi (tym razem po banderowcach) weszliśmy do wojny, tyle że póki co jeszcze nie do fazy kinetycznej (mówiąc megalomanem Bartosiakiem).

Ludzie wariują i jak pisał Dmowski, bardziej nienawidzą Rosji niż kochają Polskę. Zwariował kolega Rafał Ziemkiewicz, pisząc "Jak dla mnie, lepiej, żeby benzyna była po 10 złotych, niż żeby była ruska". Teraz na swoim wideoblogu bredzi coś o Rosji jako kolosie na glinianych nogach, którego dni są policzone i że razem z naszymi braćmi rezunami wypędzimy wreszcie mongolską dzicz za Ural. I tylko skomle (autentycznie) i "łaskawo prosi", żeby banderowcy chociaż taki mały gest wykonali w naszym kierunku i zdjęli pudła ze lwów na Cmentarzu Orląt. Już trudno, pies trącał porąbane siekierą kości polskich kobiet i dzieci, my dzisiaj w zamian od ust odbierzemy naszym kobietom i dzieciom i damy waszym byle tylko te lwy ... Rafale, opamiętaj się, wybudź się z tego ukro-amoku!

Polacy przez lata byli tresowani przez WOŚP - teraz wystarczyło zmienić dekoracje, w miejsce serduszek dać obce flagi i orkiestra gra. WOŚP zgrabnie łączy osobistą ofiarność ze sponsoringiem budżetowym, samorządowym itp. - podobnie jest z Operację Wisła 2: z jednej strony ludzie dobrej woli (proszę o wsparcie, przyjęłam dwie kobiety z dziećmi, potrzebuję dla nich stroje kąpielowe na basen i buciki na wiosnę), z drugiej samorządy i władze centralne. Np. Elon Musk podarował dla Kijowa zestawy Starlink, za co zdalnie dziękowali mu bracia Kliczko i tylko nikt nie wspomniał, że sponsorem jest Orlen.

Wmówiono nam, że uchodźmy muszą godnie żyć, wychodzi na to, że godniej od Polaków, a przecież uchodźca ucieka, żeby przeżyć, nikt nie ma obowiązku zapewnić mu gratis statusu współgospodarza.

Bartosz Kowara:

A kto powiedział, że mają tutaj godnie żyć? Celem uchodźcy jest PRZEŻYCIE. No chyba że przyznajesz, że jest to akcja przesiedleńcza, w takim wypadku godne życie Naszym kosztem nabiera sensu. Tylko szkoda, że obecnie wielu Polaków nie stać na godne życie i wszyscy mają to w dupie.

Izrael wpuszcza tylko współziomków (początkowo za opłatą), stosując przy tym kryteria czysto rasistowskie, ale w stosunku do Polski:

"Wiadomości - Onet: Izraelski minister: Polacy, to wasz powód do dumy. Świat zapamięta to na długo", czyli Polacy, zdaliście egzamin, tylko nie naróbcie w gacie ze szczęścia.

Na szczeblu rządowym:

Link czyli skup bezwartościowego gówna 1 za 1

Chanukowycz w Kiszyniowie:

"Jako Polska będziemy starali się skorzystać ze wszelkich możliwości, żeby wesprzeć Mołdawię. Rząd polski zdecydował o przyznaniu nieoprocentowanego kredytu Mołdawii w wysokości 20 mln euro, po to, by ułatwić poradzenie sobie z trudnościami"

(faktem jest, że to akurat grosze - tyle to obiecał Pinokio banksterom z JP Morgan za utworzenie filii w Warszawie).

Link

Przypominam sobie, jak kilka lat temu, kiedy PiS wprowadzał program 500+. Ile było utyskiwania ze strony domorosłych leberałów, że jak tak można ich opodatkowywać na rzecz jakiejś biedoty, pamiętam, jak cwelebrytki żaliły się, że nie ma spokoju nad morzem, bo przez 500+ najechało się tam wrzaskliwych bachorów (w wielu przypadkach po raz pierwszy w życiu). A teraz nagle programem tym (jak i każdym innym świadczeniem) objęto z półtora miliona przesiedleńców i ... i wszystko gra i nie koliduje? Wrzaskliwe ukraińskie bachory w odróżnieniu od polskich nie będą przeszkadzać?

Polacy w Kazachstanie od 30 lat proszą o możliwość powrotu do Macierzy, ale wszystkie rządy łącznie z pisowskimi miały ich głęboko w dupie, nie ma środków, nie opłaca się. Przez 30 lat nie stać nas było na repatriację 30 tys osób. A teraz? Wy antypolskie hijos de puta!

Link

Jak pisze Piotr Wielgucki (M.Kurka):

Polskie niezaszczepione na "kowida" dzieci stanowiły śmiertelne zagrożenie dla dziadków i rodziców. Wtem! Milion niezaszczepionych ukraińskich dzieci na: odrę, świnkę, różyczkę, gruźlicę, "kowid" nie stanowi żadnego zagrożenia i poszły do polskich szkół, normalnie, nie zdalnie.

Na Ukrainie litr benzyny kosztuje 5 zł, objęta sankcjami Rosja sprzedała w ostatnim miesiącu o 40% więcej gazu, po wyższej o 20% cenie. Polska dwóm milionom uchodźców zapłaciła za wikt, opierunek, darmowe leczenie, komunikację i szkołę. Mam pytanie. Kto i z kim prowadzi tę wojnę?

Nie interesują mnie ukraińskie kobiety i dzieci, nimi powinni się zająć ukraińscy mężczyźni. Mnie interesują polskie kobiety i dzieci, o których zapomnieli polscy "mężczyźni" zajmując się cudzymi kobietami i dziećmi.

Nie jestem historykiem, to może ktoś mnie poprawi, ale nie znam drugiej takiej wojny, w której wróg i najeźdźca dostarczałby napadniętemu: paliwo, gaz, prąd z zajętej elektrowni i nie zniszczył żadnej infrastruktury.

Jerzy Wasiukiewicz:

Czyli mówicie, że wepchnięcie do Polski kilku, kilkunastu tysięcy imigrantów przez polsko-białoruską granicę to było w interesie Putina, ale wepchnięcie milionów przez granicę polsko-ukraińską już nie jest?

Tak, Kaczyńśki dopiął swego i zbudował Rieczpopołytą Dwojga Narodów, oczekującą na naród Trzeci, a Pinokio dopiął swego i zbankrutował Polskę i Polaków:

Link

"Premier Mateusz Morawiecki w końcu przyznał coś, czego ekonomiści obawiali się od dawna. Powiedział, że czeka nas "zawierucha gospodarcza" z bardzo wysoką inflacją i stagnacją w PKB. To pierwszy tak mocny głos szefa rządu w tej sprawie. Polacy muszą więc przygotować się na wyrzeczenia i pogodzić z tym, że w portfelach zostanie im mniej pieniędzy. Sprawdziliśmy, co nas czeka w tym roku w związku z wojną w (SIC!) Ukrainie"

- nie w związku z wojną NA Ukrainie, ale w związku z wojną wypowiedzianą przez polskojęzyczny rząd narodowi polskiemu!

Na granicy z Białorusią kolejka tirów na 50km, albowiem:

"przyjeżdża Pani z Ukrainy, z Euromajdanu i decyduje o tym kto przejedzie a kto nie przejedzie przez polską granicę? A jakieś władze w naszym kraju są czy goście będą tu teraz stanowić prawo?" (ta "pani" to wściekla banderówa Natalia Panczenko - samo tolerowanie tej osoby na polskiej ziemi jest pluciem na groby pomordowanych Wołynian... tyle, że w większości nie mają oni nawet grobów)"

Łukasz Warzecha:

Nas stać na wszystko. Na przyjęcie 3 mln uchodźców z pełnym socjalem bez grosza pomocy skądkolwiek, na zarżnięcie polskich firm transportowych, na Polski Ład, na rezygnację z ruskiej ropy i na uderzenie na Ruskich. A co - może nie?

Mural sfinansowany przez niechętny polskiemu patriotyzmowi Onet.
Link

Marcin Skalski (redaktor):

PiS wciągnie nas w wojnę choćby po to tylko, by spełniło się "proroctwo" Lecha Kaczyńskiego, że po Gruzji i Ukrainie przyjdzie czas na Polskę.

- dziś na Interiach na pierwszej stronie kolejne kłamstwo Ukraińców dążących do wciągnięcia Polski do wojny:

"Ambasador Ukrainy: Są obawy, że Rosja może zaatakować Polskę" - czy chodzi o tego samego kolosa na glinianych nogach, który już przegrał (wg SBU, wg gen. Skrzypczaka i gen Polko, wg dr Bartosiaka i Piotra Zychowicza itp. itp.)?

Link

Baner zachęcający Polaków do wojny - ktoś to finansuje

Zamiast podsumowania, tekst krążący w internecie (jak zawsze w takich przypadkach pewne dane należałoby zweryfikować i nie przyjmować bezkrytycznie).

KILKA FAKTÓW O KTÓRYCH SIĘ NIE MÓWI

1. Ukraina jest dwa razy większa od Polski, ma 600 000 km kw.
2. Obrazy zniszczeń, które widzisz w TV to max 20 km kw
3. To rząd Ukrainy powinien w pierwszej kolejności zapewnić swoim obywatelom schronienie na dużej części terenów nie objętych działaniami wojennymi.
4. Na Ukrainie jest ponad ćwierć miliona osób z HIV/AIDS, którym media mówią, że leków retrowirusowych starczy na kilka tygodni.
5. Mężczyźni którzy mogą opuścić Ukrainę, to Ci ze zwolnieniem ze służby. Nie są to tylko ojcowie dzieci 3+, ale również osoby seropozytywne HIV/AIDS, osoby z gruźlicą lekooporną i kiłą wrodzoną.
6. Na Ukrainie jest 600.000 osób ze zdiagnozowaną gruźlicą lekooporną - czyli śmiertelną ( gruźlica jest nadal w pierwszej 10 chorób śmiertelnych)
7. Dochodzi wysoko zakaźny wirus żółtaczki typu C
8. Nikt nie bada osób przekraczających teraz granicę... co powoduje śmiertelne zagrożenie.
9. Polskie Centrum HIV/AIDS już się uruchomiło - terapia, badania i leki mają być darmowe dla uchodźców.
10. W Polsce szacuje się, że jest 30 tyś osób zakażonych HIV w tym ok 5000 ze zdiagnozowanym AIDS. - Ukraina natomiast zakażonych zdiagnozowanych ma ćwierć miliona!
11. Kiła wrodzona jest też bardzo niebezpieczna i występowalność wzrosła w ostatnich latach o ponad 70 procent.
12. Nikt, nikt nie przestrzega ludzi. Nikt nie uczula polskiego społeczeństwa aby zachować ostrożność, aby rodziny z małymi dziećmi i kobietą w ciąży unikały korzystania np. ze wspólnej toalety, wanny, naczyń z obcymi. kiła i gruźlica to choroby roznoszone również drogą kropelkową.
13. Nie rozumiem dlaczego jest powszechne przekonanie, że Ukraina jest bezpieczna dla Polski.... jakby historia temu przeczy.
14. Nie jestem ruskim trollem, przeciwnie! Nie będę kibicować merowi Kijowa, który nadal ma rosyjski paszport, jego dziadek Rodion Kliczko był oficerem NKWD, który został wysłany na polskie kresy by wprowadzać stalinizm, ojciec boksera był generałem armii radzieckiej, a sam słynny mistrz bokserski służył w rosyjskim wojsku....
15. Skoro odbiera się majątki dzieciom i wnukom oligarchów rosyjskich i wywala się ich z zachodnich krajów, to nie rozumiem dlaczego nie robi się tego w Polsce z wnukami stalinistów. Czyli to co powinno być zrobione po 1989 roku.
16. Z całym szacunkiem Panowie... ale należy w pierwszej kolejności zająć się interesami własnego kraju i narodu! (jak np pan Orban)... zawsze tak go lubiliście i nagle bliżej Wam do polityki Kaczyńskiego niż do narodowej polityki Orbana. Przykre to bardzo. *
17. Wzywam Panów do zajęcia się interesami własnego narodu (o ile to polski naród). * Zadbania o to, aby w Polsce nie wybuchła epidemia HIV, lekoopornej gruźlicy, kiły i HCV! Czytających zachęcam do używania maseczek w obecnych czasach i zachowania szczególnej ostrożności... bo "covid" przy lekoopornej gruźlicy to pikuś!

Link
Wybitny ukraiński atronom.

MacGregor - J-23 na angielskiej prowincji
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 15.04.22 Pobrań: 49 Pobierz ()
19.04.2022 Remedium na tresurę - "Biała Róża".
Ach, cóż za zbieg okoliczności! Akurat teraz, kiedy wybuchła wojna na Ukrainie, a niezależne media, zarówno po jednej, jak i drugiej stronie, zostały podporządkowane Propaganda Abteilung, kiedy Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, najwyraźniej wzorując się na Żydach dyskutujących ze św. Szczepanem, zatkała uszy nie tylko sobie, ale i nam wszystkim, odcinając nas tym samym od ruskich kłamstw i skazując na ukraińską prawdę, dzięki czemu płomienny patrioci, wykarmieni przez spółki Skarbu Państwa, mogą się nakręcać i podnosić "wielki krzyk", który może być wstępem do kamieniowania, a przynajmniej - kneblowania każdego, kto spróbuje im podskoczyć, Piotr Raina opublikował w Biblioteczce "Myśli Polskiej" książkę pod tytułem "Biała Róża - ktoś musi się złu przeciwstawić".

Książka opowiada o pięcioosobowej grupce monachijskich studentów, którzy podjęli desperacką i można by nawet powiedzieć, że śmieszną - gdyby nie była tak tragiczna - próbę dania świadectwa prawdzie. To byli ludzie inteligentni, więc z pewnością zdawali sobie sprawę, że akcja ulotkowa, siłą rzeczy ograniczona, ani nie doprowadzi do obalenia hitlerowskiego reżimu, ani nawet do jakiegoś wstrząsu w niemieckim społeczeństwie - a jednak podjęli się tego bo "trzeba coś zrobić i to nawet już dzisiaj" - jak powiedział prof. Huber, który później podzielił los całej piątki. Bo trzon "Białej Róży" stanowiło pięcioro ludzi - studentów medycyny na monachijskim uniwersytecie. Niektórzy, jako członkowie Hitlerjugend, przeżyli młodzieńcze zafascynowanie narodowym socjalizmem i towarzyszącą mu atmosferą, ale wkrótce, pod wpływem lektury i dyskusji, ta fascynacja im przeszła, a na jej miejscu pojawiło się przekonanie, że "dla kulturalnego narodu nie ma nic bardziej niegodnego, aniżeli dać się bez oporu rządzić przez nieodpowiedzialną i oddaną ciemnym popędom klikę" - jak napisali w pierwszej ulotce. To zdanie budzi i moje wspomnienia, bo tak właśnie - chociaż w okolicznościach nie tak groźnych i dramatycznych - myśleliśmy i my, podejmując w latach 70-tych podobną działalność przeciwko "oddanej ciemnym popędom klice", która w naszym nieszczęśliwym kraju niestety nawet dzisiaj ma liczne rzesze epigonów i znajdujących polityczne poparcie kontynuatorów.

Działalność "Białej Róży" nie mogła trwać długo, chociaż jej uczestnicy starali się zachowywać wszelkie możliwe środki ostrożności. Ale w państwie totalitarnym nie jest to wcale łatwe, a kto wie, czy w ogóle możliwe. Cóż dopiero - we współczesnych demokracjach, które bez cienia żenady uprawiają totalną inwigilację swoich "suwerenów"? Za początek działalności "Białej Róży" można uznać 3 czerwca 1942 roku, a koniec nastąpił 18 lutego 1943 roku, po rozrzuceniu ulotek na monachijskim uniwersytecie, kiedy to sprawców aresztował uniwersytecki pedel. Już 21 lutego do Sądu Ludowego trafił akt oskarżenia, a 22 lutego, specjalnie przybyły na ten proces niezawisły sędzia Roland Freisler, który znalazł potem tylu naśladowców w PRL i gdzie indziej,wydał na początek pięć wyroków śmierci przez ścięcie toporem. Aresztowania wkrótce objęły pozostałe osoby zamieszane w działalności "Białej Róży" i skończyły się dla nich również wyrokami śmierci. W Niemczech pamięć o nich jest kultywowana i np. 200 niemieckich szkół nosi imię Sophie Scholl, siostry inicjatora "Białej Róży", której imię wykorzystały nawet niemieckie feministki, chociaż nie jestem pewien, czy ona sama byłaby z tego zadowolona. W Polsce o "Białej Róży" mało kto słyszał chociaż w 1965 roku polscy biskupi w słynnym liście do biskupów niemieckich wspomnieli o jej uczestnikach jako o "męczennikach". Inna sprawa, że my sami mieliśmy ogromne zaległości w uhonorowaniu naszych bohaterów i męczenników, poległych lub zamordowanych zarówno z rąk niemieckich, jak i rządzącej później żydokomuny, która nawet i dzisiaj stręczy nam bohaterów podstawionych.

Więc dobrze się stało, że - chociaż pewnie nie było to zamierzone - że książka Piotra Rainy ukazała się właśnie teraz, kiedy jesteśmy poddawani intensywnej tresurze patriotycznej i to nawet nie naszej własnej, tylko ukraińskiej. Takiej właśnie, chociaż chyba jeszcze bardziej intensywnej, poddawani byli Niemcy za Hitlera, czy choćby Polacy za Stalina. W tej sytuacji ludziom bombardowanym propagandą bardzo trudno jest zachować wewnętrzną wolność, bo znacznie łatwiej jest poddać się wzbierającej fali tym bardziej, że treserzy od razu podsuwają patetyczne rozgrzeszenie. Ale "Biała Róża" pokazuje, że nawet w sytuacji ekstremalnej zachowanie wewnętrznej wolności jest możliwe - jak w Polsce, pod okupacją niemiecką, pokazała Leonia Jabłonkówna - Żydówka, intelektualistka ochrzczona w Kościele katolickim i przejęta patosem chrześcijańskiego nakazu miłowania nieprzyjaciół. W wierszu "Modlitwa" napisała m.in. tak: "Za grób, co w słabnącym jak ulga / Pokusą w męczeńskich dniach świeci / Zbaw Panie kobiety i dzieci / Z płonących pożarów Hamburga. / Za krzyż znieważony w kaplicach / Za krzywdę cmentarnych popiołów / ? Zachowaj we wrażych stolicach / Strzeliste gotyckie kościoły." Zachowanie wolności jest możliwe nawet w sytuacji, gdy treserzy chcą naród przerobić na stado.

-

Peter Raina - "Biała Róża - ktoś musi się złu przeciwstawić", Biblioteczka "Myśli Polskiej", Warszawa 2022.

Stanisław Michalkiewicz
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 19.04.22 Pobrań: 52 Pobierz ()
20.04.2022 Wreszcie darmowe przejazdy dla Polaków!
Od pewnego czasu do przesiedleńców z Ukrainy cieszących się przywilejem darmowych podróży dołączają też inni Ukraińcy, mieszkający w Polsce od czasów sprzed wojny. W praktyce wygląda to tak, że w przypadku kontroli biletów wystarczy powiedzieć, że jest się z Ukrainy - ja ukrainiec, idzi w ch...m, a każdy kontroler odstępuje od czynności przewidzianych w prawie.

Sytuacja jest jednak dynamiczna. Do uprzywilejowanych Ukraińców dołączają Polacy, którzy nie chcą czuć się dyskryminowani. W tym przypadku wystarczy powiedzieć, że jest się Polakiem. Możliwe, że znajdą się nadgorliwcy chcący zastosować procedurę dyskryminacji: żądać od Polaków biletu, a w przypadku jego braku - opłaty specjalnej (kary). Gdy środki perswazji nie wystarczą należy zastosować inne argumenty. W ostateczności zostaje opcja klasyczna. Gdy do nadgorliwego kanara nic nie dociera wówczas stosujemy wariant ukraiński. Rozpinamy koszulę na piersiach i oczom zaskoczonego kontrolera ukazuje się nasz specjalny, przygotowany na tę okazję, przyklejony tatuaż. Może to być swastyka, twarz Bandery, SS Galizien, w ostateczności runa pułku Azow. To powinno zakończyć sprawę.

Drugą kwestią są:
"Antyszczepionkowcy z Ukrainy"

Jak podała gazeta Rzeczpospolita przesiedleńcy ze wschodu nie szczepili się u siebie i nie chcą się szczepić w Polsce. "Ukraina jest jednym z najsłabiej wyszczepionych krajów w Europie (34,3 proc.)".

Jestem zaskoczony skalą postaw antyszczepionkowych wśród uchodźców. Wielu z nich odmawia zaszczepienia nawet na podstawowe choroby, takiej jak np. krztusiec. Niepopularne są szczepienia noworodków. Trzecią dawkę szczepionki przeciwko Covid-19 przyjęło tylko 3 proc. obywateli Ukrainy - mówi super autorytet TVP Sutkowski.

W tej sytuacji należy postawić pytanie. Co będzie, gdy informacje te przedostaną się do szerszej, a tym samym głupszej opinii publicznej? Przypominam, że jeszcze niedawno degeneraci żądali wprost, aby niezaszprycowanych białkiem kolczastym Polaków dyskryminować w formie zakazu wstępu do komunikacji miejskiej, a także do sklepów, restauracji oraz urzędów publicznych. Czy czeka nas "fala hejtu" w stosunku do "antyszczepionkowych terrorystów" z Ukrainy?

Link
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 20.04.22 Pobrań: 49 Pobierz ()
20.04.2022 Czy Polacy są warci takich rządów jak ten obecny?
Pewien turysta w Beskidach - a działo się to gdzieś w latach 60-tych - zauważył małą chatkę przy szlaku, więc skręcił do niej, by napić się wody. W chatce, oprócz gospodarza, przebywała koza. Nie, nie piecyk. Żywa koza. Z rogami i cyckami.

- Gazdo, a Wam nie smród tak w jednej chałupie z kozą siedzieć?
- Eeee, niii Panie. Koza się już przyzwyczoiła.


Do wszystkiego się można bowiem przyzwyczaić.

Kiedyś, przy okazji ślubu kościelnego jakiejś celebryckiej pary w kościele w Zakopanem, ochroniarze nie wpuszczali ludzi na Mszę. Rzecz podówczas niesłychana! Dziś mało kogo to obchodzi. Do kościołów mogą wtargnąć gestapowcy z Policji Państwowej, skuć księdza na oczach wiernych, rozpędzić owieczki... i nic.

Gdy dumnemu, kochającemu wolność Narodowi Polskiemu nakazano nosić bezsensowne szmaty na twarzach i zakazano wchodzić do lasu - nasz dumny (i kochający, ma się rozumieć, wolność) naród nie tylko bez szemrania się podporządkował idiotom, choć miał prawo po swojej stronie - ale jeszcze zaczął donosić sam na siebie i prześladować myślących.

Gdy ogłoszono, że od 24 lutego 2022 Ukraińcy są przyjaciółmi Polski, a o Wołyniu, Podolu, czy Bieszczadach nie wolno mówić (bo to uraża uczucia Ukraińców) - Polacy, jak jeden mąż, no prawie poumieszczali gdzie tylko mogli, niebiesko-żółte symbole Banderlandu. Zorganizowali też zbiórki na biednych "uchodźców", koncerty na ich rzecz, powywieszali billboardy itd.

Gdy teraz - a wszystko na to wskazuje - Ukraińcy otrzymają w Polsce większe prawa, niż jej rodowici mieszkańcy, też wszystko po Polakach spłynie, jak mocz po misce klozetowej. Dopasują się. Bo są, k...a ich mać, Europejczykami.

A więc, czy Polacy są warci obecnych rządów?
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 20.04.22 Pobrań: 48 Pobierz ()
21.04.2022 Bilans Wojny na Ukrainie
Polacy pozbawieni prawie zupełnie własnych niezależnych mediów, atakowani zewsząd nachalną anglosaską propagandą zupełnie nie orientują się w rzeczywistym przebiegu wojny na Ukrainie. Ta zamierzona przez zagranicznych decydentów niewiedza w zasadniczym stopniu kształtuje ich świadomość i powoduje, że podejmują coraz gorsze decyzje dotyczące fundamentalnych spraw związanych istnieniem państwa i narodu.

Wielu trzeźwych obserwatorów domyśla się, że informacje o wielkich zwycięstwach i kontrofensywach Ukraińców to produkt czysto pijarowy, zmyślony i przez nikogo niepotwierdzony. Bo jakie to miasto na przykład w ciągu tych 55 dni wojny odbiły siły ukraińskie? Jakie odziały rosyjskie pokonały? Wszystkie to "sukcesy" okazywały się być po paru dniach sfabrykowanymi kolażami, przerobionymi w Photoshopie zdjęciami, wymyślonymi mitami, jak np. tzw. "Duch Kijowa" - pilot, który miał zestrzeliwać rosyjskie samoloty, a który w ogóle nie istniał.

Cel narzucanej w ten sposób Polakom propagandy był oczywisty - zbudowania przeświadczenia, że pomaganie Ukrainie ma głęboki sens, że nasze wysiłki przybliżają "ostateczne zwycięstwo" słusznej sprawy. Ten medialny pressing pomagał też niewątpliwie w przeprowadzaniu narzuconej nam przez USA przymusowej mobilizacji naszych wszystkich zasobów: militarnych, finansowych, gospodarczych na rzecz wschodniego sąsiada. Dzięki temu Polacy sami oddają wszystko to, co mają najlepszego Ukraińcom - ostatnią sprawną broń, żywność, amunicję, paliwo. Wielu z nich nawet zaciąga się, jako najemnicy do prywatnych armii organizowanych przez nacjonalistów. Nikt nie zastanawia się, czy wszystkie te wysiłki i całe to oszalałe "wzmożenie" będzie miało jakikolwiek sens i pożytek zarówno dla Ukraińców, jak i dla Polaków. Wściekła propaganda mainstreamowa eliminuje wszelkie próby refleksji a każdy, kto odważy się na niezależnie myślenie jest piętnowany, jako zdrajca i obcy agent a tabuny zindoktrynowanych bogoojczyźnianych tzw. "Januszy" próbują zrobić wszystko, aby "podstawić mu nogę" w życiu osobistym i pracy zawodowej. Szpicel i denuncjator to teraz zajęcia cieszące się największym autorytetem w polskim społeczeństwie.

Rzeczywisty obraz wojny

Pragnąc podejmować racjonalne decyzje warto wyrobić sobie rzetelny ogląd na stan spraw na Ukrainie i spróbować uchwycić rzeczywisty obraz konfliktu. Jedną z najmniej zawodnych, jak i najbardziej odporną na manipulacje jest metoda statystyczna. Trzeba po prostu policzyć stan wyjściowy zasobów militarnych stron konfliktu, policzyć dotychczasowe traty, oraz oszacować czy pozostałe zasoby wystarczą, aby osiągać sukces lub dalej móc prowadzić wojnę.

W przedstawionych poniżej dwóch tabelach zestawiono zasoby i straty obu stron na dzień 16-17 kwietnia 2022. Przyjęto oficjalne dane Ministerstwa Obrony Federacji Rosyjskiej oraz sztabu generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy. Rosyjskie dane są bardziej wiarygodne, gdyż Rosjanie podając je pokazują szczegółowe dowody (zdjęcia, filmy) i wyliczenia. Dane ukraińskie dotyczące strat rosyjskich według rozeznania są 2-3 krotnie przesadzone. Ukraińcy podając je nie potrafią w żaden sposób potwierdzić ich materiałem zdjęciowym. Autor nie znalazł np. potwierdzenia zdjęciowego nawet 10 samolotów zestrzelonych przez wojska ukraińskie. Ale nie o to tutaj chodzi, Przyjęto dane deklarowane przez obie strony wojujące, aby uchwycić generalny stan zasobów i strat.

Straty armii ukraińskiej według strony rosyjskiej, według Ministerstwa Obrony Rosji na dzień 17 kwietnia 2022
Stan na luty 2022 Stracono do 17.04.2022 Procent strat
Samoloty 159 134 84
Helikoptery 147 105 71
Bezzałogowce 500 460 92
Zestawy przeciwlotnicze 300 246 82
Czołgi i bojowe wozy piechoty 2596+4000 2,269 34
Wyrzutnie rakiet 490 252 51
Artyleria Polowa i Moździerze 3107 987 32
Wozy specjalistyczne 5000 2158 43
Flota 38 38 100
Żołnierze 209 23 367 zabici 11
30 000 ranni - szacunek 14

Straty sił rosyjskich według sztabu generalnego Sił Zbrojnych Ukrainy na dzień 16 kwietnia 2022.
Stan na luty 2022 Stracono do 16.04.2022
Według wersji ukraińskiej
Procent strat
Samoloty bojowe 2100 163 7,76
Helikoptery 2050 144 7,02
Bezzałogowce 3000 135 4,50
Zestawy przeciwlotnicze 5000 66 1,32
Czołgi 24 000 (z rezerwami) 756 3,15
Bojowe wozy piechoty 40 500 (z rezerwami) 1976 4,88
Wyrzutnie rakiet (bez strategicznych) 3391 122 3,60
Artyleria Polowa i Moździerze 20 000 (bez rezerw) 366 1,83
Wozy specjalistyczne 40 000 (bez rezerw) 1443 3,61
Flota 605 2 0,33
Żołnierze 900 000 20 000 2,22

Jak możemy wywnioskować z powyższych zestawień Ukraina utraciła do tej pory większość swojego sprzętu wojennego. Wyposażenie wojsk lądowych (artyleria, czołgi, BWP) zostało już w prawie 50% zniszczone przez Rosjan. Marynarka wojenna i lotnictwo nie istnieją od dawna. Nastąpił także poważny ubytek w sile żywej - około 20% żołnierzy zostało wyłączonych z walki.

Z kolei straty Rosjan (mocno przesadzone przez Ukraińców) stanowią ułamek ich zasobów militarnych? to zaledwie około 2-3% faktycznych możliwości Federacji Rosyjskiej, a w rzeczywistości nawet mniej. Zapasy sprzętowe Rosjan są stale uzupełniane przez przemysł albo przemieszczane z głębi kraju na linię frontu.

Najważniejsze w długotrwałym prowadzeniu wojny jest sprawne dostarczanie wojskom amunicji, materiałów pędnych i żywności oraz finansowanie konfliktu. Ukraina, jako jeden z najuboższych krajów Europy posiadała zaledwie 30 mld USD rezerw walutowych, podczas gdy Rosja ma ich aż 630 mld. Ukraina prawie całą potrzebną ropę niezbędną dla walczącej armii importuje z zagranicy- głównie z Białorusi, produkcja własna jest niewielka, podczas gdy Rosja jest jednym z największych jej producentów na świecie. Trzeba także dodać, że obecnie wszystkie pracujące na Ukrainie rafinerie i większość baz materiałów pędnych zostały już zniszczone przez rosyjskie naloty. Ukraina może obecnie polegać wyłącznie na dostawach z zagranicy z Polski i Rumunii, ale też nie wiadomo, przez jaki jeszcze czas.

Wojna toczy się na terytorium Ukrainy i dezorganizuje całe państwo. Przede wszystkim zaś - do końca, dzień po dniu, obraca w perzynę i tak marną ukraińską infrastrukturę - drogi, koleje, porty, elektrownie, lotniska, podczas kiedy Rosja nie ponosi tutaj żadnych uszczerbków.

Dlatego wniosek jest oczywisty. Ukraina nie może wygrać tej wojny. Większość sprzętu wojskowego, znaczna część armii jest unieszkodliwiona, zapasy materiałowe są praktycznie wyczerpane i stale niszczone a w wielu regionach brakuje już żywności. Głodują już nawet wojska ukraińskie, które dopuszczają się rabunków na okolicznych mieszkańcach.

Z kolei Rosja poświęciła zaledwie drobny ułamek swoich ogromnych zasobów i stale je odnawia zwiększając stale ilość sprzętu i materiałów dosyłanych na linię frontu. Wojna cieszy się poparciem 80% Rosjan, którzy zjednoczyli się przy prezydencie Putinie i nic nie zapowiada zmiany tych preferencji.

Dlatego nie bójmy się wyciągać oczywistego wniosku. Ukraina tę wojnę przegrała i dalsze prowadzenie nie zmieni jej ostatecznego wyniku. Rosjanie posiadają absolutna przewagę we wszelkich aspektach, poczynając od dominacji w powietrzu, poprzez zaawansowanie techniczne wojsk, a skończywszy na zabezpieczeniu materiałowym. Przewaga ta stale rośnie i wojska ukraińskie nie są zdolne do żadnych działać zaczepnych i nigdy już nie będą.

Wnioski dla Polski.

Skoro przegrana Ukrainy w toczącej się wojnie jest sprawą oczywistą zastanówmy się, jakie wnioski płyną dla nas i jak powinniśmy się zachować, aby nie uciapało bezpieczeństwo państwa i obywateli.

Niewątpliwie, jako najważniejszą sprawę powinniśmy rozważyć sens dalszych dostaw polskiego uzbrojenia i materiałów pędnych dla armii ukraińskiej, które i tak nie zmienią wyniku starcia na Ukrainie, a stanowią olbrzymie obciążenie dla budżetu Polski, które dodatkowo musi ponosić ciężar utrzymania prawie 3 mln ukraińskich uchodźców. Poza tym dostawy te mogą zostać uznane przez zwycięskich Rosjan za casus belli i sprowadzić na nasze domy zagrożenie wojenne. Dobrze wiemy, że państwa NATO nie chcą interweniować bezpośrednio na Ukrainie, gdyż oznaczałoby to III wojnę światową. To karmienie Ukraińców mrzonkami i złudzeniami na pomoc zachodnią, a tej nie będzie.

Jako, że Ukraina jest naszym sąsiadem Polska zamiast dolewać benzyny do konfliktu powinna się zaangażować jak najszybciej w zainicjowanie procesu pokojowego. Jest w naszym interesie, aby wojna nie rozlała się dalej i nie zablokowała pomostu handlowego Wchód - Zachód, gdyż wówczas Polska utraci wszystkie profity z racji swojego tranzytowego położenia w Europie. Dlatego polski rząd i wszystkie opcje polityczne powinny stać się ambasadorami pokoju w naszej części kontynentu.

Polski interes gospodarczy wymaga także nie zrywania kontaktów z Białorusią i Rosją, gdyż poprzez te państwa przebiegają główne kontynentalne korytarze handlowe do Chin, ponadto Rosja jest głównym dostawcą węglowodorów, które są niezbędne polskiej gospodarce i obywatelom. Dodatkowo po zwycięstwie na Ukrainie to Rosja będzie kształtować stosunki polityczne na wschodzie kontynentu. Nie ma żadnego ważnego powodu abyśmy dobrowolnie ograniczali sobie możliwości prowadzenia polityki w przyszłości.

Nie bójmy się myśleć o sobie i naszych interesach.

To nie nasza wojna.

Piotr Panasiuk
konserwatyzm.pl
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 21.04.22 Pobrań: 48 Pobierz ()
Strona 30 z 183 << < 27 28 29 30 31 32 33 > >>
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Shoutbox
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

Louisroano
14/10/2017 22:25
Czesc wszystkim mam na imie Kacper 21 lat i jestem z Kolobrzegu. Na serwerze wisze od czasow tak zamieszchlych ze co tu gadac. Jestem milosnikiem cs 1. 6, cs jego, imetina, lola. Zajmuje sie budowanie
LLK
11/02/2011 10:06
Gratuluję strony i oczekuję aktualizacji. Pozdrawiam LLK
Powered by PHP-Fusion copyright © 2003-2006 by Nick Jones.
Released as free software under the terms of the GNU/GPL license.