Moja własna strona na serwerze tnb.pl (ustaw w panelu admina)
Nawigacja
Strona Główna
Artykuły
Download
FAQ
Forum
Linki
Kategorie Newsów
Kontakt
Galeria
Szukaj
Użytkowników Online
Gości Online: 2
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
Nie ma żadnej integracji. Unią „rządzą” marne, podejrzane figury i oportuniści a przynajmniej – ktoś pozwala im rządzić.
W Polsce zauważyliśmy groźne potrząsanie dzidą niemieckiego ministra spraw wewnętrznych, synka tatki z bunkra Hitlera w 1945 r. pana Thomasa de Maiziere.
A tylko przypadkiem i na dalszych stronach gazet i portali zauważamy coraz ostrzejsze wypowiedzi takich "liderów oświeconej Europy" jak pan Werner Faymann, kanclerz Austrii, którego obywatele publicznie pytają o świadectwo maturalne i siedem lat życiorysu, pan Martin Schulz, piłkarz, księgarz i burmistrz z miasteczka Würselen oraz nie taki ostatni, jeśli chodzi o publiczne okrzyki przeciwko Polsce - pan premier Włoch Matteo Renzi, szczęśliwy laureat włoskiego Koła Fortuny i posiadacz ostatniego krzyku mody- niebieskiego jak chaber w pszenicy- garnituru, dzięki któremu zapamiętaliśmy go na fałszywej demonstracji szefów państw w Paryżu, po rozstrzelaniu redakcji Charlie Hebdo.

Jean Claude Juncker to ciekawa postać europejskiej polityki. Tatko Józef, hutnik ze stalowni w Luxemburgu, w czasie II WW odnalazł się już w roku 1940 - w Wehrmachcie. Oczywiście "przymusowo" i jak pisze złośliwy "The Guardian", Juncker - syn miał się żalić w Kijowie na jakimś "szczycie", że tatko "został ranny zdobywając Odessę". Jean Claude ożenił się z córką "nazisty, szefa propagandy nazistowskiej w okupowanym Luxemburgu".

Jakoś to nie zaszkodziło i Juncker z ramienia Christian Social People's Party zostaje wybrany do parlamentu Luxemburga i NATYCHMIAST otrzymuje posadę ministra pracy i zatrudnienia u premiera Jacques'a Santera, którą trzyma do roku 1999. Warto o tym pamiętać, bo po wyborach 1989 r. Santer dorzuca zdolnemu Junckerowi drugie ministerstwo, znacznie ciekawsze: ministerstwo finansów, które ten z kolei trzyma do roku 2009. Jest to w tak wielkim kraju jak Luxemburg chyba całkiem możliwe.

Chłopak okazał się taki zdolny, że kiedy w 1995 r. Jacques Santer zostaje szefem Komisji Europejskiej, Juncker dostaje posadę premiera. W latach 1995-1999 zajmował jednocześnie trzy rządowe posady, z których dwie były kluczowe.

Ale to nie było wszystko, bo kiedy "brał" ministerstwo finansów, to w 1989 r. "wziął" również posadę Gubernatora Luxemburga przy Banku Światowym, a kiedy został premierem w 1995 - to jednocześnie dołożył sobie roboty w charakterze "gubernatora Luxemburga" w Międzynarodowym Funduszu Walutowym. Facet niejednokrotnie trzymał 5 posad naraz, a brytyjskie gazety dzisiaj się dziwią, dlaczego on jest tylko czasem trzeźwy.

Ktoś spyta, jak to się stało, że wielcy tego świata dawali Junckerowi, z kraju wielkości znaczka pocztowego, posady związane z przepływem tak wielkich pieniędzy i ważnych informacji?

Otóż pracowity Juncker, który 18 lat pełnił funkcję premiera Luxemburga, zmienił oblicze tego kraju w sposób radykalny. Na obrzeżach miasta Luxemburg, gdzie kiedyś dymiły huty i stalownie, stoją dzisiaj betonowe budynki a w nich setki tysięcy szuflad czyli "siedziby firm", które nie życzą sobie płacić wygórowanych podatków w krajach, w których prowadzą realną działalność.

Tutaj mogą zapłacić 1% (albo i mniej) tego, co musiałyby zapłacić we własnym kraju. Jako premier Luxemburga zawierał tajne umowy z największymi firmami świata, umowy pozwalające im uniknąć standardowego opodatkowania we własnym kraju. Jedno małe śledztwo dziennikarskie ujawniło 370 firm o miliardowych obrotach jak: IKEA, Disney, Koch, Deutsche Bank, Amazon i wiele, wiele innych.

Dzięki temu genialnemu posunięciu, GDP na mieszkańca wyniosło w 2014 r. w Luxemburgu - 92.400 USD na głowę, gdy tymczasem dochód na głowę obywatela Wielkiej Brytanii, gdzie wiele z firm wymienionych w Luxleaks ma siedzibę i działalność - zaledwie 37.700 USD/głowę (44 miejsce). Odpowiednio: Singapur - 81.300 USD, Norwegia - 65.900 USD a USA zaledwie 54.800 USD .

Co to jest Luxleaks? To jest koszmar Junckera od 2014 r. - efekty śledztwa 80 dziennikarzy w sprawie raju podatkowego dla najbogatszych firm świata.

Wg prasy światowej a brytyjskiej w szczególności, premier Juncker uczynił z Wielkiego Księstwa Luxemburga - złoty tajny sejf a jego tajne służby mają dostęp do tajnych kompletów akt finansowych i innych ok. 300.000 firm z różnych krajów. I osób zajmujących najwyższe stanowiska w różnych państwach.

Taki sukces i taka wiedza może doprowadzić człowieka do znacznego stresu a nawet uzależnień. I doprowadziła. Jean Claude podobno ciągnie gorzałę od poranka a jego zachowanie "zmęczonego weselnika" staje się sławne w całej Europie: jest to najbardziej "bezpośredni" człowiek kontynentu. Potrafi klepnąć w policzek premiera Węgier i niezobowiązująco zagadnąć: "O, idzie dyktator" albo spontanicznie pocałować błyszczącą łysinę ważnego oficjela siedzącego przy stole konferencyjnym.

Niby wszyscy o tym już pisali, ale nikt nie zadał pytania, jaki to on musi być niezastąpiony ten Juncker, skoro nawet w pijanym widzie - komuś się przydaje.

Ano "przydaje się". Kiedy parlament Luxemburga w roku 2008 niewielką większością przegłosował przepis o legalizacji eutanazji a Wielki Książę Luxemburga, Książę Nassau - Henryk odmówił zalegalizowania jej własnym podpisem premier Juncker doprowadza do zmiany art.34 konstytucji Luxemburga w taki sposób, że słowo "approve" (zatwierdzić) - wyrzuca a wprowadza słowo "promulgate" (ogłosić, rozpowszechnić). Podpis Wielkiego Księcia pod każdym nowym przepisem jest uznawany za złożony przez sam fakt przegłosowania przez parlament.

Zanim "awansował do Brukseli", zdążył przeprowadzić w 2012 r. wdrożenie prawa do "aborcji na życzenie" w dowolnych okolicznościach życiowych kobiety i w dowolnym czasie. Tzw. jednopłciowe związki rejestrowane w urzędzie - Juncker zalegalizował już w roku 2004.

Po nagłośnieniu afery LuxLeaks przez Wielką Brytanię i przypomnieniu "tatki z Wehrmachtu", Juncker się nie pokajał, tylko wyciągnął przed ludzkie oczy "tatkę lat 92" - z domu starców, gdzie go wcześniej upchnął i zaczął zawodzić, że te niesłuszne oskarżenia "ranią starego człowieka".

Człowiek z kraju wielkości powiatu Biała Podlaska - stoi na czele rewolucji instytucjonalnej i obyczajowej Europy, jednocześnie zajmując się praniem kasy na skalę przemysłową, za co jest nagradzany i chroniony. Jest mściwy i pamiętliwy, więc za Luxleaks na serio zaczął przymierzać do wykopania Wielkiej Brytanii z UE a obecnie publicznie atakuje Węgry i Polskę.

Wspomagają go gracze mniejszej rangi i zasług. Odezwał się mało w Polsce znany kanclerz Austrii Werner Faymann. Publicznie przyrównał transporty pociągów z Budapesztu z uchodźcami, jakie wysłał do Wiednia Orban do "transportów nazistowskich". Wzmocnił to wywiadem dla Spiegla a w nim powiedział m.in.: "...Wtłoczyć uchodźców do pociągów w nadziei, że oni odjadą daleko, daleko przywołuje wspomnienia najczarniejszego okresu na naszym kontynencie.

Urodzony w Polsce "historyk" z Princeton Jan Gross poszedł nawet dalej w artykule dla Die Welt, kiedy twierdził, że wschodnie państwa EU udowodniły, że są nietolerancyjne, kołtuńskie i ksenofobiczne: społeczeństwo niemieckie, które stało się świadome swoich historycznych zbrodni nauczyło się Z NICH JAK postępować w sytuacji wyzwań moralnych i politycznych jak obecny napływ uchodźców. Europa Wschodnia , z drugiej strony musi jeszcze pogodzić się ze swoją morderczą przeszłością."

Wiemy teraz, czemu miał służyć wywiad pana socjologa Grossa, ale pan Faymann nie znalazł specjalnego poklasku w Austrii, gdzie skutki "polityki otwartych drzwi" są dotkliwie. Austriacka opinia publiczna zaczyna wyciągać takie sprawy, jak niemożność uzyskania odpowiedzi na pytanie, co kanclerz Werner Faymann, ur. 1960, działacz Młodzieżówki i partii socjaldemokratycznej - robił w latach 1978-1985. Facet ma białą plamę w życiorysie a złośliwi podpowiadają, iż może spędził je na Kubie, w ZSRR lub w Nikaragui.

Co prawda pojawia się w mediach w roku 1981 - jako organizator protestów przeciwko pielgrzymce Papieża Jana Pawła II w Austrii pod nazwą: "Anti-Papst-Festes" (Alternative zum Papst-Besuch).

Do tego dorzucają pytanie o wykształcenie, które skończyło się na pierwszym roku prawa uniwersytetu wiedeńskiego, gdzie miał oblać WSZYSTKIE egzaminy a według innych, nie można nawet doszukać się śladów zdania przez niego matury. W oficjalnym życiorysie polityka jest info, że "ukończył Studium der Rechtswissenschaften an der Universität Wien".

A potem był "konsultantem" jednego z największych banków Austrii i był taksówkarzem.

Aktywność w Młodzieżówce Socjaldemokratycznej i ataki na Papieża opłaciły się i niewykształcony Fayman awansował w latach 90-tych w strukturach samorządu wiedeńskiego. W 2002 r. znów "coś się stało" w sprzedaży mieszkań komunalnych dla prywatnych firm i Fayman znika. Ale już po 2-3 latach został nagrodzony posadą w Urzędzie Infrastruktury przy Urzędzie Prezydenta Austrii Alfreda Gusenbauera .

A Fayman z dziurami w życiorysie został w 2006 ministrem transportu i infrastruktury, akurat wtedy, gdy nad Austrią nadciągnęło śmiertelne niebezpieczeństwo: Jorg Heider i jego partia, która m.in. nie chciała w Austrii imigrantów. Ale Heider "zginął w wypadku". No i był jeszcze "kryzys referendalny". Partia Faymanna żądała referendum w sprawie Traktatu.

I nagle 7 lipca 2008 r. kanclerz Gusenbauer ogłosił, że nie będzie się ubiegał o reelekcję a 9 lipca parlament ogłosił przyspieszone wybory i we wrześniu Faymann nowy szef partii miał tworzyć nowy rząd. Zapewne ceną była rezygnacja z referendum i od grudnia 2008 r. Faymann był już kanclerzem.

Jak na faceta bez matury całkiem niezła posada. Jak się ma tyle zdjęć w towarzystwie Junckera czy Angeli Merkel czy z Martinem Schulzem nie mówiąc o panu Putinie, to droga do kariery politycznej jest szeroka. Brak tylko zdjęć z Bilderbergu, na które to "spotkanie mędrców świata całego" został zaproszony. Ale tam się chyba nie robi zdjęć. Niewykluczone, że dobrą opinię o kandydacie wypowiedział prominentny działacz Partii Socjaldemokratycznej multimilioner w nieruchomościach doktor nauk medycznych pan Ariel Muzikant.

Pan Martin Schulz - kolejny syn żołnierza Wehrmachtu. Też - Ostfront. W czasach niemieckiego boomu gospodarczego "po Erhardzie", kiedy każdy niemiecki chłopak był na wagę złota i mógł zrobić olśniewającą karierę, Martinowi wyraźnie nie szło. W Niemczech jest kult nauki i tytułów naukowych - Martin wymęczył małą maturę. W Niemczech jedną ze świeckich religii jest piłka nożna - Martin próbował, ale mu nie wyszło. Utrzymywał się ze sprzedaży książek, ale poza popadnięciem w kult historyka-stalinisty Erica Hobsbawma z Wielkiej Brytanii, który zasłynął brawurowym usprawiedliwieniem zbrodni komunistycznych stwierdzeniem, że jeśli celem jest budowa lepszego ustroju, to "koszty ludzkie są usprawiedliwione" - Martin nie zrobił dużych pieniędzy.

Zapewne pod wpływem głębokich książek Hobsbawma Martn Schulz wstąpił do młodzieżówki Partii Socjaldemokratycznej i tam otworzyły się dla niego drzwi do wielkiej kariery. Najpierw z ramienia partii został wybrany na burmistrza Würselen, gdzie miał księgarnię a w 1994 r. został wybrany do Parlamentu Europejskiego i zaraz załapał się na koordynatora Partii Europejskich Socjalistów. A w tej Partii Europejskich Socjalistów była np. Socjaldemokratyczna Partia Austrii, w której miał niebawem błysnąć pan Faymann i Socjalistyczna Partia Francji, której I Sekretarzem już od roku 1997 był pan Holland i aż 3 lewicowe partie Italii, w tym jedna, Demokratyczna Partia Lewicy - bezpośrednia spadkobierczyni Komunistycznej Partii Włoch. Właściwie niczym szczególnym w tym PE nie zasłynął poza pociągiem do trunków i awanturą z premierem Berlusconim. Potem były inne awantury, w których Martin zawsze otrzymywał wsparcie swojej partii, innych Niemców w Parlamencie UE a nawet profesora Buzka, nie mówiąc o niemieckiej prasie.

Teraz Martin Schulz jest na pierwszej linii frontu obrony pani Merkel, grożąc Polsce ostrymi sankcjami za "nie przyjęcie gości, których zaprosiła kanclerz".

I to jest klucz do istnienia takich figur jak Martin Schulz - w Niemczech z uwagi na brak kompetencji mógł liczyć na posadę burmistrza w jakieś dziurze, a w PE jest bardzo często widziany w towarzystwie np. pana Junckera i pani Merkel, co oznacza, że bierze istotny udział w "operacji Wielkie Niemcy".

Do starych wrogów Polski i Węgier, co ja mówię, do grona konstruktywnych zatroskanych krytyków - dołączył premier Włoch (od lutego 2014) pan Matteo Renzi, który już w czerwcu 2015 r., kiedy liczba uchodźców sięgała zaledwie 70 tysięcy i z tego próbowano upchnąć 40 tysięcy w całej Europie, na odmowę Polski, Węgier i Litwy zareagował słowami: "... Jeśli nie zgodzicie się na 40 tysięcy, nie jesteście warci, aby nazywać was Europejczykami!".

A kim jest Renzi? Urodzony w 1975 r. w katolickiej rodzinie, w latach 90-tych działał w komitetach poparcia Romano Prodi, który niedługo potem został ujawniony w Aktach Mitrochina jako agent KGB, co potwierdził Litwinienko. Ponieważ po zakończeniu finansowania Włoskiej Partii Komunistycznej na początku lat 90-tych i agresywnego wejścia na scenę Berlusconiego, "który łapówki dawał a nie brał", całe rozproszone w dziesiątkach partii i organizacji lewactwo najpierw się rozproszyło i oddało pole prawicy. Ale w roku 2007 doszło do ich scalenia przy jednoczesnej zmianie paru szyldów, kojarzących się z partią komunistyczną.

Do tego czasu Renzi działał w partii o wyjątkowo ekscentrycznej nazwie "Margherita" - a pełna nazwa to "Demokracja to Wolność - Stokrotka DL". To ciekawy wybór partii jak na byłego katolickiego harcerza, bowiem jej liderem był pan Francesco Rutelli, kiedyś Zielony, zwolennik m.in. legalizacji marihuany, aborcji i "jednostronnego rozbrojenia".
Finałem było połączenie w 2007 r. różnych ugrupowań w partię o nazwie "Partia Demokratyczna", której program da się sprofilować jako: centrolewica, socjaldemokracja, lewica chrześcijańska. I tu już pan Renzi znalazł się we władzach krajowych a w ramach mozolnych poszukiwań kandydata, który jakimś cudem nie jest skompromitowany korupcją, wesołymi baletami lub kontaktami z mafią - został najmłodszym od czasów Benito Mussoliniego - kandydatem na premiera Włoch.

I tak się przyjemnie złożyło, że zupełnie nowiutka Partia Demokratyczna weszła w Parlamencie Europejskim do Europejskiej Partii Socjalistów, która ma 8 komisarzy w Komisji Europejskiej.

A jednym z najważniejszych komisarzy jest była minister rządu pana Matteo Renzi - pani Frederica Mogherini, była działaczka Młodzieżówki Komunistycznej Włoch i członkini Partii Demokratycznej.

Zupełnie bez związku "ze wszystkim" jest fakt, iż jej mąż to pan zatrudniony w firmie lobbującej dla GAZPROM. Np. bez związku z faktem, że we własnym kraju jest krytykowana za zbyt bliskie stosunki z Kremlem i, że jako Komisarz Unii do Spraw Zagranicznych i Bezpieczeństwa robi wiele dla uczynienia symbolicznych sankcji wobec Rosji - praktycznie - nieistniejącymi.

Pan Renzi był szefem pani Mogherini od lutego do października 2014 r. i nie słychać o jakichkolwiek konfliktach. Przeciwnie, zapewne dzięki "mężowi koleżanki" - pan Renzi pielgrzymował śladem pana kanclerza Faymanna do pana Putina, aby zapewnić go, jak należy rozumieć, iż żaden "prawdziwy Europejczyk" nie słucha tych dzikusów ze Wschodniej Europy. I przy okazji sprawdzić, jak wyglądają te fikuśne włoskie sofki i stoliki w apartmą rosyjskich oligarchów, które stanowią sporą część eksportu włoskiego do Rosji.

Już we wrześniu tego roku pan premier Renzi postanowił być jeszcze bardziej wymowny: udzielił wywiadu dla The Wall Street Journal, w którym "bezceremonialnie" jak to nazwała gazeta, "skrytykował Kraje Wschodnioeuropejskie, które otrzymywały przez lata dużą pomoc - pieniądze dawane przez bogate kraje, takie jak Włochy, a które teraz odmawiają w uczestniczeniu w rozwiązywaniu spiralnie rozwijającego się kryzysu emigracyjnego".

Jakie wnioski? Chyba czas pozbyć się złudzeń. Nie ma żadnej integracji. Unią rządzą marne, podejrzane figury i oportuniści a przynajmniej - ktoś pozwala im rządzić.

Tacy "chłopcy z ferajny". Nie ma szans, aby ludzie o takiej kondycji moralnej i intelektualnie kiedykolwiek stali się lojalnymi partnerami Polski. Cena zapłacona za złudzenia jest niezwykle wysoka. Działanie państw Europy Wschodniej w rozproszeniu - czyni nas bezbronnymi. No i najważniejsze: czas zacząć stawiać własne interesy na pierwszym miejscu.

Pink Panther
 
Dodane przez prakseda dnia listopada 23 2015 10:07:26 · 9 Komentarzy · 11 Czytań · Drukuj
 
Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych Użytkowników.

Proszę się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Shoutbox
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

Louisroano
14/10/2017 22:25
Czesc wszystkim mam na imie Kacper 21 lat i jestem z Kolobrzegu. Na serwerze wisze od czasow tak zamieszchlych ze co tu gadac. Jestem milosnikiem cs 1. 6, cs jego, imetina, lola. Zajmuje sie budowanie
LLK
11/02/2011 10:06
Gratuluję strony i oczekuję aktualizacji. Pozdrawiam LLK
Powered by PHP-Fusion copyright © 2003-2006 by Nick Jones.
Released as free software under the terms of the GNU/GPL license.