Moja własna strona na serwerze tnb.pl (ustaw w panelu admina)
Nawigacja
Strona Główna
Artykuły
Download
FAQ
Forum
Linki
Kategorie Newsów
Kontakt
Galeria
Szukaj
Użytkowników Online
Gości Online: 3
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
Praca w Polsce: Zapach katastrofy unosi się w powietrzu.
Zacznijmy od tego co oczywiste, dla wielu widoczne, ale niekoniecznie znajdujące wyraz w statystykach. Na polskiej prowincji nie ma pracy. Ze świecą w ręką szukać miast i miasteczek, w których działa więcej niż jeden czy dwa zakłady produkcyjne. Najlepszym miejscem zatrudnienia są tam urzędy. Innymi słowy to państwo daje pracę małomiasteczkowej Polsce. Drugim nurtem jest handel oraz usługi. Tyle, że ekspansja sieci dyskontów wykańcza mały handel. Tym bardziej, że przy bardzo niskich płacach, mieszkańcy muszą mocno ściskać domowe budżety - nie mają więc sentymentu, gdy dyskont sprzedaje coś taniej niż sąsiedzi w małym sklepie.

Mamy oczywiście trochę wyjątków - np. miasta turystyczne, w których wiele rodzin żyje z tego co zarobi w ciągu 3-4 miesięcy sezonu.

Polska wieś z kolei sprawia wrażenie kompletnie wyludnionej przez pół roku. Wygląda to tak, jakby poza uprawą roli, polscy rolnicy żyli głównie z unijnych dopłat oraz z migracji zarobkowej. W miastach, miasteczkach i na wsi, w oczy rzucają się nowe domy, sprawiające wrażenie, jakby powstały w ciągu ostatnich dziesięciu lat. A dom, jak wiadomo, to jedna z najdroższych życiowych inwestycji. Wiele, jeśli nie większość, z nich staje dzięki euro i funtom zarobionym za saksach.

Młodzi za pracą migrują do dużych miast. Często niestety nie polskich. Tam czeka na nich zwykle dość wydrenowany rynek pracy.

Praca, jeśli już jest, coraz częściej dostępna jest na umowach o dzieło, zlecenie czy w zupełnie szarej strefie. Długoterminowa pewność przychodu jest zjawiskiem rzadkim. Każdy kredyt, każda decyzja o dziecku jest obciążona dużym ryzykiem. Ryzykiem ubóstwa.

Tymczasem PKB rośnie w całkiem przyzwoitym tempie . Na rynku pracy dominuje bowiem pokolenie wyżu demograficznego - od połowy lat 60. - do połowy lat 80. W Polsce pracuje więc więcej osób niż za 20 lat. I więcej niż 10 lat temu. Nie widać tego w statystykach? Migracja i szara strefa wydają się to w dużej mierze wyjaśniać. O zastępowalności pokoleń możemy na dekady zapomnieć.

Kiedy dzieci wyżu pracę porzucą, demografia zdusi nasz wzrost.

Równocześnie mamy do czynienia z ogłaszanymi regularnie masowymi zwolnieniami. W ostatnich miesiącach ogłoszono zwolnienia w górnictwie, zwalnia PKN Orlen, instytucje finansowe, operatorzy telekomunikacyjni, a nawet Biedronka.

Zresztą większość największych pracodawców w kraju jest albo kontrolowana przez państwo, albo przez obcy kapitał. Po środku jest niewiele. Jak pokazuje doświadczenie, nie tylko polskie, państwo nie najlepiej zarządza firmami. Zyski zagranicznych koncernów trafiają z kolei głównie do ich zagranicznych właścicieli. W ten sposób nie buduje się polskiego kapitału prywatnego.

Nawet gdy powstaje, społeczeństwo nie cierpi bogatych Polaków, którzy dają pracę. Mentalnie pozostaliśmy w antysemickiej II Rzeczpospolitej - gdzie przemysł i handel znajdował się głównie w rękach Żydów. Jak pisze Andrzej Leder - prześniliśmy rewolucję, a całe pole symboliczne pozostało prawie bez zmian. Teraz narodowy antysemityzm przenieśliśmy zastępczo na bogatych. Między innymi.

Na dodatek studia nie dają fachu. Absolwenci zarządzania mogą co najwyżej mieć złudzenie, że będą zarządzać innymi, którzy również uczyli się zarządzania. Filozof może łatwiej odkryć sens życia, choć i tak mocno w to wątpię, niż znaleźć pracę w fachu, który praktycznie nie istnieje. Bo filozof swoją wiedzę może co najwyżej przekazywać następnym pokoleniom filozofów. Żyjemy w czasach, gdy jest to co najwyżej hobby po godzinach pracy w sklepie, banku czy w urzędzie.

Mamy więc kraj gospodarki rynkowej, w którym znaczącym dawcą pracy jest państwo, kształcące niepotrzebne zazwyczaj nikomu kadry. Ludzie uciekający do pracy za granicę - tak jak u schyłku PRL-u. To pachnie katastrofą.

Te samo państwo robi niewiele, by zjawiskom na rynku pracy zapobiec. Nie sprawia wrażenia, poza deklaracjami, jak choćby ostatnia - minister Kopacz, że ma pomysł jak sobie poradzić z gigantycznym kłopotem strukturalnym. A problem obecny, wydaje się z racji demografii, i tak dużo mniejszy niż ten za 10 lat.

Nie ma zresztą pomysłu żadna partia. Ani rządzące, ani opozycyjne. Patrząc na podsycającego gniew górników prezesa PiS można wręcz się obawiać, że opozycja w tej materii ma pomysłów jeszcze mniej - dominuje populizm.

Polska klasa polityczna nie ma pomysłu jak rozwiązać największy polski problem: płonący rynek pracy, bo rzadko bowiem trafiają się w niej jednostki, które chcą problemy rozwiązywać, a nie zbijać polityczny kapitał. A nawet jeśli się znajdą - szybko wykańcza ich system układów, powiązań, szklanych sufitów i nieformalnych porozumień. Polsce potrzeba polityka kamikadze. Inaczej za dekadę 80 proc. społeczeństwa pogrąży się w ubóstwie, a praca na kasie w Biedronce będzie marzeniem, a nie koniecznością.

Hubert Salik
rp.pl
 
Dodane przez prakseda dnia lutego 10 2015 08:19:44 · 9 Komentarzy · 6 Czytań · Drukuj
 
Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych Użytkowników.

Proszę się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Shoutbox
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

Louisroano
14/10/2017 22:25
Czesc wszystkim mam na imie Kacper 21 lat i jestem z Kolobrzegu. Na serwerze wisze od czasow tak zamieszchlych ze co tu gadac. Jestem milosnikiem cs 1. 6, cs jego, imetina, lola. Zajmuje sie budowanie
LLK
11/02/2011 10:06
Gratuluję strony i oczekuję aktualizacji. Pozdrawiam LLK
Powered by PHP-Fusion copyright © 2003-2006 by Nick Jones.
Released as free software under the terms of the GNU/GPL license.