Moja własna strona na serwerze tnb.pl (ustaw w panelu admina)
Nawigacja
Strona Główna
Artykuły
Download
FAQ
Forum
Linki
Kategorie Newsów
Kontakt
Galeria
Szukaj
Użytkowników Online
Gości Online: 1
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
POLITYCY I „WŁADCY TAJEMNIC”
Wprawdzie partia Jarosława Kaczyńskiego nigdy nie przywiązywała nadmiernej uwagi do tematyki bezpieczeństwa, to po objęciu rządów wykazuje w tym zakresie niepokojącą bierność i indolencję. Może sobie na to pozwolić, ponieważ większość elektoratu PiS jest całkowicie obojętna na sprawy zagrożeń i podporządkowuje swoje aspiracje staraniom o dobre samopoczucie polityków i powodzenie partyjnych geszeftów.
Już ubiegłoroczne wystąpienie premier Beaty Szydło i deklaracje szefa MSWiA Błaszaka dowodziły lekceważenia kwestii bezpieczeństwa i nonszalancji wobec wyborców. W listopadzie 2015 roku, na zakończenie odprawy służb specjalnych w sprawie zagrożenia terrorystycznego, pani premier zapewniła publicznie - "Polacy mogą się czuć bezpiecznie", zaś nowy szef MSWiA oświadczył, iż "polskie służby są przygotowane do tego, by sprostać wyzwaniom i zapewnić bezpieczeństwo Polakom".
Nikt wówczas nie zapytał - jak to możliwe, że w trakcie jednego tygodnia od objęcia rządów przez PiS, dokonała się tak znacząca sanacja służb specjalnych? Kto i jakimi metodami sprawił, że funkcjonariusze tych służb, obciążeni nieudolnością, hańbą Smoleńska i wieloletnią rolą "zbrojnego ramienia" reżimu PO-PSL, stali się nagle gwarantami naszego bezpieczeństwa? W kontekście ocen, jakie na temat służb III RP formułowali politycy PiS w czasie kampanii wyborczej, to oświadczenie raziło wyjątkową demagogią i fałszem.
Kolejne miesiące przyniosły wydarzenia, które powinny wstrząsnąć opinią publiczną i wywołać uzasadnione obawy o stan bezpieczeństwa państwa. Powinny też prowokować do pytań - o realne reformy w służbach specjalnych, o kierowanie i zarządzanie działaniami tych służb, o skuteczność nadzoru ze strony grupy rządzącej oraz ochronę interesów państwa i obywateli.
Kombinacja związana z odwołaniem komendanta głównego policji, incydent z uszkodzoną oponą w samochodzie prezydenckim, samobójstwo płk. Berdychowskiego, próby organizowania zamachów terrorystycznych, cyberataki na polskie banki i urzędy, policyjna prowokacja podczas manifestacji w Gdańsku, podłożenie ładunku wybuchowego we Wrocławiu, liczne alarmy bombowe w ministerstwach i instytucjach państwowych, samobójstwo wysokiego oficera SKW – by wymienić tylko najbardziej spektakularne sytuacje z ostatnich miesięcy.
Choć wspominam o wydarzeniach o różnym ciężarze i właściwościach, nietrudno dostrzec, że ich nagła kumulacja może prowadzić do wytworzenia atmosfery zagrożenia, a nawet sugerować, że mamy do czynienia z celowym i konsekwentnie realizowanym scenariuszem. Wielu obserwatorów trafnie wskazuje, że kontekst takich epizodów można oceniać w perspektywie warszawskiego szczytu NATO i przykładać doń miarę wzrostu aktywności obcej agentury.
Nie przypominam sobie, by w ciągu ostatnich lat dochodziło do takiego nagromadzenia rozmaitych zagrożeń, nowych niebezpieczeństw i zagadkowych sytuacji. Jeśli nawet część z nich można wyjaśnić bez sięgania po "teorie spiskowe" i odwołania do wiedzy o ukrytych mechanizmach życia publicznego III RP, nie sposób zbagatelizować skali zjawiska.
Komu i dlaczego może zależeć na wywołaniu atmosfery zagrożenia i jaki ma to związek z negatywną oceną działań obecnej władzy? Proste wskazanie - stoją za tym Rosjanie i ich agentura, nie rozwiązuje problemu. Taką relację można bowiem nakreślić w większości "przypadków" związanych z zagrożeniem bezpieczeństwa III RP - bez ryzyka popełnienia zasadniczego błędu.
Sprowokowanie niepokojów społecznych i rozniecanie lęków leży też w interesie środowisk reprezentujących poprzedni reżim, jest naturalnym żerowiskiem rozmaitych apatrydów i zaspokaja potrzeby współczesnej Targowicy. Ale i ta konstatacja nie prowadzi do zadowalających wniosków, bo należałoby wskazać konkretne możliwości oddziaływania tych grup na poszczególne wydarzenia.
Ponieważ w większości przypadków mamy do czynienia z incydentami niewyjaśnionymi (ataki hakerskie, alarmy bombowe), należałoby zwrócić uwagę na jedyne środowisko zdolne do przeprowadzenia podobnych akcji.
W realiach III RP tylko ludzie tajnych służb mają możliwość decydowania o tak spektakularnych wydarzeniach. Mogą typować wykonawcę i miejsce akcji, określić jej czas i sposób przeprowadzenia. Są zwykle pierwsi na miejscu zdarzenia- a zatem mogą zacierać ślady i preparować nowe, tworzyć fałszywe tropy lub naprowadzać na rzekomych sprawców. Potrafią inspirować i dezinformować, wyciszać lub nagłaśniać akcje propagandowe, wzmacniać lub ukrywać określone wątki. Mają wpływ na decyzje prokuratury, sądów i polityków. Mogą kierować głosem ekspertów, naukowców i dziennikarzy.
Przypomnę, że przed kilkoma laty mieliśmy do czynienia z sekwencją wydarzeń, które wyglądały na kontrakcję ze strony służb. Były też próbą wykazania ich sprawności i profesjonalizmu oraz sposobem na uwiarygodnienie w oczach decydentów i opinii publicznej.
W roku 2013 doszło do sytuacji, w których funkcjonariusze ABW występowali w roli rozgrywanych i rozgrywających. Ujawnienie afery Amber Gold, kreowanej i wzmacnianej przez niektóre ośrodki medialne, przypominało kombinację operacyjną inspirowaną przez środowisko konkurencyjne wobec Agencji. To ABW miało odpowiadać za to, że szef rządu nie posiadał pełnej wiedzy o Amber Gold i nie wiedział o uwikłaniu syna w niejasne interesy. Rozgrywanie tego wątku (m.in. sprawy notatki ABW) miało podważyć zaufanie Tuska do Bondaryka i sprawić, by szef rządu zaakceptował propozycje Belwederu w zakresie tzw. reformy służb. Od tego momentu następowały wydarzenia, których konkluzja wydawała się czytelna - tylko ABW jest sprawną i niezastąpioną służbą zdolną chronić interesy układu rządzącego.
Taki wniosek można było wyprowadzić ze sprawy Brunona K., w związku z którą miało pojawić się zagrożenie terrorystyczne ze strony "osoby motywowanej względami narodowościowymi, nacjonalistycznymi i ksenofobicznymi ". Ta kombinacja, rozegrana zgodnie z zasadami klasycznej dezinformacji manipulacyjnej (stosowanej chętnie przez SB) wyglądała niczym próba uwiarygodnienia w oczach decydentów i wykazania, że operacje ABW służą rządzącym i są niezbędne w walce z opozycją. W podobnym kontekście trzeba widzieć sprawę anonimowych listów kierowanych do premiera, w których grożono mu śmiercią. Kilka dni później premier i jego koledzy mogli ponownie poczuć zagrożenie - tym razem ze strony hakera-altruisty włamującego się do sieci Kancelarii Prezesa Rady Ministrów. Wykazał on przy tym wielce propaństwową postawę, bo nie tylko nie wykradł żadnych wrażliwych danych (m.in. z konta Tomasza Arabskiego) ale w wydanym oświadczeniu zapewnił, że "celem ataku było sprawdzenie, jaki jest stan zabezpieczeń najważniejszych sieci w państwie". Poza Kancelarią Premiera, hakerowi udało się włamać do sieci MON, MSZ i Kancelarii Prezydenta. Wobec takiego dictum, organom państwa nie pozostało nic innego, jak oprzeć się na działaniach ABW i zapewnić tej służbie odpowiednie narzędzia do "walki z cyberterrorystami".
Po co jednak ludzie służb mieliby dziś inspirować wydarzenia o takim charakterze lub dążyć do wywołania atmosfery zagrożenia? Odpowiedzi poszukiwałbym w trzech obszarach - wykazania przydatność i profesjonalizm oraz zagwarantowania sobie wysokiej pozycji i równie wysokiego budżetu. Trzecim i niemniej ważnym powodem, może być intencja skompromitowania ekipy rządzącej.
Informacje o podniesieniu wydatków na służby mundurowe i BOR (w związku z ustawą o modernizacji służb mundurowych w latach 2017-2020) oraz o podwyżkach dla funkcjonariuszy CBA i żołnierzy służb wojskowych, mocno korespondują z taką hipotezą.
W państwach prawa i demokracji, w których działają sprawne, propaństwowe służby, obowiązuje też zasada - im ciszej nad tym tematem, tym lepiej. Cisza oznacza, że formacje specjalne dobrze wykonują swoją robotę. W realach III RP, gdzie służby są spuścizną PRL-u, funkcjonują jako "zbrojne ramię" grupy rządzącej, dbają głównie o własny interes i zadania na rzecz decydentów, ta zasada nie ma żadnego zastosowania.
Choć od przejęcia władzy przez PiS upłynęło ponad pół roku, nadal nic nie wiemy o dokonywanych reformach i zmianach.
A skoro nie wiemy, nie musi to oznaczać "dobrej zmiany" lecz raczej sugeruje, że poza wymianą szefostwa nie nastąpiły istotne reformy i przekształcenia. Jedynie w przypadku SKW wiadomo o skutecznym udaremnieniu projektu "Centrum Eksperckiego NATO" i szybkiej reakcji na związane z tym zagrożenia.
Wprawdzie pod koniec ubiegłego roku pojawiały się doniesienia o planach "wielkiej reformy służb cywilnych" (wzmocnienie roli CBA i ograniczenia zadań ABW), to do tej chwili panuje cisza i nie ma żadnych informacji o przeprowadzeniu jakichkolwiek zmian strukturalnych.
Zaprezentowany niedawno przez ministra Kamińskiego audyt, również nie przynosi wiedzy o działaniach nowej ekipy. Można się domyślać, że wskazane w nim patologie są raczej wierzchołkiem góry lodowej i bardziej służą zaspokojeniu ciekawości wyborców PiS niż opisują stan odziedziczonych po reżimie PO-PSL.
Znamienne natomiast, że nawet po ujawnieniu tych informacji, nie pojawiła się jedynie trafna konkluzja - tylko opcja zerowa w służbach specjalnych może zagwarantować odbudowę polskiego systemu bezpieczeństwa. Lepiej bowiem, by nad bezpieczeństwem Polaków czuwały zastępy obśmianych "harcerzy" niźli "fachowcy" od Bondaryka, Pytla i Wojtunika.
W kontekście tego audytu, nikt nie poważył się zadać najważniejszego pytania - jak można dojść do prawdy o zamachu smoleńskim, posługując się narzędziami pozostawionymi przez wspólników Putina? Jaką pomoc w tym zakresie mogą świadczyć służby, które przed i po Smoleńsku wywiesiły białą flagę i stały się gwarantem rosyjskich łgarstw?
Jeśli nawet niektóre z zachowań można tłumaczyć brakiem profesjonalizmu, niemocą bądź lękiem przed konfrontacją z Rosją - nie sposób w tych kategoriach interpretować całego toku wydarzeń mających miejsce przed i po 10 kwietnia. Wcześniej czy później muszą paść pytania, jakie wielokrotnie zadawałem na tym blogu - czy ludzie służb III RP współdziałali z Rosjanami w zastawienia pułapki smoleńskiej i zabójstwie naszych rodaków? Jaki rodzaj odpowiedzialności ponoszą szefowie ABW, BOR, SKW czy SW, w związku z tym zamachem i jak dalece ich podwładni byli zaangażowani w przestępczy proceder?
Kierowanie poszczególnych spraw do prokuratury, nie jest żadnym sposobem na walkę z patologiami służb. Nie chodzi bowiem o usunięcie kilku (czy kilkudziesięciu) osób lecz o zmianę generalną - uwolnienie całego obszaru bezpieczeństwa od związków z peerelowską bezpieką i przecięcie więzów łączących służby III RP z okresem komunistycznej okupacji.
Jeśli przyjmiemy, że tajne służby winny być sprawnym i wszechstronnym instrumentem zapewniającym bezpieczeństwo państwa i obywateli - ta teoria nie ma zastosowania do praktyki III RP. Powstałe po 1989 roku służby nigdy nie pełniły i nie mogły pełnić takiej roli. Z dwóch, podstawowych powodów. Pierwszy wynikał z wyboru drogi "ustrojowej transformacji", która oznaczała przejęcie całej spuścizny PRL, w tym kadry policji politycznej i modelu jej funkcjonowania. Ponieważ (za sprawą Moskwy) na początku lat 80 powierzono ludziom bezpieki rolę wykonawców procesu "transformacji", (szczególna rola Kiszczaka i wojskowego wywiadu) wyłączając ich spod ideologicznej władzy partii komunistycznej, zachowali oni również swoje przywileje w III RP, stając się siłą wokół której zbudowano patologiczny układ dzisiejszego państwa
Drugi powód wynika z faktu, że tzw. służby specjalne PRL stanowiły integralny element mega służb sowieckich i nigdy nie posiadały autonomii działania. Były zaledwie ekspozyturą służb sowieckich, realizując w całości interesy okupanta i strzegąc władzy namiestników na obszarze Polski. Ta niesamodzielność i podległość, już z zasady wykluczała powierzenie esbekom spraw dotyczących bezpieczeństwa narodowego. Działania ludzi policji politycznej nie miały bowiem nic wspólnego z zadaniami wywiadów wolnego świata i nie wolno było oczekiwać, że peerelowska kadra stanie się gwarantem interesów suwerennego państwa
Istnieje jeszcze jedna przesłanka. Jeśli w państwach prawa i demokracji, tajemnicą staje się tylko ta wiedza, której ujawnienie może wyrządzić poważne szkody państwu i jego obywatelom, to w III RP za tajemnicę uznawana jest każda informacja, która byłaby niewygodna dla służb specjalnych lub niebezpieczna dla interesów grupy rządzącej.
Jeśli w państwie demokracji obywatelowi przysługuje szeroki dostęp do informacji - po to, by posiadał narzędzie skutecznej kontroli władzy - w III RP prawo to zostało celowo ograniczone, zaś dostęp do informacji jest wykorzystywany przez władzę do sprawowania kontroli nad obywatelem lub ukrycia niewygodnych faktów.
Ten schemat, przeniesiony wprost z czasów PRL-u, pozwala służbom specjalnym na budowanie groźnej mitologii, w której funkcjonariusze poszczególnych formacji wcielają się w postaci "władców tajemnic" - tylko dlatego by chronić własne, ciemne interesy.
Chcąc zatem zerwać patologiczną więź służb III RP z okresem komuny, trzeba sięgnąć po środki stokroć mocniejsze niż proponuje obecny układ rządzący. Realne zmiany powinny przede wszystkim obejmować proces formacji i szkolenia funkcjonariuszy i rozpoczynać od systemu naboru kandydatów do służby oraz selekcji kadr szkoleniowych. Wymaga to całkowitej przebudowy instytucji zajmujących się sprawami bezpieczeństwa. Póki na tych stanowiskach są ludzie z esbecką przeszłością - nie ma mowy o budowaniu służb wolnego państwa.
Kolejne obszary to likwidacja wszelkich "zbiorów zastrzeżonych" oraz odebranie szefom służb prawa do decydowania o tym, które informacje należy ukryć przed obywatelami. Odstąpienie przez PiS od tego obowiązku, uważam za jedno z największych zagrożeń.
Następny krok winien obejmować delegalizację lub pozbawienie uprawnień do zajmowania się sprawami bezpieczeństwa szeregu stowarzyszeń i organizacjach, skupiających byłych esbeków, a reprezentujących tzw. "czynniki społeczne". Ci ludzie niemal całkowicie zawłaszczyli obszar ochrony informacji i mają ogromny wpływ na procesy legislacyjne. Gdy przyjrzymy się, kto uczestniczy w konsultacjach rządowych i współtworzy prawo dotyczące służb i ochrony informacji, dostrzeżemy obecność ludzi bezpośrednio związanych z policją polityczną PRL, a także dobrych znajomych Bondaryka czy Dukaczewskiego. Sytuacja, w której o kształcie ustaw związanych z dostępem do informacji niejawnych decydują ludzie byłych WSW/WSI (tu: Krajowe Stowarzyszenie Ochrony Informacji Niejawnych -KSOIN), a sprawami bezpieczeństwa narodowego zajmują "fachowcy" z fundacji i uczelni związanych z S.Koziejem, byłaby niedopuszczalna w wolnej Rzeczpospolitej.
Zmiany kosmetyczne (a do takich zaliczam m.in. wymianę szefostwa służb) pozorują jedynie naprawę systemu bezpieczeństwa i tworzą złudne wrażenie odzyskania wpływów. Na ile złudne, przekonują ciągłe prowokacje policyjne, gry i kombinacje medialne oraz puste deklaracje składane przez ludzi odpowiedzialnych za bezpieczeństwo Polaków.
Wiadomo, że koronnym argumentem rozmaitych objaśniaczy intencji władzy, jest ten o konieczności zachowania obecnego status quo do czasu ŚDM i warszawskiego szczytu NATO.
Podobno zbyt radykalne zmiany w służbach, przeprowadzone na początku rządów PiS, miałyby negatywny wpływ i zagroziły bezpieczeństwu tych wydarzeń. Trudno o większy nonsens.
Dopiero powierzenie ochrony tak ważnych imprez służbom odziedziczonym po poprzednim reżimie, stwarza poważne zagrożenie. Nie tylko ze względu na nieudolność i słabość tych formacji, ale z obawy przed celowymi zaniechaniami lub wytworzeniem sytuacji mających skompromitować układ PiS. Nic bardzie nie ośmiela ludzi przyzwyczajonych do roli "władców tajemnic", jak niemoc i ignorancja polityków. Jeśli doświadczamy dziś wielu groźnych i niewyjaśnionych zjawisk, szeregu prowokacji i gier operacyjnych, nie można wykluczyć, że staną się one stałym elementem nacisku na rządzących i będą decydowały o planach związanych ze służbami.
Poważny niepokój powinna budzić sytuacja, w której polityczni decydenci ignorują ostrzeżenia ze strony wiarygodnych służb. Już w marcu br. CIA przekazała polskim służbom informacje, według których Polska jest jednym z krajów, które w ciągu najbliższych miesięcy mogą stać się celem ataku terrorystów. Agencja zaproponowała służbom pomoc i szkolenia przez amerykańskich oficerów. Kolejne ostrzeżenia ze strony USA napłynęły na początku tego miesiąca i dotyczyły ataków terrorystycznych, jakie mogą mieć miejsce w Europie. W tym kontekście Departament Stanu USA wymienił m.in. organizowane w Polsce Światowe Dni Młodzieży, ale też "atrakcje turystyczne, centra handlowe, restauracje i środki transportu."
Reakcja polskich władz jest co najmniej zdumiewająca. Rządzący nie tylko próbują bagatelizować te ostrzeżenia, ale zapewniają, że "polskie służby nie wskazują na zagrożenie takimi atakami w naszym kraju" (min. Błaszczak). Mając na uwadze kondycje tych służb oraz wiedzę o tym, co zdziałały one w związku z ostatnimi incydentami (alarmy bombowe, cyberataki), nawet kompletny laik ma prawo bardziej ufać ostrzeżeniom CIA niż pokładać wiarę w pustosłowie pana ministra.
Jest dla mnie oczywiste, że po zakończeniu ŚDM i finale warszawskiego szczytu NATO, ten rząd nie zastosuje opcji zerowej i nie przystąpi do budowy służb wolnego państwa. Nie ma takiej woli politycznej. Nie po to też następuje konserwacja agenturalno-esbeckich układów w dyplomacji i nie po to ukrywa się przed Polakami prawdę o życiorysach "władców tajemnic", by podjęto rozprawę z największą patologią III RP.

Aleksander Ścios
 
Dodane przez prakseda dnia czerwca 06 2016 17:33:35 · 9 Komentarzy · 10 Czytań · Drukuj
 
Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych Użytkowników.

Proszę się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Shoutbox
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

Louisroano
14/10/2017 22:25
Czesc wszystkim mam na imie Kacper 21 lat i jestem z Kolobrzegu. Na serwerze wisze od czasow tak zamieszchlych ze co tu gadac. Jestem milosnikiem cs 1. 6, cs jego, imetina, lola. Zajmuje sie budowanie
LLK
11/02/2011 10:06
Gratuluję strony i oczekuję aktualizacji. Pozdrawiam LLK
Powered by PHP-Fusion copyright © 2003-2006 by Nick Jones.
Released as free software under the terms of the GNU/GPL license.