 |
Nawigacja |
 |
 |
Użytkowników Online |
 |
 |
Gości Online: 1
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
 |
 |
 |
 |
|
 |
Żydokomuna ubrała PiS w żonkile, jak Niemcy Żydów w gwiazdę Dawida. |
 |
 |
Cała ta żenada z żonkilami została wypromowana przez TVN-GW i jest to "tradycja" zaledwie kilkuletnia. Kto pamięta, aby 10 lat temu coś podobnego miało miejsce? Rzecz się tak naprawdę pojawiła i nasiliła dopiero po śmierci realnego socjalisty Marka Edelmana. Wspomniany Edelman, jako członek lewackiego politycznej BUNDU, organizacji żydowskiej czynnej od XIX wieku, składał żonkile w dniu Powstawania w Getcie. Symbol ten jako taki nigdy nie był symbolem samego powstania, ale konkretnej opcji politycznej, z której nota bene nic wspólnego nie chce mieć zdecydowana większość Żydów.
Proszę spytać premiera albo prezydenta Izraela, co sądzi o żonkilach, Marku Edelmanie i przede wszystkim o organizacji BUND. Uprzedzam, że nasłuchacie się antysemickich uwag, a to z tego prostego powodu, że BUND i Edelman prócz miłości do ZSRR, byli antysyjonistami. Nie należy tego mylić z neologizmem "antysemityzm", ale jest blisko. Otóż BUND był przeciwnikiem powstania samodzielnego państwa Izrael, jak większość członków Międzynarodówki.
Jeśli chodzi o samo powstanie w Getcie, to mało kto wie i mówi o "żydowskim piekle". Nawet w obliczu pewnej zgłady, Żydzi nie byli w stanie wspólnie stanąć do walki. Na 70 tysięcy Żydów, którzy wiedzieli, że idą na pewną śmierć, w powstaniu wzięło udział około 1000 osób i to tylko dzięki pomocy Armii Krajowej. Brak jednego dowództwa, brak skoordynowania działań, doprowadził do podziału na strefy obrony. Dwa stronnictwa żydowskie: lewicowa Żydowska Organizacja Bojowa (ŻOB) i prawicowy Żydowski Związek Wojskowy (ŻZW) ustaliły tylko tyle, że każdy sobie z Niemcem będzie walczył. Po stronie ŻOB dowódcami byli Mordechaj Anielewicz i jego zastępca Icchak Cukierman. Po stronie ŻŻW do sztabu weszli Dawid Wdowiński, Michał Strykowski, Leon Rodal i wojskowy dowódca Paweł Frenkel.
Głowę dam, że 99% Polaków nie ma o tym wszystkim bladego pojęcia i stąd nawet PIS zakwitło żonkilami BUNDU. Tymczasem wynalazca żonkili Marek Edelman w powstańczej układance praktycznie się nie liczył, dopiero w trakcie powstania Edelman zstąpił Berka Szajndmila i zajął się wywiadem. Bóg jedyny wie jaki cudem Marek Edelman jako jedyny ze sztabu uniknął nie tylko śmierci, ale obozu Auschwitz, fascynująca ta legenda niczym zwolnienie lekarskie z obozu koncentracyjnego innej "legendy" - Władysława Bartoszewskiego.
W każdym razie Edelman uciekł z getta w tym samym czasie, gdy grupa 300 jego towarzyszy z ŻOB, w tym dowódca Mordechaj Anielewicz broniła się do końca, by w ostatnim akcie popełnić zbiorowe samobójstwo. Dlaczego świeccy nowocześni nie czczą pamięci Mordechaja Anielewicza i pozostałych żydowskich bohaterów, a wybrali na herosa uciekiniera Edelmana, nie mam pojęcia. Pewnie taka tradycja, zawsze kapuś, dekownik, oszust miał w tym środowisku największe poważanie.
Ośrodki pompowania wody do mózgu zakodowały w świadomości gojów jednego jedynego bohatera Powstania w Getcie i jest nim tak skrajny lewak, że nawet Żydzi go nie tolerowali. Zastanawiam się i pojąć nie mogę, skąd politykom PiS i Prezydentowi Andrzejowi Dudzie przyszło do głowy, żeby się wpisywać w tę idiotyczną świecką tradycję, którą zapoczątkowali i wypromowali propagandyści z dwóch znanych warszawskich ulic. Od polskiego rządu i partii, która tyle mówi o świadomości historycznej, oczekuję po pierwsze minimum wiedzy, po drugie minimum rozumu. Równie dobrze PiS i Prezydent mogli razem z "Trujką" założyć różowe okulary i pokłonić się orłowi z czekolady. Na odpowiedź w sferze symboli i walki o rację, nie trzeba było długo czekać. Gdy chłopcy i dziewczęta z PiS przebierali się jak smarkaci w żonkile BUNDU, Hanka Gronkiwicz-Waltz poleciała polskim antysemityzmem, paleniem kukieł i mszą nazistowską w Białymstoku.
Tak kończą frajerzy, tak kończy się niebezpieczna zabawa z okazywaniem słabości symbolicznej i narodowej. Oczy 100 razy przecierałem, po każdym żonkilu i do teraz widzę te żarówki politycznej, historycznej i narodowej głupoty wpięte w klapy. Nie ma tu mowy o żadnym szacunku dla Żydów, którym za sprzeciw wobec niemieckiego barbarzyństwa niewątpliwie szacunek się należy. Mamy do czynienia ze zwykłym prymitywnym ideologicznym tresowaniem gojów.
Żydokomuna oznaczyła Polaków niczym Niemcy Żydów za okupacji, tylko kolor i symbol opasek się zmienił. Smutne.
MatkaKurka
----------------------------------
Przed wojną na ziemiach polskich istniały dwie liczące się organizacje żydowskie - lewicowa i prawicowa. Lewicowy był BUND, czyli Socjalistyczny Powszechny Żydowski Związek Robotniczy, który jako ugrupowanie lewicowe należał do Międzynarodowego Biura Partii Socjalistycznych w Paryżu. Bund postulował walkę z kapitalizmem i stworzenie ustroju społecznego opartego na socjalizmie. Środkiem do celu miało być sformowanie wspólnego frontu ugrupowań socjalistycznych wywodzących się z różnych grup narodowościowych.
Bund był też partią antyreligijną, dążącą do laicyzacji żydowskiego życia społecznego. Przeciwstawiał się asymilacji ze społeczeństwem polskim, jak również emigracji ludności żydowskiej do Palestyny. Nie wykluczał jednak współpracy na płaszczyźnie ideowej z polskimi socjalistami. Od Państwa Polskiego domagał się przyznania mniejszości żydowskiej szerokiej autonomii. Trzeba jednak oddać, że był przeciwny komunizmowi w jego czystej postaci. Niemniej jednak było to ugrupowanie wyraźnie lewicowe.
Obok Bundu istniał znacznie większy BETAR - zdecydowanie prawicowa rewizjonistyczna organizacja żydowska, która w okresie swojej największej świetności w Polsce, liczyła 50 tysięcy członków. Jej działalność cieszyła się przychylnością marszałka Piłsudskiego, co przejawiało się m.in. w tym, że jej członkowie mieli możliwość odbywania szkoleń z polską armią.
Tyle w skrócie o okresie przedwojennym. Po kampanii wrześniowej, w listopadzie 1939 r. przez przez byłych oficerów Wojska Polskiego i działaczy organizacji prawicowych żydowskiego pochodzenia została powołania do życia formacja zbrojna Żydów polskich, pod nazwą Żydowski Związek Wojskowy (ŻZW), który pozostawał od samego początku w kontakcie ze strukturami podziemia polskiego, podlegając Związkowi Walki Zbrojnej.
Przed powstaniem w 1943 r, powstała w getcie, Żydowska Organizacja Bojowa, której dowódcą został Mordechaj Anielewicz. W skład ŻOB nie weszli jednak członkowie prawicowej organizacji Betar, którzy przyłączyli się do ŻZW, a zasilili ją natomiast członkowie Bundu. Jednym słowem, sytuacja była tu w jakimś sensie podobna do tej, jaka miała miejsce w odniesieniu do AK i AL.
W czasie powstania najcięższe walki ŻZW prowadził w rejonie placu Muranowskiego. Walka ich została zapamiętana jako walka pod dwoma sztandarami: biało - niebieskim, żydowskim i biało - czerwonym, ponieważ te właśnie dwie flagi bojownicy ŻZW umieścili na dachu domu. W zeznaniach składanych podczas śledztwa i na rozprawie sądowej b. dowódca SS i policji dystryktu warszawskiego gen. Juergen Stroop przyznawał, że Plac Muranowski był najbardziej ufortyfikowaną redutą w getcie: "Plac Muranowski (...) był przez bojowców najbardziej uporczywie broniony. Placu bronił wysunięty budynek z betonu. Ogień pistoletów maszynowych i broni maszynowej uniemożliwił do niego dostęp".
W 70. rocznicę powstania w getcie Poczta Izraelska upamiętniła te dwie flagi na specjalnie wydanym znaczku, przedstawiającym Pawła Frenkla, przywódcę ŻZW.
Ostatecznie, pomimo tego, że podejmowane przed wybuchem powstania próby połączenia ŻOB i ŻZW nie powiodły się, to jednak podczas walk w getcie w kwietniu 1943 r. obie organizacje współpracowały ze sobą. Zakres ich działań oraz rola odegrana w trakcie powstania do dzisiaj budzą jednak dyskusje. Po wojnie doszło bowiem w Polsce do sfałszowania historii, poprzez wykreślenie ŻZW z kart podręczników lub umniejszenie jego znaczenia na rzecz skupiającego zarówno socjalistów jak i syjonistów ŻOB-u, do którego skrajnie prawicowy, ściśle związany z Betarem ŻZW nie przystąpił. Na zapomnienie ŻZW bardzo znacznie wpłynęły jego związki z AK i prawicowy nurt polityczny, jaki reprezentował. Zabrakło także osób, które mogłyby dać świadectwo prawdzie historycznej, ponieważ w powstaniu zginęli niemal wszyscy bojownicy ŻZW (reszta podczas próby wydostania się z getta), a z ŻOB ocalało, co prawda, kilkudziesięciu, jednak całą wojnę przeżyło zaledwie kilku, w tym dwaj członkowie dowództwa ŻOB - Cukierman i Edelman. Icchak Cukierman w 1947 lub 1948 roku wyjechał na stałe do Izraela, a w Polsce pamięć o powstaniu w getcie kultywował Edelman, który także, z racji swojej przynależności do Bundu i ŻOB, w znaczny sposób przyczynił się do tego, że pamięć o powstaniu w getcie stała się głównie pamięcią o ŻOB.
Warto może jeszcze dodać, że środowisko kultywujące pamięć ŻOB poprzez wyrugowanie pamięci o ŻZW zawłaszczyło KOR. |
 |
| |
Dodane przez prakseda
dnia kwietnia 21 2016 07:55:09 ·
9 Komentarzy ·
24 Czytań ·
|
|
 |
 |
 |
 |
Komentarze |
 |
 |
Dodaj komentarz |
 |
 |
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
 |
 |
 |
 |
 |
Oceny |
 |
|
 |
Logowanie |
 |
 |
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
 |
 |
 |
 |
 |
Shoutbox |
 |
 |
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
 |
 |
 |
 |
|