|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 5
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
Iustitia pokpiwa z cymbałów |
|
|
Przyczyną tej zmiany stanowiska była niewątpliwie obietnica, jaką w tej sprawie musiała złożyć panu prezydentowi Dudzie pani Pierwsza Prezes SN Małgorzata Gersdorf podczas rozmowy w Belwederze - no a "niezawisły" Sąd Najwyższy z miedzianym czołem siuchtę wykonał. Esperons tedy, że cymbałów, które myślały, że z tą "obroną praworządności" to wszystko naprawdę, latały ze świeczkami i rozkładały pod Sejmem nogi, incydent z Sądem Najwyższym otrzeźwi i następnym razem będą ostrożniejsi - chociaż pewności nie ma, bo głupota ludzka jest niezmierzona i może być porównana tylko do cierpliwości Boskiej. Przy okazji warto by sprawdzić, czy przypadkiem "Iustitia" nie wykonywała instrukcji starych kiejkutów, które z kolei, według wszelkiego prawdopodobieństwa, są zadaniowane przez niemiecką BND, do której ojcowie-założyciele ubeckich dynastii przewerbowali się jeszcze w drugiej połowie lat 80-tych, a te zależności reprodukują się w następnych generacjach, na zasadzie dziedziczenia pozycji społecznej. To zjawisko nasila się w naszym nieszczęśliwym kraju coraz bardziej; dzieci aktorów zostają aktorami i "walczą" o "kulturę", czyli dotacje budżetowe dla swoich teatrzyków piątej klepki, by już zupełnie nie musiały liczyć się z publicznością, dzieci piosenkarzy zostają piosenkarzami nawet jeśli mają tylko pierwszy stopień muzykalności, to znaczy - rozróżniają, kiedy grają, a kiedy nie - no a dzieci konfidentów zostają konfidentami. Niezależnie jednak od tego warto zatrzymać się chwilę nad tymi pięcioma postulatami, bo ilustrują one nie tylko stan umysłów środowiska, ale i wyobrażenia o jego pożądanej pozycji w strukturach państwa.
Niczego nie zrozumieli i niczego się nie nauczyli
Ta charakterystyka Burbonów, którzy powrócili na tron francuski po wojnach napoleońskich, doskonale pasuje również do środowiska sędziowskiego w Polsce. W ciągu ostatnich 27 lat wyemancypowało się ono z jakiejkolwiek zależności od konstytucyjnych organów państwa i najwyraźniej uznało to za stan naturalny - że państwo jest tylko od tego, by im płaciło. Co prawda nie głoszą tego wprost, tylko owijają w "opakowanie zastępcze" w postaci "służby obywatelom", ale niech nas to nie zmyli. Oto pierwszy postulat: "Zamiast urzędów sądowych pod nadzorem Prokuratora Generalnego - niezależne sądy służące obywatelom". Charakterystyczne, ze sędziowie jakby zapomnieli, że "prokurator Generalny" jest zarazem ministrem sprawiedliwości, który sędziom płaci. Skoro tedy nie chcą w żaden sposób zależeć od "prokuratora Generalnego", to dobrze - ale kto w takim razie będzie wypłacał im pensje? A przecież to zaledwie pierwsza część tego postulatu, bo drugie zdanie głosi, że "zamiast partyjnych instrukcji dla sędziów - sędziowie, którzy podlegają tylko Konstytucji i ustawom". Pięknie - ale jak to było za komuny? Przecież zgodnie z ówczesną konstytucją (art. 62) sędziowie też byli "niezawiśli i podlegali tylko ustawom" - ale przecież stopień tzw. "upartyjnienia" w środowisku był całkiem wysoki, nie mówiąc już o poziomie zaubeczenia, od którego sądownictwo miała uwolnić dopiero "biologia" - jak skwapliwie zapewniali jego przedstawiciele podczas niedawnego, tak zwanego "publicznego wysłuchania" w Sejmie. Więc "niezawisłość" - swoją drogą, a "instrukcje partyjne" nie mówiąc już o ubeckich - swoją. Ale te opowieści o "biologii" jako, mówiąc nawiasem - jedynym alibi środowiska - można spokojnie włożyć między bajki z dwóch powodów. Po pierwsze - jak podaje dr Sławomir Cenckiewicz w książce "Długie ramię Moskwy", wywiad wojskowy w roku 1990 dysponował agenturą w liczbie 2500 konfidentów. Jaka część działała w środowisku sędziowskim? Tego nie wiemy, podobnie jak nie wiemy, ilu konfidentów - również wśród sędziów - Wojskowe Służby Informacyjne zdołały zwerbować w następnych latach w ramach rutynowej działalności. Po drugie - wydało się, że już w "wolnej Polsce" prowadzona była przez UOP operacja "Temida", której celem był werbunek agentury wśród sędziów. Wyszło to na jaw m. in. przy okazji procesu sędziego Andrzeja Hurasa, oskarżonego o korupcję i po 10-letnim procesie oczyszczonego z zarzutów. Wystąpił on o odszkodowanie i sędzia Lipiński z warszawskiego sądu, przyznał mu bodajże pół miliona złotych, w ustnej motywacji wyroku ujawniając, że ten 10-letni proces toczył się "nie tylko bez jakichkolwiek dowodów, ale nawet wbrew nim". Ciekawe, przez jakie to "ustawy" sędzia prowadzący ten proces był inspirowany - bo przecież one się nie zmieniły, więc może ważniejsze od "ustaw" były instrukcje oficera prowadzącego: wiecie, rozumiecie sędzio...". Przy okazji sędzia Lipiński poinformował, że zwrócił się do ABW o udostępnienie mu dokumentacji operacji "Temida", ale spotkał się z odmową. W tej sytuacji opowieści, jak to sędziowie będą podlegali "tylko Konstytucji i ustawom" możemy śmiało włożyć nie tyle może między bajki, ale z całą powagą potraktować jako nieudolne usiłowanie kamuflowania istniejącego podporządkowania sędziów starym kiejkutom. W tej sytuacji próba podporządkowania sędziów "Prokuratorowi Generalnemu", chociaż jest to oczywiście numer kozacki, stanowiłaby pewien postęp, bo w odróżnieniu od starych kiejkutów, "Prokurator Generalny" jest przynajmniej znany z imienia i nazwiska i wiadomo, w jakim trybie obejmuje swój urząd.
Polityczne gangi walczą o wpływ na nominacje
Drugi postulat Stowarzyszenia "Iustitia" jest dość zagadkowy. "Tak dla sądów pokoju". Zamiast sprawiedliwości wymierzanej przez polityków - obywatele sędziami wszędzie tam, gdzie to możliwe". Co to jednak znaczy - ta "sprawiedliwość wymierzana przez polityków"? Przecież nawet za komuny, nawet za Stalina, "politycy" wymierzali sprawiedliwość, czy jak kto woli - niesprawiedliwość nie osobiście, ale z reguły - za pośrednictwem "niezawisłych sędziów". Tym bardziej dzisiaj nie słyszałem o przypadku, by jakiś "polityk" przebrał się w "głupi średniowieczny łach" - jak Oriana Fallaci podczas audiencji u ajatollaha Chomeiniego w Teheranie nazwała muzułmańską burkę - zasiadł za sędziowskim stołem i wyrokował. "Politycy" spierają się tylko o to, który polityczny gang będzie tych wszystkich "niezawisłych sędziów" mianował na stanowiska. Temperatura tego sporu, w którym biorą udział również sędziowie, jest najlepszym dowodem, że nikt, z sędziami na czele, w żadną "niezawisłość" nie wierzy. W przeciwnym bowiem razie ten spór nie miałby najmniejszego sensu; jeden niezawisły sędzia byłby jak kropla wody, podobny do innego niezawisłego sędziego - bez względu na to, kto go na to stanowisko mianował; Sejm, prezydent, czy maszyna losująca. Tymczasem spór o prawo do mianowania, w którym aktywnie uczestniczą sędziowie, dowodzi, że nie ma żadnej "niezawisłości", że wszystko zależy od tego, kto sędziego mianował, bo ten, z wdzięczności, albo ze strachu, będzie jadł mu z ręki. Toteż nic dziwnego, ze polityczne gangi, nie mówiąc już o starych kiejkutach, walczą o dostęp do tego radosnego przywileju, no a sędziom najwyraźniej też nie jest obojętne, kto ich mianuje. Nie chcieliby, by to był rząd, więc może ze starymi kiejkutami było wygodniej? Afery w rodzaju Amber Gold, czy reprywatyzacyjna, a zresztą - również każda inna pokazują, że nie byłyby one w ogóle możliwe, bez parasola ochronnego, jaki był nad aferzystami rozpięty. W rozpinaniu tego parasola uczestniczyły również niezawisłe sądy, których funkcjonariusze dzisiaj na pytanie komisji sejmowej o nazwisko, bąkają: nie wiem, nie pamiętam - co skłania do podejrzeń, że rozpinanie parasola mogło nie być bezinteresowne, a po drugie - że stare kiejkuty nadal mocno trzymają "niezawisłych" za mordę.
Na tym tle postulat by "obywatele" byli sędziami tam, gdzie to możliwe jest wyważaniem otwartych drzwi - bo w sprawach cywilnych każdy może zapisać się na sąd polubowny niezależnie od "ustaw" - i tylko od jego honoru będzie zależało, czy podda się wyrokowi takiego sądu. Wątpliwości mogą pojawić się np. w sprawach spadkowych - bo w myśl kodeksu cywilnego, stwierdzenie nabycia spadku może nastąpić tylko w drodze orzeczenia sądu państwowego, które, nawiasem mówiąc - jak to uczynił niezawisły sąd w Jarosławiu - orzekają niezgodnie z prawem, domagając się od spadkobierców dokumentów wbrew przepisom ustawy o aktach stanu cywilnego. W takich sytuacjach tęgi bat na niezawisłego sędziego aż się prosi, bo obywatele są wobec takich decyzji całkowicie bezbronni. W świetle tego widać, że postulat, by "obywatele" i tak dalej - jest bałamutny, bo nie chodzi o to, by "obywatele" wyręczali sędziów, którzy z tego tytułu przecież nie zrezygnują z pensji, tylko, żeby odzyskali wpływ na obsadzanie sędziowskich stanowisk, z którego zostali podstępnie wyzuci przez polityczne gangi i starych kiejkutów.
"Suwerenowie" jako statyści?
Ale nie o to chodzi w kolejnym postulacie, by "zamiast Krajowej Rady Sądownictwa obsadzanej przez partie - KRS wybierana przez sędziów przy udziale obywateli". KRS wybierana przez sędziów znaczy - sami się wybieramy, sami się mianujemy, sami się oceniamy i sami się rozgrzeszamy. W tej sytuacji "obywatele" co to mają mieć w tym procederze "udział", mogą tylko z otwartymi gębami przyglądać się jak się państwo bawią. Potwierdzają te podejrzenia kolejne postulaty - by mianowicie "zamiast politycznego sterowania składami sędziowskimi - gwarancje nieusuwalności dla sędziów, którzy orzekają zgodnie z prawem i sumieniem". No dobrze - ale skąd wiadomo, który sędzia orzeka "zgodnie z prawem i sumieniem", a który nie - bo orzeka zgodnie ze zleceniem korupcyjnym, czy rozkazem oficera prowadzącego? Odpowiedzi na to pytanie ma dostarczył postulat piąty - "zamiast partyjnych sądów kapturowych - jawność i dostępność w internecie postępowań dyscyplinarnych wobec sędziów, którzy sprzeniewierzają się Konstytucji i prawu". Stowarzyszenie "Iustitia" nazywa to "społeczną kontrolą sędziów". To chyba jakieś ponure żarty - bo cóż to za "kontrola" przez "internet"? Dyć i teraz każdy może sobie z internecie napisać, co mu się żywnie podoba nie tylko na "sędziów", ale nawet - na Pana Boga - więc do czego niby ma zmierzać ten postulat? Warto zwrócić uwagę, że do postępowania dyscyplinarnego, które potem będzie "jawne" i w ogóle - musi najpierw dojść. A jak ma dojść, kiedy dotychczas w środowisku sędziowskim biblijna zasada "nie zawiążesz gęby wołowi młócącemu" traktowana jest z wielkim zrozumieniem - bo któż będzie podcinał gałąź na której przecież i sam siedzi? Nie czyń drugiemu (sędziemu), co tobie niemiłe - czyż nie na tym polega sławna "solidarność zawodowa" a nawet "kastowa" - o czym mogliśmy się przekonać nie tylko na podstawie przebiegu obydwu sławnych Kongresów Sędziów Polskich, ale również - na przykładzie pana sędziego Ryszarda Milewskiego ze słynącego w świecie z niezawisłości gdańskiego okręgu sądowego, który jak gdyby nigdy nic, niezawiśle orzeka w Białymstoku? "Internet", w którym aż huczało na ten temat, nie miał najmniejszego wpływu na losy pana sędziego, więc nietrudno się domyślić, że Stowarzyszenie Sędziów "Iustitia" tak sobie tylko dobrodusznie pokpiwa z cymbałów, co to na jego wezwanie palili świeczki przez sądami. Może to i słusznie, bo nie ma co rzucać przed wieprzki jakichś pereł - ale skoro tak, to nie ma też najmniejszego powodu, by te wiekopomne postulaty traktować poważnie, zwłaszcza po ostatnim wyczynie Sądu Najwyższego.
Stanisław Michalkiewicz |
|
|
Dodane przez prakseda
dnia sierpnia 17 2017 09:00:05 ·
9 Komentarzy ·
55 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|