Moja własna strona na serwerze tnb.pl (ustaw w panelu admina)
Nawigacja
Strona Główna
Artykuły
Download
FAQ
Forum
Linki
Kategorie Newsów
Kontakt
Galeria
Szukaj
Użytkowników Online
Gości Online: 2
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
11
Download: Gazetka "Wolne Słowo"
07.01.2023 Piekło uciekających przed wojną Ukrainek w Izraelu. "Times of Israel" ujawnia.
Piekło uciekających przed wojną Ukrainek w Izraelu. "Times of Israel" ujawnia. SZOKUJĄCE !! Brutalny rasizm.

Ukrainki szukające schronienia przed rosyjską inwazją w Izraelu są gwałcone, maltretowane, wykorzystywane, a wiele nadużyć umyka uwadze władz, bądź jest celowo ignorowanych, podczas gdy sprawcy mogą dalej popełniać przestępstwa - ocenił dziennik "Times of Israel" w opublikowanym w środę reportażu, w którym zebrano świadectwa skrzywdzonych ukraińskich uchodźczyń.


Do Izraela od początku inwazji Rosji przybyło ponad 47 tys. Ukraińców, głównie kobiet. Spośród nich pozostało tam około 15 tys., reszta zdecydowała się wyjechać.

"Ani jeden Ukrainiec uciekający przed wojną nie otrzymał w Izraelu statusu uchodźcy" - podkreślił dziennik.

----------------------------------------------

Śledztwo "Times of Israel" udokumentowało przypadki gwałtu, molestowania seksualnego, wykorzystywania w miejscu pracy i innych nadużyć, z jakimi spotkały się uciekające przed wojną Ukrainki w Izraelu.

Jednym z przypadków opisanych przez izraelski dziennik jest gwałt na Swietłanie, która uciekła z Ukrainy w marcu wraz ze swoim 6-letnim dzieckiem. Kilka miesięcy później wykorzystał ją mężczyzna, który zaprosił ją wcześniej do Izraela, obiecując pomoc. Olha Udowiczenko, wolontariuszka w centrum pomocy uchodźcom w Hajfie przekazała, że Swietłana cierpiała zarówno z powodu traumy wojennej, jak i gwałtu, jednak w Izraelu nie miała niemal żadnej pomocy ze strony władz. - Zamiast tego napotkała biurokratyczny labirynt - skomentowała Udowiczenko.

- Uchodźcy powiedzieli nam, że nawet jeśli kontaktują się z policją, funkcjonariusze mówią tylko po hebrajsku. To samo dotyczy opieki społecznej - to zamknięte koło - opisała wolontariuszka.

Policja uznała przedstawione przez Swietłanę dowody gwałtu za niewystarczające. Ukrainka uznała, że nie ma siły, aby dalej walczyć. Jej domniemany gwałciciel jest na wolności, a Swietłana opuściła Izrael i udała się do "kraju, który przyjmuje uchodźców", jak stwierdziła Udowiczenko. Sprawa Swietłany nie jest odosobniona - podkreślił "Times of Israel".

- Władze w Izraelu pokazują brak zrozumienia dla trudnego położenia ukraińskich kobiet i traktują ich twierdzenia z dużą podejrzliwością. Nawet jeśli istnieją jasne dowody ich deklaracji, rzeczywistość pokazuje, że brakuje chęci, aby obracać kołami sprawiedliwości i "marnować" środki publiczne na cudzoziemki - skomentowała Liora Turlevsky, prawnik, która zajmuje się nieodpłatnie wieloma sprawami dotyczącymi kobiet z zagranicy.

Latem 2022 roku jedna z Ukrainek, które uciekły przed wojną do Izraela popełniła samobójstwo - przekazał "Times of Israel". Wedle osób zaznajomionych ze sprawą, cierpiała z powodu zespołu stresu pourazowego i niepewności ekonomicznej w Izraelu i dręczyło ją wcześniej istniejące schorzenie. Wiele razy rozmawiała z psychologiem z rządowego numeru zaufania. Izraelskie ministerstwo opieki społecznej przekazało, że nie może komentować tej konkretnej sprawy.

Statystyki dotyczące przestępstw wobec ukraińskich uchodźców są trudne do zdobycia - ocenił dziennik.

Chociaż zjawisko wyzysku nie jest nowe, "prawdziwym problemem jest polityka" - oceniła prawnik Anat Ben-Dor z Uniwersytetu Tel-awiwskiego. Wykorzystywaniu sprzyjają też trudne warunki finansowe i nikłe wsparcie ze strony izraelskiego rządu w zakresie prawa do pracy.

Nie-Żydzi uciekający przed wojną na Ukrainie otrzymują status turysty w Izraelu - wyjaśnił dziennik. Jest to kategoria wizowa, która zwykle nie pozwala na pracę. W maju 2022 roku Izrael dostosował swoją politykę, pozwalając na pracę Ukraińcom, z pewnymi obostrzeniami.

"W lipcu Izrael wprowadził kolejną przeszkodę dla zarabiania na życie dla osób z Ukrainy - ograniczenie geograficzne dotyczące tego, gdzie mogą pracować. Jeśli nie pracują w budownictwie, rolnictwie, pielęgniarstwie lub hotelarstwie, nie mogą pracować w 17 miastach, w tym najważniejszych centrach takich jak Tel Awiw i Jerozolima" - opisał "Times of Israel". - To poważny problem - skomentowała Ben-Dor.

- Uważam to za bardzo krzywdzące. Przypomina to dwustronną politykę - tak, możesz pracować, ale jednocześnie (rząd) robi, co może, aby cię do tego zniechęcić. Myślę, że wina za narażanie tych ludzi spada przede wszystkim na ministerstwo spraw wewnętrznych - dodała prawnik.

Była minister spraw wewnętrznych Ajelet Szaked ogłosiła we wrześniu 2022 r., że od 1 stycznia 2023 r. Ukraińcy, którzy przybyli do Izraela w październiku 2022 roku i później nie będą mieli w ogóle zagwarantowanego prawa do pracy.

https://nczas.com/2023/01/06/pieklo-uciekajacych-przed-wojna-ukrainek-w-izraelu-ujawniono-szokujace-relacje
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 07.01.23 Pobrań: 30 Pobierz ()
07.01.2023 BlackRock planuje wykupić Ukrainę
Ukraina ma nowego zachodniego pożyczkodawcę. Nie jest ani państwem narodowym, ani wykonawcą wojskowym. To firma finansowa BlackRock.

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski odbył wideokonferencję z dyrektorem generalnym BlackRock Larrym Finkiem, poinformowała Ukraina w środę. Najwyraźniej obaj zgodzili się koordynować swoje inwestycje w celu odbudowy zniszczonego wojną kraju.

Relacja ze spotkania na stronie internetowej prezydenta Ukrainy pochwaliła zaangażowanie BlackRock, nazywając firmę "jednym z wiodących światowych menedżerów inwestycyjnych" i zauważając, że "zarządza aktywami klientów o wartości około 8 bilionów dolarów".

"Zełenski i Larry Fink zgodzili się skupić w najbliższej przyszłości na koordynowaniu wysiłków wszystkich potencjalnych inwestorów i uczestników odbudowy naszego kraju oraz kierowaniu inwestycji do najważniejszych i najbardziej efektywnych sektorów ukraińskiej gospodarki" - czytamy w oświadczeniu.

W zawiadomieniu stwierdza się również, że niektórzy dyrektorzy BlackRock odwiedzą Ukrainę w 2023 r., aby pełnić swoje obowiązki doradcze. "Zgodnie ze wstępnymi porozumieniami zawartymi między głową państwa a Larrym Finkiem na początku tego roku, zespół BlackRock od kilku miesięcy pracuje nad projektem doradzania ukraińskiemu rządowi w sprawie strukturyzowania funduszy odbudowy kraju" - napisano w oświadczeniu ukraińskiego rządu. .

Jedną z takich wstępnych umów między BlackRock a Ukrainą było Memorandum of Understanding podpisane 10 listopada 2022 r. przez Ministerstwo Gospodarki Ukrainy i BlackRock Financial Markets Advisory w Waszyngtonie.

Umowa przewiduje, że BlackRock FMA będzie doradzać ukraińskiemu rządowi, a konkretnie Ministerstwu Gospodarki, w sprawie planu inwestycyjnego mającego na celu odbudowę ukraińskiej gospodarki.

Komunikat prasowy BlackRock w notatce z 10 listopada jest pełen pustej korporacyjnej gadaniny. Zgodnie z komunikatem, BlackRock będzie współpracować z Ukrainą "w celu opracowania planu realizacji ram inwestycyjnych, w tym opcji projektowych dla planowanego projektu, struktury, mandatu i zarządzania".

Wcześniejsze spotkanie Zełenskiego i Finka we wrześniu, najwyraźniej zaaranżowane przez Andrew Forresta z Fortescue Metals Group, położyło podwaliny pod rosnącą współpracę ukraińskiego rządu z BlackRock. Prezydent Ukrainy i dyrektor generalny BlackRock podobno rozmawiali o tym, jak przyciągnąć inwestycje publiczne i prywatne na Ukrainę.

Po powrocie do USA nowojorska firma inwestycyjna trafiła na pierwsze strony gazet. Raport opublikowany tego lata w Wall Street Journal twierdził, że BlackRock była jedną z kilku dużych firm inwestycyjnych odpowiedzialnych za zakłócenie rynku mieszkaniowego. Raport szczegółowo opisuje, w jaki sposób BlackRock i podobne firmy wykorzystują swój ogromny kapitał do kupowania domów jednorodzinnych, podnosząc ceny.

Wspomniane podwyżki cen mają dwa bezpośrednie skutki gospodarcze. Po pierwsze, wyższe koszty mieszkaniowe są korzystne dla nieruchomości, które BlackRock już posiada, szczególnie w obszarach, w których firma dużo zainwestowała. Drugi efekt polega na tym, że sztucznie zawyżone ceny wypierają pracujące rodziny, pozostawiając bogatych lub firmy inwestycyjne z ogromnymi kwotami kapitału jako jedynych graczy na rynku. Na przykład w Houston miliarder Fink jest podobno odpowiedzialny za jedną czwartą ostatnich zakupów domów. Po prostu wykupuje całe dzielnice i używa ich jako nieruchomości na wynajem. BlackRock pomaga stworzyć klasę stałych najemców, chociaż od dawna wiadomo, że posiadanie domu jest jednym z kluczowych elementów budowania bogactwa i utrzymania amerykańskiej klasy średniej.

To wszystko jest dość irytujące: można być prawie pewnym, że BlackRock otrzyma hojną zapłatę od ukraińskiego rządu za doradztwo w sprawie tego "programu naprawczego". A skąd ukraiński rząd obecnie czerpie fundusze, kiedy jego gospodarka jest w strzępach, a wojna jest kosztownym przedsięwzięciem? Oczywiście przez rząd Stanów Zjednoczonych. Do końca roku kalendarzowego Stany Zjednoczone przekażą rządowi Ukrainy bezpośrednie wsparcie budżetowe w wysokości 13 miliardów dolarów, aby uniknąć deficytu i całkowitego bankructwa, a prezydent Joe Biden zobowiązał się wspierać Ukrainę tak długo, jak będzie to konieczne.

Tak więc firma BlackRock jest opłacana przez amerykańskich podatników, za pośrednictwem ukraińskiego rządu, za opracowanie planu, który zapewni sukces ich przyszłym inwestycjom na Ukrainie, dokonanych za pieniądze zarobione na nieosiągalnych cenach amerykańskich mieszkań. Dlaczego przy takiej umowie nasza finansowa i polityczna elita miałaby chcieć pokoju?

Bradley Devlin

Tłumaczył Paweł Jakubas, proszę o jedno Zdrowaś Maryjo za moją pracę.

Ten artykuł pojawił się po raz pierwszy po niemiecku 3 stycznia 2023 na stronie https://antikrieg.com/aktuell/2023_01_03_blackrock.htm

Wcześniej, 20 grudnia 2022 artykuł pojawił się po angielsku na stronie https://www.theamericanconservative.com/blackrock-plots-to-buy-ukraine/
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 07.01.23 Pobrań: 26 Pobierz ()
07.01.2023 Polska znów przoduje na świecie! W ilości nadmiarowych zgonów po "pandemii COVID&qu
Covidowa masakra to największa tragedia zdrowotna Narodu Polskiego po II Wojnie Światowej.

Po dwóch latach upodlania ludzi wirusem grypopodobnym okazało się, że wszystko co robiła władza było kontrprouktywne i zamiast ratować Polaków od wirusa, szalone działania rządu doprowadziły do setek tysięcy zgonów nadmiarowych. Z danych OECD wynika, że pod tym względem Polska jest najgorsza z wszystkich ujętych w zestawieniu krajów!

Link

------------------------------------------------

Gdy w marcu 2020 roku rozpętała się masowa histeria związana z chińskim wirusem, nikt nie miał jeszcze świadomości, że walka jaką rządy na całym świecie zaczęły prowadzić z tak zwanym "Covidem", była wymierzona nie tyle w wirusa co w ludzi. Jako panaceum na walkę z epidemią wirusa grypopodobnego wybrano metody, które doprowadziły do setek tysięcy zgonów w naszym kraju. Rozpoczęto stosowanie tak zwanych "lokdaunów", zmuszono wszystkich do pajacowania w brudnych szmatkach na twarzy. Stosowano terror wobec tych, którzy odmawiali partycypacji w covidiańskich rytuałach. Wszystko to niczym w czasach Stanu Wojennego, odbywało się bez podstawy prawnej.

Zdewastowano służbę zdrowia praktycznie wyłączając ją. Podejrzane jest to, że jeszcze w lutym 2020 roku w trybie pilnym wprowadzono tak zwane e-recepty, bez których nie dałoby się pozamykać w bunkrach lekarzy. Doprowadzono do sytuacji w której symbolem covidowej służby zdrowia stał się patyk, którym należy stukać w okno gdy chce się pomocy, a i tak może ona być udzielona tylko zdalnie. Zamknięto szpitale czym doprowadzono do sytuacji gdy na podjazdach pod nimi tłoczyły się karetki z chorymi, którym - pod pretekstem covida - nie chciano nawet przyjmować. Długo przekonywano nas, że gdyby nie państwowa służba zdrowia ludzie umieraliby na ulicach i o zgrozo właśnie państwowa służba zdrowia w czasach covidka doprowadziła do tego, że ludzie umierali na ulicach pod szpitalami.

Żeby perfidii było nie dość, przekupiono całe środowisko medyczne oferując im tak zwane "dodatki covidowe". Skutkowało to tym, że pandemia stała się bardzo dochodowym biznesem i nikomu z tej branży chyba nie zależało na zakończeniu tego cyrku. To od tych ludzi zależało kto został zaklasyfikowany jako pacjent covidowy, a skoro za opiekę nad takowym płacono dodatkowo, testowano pacjentów do skutku randomowymi testami a gdy udawało się przypisać komuś covidka przestawano go leczyć i wysyłano do covidowej umieralni, gdzie z zapaleniem płuc wciskano - intubowano ludzi masowo stwarzając wrażenie, że respiratory służą do leczenia covida. Umieralność po intubacji była szokująco wysoka i w niektórych miejscach przeżywał 1 na 10 z rzekomych covidowych pacjentów. 

Walczono z lekami, takimi jak Amantadyna czy Iwermektyna i zaczęto wciskać w ludzi eksperymentalne preparaty zwane szczepionkami. Jednak to nie szczepionki ucięły szalone pandemiczne dwa lata tylko wojna Rosji z Ukrainą, co obnażyło, że "król jest nagi". W ciągu dwóch miesięcy - jak pijany od ściany do ściany - przeszliśmy drogę od sprawdzania testem uczestników Wigilli w grudniu 2021 roku do przyjmowania po domach milionów niezaszczepionych Ukraińców. Gdyby siewcy covidoweych kłamstw mieli rację powinno się to skończyć masowymi zgonami Polaków. Nic takiego nie miało miejsca.

Za to obecnie już nawet Ministerstwo Zdrowia przyznaje to co od początku tego cyrku twierdziły "szury" - przesadna izolacja, dezynfekcja i maseczkoza, prowadzą do utraty odporności, a jej brak to więcej zachorowań na inne patogeny. Obserwujemy to obecnie gdy nierozliczeni winni z pierwszego covidka próbują nam wkręcać historię "tridemii" naganiając na szczepienia przeciw grypie. Próbują też przestraszyć ludzi kolejnymi wariantami przeziębienia covid nazywając je groteskowo na przykład Kraken, jak ostatnio. Widać wyraźnie, że siły dążące do pandemicznego zniewolenia nie odpuszczają.

Link

Z powyższego wykresu OECD wynika, że najmniej nadmiarowych zgonów zanotowano tam gdzie odmówiono stosowania szalonej polityki covidowej, czyli w Szwecji. Było tam dziesięciokrotnie mniej zgonów tego typu na milion mieszkańców w porównaniu do Polski. 

Covidowa masakra to największa tragedia Narodu Polskiego po II Wojnie Światowej. Winni tego stanu rzeczy dobrze zdają sobie sprawę z bezprawności swoich tragicznych działań, bo już dwukrotnie próbowali przegłosować w Sejmie tzw. ustawy bezkarnościowe i jeśli w oczy zajrzy im ryzyko odpowiedzialności karnej, z pewnością taką ustawę rzutem na taśmę przegłosują.

zmianynaziemi.pl 
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 07.01.23 Pobrań: 27 Pobierz ()
08.01.2023 Każdy zbój ma strój swój
Odwiedziłam elegancki salon z wyposażeniem łazienek w poszukiwaniu armatury do wanny i ku memu najwyższemu zdumieniu zobaczyłam niezwykle drogą umywalkę, która wyglądała jak nigdy nie myty zlew na stacji kolejowej w Kurzych Łapach Mniejszych za czasów realnego socjalizmu. Przez całą umywalkę ciągnął się rdzawy zaciek, oprócz tego na jej dnie straszyły brudne plamy.

Gdy się jednak dokładnie przyjrzałam umywalce stwierdziłam, że jest sterylnie czysta, a zacieki to tylko imitacja. Co za pomysł żeby za wielkie pieniądze fundować sobie coś co bez wysiłku można by mieć za darmo?.

Pokrewne zjawiska z socjologii mody to upodobanie do podartych w strzępy spodni, brudnych ramiączek od stanika wyłażących spod bluzki czy zwijających się w obwarzanki bawełnianych rajstop.

Jeżeli strój jest przekazem, a moda językiem to co właściwie chcemy przekazać światu wybierając jako najmodniejsze spodnie, których nie nałożyłby kiedyś nisko płatny pracownik farmy kurzej nawet do roboty? Ja sama z konieczności uległam tej tendencji gdyż w korytarzyku koło łazienki mam kafelki imitujące zużytą brudnawą drewnianą podłogę z sękami i nierównościami. Właśnie takie kafelki kupili bardzo mili ukraińscy chłopcy remontujący moje mieszkanie. Alternatywą były kafelki w czerwone - jak pod Monte Casino - maki. Innych po prostu nie było. Chłopcy woleli maki ale przekonałam ich cytując rosyjskie przysłowie: "?? ????, ?? ???? ????????? ???", które oznacza to samo co łacińska zasada: "de gustibus non est disputandum", albo tytułowe hasło: ?każdy zbój ma swój strój" podane jednak w wersji ad usum Delphini czyli na użytek nieletnich. Nie odważyłabym się cytować tego powiedzonka w wersji w jakiej używane jest potocznie, na przykład na Wyścigach.

Wracając do przesłania jakie niesie ze sobą strój. Łatwo wytłumaczyć intencje używania tandety imitującej wyrób wartościowy. Nie stać nas na chiński jedwab więc nosimy apaszkę z tworzywa sztucznego udającego ten jedwab. Podszywamy się w ten sposób pod grupę ludzi bogatych, o lepszym guście.

Co każe jednak ludziom zamożnym podszywać się pod biedotę? Jakie potrzeby zaspakaja zlew imitujący brud i zaniedbanie? Co chcemy w ten sposób przekazać światu?

Dość naiwne i chyba nieprawdziwe jest wyjaśnienie, że ludzie którzy się dorobili i zdobyli wyższą pozycję społeczną manifestują czy zaspakajają w ten sposób przywiązanie do dawnej pozycji, tęsknotę za dawną biedą. Na przykład człowiek sypiający w łóżku w stylu biedermeier tęskni za siennikiem wypchanym słomą na którym sypiał na klepisku w dwuizbowej kurnej chacie, w której jedna izba przeznaczona była dla całej licznej rodziny, drugą zajmowało bydło, a w korytarzu stały żarna. Takie chałupki widziałam w dzieciństwie w rodzinnej wsi poety Przybosia w Gwoźnicy, a nadal można je zobaczyć, już nieużywane, służące najczęściej za składziki na narzędzia w Ochotnicy.

Upodobanie do tandety i brzydoty jest częścią żartobliwej estetyki ? rebours będącej rodzajem persyflażu. W ostatniej dekadzie XX wieku eleganckie dziewczyny z upodobaniem nosiły sowieckie czapki uszatki, a szczególnie wyrafinowane modnisie zdobiły je tak zwanym "dzieciątkiem Lenin" czyli przykręcanym znaczkiem z podobizną Lenina.

W ogródkach stawiało się gipsowe krasnale albo muchomory. Tak brzydkie, że aż piękne. W dobrym stylu stało się również podszywanie pod różne egzotyczne środowiska. Noszenie góralskiej chusty w róże, albo elastycznych bryczesów i oficerek tak jakby nosząca je modnisia była wyczynowym jeźdźcem.

Przyczynę tego widzę w utracie identyfikacji społecznej i środowiskowej po zainstalowaniu w Polsce socjalizmu na sowiecką modłę. Rozchwiało się pojęcie elity. Elitą konsumpcji i użycia stali się ludzie z awansu, z partyjnej nomenklatury. Zajmowali cudze mieszkania, meblowali je zrabowanymi w pałacach i dworach meblami, kształcili dzieci za granicą, uczyli je konnej jazdy, tenisa i obcych języków. Gorliwie przejmowali rzekomo im wrogie mody, kody i obyczaje. Straciły znaczenie tradycyjne wyznaczniki pozycji środowiskowej czyli ubiór i język. Albo zaczęły być odczytywane właśnie ? rebours, na wywrót.

Na przykład dawne powiedzonko; "poznasz pana po cholewach" straciło zupełnie sens. Po wojnie w oficerkach (być może zdartych z trupa) chodzili na ogół ubecy. Z rasowymi psami paradowali nowobogaccy, a byli ziemianie z paskudnymi kundlami. Nie tylko dlatego że byli skrajnie spauperyzowani, lecz naprawdę lubili psy.

Sygnety na małym palcu, (choć to podobno obyczaj anglosaski) nosili w Polsce złodzieje i Cyganie. Po prostu skradziony sygnet nie wchodził im na grube paluchy. Po sygnecie na małym palcu, charcie afgańskim na smyczy i wtrącaniu w rozmowie angielskich słówek rozpoznawało się parweniusza.

W inteligenckich domach królowały słoneczniki Van Gogha. Tę zdumiewającą zgodność upodobań tłumaczył prosty fakt, że była to jedyna reprodukcja dużych rozmiarów, którą można było kupić w Klubie Książki I Prasy. Na ścianach zamiast arrasów spauperyzowana inteligencja wieszała słomiane makatki, a zamiast ukradzionych im rosenthali bezeci (byli ziemianie) stawiali na stołach kubki w kaszubskie wzory, a na ścianach wieszali łowickie wycinanki.

Wśród spauperyzowanej inteligencji w dobrym tonie był styl: "raz na ludowo". Fascynacja Stryjeńską, góralszczyzną, folklorem, architekturą Witkiewicza z konieczności zastępowała dawne dworskie klimaty.

Nie zapomnę wycieczki na odpust do Łowicza w towarzystwie jednego z byłych właścicieli Nieborowa, podczas gdy w ich pobliskim pałacu bawili się w arystokrację partyjni aparatczycy i ich żony udające poetki, malarki czy pisarki. W bibliotece na napoleońskiej kanapce wylegiwały się psy córki Lorenza a na zabytkowych stołach straszyły kółka pozostawione przez kieliszki. W sali jadalnej zwanej wenecką przy ogromnym stole obsługiwali tych państwa radziwiłłowscy lokaje Walenty I Grigorij, odziani na specjalne życzenie w białe rękawiczki. Z ministerstwa bezpieczeństwa faktycznie najbliżej było wówczas do akademii literatury.

Izabela Brodacka Falzmann
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 08.01.23 Pobrań: 30 Pobierz ()
08.01.2023 Wojna z globalnym rolnictwem
Niezrównoważony "zrównoważony" program ONZ 2030 opisuje William Engdahl.

W ostatnich tygodniach rozpoczął się skoordynowany atak na nasze rolnictwo - zdolność do produkcji żywności niezbędnej do egzystencji człowieka. W niedawnych spotkaniach rządów G20 na Bali, spotkaniu ONZ Agenda 2030 Cop27 w Egipcie, zaangażowani są Światowe Forum Ekonomiczne w Davos i Bill Gates.

Zwykle używają dystopijnych ram językowych, aby stworzyć iluzję, że mają dobre intencje, podczas gdy w rzeczywistości forsują program, który doprowadzi do głodu i śmierci setek milionów, o ile nie miliardów ludzi, jeśli będzie kontynuowany. Rządzi nim koalicja pieniędzy.


Od G20 przez konferencję Cop27 do WEF

13 listopada przedstawiciele 20 najbardziej wpływowych krajów G20, do których należą Stany Zjednoczone, Wielka Brytania, Unia Europejska (choć nie państwo), Niemcy, Włochy, Francja, Japonia, Korea Południowa i kilka krajów rozwijających się, w tym Chiny, Indie, Indonezja i Brazylia, uzgodniły oświadczenie końcowe.

Pierwszym ważnym punktem jest "wezwanie do przyspieszenia transformacji w kierunku zrównoważonego i odpornego rolnictwa i systemów żywnościowych oraz łańcuchów dostaw".

Ponadto "współpracuj na rzecz zrównoważonej produkcji i dystrybucji żywności, zapewnij, aby systemy żywnościowe w większym stopniu przyczyniały się do przystosowania się do zmiany klimatu i jego łagodzenia, powstrzymania i odwrócenia utraty różnorodności biologicznej, dywersyfikacji źródeł żywności...".

Ponadto wezwali do "inkluzywnego, przewidywalnego i niedyskryminacyjnego handlu produktami rolnymi w oparciu o zasady WTO".

A także: "Jesteśmy zaangażowani we wspieranie wdrażania innowacyjnych praktyk i technologii, w tym innowacji cyfrowych w rolnictwie i systemach żywnościowych, w celu zwiększenia produktywności i zrównoważonego rozwoju w zgodzie z naturą...".

Następnie pojawia się odkrywcze oświadczenie: "Ponawiamy nasze zobowiązanie do osiągnięcia globalnej, zerowej emisji gazów cieplarnianych netto/neutralności węglowej do połowy stulecia".

"Zrównoważone rolnictwo" z "zerową emisją netto gazów cieplarnianych" to orwellowska dwujęzyczność. Dla osoby nie zajmującej się językoznawstwem ONZ te słowa brzmią zbyt dobrze. To, co faktycznie jest promowane, to najbardziej radykalna destrukcja rolnictwa i to rolnictwa na całym świecie pod nazwą "zrównoważonego rolnictwa".

Zaledwie kilka dni po konferencji G20 na Bali odbył się w Egipcie doroczny szczyt klimatyczny ONZ COP27. Jego uczestnicy z większości krajów ONZ, wraz z organizacjami pozarządowymi, takimi jak Greenpeace i setki innych zielonych organizacji pozarządowych, opracowali drugie wyzwanie. COP27 zapoczątkował coś, co nazywają przełomowym FAST - nową inicjatywę ONZ ds. Wyżywienia i Rolnictwa na rzecz Zrównoważonej Transformacji (FAST). Szybko, jak w "powstrzymywać się od jedzenia...".

Według magazynu Forbes, FAST wesprze "przejście na zrównoważoną, odporną na klimat i zdrową dietę, pomoże obniżyć koszty związane ze zdrowiem i zmianami klimatycznymi nawet o 1,3 biliona dolarów, jednocześnie promując bezpieczeństwo żywnościowe w obliczu zmian klimatycznych", poprzez przejście na "zrównoważoną, odporną na zmianę klimatu i zdrową dietę", która zmniejszyłaby koszty zmian klimatu o 1,3 biliona USD. Co tak naprawdę kryje się za tymi wszystkimi słowami?

Duże pieniądze

Zgodnie z oświadczeniem przedstawiciela Organizacji Narodów Zjednoczonych ds. Wyżywienia i Rolnictwa dla agencji Reuters podczas 27. konferencji umawiających się stron, FAO w ciągu roku wprowadzi "złoty standard" redukcji tzw. gazów cieplarnianych w rolnictwie.

Impuls do tej wojny z rolnictwem pochodzi, jak można się spodziewać, z wielkich pieniędzy, inicjatywy FAIRR, brytyjskiej koalicji międzynarodowych menedżerów inwestycyjnych, która koncentruje się na "znaczących zagrożeniach i szansach ESG, jakie stwarza intensywna produkcja zwierzęca".

Ich członkami są najbardziej wpływowi gracze światowych finansów, w tym BlackRock, JP Morgan Asset Management, niemiecki Allianz AG, Swiss Re, HSBC Bank, Fidelity Investments, Edmond de Rothschild Asset Management, Credit Suisse, Rockefeller Asset Management, UBS Bank i wiele innych banków i funduszy emerytalnych zarządzających aktywami o łącznej wartości 25 bilionów dolarów. Prowadzą teraz wojnę z rolnictwem, tak jak toczyły wojnę z energią. Zastępca dyrektora FAO ONZ ds. polityki w zakresie zmian klimatu Zitouni Ould-Dada powiedział podczas COP27: "Nigdy wcześniej żywności i rolnictwu nie poświęcono tak wiele uwagi. Ten COP jest zdecydowanie tym jedynym."

FAIRR twierdzi bez dowodów, że:

"Produkcja żywności odpowiada za około jedną trzecią globalnej emisji gazów cieplarnianych i jest głównym zagrożeniem dla 86% zagrożonych gatunków na świecie, podczas gdy hodowla zwierząt odpowiada za trzy czwarte utraty lasów deszczowych Amazonii".

FAO planuje zaproponować drastyczne redukcje światowej produkcji zwierzęcej, zwłaszcza bydła, za co według FAIRR jest odpowiedzialna "prawie jedna trzecia światowych emisji metanu związanych z działalnością człowieka, który jest uwalniany w postaci odchodów zwierząt gospodarskich, obornika i upraw paszowych".

Według nich najlepszym sposobem na zatrzymanie bekania krów i krowiego łajna jest usuwanie bydła. "Wyeliminować głód, osiągnąć bezpieczeństwo żywnościowe i lepsze odżywianie oraz promować zrównoważone rolnictwo".

Jeśli jednak dokładnie przeczytamy propozycje COP27, G20 i Davos WEF Klausa Schwaba dowiemy się, co kryje się pod tymi ładnie brzmiącymi słowami. Jesteśmy teraz zasypywani niezweryfikowanymi twierdzeniami wielu rządowych i prywatnych think tanków, że nasze systemy rolnicze są główną przyczyną, tak, globalnego ocieplenia. Nie tylko CO2, ale także metan i azot.

Tymczasem cały spór o globalne gazy cieplarniane, że nasza planeta jest na krawędzi nieodwracalnej katastrofy, jeśli nie zmienimy radykalnie naszych emisji do 2030 r., to nieweryfikowalny nonsens z nieprzejrzystych modeli komputerowych. Opierając się na tych modelach, IPCC ONZ twierdzi, że jeśli nie powstrzymamy wzrostu globalnej temperatury o 1,5°C powyżej poziomu z 1850 r., świat zasadniczo zakończy się do 2050 r.

Wojna właśnie się zaczyna

ONZ i WEF połączyły siły w Davos w 2019 r., aby wspólnie promować Agendę ONZ na rzecz zrównoważonego rozwoju 2030. Witryna WEF otwarcie przyznaje, że oznacza to porzucenie źródeł białka mięsnego, wprowadzenie promocji nietestowanego sztucznego mięsa, propagowanie alternatywnych białek, takich jak solone mrówki, mielone świerszcze lub robaki zamiast kurczaka, wołowiny lub jagnięciny. COP27 omawiał "jedzenie, które może pozostać w granicach planety, w tym zmniejszenie spożycia mięsa, opracowanie alternatyw i zachęcanie do przejścia na bardziej rodzime rośliny, uprawy i zboża (w ten sposób zmniejszając obecną zależność od pszenicy, kukurydzy, ryżu, ziemniaków)".

WEF promuje przejście z diety opartej na mięsie na dietę wegańską, twierdząc, że byłoby to bardziej "zrównoważone". Promują również laboratoryjne lub roślinne alternatywy dla mięsa laboratoryjnego, takie jak finansowany przez Billa Gatesa produkt Impossible Burgers, który według własnych testów FDA jest prawdopodobnie rakotwórczy, ponieważ jest wytwarzany z soi GMO i innych obciążonych glifosatem produktów. Dyrektor generalny Air Protein, innej firmy zajmującej się podrabianiem mięsa - Lisa Lyons, jest specjalnym doradcą WEF. WEF promuje również białko owadów jako alternatywę dla mięsa. Należy również zauważyć, że Al Gore jest powiernikiem WEF.

Wojna z hodowlą mięsa staje się śmiertelnie poważna. Holenderski rząd, którego premier Mark Rutte, były pracownik Unilever, wnosi wkład w Agendę WEF, stworzył specjalne stanowisko ministra środowiska i azotu, Christianne van der Wal. Korzystając z nigdy nie ogłoszonych i przestarzałych dyrektyw UE Natura 2000, stworzonych rzekomo w celu "ochrony mchu i koniczyny" oraz w oparciu o fałszywe dane z testów, rząd właśnie ogłosił, że przymusowo zamknie 2500 hodowli bydła w całej Holandii. Jej celem jest wymuszenie zamknięcia 30% hodowli bydła, w przeciwnym razie grozi im wywłaszczenie.

Niemiecki Związek Przemysłu Mięsnego (VDF) twierdzi, że w ciągu najbliższych czterech do sześciu miesięcy Niemcy staną w obliczu niedoboru mięsa, a ceny gwałtownie wzrosną. Hubert Kelliger, członek zarządu VDF, powiedział: "Za cztery, pięć, sześć miesięcy będziemy mieli braki na półkach".

Problemy z zaopatrzeniem w mięso są spowodowane naleganiem Berlina na ograniczenie pogłowia zwierząt o 50% w celu ograniczenia emisji związanych z globalnym ociepleniem. W Kanadzie, kolejnym produkcie WEF w Davos, rząd Trudeau planuje ograniczyć emisje nawozów o 30% do 2030 r. w ramach planu osiągnięcia zera netto w ciągu następnych trzech dekad, zgodnie z Financial Post z 27 lipca . Jednak hodowcy twierdzą, że aby to osiągnąć, być może będą musieli znacznie zmniejszyć produkcję zboża.

Kiedy autokratyczny prezydent Sri Lanki zakazał importu nawozów azotowych w kwietniu 2021 r. w brutalnej próbie powrotu do przeszłości "zrównoważonego" rolnictwa, plony załamały się w ciągu siedmiu miesięcy, a głód, ruina rolników i masowe protesty zmusiły go do ucieczki z kraju. Nakazał całemu krajowi natychmiastowe przejście na rolnictwo ekologiczne, ale nie zapewnił rolnikom takiego szkolenia.

Gdy połączymy to wszystko z katastrofalną decyzją polityczną UE o zakazie wykorzystywania rosyjskiego gazu ziemnego do produkcji nawozów azotowych, co wymusi zamknięcie fabryk nawozów w całej UE i zmniejszy plony na całym świecie, a także fałszywą falę ptasiej grypy, która fałszywe nakazy rolnikom w Ameryce Północnej i UE dokonujących uboju dziesiątek milionów kurczaków i indyków, by wymienić tylko kilka innych przypadków, jasne jest, że nasz świat stoi w obliczu kryzysu żywnościowego jak żaden inny. Wszystko to przez zmiany klimatu?

Tekst oryginalny wraz z przypisami: War on Global Agriculture: The Unsustainable 'Sustainable' UN Agenda 2030 ukazał się 28.12.2022 na Global Research.

Marek-M
https://memron.nowyekran24.com
------------------------------
Globaliści chcą nie tylko depopulacji, ale załamania się całej cywilizacji. Co zapewne - jeśli się uda - skutkować będzie głodem, zamieszkami, wojnami. I śmiercią milionów ludzi. Ich celem jest zapowiadana od dawna "zrównoważona" depopulacja planety z obecnych 8 miliardów ludzi do około 500 milionów, a środkiem będzie zagłodzenie. Cóż, obecna populacja ludzkości zgadza się na wszystko co jej proponują globaliści. Ludzie nie zauważają zagrożeń jakie im szykują współcześni komuniści. Dali się już "zaszczepić tzw szczepionką-trucizną" - to na początek a teraz czekają na dalsze rozkazy...
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 08.01.23 Pobrań: 32 Pobierz ()
08.01.2023 Forsa i tabu
Miałem pisać o finansowaniu partii politycznych, bo akurat media nierządne rozpętały klangor, jak to obywatele, których Naczelnik Państwa, albo któryś z jego pretorianów, wystrugał na menedżerów w spółkach Skarbu Państwa, opłacają haracz na rzecz Prawa i Sprawiedliwości.

Gwoli prawdy jest to legalne, więc ani prawo, ani sprawiedliwość z tego powodu żadnego uszczerbku nie doznają, ale w takim razie - skąd ten klangor? Przyczyna jest prosta; niezależne media nierządne twierdzą, że w ten sposób złamana została zasada "równości" wyborów.

Gdyby tak było, to by oznaczało, że prawo jednak zostało złamane, bo zasada równości wyborów mieści się wśród pięciu przymiotników, jakimi powinny charakteryzować się demokratyczne wybory.

A więc powinny być one powszechne, co oznacza, że w zasadzie wszyscy obywatele korzystają z czynnego i biernego prawa wyborczego. Powinny być bezpośrednie, co oznacza, że uczestniczący w głosowaniu obywatel oddaje swój głos osobiście. Dalej - powinny być tajne, to znaczy, że nikt nie ma prawa domagać się od obywatela wyjaśnień, na kogo głosował. Powinny być też proporcjonalne, to znaczy, że podział mandatów poselskich w okręgach powinien następować w proporcji do liczby głosów oddanych na poszczególne listy wyborcze i wreszcie powinny być równe, co nie tylko oznacza, że każdemu wyborcy przysługuje jeden głos, ale również - że siła każdego głosu jest taka sama.

Wynika z tego, że opowieści nierządnych mediów, jakoby z tej przyczyny, iż jeden komitet wyborczy jest bogatszy od drugiego, miałaby być złamana zasada równości, są wyssane z palca.

Nawiasem mówiąc w takiej na przykład Monarchii Austro-Węgierskiej, zasada równości nie była przestrzegana. Panował tam bowiem tzw. system "kurialny", co oznaczało, iż wyborcy byli podzieleni na pięć grup, zwanych "kuriami". Najpierw tych grup było cztery, a w końcu dodano piątą - "kurię" powszechnego głosowania - do której zaliczali się poddani nie mieszczący się w żadnej z czterech kurii poprzednich.

A te poprzednie, to: I kuria - wielka własność ziemska. Liczyła ona ponad 5 tys. wyborców, którzy wybierali 85 posłów. Kuria II, to izby przemysłowo-handlowe. Ponad 500 wyborców wybierało 21 posłów. Kuria III, to miasta. Prawie pół miliona wyborców wybierało 118 posłów. Kuria IV, to gminy wiejskie. Ponad półtora miliona wyborców wybierało 129 posłów. Kuria piąta, dodana po roku 1897, do której wchodziła cała reszta, wybierała 72 posłów.

Jak z tego wynika, siła głosów przedstawicieli poszczególnych "kurii" nie była jednakowa. Jak zauważył kiedyś w Parlamencie Wiedeńskim Ignacy Daszyński, zwracając się do jakiegoś posła z kurii pierwszej, bodaj czy nie Wojciecha Dzieduszyckiego, "pana wybrało obiadowe towarzystwo jakichś szlachciców, podczas gdy na mnie głosowało 75 tysięcy obywateli".

Mimo to jednak monarchia Austro-Węgierska, już nie na tle czasów stalinowskich, ale nawet współczesnych, jawi się nam jako kraina wolności dzisiaj już nie spotykanej, o czym każdy może się przekonać, czytając "Przygody dobrego wojaka Szwejka" jako dokument obyczajowy. No dobrze - ale dlaczego media nierządne podniosły w tej sprawie taki klangor?

Pewne światło na tę sprawę rzuca okoliczność, że najbardziej oburzony tą sytuacją jest pan marszałek Zgorzelski z Polskiego Stronnictwa Ludowego. Wcale mu się nie dziwię, bo PSL przez te siedem lat, jakie minęło od wyborów w 2015 roku zdążyło się już wypościć, a tu pojawia się niebezpieczeństwo, że post w postaci odsunięcia od koryta w spółkach Skarbu Państwa może przedłużyć się o dodatkowe cztery lata. W takiej sytuacji rzeczywiście można nabrać wątpliwości, czy służba Polsce ma jeszcze jakiś sens.

Co innego podczas kadencji Sejmu w latach 1993-1997 i kilku następnych. W latach 1993-1997 rządy sprawowała koalicja SLD-PSL, która - całkiem zresztą słusznie - oskarżana była przez ówczesną opozycję, że "zawłaszczyła państwo". Polegało to na obsadzeniu wszystkich możliwych synekur w sektorze publicznym przez członków zaplecza politycznego SLD i PSL, które w dodatku zadbały o to, by obsadzie tych synekur nie mogła zagrozić nawet zmiana rządu.

Toteż kiedy w roku 1997 wybory wygrała Akcja Wyborcza "Solidarność" i wraz z Unią Wolności utworzyła rząd, okazało się, że wszystkie synekury są już zajęte i nie ma gdzie ulokować zaplecza politycznego tych koalicyjnych partii. Dlatego też charyzmatyczny premier Buzek przeforsował cztery wiekopomne reformy, których skutkiem było skokowe zwiększenie liczby synekur w sektorze publicznym, obsadzonych przez zaplecze politycznej AW"S" i UW, z prawnymi gwarancjami, że nawet zmiana rządu nie może nikogo "ruszyć z posad". Pociągnęło to za sobą skokowe zwiększenie kosztów funkcjonowania państwa o 100 mld złotych, no bo przecież beneficjenci tych synekur byle czego nie zjedli.

Więc kiedy w roku 2001 rządy ponownie objęła koalicja SLD-PSL, okazało się, że nie można ruszyć z posad m.in. nikogo w Kasach Chorych. W tej sytuacji premier Miller zlikwidował Kasy Chorych, a na ich miejsce utworzył Narodowy Fundusz Zdrowia, obsadzony już, jak się należy, przez właściwe osoby. Przypominam o tym wszystkim m.in. po to, by podkreślić, że PSL może z PiS-em spierać się nie o jakieś zasady, a tylko - o różnicę łajdactwa.

Więc, jak zaznaczyłem na początku, miałem o tym wszystkim pisać, ale nabrałem wątpliwości, czy warto, bo przecież nawet jeśli obywatele będą wiedzieli, jak jest naprawdę, to niczego to nie zmieni. Zauważył to już w XVII wieku Franciszek ks. de La Rochefoucauld pisząc, że tylko dlatego Pan Bóg nie zesłał na ziemię drugiego potopu, bo przekonał się o bezskuteczności pierwszego.

Postanowiłem tedy napisać o tabu, bez którego nie może istnieć żadna cywilizacja. Tabu jest to jakiś zakaz kulturowy, którego złamanie wywołuje gwałtowną reakcję całej społeczności, która odbiera to jako zamach na to, co dla niej najświętsze. Ale nasze czasy charakteryzują się powszechnym dążeniem do łamania wszelkich tabu, zgodnie z rzuconym w 1968 roku hasłem "zabrania się zabraniać".

Manifestuje się to zwłaszcza w sferze seksualnej, gdzie sama myśl o wprowadzeniu jakiegokolwiek ładu traktowana jest jako orwellowska myślozbrodnia. Ulega tej tendencji nawet Kościół, w którym coraz częściej słychać głosy duchownych domagających się akceptacji dewiacji seksualnych, jako szlachetnej normy. Najwyraźniej nie mają oni większych zmartwień, co w niektórych konserwatywnych kołach katolickich rodzi tęsknotę za prześladowaniami, które może przywróciłyby właściwe proporcje.

Ale żadna cywilizacja bez tabu istnieć nie może, toteż i w naszym kręgu cywilizacyjnym pojawiły się intensywne starania, by we charakterze tabu potraktować dzieci. Wprawdzie zalecane jest, by wszyscy rżnęli się ze wszystkimi - jednak z wyjątkiem dzieci. One bowiem - jak twierdzi nie tylko pan Betlejewski, ale nawet renegat z zakonu jezuitów i z Kościoła, pan prof. Obirek - nie są w stanie rozróżnić między dobrem i złem, toteż nie powinno się nawet ich spowiadać, ponieważ naraża to je na niewypowiedziane katusze.

Ja chętnie wierzę, że pan Betlejewski, podobnie jak pan prof. Obirek, nawet i teraz nie są w stanie rozróżnić między dobrem, a złem, ale może byłoby lepiej, gdyby z takich osobistych ułomności nie robić społecznej normy.

Tak czy owak, udział w pośpiesznym budowaniu i umacnianiu nowego tabu musi być dobrym interesem, skoro wokół tego tak się zaczął uwijać pan red. Tomasz Terlikowski.

Stanisław Michalkiewicz
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 08.01.23 Pobrań: 32 Pobierz ()
08.01.2023 Minister prezydencki: "Trudno oczekiwać, że Ukraina wymaże UPA ze swojej historii&q
Jeszcze kilka miesięcy temu "fajnopolactwo" próbowało przekonywać, że oto w dobie wojny rosyjsko-ukraińskiej kult UPA i Bandery za Bugiem upadnie na dobre, a w miejsce ludobójców wskoczą "heroje" z wyspy węży i Azowstalu. W tym celu miały pomóc umizgi ze strony polskiego rządu, zamiatanie prawdy o ludobójstwie pod dywan, darmowe bilety kolejowe i autobusowe, usługi medyczne, mieszkania, pożywienie i dodatki socjalne.

Konsekwentnie tłumaczyliśmy, że są to złudne oczekiwania, a kult UPA i Bandery zamiast maleć, będzie konsekwentnie wzrastać. I mieliśmy rację, czego dowodem są noworoczne uroczystości i wpisy Ukraińców z okazji 114. urodzin Stepana Bandery oraz regularne nadawanie imion Szuchewycza i Bandery kolejnym ulicom na Ukrainie.

W dyskusji na temat upamiętnienia Bandery przez Ukraińców, głos w sprawie zabrał Jakub Kumoch, szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej.

W rozmowie z RMF FM został zapytany o to, czy prezydentowi Dudzie nie przeszkadza kult ukraińskiego nacjonalisty Stepana Bandery, przywódcy organizacji OUN odpowiedzialnej za ludobójstwo Polaków.

1 stycznia, z okazji 114. rocznicy urodzin, Banderę upamiętniły m.in. ukraiński parlament czy władze Lwowa, a na oficjalnym Facebookowym profilu Rady Najwyższej Ukrainy pojawiło się zdjęcie głównodowodzącego sił zbrojnych Ukrainy gen. Załużnego na tle portretu Bandery.

- Oczywiście, że kult Stepana Bandery nie jest czymś, na co reagujemy entuzjastycznie czy co uważamy za rzecz pozytywną. Natomiast o tym, w jaki sposób prezydent rozmawiał na ten temat w ostatnich rozmowach z Wołodymyrem Zełeńskim, nie wiem - powiedział Kumoch.

Przyznał jednak, że sprawy historyczne polsko-ukraińskie powinny być oparte na prawdzie. - Nie możemy zamiatać spraw pod dywan i jestem przekonany, że zamiatać nie będziemy - zapewnił minister.

Kumoch dodał, że nie można oczekiwać od Ukraińców potępienia Bandery oraz innych liderów UPA, którzy dla naszych wschodnich sąsiadów są narodowymi bohaterami. Realistycznie patrząc, trudno jest sobie wyobrazić, aby Ukraina była w stanie zrezygnować ze swojego punktu widzenia na walkę o niepodległe państwo. Trudno oczekiwać, żeby UPA jako coś, co jest kojarzone przede wszystkim z walką przeciwko Rosjanom i Niemcom, została w jakiś sposób z ukraińskiej historii wymazana - przekonywał. [My żądamy nie "wymazania", lecz stanięcia w Prawdzie.]

Kumoch przyznał także, że na pewno dla Polaków "nie jest przyjemne" nawiązywanie przez Ukrainę do tradycji UPA.

Natomiast nie zgodzę się do końca z przesłaniem, że Ukraina buduje na tym swoją tożsamość, uważam że przeciwnie, to budowanie będzie bardzo mocno ograniczone w najbliższych dziesięcioleciach, bo pojawiają się bohaterowie tej wojny wyzwoleńczej i oni przyćmią UPA - powiedział.

Zamiast zdecydowanych deklaracji potępiających kult ludobójców na Ukrainie mamy jedynie ministerialny bełkot potwierdzający, że polska władza nie ma zamiaru nic zrobić z gloryfikacją tych, którzy są odpowiedzialni za bestialskie wymordowanie nawet 150 tysięcy Polaków na Wołyniu, Zamojszczyźnie, Podkarpaciu i w Małopolsce Wschodniej, a my to mamy akceptować.

Hańba!

Źródło cytatów: RMF FM

4. I. 2023 https://wprawo.pl/minister-prezydencki-trudno-oczekiwac-ze-ukraina-wymaze-ze-swojej-historii-upa/
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 08.01.23 Pobrań: 32 Pobierz ()
08.01.2023 Noworoczne marzenia i cuda. ORLEN: cud mniemany... W oparach podległości.
Najważniejszym wydarzeniem dni ostatnich w naszym kraju były oczywiście "sylwestry marzeń". Najwyraźniej nasi Umiłowani Przywódcy próbują nawiązywać do tradycji starożytnych, przynajmniej niektórych. Na przykład Unia Europejska ewoluuje w stronę despotii w jej przerażającym, asyryjskim wydaniu. Pod pewnymi względami Asyria z czasów Sargona wydaje się nawet bardziej atrakcyjna, bo wtedy nikomu jeszcze nie przychodziło do głowy, by nakazywać ludziom, co wolno im jeść, a czego nie wolno, podczas gdy teraz, pod pretekstem zdrowotności, jesteśmy z takimi pomysłami coraz intensywniej oswajani. Jeśli tylko odsetek wariatów w Parlamencie Europejskim nieznacznie wzrośnie, to tylko patrzeć, jak opracują optymalną dietę, oczywiście "przyjazną" dla "planety", polegającą na recyklingu wszelkich cielesnych sekrecji.

Przewidział to jeszcze w latach 70-tych Stanisław Lem opisując kongres na którym delegacja japońska prezentowała projekt samodzielnego domu-miasta, w którym nawet "poty śmiertelne" oraz wszystkie inne cielesne sekrecje byłyby ponownie wykorzystywane przy produkcji żywności. Prelegenci rozdawali nawet opakowane w folię paszteciki, które uczestnicy konferencji ukradkiem upychali w oparciach foteli i innych zakamarkach.

Ale to jeszcze pieśń przyszłości, natomiast już teraz, to znaczy - w dniach ostatnich - nasi Umiłowani Przywódcy nawiązali do rzymskiego hasła "panem et circenses", co się wykłada, że chleba i igrzysk. Ponieważ na odcinku chleba perspektywy rysują się mgliście i nawet optymiści z kręgów rządowych dopuszczają możliwość inflacji powyżej 20 procent, to w tej sytuacji pozostają igrzyska, które przybrały postać wspomnianych "sylwestrów marzeń". Służą one nie tyle może zabawie, bo najlepiej bawią się na tych imprezach tak zwane "gwiazdy" - jak uprzejmie nazywani są wyrobnicy przemysłu rozrywkowego - bo oni dostają za to pieniądze, podczas gdy publiczność statystuje tam za darmo. Potem te "sylwestry" służą do wzajemnego się okładania w ramach rywalizacji między obozem rządowym i obozem nierządnym - bo obecnie w Polsce w walce politycznej wykorzystywane jest dosłownie wszystko. W dodatku w rządowej telewizji wystąpili jacyś Murzyni, którzy pozakładali sobie na rękawy tęczowe opaski na znak solidarności nie tylko z sodomczykami, ale również - z Żydami - co pokazuje, że wiedzą, komu trzeba się podlizywać. Jednak 8 milionów widzów, którzy ten "sylwester marzeń" w rządowej telewizji oglądali, zostało wpędzonych w potężny dysonans poznawczy tym bardziej, że pan premier Morawiecki i pan Joachim Brudziński zaprezentowali się w charakterze zwolenników "tolerancji", co dodatkowo wzbudziło najgorsze obawy.

Ale okładanie się "sylwestrami marzeń" dokonuje się niejako na marginesie sporów głównego nurtu. W głównym nurcie znalazł się spór o sprzedaż przez Orlen udziałów w gdańskiej rafinerii firmie Saudi Aramco - bo tak kazała nam zrobić Unia Europejska. Toteż spór nie dotyczy samej sprzedaży, bo Unii Europejskiej nawet nieprzejednana opozycja sprzeciwić by się nie ośmieliła, tylko tego, czy w umowie zostały zawarte zabezpieczenia przed ewentualną odsprzedażą tych udziałów przez Saudi Aramco na przykład - zbrodniarzowi wojennemu Putinowi. Nieprzejednana opozycja, czyli obóz zdrady i zaprzaństwa twierdzi, że takich zabezpieczeń nie ma, podczas gdy rząd i prezes Orlenu pan Obajtek utrzymują, że wszystko jest pod kontrolą. Jak pisał rosyjski bajkopisarz Kryłow bajce o łabędziu, szczupaku i raku: co się wykłada, że to nie nasza rzecz orzekać, kto ma rację, a kto jej nie ma, ale sprawa jest oczywiście rozwojowa, bo zainteresowanie nią objawił prezes Najwyższej Izby Kontroli, pan Marian Banaś, który ani wobec rządu, ani wobec prezesa Obajtka z pewnością nie będzie obserwował żadnej staroświeckiej rewerencji.

Skoro jednak jesteśmy przy Orlenie, to koniecznie musimy odnotować cud gospodarczy, jaki objawił się za sprawą Komisji Europejskiej, rządu i pana prezesa Obajtka. Otóż Komisja Europejska z dniem 1 stycznia nakazała położyć kres tarczy inflacyjnej, co oznaczało konieczność odejścia od 8-procentowej stawki podatku VAT na paliwa ku stawce 23 procent. I tak się stało - tymczasem ceny paliw na stacjach Orlenu ani drgnęły. Zatem - cud niewątpliwy, zaistniały dzięki zbiorowej mądrości partii i rządu. Ale w dzisiejszej epoce powszechnego niedowiarstwa natychmiast pojawiły się podejrzenia, że to nie cud, a tylko dowód, że PKN Orlen, w zmowie z rządem "dobrej zmiany" po prostu przez wiele miesięcy nadmuchiwał sobie marże, łupiąc w ten sposób obywateli i przyczyniając się do wzrostu inflacji. Pan premier Morawiecki podejrzenia te skomentował w sposób wymijający, że mianowicie powinniśmy się cieszyć, ale podejrzliwców to nie zadowoliło i próbują alarmować Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów - że granda w biały dzień. Prezes UOKiK na razie się "przygląda", bo on też jest pod władzą postawiony, więc instynkt samozachowawczy podpowiada mu zachowanie ostrożności.

Tymczasem wszyscy przestępują z nogi na nogę w oczekiwaniu, co też wydarzy się 11 stycznia, kiedy to na rozkaz Pani Kierowniczki Sejmu, będzie on debatował nad ustawą o Sądzie Najwyższym. Założenia do tej ustawy Komisja Europejska podyktowała panu ministrowi Szynkowskiemu (vel Sękowi) w ramach formuły bezwarunkowej kapitulacji Polski, która wtedy - być może - dostanie środki z funduszu odbudowy. Pan premier Morawiecki żałośliwie przedstawia, ile to "żłobków", "przedszkoli" i "szkół" można by za to zbudować, ale nie jest to do końca pewne, bo Wielce Czcigodny Jacek Saryusz-Wolski z Parlamentu Europejskiego twierdzi, że przeważającą część tej forsy Polska będzie musiała przeznaczyć nie na żadne tam "żłobki", tylko na walkę z klimatem i cyfryzację.

Ale na "walce z klimatem" też można się obłowić, toteż nieprzejednana opozycja już nie może się doczekać bezwarunkowej kapitulacji Polski i z pewnością zagłosuje za ustawą o SN w brzmieniu podyktowanym przez Komisję Europejską. Pan premier w roku wyborczym, chyba wolałby jednak uniknąć takiej ostentacji, by ustawę przepychać przy pomocy opozycji, więc na 4 stycznia zaprosił wszystkich posłów Solidarnej Polski na rozmowę ostatniej szansy. Jak się to wszystko skończy - trudno powiedzieć, bo jest jeszcze pan prezydent Duda, który już raz wymusił na Pani Kierowniczce Sejmu przesunięcie debaty na styczeń, a przy różnych okazjach zapowiada, że nie zejdzie z nieubłaganego gruntu porządku konstytucyjnego i niepodważalności nominacji sędziowskich.

Tymczasem z drugiej strony i pan premier Morawiecki i jego ministrowie podkreślają, że nie może być "znaczących odstępstw" od podyktowanej przez Komisję Europejską formuły, więc ustalenie, w jaki sposób i pieniądze zarobić i wianuszka nie stracić, może okazać się trudne.

Stały komentarz Stanisława Michalkiewicza ukazuje się w każdym numerze tygodnika "Goniec" (Toronto, Kanada).
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 08.01.23 Pobrań: 31 Pobierz ()
08.01.2023 Podłe serce Franciszka-Bergoglio
Link

Link

Miernoty otaczają się ludźmi jeszcze bardziej miernymi od siebie, aby móc nimi kierować wedle własnego uznania i ukryć własną mierność. To właśnie zrobił Bergoglio zaraz po objęciu tronu papieskiego. I powtórzył to po raz enty z chwilą śmierci papieża Benedykta XVI.

Streszczam tu niektóre wydarzenia z ostatnich dni, w większości anegdotyczne, ale ujawniające wredną i małostkową duszę papieża Franciszka. Niektóre z nich są jawne; inne natomiast zostały mi powierzone przez dyskretne źródła, które stąpają po korytarzach Świętego Pałacu.

Jeszcze zanim pojawiła się wiadomość o śmierci Benedykta XVI, z Domu Świętej Marty rozeszły się dyspozycje: w Watykanie będzie się pracowało jak w każdy inny dzień. Innymi słowy - "nic się tu nie wydarzyło". Więc, ci którzy pracują w Stolicy Apostolskiej - duchowni i świeccy - dali do zrozumienia, że jeśli biura nie zawieszą działalności, tak by mogli uczestniczyć we Mszy Pogrzebowej, to wezmą dzień wolny. "Dom Świętej Marty" musiał więc pójść na kompromis: zatrudnieni w Watykanie będą mogli uczestniczyć w Mszy, ale wyłącznie do godziny 13. Potem będą musieli wrócić do pracy.

W Watykanie, w jego biurach zagranicznych i nuncjaturach nie ogłoszono oficjalnej żałoby. Nie kazano bić w dzwony i nie spuszczono flag do połowy masztu. Ten ostatni szczegół był zaskakujący. Każdy kraj stosuje ten środek, gdy umiera stosunkowo ważna osoba. Dla Watykanu oraz dworu papieża Franciszka - w przypadku śmierci papieża Benedykta XVI, nie zrobiono tego. Co ciekawe, 31 grudnia państwo włoskie i Wielka Brytania nakazały wywieszenie flag do połowy masztu.

W świętych pałacach powtarzano to ze zdumieniem: zarządzono, by sprawy toczyły się tak, jakby nic się nie wydarzyło. Dlatego w środę, jak zwykle, papież Franciszek odbył audiencję generalną, podczas gdy kilka metrów dalej leżało niepochowane ciało jego poprzednika. Zaś Bergoglio wspomniał o nim jedynie jako o "wielkim nauczycielu katechizmu".

Wielu kardynałów i biskupów było zawiedzionych, że nie mogli dołączyć do procesji, podczas której zwłoki zmarłego papieża zostały przeniesione z klasztoru Mater Ecclesiae do bazyliki św. Piotra. W każdym kraju, w każdej monarchii, procesja ta nabiera szczególnej i surowej powagi, nawet gdy nie jest to śmierć panującego monarchy (przypomnijcie sobie przypadek Jana z Burbonów, czy Królowej Matki z Anglii, albo księcia Filipa z Edynburga). Doczesne szczątki Benedykta XVI zostały przewiezione szarą furgonetką.

Procesji nie przewodniczył Franciszek ani kardynał wikariusz. Po prostu, za furgonetką stali monsignor Georg Gänswein i memores, tj. kobiety, które przez lata opiekowały się nim. W kurii przeżyto to bardzo źle.

Jednym z aspektów, które najbardziej przykuły uwagę członków Domu Papieskiego i innych urzędów Kurii, którzy znajdowali się w kaplicy pogrzebowej, była liczba młodych księży - kilkuset - którzy przyszli pożegnać papieża Benedykta - ubranych w sutanny. Jeden z nich, ściszonym głosem, skomentował: "Poznałem papieża Benedykta, gdy byłem klerykiem, razem z kolegami z klasy. Słowa, które powtarzał nam w kółko brzmiały: "Ucz się wytrwale i módl się wytrwale". Nie do pomyślenia było, żeby powiedział nam: "Księża są mężczyznami i dlatego wielu z nich ogląda pornografię" (te słowa, papież Franciszek skierował niedawno do seminarzystów archidiecezji barcelońskiej)". Podobnie zaskakująca była liczba młodych ludzi i rodzin z dziećmi, którzy przyszli pożegnać papieża Benedykta.

Jedną z rzeczy, która najbardziej zirytowała zgromadzonych biskupów i kardynałów, była indolentna postawa kardynała Gambettiego, arcykapłana Bazyliki św. Piotra. Jego zimna i mechaniczna postawa w trakcie pierwszej uroczystości (wraz z głosem kogoś, kto co tylko się obudził) oraz brak dbałości o wiele szczegółów nie pozostały niezauważone. Odrażająca była również obecność człowieka, którego ten sam kardynał mianował dyrektorem bazyliki - Ettore Valzania, z zawodu technika dentystycznego, który przez trzy dni chodził po bazylice w dżinsach, przyjmując kardynałów i głowy państw. Osoba ta była odpowiedzialna m.in. za podjęcie decyzji o tym, że wiernym pozwolono zatrzymać się nie dłużej niż dwie, trzy sekundy przed wystawionym ciałem zmarłego papieża, bez możliwości odmówienia przed nim modlitwy.

Papież Franciszek miał zamiar udać się do swojego mieszkania w Domu Świętej Marty zaraz po zakończeniu Mszy Pogrzebowej. Dwóch jego najbliższych współpracowników musiało stanowczo nalegać, by tego nie robił. Ostatecznie zgodził się na pożegnanie trumny papieża Benedykta w atrium Bazyliki św. Piotra, pozbawionej ornamentów pontyfikalnych. Kategorycznie odmówił jednak towarzyszenia konduktowi do krypty i celebrowania tam ostatnich obrzędów, które sprawował kardynał Re, dziekan Świętego Kolegium.

Wielu biskupów i kardynałów z całego świata, którzy przybyli pożegnać papieża emeryta, było zdumionych - i dało temu wyraz - indolencją gestów i słów papieża Franciszka w odniesieniu do jego poprzednika. Jeden z nich skomentował dosłownie: "Karmić dusze, a nie gęby, oto misja Kościoła".

Gdy tylko pojawiła się informacja o śmierci Benedykta XVI, Dom Świętej Marty szybko poinformował, że ze względu na rzekome życzenie zmarłego, w pogrzebie powinni wziąć udział wyłącznie oficjalne delegacje z Włoch i Niemiec. Problem pojawił się w środę, gdy sekretarz stanu odkrył ku swemu zdumieniu, że wiele delegacji rządowych z różnych krajów będzie uczestniczyć we Mszy jako osoby prywatne. Wiadomość była tak niespodziewana, że dopiero późnym wieczorem gubernatorstwo poinstruowało odpowiedzialnych, by zapewnili miejsca parkingowe dla pojazdów służbowych, które miały przetransportować przywódców i ministrów.

Sekretarz stanu oficjalnie poinformował kraje, które planowały wysyłać delegacje, że ich przedstawiciele powstrzymali się od założenia strojów galowych. Było to zaskoczeniem, gdyż nawet w przypadku pogrzebów kardynałów stosuje się tego typu ubiory. W przypadku śmierci papieża Ratzingera odmówiono również odznaczeń.

Link

Twarz papieża Franciszka podczas Mszy Pogrzebowej, która ilustruje ten artykuł, jest dość wymowna dla odzwierciedlenia ciemności jego duszy: wydaje się, że uczestniczy w swoim własnym pogrzebie.

Źródło: http://caminante-wanderer.blogspot.com/2023/01/el-mezquino-corazon-del-papa-francisco.html https://www.aldomariavalli.it/2023/01/07/laddio-a-benedetto-xvi-e-le-meschinita-di-santa-marta/

Link

Zdjęcie zrobione podczas pogrzebu papieża Benedykta XVI: Krzyż przedzierający się przez chmury i niezwykłą w Rzymie, mgłę.
STRANI SEGNI NEL CIELO: UNA CROCE DI LUCE SQUARCIA LE NUVOLE DURANTE I FUNERALI DI BENEDETTO XVI

Za: Uczta Baltazara - (7 gennaio 2023) | [Org. tytuł: "Podłe serce papieża Franciszka"]

KOMENTARZ BIBUŁY: Obecny główny administrator Watykanu, który nie jest godzien używania żadnego bardziej szacownego tytułu, jest postacią ohydną, odrażającą i służy jedynie jako dopust Boży w oczyszczeniu stajni Augiasza jaką jest obecny Watykan i posoborowy Kościół. Nie łudźmy się: lepiej nie będzie dopóki nie rozpadną się obecne struktury, budynki zostaną przez samych hierarchów przekazane na "humanitarne cele", a skołowani wierni odsuną się od oszustów tracąc wiarę i dusze. Garstka przetrwa w jakichś potajemnych grupach, zagrożona prześladowaniami ze strony oficjalnej hierarchii i władz cywilnych.
--------------------------------
Franciszek demonstruje tu nie tylko - i nie głównie - nienawiść {pojęcie "niechęć" byłoby za słabe} do Papieża Benedykta, lesz strach przed resztkami katolicyzmu, jakie reprezentował Benedykt. Mirosław Dakowski
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 08.01.23 Pobrań: 29 Pobierz ()
08.01.2023 Covid stał się samonapędzającą się narracją
Covid jest to samoutrwalająca się machina, która nie jest poza kontrolą swoich twórców, lecz obecnie jest ustawiona w trybie autopilota. Osiągnęliśmy osobliwość propagandy - punkt, w którym zbyt wielu ludzi zbyt mocno polega na rzekomej "rzeczywistości" covidowej, by kiedykolwiek pozwolić jej umrzeć.
Gdyby pomysłodawcy kłamstwa związanego z pandemią zabrali głos i przyznali się do zaplanowania covidowego oszustwa, wyjaśnili, w jaki sposób zostało to zrobione i potwierdzili, że covid nigdy nie istniał zostaliby zignorowani lub zakrzyczani. Przecież "covid" istnieje, bo media, lekarze, eksperci o tym mówią i ostrzegają.
To nie jest przypadkowe. To ostateczny cel propagandy. Media są maszyną przemysłową zaprojektowaną po to, by zamienić zbiór kłamstw w histeryczną opowieść, opowieść w przekonanie, że taka jest rzeczywistość, że taka jest prawda. Nie jest to nowy proces, ale zwykle zajmuje lata, czego oczywistym niedawnym przykładem są zmiany klimatyczne. Covid pokazał nam, że ten proces znacznie przyspieszył, a główną częścią tego jest nastawienie na zysk. "Cowid" stał się intratnym sposobem na niezły "interes". Armia ludzi - ludzi, którzy odegrali olbrzymią rolę w tworzeniu fałszywej narracji znajduje się teraz w sytuacji, w której ich utrzymanie zależy od istnienia covida. Dla nich to biznes.
W tej chwili dziesiątki uniwersytetów i laboratoriów badawczych na całym świecie otrzymują miliony dolarów dotacji i subwencji na badania nad "covidem". Tworzą nowe warianty, nowe metody testowania, "modyfikują szczepionki"... bo covidowa narracja musi trwać. Opłacani przez... mają zadanie podtrzymywania strachu i kłamstw w ciągłej gotowości. Choćby poprzez wymyślanych najbardziej "aktualnych" statystykach pojawiania się covidowych świeżych informacji, czy choćby pozostawianiu służby zdrowia w maskach. Czyż istotne nie jest to, że bardzo łatwo jest coś znaleźć, kiedy twoja pensja zależy od znalezienia tego. Więc warianty będą się pojawiać.
Covid na razie jest niejako wyciszony, ale w każdej chwili jeden z "wariantów" może zostać wydobyty ze względnego zapomnienia i użyty do wznowienia lockdownów, nakazów maskowania i ogłoszenia nowej... pandemii. A lud czy znowu uwierzy?
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 08.01.23 Pobrań: 29 Pobierz ()
09.01.2023 Z zaświatów
Benedykt XVI 5 stycznia 2023 roku spoczął w Grotach Watykańskich. Jego pogrzeb spowodował zamieszanie protokolarne, bo w chwili śmierci nie był papieżem, tylko - "papieżem-emerytem", a zatem nie był szefem Państwa Watykańskiego. Dlatego pogrzeb miał charakter "prywatny", a celebrze przewodniczył urzędujący papież Franciszek.

Nawiasem mówiąc, papież Franciszek również przygotował pismo abdykacyjne na wypadek gdyby stan zdrowia, albo jakieś inne, zagadkowe przyczyny, zniechęciły go do dalszego sprawowania funkcji Namiestnika Chrystusowego na Ziemi.

Wspominam o "zagadkowych przyczynach", bo trudno mi uwierzyć w oficjalną przyczynę abdykacji papieża Benedykta XVI, który po "przejściu na emeryturę" żył jeszcze przez 9 lat w doskonałej, jak na swój wiek, formie fizycznej i intelektualnej.

Ponieważ nie jestem w tych wątpliwościach odosobniony, to wokół decyzji Benedykta XVI narosło wiele teorii spiskowych. O jednej z nich przypomniał mi Czytelnik. Chodzi o to, że za panowania w USA prezydenta Baracka Obamy, kiedy sekretarzycą stanu była znana z prawdomówności Hilarzyca Clintonowa, szajka banksterów z założonej w roku 1973 Society for Worldwide Interbank Financial Telecomunication (SWIFT), zrzeszającej dzisiaj ponad 10500 banków z 215 państw świata, Instytut Dzieł Religijnych, czyli Bank Państwa Watykańskiego, został wykluczony ze SWIFT, podobnie jak obecnie stało się to z Rosją w ramach amerykańskich sankcji z powodu wojny na Ukrainie.

Słowem - Stolica Apostolska została przez dysponentów SWIFT potraktowana jako "państwo terrorystyczne". A któż jest dysponentem SWIFT? Według zwolenników teorii spiskowych, jest to zmowa nie podlegających żadnej kontroli grupy amerykańskich bankierów - "system szantażu" - na którym opiera się hegemonia dolara, jako waluty światowej.

Jak wiadomo, z faktu, że dolar jest walutą światową, Stany Zjednoczone nie tylko ciągną grubą rentę, ale również - właśnie za pośrednictwem SWIFT - mogą dyscyplinować poszczególne państwa, które nie chcą ich w podskokach słuchać. Taka kara spotkała na przykład Iran za realizowanie programu nuklearnego, którym do żywego zaniepokojony jest bezcenny Izrael, a także francuski bank PARIBAS, który próbował pomóc Iranowi w ominięciu tej blokady. Amerykański sąd skazał za to francuski bank na karę 8,8 mld dolarów, zainkasowanych przez USA.

W rezultacie wykluczenia z systemu SWIFT, wszystkie transakcje wykluczonego banku zostają zablokowane. Nie można było w związku z tym przekazywać środków rozsianym na całym świecie nuncjaturom, ani wykonywać innych operacji finansowych. Zatem nie żaden "stan zdrowia", ale groźba całkowitego sparaliżowania Stolicy Apostolskiej, mogła skłonić papieża Benedykta XVI do podjęcia decyzji o abdykacji.

Skąd jednak Papież Benedykt XVI wiedział, że usuwając się ze swego stanowiska, by w ten sposób zrobić miejsce kolejnemu papieżowi, doprowadzi do odblokowania Banku Watykańskiego i umożliwi dalsze funkcjonowania Państwa Watykańskiego? Tego oczywiście nie wiemy, ale wydaje się, że musiał to wiedzieć i to na pewno, bo czyż w przeciwnym razie podjąłby decyzję o abdykacji "w ciemno"?

Do źródła tej informacji jeszcze wrócimy, a tymczasem nie mogę się powstrzymać przed daniem wyrazu swemu żalowi, że dysponując taką wiedzą, Benedykt XVI nie podzielił się nią z ponad miliardem katolików na świecie, w tym również - W Stanach Zjednoczonych.

Odpowiedzią na tajność, powinna być jawność i gdyby Benedykt XVI ujawnił przed katolicką i w ogóle - światową opinią publiczną - mechanizm maskowanej demokratyczną retoryką dyktatury finansowych grandziarzy, którzy przecież mogą mieć, a skoro mogą, to z pewnością mają, swoje sympatie polityczne, ideologiczne a także - bo niby dlaczego nie? - religijne - wtedy z zachwalanej demokracji opadłyby majtki i kalesony i cały świat mógłby zobaczyć rozmaite wstydliwe zakątki. dzięki czemu panoszeniu się banksterów mógłby zostać położony kres.

"Poznajcie prawdę, a prawda was wyzwoli" - powiada św. Jan, ten sam, który napisał "Apokalipsę", gdzie wśród przerażających zjawisk będących rezultatem posuszenia "Mocy Niebieskich", umieścił również prozaiczną, żeby nie powiedzieć - plugawą w porównaniu z "rozchwianiem fundamentów światów" - zapowiedź, że kto nie będzie miał na czole znamienia Bestii, ten nie będzie mógł ani niczego sprzedać, ani niczego kupić. Czyż nie w obliczu takiej sytuacji znalazł się w roku 2013 Benedykt XVI jako papież i szef Państwa Watykańskiego?

Wróćmy jednak do źródła informacji, która - jak przypuszczam - mogła skłonić Benedykta XVI do abdykacji. Stolica Apostolska, jak zresztą każde inne państwo - dysponuje rozmaitymi informacjami, o których albo nie wiedzą, albo nawet jak wiedzą, to nie wspominają niezależne media głównego nurtu. I to jest ta pierwsza wskazówka, co do źródła wiedzy, jaką mógł dysponować papież.

Ale katolicy muszą dopuszczać jeszcze jedną możliwość. Papież bowiem korzysta z asystencji Ducha Świętego, która jest podstawą dogmatu o papieskiej nieomylności w sprawach wiary i moralności. O tym, że papież Benedykt tą asystencją się cieszył, katolikom nie wypada powątpiewać tym bardziej, że ta łaska Ducha Świętego mogła mu towarzyszyć nawet w okresie, gdy papieżem jeszcze nie był, tylko prefektem Kongregacji Doktryny Wiary. W tym charakterze opublikował był przecież słynną deklarację "Dominus Iesus", będącą kubłem zimnej wody na łby rozgrzane do białości ogniem piekielnym, aż kłęby pary z sykiem podniosły się pod Niebiosa. Jeśli tedy samo fukcjonowanie Kościoła mogło zostać zagrożone, to czyż Duch Święty zatajałby takie informacje przed Namiestnikiem Chrystusa? Tym bardziej szkoda, że ewentualną wiedzą z takiego źródła nie podzielił się z całym Kościołem i światem. Przecież - jak pisze poeta - "nie jest światło, by pod korcem stało".

I chociaż żaden ze mnie teolog, to nie mogę powstrzymać się przed postawieniem jeszcze jednego pytania. Skoro w chwili wyboru spływa na papieża łaska w postaci asystencji Ducha Świętego, to co się z nią dzieje w momencie, gdy papież ?przechodzi na emeryturę?? Czy z tą chwilą Duch Święty go opuszcza, by po ponownym wyborze przesiąść się na innego papieża, czy też go nie opuszcza? I w ogóle - jak z teologicznego, czy jeszcze lepiej - zaświatowego punktu widzenia wygląda sytuacja, gdy Namiestnik Chrystusa na Ziemi przechodzi "na emeryturę"?

Wprawdzie powiedziane jest, że co rozwiążecie na ziemi, będzie rozwiązane w Niebiesiech, ale żeby aż tak? Czy zatem istnieją jakieś granice, czy też Niebo jest skrępowane, żeby nie powiedzieć - zniewolone - biurokratyczną zarazą, którą Kościół, jak się wydaje, został porażony - miejmy nadzieję, że nie trwale?

Stanisław Michalkiewicz
https://prawy.pl/
------------------------------
Co do przyczyn nagłej rezygnacji Benedykta XVI, moim zdaniem były jego rosnące napięcia doktrynalne, a szalę goryczy prawdopodobnie przelał konflikt z zakonem maltańskim, przejętym przez jego brytyjską wojowniczo nastawioną flankę SMOM.
Przemawia za tym NATYCHMIASTOWOŚĆ ZDARZEŃ: w sobotę celebra 900-lecia Joannitów-Maltańczyków, w niedzielę rozmowy podczas audiencji dla silnej grupy Fra Matthew Festing'a, a w poniedziałek abdykacja B16.
Benedykt XVI prawdopodobnie zdawał sobie doskonale sprawę, że suwerenny i militarny SMOM ma posłużyć do zaangażowania Kościoła w kolejną krwawą światową awanturę, do której przygotowania w roku 2013 były już trudne do ukrycia.
Chodziło o wejście do akcji pod dostosowaną do obecnego etapu rozwoju ludzkości nazwą: Sovereign Military Order of Malta (SMOM) - British Association - Great Britain.
Nie trudno skojarzyć, że SMOM stał się kolejną filią City.
Tamte plany padły, bo zakon został skłócony:
...Kryzys w Zakonie Maltańskim wybuchł w 2016 roku, a w jego centrum znalazł się Wielki Kanclerz Albrecht von Boeselager. Został on oskarżony o błędy i zaniedbania w związku z rozdawaniem wśród ubogiej ludności w Azji środków antykoncepcyjnych przez podległą mu organizację.
Boeselager, który wcześniej pełnił funkcję Wielkiego Szpitalnika Zakonu został zdymisjonowany przez Wielkiego Mistrza Matthew Festinga. Odwołał się jednak od tej decyzji do papieża Franciszka. Po przeprowadzeniu postępowania wyjaśniającego przez specjalną watykańską komisję został przywrócony. Papież zdymisjonował natomiast Wielkiego Mistrza Festinga.
Kolejne lata przyniosły dalsze spory i podziały, co nakłoniło papieża do ogłoszenia zamiaru reformy Zakonu Maltańskiego, działającego od XII wieku i mającego swój rodowód w średniowiecznych bractwach i zakonach rycerskich. ?

Więcej ciekawych szczegółów :
https://tvn24.pl/swiat/watykan-papiez-franciszek-rozwiazal-rade-zakonu-maltanskiego-i-zdecydowal-o-nowej-konstytucji-6096520

Fra Matthew Festing zmarł nagle "na serce" w wieku 71 lat 12.11.2022 podczas roboczej wizyty w Lavaletta na Malcie. Albo wskutek szczepki mRNA, albo klasycznie wg GNM na tle rewiru.

Reasumując - zawieszony SWIFT vatykański zapewne był składową akcji moralnej i wykonawczej dekapitacji Benedykta XVI, ale manipulacje SWIFT-em nie były czasowo skorelowane z abdykacją tak ściśle, jak była kwestia charakteru i działań SMOM.
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 09.01.23 Pobrań: 31 Pobierz ()
09.01.2023 Polskie frajerstwo na Ukrainie
Kiedyś generał Karol de Gaulle, jako prezydent Francji, składał wizytę w Związku Sowieckim. Sowieci chcieli go wykorzystać w swoim konflikcie z Chinami. Zorganizowali przelot de Gaulle'a nad pograniczem sowiecko - chińskim. W czasie przelotu okazało się, że de Gaulle ma listę miejsc, co do których pretensje zgłaszali Chińczycy i stanowczo nie zgodził się, by nad nimi przelecieć. Ten epizod pokazuje na czym polega dojrzała i wytrawna dyplomacja. Dlaczego o tym piszę? Chcę na tym przykładzie pokazać na czym polega nieuctwo i głupota w relacjach polsko - ukraińskich na poziomie powiatu stalowowolskiego.

Otóż na Ukrainę pojechała delegacja ze starostwa stalowowolskiego z hojnymi darami. Pojechali do regionu od dawna przesyconego banderyzmem. Ale wojna, ale bieda i trudno w tych okolicznościach rozróżniać kto banderowiec, a kto normalny Ukrainiec. Trudno. Pojechali również wesprzeć mieszkających tam Polaków. To się ze wszech miar chwali. Wszystko byłoby chwalebnie i pięknie gdyby nie jeden epizod, który zabrzmiał niczym przejechanie gwoździem po szkle.

Otóż stalowowolska delegacja z wicestarostą na czele, zrobiła sobie zdjęcie w gabinecie, chyba szefa tamtejszej administracji. Otóż ten szef, to według moich informacji banderowiec. W gabinecie, oprócz ukraińskiej flagi państwowej, ma zatkniętą czerwono - czarną flagę. Ta flaga, to symbol OUN - UPA.
To tak, jakby ktoś w urzędzie administracji lokalnej w Niemczech, obok flagi państwowej, miał hitlerowską flagę ze swastyką. Ta sytuacja nie zmazała uśmiechu z ust przedstawicieli stalowowolskiej delegacji. I to jest to nieuctwo i głupota w relacjach polsko - ukraińskich.

Na czym polegała wielkość polityczna de Gaulle'a podczas wspomnianej wizyty w Związku Sowieckim? Skupiała się na trzech elementach. Pierwszy był taki, że de Gaulle dobrze przygotował się do tej wizyty, dokładnie zapoznając się z historią i współczesnym stanem stosunków sowiecko - chińskich. Drugi był taki, że de Gaulle świetnie rozumiał czym w tym kontekście jest francuski interes narodowy. Trzeci sprowadzał się do tego, że potrafił sprzeciwić się sowietom, gdy próbowali wmanewrować go w sytuację narażającą francuskie interesy w relacjach z Chinami.

Zachowania delegacji starostwa stalowowolskiego w żaden sposób nie da się porównać z zachowaniem de Gaulle'a, a szkoda. W niczym nie usprawiedliwia tej delegacji fakt, że podobnym nieuctwem i głupotą w relacjach polsko - ukraińskich odznacza się zarówno prezydent, jak i rząd obecnej formy polskiej państwowości. Zatem jak w sytuacji delegacji z powiatu stalowowolskiego zachowałby się Karol de Gaulle? Po pierwsze pewnie dowiedziałby się czy na tym terenie banderowcy mordowali Polaków. Po drugie zrozumiałby, że nie może być normalnych relacji polsko - ukraińskich jeśli sprawa ludobójstwa na Polakach nie zostanie wyjaśniona do końca. Przy czym Ukraińcy muszą zrozumieć, że nie będzie akceptacji ze strony polskiej jakiegokolwiek odwoływania się do ludobójczej ideologii OUN - UPA, w tym do symboliki tej ideologii, umieszczanej w instytucjach władzy centralnej i lokalnej. Po trzecie nie miałby żadnych oporów, żeby o tym wszystkim powiedzieć Ukraińcom i zażądać respektowania swoich interesów narodowych.

Jakoś można zrozumieć, gdy takim nieuctwem i głupotą wykazują się tak zwani zwykli Polacy. No cóż, poziom ogłupienia spowodowany przez media związane z największymi siłami politycznymi przytłacza, a nawet miażdży. Niby czego oczekiwać od wicestarosty powiatu stalowowolskiego, rządzonego przez PiS, skoro na czele policji pisowski nominat to idiota, skoro szef największego państwowego koncernu - ulubieniec wodza PiS-u - to idiota i wśród odpowiedzialnych za politykę zagraniczną idiotów zatrzęsienie. Pan wicestarosta mógłby się skutecznie schować w tym tłumie pisowskich idiotów u władzy na wszelkich jej szczeblach. Dowcip w tym, że znam wicestarostę i za idiotę żadną miarą uznać go nie mogę, więc co? Nie pozostaje nic innego, jak nieuctwo czy też analfabetyzm polityczny. Domyślam się, że Ukraińcy mając do czynienia z kimś takim mogą się czuć pewnie i bezkarnie. Mówiąc slangiem w polityce frajerów się doi. I tak nie tylko po wicestaroście stalowowolskim widać, że strona polska jest i będzie dojona. Mogłem nie słyszeć, ale czy Ukraińcy przeprosili za rakietowy atak i zabicie dwóch Polaków? Mer Lwowa, nie ukrywający swoich banderowskich sympatii, przy różnych okazjach obściskuje się z polskimi parlamentarzystami, również z tymi z PO z województwa podkarpackiego.

Przykłady polskiego frajerstwa można długo mnożyć. Osobiście czuję się upokorzony, że do tego frajerstwa dołączyło starostwo stalowowolskie.

Zapewne już lecą w moją stronę ciężkie zarzuty, że jestem małostkowy i ruska onuca. Tam wojna, ludzie giną, ciemno i zimno, a siepacze Putina sieją spustoszenie, a ja tu z jakimiś historycznymi pretensjami, które burzą relacje z Ukrainą i nijak się mają do ofiarnej pomocy świadczonej choćby przez powiat stalowowolski. To taki rodzaj świętego oburzenia, wynikający z politycznej głupoty. Sądzę, że Karol de Gaulle jest pozytywnie kojarzony w polskiej historii. Prawda historyczna przekonuje, iż jest to pogląd całkowicie uzasadniony. Otóż tenże de Gaulle rzeczywiście przychylny Polsce, jak chyba żaden zachodni mąż stanu w XX i XXI wieku, nigdy nie był nam przychylny w stopniu, który narażałby interesy Francji. Jakże bym chciał, żeby w starostwie stalowowolskim zrozumiano, iż nie zwracanie uwagi na banderowską symbolikę, eksponowaną przez lokalne władze na Ukrainie, jest właśnie zaprzaństwem, czyli w kontekście historycznym, politycznym i moralnym jest niedopuszczalnym narażaniem polskich interesów. Dostarczanie pomocy Ukraińcom dotkniętym przez wojnę nie jest tu żadnym wytłumaczeniem ani tym bardziej usprawiedliwieniem. Do nie tylko respektowania, ale wprost do dbania o polskie interesy w relacjach z innymi państwami zobowiązane są również polskie władze samorządowe.

Jeśli władze na szczeblu prezydenta kraju i rządu tego nie robią, to świadczy to niestety o skali upadku Polski. Dobrze by było, żeby władze powiatu stalowowolskiego się do tego nie dokładały.
A Państwo widzicie czym jest polskie frajerstwo w relacjach z Ukrainą?

Andrzej Szlęzak
https://konserwatyzm.pl/szlezak-polskie-frajerstwo-na-ukrainie/
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 09.01.23 Pobrań: 34 Pobierz ()
09.01.2023 Orwell! Martyce zakazano leczyć, za to Pyrć oziębi klimat, a Pinkas wartościowy... Niedz
Dr Martyka. Krytykował panikę kowidową, wskazywał na nieskuteczność maseczek i lockdownów. Zakazano mu przez rok leczenia pacjentów.
Wyrokiem Okręgowego Sądu Lekarskiego w Krakowie z dn. 19.12.2022 r odebrano dr. n. med. Zbigniewowi Martyce Prawo wykonywania zawodu na 1 rok. - to informacja podana przez dr Pawła Basiukiewicza. Martyka, według zarzutów sformułowanych na podstawie złożonych na niego donosów, miał "pomijać realne zagrożenie dla zdrowia i życia pacjentów związane z zagrożeniem COVID-19, kwestionować zasadność stosowania środków ochrony indywidualnej i podejmowanych działań prewencyjnych". Wyrok zapadł na niejawnej rozprawie. Przeczytać można na ten temat w Dorzeczy.pl. - Jawność została wyłączona, możemy tylko powiedzieć, że zapadł wyrok negatywny dla pana doktora Zbigniewa Martyki. Zawieszenie w prawie wykonywania zawodu przez rok, czekamy na uzasadnienie i będziemy się odwoływać - przekazała prawnik lekarza.

==============================
Interesujący jest fakt powołania w tej sprawie w charakterze biegłego dra Pawła Grzesiowskiego. Ów wybitny specjalista znany jest m.in. z chwalenia się chodzeniem po własnym domu w maseczce, a także - w związku z niedawną "aferą rtęciową" - z nawoływania do zamknięcia terenów nad Odrą i zakazu zbliżania się do rzeki.

Prof. Pyrć. - Szczuł przeciw "antyszczepionkowcom", teraz zajmie się przeciwdziałaniem ociepleniu klimatu.
Z kolei niejaki prof. Pyrć (znany, podobnie jak wspomniany Grzesiowski, z kompletnie nietrafionych prognoz na temat rozwoju pandemii koronawirusa, szczucia przeciw krytykom głównego nurtu pandemicznego i tropienia "antyszczepionkowców") znalazł się parę tygodni temu w Zespole Doradczym ds. Kryzysu Klimatycznego przy prezesie PAN.
A zatem zasłużony dla walki ze śmiercionośną pandemią prof. Pyrć teraz skutecznie oziębi nam klimat (w co zapewne nie wierzą "płaskoziemcy").

Prof. Pinkas. - Rekomendował teleporady i inne rewelacje jako szef Sanepidu, teraz zasiada w radzie nadzorczej Wytwórni Papierów Wartościowych.
Wszechstronnym człowiekiem renesansu jest nie tylko prof. Pyrć, który z kowidowego eksperta stał się oziębiaczem klimatu. W ubiegłym miesiącu kolejny geniusz, Jarosław Pinkas, jako szef Sanepidu współodpowiedzialny za "zarządzanie pandemią" (z wiadomymi następstwami, choćby dla 200 tys. osób), znalazł się w radzie nadzorczej Wytwórni Papierów Wartościowych. Więcej na te temat przeczytamy w "Dzienniku Zarazy" Jerzego Karwelisa.

Niedzielski - Marzy o mandacie posła.
Znany i lubiany minister, którego przedstawiać nie trzeba, będący kolejnym geniuszem, docenianym i obdarowywanym różnymi stanowiskami i za czasów SLD, i za czasów Platformy i za czasów PiS, rozmarzył się z kolei w wywiadzie dla RMF na temat swojej dalszej kariery:
"Są pewne rozmyślania, analizy. Puenta jest taka, że rzeczywiście jak się wejdzie w pewien świat polityki i zaczyna się w nim dobrze funkcjonować, to, żeby być w nim dobrze osadzonym, to mandat posła jest konieczny. Mam takie ambicje."

Chatar Leon 19-12-2022
https://naszeblogi.pl/64881-orwell-martyce-zakazano-leczyc-za-pyrc-oziebi-klimat
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 09.01.23 Pobrań: 33 Pobierz ()
09.01.2023 W Rosji pozostało ponad 75% zagranicznych firm
75,9 procent zagranicznych firm pozostało na rosyjskim rynku, poinformował marszałek Dumy Wiaczesław Wołodin w swoim kanale w Telegramie.

Ta decyzja mówi wiele: oni wierzą w dobre perspektywy rozwoju gospodarki naszego kraju, są zadowoleni z klimatu dla biznesu. Ci, którzy odeszli, ponoszą miliardowe koszty - napisał Wołodin.

Zwolnione nisze zajmują przedsiębiorstwa krajowe i zwiększają wielkość produkcji, zaznaczył polityk. Na przykład produkcja odzieży wzrosła w Rosji o 42 procent, a produkcja leków o 15 procent.

Jak dodał Wołodin, ważne jest, by biznes był zorientowany na kraj, a zarobione pieniądze zostawały w kraju i służyły jego rozwojowi.

Wiele zagranicznych firm, pod presją sankcji, ogłosiło wycofanie się z Rosji po rozpoczęciu specjalnej operacji wojskowej. Jednak niektórzy, jak amerykańska sieć McDonald's, przekazali prowadzenie działalności lokalnym partnerom i nadal działają pod nowymi szyldami. Inni negocjują sprzedaż wszystkich aktywów. Domy mody i grupy modowe - Prada, Hermes, Kering, LVMH, Chanel - tymczasowo zamknęły swoje butiki w Rosji. W segmencie masowym również wiele marek zniknęło z szyldów: H&M, Uniqlo, M&S, Zara, Pull&Bear, Massimo Dutti, Bershka, Stradivarius, Oysho, Reserved, Cropp, House, Mohito i Sinsay, Nike, Adidas i Puma. Niektóre sklepy zostały już otwarte pod nowymi nazwami.

Najwięksi producenci sprzętu AGD i elektroniki również opuścili rynek rosyjski, ale ich produkty są importowane równolegle z krajów trzecich. W ten sposób odbywa się też import samochodów do kraju, ponieważ prawie wszystkie zagraniczne firmy samochodowe ogłosiły wstrzymanie dostaw do Rosji. Jednocześnie tylko Renault, Nissan i Mercedes oficjalnie opuściły Rosję, sprzedając tu swoje zakłady.

Zob.
>https://pl.sputniknews.com/20230108/premier-japonii-mowi-o-tragicznej-sytuacji-w-europie-18605023.html

https://pl.sputniknews.com
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 09.01.23 Pobrań: 31 Pobierz ()
09.01.2023 Sześćdziesiąt lat kpin z Ducha Świętego.
Konstytucja dogmatyczna o Kościele Soboru Watykańskiego I, Pastor Aeternus, zwięźle opisała rolę Ducha Świętego, jako Strażnika Prawdy w Kościele:

"Duch Święty został obiecany następcom Piotra nie po to, aby przez Jego objawienie mogli poznać jakąś nową naukę, ale po to, aby przy Jego pomocy mogli pobożnie strzec i wiernie wykładać Objawienie lub Depozyt Wiary przekazany przez Apostołów." (Vaticanum I, Pastor Aeturnus)


Stwierdzenie to wyznacza granice uprawnionego działania papieskiego, ale również jasno określa, że Duch Święty nie pobudza Kościoła do zmiany Jego nauk. W związku z tym, jeśli papież lub jakikolwiek inny katolik twierdziłby, że Duch Święty prowadzi Kościół do przyjęcia nowych nauk, powinniśmy automatycznie podejrzewać taką osobę o szerzenie fałszu.

Ogromna większość biskupów zgromadzonych na Soborze Watykańskim II nie wiedziała o tym, że inna, stosunkowo niewielka grupa biskupów i teologów pragnęła zmienić nauczanie Kościoła. Co więcej, większość wiernych biskupów prawdopodobnie myślała, że Duch Święty ochroni Sobór przed wprowadzaniem jakichkolwiek antykatolickich nowinek.

Wydaje się jednak, że mimo tego, ci biskupi powinni byli dostrzec niebezpieczeństwo, gdy usłyszeli Pawła VI dyskutującego o roli niekatolickich kościołów na Soborze Watykańskim II:

"Czcigodni Bracia, z radością i ufnością musimy zauważyć, że rozległy i różnorodny krąg oddzielonych chrześcijan jest przeniknięty duchowym ożywieniem, które dodaje otuchy, w odniesieniu do ich zjednoczenia w jednym Kościele Chrystusa. Błagamy, aby Duch Święty tchnął na "ruch ekumeniczny" i przypominamy sobie wzruszenie i radość, jakie odczuwaliśmy w Jerozolimie podczas naszego przepełnionego miłością i nową nadzieją, spotkania z patriarchą Athenagorasem. Z wdzięcznością i szacunkiem pozdrawiamy wielu przedstawicieli Kościołów odłączonych na Watykańskim Soborze Ekumenicznym II." (Paweł VI, Ecclesiam Suam, 6 sierpnia 1964)

Paweł VI błagał Ducha Świętego o "tchnienie na ruch ekumeniczny", ale ze słów zawartych w Pastor Aeturnus wiemy, że Duch Święty nie będzie pomagał papieżowi ani Kościołowi w tworzeniu "nowej doktryny". Musimy się więc zastanowić, czy "ruch ekumeniczny" stanowił odejście od tego, czego Kościół zawsze nauczał.

W tej kwestii możemy sięgnąć do jednego z ważnych tekstów SW II związanych ze stosunkiem Kościoła do religii niekatolickich:

"Wszystko to [Zmartwychwstanie] odnosi się nie tylko do chrześcijan, ale do wszystkich ludzi dobrej woli, w których sercach, łaska działa w sposób niewidzialny. Skoro bowiem Chrystus umarł za wszystkich ludzi i skoro ostateczne powołanie człowieka jest w istocie jedno i boskie, powinniśmy wierzyć, że Duch Święty w sposób znany tylko Bogu daje każdemu człowiekowi możliwość zjednoczenia się z tajemnicą paschalną." (Gaudium et Spes, 22)

Język tutaj stosowany jest celowo mętny, można więc potencjalnie wyprowadzić tutaj jakieś znaczenie, które niekoniecznie będzie sprzeczne z nauką Kościoła. Powinniśmy jednak rozważyć interpretację tego fragmentu, dokonaną przez O. Karla Rahnera, który odniósł go do ateistów:

"Nie ma absolutnie żadnego powodu, aby wykluczyć ateistę z tego, co stwierdzono w tej wypowiedzi. Co więcej, wskazuje ono wyraźnie na nr. 16 Konstytucji o Kościele [Lumen Gentium], w którym mowa jest właśnie o tych, którzy nie doszli jeszcze do wyraźnego poznania Boga. . . Oczywiście teksty te nie zajmują się taką możliwością, że przed śmiercią ateista ... może jeszcze stać się wyraźnym teistą i przez to zostać zbawiony. Gdyby tak było, to teksty te zawierałyby jedynie powszechną wiedzę polegającą na tym, że ateista może osiągnąć zbawienie, gdy i w jakim stopniu przestanie być ateistą. Taka interpretacja odbierałaby tekstom całą powagę... Dzięki tym dwóm punktom powiedziano coś naprawdę nowego w doktrynie soborowego magisterium." (z Animus Delendi II Atila Sinke Guimaraes, s. 264-265).

Zatem, według Rahnera, Gaudium et Spes i Lumen Gentium ustanawiają coś "naprawdę nowego" w doktrynie soborowego magisterium. Zanim odrzucimy to jako błędną opinię mało znaczącego księdza, zastanówmy się nad oceną znaczenia Rahnera dokonaną przez Taylora Marshalla:

"Architektami SW II byli; Karl Rahner, Edward Schillebeeckx, Hans Küng, Henri de Lubac i Yves Congar. Wszystkim wymienionym, za czasów Piusa XII, stawiano zarzuty o modernizm. Karl Rahner, S.J. bardziej niż ktokolwiek inny, miał wpływ na teologię SW II, do tego stopnia, że można śmiało powiedzieć, że SW II, to po prostu Rahneryzm. Przewodził on niemieckim postępowcom na SW II, a towarzyszyli mu dwaj jego genialni protegowani, ksiądz Hans Küng i ksiądz Joseph Ratzinger." (Taylor Marshall, Infiltracja: Spisek mający za cel zniszczenie Kościoła od środka)

Nie mamy więc powodu, aby nie wierzyć Rahnerowi, gdy pisał, że SW II wprowadził coś "naprawdę nowego", w odniesieniu do swoich teorii na temat niekatolików. Jeśli jednak jest to coś naprawdę nowego, to nie ma żadnej gwarancji, że w takiej sytuacji, Duch Święty zabezpieczy Kościół przed błędem. Mimo to, innowatorzy spędzili ostatnie sześćdziesiąt lat, upierając się, że Duch Święty pobłogosławił te i wszystkie inne nowości, które wyrosły z SW II.

Na przykład Paweł VI, miał to do powiedzenia dziesięć lat po Soborze:

"Czy właśnie takiej wewnętrznej odnowy nie pragnął zasadniczo ostatni Sobór? Z pewnością mamy tu do czynienia z dziełem Ducha Świętego, z darem Pięćdziesiątnicy. Trzeba też uznać proroczą intuicję naszego poprzednika Jana XXIII, który przewidział rodzaj nowej Pięćdziesiątnicy, jako owoc Soboru. My również pragnęliśmy umieścić się w tej samej perspektywie i w tej samej postawie oczekiwania. Nie żeby Pięćdziesiątnica przestała być kiedykolwiek aktualna w całej historii Kościoła, ale tak wielkie są potrzeby i niebezpieczeństwa obecnego wieku, tak rozległy jest horyzont ludzkości zmierzającej do współżycia w świecie, a zarazem bezsilnej, że aby je osiągnąć, że nie ma dla niej ratunku, jak tylko w nowym wylaniu daru Bożego. Niech więc przyjdzie On, Duch Stworzyciel, aby odnowić oblicze ziemi!" (Paweł VI, Gaudete In Domino, 9 maja 1975)

Dzięki tym słowom Pawła VI, lepiej rozumiemy mieszankę sprzecznych idei, która nękała cały okres posoborowy:

- Postępowcy wprowadzają antykatolickie nowości;

- Aby przekonać sceptycznych katolików o ortodoksyjności tych nowości, postępowcy podkreślają, że inspirował je Duch Święty ;

- Kiedy wierni katolicy argumentują, że Kościół nie może w rzeczywistości promulgować nauk, które są sprzeczne z tym, czego Kościół zawsze nauczał, innowatorzy (i ci, którzy zostali przez nich oszukani) argumentują, że sprzeciw wobec papieża i soboru podważa cały autorytet nauczycielski Kościoła; oraz

- Wierni katolicy muszą to udowodnić, wskazując na sposób (sposoby), w jaki omawiane innowacje nie cieszą się ochroną Ducha Świętego.

Po obu stronach tej dyskusji można znaleźć katolików o dobrych intencjach, ale o wiele łatwiej będzie znaleźć oczywistych złoczyńców po stronie zwolenników innowacji. Gdybyśmy po prostu rozważyli pracę ludzi, których Taylor Marshall wymienia jako kluczowych architektów SW II - Karla Rahnera, Edwarda Schillebeeckxa, Hansa Künga, Henri de Lubaca i Yvesa Congara - z pewnością doszlibyśmy do wniosku, że Duch Święty nie "popierał" ich innowacji.

Ciągle jednak musimy wypełnić lukę jaka pojawia się pomiędzy antykatolickimi nowinkami, które widzimy ze strony pozornie katolickiej hierarchii, a ideą, że Duch Święty powinien zapobiegać takim nowinkom. Pomocna w tym względzie jest lektura książki ks. Alvaro Calderona; Prometeusz. Religia człowieka:

"Architekci wyłożyli w [tekstach SW II] modernistyczną doktrynę, która całkowicie zrywa z tradycyjną doktryną Kościoła. Zrobili to z taką dwuznacznością, aby wytrzymała ona również interpretację w kontekście pozornej ciągłości z Tradycją. Dwuznaczność ta przyszła im łatwo, dzięki zastosowaniu ogólników charakterystycznych dla nowoczesnego subiektywizmu. . . Jedyne, co możemy powiedzieć w obronie tych, którzy odcisnęli ten sposób działania na Soborze, to to, że była to trucizna, która przez wieki toczyła chrześcijaństwo, i być może zostali oni już zainfekowani w seminariach, w których się formowali. Jest to obrona bardzo względna, ponieważ - jakże często ostrzegali przed tym poprzedni papieże!" (s. 62)

"Duch Święty nie zawsze zapobiega oczywistym skutkom naszych zaniedbań." (s. 201)

Możemy zgrzytać zębami i narzekać, że Duch Święty nie uchronił Kościoła przed błędami SWII ... ale ten bezbożny lament ignoruje fakt, że ojcowie soborowi nonszalancko zlekceważyli wiele ostrzeżeń, jakie miały miejsce podczas soboru i całkowicie pomija fakt, że bezbożne innowacje tylko się nasiliły od czasu soboru, pomimo zgubnych owoców jakie one przynoszą.

Biorąc pod uwagę fakt, że innowatorzy nadal przypisują antykatolickie nowinki i towarzyszące im obrzydliwe owoce Duchowi Świętemu, należy przypomnieć, jak bardzo obraża to Boga. Oto co pisał papież Leon XIII o grzechu przeciwko Duchowi Świętemu, gdy w podły sposób odrzuca się prawdę:

"Jeśli bowiem jesteśmy czymkolwiek, to tylko z Boskiej dobroci, która jest przypisywana szczególnie temu Duchowi i grzeszy ten, kto otrzymując od Niego dobro, obraża Go nadużywając Jego darów i polegając na Jego dobroci, staje się z każdym dniem coraz bardziej zuchwały. Jeśli więc ktoś uchybi wobec tego Ducha prawdy ze słabości lub niewiedzy, będzie miał być może jakąś podstawę do usprawiedliwienia przed Bogiem, kto zaś przez złośliwość sprzeciwia się prawdzie i odwraca się od niej, ten najciężej grzeszy przeciwko Duchowi Świętemu.

Wzmogło się to w naszych dniach tak dalece, że wydają się nadchodzić najgorsze czasy przepowiedziane przez Pawła, kiedy ludzie oślepieni najsprawiedliwszym Bożym sądem będą brali fałsz za prawdę "a księciu tego świata, który jest kłamcą i ojcem kłamstwa, będą wierzyli jak nauczycielowi prawdy: Podda ich Pan działaniu błędu, by wierzyli kłamstwu" (Tes 2, 10). "W tych ostatecznych czasach odstąpią niektórzy od wiary oddając się duchom błędu i naukom demonów" (1 Tm 4, 1).

Leon XIII traktował grzechy przeciwko Duchowi Świętemu jakie miały miejsce jego czasach tak poważnie, że wydawać by się mogło, iż w tamtym momencie nadeszły czasy ostateczne, podczas których dusze będą się garnąć do "duchów błędu i doktryn diabłów". Co pomyślałby o innowatorach SW II, którzy nie tylko odrzucili to, czego Kościół zawsze nauczał, ale także mieli czelność przypisywać Duchowi Świętemu takie odstępstwa od prawdy?

Chociaż katolicy obdarzeni dobrą wolą mogli nie zgadzać się z takim postawieniem sprawy przez pierwsze dziesięciolecia po Soborze Watykańskim II, obecnie wydaje się, że Bóg pozwala, aby sprawy stały się na tyle jasne, że ludzie dobrej woli nie mogą już mylić się co do tego, co się dzieje. Wystarczy przeczytać uwagi Franciszka na otwarcie Synodu o Synodalności, aby zrozumieć, jak tragicznie zła stała się ta sytuacja:

"Drodzy bracia i siostry, niech ten Synod będzie prawdziwym czasem Ducha! Potrzebujemy bowiem Ducha, wciąż nowego tchnienia Boga, który wyzwala nas z każdej formy egocentryzmu, ożywia to, co obumarłe, rozluźnia kajdany i rozprzestrzenia radość. Duch Święty prowadzi nas tam, gdzie chce nas mieć Bóg, a nie tam, gdzie prowadzą nas nasze własne pomysły i osobiste upodobania.

Błogosławionej pamięci Ojciec Congar powiedział kiedyś: "Nie trzeba tworzyć nowego Kościoła, ale tworzyć inny Kościół" [sic! - admin] (Prawdziwa i fałszywa reforma w Kościele). To jest właśnie wyzwanie. Aby stworzyć "inny Kościół", Kościół otwarty na nowość, którą Bóg chce nam zaproponować. Z większym zapałem i regularnością wzywajmy Ducha Świętego i pokornie słuchajmy Go, źródła wspólnoty i misji, podążając razem tak, jak On tego pragnie: z uległością i odwagą.

Przyjdź, Duchu Święty! Ty wzbudzasz nowe języki i wkładasz w nasze usta słowa życia: zachowaj nas, abyśmy nie stali się "Kościołem-muzeum", pięknym, ale niemym, z dużą przeszłością i małą przyszłością. Przybądź pośród nas, abyśmy w tym synodalnym doświadczeniu nie stracili entuzjazmu, nie osłabili mocy proroctwa, nie pogrążyli się w bezużytecznych i bezproduktywnych dyskusjach. Przyjdź, Duchu miłości, otwórz nasze serca, aby usłyszały Twój głos! Przyjdź, Duchu świętości, odnów święty i wierny Lud Boży!" (Franciszek, Przemówienie na otwarcie Synodu, 9 października 2021 r.)

W tym momencie staje się oczywiste, że Franciszek kpi z Ducha Świętego, tak jak robili to innowatorzy przez ostatnie sześćdziesiąt lat. Jeśli Bóg na to pozwala, mamy obowiązek nie tylko odrzucić kłamstwa Franciszka i Synodu, ale także każdą innowację związaną z SWII (oraz każdą przedsoborową - dop. tłumacza). Każdy, kto waha się w tej kwestii, jest albo uparcie ślepy, albo zdeterminowany, by nadal szydzić z Ducha Świętego. W obu przypadkach nie należy im w tych sprawach dłużej ufać.

Jeśli jesteśmy w ogóle zaniepokojeni tym, co czeka nas w 2023 roku, dobrze byśmy zrobili, rozważając słowa Św. Pawła:

Nie błądźcie: nie da się Bóg z siebie naśmiewać. Abowiem co będzie siał człowiek, to też będzie żął. Bo kto sieje na swym ciele, z ciała też żąć będzie skażenie. A kto sieje na duchu, z ducha żąć będzie żywot wieczny.(Gal 6, 7-8)

Nastał czas na to, aby odrzucić antykatolicki błąd, tak jakby wszystko od tego zależało, bo prawie na pewno tak jest. Musimy przestać szydzić z Ducha Świętego. Najświętsza Maryjo Panno, Pogromczyni wszystkich herezji, módl się za nami!

Robert Morrison
https://remnantnewspaper.com/web/index.php/articles/item/6319-identifying-the-heart-of-the-post-conciliar-crisis-sixty-years-of-mocking-the-holy-ghost

Tłum. Sławomir Soja
Licencja: O/S: Wersja:
Dodano: 09.01.23 Pobrań: 32 Pobierz ()
Strona 63 z 183 << < 60 61 62 63 64 65 66 > >>
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Shoutbox
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

Louisroano
14/10/2017 22:25
Czesc wszystkim mam na imie Kacper 21 lat i jestem z Kolobrzegu. Na serwerze wisze od czasow tak zamieszchlych ze co tu gadac. Jestem milosnikiem cs 1. 6, cs jego, imetina, lola. Zajmuje sie budowanie
LLK
11/02/2011 10:06
Gratuluję strony i oczekuję aktualizacji. Pozdrawiam LLK
Powered by PHP-Fusion copyright © 2003-2006 by Nick Jones.
Released as free software under the terms of the GNU/GPL license.