 |
Nawigacja |
 |
 |
Użytkowników Online |
 |
 |
Gości Online: 1
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
 |
 |
 |
 |
|
 |
Wspólnota Rechotu |
 |
 |
Niektórzy, ci bardziej pamiętliwi, przecierają ze zdumienia oczy i uszy. Reszta - ta baraniona przez GW i tvn - łyka to jak świeże nowalijki ze spółdzielni "Woreczek" (kto czytał Tyrmanda, ten wie o czym piszę, kto nie czytał - jego strata).
Ludzie są tumanieni i będzie tak zawsze. Misja odtumaniania jest pracą syzyfową, jednak nieodzowną i konieczną. Jest jak opróżnianie szamba, które i tak - wkrótce - nabiegnie nieczystościami.
Kiedy zatem spojrzymy na ostatnie ćwierćwiecze (mój kompanion, zaczytany w Niziurskim, mawia - świerszczwiecze), nie uciekniemy przed obserwacją, że w Trzeciej RP wytworzyła się nader ciekawa (dla wnikliwych analiz wojny dezinformacyjnej i propagandowej) kasta ludzi rechoczących.
Nie śmiejących się zdrowo, perliście z zatrzęsieniem brzuszyska, ale takich złośliwie skrzywionych, suchotniczych wesołków na pokaz, a w głębi duszy skręconych jak baranie jelita.
Rechot tym się bowiem różni od zdrowej wesołości, że jest wymuszony, na pokaz, że jest parskaniem po linii i na bazie, swoistym objawem stania w szeregu i posiadania poprawnych poglądów. Rechot wybucha jak uderzenie szpicruty i milknie takowoż.
Mówiąc o rechotnikach wcale nie mam na myśli współczesnych kabareciarzy, których występy, co i rusz, przywodzą mi na myśl produkcje teatrzyków z miasta Warschau, z lat 1940 - 45, nad którymi unosił się cień Igo Syma.
Ot kabaretowe wieśniaki-prostaki (nie z urodzenia, a z duszy) wyśmiewają dziś na rozkaz i w ściśle określonych ramach.
Czasy starego "Teya", wrocławskiej paczki Jana Kaczmarka, czy najlepszych produkcji "Sześćdziesiąt minut na godzinę" minęły chyba bezpowrotnie, a los zacnego (pozdrawiam) Jana Pietrzaka czy Janusza Rewińskiego pokazuje, że proponowanie śmiechu miast rechotu kończy się wykluczeniem z ekranów reżimowych telewizji i zniknięciem ze świadomości Homo - rechotens (ludens przy nich brzmi zbyt dumnie).
Pisząc o szczwanych i wykwalifikowanych kreatorach "Wspólnoty Rechotu" wcale nie mam na myśli dyżurnych wesołków, nie myślę także o ludziach prezentujących poziom politgramotnych półdebili - takich jak resortowi szczekacze płazu Wojewódzkiego czy Figurskiego, nie myślę tu także o porannym fryzjerczyku ze spojrzeniem "ja wam towarzysze wszystko wyśpiewam" Kuźniarze.
Moja myśl krąży wokół typów nader posępnych i z poczucia humoru (zwłaszcza na własny temat) wyzutych - myślę o osobie posługującej się nazwiskiem Michnik, myślę o osobie tytułującej się generał Dukaczewski, myślę o dziesiątkach, ustrojonych w szarość, kreatorów dzisiejszych wydarzeń publicznych.
To towarzystwo nader mało dowcipne - no chyba, że czasem wymyślą coś naprawdę zabawnego, jak choćby premierzyca Kopacz czy prezydent Lewatywa z Bigosu. W takich wypadkach śmiech zamiera mi jednak na ustach, gdy spoglądam w sarkastycznie skrzywione oblicze najbliższej Przyszłości.
To bywa zabawne i pewnie towarzystwo też nieźle się bawi przy kreowaniu tego typu wydarzeń. Jest to jednak śmiech na granicy rechotu, parskanie jak z burlesek, kiedy ktoś zaryje nosem w zupie. Mniej wesoło staje się, gdy zrozumiemy, że ta burleska może mieć koniec rodem z horroru.
Sam jednak fakt, że w dzisiejszej Polsce nie widać elit, tylko żałosne podróbki modnych w świecie, a szczególnie w Moskwie i Berlinie, prądów, już wcale śmieszny nie jest.
Wszystko to jednak furda przy najgorszej obserwacji - oto, od dwudziestu pięciu lat, każdy głos zdrowego rozsądku, każda analiza oparta na realiach, natychmiast jest wyrechotana do bólu. W mediach utworzyły się całe zastępy psychuszkowców w białych (choć nie widocznych powszechnie) kitlach, gotowe zamknąć na przymusowe leczenie każdego, kto nie rechocze, nie wyrechotowuje niepoprawnych.
To już nie Orwell, to skrzyżowanie Keseya z Sołżenicynem. Pracowałem w psychiatryku, więc wiem, co znaczy zaaplikować komuś - medialne choćby - elektrowstrząsy, albo chemiczny kaftan bezpieczeństwa.
Kiedy na początku lat dziewięćdziesiątych krzyczeliśmy, że konieczne jest wprowadzenie w życie ustaw dekomunizacyjnych i natychmiastowej lustracji, medialno - polityczny chór imienia Pawki Morozowa, pod wspólną batutą Michnika, Kwaśniewskiego i Millera zarechotał te postulaty na śmierć.
Kiedy krzyczeliśmy, że należy za wszelką cenę doprowadzić do stworzenia alternatywnych źródeł dostaw surowców energetycznych do Polski, medialne dewoty wyszydzały to bez krępacji, a Miller wraz z towarzyszami Polem i towarzyszem nieboszczykiem Gudzowatym, ostatecznie przekreślili plany (rachityczne co prawda, jak to wszystko u pana Buzka) budowy "Gazociągu Północnego".
Dziś mamy szosę eksterytorialną, pardon - gazociąg eksterytorialny "Nordstream", sabotowaną przez rząd Tuska budowę gazoportu w Świnoujściu i absolutne uzależnienie od gazpromowskich dostaw, więc panujący na Kremlu kacap dowolnie kręci sobie teraz zaworami i gazu w Polsce może zacząć brakować.
Aby nie pogrążać Was całkiem w prozaicznej sromocie, ujmę to bardziej poetycko:
Kiedy mówiliśmy: łupki,
oni rechotali jak głupki.
Kiedy wieszczyliśmy - ropa,
w krąg rechotała hołota.
Przyszedł czas, kiedy wszyscy trzeźwo myślący niepodległościowcy, od lewicy do prawicy, zaczęli zwracać uwagę na odradzanie się nowego sowietyzmu w Rosji, mówiliśmy o konieczności wzmocnienia armii, o zabezpieczeniu naszych granic, o aktywniejszej roli Polski w sojuszu NATO i w polityce zagranicznej w ogóle.
Rechot był wtedy podniebny - o paranoicy, o ciemniacy, o nacjonaliści, faszyści - wrzeszczała rechocząca w mediach tłuszcza.
Dziś - jakby nigdy nic - Tuski, Nałęcze i im podobne wyroby, pościerały z ust akty uwielbienia dla Putina i Rosji i dalejże ostrzegać, tumanić, przestraszać.
Niedługo gotowi są ogłosić, że to Jarosław Kaczyński i niepodległościowi publicyści są ruskimi agentami, a oni niezmiennie trwali na straży polskiej suwerenności.
Najpierw jednak trzeba było wyzabijać, w dwóch katastrofach, natowskich generałów i opluć pamięć jedynego prezydenta, który Polską przejmował się na serio.
Lech Kaczyński nie był przy tym żadnym prawicowcem, był po prostu polskim patriotą i starał się, jak umiał, coś dla naszego kraju realnie zrobić.
Wtedy jednak rechot był już w apogeum.
***
Cóż takiego zdziałaliście jurgieltnicy - rechotnicy dla tej Polski, która obecnie nie schodzi wam z ideowo wybotoksowanych ust?!
A może od początku rechotaliście licząc deutsche-euro i rubelki?
Bo, jakbyście nie wiedzieli, to rechot jest właśnie takim śmiechem za pieniądze.
Brzmi jak wesołość ulicznej dziewki.
Witold Gadowski |
 |
| |
Dodane przez prakseda
dnia wrze¶nia 16 2014 18:26:33 ·
9 Komentarzy ·
25 CzytaÅ„ ·
|
|
 |
 |
 |
 |
Komentarze |
 |
 |
Dodaj komentarz |
 |
 |
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
 |
 |
 |
 |
 |
Oceny |
 |
|
 |
Logowanie |
 |
 |
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
 |
 |
 |
 |
 |
Shoutbox |
 |
 |
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
 |
 |
 |
 |
|