Moja własna strona na serwerze tnb.pl (ustaw w panelu admina)
Nawigacja
Strona Główna
Artykuły
Download
FAQ
Forum
Linki
Kategorie Newsów
Kontakt
Galeria
Szukaj
Użytkowników Online
Gości Online: 3
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
Dobrze i jeszcze dobrzej
Oto kiedy w warszawskim Sejmie część opozycyjnych parlamentarzystów podjęła próbę zablokowania ustawy budżetowej - co wywoływałoby już skutki prawne w postaci pojawienia się możliwości skrócenia kadencji Sejmu - przewodniczący Komisji Europejskiej Jan Klaudiusz Juncker wyznaczył w trybie pilnym, poświęcone Polsce posiedzenie Komisji na 21 grudnia - zapewne w celu podjęcia stanowczych decyzji wobec naszego nieszczęśliwego kraju, którego rząd, mimo upływu wyznaczonego na 27 października terminu, nie tylko nie wykonał "zleceń" Komisji Europejskiej, ale nawet na nie nie odpowiedział.

Nie sądzę, by odważył się na taką samowolkę, a skoro nie, to inspiracja, a przynajmniej pozwolenie Naszej Złotej Pani było tu konieczne. A kiedy wokół Sejmu zaczęli gromadzić się ściągani w trybie alarmowym z całej Polski konfidenci, żeby przedstawiać "zagniewany lud", wśród którego pokazał się Najstarszy Kiejkut III Rzeczypospolitej w postaci pana generała Marka Dukaczewskiego, do Wrocławia ni stąd, ni zowąd zjechał Donald Tusk - jak przypuszczam, by w razie powodzenia kombinacji operacyjnej wystąpił na polskim terytorium w charakterze pełniącego obowiązki prezydenta.

Wprawdzie panuje u nas skłonność do przypisywania wszelkich takich inicjatyw złemu Putinowi, ale Putin ani nie byłby w stanie zmobilizować Jana Klaudiusz Junckera ani Donalda Tuska, zwłaszcza w obecnej jego postaci, więc siłą rzeczy musimy tę inspirację, a może nawet zdalne kierownictwo kombinacją operacyjną przypisać Naszej Złotej Pani. Kiedy jednak okazało się, że berlińska ocena głębokości bezkrólewia w USA okazała się przesadna i za sprawą Mocnej Ręki, która wcisnęła hamulec, wspomniana kombinacja spaliła na panewce, w "Die Welt" zagrała trąbka do odwrotu na z góry upatrzone pozycje. Nie bez pewnej melancholii gazeta zauważyła, że trzeba będzie chyba pogodzić się z istnieniem w Warszawie prezesa Kaczyńskiego - przynajmniej do następnego razu i zaraz Nasza Złota Pani awizowała swoje przybycie. O pogodzeniu się z istnieniem prezesa Kaczyńskiego świadczyła najważniejsza rozmowa, jaką Nasza Złota Pani odbyła właśnie z nim w hotelu "Bristol".

Ale na dwa dni przed przyjazdem Nasza Złota Pani udzieliła poparcia koncepcji "Europy dwóch prędkości", która w przełożeniu na język ludzki oznacza podział na "Festung Europa" i peryferie. Decyzje zapadałby w gronie załogi twierdzy, a peryferiom przekazywano by je do wykonania. Ta deklaracja Naszej Złotej Pani wywołała zaskoczenie w kołach rządowych, o czym można się było przekonać po komentarzach w rządowej telewizji. Najwyraźniej, chociaż pani Szydło, pan minister Waszczykowski i sam prezes Kaczyński od roku mówili o potrzebie "reorganizacji" UE, to chyba żadnego alternatywnego pomysłu nie mieli, a mówili to gwoli wywołania w gronie swoich wyznawców wrażenia, że prowadzą jakąś zagraniczną politykę. Swojej "najwierniejszej opozycji" Nasza Złota Pani nie pozostawiła nawet takiej możliwości, wzywając pana Grzegorza Schetynę i ministra-ministrowicza Kosiniaka-Kamysza z PSL na odprawę do niemieckiej ambasady.

Ta ostentacja była tym większa, że sprytny pan Rysio Petru nie dostąpił nawet tego zaszczytu, by zostać awansowanym do rangi owczarka niemieckiego. Trudno się temu dziwić; nie po to Nasza Złota Pani przedsięwzięła kombinację operacyjną, by instalować na tubylczej scenie politycznej wydmuszkę starych kiejkutów, tylko żeby przywrócić na pozycję lidera tej sceny ekspozyturę Stronnictwa Pruskiego. Pan Kijowski i pozostali obrońcy demokracji drobniejszego płazu zostali kompletnie zignorowani, zgodnie zresztą z uwagą wygłoszoną w swoim czasie przez pruskiego króla Fryderyka Wielkiego, że wprawdzie można posługiwać się kanaliami, ale nie wolno się z nimi spoufalać.

Wprawdzie pani premier Szydło obiecała Naszej Złotej Pani, że rząd "odpowie" na "zalecenia" Komisji Europejskiej, co oznacza, że procedura sprawdzania demokracji w naszym nieszczęśliwym kraju jest kontynuowana i mamy tylko do czynienia z rodzajem rozejmu na czas pieriedyszki, to znaczy - dopóki nie będzie większej jasności, co do europejskiej polityki Donalda Trumpa - ale rząd najwyraźniej wystraszony poparciem dla "Europy dwóch prędkości" podjął gorączkowe próby poszukiwania sojuszników dla swojej - co prawda, nie bardzo wiadomo jakiej konkretnie - "koncepcji" modyfikującej funkcjonowanie Unii Europejskiej.

W tym celu pani premier Szydło pogalopowała do Holandii, która w swoim czasie odrzuciła w referendum traktat konstytucyjny, więc kto wie - może dałaby się i teraz do jakiejś "koncepcji" skaptować? Niestety przypomina to "koncepcje" jakie, jedna za drugą, lęgną się w głowie byłego prezydenta naszego nieszczęśliwego kraju Lecha Wałęsy. Najwyraźniej zapomniał on już o "koncepcji" poprzedniej, według której "Bolek" to była marka urządzenia podsłuchowego, stosowanego przez SB, bo wylęgła mu się nowa - że mianowicie generał Kiszczak chciał go zamordować. Po co generałowi Kiszczakowi było potrzebne mordowanie Lecha Wałęsy, kiedy jako żywego mógł go eksploatować do woli, tym bardziej, na im wyższym stanowisku państwowym go uplasował - trudno zgadnąć. Ale przecież nie po to "koncepcje" się lęgną, by były logiczne, tylko - żeby coś mówić - aby szum, aby szum! Toteż z sejmowego expose pana ministra Waszczykowskiego wynikało, że jest dobrze, a będzie jeszcze dobrzej, że - jak to mówił towarzysz Stalin - nasze dieło prawoje - my pobiedim.

Zatem w oczekiwaniu na niewątpliwy i rychły triumf naszej dyplomacji wypada zwrócić uwagę, że możliwości polskiej polityki zagranicznej są wyznaczone przez dwie ramy - niemieckie dążenie do przywrócenia pruskiej dyscypliny w Unii Europejskiej z jednej strony, a wyrażoną ustami i prezydenta Trumpa i ustami jego kandydata na ambasadora USA przy UE Teodora Mallocha amerykańską intencję podważenia niemieckiej hegemonii w UE oraz spowodowania powrotu Europy do pierwotnej formuły współpracy, sprzed traktatu z Maastricht.

Jak wiadomo, pierwotna formułą współpracy europejskiej była konfederacja, czyli związek państw i dopiero traktat z Maastricht w roku 1993 odszedł od tej formuły na rzecz formuły federacji, czyli państwa związkowego. Ale nasi Umiłowani Przywódcy najwyraźniej jeszcze nie wiedzą, co myślą, bo z jednej strony zerkają ciekawie w kierunku Waszyngtonu, ale z drugiej prześcigają się w demonstrowaniu lojalności wobec Naszej Złotej Pani, która dzięki temu cały czas zachowuje wielką swobodę manewru.

Stanisław Michalkiewicz
 
Dodane przez prakseda dnia lutego 13 2017 09:15:22 · 9 Komentarzy · 46 Czytań · Drukuj
 
Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych Użytkowników.

Proszę się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Shoutbox
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

Louisroano
14/10/2017 22:25
Czesc wszystkim mam na imie Kacper 21 lat i jestem z Kolobrzegu. Na serwerze wisze od czasow tak zamieszchlych ze co tu gadac. Jestem milosnikiem cs 1. 6, cs jego, imetina, lola. Zajmuje sie budowanie
LLK
11/02/2011 10:06
Gratuluję strony i oczekuję aktualizacji. Pozdrawiam LLK
Powered by PHP-Fusion copyright © 2003-2006 by Nick Jones.
Released as free software under the terms of the GNU/GPL license.