Moja własna strona na serwerze tnb.pl (ustaw w panelu admina)
Nawigacja
Strona Główna
Artykuły
Download
FAQ
Forum
Linki
Kategorie Newsów
Kontakt
Galeria
Szukaj
Użytkowników Online
Gości Online: 6
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
Odgrzewane kotlety dla mas – a stare kiejkuty otwierają szampana.
W książce "Długie ramię Moskwy" dr Sławomir Cenckiewicz podaje, że w roku 1990 wywiad wojskowy dysponował siecią 2500 agentów. Ale przecież na tym nie poprzestał, bo cóż to za wywiad, wszystko jedno - RAZWIEDUPR, czy WSI, który nie rozbudowuje agentury? Wszak agentura, to uszy i oczy każdego wywiadu, zatem im więcej tych uszu i oczu, tym więcej informacji. Ale - jak to pięknie wyjaśnia Stanisław Lem w "Bajce o trzech maszynach opowiadających króla Genialona", a konkretnie - w opowieści o zbóju Gębonie - informacja informacji nierówna. Zbój Gębon na przykład musiał czytać "różne opisy smaku piwa grzybkiem nadpsutego", które oczywiście były prawdziwe, ale nie tego przecież od Demona Drugiego Rodzaju oczekiwał.

Tak samo i w wojsku - jak zwykł kończyć każdą poruszaną kwestię major Czeżowski ze Studium Wojskowego UMCS za moich czasów studenckich. Czy to RAZWIEDUPR, czy to WSI - wszyscy oni pożądają informacji o określonym ciężarze gatunkowym, no i nie tylko informacji, ale i działań - bo agentura, to również agentura wpływu. Z tego powodu agentury raczej nie lokuje się w środowisku gospodyń domowych, tylko tam, gdzie rozmaite pomysły przekształcają się w obowiązujące prawo, a więc - w konstytucyjnych organach państwa, następnie tam, gdzie kontroluje się kluczowe segmenty gospodarki, tam, gdzie decyduje się o śledztwach - komu zrywamy paznokcie, a komu nie, tam, gdzie wydaje się wyroki, czyli w niezawisłych sądach i wreszcie tam, gdzie kształtuje się masowe nastroje, a więc w niezależnych mediach głównego nurtu, przemyśle rozrywkowym i innych środowiskach opiniotwórczych.

Dysponując tak uplasowaną agenturą można nie tylko ręcznie sterować wszystkimi segmentami państwa, ale nawet wszystkimi segmentami życia publicznego. Skoro takie rzeczy wiemy nawet my, biedni felietoniści, to cóż dopiero bitne generały, które tymi Wojskowymi Służbami Informacyjnymi kierowały? Toteż jestem pewien, że podaną przez pana doktora Cenckiewicza (ostatnio Kukuńkowi wylęgła się w głowie kolejna "koncepcja" - że mianowicie Cenckiewiczów jest Legion - bo obwieścił, że jego syn popełnił samobójstwo za przyczyną "Cenckiewiczów") liczbę 2500 agentów bez obawy przesady można pomnożyć co najmniej przez 10, a może nawet - przez 15.

Ta agentura nie podlega już żadnej lustracji, bo nawet gdyby dokumenty dotyczące jakiegoś konfidenta znalazły się w Zbiorze Zastrzeżonym, to Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, która ma ostatnie słowo w sprawie ich ujawnienia pod pretekstem dbałości o "bezpieczeństwo państwa", z całą pewnością do ujawnienia tych dokumentów nie dopuści. Oczywiście "bezpieczeństwo państwa" to tylko taki pretekst, bo tak naprawdę chodzi o utrzymanie i umocnienie wpływu bezpieczniackich watah na struktury państwa, o utrwalenie okupacji państwa przez bezpieczniackie watahy.

O tym, jak dokazuje ABW i co warte są jej usługi, świadczy choćby sławna Operacja "Menora" z roku 2012, w ramach której udaremniła ona straszliwy spisek trójki antysemitników: prof. Jerzego Roberta Nowaka, Waldemara Łysiaka i niżej podpisanego. Okazało się, że planowaliśmy jakiś straszliwy spisek - tak straszliwy, że nawet sami przed sobą go nie ujawniliśmy - ale dopiero energiczna akcja ABW położyła kres temu zagrożeniu. Nie potrzebuję dodawać, że jedynym prawdziwym elementem w tej całej awanturze były pieniądze, którymi funkcjonariusze ABW podzielili się między sobą w ramach nagrody za udaremnienie straszliwego spisku.

Ale nie o to przede wszystkim chodzi, bo trzon aktualnej agentury WSI został zwerbowany już w "wolnej Polsce", zatem dotycząca jej dokumentacja jest poza wszelkimi "Zbiorami Zastrzeżonymi" i poza Instytutem Pamięci Narodowej, który w związku z tym zaoferował nam odgrzewane kotlety. Nie przeczę, że i nimi można się pożywić i jeszcze długo opinia publiczna będzie skwapliwie zbierać każdy okruszek - ale one nie mają już większego, a być może nawet żadnego wpływu na okupację państwa przez starych kiejkutów.

Tymczasem czy stare kiejkuty występują pod szyldem Wojskowych Służb Informacyjnych, czy pod jakimś innym - to przecież zwerbowana przez nich agentura pozostała na swoich miejscach. Nie tylko pozostała, ale w dodatku ci wszyscy agenci doskonale pamiętają, kto postawił ich na tych eksponowanych miejscach, komu zawdzięczają pozycję społeczną, polityczną i materialną i jako ludzie inteligentni, spostrzegawczy i sprytni, zdają sobie sprawę, że dalsze pozostawanie na tych miejscach, a nawet możliwość przekazania pozycji społecznej swemu potomstwu, zależy od przetrwania fundamentu, na którym ta cała misterna konstrukcja się opiera. Dlatego, chociaż zmieniają się szyldy, agentura wie, komu winna lojalność i posłuszeństwo.

Mogliśmy obejrzeć to sobie na własne oczy 16 grudnia ub. roku, kiedy to w kulminacyjnym momencie puczu, kiedy to konfidenci w Sejmie próbowali zablokować uchwalenie w przepisanym terminie ustawy budżetowej, a zwołani w trybie alarmowym z całej Polski konfidenci pod Sejmem mieli odegrać rolę "zagniewanego ludu", na miejscu zjawił się Najstarszy Kiejkut III Rzeczypospolitej w osobie pana generała Marka Dukaczewskiego. Jego obecność świadczyła o randze zadania, jakie starym kiejkutom wyznaczyła Nasza Złota Pani, a nadzieja na pomyślne przeprowadzenie tego politycznego przesilenia sprawiła, że nawet zaryzykował dekonspirację, podobnie, jak w roku 2010, kiedy to publicznie zapowiedział, że w razie zwycięstwa Bronisława Komorowskiego w wyborach prezydenckich otworzy sobie z radości butelkę szampana. Ani w jednym, ani w drugim przypadku nie trzeba było nawet rysować obrazka, bo zadbały o to niezależne stacje telewizyjne, z panią Pochanke i "Kasią" Kolendą-Zaleską.

Dlatego właśnie teraz, kiedy zostaliśmy poczęstowani odgrzewanymi kotletami, warto wrócić do pytania, czy częściowe ujawnienie Zbioru Zastrzeżonego stanowi dowód odejścia od niepisanej zasady konstytuującej III Rzeczpospolitą: "my nie ruszamy waszych - wy nie ruszacie naszych" - czy też nową formę starego kopania się po kostkach - ale nie wyżej!

Sprawa wydaje się warta zastanowienia tym bardziej, że chociaż powołani na świadków przez sejmową komisję badającą sprawę Amber Gold prokuratorzy i sędziowie są niezwykle małomówni i jeszcze mniej spostrzegawczy, to jednak z tych przemilczeń i z tej niewiedzy wyłania się wyraźny obraz, że jakieś Moce musiały te wszystkie sądowe marionetki wprawiać w ruch i nagle zatrzymywać w bezruchu. Najwyraźniej jednak Komisja zauważenie tych Mocy ma surowo zakazane, skoro na liście świadków nie ma ani jednego generała, ani nawet - żadnego pułkownika.

Stanisław Michalkiewicz
 
Dodane przez prakseda dnia lutego 03 2017 10:08:50 · 9 Komentarzy · 30 Czytań · Drukuj
 
Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych Użytkowników.

Proszę się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Shoutbox
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

Louisroano
14/10/2017 22:25
Czesc wszystkim mam na imie Kacper 21 lat i jestem z Kolobrzegu. Na serwerze wisze od czasow tak zamieszchlych ze co tu gadac. Jestem milosnikiem cs 1. 6, cs jego, imetina, lola. Zajmuje sie budowanie
LLK
11/02/2011 10:06
Gratuluję strony i oczekuję aktualizacji. Pozdrawiam LLK
Powered by PHP-Fusion copyright © 2003-2006 by Nick Jones.
Released as free software under the terms of the GNU/GPL license.