Moja własna strona na serwerze tnb.pl (ustaw w panelu admina)
Nawigacja
Strona Główna
Artykuły
Download
FAQ
Forum
Linki
Kategorie Newsów
Kontakt
Galeria
Szukaj
Użytkowników Online
Gości Online: 2
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
Nazistowski upiór nad strefą euro
Wprowadzenie euro miało Europejczyków zjednoczyć i wygasić narodowe konflikty. Stało się zupełnie inaczej. Kryzys w Grecji sprawił, że nie tylko pojawiła się groźba rozpadu eurolandu, ale również wrócono do porachunków z czasów drugiej wojny światowej. Wzrost wpływów Niemiec w Europie oraz ich rola w narzucaniu innym państwom często nieskutecznej strategii walki z kryzysem odgrzały obawy przed niemiecką dominacją i obudziły skojarzenie "Niemcy = naziści". Na demonstracjach przeciwko polityce fiskalnego zaciskania pasa na trwałe zagościły wizerunki przedstawiające kanclerz Merkel w mundurze SS. Rząd Grecji wypuścił dżina z butelki, poruszając kwestię reparacji wojennych od Niemiec. Mieszkańcy RFN coraz częściej będą słyszeli, że swoje bogactwo zbudowali na wielkiej grabieży dokonanej podczas wojny. I coraz częściej elity finansowo-polityczne współczesnych Niemiec będą łączone z III Rzeszą. Zdobywają popularność teorie spiskowe dotyczące losów ogromnego kapitału zrabowanego przez Niemcy.

279 mld euro reparacji wojennych, które grecki rząd chce uzyskać od Niemiec, to suma, która zakończyłaby kryzys zadłużeniowy na południu strefy euro. To rachunek, którego Niemcy - tak chętnie pouczający resztę Europy o konieczności płacenia zobowiązań - nie chcą płacić. Traktują go jako absurdalne roszczenie, mimo że sami sprowokowali Greków do jego wystawienia swoją arogancką polityką wobec Aten.

Kradli nawet sznurówki

Kilkadziesiąt miliardów euro z greckich roszczeń to nieoprocentowane pożyczki, do których udzielenia Niemcy zmusili Bank Grecji w latach 1942-1944. Pieniądze te poszły na opłacenie żołdu niemieckich żołnierzy okupujących Grecję (ale również żołdu części jednostek Afrika Korps), kosztów funkcjonowania okupacyjnej administracji i aparatu represji. Kredyty te nigdy nie zostały spłacone, choć swoje długi z tego tytułu uregulowały już wiele lat temu Włochy, a nawet Bułgaria. Dzieje tej sprawy wyraźnie pokazują, jak Berlin podchodzi do kwestii finansowego zadośćuczynienia za krzywdy wyrządzone reszcie Europy.

A przecież w 1953 r., na mocy porozumienia londyńskiego, Grecja znalazła się w grupie państw, które anulowały połowę niemieckiego długu. Ateny zobowiązały się wówczas, że wstrzymają się z żądaniami reparacji do czasu zjednoczenia Niemiec. W 1964 r. zachodnioniemiecki kanclerz Ludwig Erhard obiecał greckiemu rządowi, że Niemcy spłacą pożyczki zaciągnięte w Banku Grecji, gdy dojdzie do re-unifikacji. W 1995 r., czyli pięć lat po zjednoczeniu, Grecja przypomniała niemieckiemu rządowi o tej obietnicy. Odpowiedzią było milczenie. Wcześniej, w 1960 r., władze RFN zapłaciły 115 mln marek greckim obywatelom poszkodowanym w wyniku niemieckich represji. Łącznie Niemcy wypłaciły Grecji oraz jej mieszkańcom 2,5 mld euro (przeliczając na obecną siłę nabywczą) reparacji i odszkodowań.

To stanowczo za mało jak na skalę przewinień. Wojna i okupacja przyniosły śmierć 320-578 tys. Greków. Straty materialne również były duże. Niemcy rabowali skarby archeologiczne, kosztowności obywateli, majątki banków i fabryk, surowce wydobywane w kopalniach oraz zbiory rolników. Benito Mussolini skarżył się swojemu ministrowi spraw zagranicznych, hrabiemu Ciano: "Niemcy zabierają Grekom nawet sznurówki do butów". Walther Funk, skazany w Norymberdze minister gospodarki Trzeciej Rzeszy, przyznał, że Grecja została w czasie wojny obrabowana "jak żaden inny kraj".

279 mld euro reparacji wyliczonych przez komisję greckiego parlamentu wydaje się dosyć wyważonym rachunkiem. Francuski ekonomista Jacques Delpla szacował reparacje należne Grecji na 575 mld euro, poprzedni grecki rząd liczył je skromnie na 162 mld euro. - To nie my jesteśmy winni Niemcom pieniądze. To oni są je winni nam. Ich dług wobec nas to 162 mld euro, nie licząc odsetek. Z 3-proc. odsetkami wyniósłby pewnie ponad 1 bln euro. Ale możemy zaakceptować restrukturyzację spłaty odsetek - mówił w 2013 r. Manolis Glezos, dziewięćdziesięcioletni weteran greckiego ruchu oporu, wsławiony zerwaniem w maju 1941 r. niemieckiej flagi z Akropolu, a obecnie deputowany lewicowej partii Syriza.

Berlin unika jak ognia sprawy greckich reparacji wojennych, gdyż obawia się, że w ślad Grecji mogłyby pójść inne kraje, z którymi nie została wystarczająco uregulowana sprawa odszkodowań. - Gdyby Polacy wystawili nam rachunek za zniszczone miasta, zrujnowane fabryki, zrabowane dzieła sztuki czy zapóźnienie cywilizacyjne będące konsekwencją wojny, bylibyśmy dłużnikami w nieskończoność - ostrzegał swego czasu Günter Grass, niedawno zmarły niemiecki pisarz, były żołnierz Waffen-SS.

Wywieźć do Argentyny

Tuż po wojnie polskie Biuro Odszkodowań Wojennych wyliczyło, że w wyniku działań wojennych i okupacji polska kolej straciła 84 proc. majątku, energetyka - 65 proc., poczta i telekomunikacja - 62 proc., a górnictwo - 42 proc. Zniszczono jedną trzecią fabryk i 30 proc. lasów. Straty gospodarcze sięgnęły łącznie 259 mld przedwojennych złotych lub 49 mld USD według kursu z 1938 r.

W przeliczeniu na obecne pieniądze to blisko 590 mld USD. Ponadto na początku lat 90. prof. Alfons Klafkowski wyliczył, że ofiarom wojny oraz ich spadkobiercom należałoby się od Niemiec 285 mld USD odszkodowań. Przygotowany w 2004 r. z inicjatywy ówczesnego prezydenta Warszawy Lecha Kaczyńskiego raport mówi, że wojenne straty majątkowe stolicy wyniosły co najmniej 45,3 mld USD. Według powojennych ustaleń mocarstw Polska miała dostać odszkodowania wojenne, które wyniosłyby 15 proc. reparacji dla ZSRR. Sowieci przekazywali nam więc część niemieckiego majątku przejętego w ich strefie okupacyjnej. Strona sowiecka zrealizowała do PRL dostawy stanowiące równowartość 257,9 mln USD w cenach z 1938 roku, czyli według obecnych cen - około 4 mld USD. 43 proc. tej kwoty stanowił jednak tabor kolejowy przejęty na Ziemiach Odzyskanych, czyli majątek, który i tak miał przypaść Polsce. W 1953 r. rząd PRL na żądanie Sowietów jednostronnie zrzekł się roszczeń o odszkodowania wojenne od NRD.

W 1990 r. niemiecki Bundestag przyjął kuriozalną uchwałę mówiącą, że zrzeczenie się przez PRL roszczeń wobec NRD obejmuje całe zjednoczone Niemcy. W 2004 r. polski parlament przegłosował zaś uchwałę wzywającą rząd do podjęcia działań w celu uzyskania reparacji. Działań nie podjęto. W 2014 r. Grzegorz Kostrzewa-Zorbas ustalił, że zrzeczenie się przez PRL niemieckich reparacji nie zostało zarejestrowane w Sekretariacie ONZ. Nie miało więc mocy prawnej i jego zdaniem Polska ma prawo żądać od Niemiec nawet 3 bln zł odszkodowań. Poprzednie rządy nie ruszyły w tej sprawie palcem.

Sensacyjną informację podaje raport amerykańskiego wywiadu wojskowego "EW-Pa 128" z listopada 1944 r. znany jako "The Red House Report". Opisuje on spotkanie czołowych niemieckich przemysłowców i finansistów z wysokiej rangi funkcjonariuszami SS - wysłannikami Himmlera - oraz urzędnikami Kancelarii Rzeszy. Konferencja, do której doszło 10 sierpnia 1944 r. w hotelu Maison Rouge w Strasburgu, została zorganizowana z inicjatywy Martina Bormanna, zastępcy Hitlera w strukturach NSDAP i zarazem jego osobistego sekretarza. Reprezentujący Bormanna gen. SS Schied powiedział tam finansowo-przemysłowym niemieckim potentatom, że wojna jest już dla Rzeszy przegrana. "Muszą zostać podjęte przygotowania do powojennej kampanii komercyjnej" - mówił Schied. Polecił przedstawicielom czołowych niemieckich koncernów, by transferowali kapitał, kluczowe kadry i technologie do krajów neutralnych, takich jak np. Hiszpania czy Argentyna - a także wykorzystali swoje przedwojenne powiązania finansowe z krajami alianckimi, by ochronić majątki, aż pojawi się dogodny moment, by przetransferować je z powrotem do Niemiec. Firmy reprezentowane na konferencji w Maison Rouge założyły w kolejnych miesiącach za granicą setki spółek joint venture, przez które wyprowadzono miliardy dolarów, zainwestowane następnie w krajach, do których potajemnie emigrowała nazistowska wierchuszka.

To właśnie ta strategiczna ewakuacja tłumaczy m.in. "cud gospodarczy" w Argentynie w latach 40. i na początku lat 50. (Nieprzypadkowo Argentyna była w latach 40. jednym z kilku krajów świata dysponujących myśliwcami odrzutowymi - samolotami łudząco podobnymi do niemieckich Me 262). Kwestię finansowych przepływów kapitału z III Rzeszy do Ameryki Południowej opisywało wielu badaczy, w Polsce m.in. Igor Witkowski, autor poczytnego cyklu "Supertajne bronie Hitlera". Mimo to w tej historii jest nadal mnóstwo białych plam. Choćby to, co się działo z ewakuowanym kapitałem od połowy lat 50.? Pierre de Villemarest, były oficer francuskiego wywiadu, w swojej książce "Bormann i 'Gestapo' Müller na usługach Stalina" wskazuje, że ta góra pieniędzy zaczęła wracać do nowych, demokratycznych Niemiec Zachodnich. Było to możliwe m.in. dzięki temu, że wielu uczestników konferencji w Maison Rouge - np. szef Deutsche Banku Hermann Josef Abs - pełniło prominentne funkcje w świecie finansowym i politycznym RFN. De Villemarest to autor kontrowersyjny, lubiący teorie spiskowe ale jego tezy są solidnie udokumentowane.

W latach 40. we francuskiej strefie okupacyjnej miał okazję rozmawiać z wieloma ludźmi z wierchuszki Abwehry i SD. To właśnie na ich zazębiających się relacjach oparł swoje ustalenia. Przez wiele lat śledził takie nazistowskie podziemne siatki, jak np. Grupa z Saragossy. Obserwował ich powiązania z sowieckimi służbami specjalnymi. Dwukrotnie miał też okazję spotkać po 1945 r., w Niemczech i Szwajcarii, Martina Bormanna, człowieka uznawanego za mózg operacji strategicznych ewakuacji nazistowskiego kapitału.

Tajemnice Grupy Bilderberg

Według oficjalnej, uznawanej przez historyków, wersji Martin Bormann zginął podczas próby wyrwania się z oblężonego Berlina 1 maja 1945 r. Jego ciała długo nie można było znaleźć, a relacje na temat jego śmierci były sprzeczne, więc powstawały liczne teorie mówiące, że przeżył on wojnę i ukrywał się w Ameryce Południowej nawet do połowy lat 70. Teorii tych nie osłabiło odnalezienie szkieletu Bormanna podczas prac budowlanych w centrum Berlina w 1972 r. (tożsamość została potwierdzona za pomocą badań DNA w 1998 r.). De Villemarest utrzymuje, że Martin Bormann zmarł w 1959 r. w paragwajskiej stolicy Asuncion, został pochowany na niemieckim cmentarzu w mieście Ita, a jego ciało po latach wykradziono z grobu i podrzucono na budowie w Berlinie Zachodnim po to, by oficjalnie można było go uznać za zmarłego, co umożliwiło położenie łapy na zgromadzonych przez niego miliardach, w tym ukradzionym przez nazistów złocie.

Co ciekawe, w zębach Bormanna znaleziono plomby wstawione technologią z lat 50., a na kościach czerwoną ziemię, taką samą jak w jego rzekomym grobie w Ita. De Villemarest powołuje się na relację Irene Jarry, wieloletniej korespondentki "Le Figaro" w Ameryce Południowej, a także na dokument paragwajskiego MSW ujawniony przez rosyjskie pismo "Sowierszenno Siekretno". W dokumencie tym Pedro Prokopczuk, jeden z dyrektorów w paragwajskim resorcie spraw wewnętrznych, podaje, że Bormann zmarł 15 lutego 1959 r. w Asuncion, w domu konsula RFN Wernera Junga. Czyżby więc władze Niemiec Zachodnich utrzymywały kontakt z ukrywającym się mózgiem nazistowskiej operacji transferu kapitału? Obecna sytuacja w strefie euro z pewnością będzie sprzyjała wysuwaniu tego typu oskarżeń.

Brytyjski dziennikarz śledczy i zarazem głosiciel wielu radykalnych teorii spiskowych David Guyatt wskazuje na ciekawy wątek historii ewakuacji kapitału z III Rzeszy - opowieść o Grupie Bilderberg, tajemniczym klubie bogatych i wpływowych osobistości z Zachodu, zwanym czasem mocno na wyrost rządem światowym. Ze stenogramów konferencji w Maison Rouge wynika, że nazistowcy finansiści obawiali się, że zabraknie im czasu na przerzut majątku za granicę. Potrzebny czas szacowali na dziewięć miesięcy.

Mniej więcej w tym czasie, gdy w Maison Rouge konferowano nad wielkim skokiem na majątek III Rzeszy, brytyjski marszałek Bernard Montgomery tworzył projekt operacji "Market-Garden", wielkiego desantu spadochronowego na holenderskie mosty na rzekach Maas, Waal i Ren, mającego utorować drogę uderzeniu pancernemu na Zagłębie Ruhry. Monty przekonywał, że w ten sposób "zakończy wojnę przed Bożym Narodzeniem". Wątpliwości co do planu mieli gen. Sosabowski oraz arcywróg Monty'ego, amerykański Bóg Wojny gen. George Patton. Patton (nazywający Montgomery'ego "małym dupkiem") argumentował, że to właśnie jemu należy przekazać więcej sił na ofensywę w stronę Renu. Ofensywę, która miała ogromne szanse na zdobycie przyczółków po drugiej stronie rzeki, ale nie doszła do skutku, gdyż potrzebne zasoby paliwa przeznaczono na holenderską fantasmagorię Monty'ego.

Operacja "Market-Garden" zakończyła się klęską z winy brytyjskich planistów. Brytyjska 1. Dywizja Powietrznodesantowa, która miała zająć kluczowy most w Arnhem, została mimo ostrzeżeń holenderskiego ruchu oporu zrzucona niemal wprost na II Korpus Pancerny SS, który spędzał tam "urlop". Alianckie natarcie pancerne nie zdołało się przebić do Arnhem, choć dzieliła je niewielka odległość. Ewidentnie zmarnowano dużą szansę - po tym, gdy amerykańscy spadochroniarze z 82. Dywizji Powietrznodesantowej dużym kosztem, dokonując cudów waleczności, zajęli most w Nijmegen, praktycznie nic nie stało już aliantom na przeszkodzie w zadaniu ciosu Niemcom oblegającym brytyjskich spadochroniarzy w Arnhem. Natarcie zostało jednak wstrzymane.

Po latach przed kamerami BBC kpt. Moffatt Burriss, dowódca kompanii 1 504. Batalionu 82. Dywizji Powietrznodesantowej, opowiedział, jak dowódca brytyjskiej szpicy pancernej wstrzymał natarcie, uzasadniając to tym, że "zbliża się noc, a Niemcy tam mają ukryte działo przeciwpancerne". Szansa została zmarnowana. Owym opieszałym dowódcą szpicy pancernej był mjr Peter Smith z elitarnego królewskiego pułku Grenadierów Gwardii. Major Peter Smith był po wojnie bardziej znany jako lord Carrington - dyplomata, sekretarz generalny NATO w latach 1984-1988. Pochodził z liczącej ponad 700 lat bankierskiej rodziny znajdującej się w samym sercu brytyjskiego establishmentu. Establishmentu, w którym roiło się przed wojną od sympatyków niemieckiego eksperymentu społecznego.

Niemcy dostali czas

Lord Carrington był jednym z przewodniczących Klubu Bilderberg. Poprzednim przewodniczącym był książę Bernhard, w czasie wojny głównodowodzący holenderskich sił zbrojnych, a przed wojną... członek SS i szpieg przemysłowy koncernu IG Farben. Ślub księcia Bernharda zur Lippe-Biesterfeld z holenderską księżniczką Julianą uznawano za wstęp do możliwego sojuszu Holandii z III Rzeszą (do którego ostatecznie nie doszło), a podczas ceremonii śpiewano na nim hymn nazistów "Horst Wessel Lied". Książę Bernhard, mimo nazistowskich powiązań, był później uważany za holenderskiego patriotę i bohatera narodowego, który m.in. przywrócił światu pamięć o polskich dokonaniach pod Arnhem.

Grupa Bilderberg, którą kierowali książę Bernhard i lord Carrington, została założona w maju 1954 r., ale jej pierwsza konferencja z prawdziwego zdarzenia odbyła się we wrześniu 1954 r. w hotelu Bilderberg pod holenderską miejscowością Oosterbeek. Oosterbeek leży... pod Arnhem, a hotel Bilderberg był w czasie bitwy sztabem okrążonego batalionu SS. David Guyyatt zauważa więc, że major Smith, książę Bernhard i były szef SOE płk Gubbins konferowali wówczas sobie z niemieckimi przemysłowcami - tymi samymi, którzy byli obecni na konferencji w Maison Rouge - w dziesiątą rocznicę bitwy, która przedłużyła wojnę o kilka miesięcy. Do tego na miejscu owej bitwy.

Porażka aliantów pod Arnhem umożliwiła Niemcom przygotowanie ofensyw w Ardenach i w Lotaryngii. Przekroczenie Renu opóźniło się o kilka miesięcy, a Bormann zyskał cenny czas na strategiczne ewakuacje. Gdy Grupa Bilderberg konferowała w Oosterbeek, Niemcy Zachodnie integrowali się z niedawnymi przeciwnikami, a olbrzymie kapitały zaczęły wracać z Argentyny do RFN.

Co sądzić o takiej wersji historii? Być może to tylko antyniemieckie teorie spiskowe wymyślane przez szaleńców i frustratów zazdroszczących Niemcom dobrobytu i przywództwa kanclerz Angeli Merkel, ale w tej opowieści jest dużo zadziwiających zbiegów okoliczności. Niezależnie jednak od tego, w jakiej mierze te sensacyjne domysły są prawdziwe, Niemcom nie będzie łatwo pozbyć się odium, które na nich spadło z powodu grabieży, jakiej się dopuszczali w czasie rozpętanej przez nich drugiej wojny światowej.

Teraz Grecy upominają się o swoje. Być może mają powód uważać, że faktycznym źródłem potęgi Niemiec, której odzwierciedleniem jest - uzyskana także dzięki Grupie Bilderberg - ich pozycja w Europie, są pieniądze przywłaszczone przez III Rzeszę w trakcie drugiej wojny światowej. Jeśli tak, to właśnie nadszedł moment uregulowania rachunków.

Hubert Kozieł
 
Dodane przez prakseda dnia kwietnia 28 2015 10:12:50 · 9 Komentarzy · 15 Czytań · Drukuj
 
Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych Użytkowników.

Proszę się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Shoutbox
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

Louisroano
14/10/2017 22:25
Czesc wszystkim mam na imie Kacper 21 lat i jestem z Kolobrzegu. Na serwerze wisze od czasow tak zamieszchlych ze co tu gadac. Jestem milosnikiem cs 1. 6, cs jego, imetina, lola. Zajmuje sie budowanie
LLK
11/02/2011 10:06
Gratuluję strony i oczekuję aktualizacji. Pozdrawiam LLK
Powered by PHP-Fusion copyright © 2003-2006 by Nick Jones.
Released as free software under the terms of the GNU/GPL license.