|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 1
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
11
|
Download: Gazetka "Wolne Słowo" |
|
|
06.09.2022 Powiernictwo Kresowe. O kresową politykę realną ? polemika |
Gdy ktoś czyni polskiej pamięci o Kresach Wschodnich zarzut, że nie jest dość polityczna, że obraca nas w przeszłość, że więcej w niej poezji, nostalgii i sentymentalizmu, a zbyt mało twardego stąpania po gruncie interesu narodowego - ten ma oczywiście wiele racji.
Więcej nawet, z takim podejściem powinien od razu zgłosić się do Powiernictwa Kresowego, bo to my właśnie czynnie i aktywnie ściągamy kresowość z płócien Gersona, Ordy Brandta, Marszewskiego i Alchimowicza, zamieniając sprawę tę w konkret i politykę polską.
Mierzmy zamiary według sił
Politykę, uściślijmy, w skali ludzkiej, czyli jedynie realnie dostępnej i możliwej. Bo co to są za wielkie programy, które biorą się za bary z globalnymi zmianami cywilizacyjnymi, prorokują przemiany ludzkości, wieszczą nowe role polskie - a nie potrafią zająć się prostą sprawą: dlaczego rodzina polska, mająca wszelkie akty własności i uporządkowaną sytuację spadkową, nie może dostać godziwego odszkodowania za odebranej jej bezprawnie mienie, na które dokumenty te opiewają?
Tylko tyle, zanim Szanowni Koledzy obalą neoliberalny kapitalizm, odzyskają polską niepodległość, stworzą system sprawiedliwości społecznej czy co tam im się jeszcze marzy - bardzo proszę, niech swój wielki potencjał i zdolności wykorzystają, by pomóc w celu konkretnym. Odzyskaniu polskiej własności na Kresach. Bo to jest i realne, i możliwe, i pożyteczne wreszcie. Także dla tych tysięcy jednostek, z których składa się naród polski.
Nie polemizując bowiem z przydawaniem mu podmiotowości wspólnotowej, widząc dziedzictwo pokoleń i samodzielną wartość - nie możemy też przechodzić do porządku nad pogodnym "ha, furda, że tysiącom polskich rodzin dzieje się krzywda, bo abstrakt narodowy jest ważniejszy!". Nie, to są rzeczy nierozdzielne.
Pamięć przeciw wykorzenieniu
A więc - konkrety. Tak, istnieją sentymenty kresowe. I pamięć po naszych dawnych ziemiach. Takie same uczucia i emocje istnieją bodaj w każdym społeczeństwie, które w ciągu ostatnich wieków zmieniało miejsce zamieszkania, było przeganiane i grodzone nowymi granicami.
Ta pamięć nie jest i nie musi być obciążeniem - raczej wprost przeciwnie, może chronić przed wykorzenieniem, depolonizacją, tworzeniem pokoleń bez właściwości, czyli zagrożeniami jak najbardziej w narodowym, wspólnotowym wymiarze. Tak czy inaczej, jednak tę robotę robią towarzystwa miłośników poszczególnych ziem kresowych, społecznicy, zapaleńcy, wydawcy książek, organizatorzy wycieczek itp. Działają, bardziej niż rzadko wyciągają ręce po publiczne pieniądze - choć powinni i na nie zasługują. Słowem, nie ma co ich mieszać do sporów politycznych. Chyba, że ktoś zamierza też kręcić nosem, że jedni kochają Kociewie, inni uwielbiają Bieszczady, a jeszcze ktoś inny zostawił swe polskie serce na Grodzieńszczyźnie.
Jacy Piastowie, gdzie ci Jagiellonowie?
No dobrze, ale polityka oczywiście się do kresowości się wtrąca, jak to do wszystkiego w Polsce. Głównie poprzez pouczanie czemuż to Kresami zajmować się nie należy. Anachronicznie bywa to nazywane "sporem koncepcji piastowskiej z jagiellońską". Cóż za pokłady optymizmu w używających tego skrótu! Jakie spory, jakich koncepcji, skąd się Koledzy urwali?
Gawędzimy sobie na marginalnych, przyznajmy, stronach internetowych, nasze zasięgi w najbardziej gorących okresach sięgają może stu tysięcy zainteresowanych. Tymczasem główny nurt płynie sobie od medialnej awanturki, do telewizyjnej ustawki, w sposób dyktowany przecież spoza Polski. Gdyby tu naprawdę istniała jakaś prawdziwa, samodzielna koncepcja polityki zagranicznej i pozycji międzynarodowej Rzeczypospolitej, to należałoby na nią chuchać i dmuchać, choćby patronował jej szewczyk Dratewka!
To dlatego właśnie nie widzę sensu w rytualnych egzekwiach endecko-piłsudczykowskich i wzruszam ramionami (życzliwie) gdy trzyosobowa grupa uczciwych marksistów polskich mierzy się w ideowej debacie ze złożoną z czterech zawodników drużyną narodowych polskich liberałów. Fajnie, że ktoś w ogóle jeszcze myśli. Tak, wiem. Nie ulegając główno-nurtowym modom i zmyłom należy tworzyć programy, traktować się poważnie, dawać świadectwo i pokazywać, że istnieje alternatywa. Aż może kogoś kiedyś oświeci. Może, tak, czemu nie. Tylko czemu nie zrobić przy okazji czegoś pożytecznego?
Lepsze życie dla Polaków
Nie wierzyłem i nie wierzę w wielkie wyzwolenia dusz, ciał i umysłów. Za zupełnie rozsądny poziom osiągnięć uważam czynienie z naszych gmin czy miejskich dzielnic troszkę lepszych miejsc dla polskiego życia. A lepsze życie - to także własność, dochód, pieniądze dla polskich rodzin, osłabianie coraz dotkliwszych materialnych ciosów zadawanych Polakom.
To Koledzy, bez urazy, jesteście romantykami i pięknoduchami, może i wiedzącymi znakomicie co w której książce napisał kolejny profesor Dupersztangier, ale niekoniecznie czemu tyle kosztuje bilet autobusowy, skąd się biorą kolejki u lekarzy, dlaczego i jak bardzo jeszcze zdrożeje gaz. Aha i wyraźnie nie kojarzycie po co ludziom własność prywatna. Na to ostatnie odpowiem - by żyć i mieć choćby minimum niezależności. Jak chcecie namawiać ludzi do myślenia, gdy mają być pozbawieni takiego marginesu, gwarantowanego przez własność? Także polską własność na Kresach.
Powiernictwo Kresowe - Kresy jako interes, nie sentyment
Bo do znudzenia powtarzam. Ani Powiernictwo Kresowe, ani ja sam nie przewracamy granic, ani się tym w ogóle nie zajmujemy. Nasza organizacja jest czapą dla pracujących pro bono prawników opracowujących wnioski właścicieli polskich majątków, które po skompletowaniu są kierowane do odpowiednich sądów na Ukrainie, Litwie, Łotwie - a także w Polsce, gdzie sprawy tej pozostawionej własności ani razu mimo obietnic nie załatwiono.
Nie uczyniły tego ani republiki sowieckie, białoruska, litewska ani ukraińska, choć to one były do tego zobowiązane tzw. umowami republikańskimi z państwem polskim. Nie zrobiono tego w PRL ani nie przeprowadzono w III RP, bowiem tak zwane uregulowanie kwestii mienia zabużańskiego było, łagodnie mówiąc, bezprawiem i rozbojem w biały dzień. Naruszano wszystkie procedury administracyjne, zmuszano Kresowian do znajdujących się poza ich zasięgiem kwerend archiwalnych na Wschodzie, następnie bezprawnie odbierano, właściwie kradziono przedkładane dokumenty. A wypłacano, jeśli w ogóle, jakieś grosze, bez żadnego związku z realną wartością utraconej własności.
Inni odbierają - ty, Polaku, ani się waż!
Tymczasem w III RP rozdawnictwo trwało w najlepsze. Gminom post-żydowskim oddawano szpitale, szkoły, gmachy publiczne, które nigdy nie należały do związków wyznaniowych. Po kamienice zgłaszały się wypasione kancelarie prawne, demonstrując akty własności z niewyschniętym jeszcze atramentem, pieczątką wydziału konsularnego ambasady w Tel Awiwie i podpisem 120-letniego "spadkobiercy". Oddaliśmy im hektary miast. Ale nie, my swojego nie odbierzemy, my ponad to, my nie z takich...! Super, tylko potem niech ci nie-tacy niech nie dociekają czemu wokół tyle polskiej biedy.
A byłaby to przecież godziwa wymiana. Za utrzymywanie 4 milionów ukraińskich przesiedleńców w Polsce - czemu nie odzyskać od Ukrainy tego, co i tak prawnie się Polakom należy? Za militarną obronę istnienia Republik Litewskiej i Łotewskiej, grzanie ich i oświecanie - polska reprywatyzacja. Co w tym wygórowanego i nienormalnego? Inni się przecież nie krępują, ofiary Holokaustu silne amerykańskim poparciem wyrywają, co się da. A my co, nadal nic? Jeszcze krytykować?
Kulawa, pełna afer, oszustw, sitwiarstwa, a często i ludzkich dramatów, reprywatyzacja w Polsce również nie może być argumentem przeciw restytucji na Kresach. Znów - przeciwnie, przecież ofiarami afer z przejmowanymi przez bandytów kamienicami byli bardzo często potomkowie tych przygnanych zmianami granic, którzy za domy i gospodarstwa pozostawione na Wschodzie nie dostawali żadnej własności, tylko nakaz kwaterunkowy, albo dzierżawę działki na Ziemiach Zachodnich. Ani to uczciwe, ani nie było ekwiwalentne.
I teraz też nie jest, gdy najpierw wywala cię z mieszkania gangus z oparciem w Ratuszu, a potem jeden z drugim poucza, żebyś się nie ważyła odzyskać dziadkowej kamienicy w Wilnie czy Lwowie. Wiecie co najlepiej byłoby zrobić z takim poradnictwem?
Bogactwo polskości
Bo nie, restytucja Kresów to nie jest wcale sprawa hrabiów i dziedziców. Przeciwnie, ci sobie już w sporej mierze poradzili. Ogromną większość wśród zgłaszających się do Powiernictwa stanowią potomkowie drobnych właścicieli, których ojcowizna to kilku - kilkunastohektarowe gospodarstwa, apteki, małe miejskie domki. Pewnie, są też kompletne teczki pozostawionych pod Charkowem kopalni miedzi. Ale polskość na Kresach była zróżnicowana, znakomicie oddając przekrój naszego narodu, co przeczy skądinąd tezie, jakobyśmy stanowili na Wschodzie tylko garstkę wyalienowanych, wielkopańskich elit. Otóż nie, to jest naród, w całym swym bogactwie doświadczeń i życiorysów. Nie abstrakt. Nie wiem jakimi Koledzy są narodowcami. Ja takim, który widzi naród w Polkach i Polakach, i to Polaków problemy stara się rozwiązywać.
A jeśli już ktoś chce dziejopisarskich bajań... Polityka piastowska? Chętnie, poproszę. Może będzie łatwiej, bo to już zakres Korony Królów z przyległościami. Oto 7 kwietnia 1340 roku, po śmierci Bolesława Jerzego II, piastowskiego księcia halicko- włodzimierskiego, jego legalny dziedzic i następca, Kazimierz Wielki został Panem i Dziedzicem Rusi, co potwierdził ze swego ośrodka tamtejszej władzy, ze Lwowa, przyłączonego odtąd do Korony Polskiej. Tak, poproszę taką polską politykę piastowską.
Odrywając się zaś od historii - tak, po przeszło trzech dekadach rabunkowego pozbawiania Polaków własności publicznej i prywatnych oszczędności odzyskanie tego, co się naszym rodakom prawnie należy, to nie kwestia "fundamentów neoliberalizmu", tylko polskiej racji stanu. Bo na czym mamy budować niepodległość gospodarczą, jeśli właśnie nie na polskiej własności?
Solidaryzm golców i pryncypializm naiwnych nie oddadzą nam państwa, ani nie wzmocnią narodu. Powiernictwo i ja proponujemy w zamian narodowy pozytywizm, zbudowany m.in. na kresowej polityce realnej.
Zainteresowanych działalnością Powiernictwa Kresowego zapraszam do śledzenia naszego kanału na komunikatorze Telegram: https://t.me/PowiernictwoKresowe
Konrad Rękas
myslpolska.info |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 06.09.22 |
Pobrań: 39 |
Pobierz () |
06.09.2022 Łapówka dla Żydów |
Zbliżają się wybory parlamentarne, a tymczasem sondaże od wielu miesięcy pokazują, że PiS wprawdzie może uzyskać najlepszy wynik wyborczy, ale nie wystarczy to na samodzielne utworzenie rządu.
To duży problem, bo z drugiej strony pojawiają się niepokojące sygnały, że gdyby tak opozycja, nawet nie firmowana przez znienawidzonego Donalda Tuska, który od co najmniej 2005 roku, kiedy to ośmielił się kandydować w wyborach prezydenckich przeciwko Lechowi Kaczyńskiemu, którego Naczelnik Państwa przeznaczył naszemu mniej wartościowemu narodowi tubylczemu na prezydenta, pozostaje pierwszym wrogiem publicznym, jako przywódca obozu zdrady i zaprzaństwa, potrafiła zewrzeć szeregi na przykład pod przewodnictwem Rafała Trzaskowskiego do spółki z Szymonem Hołownią, to mogłaby utworzyć alternatywny rząd, tym bardziej, że Amerykanie, na których obóz dobrej zmiany postawił wszystko, ostatnio dali sygnał, że Trzaskowski też może być ich duszeńką.
Świadczyła o tym nie tylko wizyta ambasadora Brzezińskiego na Campusie Trzaskowskiego, ale jeszcze bardziej - pielgrzymka niezawisłych sędziów do Ekscelencji. Już tam niezawiśli sędziowie muszą wiedzieć coś, czego my jeszcze nie wiemy. Ale my też coś wiemy - na przykład, że PiS nie jest w stanie pozyskać żadnych partnerów koalicyjnych, o czym świadczą choćby oszczerstwa rzucane przez Propaganda Abteilung Jacka Kurskiego na polityków Konfederacji - że są ruskimi agentami, a nie - jak cała reszta, która wysługuje się albo Niemcom, albo Ukraińcom, którzy przez naszych Najważniejszych Sojuszników, wkręcani są w ruską maszynkę do mięsa.
Tymczasem zainteresowanie "dążeniem" do prawdy w sprawie przyczyn katastrofy smoleńskiej osłabło wśród wyznawców Naczelnika Państwa do tego stopnia, że po ogłoszeniu "zwycięstwa", nawet "raport" Antoniego Macierewicza o "dwóch wybuchach" nie wywołał najmniejszego rezonansu.
Czym w tej sytuacji rozhuśtywać emocjonalnie wyznawców? Z pomocą przyszła wojna hybrydowa, jaką Niemcy rozpętały przeciwko Polsce od początku roku 2016, w której wykorzystują instytucje unijne do dyscyplinowania naszego nieszczęśliwego kraju, najpierw pod pretekstem niedostatków "demokracji", a od marca 2017 roku - pod pretekstem niedostatków praworządności.
Sprzyja ona w sposób naturalny podsycaniu niechęci do Niemiec, które ponadto są protektorami Donalda Tuska, uznanego przez Naczelnika Państwa za wroga publicznego numer 2 - bo pierwsze miejsce, zgodnie z rozkazem Naszego Najważniejszego Sojusznika, zajmuje oczywiście Putin.
Po drugie, wielce Czcigodny poseł Mularczyk wpadł na pomysł rozpoczęcia "dążenia" do uzyskania od Niemiec reparacji wojennych. Premier Morawiecki sypnął złotem na Instytut Strat Wojennych, w którym prawdziwe są synekury i pensje, więc Naczelnik Państwa straciwszy nadzieję na uzyskanie środków z Funduszu Odbudowy, postanowił wykorzystać "dążenie" do reparacji wojennych do rozhuśtywania wyznawców przed przyszłorocznymi wyborami w nadziei, że przysporzy to Zjednoczonej Prawicy przynajmniej tyle głosów, by mogła samodzielnie utworzyć rząd i podtrzymać "zdobycze" jego pretorianów. Toteż nic dziwnego, że oficjalnie proklamował rozpoczęcie "dążenia".
To jednak stanowi tylko jeden aspekt problemu. Drugi to okoliczność, że obok Donalda Tuska pojawił się drugi pretendent obozu zdrady i zaprzaństwa do przejęcia w przyszłym roku rządów w naszym bantustanie, w osobie Rafała Trzaskowskiego, który próbuje wprząc do swego rydwanu Szymona Hołownię, za którym w dyskretnym cieniu stoi były członek Rady Atlantyckiej, Michał Kobosko.
No a teraz, na Campusie u pana Rafała, pojawił się ambasador USA w Polsce, pan Brzeziński, a zaraz potem z pielgrzymką przyszli do niego niezawiśli sędziowie, którzy najwyraźniej wiedzą już coś, czego my jeszcze nie wiemy.
Toteż Naczelnik Państwa nie miał wyjścia. Musiał przelicytować nie tylko pana Jana Zbigniewa hrabiego Potockiego, co to przed Europejskim Sądem Polubownym w Ciechanowie wyprocesował dla Polski ponad 800 mld dolarów reparacji. Naczelnik ogłosił, że nie żadne tam 800 miliardów, tylko Niemcy muszą wypłacić nam ponad bilion dolarów. Do tego będziemy "dążyć", przynajmniej do przyszłorocznych wyborów.
W tej sytuacji przed naszym nieszczęśliwym krajem otwierają się szerokie perspektywy, tym bardziej, że każdego, kto próbowałby podważyć prostą i żarliwą wiarę w reparacje, można będzie zdyskredytować, jako niemieckiego agenta - bo ruscy agenci, których kawaler orderu przyznanego z inicjatywy Służby Bezpieki Ukrainy tylu już zdemaskował, chyba nie mieliby żadnego interesu w podważaniu wiary w reparacje - chociaż oczywiście nigdy nic nie wiadomo, bo przecież Putin zdolny jest do wszystkiego.
Toteż tylko patrzeć, jak Kluby "Gazety Polskiej" zostaną zmobilizowane do urządzania demonstracji pod hasłem reparacji wojennych od Niemiec. To można by potraktować jako swego rodzaju osobliwość, gdyby nie jedna okoliczność, która inicjatywie Naczelnika Państwa nadaje charakter antypaństwowy i antynarodowy.
Chodzi o pomysł, by "dążenie" do reparacji wojennych od Niemiec Polska powiązała z żydowskimi roszczeniami majątkowymi wobec naszego nieszczęśliwego kraju. Niebezpieczeństwo - najdelikatniej mówiąc - polega na tym, że w ten sposób Polska uznałaby de facto zasadność żydowskich roszczeń majątkowych, na czym Żydom od samego początku, kiedy wpadli na pomysł by Polskę w ten sposób wyszlamować, a może nawet trwale zdominować ekonomicznie, bardzo zależało.
W ten oto sposób Naczelnik Państwa, pod pozorem ultrapatriotycznej inicjatywy, podejmuje walkę z Rafałem Trzaskowskim, który w maju dogadał się z przewodniczącym Światowego Kongresu Żydów Ronaldem Lauderem i Alexandrem Sorosem, synem grandziarza i szefem fundacji Społeczeństwa Otwartego, o względy Naszego Najważniejszego Sojusznika - kogo uzna w Polsce za swoją ukochaną duszeńkę.
Stanisław Michalkiewicz
magnapolonia.org |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 06.09.22 |
Pobrań: 39 |
Pobierz () |
06.09.2022 Deficyt rozwoju u dzieci po lockdownie |
Cztero- i pięciolatki najbardziej ucierpiały w rezultacie pandemicznego lockdownu. Analiza spostrzeżeń nauczycieli i wychowawców wczesnego okresu szkolnego i przedszkolnego odnotowuje istotne zmiany w zachowaniu i skali zjawiska należącego wcześniej do sporadycznych.
Link
Przypadki agresji wzajemnej, w postaci gryzienia, bicia, skłonności do walki w dużych grupach dziecięcych, wyraźnie eskalowały.
Claudine Bowyer-Crane z angielskiego Instytutu Badań Społeczno-Ekonomicznych dzieli się martwiącymi spostrzeżeniami mówiąc:
"Angielskie dzieci walczą o potrzebę akceptacji i z problemami przyswajania podstawowej wiedzy w zakresie liczenia i pisania po okresie zamknięcia. Izolacja przyszła jako sytuacja zdecydowanie trudniejsza do przetrwania w warunkach ciasnoty, odcięcia od terenów zielonych, przy istniejących kłopotach rodziców związanych z utratą pracy i kłopotami finansowymi. Ewidentnie szkodliwą była decyzja o zamknięciu szkoły krótko po rozpoczęciu procesu nauczania".
Powracając do nauczania w szkole, nauczyciele dostrzegli powszechny kompleks zagubienia wśród dzieci. Sam proces uczenia się stanowił dużą trudność wśród dzieci wcześniej dobrze radzących sobie. Wraz z powrotem do szkoły nasiliły się zachowania agresywne jak gryzienie, bójki, egoizm. Nauczyciele zmuszeni byli dużo więcej czasu poświęcać dzieciom nie mogącym odnaleźć się ponownie w szkole. W grupie przedszkolaków z Ipswich wystąpiły kłopoty z mówieniem, wiele miało problem z nawiązywaniem kontaktów z rówieśnikami. U dzieci odizolowanych od rodziców nastąpił regres rozwoju mowy.
Obserwacje przeprowadzone zostały na grupie 3000 dzieci, które rok szkolny zaczęły we wrześniu 2020 r., by w listopadzie przerwać naukę, potem kolejny raz w marcu 2021 r.
Nauczyciele wiedzieli, że wielu rodziców nie było w stanie zapewnić dzieciom naukę pisania i czytania w domu i należało im pomóc. Aktualnie te dzieci wyraźnie odbiegają poziomem percepcji i umiejętności od pozostałych. Ogólnym spostrzeżeniem jest fakt potwierdzający, że warunki pandemicznej przerwy toku nauczania zaowocowały drastycznym spadkiem kondycji intelektualnej uczniów, którzy przestali spełniać oczekiwania dotychczasowego poziomu. Przynajmniej 3-4 uczniów w każdej z badanych grup nie radziło sobie z minimum wymagań przejawiając deficyt rozwoju fizycznego i umysłowego.
Profesor Becky Francis przypomniała, że wczesny okres rozwoju dziecka przesądza o sukcesie, bądź jego braku w dalszym życiu, stąd niepokojące są obserwacje wskazujące jak szkodliwe decyzje odebrały najmłodszym szanse rozwojowe i zredukowały potencjał prawidłowego funkcjonowania w społeczeństwie.
Opracowanie: Jola
Zdjęcie: EME (CC0)
Na podstawie: TheGuardian.com
https://wolnemedia.net |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 06.09.22 |
Pobrań: 38 |
Pobierz () |
06.09.2022 Warte przypomnienia - ze szczypawkami w tle |
26.03.2015
Ujmując żywą komórkę w grafenowe kropki kwantowe, naukowcy z University of Illinois w Chicago (UIC) twierdzą, że stworzyli biomikrorobot (lub cytobot) w nanoskali, który reaguje elektrycznie na zmiany w swoim środowisku.
Prace te mogą położyć podwaliny pod przyszłe generacje nanorobotów pochodzenia biologicznego, mechanizmów biomikrorobotycznych i mikromechanicznej aktywacji do szerokiego zakresu zastosowań.
Zespół UIC nazwał swoje dzieło NERD (skrót od Nano-Electro-Robotic Device). Cytobot jest oparty na zarodniku bakteryjnym - a dokładniej endosporze - który jest zasadniczo uśpioną wersją bakterii.
Endospory są mocne, twarde i wyjątkowo wrażliwe na wodę w stanie ciekłym, co czyni je idealnymi kandydatami do manipulacji mikromechanicznych. W szczególności ważnym aspektem jest reagowanie na wodę, ponieważ można ją wykorzystać w takich mikroorganizmach do osiągnięcia bioaktywowanej funkcjonalności.
Innymi słowy, naukowcy mogą wykorzystać szereg naturalnie występujących funkcji tych organizmów, ponieważ reagują one na swoje środowisko, aby zasilać maleńkie urządzenia.
"Pobraliśmy zarodnik z bakterii [sic] i umieściliśmy na jej powierzchni grafenowe kropki kwantowe, a następnie przymocowaliśmy dwie elektrody po obu stronach zarodnika" - mówi Berry. "Następnie zmieniamy wilgotność wokół zarodnika. Kiedy wilgotność spada, zarodnik kurczy się, gdy woda jest wypychana. Gdy się kurczy, kropki kwantowe zbliżają się do siebie i zwiększają ich przewodnictwo, które jest mierzone przez elektrody. Bardzo czysta reakcja - bardzo gwałtowna zmiana w momencie zmiany wilgotności."
https://newatlas.com/robot-bacteria-graphene-cytobot-uic/36702/ |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 06.09.22 |
Pobrań: 37 |
Pobierz () |
07.09.2022 Drżyjcie! Unia Europejska chce jeszcze bardziej przyspieszyć "zieloną transformację |
Unia Europejska twierdzi, że musi jeszcze bardziej przyspieszyć tzw. zieloną transformację. Komisarz UE ds. energii stawia na pakiet Fit for 55, który prowadzi do zubożenia społeczeństwa.
Link
Przyspieszenie wprowadzenia pakietu Fit for 55 tłumaczone jest teraz wojną na Ukrainie. Wspomniana komisarz Kadri Simson uważa, że osiągnięcie celów tzw. Europejskiego Zielonego Ładu w zakresie energii miało zająć jedno pokolenie, ale ostatnie wydarzenia w Ukrainie "nasze plany w tym zakresie nieco utrudniły".
- Teraz zmierzamy ku uniezależnieniu się od paliw kopalnych z Rosji. Dlatego musimy jeszcze bardziej przyspieszyć zieloną transformację w kierunku odnawialnych źródeł energii. To jest nie tylko ambitny scenariusz dla klimatu, ale też dla bezpieczeństwa energetycznego Europy - twierdzi.
Simson wskazała, że unijna dyrektywa o efektywności energetycznej, którą chce zaproponować Komisja, wprowadzi całkowicie nowe ramy odniesienia systemu promującego odnawialne źródła energii w gospodarce.
- Dzięki nowej regulacji zostanie stworzony zintegrowany system, który jeszcze bardziej poszerzy ambitne plany, jeśli chodzi o ciepłownictwo, chłodnictwo, przemysł i transport, tak aby nasza przyszłość klimatyczna była zrównoważona - przekonywała komisarz.
- Kryzys klimatyczny sprawia, że nasze cele musimy realizować jeszcze szybciej, niż nam się wcześniej wydawało i musimy działać we wszystkich obszarach - twierdziła Simson.
Co to jest Fit for 55?
Unijny pakiet "Fit for 55" zakłada, że do 2050 roku Unia Europejska osiągnie tzw. neutralność klimatyczną. Ponadto do 2030 roku emisja dwutlenku węgla ma być zredukowana o 55 proc. w stosunku do poziomu z 1990 roku. Pakiet "Fit for 55" to integralna część polityki Europejskiego Zielonego Ładu.
Dotyczy ona wielu dziedzin unijnej gospodarki - od energetyki, po transport, rolnictwo i podatki.
W kwestii transportu na przykład oznacza to całkowite przestawienie europejskiego przemysłu motoryzacyjnego na produkcję aut elektrycznych i zarazem uśmiercenie - poza skrajnymi wyjątkami - napędów spalinowych. Efekt tego będzie taki, że na elektryki mało kogo będzie stać.
O tym, jakie skutki przyniesie unijna polityka energetyczno-klimatyczna, na którą rządy POPiS posłusznie się zgadzają, pisaliśmy w "Najwyższym Czasie!" wielokrotnie. Poniżej tekst z października 2021 roku, który - niestety - już okazuje się proroczy.
https://nczas.com/2022/09/06/drzyjcie-unia-europejska-chce-jeszcze-bardziej-przyspieszyc-zielona-transformacje/ |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 07.09.22 |
Pobrań: 39 |
Pobierz () |
Apokalipsa teraz? |
Pod koniec lat 70-tych furorę robił amerykański film na kanwie powieści Józefa ?Conrada? Korzeniowskiego ?Jądro ciemności?, pod tytułem ?Apocalypse now!? ? co się wykłada jako ?Apokalipsa teraz!? Akcja osadzona była w realiach wojny wietnamskiej, co oczywiście ?dodawało dramatyzmu?, zgodnie z receptą Stevena Spielberga. Dziwnym zbiegiem okoliczności film ten trafił do Polski z pewnym opóźnieniem i miał być wyświetlany w kinie "Moskwa" w Warszawie akurat w grudniu 1981 roku. Reklamował go stosowny bilboard przed kinem, z wyeksponowanym tytułem obrazu. 13 grudnia proklamowany został jednak stan wojenny, kina zamknięto, a naprzeciwko wspomnianego bilboardu stanął transporter opancerzony typu "Skot". Jakiś fotograf zrobił zdjęcie, które miało swoją wymowę nawet bez żadnych dodatkowych objaśnień i obiegło świat.
Film ten po raz pierwszy oglądałem w Paryżu, kiedy pracowałem tam jako pikolak, czyli commis de la salle w restauracji "Chez Raspoutine". Nie bardzo mi się podobał, bo chociaż były tam piękne sceny, jak np. atak śmigłowców na wioskę opanowaną przez Vietcong przy akompaniamencie "Galopu Walkirii" z potężnych głośników zamocowanych na helikopterach, to w całości wydawał mi się pretensjonalny, zaś przesadne nagromadzenie okrucieństwa, które w założeniu miało epatować widza, nadawało całości niezamierzony efekt komiczny. Ale założenie było ciekawe, bo uczestnicy wydarzeń zupełnie nie mieli świadomości, że oto mogą brać udział w rzeczach ostatecznych - co sugerował tytuł filmu.
Ciekawe, czy Czesław Miłosz inspirował się tym obrazem pisząc swój wiersz o końcu świata - że kiedy się on rozpocznie, to nikt nie będzie zdawał sobie z tego sprawy, nikt tego nie zauważy, bo wszystko będzie tak, jak dotychczas, no a potem będzie już za późno.
Nie ulega jednak wątpliwości, że i film i wiersz Czesława Miłosza inspirowany był "Apokalipsą" św. Jana Ewangelisty, który przedstawił w niej wizję końca świata, ale chyba nie tylko naszego, bo jest tam wzmianka nie tylko o "nowej ziemi", ale i "nowym niebie" i że "czasu już więcej nie będzie", co sugeruje, że prawdopodobnie chodzi o koniec świata w skali kosmicznej, koniec Wszechświata. Świadczy o tym również poruszenie Mocy Niebieskich, co Konstanty Ildefons Gałczyński w "Refleksjach z nieudanych rekolekcji paryskich" nazywał "chwianiem się fundamentów światów" ("Niebo i ziemia przemijają. Chwieją się fundamenty światów...").
Mamy tedy do czynienia z monumentalną wizją o rozmiarach przekraczających ludzką wyobraźnię, ale na marginesie tej wizji pojawia się wątek niebywale realistyczny, żeby nie powiedzieć - przyziemny i plugawy. Mam tu oczywiście na myśli "znamię Bestii", którym w czasach ostatecznych będzie napiętnowana większość ludzi, a ci, którzy tego unikną, nie będą mogli nic sprzedać, ani niczego kupić.
Nadejście czasów ostatecznych będą poprzedzały zwiastuny. Jednym z nich ma być "wylanie Ducha na wszelkie ciało", w związku z czym ludzie będą prorokowali, młodzieńcy będą mieli widzenia, a starcy - sny. Chyba ze 20 lat temu wydawało mi się, że czasy ostateczne właśnie nadchodzą, w powziąłem takie podejrzenie, kiedy JE Ekscelencja, abp. Józef Życiński ofuknął pana Słomkę za podanie informacji, jakoby charyzmatyczny Jerzy Buzek był tajnym współpracownikiem SB i to aż o dwóch pseudonimach. Skąd Ekscelencja wiedział, że to nieprawda - tajemnica to wielka, bo właściwie wiedzieć na pewno o tym nie mógł, więc w tej sytuacji nie było innego wyjścia, jak uprzejmie uznać, że Ekscelencja prorokuje. Pismo bowiem nie wspominało, że Duch wylany zostanie na "wszelkie ciało" jednocześnie, a skoro tak, to od kogoś musi się to wylanie zacząć, a w takim razie - dlaczego nie od JE abpa Józefa Życińskiego? Z uwagi na jego urząd byłoby to nawet jak najbardziej stosowne. Tak czy owak, zwiastuny się pojawiły, ale znowu dotyczyły one tej patetycznej strony końca świata, a nie tej realistycznej, chociaż archiwa IPN niewątpliwie stanowią już konkret.
Ale oto niedawno pojawił się całkiem inny zwiastun, który w dodatku ma ciąg dalszy - czego nie było w przypadku Ekscelencji. Chodzi mi o pana ministra Tadeusza Kościńskiego, który - jako minister finansów - nie ukrywał swego pragnienia zlikwidowania pieniężnego obiegu gotówkowego, a pozostawienia jedynie obiegu elektronicznego.
To już było zbliżone do "znamienia Bestii" nawet nie ze względu na konieczność posiadania "znamion" w postaci kart płatniczych, czy kredytowych, ale przede wszystkim ze względu na to, że przy braku pieniądza gotówkowego, każdego człowieka można byłoby dosłownie "wyłączyć" i nie mógłby on ani niczego sprzedać, ani niczego kupić. Na przykład w stanie wojennym, jako "wróg ludu", nie miałem kartek żywnościowych, ani żadnych innych, ale za gotówkę można było kupić i rąbankę i wszystko inne - bo "czarny", czyli wolny rynek działał jakby nigdy nic. Gdyby jednak nie było w obiegu gotówki?
Pan minister Kościński został zdymisjonowany pod pretekstem sknocenia "Polskiego Ładu". Nie jestem pewien, czy to nie pretekst, bo czyż Polskiego Ładu nie można było nie sknocić, skoro był sknocony od samego początku? Tak czy owak pan Kościński został dymisjonowany, ale oto wrócił na ministerialne stanowisko w Kancelarii Premiera Morawieckiego, gdzie podobno zajmuje się zakupami uzbrojenia dla naszej niezwyciężonej armii. Niewątpliwie musi on mieć jakieś ukryte, a potężne zalety, skoro jest taki niezatapialny. Czy to nie w związku z tym pojawiły się zapowiedzi ograniczeń w obiegu gotówkowym, m.in. w postaci ustanowienia limitów wypłat z bankomatów? Nawiasem mówiąc, coś takiego jest i w Szwecji, a nawet gorzej. Tam są limity wypłat z banków. Bank nie wypłaca właścicielowi pieniędzy tyle, ile on chce, tylko - w granicach limitu. Mieszkająca tam moja znajoma chciała podjąć ze swojego konta większą sumę w gotówce, bo wybierała się do chorej siostry w Ameryce, ale funkcjonariusze banku okazali się nieugięci. Okazało się że nie tylko chodzi o gotówkę, ale w ogóle - o stopniowe ograniczanie prawa własności, stanowiącego od wieków fundament autonomii jednostki wobec politycznych gangów. Rzeczywiście, dzieje się coś złego, co może być kolejnym zwiastunem końca świata.
Kropkę nad "i" postawił tymczasem Narodowy Bank Polski. Na stronie Centrum Pieniądza im. Sławomira Skrzypka pojawiła się informacja o "nowym i niezwykłym nabytku" w postaci "płatniczego implantu podskórnego". Wyglądem przypomina on agrafkę o rozmiarach 0,5 mm, 7 mm i 28 mm, a waży niecały 1 gram. Wykonany jest z biopolimerów, dzięki czemu organizm ludzki nie reaguje nań, jak na ciało obce. Do jego rozlicznych zalet należy dodać i tę, że dzięki niemu nie będziemy już musieli się martwić zapomnianym portfelem, czy numerem PIN.
Znaczy - ktoś takie implanty już wytwarza - i nie wiemy tylko czy ktoś (KTO?) może je wyłączyć, no bo wtedy nie moglibyśmy ani nic sprzedać, ani - co gorsza - niczego kupić.
Stanisław Michalkiewicz |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 07.09.22 |
Pobrań: 37 |
Pobierz () |
07.09.2022 Sanepid przegrał prawie wszystkie sprawy związane z lockdownem |
Radio RMF FM ustaliło, że Państwowej Inspekcji Sanitarnej udało się wygrać przed sądami tylko 7 procent spraw, które dotyczyły zakazów i nakazów uzasadnianych pandemią koronawirusa.
Złe regulacje przyjęte przez rząd Mateusza Morawieckiego kosztują więc budżet coraz więcej, bo lawinowo mają rosnąć koszty postępowań prowadzonych przez wymiar sprawiedliwości.
Dziennikarz Maciej Sztykiel z RMF FM przypomina, że wszelkie restrykcje związane z COVID-19 były wprowadzane na podstawie Rozporządzenia Rady Ministrów z dnia 31 marca 2020 r. w sprawie ustanowienia określonych ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z wystąpieniem stanu epidemii. Egzekwowano je mimo licznych wątpliwości dotyczących radykalnego ograniczenia swobód obywatelskich (Sanepid, Policja).
W rozmowie z portalem RMF24.pl mówi o tym chociażby prof. Marek Chmaj. Konstytucjonalista uważa, że zakazy wydawane przez rząd miały jedynie umocowanie w rozporządzeniach, dlatego de facto zastępowały one ustawy. Władza nie może tymczasem rządzić rozporządzeniami, bo służą one jedynie doprecyzowywaniu przepisów znajdujących się w aktach prawnych.
Właśnie z tego powodu Sanepid masowo przegrywa sprawy z obywatelami i przedsiębiorcami. Z danych Wojewódzkich Sądów Administracyjnych w Warszawie, Poznaniu, Wrocławiu i Gdańsku, a także Naczelnego Sądu Administracyjnego wynika więc, że wymiar sprawiedliwości jedynie w 7 proc. przypadków przychylił się do wniosków wydanych przez Państwową Inspekcję Sanitarną.
Z informacji uzyskanych przez radio można wywnioskować, że Inspektoratowi Sanitarno-Epidemiologicznemu udaje się wygrywać tylko sprawy dotyczące naruszenia zasad kwarantanny. Nielegalne było natomiast "zamknięcie terenów zielonych, zakaz przemieszczania się, zakaz zgromadzeń, ograniczenie działalności przedsiębiorców, w tym zamknięcie basenów".
Przegrane sprawy pociągają za sobą koszty postępowań sądowych, za które musi później płacić Sanepid. W ostatnich latach państwowa instytucja tylko w pierwszych ośmiu miesiącach bieżącego roku wydała na ten cel 322 tys. zł. Tymczasem w ubiegłym roku było to 147 tys., a w 2019 r. jedynie 26 tys.
Na podstawie; rmf24.pl.
----------------------------
Z internetu:
Andzia - W zdrowym państwie za te wszystkie przegrane sprawy powinien z własnej kieszeni zapłacić ten, który wydawał absurdalne rozporządzenia. Tymczasem złodzieje obciążają ludzi za swoje partactwo.
Emilia - Towarzysz Mateusz przerobił sanepid w SSanepid, policję w gestapo a lekarzy w oprawców wobec, których doktor Mengele to pikuś i owszem. |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 07.09.22 |
Pobrań: 36 |
Pobierz () |
08.09.2022 Trussowy szlak |
Liz Truss została, po głosowaniu członków Brytyjskiej partii konserwatywnej, wybrana na nową przewodniczącą Torysów (tradycyjna nazwa konserwatystów w UK) tym samy obejmie po premierze Johnsonie zarówno funkcję prezesa partii jak i premiera Zjednoczonego Królestwa.
Patrząc na ostatnie sondaże, bardziej niż pewne było to, że to właśnie dotychczasowa minister spraw zagranicznych obejmie schedę bo Borisie Johnsonie, choć jej kontrkandydat - "rozsądny" i "umiarkowany" Rishi Sunak nie poddawał się do końca w walce o pozycję partyjnego lidera. Dlaczego Truss zdobyła taką popularność?
Z pewnością nie jest to efekt osobistej charyzmy, którą niewątpliwie wyróżniał się Johnson. Truss prezentuje się jako uporządkowana, elegancka i wyważona. Jednakże w ramach swojej agendy wyborczej, Truss bardzo precyzyjnie wbiła się w oczekiwania konserwatywnych wyborców, i to właśnie to przyczyniło się od uzyskania przez nią silnej aprobaty w szeregach partii.
Na jej program wyborczy złożyły się radykalnie obietnice obniżenia podatków, obcięcia regulacji i zmniejszenia biurokracji a także ideowy przekaz o zwalczaniu cancel culture i tzw "wokeizmu". Swoim populizmem ekonomicznym Truss przekonała Torysów zdecydowanie bardziej niż zrobił to Sunak, nazywający propozycje Truss "nierealnymi", w czym zresztą trzeba mu po części przyznać rację. No ale w przypadku przeciętnych, znacznie bardziej prawicowych niż establishment partii, członków Torysów nie miało to większego znaczenia. Liczy się przede wszystkim silny program, który będzie szybkim rozwiązaniem najpoważniejszych obecnie problemów dla Brytyjczyków - inflacji, kryzysu gospodarczego a także zaangażowania w wojnę kulturową, którego większym gwarantem jest Liz Truss, niż Rishi Sunak.
Liz Truss miała pewną rysę na życiorysie, która z początku mogła być dla byłej minister równości obciążająca. Mianowice w 2016 roku była jednym z polityków konserwatywnych popierających pozostanie Wielkiej Brytanii w Unii Europejskiej. W obecnej sytuacji, kiedy od czasów Johnsona establishment partii został zdominowany przez zwolenników Brexitu, Truss musiała zrewidować swoje poglądy, i przyznać się, że pomyliła się popierając pozostanie UK w UE, i tak naprawdę to ona nie tylko popiera Brexit, ale jeszcze odsunie Wielką Brytanię od jurysdykcji Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości i usunie resztki unijnego prawa. To zresztą udowadnia, że idee ideami, ale jeśli chodzi o politykę to zdanie można zmienić bardzo szybko, zwłaszcza jeśli oczekują tego od ciebie wyborcy.
A więc Truss będzie trzecią w historii premier Wielkiej Brytanii (warto zwrócić uwagę, że wszystkie kobiety na stanowisku premiera do tej pory w UK wywodziły się z partii konserwatywnej a nie lewicowej partii Pracy) a Rishi Sunak, który jeszcze rok temu miał szansę przejąć schedę po Johnsonie, teraz musi pogodzić się z porażką i kontynuować jeszcze młodą karierę polityczną.
Jednakże, nawet obranie "Nowej Thatcher" jak sama próbuje się nazywać Truss na stanowisko lidera Torysów, zasadniczo nie zmieni upadłego już profilu partii, która bezwarunkowo akceptuje tzw, małżeństwa homoseksualne czy aborcję. Liz Truss nie będzie brytyjską "Marine Le Pen", a skupiając się na kwestiach gospodarczych, zdecydowanie opuści kwestie światopoglądowe, robiąc zresztą to co zwykle robią zachodni konserwatyści, kiedy wyborcy wymagają od nich walki z kulturową lewicą.
A to że takie są nastroje potwierdza fakt, że ogromnym poparciem wśród członków partii cieszy się Kemi Badenoch, która co prawda w głosowaniu posłów na lidera zajęła czwarte miejsce ale wśród zwykłych członków partii zdobyła największe poparcie. Tylko ona wyszła właśnie z prawdziwie konserwatywnym programem, który mógł być spełnieniem oczekiwań prawicowego elektoratu. Reszta? Mieliśmy na przykład Penny Mordaunt, która w zupełności poparła przywileje dla osób trans, a zajęła trzecie miejsce, czy kandydaci tacy jak Jeremy Hunt, pozbawieni jakiejkolwiek ideowości. Chyba o czymś to świadczy.
Przykład partii Torysów potwierdza tym samym dobitnie nie tylko całkowite obdarcie współczesnej polityki z ideowości, ale także to na, jak może się skończyć porzucenie własnych ideałów kosztem sukcesów politycznych.
Kolejne wybory za 2 lata. Pod znakiem zapytania stoi, czy Truss ma szansę wygrać z Keir Starmerem, który w końcu prowadzi Partię Pracy na poprawne tory, prezentując się jako umiarkowany socjaldemokrata, nie radykalny socjalista, tak jak Corbyn.
Obecna Labour Party jest poważnym przeciwnikiem, zwłaszcza dla zmęczonego aferami Johnsona i kryzysem gospodarczym brytyjskiego społeczeństwa. Chociaż, być może porażka w przyszłych wyborach da szansę na poprawę w ramach partii konserwatywnej. Jak bowiem twierdził Robert Blake: "W dziejach Partii Konserwatywnej] po każdej porażce miały miejsce strukturalne przetasowania [...], a także ogólny ruch na rzecz wypracowania lepszej reprezentatywności partii. Jeżeli ktoś zapyta, dlaczego tak się działo, odpowiedź powinna brzmieć, że porażka przynosi dużo ludzkiej irytacji i dużo rąk gotowych do pracy".
Czy Truss spełni swoje zadanie poprowadzenia Torysów do zwycięstwa? A może konserwatyści przegrają wybory z partią Pracy, i zdecydują się na reorganizację i wybranie prawdziwie konserwatywnego lidera? Czas pokaże.
Dominik Majcher
konserwatyzm.pl
---------------------------------
Tym, którzy przywiązują wagę do słów tej kobiety, warto przypomnieć, jak niedawno odgrażała się ona, iż byłaby gotowa użyć arsenału nuklearnego Wielkiej Brytanii czyli - krótko mówiąc - rozpętać wojnę jądrową kończącą życie na Ziemi. Na szczęście nie warto się specjalnie przejmować paplaniną Pani Truss, bo to jedynie marionetka globalnej "elity", taka sama jak Biden, Macron czy nasz MM. Jeżeli mówi, że jest czemuś przeciwna czy na coś gotowa, to tylko mówi. Zrobi zaś to, co jej każą. |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 08.09.22 |
Pobrań: 38 |
Pobierz () |
08.09.2022 Polaków czeka bardzo ciężki okres! Przygotujmy się na "rachunki grozy". |
To nie będzie łatwe zakończenie roku dla milionów Polaków! Eksperci nie mają wątpliwości, ceny energii pójdą mocno w górę. Zdaniem Macieja Samcika autora bloga "Subiektywnie o finansach" powinniśmy się spodziewać wzrostu o 70-80 procent!
W programie "Punkt Widzenia" na antenie telewizji Polsat News Samcik przekonywał, że chwilowe odsapnięcie od wzrostów nie potrwa długo i za kilka tygodni zaczniemy to odczuwać w naszych kieszeniach.
Według eksperta, rząd Mateusza Morawieckiego będzie musiał zrezygnować z istniejącej tarczy antyinflacyjnej. To oznacza ogromne wzrosty cen w sklepach, a także dostarczanej do domów energii.
Rocznie wydajemy na to 75 mld zł a cały budżet państwa to 550 mld zł. Prawie tyle co na ochronę zdrowia w Polsce wydajemy na tarczę antyinflacyjną - stwierdził.
To jest nie do utrzymania w dłuższym czasie - dodał.
Przypomnijmy, że działanie tarcz zostało przedłużone do 31 października br. W jej ramach stosowana jest m.in. niższa stawka VAT na paliwa (8 proc. zamiast 23 proc.). Do 0 obniżony jest też VAT na podstawowe produkty żywnościowe, nawozy i wybrane środki produkcji rolniczej. [Czyli typowa łatanina... - admin]
https://prawy.pl
-------------------------
Szok cenowy?
Link
Propozycja: wystarczy wyjść z systemu handlu CO2 oraz giełdowego kształtowania cen gazu oraz powiedzieć bolszewikom z Brukseli: A ch.. z wami, pocałujcie nas w dupę. Dwa dni roboty i pozamiatane. |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 08.09.22 |
Pobrań: 39 |
Pobierz () |
08.09.2022 Ostatnie ostrzeżenie ze wschodu: ukryte znaczenia raportu Putina |
Wystąpienie rosyjskiego prezydenta na Wschodnim Forum Ekonomicznym zostało, co było do przewidzenia, szybko przeanalizowane - o zachodnich kolonialistach, losie Nord Streamu, zamarzającym "wilczym ogonie", a nawet o nowym brytyjskim premierze.
Ale jasne: jak każde inne "wielkie" przemówienie Władimira Putina, włożył on w nie jakieś ukryte znaczenia, skierowane do konkretnej publiczności. Tsargrad, wraz z ekspertami, odczytał przesłanie głowy państwa między wierszami.
Właściwie Wschodnie Forum Gospodarcze, projekt zainicjowany osobiście przez Władimira Putina w 2015 roku, od początku swojego istnienia, oprócz standardowej funkcji komunikowania się z regionem Azji i Pacyfiku, służy mu jako swoista platforma, na której w dość krótkim czasie można rozwiązać dwie poważne kwestie.
Po pierwsze - osobiście, na miejscu, wniknąć w istniejące problemy tego ogromnego kraju, oddalonego od Moskwy na 7 tysięcy kilometrów, których oczywiście jest wiele. A po drugie - pokazać swoim zagranicznym partnerom, że jedna z głów orła na godle Rosji nie bez powodu wskazuje na Wschód i że nasz kraj uważa ich za godnych i równych wszystkich innych graczy na arenie międzynarodowej. W przeciwieństwie do Zachodu, który zawsze patrzył w tym kierunku z arogancką pogardą pomieszaną ze słabo skrywanym strachem.
A wystąpienia głowy państwa rosyjskiego tradycyjnie stają się przedmiotem gorącej dyskusji nie tylko w naszym kraju i w Azji, dla której forum jest właściwie przeznaczone, ale także w Europie i Stanach Zjednoczonych.
Praktycznie żadne z wiodących światowych mediów nie pominęło WEF, skupiając uwagę oczywiście na akcentach wygłaszanych przez prezydenta Rosji, szybko odpisując na kluczowe (dla siebie) punkty. Nie trzeba dodawać, że nazwisko rosyjskiego przywódcy pojawia się niemal wszędzie w nagłówkach gazet.
New York Times, na przykład, wyszedł z nagłówkiem "Putin: Rosja nic nie straciła przez inwazję na Ukrainie" - obok "Eksport gazu ziemnego z Rosji do Europy spada, a rządy są zmuszone do poszukiwania rozwiązań".
Wall Street Journal straszy, że "Putin grozi ograniczeniem eksportu zboża z Ukrainy, oskarżając Zachód o oszustwo" oraz "Putin kpi z Zachodu i mówi, że Rosja będzie naciskać na Ukrainę".
The Guardian wybuchł serią kawałków, wśród najbardziej przykuwających uwagę były "Putin grozi zamrożeniem Zachodu przez odcięcie dostaw gazu i ropy, jeśli zostaną nałożone kontrole cen", "Putin mówi, że sposób, w jaki Wielka Brytania wybiera swoich przywódców, jest daleki od demokracji" i "Putin mówi, że kraje rozwijające się są oszukiwane przez historyczną umowę zbożową".
Lekkomyślność na granicy delirium
O co tak się starają? Oczywiście: wschód to notorycznie podstępna sprawa. Wymaga to specjalnego podejścia. Teraz, gdy USA się wypięły na wywieranie presji na swoich satelitów w UE (a oni na tym cierpią), prezydent Rosji bardzo wyraźnie powiedział, co się dzieje.
Mówiąc na przykład o zbożu, na które Rosja dała pozwolenie transportu poprzez Turcję, Władimir Putin (na co zwróciły uwagę zagraniczne publikacje, o czym już wspominaliśmy) wskazał, że mimo umów o eksporcie zbóż do Afryki, trafiło tam zaledwie trzy procent ogólnej ilości ziarna. Reszta jest kradziona przez UE.
- Tak jak wiele krajów europejskich działało jako potęgi kolonialne w poprzednich dekadach i wiekach, tak robią to również dzisiaj. Po raz kolejny kraje rozwijające się zostały po prostu oszukane i nadal są oszukiwane. Jest oczywiste, że przy takim podejściu skala problemów z żywnością na świecie tylko się zwiększy (nad czym bardzo ubolewamy), co może spowodować bezprecedensową katastrofę humanitarną i może powinniśmy pomyśleć o ograniczeniu eksportu zboża i innej żywności tą drogą - powiedział rosyjski przywódca.
- Wiemy, kto stoi za tą sytuacją - zauważył Putin - a jej przyczyną są nieprzemyślane posunięcia Stanów Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Unii Europejskiej, które "mają obsesję na punkcie iluzorycznych idei politycznych, a dobro własnych obywateli, a tym bardziej ludzi spoza tzw. złotego miliarda, spychają na dalszy plan". To - ostrzegł - "nieuchronnie doprowadzi kraje zachodnie do ślepego zaułka kryzysu gospodarczego i społecznego, który będzie miał nieprzewidywalne konsekwencje dla całego świata".
Przypomniał też o bombardowaniu Jugosławii przez NATO, atakach na Irak i Libię poza sankcjami ONZ i wbrew wszelkim normom prawa międzynarodowego.
- Karta Narodów Zjednoczonych mówi o prawie narodów do samostanowienia. Sąd w Kosowie uznał, że część kraju, gdyby chciała się odłączyć, nie mogłaby zwrócić się do centrum. Ale z jakiegoś powodu nie dotyczy to Donbasu. Czy mają prawo do samostanowienia? Tak! Zostało to potwierdzone przez sąd. Czy mamy prawo uznać republiki? My tak! Jeśli je uznaliśmy, możemy zawrzeć traktat o przyjaźni, zawarliśmy go, został ratyfikowany. Musimy pomóc w przypadku agresji, a ta jest. Pomagamy. Czy jest to zgodne z 51 artykułem Organizacji Narodów Zjednoczonych (prawo do samoobrony)? Mamy obowiązek pomagać naszym sojusznikom. My tak. Oto prosty łańcuch w pełnej zgodności z prawem międzynarodowym - podkreślił Władimir Putin.
Na Zachodzie słowa te były odbierane jako zagrożenie. Tymczasem według Aleksandra Łosiewa, członka Prezydium Rady Polityki Zagranicznej i Obronnej, głowa państwa otwarcie oświadczyła, że stara era dominacji USA kończy się - właśnie teraz:
- Mówił o wielobiegunowym świecie i priorytecie prawa międzynarodowego - z potępieniem świata opartego na zasadach narzuconych przez USA. Tak więc wątek globalizacji, który zbudował Zachód, to neokolonializm, gdzie przywłaszcza sobie rolę metropolii, zarządzając przepływami finansowymi, technologią, tworząc własne zasady, narzucając je reszcie, określając koszt surowców dla wszystkich, uznając ich za swoich surowcowych wyrostków itd. I takiego obłudnego zachowania Ameryki i UE nie da się już ukryć; zrzucili wszystkie swoje maski - takie jest przesłanie prezydenta.
Tymczasem Rosja chce pozostać potęgą otwartą na świat, mówi Ilja Graszczenkow, szef Centrum Rozwoju Polityki Regionalnej: to dobry początek - i jednocześnie zaproszenie do wspólnej ekspansji na niewykorzystane rynki. I nie chodzi już o Chiny i Indie, ale o apel do tych, których Zachód uważa za "kraje trzeciego świata".
Konkretni "adresaci" na Wschodzie nie są wymienieni. Ale wszyscy rozumieją, o co im chodzi.
Aleksiej Masłow, doktor historii i dyrektor Instytutu Azji i Afryki Moskiewskiego Uniwersytetu Państwowego, uważa, że prezydent nie bez powodu nie wymienił "adresatów" naszej polityki zagranicznej na Wschodzie - ani Chin na przykład, ani Azji Południowo-Wschodniej.
- To bardzo ważne, bo chyba po raz pierwszy mówimy teraz o pełnoprawnym zwrocie do Azji, a nie konkretnie do poszczególnych krajów. Moim zdaniem kształtuje się nowa historia. Polityka antykolonialna Rosji toczy się równolegle. Nie jest przypadkiem, że prezydent kilkakrotnie użył słowa "kolonizatorzy", odnosząc się do państw zachodnich, czyli tak jak było w rzeczywistości. Innymi słowy, Rosji podyktowano pewne standardy, które musieliśmy spełnić. Jeśli nie będziemy się do nich stosować, to rzekomo wypadniemy z rozwoju świata. Teraz uważam, że Azja - zarówno nasza jej część, jak i zagranica - jest wspólną przestrzenią, w której buduje się nowa geopolityka, oparta na tendencjach antykolonialnych - podkreśla Maslov.
Politolog Maksym Kuzniecow nazywa ogłoszony w 2014 roku "pivot na Wschód" "strategicznym zakładem", ponieważ państwa azjatyckie "rosną" szybciej i mają generalnie większy potencjał gospodarczy w przyszłości niż kraje zachodnie. I odpowiednio, Rosja ma tu szereg poważnych zalet - szczególnie w zakresie transportu i logistyki.
Europa znajduje się w rozwidleniu rury gazowej
Naturalnie, jednym z najbardziej widocznych tematów był rosyjski przemysł gazowy: słowa z rdzeniem "gaz" zostały wymienione około trzydziestu razy w przemówieniu prezydenta i w jego odpowiedziach na pytania moderatora.
Mówił m.in. o projektach związanych z państwami azjatyckimi: o przejściu na system rublowo-juanowy w rozliczaniu płatności za gaz z Chinami, o współpracy w tym zakresie z Myanmarem, o budowie gazociągu przez Mongolię. I oczywiście poruszył kwestię dostaw do Europy, gdzie zamierzają wprowadzić ograniczenia cenowe na nasze paliwo, a także na Nord Stream 2 (NSP2).
W rzeczywistości wyraził on opozycję między rynkiem istniejącym a rynkiem perspektywicznym.
O sytuacji z Nord Streamem ujął to lapidarnie: nakładając sankcje pod naciskiem Amerykanów, sama UE znalazła się w impasie. Ostro i ironicznie wypowiadał się na temat ograniczeń w cenach gazu:
- Nie doprowadzi to do niczego dobrego dla tych, którzy podejmą taką decyzję. Istnieją umowy na dostawy. Czy będą jakieś decyzje polityczne sprzeczne z umowami? Po prostu nie będziemy ich honorować! W ogóle nie będziemy dostarczać niczego, jeśli będzie to wbrew naszym interesom. Nie będziemy dostarczać gazu, ropy, węgla, oleju opałowego ani niczego innego! "Stój, stój, wilczy ogon" - powiemy - zauważył.
Jednak zdaniem eksperta Aleksandra Łosiewa, tu również nie ma ultimatum: to tylko stwierdzenie faktu:
Europa stoi teraz na rozdrożu: albo skapituluje i uruchomi NSP2, albo straci przewagę, którą miała. Czyli komfort, dalsze perspektywy dla gospodarki i tak dalej. Pozwól im wybrać. Putin przedstawił tylko opcje.
Wybór brytyjskiego premiera jest najlepszym przykładem zachodniej dwulicowości
Komentarze rosyjskiego przywódcy na temat Liz Truss jako nowego premiera Wielkiej Brytanii, które są obecnie aktywnie dyskutowane w brytyjskich mediach, były w rzeczywistości odpowiedzią na ataki na nas w związku z naszym "brakiem zasad demokratycznych".
Procedura wyboru głowy państwa w Wielkiej Brytanii jest daleka od demokratycznej. Odbywa się ona w ramach partii, która wygrała poprzednie wybory parlamentarne. Brytyjczycy nie biorą udziału w zmianie rządu. Elita rządząca ma swój własny program - wyjaśnił prezydent komentując tę sprawę.
Jak mówi powiedzenie: nie oko za oko, ale oko za oko. Ale bez obelg, za którymi politycy z Mglistego Albionu przepadają.
Wielka Brytania jest w każdym razie poważnym przeciwnikiem. Ale kiedy Putin mówi o metodzie powoływania szefów rządów w tym kraju, wskazuje na duplikat oceny: Zachód oskarża nas o autokrację. Jednocześnie budują u siebie prawdziwą dyktaturę - Łosiew wyjaśnia.
Sygnał dla krajowych globalistów: ich czas się skończył
Nawiasem mówiąc, rosyjscy globaliści sprzyjający zachodniemu modelowi rozwoju również otrzymali od Władimira Putina sygnał, zawoalowany, który jest dość dostępny dla "zainteresowanych".
Stało się to, gdy odpowiadał na pytanie, co Rosja jako państwo straciła od początku wojskowej operacji specjalnej. Pierwsza część odpowiedzi była niczym. Druga część brzmiała tak:
- Trwa pewna polaryzacja - zarówno na świecie, jak i w kraju. Uważam, że to przyniesie nam tylko korzyści, bo wszystko co zbędne, szkodliwe i wszystko co nie pozwala nam iść do przodu zostanie odrzucone. Nabierzemy rozpędu, tempa rozwoju, bo nowoczesny rozwój może być oparty tylko na suwerenności. Wszystkie nasze kroki w tym kierunku zmierzają do wzmocnienia suwerenności.
Aleksander Łosiew, członek Prezydium Rady Polityki Zagranicznej i Obronnej, zwraca uwagę, że "polaryzacja" to także sygnał, ale nie należy go traktować dosłownie. Model gospodarczy, w który nasz kraj został wbudowany po upadku Związku Radzieckiego ? model surowcowy, w dużej mierze kompradorski - kończy się - mówi.
- A teraz najważniejsze nie jest podejście rozliczeniowe i partnerstwo z Zachodem, ale rozwój własnego kraju i względy bezpieczeństwa. Jest oczywiste, że magistrala Bajkał-Amur, kolej transsyberyjska i budowa infrastruktury będą rozbudowywane, nie dlatego, że są takie plany, ale dlatego, że jest to kwestia naszego przetrwania i bezpieczeństwa. Wcześniej wszyscy nasi ekonomiczni globaliści mówili, po co nam to wszystko, bo mamy petrodolary i kupimy za nie to, co potrzebujemy, ale teraz okazuje się, że nie możemy za nie nic kupić: są albo zamrożone, albo po prostu nie pozwalają nam prowadzić niczego, żadnych transakcji z ich udziałem. Więc teraz trzeba zająć się własnym krajem, własnym bezpieczeństwem, budować całkiem inne relacje i więzi partnerskie - podsumował ekspert.
https://tsargrad.tv/articles/poslednee-vostochnoe-preduprezhdenie-skrytye-smysly-doklada-putina_620503
Nad. "Marek"
W oryginale:
Link
-----------------------------
Kolejne państwo zaczyna poszukiwać sposobów porozumienia z Rosją w sprawie dostaw gazu ziemnego.
Link
Czy wy to widzicie? Łącznie od stycznia do lipca Stany Zjednoczone wyeksportowały do ??Rosji towary o wartości 1,3 mld USD, a wielkość importu rosyjskich towarów do Stanów Zjednoczonych w tym samym okresie wyniosła 11,64 mld USD.
I co wy na to? |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 08.09.22 |
Pobrań: 38 |
Pobierz () |
08.09.2022 105 miliardów złotych Polska wydała na "cele klimatyczne"! Ta kwota szokuje |
Ministerstwo klimatu i środowiska poinformowało, ile oficjalnie z pieniędzy podatników wydano na cele klimatyczne od 2013 roku. Polacy zapłacili za tzw. zieloną politykę aż 105 miliardów złotych.
Ministerstwo przypomniało, że dyrektywa 2003/87/WE (Dyrektywa ETS) przewiduje, że wpływy ze sprzedaży uprawnień na aukcjach są dochodami publicznymi rozdysponowywanymi przez państwa członkowskie. Zgodnie z dyrektywą ETS co najmniej 50 proc. wpływów lub ich równowartość powinno być przeznaczane na cele klimatyczne.
Dodajmy, że za te słynne już prawa do emisji CO2 finalnie płacą Polacy w postaci wyższych rachunków - finalnie bowiem koszty zawsze przerzucane są na odbiorcę.
Według MKiŚ, pieniądze ściągnięte od Polaków przeznaczono m.in. na transformację sektora energetycznego, inwestycje w odnawialne źródła energii czy "zachęty" do przestawiania się na mniej emisyjny transport.
Wydatki obejmują też środki służące poprawieniu efektywności energetycznej (cokolwiek to znaczy), sieci ciepłowniczych i termomodernizacji budynków lub dostarczeniu wsparcia finansowego w celu uwzględnienia aspektów społecznych w przypadku gospodarstw domowych o niższych i średnich dochodach.
Jak podał resort klimatu, całkowita kwota finansowania na cele klimatyczne wyniosła w Polsce co najmniej 105 mld złotych. Stanowi to więcej niż wyniosły w tym czasie wpływy ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2.
Cele klimatyczne. Na co wydano pieniądze?
Ministerstwo wskazało, że w latach 2013-2022 (sierpień) na cele klimatyczne przeznaczono kolejno na wsparcie:
* OZE - 18,7 mld zł
* najuboższych odbiorców energii - 14,1 mld zł
* publicznego transportu zbiorowego - 39,2 mld zł
* przemysłów energochłonnych - 5,1 mld zł
* podmiotów sektora energetycznego z przeznaczeniem na działania inwestycyjne wpisujące się w strategię jego transformacji - 6,8 mld zł
* odliczenia od dochodów w ramach wspierania termomodernizacji i remontów przez wprowadzenie tzw. ulgi termomodernizacyjnej - 21,4 mld zł
* na rozwój elektromobilności - 0,3 mld zł
Rządzący twierdzą, że wszystkie te cele są zgodne z celami wyszczególnionymi i opisanymi w dyrektywie.
"Ponadto zgodnie z obowiązującym prawem państwa członkowskie zobowiązane są do corocznego przygotowania i przedłożenia Komisji Europejskiej sprawozdania o wykorzystaniu dochodów uzyskanych z aukcji uprawnień do emisji lub ich równowartości finansowej. Komisja Europejska nie zgłaszała uwag do przedstawionego sprawozdania. Dotyczy to zarówno ostatniego rozliczenia jak i wszystkich sprawozdań z wydatkowania środków z aukcji ETS, jakie Polska przedłożyła od 2013 r." - zaznaczyło ministerstwo.
nczas.com
-------------------------------
A Greta się cieszy... i dalej wagaruje...
Mail:
A K. Tytko (OKOPZN) prosi od 7 lat o jedyne 2 mld PLN na instalację podziemnego zgazowania węgla na Śląsku. |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 08.09.22 |
Pobrań: 36 |
Pobierz () |
08.09.2022 Trudne pytania do szefów Moderny i AstraZeneca. W odpowiedzi uniki i rozgrzeszanie się. |
W poniedziałek (5 września) rumuński poseł do Parlamentu Europejskiego, Cristian-Vasile Terhe?, przeprowadził przesłuchanie szefów wiodących koncernów farmaceutycznych.
Poseł Terhe? zadał kilka niezwykle istotnych pytań, szefowi firmy Moderna, oraz wice-prezydentowi firmy AstraZeneca - pisze Jim Hoft na łamach Gateway Pundit.
Francuski Żyd, multimiliarder Stéphane Bancel (CEO Moderna), oraz pani lekarz dentysta Iskra Reic (AstraZeneca - Executive Vice President, Vaccines and Immune Therapies), w swej biznesowo-globalistycznej karierze stali się specjalistami od "szczepionek" w firmach farmaceutycznych. Pani Reic propaguje wyszczepianie ludzkości na Światowym Forum Ekonomicznym, a Bancel - oprócz równie oczywistego udziału w WEF - wszelkimi sposobami gromadzi swój majątek (4,6 miliarda dolarów, 622 pozycja na liście najbogatszych ludzi na świecie, wg Forbesa), w czym prezesostwo w Modernie bardzo znacznie przyczyniło się.
Eurposeł Terhe? zadał początkowo trzy pytania skierowane do przesłuchiwanych szefów Moderny i AstraZeneca:
1. Chciałbym poznać datę, jeśli to możliwe, kiedy rozszyfrowaliście całą sekwencję DNA tego wirusa, czy też opieraliście się wyłącznie na sekwencji dostarczonej przez rząd chiński?
2 Czy sprawdziliście, czy szczepionka powstrzymuje rozprzestrzenianie się wirusa, czy nie? Ponieważ dane wyraźnie wskazują, że wasze produkty nie powstrzymują rozprzestrzeniania się tego wirusa.
3. Czy podczas prób na ludziach umierali u was ludzie, a jeśli tak, to na jaką chorobę umierali?
=======================
Drugi zestaw pytań był skierowany do szefa Moderny - Bancela
Oto fragment pytania:
"Stwierdził pan tutaj, że opierał się pan na sekwencji dostarczonej panu przez rząd chiński, kiedy opracowywał pan swoją szczepionkę. Mam tutaj odpowiedź z EMA [European Medicines Agency - agencja zatwierdzająca leki i szczepionki, odpowiednik amerykańskiego FDA - przyp. tłum.], która pokazuje dla każdej szczepionki rodzaj testów, które zostały wykonane. Czyli na przykład w przypadku Moderny dostarczyliście dane pokazujące, że testowaliście te szczepionki od 2017, 2018 i 2019 roku. Jak więc byliście wtedy w stanie przetestować te szczepionki, skoro o tym wirusie dowiedzieliśmy się w grudniu 2019 r.?
Umowa, o której pan tutaj wspomniał, mówi, że w tych umowach są jakieś tajemnice czy jakieś informacje poufne, które powinny chronić pana interesy.
Teraz pytanie, które skierowałem do pana, brzmi: co z interesami nas i interesami obywateli europejskich?
Bo tak pokazują niektóre strony z umowy między Moderną a Komisją Europejską. Więc pytam pana, czy uważa pan, że to jest uczciwe wobec nas wszystkich, żeby mówić o tych szczepionkach, mówić o kolejnych dawkach [boosterach], mówić o produktach medycznych, kiedy nie znamy klauzul tych umów?
A więc bezpośrednie pytanie do pana, panie Boncel, kiedy zamierza pan w pełni opublikować umowy, które zawarł pan zarówno z Komisją Europejską, jak i z krajami członkowskimi Unii Europejskiej?
Kolejne pytanie dotyczy kwestii zobowiązań. Został pan zapytany przez naszych kolegów o zobowiązania i uniknął pan odpowiedzi na to pytanie. A więc moje pytanie brzmi: dlaczego spycha pan zobowiązania na państwo i na ludzi, którzy otrzymują te szczepionki? Myślę, że mogę mieć [te "szczepionki"] negatywne skutki, dlaczego więc czerpie pan z tego zyski?
Ostatnie pytanie dotyczy dawek przypominających dwuwalentnych [chodzi o właśnie zatwierdzone i zamówione przez Unię Europejską, UK i USA setki milionów "nowych" szczepionek, mające "chronić" przed "nowymi wariantami" - przyp. tłum.]. Przed chwilą stwierdził pan tutaj, że te boostery zostały zażądane przez rząd USA, który również zatwierdził te boostery bez przeprowadzenia prób na ludziach. [te tzw. badania przeprowadzono na ośmiu myszach - zob. tutaj - przyp. tłum.] Pytam więc, czy uważa pan, że to jest sprawiedliwe? Czy uważa pan, że możemy prosić obywateli Europy o zaszczepienie się produktami medycznymi, które nie zostały odpowiednio przetestowane lub w ogóle nie zostały przetestowane na ludziach?"
W swoich odpowiedziach dotyczących odpowiedzialności, dyrektorzy Moderny i AstraZeneca powiedzieli, że wyprodukowali szczepionki na prośbę państw i rządów, które poprosiły ich o szybkie wyprodukowanie szczepionek, dlatego szukają u nich ochrony prawnej w zakresie wypłaty ewentualnych odszkodowań i zadośćuczynień - czytamy we wpisie europosła na Facebooku.
"W sprawie odpowiedzialności za działania niepożądane, jak wszyscy producenci, chcieliśmy, aby rządy chciały szybkiego zatwierdzenia szczepionki. I tak dla warunkowego zatwierdzenia, ważne było, aby dać nam pewne gwarancje w zakresie [ochrony przed odszkodowaniami], ponieważ nie możemy mieć wszystkiego: oni chcieli mieć szczepionkę szybko, a nie dali producentom czasu na długoterminowe badania ze względu na charakter pandemii" - odpowiedział dyrektor generalny Moderny Stéphane Bancel.
Na to samo pytanie odpowiedziała wiceprezes wykonawczy AstraZeneca, Iskra Reic:
"Klauzula odpowiedzialności i odszkodowania została omówiona i uzgodniona z wieloma rządami na całym świecie, ponieważ wszyscy chcieli zobaczyć, jak możemy przyspieszyć produkcję i dostawę szczepionek. I, ponownie, jak wspomniałam wcześniej, jest to uważane za standardową praktykę w sytuacjach kryzysowych, a także za praktykę, która chroni i wspiera wszystkich, aby posuwali się naprzód z największą prędkością i robili to, co potrafią najlepiej, jeśli chodzi o produkcję i wytwarzanie [szczepionek]."
Bancel przyznał również, że Moderna wykorzystała do zaprojektowania szczepionki sekwencję opublikowaną przez chiński rząd online i przetestowaną przez wielu naukowców w laboratoriach akademickich i rządowych.
Jacy oni wszyscy czyści, niewinni, zapobiegliwi...
Jeszcze w marcu dyrektor generalny Pfizera Albert Bourla [lekarz weterynarz - kolejny Żyd w mafii farmaceutycznej - przyp. tłum.] przyznał podczas wywiadu, że technologia "szczepionki mRNA" nie była wystarczająco sprawdzona, kiedy wprowadzili ją na rynek. Powiedział, że eksperci "przekonali go", ale nie był pewien. Powiedział, że pracują nad mRNA od 2018 roku.
"Byłem zaskoczony, kiedy zasugerowali mi, że to jest droga do celu. A ja to zakwestionowałem i poprosiłem ich o uzasadnienie, jak można powiedzieć coś takiego? Ale oni przyszli i byli bardzo, bardzo przekonani, że to jest właściwa droga. Czuli, że dwa lata pracy nad mRNA od 2018 roku, wspólnie z BioNTech, aby opracować szczepionkę przeciwko grypie, sprawiają, że wierzą, że technologia jest dojrzała i jesteśmy u progu dostarczenia produktu. Przekonali mnie więc, poszedłem za instynktem, że wiedzą co mówią. Są bardzo dobrzy. I podjęliśmy tę bardzo trudną decyzję" - wyjaśnił Bourla.
To nie my, to oni...
Jak widać z powyższego, szefowie firm farmaceutycznych stanęli teraz w defensywie broniąc się i przerzucając winę na polityków. Sami próbują oczyścić się z odpowiedzialności, wmawiając publice, że "nie byli pewni", że "byli zaskoczeni", że chcieli jak najlepiej, ale ci wstrętni politycy tak nalegali, że oni - biedni wykonawacy woli ludu - zmuszeni byli do wspólnej "walki z koronawirusem".
W Stanach Zjednoczonych, najbardziej zaangażowany w przyspieszenie opracowania "szczepionki" miał oczywiście aparat polityczny Białego Domu w ramach Operacji Warp Speed, z której tak dumny był prezydent Donald Trump. Prezydent Trump, w swoim naiwnym oparciu się na "ekspertach" (Fauci, Birx, Collins, Redfield i inni medyczni szarlatani) oraz ze swoim nadymanym ego, chciał przejść do historii jako Ojciec-Uzdrowiciel i zasłynąć jako polityczny twórca szczepionki-wybawicielki ludzkości. Niestety, jeśli dzisiaj nie odetnie się od tych swoich zuchwałych ówczesnych planów, to zostanie słusznie uznany za równorzędnego sprawcę holokaustu. Jak do tej pory, nie odciął się...
Teraz, kluczowe osoby kierujące federalnymi i rządowymi agencjami (CDC, FDS, NIH, NIAID?), wycofujące się z kilkuletniej, parszywej, całkowicie nienaukowej, totalnie zakłamanej narracji "pandemicznej", próbują przerzucić swoją winę na innych: na polityków (czytaj Trump), na "warunki" (presja, szybkość podejmowania decyzji), na ?nowość wirusa?, na media, wreszcie ? na społeczeństwa "domagające" się szczepionki.
Miejmy nadzieję, że te tłumaczenia nigdy nie zwolnią ich z odpowiedzialności za dokonane zbrodnie ludzkości, i że przyjdzie wkrótce czas kiedy - tak jak zbrodniarze wojenni II wojny światowej - odpowiedzą przed Międzynarodowym Trybunałem.
Miejmy też nadzieję, że ława oskarżonych będzie na tyle długa, że pomieści również złoczyńców i ludobójców z Polski.
Oprac. www.bibula.com 2022-09-07 |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 08.09.22 |
Pobrań: 39 |
Pobierz () |
09.09.2022 Triumf względności słowa |
W 2015 roku wybuchła histeria związana z obawą, że po dojściu PiS do władzy zniknie wypracowana przez lata, z nie byle jakim mozołem, względność słowa. Nic takiego się nie stało. Nazywana przez różne opcje "wolnością słowa", względność, nie tylko się utrzymała, ale uczyniła szalone postępy. A wszystko to przez lewicę i... lewicę. Pierwsza lewica to zadeklarowani marksiści, a druga to udający prawicę, antynarodowi socjaliści z PiS. Specjalnie dla młodszych czytelników dorzucę, że PO na samym początku swojego istnienia, przez jakiś czas, także udawała prawicę.
"Kłamią jak Tusk"
"Kłamią jak Tusk" mówią o swojej konkurencji politycy PiS. Mają rację, ale nie mają odwagi dodać, że Morawiecki również kłamie jak Tusk i właśnie z tego powodu od dłuższego czasu nazywany jest Pinokiem. Kłamią o innych i o sobie prawie wszyscy, lecz w jednym są jednomyślni. Nie można pozwolić, pod żadnym pozorem, na wolność słowa. To może zniszczyć z takim trudem puszczony w ruch mechanizm wahadła, oraz parytet, który wykluł się podczas wspólnej libacji w Magdalence, i dodatkowo został wzmocniony w późniejszych czasach .
"Medal Wolności Słowa"
Na koniec dwa przykłady. Jeden absurdalny i jeden bulwersujący.
Magazyn Press ogłosił, że Medal Wolności Słowa w kategorii Obywatelka/Obywatel otrzymała pani Katarzyna Wappa, która była autorką budzącej grozę opowieści o imigrancie, który 6 dni płynął w lodowatej wodzie, bez jedzenia i picia.
Kto nie uwierzył w tę historię jest sam sobie winien, bo
- jak wyjaśniała Wappa jej słowa zostały "potraktowane zbyt dosłownie". Bo historia była pewnym skrótem myślowym i dotyczyła "trwającej sześć dni podróży, której traktem była rzeka". /PCh24.pl/
Wątpliwości rozwiał fakt, że laureatka ową historię usłyszała osobiście, od samego Ibrahima. PCh24.pl informuje również o innym laureacie: Igor Tuleya otrzymał medal w kategorii Instytucja jako "twarz, głos i sumienie niszczonego przez władze środowiska sędziowskiego". Z tym akurat bym się zgodził przynajmniej w części. Trudno mówić o sumieniu w tym kontekście, ale sądząc po twarzy laureata jest coś na rzeczy.
Niestety, jak głosi plotka jedna osoba została wykluczona z grona pretendentów z powodu niepoprawnej identyfikacji płciowej i osobowościowej. Był to transintelektualny Iwan Groźny, który wybrał nie to miejsce i nie ten czas.
Przykład bulwersujący:
Zanim zniknę. Nie ma przestrzeni na dialog, nie ma zgody na odmienne od oficjalnego przekazu poglądy. To są ostatnie dni wolności słowa i sumienia. Zniekształca się fakty, niszczy ludzi, zakrzykuje głosy rozsądku. Zmory czasów komuny ożywają. Boże, miej nas w opiece.
Słowa te napisała popularna i lubiana na Twitterze Irene Illustrator @iszunia - rysowniczka, ilustratorka i grafik, która została nazwana "onucą" przez funkcjonariusza Tomasza Dawida Jędruchów "korespondenta TVP" przebywającego na turańskiej ziemi, najpierw u Rosjan, a teraz u Ukraińców.
Uważam, że powinniśmy znów wzbudzić w sobie, wśród nas Polaków Solidarność i za każdym razem reagować. Nie może być, że byle kto, nie ważne gdzie, atakuje nas za to, że nie jesteśmy klakierami jedynie słusznego wypaczenia, jedynie słusznej dezinformacji, a takimi się dziś mienią konkurujące ze sobą, wiodące wizje w "głównym medialnym ścieku ".
CzarnaLimuzyna
-------------------------
Fakty są takie, że wielu mężczyzn w wieku poborowym, młodych, zdrowych, widuję regularnie w miejscu gdzie mieszkam. Oni nie wrócą, żeby walczyć. A zatem czas na mobilizację kobiet. Czyli przed nami kolejna fala uchodczyń.
A "Rzeczpospolita" napisała:
Wbrew zakazowi, z Ukrainy do Polski wjechało 432 tys. mężczyzn objętych mobilizacją |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 09.09.22 |
Pobrań: 37 |
Pobierz () |
09.09.2022 Tresura |
Skończyły się wakacje, więc następuje bolesny powrót do rzeczywistości. A wygląda na to, że rzeczywistość, która ? jak to się mówiło za pierwszej komuny - otacza nas coraz ciaśniej, ma swój punkt centralny, wokół którego wszystko się obraca. To tresura.
Jak wiadomo, celem tresury jest wyrobienie u tresowanego odruchów Pawłowa, żeby na każdy bodziec bezrefleksyjnie reagował zgodnie z życzeniami tresera. Ten warunek bezrefleksyjnego reagowania na bodźce różni tresurę od wychowania.
Wychowanie bowiem rozpoczyna się od wpojenia wychowankowi pewnego kanonu wartości, a nawet konwenansów, co do których zostanie on przez wychowawcę przekonany. Taką wartością jest na przykład lojalność, rozumiana nie tylko jako dotrzymywanie obietnic, ale również jako gotowość do poświęceń w imię dotrzymania słowa. Z tym bywa dzisiaj coraz gorzej, o czym świadczą między innymi coraz częstsze przypadki publicznego oskarżania osób z tych, czy innych powodów bliskich - byle tylko zadośćuczynić potrzebie zemsty.
Inną wartością jest tolerancja, co do której narosło wiele nieporozumień. Przede wszystkim dlatego, że nie oznacza już ona cierpliwego znoszenia czyichś zachowań, które ktoś uważa za szkodliwe, niebezpieczne, czy po prostu wstrętne, tylko konieczność ich akceptowania. Jest to oczywiście rodzaj gwałtu na tresowanym do tolerancji, bo zmuszany on jest do rezygnacji z prezentowania własnego stanowiska, żeby nie urazić czyjegoś "dobrostanu". Tymczasem cierpliwość w znoszeniu czyichś nieakceptowanych zachowań nie jest przecież i nie może być bezgraniczna. Granicą jest właśnie zmuszanie do akceptacji tych zachowań. Tymczasem treserzy właśnie tę granicę chcą znieść, a przynajmniej przesunąć, podejmując próby wprowadzenia odpowiedzialności karnej na przykład za "homofobię", czyli wszelką formę sprzeciwu wobec uroszczeń sodomczyków.
Na razie chodzi o opinie, ale któż może zagwarantować, że kiedy już ludzie zostaną wytresowani w ukrywaniu swoich opinii, czy w ogóle w unikaniu ich posiadania, tresura nie wkroczy w nowy etap, w etap wymuszania podporządkowania oczekiwaniom sodomczyków? W końcu zawiedzione oczekiwania mogą być uznane za formę naruszenia czyjegoś "dobrostanu". Ciekawe, że jednym z argumentów, które mają uzasadniać takie stanowisko, jest pogląd, że skłonności sodomczykowskie są "naturalne". Być może - ale krętki blade wywołujące syfilis też są pochodzenia naturalnego - jednak lekarze przechodzą nad tym do porządku i bez ceregieli próbują niszczyć je przy pomocy antybiotyków. Dlaczego zatem godzą się z opinią, że sodomczyków nie wolno leczyć? Czy taka zgoda nie jest przypadkiem następstwem intensywnej tresury?
Wreszcie "naturalność" nie jest żadnym argumentem w przypadku niektórych zachowań. Wyobraźmy sobie jegomościa, który podczas uroczystej recepcji u prezydenta wychodzi na środek dywanu, ściąga spodnie i publicznie tam się wyknoca. Potrzeba wypróżnienia ma charakter jak najbardziej naturalny, ale takich zachowań w normalnym społeczeństwie żaden normalny człowiek nie będzie akceptował z uwagi na konwenans, który nakazuje zaspokajanie takich naturalnych potrzeb w odpowiednich miejscach.
To wcale nie jest sprawa bez znaczenia, bo właśnie dzięki konwenansom możliwe jest normalne funkcjonowanie społeczeństwa cywilizowanego. Kiedy wchodzę do pomieszczenia, w którym znajdują się inne osoby i uprzejmie je pozdrawiam, spodziewam się raczej równie uprzejmej odpowiedzi, a nie tego, że wszyscy rzucą się na mnie i zadźgają nożami. Pogarda nawet dla konwenansów jest zatem też niebezpieczna, bo podmywa podstawy cywilizacji, barbaryzując stosunki społeczne, czego efektem docelowym może być likwidacja społeczeństwa, jako pewnej organicznej więzi i zdegradowanie go do poziomu hordy, albo nawet "nawozu historii" - a do tego przecież prowadzi likwidacja historycznych narodów, postulowana w "manifeście z Ventotene", którego autor jest otoczony kultem w Unii Europejskiej.
Niekiedy walka z konwenansami prowadzi do sytuacji groteskowych. Oto niedawno w Hiszpanii ustanowiono prawo, na podstawie którego, każdy stosunek seksualny musi być poprzedzony wyraźnie okazaną zgodą. Jest to niewątpliwie efekt zmasowanego oddziaływania na prawodawców ze strony osób albo niezrównoważonych psychicznie, albo doktrynerów, którzy własne urojenia próbują narzucić wszystkim innym za pośrednictwem państwa. Gdyby tedy potraktować serio nakaz uzyskiwania za każdym razem wyraźnej zgody na zbliżenie, to każdy flirt powinien kończyć się u notariusza, który sporządzałby stosowny akt - oczywiście za opłatą - ale na tym ceremonie by się nie kończyły, bo w takim akcie mogłyby być wprowadzone jakieś klauzule, których przestrzegania musiałby pilnować licencjonowany inspektor i to w trakcie czynności. Czy w tych warunkach ktokolwiek jeszcze podtrzymałby wyrażoną uprzednio przed notariuszem zgodę, a gdyby nawet - to czy sama czynność byłaby w tych okolicznościach nie tylko jeszcze oczekiwana, ale w ogóle możliwa? Dlatego właśnie nie powinniśmy się zgadzać na postulat, by również wariaci mieli swoją reprezentację parlamentarną, nawet jeśli ich stan nie został oficjalnie zdiagnozowany w sensie medycznym.
Nie ukrywam, że to wszystko przyszło mi do głowy w związku z rozpoczęciem nowego roku szkolnego, któremu towarzyszy krytyka pana ministra Czarnka, jak również podręcznika do przedmiotu "Historia i teraźniejszość", napisanego przez prof. Roszkowskiego.
Judenrat "Gazety Wyborczej", która jak zwykle znajduje się w awangardzie tej krytyki, ma "swój" podręcznik, napisany przez grupę autorów, którzy - jeśli dobrze zrozumiałem pochwałę - nie tyle może starannie unikają jakichkolwiek ocen, ale rygorystycznie stosują się do zasad "politycznej poprawności".
Ponieważ jestem przeciwnikiem państwowego monopolu edukacyjnego, który jest jednym z elementów piekielnej triady treserskiej (wspomniany monopol, media i przemysł rozrywkowy), uważam, że szkoły powinny mieć zróżnicowane programy kształcenia; w jednej na przykład bajzelmamy doskonaliłyby umiejętności uczniów w masturbacji, podczas gdy w innych - po staremu uczono by języków, historii, matematyki, fizyki, geografii i biologii - ale każda szkoła miałaby tylko tyle pieniędzy, ile by zarobiła.
[A co, jeśli jakiś żydowski grandziarz będzie subwencjonował szkoły z bajzelmamami kwotami, na które nie stać normalnych szkół? - admin]
Jeśli już obywatele nie mogliby wytrzymać bez finansowania edukacji za pośrednictwem państwa, to wyjściem z sytuacji byłby bon edukacyjny; rodzice każdego ucznia dostawaliby od władzy bon opiewający na określoną sumę i tym bonem płaciliby za naukę swojego dziecka, a szkoła miałaby tylko tyle pieniędzy, ile bonów uzbiera. W ten sposób moglibyśmy uniknąć tresury, a zastąpić ją wychowaniem i kształceniem.
[Najlepszy system edukacji na świecie ma Finlandia, w której szkoły prywatne to margines - admin]
Stanisław Michalkiewicz |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 09.09.22 |
Pobrań: 36 |
Pobierz () |
09.09.2022 Ministrowie Niemiec ... i Polski o "demokracji" i przymusie. |
Annalena Baerbock z Partii Zielonych, minister spraw zagranicznych w rządzie koalicyjnym Olafa Scholza, powiedziała, że niemiecki rząd będzie wspierał ukraińskie działania wojenne "tak długo, jak będą nas potrzebować" i bez względu na to, jaka jest opinia publiczna wyborców w tej sprawie.
Annalena Baerbock, występując na konferencji Forum 2000 w Pradze, powiedziała, że obietnica złożona narodowi ukraińskiemu musi zostać spełniona "niezależnie od tego, co myśli mój niemiecki wyborca".
Rozanielona swoimi wizjami polityczka niemieckiej Partii Zielonych powiedziała dobitnie, że jeśli społeczeństwu nie podoba się kierunek, jaki obrał rząd, może wyrazić swoje niezadowolenie podczas kolejnych wyborów.
"Czeka nas zima, w której my jako politycy zostaniemy wyzwani, gdy ludzie wyjdą na ulicę i powiedzą 'nie możemy zapłacić naszych rachunków za energię', a ja powiem 'tak, wiem, więc pomagamy wam środkami socjalnymi', ale nie chcę powiedzieć, że wtedy zatrzymamy sankcje wobec Rosji." - powiedziała szefowa MSZ, Baerbock.
Nota bene, jak widać z filmu, wśród zaproszonych na scenę 4 szanownych gości Forum 2000 był "polski" Minister SZ, nijaki Rau, który najgoręcej oklaskiwał wypowiedź niemieckiej minister. Rau w swoich pięciu minutach dodał, że "jest rzeczą absolutnie nadrzędną: Ukraina musi wygrać wojnę".
Niestety, nie dopowiedział co stanie się - również z Polską - jeśli te marzenia nie ziszczą się...
Dalej nie będziemy cytowali "wybranych demokratycznie" przedstawicieli aby nie popsuć nastroju wyznawcom religii demokracji i uczestnikom regularnych liturgii "demokratycznych" wyborów.
Oprac. www.bibula.com 2022-09-08 |
Licencja: |
O/S: |
Wersja: |
Dodano: 09.09.22 |
Pobrań: 37 |
Pobierz () |
|
|
|
|
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|