Moja własna strona na serwerze tnb.pl (ustaw w panelu admina)
Nawigacja
Strona Główna
Artykuły
Download
FAQ
Forum
Linki
Kategorie Newsów
Kontakt
Galeria
Szukaj
Użytkowników Online
Gości Online: 5
Brak Użytkowników Online

Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
Mysz, co już nie ryknie
Naczelnik Państwa Jarosław Kaczyński, przezornie nikomu wojny jeszcze nie wypowiedział, nawet zimnemu ruskiemu czekiście Putinowi, ograniczając się do ekscytowania swoich wyznawców deklaracjami o reparacjach wojennych, jakie Polska powinna otrzymać już nie tylko od Niemiec, ale i od Rosji. Stanowi to znakomite uzupełnienie strawy duchowej w postaci utrwalającego się kultu Tajemnicy Smoleńskiej, do której co i rusz "dochodzimy", ale na razie dojść nie możemy, jak nie z jednych, to z drugich powodów.

Co prawda Antoni Macierewicz właśnie powtórzył "hipotezę", która obecnie hipotezą już być przestaje, że przyczyną smoleńskiej katastrofy były już nie jeden, a dwa wybuchy, ale z drugiej strony Naczelnik Państwa czeka na "ostateczne ustalenia", których dokonać ma komisja ekspertów opłacanych przez polski rząd, którzy mozolnie składają taki sam samolot, jak ten, który 10 kwietnia 2010 roku rozbił się pod Smoleńskiem. Znaczy to, że Naczelnik Państwa wprawdzie otwarcie nie dezawuuje Antoniego Macierewicza, bo chyba nie byłoby to politycznie roztropne w sytuacji, gdy "An-to-ni! An-to-ni!" podczas ostatniej smoleńskiej miesięcznicy dostał owacje co najmniej tak samo głośne, jak "Ja-ro-sław, Pol-skę - zbaw!", niemniej jednak widać, że w tę "hipotezę" nie wierzy. Czy dlatego, że ostateczne zatwierdzenie jakiejkolwiek wersji odzierałoby Tajemnicę Smoleńską z aury tajemniczości, a jakiż kult może istnieć bez Tajemnicy, w dodatku nie poddającej się umysłowi ludzkiemu - czy z jakichś innych powodów - o to mniejsza.

Znacznie ciekawsze jest bowiem to, że chociaż rewelacje o wybuchu, a nawet dwóch wybuchach pojawiły się jeszcze w ubiegłym roku, to nie słychać, żeby aparat podległy Prokuratorowi Generalnemu przedsięwziął w związku z tym jakieś energiczne kroki. A przecież skoro był wybuch, a nawet dwa, to ktoś musiał umieścić w samolocie ładunki wybuchowe. Kiedy? Aaaa, to właśnie trzeba by wyjaśnić. Najwcześniej mogło to się stać podczas remontu samolotu w Samarze.

No dobrze - ale przecież ktoś ten samolot po remoncie musiał odbierać i sprawdzać, czy, Boże broń, zimny ruski czekista nie umieścił tam żadnej bomby, to chyba jasne? Tym bardziej, że ten samolot, należący do 36 specjalnego pułku lotniczego w Mińsku Mazowieckim, woził w tak zwanym międzyczasie innych dygnitarzy państwowych, a nie dopuszczam nawet myśli, że przed takimi lotami nie sporządza się szczegółowej kontroli bezpieczeństwa. Osoby odpowiadające za odbiór samolotu po remoncie w Samarze nie były przecież nieznane, podobnie jak osoby odpowiadające za bezpieczeństwo podróży państwowych dygnitarzy. Nic zatem nie stoi na przeszkodzie, żeby Prokurator Generalny nakazał ich wszystkich aresztować i intensywnie przesłuchać na wspomniane okoliczności, w razie potrzeby korzystając z bratniej pomocy amerykańskich specjalistów, co to oprawiali swoje ofiary w tajnym więzieniu w Starych Kiejkutach. Mam bowiem wrażenie, że ono nadal tam istnieje, ale nie potrzeba przecież tego istnienia ujawniać. Wystarczy tylko ogłosić, co takiego powiedział jeden z drugiem delikwent po podłączeniu go do prądu, a czas oraz miejsce podłożenia bomby, nie mówiąc już o sprawcach tego czynu przestałyby być tajemnicą.

Druga możliwość jest taka, że bomba została podłożona tuż przed wylotem samolotu z prezydentem Lechem Kaczyńskim do Smoleńska. Ale przecież i w tym przypadku wiadomo, kto był odpowiedzialny za zapewnienie prezydentowi bezpiecznego lotu. Starożytni Rzymianie retorycznie zapytywali, kto upilnuje strażników, więc nic dziwnego, że w tej sytuacji właśnie ku nim kierują się nasze podejrzenia. Gdyby zatem hipoteza podłożenia bomby w Samarze z tych czy innych względów zachwiała się, albo i upadła, to można by sprawdzić tę drugą - że bombę podłożono tuż przed wylotem - oczywiście z zastosowaniem bratniej pomocy Naszego Najważniejszego Sojusznika.

Tymczasem nie słychać, żeby Prokurator Generalny zlecił swojemu aparatowi takie czynności, chociaż od 2015 roku, kiedy to uformował się rząd PiS, upływa już trzeci rok, więc okazji ku temu było co niemiara. W ostateczności można by sprawdzić i tę hipotezę, którą w pociągu z Warszawy do Gdańska, z ogniem w oczach przez 5 godzin objaśniał mi mój przygodny towarzysz podróży - że mianowicie nie było żadnej katastrofy, tylko wszyscy pasażerowie zamierzający lecieć do Smoleńska zostali już w Warszawie aresztowani, a może nawet zlikwidowani, a pod Smoleńskiem sprawni ruscy czekiści zainscenizowali katastrofę. Niestety mój rozmówca nie potrafił mi wyjaśnić, co się stało z pasażerami samolotu po ich aresztowaniu, a jeśli zostali zlikwidowani na miejscu - dlaczego nie zachowały się żadne ślady, ani świadkowie chociaż - jak twierdził Rejent Milczek - "nie brak świadków na tym świecie". Ja oczywiście nie wymagam od przygodnych pasażerów pociągu z Warszawy do Gdańska, żeby znajdowali na poczekaniu odpowiedź na tego rodzaju pytania, ale Prokurator Generalny, to co innego.

Skoro tedy nie słychać, by wyjaśniana była w energicznym śledztwie pierwsza, druga, a nawet trzecia hipoteza, to czyż nie jest to poszlaka wskazująca, że Prokurator Generalny nie wierzy ani w rewelacje prezentowane przez Antoniego Macierewicza, ani w stopniowe "dochodzenie" do "prawdy" w sprawie Tajemnicy Smoleńskiej? W takiej sytuacji należałoby przyjąć, że te wszystkie "hipotezy" i "dochodzenia" do "prawdy" to tylko takie makagigi, które - podobnie jak reparacje wojenne - ma dostarczyć wyznawcom Jarosława Kaczyńskiego namiastki uczestniczenia w czymś ważnym, co w dodatku nie pociąga za sobą żadnego ryzyka.

Jest to tym bardziej prawdopodobne, że PiS wydaje się już spacyfikowany zarówno przez Naszą Złotą Panią, która niezależnie od osobistego rozeznania, przysłała do Warszawy również niemieckiego owczarka w osobie Franciszka Timmermansa, żeby wywąchał, na których folksdojczów można w razie czego liczyć i w jakich granicach - jak i przez żydowskie organizacje przemysłu holokaustu, które uruchomiły w dodatku Naszego Największego Sojusznika, żeby też tupnął nogą.

W takiej sytuacji rząd z podwiniętym ogonem wycofuje się jedna po drugiej ze wszystkich zbawiennych reform i nie wygląda na to, żeby wykoncypował na poczekaniu jakieś następne tym bardziej, że zawetowanie ustawy "degradacyjnej" pokazało, że stare kiejkuty trzymają pana prezydenta Dudę na smyczce chyba jeszcze krótszej, niż ta, na której trzymały premiera Tuska.

Stanisław Michalkiewicz
 
Dodane przez prakseda dnia kwietnia 20 2018 15:10:09 · 9 Komentarzy · 74 Czytań · Drukuj
 
Komentarze
Brak komentarzy.
Dodaj komentarz
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
Oceny
Dodawanie ocen dostępne tylko dla zalogowanych Użytkowników.

Proszę się zalogować lub zarejestrować, żeby móc dodawać oceny.

Brak ocen.
Logowanie
Nazwa Użytkownika

Hasło



Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem?
Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.

Zapomniane hasło?
Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
Shoutbox
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.

Louisroano
14/10/2017 22:25
Czesc wszystkim mam na imie Kacper 21 lat i jestem z Kolobrzegu. Na serwerze wisze od czasow tak zamieszchlych ze co tu gadac. Jestem milosnikiem cs 1. 6, cs jego, imetina, lola. Zajmuje sie budowanie
LLK
11/02/2011 10:06
Gratuluję strony i oczekuję aktualizacji. Pozdrawiam LLK
Powered by PHP-Fusion copyright © 2003-2006 by Nick Jones.
Released as free software under the terms of the GNU/GPL license.