Moja własna strona na serwerze tnb.pl (ustaw w panelu admina)
Nawigacja
Strona Główna
Artykuły
Download
FAQ
Forum
Linki
Kategorie Newsów
Kontakt
Galeria
Szukaj
Użytkowników Online
Gości Online: 4
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
Boni, Rosati, Wilhelmi, Pellegrini
Szkody wyrządzone Polakom przez polityków - donosicieli są oczywiście znacznie cięższego kalibru. Upadli aktorzy donosili na swoich kolegów z zespołu w ramach tzw "ochrony obiektu" (tj. teatru), a ich aktywność powodowała stosunkowo nieduże straty. Ale długofalowe efekty konsekwentnej, wieloletniej "pracy" komunistycznych służb nad środowiskiem aktorskim są widoczne. Dziś aktorzy w większości przeciwni są rządom PiS, (niektórzy wręcz zadziwiają agresją), choć na "dobrej zmianie" nie stracili ani prestiżowo, ani finansowo. O pewnej stracie może mówić tylko Krystyna Janda, której teatr przy zmniejszonej dotacji ma szansę sprawdzić się w warunkach rynkowych.

Wraz z upowszechnieniem filmu i telewizji prestiż zawodu aktora zwiększył się niepomiernie. Dlatego komuniści przydzielili aktorom rolę "inżynierów dusz ludzkich" - z uwagi na ich wpływ na opinię publiczną nadawali się oni szczególnie do tzw. "zarządzania postrzeganiem". Choć aktorom zdarza się powiedzieć czasem coś mądrego (zwłaszcza ze sceny, gdy mówią cudze teksty), to większość licznych aktorskich wypowiedzi nie wychodzi poza banały i slogany. Wypowiadane jednak pięknym głosem i nienaganną dykcją mają wielką siłę rażenia.

Aktorka teatru Syrena Józefina Pellegrini (TW "Zadra") przeszła do historii z dwóch powodów - była macochą Agnieszki Osieckiej i donosiła na Jana Pietrzaka. Donosiła też na figuranta kryptonim "Muzyk", czyli piszącego te słowa, ale to nie było przepustką do historii. W latach siedemdziesiątych, letnią porą, Koszalińska Agencja Imprez Artystycznych organizowała w nadmorskich ośrodkach wczasowych cieszące się dużym powodzeniem imprezy. Aktorka śpiewała kilka piosenek (z moim akompaniamentem), a później następował seans wróżbiarski, bowiem Pellegrini posiadała umiejętność wróżenia z kart. Myślę, że ta umiejętność "Zadry" była też wykorzystywana przez SB do pozyskiwania interesujących firmę wiadomości.

Roman Wihelmi to aktor z zupełnie innej półki - nikt nie ma wątpliwości, że był wybitnym artystą. Jego kontakt z SB rozpoczął się w sposób typowy i banalny - jazda "w stanie wskazującym" i zatrzymanie prawa jazdy. Zmarł w wieku 55 lat przegrywając walkę z nałogiem. Z pewnością nie jest to postać posągowa i wzór dla młodzieży, jednak w dwudziestą rocznicę śmierci władze miasta Poznania wystawiły pomnik artyście. Czy chodziło o wykazanie, że można być Wielkim Człowiekiem będąc donosicielem, bo donoszenie nie hańbi?

Chyba z tych samych względów najnowocześniejsze rondo w Poznaniu zostało nazwane "Rondem Krzysztofa Skubiszewskiego". Prof. Skubiszewski - późniejszy minister spraw zagranicznych "pierwszego, niekomunistycznego rządu" i "twórca dyplomacji III RP" znalazł się "w zainteresowaniu" SB z powodu swojego homoseksualizmu. Było to jeszcze w czasach, gdy Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne nie wykreśliło homoseksualizmu (1974 r.) z listy chorób - zboczeń seksualnych (aberatio sexualis) i ludzie preferujący "niestandardowe zachowania seksualne" raczej nie afiszowali się ze swoimi skłonnościami. Służba Bezpieczeństwa rutynowo prowadziła rejestr takich ludzi w celu ew. pozyskań do współpracy. Zmuszeni szantażem zdolni ludzie, mając wspomaganie SB mieli szanse na piękne kariery. Taką karierę zrobił TW "Kosk" - późniejszy wybitny specjalista prawa międzynarodowego - prof. Skubiszewski. Naukowiec został "dopompowany" w sposób wręcz niewiarygodny - była nawet próba osadzenia go na stanowisku Sekretarza Generalnego ONZ. Rosjanie bardzo cenią tę właśnie posadę - pierwszy raz udało im się osadzić "swojego człowieka" Kurta Waldheima (mającego na sumieniu zbrodnie wojenne) w ONZ w 1972 roku. Po śmierci prof. Skubiszewski, został pochowany w Panteonie Wielkich Polaków (sic!) w Świątyni Opatrzności Bożej...

Ludzie, którzy dysponowali Krzysztofem Skubiszewskim dokonali za pomocą jego osoby wielu szkód. Polska uznała niepodległość Litwy dopiero jako 54 kraj świata - za Kamerunem. Litwini nam tego nigdy nie zapomną. Stosunki polsko - litewskie ostatecznie popsuł powołany przez Skubiszewskiego ambasador - również prof. prawa Widacki (polityk SLD). Należy pamiętać, że analogicznym zestawem postaci dysponowali sowieci po stronie litewskiej. Ich skoordynowane działania musiały dać dewastujące rezultaty. Dążenia do zbliżenia i współpracy ze strony prezydentów Kaczyńskiego i Adamkusa nie miały szans. Nie powiodła się także próba usprawnienia komunikacji z Litwą przez wybudowanie obwodnicy Augustowa. W "obronie Doliny Rozpudy" oprócz polskich "ekologów", agentura uruchomiła potężne siły w Unii Europejskiej, i władze polskie, mimo wydania sporych pieniędzy na projekt, musiały się wycofać. Obecnie między Polską, a Litwą istnieje wręcz "żelazna kurtyna", a jej miarą może być szokujący fakt - Polacy (główna grupa narodowościowa Wileńszczyzny) się rusyfikują! Tego nie udało się osiągnąć władzom carskim, ani sowietom w czasach ZSRR.

Większość ministrów spraw zagranicznych III RP współpracowała z komunistycznymi służbami, a więc była podatna na sugestie, czy prośby swoich mocodawców. Ci ministrowie to najlepszy dowód na stan naszego "państwa teoretycznego" i zakres jego suwerenności.

Takim "umoczonym" ministrem był "Buyer" - prof. Dariusz Rosati. To jeden z tych działaczy PZPR, którzy po "wielkich przemianach" schowali czerwony krawat na dno kufra i stali się demokratami. Cała rzesza podobnych młodych zdolnych aparatczyków została wysłana w końcówce komunizmu na stypendia do USA. Wrócili jako fachowcy od kapitalizmu i natychmiast przystąpili do budowy "społeczeństwa obywatelskiego" i wdrażania gospodarki wolnorynkowej. Były to złote czasy polskiego kapitalizmu - zero konkurencji, a kapitał dosłownie leżał na ulicy. Wystarczyło go tylko ukraść Polakom.

Miliardy wyciśnięte ze społeczeństwa stały się machiną ekonomiczną "nomenklaturowego" kapitalizmu. Afera Funduszu Obsługi Zadłużenia Zagranicznego (FOZZ) zwana "matką wszystkich afer III RP." miała tak wielki zakres, że nie udało się jej "zamieść pod dywan". Śledczy mieli trudne zadanie - musieli uważać by "nie nastąpić na odcisk" komuś ważnemu. Ponadto świadkowie zanim złożyli zeznania, często umierali ze względu na słabe zdrowie (niektórzy się topili lub ginęli w wypadkach samochodowych). Mimo to udało się skazać 2 osoby, z których jedna - księgowa Janina Chim zmarła natychmiast po opuszczeniu więzienia. Innemu oskarżonemu wymierzono grzywnę ... 500 złotych.

Dariusz Rosati zasiadał w Radzie Nadzorczej FOZZ, ale... o niczym nie wiedział - przestępstwa umknęły jego nadzorowi. "Buyer" był wielkim przeciwnikiem lustracji, a swoje związki ze służbami tłumaczył, że jako pracownik administracji państwowej musiał "współpracować służbowo". Polacy ze zrozumieniem przyjęli wyjaśnienia Rosatiego i wybrali go, aby ich reprezentował w Parlamencie Europejskim, co czyni do dziś.

Europarlamentarzystą z ramienia PO jest równiez TW "Znak" czyli Michal Boni. Choć Boni ''zaistniał w przestrzeni publicznej'' już w 1980r jako działacz związkowy, na oficjalnych stronach internetowych tego ministra nie ma ani słowa o jego solidarnościowym rodowodzie. Po prostu w 1989 r. narodził się polityk (''w PRL związany z opozycją'') i był wykorzystywany we wszystkich rządach - Mazowieckiego, Bieleckiego, Suchockiej, Buzka, Tuska - pseudo-solidarnościowych (''lewica'' dysponuje innym zestawem postaci).

W 1991 roku Michał Boni został posłem i dał się poznać jako wielki przeciwnik lustracji. Krytykował on pomysł ujawnienia agentów, a realizujących go polityków porównał do Robespierre'a i Dzierżyńskiego. Ostrzegał, że Polskę czeka wojna domowa i rewolucja bolszewicka, że złamano prawo ''dla wąskich interesów grupowych''.

Gdy Macierewicz realizując uchwałę Sejmu ogłosił swoją ''listę'', okazało się, że wśród 66 posłów - agentów znajduje się także Boni. Salony warszawskie zatrzęsły się z oburzenia. Pracownicy uniwersytetu żądali ukarania winnych ''potwarzy i zniesławienia''. Za Bonim murem stanęli przywódcy Solidarności . Pisano protesty. Zbigniew Bujak, Zbigniew Janas i Henryk Wujec uznali wpisanie go na listę za element walki politycznej. ''Odrzucamy to bezpodstawne oskarżenie'' - pisali w liście opublikowanym w Gazecie Wyborczej. Historyk prof. Friszke wyraził wątpliwości co do rzetelności materiałów SB na temat TW ''Znaka''. Sam Boni wszystkiemu zaprzeczał i groził procesami o oszczerstwo.
Czerwcowy zamach stanu dokonany przez Wałęsę, Tuska (''panowie policzmy głosy'') i Pawlaka (''czyszczę sobie UOP'') spowodował, że posłowie - agenci odetchnęli z ulgą i spokojnie zajęli się ''stanowieniem prawa''.

Wspaniała kariera Boniego rozwijała się bez przeszkód do 2007 roku, kiedy to Boni...przyznał się do współpracy z SB i ze łzami w oczach prosił o wybaczenie zapewniając, że wstydzi się swojego postępowania. Czyżby ministra ruszyło sumienie? Niezupełnie. Po prostu Tusk koniecznie zapragnął mieć go w swoim rządzie, a wtedy obowiązywały już oświadczenia lustracyjne. Przyjaciele Boniego przyjęli wyznanie z wyrozumiałością (mają podobne problemy?). Publicyści podziwiali odwagę, choć zdarzali się i tacy, co twierdzili, że lepiej byłoby przyznać się 15 lat wcześniej. Wymowna była reakcja Wałęsy - ''kto nie ma grzechu niech pierwszy rzuci kamieniem'' czy ''polskie drogi są skomplikowane''...

Natomiast Tusk podtrzymał propozycje uczestnictwa w rządzie ''aby dać mu szansę odpracować błąd'', tak więc Boni - ''mózg Platformy odpracowuje'' do dziś.

Dla post PRL-owskich polityków ''lewicowych'' czy ''ludowców'' umocowanie agenturalne można by traktować jako coś naturalnego. Jednak w partiach mieniących się antykomunistycznymi ''umaczanie'' we współpracę z SB jest jednoznacznie haniebne.

Boni został posłem oszukując wyborców, którzy wybrali go jako solidarnościowca, a więc człowieka walczącego o podmiotowość Polski. Trzeba jasno powiedzieć - donosicielstwo było formą wysługiwania się sowieckiemu okupantowi i jako takie - zdradą.

Aby pozyskać tego współpracownika SB nie musiała się uciekać do katowania w kazamatach, wyrywania paznokci, czy kusić obietnicą paszportu albo mieszkania. Według Boniego zmuszono go do współpracy wielogodzinną (?) rewizją i szantażując groźbą ujawnienia zdrady przedmałżeńskiej. Niejeden z nas wie, że wymówki zdradzonej narzeczonej mogą być uciążliwe, ale czy gość tak nieodporny na szantaż nadaje się na ministra?

Oczywiście ''donosił rzadko i niechętnie nie szkodząc nikomu'' itp. To element stały we wszystkich przypadkach ujawnionych donosicieli (formuła ''wpisany na listę agentów bez wiedzy i zgody'' pojawiła się później).I tu jestem w stanie mu wierzyć. Prawdopodobnie donosy pisane przez Boniego nikogo faktycznie nie interesowały. Dla funkcjonariuszy SB daleko ważniejsze niż tajemnice podziemnych struktur Solidarności, czy adresy drukarni, było pozyskanie figuranta. W niedalekiej perspektywie planowany był ''upadek komuny'', więc umieszczenie swego podopiecznego na posadzie rządowej było dla oficerów prowadzących interesem życia.

Możliwe, że Boni tylko swojej wiedzy zawdzięcza miejsce w ''Pierwszym, Niekomunistycznym Rządzie Tajnych Współpracowników'' T. Mazowieckiego - jest w końcu fachowcem - doktorem kulturoznastwa i specjalistą od zarządzania zasobami ludzkimi.

Ludzie którzy zainwestowali w Boniego nie mają doktoratów z zakresu zarządzania zasobami ludzkimi, ale swoje ''zasoby ludzkie'', czyli watahy kapusiów wykorzystują bardzo efektywnie i skutecznie.

Na listach najbogatszych Polaków zdecydowana większość to osoby w jakiś sposób powiązane z komunistycznymi służbami (rodzinnie, towarzysko czy zawodowo). To właśnie oni, w większym niż sędziowie stopniu, są ''specjalną kastą ludzi'', bo w III RP tego typu powiązania były (i są) gwarancją sukcesu życiowego.

Leopold
Jestem pianistą (mgr sztuki), pisywałem recenzje muzyczne w regionalnej prasie. Byłem członkiem zarządu NSZZ "Pobrzeże" w Koszalinie, red. prasy podziemnej ("Gazeta Wojenna"). Skazany w 1982 r na 3 lata za "lżenie, poniżanie i wyśmiewanie Narodu Polskiego i Jego Najwyższych Organów". Przez wiele lat jeździłem po świecie pracując na luksusowych statkach.
 
Dodane przez prakseda dnia stycznia 28 2017 10:25:07 · 9 Komentarzy · 31 Czytań · Drukuj
 
Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych Użytkowników.

Proszę się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Shoutbox
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

Louisroano
14/10/2017 22:25
Czesc wszystkim mam na imie Kacper 21 lat i jestem z Kolobrzegu. Na serwerze wisze od czasow tak zamieszchlych ze co tu gadac. Jestem milosnikiem cs 1. 6, cs jego, imetina, lola. Zajmuje sie budowanie
LLK
11/02/2011 10:06
Gratuluję strony i oczekuję aktualizacji. Pozdrawiam LLK
Powered by PHP-Fusion copyright © 2003-2006 by Nick Jones.
Released as free software under the terms of the GNU/GPL license.