|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 5
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
11
|
Download: Gazetka "Wolne Słowo" |
|
|
16.06.2022 Nowa pandemia - małpia ospa - ta nazwa wkrótce będzie nieaktualna. |
Oto powód:
Oto dyrektor generalny WHO, otrzymał list podpisany przez 30 wysokiej klasy naukowców, którzy wnioskowali o pilną potrzebę zmiany nazwy "małpia ospa". W liście przekonywali, że obecna nazwa przyszłej pandemii jest dyskryminująca oraz stygmatyzująca.
Biorąc pod uwagę coraz szybsze rozpowszechnianie się informacji i skupienie uwagi na międzynarodowej epidemii (...) u ludzi, ważne jest, aby rozważyć odpowiednią, niedyskryminującą i niestygmatyzującą nomenklaturę (...) - cytuje fragment listu New York Post.
https://www.google.com/url?sa=t&source=web&rct=j&url=https://www.o2.pl/informacje/swiatowa-organizacja-zdrowia-zmieni-nazwe-malpia-ospa-znamy-powod-6779976413612768a&ved=2ahUKEwinlOGVpLD4AhVjxosKHcrsCoQQFnoECAUQAQ&usg=AOvVaw1urOO3bZ_gXOYo74RvNFr4
New York Post proponuje rozpisać konkurs na nową nazwę, tak jak to robią ogrody zoologiczne w przypadku nowo narodzonych zwierzątek. |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 16.06.22 |
Pobrań: 47 |
Pobierz () |
17.06.2022 Rząd będzie monitorował prywatne oszczędności emerytalne |
Polski Fundusz Rozwoju stworzy centralny rejestr monitorujący wszystkie oszczędności emerytalne Polaków. Będzie miał w ten sposób dostęp do danych dotyczących środków zgromadzonych także poza państwowym systemem.
Przy tej okazji Fundusz zaprzecza, aby informacje służyły mu choćby do ograniczania minimalnych emerytur [bua ha ha ha ha!!! ? admin].
Do Sejmu skierowany został właśnie projekt ustawy o centralnej informacji emerytalnej. Zakłada on właśnie stworzenie bazy zawierającej dane na temat wszystkich oszczędności emerytalnych, w tym tych zgromadzonych poza Zakładem Ubezpieczeń Społecznych oraz Kasą Rolniczego Ubezpieczenia Społecznego.
Szef Polskiego Funduszu Rozwoju Bartosz Marczuk tłumaczy, że Polacy dzięki temu będą mieli w jednym miejscu dane ze wspomnianych ZUS i KRUS, a także z Pracowniczych Planów Kapitałowych, Pracowniczego Programu Emerytalnego, oraz systemu prywatnych produktów emerytalnych.
Po zalogowaniu na odpowiednich stronach internetowych obywatele mieliby więc wgląd do zgromadzonych środków, natomiast dzięki specjalnemu kalkulatorowi mogliby obliczyć swoje przyszłe emerytury. [Czy obywatele o to prosili? ? admin]
Informacje na temat zgromadzonych środków miałoby także państwo. Marczuk zaprzecza jednak pojawiającym się doniesieniom, że dane będą służyły ograniczeniu państwowych dopłat do minimalnych emerytur, gdy obywatele mieliby odłożonych zbyt dużo środków na prywatnych kontach.
Centralna informacja emerytalna będzie kosztować jednorazowo 35 mln zł, a do tego dojdzie roczne jej utrzymanie w kwocie 20 mln zł. Miałaby ona rozpocząć swoją działalność w przyszłym roku.
----------------------------
Za miesiąc skarbówka będzie mogła sprawdzać wszystkie konta
Już za miesiąc w życie wejdą zmiany przepisów umożliwiające Urzędowi Skarbowemu wgląd do kont bankowych wszystkich Polaków. Dotąd skarbówka mogła to uczynić jedynie w przypadku osób podejrzanych o łamanie prawa. Zmiany są krytykowane między innymi przez Rzecznika Praw Obywatelskich, dopatrującego się w nich zamachu na prywatność obywateli.
Reforma funkcjonowania urzędów skarbowych wejdzie w życie z dniem 1 lipca. Na jej mocy banki działające w naszym kraju będą musiały przekazać organom podatkowym dane o posiadanej liczbie kont, ich stanie i obrocie swoich klientów.
Dodatkowo wgląd do takich informacji dostanie dodatkowy urzędnik. Tym samym poza szefem Krajowej Administracji Skarbowej (KAS) i naczelnikiem urzędu celno-skarbowego, o takie dane będą mogli wystąpić też naczelnicy urzędów skarbowych.
Dotychczas skarbówka mogła prześwietlać konta polskich obywateli jedynie w przypadku, gdy chodziło o "osoby podejrzane". Teraz państwo będzie też posiadało wgląd do rachunków zwykłych osób fizycznych, a nawet do pełnomocników kont.
Rzecznik Praw Obywatelskich Marcin Wiącek już trzy miesiące temu zgłaszał poważne zastrzeżenia do zmian w prawie. Jego zdaniem oznaczają one znaczne zwiększenie zakresu ingerencji w prywatność obywateli, które dodatkowo jest wprowadzane bez żadnego konkretnego uzasadnienia.
Krajowa Administracja Skarbowa twierdzi, że przepis ten nie będzie stosowany "bez uzasadnionej przyczyny i bez powiązania z popełnionymi czynami stanowiącymi przedmiot postępowania przygotowawczego prowadzonego w sprawie osoby podejrzanej o popełnienie przestępstwa".
Jednocześnie zdaniem dziennika "Rzeczpospolita", Ministerstwo Finansów ma rozpatrywać możliwość dokonania zmian w najbardziej kontrowersyjnej części reformy.
Na podstawie: money.pl, rp.pl.
-----------------------------
Z internetu:
Będzie co dzielić na stołach jadalnych z jadłospisu Szwaba a także wybierać chrust dookoła wielkich miast.
https://i.postimg.cc/7ZxX3F7w/bugsschwab.jpg
* "Nowy Ład Polski" jest częścią składową "Nowego
Porządku Świata" (NWO)
* Całkowita inwigilacja.
* Likwidacja obrotu gotówkowego, a To
oznacza Całkowite zniewolenie, (przez tzw.w.r.)
* "Niech Z...r...ją za MISKĘ Ryżu". |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 17.06.22 |
Pobrań: 51 |
Pobierz () |
17.06.2022 Grafika śmierci |
Dr Paul Thomas w niekonwencjonalny, ale niezwykle graficzny sposób zilustrował dotychczasowe zdrowotne rezultaty "programu szczepień covidowych":
Link
Na prostych wykresach ukazał ilość zachorowań na różnorakie choroby wśród "zaszczepionych" (bordowa linia) i nieszczepionych (niebieska). Wymowa tej grafiki jest tak oczywista, że nie wymaga jakichkolwiek wyjaśnień, ani znajomości angielskiego.
Naukowym wsparciem wymienionych wyżej statystyk, jest świadectwo Biochemiczki z 30 letnią praktyką, Dr Judy Mikovits prezentujące dowody tego, że "szczepionki" zawierają, między innymi, od wirusa HIV poprzez jad żmij do Eboli i tkanek pochodzącą z aborcji, całą gamę toksycznych substancji. Wszystkie one zostały z premedytacją wytworzone, w celu masowego ludobójstwa.
Mało tego - wszystkie odpowiedzialne ministerstwa amerykańskiej administracji (FDA, CDC, EPA) z pełną świadomością współpracowały i współpracują ze zbrodniarzami z korporacji farmaceutycznych. Za swoją prawdomówność Judy została aresztowana, a jej laboratorium splądrowane przez kolejną przestępczą grupę zwaną FBI. Na szczęście udało się jej zabezpieczyć dowody zbrodni w bezpieczny miejscu, gdzie czekają na nieuchronnie zbliżający się proces tych zbrodniarzy:
Video można obejrzeć tu: Link
Albo tu: Link
Wszystko to ma obecnie miejsce w USA, gdzie masowe efekty "szczepień" zaczynają budzić społeczeństwo z uśpienia. Nawet jeśli przestępcze media głównego nurtu zatajają prawdziwy obraz, to w sytuacji masowego, wielokrotnego wszczepienia populacji, prawie każdy zna osobiście indywidualne ofiary toksycznych inokulacji.
Całkowicie odmienna jest sytuacja w III RP, gdzie w odróżnieniu od Zachodu, populacja jest znacznie mniej wyszprycowana i w związku z tym, na obecnym etapie, efekty zdrowotne inokulacji, nie są jeszcze zauważalne dla postronnego obserwatora.
To, że milczą na ten temat sprawcy, to znaczy władze, administracja, "opieka zdrowotna", itd., jest zrozumiałe, ale czemu nabrały wody w usta nasze "niezależne" media niszowe? Osobiście nie znajduję na to innego wytłumaczenia, jak pełną ich agenturalność.
Czas pokaże, czy społeczeństwo ocknie się z letargu i rozliczy wszystkich winnych ludobójstwa, czy też wzorem takich krajów, jak Australia i Nowa Zelandia, przekształci się w gigantyczny obóz sanitarny (czytaj koncentracyjny)?
Link
Link
Link
Link
Ignacy Nowopolski
https://drnowopolskipolskapanorama.home.blog |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 17.06.22 |
Pobrań: 50 |
Pobierz () |
17.06.2022 Ludzie z wewnętrznego kręgu prezydenta Ukrainy kupili wielomilionowe rezydencje w Szwajc |
Jeśli Ukraina wygrywa wojnę z Rosją, to dlaczego kluczowe osoby z kręgu prezydenta Zełenskiego kupują domy w Szwajcarii? Z jakich źródeł przeznaczają na te rezydencje po 9 milionów dolarów? Czy kradziono "pomoc zagraniczną" USA, aby mogli kupić wielomilionowe rezydencje?
Podobnie jak większość krajów, Szwajcaria posiada rejestry gruntów wskazujące, kto jest właścicielem danej nieruchomości, za ile została sprzedana i jakie podatki są od niej płacone. Wyciągi z tych ksiąg wieczystych są dostępne dla ogółu społeczeństwa.
Wśród właścicieli luksusowych nieruchomości w krainie banków i alpejskich łąk są wysocy urzędnicy ze świty Zełenskiego.
Zaczynamy od Dmitrija Razumkowa, ukraińskiego polityka i byłego przewodniczącego Rady Najwyższej (legislatury). Zgodnie z wyciągiem z rejestru gruntów, wydaje się, że Razumkow kupił sobie luksusowy dom za 8 954 621,00 franków szwajcarskich, co w przybliżeniu odpowiada wartości dolara amerykańskiego. Jego nazwisko znajduje się na dole rejestru sprzedaży nieruchomości:
Następny jest Ołeksandr Danyliuk (Daniljuk) były sekretarz Rady Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy. Jego nazwisko pojawia się jako nabywca domu o wartości 9 126 538,00 CHF pokazanego na poniższym zapisie:
Następna jest historia Ludmiły Denisowej, rzeczniczki praw obywatelskich, zwolnionej z powodu fałszywych doniesień o okrucieństwach armii rosyjskiej wobec dzieci.
Koszt każdego domu to około 9 milionów franków szwajcarskich. Frank jest obecnie prawie równoważny dolarowi.
Tak bardzo kochają Ukrainę, że postanowili tam nie mieszkać.
Mało tego, skąd ci "urzędnicy publiczni" uzyskali po około 9 milionów dolarów każdy na zdobycie rezydencji w Szwajcarii?
Większość z tych domów została zakupiona ZANIM Rosja rozpoczęła swoją Specjalną Operację Wojskową na Ukrainie. Czy te domy były jakąś łapówką lub zapłatą dla tych urzędników publicznych, aby skłonić ich do wyprzedania Ukrainy przez podsycanie pożarów prowadzących do wybuchu wojny? Czy ci urzędnicy publiczni zostali opłaceni przez kogoś, aby skłonić ich do pomocy w rozpoczęciu wojny?
Albo - co gorsza - czy zagraniczna pomoc dla Ukrainy została skradziona, aby ci ludzie mogli kupić dla siebie luksusowe rezydencje, z dala od wojny, którą pomogli rozpocząć?
9 czerwca 2022
https://halturnerradioshow.com/index.php/en/newspage/world/ukraine-president-s-inner-circle-buying-multi-milion-mansions-in-switzerland
-----------------------------------
mail: Aby płynąca z serca pomoc dla krainy U nigdy nie osłabła... |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 17.06.22 |
Pobrań: 49 |
Pobierz () |
18.06.2022 Zgodnie z łajdacką tradycją |
Nie mieli szczęścia Polacy z Wołynia i innych części Małopolski Wschodniej, bo w 1943 roku zostali wymordowani przez Ukraińców - wyznawców Stefana Bandery, który dzisiaj uważany jest za jednego z ojców ukraińskiej niepodległości i bohatera narodowego. Ten mord był expressis verbis wpisany w nacjonalistyczną teorię Dymitra Doncowa, według której nie ma co zawracać sobie głowy ludnością obcoplemienną, tylko zwyczajnie ją wymordować, zapewniając w ten sposób przestrzeń życiową dla Ukraińców, którzy, nawiasem mówiąc, też dzielili się na "elitę" i "czerń", która dla "elity" powinna się poświęcać, albo też być poświęcana. Dymitr Doncow nie miał sposobności, by swoją teorię od razu wprowadzić w czyn, ale II wojna światowa taką sposobność stworzyła.
Ukraińcy poddani w czasach sowieckich okrutnemu eksperymentowi w postaci sztucznie wywołanego głodu, związali swoje nadzieje z Niemcami, w przekonaniu, że Niemcy przyniosą Ukrainie upragnioną niepodległość, podobnie jak to zrobiły w czasie I wojny światowej. Tym razem jednak byli to inni Niemcy, mianowicie narodowi socjaliści, którym odbudowywanie niepodległej Ukrainy w zasadzie nie przychodziło do głowy. Toteż po pierwszym miodowym okresie, kiedy to powstał zalążek ukraińskiego wojska w postaci dywizji i batalionów SS, a także pomocniczej policji w służbie niemieckiej, nastąpił bolesny powrót do rzeczywistości. Kiedy okazało się, że Niemcy nie tylko żadnej Ukrainy nie będą odbudowywały, a w dodatku - prawdopodobnie przegrają wojnę, policja pomocnicza dostała rozkaz zdezerterowania i w ten sposób, powstała UPA.
Ponieważ stawało się jasne, że ambitnych celów wojennych nie da się już zrealizować, to postanowiono osiągnąć cel, który był jeszcze możliwy do osiągnięcia, mianowicie - wymordowania ludności polskiej. Ta okrutna "czystka etniczna" doprowadziła do zagłady ponad 100 tysięcy Polaków, a zdecydowana większość tych, którym udało się przeżyć, wyjechała do pozostającej pod sowiecką okupacją Polski. Wskutek czego tamte tereny są dziś przez Ukraińców uważane za własne, a Polska nie ośmiela się tego kwestionować.
Ten przykład pokazuje, że zbrodnia popłaca, pod warunkiem szczęśliwego zbiegu okoliczności. A zbieg okoliczności był taki, że z jednej strony Sowieci przesunęli Polskę na zachód, a z drugiej strony Amerykanie potrzebowali Ukraińców jako narzędzia dywersji wobec Sowietów. Dlatego Ameryka hołubiła i nadal hołubi banderowców, którym puszczono w niepamięć ?kolaborację? z Hitlerem - w innych przypadkach niewybaczalną.
Oto co pisze w swoich wspomnieniach Adam hr. Ronikier, podczas okupacji prezesujący Radzie Głównej Opiekuńczej - jednej z dwóch polskich instytucji (drugą był Polski Czerwony Krzyż) działających oficjalnie w Generalnej Guberni, której częścią była też Małopolska Wschodnia.
"Ponieważ zaś ze wschodniej połaci RP, z Wołynia, nadchodziły tragiczne wieści o rozpoczynających się tam rzeziach ze strony Ukraińców, postanowiliśmy tam pracę organizacyjną straży (obywatelskiej - SM) rozpocząć. Przybywający stamtąd w popłochu i rozpaczy uciekinierzy zapewniali nas, że wszystko, co zdrowe i uczciwe będzie można dla obrony użyć i w ten sposób konieczną pomoc nieszczęsnej ludności przynieść. Toteż jak piorun z jasnego nieba spadła na nas wiadomość przywieziona przez mych wysłanników z Warszawy, że Delegatura Rządu jest zasadniczo przeciwna tworzeniu straży i że swego przyzwolenia stanowczo odmawia. (...)
Struty bardzo tym tak smutnym obrotem sprawy Straży Obywatelskiej, do której przykładałem tak wielką wagę, gdyż wiedziałem, co grozi ludności polskiej od Ukraińców szczególniej (...) W tymże czasie sprawa Wołynia zaczęła przybierać wprost tragiczne kształty. Gwałty i morderstwa dokonywane na Polakach przez zamieszkałych tam Ukraińców, nie tylko nie ustawały, ale z dniem każdym przybierały na sile i barbarzyńskich formach. (...) Tak topniał stan posiadania polskiego w tej odwiecznie do Polski należącej ziemi, a panowie z Delegatury, nie pozwoliwszy nam na zorganizowanie obrony, nie raczyli myśleć o tym, że złemu trzeba było przynajmniej próbować zaradzić, a nie zostawiać bez żadnej pomocy te rzesze polskie na Kresach.
Przecież przykład, który miał miejsce w Równem, gdzie dwaj nasi delegaci uzyskawszy od Kreishauptmanna broń, rozdali ją Wołyniakom, którzy dzięki temu nie tylko potrafili Ukraińców wziąć w ryzy, ale naokoło Równego kraj cały doprowadzić do ładu i porządku - przeczy kategorycznie tym naszym mędrkom, którzy teraz powiadają, że i tak nic by to nie dało zrobić, bo władze niemieckie nie pomogły."
No dobrze - ale dlaczego "panowie z Delegatury" zajęli takie nieprzejednane stanowisko, które Polaków kresowych wydało na śmierć bez obrony? Tego nie wiem, ale nie wykluczam, że z obawy, co na to powie Nasz Ówczesny Najważniejszy Sojusznik, czyli Winston Churchill, którego Sowieci codziennie informowali, jak to AK kolaboruje z Niemcami. Słowem - że Polacy na Wołyniu zostali pozostawieni własnemu losowi ze strachu Delegatury Rządu, no i oczywiście - samego Rządu RP w Londynie przez Churchillem. Jest to oczywiście wyjaśnienie najbardziej uprzejme.
Nie mieli więc szczęścia kresowi Polacy wtedy, bo albo zostali wymordowani, albo uciekli, a wszelkie ślady polskości zostały przez organizatorów i wykonawców tego mordu starannie usunięte. Ciekawa rzecz - bo nie mają szczęścia i dzisiaj. Polska liczy co prawda ponad 312 tys. kilometrów kwadratowych, ale okazuje się, że na jej terytorium nie ma miejsca, na którym można by tym pomordowanym nieszczęśnikom postawić pomnik. A pomnik jest; został ufundowany przez Polonię Amerykańską i przedstawia orła, w którego otwartej piersi, w otworze w kształcie krzyża, widać dziecko nadziane na tryzub. Poniżej rodzina w płomieniach i odcięte głowy nadziane na sztachety.
Wprawdzie rada gminy Jarocin leżącej między Janowem Lubelskim i Niskiem uchwaliła, by ważący 10 ton monument stanął w niewielkiej wsi Domostawa, leżącej tuż przy granicy Kongresówki z Galicją, ale chyba do tego nie dojdzie, bo dyrektor odlewni w Gliwicach odmówił udostępnienia szablonu niezbędnego do zmontowania pomnika, pod pretekstem "aktualnej sytuacji politycznej" oraz wycofał się też z wcześniejszej obietnicy przewiezienia i zmontowania monumentu. Widocznie od kogoś usłyszał: wiecie, rozumiecie, dyrektorze - no i wszystko jasne.
Jak wiadomo, "aktualna sytuacja polityczna" polega na tym, że pan prezydent Duda i cały rząd "dobrej zmiany", na rozkaz Naszego Złociutkiego Pana z Waszyngtonu, wchodzi Ukraińcom gdzie trzeba bez mydła. Gdyby w takiej "sytuacji politycznej" doszło do zmontowania pomnika, to na samą myśl, naszym Umiłowanym Przywódcom cierpnie skóra, bo Nasz Złociutki Pan albo natarłby im uszu, albo przynajmniej im natupał i na nich nakrzyczał. Taką ci to "politykę" prowadzą nasi obecni mężykowie stanu, jak się okazuje - zgodnie z tradycją.
Stanisław Michalkiewicz
17 czerwca 2022 |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 18.06.22 |
Pobrań: 46 |
Pobierz () |
18.06.2022 Polska w ogniu propagandy |
Propaganda wojenna - szara i czarna - z pomocą wszystkich rodzajów perswazji oraz manipulacji zatapia polskie społeczeństwo w morzu dezinformacji. Dotyczy toczącej się wojny Rosji z Ukrainą i stojącego za nią kolektywnego Zachodu - USA - UE - NATO.
Propaganda jest antyrosyjska - choć ani Rosja nie wypowiedziała Polsce wojny, ani Polska Rosji - i automatycznie proukraińska. Niesie ona kłamstwa bądź półprawdy, które - przekazując jedynie elementy prawdy - stają się stwierdzeniami nieprawdziwymi.
Propaganda nigdy nie niesie prawdy, gdyż ta uniemożliwia realizację jej celów - kształtowanie postaw społecznych zgodnych z oczekiwaniami władzy i służących jej środowisk opiniotwórczych. Ideologowie propagandy pozyskują w ten sposób zwolenników takiego programu politycznego, społecznego, kulturowo-cywilizacyjnego, który zawiera drugie dno - utajnione cele sprzeczne z interesem społecznym czy narodowym. W każdym przypadku sprzeczne z dobrem wspólnym.
Gdyby utajnione cele władzy były zgodne z owym dobrem, ich skrywanie nie byłoby celowe ani też uzasadnione. Mielibyśmy wtedy do czynienia z propagandą białą, która wyklucza dezinformację.
Wypełniające dezinformację przeciwieństwo prawdy można rożnie nazwać - zgodnie z sugestiami słowników języka polskiego oraz koncepcjami filozoficznymi, kulturoznawczymi czy medioznawczymi. Mogą to być: fałsz, kłamstwo, postprawda, symulakry, fake news - wszystkie zaprzeczają prawdzie.
Na nieprawdzie zbudowana jest nie tylko propaganda, ale również przeważająca część kultury współczesnej, nade wszystko zachodniej, rozwijającej się na fundamencie postmodernizmu, neomarksizmu i neoliberalizmu. Te z pozoru odmienne trendy filozoficzne łączy jedno - antymetafizyczne i zarazem antyaksjologiczne nastawienie generujące nieprawdę o człowieku i świecie danych mu wartości.
W takim kontekście kulturowym propaganda wojenna może nie tylko rozwijać się żywiołowo, ale również znajdować swe potwierdzenie. Jej twórcy bez żadnych skrupułów realizują imperatyw nieprawdy w stylu, który Slavoj Żiżek określa banalnym epitetem: cyniczny. Ideologowie nieprawdy wiedzą, że jej propagowanie jest złem a mimo to nie przestają jej propagować, bo wiedzą, że włos z głowy im nie spadnie. Stosują dwie formy nieprawdy, które opisał w epoce dyskusji o ponowoczesności i postmodernizmie Jean Beaudrillard - symulację i dysymulację.
Propagandyści tworzą więc takie obrazy rzeczywistości, które pogrążają Rosję, a pokazują waleczność i niezłomność Ukrainy. Gdy więc np. Rosjanie zwyciężają w Donbasie i kontrolują już ponad 90 procent jego powierzchni, propaganda symuluje zwycięskie postępy Ukraińców i ich zachodnich najemników. Gdy mowa o stratach wojennych, słyszymy we wszystkich polskich mediach o kilkudziesięciu tysiącach zabitych żołnierzy rosyjskich i zaledwie kilku tysiącach ukraińskich.
Mistrzowie propagandy tak dysymulują rzeczywistość - ukrywają jej prawdziwy obraz - aby Ukraina pozostawała nie tylko niezwyciężona, ale jednocześnie traciła minimalne ilości żołnierzy i uzbrojenia. W tej dysymulacji ludobójcami są wyłącznie Rosjanie, natomiast ukraińskie banderowskie formacje bojowe zabijające cywilów w Donbasie - regularnie od 2014 roku - ukazywanie są jako heroiczni bohaterowie, broniący ojczyzny przed najeźdźcą.
Bojowników z Azowstalu w Mariupolu katolickie media w Polsce nazwały nawet niezłomnymi obrońcami miasta Maryi, których życie polecano modlitwom wiernych. Dopiero, gdy się poddali rosyjskim wojskom, gdy świat mógł zobaczyć w internecie wytatuowane na ich ciałach swastyki i symbole SS, gdy ich nazwiska znalazły się w spisie bojowników Azowa wybijających od 8 lat rosyjską ludność, gdy zaczęli się przyznawać do terrorystycznej działalności, zniknęły z wojennej propagandy nie tylko ich aureole, ale również oni sami. heroizacja azowców z Mariupola i ich natowskich instruktorów nie powiodła się.
Jest przykładem połączenia symulacji z dysymulacją. Ta druga bowiem sprowadza się do ukrywanie - podobnie jak w chorobach psychiatrycznych - rzeczywistego stanu rzeczy w celu podtrzymania pozytywnego wizerunku - w tym wypadku Ukrainy. Zarówno w przypadku symulacji, jak i dysymulacji zamiast autentycznego obrazu wojny otrzymujemy jego zakłamane jego sztuczne wytwory, nazwane przez Beaudrillarda symulakrami. Rosja w tych symulakrach musi przegrywać jako wróg nie tylko Ukrainy, ale nade wszystko Zachodu z USA na czele.
Cenzura
W tych nieprawdziwych obrazach wojny nie może być mowy o jej przyczynach - zabijaniu od 2014 roku rosyjskojęzycznej ludności Donbasu przez banderowskie jednostki militarne ze słynnym Azowem na czele. Z symulakrów nie dowiemy się również tego, że wojny można było uniknąć przez realizację porozumień mińskich - przekształcenie niepodległych obecnie republik:- Donieckiej i Ługańskiej - w autonomiczne jednostki z rosyjskim językiem urzędowym, a samej Ukrainy w państwo federacyjne.
Co więcej - tematem tabu stała się w propagandzie wojennej sama kwestia powstania państwa ukraińskiego w radzieckim kształcie, dwa razy większego od Polski, stworzonego z różnych, również nie ukraińskich terytoriów, zamieszkiwanego przez różne mniejszości narodowe o odrębnej tradycji kulturowej - narażone na niebezpieczeństwo ze strony wyznawców odrodzonego banderyzmu.
Propagandyści wojenni przemilczają fakt zaistnienia na nowo w Europie ludobójczej ideologii Stepana Bandery, Dmytro Doncowa, Romana Szuchewycza - zagrażającej nie tylko mniejszościom narodowym Ukrainy, ale również narodom jej sąsiadów - w tym Polski - i w konsekwencji całemu kontynentowi.
Świadectwem odrodzenia nazistowskiej ideologii na Ukrainie jest nie tylko ludobójcza działalność pułku Azowa w Donbasie czy stojące w ukraińskich miastach pomniki jej twórców, ale również przeniknięta nią kultura, oświata i polityka społeczna. O tym nie mówi się w propagandzie wojennej, nie mówi się również w przekazie kulturowym i naukowym. Tym bardziej nie można mówić o wykorzystaniu współczesnego banderyzmu przez Zachód w umocnieniu jego interesów na Ukrainie. Wyłamanie się z tej matrycy cenzury nie jest tolerowane, o czym świadczą szykany wobec polskich profesorów za głoszenie poglądów niezgodnych z bezwarunkowo proukraińską - a więc probanderowską - ideologią. Szykany za konstytucyjne prawo do wolności słowa, popartego wiedza naukową i doświadczeniem akademickim..
Odczłowieczanie wroga
Rosja jako wróg nie tylko Ukrainy, ale również całego Zachodu z USA i NATO na czele ukazywana jest jako kuriozalny twór polityczny, cywilizacyjny i narodowy, który nie powinien istnieć. W zalewającej nas propagandzie Rosja to potwór, którego uosobieniem jest jej prezydent Władimir Putin. Czytamy i słyszymy, że to Hitler i Stalin w jednej osobie, demon, osoba niepoczytalna. Marzenie propagandystów, aby zastąpiła prezydenta Putina jakaś marionetka Zachodu w rodzaju Chodorkowskiego czy Nawalnego nie spełnia się, wobec tego wymyślają co miesiąc inną chorobę rosyjskiego przywódcy, spisek na jego życie, zamach na stanowisko.
W tym przekazie prezydent Putin jest główną przeszkodą w zapanowaniu NWO lansowanego przez amerykańskich i unijnych globalistów oraz wyznawców Klausa Schwaba ze Światowego Forum Ekonomicznego w Davos. Odczłowieczenie Rosji obejmuje nie tylko jej prezydenta, ale również cały naród rosyjski, któremu przypisywane są wszystkie możliwe grzechy z grzechem wielkiego poparcia Władimira Putina na pierwszym miejscu.
W propagandzie wojennej najłatwiej dokonać dehumanizacji Rosjan przez odczłowieczenie ich armii. Z jej przekazu wynika więc, ze żołnierze rosyjscy weszli na Ukrainę nie po to, aby uwolnić rosyjskojęzyczną ludność Donbasu od prześladowań ukraińsko-banderowskich, ale po to, aby wybić ludność cywilną całej Ukrainy, pozbawić ją obiektów infrastruktury, zniszczyć zabytki i nade wszystko kraść i gwałcić.
Z polskiego przekazu rzeczywistości wojennej, powielanego z ukraińskiej matrycy, wynika bowiem, że na wojnie gwałcą wyłącznie żołnierze rosyjscy ? nie tylko kobiety i dzieci w różnym wieku, ale także niemowlęta [Tekst powstał przed ujawnieniem informacji, że przekazy o gwałtach rosyjskich żołnierzy na niemowlętach były wymysłem rzeczniczki praw obywatelskich Ukrainy - red.]. I to jest - oprócz uzasadnionych historycznych uprzedzeń - koronny argument dla wzbudzenia do Rosjan odrazy i trwałej nienawiści. Ideologom wojennej propagandy idzie bowiem nade wszystko o postawę nienawiści, gdyż bez niej nie uda się przygotowywane od 2014 roku przez USA i NATO włączenie Polski do wojny z Rosją.
Rusofobia w stadium rasizmu
Warunkiem wstępnym odczłowieczania prezydenta Rosji i narodu rosyjskiego jest rusofobia. Rusofobia jest obecna w polskiej polityce jako jej stała dana od kijowskiego euromajdanu. Polska stała się wówczas jej propagatorem z namaszczenia USA. Przyjęła tę rolę dobrowolnie, stając obok Ameryki na czele obozu antyrosyjskiego. Zadaniem Polski stała się trwająca do dziś dyskredytacja Rosji na wszystkich poziomach relacji międzynarodowych. Pierwszym stadium naszej rusofobii był sam udział Polski w euromajdanie, zorganizowanym jako próba odcięcia Ukrainy od wpływów rosyjskich.
Kolejnym stadium umacniania polskiej rusofobii była walka naszego państwa z rosyjskimi źródłami energii - najpierw tylko z gazem, a następnie z ropą - w ramach osławionego unijnego bezpieczeństwa energetycznego.
Ta forma rusofobii przekształciła się w wojnę handlowo-gospodarczą, trwającą do dziś i kształtującą obecnie kolejne pakiety sankcji nakładanych na Rosję. Zarówno w walce o "bezpieczeństwo energetyczne", jak i w zaostrzaniu antyrosyjskich sankcji Polska stała się unijnym liderem rusofobicznych działań. Wbrew naszym narodowym interesom i naszej racji stanu, budowanym na pokojowym współistnieniu z sąsiadami, a w optymalnej wersji na współpracy z nimi.
Rusofobiczne działania Polski nabrały charakteru militarnego z dużym wyprzedzeniem rosyjskiej "specoperacji wojennej" na Ukrainie. Antyrosyjskie działania militarne polskich władz wyrażone zostały w zabiegach o wzmocnienie wschodniej flanki NATO oraz o obecność wojsk amerykańskich i amerykańskiej broni w Polsce.
W propagandzie wojennej są one przedstawiane jako wysiłki na rzecz bezpieczeństwa Polski i całego świata - zachodniego. Obecnie okazuje się, że wbrew propagandzie wojennej ani wzmocniona flanka, ani stacjonujący amerykańscy żołnierze nie zapewnili nikomu - również Polsce - bezpieczeństwa, a tym bardziej, pokoju. Niesłabnąca propaganda głosi jednak, że konieczne jest dalsze wzmacnianie flanki, jeszcze większa ilość amerykańskich żołnierzy w Polsce, jeszcze większe dostawy broni na Ukrainę, jeszcze większy - ze względu na nią - budżet "obronny" naszego państwa - wszystko z kieszeni polskiego podatnika, o którego już nikt się nie troszczy. Propaganda wojenna nawet nie ukrywa tej gorzkiej prawdy, że priorytetem polskich władz jest zwycięstwo Ukrainy w wojnie z Rosją, nie zaś losy polskiego narodu.
Rosja nie ma bowiem prawa zwyciężyć - głoszą różnej proweniencji "analitycy" i "eksperci". Nie ma bowiem prawa istnieć - nie tylko w świecie zachodnim z Polską na czele, ale również wszędzie gdzie indziej. To najwyższe stadium rusofobii - rasistowskie. Rosjanie wykluczani są ze wszystkich sfer zachodniego świata - nauki, kultury, sportu, życia społecznego - tylko dlatego, że są Rosjanami. Wykluczani są również ci, którzy już nie żyją - pisarze, kompozytorzy, artyści - poprzez wymazywanie ich z pamięci współczesnych pokoleń.
Polski minister kultury Piotr Gliński zasłynął wypowiedzeniem o konieczności "zniknięcia" z przestrzeni publicznej kultury rosyjskiej. Wystąpił też o wspólne stanowisko ministrów kultury Unii Europejskiej w sprawie nałożenia na Rosję sankcji w obszarze kultury. Jeszcze dalej w antyrosyjskim rasizmie posunął się premier Polski
Mateusz Morawiecki, twierdząc w artykule dla "Daily Telegraph", że "ruski mir" jest odpowiednikiem dwudziestowiecznego nazizmu i komunizmu i dlatego "musimy całkowicie wykorzenić tę potworną nową ideologię". Jako historyk polski premier doskonale wie, ze "ruski mir" to tradycja kultury rosyjskiej, przenikniętej wartościami prawosławia, podtrzymywanej również poza granicami Rosji przez rosyjską diasporę. "Ruski mir" to nosiciele tej kultury, konkretni współcześnie Rosjanie, deklarujący zbudowaną na niej i jej wartościach chrześcijańskich rosyjską tożsamość. Wykorzenić "ruski mir" oznacza ich unicestwienie. Tę formę rusofobicznego rasizmu najprościej wyjaśnić przez porównanie z tezą o konieczności wykorzenienia Polonii, pozbawienia milionów Polaków nie tylko możliwości podtrzymania tożsamości narodowej w oparciu o polskość, ale również prawa do istnienia.
Skutki propagandowego prania mózgów
Oprócz szybko przemijających korzyści establishmentu politycznego i opiniotwórczego oraz transatlantyckich ich mentorów nikt w Polsce nie zyskuje na propagandzie wojennej. Nie zyskuje również sama Ukraina, oczekująca wizji pokojowej przyszłości, która wymaga przyjęcia - zamiast symulakrów - prawdy o wojnie, o prawach mniejszości narodowych, o zagrażającej im ludobójczej ideologii banderyzmu i uznania konieczności odcięcia się od niego.
Samo zaś społeczeństwo polskie, poddane wpływom antyrosyjskiej wojennej propagandy, karleje, przeciętnieje, staje się infantylne, zdolne jedynie do powielania tezy, iż nie ma wolnej Polski bez wolnej Ukrainy. Kogo bowiem można wychować na nienawiści do Rosji i sztucznej miłości do Ukrainy? Kolejne pokolenia infantylnych Polaków, cedujących odpowiedzialność za losy własne i własnego kraju, na "wszechmocne" USA i NATO.
Prof. Anna Raźny
myslpolska.info |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 18.06.22 |
Pobrań: 47 |
Pobierz () |
20.06.2022 Polak potrafi, pod warunkiem, że nie jest politykiem albo dziennikarzem |
Napiszę wprost, że po wczorajszym felietonie przeczytałem kilka skrajnie głupich komentarzy, które zarzucały mi propagowanie "pedagogiki wstydu". Naprawdę nie wiem, jak bardzo trzeba mieć złe intencje albo jak bardzo wyłączyć myślenie, aby pisać podobne bzdury. Od lat zwalczam propagandowe schematy, które robią z Polaków tłuszczę, co to pije, kradnie i załatwia się po krzakach nad Bałtykiem. Od lat piszę o polskim fenomenie, jakiego nie ma na całym świecie, Polak potrafi w beznadziejnych warunkach osiągnąć tyle, czego Niemiec nie zdoła w komfortowych.
Za komuny nie było ani pieniędzy, ani materiałów budowlanych, a jednak ludzie hurtowo stawiali domy jednorodzinne. Pod zaborami i za okupacji potrafiliśmy zorganizować całe państwo, łącznie z edukacją i to wyższą. Umiejętności Polaków w zakresie inżynierii, informatyki, czy architektury, to towar poszukiwany na całym świecie. Polak jest niezniszczalną potęgą!
Rzecz w tym, że i felieton i opisana rzeczywistość nie dotyczyła Polaków, jako takich, ale dwóch specyficznych grup społecznych, które od lat ciągną Polskę na dno: politycy i dziennikarze. Jesteśmy w takim miejscu, w jakim jesteśmy nie dlatego, że Polak jest głupszy od Niemca, czy Francuza, ale dlatego, że polski polityk i polski dziennikarz jest 100 razy głupszy od niemieckich i francuskich.
Przegraliśmy wszystko na Ukrainie wyłącznie z tego jednego powodu. Politycy i to wszystkich opcji, razem z dziennikarzami wszystkich opcji, opowiadali niestworzone brednie o polskiej roli. Zapłaciliśmy za ten stek bzdur gigantyczną cenę i to jeszcze nie koniec. Efekt będzie taki, że Polacy znów będą "dźwigać plecak kamieni", jak to mawiał klasyk z Nowogrodzkiej. Czy sobie poradzą? Z całą pewnością, jednak to niekończąca się opowieść! Przez wieki drepczemy w miejscu, budujemy swoje, durni politycy niszczą, co zbudowaliśmy i znów odbudowujemy. Od wojny domowej na Ukrainie powinniśmy się trzymać jak najdalej, najprostsza na świecie strategia. Może nie tak daleko jak Węgry, bo to przy naszym geopolitycznym położeniu byłoby zbyt daleko posuniętą obojętnością, ale z powodzeniem mogliśmy i powinniśmy naśladować Niemcy.
Dało się to wszystko przeprowadzić banalnymi narzędziami, po prostu nie wyłazić przed szereg, trzymać się za plecami NATO i UE, oczywiście traktując to jako alibi, a nie realne oddanie władzy. Co zrobili politycy i dziennikarze? Dokładnie odwrotnie, czyli największą głupotę podpartą groteskowymi wizjami mocarstwowej Polski, która będzie za chwilę rządzić Europą. Za te żałosne wizje, kompletnie pozbawione jakichkolwiek racjonalnych podstaw, już spłynęły słone rachunki, ale te największe dopiero są wypisywane. Jesteśmy pracowitym i niezniszczalnym narodem, niestety nieustannie ogłupianym i prowadzonym na manowce przez "elity". Po buńczucznych deklaracjach Kaczyńskiego i PiS, zostały pielgrzymki na kolanach do UE i TSUE. Morawiecki bez żadnej dyplomacji i zahamowań mówi, że za polski wymiar sprawiedliwości nie chce umierać, co nie może być inaczej odczytane niż uznanie zwierzchnictwa Brukseli. I w takiej pozycji, z taką flagą, z której odcięto czerwień, mamy ?rządzić w Europie??!
Nad Polakami nie mam najmniejszego zamiaru się znęcać, nie widzę zresztą do tego większych podstaw, może poza jedną - nieuleczalna naiwność. Natomiast to jak Polska jest zarządzana przez "elity" polityczne i medialne, w moim krótkim podsumowaniu i tak wybrzmiało łagodnie. Od 2015 roku PiS przeprowadziło jedną mądrą inwestycję, to jest przekop mierzei. Była szansa na zbudowanie drugiej, czyli nowego źródła dostaw gazu dla Polski i Europy, ale to Morawiecki rozłożył koncertowo. Poza jakimiś śmiesznymi fabrykami samochodów na baterie, w dodatku w sferze projektów, nie ma niczego, co pozwoliłoby Polsce rozwinąć skrzydła. Zamiast drugiego Centralnego Okręgu Przemysłowego Morawiecki podpisał cyrograf na "zielony ład" i "zieloną mobilność". Takie są fakty, takie są "zdolności" i "ambicje" polskich (?) polityków. Długo wierzyłem, że PiS to inna jakość i przez pierwsze dwa lata tak było, teraz to jest ta sama "polityka brzydkiej panny" i nawet "patriotyczne" pyskowanie coraz ciszej słychać.
Matka Kurka |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 20.06.22 |
Pobrań: 52 |
Pobierz () |
20.06.2022 Przeczołgiwanie bez czołgów |
Wprawdzie pan prezydent Duda właśnie podpisał ustawę przewidującą likwidację Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego i inne przedsięwzięcia z zakresu funkcjonowania sądownictwa w naszym bantustanie, ale wygląda na to, że mimo wywieszenia białej flagi na znak kapitulacji przed niemieckim szantażem finansowym, wojna hybrydowa, jaką Niemcy prowadzą przeciwko Polsce od początku 2016 roku na tym się nie zakończy.
Oto Parlament Europejski, najwyraźniej pobudzony przez belgijskiego "byłego człowieka" nazwiskiem Guy Verhofstadt, właśnie - jeśli można użyć takiego sformułowania - "zdelegalizował" Trybunał Konstytucyjny w Warszawie, a także - znienawidzoną "nową" Krajową Radę Sądownictwa. Na razie tedy Niemcy rzuciły Polskę na kolana, ale najwyraźniej postanowiły wkrótce ją przeczołgać, a na koniec - wytarzać w smole i pierzu. Toteż pan prezydent Duda będzie wciągał białą flagę jeszcze wiele razy - bo tak właśnie jest w przypadku ulegania szantażowi.
Jakby tego było mało, pan prezydent Duda właśnie z goryczą ujawnił, że Polska przekazała Ukrainie broń za ponad 2 mld dolarów, ale obiecanych czołgów od Niemiec jak nie ma, tak nie ma. Podobno przyczyna jest taka, że - w odróżnieniu od mężnych Czechów, którzy w zamian za czołgi wysłane na Ukrainę jakieś czołgi od Niemiec dostali - nasz nieszczęśliwy kraj żadnej umowy nie podpisał, zadowalając się obietnicą, jak to się mówi, "na gębę". Toteż kiedy nasi mężykowie stanu zaczęli się dopominać o czołgi, niemiecki kanclerz zrobił wielkie oczy i wprawdzie nie zapytał naszych dygnitarzy, od kiedy mają te objawy, ale uprzejmie złożył to na karb "nieporozumienia". Na razie tedy nasza niezwyciężona armia, na skutek transferu broni na Ukrainę, została - jak mówią gitowcy - "z fiutem w garści", ale widocznie taki los wypadł nam.
Tymczasem wojna na Ukrainie przechodzi w stan przewlekły, co wiele państw NATO zaczyna zniechęcać do futrowania Ukrainy pieniędzmi i bronią. Taka sytuacja zaczyna niepokoić prezydenta Zełeńskiego, który nie tylko czyni gorzkie wyrzuty Zachodowi, ale postanowił też podkręcić Amerykański Komitet Żydowski, żeby ten z kolei podkręcił administrację prezydenta Józia Bidena. I tak chyba się stało, bo właśnie sekretarz obrony, pan Lloyd Austin oświadczył, że Ukraina otrzyma wkrótce broń, która pozwoli jej na "pokonanie Rosji". Ciekawe co to może być za broń, bo skoro Stany Zjednoczone mają ją na składzie, to dlaczego do tej pory Rosji jakoś nie pokonały?
Potwierdza to podejrzenia, że USA wolą jednak wojować z Rosją do ostatniego Ukraińca, a jakby Ukraińców zabrakło - to do ostatniego Polaka - i tak dalej. Jak to mówią, trudno mieć o to do nich pretensję, tak, jak trudno mieć pretensję do garbatego, że ma proste dzieci i można tylko żałować, że nasi mężykowie stanu przez ponad 20 lat nie nauczyli się sztuki wykorzystywania uczestnictwa Polski w NATO dla wzmacniania siły własnego państwa. Widocznie jednak w Szkole Liderów przy Departamencie Stanu, którą - z wyjątkiem Kukuńka - ukończyli prawie wszyscy nasi Umiłowani Przywódcy, takich rzeczy nie uczą. Pewne światło na tę zagadkę rzucił Książę-Małżonek, ni stąd ni zowąd oświadczając, że Zachód powinien wyposażyć Ukrainę w głowice jądrowe. I pomyśleć, że taki jegomość piastował w naszym nieszczęśliwym kraju stanowisko ministra obrony i ministra spraw zagranicznych w sposób nie zwracający niczyjej uwagi.
Ale ostateczne zwycięstwo, które Ukrainie przysługuje, jak psu buda, to rzecz jedna, a przyłączenie jej do Unii Europejskiej, to rzecz druga. O to właśnie zabiegali nasi mężykowie stanu, najwyraźniej pragnąc, żeby Ukraińcom było tak samo dobrze, jak nam. Toteż do Kijowa przybyła niedawno z pielgrzymką Nasza Złociutka Pani Urszula von der Layen, przynosząc prezydentowi Zełeńskiemu skrzydlatą wieść, że Ukraina może zyskać status "państwa kandydującego". Oznacza to, że ten kraj będzie musiał przejść dodatkową drogę krzyżową, ale w końcu dostąpi wiecznej szczęśliwości, która jest udziałem takiej na przykład Polski. Jednak to dopiero początek tej Via Dolorosa, o czym prezydenta Zełeńskiego prawdopodobnie uświadomią trzej następni pielgrzymi w osobach francuskiego prezydenta Marcona, niemieckiego kanclerza Scholza i włoskiego premiera Dragiego. Nawiasem mówiąc, ten premier Dragi tuż przed pielgrzymką do Kijowa odbył pielgrzymkę do Izraela, gdzie naradzał się nad sprawami ukraińskimi.
Ciekawe, że Hitlerowi nawet nie przyszło do głowy, by w sprawie przejęcia kontroli nad Ukrainą radzić się Żydów - ale być może właśnie dlatego tę kontrolę tak prędko utracił, co pokazuje, że pokojowa metoda budowy IV Rzeszy jest znacznie skuteczniejsza, bo przejęcie kontroli dokonuje się na prośbę samych zainteresowanych i ku ich zadowoleniu, przynajmniej początkowo. Nawiasem mówiąc, to jest woda na młyn antysemitników, co to uważają, że Żydzi rządzą światem. To naturalnie absolutna nieprawda, ale skoro i premier Dragi i sekretarz obrony Lloyd Austin akurat tam ładują akumulatory, to może jednak coś jest na rzeczy?
Jak tam będzie, tak tam będzie, a tymczasem nasi Umiłowani Przywódcy z rządu "dobrej zmiany" nie ustają w rozwijaniu polityki rozrzutności. Właśnie ogłoszono, że rząd wprowadzi dopłaty do węgla. W rezultacie inflacja powoli podpełza ku 20 procentom, co zaniepokoiło nawet Naczelnika Państwa, który na jednym z mityngów zauważył, że stoimy "w rozkroku". Ów "rozkrok" polega na tym, że rozrzutność pociąga za sobą inflację, ale z drugiej strony w przyszłym roku są wybory, więc jakże tu nie praktykować rozrzutności?
Ale w kołach rządowych jakiś przytomny jegomość zauważył, że niezadowolenie z inflacji demonstrują te same środowiska, które wcześniej zajmowały stanowisko antyszczepionkowe. Krótko mówiąc - agenci Putina - którzy chcieliby wprowadzić zamęt do nienagannie sprawowanych rządów "dobrej zmiany". Toteż Naczelnik Państwa poinformował, że rząd pracuje nad ustawą o ochronie ludności. Zostanie w związku z tym utworzony kolejny pozabudżetowy Fundusz Ochrony Ludności w wysokości ponad 3 miliardów złotych. Dzięki temu już wkrótce można będzie rozbudować aparat wyborczy, a ludność będzie chroniona jak nigdy dotąd - zwłaszcza przed agentami Putina.
Co tu dużo gadać; możemy uważać się za szczęściarzy, zwłaszcza, gdy tę ochronę jakoś przeżyjemy.
W tej sytuacji mogłoby się wydawać, że przelicytować Naczelnika Państwa w rozrzutności niepodobna, ale okazuje się, że wcale nie. Oto pani Marianna Schreiber, która wcześniej próbowała wygartywać z różnych kominów i nawet fotografowała się na golasa, teraz postanowiła służyć Polsce w specjalnie w tym celu założonej przez siebie partii "Mam Dość". Zaproponowała, by Polska jak najszybciej przystąpiła do unii walutowej, wymieniając złotówki na euro w proporcji jeden do jednego. Widocznie jednak zbawienne pomysły mnożą się jej w głowie, niczym "koncepcje" u Kukuńka, toteż ostatnio zapowiedziała, że gdy tylko obejmie władzę, to zaraz każdemu 18-latkowi wypłaci 30 tys. złotych i wprowadzi regulowane ceny mieszkań. Jestem pewien, że z tym programem triumfalnie wejdzie do Sejmu, bo przecież wcale nie jest głupsza od innych, a wielki francuski polityk Jerzy Clemenceau przy głosowaniach stosował takie właśnie kryterium: "je vote pour le plus bete", co się wykłada, że głosuję na najgłupszego.
Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika "Goniec" (Toronto, Kanada). |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 20.06.22 |
Pobrań: 48 |
Pobierz () |
20.06.2022 Jan Kobuszewski - DŁUG |
Link |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 20.06.22 |
Pobrań: 46 |
Pobierz () |
20.06.2022 "Azow" po grecku |
Grecy z Mariupola po raz pierwszy przerwali milczenie i powiedzieli, że bojownicy batalionu "Azow" strzelali do cywilów, trzymali ich jako zakładników, grozili im i okradali - donosi grecka gazeta "Estia".
"Przerywają milczenie i po raz pierwszy mówią w "Estii", że zostali zastrzeleni, że byli szantażowani, że grożono im, że rabowano im jedzenie w ich mieszkaniach" - pisze gazeta, powołując się na zeznania Natalii Papakicy, przewodniczącej gminy greckiej w wiosce Sartana koło Mariupola, która jako zakładnik spędziła 33 dni z dziesiątkami osób w piwnicy domu w Marijupolju.
"Chcemy, aby świat poznał prawdę" - powiedziała Papakica.
Według niej w piwnicy było 38 osób bez światła, wody, świeżego powietrza, próbujących przeżyć "jak tysiące innych Greków i mieszkańców Mariupola". "Batalion Azowski ustawił w osadzie cztery armaty. Wcześniej widziałam kilku mężczyzn i kobiety w czarnych ubraniach, bez insygniów - może to nie byli Ukraińcy, nie wiem, Polacy czy Anglicy, nie mogę powiedzieć na pewno, z mapami w rękach doradzają "Azov" gdzie rozmieścić armaty. Wtedy one "wystrzeliły w kierunku lewego brzegu" - powiedziała.
Dodała, że ??bojownicy nie pozwolili im odejść. Jedyne, co mogli zrobić, to zebrać śnieg żeby mieć wodę. "Kiedy głodowaliśmy, wybijali drzwi mieszkań i plądrowali, zabrali wszystko, od jedzenia po ubrania, wszystko, co było cenne w naszych mieszkaniach. Ponieważ rozmawialiśmy po rosyjsku, a oni byli z zachodniej Ukrainy, z regionu karpackiego, strasznie nas obrażali, dzieci i kobiety. Czasem mówili tylko ?nie jesteś nasz, nie mówisz w naszym języku" - powiedziała Greczynka.
Według niej niedaleko od nich snajper zastrzelił mężczyznę, który wyprowadził psa na zewnątrz, a "są dziesiątki, setki takich przypadków". Dodała, że ??wraz z córką i kilkoma innymi osobami zdecydowała się na ucieczkę. Pod ostrzałem udało im się opuścić minibus kolegi. "Kiedy w końcu dotarliśmy do pierwszego rosyjskiego punktu kontrolnego, dali nam wodę i nakarmili" - powiedziała Papakica, która ostatecznie przybyła na Krym.
"Jeśli chodzi o przyszłość Donbasu, Papakica uważa, że ??będzie on pod kontrolą Rosji, bo nikt nie chce wrócić pod kontrolę Kijowa" - podsumowuje artykuł.
Estia to jedna z najpoczytniejszych gazet w Grecji.
Media głównego nurtu w Grecji nie donoszą o zbrodniach "azowskich" ekstremistów, natomiast władze tego kraju chwalą neonazistów. Na zaproszenie premiera Grecji Kyriakosa Mitsotakisa w greckim parlamencie wystąpili dwaj greccy bojownicy z "Azowa", obok Władimira Zełenskiego, którego oklaskiwali wspólnie z Mitsotakisem deputowani rządzącej partii "Nowa Demokracja".
Jacek Mędrzycki
https://myslpolska.info/ |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 20.06.22 |
Pobrań: 46 |
Pobierz () |
21.06.2022 Pandemia 2. Małpia ospa wchodzi na wyższy poziom |
WHO zmienia nazwę "małpiej ospy"... czy naprawdę z powodu rasizmu?
Wczoraj dr Tedros Adhanom Ghebreyesus, dyrektor generalny Światowej Organizacji Zdrowia (WHO), ogłosił, że WHO oficjalnie zmienia nazwę wirusa małpiej ospy.
Ta decyzja została rzekomo podjęta z powodu "stygmatyzacji" i "dyskryminacji" obecnej "niedokładnej" nazwy.
Nie jestem pewien, w jaki sposób "wirus małpiej ospy" może być niedokładną nazwą wirusa rzekomo znalezionego u małp, który rzekomo powoduje ospę, ale jest to twierdzenie "ekspertów", którzy wezwali do "pilnej zmiany nazwy" w tym raporcie z zeszłego tygodnia.
"W kontekście obecnej globalnej epidemii ciągłe odwoływanie się do tego wirusa i jego afrykańskie nazewnictwo jest nie tylko niedokładne, ale także dyskryminujące i stygmatyzujące"
Oczywiście problemem, jak zawsze w przypadku wiadomości głównego nurtu, są ich własne, wzajemnie sprzeczne historie/programy.
Ponieważ, zgodnie z oficjalną narracją, wirus pochodzi z Afryki, gdzie występuje endemicznie w niektórych krajach Afryki Zachodniej.
Zmiana nazwy wirusa tego nie zmieni lub nie sprawi, że ludzie zapomną, że tak mówili, prawda?
Więc po co to robić?
Cóż, wraz z kolejnym podobieństwem do Covida, pozwala im to złożyć rasistowską fabułę w większą narrację. W przypadku Covida na początku wywołali podejrzenia, że ??Chiny i Chińczycy są "źródłem" nieistniejącego problemu. A następnie potępili te podejrzenia jako rasistowskie.
Tutaj szerzą strach związany z Afryką, a potem twierdzą, że strach jest rasistowski.
To kolejny świetny sposób by dzielić ludzi i rozpraszać ich uwagę.
Oprócz tego sama irracjonalność wydaje się służyć pewnemu celowi.
W przypadku Covida ostrzegano nas, że "super-rozprzestrzeniające imprezy" są niezwykle niebezpieczne... ale protesty Black Lives Matter były wyjątkiem, ponieważ "rasizm jest gorszą pandemią niż Covid".
W przypadku małpiej ospy, pomimo narracji głoszącej, że rozprzestrzenia się ona wśród "mężczyzn uprawiających seks z mężczyznami", każda decyzja o odwołaniu wydarzeń związanych z paradą równości lub zamykaniu znanych miejsc schadzek [Gay Cruising Spots] jest najwyraźniej "homofobiczna".
Więc może jest to po prostu element bycia irracjonalnym dla samej irracjonalności. Wprowadzanie ludzi w zakłopotanie do tego stopnia, że ??nie wiedzą, co powiedzieć.
Jest też inna potencjalna odpowiedź, szczerze pragmatyczna odpowiedź, związana z innymi wiadomościami o małpiej ospie, które pojawiły się w ciągu ostatnich kilku dni.
14 czerwca ogłoszono, że WHO spotyka się w przyszłym tygodniu, aby rozważyć, czy małpią ospę należy uznać za stan zagrożenia zdrowia publicznego o zasięgu międzynarodowym (PHEIC).
W Stanach Zjednoczonych CDC opublikowało zaktualizowane wytyczne oraz definicje przypadków dotyczące objawów małpiej ospy, których celem jest "zachęcanie do rozszerzenia podejrzeń o małpią ospę".
Dziś Bloomberg doniósł, że Stany Zjednoczone "nie wyciągnęły lekcji z Covida", a "testowanie wąskich gardeł" może oznaczać przeoczenie przypadków małpiej ospy.
A wczoraj Hans Kluge, regionalny dyrektor WHO na Europę, wydał oświadczenie, w którym nazwał małpią ospę "chorobą zaniedbaną", a następnie dodał:
"Skala tej epidemii stanowi realne ryzyko; im dłużej wirus krąży, tym bardziej rozszerzy swój zasięg i tym silniejszy będzie przyczółek choroby w krajach nieendemicznych. Rządy, partnerzy w dziedzinie zdrowia i społeczeństwa obywatelskie muszą działać w trybie pilnym i wspólnie kontrolować tę epidemię"
Link
I wiecie, co sobie myślę?
Myślę, że prawdziwym problemem jest to, że chcą przenieść narrację o małpiej ospie na wyższy poziom, ale obciąża ich głupia nazwa, która nigdy nikogo nie przestraszy.
Dlatego to zmieniają... chcą, żeby ludzie się bali, a "małpia ospa" po prostu nie jest przerażająca.
The WHO is changing the name "monkeypox"... is it really because of racism?, Kit Knightly, Jun 16, 2022
---------------------------
Wedle szacunków liczba przypadków bezobjawowych biegunek wielokrotnie przewyższy liczbę przypadków małpiej ospy pomnożonych wiele razy czyli przez wskaźnik głupoty przeciętnej populacji oglądającej telewizję. Zupełnie inaczej może być z przypadkami małpiego rozumu. Tu mamy tendencje zwyżkową, a do kolejnej fali jeszcze daleko.
Jednego można być pewnym. Za małpią ospę mało płacą a może płacić jeszcze nie zaczęli. Nie widzę wśród pandemicznych prostytutek entuzjazmu. Na razie chyba przygotowują się do energetycznego lockdownu.
|
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 21.06.22 |
Pobrań: 47 |
Pobierz () |
21.06.2022 "Wyborcza" o skutkach maskowania i izolacji: "Straciliśmy odporność" |
Łódzki oddział "Gazety Wyborczej" donosi, że wśród Polaków szerzą się infekcje, a lekarze rodzinni mają pełne ręce roboty. Zupełnie inaczej niż do tej pory bywało wiosną. Co więcej, lekarze, na których powołuje się gazeta, przyznają bowiem, że m.in. noszenie masek doprowadziło do obniżenia odporności.
Jeszcze niespełna trzy miesiące temu, gdy "minister pandemii" znacząco luzował nakaz maskowania w miejscach publicznych, dziennikarze "Gazety Wyborczej" "przestrzegali" swoich czytelników przed pochopnym ściąganiem maski.
Teraz jednak, powołując się na tego samego lekarza, donoszą, że przez nakaz maskowania i izolację Polacy mają obniżoną odporność. Czyżby zmieniała się właśnie mądrość etapu?
Jeden z lekarzy, którego cytuje "Gazeta Wyborcza" z poradni na łódzkich Bałutach, przyznał, że obecnie "sytuacja wygląda trochę jak jesienią, w sezonie infekcyjnym". Jest bowiem dużo pacjentów - zarówno dzieci, jak i dorosłych. Lekarze z Łodzi podkreślają, że w ubiegłym roku w czerwcu było o kilkanaście do kilkudziesięciu procent mniej pacjentów z różnymi infekcjami górnych dróg oddechowych. Główne problemy, z jakimi Polacy zwracają się do lekarzy, to kaszel, katar czy ból gardła. Rośnie także odsetek stwierdzonych angin.
- Zazwyczaj o tej porze roku rzeczywiście jest spokój i sporadyczne zachorowania. Ostatnie tygodnie były jednak naprawdę ciężkie i to zarówno po stronie dorosłych, jak i po pediatrycznej. Teraz sytuacja odrobinę się uspokoiła, ale naprawdę jest dużo gorzej niż kiedykolwiek o tej porze roku - powiedział cytowany przez "Wyborczą" dr Michał Matyjaszczyk.
Dalej czytamy, że zdaniem lekarza "straciliśmy odporność". Co więcej, jako przyczynę, "z której strony by tego nie analizować", wskazuje on ?pandemię". - Z powodu izolacji i noszenia maseczek nie budowaliśmy naturalnej odporności, bo ekspozycja na jakiekolwiek wirusy była mocno ograniczona. Mamy naprawdę sporo do nadrobienia - ocenił.
Lekarz zapewnia też, że Polacy "muszą się wychorować" jak przedszkolaki, żeby odbudować odporność. Jednak jeszcze pod koniec marca dr Matyjaszczyk grzmiał, że "to nie jest czas" na ściąganie maski.
- Ja będę maseczkę nosił dla bezpieczeństwa własnego i innych, choć jej nie lubię, jest niewygodna i parują od niej okulary. Wam też radzę nosić - powiedział wówczas.
Gazeta powołuje się także na słowa dr. Pawła Grzesiowskiego, jednego z pandemicznych ekspertów. Już jesienią 2021 roku wspominał on o "epidemii wyrównawczej".
- Natura nie znosi próżni i przyszedł czas na epidemię wyrównawczą tych chorób, których przez izolację było mniej - wskazał.
Źródło: lodz.wyborcza.pl |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 21.06.22 |
Pobrań: 48 |
Pobierz () |
21.06.2022 Niemcy wracają do węgla. "Sytuacja jest poważna". |
Minister gospodarki Robert Habeck planuje zwiększenie generacji energii elektrycznej opartej na węglu. "To gorzkie, ale po prostu nieuniknione" - zapowiada. Do produkcji energii elektrycznej będzie mniej gazu, zamiast tego "bardziej wykorzystywane" będą elektrownie węglowe. Odnośna ustawa ma zostać uchwalona przez Radę Federalną 8 lipca - informuje w niedzielę portal RedaktionsNetzwerk Deutschland (RND).
Minister Habeck planuje już teraz kroki, mające zapobiec brakom energii na początku sezonu grzewczego. Do oszczędzania energii ma być zachęcany przede wszystkim przemysł. W wyniku ograniczania dostaw gazu przez Rosję, w planie jest szersze wykorzystywanie przez Niemcy elektrowni węglowych, co jest "gorzką pigułką" dla ministra gospodarki, polityka z partii Zielonych .
Jak dowiaduje się dpa, na plany te rząd federalny przeznacza "miliardowe środki". - Sytuacja jest poważna - potwierdził Habeck. Rosyjski koncern Gazprom w ostatnich dniach znacznie ograniczył przepływ gazu przez gazociąg Nord Stream 1, tłumacząc to względami technicznymi.
"Habeck ocenił to jako spowodowane przyczynami politycznymi. Zdaniem polityka Zielonych, napięta sytuacja i wysokie ceny są bezpośrednią konsekwencją agresji rosyjskiej na Ukrainę na rozkaz prezydentaPutina" - przypomina RND. - To oczywista strategia Putina, aby siać niepokój, dzielić nas i podbijać ceny - podkreśla Habeck.
Jak zapewnia minister, mimo pogorszenia sytuacji na rynku gazu - trwa uzupełnianie rezerw tego surowca mimo jego wysokich cen. Bezpieczeństwo dostaw jest obecnie gwarantowane - ocenił minister. Jego zdaniem, zużycie gazu w sektorze elektroenergetycznym i przemyśle powinno teraz zostać zmniejszone, a zbiorniki magazynowe napełniane.
"Aby zabezpieczyć magazynowanie gazu, rząd federalny wkrótce udostępni dodatkową linię kredytową w wysokości 15 mld euro, w porozumieniu z ministerstwem finansów". Minister zapowiada też zwiększenie udziału energetyki węglowej w wytwarzaniu energii elektrycznej. To gorzkie, ale po prostu nieuniknione. "Odpowiednia ustawa ma zostać uchwalona przez Radę Federalną 8 lipca, a następnie szybko wejdzie w życie" - informuje RND.
Marzena Szulc
https://gospodarka.dziennik.pl/news/artykuly/8464094,niemcy-wegiel-gaz-sankcje-gazprom-wladimir-putin-robert-habeck.html |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 21.06.22 |
Pobrań: 46 |
Pobierz () |
22.06.2022 Polska zamierza zaakceptować kult Bandery |
Według informacji uzyskanych przez Onet z dwóch niezależnych źródeł w dyplomacji, władze Polski podjęły decyzję, żeby w relacjach z Ukrainą wyciszyć spór o gloryfikację Stepana Bandery i przestać przeciwko temu kultowi protestować. To mina podłożona pod stosunki polsko-ukraińskie.
Foto: Sergei Supinsky / AFP Demonstracja z okazji rocznicy urodzin Stepana Bandery, 1 stycznia 2022
Polska miałaby od tej chwili ograniczyć się do sprzeciwu wobec kultu naczelnego dowódcy Ukraińskiej Powstańczej Armii (UPA) Romana Szuchewycza oraz dowódcy UPA na Wołyniu Dmytro Klaczkiwskiego ps. Kłym Sawur, bezpośrednio odpowiedzialnych za mordowanie Polaków
* Rola Bandery różni się od tej dwójki tym, że Bandera w czasie rzezi na Wołyniu siedział w niemieckim obozie. Ponosi natomiast odpowiedzialność polityczną i moralną. Ale nie znaczy to, że Bandera nie ma polskiej krwi na rękach. Był na wolności, gdy OUN dokonał pogromów Żydów we Lwowie w 1941 r. Zamordowani wówczas Żydzi byli jednocześnie Polakami
* Rząd PiS najpierw w 2015 r. sprowadził całokształt relacji polsko-ukraińskich do sprawy Bandery. Teraz popada w drugą skrajność, całkowicie ten problem odrzucając
Informacje Onetu wydaje się potwierdzać wywiad szefa Kancelarii premiera ministra Michała Dworczyka, który w rozmowie z tygodnikiem "Sieci" zadaje pytanie "czy sami Ukraińcy będą potrafili uznać oczywiste dla nas czerwone linie i nie gloryfikować zbrodniarzy odpowiedzialnych bezpośrednio za mordowanie Polaków, takich jak np. Kłym Sawur?"
Żeby dobrze zrozumieć ten najbardziej kontrowersyjny element stosunków polsko-ukraińskich, trzeba przypomnieć kilka wydarzeń z II wojny światowej.
UPA i rzeź wołyńska
Ukraińska Powstańcza armia (UPA) była zbrojnym ramieniem banderowskiej frakcji Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów (tzw. OUN-B). UPA w latach 1943-1944 przeprowadziła masową akcję eksterminacyjną Polaków zamieszkujących Wołyń oraz Galicję (Małopolskę) Wschodnią, czyli sąsiadujące z Wołyniem województwa lwowskie, tarnopolskie i stanisławowskie. Rzeź wołyńska (w potocznym tego słowa rozumieniu, bo obejmującą wszystkie ww. ziemie) pochłonęła od minimum 70 do nawet ponad 100 tys. ofiar. Dokładnej liczby zamordowanych nigdy nie ustalono, a pomiędzy historykami toczy się na ten temat spór.
Szerszym kontekstem dla Wołynia było złe traktowanie mniejszości ukraińskiej przez władze II Rzeczpospolitej. Ukraińcy byli w 20-leciu międzywojennymi obywatelami drugiej kategorii, choć stanowili ok. 15 proc. ogółu ludności, a w południowo-wschodnich województwach byli większością. Powyższe nijak nie może być jednak usprawiedliwieniem dla masowych mordów.
Działania UPA miały tymczasem charakter masowego ludobójstwa na Polakach. Mordowano cywilów, kobiety, dzieci, starców, wybijane były całe wsie. W niewyobrażalnie nieraz bestialski sposób.
To prawda, że polskie podziemie dokonało szeregu akcji odwetowych, w których również ginęli niewinni ludzie. Ale nie ma pomiędzy tymi działaniami znaku równości. Zbrodnie polskiego podziemia miały nieporównywalnie mniejszą skalę, były reakcją na działania UPA i przede wszystkim ich celem nie była eksterminacja całej ludności ukraińskiej.
Najtrudniejszy problem
Kwestia Rzezi Wołyńskiej jest i pozostaje najtrudniejszym zagadnieniem w relacjach polsko-ukraińskich i jest najeżona kluczowymi detalami.
W Ukrainie po pomarańczowej rewolucji rozwijany jest kult UPA. Wprawdzie chodzi w nim głównie o antysowieckie działania armii, ale nie zmienia to faktu, że mamy do czynienia z kultem organizacji, która dopuściła się masowych mordów na Polakach.
Równocześnie trzeba też pamiętać, że kult ten nigdy nie przyjął masowego charakteru, a tzw. banderowcy (czy też politycy ukraińskiej skrajnej prawicy) nigdy nie dominowali w ukraińskiej polityce. W istocie nie odgrywali i nie odgrywają w niej żadnej większej roli.
Na dodatek prezydent Zełenski oraz kilku innych czołowych ukraińskich polityków mają żydowskie korzenie. To o tyle ważne w tej układance, że UPA mordowała także Żydów. Twierdzenie, że Ukraina jest państwem banderowskim (lub neonazistowskim), jest w takiej sytuacji absurdalne.
Swoje interesy ma też w tej sytuacji oczywiście Rosja, która próbuje usprawiedliwiać bandycką napaść na Ukrainę tym, że jest to państwo banderowsko-nazistowskie. Określenie to jest nieprawdziwe, ale utrudnia naszej dyplomacji jakiekolwiek podnoszenie kwestii gloryfikacji Bandery przez Ukraińców.
Za co odpowiada Bandera
Wydaje się, że z punktu widzenia nie tylko samej Polski, ale zwykłej prawdy historycznej nie da się zaakceptować pomników takich niewątpliwych zbrodniarzy jak wspomniani wyżej Szuchewycz czy też Kłym Sawur, którzy ponoszą bezpośrednią i niepodlegającą dyskusji odpowiedzialność za ludobójstwo dokonane na Polakach.
Sytuacja ze Stepanem Banderą jest bardziej skomplikowana. Bandera od 1941 do 1944 r. przebywał początkowo w niemieckim więzieniu, a następnie obozie koncentracyjnym (w wypadku tego ostatniego warunki, w których przebywał różniły się jednak zasadniczo od tych, które zazwyczaj kojarzymy z obozami koncentracyjnymi i przypominały bardziej komfortowy areszt). Pomiędzy historykami toczy się spór, czy Bandera w tym okresie miał kontakt ze swoją organizacją, a tym samym czy miał wpływ na eksterminację Polaków. Ale nawet jeśli nie miał, to ponosi za tę eksterminację polityczną i moralną odpowiedzialność. Dokonało jej w końcu zbrojne ramię założonej przez niego organizacji. Poza tym, Bandera zbrodni tej nigdy choćby jednym słowem nie potępił.
Mina pod relacjami z Ukrainą
Akceptacja przez polski rząd kultu Bandery jest błędem z kilku powodów.
Po pierwsze, kult Bandery prędzej czy później doprowadzi do zadrażnień w relacjach polsko-ukraińskich. Heroizacja Bandery to w istocie mina podłożona pod relacje polsko-ukraińskie. Nie ma bowiem żadnych wątpliwości, że Rosjanie będą próbowali eksploatować ten temat. Nie ma też żadnych wątpliwości, że w samej Polsce również nie brak polityków i sił politycznych, które będą żywiły się tym zagadnieniem.
Po drugie, akceptacja kultu Bandery napędzać będzie antysemityzm w Polsce. Już teraz słychać głosy dobiegające ze skrajnej prawicy, że Polska przyjmując inne normy w stosunku do takich zbrodni, jak ta w Jedwabnem i inne dla zbrodni popełnianych na Polakach, w istocie pokazuje swój brak suwerenności. Od tego do opowieści o Żydach rządzących światem naprawdę niedaleko.
Po trzecie, wycofanie się Polski ze sprzeciwu w stosunku do heroizacji Bandery może zagrozić istotnej z punktu widzenia Polski kooperacji w tym zakresie z Izraelem, z którym polska dyplomacja działała wspólnie, sprzeciwiając się kultowi UPA. O ile bowiem można dyskutować na temat odpowiedzialności Bandery za masowe zbrodnie na Polakach, to już nie ma żadnej wątpliwości, że był on na wolności wtedy, kiedy doszło do dwóch kolejnych pogromów Żydów we Lwowie w czerwcu i lipcu 1941.
Pogromy te miały miejsce przy życzliwej postawie, a nawet za zachętą Niemców - na tej samej zasadzie, co dokonywane przez Polaków w tym samym dokładnie czasie pogromy Żydów na Podlasiu - ale nie zmienia to faktu, że ich organizatorami była Organizacja Ukraińskich Nacjonalistów, na czele której stał Bandera, który zresztą mordowania Żydów również nigdy nie potępił.
Izrael kultu Bandery nigdy nie zaakceptuje. A trzeba pamiętać, że mordowani we Lwowie Żydzi byli jednocześnie Polakami. Bandera, ponosząc odpowiedzialność już za tę jedną zbrodnię, ma na rękach krew tak żydowską, jak i polską.
Kompromis moralny bez korzyści
Przede wszystkim jednak rezygnacja ze sprzeciwu wobec kultu Bandery jest przykładem kompromisu moralnego, którego w polityce zagranicznej nie należy podejmować. W dyplomacji robi się czasem rzeczy moralnie niesłuszne po to, by uzyskać coś innego i na tyle ważnego, że w bilansie zysków i strat owo ustępstwo moralne staje się nieistotne. Czasem charakter moralny mają zyski i tym samym ustępstwo moralne w jednej sprawie, kompensowane jest wygraną w innej.
W tym wypadku nic takiego nie ma miejsca. Polska słusznie popiera Ukrainę w jej wojnie z Rosją i powinna to robić dalej. Nie musi natomiast jednocześnie zmieniać stosunku do Bandery.
Oba nasze kraje potrzebują siebie nawzajem. Ukrainie zależy na Polsce z oczywistych względów. Ale także Polsce zależy na Ukrainie, bo w naszym interesie jest, aby Ukraina nie przegrała trwającej od ponad trzech miesięcy wojny.
To wszystko jednak nijak od naszego stosunku do Bandery nie zależy.
Zawsze ten sam błąd
Rządy PiS w 2015 r. zaczęły się od gwałtownego zaostrzenia relacji z Ukrainą na tle kultu Stepana Bandery i innych liderów UPA. W lutym 2017 r. Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla tygodnika "Do Rzeczy" stwierdził, że "Ukraina z Banderą do Europy nie wejdzie". W lipcu tego samego roku ówczesny szef polskiej dyplomacji Witold Waszczykowski stwierdził, że Polska jest z powodu polityki historycznej Kijowa gotowa wręcz zawetować członkostwo Ukrainy w Unii Europejskiej.
Teraz PiS poszedł w drugą skrajność. Michał Dworczyk we wspomnianym wyżej wywiadzie dla "Sieci" tworzy fałszywą alternatywę. Oto Polska ma mieć rzekomo tylko dwie możliwości. Albo "postawić to (kult UPA - red.) jako warunek zaporowy, co może zablokować możliwości poważniejszej współpracy w przyszłości", albo dla odmiany ograniczyć się do sprzeciwu jedynie wobec gloryfikacji Kłyma Sawura. Powyższy dylemat jest całkowicie fałszywy. Polska nie powinna i nie musi robić ani jednego, ani drugiego.
Patrząc na politykę zagraniczną PiS trudno nie odnieść wrażenia, że polega ona, nie tylko zresztą w tej sprawie, na płynnym przechodzeniu z jednej skrajności do drugiej. Takie działanie w polityce zagranicznej zawsze oznacza tylko jedno: niedojrzałość. Nieodpowiedzialną skrajnością i wyrazem niedojrzałości było uczynienie całokształtu relacji polsko-ukraińskich zakładnikiem Bandery. Równie nieodpowiedzialne i niedojrzałe jest całkowite zarzucenie problemu kultu tej postaci.
PiS, nie po raz pierwszy niestety pokazuje, że w polityce zagranicznej popełnia jeden i zawsze ten sam błąd. Najpierw licytuje tak wysoko jak się tylko da, a że zawsze przelicytowuje, to na końcu mówi pas i nie ugrywa niczego.
Witold Jurasz
https://wiadomosci.onet.pl/swiat/polska-zamierza-zaakceptowac-kult-bandery-wczesniej-byl-gwaltowny-opor/qvtmc8k |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 22.06.22 |
Pobrań: 50 |
Pobierz () |
|
|
|
|
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|