|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 2
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
Syndrom Palikota |
|
|
Co Pan Profesor sądzi o liście europosła Kamińskiego?
- Aż mi się nie chce wierzyć. Przeczytał mi pan list Michała Kamińskiego?
Tak, na pewno jego.
-Ten list jest daleko posuniętym aktem wrogości. Jeżeli polityk, który
wcześniej podkreślał swoje związki z Kościołem czy w ogóle swoją
religijność, wyraża się o jakimkolwiek kapłanie katolickim per
"biznesmen", to daje dowód swojej arogancji i prymitywnego
antyklerykalizmu. Po drugie, gdyby nawet wziąć te słowa na serio, to
dlaczego w podręcznikach historii wychwala się księży, którzy byli
aktywni na polu społeczno-gospodarczym. Ksiądz Stanisław Staszic, twórca
przemysłowej Fundacji Hrubieszowskiej, czy ks. Wacław Bliziński -
działacz gospodarczy, organizujący Polaków w warunkach zaboru pruskiego,
pionier ruchu spółdzielczego. Było takich więcej i są uważani za bardzo
zasłużone osoby, właśnie dlatego, że nie poprzestawali na tym, do czego
zostali powołani z natury funkcji kapłańskiej, ale byli też promotorami
samoorganizacji społeczeństwa czy rozwoju gospodarczego. Więc dlaczego
dzisiaj miałoby to być okolicznością obciążającą?
Dlaczego politycy, i to wywodzący się z prawicy, sięgają po antyklerykalizm?
-Najbardziej charakterystycznym przejawem antykościelności (bo nawet nie
antyklerykalizmu) jest przyjmowanie takiego stanowiska, że Kościół
zajmuje się nie tym, czym powinien, albo tym, czym powinien, zajmuje się
źle. Występowanie w roli życzliwych, ale wiedzących lepiej, co potrzeba
Kościołowi. To bardzo wygodna pozycja i nie dziwię się, że atakują
Kościół w ten sposób ludzie od niego odlegli albo wręcz mu wrodzy.
Natomiast, gdy tego języka zaczyna używać polityk, który wielokrotnie
podkreślał, że identyfikuje się z Kościołem i religią katolicką, to jest
to głęboko zasmucające. Różni ludzie, w różne strony uciekają i
oczywiście myślą, jak znaleźć się na jakiejkolwiek liście. Potwierdziło
się to, co mówiłem kilka miesięcy temu, także w wywiadzie dla "Naszego
Dziennika", że PJN to tylko przedsięwzięcie ratunkowe dla pewnej grupy
ludzi. Okazało się przeciekającą łajbą, więc panuje tam zasada "Ratuj
się, kto może", i każdy, gdzie może, ucieka. Nawet w kierunku
antyklerykalizmu. Głęboko zasmucający jest przypadek posła Jana Filipa
Libickiego, którego kiedyś bardzo ceniłem. Jego zachowanie było bardzo
dziwaczne. Nie rozumiem, jak będąc katolickim tradycjonalistą, można
znaleźć się w jednej partii z Joanną Kluzik-Rostkowską. Potem doszły
inicjatywy przeciw Radiu Maryja. Najwyraźniej Michał Kamiński do niego
dołączył.
Jakie są szanse znalezienia poparcia dla takich polityków?
-Ten list Kamińskiego świadczy o tym, że chciałby odgrywać rolę Palikota
prawicy. Jeśli tak, to z równie marnym skutkiem. Powinien to
potraktować jako przestrogę, że to nie przynosi profitów. Michał
Kamiński kilkakrotnie w swoim życiu odcinał się od tego, co robił
wcześniej, jak choćby jego kajanie się przed "Gazetą Wyborczą" z powodu
wizyty u gen. Pinocheta [w 1999 roku, gdy Pinochet został aresztowany w
Wielkiej Brytanii - przyp red.]. Ale tak desperackie kroki prowadzą do
przepaści.
Pretekstem do napisania przez Michała Kamińskiego
listu była propozycja podpisania przez wszystkich polskich europosłów
apelu "o niewykorzystywanie w kampanii wyborczej argumentów
nacjonalistycznych i ksenofobicznych". Jaki sens mają tego typu
inicjatywy?
- To typowy przykład demoliberalnej nowomowy. Są
słowa klucze, które mają stygmatyzować kogoś, ale tak naprawdę nie
wiadomo, co one oznaczają. "Nacjonalizm" jest po prostu jednym z
kierunków myśli politycznej, do czego dodano ksenofobię, termin
kojarzony jednoznacznie pejoratywnie. Wzmianka o "grupach regionalnych"
ma z pewnością związek z pewnymi poglądami czy sympatiami pana doktora
Migalskiego w kierunku Ruchu Autonomii Śląska. Ja uznaję prawo pana
Migalskiego do takiej identyfikacji, natomiast inni mają prawo do
wyrażania niepokoju z powodu nastrojów separatystycznych, zwłaszcza
wypowiedzi wyrażających nie tylko dystans, ale i wrogość wobec polskości
czy państwa polskiego. Pomyślmy jednak, czym jest w istocie ten apel,
który wyraża dążenie do autocenzury. Jeżeli nie odwołujemy się do
żadnych zasad albo wartości narodowych (lub religijnych), to pojawia się
pytanie, do czego właściwie wolno się odwoływać w polityce. Tylko do
kwestii materialnych? Czyżby przedmiotem debaty publicznej miała być
tylko ekonomia? To byłby absurd. Wymiar duchowy, narodowy, państwowy i
religijny - to są podstawowe tryby egzystencji człowieka. Dlaczego mają
być eliminowane z polityki? Dlaczego mają być eliminowane jako przedmiot
debaty? Oczywiście mam na myśli debatę uczciwą, a nie jakąś
demagogiczną. Więc taki apel, gdyby go potraktować na serio, prowadzi do
niesłychanej prymitywizacji debaty publicznej, do materialistycznego
redukcjonizmu. Natomiast jest on deklaracją lojalności wobec urzędowej
ideologii, która panuje w Europie.
Dziękuję za rozmowę. |
|
|
Dodane przez prakseda
dnia czerwca 25 2011 09:58:45 ·
9 Komentarzy ·
270 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|