|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 2
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
Piloci do magazynu |
|
|
Konsekwencją likwidacji pułku powinno być pociągnięcie do odpowiedzialności tych instytucji, które wdrażały zalecenia profilaktyczne po katastrofie w Mirosławcu, bo najwyraźniej nie spełniły swojej roli. Wygląda na to, że największą karę poniosą ci, którzy nie mając ku temu środków i wsparcia resortu obrony, starali się jak najlepiej wykonywać postawione przed nimi zadania.
- Kiedy gen. Lech Majewski obejmował dowództwo w Siłach Powietrznych, miał za zadanie wyczyścić lotnictwo, zrobić w nim porządek, ale w obecnej sytuacji widać, że politycy robią za niego porządki i czynią to na swoich zasadach. To jedyny dowódca Sił Powietrznych, któremu rozwiązano pułk bez konsultacji z nim samym - oceniają piloci, z którymi rozmawiał "Nasz Dziennik". Ich zdaniem taka sytuacja może być zgubna dla Sił Powietrznych, bo pozbawieni prawa głosu wojskowi, najlepiej znający realia panujące w armii, nie będą mieli żadnego wpływu na jej losy. Piloci z przekąsem dodają, że jeśli dalej politycy będą reorganizowali Siły Powietrzne według własnych reguł, to niebawem może się okazać, że nawet gen. Lech Majewski nie będzie miał gdzie pracować, bo nagle DSP zostanie rozwiązane.
Według zapewnień szefa rządu Donalda Tuska, rozformowanie specpułku było konsultowane z Dowództwem Sił Powietrznych. Tyle że wcześniejsze decyzje, jakie zapadały, pokazują, że zamiary dowództwa co do przyszłości 36. SPLT były zupełnie inne. Po katastrofie w Smoleńsku załogi samolotów Jak-40 i Tu-154M zostały w końcu wysłane do Federacji Rosyjskiej na szkolenia symulatorowe. Wcześniej były one wycięte z programu szkoleń z uwagi na cięcia kosztów w armii. W pułku, podobnie jak w innych jednostkach, rozpoczęto realizację programów mających na celu poprawę bezpieczeństwa lotów, a w jednostkach obsługujących loty o statucie HEAD - jak Centrum Operacji Powietrznych czy służby meteorologiczne - przeprowadzone zostały gruntowne zmiany poparte wzmocnieniami etatowymi szczególnie ważnych punktów nadzoru. Z niedawnych deklaracji gen. Majewskiego wynikało również, że 36. SPLT będzie się rozwijał. Miał zyskać nowy hangar i budynek dla symulatora śmigłowca W-3. Miał zostać przebudowany kompleks sportowy oraz budynek administracyjno-biurowy. Załogi realizujące loty HEAD zostały doposażone w sprzęt umożliwiający np. samodzielną weryfikację warunków pogodowych z pokładu statku powietrznego. Według gen. Majewskiego, który szeroko rozpisuje się o tym na stronach internetowych SP, w specpułku wprowadzono również nową strukturę organizacyjno-etatową, "w której podniesiono stopnie etatowe, a tym samym podniesiono uposażenia personelu latającego zaangażowanego w realizację lotów o statucie HEAD. Personel ten otrzymuje także wyższe dodatki do uposażenia, wynikające z wykonywanych obowiązków". Po decyzji szefa MON o rozformowaniu 36. SPLT plany stały się nieaktualne i być może w części śmigłowcowej będą zrealizowane. Nie jest to przesądzone, bo - jak sugerują piloci - śmigłowce wcale nie muszą stacjonować na Okęciu.
- Przede wszystkim eskadra śmigłowców nie będzie potrzebowała tak dużo miejsca jak 36. SPLT w obecnym kształcie. Zatem część atrakcyjnego terenu zostanie "uwolniona". Warto obserwować, jak potoczą się losy tych nieruchomości. Nie można też wykluczyć, że eskadra w ogóle nie będzie stacjonowała na Okęciu. Równie dobrze może tam zostać wydzielone jedynie lądowisko, a śmigłowce będą stacjonowały np. w Mińsku Mazowieckim - zauważają.
Metodą jest naprawa
W ocenie pilotów, rząd - rozwiązując pułk - ominął problem zakupów nowej floty dla VIP-ów, a dodatkowo dymisjonując 13 oficerów, zrzucił cały ciężar odpowiedzialności za katastrofę na wojsko. Według zapewnień rządu, dymisji byłoby więcej, gdyby nie fakt, że wielu dowódców po katastrofie podjęło samodzielną decyzję o odejściu do cywila. Jednak piloci nie aż tak jednoznacznie jak MON mówią o odpowiedzialności byłych dowódców. - Oni odeszli, bo doskonale wiedzieli, jaka jest ich odpowiedzialność. Ale mieli też świadomość, że wszystkie dokumenty, jakie wytwarzali i wysyłali do MON, alarmując o złym stanie Sił Powietrznych czy specpułku, odbijały się jak groch od ściany. Nie mogli nic zrobić, bo decyzje "wyżej" po prostu nie zapadały - mówią lotnicy.
Ich zdaniem, decyzja była czysto polityczna i miała pokazać, że zostały poczynione drastyczne kroki. Tyle że decyzje rządu nie trafiły we właściwe cele. Rozwiązano 36. SPLT, który sam, bez dodatkowych funduszy i dzięki cięciom budżetu w MON, nie był w stanie normalnie funkcjonować. Tymczasem specpułk nie był tylko jednostką "do wożenia VIP-ów", ale też tym pułkiem, który miał zabezpieczać potrzeby ludzi w wypadku klęsk żywiołowych, wypadków autokarów za granicą itd. To także realizacja przewozów poczty dyplomatycznej czy pracowników wywiadu i kontrwywiadu.
Również w ocenie jednego z byłych pilotów specpułku, latającego na Tu-154M w fotelu dowódcy, zlikwidowanie pułku ponad rok po katastrofie nie ma nic wspólnego z tą katastrofą. - W takim wypadku podobnie można byłoby postąpić z 13. eskadrą w Krakowie, której CASA uległa katastrofie w 2008 roku. Jeżeli w ten sposób będziemy reagować, to zamkniemy wszystkie jednostki. Właściwą metodą jest naprawianie. Każda komisja, która bada wypadki lotnicze, znajduje przyczyny i zaleca profilaktykę. Skoro 36. SPLT nadaje się do likwidacji, to powstaje pytanie o to, jak zostały wdrożone zalecenia po katastrofie CASY. A skoro profilaktyka nie została wprowadzona, to odpowiada za to Inspektorat Bezpieczeństwa Lotów, a zatem płk Mirosław Grochowski także powinien otrzymać dymisję. To instytucje kontrolne powinny się bić w piersi - zauważył nasz rozmówca.
W ocenie pilotów rozformowanie 36. SPLT to nie koniec problemów, bo podejmując taką decyzję, MON najwyraźniej nie pomyślało o ludziach pracujących dla tej jednostki. Oficjalnie, dobrzy piloci i specjaliści ze służb inżynieryjnych znajdą pracę w innych jednostkach. Tyle że taki scenariusz nie będzie dla wszystkich do zaakceptowania. - Ludzie mają mieszkania w Warszawie i okolicach. Tam się osiedlili, założyli rodziny. Politykom wydaje się, że kiedy padnie komenda, to wszyscy rzucą swój dobytek, by zaczynać od nowa. To nie jest USA, gdzie w wojsku zarabia się pieniądze pozwalające na wynajmowanie mieszkania i przeprowadzki z całą rodziną. W tym zakresie jesteśmy państwem trzeciego świata - zauważają piloci. W ich ocenie, wielu fachowców "ucieknie" z wojska i znajdzie dobrą i godnie opłacaną pracę w cywilu. Jednak taki krok spowoduje, że środki, które armia wyłożyła na kształcenie kadr, zostaną utracone. - Znów okaże się, że wojsko - choć samo biedne i niewyposażone - stać na kształcenie specjalistów dla cywilnych firm - zaznaczają piloci.
Marcin Austyn |
|
|
Dodane przez prakseda
dnia sierpnia 06 2011 08:28:54 ·
9 Komentarzy ·
233 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|