|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 2
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
Goryszewski, Modzelewski, Czempiński i Petelicki w totalnej panice, firma w rozsypce - koniec wszystkiego. TO TYLKO MAFIA (3) |
|
|
Historia pewnego senatora
Spotykając się i rozmawiając z Gawronikiem na różne tematy, musiałem wiedzieć, kim jest ten człowiek. Poprosiłem, kogo trzeba, dostałem z wywiadu jego skrótowe dossier - wszystko ściśle tajne, rzecz jasna - i już wiedziałem, co chciałem wiedzieć. Okazało się, że rozmowę werbunkową i opracowanie w charakterze kandydata na informatora przeprowadzał z Gawronikiem młody oficer Krajowej Rezydentury Departamentu I MSW podporucznik Leszek Krause. Osoba Krausego vel Krawczyka, bo pod takim nazwiskiem legalizacyjnym występował pełniąc służbę w jednostce wywiadu w Poznaniu, okazała się później być znamienną w życiu Gawronika, a w tle pojawiała się także postać Gromosława Czempińskiego, który pracował przed laty z Gawronikiem w Wydziale Śledczym KW MO w Poznaniu.
Tak czy inaczej, kiedy jechałem na spotkanie z Gawronikiem, wiedziałem o nim całkiem sporo. Wiedziałem na przykład, że już w marcu 1982 znalazł się w zainteresowaniu Rezydentury Krajowej Departamentu I MSW, chodziło oczywiście o ekspozyturę wywiadu z siedzibą w Poznaniu, czyli jednostkę prowadzącą pracę agenturalną w Niemczech. Wiedziałem, że w Republice Federalnej Niemiec nawiązał kontakty nie tylko z osobami pozostającymi w zainteresowaniu wywiadu cywilnego, ale także z grupą polskich uciekinierów zajmujących się przemytem. No i wiedziałem wreszcie, że w 1991 Bank Handlowo - Kredytowy powierzył Gawronikowi zarządzanie spółką Art-B, którą wcześniej kierowali Bagsik i Gąsiorowski.
Z Gawronikiem spotkałem się na stacji w Morach. Przedstawił niesamowite perspektywy. Zaopatrzony w zezwolenia i koncesje, a także opinie prawne profesora Modzelewskiego - na wielu papierach widniały ministerialne pieczątki - był przygotowany w wiedzę od byłego wicepremiera w rządzie Hanny Suchockiej, Henryka Goryszewskiego i wspomnianego właśnie profesora. Pointa była prosta: za kilka miesięcy zwiększy się podatek akcyzowy, więc jeśli nie wykorzystamy nadarzającej się okazji, będziemy durniami większymi niż słoń. Gawronik zapewnił, że jeśli uruchomimy firmę, tylko w pierwszym kwartale 1999 oddamy do Skarbu Państwa miliard nowych złotych podatku. Rozumiałem, że chodziło o zobrazowanie skali przedsięwzięcia.
Plan zakładał otwarcie firmy, która miała zajmować się sprzedażą papierosów bez akcyzy w strefie wolnocłowej w Słubicach. W skład rady nadzorczej miały wchodzić po cztery osoby wytypowane przez nas i Gawronika. "Pershing" i ja mieliśmy włożyć w firmę po milionie dolarów - Gawronik dawał firmę i wiedzę. Firma nazywała się ItalmarCa. Gawronik obiecywał, że będą nas chronić żołnierze z jednostki GROM. Wiedziałem, że dobrze znał się z Petelickim. Zadzwoniłem do "Pershinga" z prośbą, by pożyczył Gawronikowi sto tysięcy marek, potrzebne na łapówki dla Modzelewskiego i Goryszewskiego. Obsługę prawną i podatkową mieli zapewnić właśnie Witold Modzelewski i Henryk Goryszewski, poseł AWS, którzy mieli otrzymać udziały. Prezesem miał być człowiek od Gawronika, wspomniany Leszek Krause, a wiceprezesem człowiek od nas, psycholog z aresztu śledczego w Białołęce, Waldemar Wagner, z którym zaprzyjaźniłem się podczas odsiadki.
Machina ruszyła z miejsca.
Sami swoi
Nowy zarząd spółki - wprowadzony przez Gawronika, czyli Krause i Wagner - wziął kolejny kredyt, tym razem na "własną" działalność. W Kredyt Banku otworzono linię kredytową na dwadzieścia cztery miliony zł, z czego ItalmarCa w dwóch transzach zdążyła "wziąć" siedem milionów. Wszystko zostało ustalone i przygotowane: na "pokładzie" niedawny wicepremier, wpływowy profesor, wywiad reprezentowany przez generała Petelickiego i jego przyjaciela, generała Czempińskiego w tle, koncesje przyznane, kredyty otrzymane, w perspektywie miliardy - i wtedy przyszła wiadomość: "wszystko odwołane". I tyle. Żadnego wyjaśnienia. Sądziliśmy, że to pomyłka. Kto rezygnuje z miliardów, gdy są w zasięgu ręki? Ale to nie była pomyłka.
Pojechaliśmy do Agencji Mienia Wojskowego, gdzie było "centrum decyzyjne" takich operacji, ale nikt nie chciał z nami rozmawiać. To nie miało najmniejszego sensu i nikt nie rozumiał, co się dzieje. "Starzy" się wściekli, "Pershing" zapowiedział, że to koniec współpracy z tym całym "wojskiem" i gdy już zaczęło się robić naprawdę nerwowo, "oni" - kimkolwiek są - nagle zareagowali. Zaczęło się od serii aresztowań i czarnego PR-u, a niedługo potem, dokładnie 5 grudnia 1999, zastrzelony został "Pershing". Trzy tygodnie później zostałem aresztowany i było pozamiatane: "Pershing" w piachu, ja w więzieniu, "pułkownicy" wycofali poparcie, Goryszewski, Modzelewski, Czempiński i Petelicki w totalnej panice, firma w rozsypce - koniec wszystkiego.
Żeby zrozumieć, o czym mówimy, trzeba pamiętać, kim wtedy byli ci ludzie. Generał Petelicki, który odszedł z GROM-u, to szara eminencja salonów. Miał świetne kontakty po prawej i lewej stronie sceny politycznej, poparcie "pułkowników", wiedzę z czasów, gdy pracował w wywiadzie, przyjaźń Leszka Millera, Donalda Tuska, ważnych ludzi z WSI, generałów Tadeusza Rusaka i Marka Dukaczewskiego. To samo Czempiński, który miał doradzać w ItalmarCe. Po przejściu w stan spoczynku w kwietniu 1996 założył firmę Doradztwo GC. Zasiadał w radach nadzorczych ponad dwudziestu spółek, między innymi zakładów lotniczych w Mielcu, PLL LOT i BRE Banku. Tacy jak oni i ci którzy za nimi stali, wtedy, mogli naprawdę wiele. A jednak gdy przyszło co do czego, wszyscy ci ważni ludzie okazali się za mali i w tle pojawiło się proste pytanie: dlaczego?
Tropami Pro Civili
Przez cały pobyt w więzieniu i później, już na wolności, zastanawiałem się, co się mogło stać. Odpowiedzi szukałem wszędzie, ale przez długi czas jej nie znalazłem. Żadna z osób, z którymi rozmawiałem, jej nie znalazła. Wszyscy byli przestraszeni.
I gdy już dałem sobie spokój, uznając, że są rzeczy niepoznawalne, bariery nie do przebycia, zadzwonił kontakt "starych" z wywiadu, z Wiednia. Dopiero tam, na miejscu, dowiedziałem się, co się wtedy wydarzyło. Okazało się, że w taki czy inny sposób popsuliśmy komuś szyki - komuś ważnemu, na samej górze tego śmietnika, komu bardzo nie podobało się to, co robimy. Zadzwonił telefon, z tego samego źródła na Wschodzie, do którego via Cypr transferowano pieniądze z Pro Civili. Przesłanie było jasne: "koniec z tym pomysłem".
Wystarczył jeden telefon, by plany bardzo ważnych ludzi, z dostępem do jeszcze ważniejszych - tak naprawdę najważniejszych w tym kraju - i perspektywą wielomiliardowego szwindlu w tle, rozsypały się jak proch pod dotknięciem. Zaczęła do mnie docierać prawda, która była na wyciągnięcie ręki, ale której nie dostrzegałem, choć w głębi duszy jej się domyślałem: że to nie w Agencji Mienia Wojskowego czy wcześniej w hotelu Marriott było centrum decyzyjne.
Dopiero w tym momencie zrozumiałem przerażenie Kubiaka, gdy do Bataxu przyszedł z bronią Oleg Biały, rozmowy "starych pruszkowskich" o "pułkownikach", wezwaniach na konsultacje, nienaruszalną pozycję Igora Kopylowa z Pro Civili, któremu szef MON, późniejszy prezydent, Bronisław Komorowski, dał zgodę do zapoznawania się z pracami badawczymi i tajemnicami państwowymi na Wojskowej Akademii Technicznej.
Zrozumiałem, w czym uczestniczę, jak niewiele znaczę w tej układance, jak niewiele znaczą inni i z czym naprawdę mamy do czynienia. I wtedy dopiero naprawdę się przestraszyłem. Nie na żarty."
Cdn.
(Fragment książki Wojciecha Sumlińskiego, Tomasza Budzyńskiego i Jarosława Sokołowskiego pseudonim "MASA" pt. "To tylko mafia".)
sumlinski.pl |
|
|
Dodane przez prakseda
dnia kwietnia 20 2018 06:27:00 ·
9 Komentarzy ·
69 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|