Moja własna strona na serwerze tnb.pl (ustaw w panelu admina)
Nawigacja
Strona Główna
Artykuły
Download
FAQ
Forum
Linki
Kategorie Newsów
Kontakt
Galeria
Szukaj
Użytkowników Online
Gości Online: 1
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
Ręczne sterowanie tymi ręcamy
Taki na przykład Edward Gierek sam nie uprawiał propagandy sukcesu, bo od tego miał niezależną rządową telewizję pod kierownictwem prezesa Macieja Szczepańskiego, który w propagandzie sukcesu przechodził samego siebie, do tego stopnia, że nawet dzisiaj mnóstwo ludzi, pana prezesa Kaczyńskiego nie wyłączając, uważa, że Edward Gierek, to był wzorowy patriota i w ogóle - jasny idol.

Co prawda kazał wpisać do konstytucji odwieczny sojusz ze Związkiem Radzieckim, ale inni też stręczyli podobne rzeczy, jak na przykład, Anschluss do Unii Europejskiej, czy unię walutową, która dzisiaj, co prawda tylko na użytek kampanii prezydenckiej, w której kandydaci muszą się jakoś różnić, przedstawiana jest jako "kolejny cios" w Polaków - więc w tej sytuacji trudno narzekać akurat na Edwarda Gierka.

Tymczasem w dniach ostatnich (najwyraźniej nadchodzą zapowiadane "dni ostatnie") pani premierzyca Ewa Kopacz zabrała się za uprawianie propagandy sukcesu osobiście, chociaż przecież ma do dyspozycji niezależną rządową telewizję, a nawet niezależne telewizje prywatne.

Ale wiadomo, że cudze ręce wprawdzie lekkie, jednak niepożyteczne, toteż i pani premierzyca postanowiła ująć kreowanie pozytywnego wizerunku swego rządu i siebie samej we własne ręce i tymi ręcamy go kształtować. W tym celu usadziła cały rząd na trybunie, przetykając dygnitarzy tak zwanymi ludźmi prostymi. Całe to towarzystwo oklaskiwało wystąpienie pani premierzycy, niczym wytresowana publiczność w programie "Tomasz Lis na żywo" i jeśli czegoś brakowało, to tylko wybuchów śmiechu.

Ale to dopiero początek nowej świeckiej tradycji i następnym razem wszystko będzie, jak się należy tym bardziej, że okazało się, iż pani premierzyca wykonała zaledwie 50 procent planu. Ta sytuacja przypomina socrealistyczny wierszyk o Kacprze Gwoździu z epoki "błędów i wypaczeń":

Przez gwiezdne niebo, jak przez durszlak
noc sieje źdźbła mdłe blasków ostrych.
Kacper Gwóźdź mknie przez twardych dróg szlak
i idą za nim słupy wiorst pstre.
Cóż - Kacpra szept brzmi - moich prac plan
o ośm zwiększyłem ledwie procent.
I osiemnaście w głowie Kacpra
świta uparcie idąc nocą.
Przyspiesza kroku Gwóźdź i gwiazd gwizd
wtóruje mu, jak temu miesiąc... - i tak dalej.

Okazuje się, że z "tymi ręcamy" mamy do czynienia z początkiem jakiejś epidemii. Oto Najwyższa Izba Kontroli opublikowała raport o katastrofie systemu informatycznego, zainstalowanego w Krajowym Biurze Wyborczym. Okazało się, że "nieprawidłowości" wystąpiły już na etapie przetargu, a poza tym PKW nawet nie sprawdziła, czy system w ogóle działa. Co więcej - do systemu w każdej chwili miały dostęp "osoby z zewnątrz" - co pan prezes Kwiatkowski poczciwie piętnuje, jako "nieprawidłowości".

Tymczasem wszystko, a w każdym razie - wiele wskazuje, że o to właśnie chodziło. Po pierwsze - PKW musiała wyczekiwać na informację z bezpieki, co właściwie ustalono w przedmiocie wyborów samorządowych: kto wygrał, w jakiej kolejności dziobania i tak dalej. Gdyby nie awaria systemu informatycznego, jak wytłumaczyłaby zirytowanej publiczności niemożność podania wyniku wyborów? Dlatego też wybrany został system GWARANTUJĄCY wystąpienie awarii, która pozwoliła ukryć prawdziwe przyczyny bezradności PKW. Ta gwarancja awarii wyjaśnia przyczynę, dla której PKW taktownie i roztropnie powstrzymała się przed sprawdzaniem niezawodności systemu. Takie badanie zdemaskowałoby całą operację, więc było oczywiście niepotrzebne.

I wreszcie dostęp osób trzecich do systemu. Przecież właśnie O TO CHODZIŁO, by "osoby trzecie", kiedy już kompromis między bezpieczniackimi watahy zostanie ustalony, wykorzystując dostęp do systemu, wprowadziły tam ustalone rezultaty wyborów, które PKW mogłaby z ulgą i czystym sumieniem wreszcie ogłosić. Potwierdzeniem tych wszystkich poszlak, rodzajem kropki nad "i", są wyroki niezawisłych sądów, oddalające protesty wyborcze.

Na koniec NIK zarekomendowała na użytek wyborów prezydenckich odejście od informatyki na rzecz ręcznego liczenia głosów, a PKW z podziwu godną skwapliwością rekomendacje tę przyjęła. Nieomylny to znak, że bezpieka nie tylko już opracowała metodę ukształtowania pożądanych wyników wyborów przy liczeniu ręcznym, ale nawet zadaniowała agentów i konfidentów, co, jak i kiedy mają robić, żeby wszystko było, jak się należy.

Jestem pewien, że i niezawisłe sądy, stanowiące wszak ważne ogniwo organizacji przestępczej o charakterze zbrojnym, w jaką została przekształcona III Rzeczpospolita, otrzymały stosowne rozkazy nie tylko w kwestii protestów wyborczych - bo wiadomo, że trzeba będzie je wszystkie poodrzucać - ale również w kwestii egzekwowania odpowiedzialności za kwestionowanie rzetelności wyborów.

Przemawia za tym fala surowości, jaka przewaliła się, a może jeszcze przewala przez niezawisłe sądy. Oto pani sędzia Iwona Konopka, ta sama, co to kiedyś przysoliła 6 tys. zł grzywny prof. Bogusławowi Wolniewiczowi pod pretekstem, że ją zlekceważył, a potem nie tylko wypuściła z aresztu podpalacza samochodów z Warszawy, ale w dodatku wskazała mu świadka, który go rozpoznał - teraz skazała Grzegorza Brauna za "naruszenie miru domowego" Państwowej Komisji Wyborczej.

Ten wyrok nie wzbudził jednak takiego rezonansu, jak wyrok następny, w wykonaniu pana sędziego Wojciecha Łączewskiego. Ten pan sędzia Łączewski to oryginał, jakiego świat nie widział. Na przykład kibiców oskarżonych o "antysemityzm" skazał na obejrzenie sztuki Izabeli Cywińskiej "Cud Purymowy", co jak wiadomo, gorsze jest od śmierci.

Ale to jeszcze nic, bo największy rezonans wywołał wyrok na pana Mariusza Kamińskiego, byłego szefa CBA. Został on właśnie skazany na 3 lata więzienia bez zawieszenia i 10 lat zakazu zajmowania stanowisk publicznych. Pan sędzia przysolił panu Kamińskiemu więcej, niż domagał się prokurator, co wzbudza podejrzenia podejrzliwców, że albo dostał taki rozkaz od swego oficera prowadzącego, albo sam też z jakichś powodów nie lubił pana Kamińskiego, albo wreszcie - i jedno i drugie.

Jak tam było, tak tam było - dość że wyrok odbił się - jak to mówią - szerokim echem. Michnikowszczyna i Salon nie mogą się go nachwalić, podczas gdy pan prezes Kaczyński nie znajduje dlań słów potępienia i oburzenia twierdząc, że jedynym sprawiedliwym wyrokiem byłby wyrok uniewinniający.

Pan prezes Kaczyński ma oczywiście rację, jak zresztą we wszystkim, co mówi, zwłaszcza, że skazany został jeden z jego najbliższych współpracowników, a "czysty typ nordycki i bez mydła jest czysty" - niemniej jednak warto zauważyć istnienie pewnych przesłanek merytorycznych.

Po pierwsze - zgodnie z prawem polskim, postępowanie przygotowawcze tzn. śledztwo i towarzyszące mu czynności "operacyjne", może być wszczęte w sytuacji gdy pojawiło się uzasadnione podejrzenie popełnienia przestępstwa. Zatem przestępstwo musi najpierw zaistnieć, żeby na przykład agenci CBA mogli rozpocząć swoje dokazywanie. Tymczasem w przypadku afery gruntowej żadnego przestępstwa początkowo nie było. Ono dopiero miało się pojawić w następstwie przygotowanej przez agentów CBA prowokacji. I rzeczywiście się pojawiło, za co jego sprawcy zostali skazani - ale niezależnie od tego ze strony CBA doszło do przekroczenia uprawnień. I to w dodatku podwójnego - bo zgodnie z art. 24 ustawy o CBA - agenci mogą preparować i posługiwać się fałszywymi dokumentami - ale tylko takimi, które uniemożliwiają ich zidentyfikowanie, jako agentów CBA, a więc - fałszywymi dowodami osobistymi, prawami jazdy, dowodami rejestracyjnymi samochodów itp. - natomiast nie wolno im fałszować aktów własności, czy decyzji administracyjnych - a z taką właśnie sytuacją mieliśmy do czynienia w przypadku "afery gruntowej". Zatem pan sędzia Łączewski nie był pozbawiony merytorycznych przesłanek wyroku, natomiast jego surowość to już całkiem inna sprawa.

Oczywiście wyrok na pana Kamińskiego natychmiast stał się czołowym motywem kampanii prezydenckiej, usuwając na plan dalszy nawet spór o różnicę łajdactwa w związku ze SKOK-ami, a warto odnotować, że w kolejce czeka katastrofa smoleńska. Według informacji przekazanej mi przez mego Honorable Correspondanta, początkowe rozkazy przewidywały, że po zakończeniu tegorocznych obchodów, sprawa katastrofy miała zostać definitywnie zamknięta na podstawie Najwyższego Nakazu. Kiedy jednak okazało się, że Niemcy najwyraźniej sobie tego nie życzą, występując właśnie teraz ze swoimi rewelacjami, Najwyższy Nakaz został odwołany i w ten sposób katastrofa smoleńska jeszcze długo będzie służyć do podgrzewania politycznej atmosfery - być może aż do roku 2027 - po którym dopiero się zobaczy.

Stanisław Michalkiewicz
 
Dodane przez prakseda dnia kwietnia 07 2015 09:08:06 · 9 Komentarzy · 19 Czytań · Drukuj
 
Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych Użytkowników.

Proszę się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Shoutbox
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

Louisroano
14/10/2017 22:25
Czesc wszystkim mam na imie Kacper 21 lat i jestem z Kolobrzegu. Na serwerze wisze od czasow tak zamieszchlych ze co tu gadac. Jestem milosnikiem cs 1. 6, cs jego, imetina, lola. Zajmuje sie budowanie
LLK
11/02/2011 10:06
Gratuluję strony i oczekuję aktualizacji. Pozdrawiam LLK
Powered by PHP-Fusion copyright © 2003-2006 by Nick Jones.
Released as free software under the terms of the GNU/GPL license.