Moja własna strona na serwerze tnb.pl (ustaw w panelu admina)
Nawigacja
Strona Główna
Artykuły
Download
FAQ
Forum
Linki
Kategorie Newsów
Kontakt
Galeria
Szukaj
Użytkowników Online
Gości Online: 5
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
Kto rządzi Wielką Brytanią?
Pisałem wówczas, że monarchia ma jednak niezaprzeczalne zalety. Niestety obawiam się, że to może być już nieaktualne. Oto przyjechały do Polski Ich Królewskie Wysokości: książę William i księżna Kate i z okazji urodzin Królowej Elżbiety wydali w Łazienkach przyjęcie. Wśród zaproszonych tam gości znaleźli się również tak zwani "celebryci" płci obojga, to znaczy - rozmaite panienki w towarzystwie alfonsów, czyli tak zwanych "partnerów". Jak mawiali starożytni Rzymianie, którzy każde spostrzeżenie zaraz ubierali w pełną mądrości sentencję - consuetudo est altera natura - co się wykłada, że przyzwyczajenie jest drugą naturą. Skoro tedy taka np. pani Joanna Krupa sukcesy życiowe zawdzięcza temu, że się rozbiera, to i na przyjęcie wydane przez Ich Królewskie Wysokości też się rozebrała. Na szczęście nie do naga, ale wystarczająco, by wzbudzić nadzieję, że ktoś zwróci na nią uwagę. Inna sprawa, że gdyby przyszła na tę recepcję na golasa, to na pewno zwróciłaby uwagę całego świata, a w każdym razie - "małego żydowskiego miasteczka na niemieckim pograniczu" - jak Stanisław Cat-Mackiewicz nazywał Warszawę - czy jednak by ją tam w takim stroju wpuszczono? To, że nie mamy co do tego absolutnej pewności, a tylko wątpliwości, pokazuje, jak bardzo w ciągu ostatnich 21 lat (królowa Elżbieta II była w Warszawie w 1996 roku) obniżyły się kryteria etykiety i w ogóle - kryteria towarzyskie nie tylko w naszym nieszczęśliwym kraju, gdzie za pośrednictwem TVN - stacji telewizyjnej, którą podejrzewam o niebezpieczne związki ze starymi kiejkutami, które do sutenerstwa zawsze miały szczególną predylekcję - lekkość obyczajowa lansowana jest cierpliwie i metodycznie - ale również wśród tradycjonalistycznych, wydawałoby się, Brytyjczyków. Inna sprawa, że nie wiadomo, czy Ich Królewskie Wysokości nie zostały przez organizatorów przyjęcia postawione przed faktami dokonanymi - co by dowodziło, że brytyjska dyplomacja pracuje podobnie jak nasza. Ale u nas niczego dobrego spodziewać się po dyplomacji nie można, skoro - jak wyjaśniła to kiedyś Gazeta Wyborcza - Ministerstwem Spraw Zagranicznych kieruje zespół skompletowany według kryteriów rasowych jeszcze przez profesora Bronisława Geremka i to bez względu na to, kto jest akurat ministrem - to o dyplomacji brytyjskiej mieliśmy, jak dotąd, lepsze wyobrażenie.

Ale wyobrażenia powinny być konfrontowane z rzeczywistością, no i właśnie takiej konfrontacji doświadczyłem podczas ostatniego pobytu w Wielkiej Brytanii na II Pikniku Wolnościowym w Southampton. Pierwszego dnia Piknik ulokował się w obiekcie należącym do polskich wyznawców Kościoła Zielonoświątkowców, którzy jednak - mimo umowy - nie przedłużyli wynajmu na dzień następny. Okazało się bowiem, że zatelefonował do nich osobnik przedstawiający się jako aktywista "Antify" i zagroził im jakimiś bliżej nieokreślonymi nieprzyjemnościami. Organizatorzy Pikniku, których sprawność mogłem tylko podziwiać, natychmiast załatwili lokalizację w hotelu, o ile pamiętam "Winston". Następnego ranka okazało się jednak, że terrorysta z "Antify" zadzwonił i tam i pod wpływem pogróżek (czy przypadkiem nie chodziło o podpalenie?) kierownictwo hotelu odmówiło zgody. Okazało się w końcu, że jedyną instytucją w Southampton, odporną na groźby terrorystów jest Kościół katolicki. W Klubie polskiej parafii katolickiej Piknik był kontynuowany aż do szczęśliwego finału.

To doświadczenie skłania do zastanowienia, kto właściwie w Wielkiej Brytanii sprawuje władzę. Wiadomo, że Królowa tylko "panuje" natomiast rządzi rząd. Ale co to znaczy, że "rządzi", skoro jeden anonimowy telefon, wykonany przez osobnika przedstawiającego się jako aktywista "Antify" wzbudza w rozmówcy taką trwogę, że zrywa on umowę, godząc się nawet na wypłacenie odszkodowania? Czyżby władzą rządu nie przekraczała progu gabinetu pani premier Teresy May? Charakterystyczne jest bowiem, że terroryzowane przez "Antifę" osoby nawet nie usiłowały sprawdzać, czy telefonujący rzeczywiście jest tym, za kogo się podaje, ani nie szukały ochrony u policji, teoretycznie istniejącej po to, by chronić obywateli m.in. przed terrorystami, a nie po to, by spisywać protokoły z tak zwanych "zdarzeń". Że nasza policja nikogo nie chroni, przeciwnie - że obywatele muszą na własną rękę chronić się przed policją - do tego już się przyzwyczailiśmy - ale przynajmniej ja, wychowany na opowieściach Conan Doyle'a o Sherlocku Holmesie i inspektorze Mallone, miałem o brytyjskiej policji lepsze mniemanie. Ale co tu "mniemać", skoro podczas ostatnich incydentów w Londynie okazało się, że zgraja policjantów uciekała przez jednym bisurmaninem tylko dlatego, że krzyczał i wymachiwał nożem? Nic dziwnego, że w powstałą w ten sposób próżnię wchodzą terroryści - również pod szyldem "Antify"?

Warto bowiem zatrzymać się chwilę nad tą całą "Antifą". Przyjęta przez tę terrorystyczną organizację o zasięgu międzynarodowym nazwa jest - jak się wydaje - tylko kamuflażem. "Antifa" bowiem nie walczy z faszyzmem, tylko wszelkimi sposobami forsuje faszystowski program polityczny, w którym nie ma miejsca na jakąkolwiek różnorodność poglądów i zachowań. Przeciwnie - ideałem "Antify" jest całkowite zglajchszaltowanie życia publicznego, według formuły przedstawionej przez Benito Mussoliniego: "wszystko w państwie, nic poza państwem, nic przeciwko państwu" - oczywiście pod dyktando "awangardy", za jaką "Antifa" właśnie się uważa. Wykorzystując antyfaszystowski szyld przenika do instytucji publicznych, zwłaszcza zaprojektowanych jako rodzaj gestapo, monitorujące mniej wartościowe narody, czy przypadkiem nie bisurmanią się w niedozwolony przez socjalistów i komunistów sposób - ale przenikając, wprzęga je w służbę faszyzmu. Gdyby Adolf Hitler nagle zmartwychwstał, na pewno uściskałby wszystkich aktywistów "Antify", a zwłaszcza jej ideologów w rodzaju pana Rafała Pankowskiego - bo odwalają oni dla faszyzmu kawał dobrej, a niekiedy nawet i mokrej roboty. Na marginesie warto dodać, że jednym z prelegentów uczestniczących w Pikniku był pan Bawer Aondo-Akaa, doktor teologii z Krakowa, Mulat, a wśród publiczności było kilku Żydów - zatem dywersji, której wykonawcy wystąpili pod szyldem "Antify", śmiało można przypisać motywację rasistowską i antysemicką. Co tu ukrywać - tego w Wielkiej Brytanii dotychczas nie było, więc pytanie - kto tam właściwie rządzi - czy przypadkiem nie faszystowska międzynarodówka terrorystyczna - nabiera zw tej sytuacji dramatycznej aktualności. Warto też pamiętać, że ostatnim bastionem oporu przeciwko faszyzmowi jest - jak się okazało - Kościół katolicki.

Stanisław MICHALKIEWICZ
 
Dodane przez prakseda dnia lipca 30 2017 07:41:19 · 9 Komentarzy · 54 Czytań · Drukuj
 
Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych Użytkowników.

Proszę się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Shoutbox
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

Louisroano
14/10/2017 22:25
Czesc wszystkim mam na imie Kacper 21 lat i jestem z Kolobrzegu. Na serwerze wisze od czasow tak zamieszchlych ze co tu gadac. Jestem milosnikiem cs 1. 6, cs jego, imetina, lola. Zajmuje sie budowanie
LLK
11/02/2011 10:06
Gratuluję strony i oczekuję aktualizacji. Pozdrawiam LLK
Powered by PHP-Fusion copyright © 2003-2006 by Nick Jones.
Released as free software under the terms of the GNU/GPL license.