Moja własna strona na serwerze tnb.pl (ustaw w panelu admina)
Nawigacja
Strona Główna
Artykuły
Download
FAQ
Forum
Linki
Kategorie Newsów
Kontakt
Galeria
Szukaj
Użytkowników Online
Gości Online: 4
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
Dama i złodziej w awangardzie
Co prawda niemieckie owczarki w Brukseli i w tej sprawie jak zwykle się mylą, obwiniając o deficyt demokracji rząd i Naczelnika Państwa Jarosława Kaczyńskiego - bo akurat ani rząd ani Naczelnik nie ponoszą tu żadnej winy. Przeciwnie - aż do bólu konsekwentnie postępują w myśl demokratycznej zasady, że im większa Liczba, tym słuszniejsza Racja. Jeśli zatem mimo to mamy do czynienia z deficytem demokracji, to nie z winy rządu, czy Naczelnika, tylko z winy "systemu".

Tak się akurat szczęśliwie składa, że działają w Polsce aktualnie aż dwie nadzwyczajne komisje, czyli mówiąc z rosyjska - czerezwyczajki. Jedna markuje badanie afery Amber Gold, a druga - afery reprywatyzacyjnej w Warszawie. Markuje - bo kiedy przejrzałem listę świadków, jakich czerezwyczajka pod przewodnictwem Wielce Czcigodnej Małgorzaty Wassermann, zamierza postawić przed swym obliczem i nie zauważyłem tam ani jednego generała, a nawet - ani jednego pułkownika z szajki starych kiejkutów, to nabrałem pewności, że nie chodzi o żadne "wyjaśnienie" tej afery, a już zwłaszcza - odnalezienie zaginionego złota, tylko o wjechanie na kolejną kadencję do Sejmu na grzbietach drobnych złodziejaszków, którzy ani w przypadku Amber Gold, ani w przypadku warszawskiej reprywatyzacji, nie mogliby nawet kiwnąć palcem bez protekcji starych kiejkutów.

Gdyby tedy naprawdę chodziło o wyjaśnienie mechanizmów, dzięki którym tego rodzaju numery były w ogóle możliwe, trzeba by zacząć od podłączenia do prądu Najstarszego Kiejkuta III Rzeczypospolitej. To jednak najwyraźniej przekracza możliwości rządu oraz Naczelnika, nie mówiąc już o prostych posłach, czy ministrach, więc tylko "dążymy" do prawdy, podobnie zresztą, jak w przypadku katastrofy smoleńskiej.

O tym, jak ma być zadecydowały Wysokie Układające Się Strony zarówno na przełomie lat 80-tych i 90-tych, kiedy to ze strony ruskich szachistów transformację ustrojową bantustanów Europy Środkowej projektował Edward Szewardnadze, a ze strony amerykańskiej - Daniel Fried, który - podobnie jak wtedy - również i teraz jest wysokim urzędnikiem Departamentu Stanu, tyle, że wyższym rangą - jak i teraz, to znaczy - w roku 2015, kiedy to, po Międzynarodowej Konferencji Naukowej "Most" z 18 czerwca 2015 roku, Amerykanie zdecydowali się wciągnąć starych kiejkutów na listę tzw. "naszych sukinsynów". Toteż kopiemy się po kostkach, ale nie wyżej i jeśli nawet panu ministrowi Patrykowi Jakiemu udałoby się na oczach całej Polski ściągnąć majtki pani prezydent Hannie Gronkiewicz-Waltz, to przecież protektorzy zarówno warszawskiej reprywatyzacji, jak i Amber Gold pozostaną ukryci za zasłoną mgły w pierwszorzędnym gatunku, no i - ma się rozumieć - złota raz zdobytego nie oddadzą nigdy.

Ale nie na tym oczywiście polega deficyt demokracji w naszym nieszczęśliwym kraju, bo - jak zauważył Konstanty Ildefons Gałczyński w nieśmiertelnym poemacie "Tatuś" - "każdy kraj ma gestapo", bo skoro "każdy", to nic dziwnego, że i nasz nieszczęśliwy też - tylko na tym, że pewne kategorie obywateli nie wiedzieć czemu zostały pozbawione prawa do posiadania reprezentacji politycznej. Żeby była jasność, to nie chodzi tu o żadne ograniczenia prawne, bo konstytucja niezłomnie stoi na nieubłaganym gruncie równości obywateli wobec prawa, chociaż wbrew tej zasadzie obdarza przywilejami mniejszości narodowe i niech no w jakiejś knajpie polski pijak da w mordę pijakowi żydowskiemu, to zaraz "Gazeta Wyborcza" podnosi alarm, że antysemitismus, a niezawisły sąd ("policmajster powinność swej służby zrozumiał") robi z takiego pijanego goja marmoladę, przy aprobacie płomiennych szermierzy wolności i równości, co to na paradach w Poznaniu eksponują to, co mają najlepszego - tylko na podstawie tzw. rewolucyjnej praktyki.

Tymczasem - również dzięki obydwu czerezwyczajkom, bo co prawda, to prawda - okazuje się, że krąg potencjalnych i rzeczywistych złodziei oraz ich ubeckich protektorów, to już prawdziwa warstwa, a może nawet klasa społeczna, no i oczywiście - potężny elektorat, który już wkrótce może nie tylko stać się języczkiem u wagi, ale decydować o obsadzeniu pozycji lidera sceny politycznej naszego bantustanu.

Jakby tego było mało, to nie da się ukryć, że z roku na rok rośnie u nas liczba tak zwanych "kobiet wyzwolonych" - cokolwiek by to miało znaczyć - i jeśli nawet nie awansują one na razie do rangi klasy lub warstwy społecznej, to przecież nie da się zaprzeczyć, że obecnie najcięższa jest dola kobiety, podobnie jak do niedawna najcięższa była dola chłopa - na czym od ponad 100 lat jechało i nadal próbuje jechać Polskie Stronnictwo Ludowe. Jeśli tedy złodzieje i kobiety wyzwolone połączyłyby siły, czyli - jak to się potocznie nazywa - "zlałyby się" politycznie, to mogłoby się okazać, że naszej młodej demokracji niepotrzebna byłaby ani "partia prezydencka", ani żadna inna.

Oczywiście wymagałoby to rozwiązania kilku kwestii praktycznych. Przede wszystkim należałoby uchylić zakaz kandydowania do Sejmu i Senatu osobom prawomocnie skazanym. Jest on sprzeczny z art. 32 ust 2 konstytucji, zakazującym dyskryminowania kogokolwiek "z jakiejkolwiek przyczyny" oraz z art. 60, stanowiącym, że obywatele polscy korzystający z pełni praw publicznych mają prawo dostępu do służby publicznej na jednakowych zasadach. Zatem jeśli ktoś nie został skazany na utratę bądź ograniczenie praw publicznych, powinien móc kandydować do Sejmu lub Senatu. Po drugie - trzeba by ustalić sposób wykonywania mandatu poselskiego lub senatorskiego przez osoby pozbawione wolności; w jaki sposób tacy posłowie lub senatorowie mieliby uczestniczyć w pracach parlamentu, a więc - w debatach i głosowaniach, a także w obradach komisji - czy pod konwojem i - dajmy na to - przykuty do poselskiego pulpitu lub mównicy, czy też nie - żeby zachował swobodę gestykulacji podczas przemówienia. W jaki sposób poseł-skazaniec miałby uczestniczyć w działalności unii międzyparlamentarnej, albo w składzie oficjalnych delegacji do innych państw - i tak dalej. Osobnym problemem jest sprawa immunitetu - czy np. w stosunku do posła-skazańca możliwe byłoby stosowanie przez Służbę Więzienną środków przymusu bezpośredniego - i tak dalej. Są to sprawy trudne, ale nigdzie nie jest napisane, że praworządność i demokracja, to jakieś fraszki, a jeśli Unia Europejska wytknęła naszemu nieszczęśliwemu krajowi deficyt demokracji i praworządności, to akurat teraz warto pomyśleć nad usunięciem tych niedociągnięć, korzystając z chwilowej pieriedyszki.

Stanisław Michalkiewicz
 
Dodane przez prakseda dnia pa¼dziernika 12 2017 10:05:22 · 9 Komentarzy · 58 CzytaÅ„ · Drukuj
 
Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych Użytkowników.

Proszę się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Shoutbox
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

Louisroano
14/10/2017 22:25
Czesc wszystkim mam na imie Kacper 21 lat i jestem z Kolobrzegu. Na serwerze wisze od czasow tak zamieszchlych ze co tu gadac. Jestem milosnikiem cs 1. 6, cs jego, imetina, lola. Zajmuje sie budowanie
LLK
11/02/2011 10:06
GratulujÄ™ strony i oczekujÄ™ aktualizacji. Pozdrawiam LLK
Powered by PHP-Fusion copyright © 2003-2006 by Nick Jones.
Released as free software under the terms of the GNU/GPL license.