|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 2
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
Byłe WSI zamiast PO-PiS-u? |
|
|
Od kilku lat "Rzeczpospolita" kreowana była na dziennik prawicowy, konserwatywny, redagowany przez "katolickich fundamentalistów". Głównie miało się tak stać za sprawą redaktora naczelnego Pawła Lisickiego oraz kilku publicystów, którzy byli związani ze środowiskiem pisma "Fronda", młodych katolików i konserwatystów.
Jednak linii redakcyjnej "Rz" nie da się tak łatwo zdefiniować. Niewątpliwie na jej łamach ukazywały się cenne artykuły na temat najnowszej historii, przemian społecznych, tzw. nowinek kulturowych i religijnych. Natomiast w warstwie informacyjno-politycznej linia "Rz" nie była już tak oczywista, zwłaszcza w ostatnim czasie. Tak jakby dla "Rz" wymarzoną koalicją rządową nadal był niespełniony PO-PiS.
Sierota po PO-PiS-ie
Dziennik starał się propagować wizję tej iluzorycznej koalicji, krytycznie oceniał inne warianty, dystansował się od "smoleńskich" inicjatyw społecznych.
W ubiegłym roku doszło do głośnej polemiki Pawła Lisickiego z premierem Jarosławem Kaczyńskim na tle tragedii smoleńskiej i obrony krzyża. W sierpniu 2010 r. Paweł Lisicki napisał, że szef PiS, broniąc krzyża pod Pałacem Prezydenckim, w istocie wspiera "zapateryzm" i sprzyja powstaniu radykalnej lewicy, walczącej z Kościołem. Jarosław Kaczyński odpowiedział, że "pan Lisicki tego rodzaju bzdury, i to bzdury wierutne, odrażające", pisze z powodu "hiperoportunizmu".
W kolejnym tekście były premier pisał: "Pan Lisicki tworzy następujące przeciwstawienie: albo katastrofa smoleńska była dziełem przypadku, a wtedy nikt za nią nie odpowiada, albo mieliśmy do czynienia z zamachem, za który odpowiedzialność ponoszą zamachowcy. Tym samym redaktor naczelny "Rzeczpospolitej" zapomina, że istnieje sfera niejako pośrednia: sfera odpowiedzialności moralnej i politycznej".
W publikowanych w "Rz" wywiadach i artykułach widoczny był sceptycyzm wobec takiej interpretacji, podobnie jak wobec środowisk, publicystów, tytułów prasowych sytuujących się na prawo od linii tego dziennika. To właśnie na łamach "Rz" ukazały się ostatnio mocno zgryźliwe teksty o "Naszym Dzienniku" oraz "Gazecie Polskiej", również odnośnie do tragedii smoleńskiej.
W kontekście tej linii "Rz" warto przyjrzeć się osobie Grzegorza Hajdarowicza, właściciela Grupy Gremi.
Młodość w KPN
W stanie wojennym Hajdarowicz był krakowskim działaczem Konfederacji Polski Niepodległej, drukował podziemne pisemka, kolportował je, organizował demonstracje niepodległościowe. Brał udział w walkach ulicznych w Nowej Hucie. Krakowskie środowisko KPN tworzyli wtedy m.in. Marek Bik, Maciej Gawlikowski, Jerzy Dobrowolski, Jacek Torbicz, Krzysztof Fortuna, Jarosław Grycz, Maciej Kuś, Jacek Lichoń, Piotr Poniedziałek, Jakub Tasior i Andrzej Załuski, Artur Then, Ryszard Bocian i Wojciech Pęgiel.
Jeden z konfederatów Krzysztof Fortuna tak wspominał te lata: "Do KPN wstąpiłem - za sprawą Grzegorza Hajdarowicza - w roku 1984. Przed nim składałem przysięgę. Było to - o ile mnie pamięć nie myli - u niego w domu. Nawet mam do dzisiaj legitymację członkowską KPN o nr 2192. Wtedy już także drukowaliśmy ulotki dla KPN i NZS przed każdą "imprezą". Wydawaliśmy też, na ramce (od 1985 roku), takie nieregularne pisemko KPN "Honor i Ojczyzna". Matryce robiliśmy u Grześka w domu. On był jedynakiem i miał swój pokój. (...) W 1986 roku Grześkowi Hajdarowiczowi udało się załatwić powielacz. Dotaszczyliśmy go do naszej drukarni w Wieliczce, ale nie udało nam się go uruchomić. Drukowaliśmy więc dalej na ramce. W 1988 organizowaliśmy strajk z Grześkiem na Miasteczku Studenckim. Pod koniec 1988 wyjechałem na pół roku do USA. Potem był tam także Grzesiek Hajdarowicz. Usiłował pozyskać jakieś środki finansowe na działalność polityczną w kraju, a ja mu w tym pomagałem" (cyt. za: http://www.polonus.mojeforum.net/viewtopic.php?t=1277).
Hajdarowicz zasiadał nawet w Radzie Politycznej KPN. W 1989 r. bezskutecznie ubiegał się z listy tej partii o mandat poselski, potem został radnym Krakowa.
Od truskawek do hurtowni leków
W "Dzienniku Polskim" Hajdarowicz wspominał swoje biznesowe początki. W latach 80. pracował na farmie w Holandii, zbierał truskawki od rana do wieczora, potem wyjechał do Ameryki, do Nowego Jorku: "Pracowałem na trzech etatach. Rano w supermarkecie, po południu w knajpie, a wieczorami jako tłumacz polskiego przedsiębiorcy. Jadający w restauracji yuppie z Wall Street byli zaskoczeni, widząc kelnera, któremu brzęczał pager. W latach 80. był to gadżet używany przez maklerów i dyrektorów" (cyt. za: http://www.polonus.mojeforum.net/viewtopic.php?p=6706).
W Nowym Jorku był również zastępcą redaktora naczelnego tygodnika "Polska Gazeta". Dziennikarstwem zajmował się również po powrocie do kraju, był p.o. szefem "Depeszy" wychodzącej w latach 90. w Krakowie, wspólnie z Czesławem Okińczycem wydawał "Gazetę Wileńską". Wcześniej szukał również funduszy dla ukazującego się poza cenzurą pisma KPN. W "Rz" wspominał, że zaimponowali mu znani małopolscy przedsiębiorcy Henryk Kuśnierz i Andrzej Gocman: "Nie wahali się zamieścić reklamy w takim wydawnictwie" (cyt. za: "Rzeczpospolita" z 6.10.2009 r.; http://www.rp.pl/artykul/373944.html).
Po powrocie z Ameryki zgromadzone dolary zainwestował w handel antyrakowym preparatem Tołpy. W 1991 r. założył spółkę Grupa Gremi i jej córkę - spółkę giełdową KCI SA. Zajął się hurtowym handlem lekami, na którym dorobił się sporych pieniędzy. W 1995 r. trafił na listę "Wprost" najbogatszych Polaków z majątkiem ok. 10 mln nowych złotych.
Po latach stał się głównym udziałowcem grupy kapitałowej Gremi, która kontroluje m.in. Narodowy Fundusz Inwestycyjny SA Jupiter, KCI SA, Eurofaktor SA, Dragmor sp. z o.o., posiada w Brazylii tereny inwestycyjne i piękne plaże. Jego holding zatrudniał 2,5 tys. osób. Prowadził interesy na całym świecie, budował nawet pirs naftowy na Morzu Kaspijskim.
Inwestował w produkcje filmowe, był producentem kilku zagranicznych filmów, w których zagrały hollywoodzkie gwiazdy, np. Andy Garcia. Grupa Gremi posiada także wydawnictwo, wydaje miesięcznik "Sukces", kupiony od Zbigniewa Jakubasa, oraz tygodnik "Przekrój", przejęty od "Edipresse".
Restrukturyzował również upadające przedsiębiorstwa, zajął się też branżą nieruchomości. Kupował upadające przedsiębiorstwa państwowe, które po restrukturyzacji odsprzedawał z zyskiem.
Dostosowany do III RP
Po latach w biznesie wyzbył się radykalnych, antykomunistycznych poglądów. "Rz" tak opisywała jego postawę: "Nie ma obsesji związanej z dawnymi przeciwnikami politycznymi. Twierdzi, że atmosfera wiecznych rozliczeń nie sprzyja rozwojowi kraju. Nie hołubi też szczególnie styropianowych weteranów" (cyt. za: "Rzeczpospolita" z 6.10.2009 r.).
Dowodem na taką postawę jest jego biznesowy współpracownik - Kazimierz Mochol, prezes zarządu giełdowej spółki KCI SA, w której przewodniczącym rady nadzorczej jest właśnie Hajdarowicz. Mochol - Hajdarowicz tworzą bowiem dość interesujący duet biznesowy: krakowski działacz podziemnego KPN i oficer wojskowej bezpieki.
Mochol jest byłym żołnierzem Wojskowych Służb Informacyjnych, według oficjalnego życiorysu w wojsku służył od 1981 roku. Był bliskim współpracownikiem Tadeusza Rusaka, na początku lat 90. był z nim w krakowskim UOP. W latach 1998-2001 był jego zastępcą w WSI, odpowiedzialnym za kontrwywiad.
W "Raporcie z weryfikacji WSI" Antoniego Macierewicza został wymieniony wśród oficerów odpowiedzialnych za nieprawidłowości w działalności WSI w kontekście afery fundacji "Pro Civili" na Wojskowej Akademii Technicznej: "Na szczególną uwagę zasługuje ujawniony fakt obecności w przestępczym procederze wielu cudzoziemców, a w szczególności obywateli krajów b. ZSRR, co stwarzało olbrzymie zagrożenie całkowitej przezroczystości WAT jako uczelni wojskowej. Sytuacja była o tyle niepokojąca, że zawierane z WAT umowy często dawały kontrahentom możliwość dostępu do informacji stanowiących tajemnicę państwową i służbową. W szczególności dotyczyło to informacji związanych z finansowaniem prowadzonych przez WAT prac badawczych i wdrożeniowych na potrzeby Sił Zbrojnych RP" (cyt. za: http://www.raport-wsi.info/mochol.html).
Romuald Szeremietiew wymieniał Mochola jako odpowiedzialnego w 2001 r. za działania związane z usunięciem go z funkcji wiceministra MON i zatrzymaniem Zbigniewa Farmusa. Ówczesny szef MON Bronisław Komorowski wystąpił nawet z wnioskiem do prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego o awansowanie Mochola na stanowisko generała brygady. Jednak po wyborach i przejęciu WSI przez Marka Dukaczewskiego odszedł z WSI. Zajął się wtedy biznesem, zasiadał we władzach wielu spółek, m.in.: Energoinvest Sp. z o.o., Poprad Sp. z o.o., FAM Grupa Kapitałowa SA, FAM-Technika Odlewnicza Sp. z o.o., FAM Cynkowanie Ogniowe SA, MAG-Bud Inwestycje Sp. z o.o.
Przejęcie "Rz" przez jego współpracownika biznesowego może otworzyć przed byłym wiceszefem WSI nowe perspektywy.
Nowy sojusz?
Można zaryzykować twierdzenie, że dotychczas "Rz" pełniła dla obecnego rządu podwójną funkcję - z jednej strony dziennik był pewnym wentylem bezpieczeństwa dla tłumionych w największych mediach poglądów, opinii, komentarzy, które na łamach "Rz" mogły być wyrażane w sposób akceptowalny dla władz, a z drugiej - "Rz" była ważnym opiniotwórczym narzędziem do ewentualnego stworzenia po wyborach parlamentarnych koalicji PO-PiS. W dotychczasowym składzie dziennik byłby gorącym i wpływowym orędownikiem powołania, pomimo różnic programowych, takiego rządu.
Dlatego zmiany własnościowe należy rozpatrywać również w kontekście planów politycznych PO. Pakiet ponad 51 proc. udziałów zakupiła wprawdzie spółka prywatnego przedsiębiorcy od brytyjskiej firmy Mecom Group Polska, ale - jak zauważają komentatorzy - zgodę na ten zakup musiało wydać Ministerstwo Skarbu Państwa, ponieważ umowa wspólników spółki zawiera klauzulę pierwokupu. Skarb Państwa, poprzez spółkę Państwowe Przedsiębiorstwo Wydawnicze "Rzeczpospolita", posiada w spółce Presspublica 49 proc. udziałów. Co więcej, rzecznik MSP Maciej Wewiór zadeklarował wolę dalszej sprzedaży akcji: "Resort skarbu w dalszym ciągu chce pozbyć się swoich udziałów w Presspublice. Ministerstwo Skarbu Państwa w dalszym ciągu chce wyjść z tej inwestycji, w której jesteśmy mniejszościowym udziałowcem. Nie ma potrzeby, żeby Skarb Państwa był udziałowcem firmy, która wydaje gazety".
Rzecznik MSP dodał też, że jeżeli nowy właściciel będzie zainteresowany zakupem udziałów PW "Rzeczpospolita", to będzie mógł uczestniczyć w procesie prywatyzacji tych akcji (cyt. za: http://www.forbes.pl/artykuly/sekcje/wydarzenia/msp-chce-sprzedac-swoje-...).
Dlatego zmiany własnościowe "Rz" mogą oznaczać nie tylko ostateczne pogrzebanie przez PO wizji koalicji PO-PiS i likwidowanie wewnątrz samej Platformy ostatnich przyczółków jej zwolenników, ale także tworzenie fundamentów nowych sojuszy PO.
Artykuł opublikowany w „Naszym Dzienniku” z 15 lipca 2011 r.
PIOTR BĄCZEK
|
|
|
Dodane przez prakseda
dnia lipca 23 2011 07:43:07 ·
9 Komentarzy ·
254 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|