|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 5
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
Nowa dezinformacja w miejsce starej |
|
|
Strategia i taktyka budowania i montowania przez Kreml agentury wpływu w siłach radykalnych i antyestablishmentowych oparta jest o koncepcje polityczne Aleksandra Dugina, z których najważniejsze to: koncepcja tzw. "sojuszu ekstremów", będąca częścią ideologii neoeurazjatyzmu. Koncepcja ta przewiduje zjednoczenie wszystkich ruchów antysystemowych o skrajnie różnych ideologiach wokół kilku pryncypialnych postulatów politycznych: zwalczania systemu demoliberalnego, antyokcydentalizmu i antyamerykanizmu oraz utworzenia Bloku Eurazjatyckiego. Pod sztandarem eurazjatyzmu i realizacji neosowieckich celów strategicznych jednoczą się ruchy nacjonalistyczne, konserwatywne (różnych odcieni), lewicowe, lewackie, neonazistowskie, faszystowskie, czy nawet anarchistyczne. Wspomniane w pierwszej części niniejszego cyklu partie i ruchy polityczne różnej proweniencji jednoczy wsparcie organizacyjne, logistyczne, finansowe i ideologiczne udzielane przez kremlowskie ośrodki dyspozycyjne: ośrodki akademickie, instytucje finansowe czy wreszcie systemowe partie polityczne. Przeciwne sobie ruchy prawicowe i nacjonalistyczne z jednej, i lewicowe oraz komunistyczne z drugiej, łączy też postulat utworzenia sojuszu eurazjatyckiego, który kraje europejskie połączyć ma z tandemem Moskwa-Pekin.
Oprócz oddziaływania stricte politycznego, sowiecka agentura oddelegowana na odcinek "prawicowy" oddziałuje na zasadzie gramszystowskiego "marszu przez instytucje", którą z powodzeniem stosowała i stosuje lewica. Agentura i użyteczni idioci dążą do tego, by jak najszersze i jak najbardziej różnorodne grupy polityczne i społeczne, z reguły nie znające mechanizmów polityki i nieświadome istnienia sowieckiej wielkiej strategii, realizowały jej cele. Czyni to poprzez infiltrację ośrodków akademickich i intelektualnych, mediów, kościołów i organizacji religijnych (w tym Kościół Rzymskokatolicki - i to zarówno modernistów na czele z papieżem Franciszkiem, jak i "tradsów") czy też artystów, a także oddziaływanie na masy, na tzw. opinię publiczną poprzez kampanie dezinformacyjne prowadzone poprzez media tradycyjne (bardzo ważna rola Russia Today i Sputnika), w blogosferze i na portalach społecznościowych. To głównie poprzez liczne blogi, twitter, facebook oraz YouTube rozpowszechniane są krótkie najczęściej, bardzo obrazowe, oddziałujące głównie na sferę emocjonalną i nieporuszające ideologicznych niuansów treści, w których Putin przedstawiany jest jako krutoj supergieroj - wybawca od demoliberalizmu, lewactwa, masonerii, mędrców Syjonu, imigrantów, Illuminati, banksterów i żydo-banderowskich Reptilian z planety Zeta Reticuli, których to reprezantantem i nośnikiem interesów są kraje zachodnie, na czele ze Stanami Zjednoczonymi, przedstawiane w różnych wariantach jako "NWO", "USrael" itp. W części przypadków tego rodzaju propaganda i dezinformacja jest tzw. "propagandą faktów", w której sowieciarze bezlitośnie wykorzystują słabości państw zachodnich. Słabości, w których powstaniu ZSRS/FR ma swój udział.
Przejdźmy do szerszego politycznego kontekstu. W obecnej sytuacji, którą wedle typologii Jurija Bezmienowa określić można albo jako destabilizację (w najlepszym wypadku), albo już jako kryzys, Rosja Sowiecka już prowadzi "swobodną grę" pomiędzy kontrolowalnym i sterowalnym lewicowo-demoliberalnym mainstreamem a siłami antyestablishmentowymi, równie łatwymi do infiltracji, zdezinformowania i kontroli. Te opcje będą wzajemnie się napędzać, ku uciesze Kremla, Łubianki i Jasieniewa. Zagrożenie sterowanym i koncesjonowanym z Kremla "nacjonalizmem", "populizmem" i "faszyzmem" będzie motywować establishment mainstreamowy do jeszcze większego zacieśniania relacji z Moskwą. Prawica zaś będzie pchana w objęcia czekistów przez kontynuowanie przez mainstream dotychczasowej polityki. Do tego dochodzi możliwość grania przez Moskwę kartą zagrożenia islamskiego, opcjonalnie - mitycznego zagrożenia chińskiego.
Trump i reset-bis
Warto się zatrzymać nad wynikiem wyborów prezydenckich w USA. Prezydent-elekt Trump wysyła sprzeczne sygnały, jeśli chodzi o planowane relacje z Rosją Sowiecką. Z jednej strony, kilkakrotnie wypowiadał się przychylnie o Putinie, widząc w nim sojusznika w walce z islamskim terroryzmem i głosił izolacjonistyczne postulaty. Z drugiej - stanowczo żądał chociażby zaprzestania przez Moskwę prowokacji militarnych wobec Zachodu i mówi o odnowie zaniedbanego potencjału odstraszania nuklearnego. Powszechnie wiadome jest otaczanie się przez niego osobami interesami związanymi z sowiecką oligarchią. I to jest kwestia najważniejsza - kadry nowej, amerykańskiej administracji. Z jednej strony, Sekretarzem Obrony został gen. James Mattis, oficer USMC bardzo sceptycznie odnoszący się do Putina i Rosji Sowieckiej, niemający złudzeń co do natury tego kraju. Z drugiej strony, na stanowisko Sekretarza Stanu mianowano Rexa Tillersona - szefa ExxonMobil, znanego z przyjaznych relacji z Putinem i Sieczinem oraz dealu Exxon-Gazprom, laureata Orderu Przyjaźni Federacji Rosyjskiej. Doradcą Trumpa ds. Bezpieczeństwa został znany z występów w Russia Today, były dyrektor DIA, gen. Michael Flynn. Równie niepokojąca jest najnowsza nominacja - doradcą ds. polityki zagranicznej ma zostać Henry Kissinger: polityk odpowiadający za detente z ZSRS, jeden z wyznawców teorii konwergencji pomiędzy bolszewizmem a demoliberalizmem, przyjaciel i zwolennik Władimira Putina, uznający pogorszenie relacji USA z Rosją Sowiecką i komunistycznymi Chinami za jeden z najgorszych błędów administracji amerykańskiej.
Trudno jest uznać Trumpa za "kremlowską marionetkę", jak określił go Aleksander Ścios, jednak równie trudno za dobrą monetę przyjąć zachwyty nad geniuszem politycznym Trumpa (gdy jest on dyletantem politycznym) czy słowa krytyków "zimnowojennej paranoi", która rzekomo wszędzie każe szukać "ruskich spisków". Znana jest bowiem historia sowieckiej infiltracji USA: bolszewicy potrafili uplasować agenturę w najbardziej newralgicznych i strategicznych dla Stanów Zjednoczonych sferach - czy to w Projekcie Manhattan, czy to na stanowisku sekretarza stanu, czy to na wysokich stanowiskach w służbach specjalnych, nie mówiąc o działalności KP USA czy komunistycznym "marszu przez instytucje" i wpływie na kontrkulturę; wszyscy wiemy o takich ludziach, jak Alger Hiss, małżeństwo Rosenbergów, czy też sprawach Aldricha Amesa i Roberta Hanssena. Aleksander Ścios nie pomylił się jednak co do tego, że Trump tworzy administrację w oparciu o koterię, realizującą swoje partykularne interesy (które w pewnych zakresach są i będą zbieżne z interesami USA).
Wydaje się, że amerykańskim celem nowego resetu z Moskwą ma być wspólne pokonanie Państwa Islamskiego i franczyz Al Kaidy oraz wspólna konkurencja z rosnącymi w siłę Chinami (taka dyplomacja ping-pongowa a rebours). Tyle tylko, że Sowiety, obojętnie czy jako ZSRS, czy to jako FR, od lat wspierają islamski terroryzm. W tym również Al Kaidę i ISIS, w charakterze "lodołamacza", "Hitlera Putina", jak to określił Andriej Nawrozow oraz możliwego wykonawcę antyzachodnich operacji destabilizujących typu "false flag". Z kolei wykorzystanie Moskwy przeciwko Pekinowi również oparte jest na krótkowzrocznej strategii, naiwności i nieznajomości długofalowej strategii, i jako takie skazane jest na klęskę. Reset z ChRL w wykonaniu Nixona skończył się wzmocnieniem pozycji tego kraju, a następnie "normalizacją" stosunków z ZSRS i - już w latach 90 - zawiązaniem oficjalnego sojuszu Moskwa-Pekin. Konflikty między obydwoma krajami mają charakter taktyczny i w znacznej mierze pozorowany, obliczony na zdezinformowanie Zachodu. Komunistyczne Chiny i Rosja Sowiecka są naturalnymi sojusznikami, kraje te są sobie wzajemnie potrzebne - ich współpraca polityczna, gospodarcza i wojskowa przyczyniają się do wzmocnienia pozycji międzynarodowej, bezpieczeństwa oraz realizacji mocarstwowych interesów obydwu. Możliwa próba resetu zakończy się albo dalszą, ale zakulisową współpracą Moskwy i Pekinu, albo - mimo stawania na rzęsach amerykańskiej dyplomacji - otwartym kontynuowaniem współpracy, z jednoczesnym wysyłaniem komunikatu o treści: znowu was orżnęliśmy, będziemy cyganić dalej, a wy nic nam nie zrobicie!
Polski odcinek nowego sowieckiego planu. Wymiana agentury
Działania sowieciarzy wobec Polski i Europy Środkowej różnią się od działań wobec Zachodu właściwie jedną istotną rzeczą - USA i Europa Zachodnia są przez Moskwę manipulowane, natomiast Polska, wraz z pozostałymi krajami Europy Środkowej i Wschodniej, są przez Moskwę kontrolowane (inna sprawa, że przy współudziale i pomocy graczy zachodnich). Nie zmieniły tego zasadniczo ani rok 1989 z "pierwszymi wolnymi wyborami", ani "pierwszy prezydent wolnej Polski" tow. gen. Wojciech Jaruzelski, ani nawet wyjazd ostatniego żołnierza Północnej Grupy Wojsk Radzieckich. Zmieniła się po prostu metoda kontroli - z kontroli bezpośredniej na kontrolę pośrednią, kontrolę strukturalną. Rządy, które próbowały realizować suwerenną politykę zostały w bardziej lub mniej delikatny sposób zneutralizowane dwa razy, aktualnie obserwujemy trzecią próbę takiej neutralizacji, która zbiega się czasowo z promowaniem nowego rodzaju kolaborantów i nowej metody zarządzania.
Kontrola strukturalna w latach 1989-2015 polegała na sterowaniu polityką Polski za pomocą układu magdalenkowo-okrągłostołowego - amalgamatu oligarchii wywodzącej się w prostej linii ze starej komunistycznej, bezpieki i nomenklatury (z bezpieką wojskową jako najsilniejszym ogniwem) oraz kooptantów z tzw. opozycji w charakterze "słupów". Rządząca oligarchia bezpieczniacka wspierana i jednocześnie kontrolowana oraz dublowana była - jak opisuje to płk Piotr Wroński w "Czasie nielegałów" - przez "środki aktywne" bezpośrednio podległe SWR i FSB.
Obecnie ten mechanizm kontroli powoli, acz nieubłaganie wypala się i wyczerpuje. Po pierwsze, ze względów biologicznych - trwanie mechanizmu, w którym stara bezpieka i starzy komuniści sterują życiem politycznym zza kulis to kwestia maksymalnie pięciu najbliższych lat. Nowa generacja "resortowych dzieci" niejako wyradza się i degeneruje co barwnie, ale bardzo rzeczowo przedstawił Fox Mulder w artykule "Reset z Rosją? Nowa generacja agentury":
"Stałym problemem z jakim styka się Rosja w Polsce jest niska jakość prorosyjskich kadr. W czasach PRL musiała sięgać po margines społeczny, przestępców, wojskowych dekowników, sprzedajnych karierowiczów i debili. Przedstawiciele tych grup tworzyli "elity" PRL. I przekazali swoją pozycję społeczną dzieciom i wnukom. Często się zdarzało, że ich potomkowie stanowili bardziej gówniany materiał ludzki od nich. Arystokracja z nadania okupanta też się przecież degeneruje. Doszło do sytuacji w której przyjazne Rosji kadry zachowują się jak idioci noszący tabliczki z napisem "Jestem rosyjskim agentem!". Obok różnych milicjantów i esbeków zaczytujących się od deski do deski w "Faktach i Mitach", obok Januszy biznesu z wypisanym na twarzy "Jestem złodziejem", obok zgrzybiałych giertychowców, zjebów z różnych Falang i Obozów Wielkiej Dupy [te parte to akurat świeża agentura, ale skierowana na bardziej radykalny target, który może nabrać znaczenia np. w przypadku kryzysu gospodarczego - przyp. J.], obok różnych Srajd palących sowieckim okupantom świeczki na grobach, mamy różnych wsioków w stylu płka Dupy, wieszających na ścianie w swoim lipnym Centrum Eksperckim Kontrwywiadu NATO herb FSB (!) i trzymających tajne dokumenty SKW obok butelek po wódce i dvd z bajkami w stylu "Masza i Niedźwiedź". Na miejscu warszawskiego rezydenta SWR powiedziałbym: "To jest, kurwa, dramat!"."
Po drugie - właściwie nie da się już sterować społeczeństwem za pomocą demoliberalno-lewackiej inżynierii społecznej, którą w latach 1989-2015 wdrażały środowiska komunistyczne, tzw. "lewicy laickiej" (de facto post-KPP; obecnie "Agory", "GazWyb", ROAD/Unia Wolności/Demokraci itd.) oraz KLD/PO. Umiera wielka narracja "III RP" i "świetlanej, demokratycznej, liberalnej, europejskiej przyszłości" i niebawem będzie docierała już właściwie do wąskiego kręgu swoich autorów i ich zwolenników, związanych rodzinnie, towarzysko oraz wspólnymi interesami. Wydaje się, że społeczeństwo żyjące między Odrą a Bugiem przynajmniej w jakimś zakresie zrozumiało, że było przez te opcje polityczne ordynarnie rżnięte i robione w bambuko. Wyrazem tego było podwójne zwycięstwo PiS w roku 2015 - w wyborach prezydenckich i parlamentarnych, a także rosnąca popularność ruchów i inicjatyw patriotycznych, konserwatywnych, katolickich (i to najczęściej "radiomaryjnych" czy skupiających się wokół środowisk tradycji katolickiej, albo konserwatywnych wspólnot charyzmatycznych) czy wreszcie nawiązujących do ruchu narodowego, zarówno w wersji endeckiej, jak i narodowo-radykalnej.
Jak na te procesy społeczne rozgrywające się na terenie bliskiej zagranicy reagować ma czekistowski syndykat? Konieczność dziejowa i mądrość etapu są zmienne. Trzeba zatem - znów parafrazując Vadima z powieści Szczyrby - dostosować się do zmieniających się tendencji, a najlepiej - nowe tendencje kreować i w odpowiednich punktach sterować nimi tak, by zmanipulowane społeczeństwo przyjęło moskiewskie jarzmo z radością. Ewentualnie - z poczuciem dziejowej i geopolitycznej konieczności. A politycy, intelektualiści i aparat państwowy - realizowali interesy Rosji Sowieckiej, zarówno w kraju, jak i na zewnątrz. A skoro operacja "prawicowego NEP-u" i potiomkinowskiej rewolucji konserwatywnej powodzi się w krajach zachodnich, to dlaczego nie miałaby odnieść podobnego sukcesu w Polsce?
Jaki jest główny mechanizm infiltracji prawicy? Faktyczna agentura, zadaniowana przez oficerów sowieckich specsłużb zapewne stanowi w całej operacji mniejszość. Tak jak w schemacie "orkiestry" Volkoffa, pełnią oni funkcje "dyrygentów". Resztę roboty robią pudła rezonansowe - użyteczni idioci, którzy sączą dezinformacyjny jad dalej - zarówno jako tzw. "liderzy opinii", jak i "konsumenci". Prosowiecka-prorosyjska propaganda i dezinformacja szerzona jest nie wertykalnie, de modo Gazeta Wyborcza i poprzez "autorytety moralno-polityczne" lat transformacji, ale horyzontalnie, sieciowo - za pomocą masowych mediów społecznościowych oraz portali lansujących się na "antysystemowe", "niezależne", "patriotyczne", "narodowe", "katolickie/chrześcijańskie", "zmuszające do myślenia" itp. Główne tezy dezinformacji skierowanej do konserwatywnego i narodowego odbiorcy w Polsce są w dużej mierze kopią tych skierowanych do odbiorców na Zachodzie, a wspomnianych wyżej, z poprawką na uwarunkowania lokalne - rozpowszechnia się treści mające skłócić Polaków z pozostałymi narodami Międzymorza, a Rosję Sowiecką przedstawić jako jedyny ratunek to przed Niemcami, to przed masonerią, to przed Żydami, krwawymi multikorporacjami z USA, które jest naszym faktycznym wrogiem, banderowcami i szaulisami, itp. Nawet, jeśli prosowieckość nie jest wyrażona verbatim, to samo już atakowanie zachodu/USA itp. stawia w dobrym świetle Rosję Sowiecką. Analiza dyskusji politycznych, które odbywają się na portalach, blogosferze, portalach społecznościowych nie pozostawia złudzeń - dezinformacja adresowana do prawicy zatacza już bardzo szerokie kręgi i zaczyna być wręcz dominująca.
Konkretny, długofalowy cel tego działania jest dwojaki: po pierwsze - wrogie przejęcie polskich ruchów patriotycznych, konserwatywnych, narodowych. Elektoraty partii prawicowych i narodowych, zarówno mainstreamowych, jak i opozycyjnych mają mieć nastawienie pozytywne do Rosji Sowieckiej, albo przynajmniej przychylnie neutralne. Celem są tutaj zarówno PiS i Kukiz'15, jak i ruchy o mniejszej popularności. Po drugie - celem jest ich jednoczesna dezintegracja i kompromitacja, połączona z eliminacją elementów niepokornych i węszących "ruskie spiski". Niezwykle ważny jest też lokalny poziom międzynarodowy - skłócanie narodów Międzymorza poprzez sterowane nacjonalizmy ma przeciwdziałać powstaniu sojuszniczych relacji na terenie pomostu bałtycko-czarnomorskiego, które są jedyną szansą dla tutejszych narodów na faktyczną niepodległość i suwerenność, i jako takie zagrozić mogą mocarstwowym ambicjom Rosji Sowieckiej.
Znamienny jest w tym kontekście opublikowany w aktualnym numerze tygodnika "Do Rzeczy" wywiad z Aleksandrem Duginem, w którym mówi on o tym, że dla polskich patriotów jedyną opcją jest sojusz z Moskwą - jedynym słusznym centrum konserwatyzmu (czytaj: podległość). Dugin snuje też geopolityczną wizję przyszłości Polski:
"(...) Polska powinna być niezależnym państwem, choć pozostającym w przyjaźni nie tylko z Rosją, lecz także z wielką Ameryką Donalda Trumpa, która przecież nie chce kontynuować strategii atlantyckiej. Polska powinna być nie prorosyjska, ale i nie proatlantycka, nie globalistyczna. Neutralna i niepodległa."
(...) Trzeba znaleźć w Polsce sojuszników w postaci odpowiedzialnych, konserwatywnych sił. Musimy skupić się na tym, co nas łączy, a wtedy unikniemy wzajemnej agresji. Jesteśmy Słowianami, chrześcijanami..."
Na końcu wywiadu czytamy:
"- Putin niedawno zażartował w telewizji, że Rosja nie ma granic. Rozbawiło to pana?
Tak: to zresztą nie był żart, tylko prawda.
- Czyli jednak podbój?
Nie, chodzi o Rosję jako nośnik prawdy, konserwatywnej ideologii. Polska będzie rosyjska, jeśli będzie konserwatywna."
Zanim przejdziemy do analizowania implikacji tego wywiadu, przypomnijmy, że jeszcze kilka lat temu ów "szermierz konserwatyzmu" i "prawosławnego chrześcijaństwa" otwartym tekstem pochwalał gnozę, okultyzm, a wręcz i jawny satanizm (związki bolszewików z satanistami nie są zresztą żadną sensacją), nie mówiąc już o destrukcyjnym dla tradycji i religii aspekcie bolszewizmu. Pisał też, że Polska i Ukraina, z racji geografii sakralnej (whatever it takes…) i geopolityki (położenie między Niemcami a Rosją/Sowietami) nie ma racji bytu, a katastrofa smoleńska była wyrazem sprawiedliwości dziejowej.
Co zatem oznaczają niedawno wypowiedziane słowa Dugina? A przypomnijmy, że jest on jednym z ideologicznych, geopolitycznych i strategicznych mózgów czekistowskich elit; wywiad ten może być traktowany jako oferta dla nowej generacji kolaborantów, a jednocześnie wyartykułowanie pewnych średnio- i długofalowych celów polityki Rosji Sowieckiej oraz pewnyh tendencji w tejże polityce, o których już pisałem wcześniej (m.in. we wpisie o "szafie Kiszczaka" i artykułach dla Wydawnictwa Podziemnego). Najważniejsze to zmiana sposobu zarządzania "bliską zagranicą" i strefą sowiecką. Na poziomie wewnętrznym, pieriestrojkowa kontrola strukturalna, w której moskiewska centrala niejako "ręcznie sterowała" Polską za pomocą starych, komunistyczno-bezpieczniackich kadr ma zostać zastąpiona przez swego rodzaju geopolityczny "outsourcing", w którym wewnętrzne i zewnętrzne interesy neosowietów mają być realizowane przy pomocy sił patriotycznych, narodowych i konserwatywnych. Na poziomie zewnętrznym jest to przejście z roli "bliskiej zagranicy" i "strefy specjalnych interesów Moskwy" do współczesnej wersji finlandyzacji, w której margines zewnętrznej suwerenności stanowić będzie granica interesów Rosji Sowieckiej, Bloku Eurazjatyckiego łączącego Europę, Rosję Sowiecką i Chiny, ewentualnie - w zależności od efektów resetu-bis - "Nowej Wielkiej Trójki" (albo karaganowskiego "Dyrektoriatu Świata"): Moskwy, Pekinu i Waszyngtonu.
Jaszczur
------------------------------
Fakt, że do polskiej "polityki" zapraszany jest Dugin (kto może mieć takie wpływy, aby w jednym ze sztandarowych "przekaziorów" polskiej prawicy, ukazał się wywiad z tą kreaturą?) świadczy, moim zdaniem, o tym, że decyzja o jej "nowych kierunkach" w tym środowisku została już podjęta. |
|
|
Dodane przez prakseda
dnia stycznia 05 2017 16:42:46 ·
9 Komentarzy ·
35 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|