|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 3
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
Apel w sprawie 10 lipca |
|
|
Te słowa wypowiedział prezydent Donald Trump przed pomnikiem bohaterów Powstania Warszawskiego. Trzeba je powtórzyć cztery dni później, przed modlitwą za dusze tych, którzy zginęli 10 kwietnia 2010 roku. Oni zginęli w misji pamięci o innych polskich bohaterach: tych, którzy w roku 1920 odparli zwycięsko idącą na cywilizację europejską od wschodu bolszewicką nawałę, a 20 lat potem zostali za to zabici strzałem w tył głowy w Katyniu. My mamy prawo, a nawet więcej - obowiązek - pamiętać o jednych i o drugich. Ta pamięć bowiem czyni nas właśnie tymi, którymi jesteśmy: dumnymi Polakami, reprezentantami cywilizacji Zachodu, której fundament tworzą wiara, tradycja, kultura - i odwaga, konieczna, by tych wartości bronić.
Ci, którzy mówią, że już nie powinniśmy pamiętać, że powinniśmy się raczej wstydzić naszej historii, jako dziejów głupoty i nieudacznictwa - to, ci, którzy, jak to ujął w tym samym przemówieniu prezydent Trump, "podkopują naszą pewność siebie, osłabiają naszego ducha, wolę bronienia siebie i naszego społeczeństwa". Widzimy teraz hordy takich ludzi w akcji - w Hamburgu.
Zwolennicy likwidacji wspólnoty cywilizacyjnej Zachodu, nie dość jeszcze mocni w Polsce, sprowadzili kilka lat temu z Niemiec, a raczej z post-niemieckiej barbarii, posiłki na obchody święta naszego patriotyzmu, na 11 listopada. Próbowali już raz zrobić "Hamburg" na ulicach Warszawy. Dzięki pobłażliwości (lub nieudolności) ówczesnego rządu, prawie im się to udało. Czy teraz zwolennicy "wolności od cywilizacji" też sięgną do szeregów zakłamanej, totalitarnej "antify"?
Na razie próbują sięgnąć po nazwiska kojarzone niegdyś z tradycjami polskiej walki o wolność – wolność nie od opartego na religii i odwadze Zachodu, tylko od komunistycznej dyktatury. Dziś chcą odebrać przy ich pomocy wolność zgromadzenia, wolność wyrażania swoich poglądów, a przede wszystkim wolność kultywowania polskiej pamięci o bohaterach i wolność modlitwy w ich intencji - wolność realizowaną poprzez legalne zgromadzenie. Chcą podeptać prawo, które na takie zgromadzenie zezwala. Chcą "podkopać nasze wartości i zniszczyć więzi kultury, wiary i tradycji, które czynią nas tymi, którymi jesteśmy." Miłośnicy innej tradycji - tradycji Jerzego Urbana i generała Jaruzelskiego jako "człowieka honoru" - chcą dziś zakłamać rzeczywistość, używając do tego postaci Lecha Wałęsy i Władysława Frasyniuka. Oni mają tworzyć pozór, że reprezentują "Solidarność", że reprezentują "nasze wartości i tradycje". Otóż: nie reprezentują! "Solidarność" nie jest ich własnością! Naprzeciw nim powinni stanąć bohaterowie polskiej walki o wolność, tacy jak Andrzej Gwiazda, jak Zofia Romaszewska, jak Kornel Morawiecki, jak Bohdan Cywiński, jak Krzysztof Wyszkowski, jak setki innych, mniej może znanych, ale nie mniej zasłużonych swą walką, swą ofiarą reprezentantów wielkiego ruchu, na który nikt nie dał monopolu Lechowi Wałęsie, ani Władysławowi Frasyniukowi, ani pułkownikowi Mazgule.
Nasi bohaterowie powinni przypomnieć tym, którzy z wrogością, z nienawiścią wychodzą naprzeciw spotkania modlitwy i pamięci o 10 kwietnia 2010 roku - że warto, jeśli tylko ma się dobre intencje, pomodlić się wspólnie za duszę ś.p. Anny Walentynowicz, najczystszego symbolu "Solidarności", za duszę ś.p. Lecha Kaczyńskiego, który tę "Solidarność" współtworzył i reprezentował - od czasu Wolnych Związków Zawodowych na Wybrzeżu, za duszę Arkadiusza Rybickiego, innego filaru ruchu wolnościowego na Wybrzeżu, za duszę wszystkich tych, którzy razem z nimi zginęli w misji polskiej pamięci i wolności, 10 kwietnia 2010 roku, w Smoleńsku.
Może, obudzony słowami prezydenta Stanów Zjednoczonych o roli Kościoła, o roli św. Jana Pawła II w budowaniu i obronie tradycji polskiej Rzeczypospolitej, powinien wreszcie przybyć na to spotkanie, 10 lipca, następca prymasa Stefana Wyszyńskiego, Augusta Hlonda, św. Zygmunta Felińskiego, Jana Pawła Woronicza - ich następca na tronie arcybiskupów warszawskich, kardynał Kazimierz Nycz.
Czy nie powinien sobie przypomnieć tych wielkich postaci i zastanowić się nad tym: co oni zrobiliby, widząc takie rozdarcie w sercu swojej stolicy, w sercu Polski? Czy nie powinien sobie przypomnieć o roli, jaką odegrał osobiście przy jego nominacji na katedrę warszawską sam prezydent Lech Kaczyński? Czy choćby z tych dwóch powodów nie powinien aktualny arcybiskup warszawski stanąć także 10 lipca na tym apelu pamięci - i podjąć misję pontifexa, budowniczego mostów?
Może ktoś jednak zechce przejść po tym moście wspólnej pamięci, kultury, wiary i tradycji - wycofać się nim znad krawędzi, za którą zaczyna się "Hamburg" w Warszawie?
Musimy pracować razem... Bo stawka jest najwyższa.
prof. Andrzej Nowak
wpolityce.pl |
|
|
Dodane przez prakseda
dnia lipca 09 2017 08:40:16 ·
9 Komentarzy ·
48 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|