|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 7
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
Dziura Bauca i jej następstwa.Na co liczą postępacy. |
|
|
Inwestycje jednak to wydatki realne i muszą się one zwrócić w pieniądzu a nie tylko w zapisach księgowych. Stąd brak inwestycji niepublicznych, bo nie mają przy tak zaduszonym rynku sensu finansowego.
Rentowność sprzedaży spadła, bo na rynku jest mniej pieniędzy. Po pierwsze uszczelnienie podatkowe zdjęło z rynku ok 40 mld złotych, po drugie z giełdy wyparowało kolejnych 30 mld, daje to razem brak ok 70 mld złotych. Z tej kwoty ok.25 mld złotych wróciło na rynek w ramach programu 500+ a reszta poszła na zasypywanie "dziury Bauca". "Dziura Bauca" to zabieg księgowy polegający na tym, że wydatki z danego roku przenosi się księgowo na rok następny i w związku z tym w danym roku nie wchodzą do deficytu budżetowego. Oczywiście można to robić z roku na rok, ale trzeba się liczyć, że z każdym następnym rokiem będzie ta dziura coraz większa. Objawem rynkowym tej dziury są zatory płatnicze. Powstają one w ten sposób, że osoby i firmy uprawnione do wypłaty z oficjalnego budżetu jakiej kwoty wydają ją lub o wiele częściej zobowiązują się wobec osób trzecich wydać je w roku, w którym znajdują się one w ich budżetach. Natomiast w budżecie państwa są one księgowo przesunięte na rok następny, więc w danym roku nie dochodzi do ich przelewu. Tak powstają długi jednostek budżetowych ze wszystkimi tego skutkami. Najpierw było to chroniczne zadłużenie szpitali i placówek służby zdrowia. Jak zaczęto budować autostrady, to zatory płatnicze pojawiły się w budżetach firm budowlanych.
Rząd PiS-u zaczął tę dziurę zasypywać. Polega to na tym, że niektóre wydatki budżetowe z roku następnego są pokrywane w roku bieżącym, czyli księgowo zaliczane do roku bieżącego . Nie dotyczy to jednak wszystkich wydatków a tylko tych, które były uprzednio przesunięte na przyszłość i dalej są "spóźnione". Stąd też nie mają one pozytywnego wpływu na rynek a jedynie chronią przed kolejnymi zapaściami branżowymi.
Zwróćmy bowiem uwagę na jedną rzecz. Jeżeli jakaś firma plajtuje to jej długi są po prostu likwidowane. Czyli, poprzez plajtę firmy liczącej na pieniądze budżetowe państwo umarza swoje własne długi. Oczywiście w praktyce nie jest to tak bezpośrednie jak o tym piszę, ale de facto tak jest.
Tak więc w rezultacie widzimy wzrost sprzedaży detalicznej o ok. 25 mld złotych ale spadają inwestycje prywatne. Większość inwestycji prywatnych, zwłaszcza drobnych, była finansowana z "osobistych funduszy swobodnej decyzji". Teraz te inwestycje zaniknęły. Osobisty fundusz swobodnej decyzji jest to kwota pieniędzy, która może być przez konsumenta dowolnie wydana. Każdy ma jakieś zobowiązania sztywne, są to wydatki takie jak czynsz za mieszkanie, podatki , koszt energii, zobowiązania bankowe, koszt wyżywienia, koszt transportu i telekomunikacji, itp. Te pieniądze są w zasadzie wydane przed ich zarobieniem i aczkolwiek fizycznie wpływają do kieszeni, to jednak realnie tylko przez kieszeń przepływają. Ponad to są kwoty którymi można swobodnie dysponować, można je zaoszczędzić lub wydać na co się chce. Te kwoty to właśnie wspomniany fundusz swobodnej decyzji. Jeśli jest on mały, to jest wydawany tylko w celu odtworzenia i to nie całkowitego, posiadanego mienia. Z reguły tzw. inwestycje prywatne są w sytuacji niedobory funduszu swobodnej decyzji odsuwane na nie wiadomo kiedy. Stąd ciągłe korekty w dół stopy prywatnych inwestycji, a przez to i inwestycji w ogóle, w całej gospodarce.
Pojawia się również w takiej sytuacji u wielu osób wrażenie obniżenia poziomu życia.
Relatywnie niskie oprocentowanie kredytów stymuluje co prawda kredyty hipoteczne, leasing głównie samochodów i zakupy ratalne różnych rzeczy, ale jest to używane głównie w celu odtworzenia posiadanego majątku, czyli zmiany samochodu na sprawniejszy, nowej lodówki, czy nawet zakupu lekarstw na kartę kredytową, gdy przyjdzie choroba.
W tej chwili wygląda na to, że w skali społecznej globalny fundusz swobodnej decyzji bardzo się zmniejszył. Widać to po spadających cenach towarów, których zakup można albo odłożyć, albo z których można zrezygnować, czyli np. ubrania, wakacje, lepsze jedzenie. To powoduje spadek rentowności handlu detalicznego tymi artykułami i związany z tym kryzys nadpodaży, a to powoduje powstanie zabójczej konkurencji cenowej mającej na celu nie tyle zarobek co przede wszystkim utrzymanie płynności finansowej. Dochód zaś jest wykazywany księgowo poprzez wzrost zapasów. Te firmy jednak przestają wydawać pieniądze na cokolwiek i praktycznie funkcjonują jako firmy-zombi. Rynkowo są w swoim środowisku nie aktywne, albo w ogóle nic nie kupują, albo częściej bardzo ograniczają zakupy surowców, energii, itd. To zaś przenosi z czasem skutki braku funduszy swobodnej decyzji na cała gospodarkę. Oczywiście gospodarka i całe społeczeństwo broni się przed tym mechanizmem. Po pierwsze eksport, po drugie obniżenie jakości produkcji i zmniejszenie ceny, po trzecie ułatwienia kredytowe w zakupach ratalnych po to by zapłata za towar wyszła z kategorii towarów finansowanych funduszem swobodnej decyzji a stała się płatnością obowiązkowa. Społeczeństwo zaś broni się tym, że np. zmienia się moda na ubrania. Nagle stały się modne ubrania b. tanie ( np. dresy i podkoszulki) oraz podarte w kolorach spranych, nagle stała się modna komunikacja rowerowa, czyli najtańsza z możliwych itd. Oczywiście w ten trend wpisują się tatuaże, bo jak nie ma jak wyróżnić się oryginalnym ubiorem, to zaczynamy się wyróżniać rysunkiem na skórze. W tej chwili jednak wygląda na to , że możliwości adaptacyjne zarówno społeczeństwa jak gospodarki zbliżają się do kresu.
Oczywiście, w pierwszej kolejności kryzys dotyka środowiska tradycyjnie przychylne postępakom, ale już zaczyna powoli dochodzić do środowisk potencjalnie pro-pisowskich.
Jak do nich dojdzie, to PiS zacznie tracić poparcie.
Myślę, że na to mogą czekać nasi przeciwnicy, by ludzie chcący się zemścić za swoje niepowodzenia mieli pewność, że głosując na PO na pewno skrzywdzą Pisiorów obwinianych za złą sytuacje społeczno-gospodarczą.
Czy jest to scenariusz realny? Sam nie wiem, ale wykluczyć tego nie mogę zwłaszcza, że poczucie pogarszania się warunków życia jest wielu środowiskach ewidentne. Są oczywiście środowiska, którym żyje się lepiej ale są to środowiska opinio zależne. Działa to tak, że ponieważ ja jestem pisiorem, to moi pracownicy albo staja się Pisiorami albo odchodzą z pracy mimo że o polityce w firmie nie rozmawiam. Analogicznie jest po drugiej stronie. Mój znajomy, właściciel znanej piekarni i wielu sklepów z pieczywem stwierdził już ze cztery lata temu, że u niego jest już tylko jeden Pisior, ale nie może z nim nic zrobić i wręcz go chroni, bo jest to technolog odpowiedzialny za receptury pieczywa, więc jak go zwolni, lub sam się zwolni, to zmieni się jego smak i to może spowodować odsunięcie się klienteli. Jak jest obecnie u niego w firmie, bo gdy on się dowiedział, że ja też jestem Pisiorem to kontakty ustały. Nie dla tego, że on nie lubi jakoś specjalnie PiS a bardziej dla tego, że nic nie zrobił ze zjawiskiem zauważonym w firmie. Pierwszy objaw tego zjawiska miałem w bodajże na przełomie 2008 i 2009 roku. Szukałem pracownika i zdecydowałem się zatrudnić w sumie b. miłą panią. Gdy już w zasadzie po umówieniu się na zatrudnienie, zaczęliśmy swobodniej rozmawiać ona zorientowała się, że jestem pisowskim mohairem i jakby ją szlag trafił. Do dziś pamiętam jej słowa. "Taka radosna firma i pisowska (zapewne chodziło jej o kolory ścian i tego typu rzeczy), nie! Ja z takimi ludźmi nie chce mieć nic wspólnego". Wstała i trzaskając drzwiami wyszła. Bezrobocie wtedy było problemem. Tak więc ja wiem, że ten mój znajomy nie prowadził żadnego mobingu politycznego, bo pracownicy sami sobie gotowali piekło a właściciel często nawet nie wie co się dzieje między pracownikami. Widzi objawy ale dopiero po dłuższym czasie i mo9że się tylko domyślać przyczyn.
Nawiasem mówiąc, to co zobaczyliśmy podczas ostatnie uroczystości poświęconej rocznicy parlamentaryzmu to przeniesie na grunt publiczny zjawisk powszechnych w rodzinach i firmach. Od wielu bowiem lat rodziny obchodzą wszystkie święta w grupach wyróżnionych politycznie, osobne Wigilie dla Pisiorów i osobne dla Postępaków, to samo ze Świętami Wielkiej Nocy inne miejsca pracy dla jednych i dla drugich. Oni nas tolerują w swoim środowisku tylko wtedy, gdy bez nas nie mogą się obyć.
I teraz wracając do naszego głównego tematu. Co się stanie, gdy brak pieniędzy stanie się dokuczliwy dla części naszego środowiska, czy uda się uzupełnić braki w elektoracie beneficjentami socjalnymi, czy uda się zastąpić rozgoryczonych rolników kimś innym. Czy, jeżeli już mówimy o rolnikach jest jakiś program wspomagający pozycje ekonomiczna rolników poza powiązaniem ich w grupy producentów, czyli tak naprawdę ubezwłasnowolnieniu. Niestety nie ma takiego programu ani dla rolników, ani dla rzemieślników ani nawet dla żadnego zawodu, bo wszyscy o poglądach pisowskich będą dalej prześladowani.
I jeszcze słowo o statystykach. Dane statystyczne pokazują obraz gospodarki sprzed mniej więcej dwóch lat, przynajmniej jeśli chodzi o duże firmy. Bierze się to z cyklu sprawozdawczego. Tak naprawdę mimo, że spółki giełdowe mają składać raporty o swojej kondycji nawet co kwartał, to jednak pełny obraz jest widoczny tylko w bilansach rocznych. Te zaś są publikowane do połowy roku następnego, ale ponieważ można stosować te same triki księgowe co robi Ministerstwo Finansów i są one legalne ( z tego co wiem w całej Europie), więc dopiero po dłuższym czasie, widać co się dzieje naprawdę. Są prowadzone co prawda badania "nastrojów" wśród zarządzających przedsiębiorstwami ale ich nastrój wynika nie tylko z rzeczywistej sytuacji firmy ale również z możliwości kolorowania sprawozdania. Jak sprawozdanie może być dobre, to i nastrój jest świetny. Aż nagle dowiadujemy się, że firma CCC po wielu latach wspaniałego rozwoju nagle donosi o 140 mln zł straty w pierwszym kwartale br. Oczywiście tej stracie towarzyszy wyjaśnienie, że to przez zła pogodę i zmianę strategii na lepszą a akcjonariusze się denerwują, bo nie rozumieją chytrego planu zarządu. No cóż, dziurki w nosie i wykręty ma każdy. Dowiadujemy się też nagle, że firma H&M ma zapasy towarów na 4 mld € i akcjonariusze domagają się ich likwidacji. Dowiadujemy się, że 10% cła na samochody niemieckie mogą zahamować ich sprzedaż na rynku amerykańskim. Gdyby firmy samochodowe były dochodowe realnie, to takie cła miałyby znikome znaczenie. Wbrew pozorom rynek jest dość elastyczny chyba, że cała elastyczność rynku została już wyczerpana a firma nie ma żadnych rezerw. Czyli, już od dawna robi bokami a świetnie to jest w sprawozdaniach.
Tak więc jest już najwyższy czas byśmy zajęli się ekonomią realną.
UPARTY |
|
|
Dodane przez prakseda
dnia lipca 16 2018 14:39:18 ·
9 Komentarzy ·
118 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|