|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 8
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
Ostateczne bankructwo "rzeczypospolitej przyjaciół" |
|
|
Roszczenia żydowskie, choć pozbawione jakichkolwiek rzeczywistych podstaw prawnych, historycznych czy logicznych, jednak wracają - i to "z siłą wodospadu" (by tak rzec, zapożyczając obrazowe porównanie ze starej reklamy jednego ze środków czyszczących).
Na brukselskiej konferencji Europejskiego Instytutu Dziedzictwa Shoah (ESLI) poświęconej sprawie "mienia ocalonych z Holokaustu" Polska wskazana została oskarżycielskim palcem - jako główny winowajca przywłaszczeń i zaniechań, innymi słowy: jako bezwzględny rabuś i bezczelny paser usiłujący uniknąć odpowiedzialności.
Aby było zupełnie jasne, że to nie żarty - w charakterze żyranta tej wersji historii wystąpił specjalny delegat rządu amerykańskiego. Jeśli się komuś naprawdę zdawało, że przez zaklinanie rzeczywistości polit-poprawnymi frazesami doprowadzi do uchylenia wyroku wydanego na Polskę przez organizacje diaspory i państwo żydowskie - to sprawa ostatecznie się wyjaśnia.
Na nic zatem kolejne szopki "dialogu i pojednania"
- na nic "dni judaizmu" i wyprawy "ad limina" do Tel Awiwu i Nowego Jorku.
- Na nic wstrzymanie ekshumacji w Jedwabnem i kosztowna erekcja Muzeum Historii Żydów POLIN.
- Na nic ahistoryczna retoryka "Rzeczypospolitej przyjaciół" prezydenta Dudy, Orzeł Biały dla Szewacha Weissa i kwiaty na grobie Jonatana Netanjahu.
- Na nic systematyczna wyprzedaż prawdy historycznej i manifestacyjny konformizm względem anty-antysemickiej narracji w przemówieniach premier Szydło i prezesa Kaczyńskiego.
- Na nic kiczowate urojenia z Berkiem Joselewiczem pod Kockiem i Jankielem w Soplicowie;
- na nic apoteoza Karskiego i licytowanie się na "sprawiedliwych wśród narodów".
- Na nic wszystkie rocznicowe szopki i żenada z żółtymi narcyzami w klapie.
- Na nic serwilizm, asekuranctwo i wazeliniarstwo MSZ,
- na nic "strategiczne partnerstwo" i "specjalne relacje" MON; na nic nawet pomocna dłoń ministra Macierewicza dla Teatru Żydowskiego.
- Na nic umizgi ks. dr. Rydzyka w ambasadzie Izraela i serdeczności z fałszywymi przyjaciółmi w rodzaju Jonny'ego Danielsa.
- Na nic nieustanne "odcinanie się" i "cięcie po skrzydłach"
- na nic rytualne potępienia i pryncypialna krytyka "wszelkich przejawów antysemityzmu".
- Na nic wieczne tłumaczenie, że się nie jest wielbłądem.
Wszystko to na nic - bo oto zebrani w Brukseli i tak "domagają się", a Waszyngton "ponagla".
Cóż na to nasi etatowi specjaliści od "dialogu i pojednania"? Ano nic - jak zawsze udają, że nie ma takiego problemu. Cóż na to polskojęzyczne media? Na wszelki wypadek milczą - nie informują ani o samej konferencji, ani o przedstawionym tam "raporcie", ani o wystąpieniu specjalnego przedstawiciela Departamentu Stanu Thomasa Yazdgerdi, który nas niniejszym oficjalnie "ponaglił" do wypełnienia zobowiązań przyjętych w tzw. deklaracji terezińskiej (od czeskiego miasteczka Terezin). Chodzi o dokument uznający prawowitość i wolę egzekucji roszczeń i uroszczeń żydowskich, który w 2009 r. sygnował w imieniu Rzeczypospolitej ówczesny szef MSZ Bartoszewski.
Mało kto wówczas, poza "wołającym na puszczy" Stanisławem Michalkiewiczem, zwracał publicznie uwagę na nieuniknione, zarówno materialne, jak i polityczne konsekwencje takich działań i zaniechań dyplomatycznych. Dziś widać, jak potężne narzędzie szantażu stanowi owa deklaracja - już jako element prawa międzynarodowego uznawany przez USA i UE.
Tym razem jednak - wszystko na to wskazuje - nadszedł moment, kiedy trzeba się będzie ostatecznie określić.
Aktualny układ władzy w ciągu kilkunastu miesięcy swego urzędowania niewątpliwie osiągnął granicę zdrady narodowej - wprowadzając w granice Rzeczypospolitej obce wojska i obce służby.
Czy zdecyduje się tę granicę ostatecznie przekroczyć - przyjmując fałszywe rachunki, jakie z całą bezczelnością wystawiają nam Żydzi?
Czy może wreszcie zdecydują się te łajdackie roszczenia i uroszczenia odrzucić - ryzykując strącenie do piekła "antysemitów"?
Aby uczynić to drugie, musieliby przede wszystkim zdobyć się na wypowiedzenie prawdy o relacjach polsko-żydowskich. A żeby ją wypowiedzieć - musieliby samemu otworzyć na nią oczy. Tego ostatniego trudno się spodziewać po ludziach, którzy przez lata prezentowali w tej materii albo totalną ignorancję (to wersja optymistyczna i bardziej pochlebna), albo głęboki cynizm (to wersja bardziej prawdopodobna). Ani do jednego, ani do drugiego nie zechcą się przecież przyznać - jeśli kompletna cisza w eterze utrzymywana w tej sprawie przez "poważne" partie i media zostanie w ogóle przerwana, to najpewniej po to tylko, by po raz kolejny rytualnie potępić "antysemickie uprzedzenia" i "spiskowe teorie".
Marna satysfakcja, że na tych akurat łamach, w tej rubryce nie milczeliśmy - notując kolejne milowe kroki na drodze do "kondominium pod żydowskim zarządem powierniczym". Ale dla porządku jeszcze raz wyjaśnijmy - gdyby przypadkiem ktoś z Szanownych Czytelników jeszcze nie wiedział: owe roszczenia nie wychodzą w istocie od żadnych autentycznie ocalonych ani prawowitych spadkobierców ofiar wojny. Wysuwają je bowiem ludzie, którzy nie mogą przed sądami wywieść żadnych praw dziedziczenia - i dlatego właśnie sięgają po nacisk polityczny w tej sprawie. Domagają się oni stworzenia na swój użytek specjalnego precedensu - z kuriozalnym powoływaniem się na wspólnotę plemienną - a więc wykraczającego poza normy i tradycje cywilizowanego prawa, zgodnie z czym mienie zmarłych bezpotomnie (tzw. mienie bez spadkowe) przechodzi na skarb państwa, którego obywatelami byli zmarli, bez względu na okoliczności zgonu.
Nie należy zapominać, że jeszcze w czasach władzy komunistycznej władze warszawskie podpisały szereg umów międzynarodowych z innymi rządami, które w zamian za znaczne rekompensaty wzięły na siebie wszelkie ewentualne roszczenia swoich obywateli. Stroną jednej z takich umów jest również rząd USA - stąd występowanie dyplomacji amerykańskiej w charakterze adwokata roszczeń żydowskich jest przejawem albo szczególnej amnezji, albo jawnego wspólnictwa w wymuszeniu rozbójniczym.
Tak bowiem prawnie kategoryzować należy kampanię, w którą wpisała się właśnie brukselska konferencja - to jest, ni mniej, ni więcej, próba wymuszenia rozbójniczego, albo też co najmniej nakłaniania do niekorzystnego rozporządzenia mieniem.
Tymczasem warszawscy politycy, którzy poważają się działać w tej sprawie wbrew oczywistym faktom, a przeciwko polskiemu interesowi narodowemu, zasługiwać będą na pociągnięcie do odpowiedzialności z art. 129 Kodeksu karnego: "Kto, będąc upoważniony do występowania w imieniu Rzeczypospolitej Polskiej w stosunkach z rządem obcego państwa lub zagraniczną organizacją, działa na szkodę Rzeczypospolitej Polskiej, podlega karze pozbawienia wolności od roku do lat 10". (Notabene: tak śmiesznie niski wymiar kary wzmacnia niewątpliwie koniunkturę na tego rodzaju przestępstwa).
Ale przecież przed sądem historii - niech o tym nie wątpią - dopisani zostaną do szeregu sprzedajnych zdrajców i tchórzliwych oportunistów.
Grzegorz Braun |
|
|
Dodane przez prakseda
dnia maja 17 2017 08:12:53 ·
9 Komentarzy ·
46 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|