Moja własna strona na serwerze tnb.pl (ustaw w panelu admina)
Nawigacja
Strona Główna
Artykuły
Download
FAQ
Forum
Linki
Kategorie Newsów
Kontakt
Galeria
Szukaj
Użytkowników Online
Gości Online: 2
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
Dikamba – nowa broń w rękach Monsanto. Wymierzona w rolników, przyrodę i społeczeństwo…
Tytułem wstępu:

W latach 90-tych na polach pojawiły się pierwsze odmiany roślin genetycznie modyfikowanych. Jak zapewniali ich dostawcy, miały one rozwiązać problem głodu na świecie, a także zmniejszyć ilość stosowanych w rolnictwie pestycydów. W przypadku nasion sprzedawanych przez koncern Monsanto, generalnie miał je zastąpić jeden środek: Roundup. Polegało to na tym, że nowe odmiany były odporne na jego niszczycielskie działanie - opryski likwidowały chwasty, pozostawiając rośliny GMO bez jakichkolwiek uszkodzeń.

Z drugiej strony, dikamba, stosowana już od lat 60-tych, jest znanym składnikiem herbicydów. Wykorzystuje się ją na polach, w sadach i ogrodach na całym świecie. Toksyczna głównie dla roślin szerokolistnych, takich jak soja czy bawełna, wywołuje skręcanie ich liści, usychanie pączków i w efekcie hamowanie rozwoju. Jej główną wadą jest łatwość tworzenia oparów, kiedy to przechodzi z opryskanej gleby lub roślin do powietrza tworząc toksyczną chmurę, z łatwością rozprzestrzeniającą się w różnych kierunkach. Zjawisku temu sprzyja wysoka temperatura, czyli typowa letnia pogoda.

Co łączy dikambę z odmianami GMO? Otóż po dwóch dekadach stosowania w amerykańskich uprawach Roundupu część chwastów, głównie szarłatów, uodporniła się na szkodliwe działanie jego podstawowego składnika: glifosatu. Pojawił się wtedy pomysł, by na pola wprowadzić nowe odmiany roślin genetycznie modyfikowanych, niewrażliwych na działanie jeszcze silniejszego środka. Wychodząc naprzeciw tym potrzebom Monsanto rozpoczęło badania nad GMO odpornymi na dikambę.

Czy Monsanto mogło przewidzieć skutki swoich działań?

Październik 2011. W miejscowości Columbus w stanie Ohio odbyła się konferencja dotycząca przyszłości dikamby. W spotkaniu wzięli udział specjaliści, naukowcy, badacze, a także przedstawiciele branży agrochemicznej: firm BASF, Dow Chemicals i Monsanto. Ostatni z wymienionych już od dłuższego czasu pracował nad nową serią roślin GMO odpornych na działanie dikamby.

Kwestia wysokiej lotności tej substancji jest bezdyskusyjna. I to właśnie z jej powodu, przedstawiając pomysł wprowadzenia odmian GMO odpornych na dikambę przedstawiciele Monsanto zwrócili uwagę na szkody, jakie mogą powstać na polach sąsiadów przy braku zachowania ostrożności przy jej stosowaniu. Ponadto rolnicy, którzy kupiliby nasiona tych odmian, niekoniecznie chcieliby nabyć dostosowany do nich herbicyd i sięgnęliby po starsze i tańsze środki, co w jeszcze większym stopniu mogłoby się okazać zgubne dla ich sąsiadów. "Ci zaś" - na co zwróciła uwagę część z uczestników konferencji - "w kolejnym roku sami kupiliby nasiona od Monsanto, chcąc uniknąć ponownej dewastacji ich plonów."

2015 - Monsanto wypuszcza na rynek bawełnę odporną na dikambę

Latem 2015 Monsanto wypuściło na amerykański rynek nasiona bawełny GMO odpornej na dikambę. Do jej uprawy stosowany miał być inny produkt koncernu, herbicyd o nazwie XtendiMax, który czekał jeszcze na odpowiednią zgodę z amerykańskiej Agencji Ochrony Środowiska (EPA). Jednak EPA zwlekała z podjęciem decyzji. Mając nasiona, lecz nie mając odpowiedniego herbicydu, farmerzy sięgnęli wtedy po starsze, dopuszczone do obrotu środki oparte na dikambie, nieprzeznaczone jednak do upraw GMO.

Zaraz po sezonie pojawiły się pierwsze informacje o zniszczeniach spowodowanych dikambą na polach sąsiadujących z uprawami nowej odmiany bawełny. Wytłumaczenie było proste: z powodu lotności, opary tej substancji rozprzestrzeniły się na znacznie większym niż spryskiwanym obszarze. W lipcu 2015, na spotkaniu zorganizowanym w stanie Arkansas przedstawiciele Monsanto tłumaczyli, że namawiali rolników, by ci nie stosowali przy uprawach ich bawełny innych herbicydów niż czekający na zatwierdzenie XtendiMax. Według pracowników koncernu, firma nie mogła przewidzieć zaistniałej sytuacji. Szkodliwość zastosowanych przez rolników środków, których ona sama nawet nie wyprodukowała, zwalniała ją z wszelkiej odpowiedzialności. Ta, według Monsanto, leżała po stronie farmerów i producentów wysoce szkodliwych środków, które oni zastosowali.

Sami rolnicy tłumaczyli wtedy, że sprzedając im nasiona Monsanto zapewniało ich, iż stosowanie przy nich jakichkolwiek dopuszczonych do obrotu środków zawierających dikambę jest jak najbardziej legalne. Według profesora Larrego Steckel z Uniwersytetu w Tennessee raporty o zniszczeniach z 2015 związanych z uprawą odpornej na dikambę bawełny powinny być na tyle alarmujące dla Monsanto, by nie dopuścić w kolejnym roku do sprzedaży odporniej na tą substancję soi.

2016 - na polach pojawia się odporna na dikambę soja

Z początkiem 2016r. Monsanto stanęło przed podjęciem ważnej decyzji: czy wobec zniszczeń zarejestrowanych w roku 2015 wypuścić na rynek soję odporną na dikambę? Koncern nadal nie miał zgody na sprzedaż XtendiMax.

W roku 2016 Monsanto mogło stracić jak i zarobić ogromne pieniądze, ponieważ w przypadku soi każde z nasion oferowanych przez koncern już zawierało gen uodparniający na dikambę. A to oznacza, że wycofując się, koncern nie sprzedałby ani jednego ziarna tej rośliny. Monsanto podjęło więc ryzykowną decyzję i w 2016 soja odporna na dikambę pojawiła się w sprzedaży. Jej uprawy zajęły prawie pół miliona hektarów, jednak EPA nadal zwlekała ze zgodą dla XtendiMax. W rzeczy samej nikt nie wiedział, czy w ogóle zostanie ona wydana.

W tej sytuacji farmerzy, którzy wysiali nową odmianę soi, mieli tylko trzy wyjścia do wyboru: albo wynająć pracowników do ręcznego usuwania chwastów, albo użyć mniej skutecznego glifosatu, albo nielegalnie zastosować opryski z dikamby ryzykując zniszczenia sąsiadujących upraw. I rzeczywiście, po sezonie szkody zgłoszono w 10 stanach, głównie w Missouri, gdzie zniszczenia objęły prawie 20 000 ha areał upraw.

Pod koniec 2016 EPA dopuściła do sprzedaży XtendiMax. Jak zapewniał koncern Monsanto, dodatki zastosowane przy produkcji tego herbicydu, zmniejszyły lotność dikamby o 90%. Na rynku pojawił się również inny środek, Engenia firmy BASF, także z nową formułą utrudniającą tworzenie się oparów tej substancji.

2017 - areał upraw odmian odpornych na dikambę sięga 10 mln ha

W roku bieżącym nasiona nowych odmian bawełny i soi zostały zasiane w USA na ponad 10 mln ha, przy czym w przypadku drugiej z wymienionych roślin, stanowiło to 25% jej całego areału upraw. Jednocześnie zniszczenia dotknęły obszar prawie 1,5 mln ha...
Przyczyny były dwie:

- Tak jak już w 2011 mówiło o tym samo Monsanto, pomimo dopuszczenia na rynek XtendiMax część rolników nadal korzystała ze starszych i dużo tańszych herbicydów zawierających dikambę.
- Nowy herbicyd, który miał zmniejszyć lotność tej substancji, widocznie nie ograniczył jej w wystarczającym zakresie.

Szkody zgłaszano od Missisipi do Minnesoty, ale sytuacja najgorzej wyglądała w Arkansas, Missouri i Tennessee. Z początku koncerny Monsanto i BASF ignorowały doniesienia o szkodach wyrządzonych na polach sąsiadujących z uprawami nowych odmian GMO. Firmy te tłumaczyły, że przy wprowadzeniu nowych technologii zawsze zdarzają się problemy. Jednak ilość zgłoszeń nie malała. Monsanto zaczęło więc sprawdzać te doniesienia, i, jak twierdzi kierujący strategią tej firmy Scott Partridge, 88% z ponad 1000 zgłoszeń spowodowanych było z nieprawidłowego stosowania XtendiMax. Pola miały być opryskiwane zbyt blisko sąsiadów, przy użyciu nieodpowiednich dyszy, a sprzęt po opryskach nie był prawidłowo czyszczony. Według Monsanto wystarczy przeszkolić rolników, by takie przypadki stały się rzadkością.

Jednak naukowcy mają na ten temat inne zdanie. Według nich, przyczyną tegorocznych zniszczeń nie są przenoszone z wiatrem krople dikamby ze spryskiwacza. Wtedy mielibyśmy do czynienia z plamami zniszczeń, z największą ich koncentracją po środku, a najmniejszą na obrzeżach. Zamiast tego szkody obejmowały całe pola soi, a ich rozkład był równomierny. Według naukowców przyczyną tego zjawiska może być tylko nie zredukowana jednak lotność dikamby.

Uniwersytet w Arkansas przeprowadził nawet badania związane z nowymi herbicydami: XtendiMax i Engenią, by sprawdzić, czy rzeczywiście zawarta w nich dikamba ma mniejszą tendencję do parowania. Wcześniej, ani naukowcy z tego uniwersytetu, ani z innych amerykańskich uczelni, nie mogli tego przeanalizować, ponieważ producenci tych środków utrudniali przeprowadzenie jakichkolwiek ich badań przez niezależnych specjalistów.

Stacja badawcza znajdowała się niedaleko miejscowości Lonoke. Biorący udział w eksperymencie Bob Scott tłumaczy, że bezpośrednio na niej nie zastosowano żadnych oprysków. Za to przeprowadzono je dużo dalej, gdzie glebę rozłożoną na taczkach spryskano dikambą. Taczki te następnie przykryto, choć niezbyt szczelnie, folią i przetransportowano z powrotem na stację badawczą. Tu ustawiono między rzędami uprawianej pod folią soi (każdy z tunelów był na obu końcach otwarty) i pozostawiono na 48 godzin.

Po tym czasie liście soi zostały powykręcane, a rozwój zahamowany, co oznacza, że mimo przykrycia dikambie udało się przedostać z gleby do uprawianych w pod folią roślin. Czyli mimo nowej formuły nikt nie jest w stanie kontrolować i zahamować jej tendencję do rozprzestrzeniania się. Jak twierdzi Scott: "Wielu ludzi nie mogło uwierzyć w takie zakończenie naszego eksperymentu." Po czym dodaje: "Jeśli mielibyśmy do czynienia z jakimkolwiek innym produktem, to już wycofano by go z rynku. Jednak rośliny odporne na dikambę nie są typowym produktem. Za nimi stoją ogromne pieniądze, Monsanto, agencje nasienne, a także farmerzy, nie mogący poradzić sobie z chwastami."

Kolejny eksperyment z XtendiMax i Engenią wykazał, że choć prędkość ulatniania się dikamby przez pierwsze 24 godziny po aplikacji jest mniejsza w przypadku nowych herbicydów, to po kilku dniach jej ilość w powietrzu jest taka sama jak w przypadku starszych środków zawierających tą substancję.

Poszkodowani wytoczyli już przynajmniej 7 procesów, w tym 5 zbiorowych przeciwko Monsanto. Missouri wstrzymało sprzedaż XtendiMax, a Arkansas wprowadziło zakaz jego stosowania przez przynajmniej 3 miesiące. W październiku br. sama EPA nakazała oznaczenie tego środka jako: "Do ograniczonego stosowania". Nie oznacza to oczywiście zakazu jego sprzedaży. Drugi, najpopularniejszy w Stanach Zjednoczonych pestycyd, atrazyna, również posiada taką etykietę.
"Do ograniczonego stosowania" będzie oznaczać, że XtendiMax będzie można używać przy m.in. odpowiedniej prędkości i kierunku wiatru oraz zachowaniu odległości od innych upraw. Opryski będą mogły przeprowadzać tylko przeszkolone w tym kierunku osoby. Ponadto każdorazowe zastosowanie XtendiMax ma być rejestrowane wraz z opisem warunków atmosferycznych, w jakich się odbywało.

W związku z nowymi obostrzeniami istnieje obawa, że przy ogromnych areałach upraw amerykańscy farmerzy nie zdążą oni przeprowadzić oprysków tylko w ograniczonych warunkami atmosferycznymi dniach. A zatem będą podejmować ryzyko stosowania dikamby wtedy, kiedy będzie to niebezpieczne dla ich sąsiadów.

Denise O'Brien, przewodniczący Pesticide Action Network, organizacji walczącej ze szkodliwymi skutkami środków ochrony roślin, twierdzi że:
"Nowe obostrzenia EPA nie rozwiązują problemu lotności dikamby. Nadal będą się zgłaszać poszkodowani, ponieważ agencja próbuje tylko zrobić fałszywe wrażenie, że rzeczywiście coś robi w tej sprawie. Przede wszystkim, tak lotna substancja jak dikamba nigdy nie powinna trafić na rynek. I to Monsanto i inne korporacje wpakowały ludzi w kłopoty, póki co całkowicie unikając za to odpowiedzialności."

Pomimo zniszczeń spowodowanych przez dikambę, w 2017 Monsanto odnotowało rekordową sprzedaż swoich produktów. Także w wyniku obaw części rolników, którzy chcąc uniknąć szkód wyrządzonych przez tą substancję zdecydowało się na zakup nasion od koncernu. Niektórzy z tych, co tego nie zrobili, poniosła tak duże straty, że zdecydowała się na rezygnację z gospodarki rolnej. Paradoksalnie, ich ziemie następnie będą mogli kupić ci, którzy do tych zniszczeń się przyczynili.

Co czeka USA w 2018?

Monsanto planuje, by w przyszłym, 2018 roku areał upraw roślin odpornych na dikambę objął obszar prawie 20 mln ha. W przypadku soi będzie to ponad 70% wszystkich zasiewów. Ponadto, do bawełny i soi ma dołączyć kukurydza.

Jednocześnie koncern nie komentuje faktu, iż w 2017 poza zniszczeniami na polach czy w sadach, dikamba nie oszczędziła także dzikiej roślinności. W stanach Iowa, Illinois i Tennessee zdeformowane liście zaobserwowano w dębowych gajach, z których część rośnie już tan od setek lat. Według stanowego Departamentu Rolnictwa w Tennessee dikamba uszkodziła także cyprysy otaczające największe w tym stanie jezioro. Dokładniejsze badania wykazały, że substancja ta jest absorbowana przez drzewa systemem korzeniowym, dlatego pozostawanie jej w glebie może mieć równie dramatyczne skutki co tworzenie przez nią oparów.
W 2018, kiedy właściciele domków jednorodzinnych zobaczą zniszczenia w swoich ogrodach, drzewa ze zdeformowanymi liśćmi w sadach, parkach, a także w lasach i na łąkach pełnych dzikiej roślinności, do dyskusji włączą się już nie tylko rolnicy. Dikamba zniszczy również kwiaty, tak potrzebne pszczołom i innym zapylaczom, co z pewnością przyciągnie uwagę kolejnych grup, które zwykle nie uczestniczą w dyskusjach dotyczących herbicydów. Ale czy presja społeczeństwa pozwoli uratować amerykańską przyrodę, krajobraz i niezależność rolnictwa USA od wielkich koncernów? O tym przekonamy się wkrótce. I oby tym razem zdrowy rozsądek i interes wszystkich obywateli kierował decyzjami rządzących i podległych im instytucji w tej sprawie.

Źródło: xebola
 
Dodane przez prakseda dnia listopada 28 2017 14:19:52 · 9 Komentarzy · 58 Czytań · Drukuj
 
Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych Użytkowników.

Proszę się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Shoutbox
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

Louisroano
14/10/2017 22:25
Czesc wszystkim mam na imie Kacper 21 lat i jestem z Kolobrzegu. Na serwerze wisze od czasow tak zamieszchlych ze co tu gadac. Jestem milosnikiem cs 1. 6, cs jego, imetina, lola. Zajmuje sie budowanie
LLK
11/02/2011 10:06
Gratuluję strony i oczekuję aktualizacji. Pozdrawiam LLK
Powered by PHP-Fusion copyright © 2003-2006 by Nick Jones.
Released as free software under the terms of the GNU/GPL license.