 |
Nawigacja |
 |
 |
Użytkowników Online |
 |
 |
Gości Online: 1
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
 |
 |
 |
 |
|
11
 |
Download: Gazetka "Wolne Słowo" |
 |
 |
09.08.2022 Prezes Kaczyński zapowiada mniejszą elastyczność podczas pełzania |
Pełzać będziemy. Pełzaliśmy i pełzamy
My do koryta, a wy do jamy
Nową strategię PiS wyjaśnia w rozmowie z tygodnikiem "Sieci" prof. Arkadiusz Jabłoński:
Jarosław Kaczyński zapowiada pewien rodzaj strategii, w której będziemy wykazywać się większą skutecznością, a mniejszą elastycznością. Był czas, w którym tę elastyczność, próbę wypełniania warunków KE traktowano jako coś, co będzie sprzyjało korzystnym rozwiązaniom dla Polski. Okazało się to naiwnością. Teraz mamy nową zapowiedź prezesa PiS.
Będzie próba podejmowania gry z KE na innych warunkach wbrew narzekaniu opozycji.
Nie wiem co kieruje prof. Arkadiuszem Jabłońskim. Czy chce w ten sposób zasugerować, że PiS naprawdę wierzyło w końcowy pozytywny efekt wdrażania marksistowskiej nomokracji zwanej praworządnością? Czy wśród osób normalnych naprawdę byli ludzie, którzy uwierzyli, że zgoda na unijny dyktat, to "coś, co będzie sprzyjało korzystnym rozwiązaniom dla Polski"? Czy wierzył w to Morawiecki? Jeżeli w to wierzycie, to chyba nie doceniacie pana Morawieckiego.
"Narzekanie opozycji"
To prawda. Targowica z Nowogrodzkiej jest bez przerwy krytykowana przez targowicę totalną za pełzanie zygzakiem, a więc za sposób niezbyt szybkiego podążania w kierunku najgłębszej przepaści. Trzeba jednak przyznać gwoli sprawiedliwości, że nikt do tej pory nie zrobił tyle złego dla Polski, co PiS. Konkurencyjna targowica (PO et consortes) próbuje przekonać polskiego głupca, że zrobią "to lepiej". Mamy więc klasyczną tragifarsę - połączenie tragedii z farsą, w której naiwni bohaterowie przeżywają kolejne "niespodziewane" lockdowny (medyczny, energetyczny, żywnościowy, finansowy). PiS oczywiście przekonuje, że nie ma najmniejszego zamiaru wychodzić z unijnego (globalnego) lockdownu, a na domiar tego, w kulminacyjnej scenie: chce osiąść głębiej, bo pełzać od pewnego momentu nie będzie już można.
"Szef komitetu wykonawczego PiS", nazwiska specjalnie nie wymienię, bo liczy się funkcja, powiedział, że celem partii jest zmiana struktury bagna z "bagna UE" na "bagno narodów UE". Zmiana słuszna i pożądana. W oryginale cytat brzmi:
My z UE nigdzie się nie wybieramy i to podkreślaliśmy wielokrotnie. Nie wszystko działa tak, jak powinno w UE. Naszym celem jest także zmiana struktury UE, na Unię Europejską narodów.
Będziemy stosować taktykę "ząb za ząb"
Już widzę oczami wyobraźni jak targowica z Nowogrodzkiej wybija zęby unijnym faszystom, zmuszając Niemców do rezygnacji z wydobycia węgla i rezygnacji z dotychczasowego wolumenu produkcji rolnej i przemysłowej na rzecz polskiej gospodarki. Ponadto: wymusza pod groźbą sankcji przywileje dla polskiej mniejszości w Niemczech łącznie z prawem do antyniemieckich parad na ulicach Berlina. A na koniec Niemcy dokonują wpłaty "pod choinkę, w grudniu 2022." pierwszej raty reperacji wojennych.
CzarnaLimuzyna
----------------------------------
Link
Tak... to Sobolewski, razem z wodzem i żoną. Razem z żoną starają się odciążyć kieszenie polskich podatników z balastu niepotrzebnych złotówek. Żona zasiadała w trzech radach nadzorczych państwowych spółek. "Najwięcej jednak Sobolewska zarobiła na etacie w Orlenie. Z tytułu podpisanej umowy o pracę w Orlenie w 2021 r. otrzymała aż 628 tys. zł" - podaje "Fakt". 50 tys. miesięcznie nie licząc innych przychodów? Nie jest to wcale dużo, a poza tym każdy może sobie podpisać umowę.
Tymczasem Sromotnik bez ogródek i pardonu zapowiedział:
zmiany w stosunkach z Unią Europejską, które PiS po wygranych wyborach - jak zaznaczył - "będzie musiał ułożyć na nowo".
Przypominam, że dokładnie to samo zapowiadał przed wyborami w 2015 roku.
Ten bełkotek Maliniaka rodem z zebrania zakładowej komórki PZPR przypomina mi tamto słynne "jeszcze". Krytyka (umiarkowana) była wtedy dozwolona, pod warunkiem, że wstawiono słówko "jeszcze". "Jeszcze nie wszystko działa w przetwórstwie mleczarskim jak należy". ?"ą jeszcze w handlu pewne niedobory w zaopatrzeniu w rajstopki dziecięce".
Ta stylistyka idealnie pasuje pisiorskiemu dygnitarstwu, jak furmanowi kożuch. Buźki swe sasino - czy sobolewskopodobne (wszak o tego dygnitarza chodzi?) też mają odpowiednie do furmanki. A odważna zapowiedź domagania się "reformy w UE" też ma matrycę w peerelu, gdzie równie gromko i równie niegroźnie pokrzykiwano "Socjalizm tak - wypaczenia nie". |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 09.08.22 |
Pobrań: 79 |
Pobierz () |

09.08.2022 Cywilizacja (Nie)Prawdy |
Prawie sto lat temu polski twórca nauki o cywilizacjach, Feliks Koneczny w "Myśli Narodowaej" (1930 r.), napisał jakże bardzo wymowne słowa:
Nie znam w naukach historycznych faktu bardziej zastanawiającego jak ten, że zło pozbawione jest mocy twórczej; nie zdoła ono zdziałać niczego o własnych siłach. Ludzie złej woli nie wytworzą nigdy niczego na dłuższą notę, jeżeli nie uzyskają poparcia od osób dobrej woli, zbałamuconych, uwiedzionych w służbę zła. Bezsilne jest zło w życiu zbiorowym, dopóki nie urządzi z siebie imitacji dobra, ażeby móc wyłudzić współpracę obywateli pragnących dobra.
Dlatego to w życiu zbiorowym głupota (a choćby tylko naiwność) jest gorsza od samego zła, nie byłoby bowiem zła w życiu publicznym, gdyby nie znajdowało oparcia pomiędzy dobrymi, gdyby nie było przejmowane w najlepszej myśli. (...) Zdzierstwo, bezprawie, terror, każą się uważać za opatrznościowe zarządzenia, a powodzenie ich zależy od tego, czy imitacja się uda.
Słowa te są kluczowe do tego, by zrozumieć, co trapi współczesny świat. Ze względu na środki masowego przekazu i nowoczesną wiedzę psychologiczną i socjotechniczną, zło posiada olbrzymie możliwości, by tworzyć takie imitacje dobra o jakich wspomina Koneczny i tworzy je na masową skalę.
Do kanonu cywilizacji łacińskiej, wyrosłej ze starożytnej Grecji, Rzymu i chrześcijaństwa, należy przekonanie, że na każdym, kto uważa się za powołanego do czynienia dobra, ciąży moralny obowiązek śledzenia tego, czy coś, co prezentuje się jako dobro, rzeczywiście dobrem jest. Jeśli się tego nie robi, człowiek naraża siebie i innych na niebezpieczeństwo, że padnie ofiarą technik stosowanych przez tych, którzy by czynić zło, muszą wyłudzić współpracę obywateli pragnących dobra. Współcześnie problem zaniku rozumienia wagi tej sprawy wręcz krzyczy o to, żeby go dostrzec, ale ludzie nie chcą go dostrzegać. Dlaczego?
Kluczową techniką tworzenia takich imitacji dobra stało się zaszczepianie ludziom przekonania, że obiektywna prawda w ogóle nie istnieje i że każdy ma swoją własną prawdę... W szczególności postmodernizm dokonał tutaj ogromnego spustoszenia, tworząc wręcz modę na "postprawdę". Tak na marginesie, naprawdę trudno pojąć, jak to przekonanie może w głowach tych samych osób funkcjonować obok wiary w naukę, a to jest standard we współczesnym świecie.
Ta beztroska "niewiara w prawdę" ma bardzo poważne i bardzo realne konsekwencje: ludzie przestali dociekać, jak jest naprawdę! Jeśli nie ma obiektywnej prawdy albo nie jesteśmy w stanie jej ustalić, to pytanie o to, jak w danej sytuacji jest naprawdę, nie ma przecież sensu... I o to właśnie chodziło specjalistom od public relations i marketingu. Sytuacja, w której ludzie nie sprawdzają i nie weryfikują treści, które konsumują, jest idealna dla wszystkich tych, którzy chcą im sprzedać "własną wersję prawdy". A nowoczesna socjotechnika dysponuje bardzo wyrafinowanymi narzędziami do tego, by największe kłamstwo sprzedać jako prawdę, a największy śmieć pokazać jako coś niezwykle cennego.
Skutkiem niebywałego rozwoju marketingu i PR w ostatnich dekadach jest totalne zaśmiecenie, jeśli już nie zniszczenie infosfery, która powinna być dobrem wspólnym wszystkich społeczeństw. Ludzie nie są już w stanie odróżnić sprawdzonych informacji od dezinformacji, a dezinformacje coraz częściej same podszywają się pod walkę z tzw. fake newsami powodując totalny chaos informacyjny. I o to właśnie chodzi tym, którzy mają coś do ukrycia.
Zarządzający "Zachodem" przez ostatnie kilkadziesiąt lat, mają wiele powodów do tego, by ukrywać fakty o prawdziwym charakterze swojej działalności, opartej na grabieży i niszczeniu całych narodów. I wbrew różnym twierdzeniom, że winni są tylko oni - ci co kłamią, winni są także ci, którzy w te kłamstwa naiwnie wierzą.
Tragedią współczesnych czasów jest właśnie to, że osobom wpływowym udało się zbudować system sterowania społecznego, który jest w stanie mobilizować miliony ludzi do czynienia zła, chowając się przy tym za parawanem najwyższego dobra. Miliony ludzi w dobrej wierze, w przekonaniu, że robią coś dobrego, swoimi codziennymi działaniami podtrzymują w funkcjonowaniu system, który ich niewoli, grabi, niszczy zdrowie, a nawet zabija. I żeby to dostrzec, trzeba zadać sobie trud, by zbadać, co jest realnym celem działań globalistycznej mafii i jak ten cel jest osiągany. Ale najpierw trzeba odrzucić wszystko, co jest tylko PR i marketingiem.
Cywilizacja łacińska jest tą matrycą, która w najbardziej konsekwentny sposób kładzie nacisk na uczenie ludzi tego, jak odróżniać prawdę od fałszu, dobro od zła, piękno od szpetoty. Stąd też stanęła na drodze siłom, które od lat budują swoją imitację dobra. Celem było jej zniszczenie i powoli acz skutecznie to osiągają, a czego skutki dzisiaj obserwujemy. Jednak z tego wynika też recepta na przyszłość: kiedy ten system upadnie, bo wszystko co budowane na kłamstwie musi upaść, musi mieć swój koniec i nadejdzie czas odbudowy. Odbudowy cywilizacji łacińskiej! |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 09.08.22 |
Pobrań: 76 |
Pobierz () |

10.08.2022 Czy szef WHO nie przyjął szczepionki przeciw COVID bo protestuje? |
W Internecie ostatnio robi furorę fragment nagrania wywiadu z szefem Światowej Organizacji Zdrowia - WHO - etiopskim komunistą Tedrosem Adhanomem Ghebreyesusem, w którym przyznaje on, że nie zaszczepił się przeciwko COVID, bo ... protestuje z powodu małej dostępności preparatów genetycznych w Afryce. Wyznanie jednego z głównych konstruktorów tzw. pandemii COVID, szokuje internautów. Czy to jest jednak możliwe, że szef WHO kłamie tak bezczelnie i dobudowuje teorię do własnego braku szczepienia?
Jak wiadomo wprowadzenie w 2020 roku tzw. pandemii COVID spowodowało wywrócenie do góry nogami całego naszego życia i po dwóch latach nadal zmagamy się ze skutkami tego co rządy krajów niemal całego świata zrobiły na rozkaz WHO niszcząc swoje gospodarki i wywołując gigantyczny kryzys gospodarczy, który dopiero się rozkręca. Dlatego wyznanie szefa WHO tak bardzo szokuje, bo ludzie powszechnie doświadczyli szantaży szczepionkowych i skutecznie uprzykrzono im życie jeśli odmawiali szprycowania. Wygląda na to, że wystarczyło "zaprotestować" tak jak ów Tedros z WHO i problem przymusu szczepień i dyskryminacji niezaszczepionych teoretycznie nie powinien nikogo dotyczyć.
Jednak jak wiadomo, w praktyce nawet nie można było protestować, żeby władza brutalnie nie pacyfikowała przeciwników covidiozy. Zatem protest szefa WHO odmawiającego szczepienia został odebrany w większości jako szczyt cynizmu i bezczelności tego "człowieka". Problem w tym, że nie wiadomo do końca kiedy był nagrywany ten wywiad, bo można znaleźć zdjęcia przedstawiające szefa WHO z podwiniętym rękawem. Złośliwi dostrzegli jednak, że to rzekome szczepienie odbyło się za pomocą strzykawki z igłą zasłoniętą plastikowym kapturkiem, jak to zaobserwowano wielokrotnie przy publicznych szczepieniach celebrytów i polityków.
Link
Jeśli jednak przyjmiemy, że to tylko złudzenie i szef WHO rzeczywiście przyjął szczepionkę, a nie placebo, to jego "protest", aby się nie szprycować, skończył się 12 maja 2021 roku, bo to wtedy poinformowano oficjalnie, że do szczepienia jednak doszło.
zmianynaziemi.pl |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 10.08.22 |
Pobrań: 80 |
Pobierz () |

10.08.2022 Między dżumą a tyfusem |
Niedawno opublikowany został sondaż, według którego obóz zdrady i zaprzaństwa z Volksdeutsche Partei na czele wyprzedził obóz płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm. Jeszcze nie wiadomo, czy to nie jest jakiś "błąd pilota", zorganizowany przez stare kiejkuty w służbie BND, czy też zapowiedź przetasowań na politycznej scenie naszego bantustanu - ale najbliższe tygodnie przyniosą jakieś wyjaśnienie.
Przetasowanie jest oczywiście możliwe, bo chociaż PiS robi wszystko, co mu każe Nasz Najważniejszy Sojusznik, to nie bardzo mu pasuje z uwagi na pozory konserwatyzmu.
Jak bowiem w swoim czasie wypsnęło się Kukuńkowi, że "oni udawali władzę, a my - opozycję", to w Magdalence ustalono, że partia podzieli się na dwie frakcje, podobnie jak w latach 50-tych, kiedy to obok "Chamów", pojawiły się "Żydy". Teraz Żydy już nie mieszają się z gojami. Judenrat "Gazety Wyborczej" wprawdzie zaabsorbowany jest przepychankami o dostęp do żłobu w Agorze, ale kultywując charakterystyczne dla starszych i mądrzejszych zainteresowanie cudzymi pieniędzmi, utworzył nawet specjalny zespół śledzący prezesa Obajtka.
Nie jest to chyba zresztą zespół jedyny, bo drugi zajmuje się Kościołem, to znaczy - prawdziwymi bądź spreparowanymi rewelacjami o rozmaitych "skandalach", a poza tym obmyśla specjalne zalecenia dla młodzieży, co ma śpiewać na imprezach, jak parodiować chrześcijańskie modlitwy ("Anioł Pański zmajstrował Pannie Marii"), z satysfakcją donosząc, że młodzież wypisuje się z lekcji religii, "jak tylko może". To może być nawet prawda, bo - jak kiedyś opowiadała mi córka - na tych lekcjach uczniowie musieli uczyć się imion rozmaitych zdechłych Żydów, tak zwanych "patriarchów" - co należy raczej do historii żydowskiej, niż do religii chrześcijańskiej.
Tymczasem aryjskiej młodzieży żydowska historia nie jest do niczego potrzebna, zwłaszcza gdyby w Niemczech jeszcze raz zmienił się etap i zamiast obecnego noszenia Żydów na rękach, padły jakieś inne rozkazy. Toteż kiedy pojawił się pomysł nieznacznego zaostrzenia kar za nie tylko za "obrażanie uczuć religijnych", ale i za zwyczajne chuligaństwo, polegające np. na zakłócaniu lub nawet przerywaniu nabożeństw w kościołach, w środowiskach judaizujących podniosły się głosy, że to "zamach" na "swobody" i tak dalej.
Tymczasem gdyby ktoś próbował rozpędzić modlących się o duże pieniądze w synagodze, to jeszcze tego samego dnia Departament Stanu ostrzegłby, że jeśli sprawcy nie zostaną "surowo ukarani", to USA podejmą stosowne kroki - jak to było w przypadku nowelizacji ustawy o IPN, z której rząd z podwiniętym ogonem się wycofał.
Tymczasem warto przypomnieć, że obraza uczuć religijnych może prowadzić do poważnych następstw - bo taka właśnie była przyczyna buntu sipajów w Indiach w 1857 roku. Ci sipajowie, hinduiści i muzułmanie, byli żołnierzami armii kolonialnej. Skądś pojawiły się pogłoski, że na rozkaz angielskich oficerów, będą musieli rozgryzać ładunki karabinowe owinięte w papier natłuszczony smalcem wieprzowym, albo łojem wołowym. Nie wiadomo nawet, czy pogłoski te były prawdziwe - ale nawet jeśli nie - to wystarczyło, by podnieśli bunt, który Anglicy z trudem stłumili, a w międzyczasie zginęły tysiące ludzi. W tej sytuacji może by Judenrat "Gazety Wyborczej" i "maleńcy uczeni" w piśmie trochę powstrzymali swoją arogancję, bo - jak wiadomo - nieskończona jest tylko cierpliwość Boska.
Wróćmy jednak do sondaży i wzmożonej aktywności zarówno socjalistów bezbożnych z obozu zdrady i zaprzaństwa, jak i socjalistów pobożnych z obozu "dobrej zmiany". Działalność misyjną podjął Naczelnik Państwa, podobnie jak Parteigenosse Donald Tusk, który najwyraźniej przystąpił do realizowania scenariusza BND: "ulica i zagranica".
"Zagranica" robi co może, wykorzystując w prowadzonej od początku roku 2016 wojnie hybrydowej przeciwko Polsce wszystkie instytucje Unii Europejskiej, a jednocześnie widzimy mobilizację "ulicy", zarówno w postaci wściekłych "obrońców demokracji", jak i płomiennych szermierzy praworządności, którzy podczas burd dają wyraz swemu pragnieniu, żeby "jebać PiS". To trochę niedobrze, że stare kiejkuty i ich konfidenci nie mają już kogo "jebać" i próbują bliskich spotkań III stopnia z PiS-em, ale jakże inaczej, skoro "kobiety" też tylko patrzeć, jak "zastrajkują"? Ciekawe, jak luminarze straszliwej wiedzy, co to odkrywają rozmaite "płcie" i "orientacje", nazwą orientację zorientowaną na "jebanie PiS-u"?
Ale w tym pozornym szaleństwie kryje się metoda. Obydwa obozy właśnie zaczynają emocjonalnie rozhuśtywać swoich wyznawców, żeby na przyszły rok, kiedy zostanie oficjalnie proklamowana kampania wyborcza, opinia publiczna była doprowadzona do polaryzacji i zmuszona do wybierania między obozem zdrady i zaprzaństwa, a obozem płomiennych dzierżawców, czyli między dżumą, a tyfusem - bo przecież, niezależnie od tego, kto w tym starciu zostałby zwycięzcą, nic by się w Polsce nie zmieniło, poza oczywiście ekipą, która przez następne cztery lata będzie moczyła sobie pyski w melasie.
Okazuje się, że pierwszorzędni fachowcy dobrze to sobie rozplanowali, dzięki czemu przez ostatnie 32 lata demokracja rozpala u nas ludzkie emocje do białości, a tymczasem stare kiejkuty, za pośrednictwem swojej rozbudowanej agentury, po staremu kręcą całym państwem, wydając je na łup jeśli nie jednemu, to drugiemu Naszemu Najważniejszemu Sojusznikowi.
Inna sprawa, że u Sojuszników też to i owo się zmienia, a skoro tak, to tamte zmiany prędzej czy później muszą przekładać się również na sytuację w naszym nieszczęśliwym kraju. Na przykład obecna ekipa amerykańska już nie może wytrzymać, żeby wszystkie państwa zależne od USA wpędzić w amok podobny do tego, w jaki Amerykę wpędza Partia Demokratyczna.
Zewnętrznym wyrazem tego pragnienia jest flaga używana przez sodomczyków i gomorytki, zawieszona z rozkazu pana ambasadora Brzezińskiego na gmachu ambasady amerykańskiej w Warszawie. Skoro tak, to nieomylny to znak, że Naczelnik Państwa może być coraz bardziej niewygodny dla Naszego Najważniejszego - a czołgi i inne uzbrojenie to równie dobrze potrafi przecież kupić pan Hołownia, którego na razie trzymają w rezerwie.
Nie tylko zresztą Naczelnik - bo żydowska gazeta dla Polaków produkuje donosy jeden za drugim, tym razem przy pomocy pana Pankowskiego, który niestrudzenie demaskuje myślozbrodnie - tym razem z inspiracji Putina - co pokazuje, że pan Pankowski wie, co w trawie piszczy i czym dzisiaj może udelektować sponsorów. Czy jednak mimo zgryzot, jakich przysparza Naczelnik Państwa Naszemu Najważniejszemu, dopuści on do podmiany na stanowisku lidera sceny politycznej naszego bantustanu Donalda Tuska i jego Volksdeutsche Partei?
Stanisław Michalkiewicz |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 10.08.22 |
Pobrań: 79 |
Pobierz () |

10.08.2022 Troszkę o reperacjach wojennych - temat na czasie |
W "Protokole o rokowaniach między szefami 3 rządów na Konferencji Krymskiej w sprawie odszkodowań w naturze od Niemiec", podpisanym w 1945 przez USA, ZSRR i Wielką B. w Jałcie jest zapis: "Niemcy zobowiązane są wynagrodzić w naturze straty spowodowane przez nie w toku wojny narodom sojuszniczym. Odszkodowanie powinny otrzymać w pierwszej kolejności te kraje, na których spoczywał główny ciężar wojny i które poniosły największe straty oraz organizowały zwycięstwo nad wrogiem". Sumę odszkodowań uzgodniono na 20 mld USD, 50% tej kwoty przyznano ZSRR.
W umowie o odszkodowaniach niemieckich, podpisanej w 1945 w Poczdamie przez USA, ZSRR i Wielką B., ZSRR zobowiązał się zaspokoić polskie żądania o odszkodowanie z własnej części odszkodowań.
W Umowie między Tymczasowym Rządem Jedności Narodowej RP i Rządem ZSRR w sprawie wynagrodzenia szkód wyrządzonych przez okupację niemiecką, zawartej w Moskwie w 1945 zapisano: "Rząd Radziecki zrzeka się na rzecz Polski wszelkich pretensji do mienia niemieckiego i innych aktywów, jak również do akcji niemieckich przedsiębiorstw przemysłowych i transportowych na całym terytorium Polski, łącznie z tą częścią terytorium Niemiec, która przechodzi do Polski". Rząd ZSRR zobowiązał się odstąpić Polsce: 15% wszystkich dostaw reparacyjnych z radzieckiej strefy okupacji Niemiec, 15% urządzeń przemysłowych, które podlegają dostarczeniu do ZSRR ze stref zachodnich bez opłaty lub jakiegokolwiek innego wynagrodzenia, 15% urządzeń przemysłowych, które otrzyma z zachodnich stref okupacji Niemiec, a dostawy tych urządzeń dla Polski odbędą się w trybie wymiany na inne towary z Polski. Rząd Polski zobowiązał się w tej umowie, poczynając od r. 1946 corocznie w ciągu całego okresu okupacji Niemiec dostarczać ZSRR węgiel po cenie umownej 1,22 USD, tj. ok. 10 razy mniejszej od ceny rynkowej; w pierwszym roku dostaw - 8 mln ton, w następnych 4 latach - po 13 mln ton, a w dalszych latach okresu okupacji Niemiec - po 12 mln ton.
Za utratę Kresów Wschodnich na rzecz ZSRR, Polska otrzymała jako rekompensatę: ziemię lubuską, Pomorze Zachodnie, Prusy Wschodnie, Śląsk oraz Wolne Miasto Gdańsk. Przejmowanie majątków niemieckich znajdujących się na terytorium Polski, przez państwo polskie bez odszkodowania dokonywało się na podstawie decyzji mocarstw okupujących Niemcy, ustawy nr 5 Sojuszniczej Rady Kontroli z 1945 o majątkach niemieckich za granicą oraz dekretów wewnętrznych: z 1945 o zarządzie Ziem Odzyskanych, z 1946 o majątkach opuszczonych i poniemieckich, z 1946 o zajęciu majątków państw pozostających z Państwem Polskim w stanie wojny w l.1939-45 i majątku osób prawnych i obywateli tych państw oraz o zarządzie przymusowym nad tymi majątkami.
W 1947 Biuro Odszkodowań Wojennych Polski oszacowało polskie szkody wojenne spowodowane przez III Rzeszę na ok. 260 mld zł w cenach z sierpnia 1939, które po kursie z sierpnia 1939 wyniosły 48,8 mld USD. Straty ludności Polski pod niemiecką okupacją oszacowano na 6,28 mln ofiar, w tym ok. 3 mln ofiar żydowskich, ubytek majątku narodowego na 38% stanu z 1938, straty w materialnym wyposażeniu kultury na 43%.
Ze względu na strajki w Niemczech w 1953, ZSRR przerwał pobór reparacji od NRD. Rada Min. PRL przyjęła uchwałę w 1953, w której zapisano, że Niemcy zadośćuczyniły już w znacznym stopniu swym zobowiązaniom z tytułu odszkodowań, a poprawa ich sytuacji gospodarczej leży w interesie pokojowego rozwoju NRD, dlatego rząd PRL pragnąc wnieść swój dalszy wkład w uregulowanie problemu niemieckiego, powziął decyzję o zrzeczeniu się spłaty odszkodowań na rzecz Polski. Uchwała dotyczyła całych Niemiec (NRD i RFN).
W 1955 Rada Państwa PRL uznała stan wojny między Polską a Niemcami za zakończony. W Protokole Końcowym o dostawach dokonanych dla PRL na rachunek jej udziału w reparacjach z Niemiec, podpisanym w 1957 w Moskwie podano, że od sierpnia 1945 do grudnia 1953 suma reparacji otrzymanych przez ZSRR z Niemiec wyniosła 3.081,9 mln USD wg cen z 1938, z tego Polsce przypadło 7,5%, tj. ok. 231,1 mln USD. Wysokość dostaw reparacyjnych otrzymanych przez Polskę określono na 228,3 mln USD.
W 1970 PRL i RFN podpisały Układ o podstawach normalizacji wzajemnych stosunków, potwierdzający nienaruszalność granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej. Powołana nowa polska Komisja do Opracowania Problemu Odszkodowań Niemieckich określiła straty materialne Polski na 92.772 mln zł przedwojennych. I sekretarz KC PZPR Wł. Gomułka zaproponował kanclerzowi RFN W. Brandtowi, że rząd polski nie będzie powracał do sprawy reparacji jeżeli zamiast kwoty odszkodowań wyliczonej przez polskich ekspertów (180 mld DM), rząd RFN udzieli Polsce kredytu 10 mld DM.
W 1972 Polska otrzymała 100 mln DM od rządu RFN dla ofiar pseudomedycznych eksperymentów dokonywanych na obywatelach polskich przez Niemców w II wojnie światowej.
W 1975 RFN przekazała Polsce 1,3 mld DM jako odszkodowanie za świadczenia emerytalno-rentowe dla uprawnionych osób w Polsce oraz przyznała Polsce kredyt 1 mld DM oprocentowany 2%. Władze PRL zobowiązały się, że ok. 125 tys. obywateli polskich uzyska w ciągu 4 lat pozwolenie na wyjazd do RFN.
W 1990, po zjednoczeniu Niemiec, Polska i RFN podpisały Traktat o potwierdzeniu istniejącej między nimi granicy. W 1991 podpisano polsko-niemieckie porozumienie o pomocy polskim ofiarom zbrodni hitlerowskich i rząd niemiecki zobowiązał się przekazać 500 mln DM na konto Fundacji Polsko-Niemieckie Pojednanie w Warszawie.
W 2004 Sejm RP w uchwale stwierdził, że kwestie związane z przejęciem przez Polskę majątków po byłych przesiedleńcach z Ziem Odzyskanych uważa za zakończone. W 2004 Sejm RP przyjął też uchwałę z zapisem: "Polska nie otrzymała dotychczas stosownej kompensaty finansowej i reparacji wojennych za olbrzymie zniszczenia oraz straty materialne i niematerialne spowodowane przez niemiecką agresję, okupację, ludobójstwo i utratę niepodległości przez Polskę.". Sejm RP wezwał rząd RP do działań wobec rządu RFN i do przedstawienia opinii publicznej szacunku strat materialnych i niematerialnych poniesionych przez Polskę i jej obywateli w II wojnie światowej. Rząd premiera M. Belki odmówił realizacji uchwały Sejmu, tłumacząc brakiem podstaw prawnych do roszczeń, których Polska zrzekła się od całych Niemiec w 1953 r. Rząd kanclerza G. Schrödera też traktował reparacje jako załatwione.
W 2017 r. prezes PiS J. Kaczyński wypowiedział się, że Polska nigdy nie zrzekła się należnych odszkodowań za II wojnę światową, a politycy PiS podali kwotę żądaną od Niemiec tj. ok. 850 mld USD. Biuro Analiz Sejmu RP przygotowało ekspertyzę potwierdzająca przysługujące Polsce reparacje wojenne od Niemiec.
Wiceminister MSZ M. Magierowski poinformował w 2017, że Polska nie będzie domagała się od Niemiec reparacji wojennych, bo oświadczenie z 1953 jest aktem wiążącym. W 2018 szef MSZ J. Czaputowicz określił temat reparacji między Polską a Niemcami jako nieistniejący.
W Raporcie Służb Naukowych Bundestagu w sprawie reparacji wojennych dla Polski i odszkodowań dla polskich obywateli z 2017 podano, że nie ma podstaw prawnych dla roszczeń reparacyjnych od Niemiec. W 2019, w czasie wizyty w Polsce szef MSZ Niemiec zakomunikował, że sprawa reparacji ze strony niemieckiej jest prawnie zamknięta.
Warto też wiedzieć, że 3 października 2010 Niemcy spłaciły ostatnią ratę reparacji wojennych w wysokości 70 mln euro na rzecz Francji i Wielkiej Brytanii. Kraj, który na konferencji paryskiej został obarczony winą za wybuch I wojny światowej, w ten sposób uregulował finansowe zobowiązania wobec państw w niej poszkodowanych. |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 10.08.22 |
Pobrań: 80 |
Pobierz () |

11.08.2022 W rocznicę urodzin Wielkiego Polaka |
Roman Dmowski, wielki polski mąż stanu, być może chwilami najwybitniejszy w naszych dziejach polityczny wizjoner oraz największy w XX stuleciu polski pisarz polityczny, na wielu mu współczesnych wywierał niemal magiczny czar, o czym świadczą dwie opinie. Warto je pewnie przypomnieć.
Link
11 sierpnia 1916 roku - nadanie Romanowi Dmowskiemu (siedzi pierwszy z prawej) tytułu Doktora Honoris Causa Uniwersytetu w Cambridge (zdjęcie ze zbiorów Fundacji Narodowej im. Romana Dmowskiego). Koloryzacja Mirosław Szponar
Tadeusz Gluziński w 1939 roku i wnet po śmierci "Pana Romana" wspominał: "Dmowski umiał uczyć, nie ucząc, lecz czarując słuchacza pogawędką. Wesołe anegdoty przeplatały spostrzeżenia głębokie i na owe czasy niezwykłe. Kilka takich, parogodzinnych rozmów, odbytych naówczas w Łazienkach, nauczyły mnie więcej, niż studia nad książkami. Nauczyły niepostrzeżenie, bo istotnie sam nie wiedziałem, jak mój horyzont się rozszerzał. Dopiero z biegiem czasu zdałem sobie sprawę.
Myliłby się, kto by sądził, że polityka była dla Dmowskiego ulubionym tematem rozmowy. Pamiętam, jak w owym początkowym okresie z nim znajomości zaszczycił mnie niespodzianie tym, że wraz z Janem Kasprowiczem i jeszcze kimś trzecim zaprosił się na bridge'a do mego skromnego mieszkania. Przyszedł pierwszy, zanim zjawili się inni partnerzy i począł nagle rozwodzić się nad czarem języka hiszpańskiego. I nagle - ku zdumieniu memu i mojej żony - jął deklamować z pamięci majestatycznie brzmiące hiszpańskie poezje...".
Natomiast w prawie trzydzieści lat potem Roman Wasiutyński pisał: "Jako dziecko widywałem nieraz Dmowskiego, przeważnie na tle towarzyskim. Był to wyraz króla lwa w otoczeniu mniejszych zwierząt. Nie żeby Dmowski siedział na jakimś podwyższeniu, otoczony kołem poddanych - siedział na zwykłym krześle czy fotelu i często w kącie. Ale uwaga wszystkich była na nim skoncentrowana. Ludzie prowadzili między sobą rozmowy jednym uchem, drugie mając nastawione na kierunek Prezesa czy Pana Romana. (jak go kto nazywał) i każde jego odezwanie starli się schwycić. Każde bowiem, choćby dotyczyło szczegółu obyczaju towarzyskiego, zachowania psa, sposobu pielęgnowania roślin, komunikacji miejskiej, mody kobiecej, wychowania dzieci było oryginalne, nie mogłoby pochodzić od nikogo innego...
Nie jeden zwolennik Dmowskiego usiłował wzorować się na jego sposobie rozumowania i na jego metodzie politycznej - bez powodzenia, a czasem z wynikiem karykaturalnym. Rzecz w tym, że Dmowski nie nadaje się do naśladowania. Nie dlatego, by był nadczłowiekiem, ale dlatego, że był człowiekiem niezmiernie oryginalnym tak pod względem umysłu, jak charakteru. I jego kariera życiowa jest też bardzo oryginalna nie tylko na tle polskim, ale i światowym".
Olaf Bergman
https://myslpolska.info
--------------------------------
Link
Link
Link |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 11.08.22 |
Pobrań: 78 |
Pobierz () |

11.08.2022 Seppuku jest formą rytualnego samobójstwa samurajów. |
Przed paru dniami czytałem opinię jednego analityka z Wall Street o sankcjach UE:
"USA nakazały Europie dokonać samobójstwa przemysłowego, i ta popełniła."
O planach USA zamienienia szczególnie RFN w kraj pozbawiony przemysłu wiadomo od 1944. roku:
Link
ale czekano z tym 78 lat.
Można by uznać, że Euwropa dokonuje rytualnego samobójstwa na polecenie USA, ale jeśli uwzględnić, że tzw. "rządy" europejskie są jedynie zarządcami - także w Polsce - z ramienia władz okupacyjnych, które nie koniecznie należy utożsamiać z USA to nie chodzi tu o żadne samobójstwo, ale wręcz o mord i to mord masowy. Do mordu masowego jest wszakże ludność Europy przygotowana, w ramach plandemii.
Co prawda pełnią USA nadal ważną funkcję (policyjną) w globalnym imperium, ale byłoby naiwnością sądzić, że dozwolone jest im podejmować jakieś ważniejsze decyzje, poza wykonawczymi, wynikającymi z postawionego im zadania.
Gaz ziemny. Na dziś Niemcy dostają ok 20% tego co zawsze, dlaczego? Odpowiedź jest prosta, Rosjanie wielokrotnie powtarzali, że odsprzedaż gazu przez Niemcy nie będzie tolerowana, tym bardziej, że Niemcy dostają gaz praktycznie za pół darmo, a to oznacza, że Polska, nie dostanie ani grama reversem, czyli jesteśmy przed zimą bez gazu. W rezerwie jest ok 3 mld m3 gazu, jest to gaz na szczególną sytuację, na bieżące potrzeby jest tylko gaz z gazoportu, ok 5 mld m3 gazu, przez cały rok, a więc brakuje ok 15 mld m3 gazu, z Norwegii będzie ok 3 mld m3 gazu, czyli nadal brakuje ponad 10 mld m3 gazu, a to oznacza, że będzie zimą bardzo źle, to będzie wręcz katastrofa, i radzę wszystkim się dobrze do tej zimy przygotować, gdyż jak widać, żarty się skończyły.
Rosjanie wybrali kurs na powolną śmierć przeciwnika, niech się dusi, niech przeklina, i płaci za swoją głupotę.
Wszyscy mówią o gazie, ropie, ale czy wiecie, że nie będziemy nawet mieli czym przewozić towarów, skoro większość palet jest wykonana z drewna sprowadzonego z Rosji? Rosja nie zabroniła eksportu drewna, ale ograniczyła go do jednego przejścia granicznego w Azji Środkowej.
A co my wiemy o sztucznych szafirach, bez których nie da się zrobić choćby iPhone? Około 70% sztucznych szafirów jest produkowanych przez Federację Rosyjską.
Kolejny szkopuł. Do produkcji płaskich ekranów i innych rzeczy potrzebne są specjalne gazy frakcjonowane z gazu ziemnego, takie jak neon i inne. Na Ukrainie działały dwa przedsiębiorstwa produkujące te gazy. Jeden - w Azovstal, a drugi - w Odessie. Azowstal został zniszczony, a gdy Rosjanie zdobędą Odessę to kto dostarczy te gazy? Tymczasem Putin otworzył pierwszą linię ogromnego przedsiębiorstwa nad Amurem, gdzie produkuje się 20 mln ton gazów, a gdy zakład będzie pracował na pełnych obrotach - wyprodukuje wszystkie 70 mln ton tych rzadkich gazów. Przypomnę, że w Stanach Zjednoczonych są cztery fabryki, które produkują 15 mln ton tych gazów rocznie.
To drobiazgi? Być może, ale...
BK |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 11.08.22 |
Pobrań: 77 |
Pobierz () |

11.08.2022 Niedzielski jest zbrodniarzem zza biurka |
Na dziś Szanowna Pani, trzeba to nazywać po imieniu.
Grzegorz Braun sprytnie wykorzystał nadarzającą się możliwość dotarcia do sporej grupy odbiorców nie będących do końca zwolennikami Konfederacji. Na pierwszy rzut oka, pierwsze kilkadziesiąt komentarzy zamieszczonych pod filmem jest? pozytywna lub bardzo pozytywna. Tylko jeden, dość osobliwy komentarz, można zaliczyć do niepochlebnych. Bardzo duża grupa ludzi napisała, że jest pozytywnie zaskoczona. Prawdopodobnie wśród tej grupy byli również ci, którzy do tej pory nie znali poglądów Grzegorz Brauna.
Zdążyła pani tutaj doprowadzić do sporego materii pomieszania, wiec rozplączmy ten węzełek...
Grzegorz Braun jest RUSKIM AGENTEM?! Marianna Schreiber OSTRO
Link |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 11.08.22 |
Pobrań: 81 |
Pobierz () |

12.08.2022 Roger Waters nazwał Bidena zbrodniarzem wojennym |
Współzałożyciel Pink Floyd, Roger Waters, podtrzymuje swoją decyzję o włączeniu Joe Bidena do prowokacyjnego segmentu "przestępców wojennych" w multimedialnym pokazie towarzyszącym jego występom. W CNN oświadczył, że prezydent USA i NATO są odpowiedzialne za rzeź na Ukrainie.
Brytyjski muzyk wdał się w weekend w gorącą debatę z gospodarzem CNN Michaelem Smerconishem po tym, jak dziennikarz zakwestionował decyzję Watersa o włączeniu Bidena do prowokacyjnego segmentu swojego programu. Waters usprawiedliwiał włączenie Bidena do swojej listy zbrodniarzy wojennych, mówiąc, że prezydent USA popełnił "ogromną zbrodnię", nie zachęcając prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego do negocjacji i zakończenia wojny.
Muzyk uważa również, że Stany Zjednoczone szerzą "propagandę wyzwolicieli" i przekraczają granice, udzielając poparcia Tajwanowi w obliczu napięć z Chinami. 78-letni Waters, który jest obecnie w trasie solowej, nazwał Bidena prowokacyjnym tym tytułem podczas prezentacji wideo odtwarzanej na jego koncercie rockowym.
Rozmówcy spierali się nie tylko o rolę Ameryki w konflikcie rosyjsko-ukraińskim, a także o trwające napięcie między Chinami a Tajwanem. Waters uważa, że ??Stany Zjednoczone przekroczyły granice, angażując się w te sprawy zagraniczne i promują "propagandę wyzwolicieli".
"Chińczyccy nie najechali Iraku i nie zabili miliona ludzi w 2003 roku... kogo Chińczycy najechali i eksterminwali?" - dowodził Roger Waters
Watersowi nie jest obce polityczne zaangażowanie i często wykorzystuje swoje koncerty do zajmowania stanowiska politycznego. Jest fanatycznym pacyfistą. Stracił ojca podczas II wojny światowej co wywarło na nim wielkie piętno, wyczuwalne w jego produkcjach muzycznych i będące swoistym znakiem firmowym artysty. Ukoronowaniem tego są z pewnością płyty The Wall oraz The Final Cut.
Link
Link
zmianynaziemi.pl |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 12.08.22 |
Pobrań: 79 |
Pobierz () |

12.08.2022 Globalny przekręt zadłużeniowy |
W miarę jak rozwinięte gospodarki wydają się niechcący popadać w stagflację, a być może nawet w coś gorszego, szybko pojawiają się medialne taktyki dywersyjne. Pojawiają się głosy ostrzegające przed globalnym kryzysem zadłużenia i tym, że prawdopodobnie popchnie on biedne kraje w tragicznym kierunku.
Co, kto i jak wielki jest problem?
Twierdzi się, że globalny dług przekracza obecnie 300 bilionów dolarów, podczas gdy zadłużenie biednych krajów wciąż rośnie procentowo - Biedni są zawsze winowajcami.
Wszystko jest kwestią definicji, formułuje się ją zgodnie ze swoim rozumieniem, celami lub motywami. Można pójść dalej, dodając zobowiązania rynków instrumentów pochodnych i kontraktów terminowych, które mogłyby być uznane za hipotetyczne długi, gdyby pozwolono im stać się wymagalnymi; wtedy globalne długi poszłyby w tryliony. Ekonomiści po prostu uwielbiają tworzyć definicje, bez względu na to, jak praktyczne czy niepraktyczne one są, albo jak wąskie i sztywne się stają, a w praktyce kończy się to tym, że ogon kręci psem!
Jednak gdy przyjrzymy się bliżej, okazuje się, że światowy dług w wysokości 300 bilionów dolarów obejmuje wewnętrzne i zewnętrzne zadłużenie wszystkich krajów. Innymi słowy, prawdopodobnie obejmuje również dług cioci Janiny wobec jej lokalnego sklepu spożywczego. Choć jest to ważne i pomaga zrozumieć, jak głęboko świat wpadł w wykopany przez siebie dołek, to prawdopodobnie większym priorytetem jest zajęcie się długiem zewnętrznym krajów; długiem wobec podmiotów spoza ich granic. Są to długi, które natychmiast wpływają na kursy walutowe krajów, ich zdolność do importu, zwłaszcza żywności i energii, oraz finansowania rozwoju. Szybciej wywołują inflację i zakłócają funkcjonowanie gospodarek i społeczeństw.
W związku z tym, gdy spojrzymy na globalne zadłużenie zewnętrzne, zaskoczy nas jego rozkład. (Należy pamiętać, że rzeczywiste liczby są przybliżone, ponieważ obejmują różne lata, a także różnią się nieznacznie w zależności od autora, jednak wszystkie wskazują na ten sam kierunek):
Globalny dług zewnętrzny
Dłużnik Dług w US$ % całego długu
USA i sprzymierzeńcy 50,308,400,000,000 51.37% 79.38%
Europa 27,435,511,000,000 28.01%
Chiny 13,000,000,000,000 13.27%
Rosja i Białoruś 528,000,000,000 0.54%
Azja 3,547,343,000,000 3.62%
Ameryka Łacińska 2,207,378,000,000 2.25%
Afryka 865,416,000,000 0.88%
Inne państwa 47,049,340,000 0.05%
Globalny dług zewnętrzny ogółem 97,939,097,340,000 100.00%
Link
Uderzające jest to, że ok. 80% światowego długu zewnętrznego przypada na kraje rozwinięte (USA, ich bliskich sojuszników i Europę), podczas gdy zaledwie 0,88% (866 miliardów dolarów) przypada na Afrykę, obejmującą 54 kraje. A nawet wtedy, ponad połowa afrykańskiego długu należy do zaledwie trzech krajów.
Jeśli chodzi o Azję, to jest ona winna 3,62% (3,5 biliona USD), rozłożone pomiędzy 42 kraje, z czego połowa przypada na 4 największe kraje. Podobnie 29 krajów Ameryki Łacińskiej jest winnych tylko 2,25% (2,2 biliona USD), przy czym trzy największe kraje odpowiadają za ponad połowę tego długu.
Większość danych finansowych, w tym Banku Światowego i MFW, rozpoczyna się od przedstawienia długu jako procentu PKB (wskaźnik) i odsuwa rzeczywiste nominalne dane dotyczące długu do trudniej dostępnych miejsc. Takie podejście może być przydatne do oceny wielkości i wagi problemu zadłużenia w danej gospodarce, ale nie jest to jedyne narzędzie. Na zdolność danego kraju do spłacenia długu w dłuższym okresie czasu może wpływać również inflacja, która może fałszywie przedstawiać różowy obraz kurczącego się długu w stosunku do PKB i odwrotnie, przynajmniej w krótkim okresie. Ponadto nagły spadek lub wzrost PKB może nastąpić z wielu powodów, takich jak wojny, załamania lub skoki na rynku, a także odbicie gospodarek po gwałtownych spadkach, jak np. tymczasowa aktywność w okresie "post-covidowym". Dlatego też rzeczywiste liczby dotyczące zadłużenia są ważnym aspektem każdej analizy.
Nie jest zaskoczeniem, że globalny stosunek długu do PKB zgadza się z wnioskami z powyższej tabeli liczb rzeczywistych. Wskaźniki krajów rozwiniętych i Europy są o wiele, wiele wyższe, niż te w krajach biedniejszych. W rzeczywistości wiele z nich sprawia, że Japonia, ze swoim słynnym zbyt wysokim wskaźnikiem długu wobec PKB, wydaje się być oszczędna.
Tak więc, kiedy dyrektor zarządzający MFW roni łzy nad fatalną perspektywą, która ma spotkać biedne, głodujące narody z powodu rozdętego balonu światowego zadłużenia, powinna nazwać rzecz po imieniu i skierować swoje lamenty do krajów rozwiniętych. Niech was to nie zmyli, biedne państwa będą cierpieć, ale niekoniecznie o wiele bardziej niż są do tego przyzwyczajone. To właśnie kraje rozwinięte doświadczą czegoś, czego nie doświadczyły od końca drugiej wojny światowej - smaku ubóstwa!
Jak do tego doszło?
Pandemia Covid jest obwiniana jako główny czynnik powodujący wzrost zadłużenia. Ale jak wiemy, problemy zaczynają się na długo przed tym, kiedy zaczynamy je odczuwać. Ten sięga znacznie głębiej niż czasy wielkiej recesji z lat 2008-2009. Zaczęło się wtedy, gdy sztuczki finansowe wzięły górę nad zdrowym rozsądkiem biznesowym, a termin "wzrost z wykorzystaniem dźwigni" [leveraged growth] stał się głównym narzędziem ambitnych prezesów i planistów rządowych. W połączeniu z ciągłą, umiarkowaną inflacją, nie mogło skończyć się inaczej. A może jednak mogło? Co jeśli, dźwignia nie jest przeznaczona na prawdziwe inwestycje w ekspansję i wzrost firmy, ale na sztuczki mające na celu zwiększenie wartości rynkowej przedsiębiorstwa? Co się stanie, gdy rynek lub branża zwolni lub upadnie?
Apetyt na dźwignię finansową rozwinięty na Zachodzie szybko rozprzestrzenił się na cały świat. Reszta świata dopiero co wyszła poza kolonizacyjną kurtynę i nie była wystarczająco rozważna, gdy "garnitury" uzbrojone w arkusz kalkulacyjny Excel (pierwotnie w kalkulatory) ochoczo przeładowywały chłopów pożyczkami bez względu na to, co było naprawdę potrzebne i niezależnie od tego, czy można je było spłacić, czy nie. Liczyło się tylko zamknięcie transakcji, pobranie opłat i prowizji oraz odejście z nowym piórem w czapce. Problem spłaty i ściągania należności nie należał do nich, podobnie jak obowiązek ścisłego nadzoru nad właściwym wykorzystaniem pożyczek zgodnie z intencjami zawartymi w oryginalnych wnioskach kredytowych.
Po pewnym czasie i wielu cierpieniach, niedoświadczeni pożyczkobiorcy stali się nieco mądrzejsi i nieco bardziej ostrożni. Podobnie było z pożyczkodawcami, którymi w dużej mierze były organizacje rządowe lub międzynarodowe. Ale nie trzeba było długo czekać, by prywatne banki i fundusze inwestycyjne zorientowały się, że w biedniejszych krajach czeka na nich eldorado zysków, i niczym szpaki w sezonie, rzuciły się do akcji. W związku z tym nie dziwi fakt, że około 60% dzisiejszego światowego zadłużenia to nie dług rządowy, ale prywatny. "Garnitury" znów zarobiły krocie na opłatach i prowizjach, a w przeciwieństwie do załamania z lat 2008-2009 umyły ręce od sprzątania bałaganu, który po sobie zostawiły. Zrzucili go na barki MFW i Banku Światowego, które teraz odkrywają, jaki to naprawdę gorący kartofel.
Gdy mleko się rozlewa, wszyscy szukają winnego, a Chiny idealnie pasują do profilu kozła ofiarnego. Są bogate, odnoszą sukcesy i rozpoczęły realizację historycznego projektu na skalę światową - Inicjatywy Pasa i Drogi (BRI), która ma przynieść korzyści całemu światu, a zwłaszcza jego zaniedbanej części.
Aby przyspieszyć realizację BRI, Chiny zaczęły kilka lat temu pomagać biedniejszym krajom w budowie infrastruktury (porty, lotniska, koleje, drogi, tamy, itp.), jak również pomagać im w rozwijaniu przedsiębiorstw handlowych, które mogłyby zwiększyć zatrudnienie, eksport i dochody (kopalnie, fabryki, itp.). Odbywało się to poprzez ściśle nadzorowane pożyczki, bezpośrednią budowę infrastruktury lub inwestowanie w projekty i przedsięwzięcia. Wkrótce Chiny prześcignęły w pożyczkach całą resztę i w ten sposób stały się świetnym celem zarzutów o tworzenie "pułapek zadłużenia", które mogą pogrążyć biedne kraje.
Oczernianie Chin o "pułapkę zadłużenia" nie przyniosło oczekiwanych rezultatów, ponieważ różne kompetentne władze i strony potwierdziły, że nie istnieją na to dowody (MFW, Williams & Mary College, itd.). W rzeczywistości Chiny nie zajęły ani nie skonfiskowały żadnego projektu, któremu udzieliły pożyczki. Zamiast tego, w niektórych przypadkach spisały pożyczkę na straty, ale zazwyczaj odroczyły spłatę i/lub renegocjowały warunki ku obopólnej satysfakcji pożyczkobiorcy, a większość takich projektów była kontynuowana bez przeszkód.
Jakie mogą być rozwiązania
Istnieją dwa problemy związane z zadłużeniem. Pierwszy to ten większy, czyli dług krajów rozwiniętych, który wynosi ok. 80% całości, drugi jest mniejszy, to problem reszty świata, który w większości przypadków jest mało istotny.
Ponieważ Zachód bardzo martwi się o zadłużenie biedniejszych krajów, postaram się odnieść do niektórych możliwych rozwiązań dla mniejszego długu. Jeśli chodzi o większe zadłużenie, jest ono zbyt zróżnicowane i złożone, by można było znaleźć proste, uniwersalne rozwiązanie. Kraje rozwinięte będą musiały same się tego dowiedzieć, ponieważ z definicji są rozwinięte, a więc mają wystarczającą wiedzę. Ale lepiej, żeby zrobiły to szybko.
Jeśli chodzi o kraje biedniejsze, to choć są one zróżnicowane pod względem struktury i składu, ich problemy są zazwyczaj prostsze i dość podobne. Zasadniczo wszystkie one cierpią z powodu niewystarczających dochodów, które mogłyby przeznaczyć na swoje społeczeństwa i rozwój oraz, oczywiście, na obsługę i spłatę swoich kredytów. Głównymi rozwiązaniami byłyby tu:
Rozwiązania średnio i długoterminowe
Działania te są już dawno spóźnione i stanowią bezpośrednią odpowiedzialność poszczególnych rządów, jeśli mają one kiedykolwiek wyrwać się z pułapki zadłużenia, którą odziedziczyły po swoich byłych kolonistach. Po raz pierwszy w swojej historii mają wybór i nie można ich zmusić do przyjęcia niesprawiedliwych warunków ani grozić im rzuceniem na pastwę hipotetycznych wilków. Mają teraz inne opcje, takie jak BRICS, Nowy Bank Rozwoju, SCO i inne.
1) Zaprzestanie udzielania pożyczek bez nadzoru: Przestańcie pożyczać dla samego pożyczania bez konkretnych celów, które są odpowiednio uzasadnione przez staranną analizę kosztów i korzyści. Dotyczy to zarówno pożyczkodawcy, jak i pożyczkobiorcy.
2) Zatrzymanie nieefektywne pożyczek pomostowych: które nie równoważą kredytu w drugim banku. Pożyczki tymczasowe stopgap są zwykle roztrwonione. Trzeba się upewnić, że pożyczki są wystarczające, aby zapewnić pozytywne wyniki. (Zarówno dla pożyczkodawcy, jak i pożyczkobiorcy).
3) Płacić uczciwą cenę za eksport pożyczkobiorców: Większość z tych krajów to gospodarki oparte na pojedynczych zasobach i jest rażąco niesprawiedliwe, aby obcokrajowcy kupowali (za pomocą różnych środków i sztuczek) ich zasoby/surowce za grosze, a następnie wytwarzali produkty, które sprzedają po cenach wielokrotnie wyższych, niezależnie od tego, jaka domniemana wartość dodana została wprowadzona do produktu końcowego. Pomóżcie im zdywersyfikować ich dochody i pomóżcie im produkować produkty końcowe lokalnie, tak jak robią to Chińczycy.
4) Płacić sprawiedliwy podatek: Skończyć z unikaniem płacenia podatków przez obcokrajowców w biedniejszych krajach poprzez raje podatkowe offshore, umowy podatkowe lub porozumienia typu "ukłon w stronę". Powinni oni płacić uczciwy podatek, tak jak to robią lub są zobowiązani robić w swoich własnych krajach.
5) Przestańcie głodzić świat: Zaprzestać nowomodnych naukowych, jak również komercyjnych chwytów mających na celu zmianę rolniczego charakteru krajów. Wydaje się śmieszne, że Afryka, kontynent składający się głównie z dżungli i prerii, nie jest w stanie się wyżywić, nawet jeśli chodzi o podstawy, i grozi jej śmierć głodowa, jeśli nie będzie importować żywności po niebotycznych cenach.
Rozwiązania doraźne i krótkoterminowe
Przy rosnących stopach procentowych i kosztach żywności i energii, pieniądze płacone w odsetkach i ratach kredytów powinny być przekierowane na wyższy priorytet, wewnętrzne potrzeby. Wątpię, aby kredytodawcy powrócili do "dyplomacji kanonierek" lub "kija bejsbolowego", aby ściągnąć swoje długi. Ostatni raz zrobili to przeciwko Wenezueli w 1902 roku, ale jest mało prawdopodobne, że powtórzyliby to dzisiaj i nadal z uśmiechem zachowaliby swój cywilizowany, humanitarny wyraz twarzy... a może jednak?
1) Wstrzymanie płatności odsetek: Mieliśmy już z tym do czynienia krótko-okresowo podczas pandemii Covid. Jeśli finanse zadłużonego kraju są na tyle opłakane, że uzasadniają takie działanie, to należy je potraktować trochę jak "rozdział 11 kodeksu handlowego USA dotyczący bankructwa" i zamrozić wszystkie płatności odsetek oraz związane z nimi spory, ale bez zrzekania się suwerenności kraju. W przeciwnym razie kraj nie ma innego wyjścia, jak tylko nie wywiązać się ze zobowiązań, co powoduje szkody i straty dla kredytodawców. Państwo nie może głodzić swoich obywateli, wstrzymywać opieki medycznej, wstrzymywać niezbędnych usług i ignorować swoich podstawowych potrzeb rozwojowych tylko po to, aby zadowolić kredytodawców i ich portfele!
2) Żądanie umorzenia kredytu: Wszyscy pożyczkodawcy udzielają pożyczek z ryzykiem i odpowiednio pobierają wyższe stopy procentowe, aby zrekompensować takie ryzyko. Mimo to, generalnie osiągają duże zyski. Wiele z tych pożyczek jest niespłacalnych i może wkrótce popaść w zwłokę, jeśli nie zostaną drastycznie zredukowane i odroczone.
Jak stale przypomina nam dr Michael Hudson: "Dług, który nie może być spłacony, nie będzie spłacony". Dlatego pożyczkodawcy z pewnością byliby w lepszej sytuacji, biorąc pod uwagę mniejsze zyski niż całkowitą stratę zainwestowanych pieniędzy.
Marwan Salamah
Źródło: The Saker (August 09, 2022) - "The Global Debt Scam - Day of Reckoning?"
Tłum. Sławomir Soja
https://www.bibula.com |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 12.08.22 |
Pobrań: 80 |
Pobierz () |

12.08.2022 Położyć kres patologii |
Nic tak nie gorszy, jak prawda. Toteż kiedy tylko minister Ziobro skomentował wyrok niezawisłego sądu, umarzający postępowanie wobec Władysława Frasyniuka, oskarżanego o znieważenie polskich żołnierzy, mówiąc że polscy żołnierze nie mogą liczyć na polskie sądy, w środowiskach, a właściwie partiach politycznych sędziów nierządnych aż się zagotowało.
Bo trzeba nam wiedzieć, że niezawiśli sędziowie, wśród których skrywa się nieznana liczba konfidentów Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, zwerbowanych w ramach operacji "Temida", dzielą się na dwa środowiska: sędziów rządowych i sędziów nierządnych, a środowisko sędziów nierządnych dzieli się na dwie partie polityczne: "Iniuria" i "Themis", które kolaborują z Volksdeutsche Partei, inspirowanej z kolei przez niemiecką BND i w podskokach spełniają wszystkie życzenia niemieckiego rządu, który od stycznia 2016 roku prowadzi przeciwko Polsce wojnę hybrydową, posługując się wygodnym pretekstem praworządności.
Pod tym pretekstem Niemcy, posługując się obsadzonymi przez stado niemieckich owczarków instytucjami Unii Europejskiej, nie tylko uprawiają wobec Polski szantaż finansowy, ale wprost dążą do wywołania społecznych niepokojów, które - zgodnie z ustawą nr 1066, przewidującą udział formacji zbrojnych obcych państw w tłumieniu rozruchów na obszarze Rzeczypospolitej - doprowadziłyby do ostatecznego obezwładnienia naszego nieszczęśliwego kraju.
Nawiasem mówiąc, ta ustawa została podpisana przez reprezentującego obóz zdrady i zaprzaństwa prezydenta Komorowskiego w roku 2014 i mimo, iż w roku 2015 rządy objął obóz płomiennych dzierżawców monopolu na patriotyzm, nie tylko nie została uchylona, ale nawet nikt nie podjął takiej inicjatywy. Tymczasem ostatnio, pięknymi ustami Naszej Złociutkiej Pani Urszuli von der Layen, Unia Europejska zażądała, by nie tylko rozpędzić Trybunał Konstytucyjny, ale umożliwić jednym sędziom podważanie legalności innych sędziów.
W ramach programu pilotażowego Izba Karna Sądu Najwyższego właśnie uznała, że prezes Sądu Apelacyjnego w Lublinie, pan Daniluk, nie jest bezstronny, nie jest niezależny, a także nie jest niezawisły, w związku z czym orzeczenia zapadłe z jego udziałem powinny zostać uchylone. Powodem podważenia legalności sędziego Daniluka było to, że swoją karierę zawdzięcza obecnej władzy. Gdyby swoją karierę zawdzięczał Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, jak np. pan prof. Andrzej Rzepliński i wielu innych niezawisłych sędziów, albo starym kiejkutom, które już w "wolnej Polsce" nawerbowały sobie tylu konfidentów, że mogą kręcić do woli wszystkimi niezawisłymi sądami, zwłaszcza w słynącym z niezawisłości gdańskim okręgu sądowym - co mogliśmy zobaczyć na własne oczy przy sprawie Amber Gold, albo wreszcie Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego, to wszystko byłoby w jak najlepszym porządku. Tymczasem sędzia Daniluk zawdzięcza swoją karierę rekomendacji "nowej" Krajowej Rady Sądownictwa, której legalności nie uznają sędziowie rekomendowani przez "starą" Krajową Radę Sądownictwa.
Z tego powodu Izba Karna Sądu Najwyższego podała w wątpliwość jego bezstronność - i tak dalej. Nie znam pana sędziego Daniluka, więc być może te zarzuty nie są pozbawione jakichś podstaw, ale - o ile mi wiadomo - Izba Karna SN niczego konkretnego mu nie zarzucała - oczywiście poza tą nieszczęsną rekomendacją.
Warto zwrócić uwagę, że podobnie niczego konkretnego nie możemy powiedzieć o sędziach Izby Karnej SN, którzy wyrokowali w sprawie sędziego Daniluka. Może są nieskazitelnego charakteru, a może charakteryzują się jeszcze gorszymi przywarami, niż rekomendacja przez nieuznawaną przez nich KRS. Krótko mówiąc, przydałoby się skontrolować ich samych pod kątem niezawisłości, niezależności i bezstronności. Przypadek pani Małgorzaty Gersdorf poucza nas, że - jak mówią Rosjanie - nikt nie jest bez grzechu wobec Boga, ani bez winy wobec cara. A gdyby tak się okazało, że są oni jeszcze gorsi niż sędzia Daniluk, to czy mógłby on skutecznie podważyć niekorzystne dla siebie orzeczenie?
Ale to nie jest takie ważne w porównaniu z niebezpieczeństwem, że na skutek tego precedensu, jedni sędziowie będą podważali legalność innych sędziów i w ten sposób doprowadzali do uchylania orzeczeń wydanych z ich udziałem. Grozi to nie tylko całkowitym sparaliżowaniem wymiaru sprawiedliwości, ale to jeszcze nic w porównaniu z tym, że na podstawie tych orzeczeń tysiące, a może nawet setki tysięcy ludzi zostało skazanych albo uniewinnionych w sprawach karnych, a setki tysięcy innych ludzi nabyło prawa, albo zrealizowało roszczenia w sprawach cywilnych. I teraz to wszystko może w jednej chwili trafić szlag.
W tej sytuacji wcale bym się nie zdziwił, gdyby te setki tysięcy rozwścieczonych ludzi podpaliły wszystkie sądy razem ze zgromadzoną tam - jak się okazuje - bezwartościową makulaturą, a niezawisłych sędziów, bez badania ich niezawisłości, zwyczajnie powyrzucali przez okna. To by jednak znaczyło, że oto właśnie wybuchły w Polsce gwałtowne rozruchy, no a wtedy, na podstawie pozorów legalności stworzonych przez ustawę nr 1066, Niemcy mogłyby wreszcie zacząć przywracać w Polsce swoje porządki.
Muszę powiedzieć, że nieźle to sobie w BND wykombinowali, a to, że niezawiśli sędziowie w Polsce skwapliwie zaczęli ten program pilotażowy realizować, świadczyć może o ich politycznym zacietrzewieniu graniczącym z samobójstwem - bo posądzanie ich, że z powodu głupoty nie ogarniają skutków swego dokazywania, byłoby chyba niegrzeczne.
Tak czy owak, widzimy, że sprawy zaczynają iść za daleko i że dłużej nie można tolerować całkowitej bezkarności niezawisłych sędziów. Muszą oni znowu poczuć nad sobą bat, jaki czuli za komuny, kiedy nigdy nie byli pewni, czy nie nastąpią na minę albo partyjną, albo bezpieczniacką, więc na wszelkich wypadek zachowywali się porządnie - chyba, że - jak to z niezawisłymi sędziami bywa - dostali prikaz, żeby z kogoś zrobić marmoladę.
Teraz partii nie ma, a bezpieka swoim konfidentom nie da zrobić krzywdy, więc nic dziwnego, że niezawiśli sędziowie się rozdokazywali. Problem z tym, w czyje ręce ten batog włożyć. W ręce rządu włożyć go nie można, bo żaden rząd nie powstrzymałby się przed pokusą wykorzystywania tego batoga do politycznej tresury niezawisłych sędziów, a takie lekarstwo byłoby tak samo groźne, jak obecna choroba. Dlatego powtarzam, że ten batog powinien być włożony w ręce obywateli, którzy co 5 lat, jednocześnie z wyborami prezydenckimi, poddawaliby niezawisłych sędziów weryfikacji w ich okręgach sądowych. I gdyby taki jeden z drugim sędzia nie uzyskał przynajmniej bezwzględnej większości głosów obywateli głosujących, wylatywałby z sądownictwa bez względu na to, jaka Krajowa Rada Sądownictwa go rekomendowała, czy jest sędzią rządowym, czy nierządnym i do jakiej partii politycznej należy.
Stanisław Michalkiewicz
---------------------------
PIS, ale i PO zrobią wszystko, abyśmy stracili te granice. I... stracimy. Polactwa nic to nie obchodzi. Co niektórzy myślą, że dostaniemy Lwow i Wołyn. Być może, ale w zamian zabiorą nam Pomorze, Dolny i Górny Śląsk. I zostaniemy połączeni z narodem, który nas nienawidzi. Właściwie już jesteśmy zmieszani. W starych książkach historycznych, opisują jak Niemcy - wiedząc, że już nie przeszkodzą w osiągnięciu niepodległości przez Polskę (1918) - stworzyli dwa państwa wrogie: Litwę i Ukrainę, byśmy mieli ciągle kłopoty. Układ Wersalski "dolożył" nieuzasadniony napływ Żydów i dostaliśmy po 200-stu latach Państwo tak kruche, że ostało się tylko na 20 lat. I teraz - przy aplauzie gawiedzi - tworzy się powolny kolejny rozbiór Polski. Chwała wielkiej (tej drugiej) Solidarności !!! |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 12.08.22 |
Pobrań: 80 |
Pobierz () |

13.08.2022 Czy lewica ma prawo wtrącać się do polityki? |
Aby odpowiedzieć na tytułowe pytanie trzeba najpierw zrozumieć czym naprawdę jest lewica. Słowa "lewica" oraz "lewicowy" były jednymi z najbardziej zakłamanych pojęć w całym XX wieku. Tak jest również dziś, na początku nowego stulecia. Historia dobitnie pokazuje, że najwięksi, najbardziej znani lewicowi ideolodzy oraz politycy są odpowiedzialni za największe zbrodnie ludobójstwa na naszej planecie. Prawie każda realizacja utopijnych wizji wymyślonego przez lewicę nowego lepszego świata kończyła się tragedią.
"Lewica nie zawsze morduje, ale zawsze kłamie". Nicolas Gómez Davila
Lewicowość jest wrodzoną słabością ludzkiej natury wybierającej moralne zło głoszone w sposób jawny lub jego zamaskowaną formę ukrytą pod pozorami dobra. Skłonność ta może być wzmocniona i rozwinięta dzięki demoralizacji i ideologicznej indoktrynacji. Od samego początku lewica w sferze intelektu, kultury i moralności była tylko i wyłącznie aberracją. Patologia w polityce jest jednym z wielu objawów działań ludzi "lewoskrętnych". Stopień demoralizacji, poziom lewicowości określają kryteria etyczne, a nie polityczne - slogan lub szyld. Jednym z najbardziej spektakularnych objawów lewicowości jest nie tylko w teorii, lecz przede wszystkim w praktyce brak logiki i etyki. Polską racją stanu jest całkowity rozdział lewicy i państwa.
Na czym polega rozdział lewicy i państwa?
Zapisy w prawie o rozdziale lewicy od państwa istnieją od bardzo dawna. Niestety, coraz częściej są wypierane przez regulacje lewicowe znoszące pierwotny rozdział państwa i lewicy. Lewica przywracając swoją łączność z państwem, a potem ustanawiając w nim swoją dominację uchwala prawa i przywileje dla samej siebie.
Rozdział ten przejawia się w braku akceptacji dla istnienia organizacji przestępczych oraz zachowań niemoralnych takich jak na przykład: kradzież i mordowanie ludzi. Państwo, w którym istnieje wyraźny rozdział z lewicą, posiada kodeks karny, który penalizuje czyny nieetyczne: wszystkie rodzaje kradzieży, wszystkie rodzaje mordowania, a także wiele innych przestępstw. Zabronione jest również głoszenie ideologii totalitarnych. ostatni zapis jest w praktyce martwy.
Lewica w stanie totalnej dominacji - kulminacji swojej ekspansji polegającej na Rewolucji, wojnie niesprawiedliwej, systemie totalitarnym, łamie prawo i moralność w każdym aspekcie: prześladuje, terroryzuje, morduje, grabi swoich i cudzych obywateli. Zwykła grabież w formie systematycznego okradanie jest umocowana w prawie podatkowym, bankowym lub w innych regulacjach.
We współczesnych państwach lewica posiada bardzo duże wpływy: ustanawia swoje prawa, zakłada swoje partie polityczne, przejmuje ster wielu instytucji publicznych. Mówi się wtedy o zniknięciu rozdziału lewicy i państwa, o wtopieniu, a właściwie o wżarciu się lewicy w aparat państwowy (skorumpowane państwo).
Dominacja lewicy przejawia się zaprowadzaniem tzw. nomokracji marksistowskiej bazującej na antykulturze - na nadaniu zachowaniom niemoralnym i nienormalnym statusu zachowań "nienormatywnych" - nie mieszczących się w normie, a mimo to dozwolonych - mieszczących się w nowych LEWICOWYCH normach prawnych.
Patologia dozwolona prawem
Prawie na każdej wojnie pojawiają się najemnicy, wszelkiego rodzaju swołocz dokonująca rzeczy nikczemnych. Mniejszości moralne, które lewica wyznaczyła na swoje mięso armatnie podczas rewolucji, składają się często ze zwykłych degeneratów, najemników suto opłacanych przez lewicowe fundacje i inne organizacje. Są to grupy uderzeniowe mające za zadanie niszczyć fundamenty cywilizacji, moralność, wolność i wszelką normalność, która według ideologów NWO przeszkadza w zrównoważonym rozboju - kradzieży, depopulacji i wprowadzeniu niewolnictwa.
Polityczna nikczemność nazywana polityczną poprawnością
Początek znikania rozdziału lewicy od państwa przejawia się najpierw w tolerancji dla patologii, zniesieniu stosowania kar. Zaczyna się od obniżenia kar przewidzianych prawem, a kończy ich zniesieniem (zniesienie kary śmierci). Wprowadza się prawo pozwalające na kradzież przez współczesne państwo, mordowanie dzieci, eksperymenty z ludzkim zdrowiem, postuluje akceptację czynienia rzeczy odrażających pod szyldem mniejszości moralnych i psychiatrycznych (zboczenia seksualne, przywileje dla osób z zaburzeniem osobowości, a nawet chorych psychicznie).
Wrogowie lewicy - banalny zestaw kilku rzeczy oraz ludzi których nienawidzi lewica
Rzeczą znienawidzoną przez lewicę jest styl życia w cywilizacji łacińskiej białych mężczyzn i kobiet. Najbardziej znienawidzona jest rodzina składająca się z mężczyzny, kobiety i dzieci. Wrogiem może być człowiek bogaty, którego majątek pochodzi z "pracy rąk własnych". Wrogiem może być też kobieta, która nie jest dziwką i nie popiera feministycznych wynaturzeń. Wrogiem jest człowiek wolny i inteligentny. Uprzywilejowanym agresorem i niszczycielem kultury jest każdy przedstawiciel mniejszości (aktualny proletariat rewolucji komunistycznej). Wrogiem skazanym na śmierć, który już płonie na niezliczonych wzgórzach portali społecznościowych jest Kościół katolicki.
Jaki jest ostateczny koniec lewicy?
Tymczasem wy dopuszczacie się niesprawiedliwości i szkody wyrządzacie, i to właśnie braciom. Czyż nie wiecie, że niesprawiedliwi nie posiądą królestwa Bożego? Nie łudźcie się! Ani rozpustnicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozwięźli, ani mężczyźni współżyjący z sobą, ani złodzieje, ani chciwi, ani pijacy, ani oszczercy, ani zdziercy nie odziedziczą królestwa Bożego. /1 List do Koryntian/
CzarnaLimuzyna
----------------------------------
"Dawna historia jest zwierciadłem występków demokracji, historia nowoczesna - jej zbrodni".
"Demokrację można by uznać za niewinny żart, gdyby nie była maską bluźnierstwa".
"Konserwatyzm nie powinien być partią, lecz normalną postawą każdego przyzwoitego człowieka". |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 13.08.22 |
Pobrań: 77 |
Pobierz () |

13.08.2022 14 milionów drzew wyciętych pod szkocką farmę wiatrową |
Szkocja, miejsce niedawnego szczytu klimatycznego 26 Konferencji Stron ONZ (COP26), wycięła 14 milionów drzew, aby zrobić miejsce dla nowych instalacji wiatrowych.
Jak donosi The Herald, usuwanie drzew dotyczyło 21 projektów turbin wiatrowych.
Szkocki rząd zareagował, aby uspokoić, że zasadzono więcej drzew, ale nie wiadomo, jaka część z nich to dojrzałe rośliny, które odgrywają większą rolę w przekształcaniu węgla w tlen.
"Szkocka organizacja charytatywna zajmująca się ochroną przyrody, która zasadziła prawie dwa miliony drzew w całym Highlands, uważa, że zarówno farmy wiatrowe, jak i drzewa są kluczem do zmniejszenia poziomu węgla".
Usuwanie drzew wydaje się szczególnie ironiczne, biorąc pod uwagę, że światowi przywódcy rzekomo zgodzili się zakończyć wylesianie do 2030 roku podczas niedawnego szczytu klimatycznego COP26 w Glasgow w Szkocji.
Niektórzy wskazują ostatecznie, że drzewa i tak mogły zostać wycięte w celach komercyjnych. W rzeczywistości, gdy turbiny zostaną zainstalowane, nie ma już możliwości ponownego zalesienia terenu.
Drzewa, które przekształcają CO2 w O2, każdego dnia, 365 dni w roku.
Więc w zasadzie usuwamy płuca planety, aby produkować zieloną energię. Najwyraźniej dla kogoś ma to sens.
Więcej:
https://www.heraldscotland.com/news/18270734.14m-trees-cut-scotland-make-way-wind-farms/
https://surfguardcr.com/nature/environment/14-million-trees-cut-for-scottish-wind-farm
------------------------------
Lasy obecnie pokrywają 30% powierzchni lądów na Ziemi ale w ciągu następnych dwustu lat wskaźnik ten spadnie do 22%. Od 1990 roku wycięto na całym świecie ponad 70 milionów hektarów lasów.
Wszystkie lasy na świecie wytwarzają około 266 miliardów ton tlenu - co stanowi ponad połowę rocznego zapasu tlenu na Ziemi, Zaś 1 hektar lasu liściastego produkuje 8 tys. kg tlenu - to jest tyle, ile wynosi dobowe zapotrzebowanie dla 2.600 osób.
Las jest również niezastąpionym, naturalnym zbiornikiem wilgoci, gwarantem czystej i zdrowej wody. 10 tys. hektarów powierzchni zalesionej zatrzymuje około 500 tysięcy metrów sześciennych wody, przez co gleby chronione są przed erozją i powodziami.
Roślinność w dużym stopniu schładza naszą planetę oraz absorbuje spore ilości dwutlenku węgla. Niestety, poziom zalesienia na naszej planecie wciąż będzie spadać.
Ekosystemy lądowe ochładzały naszą planetę pochłaniając miliardy ton dwutlenku węgla, zwłaszcza w ciągu ostatnich 60 lat. Jednak obecna wycinka lasów powoduje iż coraz większa ilość tego gazu przedostaje się do atmosfery, łatwo więc można dojść do wniosku, że może to spowodować prawdziwą katastrofę klimatyczną. |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 13.08.22 |
Pobrań: 73 |
Pobierz () |

14.08.2022 Atomowy front na Zaporożu |
Groźnie brzmiące nagłówki większości mediów przestrzegają nas po raz kolejny w ostatnich dniach przez ryzykiem katastrofy jądrowej, tym razem w związanych z tym, że ogromna elektrownia jądrowa znajduje się praktycznie bezpośrednio na linii frontu toczącej się na Ukrainie wojny.
Mówiliśmy o tym niedawno także w naszych dyskusjach filmowych na YouTube (w "Debatach antywojennych" na kanale Myśl Polska TV, a także na kanale Wbrew Cenzurze).
Na linii frontu
Zaporoska Elektrownia Jądrowa (ZEJ) to największa jednostka tego typu w Europie. Oddano ją do użytku jeszcze w czasach radzieckich, w 1984 roku. W kolejnych latach dobudowywano nowe bloki, w których korzystano z reaktorów VVER-1000, napędzanych wzbogaconym tlenkiem uranu (IV). Zbudowana według technologii radzieckich elektrownia osiągnęła moc docelową 6000 MW, będąc w stanie zabezpieczyć dostawy energii elektrycznej dla dużej części, przede wszystkim południowej, Ukrainy. Moce produkcyjne ZEJ to ok. 20% całej produkcji energii w tym kraju i ponad 50% energii uzyskiwanej w elektrowniach jądrowych.
Elektrownia powstała na południowym odcinku Dniepru, poniżej Zbiornika Kachowskiego, podobnie jak inne tego typu obiektu. W efekcie Energodar, w którym mieści się ZEJ, dzieli od terenów sąsiedniego obwodu dniepropietrowskiego zaledwie kilka kilometrów; naprzeciwko miasta kontrolowanego przez Rosjan znajduje się Nikopol i Marganiec, miasta kontrolowane przez Ukraińców, na drugim brzegu największej na Ukrainie rzeki.
Kto strzela do elektrowni?
Jak zwykle w takich sytuacjach, obie strony konfliktu oskarżają się nawzajem o stwarzanie ryzyka wywołania katastrofy technogennej. Przez kilka miesięcy ostrzały jednego brzegu Dniepru przez drugi zdarzały się sporadycznie. Wyraźnie większą ich liczbę odnotowuje się od początku lipca tego roku.
Początkowo pojawiały się doniesienia strony ukraińskiej o prowadzonym z Energodaru ostrzale obiektów wojskowych w Nikopolu, głównie z popularnych wyrzutni rakietowych BM-21 Grad. Jednak 12 lipca pojawiły się informacje o ostrzale dzielnicy przemysłowej samego Energodaru z drona, a następnie, 18 lipca, bezpośredniego terytorium samej elektrowni. 20 lipca opublikowano fotografie przedstawiające kłęby czarnego dymu unoszącego się z terenu ZEJ; strona rosyjska znów oświadczyła, że doszło do ostrzału prowadzonego z dronów. 30 lipca doszło do ostrzału terenów miejskich Energodaru (ukraińskie władze miejskie, znajdujące się poza miastem, informowały nawet o konkretnych stratach materialnych i ludzkich Rosjan w ich wyniku).
Wreszcie 5 sierpnia strona rosyjska poinformowała o ostrzale samej elektrowni przez wojska ukraińskie. Komunikat głosił, że uszkodzone zostały linie przesyłowe, a także część infrastruktury niezbędnej do prawidłowego funkcjonowania bloków elektrowni. W efekcie blok 3 został unieruchomiony, a blok 4 musiał zmniejszyć poziom generacji.
Przekaz strony ukraińskiej był dość chaotyczny. Mer Energodaru, Dmitrij Orłow, oświadczył, że strona rosyjska prowadziła ostrzał miasta z terenu elektrowni (przypomnijmy: Energodar kontrolowany jest przez samych Rosjan). Ukraiński Energoatom utrzymywał z kolei, że Rosjanie sami prowadzili celowy ostrzał kontrolowanej przez siebie elektrowni.
Wzajemne oskarżenia przeniosły się wkrótce na poziom najwyższych władz obu krajów. Rosyjski resort obrony podał, że miały miejsce trzy ataki artyleryjskie na ZEJ przeprowadzone przy pomocy 20 pocisków kalibru 152mm.
Z kolei MSZ Ukrainy wezwało społeczność międzynarodową do tego, by doprowadziła do opuszczenia terenu elektrowni przez Rosjan "w imię bezpieczeństwa całego świata". Chwilę później Wołodymyr Zełeński zaapelował o uznanie Rosji za "państwowego sponsora terroryzmu", a ataki na ZEJ przypisał właśnie Rosjanom, wzywając do objęcia sankcjami całego rosyjskiego sektora energii jądrowej.
Wieloznaczne wpisy
W tym samym czasie w mediach ukraińskich pojawiła się informacja o rozmieszczeniu przez Rosjan składów broni na terenie elektrowni. Według źródeł ukraińskich, to właśnie stamtąd miały być przeprowadzane ostrzały artyleryjskie w kierunku Margańca i Nikopola.
7 sierpnia Moskwa poinformowała o kolejnym ostrzale elektrowni przez stronę ukraińską. Tym razem miano ich dokonać przy użyciu radzieckich systemów rakietowych BM-27 Uragan; fragmenty pocisków tego typu pojawiły się w materiałach mediów rosyjskich. Twierdzono, że spadły w odległości zaledwie 400 metrów od jednego z bloków ZEJ.
Z kolei Energoatom uparcie utrzymywał, że to Rosjanie dokonali ostrzału, rzekomo świadomie celując w składy odpadów nuklearnych. Ukraińska korporacja jądrowa poszła jeszcze dalej w swym zaangażowaniu propagandowym, gdy jej przedstawiciele stwierdzili, iż elektrownia została zaminowana i Rosjanie - w przypadku konieczności wycofania się z niej - przygotowani są na wysadzenie jej w powietrze, stosując taktykę spalonej ziemi. Przeczą temu jednak wpisy w mediach społecznościowych na profilu Głównego Zarządu Wywiadu Ministerstwa Obrony Ukrainy, w których pojawiła się jeszcze w lipcu informacja o ostrzelaniu Energodaru przez artylerię ukraińską.
Link
Wpis Głównego Zarządu Wywiadu MO Ukrainy z 22 lipca mówi o ostrzale okupantów w pobliżu Zaporoskiej EJ.
W dniach ostrzałów ZEJ interesujące wpisy pojawiły się na kanale w Telegramie prowadzonym przez szefa Administracji Wojskowej Nikopola Jewgienija Jewtuszenkę: "Bez paniki. To rolnicy pracują!", "Spokojnie, pracują rolnicy!" - pisał. Chodziło mu o kolejne, słyszalne przez mieszkańców wystrzały rakietowe. Jewtuszenko przyznał tym samym, używając ezopowego języka, że to strona ukraińska strzela w kierunku Energodaru i elektrowni; w pobliżu nie ma żadnych innych obiektów rosyjskich, które mogłyby być celem artylerii.
Link
Wpisy w Telegramie J. Jewtuszenki: "rolnicy" to wojska artyleryjskie. 5-7 sierpnia.
W kolejnych dniach dochodziło do następnych prób ostrzału najbardziej wrażliwych obiektów elektrowni, w tym składów odpadów nuklearnych. 11 sierpnia przedstawiciel Rady Głównej Administracji Wojskowo-Cywilnej obwodu zaporoskiego (strona rosyjska), Władimir Rogow poinformował o tym, że ZEJ stała się obiektem ataku ciężkiej artylerii ukraińskiej stacjonującej po drugiej stronie Dniepru.
Reakcja MAEA
"Jestem skrajnie zaniepokojony wczorajszym ostrzałem największej w Europie elektrowni atomowej, który stwarza rzeczywiste ryzyko katastrofy jądrowej mogącej zagrażać zdrowiu ludności i środowisku naturalnemu na Ukrainie, a także poza jej granicami" - mówił w pierwszym tygodniu sierpnia sekretarz generalny Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej (MAEA) Rafael Grossi.
Moskwa od dłuższego czasu zgłasza gotowość do zaproszenia inspektorów MAEA na teren elektrowni. Przeszkodą jest jednak stanowisko Kijowa, który nie wyraża na to zgody, argumentując, iż stanowiłoby to legitymizację zajęcia części obwodu zaporoskiego przez Rosjan. Szef ukraińskiego Energoatomu stawia przy tym warunki ewentualnego dopuszczenia międzynarodowej inspekcji do obiektu. Podstawowym wśród nich jest postulat utworzenia strefy zdemilitaryzowanej w promieniu 30 kilometrów od elektrowni, kontrolowanej przez siły pokojowe. Jest to koncepcja całkowicie nierealistyczna, bo zakłada wycofanie się Rosji z zajmowanych terytoriów w trakcie działań wojennych.
Echa międzynarodowe
W odpowiedzi na powstałe napięcia, Rosja zdecydowała się na zwołanie specjalnego posiedzenia Rady Bezpieczeństwa ONZ, na które zaproszono szefa MAEA. Zdaniem zastępcy przedstawiciela Rosji przez tej organizacji, Dmitrija Poliańskiego, Kijów poprzez ostrzały Energodaru i okolic ZEJ dąży do wywołania paniki wśród ludności zamieszkującej tereny kontrolowane przez Rosję. Mówił o tym szerzej na posiedzeniu ambasador Vasilij Nebenzja.
Poza MAEA, sprawą zaporoskiej elektrowni zainteresowały się także inne kraje. 10 sierpnia przywódcy państw G7 wezwali Rosjan do opuszczenia terenu elektrowni i przekazania jej Ukraińcom. Z podobnym apelem wystąpiła rzecznik prasowa Białego Domu, Karine Jean-Pierre.
Wersję ukraińską, opartą na twierdzeniu, że Rosjanie przekształcili elektrownię w bazę wojskową i w ten sposób stwarzają dodatkowe ryzyko, przyjęła Amnesty International. Organizacja bazuje na relacjach mieszkańców Energodaru. Przypomnijmy, że niedawno sama stała się obiektem ataków ze strony reżimu w Kijowie i władz niektórych krajów zachodnich w związku z raportem na temat wykorzystywania przez ukraińskie siły zbrojne obiektów cywilnych.
Szeroko rozumiany tzw. Zachód wraz z sojusznikami bezkrytycznie przyjął na ogół wersję ukraińską, podobnie jak w innych przypadkach. Znamienny jest przykład japońskiego urzędnika, doradcy premiera Japonii ds. bezpieczeństwa Nobuo Kishi. Zamieścił on na swoim koncie w Twitterze apel, by Ukraińcy nie ostrzeliwali ZEJ, bo mogą doprowadzić do tragedii podobnej do zbrodni amerykańskiej z 1945 roku (Hiroshima i Nagasaki). Po mniej więcej pół godzinie post zniknął. Zapewne w wyniku standardów poprawności politycznej.
Walka o energię
Ogromne moce ZEJ stanowią również cenny zasób z punktu widzenia obu skonfliktowanych stron. Jeszcze w maju pojawiła się informacja, jakoby strona rosyjska wymagała płatności od Kijowa za dostarczaną z Zaporoża energię. Właściwie można przyjąć, że od początku konfliktu energia elektryczna stanowi jeden z najistotniejszych zasobów, o dostęp do których trwa wyjątkowe ostra batalia.
Szef ukraińskiego Energoatomu, Piotr Kotin poinformował, że w związku z uszkodzeniem linii przesyłowych wiodących z elektrowni na tereny kontrolowane przez Ukrainę, Rosjanie próbować będą skierować przesył energii na Krym. Aby to uczynić, trzeba jednak przekierować dostawy prądu docierające do części obwodu chersońskiego i zaporoskiego (w tym tereny kontrolowane przez Rosję) tak, aby trafiały tam przez podstację w krymskim Dżankoju. Kotin stwierdził kilka dni później, że w przypadku próby przejęcia energii wygenerowanej przez ZEJ strona ukraińska może dokonać militarnie zniszczenia infrastruktury przesyłowej, tak by prąd nie trafiał na Krym.
Skala katastrofy
Ukraiński szef Zaporoskiej Obwodowej Administracji Wojskowej, Aleksandr Staruch, poinformował, że w przypadku awarii elektrowni ewakuowana musiałaby zostać część ludności aż trzech obwodów - zaporoskiego, chersońskiego i dniepropietrowskiego, zagrożona bezpośrednio skutkami radiacji.
Z kolei szef administracji w Energodarze, Aleksandr Wołga, zapowiedział, że ludność miasta przygotowana jest do ewakuacji w przypadku uszkodzenia newralgicznych instalacji elektrowni.
Według Kotina z Energoatomu, niebezpieczne mogą być nie tylko uszkodzenia obiektów elektrowni w wyniku ostrzałów, lecz również uszkodzenie linii przesyłowych, zasilających ją z zewnątrz (tzw. blackoutu).
Zarówno Rosjanie, jak i Ukraińcy, zwracają uwagę, że ewentualna katastrofa w zaporoskiej elektrowni poskutkowałaby skażeniem radioaktywnym ogromnych obszarów, przede wszystkim w basenie Morza Czarnego. Najbardziej poszkodowane mogłyby zostać terytoria samej Ukrainy, Rosji oraz Turcji. Do skażenia najbardziej zagrożonych terenów doszłoby, w zależności od siły i kierunku wiatru, w ciągu około 71 godzin od potencjalnego wybuchu i rozszczelnienia reaktorów bądź suchych składów odpadów nuklearnych.
Link
Symulacja zasięgu geograficznego możliwych skażeń radioaktywnych.
Ryzykowna gra Kijowa
Twierdzenia strony ukraińskiej o tym, że to Rosjanie stoją za ostrzałami Zaporoskiej Elektrowni Jądrowej, pozbawione są większego sensu; wskazywałyby, że Rosja postępuje wbrew elementarnej logice realizacji własnych interesów.
Po pierwsze, skoro wiemy (fakt bezsporny), że obiekt ten kontrolowany jest przez nich samych i stacjonuje w nim kilkusetosobowy garnizon, byłoby to narażaniem własnych sił oraz dodatkowym ryzykiem spadku morale w szeregach własnej armii. Po drugie, wiemy, że Moskwa deklaruje zainteresowanie przyłączeniem okolicznych obwodów (Noworosji) do Federacji Rosyjskiej, więc nie ryzykowałaby ich skażenia. Po trzecie, ewentualne skażenie radioaktywne dotknęłoby też szeregu obwodów w samej Rosji. Po czwarte, źródła ostrzału wskazał wywiad wojskowy Ukrainy oraz wspomniany Jewgienij Jewtuszenko z Nikopola. Po piąte, zależy im na przyłączeniu największej elektrowni atomowej na kontynencie do własnego systemu energetycznego, przede wszystkim na Krymie.
Inaczej może wyglądać tok rozumowania strony ukraińskiej. Kijów z kilku powodów uznawać może ewentualną awarię bądź poważne uszkodzenie ZEJ za niezbędne do wzmocnienia swoich pozycji. Po pierwsze, w związku z kontrolowaniem przez jego anglosaskich protektorów dużej części zewnętrznej przestrzeni informacyjnej, każda katastrofa stanie się kolejnym argumentem przeciwko Rosji. Po drugie, strona ukraińska chce za wszelką cenę dowieść, że wojska rosyjskie nie są w stanie zagwarantować bezpieczeństwa na kontrolowanych przez siebie obszarach, w tym ludności cywilnej. Po trzecie, Kijów może wychodzić z założenia, że i tak nie odzyska utraconych obszarów, więc lepiej zastosować na nich taktykę spalonej ziemi. Po czwarte, próbuje zachować potencjał produkcji energii elektrycznej, a przynajmniej nie dopuścić do jego częściowego przejęcia przez stronę przeciwną. Po piąte, jak twierdzą niektórzy w Donieckiej Republice Ludowej, kryzys wokół ZEJ może być wykorzystany do uzasadniania potrzeby wprowadzenia sił pokojowych na terytorium Ukrainy.
Niezależnie od motywów obu stron, sytuacja staje się groźna. Żadna ze stron nie zamierza ustąpić. Prawdopodobnie sytuację zmienić może jakościowo jedynie znaczne przesunięcie się linii frontu i oddalenie jej od Energodaru.
Mateusz Piskorski
https://myslpolska.info |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 14.08.22 |
Pobrań: 77 |
Pobierz () |

14.08.2022 Koniec twierdzy Europa i pierwszy dzień wolności. Batiuszka dla bloga Saker. |
"I napełnili całą ziemię tymi zamkami. Obciążali bardzo nieszczęśliwych mieszkańców kraju, przymusową pracą przy budowie tych zamków; a kiedy zamki zostały zbudowane, wypełnili je diabłami i nikczemnikami."
Kronika anglosaska, 1137 r.
Wprowadzenie: Rewizja trzech celów rosyjskiej specjalnej operacji wojskowej (SOW)
Oficjalnie przyznano, że trzy cele sprzymierzonej SOW na Ukrainie, czyli wyzwolenie Donbasu oraz demilitaryzacja i denazyfikacja Ukrainy, musiały zostać rozszerzone. Stało się tak po pierwsze z powodu oporu neonazistowskiego reżimu w Kijowie, a po drugie z powodu wsparcia udzielonego temu reżimowi przez inne reżimy pro-nazistowskie.
Te reżimy, znane jako "Kolektywny Zachód", to reżimy reprezentujące zaledwie 13% ludności świata, i to one przedłużyły tę wojnę, zarówno w czasie, jak i w przestrzeni.
Zmiana ta została pośrednio potwierdzona 28 lipca przez Dmitrija Pieskowa, sekretarza prasowego prezydenta Putina, który oświadczył, że "cała Ukraina musi zostać zdenazyfikowana". Oznacza to, że wyzwolona zostanie większość, a nawet cała Ukraina, a nie tylko Krym, dwie prowincje Donbasu i otaczające je cztery województwa: charkowskie, dniepropietrowskie, chersońskie i zaporoskie.
Te w pełni lub częściowo wyzwolone prowincje są atakowane z miejsc od nich oddalonych: najwyraźniej ich wyzwolenie nie będzie w pełni możliwe, dopóki te ataki nie zostaną powstrzymane, nawet jeśli będzie to oznaczało podążenie wojsk rosyjskich aż do granicy Ukrainy z Polską. (A gdyby kraje NATO odważyły się zaatakować wyzwoloną Ukrainę ze swoich granic, to wtedy...).
Jeśli chodzi o drugi cel - demilitaryzację, która trwa na Ukrainie i osiągnęła wysoki poziom w wyniku niszczenia przez Rosjan sprzętu wojskowego i chętnych do jego użycia, to również ona musiała zostać przedłużona. Przedłużenie jest konieczne ze względu wysyłkę sprzętu wojskowego na Ukrainę z kolektywnego Zachodu, czyli z nierosyjskiej Europy (nieco ponad 50% terytorium Europy) oraz z USA. Oba te podmioty zaczęły wysyłać na Ukrainę broń przeznaczoną do nieuchronnego zniszczenia jej przez Rosję.
Jednak trzeci cel, denazyfikacja, zarówno na Ukrainie, jak i - jak wyjaśniamy poniżej - w reszcie nierosyjskiej Europy, jest znacznie bardziej złożony. Wyjaśnijmy to. Na początku może to sprawiać wrażenie raczej akademickich rozważań historycznych dotyczących historii Anglii i Zachodu. Proszę o cierpliwość. Jest w tym pewien sens.
Anglosasi
Od 1945 roku, Europa nierosyjska jest zdominowana politycznie, gospodarczo i militarnie przez jedną grupę, powszechnie znaną jako "Anglosasi", reprezentowaną przed flagi amerykańską i brytyjską. Tu należy się słowo wyjaśnienia, gdyż termin ten jest dość niedokładny. Pierwotnie termin 'Anglosasi' był używany przez łacińskich kronikarzy i późniejszych naukowców na określenie cywilizacji i ludzi z Anglii sprzed 1066 roku, przed najazdem normańskim, przed Anglią feudalną. Sami ci ludzie nie używali tego terminu do określenia swojego języka czy cywilizacji. Mówili tym, co nazywali "Englisc", co obecnie lingwiści nazywają "Old English" (staro-angielski), a siebie samych nazywali "Anglecynn", czyli tymi, którzy są spokrewnieni z Anglikami. Prawidłowe historyczne określenie ich to Proto-Anglicy, lub czasami Starzy Anglicy.
Reszta to w dużej mierze normańska (= Wikingowie) mitologia, a raczej antyangielska propaganda. Na przykład, termin "Anglosaska Anglia" jest bardzo dziwny - "Anglia rządzona przez Anglików" (patrz poniżej) byłby dokładniejszy. Innym przykładem antyangielskiej propagandy jest współczesny termin 'Anglo-Saxon' oznaczający przekleństwa. Ten czysto antyangielski termin odnosi się do słów, które często były wprowadzane do języka angielskiego ze średniowiecznego języka holenderskiego. Wreszcie, poprawnym terminem politycznym dla "Anglosasów", wyrażenia używanego szczególnie przez nie-Anglików, w tym Amerykanów (np. amerykański termin 'WASP'), byłoby 'Amero-Anglicy' - nie ?Anglo-Amerykanie?. Jest tak dlatego, że od 1940 roku i od pojawienia się amerykańsko-angielskiego Churchilla, Wielka Brytania nie jest niczym więcej niż ziewającym, lecz tchórzliwym waszyngtońskim pudlem.
Jako alternatywę dla nieprecyzyjnego określenia "Anglosasi" można by użyć akronimu US-UK-CA-AUS-NZ, "Sojusz Pięciorga Oczu", na określenie tego, co wielu wolałoby nazwać "Anglosferą". Jest to odpowiednik tego, co Rosjanie nazywają "Światem Rosji" (??????? ???), co można przetłumaczyć jako "Rusosfera".
Co ciekawe, zachodnia propaganda twierdzi, że termin "Anglosfera" jest całkowicie dopuszczalny i godny szacunku, natomiast termin "Świat Rosyjski", zakazany w kilku krajach zdominowanych przez elity mianowane przez USA, jest rasistowski, agresywny, a nawet "heretycki"!
Anglia rządzona przez Anglików
Nawet najgorzej wyedukowani Anglicy - a jest ich sporo, biorąc pod uwagę przerażające współczesne zachodnie systemy edukacyjne - znają jedną datę w historii: 1066. Jest to data inwazji normańskiej dokonanej przez Wilhelma Zdobywcę (poprawnie "Bękarta") i okupacji przez normański "establishment", z jego wyższą klasą francusko-normańską, mówiącą, jak to się obecnie określa, z "akcentem BBC". Nastąpiła feudalizacja (system feudalny nie był znany w Anglii przed 1066 r.) i ludobójstwo Anglików, nazywanych przez pro-normańskich/antyangielskich propagandystów historyków "Anglosasami". Spowodowało to wygnanie tysięcy jej mieszkańców, zwłaszcza linii królewskiej do Kijowa i wielu szlachciców do Konstantynopola.
Istniał opór wobec feudalnych Normanów, wysłanych tam za zachętą papieża i szczytów piramidy feudalnej w towarzystwie lichwiarzy z Rouen, Żydów, którzy wcześniej nigdy nie mieszkali w Anglii. Opór był prowadzony przez takich ludowych bohaterów jak Hereward we wschodniej Anglii i Eadric w zachodniej Anglii. Ci ludowi przywódcy próbowali powtórzyć dokonania króla Alfreda, jedynego angielskiego władcy, którego kiedykolwiek nazwano "Wielkim". To, że nie udało im się powtórzyć jego wyczynu, jakim było pokonanie Wikingów (duńskich piratów) w dziewiątym wieku, poprzez pokonanie Wikingów (normańskich piratów) w jedenastym wieku, nie jest niczym zaskakującym. Stało się tak dlatego, że ostatni król angielski, Edmund Żelaznoboki, praprawnuk króla Alfreda, został zamordowany przez duńskich wikingów (duńskich piratów) w 1016 roku. Po Edmundzie, po 1016 roku nie było już więcej angielskich królów.
Następcą Edmunda Żelaznobokiego był wódz wikingów Knut (Kanut) oraz trzej zagraniczni następcy, w tym pół-normański, pół-duński zdrajca Edward "Wyznawca", który w 1051 r. kazał swoim normańskim agentom zbudować pierwszy zamek w Anglii, dając początek "Twierdzy Anglia" (patrz poniżej). Po Edwardzie przyszli Normanowie, Francuzi (Plantagenetowie), Walijczycy (Tudorowie), Szkoci (Stuartowie), Holendrzy (dynastia Orańska) i Niemcy (Hanowerczycy/Saxe-Coburg-Gotha/"Windsor"). Ludzie ci są zbiorowo znani niezachodnim Europejczykom jako 'Frankowie'.
Podsumowując; od ponad tysiąca lat, od 1016 roku, nie było angielskiego króla ani królowej Anglii. W rozmaitych czasach; Walijczycy, Szkoci i Irlandczycy, podobnie jak Anglicy, musieli znosić tych zagranicznych, pseudoangielskich monarchów.
Europa rządzona przez obcych
Jaki to ma związek z Ukrainą? Mówimy o tym wszystkim dlatego, że los Anglików jest tylko przykładem losu wszystkich nierosyjskich Europejczyków, czyli bycia rządzonym przez "piratów", przez obcych czy też obce elity - tak jak na dzisiejszej Ukrainie. Najbardziej widocznym symbolem dominacji i ucisku przez obce elity pozostają zamki, które budowały one w celu uciskania ludzi.
Co znamienne, od atlantyckich wybrzeży Portugalii i Irlandii po najdalej na zachód wysunięte granice dzisiejszej Ukrainy (wygoogluj mapę, żeby zobaczyć), czyli w całej Nierosyjskiej Europie, budowle warowne były znakiem ucisku narodów Europy przez pirackie elity. Tym samym Europę nierosyjską można określić mianem "Twierdzy Europa". Zamki, nawet jeśli dziś w ruinie, były i są kamiennymi obozami koncentracyjnymi, wieżami strażniczymi i symbolami elit feudalnego Zachodu, począwszy od XI wieku.
Kiedy epoka feudalna dobiegła końca, najgorszą rzeczą, jaka przydarzyła się "Twierdzy Europa", było odkrycie Nowego Świata. Było to najgorsze, ponieważ oznaczało, że ta sama mentalność podboju (np. "Konkwistadorzy") została bez sprzeciwu przeniesiona za ocean, aby zniewolić tam jeszcze więcej ludów i przenieść na nie piractwo, które "Twierdza Europa" miała do zaoferowania.
Ale czekało nas jeszcze gorsze. W XX wieku najbogatsza i najpotężniejsza kolonia Nowego Świata, podobnie jak Twierdza Europa, dokonała ludobójstwa swoich rdzennych mieszkańców, których nazwała "dzikusami", jak gdyby byli dzikimi zwierzętami, w celu przejęcia ich zasobów naturalnych. Po wysłaniu ocalałych do obozów koncentracyjnych, które nazwała "rezerwatami", strzeżonych przez twierdze, które nazwała "fortami", powróciła, by najechać Twierdzę Europa, zdominować ją i dręczyć.
Tak więc w całej dzisiejszej Twierdzy Europa, z wież średniowiecznych zamków, jak i z innych budynków, w tym z "kościołów", które często wyglądają jak mini zamki, powiewają ukraińskie flagi. Dlaczego? Bo mianowane przez USA pirackie elity Twierdzy Europa tak zarządziły, bo dla nich Ukraina jest ich prywatnym "rezerwatem", czyli własnym obozem koncentracyjnym. Innymi słowy, Twierdza Europa jest nadal rządzona przez obcą i mianowaną przez obcych elitę. Jej nowe zamki nazywane są "bazami" i "obozami", np. "Ramstein Air Base" w Niemczech lub "Camp Bondsteel" w Kosowie. Wszystko po staremu. Przeszliśmy z Europy feudalnej (normańskiej/frankijskiej) do Europy neofeudalnej (amerykańskiej). A "Feudalna" przekłada się na współczesny język jako "neokonserwatywna", "neoliberalna" lub po prostu, zwłaszcza dla Rosjan, "nazistowska". Widać teraz wyraźnie, że demilitaryzacja i denazyfikacja Ukrainy nieuchronnie doprowadzi do demilitaryzacji i denazyfikacji Europy nierosyjskiej, czyli Twierdzy Europa.
Wnioski: Denazyfikacja jako wyzwolenie polityczne, ekonomiczne i ideologiczne
A jeśli ona zapyta cię, dlaczego Możesz jej powiedzieć, to samo co usłyszałeś ode mnie.
że jestem zmęczony "zamkami w powietrzu".
Mam marzenie, które chcę, by świat ze mną podzielił,
A zamkowe mury prowadzą mnie do rozpaczy.
Don McLean, Castles in the Air, 1970
W ciągu najbliższych tygodni i miesięcy, być może zobaczymy rosyjskie wojska w Kijowie. Ale czy zobaczymy je w Berlinie, Wiedniu, Paryżu (te trzy miasta zobaczyłyby je po raz drugi), Rzymie, Madrycie i Londynie (te trzy po raz pierwszy)? Jest to bardzo mało prawdopodobne, a już na pewno nie wtedy, gdy miejscowa ludność tego nie zechce.
Rosja nie zamierza poświęcać swoich żołnierzy (po raz kolejny) dla rozpieszczonych Europejczyków. Bo to nie wojna militarna przyniesie denazyfikację Twierdzy Europa, ale wojna polityczna, ideologiczna i ekonomiczna. Ta nadciągająca katastrofa, która już w te parne letnie dni przeraża zwłaszcza Niemcy i Włochy, jest być może jedyną rzeczą, która może przywrócić Twierdzy Europa zmysły.
Innymi słowy, Twierdza Europa nie zostanie zdenazyfikowana za pomocą broni, ale za pomocą polityki, pieniędzy i idei. Tak się niestety nie stanie, dopóki Twierdza Europa nie zacznie cierpieć, a następnie nie obali swojej obcej, pirackiej elity. Twierdza Europa to Europa, którą pokrywają ruiny jej zrujnowanego umysłu. Denazyfikacja jest szansą dla wszystkich ludów Twierdzy Europa, aby przestały być imitacją Amerykanów i stały się ponownie sobą, takimi jakimi były, zanim neofeudalna Europa została zaimportowana z Nowego Świata w ubiegłym wieku. Jest to okazja dla Europejczyków, aby wyrzucić amerykańskich wikingów-najeźdźców z powrotem za Ocean i rozpocząć de-Macdonaldyzację i de-Disneyizację Europy.
Jeszcze bardziej radykalnie, dosłownie radykalnie, denazyfikacja jest szansą dla wszystkich narodów Twierdzy Europa na odnalezienie swojej tożsamości, na powrót do swoich etnicznych korzeni spoza Twierdzy, spoza rządów obcych elit. Jest to szansa dla Brytyjczyków, aby ponownie stali się Anglikami, Francuzów, aby ponownie stali się Galami, Hiszpanów, aby ponownie stali się Mozarabami, Niemców, aby ponownie stali się Bawarczykami, Sasami, Szwabami i Hesami.
Jest to wskazanie radykalnego przyszłego kierunku Europy, powrotu do korzeni, do wolności, do tożsamości. To, co zaczęło się w Mariupolu i Doniecku, ostatecznie ma się skończyć w Berlinie, Wiedniu, Paryżu, Rzymie, Madrycie i Londynie. To będzie koniec tysiącletniego przekrętu, koniec Twierdzy Europa i pierwszy dzień Wolności.
https://thesaker.is/the-end-of-castle-europe-and-the-first-day-of-freedom/
Tłum. Sławomir Soja
----------------------------------
Rosja ostrzega USA
Jak przekazała w sobotę agencja prasowa TASS, Aleksander Darchijew, dyrektor północnoamerykańskiego departamentu rosyjskiego MSZ poinformował, że Rosja ostrzega USA przed punktami bez powrotu, po których możliwe jest zerwanie stosunków dyplomatycznych.
Dyplomatę zapytano, czy rozważa się możliwość obniżenia stosunków dyplomatycznych między Moskwą a Waszyngtonem. "Nie chciałbym wdawać się w hipotetyczne spekulacje na temat tego, co jest możliwe, a co nie jest możliwe w obecnej niespokojnej sytuacji, kiedy ludzie Zachodu na czele ze Stanami Zjednoczonymi deptali prawo międzynarodowe i absolutne tabu w praktyce dyplomatycznej" - powiedział Darchijew.
"W tym kontekście chciałbym wspomnieć o omawianej obecnie w Kongresie inicjatywie ustawodawczej, aby ogłosić Rosję ?państwowym sponsorem terroryzmu?. Jeśli zostanie uchwalona, ??oznaczałoby to, że Waszyngton musiałby przekroczyć punkt bez powrotu i spowodowałby poważne szkody w dwustronnych stosunkach dyplomatycznych, aż do ich obniżenia, a nawet zerwania. Strona amerykańska została ostrzeżona" - podkreślił szef resortu spraw zagranicznych.
Jak podstawę dla swojej apelu i charakterystyki Rosji jako sponsora terroryzmu, amerykańscy senatorzy przywołali jej działania w Czeczenii, Gruzji, Syrii i na Ukrainie, które miały doprowadzić do śmierci "niezliczonej liczby niewinnych mężczyzn, kobiet i dzieci".
Rezolucja została już przesłana do izby niższej amerykańskiego ? Kongresu. "New York Times" spodziewa się, że uzyska ona poparcie wpływowej przewodniczącej izby Nancy Pelosi. Jednak władza wpisywania na listę państw-sponsorów terroryzmu należy do Departamentu Stanu.
Jak do tej pory na liście takiej znajdują się Syria, Kuba, Iran i Korea Północna.
Jak przypomniała agencja informacyjna UNIAN o wpisanie Rosji na listę państw-sponsorujących terroryzm zwróciła się do władz USA Rada Najwyższa Ukrainy. Wobec Unii Europejskiej apel taki sformułował niedawno premiera Ukrainy Denys Szmyhal.
https://kresy.pl/wydarzenia/uznanie-rosji-za-panstwo-wspierajace-terroryzm-moze-skutkowac-zerwaniem-stosunkow-miedzy-moskwa-i-waszyngtonem/ |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 14.08.22 |
Pobrań: 75 |
Pobierz () |
|
 |
 |
 |
 |
|
 |
Logowanie |
 |
 |
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
 |
 |
 |
 |
 |
Shoutbox |
 |
 |
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
 |
 |
 |
 |
|