Moja własna strona na serwerze tnb.pl (ustaw w panelu admina)
Nawigacja
Strona Główna
Artykuły
Download
FAQ
Forum
Linki
Kategorie Newsów
Kontakt
Galeria
Szukaj
Użytkowników Online
Gości Online: 3
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
Stażystka z KPRM kolejny raz sponiewiera Rzeplińskiego – lubię tę odcinkową komedię
W ogóle nie będzie rozpatrywana konstytucyjność ustawy. Trybunał na mocy wcześniejszego wyroku, dotyczącego poprzedniej ustawy PiS, uzna za obowiązującą ustawę PO. Prezes Rzepliński rozciągnął rzymską zasadę res iudicata (powaga rzeczy osądzonej) jak swoje stare kalesony i tą kazuistyką postanowił w ekspresowym tempie wrzucić ustawę do kosza. Nim się pośmiejemy z Rzeplińskiego warto poświecić kilku słów samej zasadzie res iudicata, ponieważ jest to jedna z fundamentalnych regulacji prawnych, która nie pozwala sądom wyrządzić krzywdy obywatelowi. Mądrze i tajemniczo się to nazywa, ale rzecz sprowadza się do prostej i powszechnie znanej reguły. Nie można sądzić dwa razy w tej samej sprawie. Trudno sobie wyobrazić wymiar sprawiedliwości, który nie byłby związany zasadą res iudicata, oznaczałoby to wprost, że można na przykład w nieskończoność wrzucać na wokandę Łączewskiego, sprawę Mariusza Kamińskiego. Mało tego, po odbyciu wyroku, czy wykonaniu wyroku cywilnego lub administracyjnego, obywatel mógłby stanąć jeszcze raz przed sądem i ponownie odpowiadać za ten sam czyn.

Widać zatem, że Rzepliński powołał się na bardzo mądrą zasadę tylko zrobił to po swojemu - głupio i bez związku. Res iudicata w przypadku takich dokumentów może występować jedynie wówczas, gdy treść ustawy jest IDENTYCZNA z treścią, która wcześniej została uznana za niekonstytucyjną. W każdym innym przypadku mamy do czynienia z całkowicie nowym dokumentem, a żeby było śmieszniej, dokładnie tak przebiega proces legislacyjny. Czym zajmuje się Trybunał Konstytucyjny, to znaczy czym się powinien zajmować, bo zajmuje się kompromitowaniem samego siebie. Trybunał bada konstytucyjność przepisów prawa i gdy stwierdza, że jakieś zapisy są niekonstytucyjne, to wskazuje je do poprawki. Następnie przepisy poddawane są korekcie i albo nikt nie składa ponownego wniosku do TK albo są badane raz jeszcze przez TK. Co to oznacza? Ano tyle, że słynna ustawa, gdzie kontrowersyjne były dwa słowa "lub czasopisma", trafiłaby do TK w identycznej postaci, naturalnie po usunięciu "lub czasopisma". Mamy wówczas całkiem nowy przepis prawny i TK bez żadnej łaski musi ponownie zająć się rozpatrzeniem wniosku. A co zrobił Rzepliński z ustawą, która zawierała nie tylko usunięte, ale całkowicie nowe zapisy? Nie raczył się nią zająć, w sposób ewidentny łamiąc prawo, z konstytucją na czele. Nie koniec kompromitacji. Zasada res iudicata dotyczy wyroków PRAWOMOCNYCH, tymczasem wyrok w sprawie poprzedniej ustawy, to nie wyrok, ale makulatura i tak dochodzimy do sedna komedii.

Towarzysz Rzepliński wykombinował sobie taką furtkę, która kompletnie go ośmiesza, chociaż sam nie wiem, czy to jeszcze jest możliwe. "Wyrok", który zapadnie 11 sierpnia, będzie wydany z takimi wadami, które z mocy prawa czynią go nieważnym. Wszystko to jednak jest mało istotne, bo całą misterną robotę Rzeplińskiego podsumuje stażystka, ewentualnie archiwistka w KPRM. 11 sierpnia lub dzień później wpłynie na biurko stażystki "wyrok" towarzysza Rzeplińskiego. Pani Jadzia nawet nie zapuka do pokoju Beaty Kempy, ponieważ od kilku miesięcy doskonale wie, co należy zrobić w "wyrokami" prezesa TK. Ktoś gotów uznać, że to przesada, takie prawo felietonu i mimo wszystko przerysowanie rzeczywistego stanu rzeczy. Ze wszystkimi wątpiącymi idę o zakład, że stanie się dokładnie tak, jak opisałem. Z jakich powodów stażystka miałaby zawracać głowy przełożonym, skoro wszyscy w Polsce wiedzą, co o Rzeplińskim i jego wyrokach myślą poważne instytucje państwa. Finał każdej takiej akcji bawi mnie do łez. Pan profesor prawa i sztaby "autorytetów" dywagują jakież to genialne wykładnie stały się podstawą "wyroku", a pani Jadzia w KPRM bierze aktówkę po pachę, wchodzi na drabinę i wrzuca akta na półkę z makatkami od ambasadorów Konga i Zielonego Przylądka. Szkoda tylko, że to już ostatni odcinek tej komedii, ale mam nadzieję, że w narodowej telewizji będą powtórki starych odcinków, z przyjemnością obejrzę.

Matka Kurka
 
Dodane przez prakseda dnia sierpnia 07 2016 09:31:33 · 9 Komentarzy · 10 Czytań · Drukuj
 
Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych Użytkowników.

Proszę się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Shoutbox
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

Louisroano
14/10/2017 22:25
Czesc wszystkim mam na imie Kacper 21 lat i jestem z Kolobrzegu. Na serwerze wisze od czasow tak zamieszchlych ze co tu gadac. Jestem milosnikiem cs 1. 6, cs jego, imetina, lola. Zajmuje sie budowanie
LLK
11/02/2011 10:06
Gratuluję strony i oczekuję aktualizacji. Pozdrawiam LLK
Powered by PHP-Fusion copyright © 2003-2006 by Nick Jones.
Released as free software under the terms of the GNU/GPL license.