Moja własna strona na serwerze tnb.pl (ustaw w panelu admina)
Nawigacja
Strona Główna
Artykuły
Download
FAQ
Forum
Linki
Kategorie Newsów
Kontakt
Galeria
Szukaj
Użytkowników Online
Gości Online: 1
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
Z cyklu: „Gajowy i przyjaciele”. Pułkownik Leszek To­biasz. - Zatańczył się na śmierć.
W dniu, w którym trafiłem do szpitala, wielu rzeczy się domyślałem, ale wciąż sto­sunkowo niewiele wiedziałem o szczegółach roli, jaką w całej sprawie odegrali pułkownik Leszek To­biasz i marszałek Sejmu Bronisław Komorowski. O pierwszym wiedziałem tyle, że był znajomym Ko­morowskiego, moim oskarżycielem, i oczywiście to, co powiedział mi Marek. Dopiero pod koniec pobytu w szpitalu dowiedziałem się, że ten znajomy mar­szałka, drugiej osoby w państwie, był przestępcą skazanym prawomocnym wyrokiem sądowym, zawodowo fałszywie oskarżał wiele osób, inwigilował hie­rarchów kościoła katolickiego, no i odegrał kluczową rolę w sprawie opatrzonej kryptonimem "Anioł", w ra­mach której szantażował księdza arcybiskupa Paetza.

Był także zaangażowany w sprawę ojca Hejmo oraz nieudaną próbę zdyskredytowania biskupa Michalika, odnośnie do którego próbował zdobyć informacje po­twierdzające jego rzekomą współpracę z SB. Takimi i podobnymi działaniami pułkownik Leszek Tobiasz pa­rał się od lat, jednak o roli tego człowieka w operacjach opartych o próby szantażu i nacisku dowiedziałem się dopiero na początku października 2008 roku, tuż przed opuszczeniem szpitala. Mniej więcej w tym samym cza­sie dowiedziałem się od zazwyczaj świetnie poinformo­wanego dziennikarza śledczego z Krakowa, Przemka Wojciechowskiego, iż Tobiasz, oficer WSI, jest także... współpracownikiem Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrz­nego. Przemek nie chciał powiedzieć mi, skąd ma tę wie­dzę, zapewnił jednak, iż jest to informacja "stuprocento­wo pewna".

To, czego nie mógł dopowiedzieć mi Przemek, uzu­pełnił niezawodny Wojtek Wybranowski. Był wyraźnie podekscytowany.

- To jest historia bardziej śmierdząca, niż kiedykolwiek mógłbym przypuszczać - odezwał się. - Tobiasz od lat niszczył życie wielu ludziom. Zajmował się pomawianiem innych ludzi o popełnianie przestępstw, których nigdy nie było, i był z tego powodu ścigany przez warszawską pro­kuraturę garnizonową, ale nie koniec na tym. Wyobraź so­bie, że był także podejrzewany o dużo poważniejsze prze­stępstwa, zahaczające o kontakty z rosyjskim wywiadem. Szkopuł w tym, że po objęciu przez Bondaryka szefostwa w ABW za pośrednictwem Komorowskiego związał się z tą służbą i "Abwehra" ukręciła łeb wszystkim jego sprawkom. No i na koniec rarytas, przeczytaj sobie to. Mówiąc te słowa wręczył mi protokół przesłuchania w prokuraturze... Bronisława Komorowskiego:

Uprzedzony o odpowiedzialności karnej za skła­danie fałszywych zeznań (oraz o treści art.182 i 183 kpk i pouczony o treści art.185 kpk) oświadczam, że:

Znam pana płk. Aleksandra Lichockiego. O ile pamię­tam, to zetknąłem się z nim po raz pierwszy w roku 1990, gdy byłem Wiceministrem Obrony Narodowej, a Pan Lichocki chyba był szefem komórki Kontrwywiadu, zajmującej się IC MON. Kojarzyłem go jako osobę blisko związaną z gen. Bułą, ówczesnym szefem WSW Obie postacie kojarzyłem ze sprawą niszczenia akt ówczesnej WSW. O sprawie tej meldowałem ówczesnemu Ministrowi Obrony Narodowej adm. Kołodziejczykowi oraz Premie­rowi Mazowieckiemu. Zaowocowało to m.in. wnioskiem do Prokuratury i skazaniem gen. Buły na karę chyba 2 i pół roku pozbawienia wolności z warunkowym zawie­szeniem. Nie jestem w stanie określić, czy płk Lichocki objęty był tym postępowaniem, ale wydarzenie to oraz dość powszechna opinia o związkach gen. Buły ze służ­bami radzieckimi spowodowały, że przy reorganizacji WSW miałem istotny wpływ na to, że pan płk Lichocki utracił funkcję i odszedł z wojska. Drugi raz pana płk. Lichockiego spotkałem w listopadzie 2007 r., zgłosił się do mnie poprzez pośrednictwo gen. Józefa Buczyńskiego, swego czasu szefa Departamentu Kadr, a potem attache wojskowego w Pekinie. Pan gen. Buczyński poinformował mnie, że jest taki pan pułkownik, który może mieć istotne dla mnie informacje, także osobiście mnie dotyczące. Wy­mienił nazwisko pułkownika Lichockiego. Postanowiłem przyjąć go w swoim biurze poselskim przy ul. Krakow­skie Przedmieście. Było to około 19 listopada 2007 r. Lichocki przyszedł sam. W rozmowie z nim nikt więcej nie uczestniczył. Pan Lichocki w rozmowie ze mną suge­rował możliwość dotarcia albo do tekstu, albo do treści całości lub fragmentu dotyczącego mojej osoby aneksu do raportu WSI. Nie było dla mnie zaskoczeniem pojawienie się mojego nazwiska w aneksie. Wcześniej prasa sugero­wała, że moja osoba ma być objęta treścią tego raportu.

W rozmowie Lichocki nie określił wprost, ale że ma taką możliwość poprzez swoje kontakty. Nie określił żadnych żądań. Ja wyraziłem wstępnie zainteresowanie jego pro­pozycją. Umówiliśmy się, że on odezwie się, gdy będzie na pewno miał możliwość dotarcia do tych dokumentów. Miał się wtedy do mnie odezwać poprzez telefon mo­jego biura. Jednak po kilku dniach pani Jadwiga Za­krzewska, poseł PO, przekazała mi, że chce się ze mną spotkać pułkownik z WSI, który jest jej sąsiadem. Spo­tkanie odbyło się w moim biurze poselskim.

Rozmów­cą okazał się nieznany mi wcześniej pułkownik Leszek Tobiasz. Według zapisów mojego kalendarza spotkanie miało miejsce 21 listopada 2007 r. i tej daty jestem pe­wien, w kalendarzu niestety nie zapisano dnia spotka­nia z Lichockim, ale mogło to być około dzień lub dwa przed rozmową z Tobiaszem. Płk Tobiasz powiedział mi, że ma dowody na korupcyjną działalność Komisji Weryfikacyjnej. Wśród osób zamieszanych w tę działal­ność wymienił płk. Lichockiego, członka komisji Leszka Pietrzaka i wspomniał o udziale w doprowadzeniu do spotkania z Pietrzakiem jakiegoś pośrednika. Tobiasz mówił, że chodziło o pozytywną weryfikację jego osoby i syna oraz że nagrał rozmowy z Lichockim oraz rozmo­wę z Pietrzakiem. Według ustaleń Tobiasza w sprawę korupcji miało być zamieszanych dwóch członków komi­sji. Nie wymienił, o jakiego członka, poza Pietrzakiem, miało chodzić. Z relacji Tobiasza wynikało, że wie o tym bezpośrednio od Lichockiego.

Pod koniec rozmowy z Tobiaszem powiedziałem mu, że do mnie próbował docierać płk Lichocki. Od samego początku rola Li­chockiego wydawała mi się dziwna, tym bardziej za­chowałem dużą ostrożność i przeciągałem w czasie drugie spotkanie z nim - Lichocki bowiem odzywał się do mnie poprzez gen. Buczyńskiego. Tobiasz chciał mi okazać zdobyte dowody w postaci nagrań i na kolejne spotkanie, 3 grudnia 2007 r., przyniósł je. Widzia­łem kamerę, dyktafon, kasetę video i kasety do dykta­fonu. Nie chcąc odsłuchiwać pozyskanych przez Tobia­sza materiałów, poprosiłem tylko o pokazanie kadru z kamery z wizerunkiem Lichockiego. Jakkolwiek zareje­strowane na taśmie video sceny były kręcone z tyłu roz­mówcy, to w pewnym momencie mężczyzna odwrócił się i zobaczyłem znaczną część profilu - faktycznie był to płk Lichocki. Tobiasz pytał się, co ma z tym materiałem zrobić. Odpowiedziałem mu, że powinien to zabrać, a ja wyjaśnię to z odpowiednimi organami. O ile pamiętam, następnego dnia przekazałem powyższą informację Mi­nistrowi Koordynatorowi Pawłowi Grasiowi oraz szefo­wi SKW płk. Reszce. Minister Graś następnie powie­dział mi, że jest to sprawa, którą powinna zająć się ABW z uwagi nie tylko na korupcję, ale również na zagroże­nie państwa. Po kilku dniach przeprowadziłem rozmowę z szefem ABW, panem Bondarykiem. Po pewnym czasie, myślę że po około dwóch tygodniach, Tobiasz stawił się w umówionym miejscu i czasie do dyspozycji ABW, która zajęła się tą sprawą.

Nie jestem pe­wien czy przed drugim spotkaniem z Tobiaszem, czy po nim, miało miejsce moje drugie spotkanie z płk. Lichockim. Lichocki nie powiedział mi wprost, że ma dostęp do fragmentu aneksu, ja go też specjalnie nie naciskałem zachowując ostrożność, bowiem wszyst­ko wskazywało na to, że jest to jakaś gra. Doszedłem do wniosku, że jest to prowokacja względem mojej osoby. Lichocki przecież musiał wiedzieć, że i tak przed opu­blikowaniem dostanę ten tekst do wglądu. Ja fotel mar­szałka objąłem z dniem 5 listopada 2007 r., więc Li­chocki po raz pierwszy docierając do mnie wiedział, że będę miał dostęp do aneksu. Kategorycznie stwierdzam, że Lichocki w zamian za ujawnienie mi fragmentu anek­su niczego nie żądał. Podczas drugiej rozmowy Lichocki nie potwierdził ani nie zaprzeczył możliwości dotarcia do aneksu. Chwalił się natomiast, że on sporo wie, że ma szerokie kontakty. Odniosłem wrażenie jakby stawiał się do dyspozycji. Odpowiedziałem wymijająco, że w razie czego się odezwę. Więcej się z nim nie spotkałem. To­biasz natomiast parokrotnie odwiedzał mnie w biurze. Próbował mi dalej opowiadać, był zaniepokojony, że nie udzielono mu instrukcji, jak się ma zachować. Ja wie­dząc, że jest już prowadzone postępowanie, odsyłałem go do ABW. Nie jest mi nic wiadomym, aby Lichocki pro­ponował pozytywną weryfikację w zamian za korzyści majątkowe innym (poza płk. Tobiaszem) oficerom WSI ani aby komukolwiek innemu oferował aneks. Wiem o jego działalności hobbystycznej i biznesowej. O ile pa­miętam, z firmą Polaqua - przekazałem takie informacje szefowi ABW panu Bondarykowi. To wszystko, co mam do zeznania.

Na pytania prokuratora:

Zdziwiła mnie inicjatywa pana Lichockiego co do mojej osoby - jednak w rozmowie ze mną nie wyrażał żadnych pretensji związanych z przeszłością i moją rolą w odejściu jego osoby ze służby.

Według mnie Tobiasz relacjonując mi po raz pierw­szy przedmiotową sprawę nie wiedział, że Lichocki kon­taktował się ze mną. Nie wiedział też o mojej roli w spo­wodowaniu odejścia Lichockiego ze służby w roku 1990.

Nazwisko Wojciecha Sumlińskiego kojarzę jedynie z prasy. Nie znam go osobiście. Leszka Pietrzaka także nie kojarzę.

Nie kojarzę nic poza informacjami z mediów na temat ewentualnej sprzedaży aneksu spółce Agora. Nie wyklu­czam, że coś takiego mogło przewijać się w relacjach To­biasza, ale nie pamiętam szczegółów.

Nie kojarzę osoby Piotra Bączka, chociaż słyszałem informacje, że jest to osoba odpowiedzialna w komisji za przecieki w sensie budowania negatywnego wizerunku WSI, ale nie są to informacje oparte o moją wiedzę, ra­czej cudze opinie. Nie słyszałem nic, aby pan Bączek miał sprzedać Agorze aneks za kwotę 1 mln zł. To wszystko co mam do zeznania.

Przynajmniej dla mnie sprawa była już tak klarowna, że bardziej klarowana być nie mogła.

Koło się domykało...

Wiedziałem już dość, by złożyć formalne zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez Bronisława Komorowskiego. I tak też się stało. W zawiadomieniu, które 27 października 2008 roku złożyłem do Prokura­tury Rejonowej dla Warszawy Woli, napisałem między innymi:

Obecnie zgromadzony materiał dowodowy wskazuje na następujący scenariusz działań: pułkownik Leszek Tobiasz skontaktował się z Bronisławem Komorowskim. Zeznania Leszka Tobiasza, że spotkanie z Bronisławem Komorowskim nie dotyczyło Aneksu do raportu WSI zostało przez niego obalone przez fakt, iż na spotkaniu z Bronisławem Komorowskim Leszek Tobiasz pokazywał nagrania swojej rozmowy z Aleksandrem Lichodzkim opisane na wierzchu, jako rozmowy o Aneksie WSI.

Spo­tkanie z Bronisławem Komorowskim, zgodnie z zezna­niami Leszka Tobiasza, odbyło się między 21 paździer­nika, a 3 listopada 2007 roku. Zeznania Bronisława Komorowskiego są sprzeczne z zeznaniami Leszka To­biasza, gdyż Bronisław Komorowski twierdzi, że pierw­szy raz spotkał się z Leszkiem Tobiaszem 21 listopada 2007 roku. Z okoliczności sprawy wynika, że Broni­sław Komorowski złożył fałszywe zeznania. Przesunięcie w jego zeznaniach spotkania z Leszkiem Tobiaszem mia­ło ukryć fakt, że spotkanie z dnia 19 listopada 2007 roku z Aleksandrem Lichodzkim odbyło się już po uzyskaniu informacji o przestępczej działalności Lichodzkiego.

Po spotkaniu Bronisława Komorowskiego z Aleksandrem Lichodzkim dochodzi do kolejnego spotkania Leszka To­biasza z Aleksandrem Lichodzkim, na którym ten ostatni twierdzi, że Aneks kupiła Agora S.A. W dniu 23 listo­pada dochodzi do powiadomienia o sprawie ABW w wy­niku czego przeprowadzono czynności z zakresu techniki operacyjnej, które miały za zadanie sprawdzić kwestię możliwości skompromitowania Komisji Weryfikacyjnej WSI za rzekomy brak szczelności i handel Aneksem.

Po kilku miesiącach, które nie wykazały wycieku Aneksu, Leszek Tobiasz (kontaktując się w tym czasie wielokrot­nie z Bronisławem Komorowskim) zmienił swoje zezna­nia w ten sposób, że oskarżył fałszywie również mnie o żądanie korzyści majątkowej od niego za weryfikację w Komisji Weryfikacyjnej. Żądania te są sprzeczne z treścią zawiadomienia oraz sprzeczne z treścią oświad­czenia notarialnego przedłożonego do akt sprawy, które Leszek Tobiasz sporządził bezpośrednio po rozmowach z Aleksandrem Lichodzkim. Ich zmiana wynikała z za­łamania się ustaleń w sprawie Aneksu i chęci objęcia mnie podejrzeniami, aby spróbować wymusić zeznania w sprawie Aneksu do raportu WSI. Z przedstawione­go wyżej stanu faktycznego, oprócz fałszywych zeznań Bronisława Komorowskiego i fałszywych zeznań Leszka Tobiasza, wynika również fakt przestępstwa z artyku­łu 231 paragraf 22 kk, popełnionego przez Bronisława Komorowskiego ze względu na chęć skompromitowania Komisji Weryfikacyjnej WSI, co miało osłabić wymo­wę Aneksu o działaniach Bronisława Komorowskiego. Przestępstwo to polegało na tym, że Bronisław Komo­rowski będąc urzędującym posłem i wicemarszałkiem Sejmu nie zawiadomił o przedłożonych mu informacjach o potencjalnym przestępstwie przy weryfikacji żołnierzy WSI, tylko uczestniczył w operacji prywatnej prowoka­cji polegającej na prowokowaniu Aleksandra Lichodz­kiego i sugerowaniu mu możliwości otrzymania korzyści majątkowej w zamian za dostęp do Aneksu do rapor­tu WSI. Tego typu działania stanowiły przekroczenie uprawnień i niedopełnienie obowiązków przez funkcjo­nariusza publicznego, skutkujące odpowiedzialnością karną. Bronisław Komorowski ani Leszek Tobiasz nie mieli zgody na dokonywanie operacji kontrolowanego wręczenia korzyści majątkowej. Tymczasem z uzyska­nych taśm w prowadzonym śledztwie wynika, że Leszek Tobiasz po rozmowach z Bronisławem Komorowskim podżega Aleksandra Lichodzkiego do popełnienia prze­stępstwa przekupienia członków Komisji Weryfikacyjnej w celu uzyskania Aneksu do Raportu WSI.

Działanie to podejmowali Bronisław Komorowski i Leszek Tobiasz wspólnie i w porozumieniu, a jego istota sprowadzała się do przekupienia funkcjonariuszy publicznych (człon­ków Komisji Weryfikacyjnej WSI), aby złamali prawo wynosząc Aneks do Raportu WSI. Fakt późniejszego zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa nie zmienia oceny działań Leszka Tobiasza i Bronisła­wa Komorowskiego. Motywacja ich działania może mieć wpływ na wymiar kary, a nie na ocenę czynu.

Wniosek był dobrze uzasadniony i trudno go było od­rzucić. A jednak odpowiedź, która nadeszła po kilkuna­stu dniach, jakoś mnie nie zaskoczyła. [----]

===============

Str. 336 inn.

- Pułkownik Leszek Tobiasz nie żyje - rzucił krót­ko. Słowa Marka wypowiedziane tak spokojnym głosem, jakby mówił o najprostszych sprawach, równały się co najmniej godzinie tłumaczenia.

Po raz pierwszy od dawna zareagowałem w sposób inteligentny, to znaczy zamilkłem. Nie odzywałem się przed dłuższą chwilę. To, co usłyszałem, wymagało prze­trawienia. Wsłuchiwałem się w wycie szalejącej na ze­wnątrz wichury i byłem tak samo ponury, jak otaczająca nas przyroda.

Pułkownik Leszek Tobiasz, człowiek, którego spotka­nia z Bronisławem Komorowskim poprzedziły mój dramat, był ni mniej, ni więcej, tylko wysoko postawionym ofice­rem Wojskowych Służb Informacyjnych, zajmującym się operacjami specjalnymi, w wyniku których niejedno życie legło w gruzach. W Zarządzie III WSI był odpowiedzialny między innymi za przygotowanie i pozyskanie materiałów, które udostępnione w ramach gry operacyjnej wyselek­cjonowanym dziennikarzom miały na celu skompromito­wanie arcybiskupa Juliusza Paetza. "Teraz jest właściwy moment, by przycisnąć kler, można uderzyć w czarnych" - to jeden z wielu meldunków jednej z wielu spraw, w tym wypadku sprawy zgromadzonej w Teczce Nadzoru Szcze­gólnego kryptonim "Anioł", prowadzonych w tamtym cza­sie przez pułkownika Tobiasza. Operacja poszła dobrze: dziennikarze podjęli przynętę, w efekcie arcybiskup Paetz został skompromitowany w otoczce skandalu homoseksu­alnego, więc niedługo później Tobiasz, już na stałe, został wyznaczony do inwigilowania i pozyskiwania do współ­pracy właśnie dziennikarzy. Był już wówczas doświadczo­nym oficerem, po szkoleniach w Rosji, i miał za sobą pracę w charakterze oficera operacyjnego attachatu w Moskwie. Nie było tajemnicą, że to właśnie po powrocie z placówki w Moskwie zaczął wspinać się po szczeblach kariery, bo w tamtym czasie to była przepustka do osiągnięcia suk­cesu. Dalej poszło już łatwo, bo prawie każdy na świe­cie ma pewne apetyty i impulsy, odruchy uczuć, wyspy samolubstwa, żądze ledwie ukryte pod powierzchnią. A wielu ludzi albo trzyma je na wodzy, albo folguje im potajemnie.

Wytrawny oficer WSI, a takim bez wątpienia był Leszek Tobiasz, nie tylko dostrzegał u innych takie impulsy, ale umiał je obracać na swoją korzyść. Jest zu­pełnie możliwe, ze nie wierzył w istnienie jakichkolwiek odmiennych skłonności u ludzi, bo o ile był nadnaturalnie wyczulony w pewnych kierunkach, to - jak wskazywał jego »dorobek" - w innych odznaczał się całkowita śle­potą. Nauczono go, że seksualizm wraz z towarzyszący­mi mu tęsknotami i cierpieniami, zazdrością i wszystkimi tabu jest najbardziej niepokojącym popędem, jaki mają ludzie. Zapewne uwierzył, że każdy ukrywa w sobie to małe piekło, zarazem publicznie udając, że ono nie istnieje, i pojął, że posługując się ową cząstką natury ludzkiej może uzyskać i zachować władzę nieomal nad każdym. A że jak wielu innych oficerów służb specjalnych, miał nieludzką zdolność wyrzekania się tego, czego nie mógł uzyskać i czekania na to, co mógł zyskać, te dwa dary dawały mu wielkie korzyści. Mimo że Tobiasz obracał się na szczy­tach służb tajnych, jego nazwisko przez długi czas nie po­jawiało w mediach, a zatem musiał być naprawdę kimś ważnym, co najmniej bezpośrednim podwładnym genera­ła Marka Dukaczewskiego, ostatniego szefa Wojskowych Służb Informacyjnych.

A teraz Tobiasza nie było już wśród żywych...

Od początku tej historii okoliczności zmuszały mnie do prędkiego myślenia. A w tej chwili trzeba było myśleć z podwójną szybkością. Niestety, byłem zupełnie zdez­orientowany. Od dawna nie miałem spokojnego umysłu i zdawałem sobie sprawę, że myślę coraz słabiej, ale in­stynktownie czułem, że nie pomyliłem się w ocenie wy­darzeń, które poprzedziły śmierć Tobiasza. Zrozumiałem teraz, dlaczego Tobiasz do ostatniej chwili unikał stawie­nia się w sądzie. Nie miał żadnego wyboru i nie wiedział jak ma postąpić. Konsekwentnie, choć bardzo wolno, moje myśli porządkowały się w logiczną całość. Ten, kto był odpowiedzialny za tę śmierć, był świadom tego, jak niebezpieczne dla wielu ważnych ludzi może być stawien­nictwo Tobiasza w sądzie i pozwolenie na to, by go grun­townie przepytano. Byłem pewien, że nie odszedł z tego świata z przyczyn naturalnych. Usta miałem suche, jak­bym od wielu dni nie używał żadnych płynów. Serce biło mi głośno. Rozumiałem już, co oznacza fakt, że Leszek Tobiasz nie żyje - co oznacza fakt, że zmarł mój oskarży­ciel, człowiek, który pośród innych zniszczył także moje życie. Zrozumiałem, że paradoksalnie teraz sprawy staną się jeszcze bardziej skomplikowane, niż były dotąd.

Minęło pół minuty. Pół minuty, nim poczułem, że je­stem zdolny do wydania z siebie głosu, zdolny do wysło­wienia się czy choćby logicznego myślenia...

- Jak to się stało'? - wydusiłem wreszcie z siebie.

- Zatańczył się na śmierć. To wersja oficjalna.
 
Dodane przez prakseda dnia maja 02 2015 09:38:29 · 9 Komentarzy · 13 Czytań · Drukuj
 
Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych Użytkowników.

Proszę się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Shoutbox
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

Louisroano
14/10/2017 22:25
Czesc wszystkim mam na imie Kacper 21 lat i jestem z Kolobrzegu. Na serwerze wisze od czasow tak zamieszchlych ze co tu gadac. Jestem milosnikiem cs 1. 6, cs jego, imetina, lola. Zajmuje sie budowanie
LLK
11/02/2011 10:06
Gratuluję strony i oczekuję aktualizacji. Pozdrawiam LLK
Powered by PHP-Fusion copyright © 2003-2006 by Nick Jones.
Released as free software under the terms of the GNU/GPL license.