|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 5
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
Idziemy wyrównanym szeregiem! |
|
|
Opłacony przez Chazara, Sorosa, podpity źle oczyszczoną siwuchą tłum mołojców odpowiadał, rycząc: "Herojam sława". Kumpel p. Prezesa, Oleh. T., oczywiście skandował "herojam sława".
I tak stali obok siebie dwaj "wielcy" rzecznicy "wartości" - p. prezes, Jarosław Kaczyński, oczywiście, kierujący się "wartościami katolickimi" i zakamieniały siczowiec, Oleh Tiahnybok. Ale ten miał na uwadze raczej "wartości banderowskie" - będące w jawnej opozycji do "katolickich" (przynajmniej tak werbalizowanych) przekonań p. Prezesa. Co jednak wcale nie przeszkadzało we wzajemnym sobie kadzeniu... Wiadomo: "wróg jest wspólny".
Rzecz jednak w tym, że ten "wspólny wróg" jawi się głównie dla banderowca jako "pańska Polska".
W dalszym tle estrady majaczyły sylwety "wybitnych" polityków PO i innego "wybitnego, demokratycznego działacza", Bartosza Kramka i jego nadobnej ukraińskiej żony - Ludmiły.
Rzadki, ale jakże piękny, budujący w naszych historycznych dziejach przykład "zgody narodowej".
Jakby skopiowane obchody celebrowania "Powstania Warszawskiego" - stojący w tle staruszkowie - żołnierze AK i ich oprawcy - ubecy, sowieccy weterani NKWD, zachodni sojusznicy i ich sojusznicy...
Wtedy, w tych gorących czasach Majdanu, był Bartosz Kramek jakby... sojusznikiem p. Prezesa.
To dziwne: "bezwzględnie uczciwy patriota" (jeśli oczywiście wierzyć ogłupiającej Polaków propagandzie rządowej), "wyznający wartości" p. Prezes, banderowski mołojec, Tiahnybok i chazarski giermek, przypominający rabina, B. Kramek.
To jest dziwne także dlatego, że każdy "katolicki fundamentalista" (a od tych roi się szeregach PiSu), orientujący się na "wartości" mógłby sądzić, że p. Prezes nigdy by nie wszedł na tę samą trybunę co taki Kramek czy jawny banderowiec. A jednak - oni tam stali ramię w ramie.
Co robili ci "wybitni Polacy" na "Majdanie" w czasie buntu i obalania legalnego prezydenta tego kraju?
To proste: "dawali wyraz" i pijani poparciem ukraińskiej czerni przemawiali, upijali się własną elokwencją...
Ale słowa nie dym - nie rozwieją się. Zapadają głęboko w pamięć Polaków!:
"Bracia Ukraińcy, jestem pewien, że zwyciężycie. Jesteście potrzebni Europie. Unia potrzebuje Ukrainy, pamiętajcie o tym...
(...) Właśnie w tym kierunku szedł w swej polityce mój brat, który zginął w Smoleńsku. I my, i ja idziemy tą samą drogą. Wiem, że są na Ukrainie są siły, które mają inne poglądy. Warto im przypomnieć wiersz waszego wielkiego poety Szewczenki: "Ci , którzy szkodzą Ukrainie, nigdy nie zostaną zbawieni". Niech ci, którzy próbują ciągnąć Ukrainę w tą drugą stronę, niech pamiętają o tym przesłaniu wielkiego Ukraińca."
Pięknie i bardzo nabożnie. Czyż więc może zadziwić poparcie p. Prezesa przez... wytrawnego lewaka, A. Michnika?
Ale ten wytrawny komuch, Chazar Michnik, nie pchał się jak jaki głupi na podium w Kijowie - wybrał o niebo bezpieczniejsze miejsce pod ambasadą Ukrainy w... Warszawie.
Powiedział wtedy tak:
"Niechaj wam los sprzyja. Niechaj wam Bóg da siłę.Niech żyje wolna, demokratyczna, sprawiedliwa Ukraina w Unii Europejskiej. My w Polsce mamy takie powiedzenie: dłużej klasztora niż przeora. Dłużej Ukrainy niż Janukowycza. To jest pewne.
I pewne jest, że społeczeństwo Ukrainy chce żyć w wolnym i uczciwym państwie, a w Unii Europejskiej widzi to co i my Polacy tam widzimy: kotwicę wolności, kotwicę demokracji. Jestem przekonany, że to marzenie ukraińskie będzie zrealizowane..."
Zauważmy, że i lewicowiec nawiązuje do... Boga, co brzmi dla nas groteskowo. Ale mówi precyzyjnie i dokładnie to samo, co p. Prezes. Godna podziwu zgodność poglądów ponad sztucznymi w gruncie rzeczy podziałami.
Trzeba jednakże zauważyć, że to wycieranie sobie nad miarę gęby Imieniem Pańskim przez wrogów Kościoła Katolickiego ma pewne uzasadnienie, bowiem uroczyście celebrowane obchody ukraińskiej niepodległości zaszczycił także greko-katolicki kler, którego głowa, arcybiskup lwowski, Igor Woźniak (w czasie trwania obchodów 102 rocznicy urodzin mołojca Bandery) nawoływał do brania przykładu z... działań Stepana Bandery. Ba, całe to osobliwe "duchowieństwo" "Ukraińskiego Kościoła Greko-Katolickiego" jak jeden mąż aktywnie uczestniczyło w akcjach jubileuszowych mordercy Polaków, zorganizowanych przez przywódców kijowskiego majdanu partii "Swoboda" ze swoim liderem, Ołehem Tiahnybokiem.
Czyż można się dziwić, że za tymi osobliwymi "duchowymi pasterzami" także ukraińskie owieczki pobekiwały, że "Bandera jest, Bandera będzie w przyszłości. Niech się boją wrogowie, niech drżą okupanci..." ?
Czy można się dziwić, że we Lwowie przewodniczący lwowskiej "rady obwodowej", Oleg Pańkiewicz i kumple Oleha T. skandowali pod konsulatem generalnym RP "Smert Lachom" i "Lachy za San"? Co za zdiabolenie!
Czas jednak pokazał, że rację mieli nie rozgorączkowani "obrońcy wartości" ale ludzie chłodno rozważający meandry polityki: już w lato 2017 r. mocno naciskany przez G. Sorosa, B. Kramek, ogłasza 16-punktowy program obalenia rządu RP i zastąpienia rycerza "wartości", J.Kaczyńskiego... agentami Moskwy zgrupowanymi w PO, KOD i PSL.
Organizacja Kramka, "Otwarty Dialog" ("Open Dialogue"), odnoga chazarskiej organizacji Sorosa, "Open Society" tak wspierająca "majdan" znalazła się nagle w opozycji do... "wartości" reprezentowanych przez polski rząd.
Najwidoczniej w międzyczasie Soros i jego przyboczni, umocniwszy się w Kijowie doszli do wniosku, że skoro Chazarzy objęli władzę na "ukrainie", to siłą rzeczy stała się ona... "państwem demokratycznym" i teraz przyszła kolej na zaprowadzenie "demokracji chazarskiej" u niedawnego... sojusznika.
Takie stanowisko Chazarów jest im przyrodzone - niejako wyssane z mlekiem chazarskiej mamy.
Przypomina mi się pewien list od argentyńskiego czytelnika "Kroniki Żydowskiej" ze Szwecji, który w liście do redakcji miesięcznika zauważa, że "obalenie rządów "czarnych pułkowników" (w Argentynie-wyjaśnienie moje - JK) po "Wojnie o Falklandy" doprowadziło do powszechnej demokratyzacji życia. Mamy już kilku ministrów w rządzie i profesorów na wyższych uczelniach..."
W tym króciutkim liście znajdujemy dojrzałą definicję "demokracji": jeśli w rządzie danego państwa i na wyższych uczelniach są Chazarzy, to takie państwo jest "demokratyczne" - w innym przypadku jest "dyktaturą faszystowską". Właśnie tak, tj. dokładnie tak samo, definiuje rządy PiSu w Polsce "demokratyczna opozycja".
Ale kijowskie wystąpienia ludzi cynicznie popierających "wartości" niosły także inne - być może najważniejsze - przesłanie: "Jesteśmy z wami, bohaterscy bracia Ukraińcy! Raz na zawsze zrzekamy się prastarych ziem Polski, Oddajemy je wam, braciom i bohaterom! Za oddaną część Polski pragniemy jedynie dobrego, przyjacielskiego sąsiedztwa."
Jest to rozumowanie może przystające do rozumowania jakiegoś pacjenta z "psychiatryka" ale nie licujące ze stanowiskiem ludzi, określających się jako "politycy". Co gorsze: politycy wybrani przez Naród.
Jakim prawem najwyżsi politycy kupczą własnością Narodu?
Przecież tymi słowami zrzekli się jednostronnie naszej własności. Odebrali nam ją jak to zwykle czynić zwykli kryminaliści.
Nic nie pomoże tu rzucanie klimkiem w oczy, że "idzie o rację stanu". Fakt pozostaje faktem: za jednym zamachem okrojono Polskę, pozbawiono ją olbrzymiej spuścizny ideowo-kulturalnej. Na temat Ziem Utraconych, Kresów RP i najwybitniejszych Polaków stamtąd pochodzących, można pisać bez końca i nie można sobie wyobrazić dziejów Polski bez Wołynia, Grodów Czerwieńskich z Lwowem, bez ziem nad Dniestrem i Czeremoszem.
Nie można, gdyż dla każdego Polaka byłoby to potwornym zubożeniem dorobku naszej kultury.
Czy Polacy mogą, czy mają prawo wyrzec się ziem, na których przez stulecia rozwijała się polskość? Ziem, w które wsiąkała krew ich obrońców? Czy miliony Polaków mogą wyrzec się Ojczyzny?
Czy z całego dorobku pozostała nam tylko smętna piosenka o "sokołach, przemierzających góry lasy, doły?"
Rzecz prosta, że nie ! Ale mówię tu o Polakach, a nie o tych, dla których bliższa sercu jest chazarska "Kalifornia" na Krymie, dla których "Kresy" kojarzą się wyłącznie z ludnością chazarską... Rzeczywiście, gdy tak na nie popatrzymy, to Polska nie ma żadnego znaczenia dla tych ludzi, natomiast zyskuje pierwszorzędne znaczenie chazarska „Kalifornia" - nie polski Lwów, a planowane przez Stalina chazarskie państewko na "ukrainie"...
Mówię tu o Polakach, dla których myślenie polityczne nie jest zawężone do chazarskiego kirkuta, kahału czy chazarskiej "Kalifornii" - o tych , których kości przodków bieleją w piasku na przedpolach Moskwy, na brzegach Zbrucza, na cmentarzach wileńskich i lwowskich, na żytomierskim, czortowskim, zbaraskim...
Tym Polakom jakoś nie po drodze z dziwaczną, obecną ekipą, której korzenie przywódców są co najmniej podejrzane.
Swoją obecnością na "majdanie" dla Polski nic nie osiągnęli; dla "Ukraińców" legitymizowali zabór ziem polskich.
Wiadomo każdemu Polakowi kim jest Rosja - to wróg, dybiący na naszą niepodległość i kierujący się starą dewizą "scalania wszystkich ziem" - nie tylko ruskich ale słowiańskich. To taki sam wróg jak Niemcy.
Ale czy "Ukraina", zamieszkała przez lud, mordujący najchętniej bezbronnych, jest lepszy? A niby czym? Niemcy mordowali nas tylko za to, że byliśmy Polakami. Tak samo, jak sowieccy bolszewicy. Ale, przyznajmy uczciwie - nie zawsze. Nawet podczas rozbiorów rozbiorcy byli ostrożni. A ten "ukraiński pobratymczy naród"?
On zawsze mordował - świadczy o tym 1000 lat polskiej historii. I zawsze z lubością, z największą chęcią - nie trzeba go wcale zachęcać. Mówiąc o "ukraińcach" perfidnie dziś się tylko mówi o "banderowcach - o UPA i OUN. Co za obrzydliwa, prymitywna propaganda".
Cofając się tylko lat kilkanaście do lat I w. św., gdy zaborcy zabiegali o "polskie szable", "siczowi bracia", wojujący dla Austrii czy też Rosji, najchętniej mordowali bezbronną ludność - głównie polską. A także z lubością i okrutnie znęcali się nad jeńcami wojennymi.
Na Boga! - jaka to różnica czy graniczymy bezpośrednio z Rosją czy "Ukrainą"? Metody prowadzenia wojny i "mądrość" siczowców zauważył z miejsca bohaterski, bezręki reprezentant rządu brytyjskiego w Polsce, gen Adrian Carton de Wiart, który bez żenady w rozmowie z delegatami "Ukrainy" nazywał ich..."głupimi wieprzami" (vide książka gen. Wiarta "Moja odyseja").
Dobrowolne zrzeczenie się, nie będących od zarania polskiej państwowości terytoriów, jest w pewnych okolicznościach uzasadnione - powodem może być sprawa ostatecznej korekty granic.
Wschodnie ziemie kresowe weszły w skład polskiego królestwa jako swego rodzaju "unijny posag" "Unii Lubelskiej" i "Wielkiego Księstwa Litewskiego". Ponieważ Litwini nie dopełnili punktów "Traktaty Hadziackie" (1659 r), już pod koniec XVII w. "Unia Lubelska" straciła rację bytu. I stała się nieznośnym balastem dla Korony.
Co gorsze: Polska została wciągnięta w ustawiczne wojny w obronie tegoż "Księstwa", które stale intrygowało przeciw Koronie, podkopując swój niezależny byt.
Jeszcze na początku XVII w. pomimo zmiennych kolei wojen polsko-rosyjskich zagrożenie naszych wschodnich granic praktycznie nie istniało. Dopiero wojny kozackie (z Siczą zaporoską) , utrata ziem zadnieprzańskich oraz nie dotrzymanie warunków "Umowy Hadziackiej" przez Litwę sprawiła, że szala przechyliła się na stronę Moskwy.
Cały wiek XVII trwały zmagania: trzeba było bitwy pod Połtawa w 1709 r. i klęski szwedzkiego króla, Karola XII w starciu z carem Piotrem I, by Moskwa przesądziła o losach prawobrzeżnej "krainy" i zyskała przewagę.
Trzeba to widzieć wyraźnie: początkowa ekspansja Rurykowiczów i pierwszych Romanowów kierowała się na północ, północny zachód, stepy azjatyckie do Uralu (Powołże), a także sam Ural i Syberię. Rosja nie była dla Rzeczpospolitej zagrożeniem aż do czasu opanowania przez nią "ukrainy" - dopiero opanowanie przez nią części Wielkiego Księstwa Litewskiego zmieniło układ sił.
Chociaż sejmy (i to w epoce rozkwitu liberum veto), a nawet mordercze masy kozactwa przejrzały na oczy (nie tyle pod wpływem pozytywnego myślenia politycznego ale w wyniku carskich "reform" na zadnieprzu), było już za późno. Decydowała już potęga militarna Moskwy z jednej strony i zdradziecka polityka Sasów z drugiej - już za kilka dziesiątków lat Królestwo Polskie znajdzie się wstanie agonii. A wraz z nią umrą wszelkie swobody, prawa i prerogatywy kozackie.
Tym samym skończy się burzliwy okres zuchwałych buntów, krwawych buntów i grabieży z woli atamanów siczowych Od tej pory kozactwo wzięte za mordę przez Rosję, zostanie rozegnane po całej Rosji, i skierowane do jedynej "pracy" jaką znało: do mordów i grabieży państw, okalających Rosję.
Pisałem już o tym wcześniej i nie ma potrzeby stałego wykazywania naszych praw do odwiecznych ziem polskich - mówię tu o "Grodach Czerwieńskich" ze Lwowem, a także o części Wołynia. Resztę "krainy" niech wezmą diabli. Co nas ona dziś obchodzi? Obchodziła 400 lat i nie dała się ucywilizować: widać łacińskie metody Rzeczpospolitej zbyt wysokiej były próby - metoda carskiej nahajki była o wiele bardziej skuteczna. Jedyny język jaki "kraina" zrozumieli.
Zawile i dużo się dziś ględzi w Polsce (szczególnie PiS) o "żelaznej kurtynie" i potrzebie istnienia "ukraińskiego państwa buforowego", oddzielającego katolicką Europę od Wschodu, utożsamianego z Rosją. Tkwi w tym źdźbło prawdy - tyle, że prawda ta jest tak przeinaczona, że... mało z niej pozostało.
Żelazna kurtyna nie po raz pierwszy podzieliła Europę na dwa odrębne światy - w zasadzie już w baroku podział był widoczny dla każdego - nawet ciemnego kmiotka. Zapadła ona po raz pierwszy już w XIII w. gdy mongolski najazd zlikwidował pierwszą kijowską Ruś. Jeszcze Witold usiłował ja podnieść ale poniósł w 1399 r. druzgoczącą klęskę nad Worsklą. Mongolski na i likwidacja Rusi kijowskiej oznaczała likwidację tego państwa, w którym niezwykle ciekawie krzyżowały się wpływy Cywilizacji Łacińskiej i Bizantyńskiej. Definitywna klęska Litwy oznaczała cofniecie się Cywilizacji Łacińskiej na Zachód: terytoria "krainą" zwane co prawda dalej stanowiły nominalnie część Wielkiego Księstwa Litewskiego, ale faktycznie wpadły w sidła moskiewskiego myślenia politycznego, nad którym nieodwracalnie zaciążyło głębokie piętno panowania mongolskiego.
Głębokie przemiany w psychice, w obyczajach, a przede wszystkim w ustroju państwowym Rusi moskiewskiej, wzmocnione prawosławną religią, promieniowały od Moskwy w kierunku zachodnim i stanowiły oryginalne piętno, trwające od 1480 r.(koniec panowania Mongołów na Moskwą) po dziś dzień. To piętno, to owa "żelazna kurtyna", zakazująca wszelkiego kontaktu z Europa Zachodnią.
Po dobrowolnym przekazaniu przez "Chmiela" terytoriów zadnieprzańskich, Korona weszła w bezpośrednią styczność z rosnącą potęgą moskiewską.
Moskiewskie państwo, najpierw wielkich książąt, a później carów, nigdy nie przeżyło etapów rozwoju przez jakie przeszła Europa Zachodnia.
Co gorsze: uchylenie wasalstwa od "Złotej Ordy", rządzącej w swym największym zasięgu na obszarach od Irtyszu na wschodziedo gór Kaukazu, Morza Czarnego, dorzecza Wołgi i Kamy, wszystko przy kompletnym uzależnieniu wszystkich księstw ruskich. W 1375 roku całe państwo Mongołów ("orda błękitna", wschodnia i "biała", zachodnia) w dzisiejszej Rosji ze stolicą w Kazaniu ("orda błękitna") zostało podbite i zwasalizowane przez Timura Chromego. Ale zaraz po jego śmierci jego nabytki w Rosji rozpadły się na osobne, liczne "chanaty" - skłócone i wojujące ze sobą. Dopiero po 1435 r. chanaty te połączyły się w związek zwany "Wielką Ordą" (lub "Złotą Ordą") ale kres jej istnieniu położył najazd wojsk chanatu krymskiego pod wodzą chana Mengli I Gireja w 1502 roku.
Widzimy więc, że Krym należał od najazdu Batu-Chana w 1236 r. do Mongołów, a nawet sam wielki Aleksander Newski, opiewany przez kronikarzy ruskich i moskiewskich jako "wielki ruski władca", rządził Kijowem... jako lennik Mongołów.
Są to rzeczy bardzo ciekawe ale dokładne ich omówienie wymagało by kilku tomów Dla naszych rozważań wystarczy jednak fakt, że od zrzucenia zwierzchnictwa "Złotej Ordy" przez władców Moskwy, choć przestali oni być wasalami Mongołów i stali się "ludźmi wolnymi", to przecież ustrój narzucony im przed wiekami z Karakorum, trwał. Władcy ci, tak jak w Mongolii, byli absolutnymi panami życia, śmierci i mienia swoich poddanych Nie berło i korona, nie prawo, lecz wola władcy, której wyrazem była odziedziczona ze stepów wschodnich nahajka (ów sławny mickiewiczowski "knut") była narzędziem i wyrazem władzy. Feudalny ustrój Europy Zachodniej czy nawet Bizancjum, był temu światu czymś zupełnie obcym i niezrozumiałym. Niezrozumienie Europy potęgował fakt przeinaczenia znaczenia słów: to nahajka stanowiła symbol... "demokracji i postępu".
Gdy mamy to wszystko na uwadze to bez trudu zauważymy, że granica między ówczesną, "Rzeczypospolitą Obojga Narodów" a "ukrainą" (przy prawie zerowym wpływie kulturowym powierzchownie schrystianizowanej Litwy) była de facto granicą, oddzielająca dwie różne rzeczywistości czy inaczej, mówiąc językiem prof. F. Konecznego: "dwiema różnymi metodami urządzenia życia zbiorowego".
Tak więc "żelazna kurtyna" opadła już dawno, a na jej grubość i ciężar wpłynęły także lata bezwzględnej sowietyzacji.
Jeśli tak, to czy próby jej podniesienia i umożliwieniu tubylczej ludności "ukrainy" zobaczenia innego świata ma jakiś sens?
Każdy normalnie myślący człowiek przyzna, że nie ma sposobu na to, by "na siłę" nauczyć małpę ludzkiego zachowania? Czy można ją nauczyć abstrakcyjnego myślenia? Oczywiście, nie! "Ukraina" nie jest jakimś odosobnionym przypadkiem.
Bezmyślne pchanie się polskich polityków do mikrofonów prowadzi jedynie do wzmocnienia nastrojów antypolskich, do wzrostu "ukraińskiego" szowinizmu, jaki bez trudu obróci Rosja na swoją korzyść.
To prawda, że nie "graniczymy z Rosją" bezpośrednio. Ale... ale nawet istnienie tego "buforowego państwa" w obecnej postaci, stanowiącego dla Chazarów "Ziemię Obiecaną" pozwala prognozować, że wystarczy by Rosjanie nacisnęli mocniej, zajęli Kijów, a natychmiast szeregi ich wojsk zaroją się "dobrowolcami - siczowymi striełkami", zachowującymi się w tradycyjny, dobrze nam znany sposób. I znów pójdą mordować "Lachów".
Historia lubi się powtarzać: zauważmy, że Rosjanie reaktywowali... "kozaczestwo" i to ono właśnie ("kozacy rosyjscy") wylądowalo na Krymie - tak samo, jak za ks. Potiomkina.
Perfidnie głupia (bo nie polska) polityka robienia sobie na siłę przyjaciół z "mniejszego wroga" - tym "największym" paradoksalnie jest Rosja, a nie "kulturalne, europejskie Niemcy". Z nimi, pomimo nie mającego precedensu w historii mordu Polaków, "można się dogadać, bo są demokratyczne".
Dziś w polskiej polityce roi się od "trojańskich koni": potomków "siczowców", Niemców, Chazarów... Ale czy to są Polacy? Choć wszyscy oni mówią dobrze po polsku, to przecież, wymachując polskimi chorągiewkami i, używając modnej dziś frazeologii "żołnierzy wyklętych", realizują antypolskie plany. Sekundują im politycy najwyższego szczebla. Mówiłem to wiele razy-powtórzę jeszcze raz : dopóki polska polityka nie odczepi się od masońskich "wartości", tak dziś odmienianych przez przypadki w Europie i powtarzanych w \Polsce, dopóki Polska nie nawiąże normalnych, braterskich stosunków z Białorusią, to "orientacja ukraińsko-litewska" znów doprowadzi nas na skraj przepaści, a wtedy ta obmierzła "unia" z zadowoleniem się od Polski, odwróci.
Kończąc zamieszczę cytat pewnego opracowania:
"Siły były nierówne. Z jednej strony w obcym mieście stał zmęczony ciężką wojną starszy mężczyzna lub młody wojak nieobeznany z miastem - wprawdzie odważny, ale ciężki, nieobrotny, którego psychika nie nadawała się do walk w mieście. Stał przy nim ochotnik, student lub mieszczanin. Tych było mało, za mało, śmiesznie mało. Z drugiej strony młodzi, zawzięci, nadzwyczaj odważne dzieci lwowskich przedmieść, wnukowie bohaterów wojen o niepodległość w 1831, 1863 r, dzieci miasta, które dało polskim Legionom bataliony ochotników, młodzież wychowana na Sienkiewiczu, Żeromskim, owiana czarem bojów obu brygad Legionów..."
To nie jest cytat z zapisków kronikarza Legionów z walk o Lwów z agresorami "ukraińskimi" w listopadzie 1918 r. ale wspomnienia "ukraińskiego" uczestnika tych walk o "Lwowskich Orlętach" - oczywiście po stronie "ukraińskiej" (P.O.Sz., Lystopad 1918 r z zeszytu nr.11, zat. Lytopis Czerwonji Kałyny, str. 18).
Od razu zwracam uwagę, że autor boi się ( zresztą ze zrozumiałych względów) podać swoje nazwisko i posługuje się inicjałami.
Ale to jest uczciwy przekaz, w którym mamy stoi napisane jak byk: "Z jednej strony w obcym mieście", a więc było to dla walczących "ukraińców" "miasto obce". Obce, bo miasto polskie.
Taką była ich powszechna świadomość. I może właśnie dlatego to miasto - i cały obszar "Grodów Czerwieńskich" - p. Prezes i jego pomagierzy, oddaje w pacht, sterowanym przez chazarską międzynarodówkę, Walcmanom et consortes.
Jak na razie wszyscy oni idą wyrównanym szeregiem. Jak długo? Włodzimierz Majakowski, bard rewolucji bolszewickiej napisał wiele ulubionych przez tow. Stalina wierszy. W jednym z nich napisał, że:
"Idziemy w wyrównanym szeregu!
Czy równo? - sprawdzi to kula!
Dwadzieścia łbów na wylot-ludzie na szmelc"
On sam idzie z towarzyszami "wyrównanym szeregiem", ale tysiące Polaków na "ukrainie" potraktowano jak "szmelc".
Niedawno p. Piotr Gliński (socjolog, inżynier społeczny, uczeń... spokorniałego wobec komunistów byłego Akowca, socjologa, Andrzeja Sicińskiego) wróciwszy z "ukrainy" opowiadał o kłodach rzucanych nam przez "ukraińców" - szło o ekshumację ciał Polaków pomordowanych przez dzielnych siczowców.
Zwalono ich po prostu byle jak do masowych grobów i tyle. Rzecz jasna "ukraińscy bracia" z miejsca odmówili, co go "zbulwersowało" - tak się profilował przed kamerami. Obiecał Polakom, że "będą naciski" - tzn. rząd polski.
Póki co - won do "wyrównanego szeregu", a jak nie, to kto wie czy "nie sprawdzi tego kula".
A jaki innym los jest przeznaczony "poputczikom Putina"? - "idziemy wyrównanym szeregiem"...
Janusz Kowalczyk
Wolna Polska |
|
|
Dodane przez prakseda
dnia listopada 02 2017 10:24:56 ·
9 Komentarzy ·
50 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|