|
Nawigacja |
|
|
Użytkowników Online |
|
|
Gości Online: 4
Brak Użytkowników Online
Zarejestrowanch Uzytkowników: 970
Najnowszy Użytkownik: lublin
|
|
|
|
|
|
|
"Małą mądrością..." |
|
|
Tym bardziej, że ostatnio prawda tak ściśle łączy się z pomnikami, że sprawia to wrażenie identyfikacji. Oto prezes Kaczyński przez ładnych parę lat rozhuśtywał emocjonalnie swoich wyznawców "dążeniem do prawdy" w sprawie katastrofy smoleńskiej. Rozhuśtywanie to przyniosło oczywiście efekty w postaci przekonania, jakie zapanowało wśród tak zwanych "szerokich mas", że tę prawdę poznały i to na zasadzie wiedzy apriorycznej, niekiedy utożsamianej z objawieniem. Tak właśnie określił swoją metodę poszukiwania prawdy pan dr Jan Tomasz Gross, awansowany z tej racji przez Sanhedryn na "historyka" i to od razu - "światowej sławy". Aliści kiedy emocje towarzyszące katastrofie smoleńskiej zaczęły się wypalać, pan prezes Kaczyński chwalebnie się w tym spostrzegł i ogłosił, że jak tylko na Placu Piłsudskiego stanie kolejny pomnik prezydenta Lecha Kaczyńskiego, to "dążenie do prawdy" zostanie zakończone ostatecznym zwycięstwem. Pomnik w kształcie schodów donikąd na Placu Piłsudskiego stanął, ale - powiedzmy sobie szczerze - prawdy o katastrofie smoleńskiej nadal nie znamy. Przykład ten świadczyłby tedy, że znak równości między pomnikami, a prawdą, ma charakter pozorny.
Więc kiedy tak rozglądamy się dokoła, to niezależnie od pomników, których buduje się jakby coraz więcej, dostrzegamy coraz więcej absurdów i nonsensów, które świadczą, że rzeczywiście do rządzenia światem wcale nie potrzeba wielkiego, a nawet żadnego rozumu. Co więcej - im mniej rozumu ma taki jeden z drugim Umiłowany Przywódca, z tym większą pewnością siebie rządzi. Zwrócił na to uwagę XVII wieczny francuski aforysta, Franciszek ks. De La Rochefoucauld, pisząc, że "nikt nie jest zadowolony ze swojej fortuny, każdy - ze swego rozumu".
O trafności tergo spostrzeżenia możemy przekonać się na przykładzie pana red. Tomasza Lisa. Czy jest on zadowolony ze swojej fortuny - tego nie wiem, bo on mi się nie zwierza, chociaż z różnych publikacji można przypuszczać, że sporo sobie uzbierał. Niech mu tam będzie na zdrowie tym bardziej, że sprawia on też wrażenie zadowolonego ze swego rozumu, jak mało kto. Objawia się to między innymi w skłonności do wydawania rozmaitych kategorycznych opinii. I taką właśnie opinię wydał o mistrzu świata w boksie Michale Tysonie, który wystąpił w nagraniu z bardzo sympatyczną wypowiedzią na temat Powstania Warszawskiego. Pan red. Tomasz Lis dał w związku z tym wyraz swemu oburzeniu, przypominając rozmaite grzechy Michała Tysona i sugerując, że taki grzesznik nie ma prawa wypowiadać się na temat tego Powstania. Pomijając już to, że i panu red. Tomaszowi Lisowi można by niejeden grzech wytknąć i zademonstrować, to opinia, jakoby grzesznik nie miał prawa wypowiadać się na temat Powstania Warszawskiego wydaje się wyjątkowo głupia, podobnie zresztą, jak wiele innych opinii wygłaszanych przez pana red. Tomasza Lisa. Przecież nawet największy grzesznik może powiedzieć prawdę i to nie tylko w sprawach prostych, na przykład krzesło nazywając krzesłem, ale i w bardziej skomplikowanych.
Pan red. Tomasz Lis prawdopodobnie tego nie wie, bo i skąd miałby takie rzeczy wiedzieć? - ale w pierwszych wiekach chrześcijaństwa rozgorzał na ten temat spór między tzw. "donatystami" i "antydonatystami". Tło tego sporu nazwalibyśmy dzisiaj "lustracyjnym", więc być może ta okoliczność wzbudza w panu red. Tomaszu Lisie instynktowną niechęć, co niestety owocuje głupimi opiniami. Chodziło to tzw. "tradytorów", to jest duchownych, którzy w czasie ostatnich wielkich prześladowań za cesarza Dioklecjana, pod groźbą tortur, albo i na torturach, wydawali rzymskim bezpieczniakom egzemplarze Nowego Testamentu. Na tle incydentu związanego z wyświęceniem nowego biskupa w Północnej Afryce pojawiła się kwestia, czy ci tradytorowie mogą sprawować sakramenty. Donatyści twierdzili, że nie, a antydonatyści - że mogą.
Spór ten rozstrzygnął ostatecznie św. Augustyn mówiąc, że kondycja moralna kapłana nie ma wpływu na ważność sprawowanych przez niego sakramentów. Skoro tedy nawet konfidenci SB, czy WSI mogą sprawować Eucharystię i spowiadać (inna sprawa, że spowiedź u konfidenta siłą rzeczy musi być obarczona ogromnym ryzykiem), to cóż tu mówić o zdolności Michała Tysona do wypowiadania się, nawiasem mówiąc, bardzo życzliwego, o Powstaniu Warszawskim? Znajomy francuski pisarz i dziennikarz Guy Sorman mówił mi kiedyś, że nigdy nie należy lekceważyć potęgi ignorancji. Przekonałem się o tym wielokrotnie, również i teraz, bo pan red. Tomasz Lis uchodzi za osobę bardzo w Polsce dzisiejszej wpływową.
Ale merytoryczna strona zagadnienia to jedno, a praktyczna, to rzecz druga. Otóż cokolwiek by nie powiedzieć o Michale Tysonie, jest on postacią znacznie bardziej znaną w świecie, niż pan red. Tomasz Lis. Być może powinno być odwrotnie, ale tak się składa, że nie jest. Gdyby, dajmy na to, ktoś nawet zmusił pana red. Tomasza Lisa to wykrztuszenia z siebie paru życzliwych słów na temat Powstania Warszawskiego, to świat nie przyjmie tego do wiadomości choćby z tego powodu, że nie ma pojęcia o istnieniu pana red. Tomasza Lisa.
Wypowiedź Michała Tysona z pewnością zauważy i kto wie, czy nie przyjmie jej do wiadomości, zwłaszcza w sytuacji, gdy nic na ten temat dotychczas nie wiedział? Poważne państwa bardzo się o takie rzeczy starają i nawet nie szczędzą na to grosza, podczas kiedy rząd "dobrej zmiany" akurat wyfutrował ciężkimi milionami jakichś filutów z Polskiej Fundacji Narodowej, która ma "promować Polskę" wśród rekinów i wielorybów.
Tym bardziej dziwię się PT Powstańcom Warszawskim [no, niektórym, tym, co maja dostęp do "poprawnych" mediów.. MD], którym nie spodobało się, że Michał Tyson założył na rękę AK-owską opaskę powstańczą, przez co podobno ją "sprofanował"? Czyżby powstańcy woleli, żeby - mówiąc o Powstaniu Warszawskim - założył opaskę z Gwiazdą Dawida, albo z sierpem i młotem?
Trudno to zrozumieć, podobnie jak pomysł, by wszystkim powstańcom warszawskim przyznać ordery Virtuti Militari. Przecież taki gest byłby obelgą wobec tych, którzy na ten order musieli napocić się krwią! I tak już to polskie odznaczenie zostało sprofanowane przez Edwarda Gierka, który 21 lipca 1974 roku przyznał Krzyż Wielki Orderu Virtuti Militari Leonidowi Breżniewowi, który nawet w Armii Czerwonej nie był żadnym wyższym dowódcą (a Krzyż Wielki przyznaje się Naczelnemu Wodzowi za wygraną wojnę), co zresztą w 1990 roku trzeba było "uchylić". Nadawanie orderu przyznawanego za osobistą odwagę w boju każdemu, kto w takim boju tylko brał udział, przyczynia się do inflacji takiego odznaczenia. Zgodnie z obowiązującym w Polsce prawem, Virtuti Militari może być nadawany w zasadzie podczas wojny, ewentualnie w okresie 5 lat po jej zakończeniu. Wprawdzie był precedens polegający na przyznaniu w 1921 roku orderu Virtuti Militari uczestnikom Powstania Styczniowego, ale tylko 59 weteranom spośród 3600 jeszcze żyjących - więc nie miało to charakteru ani masowego, ani automatycznego. Kto zatem dzisiaj podpuszcza powstańców warszawskich do takich protestów i do wysuwania takich pomysłów?
Stanisław Michalkiewicz
magnapolonia.org |
|
|
Dodane przez prakseda
dnia sierpnia 02 2018 07:48:48 ·
9 Komentarzy ·
114 Czytań ·
|
|
|
|
|
|
Komentarze |
|
|
Dodaj komentarz |
|
|
Zaloguj się, żeby móc dodawać komentarze.
|
|
|
|
|
|
Oceny |
|
|
|
Logowanie |
|
|
Nie jesteś jeszcze naszym Użytkownikiem? Kilknij TUTAJ żeby się zarejestrować.
Zapomniane hasło? Wyślemy nowe, kliknij TUTAJ.
|
|
|
|
|
|
Shoutbox |
|
|
Tylko zalogowani mogą dodawać posty w shoutboksie.
|
|
|
|
|
|