|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 4
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
Na progu kryzysu |
|
|
Należy Pan do nielicznych ekonomistów, którzy w 2008 roku przewidzieli światowy kryzys wiele miesięcy wcześniej, zanim zorientowały się banki, rządy i osławione agencje ratingowe. Na łamach „Naszego Dziennika" przewidywał Pan nie tylko załamanie złotówki, które nastąpiło, ale w rozmowie z 9 kwietnia pod tytułem "Wpisani w cudzy scenariusz" nakreślił przyczyny strukturalne nadchodzącej katastrofy. Czy można powiedzieć, że te przesłanki ustąpiły już ostatecznie?
Przyczyny strukturalne, które doprowadziły do wybuchu kryzysu 2008 roku, nie zostały zniesione. Nastąpiło pewne wzmocnienie nadzoru nad instytucjami finansowymi, ale niestety inne podjęte środki doprowadziły do tego, że problem nierównowag w skali światowej jeszcze się pogłębił. Jedną z głównych przyczyn tamtego kryzysu było olbrzymie zadłużenie się całych społeczeństw, czyli zarówno gospodarstw domowych, jak i przedsiębiorstw czy budżetów państwa. Znaczna część bogactwa klasy posiadającej została wygenerowana jedynie przez kredyt, a nie przez coroczną żmudną pracę. Gdy ceny ich aktywów spadły, okazało się, że są mniej warte niż zaciągnięte zobowiązania. Wyjście z tego kryzysu nastąpiło w ten sposób, że banki centralne świata udzieliły jeszcze więcej pożyczek na bardzo niski procent, pozwalając klasom posiadającym wyjść z kłopotów bez szwanku. Pozwoliło to na bardzo szybkie nienaturalne wzbogacanie się, dzięki pożyczaniu na niski procent i lokowaniu tych środków w aktywa, których wartość rośnie szybciej. Cały świat jeszcze bardziej się zapożyczył. Zadłużenie globalne wyniosło w 2016 roku ok. 217 bln dol., czyli od czasu kryzysu wzrosło o 80 bln dol. To zadłużenie stanowi obecnie 325 proc. PKB całego świata.
Wtedy też zwracał Pan uwagę na liczne nierównowagi oddziałujące na procesy ekonomiczne. Które z nich przez tę niemal dekadę szczególnie się uwydatniły?
Proces bardzo dużej koncentracji własności w trakcie kryzysu się nasilił. Coraz więcej PKB przechwytują nieliczni właściciele i obecnie większość wartości majątku światowego posiada 1 proc. społeczeństw. Jest nierównowaga samonakręcająca się, gdyż blokuje zjawisko znane w ekonomii jako efekt kaskadowy. Polega on na tym, że ci, którzy mają dużo, dzięki wydatkom i inwestycjom napędzają koniunkturę, co jest korzystne dla wszystkich. Tymczasem doszło do takiej centralizacji majątku, że oddziałuje ona na procesy polityczne - klasy posiadające tak wpływają na regulacje państw, że służą one tylko ich interesom, a nie całej gospodarce. Równolegle między nimi nasilają się konflikty. Przez te 9 lat na świecie bardzo wiele się zmieniło.
Czy powstały jakieś nowe niebezpieczne nierównowagi?
Doszło do znaczącej dekoncentracji wpływów gospodarczych. Z jednej strony nie ma jednego ośrodka politycznej i ekonomicznej dominacji, jakim były Stany Zjednoczone, ale mamy świat wielobiegunowy. Przez to jednak zaostrzają się konflikty międzynarodowe. Największym światowym producentem są teraz Chiny i one nie dają sobie narzucić zasad wcześniej wymuszanych przez USA. Chiny też znacząco się zadłużyły, by ostatni kryzys wyhamować, napędzając w różnych częściach świata koniunkturę jako olbrzymi nabywca. Przy okazji bardzo mocno zwiększyły swoją bazę produkcyjną, co powiększa problem nadmiaru mocy produkcyjnych na świecie. I nie jest on już redukowany przez naturalne cykle koniunkturalne.
Z drugiej strony Państwo Środka uzależniło od siebie Afrykę, Amerykę Łacińską i znaczną część Azji gospodarczo i politycznie. To powoduje niebezpieczeństwo powtórzenia się sytuacji, kiedy to państwo silniejsze militarnie atakuje prewencyjnie państwo stające się bogatszym. A obecnie Chiny są gospodarczo najsilniejsze, lecz potrzebują czasu, by nadrobić zaległości w potencjale militarnym wobec USA. Z tego punktu widzenia też należy patrzeć na relacje między USA a Chinami.
Przejdźmy teraz do czynników mniej politycznych, a bardziej związanych z kondycją społeczeństw.
Kwestie demograficzne bardzo silnie wpływają na gospodarkę, na finanse publiczne oraz wycenę kapitału. Na świecie narastają nierównowagi związane z zobowiązaniami emerytalnymi i zdrowotnymi w starzejących się społeczeństwach, co pogarsza sytuację finansów publicznych. Występuje to we wszystkich właściwie krajach, łącznie z Chinami. Przejawem tego jest także amerykańska debata dotycząca ubezpieczeń zdrowotnych. W Chinach z powodu prowadzonej polityki demograficznej "brakuje" kilkudziesięciu milionów żon, co sprawia, że chińska ekspansja jest bardziej agresywna, a sami Chińczycy często decydują się na emigrację. Jednocześnie ludzie wchodzący w wiek emerytalny mają inne podejście do inwestycji, szukają instrumentów dających stały, pewny dochód, a unikają przedsięwzięć innowacyjnych.
Czy możemy zatem przewidzieć kolejny globalny kryzys?
W ubiegłym roku wystąpiło już niebezpieczeństwo ujawnienia znaczącego kryzysu związanego z konfliktem na linii USA - Chiny - Niemcy.
Niemcy są jednym z wielkich beneficjentów obecnego układu światowego. Dzięki UE ich gospodarka może być wyjątkowo ekspansywna, mają 300 mld euro nadwyżki handlowej i 350 mld euro nadwyżki płatniczej. Drugim beneficjentem są Chiny. A wszystko to dzieje się kosztem USA mających deficyt handlowy 500 mld dol. Wybór Donalda Trumpa zwiastował rozpoczęcie wojny handlowej na tych dwóch kierunkach. W tym roku okazało się jednak, że prezydent został wyhamowany przez własną bazę polityczną i doszło do odprężenia. Z kolei w Niemczech wydaje się, że do władzy powraca proamerykańska partia FDP. To wszystko przejawia się niesamowitym wzrostem gospodarczym na świecie. W krajach OECD takie zjawisko w ciągu ostatnich 50 lat wystąpiło tylko trzykrotnie. Wzrost nie będzie trwał wiecznie.
Zawsze po takim boomie gospodarczym była sytuacja kryzysowa. Mam na myśli kryzys naftowy na początku lat 70., później pod koniec lat 80. w związku z rozpadem bloku komunistycznego i trzeci przypadek w 2008 roku. Jesteśmy więc w sytuacji, jakbyśmy byli w przeddzień kolejnego kryzysu. Jego symptomem jest też znaczące przewartościowanie na rynkach kapitałowych. Indeks Dow Jones od kryzysu wzrósł 3,5-krotnie, a przecież perspektywy zysku tak znacząco się nie zwiększyły. Jest to efekt operacji spekulacyjnych.
Na czym one polegają?
Obecnie ma miejsce taki trend "lemingowy", że wszyscy, aby pomnażać zyski, pożyczają i inwestują w akcje jak w piramidzie finansowej. Powstaje więc dodatkowa sytuacja nieracjonalności alokacji kapitału. W Europie również istnieje olbrzymie ryzyko związane z turbulencjami na rynku kapitałowym, gdyby Włochy będące największą ofiarą euro w końcu zdecydowały się ze strefy euro wystąpić. Przejściowo zapowiedzi ze strony Trumpa prawie dwukrotnego obniżenia opodatkowania zysków korporacji wspierają hossę na giełdach świata. Niemniej załamanie tych oczekiwań w powiązaniu z zacieśnieniem polityki pieniężnej FED i EBC i międzynarodowa destabilizacja polityczna może zdetonować wybuch globalnego kryzysu.
Czy Polska jest jakoś szczególnie narażona na skutki kryzysu?
Polska jest krajem wyjątkowo uzależnionym od rynku kapitałowego i zagrożonym w przypadku wystąpienia turbulencji w tej strefie. Jest to związane z tym, że pod względem aktywów jesteśmy państwem opanowanym przez zagraniczne instytucje. Inwestorzy zagraniczni mają w Polsce ponad 2 bln zł, a relację pozycji majątkowej w relacji do PKB mamy najgorszą na świecie, dwukrotnie przekraczającą poziomy alarmowe. To sprawia, że nasz PKB jest znacząco wyższy od tego, który jest dzielony wśród własnych obywateli.
Siłę oddziaływania tych grup widać wyraźnie w debacie o pracy hipermarketów w niedzielę i w skutecznym wymuszaniu na Polakach niskich wynagrodzeń poprzez szantażowanie i sprowadzanie milionów Ukraińców.
Do kuriozum należy kontynuowanie presji na wejście do strefy euro w przededniu jej rozpadu. Do tego dochodzi najwyższy na świecie poziom zadłużenia zagranicznego plus wewnętrznego w obcych walutach w relacji do PKB, co jest bardzo niebezpieczne w przypadku kryzysu. W przypadku spadku wartości złotego rodziny zadłużone w obcej walucie, w naszym przypadku głównie szwajcarskiej, staną się niewypłacalne, co przerzuci się na problemy całego sektora finansowego.
Jesteśmy narażeni na te negatywne czynniki bardziej niż uznawane za ofiary tych procesów Turcja i Meksyk. Jednak prowadzimy politykę odmienną od zalecanej przez podręczniki finansów. Jak można się zabezpieczyć przed globalnym załamaniem?
Należy prowadzić politykę redukowania nierównowag i zabezpieczania się na czas kryzysu. W tym celu należałoby jak najszybciej zastąpić kredyty frankowe złotówkowymi. Na tę operację należałoby wykorzystać obecną dobrą koniunkturę gospodarczą. Szkodliwy jest też zapisany w Konstytucji zakaz pożyczania przez rząd w NBP. Trzeba go zmienić po to, żeby w razie gwałtownej ucieczki kapitału rząd mógł obsługiwać zobowiązania wobec swoich wierzycieli. Trudno zrozumieć, dlaczego rząd i BGK nie emituje obligacji w złotówkach, lecz wciąż w jednej trzeciej w walucie zagranicznej. Trzeci kluczowy element jest związany z procesami demograficznymi. Powinniśmy starać się być krajem o wysokiej wydajności pracy i wysokich wynagrodzeniach, gdyż tylko wtedy da się generować rozwój w sytuacji zapaści demograficznej. W sytuacji, gdy 2,5 mln rodaków wyjechało do pracy za granicę, to zamiast wymusić na przedsiębiorstwach większą innowacyjność i wzrost nakładów inwestycyjnych, zgodzić się na wzrost wynagrodzeń pozwalający na powrót Polaków z emigracji, na siłę schładzamy presję płacową poprzez sprowadzanie milionów Ukraińców i przyznawanie im licznych przywilejów.
naszdziennik.pl |
|
|
Dodane przez prakseda
dnia listopada 21 2017 08:32:20 ·
9 Komentarzy ·
60 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|