|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 5
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
Prezydent: to ja wybieram premiera |
|
|
- Mam suwerenne prawo wybierać kandydata na premiera. Lider zwycięskiej partii ma największe szanse, ale nie ma gwarancji - powiedział Komorowski w wywiadzie dla "Newsweeka". Pytany wprost, czy Jarosław Kaczyński - w razie triumfu PiS w wyborach - miałby szansę na fotel szefa rządu, odpowiedział: "Proszę mnie zwolnić z odpowiedzi na to pytanie".
Część polityków odebrało tę wypowiedź jako sygnał, że Kaczyński nie wróciłby na stanowisko premiera, gdyby Prawo i Sprawiedliwość wygrało wybory. W sprawie głos zabrał Adam Hofman, rzecznik PiS, który w Radiu ZET stwierdził, że słowa głowy państwa to próba wciągnięcia PiS w "awanturę". - Jak wygramy, to zobaczymy jak się wtedy zachowa prezydent - mówił. Jego zdaniem cała sprawa jest "wspólną akcją PO" i jest na "rękę Bronisławowi Komorowskiemu i Donaldowi Tuskowi". - Bronisław Komorowski wznieca wojnę polsko-polską. To próba wciągnięcia nas w awanturę - ocenił poseł.
Konstytucjonalistę prof. Piotra Winczorka dziwi gwałtowna reakcja opozycji na słowa Komorowskiego. - W wypowiedzi prezydenta nie ma nic szokującego. Konstytucja mówi o tym, że kandydata na premiera desygnuje głowa państwa. I tyle. Reszta to już kwestia polityki, a nie prawa - mówi. W ustawie zasadniczej nie znajdziemy więc instrukcji, kto tym premierem miałby być. - W konstytucji nie ma zapisu o tym, że musi to być przywódca partii, która uzyskała najwięcej głosów w wyborach, ale prezydent powinien brać pod uwagę układ sił w parlamencie, by kandydat na premiera mógł stworzyć rząd - dodaje Winczorek.
W naszym kraju funkcjonuje zwyczaj, że premierem zostaje przywódca zwycięskiego ugrupowania, ale w przeszłości bywało różnie. - W systemie wielopartyjnym, jaki występuje w Polsce, często mamy do czynienia z koalicjami kilku ugrupowań, a wtedy premierem niekoniecznie zostaje lider tej partii, która uzyskała największą liczbę głosów w wyborach. Wszystko zależy od wyniku negocjacji między partiami, które ją tworzą - mówi. Prawnik przywołuje przykład Waldemara Pawlaka, który dwukrotnie był premierem (w 1992 r., kiedy nie udało mu się stworzyć rządu oraz w latach 1993-95 - przyp. red.), a przecież jego partia - PSL - nigdy nie wygrała wyborów. Inny przypadek miał miejsce w 2005 r., kiedy PiS wygrał wybory, ale prezydent Lech Kaczyński desygnował na premiera nie szefa tej partii, ale Kazimierza Marcinkiewicza, polityka z drugiego szeregu. |
|
|
Dodane przez prakseda
dnia marca 08 2011 07:49:32 ·
9 Komentarzy ·
371 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|