Moja własna strona na serwerze tnb.pl (ustaw w panelu admina)
Nawigacja
Strona Główna
Artykuły
Download
FAQ
Forum
Linki
Kategorie Newsów
Kontakt
Galeria
Szukaj
Użytkowników Online
Gości Online: 3
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
Mobilizują nawet profesorów. ”O różnicy między przodkiem a tyłkiem”.
"Hundert Profesoren, Vaterland du bist verloren" - miał podobno powiedzieć kanclerz Otto Bismarck - co się wykłada, że wystarczy setka profesorów i ojczyzna jest zgubiona. Skoro tak było w czasach Bismarcka, kiedy jeszcze nikt nie słyszał na przykład o "ekonomii politycznej socjalizmu", albo o "wyższości ustroju socjalistycznego", to cóż dopiero teraz, kiedy w spadku po komunie nasz nieszczęśliwy kraj obsiadła rzesza utytułowanych hebesów, co to doktoryzowali się i habilitowali właśnie z różnicy między przodkiem a tyłkiem?? Oczywiście ci utalentowani filuci tak całkiem głupi nie są ("bo taka głupia to ja już nie jestem; no, może głupia, ale taka to już nie") bo charakteryzują się specyficznym rodzajem mądrości nazywanej sprytem, który pozwala im z małpią zręcznością wspinać się po szczeblach kariery - ale nauka ma z nich pożytek mniej więcej taki sam, co pies z piątej nogi.

Stosunkowo najlepsza sytuacja panuje w naukach matematyczno- przyrodniczych, technicznych i medycznych, bo tu kryteria są ostrzejsze i jeśli damy na to, most się zawali, albo samolot nie będzie chciał wzbić się w powietrze, albo pacjenci po podaniu cudownego leku będą marli jak muchy, to niewiele pomoże podpieranie się marksistowską dialektyką.

Leopold Tyrmand w swoim "Dzienniku 1954" notuje taki oto incydent, kiedy to z lotniska na Okęciu wzbił się pasażerski samolot, a kiedy już nabrał przelotowej wysokości, z kabiny pilotów wyszedł osobnik w ZMP-owskim krawacie i oznajmił, że ten samolot przez reakcyjnych inżynierów był przeznaczony do kasacji, ale ekipa aktywistów z ZMP go wyremontowała - i oto lecimy! Wśród pasażerów zapanował nieopisany lament, kobiety zaczęły mdleć, a znajdujący się tam akurat jakiś partyjny buc wstał i wrzasnął: "Dość tych błazeństw! Natychmiast lądować!" Co wydaje się bezpieczne i bezkarne na ziemi, na wysokości 10 kilometrów wygląda już zupełnie inaczej i nawet największemu doktrynerowi jest w stanie w mgnieniu oka przywrócić poczucie rzeczywistości.

Jak tłumaczył kadetom na "Darze Pomorza" żaglomistrz Jan Leszczyński - "waju nikt nie będzie pytał, wiele czasu to było robione, tylko KTO TO ROBIŁ?" Więc chociaż wprawdzie i w tych dziedzinach spryciarze wypracowali rozmaite tricki pozwalające skutecznie wymigiwać się od odpowiedzialności i to jeszcze w starożytności - bo już wtedy pojawiło się porzekadło, że najszczęśliwszymi ludźmi są lekarze, jako że ich sukcesy opromienia słońce, a niepowodzenia skrywa ziemia - to mimo wszystko jakieś kryteria jeszcze są, w odróżnieniu od tzw. nauk humanistycznych, gdzie każdy może pleść, co mu tam ślina na języka przyniesie, bo papier wszystko zniesie. Toteż nic dziwnego, że kiedy tylko okazało się, że za maksismus-leninismus nikt już nie wybula, niedawni luminarze marksizmu-leninizmu jednym susem przerzucili się na "uniwersalizm", a wkrótce - na "gender studies", będące jak wiadomo, współczesną wersją łysenkizmu.

Ciekawe, że ten spryt zaprawiony jest dodatkowo jakąś umysłową perwersją. Być może dlatego, że do prawdy trzeba żmudnie dochodzić, natomiast łgarstwo można sprokurować na poczekaniu i bez wysiłku. Tedy - jak zauważył Stanisław Lem w "Bajce o trzech maszynach opowiadających króla Genialona" - albo zrzynają jedni z drugich, zasypując biblioteki tonami makulatury, albo w najlepszym razie rozdziobują na coraz drobniejsze okruszki każdą oryginalną myśl i w ten sposób ciułają sobie swoje wymęczone doktoraty i habilitacje, którymi później nadymają się wobec maluczkich, a ci myślą, że to wszystko naprawdę.

W tej sytuacji trudno się dziwić, że pod apelem skierowanym do "władz Rzeczypospolitej"by przeciwdziałały "klerykalizacji kraju" podpisali się profesorowie - ale wyłącznie tak zwanych "nauk humanistycznych" to znaczy - filozofii i psychologii, jeden "polonista" w osobie byłego jezuity Stanisława Obirka, no i kilku profesorów nauk prawnych. Ktoś mógłby pomyśleć sobie, że co jak co, ale nauki prawne wymagają logiki i ścisłości - ale o czym tu mówić, skoro przecież i tu zdarzały się doktoryzowania i habilitacje z "centralizmu demokratycznego", a więc czegoś czego nigdy nie było, nie ma i nie będzie? Pewnie również z tego powodu życiorysy wielu luminarzy nauki na wszelki wypadek zaczynają się od roku 1990.

Ten apel wystawia sygnatariuszom kiepskie świadectwo spostrzegawczości, to znaczy - wystawiałby, gdyby nie to, że wśród sygnatariuszy są i tacy, co to z niejednego komina wygartywali. Za komuny byli, jak się należy, w PZPR, a jakby komu i tego było mało, to jeszcze udzielali się w Stowarzyszeniu Ateistów i Wolnomyślicieli, rzuconemu przez SB na odcinek walki z "reakcyjnym klerem", kiedy powiały inne wiatry - jednym susem przeskoczyli do żydowskiego "Zakonu Synów Przymierza", a kiedy pojawiły się jeszcze inne, śmierdzące dmuchy - zwąchali się z "Racjonalistami", którym szefuje pan Gawlik, co to nawet zmienił sobie nazwisko na Agnosiewicz.

Najwidoczniej "gdzieś zwęszyli kasy pełne", albo przyszły rozkazy od samego pułkownika, to jest, pardon - oczywiście od samego Wielkiego Mistrza Wielkiej Loży ("W Londynie w wielkiej loży już postanowiono: / Siedem pieczęci kładą masoni pod dekret. / Nad Talmudem skrwawionym żółte świece płoną / W płachtę zwinęli szczątki i przysięgli sekret."), albo i jedno i drugie jednocześnie - bo jeśli przeczucie mnie nie myli, tutaj wszelki spontan i odlot jest wykluczony.

Nietrudno się domyślić, dlaczego akurat teraz "Professoren" zostali zmobilizowani do przeciwstawienia się "klerykalizacji". Otóż "reakcyjny kler", z różnym zresztą skutkiem próbuje pełnić obowiązki szlachty naszego mniej wartościowego narodu tubylczego, któremu autentyczną szlachtę ze wszystkich społecznych środowisk przetrzebili dwaj wybitni przywódcy socjalistyczni: Adolf Hitler i Józef Stalin.

Teraz jednak najwyraźniej dojrzewa już myśl, by nasz mniej wartościowy naród tubylczy odciąć nawet od tej namiastki, by zrobić w ten sposób miejsce dla szlachty jerozolimskiej - bo jeśli tak zwane "roszczenia żydowskie" zostaną zaspokojone, to środowisko dysponujące w naszym nieszczęśliwym kraju majątkiem rzędu 65 miliardów dolarów, będzie miało dominującą pozycję ekonomiczną, a co za tym idzie - również polityczną. Więc w obliczu nadchodzących przygotowań, trzeba mniej wartościowy naród tubylczy, poprzez odcięcie od wszelkich rodzimych środowisk przywódczych, doprowadzić do stanu całkowitej bezbronności, by się importowanej szlachcie jerozolimskiej nie odważył sprzeciwić. Skoro tedy nawet Professoren zostali zmobilizowani do prostowania ścieżek, to znaczy, że rozstrzygnięcie nieubłaganie się zbliża.

A że "nie ma przypadków, są tylko znaki" - jak mawiał ś.p. ksiądz Bronisław Bozowski - wspomniany apel ukazał się prawie dokładnie w 30 rocznicę zamordowania księdza Jerzego Popiełuszki przez trzech "ateistów" z SB: Piotrowskiego, Chmielewskiego i Pękalę.

Stanisław Michalkiewicz
 
Dodane przez prakseda dnia padziernika 25 2014 13:14:24 · 9 Komentarzy · 20 Czytań · Drukuj
 
Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych Użytkowników.

Proszę się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Shoutbox
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

Louisroano
14/10/2017 22:25
Czesc wszystkim mam na imie Kacper 21 lat i jestem z Kolobrzegu. Na serwerze wisze od czasow tak zamieszchlych ze co tu gadac. Jestem milosnikiem cs 1. 6, cs jego, imetina, lola. Zajmuje sie budowanie
LLK
11/02/2011 10:06
Gratuluję strony i oczekuję aktualizacji. Pozdrawiam LLK
Powered by PHP-Fusion copyright © 2003-2006 by Nick Jones.
Released as free software under the terms of the GNU/GPL license.