Moja własna strona na serwerze tnb.pl (ustaw w panelu admina)
Nawigacja
Strona Główna
Artykuły
Download
FAQ
Forum
Linki
Kategorie Newsów
Kontakt
Galeria
Szukaj
Użytkowników Online
Gości Online: 6
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
Ani grosza więcej !
Więc i ja staram się nie bywać w obcych domach, a zwłaszcza - w domach publicznych - zaś ostatnio teatry szalenie upodobniły się do klubów go-go. Na rozmaite propozycje można natknąć się nawet daleko przed wejściem do takich klubów; panienki, które na tę okoliczność nie ubierają się na czarno, jak do protestów w obronie demokracji, tylko w kolory raczej wesołe, polują już na przedpolach na - jakby to określił Stanisław Grzesiuk - "miłości głodnych płeciów", oferując im rozmaite atrakcje "dla dorosłych" - całkiem tak samo, jak Teatr Powszechny w Warszawie, gdzie jakiś chorwacki, czy może bośniacki filut, nazywany przez warszawskich filutów "prowokatorem", wyreżyserował po swojemu "Klątwę" Stanisława Wyspiańskiego.

Oczywiście przy wszystkich podobieństwach Teatru Powszechnego w Warszawie do klubu go-go są i różnice. Przede wszystkim taka, że taki jeden z drugim klub go-go niczego nie udaje. Przeciwnie - swój burdelowy charakter podkreśla nawet z ostentacją, podczas gdy Teatr Powszechny w Warszawie, kierując się hipokryzją (hipokryzja to hołd, jaki występek składa cnocie - powiada Franciszek ks. de La Rochefoucauld), takiej ostentacji raczej unika, maskując prawdziwy charakter swojej działalności rozmaitymi opowieściami o "świątyni trudów artystycznych", "wysokiej kulturze", czy "misji" - ale tak naprawdę chodzi o to, żeby wypić i zakąsić najtańszym kosztem, to znaczy - pokazując widzom na scenie jeśli nie książkę telefoniczną - w przypadku spektakli ambitnych - to gołe dupy aktoreczek, albo nawet kopulacje.

Do tych czynności dopisuje się oczywiście jakieś "libretta" i nawet sprowadza reżyserów z zagranicy, którzy aktorom zaangażowanym do - dajmy na to - kopulacji, podpowiadają: "wyżej!, niżej!, teraz!" - bo - jak mówi przysłowie - łatwiej trafić w totolotka, niźli w toto u podlotka, więc bez reżysera, a przynajmniej - bez suflera obejść się w teatrze nie można. Ale dopóki nie ma ustawy nakazującej bywanie w takich miejscach, to szanujący się ludzie coraz częściej teatrów unikają, zaś ci, co do teatrów chodzą, najwyraźniej muszą myśleć, że to, co im tam opowiadają o "misji" i tak dalej - że to wszystko naprawdę i nawet jak im się jakaś pornografia nie podoba, to zachowują się w swoim mniemaniu prawidłowo, to znaczy - klaszczą na komendę, niczym w programach u znanego z żarliwego obiektywizmu pana redaktora Tomasza Lisa.

W tej sytuacji wszelkie prowokacje mają charakter jednostronny, to znaczy - prowokatorzy prowokują i prowokują, ale publiczność wcale nie wie, że to prowokacja, myśli, że obcuje z "wysoką kulturą" i nawet ani przez chwilę nie przychodzi jej do głowy, że to zwyczajny Scheiss, a wynajęty przez dyrekcję filut po prostu kpi z niej w żywe oczy. Kiedyś takie prowokacje były niemożliwe, a w każdym razie - znacznie trudniejsze, bo publiczność była odważniejsza, nie kucała tchórzliwie przed bezczelnymi chałturnikami i rozwydrzonymi dziewuchami (dziewuchy, to nazwa własna), tylko dawała się prowokować.

Michał K. Pawlikowski w książce "Wojna i sezon" wspomina, jak to na premierze jakieś futurystycznej sztuki w "Reducie", która mieściła się w gmachu Teatru Wielkiego, jeszcze przed końcem pierwszego aktu ramoty, Bohdan Zalutyński, słynny litewski facecjonista, wstał i tubalnym głosem wykrzyknął: "Dość tego skandalu! Chodźmy na kolację! Nigdy by za czasów Skałona (Gieorgij Skałon, gubernator warszawski, na którego w 1906 roku dokonała zamachu Wanda Krahelska; jej bratanicą była Krystyna Krahelska, która posłużyła rzeźbiarce Ludwice Nitschowej za model Syreny na warszawskim pomniku) nie ośmielono się wystawić takiej bzdury na scenie cesarskiej! No ale cóż - wszystko dziś jest możliwe w tych nowych republikach - litewskiej, łotewskiej, cygańskiej..."

Nawiasem mówiąc, ten Bohdan Zalutyński ustawił przed wjazdem do swego majątku w Złobowszczyźnie pasiaste budki strażnicze w której dyżurowali żydowscy wasale z pobliskiego miasteczka. Gdy Zalutyński nadjeżdżał, wartownicy ustawiali się w szeregu, a ten pozdrawiał ich okrzykiem: "Zdarowo Żydy!", na co tamci odpowiadali: "Zdrawia żełajem Waszemu Wysokorodiu!"

Dzisiaj wszystko stanęło na głowie i potomstwo świętych rodzin skacze przed Żydami z gałęzi na gałąź, więc trudno od takich kundli oczekiwać, że poddadzą się prowokacji tylko dlatego, że nie podobał się im jakiś teatralny knot. Przeciwnie - potulna teatralna publiczność podobna jest do owego chłopa ze wspomnień Wańkowicza. Wracał był on z jarmarku w miasteczku i próbował zjeść kupione tam mydło. Widząc zapienionego chłopa przechodzący mimo Żyd wykrzyknął ze zgrozą: Hryćku, toż to miło! - na co Hryćko odparł: idi k'czortu Szlomka; miło, nie miło, a kupił, tak zjesz!

Niezależnie jednak od tego, trzeba myśleć pozytywnie, to znaczy - zgodnie z zasadą, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. I w tym przypadku tak właśnie jest. Teatr Powszechny w Warszawie dostał w ubiegłym roku 8 milionów złotych subwencji z publicznych pieniędzy i najwyraźniej łobuzerii musiało przewrócić się od tego w pustych głowach - o czym świadczy buńczuczne i pretensjonalne "oświadczenie", zawierające nawet pogróżki.

Pora zatem podjąć stanowczą decyzję o likwidacji WSZYSTKICH publicznych subwencji dla WSZYSTKICH teatrów i innych przedsiębiorstw przemysłu rozrywkowego. Państwo nie ma moralnego prawa zmuszać podatników, na przykład - dróżnika spod Mławy - do składania się na rozrywki warszawskich snobów (snob to skrót dwóch łacińskich słów: sine nobilitate, czyli - bez szlachetności). Wymuszanie takiego składania się nosi wszelkie znamiona kradzieży zuchwałej, to znaczy - dokonywanej przy pomocy specjalnie w tym celu spreparowanych pozorów legalności - bez względu na to, jakimi pretekstami bywa osłaniane: "misją", "wysoką kulturą", czy "sztuką".

Pomijając już to, że zdjęcie majtek nawet na scenie, to żadna sztuka, państwo ma obowiązek chronić obywateli przed wszelkimi formami kradzieży, a zwłaszcza - formami zuchwałymi, więc jeśli państwowi dygnitarze, podlizując się chałturnikom w nadziei zyskania popularności i uzbierania głosów wyborczych od tego obowiązku tchórzliwie się uchylają, to stają się w ten sposób wspólnikami kradzieży i to w dodatku takimi, których beneficjenci złodziejstwa sobie wynajmują za ekspektatywę przedłużenia dygnitarstwa.

To nawet jeszcze większe łajdactwo, niż sama kradzież, z czego najwyraźniej nie wszyscy zdają sobie sprawę, więc dedykuję ten felieton panu wicepremierowi i ministrowi kultury oraz dziedzictwa narodowego Piotrowi Glińskiemu, żeby się opamiętał, póki jeszcze czas.

Stanisław Michalkiewicz
 
Dodane przez prakseda dnia marca 01 2017 15:22:01 · 9 Komentarzy · 47 Czytań · Drukuj
 
Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych Użytkowników.

Proszę się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Shoutbox
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

Louisroano
14/10/2017 22:25
Czesc wszystkim mam na imie Kacper 21 lat i jestem z Kolobrzegu. Na serwerze wisze od czasow tak zamieszchlych ze co tu gadac. Jestem milosnikiem cs 1. 6, cs jego, imetina, lola. Zajmuje sie budowanie
LLK
11/02/2011 10:06
Gratuluję strony i oczekuję aktualizacji. Pozdrawiam LLK
Powered by PHP-Fusion copyright © 2003-2006 by Nick Jones.
Released as free software under the terms of the GNU/GPL license.